sobota, 29 lipca 2023

 

Kanikularne zawirowania i dramaty


W tydzień po zakończeniu wiekopomnego szczytu NATO w Wilnie, gdzie – zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami – nie doszło do „wypracowania jednolitej strategii” wobec Ukrainy, ani nawet do rozwinięcia czerwonego dywanu, po którym prezydent Zełenski triumfalnie wszedłby do grona członków Paktu, Rosja zerwała umowę zbożową z Ukrainą, oświadczając, że odtąd wszystkie statki wychodzące z ukraińskich portów będą traktowane jako „cele wojskowe”. Przy okazji, z oświadczenia rosyjskiego mogliśmy poznać kremlowskie kłamstwa, że głównymi beneficjentami tej umowy były trzy zagraniczne koncerny, posiadające w sumie na Ukrainie latyfundia o powierzchni 17 mln hektarów. Dwa z nich to koncerny amerykańskie: Cargill i DuPont, a trzeci, Monsanto, też był amerykański, ale przed kilku laty został kupiony przez niemiecki Bayer za 63 mld dolarów.

Wszystkie te koncerny mają swoje odziały również w Polsce i kto wie, czy nie właśnie dlatego minister rolnictwa, pan Robert Telus, wbrew swoim wielokrotnym obietnicom, od miesięcy nie może podać do publicznej wiadomości nazw firm, które zasypały polskie magazyny ukraińskim „zbożem technicznym”. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby ktoś starszy i mądrzejszy powiedział mu: „Wiecie, rozumiecie, Telus, wy lepiej nie kłapcie niepotrzebnie dziobem, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa”.

W dodatku rosyjska decyzja o zerwaniu umowy nadeszła aurat teraz, kiedy w Polsce zbliżają się wybory, a z tej okazji również pan premier Mateusz Morawiecki chciałby pokazać, jak własną piersią zasłania nasz nieszczęśliwy kraj przed zasypaniem amerykań… to znaczy pardon – oczywiście ukraińskim „zbożem technicznym”. Jak bowiem pamiętamy, 5 czerwca Unia Europejska dała się uprosić i wprowadziła embargo na ukraiński eksport – ale tylko do 15 września. Tylko do 15 września – a tymczasem wybory mają się odbyć prawdopodobnie dopiero 15 października!

Toteż wszystkie państwa graniczące z Ukrainą znowu wysłały do Unii suplikę, by to embargo przedłużyła – ale kiedy odpowiedź nie nadchodziła, pan premier Morawiecki uznał, że dłużej czekać nie może i swoim zwyczajem wygłosił szalenie tromtadrackie oświadczenie, że w takim razie Polska „i tak” zamknie granicę przed ukraińskim zbożem.

Wprawdzie rzecznik rządu pan Muller od razu wyjaśnił, że to nie odnosi się do „tranzytu” przez polskie terytorium, ale to nic nie pomogło, chociaż – jak pamiętamy – „zboże techniczne”, które Polskę zasypało, też miało przejeżdżać przez nasz nieszczęśliwy kraj tylko „tranzytem”.

Nic to – jak powiadam – nie pomogło, bo zaraz ukraiński premier Denys Szmyhal obsztorcował premiera Morawieckiego za to „nieprzyjazne i populistyczne posunięcie”. Skonfundowany premier Morawiecki na takie dictum dał do zrozumienia, że Polska po staremu pozostaje „sługą narodu ukraińskiego” i że ukraiński premier, a także tamtejsza pani wicepremier i minister gospodarki, Julia Swirydenko, która uznała postępowanie Polski za „niedopuszczalne”, został zrozumiany „nie do końca we właściwy sposób”, bo przeciwko „tranzytowi” Polska nic nie ma.

Słowem – jak zwykle podkulił pod siebie ogon, jak zresztą wszyscy nasi Umiłowani Przywódcy, którzy – jak to bywa ze sługami – jeśli nawet chwilowo się zapomną, to przecież powinność swojej służby rozumieją.

Tymczasem szef Volksdeutsche Partei Donald Tusk, skwapliwie skorzystał z okazji, by w sprawie zboża siedzieć cicho, bo trafił mu się prawdziwy dar niebios w postaci pani Joanny Parniewskiej z Krakowa. Pani Joanna, która zajmuje się tam rozmaitymi przedsięwzięciami, głównie na niwie kobieco-płciowej, po kilkudniowym namyśle podniosła larum, jak to została boleśnie skrzywdzona przez policję. Twierdzi ona, że najadła się pigułek wczesnoporonnych, żeby przerwać niepożądaną ciążę („Pierwsza ciąża – pal ją sześć, ile to już lat” – śpiewał Bułat Okudżawa), po których zrobiło się jej niedobrze. Próbowała kurować się winem, ale to nic nie pomagało, więc w desperacji zadzwoniła do doktora – zdaje się, że należącego do płci żeńskiej, chociaż w dzisiejszych czasach niczego nie można być pewnym. Doktor, w przekonaniu, że ma do czynienia z osobą, która zamierza popełnić samobójstwo, zawiadomił policję, a gdy pani Joanna znalazła się już w szpitalu, policjanci w poszukiwaniu cyjanku potasu przeprowadzili u niej rewizję osobistą, w trakcie której musiała ściągnąć majtki, co było dla niej niewymowną katuszą, jako że miała tam schowaną podpaskę z kleksem. Niestety tak bywa przy osobistych rewizjach, co pamiętam jeszcze z czasów pierwszej komuny, gdy na Okęciu musiałem nie tylko ściągnąć majtki, ale nawet zrobić przysiad. Toteż kiedy pani Joanna, kiedy tylko jako-tako ochłonęła i poszła wypłakać się do mediów, judenrat „Gazety Wyborczej”, co to nie przepuszcza żadnej okazji, by „wyzwalać” kobiety z „piekła”, w jakie wtrąca je faszystowski reżym Jarosława Kaczyńskiego, natychmiast podniósł klangor, zaś Donald Tusk, co to już dał się poznać jako posiadacz do spraw kobiecych specjalnego nosa, przewąchał, że ten kleks to znakomita okazja, by pod tym pretekstem urządzić 1 października „marsz miliona serc”. Chodzi oczywiście o serca złamane. Takiej okazji tuż przed wyborami nie można zmarnować, toteż w czynie społecznym podpowiadam, by przedsięwzięciu patronował doktor Mengele.

Jednak w tej sprawie mnożą się rozmaite znaki zapytania, podobnie jak doniesienia o dotychczasowych występach pani Joanny, która na przykład sfotografowała się z emblematem opatrzonym inskrypcją „Ch*j z wami, aborcja z nami!”, albo odgrywając scenę rodzenia urny wyborczej. Skłaniają mnie one do podejrzeń, że żadnej „aborcji farmakologicznej” mogło nie być, a pani Joanna została zwyczajnie wynajęta czy to przez sztab wyborczy Volksdeutsche Partei, czy może Judenrat, żeby odegrać historyczną rolę i w ten sposób przyczynić się do zrobienia „no pasaran” złowrogiemu Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Bo wrogiem postępowej ludzkości numer 1 pozostaje tradycyjnie Jarosław Kaczyński, do którego wszyscy przedstawiciele postępowej ludzkości nie tylko się przyzwyczaili, ale nawet – jeśli można tak powiedzieć – z którym się zaprzyjaźnili, jako swoim ulubionym przeciwnikiem, natomiast obok niego pojawił się wróg postępowej ludzkości numer 2 w postaci Konfederacji. Jest ona intensywnie obsrywana nie tylko przez warszawski Judenrat, ale również przez rządową telewizję, a nawet niemieckie pismo „Der Sturmer”, czy może „Der Spiegel”- bo nie znam niemieckiego – że nie lubi Żydów, sodomczyków ani Unii Europejskiej. W obliczu nagromadzenia aż tylu myślozbrodni trudno pojąć, że w miarę obsrywania, notowania Konfederacji, mimo to, a może właśnie dlatego – rosną, dzięki czemu wysunęła się w sondażach na trzecią pozycję. „Gdzie tu Wylizuch, Felczak gdzie tu!?” – chciałoby się zawołać za autorem nieśmiertelnego poematu „Towarzysz Szmaciak” – bo jakże tolerować takie nieporządki na scenie politycznej naszego bantustanu?

Autorstwo: Stanisław Michalkiewicz
Źródło: Goniec.net

 

Jak zniszczono Niger. Militaryzacja, terroryzm i zamach stanu


Kiedy Stany Zjednoczone sygnalizują, że świat z wojny z terrorem wkracza w rywalizację wielkich mocarstw, jest pewien obszar na świecie, na którym ta bliżej nieokreślona wojna z bliżej nieokreślonym wrogiem wciąż trwa. Mowa rzecz jasna o Afryce.

Już ponad 20 lat temu Amerykanie rozpoczynali swoją globalną krucjatę przeciwko islamskiemu terroryzmowi. Wówczas amerykański Departament Obrony nie był w stanie wymienić żadnej międzynarodowej grupy terrorystycznej, która operowałaby w regionie Afryki Subsaharyjskiej. Dzisiaj takich grup możemy spokojnie wymienić około 50. Co więc stało się w tym okresie czasu, że terroryzm aż tak urósł w siłę mimo miliardów dolarów wpompowanych w walkę z nim?

Jako główne przyczyny występowania oraz wzmacniania tendencji terrorystycznych w tamtym regionie świata eksperci wymieniają m.in. brutalność i zbrodniczość reżimów bezpieczeństwa poszczególnych państw, które odbierają zachodnie, przede wszystkim amerykańskie przeszkolenie oraz otrzymują zachodni ekwipunek i sprzęt.

Kiedy tylko lokalny reżim bezpieczeństwa dopuszcza się nadużyć, w efekcie rosną w siłę tendencje odwetowe i tym samym ugrupowania terrorystyczne mogą w takiej atmosferze łowić nowych rekrutów. Inną ważną przyczyną występowania zjawiska terroryzmu oraz ciągłego jego nasilania jest sytuacja ekonomiczna. Stany Zjednoczone w przeciwieństwie do np. Chin nie są zbyt zainteresowane dostarczaniem pomocy rozwojowej poszczególnym krajom tamtego obszaru. Celują głównie w sektor militarny oraz bezpieczeństwa. Tym samym dochodzi do zaostrzenia się nierównowagi ekonomicznej.

Wojsko oraz służby bezpieczeństwa są odpowiednio wyposażone, wyszkolone i odżywione podczas gdy reszta społeczeństwa żyje w niezwykle trudnych warunkach ekonomicznych. Jeżeli zmieszamy terror bezpieki i wojska z ogólną biedą i niedostatkiem dostajemy idealne warunki do rozwoju terroryzmu. Tym bardziej że w tamte obszary dostarczana jest broń i amunicja, która następnie może trafiać na czarny rynek i być sprzedawana różnym szemranym grupom przestępczym czy też terrorystycznym, które będą ją następnie wykorzystywać do destabilizacji. Ta destabilizacja będzie generować potrzebę większej militaryzacji i tym samym w ten sposób powstanie sprzężenie zwrotne niestabilności, które przekształca tamte kraje w jeden z najbardziej niebezpiecznych obszarów świata.

Niger otrzymuje od USA pomoc w zakresie antyterroryzmu od 2002 roku. W roku tym według amerykańskiego rządu dokonano tylko 9 ataków terrorystycznych w całej Afryce. W roku 2022 tych ataków tylko w trzech krajach – Burkina Faso, Mali i Nigrze – dokonano niemal 2800. W 2002 roku w zamachach terrorystycznych w całej Afryce zginęły 23 osoby. W roku 2022 tylko w trzech wyżej wymienionych krajach niemal 7900 osób.

Natomiast cały obszar Afryki Subsaharyjskiej odpowiada za 40% wszystkich brutalnych aktów terroru o podłożu islamskim, jakich dokonano na całym afrykańskim kontynencie.

Fakt, że militaryzacja prowadzi do destabilizacji, nie jest bynajmniej żadnym wielkim odkryciem. Mimo iż prowojskowa propaganda pierze ludziom mózgi, zwłaszcza po 11 września 2001 roku, jakoby to rozbudowa aparatu wojskowo-wywiadowczego i nadanie mu większych uprawnień było lekarstwem na wszystkie problemy tego świata, rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. Oczywiście każde państwo czy też każda cywilizacja może reagować odmiennie. W cywilizacji zachodniej, gdzie życie ludzkie jest więcej warte niż w takim Nigrze, gdzie na kobietę przypada średnio siedmioro dzieci, człowiek, widząc uzbrojonego funkcjonariusza, reaguje zupełnie inaczej niż w kraju islamskim, gdzie muzułmańscy radykałowie gotowi są poświęcić swoje życie w imię religii. Jednak właśnie biorąc pod uwagę, że islam i jego radykalne odmiany mogą generować konflikty i terror, należy niezwykle ostrożnie podchodzić do militaryzacji takich państw i wspierania ich organów bezpieczeństwa, które poprzez przekraczanie swoich uprawnień mogą podsycać i zazwyczaj podsycają zainteresowanie członkostwem w organizacjach siejących terror.

Już na samym początku XXI wieku International Crisis Group, organizacja pozarządowa z siedzibą w Brukseli ostrzegała, że militaryzacja zaangażowania Stanów Zjednoczonych w obszarze Afryki Zachodniej, gdzie znajdują się najbiedniejsze kraje świata, spowoduje wykreowanie klimatu do rozwoju islamskiego radykalizmu. Byli więc tacy, którzy dokładnie przewidzieli, do czego prowadzi wojna z terrorem tam, gdzie tego terroru nie ma albo występuje w śladowych ilościach.

Na obszarze Afryki Zachodniej najbardziej aktywne i najsilniejsze są dwie organizacje terrorystyczne – lokalne odłamy Państwa Islamskiego oraz Al-Kaidy. W celu ich zwalczania Amerykanie od 2005 roku co roku organizują ćwiczenia wojskowe dla sił specjalnych o kryptonimie „Flintlock”. To właśnie te szkolenia w ostatnim czasie dostarczyły wielu watażków, którzy postanowili siłą przejąć władzę w swoich krajach, czym jeszcze bardziej zdestabilizowali w nich sytuację społeczno-polityczną. Tam, gdzie władzę przejęła junta, tam zjawisko terroru jeszcze bardziej urosło w siłę. A Waszyngton, mimo iż oficjalnie odżegnuje się od wspierania reżimów, które łamią prawa człowieka, w tym roku na „Flintlock 2023” zaprosił siły wojskowe państwa, w którym władzę od niedługiego czasu sprawuje właśnie wojskowa junta. Mowa oczywiście o Burkinie Faso. Szkolenia afrykańskich reżimów ponownie prowadzili wojskowi tak ze Stanów Zjednoczonych jak i z ich europejskich sojuszników takich jak Niemcy, Wielka Brytania, Czechy czy też Polska.

Oprócz ćwiczeń Flintlock Waszyngton od 2005 roku prowadzi działania w ramach tzw. Transsaharyjskiego Partnerstwa Antyterrorystycznego, które było poddawane mocnej krytyce ze względu na możliwość wykorzystywania wsparcia w jego ramach przez lokalne reżimy do właśnie terroryzowania społeczeństwa oraz demokratycznych grup obywatelskich i instytucji. Czym oczywiście podsyca się niechęć wobec władz, a co w konsekwencji prowadzi do zwiększenia zjawiska terroryzmu. Na TSPA Waszyngton początkowo przeznaczył aż 500 mln dolarów rozłożone na 6 lat, począwszy od roku 2005.

Dziennikarz Nick Turse od wielu lat na bieżąco przygląda się działaniom amerykańskiego dowództwa wojskowego na obszar Afryki – Africom. Niger ma szczególnie znaczenie dla militarystów Waszyngtonu, gdyż to właśnie w tym kraju znajduje się największa i najdroższa baza dronów Pentagonu w całej Afryce. Znajduje się ona w mieście Agadez. Koszt jej budowy wyniósł ponad 110 milionów dolarów, natomiast jej roczne utrzymanie szacowane jest na 20-30 milionów.

Niger jest więc dla USA jednym z najważniejszych państw obszaru Afryki Zachodniej dla ich wysiłków w zwalczaniu terroryzmu, cokolwiek ma to znaczyć.

Turse w rozmowie dla serwisu „The Intercept” opisuje jak wojna z terrorem właśnie w Nigrze, zamiast zwalczać, napędzała zjawisko terroryzmu.

USA w Nigrze przeszkoliły oraz wpakowały ogromne sumy pieniędzy w organy bezpieczeństwa państwa. Te organy jednak, zamiast dbać o bezpieczeństwo, zaangażowały się w pełnienie roli bojówki elity władzy. Według raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych to właśnie nadużycia ze strony rządu i jego organów bezpieki są jednym z dwóch głównych powodów, dla których ludzie dołączają do organizacji terrorystycznych w krajach takich jak Niger, ale też Mali oraz Burkina Faso. Drugą z przyczyn, tak jak już wcześniej wspomniałem, jest oczywiście zła sytuacja ekonomiczna. Która też niejako wynika z przyczyny pierwszej. Wszak setki milionów dolarów zainwestowane w nigerską bezpiekę i wojsko nijak nie przysłużą się rozwojowi gospodarczemu tego państwa, a jeszcze zwiększą dysproporcje pomiędzy elitami a społeczeństwem, gdyż władze otrzymają w tego wyniku narzędzie, dzięki któremu będą mogły prześladować i tłamsić społeczeństwo, zamiast wspierać je w rozwoju, którego w Afryce tak bardzo potrzeba.

Raport amerykańskiego Departamentu Stanu z początku 2023 roku mówi o tym, że siły zbrojne oraz organy bezpieczeństwa Nigru dopuszczały się ogromnej ilości nadużyć. Wśród nich wymieniono bezprawne zabójstwa, w tym egzekucje osób podejrzewanych o wsparcie dla grup terrorystycznych, tortury, arbitralne zatrzymania, nieuzasadnione aresztowania, przetrzymywanie ludzi w więzieniach, w których warunki zagrażają życiu więźniów. Pomimo tak jaskrawych zbrodni państwa przeciwko własnym obywatelom rząd Stanów Zjednoczonych wciąż udzielał wsparcia rządowi Nigru.

Nick Turse wymienia w swojej relacji zwłaszcza jeden, niezwykle karygodny przykład tego, jakiego potwora mogła wykreować amerykańska pomoc w zakresie bezpieczeństwa i antyterroryzmu.

W 2020 roku na obszarze, na którym operowały organy bezpieczeństwa Nigru w ramach działalności antyterrorystycznej, zniknęło z pewnego miejsca 102 cywilów. Komisja powołana do zbadania sprawy odnalazła 71 ciał w masowych grobach. Organizacja Human Rights Watch odkryła kolejne 6 masowych grobów z 34 ciałami. Wszystkich tych mordów dokonano w ciągu jednego tygodnia. Tak właśnie funkcjonują służby bezpieczeństwa w najbiedniejszych krajach świata, w których pompuje się w wojsko i bezpiekę setki milionów dolarów, zaniedbując jednocześnie rozwój gospodarczy i społeczny. Młodzi ludzie, widząc butę i bezkarność państwa i terror, jaki ono stosuje wobec zwykłego człowieka, widzą w organizacjach terrorystycznych zwalczających to państwo miejsce, w którym mogliby poczuć się bezpieczniej, w którym mogliby polepszyć swoje warunki bytowe i w którym mogliby wziąć odwet na państwie, jeżeli terror został zastosowany wobec ich bliskich.

Według danych szacunkowych w 2022 roku w porównaniu z rokiem wcześniejszym odnotowano 90% wzrost poważnego braku bezpieczeństwa żywnościowego w Nigrze. Organizacja Narodów Zjednoczonych na rok 2023 szacuje zapotrzebowanie na pomoc humanitarną w Nigrze dla 3,7 miliona ludzi, w tym 2 milionów dzieci. W 2002 roku, zanim Waszyngton rozpoczął w Nigrze walkę z terroryzmem, którego wówczas tam nikt na oczy nie widział, ogólna sytuacja żywnościowa w tym kraju była opisywana jako zadowalająca i poprawiająca się. Tak Niger opisała wówczas Amerykańska Agencja Rozwoju Międzynarodowego (USAID).

Rząd Nigru w związku z dokonywaniem zamachów terrorystycznych przy pomocy motocykli wprowadził zakaz poruszania się nimi. Zamknięto także rynki, gdzie terroryści mieli się zaopatrywać. W ramach wojny z terrorem wprowadzono także różne inne ograniczenia. W społeczeństwie zapanował wszechobecny strach. Jeden z rozmówców Nicka Turse twierdzi, że „ludzie boją się rządu wspieranego przez Stany Zjednoczone” i dlatego rozmówcy dziennikarza nie chcieli, aby podawał on ich dane na potrzeby swojego artykułu.

Jeden z rozmówców poinformował, że w wyniku rządowych restrykcji najbardziej ucierpieli przeciętni ludzie. Terroryści swoje motocykle — ważne środki transportu — zachowali. Są też w stanie uzupełniać żywność i inne zapasy.

Pogorszenie sytuacji materialnej w wyniku restrykcji antyterrorystycznych jeszcze bardziej pogarsza sytuację z terroryzmem, gdyż biedna ludność jeszcze bardziej lgnie do organizacji dżihadystycznych, które są w stanie zagwarantować im wyższy status materialny, lepsze wyżywienie oraz pewien rodzaj władzy. Jak przyznał jeden z nigerskich ekspertów ds. bezpieczeństwa „ludzie […] są bardzo biedni, a dżihadyści mają dużo pieniędzy, aby im zapłacić z nielegalnej działalności, takiej jak handel narkotykami”.

Według raportu ONZ w kwestii terroryzmu w Afryce Subsaharyjskiej około 25% rekrutów do organizacji terrorystycznych jako główny powód podało nie religię, lecz możliwość znalezienia zatrudnienia. Religię podało jedynie 17%.

Niger jest znaczącym miejscem zaopatrzenia dla francuskiej energetyki jądrowej. 1/3 paliwa jądrowego używanego we francuskich elektrowniach wytwarza się z uranu pozyskanego właśnie z tego kraju. Swoje wpływy w złożach uranu w Nigrze chcieli uzyskać także Chińczycy.

Niecały miesiąc temu prezydent Mohamed Bazoum zorganizował spotkanie z Xing Youngguo, prezesem chińskiego Narodowego Przedsiębiorstwa Uranowego. W zebraniu wzięła udział także nigerska minister górnictwa Ousseini Hadizatou Yacouba. Podczas spotkania omawiano współpracę chińsko-nigerską w sektorze wydobywczym, ze szczególnym uwzględnieniem branży związanej z uranem. Celem zebrania było ożywienie spółki SOMINA, w której większościowe udziały posiada National Uranium Company of China, a która od 9 lat pozostaje nieaktywna. W ramach ożywienia działalności Chińczycy mieliby do Nigru wysłać zespół techniczny, aby przyjrzał się zakładowi SOMINA celem wznowienia funkcjonowania spółki w sektorze produkcyjnym. Nigerska minister górnictwa zaznaczyła przy tym, że światowe ceny uranu obecnie sprzyjają wznowieniu działalność firmy w jej kraju. Yacouba dodała, że wykorzystanie „partnerstwa z CNUC może okazać się korzystne dla rozwoju sektora uranu w jej kraju”.

Poszukiwania oraz wydobycie uranu ma odbywać się w północnych obszarach kraju w regionie Agadez w pobliżu miejsca, gdzie znajduje się najważniejsza baza dronów Pentagonu na kontynencie afrykańskim. 27 czerwca bieżącego roku nigerska minister górnictwa oraz przedstawiciel CNUC podpisali w tej sprawie umowę.

Ahmed Mousa, burmistrz miasta Ingall, w którego rejonie znajduje się główny projekt związany z wydobyciem uranu, wyraził zadowolenie z powodu tego kontraktu, który wygeneruje miejsca pracy i przysłuży się gospodarce oraz zapewni energię elektryczną i inną infrastrukturę dla miejscowej ludności.

Czy jednak przejmowanie złóż uranu przez Chińczyków pod nosem amerykańskich wojsk może być tolerowane przez Pentagon?

26 lipca, czyli niemal dokładnie miesiąc po podpisaniu kontraktu na wydobycie uranu przez Chińczyków, doszło w Nigrze do wojskowego zamachu stanu, który przebiegł w sposób bezkrwawy.

Pucz przeprowadzili żołnierze gwardii prezydenckiej, której funkcjonariusze przechodzili w ciągu ostatnich lat szkolenie pod okiem wojskowych amerykańskich, jak wynika z dokumentów Pentagonu. Oprócz nich w pucz zaangażowany był także generał Moussa Salaou Barmou, szef sił specjalnych Nigru, który przeszedł szkolenie amerykańskiego Departamentu Obrony w Fort Benning w stanie Georgia oraz na Narodowym Uniwersytecie Obronnym w Waszyngtonie.

Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich 15 lat 10 zamachów stanu w zachodniej Afryce zostało dokonanych przez żołnierzy przeszkolonych przez Amerykanów. Mowa tutaj o puczach wojskowych w Burkina Faso (2014, 2015, 2022), Gambii (2014), Gwinei (2021), Mali (2012, 2020, 2021) i Mauretanii (2008). Pucz w Nigrze jest kolejnym z nich.

Po dokonaniu puczu pewna grupa zwolenników przewrotu podpaliła siedzibę partii obalonego nigerskiego przywódcy, a przed parlamentem zwolennicy przewrotu wywiesili rosyjskie flagi. Czy była to zasłona dymna dla prawdziwych sprawców? Trudno oczekiwać, że Rosjanie byliby aż tak głupi, aby po zorganizowanym przez siebie puczu flagami komunikowali, kto stoi za obaleniem demokratycznie wybranej władzy, by następnie domagać się powrotu do porządku konstytucyjnego, o co apelował rosyjski szef dyplomacji Siergiej Ławrow.

W mojej opinii trudno, biorąc pod uwagę, że Niger to ewidentnie amerykańskie „podwórko”, aby Rosjanie weszli tam zupełnie swobodnie i mogli dowolnie zmieniać sobie przywództwo. Waszyngton na takie zagrywki zapewne by sobie nie pozwolił. Tym bardziej że Anthony Blinken w marcu bieżącego roku jasno komunikował nigerskiemu przywódcy obalonemu w wyniku puczu, że Amerykanie sobie nie życzą Rosjan w tym kraju. „Głos Ameryki” w swoim tekście właśnie sprzed kilku miesięcy w tytule zastanawiał się, czy Blinkenowi uda się odciągnąć Niger od Rosji i Chin. W trakcie podróży do tego kraju amerykański sekretarz stanu w celu wyrugowania stamtąd wpływów konkurencyjnych potęg „przywiózł” Nigerczykom 150 milionów dolarów pomocy. Pochwalił także przywództwo afrykańskiego kraju za odrzucenie współpracy z rosyjską Grupą Wagnera i krytykę Rosji. Jednak jak mogliśmy się przekonać trzy miesiące później, przywództwo Nigru kooperacji z Chinami nie odrzuciło i pozwoliło pod samym nosem amerykańskiej armii poszukiwać i wydobywać państwowej chińskiej firmie uran.

Niger jest obecnie siódmym z największych producentów uranu na świecie. W 2015 roku był w tej statystyce na miejscu czwartym. Na terenie tego kraju znajdują się dwie kopalnie, które w sumie dostarczają 5% światowych zasobów najwyższej jakości uranu. Jedna z nich – Projekt Dasa – znajduje się 105 kilometrów na południowy-wschód od miasta Arlit, w regionie Agadez. Właścicielem 90% udziałów w projekcie jest kanadyjska firma Global Atomic Corporation. Uran tam wydobywany będzie w ramach spółki Somida, w której 80% udziałów ma Global Atomic, pozostałe 20% rząd Nigru.

Już po zamachu stanu Global Atomic wydało oświadczenie, w którym zaznaczono, że Projekt Dasa będzie funkcjonować tak jak wcześniej. Jedyną niedogodnością mają być zamknięte granice, które zakłócą dostawy uranu. Władze Nigru zapewniły, że wojsko ma na celu utrzymanie pokoju i stabilności w kraju.

Co ciekawe uran z Projektu Dasa odkryto w 2010 roku, dokładnie w roku, w którym doszło w Nigrze do poprzedniego udanego zamachu stanu, w wyniku którego obalono prezydenta Mamadou Tandję, który w 2007 roku zerwał z monopolem francuskich firm w inwestycjach uranowych w Nigrze i zawarł umowę na rozwój kopalni uranu z China Nuclear International Uranium Corporation. Wpuścił do kraju także korporacje z innych krajów. Financial Times opisał wejście chińskiej spółki do Nigru jako chińsko-francuską bitwę o zasoby. Wówczas artykułowano, że Chińczycy chcą destabilizować zachodnie interesy w Afryce. Polityk ten mianował nawet swojego syna na ambasadora w Hongkongu, co jeszcze ułatwiało ściąganie do kraju chińskiego kapitału.

Zamach stanu z 2010 roku ostatecznie położył kres rządom prezydenta Mamadou Tadji, który w 2007 zerwał z 40-letnim monopolem na wydobycie uranu w Nigrze przez francuską państwową spółkę Areva. Na jego miejsce wybrano rok później Mahamadou Issoufou’a, lidera opozycji wobec Tadji, który był w przeszłości Krajowym Dyrektorem Górnictwa, by następnie zostać sekretarzem generalnym spółki uranowej SOMAIR, w której większościowej udziały ma francuska Areva. Issoufou w przeciwieństwie do obalonego przez pucz Tadji został określony jako zdecydowany sojusznik zachodu. Wówczas również Francja, Unia Europejska oraz inne siły zachodu potępiały pucz. Jednak, jak mogliśmy się przekonać, był on w interesie tych właśnie sił. Niecały miesiąc po puczu junta zaczęła dobierać się do skóry firm wydobywczych, przy czym te francuskie mogły być spokojne. Nacisk położono wówczas rzecz jasna na firmy chińskie.

Dzisiaj wydobycie uranu w Nigrze jest już znacznie bardziej zdywersyfikowane, jednak zamach stanu zbiega się w czasie z kolejnym wejściem Chin na tamtejszy rynek. Wojskowego puczu dokonano niemal dokładnie miesiąc po tym jak rząd Nigru podpisał umowę na powrót Chińczyków do zamrożonego projektu znajdującego się 150 km na północny-zachód od głównej amerykańskiej bazy dronów w Afryce w Agadez. Czy to właśnie była przyczyna wojskowego przewrotu dokonanego przez wyszkoloną przez amerykański Departament Obrony Gwardię Prezydencką oraz nigerskie siły specjalne, które co roku goszczą na ćwiczeniach Flintlock? A może wpłynęło na to także zakazanie poszukiwania uranu na Adrar 4, jednej z koncesji projektu Dasa, a także nakazanie publikacji raportów o wpływie wydobycia uranu przez Kanadyjczyków  na środowisko naturalne i społeczeństwo, o czym nigerskie sądy zdecydowały w lutym bieżącego roku? Powszechnie znane są zanieczyszczenia środowiska związane z eksploatacją złóż uranu w Nigrze przez Francuzów, które zatruwają ujęcia wody oraz występują w postaci radioaktywnych składowisk na otwartym powietrzu. W miastach górniczych notuje się także wysokie wskaźniki zachorowań na raka.

Adrar 4 to jedna z sześciu koncesji anglosaskiej Global Atomic, które w sumie zajmują obszar 730 km2. Wydobycie uranu odbywa się na koncesji Adrar 3 więc decyzja sądu w Agadezie nie będzie miała wpływu na wydobycie uranu w ramach projektu Dasa, aczkolwiek jest rzecz jasna niekorzystna jeżeli chodzi o dalsze poszukiwania tego surowca na obszarze prowincji Agadez.

David Otto Endeley, dyrektor Centrum Bezpieczeństwa Afrykańskiego i Studiów Strategicznych z siedzibą w szwajcarskiej Genewie uważa, że Amerykanie chcą wykorzystać spadek notowań Francji w krajach Sahelu i zająć ich miejsce. Nie tylko chcą rzekomo pomagać w zwalczaniu rebelii, lecz także szukają w Afryce sojuszników, którzy poprą zachód w wojnie ukraińskiej. Odsunięcie od władzy polityka, który oddał niedawno Chińczykom, sojusznikom Moskwy, znaczne udziały w wydobyciu nigerskiego uranu może być dobrym krokiem ku realizacji tych celów. Poza tym rywalizacja francusko-amerykańska w Afryce i na świecie nie jest nowym zjawiskiem — jest powszechnie znana.

W jaki jednak sposób wygląda mechanizm wojskowego zamachu stanu?

Stephanie Savell, jedna z dyrektorów projektu „Koszty wojny” na Uniwersytecie Browna i jednocześnie ekspert do działań wojskowych USA w zachodniej Afryce stwierdziła, że wzmocnienie sił bezpieczeństwa kosztem innych instytucji rządowych jest jednym z czynników zamachu stanu. Elita wojskowa rosnąca w siłę i mająca za sobą zagraniczne szkolenia czuje się dużo pewniej i uważa się za ostatecznie odpowiedzialną za losy państwa. Kiedy terroryzm destabilizuje sytuację, wtedy wkracza do akcji i dokonuje puczu. Tak właśnie interpretują zamachy stanu dokonywane w zachodniej Afryce przez absolwentów szkoleń Pentagonu badacze Jesse Dillon Savage i Jonathan Caverley. Ten pierwszy pracuje w Departamencie Nauk Politycznych na Trinity College w Dublinie; drugi jest profesorem strategii w Departamencie Badań Operacyjnych i Strategicznych na U.S. Naval War College. „Zagraniczne szkolenia zapewniają odbiorcom wiarygodność i władzę w korpusie oficerskim, które mogą następnie wykorzystać do zmobilizowania oficerów przeciwko chwiejnym rządom cywilnym” – argumentują.

Oczywiście mechanizm wojskowego zamachu stanu może być zupełnie inny. Jak np. bezpośrednia sugestia.

Przywódca puczu w Nigrze Moussa Salaou Barmou, szef nigerski sił specjalnych, spotkał się w czerwcu bieżącego roku z amerykańskim generałem Jonathanem Bragą, szefem Dowództwa Operacji Specjalnych Armii Amerykańskiej właśnie w bazie lotniczej w mieście Agadez, gdzie znajduje się najważniejsza w Afryce placówka Pentagonu z samolotami bezzałogowymi. Celem spotkania wojskowych miało być „omówienie polityki i taktyki antyterrorystycznej w […] regionie. No cóż, zapewne nigdy nie dowiemy się, czy w trakcie rozmów padła sugestia co do wojskowego puczu. Jednak koincydencja wielu czynników, które wskazałem w artykule, każe mi sądzić, że zamach stanu w Nigrze zachodowi, w szczególności Amerykanom, jest mocno na rękę. Od tej pory kontrola nad jednym z najbardziej zasobnych w uran państw w Afryce i na świecie przechodzi w ręce oficerów wyszkolonych (a może i zwerbowanych?) przez amerykańskie instytucje wojskowe. Barmou według doniesień serwisu „The Intercept” nie jest jedynym żołnierzem nowej junty, który odebrał trening wojskowy od Pentagonu. Takich żołnierzy ma być znacznie więcej. Informacja ta pochodzi od jednego z amerykańskich urzędników.

Jeżeli ustalenia te się potwierdzą, chyba spokojnie możemy juntę nigerską określić mianem „junty Pentagonu”. Jak słusznie zauważył jakiś czas czemu amerykański Cato Institute: „Najnowsze przypadki oficerów, którzy przeszli amerykańskie szkolenie wojskowe, a następnie zorganizowali epidemię zamachów stanu w Afryce, przypominają długą, odrażającą historię Szkoły Ameryk (SOA). Armia USA utworzyła to centrum szkoleniowe w 1946 roku w Fort Benning w stanie Georgia. Program nauczania kładł nacisk na najnowocześniejsze taktyki wojskowe, zwłaszcza w walce z powstańcami. […] Oprócz tego, że Szkoła Ameryk była inkubatorem dla przyszłych przywódców zamachów stanu, jej absolwenci zgromadzili fatalne wyniki w zakresie praw człowieka. Krytycy wyszydzali tę instytucję jako szkołę dla dyktatorów, oprawców i zabójców. Rezultaty zdawały się potwierdzać tę ocenę”.

No cóż, dzisiaj Związek Radziecki zastąpiła Chińska Republika Ludowa. Afryka zastąpiła Amerykę Łacińską. Jednak cel pozostaje wciąż ten sam: kontrola surowców, szlaków handlowych i siły roboczej. Gdyż przewagę w globalnej rywalizacji o ekonomiczny prymat osiągnie ten, kto najtaniej będzie w stanie wyprodukować energię, zbierze pod sobą najlepiej wykwalifikowaną i najtańszą siłę roboczą i wyprodukuje najtańsze i najlepszej jakości towary, które następnie zaleją świat, wypierając konkurencję, która będzie musiała przestrzegać surowych reguł prawa pracy.

Afryka wydaje się dzisiaj kluczowym polem rywalizacji hegemonicznej. Niezagospodarowana siła robocza i gigantyczne pokłady zasobów czekają na tego, kto będzie w stanie przejąć władzę nad jak największą ilości państw, a przynajmniej przekonać ich elity albo wykreować własne, które postawią na jedną ze stron nowej zimnej wojny zachodu ze wschodem.

Autorstwo: Terminator 2019
Źródło: WolneMedia.net

ŹRÓDŁOGRAFIA

1. https://energetyka24.com/atom/wiadomosci/przewrot-wojskowy-u-kluczowego-producenta-uranu

2. https://world-nuclear.org/information-library/country-profiles/countries-g-n/niger.aspx

3. https://en.wikipedia.org/wiki/Niger_Air_Base_201

4. https://en.wikipedia.org/wiki/2010_Nigerien_coup_d%27état

5. https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_uranium_reserves

6. https://en.wikipedia.org/wiki/2023_Nigerien_coup_d%27état

7. https://www.theafricareport.com/44189/does-us-military-training-incubate-coups-in-africa-the-jury-is-still-out/

8. https://www.cato.org/commentary/us-military-training-third-world-coup-leaders-again

9. https://theintercept.com/2022/03/09/intercepted-podcast-africa-coup/

10. https://en.wikipedia.org/wiki/Areva

11. https://en.wikipedia.org/wiki/Mahamadou_Issoufou

12. https://theintercept.com/2023/07/27/niger-coup-leader-us-military/

13. https://www.npr.org/2023/07/27/1190463279/niger-coup-us-counterterrorism-boko-haram-isis

14. https://world-nuclear.org/information-library/country-profiles/countries-g-n/niger.aspx

15. https://www.voanews.com/a/niger-china-discuss-uranium-mine-and-other-deals-/7169720.html

17. https://en.wikipedia.org/wiki/SOMAIR

18. https://www.voanews.com/a/us-pledges-humanitarian-economic-security-aid-to-niger-/7008904.html

19. https://theintercept.com/2023/07/26/niger-coup-us-military/

20. https://www.atalayar.com/en/articulo/politics/morocco-participates-flintlock2023-military-exercises-ghana-and-cote-divoire/20230303120037182022.html

21. https://theintercept.com/2023/04/12/intercepted-podcast-counterterrorism-africa/

22. https://theintercept.com/2023/04/02/us-military-counterterrorism-niger/

23. https://www.theguardian.com/world/2023/jul/26/armed-troops-blockade-presidential-palace-in-niger-mohamed-bazoum

24. https://www.usip.org/publications/2022/12/10-things-know-about-us-china-rivalry-africa

25. https://www.bbc.com/news/world-africa-66322914

26. https://www.mining-technology.com/news/global-atomic-renews-six-uranium-exploration-permits-in-niger/#catfish

27. https://s29.q4cdn.com/426815530/files/doc_news/2023/02/GLO-February-14-2023.pdf

28. https://globalatomiccorp.com/Operations/Uranium/Dasa-Project/default.aspx

29. https://www.nigerdiaspora.net/Archives-Nigerdiaspora-2003-2020/index.php/politique-archives/item/2390-uranium–le-niger-veut-revoir-les-permis-miniers-dareva

 

Cel uświęca środki, czyli czary-mary klimatystów


Za wynalazcę poprzednika termometru lekarskiego uznawany jest Galileo Galilei zwany Galileuszem. Konstrukcja urządzenia powstała w 1592 roku. Przyrząd zbudowany był ze szklanej butelki o bardzo długiej, częściowo napełnionej wodą szyjce, nazywał się termoskopem. Nie mierzył temperatury, ale pokazywał różnice temperatury ciał.

Pierwsze termometry rtęciowe ze skalą Fahrencheita pojawiły się w 1720 r. Historię przyrządów służących pomiarom temperatury opisują Andrzej Łobzowski i Kazimierz Wilczewski. Omawiają oni wczesne termoskopy Filona i Galileusza wyjaśniając także skalę Kelvina, Fahrenheita i Celsjusza.

Szczegóły warte są przypomnienia kiedy wiceprezydent USA grzmi z waszyngtońskich wyżyn, że notowane ostatnio letnie temperatury powietrza biją rekordy nieznane od ponad 120 000 lat. Zjawisko mierzone nadmiernie pobudzoną sztucznie wyobraźnią na potrzeby obowiązywania depopulacyjnych metod, obwinia człowieka za to, że w ogóle istnieje. Kobiecie nie przeszkadza, że naczelny strażnik klimatyzmu, za jakiego uchodzi John Kerry, wije się w odpowiedzi na pytanie w Kongresie, ile dwutlenku wytwarza jego prywatny odrzutowiec, wykorzystywany przez niego do częstych podróży po świecie. Uciekając się do kłamstwa klimatysta oświadcza, że nie posiada odrzutowca, a ten, którym lata należy do żony. Najwyraźniej nie wychował jej w pokorze do obowiązującej wiary w konieczność ratowania ziemi.

Podobnie czuły na ludzkie cierpienie i deficyt wody pitnej, z podkreśleniem – szczególnie dla dzieci, zachowuje się członek hollywoodzkiej elity – aktor Leonardo di Caprio. Mieszkając na wyspie, na obiadek musi latać prywatnym samolotem na ląd stały.

Wszyscy spod znaku Wielkiego Resetu pozują na wiernych jakiejś nauce, wymieniając pojęcie „nauka” jak tylko można najczęściej. Kiedy więc pojawiła się książka Bjorna Lomborga pt. „Fałszywy alarm”, o tym jak panika zmian klimatycznych kosztuje nas tryliony wyrzucane w błoto pod pretekstem ratowania ziemi, zaczęła się nagonka. Wzmocniona medialnie propaganda chętnie rozprawiająca o programach dofinansowania alternatywnych źródeł energii, kompletnie zapomniała, jaki argument był najczęściej używany w sprawie zamykania kopalń. Właśnie potrzeba dofinansowywania wydobycia rzekomo nierentownych źródeł kopalnych. Kłamstwo wpada we własne sidła. Wszyscy chyba mają w koszu wiaodmości oferty dofinansowania do pomp ciepła i fotowoltaiki, oprócz telefonicznego nagabywania kilka razy tygodniowo w ramach rozmów kontrolowanych dla naszego dobra i bezpieczeństwa.

Skoro nowa ślepa wiara, a nie wskaźniki ekonomiczne nakazuje przejście na energię słoneczną, to czyż nie jest zamachem na jej wiarygodność najnowszy pomysł „opanowania postępującego wzrostu temperatury kuli ziemskiej przez blokadę promieni słonecznych”. Nawet jeśli wymyślą tak wielki parasol, co wtedy z natrętną agitacją refundowanej fotowoltaiki? Odurzeni boskimi zdolnościami prorocy mylą wiarę z nauką, rzeczową argumentację z propagandą.

Roczny koszt dofinansowania niewydolnych do skali potrzeb OZE (odnawialnych źródeł energii) to 141 miliardów dolarów. Oznacza ono obciążenie podatników na tę kwotę (dane z roku 2020).

Szacunkowe dane graficzne opracowane przez „World Energy Outlook 2018 r.” prognozują wzrost dofinansowania na urządzenia energii słonecznej i wiatrowej do 300 miliardów dolarów rocznie.

Zdaniem Bjorna Lomborga utrzymanie dofinansowania w Unii Europejskiej z powodu założeń polityki klimatycznej do 2050 roku z aktualnej straty 5.14% pochłonie 10% budżetu. Jest to równowartość aktualnego poziomu dofinansowania na edukację, służbę zdrowia, ochronę środowiska, budownictwo, obronę, policję i sądownictwo. Trudno sobie wyobrazić zachowanie takiej dysproporcji bez wystąpienia problemów.

Porozumienie Paryskie obliguje państwa do cięcia emisji gazów cieplarnianych do poziomu „0”. Celem powstrzymania procesu „ocieplania się klimatu”, według istniejących danych, do roku 2030 przy obniżeniu produkcji gazów o 64 Gt może w efekcie przyczynić się do obniżki temperatury o 0,8°F (1 stopień Fahrenheita = 5/9 stopnia Celsjusza — przypis WM). Do końca stulecia, przyjmując dane ONZ redukcja 1000 Gt pozwoliłaby uzyskać redukcję temperatury zaledwie o 0,05°F. Wyznaczony przez Porozumienie Paryskie cel jest nieosiągalny przy jednocześnie miniaturowym ułamku efektywności. O kosztach ludzkich się nie mówi.

Jak pandemiczne czekanie na zbawienną substancję, dla osiągnięcia realnych powikłań zamiast ratunku, w ten sam sposób klimatyzm maniakalnie kreśli odległe cele, których nikt rozsądny nie będzie miał ochoty osiągnąć. Nie brakuje zwolenników, jak przy każdej ideologii wpajanej strachem. Dla dodania powagi kontrargumentacji adwersarze Lomborga wytaczają armatnie autorytety, opatrując je dodatkiem „Laureat nagrody Nobla”.

Gdybyśmy w Polsce nie mieli paru „noblistów” budzących w najlepszym wypadku głębokie westchnienie połączone z politowaniem, pewnie skłonilibyśmy się z szacunkiem, ale ta nagroda nie znaczy dziś więcej niż zgodę na polityczny popyt na prestiż.

Teoretycy i fantaści swoje, a niewzruszona natura sobie bimba. 25 lipca rozniosły się po kraju alerty o nagłym załamaniu pogodowym, burzach z gradem i wichrach. Kto w Polsce wychowany, doskonale wie, że 26 lipca imieniny ma Hanka, a zgodnie z porzekadłem: „Od świętej Hanki zimne wieczory i ranki”. Ludzie potrafią naturę zrozumieć i żyć z nią zgodnie, co obce jest fałszywym prorokom.

Autorstwo: Jola
Na podstawie: Label.plBlog.Termometry.euLomborg.com
Źródło: WolneMedia.net

 

TP SA czyli interes elit ponad wszystko


TP SA czyli gospodarność w pigułce. Kiedyś telekomunikacja była jedna. W 2000 r. Kulczyk i France Telecom kupili Telekomunikację Polską płacąc 18,6 mld zł za 35% akcji. Po 4 latach Kulczyk odsprzedał udziały firmie France Telecom.

Dlatego 13 grudnia Jaruzelski mógł nam zrobić najpierw ciszę nocną w telefonach a później „rozmowy kontrolowane”. Po 1989 roku wszystko miało zmienić się na lepsze. Wszystko, co państwowe oddawano za przysłowiową złotówkę, firmy zagraniczne zwalniano z podatków, a państwo miało żyć z tego, co obywatel zapłaci. Nie wyszło. Eksperyment Balcerowicza skończył się kompletną klapą i dużym bezrobociem, ale winnych do dziś brak.

Modelowym przykładem tej samobójczej polityki była prywatyzacja TP SA.

Ten genialny proces zaczął rząd Cimoszewicza (TW „Carex”) już w 1997 roku. Polegał on na sprzedaży 15-20% akcji spółki oraz podniesienia kapitału akcyjnego w trybie oferty publicznej. W 1999 roku Sejm zatwierdził zniesienie wymogu posiadania przez Skarb Państwa 51% akcji. Kluczowy był 4 lipca 2000 roku, kiedy to Rada Ministrów, podczas tajnego posiedzenia wyraziła zgodę na sprzedaż 35% akcji TP S.A. konsorcjum France Telecom i Kulczyk Holding.

Wszyscy w TP SA wiedzieli, że Kulczyk gra z Francuzami, ale nikt nie wierzył w całkowitą sprzedaż infrastruktury, bo firma miała zbyt duże powiązania z obronnością kraju. W 2005 roku France Telecom wykupił Kulczyka, a w 2010 roku Tusk sprzedał Francuzom 4,15% akcji, kończąc ostatecznie TP SA jako polską firmę Pakiet kontrolny miał już France Telecom. Niemożliwe stało się faktem!

Nie sprzedano tylko firmy.

Sprzedano całą infrastrukturę TP SA. Emitery, centrale, kable, maszty – to wszystko przeszło w ręce obcego kapitału. Tu trzeba przyznać, że wybitną rolę w tym procesie odegrał szef UOP generał Gromosław Czempiński. To on i jego podwładni dawali argumenty politykom na to, że sprzedaż TP SA nie wpłynie na polskie zdolności obronne. Później prasa opisywała kłótnie Czempińskiego z Kulczykiem o zapłatę milionowej prowizji „za pomoc”.

To, że po czasie okazało się, że infrastruktura cywilna była połączona z wojskową, nie martwiło nikogo. Nikogo też nie martwiło, że państwo polskie w oparciu o TP SA w 1993 roku rozpoczęło projekt o wartości ponad miliarda złotych, polegający na budowie stanowisk kierowania państwem w czasie bezpośredniego zagrożenia militarnego. Chodziło o sieci łączności i punkty dowodzenia na czas wojny. Jako przykład można podać obiekt 09120 ze stanowiskami dla prezydenta RP, premiera i organów administracji rządowej.

Był on tak tajny, że ówczesny szef MON Bronisław Komorowski twierdzi do dziś, że nic o nim nie wiedział.

„Zaniedbania” WSI i MON pod kierownictwem Bronisława Komorowskiego, sprawiły, że Polska nie posiada systemu kierowania państwem i jego obronnością na czas zagrożeń lub wojny. Pomysł zorganizowania Wojsk Obrony Terytorialnej ministra Macierewicza ma o tyle sens, o ile uda się w wypadku kryzysu przeprowadzić mobilizację. To z kolei zależy od komunikacji, a ta nie jest w rękach polskiego państwa.

Ktoś może powiedzieć, że nasze sieci są w rękach Francuzów a Francja to NATO, czyli nie jest tak źle. To nie do końca prawda. Co się stało z byłą TP SA w rękach francuskich? Oczywiście wdrożono plan restrukturyzacji. Nowinek technicznych nie było, czego dowodem jest fakt, że Netia lub Plus, które zaczynały dużo później, wcale nie są gorsze od Orange, który od początku korzystał z zaplecza TP SA. Oczywiście cięto koszty, a to wiązało się z redukcją zatrudnienia.

Kluczowe punkty były też przenoszone do tańszych krajów, gdzie Francuzi posiadają też swoje filie.

I tak Centrum Zarządzania Siecią przeniesiono do Rumunii, czyli jakiś pan w tym kraju, może nacisnąć guzik i wyłączyć sieć w jakimś mieście w Polsce. I co wtedy? Jednocześnie u nas wdrożono plan redukcji zatrudnienia. Z ponad 18 tysięcy pracowników miało pozostać jedynie 15 tysięcy. Cel ten osiągnięto pod koniec 2016 roku.

Obecnie francuski właściciel podjął tajne negocjacje ze związkami zawodowymi mające na celu dalszą redukcję zatrudnienia w Polsce. Tym razem celem jest redukcja ilości pracowników o jedną trzecią, czyli z 15 tysięcy ma pozostać 10 tysięcy ludzi. Wiadomo, że personelu technicznego nikt nie zastąpi, bo ten musi być na miejscu.

Za to wszelkie stanowiska zarządzania są zagrożone, bo w ramach globalizacji można je zawsze gdzieś przenieść. I tak na przykładzie TP SA można zobaczyć jak postępuje stopniowa kolonizacja Polski za przyzwoleniem politycznych elit.

Autorstwo: M
Źródło: Anty-News.waw.pl


tojazenn 05.08.2018 18:49

  1. Bardzo wazny artykul!

  2. emigrant001 05.08.2018 19:08

    Państwo teoretyczne to nie żart tylko fakt.

  3. Fenix 06.08.2018 09:01

    Narodu władzą Ja , jednostka decyduje!!! Wyłącz partie. Włącz Wi-Fi! Władza bezpośrednia .
    Tusk ,Duda itp, wszystkie partie władzę sprawujące, Naród Polski odbiera wam władzę zawłaszczoną.
    Naród Polski dzieli władzę, nie sprawuje!

  4. kopydlok 06.08.2018 12:20

    Dlaczego jegomość w okularkach ze zdjęcia powyżej wciąż cieszy się wolnością?

  5. Rozbi 29.07.2023 11:36

    Szkoda że nie ma tu ani słowa o tym jak prywatyzacja TP S.A. wpłynęła na rynek telefonii komórkowej i internetu, który jest obecne świetnym w stanie w porównaniu do innych krajów Europy zachodniej który takie swoje państwowe “firmy o strategicznym działaniu” cały czas utrzymują.

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...