czwartek, 16 listopada 2023

 

Konfederacja „poprawia” projekt popełniając kolejny błąd


Dopiero co media rozpisywały się o błędach w projekcie ustawy o kwocie wolnej od podatku, który Konfederacja złożyła w Sejmie. Prawicowcy ustawę poprawili, lecz znów nieumiejętnie. Tym razem konfederaci przez pomyłkę chcieli podwyższyć podatek dochodowy, zamiast go obniżyć.

Niedawno pisano o tym, że Konfederacja złożyła projekt ustawy, który miał zwiększyć kwotę wolną od podatku do 60 tysięcy złotych. W projekcie znalazły się jednak błędy – pomylono dwa pojęcia: kwotę zmniejszająca podatek i kwotę wolną od podatku.

Konfederaci szybko złożyli poprawiony projekt ustawy, lecz eksperci zauważają, że w nim także pojawiają się błędy i to nawet poważniejsze, bo gdyby taka ustawa została przyjęta, to podatek dochodowy wzrósłby, zamiast zmaleć. „Miała być obniżka podatków, a po autokorekcie Konfederacja proponuje 44% podatek dla dochodu powyżej 120 tys. zł. 12% dla dochodu powyżej 60 tys. (bez limitu) + 32% dla nadwyżki ponad 120 tys. 12%+32% = 44%” – wyjaśnia w mediach społecznościowych Małgorzata Samborska, ekspertka pracująca jako doradca podatkowy.

Kolejną wpadkę konfederatów skomentował redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” – Tomasz Sommer. „Piękny umysł podatkowy w Konfie działa nadal. A zasada jest prosta: jeżeli się ktoś na czymś zna, to taką ustawę napisze w 5 minut. Jeśli się nie zna, to nigdy nie napisze jej poprawnie, bo po prostu nie rozumie, jak ona działa. Tak samo zresztą jest z czytaniem sondaży. Można je przeczytać i nic z nich nie zrozumieć” – napisał w swoich mediach społecznościowych.

Po dwóch słabych podejściach do złożenia projektu ustawy internauci zaczęli ostro krytykować Konfederację.

Do krytyki odniósł się polityk Nowej Nadziei Przemysław Wipler. Nazywający siebie „ojcem chrzestnym Konfederacji” poseł zapowiedział, że wobec autorów projektu zostaną wyciągnięte konsekwencje. „Oczywiście. Przetestowaliśmy jakość pracy dotychczasowych legislatorów klubu, nie zdali. Oblali poprawkę, komisu nie będzie. Przykre, ale trzeba będzie wyciągnąć konsekwencje” – napisał. Co ciekawe, jak podaje „Business Insider”, pod projektem jest m.in. jego nazwisko (obok Krzysztofa Bosaka i Stanisława Tyszki).

Autorstwo: SG
Źródło: NCzas.info

 

Jego problemy zdrowotne mógł wywołać preparat na COVID-19


Damian Glinka, influencer, podcaster i dziennikarz plotkarskiego serwisu „Pomponik”, ma problemy ze zdrowiem. Od lekarki usłyszał, że może mieć to związek z przyjęciem covidowej szczepionki.

„Nikt nie wie, co mi jest. Wszyscy mnie odsyłają z miejsca do miejsca. Jestem totalnie senny, kręci mi się w głowie, mam dreszcze, zapominam to, co chcę, co mówię. Boli mnie wszystko. Nie chcę robić z siebie jakiejś biduli strasznej, ale to jest naprawdę bardzo męczące” – relacjonował kilka dni temu na „TikToku” Glinka. Następnie wykonał wskazane przez lekarzy badania. Najgorzej wspomina rezonans magnetyczny głowy. „To było jedno z moich najgorszych przeżyć” wspomina.

Konkretnej diagnozy wciąż nie usłyszał. Najwyraźniej medycyna jest w tym momencie bezsilna i nie potrafi postawić diagnozy. Jedna z lekarek zasugerowała natomiast, że mogą być to objawy niepożądanych odczynów poszczepiennych.

„Jedna lekarka zapytała mnie tak: A czy Pan się szczepił? Ja, że tak. A ona, że teraz wychodzą te wszystkie rzeczy. Guzy, nie guzy. Ludzie, którzy się nie szczepili, nie chorują, a ci, którzy się szczepili, to wszyscy chorują” – streszcza rozmowę z lekarką, nie przytaczając zapewne dokładnych słów. Następnie od lekarki usłyszał, że masowe covidowe szczepienia to „był eksperyment na ludziach”, który „się nie udał”. Oczywiście w tym miejscu warto podkreślić, że nie potwierdzają tego żadni oficjele zdrowotno-rządowi.

„Nie wiem, co mam na ten temat myśleć, ale tak mi powiedziała. Powiedziała też, że moją chorobę upatruje gdzieś w szczepionce. Dziwne, ja byłem zszokowany, zwłaszcza że lekarze namawiali” – podsumował Glinka. Zaznaczył, że nie chce wchodzić w temat szczepionek, bo „nic na ten temat nie wie”, przekazuje tylko to, co usłyszał od lekarki.

Autorstwo: KM
Na podstawie: TikTok.comTwitter.com
Źródło: NCzas.info

 

Strajk Przewoźników rozszerza się na Słowację


Rafał Mekler, jeden z przedsiębiorców z branży transportowej, który bierze udział w Strajku Przewoźników, poinformował na „Twitterze”, że do protestu polskich przewoźników dołączają słowaccy.

Rozmowy z przewoźnikami słowackimi trwały już kilka dni. Branża transportowa na Słowacji, dokładnie tak samo jak polska, jest poszkodowana w związku z przyznaniem większych uprawnień firmom transportowym z Ukrainy. Te firmy nie muszą ponosić takich samych kosztów i warunków swojej działalności na terenie Unii jak firmy unijne. Nie podlegają tym samym rygorom, przez co wykańczają konkurencję w Unii Europejskiej. W Polsce udział polskich przewoźników w transportach towarów pomiędzy Polską a Ukrainą spadł do kilku procent. Rynek przejęły firmy zarejestrowane na Ukrainie z kapitałem niewiadomego pochodzenia. Stąd Strajk Przewoźników.

Rafał Mekler o udziale słowackich przewoźników poinformował na „Twitterze”: „Jesteśmy na Słowacji. Jutro z naszymi kolegami przewoźnikami będziemy blokować granicę z Ukrainą w Vyšné Nemecké. Baner już wisi na hotelu, w którym nocujemy. Domagamy się zezwoleń!”.

Napis na bannerze informuje o tym, że słowacki związek przewoźników popiera polskich przewoźników w ich sprawiedliwej walce.

Na podstawie: Twitter.com, Konfederacja.pl
Źródło: MediaNarodowe.com

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...