wtorek, 18 stycznia 2022

BURDEL PO PISOWSKU

 

Polski (Nie)Ład


Obecna reforma przedstawiana jest jako system progresywny, w odróżnieniu od degresywnego, jaki istnieje dotąd, a którego nie ma chyba nigdzie indziej, a w Europie tym bardziej.

Opowieść władzy o nowym systemie wygląda jednak jak zaoferowanie zakupu uszkodzonego produktu, przy ukrywaniu owego uszkodzenia. Założenie naiwne, powodujące zamiast reakcji pozytywnej – negatywną. Także u tych, którzy na reformie zyskają, bo na początku prezentacji myśleli, że dostaną sporo więcej. Po raz kolejny zabrakło wyczucia psychologii społecznej. Nagłaśnia się tylko wielki wzrost kwoty wolnej od podatku oraz podwyższenie progu przechodzenia nadwyżki na 32% z 85 tys. rocznie do 120 tys. Wstępnie robi to wielkie wrażenie, ale potem listki opadają.

„Polski Ład” obejmuje wiele propozycji korzystnych dla ludzi. Jednak w mentalności odbiorcy najbardziej liczy się płaca. Gdy odbiorcy orientują się, że ich wykolegowano, czyli przedstawiono prawdę częściową, a w tym przypadku oznacza to kłamstwo, bo wykonano owo świadomie – reakcja jest nieprzyjemna. Chodzi oczywiście o ukrycie nieodliczania składki zdrowotnej. Obecnie po odliczeniu w rocznym PIT efektywny podatek z tego tytułu wynosi dla wszystkich 1,25% od brutto, czyli w zasadzie bez znaczenia. Gdy nie będzie się składki zdrowotnej odliczać, wszyscy zapłacą 9%.

Jak to się przekłada na realne skutki zmian w dochodach netto? Zarobek czy świadczenie 2500 zł brutto jest bez podatku, bo 30 tys. jest zwolnione z opodatkowania. Mający taki dochód lub świadczenie, czyli w wysokości ok. średniej emerytury lub ok. najniższej płacy, zaoszczędzi ok. 230 zł miesięcznie (wszystkie kwoty wzrostu czy spadku dochodu oznaczają kwoty netto). Ten, kto ma dochód brutto 2000, zaoszczędzi 180 zł. Czyli zyski z reformy w dół od dochodu 2500 zł mają charakter degresywny (różnice się zwiększają), ponieważ stawka podatku wynosi 17%, a składka zdrowotna 9% dla wszystkich – obie wartości maja charakter liniowy (bez progresji). Inaczej z tego rachunku wyjść nie może.

Jeśli jesteśmy przy tym zjawisku, to zupełnie niepostrzeżenie przeszła Ustawa z 21.01.2021 o nowelizacji rent i emerytur. Przywraca ona skrajnie niesprawiedliwą waloryzację świadczeń, czyli procentową, jaka przez wiele lat powodowała stale rozciągającą się stratyfikację owych świadczeń. W zeszłym roku w przestrzeni środkowej (dość szerokiej) zastosowano wreszcie waloryzację kwotową. Ta zmiana była ułomna, bo tylko częściowo objęła świadczenia najniższe (gwarancja podwyżki o co najmniej 50 zł) oraz procentowo traktowała nadal świadczenia wysokie, ale był to krok w dobrym kierunku.

Teraz wrócono do sposobu wieloletniego – niesprawiedliwego. Ten manewr nie będzie zauważony szerzej, natomiast zauważona będzie inna zmiana zawarta w tej ustawie. I wzbudzi oburzenie ludzi najbiedniejszych – właśnie teraz, bo ZUS dopiero obecnie przesyła zawiadomienia o nowych wymiarach świadczeń po waloryzacji. Chodzi o to, że w Ustawie zawarto informację, iż jeśli waloryzacja przekroczy 4,16%, to gwarancja zachowania minimum 50 zł tejże przestaje obowiązywać. Waloryzację określono na poziomie 4,24%, czyli ociupinę wyżej i owo gwarantowane 50 zł poszło się bujać. Jest jasne, że próg w ustawie i próg waloryzacji, który określono później, pozostają ze sobą w relacji z góry zaplanowanej.

Jak wspomniałem – wartości podwyżki z tytułu podniesienia kwoty wolnej będą miały charakter spadający w liczbach bezwzględnych, idąc w kierunku biedniejszych (od 2500 zł) i w ogóle nie wiadomo, czy zrekompensują brak gwarancji podwyżki waloryzacyjnej 50 zł dla najbiedniejszych.

Nietrudno przewidzieć ich reakcje na takie dictum.

A co się dzieje przy wyższych dochodach?

Mediana dochodów wynosi ok. 4200 zł brutto. Zysk na reformie w tym punkcie wynosi 100 zł. Zatem zyski pomiędzy 2500 zł a 4200 zł rozciągają się pomiędzy 230 zł a 100 i mamy progresję podatkową. Czy 100 zł netto dla zarabiającego na poziomie mediany da mu satysfakcję? Może trochę da, bo 4200 to kwota brutto a 100 zł netto – z 4200 na rękę zostaje teraz sporo mniej.

Płaca średnia to teraz ok. 6 tys. brutto.. Na tym pułapie mamy stratę netto 40 zł. Wyżej te straty się podwyższają. Na poziomie górnej granicy pierwszej stawki, czyli 10 tys., strata wynosi 350 zł. Cały czas mamy więc progresję podatkową, ale bardzo małą, przy czym straty biegnące już powyżej średniej i bardzo niewielki zysk przy medianie oraz degresja zysku od 2500 zł w dół – to wszystko nie przyniesie radości społecznej, zwłaszcza że mamy efekt psychologiczny opisany wcześniej, czyli ukrycie w narracji nieodliczania składki zdrowotnej. Ci, do których to nie dotarło, dziwią się, jakim cudem przy podniesieniu drastycznym kwoty wolnej i podniesieniu progu 17% do 120 tys. rocznie dostają albo tak mało (ci poniżej średniej), albo tracą (ci od średniej w górę).

Minister Finansów zdał sobie teraz sprawę, że straty nie mogą zaczynać się od średniej i zapowiedział jakieś „algorytmy”, aby to wyrównywać. Już samo słowo dla niejednego nie jest zrozumiałe i nikt nie wie, co to miałoby być. Wrażenie jest takie, że cała reforma nie została wymyślona z sensem i należnym namysłem.

Osobną sprawą jest sytuacja przedsiębiorców Płacili oni składki praktycznie od ok. najniższej pensji (ryczałt). To znaczy mogli płacić więcej, ale zdecydowana większość nie chciała. Odbijało się to na ich perspektywie emerytalnej, rentowej i zasiłku chorobowym i wypadkowym, ale tak chcieli, więc ich broszka.

Nie miało to prawie znaczenia, bo składka zdrowotna prawie cała była wszystkim – także emerytom, rencistom i pracownikom – zwracana.

Teraz, gdy muszą oni płacić, tak jak wszyscy, niezwracaną składkę zdrowotną 9%, mają – irracjonalne – poczucie, że ich dochody straciły 9%. Tymczasem korzystają zarówno z kwoty wolnej od podatku, jak i z podniesienia progu ze stawką 17% do 120 tys. rocznie – tak jak wszyscy. Diabeł tkwi w tym, że oni w dużej większości zarabiają powyżej 6 tys. i na całej reformie tracą. Nie tak, jak im się wydaje, ale jednak.

Można było przewidzieć, co się stanie z ich świadomością, ale znowu o psychologii społecznej nikt nie pomyślał. A przedsiębiorców mamy kilka milionów plus rodziny.

A przecież można było po prostu skopiować system, jaki na Zachodzie jest niemal wszędzie. Czyli kilka progów progresywnie. Od stawki 5% lub 10% (5 ma Francja, a 10 Anglia) aż do np. 50%. Wszak da się wyliczyć tak system, aby budżet nie stracił, biedniejsi zyskali (a jest ich, czyli tych z zarobkami do 4200 zł, połowa społeczeństwa).

Progresja podatkowa jest u nas bardzo niska, bo wciąż mamy tylko dwie stawki, a pierwsza jest bardzo wysoka (dlatego nie ma wyższych ponad 32%), a zyski już na poziomie mediany idąc od dołu się kończą, niżej są niewielkie, a poniżej 2500 zł zaczyna się degresja zysków.

Autorstwo: Mariusz Muskat
Źródło: NowyObywatel.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

POWRÓT DO NORMALNOŚCI

 

Wielka Brytania powraca do „normalności” sprzed pandemii


Straciłeś pracę przez to, że rząd PiS wprowadził lockdown? Cóż informujemy cię, że to było niepotrzebne. Popełniłeś samobójstwo bo PiS wprowadził lockdown? Cóż informujemy cię, że to było niepotrzebne. Rozpadła ci się rodzina, wszyscy cię zostawili, bo PiS wprowadził? Cóż informujemy cię, że to było niepotrzebne. Nie dostałeś się do szpitala lub otrzymałeś błędną teleporadę i zmarłeś, bo PiS wprowadził lockdown? Cóż informujemy cię, że to było niepotrzebne.

Praktycznie wszystkie decyzje od początku pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 podjęte przez rząd PiS, były nie tyle złe i błędne, one były tragedią narodową, kataklizmem, hekatombą, która pozostawiła Polskę w runie i rekordowym zadłużeniu u banksterów. Dziś możemy podziękować PiSowi za zniszczenie Rzeczpospolitej, a konsekwencje tego zniszczenia głównie odczują już przyszłe pokolenia, którym już teraz współczuje.

Napiszę jeszcze jedno, otóż w chwili obecnej niewielu wyraźnie dostrzega jaką epokową krzywdę PiS wyrządziło Polsce, ale dzieje się tak dlatego ponieważ kurz póki co jeszcze całkowicie nie opadł, ale widzimy, że opada coraz bardziej. Dlatego za rok, bądź dwa gdy rozpocznie się podsumowanie tej tak zwanej pandemii, wówczas historia zapamięta PiS jako jedno z największych tragedii, które spotkały Polskę. Taka jest moja opinia i de facto czuję, że już dziś wielu posłów PiS myśli o ucieczce z kraju. Ale jeszcze wspomnicie moja słowa.

A teraz do sedna, otóż już od kilku tygodni publikujemy artykuły w których zauważamy, że histeria pandemiczna może powoli dobiegać końca, a my obecnie oglądamy ostatnie konwulsje tej patologii. To też ze względu na to, że są to ostatnie konwulsje to i szaleństwo przybiera na niespotykanej dotąd sile. Straszy się możliwie różnymi wariantami koronawirusa, tak aby jeszcze zaszczepić jak największą część zastraszonej lub zdezinformowanej populacji.

Praktycznie przez cały czas trwania tej tak zwanej pandemii, kraje skandynawskie a w szczególności Szwecja, postawiły na normalne obejście się z COVID-19, podobnie jak to robiliśmy dotychczas z grypą. Dziś statystyki pokazują, że kraje skandynawskie wyszły na tym o wiele lepiej aniżeli na przykład Polska, która zamykała co się da, szczepiła kogo się tylko uda i czym się uda. Szczepiono bez żadnych reguł, zaleceń, czysta partyzantka. Pfizer? Johnson and Johnson? Na przemian, co tydzień, dwa tygodnie albo miesiąc. To był czysty obłęd jak postąpiono z naszymi rodakami. Wyszczepiano ich niczym bydło. Tragedia.

Dziś Polska jest w ruinie gospodarczej i finansowej. Inflacja? Zadłużenie? To dopiero początek, ponieważ efekty samobójczej polityki PiS dopiero nadchodzą i uderzą w Polskę z taką siłą, że będą kolejne nadmiarowe zgony, ale tym razem przez falę samobójstw. Tak właśnie z nami postąpiono, aż się pisać odechciewa, gdy człowiek pomyśli sobie o tych wszystkich tragediach. To się w głowie nie mieści. Polska jest w stanie niczym po wojnie.

Wiele stanów w USA także powiedziało dość pandemii i co? Dziś mają mniejszą liczbę zgonów, zakażeń, zachorowań a gospodarka „hula” a mieszkańcy tych stanów żyją normalnie i mogą się nadal rozwijać. Ostatnio nawet samozwańczy ekspert globalny od COVID-19 o jest Bill Gates stwierdził, że to już ostatnie podrygi koronawirusa i będziemy musieli w przyszłości traktować go jak grypę. A media niezależne co mówią od ponad roku? No właśnie… Tyle śmierci, dramatów i upadku gospodarek zupełnie na nic… Całkowicie bez przyczyny i bez sensu.

Teraz również i Wielka Brytania dołącza do grona racjonalnie myślących krajów. I nie wątpliwie jest to kolejne światełko w tunelu „psychozy sanitaryzmu konorkowego”. Spójrzcie: „Wielka Brytania szykuje się do powolnego wychodzenia z lockdownu i oswobadzania gospodarki. Minister zdrowia Sajid Javid poinformował posłów Partii Konserwatywnej, że rząd pod koniec stycznia w Anglii zniesie certyfikaty covidowe i zalecenie pracy zdalnej – podał w piątek The Times. Do luzowania obostrzeń przymierzają się również władze w Walii” – donosi portal Money.pl.

Boris Johnson już parokrotnie stwierdził, że trzeba COVID-19 traktować jak grypę. Należy zapomnieć o testowaniu ludzi i zacząć żyć. I SŁUSZNIE! Ponieważ sam twórca testów PCR stwierdził, że nie nadają się one do testowania i wykrywania COVID-19, gdyż mają za dużo błędnych wyników. To jest: ktoś poddany testowi może być całkowicie zdrowy ale test wykaże COVID-19. Stąd ponad 80% osób, którym test PCR wykazał COVID-19 nie posiada żadnych objawów. Otóż nie posiadają one objawów bo są zdrowe a to tylko test jest do niczego! Dlatego jak wiarygodne są testy tak wiarygodna jest ta cała pandemia!

Zakończmy wreszcie tę pandemię, której de facto nie ma i nigdy nie było. Istnieje koronawirus SARS-CoV-2, powodujący chorobę COVID-19, jednak przypadków choroby jest około 10-20% z całej puli pozytywnych testów PCR. Albowiem pozostałe 80-90% to po prosty błędne wyniki! Szanowni Państwo raz jeszcze podkreślę, że nie mieści się to w głowie, co zrobiono z naszą kochaną ojczyzną w imię „pandemicznego urojenia”.

A przecież niezależne dane leżały na wyciągniecie ręki. Tylu niezależnych naukowców tyle badań naukowych potwierdzających fałsz statystyk pandemicznych, ale rząd PiS nie sięgnął po nie, bo i po co? PiS wolał zaorać Polskę i zaiste zaorał ją na dziesięciolecia. Niezależni dziennikarze i publicyści byli „medialnie likwidowani”, osoby racjonalnie myślące wyzywano od „szurów”, ale spokojnie panie i panowie z PiS, sprawiedliwość nadciąga i upomni się o was.

Źródło: Globalne-Archiwum.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

SIEWCY GŁUPOTY

 

„Niezależni weryfikatorzy” nie weryfikują faktów?


Portale weryfikujące fakty wbrew kryjącej się za nimi szlachetnej idei, już dawno przestały realizować swoje zadania. Obecnie są to wyłącznie narzędzia do legitymizowania cenzury internetu i piętnowania „tymczasowych fake newsów” pokroju paszporty szczepień, więzienia CIA na Mazurach, a jak się teraz okazuje – nawet danych statystycznych. Wystarczy jedno zdanie, które nie spodoba się nieweryfikowalnym „weryfikatorom treści”, aby wszystkie media społecznościowe okrzyknęły daną informację fałszem i manipulacją. Niedawno przekonał się o tym dziennikarz telewizji Polsat, Bogdan Rymanowski.

Cały ten skandal rozpoczął się 29 listopada, kiedy to do programu „Gość Wydarzeń” emitowanym w telewizji Polsat, zaproszono Szymona Hołownię. Obaj panowie dyskutowali na temat aktualnej sytuacji w kraju i za granicą, aż wreszcie podjęli rozmowy na temat trwającej pandemii COVID-19. Redaktor Rymanowski podczas rozmowy powołał się na dane statystyczne z Irlandii. Wynikało z nich, że w okresie od 6 do 13 listopada, spośród wszystkich zgonów spowodowanych koronawirusem, których było 45, każdy dotyczył osoby zaszczepionej.

Wywołało to gwałtowną reakcję portali „Demagog” i „Medonet”, które zarzuciły dziennikarzowi szerzenie fake newsów. Donosiły one, że informacje, na które się powoływał, nie widnieją na żadnej oficjalnej stronie irlandzkiego rządu. W tym samym czasie Tomasz Lis podzielił się nową okładką „Newsweeka”, na której włączono Bogdana Rymanowskiego w poczet „siewców głupoty”, zarzucając mu przyczynianie się do śmierci tysięcy osób. Ataki na redaktora nie zakończyły się jednak tak jak zakładano.

Odnosząc się do zarzutów „Demagoga” i portalu „Medonet”, redaktor udostępnił w sieci zrzuty ekranu z twitterowego profilu HSE Health Protection Survailance Centre, z których wynikało jasno, że we wskazanym przez Rymanowskiego przedziale czasu faktycznie zmarły wyłącznie osoby zaszczepione.


Rymanowski nie jest przeciwnikiem szczepień, ani nie kwestionował ich zasadności w swojej wypowiedzi. Zaprezentował on przykład państwa o wysokiej wyszczepialności, które mimo wszystko nie powraca do „normalności. Opowiedział również o anormalnej sytuacji, w której umierają tylko zaszczepieni, co w szerszym kontekście rozmowy dotyczyło zasadności istnienia paszportów szczepionkowych. Oczywiście cenzorzy internetu nie byliby sobą, gdyby nie próbowali obrócić kota ogonem i zamiast przeprosić za amatorskie, niedokładne poszukiwania, oskarżyli dziennikarza o manipulowanie faktami.

„Weryfikatorzy” pracujący dla portalu „Demagog” weszli w rozbudowaną polemikę z dziennikarzem, tłumacząc zasadność programu „szczepień” i wiążące się z nim rzekome pozytywne skutki. Szczegółowo rozpisali się na temat manipulacji Rymanowskiego małym wycinkiem danych statystycznych, oraz jego rzekomym kłamstwem w kwestii tego, że zaszczepieni zarażają niemal w takim samym stopniu jak niezaszczepieni.

Śpiesząc pomocą nieudolnym cenzorom z portalu „Demagog”, pragnę wskazać badanie z października, które pojawiło się w czasopiśmie „The Lancet”. Dowiedziono w nim, że w pełni zaszczepione osoby z przełomowymi infekcjami mają szczytowe miano wirusa podobne do przypadków „nieszczepionych” i mogą skutecznie przenosić infekcję w warunkach domowych nawet na osoby w pełni „zaszczepione”. Nie wypada jednak nie dodać, że w badaniu zauważono, że „szczepienie” zmniejsza ryzyko infekcji wariantem delta i przyspiesza usuwanie wirusa. Co za tym idzie, okno czasu w jakim wirus może zarazić jest mniejsze, jednak w wielu przypadkach status „zaszczepienia” daje tylko fałszywe poczucie bezpieczeństwa najbliższemu otoczeniu.

Dziennikarz wezwał do usunięcia obydwu tekstów z sieci, jednak wygląda na to, że obydwa portale zamierzają iść w zaparte w obronie jedynej „słusznej” wersji rzeczywistości. W odpowiedzi na wpis Tomasza Lisa zaznaczył jedynie, że jego obowiązkiem jest zadawanie pytań w imieniu widzów i przedstawianie szerokiego spektrum opinii i punktów widzenia. Dodał również, że zarzucanie mu „narażania tysięcy ludzi” to absurd uderzający w jego dobre imię, oraz że zamierza podjąć kroki prawne w tej sprawie.

Pragnę przypomnieć, że cała ta nagonka wzięła się z trudnej do wytłumaczenia sakralizacji tematu „szczepień” (które są eksperymentalną terapią genową, a nie klasycznymi szczepionkami – przypis WM), o których najwyraźniej nie można mówić nic negatywnego, nawet jeśli ma to pokrycie w faktach. Na usta cisną się słowa George’a Orwella, który już 80 lat temu mówił, że „W czasach powszechnego fałszu mówienie prawdy jest aktem rewolucyjnym”.

Przeważająca liczba internautów staje po stronie dziennikarza, co pokazuje jasno i wyraźnie, że wiele osób dostrzega te bezczelne próby manipulowania przekazem.

Autorstwo: M@tis
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl


Skopiowano zWOLNE MEDIA

FACT-CHECKING

 

Gdzie jest fact-checking?


Okres świąteczny oznacza zwykle wielkie zwycięstwo Telewizji nad internetem: „Kevin sam w samolocie” itp. należy do świętej tradycji, więc całe rodziny siadają zgodnie (lub mniej zgodnie) przed telewizorami, co ma ten skutek, że w sieci maleje obecność internautów. To z kolei powoduje osłabienie czujności tzw. fact-checkingu, tj. „sprawdzania faktów” w oficjalnych mediach, jakże istotnego w czasach kowidowych, pobocznie naznaczonych – niestety – złośliwym foliarstwem. W ciągu ostatnich dni wydarzenia w świecie frankofońskim udowodniły, jak bardzo to niebezpieczne.

Fact-checking to specjalne oręże mediów tzw. głównego nurtu (w tym telewizji) do walki z niegrzecznym i głupim internetem. Kiedy tylko na „Twitterze”, „Facebooku” i innych masowych platformach komunikacyjnych pojawiała się jakaś nieprawda, specjalni weryfikatorzy faktów dzielnie prostowali potencjalnie zdezorientowaną opinię publiczną. Po jakimś czasie od wybuchu kryzysu kowidowego, internet zauważył, że oficjalny fact-checking kieruje się wielką zasadą Wittgensteina „o czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć”.

We Francji, podobnie jak w innych krajach, powstały całe strony internetowe, które pilnie śledziły zdobycze „fact-checkingu”, by im zaprzeczać, poprzez prezentację innych opinii, czy „dowodów”. Trochę tak, jak na polskim Facebooku, powstały z reguły szybko ginące, gdyż nie znające zasady Wittgensteina – grupy, czy stronki, które podjęły walkę ze słynnym „Defoliatorem”, tj. wzorcem polskiego fact-checkingu. I oto, w tym miesiącu, nastąpiło coś w rodzaju wielkiej zapowiedzi groźnego osłabienia szlachetnej działalności oficjalnych weryfikatorów.

Poszło o niebywałą falę internetowych doniesień, wideo i prezentacji utrzymujących, że żona prezydenta Macrona Brigitte jest transpłciowa i że pierwotnie nosiła męskie imię Jean-Michel. Normalnie fact-checking powinien był zareagować natychmiast, mimo, że rzecz nie dotyczy kowidu, tym bardziej, że zaczęło to wypływać w oficjalnych mediach, choć tylko – oczywiście – zagranicznych. Warto zauważyć, że we Francji 96 proc. mediów należy do 9 osób, miejscowych miliarderów, którym prezydent Macron na początku grudnia podarował jeszcze pół miliarda z podatków tylko na wzmocnienie tych mediów, więc prawda musiała zatriumfować.

Tymczasem oligarchiczne media ograniczyły się do poinformowania o złośliwej, internetowej plotce o „transfobicznym wydźwięku”, a fact-checking twardo zastosował zasadę Wittgensteina. Oligarchowie dodali, że w związku z nienormalnie wielkim zasięgiem plotki, Brigitte zwróci się do prokuratury o ukaranie internautów, którzy rozsiewali plotkę. Tu jednak znowu odezwał się głupi internet, zastanawiając się, czy prokuratorska inicjatywa Brigitte nie jest transfobiczna, bo przecież bycie trans nie jest niczym zdrożnym… I bądź tu mądry!

Ostatni rekord fact-checkingu popełniła jednak gazeta „Libération”. Dawno temu było to pismo ultra-lewicowe, ale dziś należy do wielkiego izraelskiego miliardera (który też dostał zapomogę na gazetę), a na czele redakcji stoi b. oficer izraelskiej jednostki specjalnej, co znacznie złagodziło polityczne ekscesy gazety: dziś reprezentuje prawidłowe poglądy kowidowe, bliskie polskiej partii Razem. Otóż dwa dni temu (artykuł z 25.12.2021 r. – przypis WM) weryfikatorzy „Libération”, automatycznie cytowani przez resztę mediów, uroczyście wyśmiali internetową plotkę, jakoby czołowa minister rządu prezydenta Macrona (idola kandydata polskiej lewicy na prezydenta), raczej nieznana w Polsce Amélie de Montchalin, choć pochodzi z wyższej arystokracji, została wyrzucona z samolotu do Genewy, bo nie miała ani certyfikatu szczepionkowego, ani nawet zaświadczenia o negatywnym teście!

Na dowód gazeta przytoczyła oświadczenie rządu, że to wszystko nieprawda, co oczywiście powinno zamknąć sprawę. We Francji wszyscy znają panią de Montchalin z jej deklaracji w kwestii reformy emerytur (tzn. ich zmniejszenia), jeszcze przedkowidowej: „Ludzie osiągają wiek, w którym stają się ciężarem finansowym dla społeczeństwa. Kwestia antycypowania zakończenia życia powinna zostać rozważona, należy skończyć z tabu”. Było to oparte o naukę, ale nie wywołało entuzjazmu wśród ówczesnych foliarzy tak, jak jej wielka radość ze zniesienia podatku od wielkich fortun, głównej reformy Macrona.

Niestety, „Libération” musiała zmienić swój komunikat: pani de Montchalin rzeczywiście została wyrzucona z samolotu przez nieodpowiedzialnego kapitana, który nie wiedział, że przepisy kowidowe są przeznaczone tylko dla plebsu. We Francji parlamentarzyści, prezydent i policja są zwolnieni z obowiązku szczepionkowego, choć – przez niedopatrzenie ustawodawcze – nie ci ministrowie, którzy nie zostali wybrani w wyborach, co było jednak przypadkiem pani minister. Kolejna plama fact-checkingu polegała na niezastosowaniu zasady Wittgensteina. Internet oszalał. Mało tego, minęły już 24 godziny, od kiedy pewien szwajcarski profesor (Cornel Fraefel z Uniwersytetu w Zurychu), widocznie nie telewizyjny, został zacytowany przez oficjalne medium, choć twierdzi, że „powszechne noszenie maseczek przedłuża epidemię”. A fact-checking milczy na to jawne, zacofane foliarstwo!

Dlatego może dobrze, że ludzie siedzą przed telewizorami. Nie dajmy się zwieść przez tych, którzy biją staruszki. Byłoby wstyd zacytować innego foliarza, niejakiego Bruno Bettelheima, ale na szczęście dziś jeszcze internet jest słabo odwiedzany: „Osoba warunkowana przez telewizję przywykła do otrzymywania wyjaśnień. Nie nauczyła się szukać ich sama. Niebezpieczeństwo telewizji tkwi w tej zachęcie do pasywności, ucieczki przed osobistą inicjatywą, której rzeczywistość wymaga dużo bardziej niż bezmyślnych, czy makabrycznych programów” – te słowa najlepiej ilustrują foliarstwo.

Autorstwo: Jerzy Szygiel
Zdjęcie: pixel2013 (CC0)
Źródło: Strajk.eu


Skopiowano z WOLNE MEDIA

OBY JAK NAJSZYBCIEJ ZNIKNĄŁ

 

Billa Gatesa oskarżono w Indiach o morderstwo


Według doniesień, przeciwko Billowi Gatesowi i założycielowi Serum Institute w sądzie najwyższym w Indiach wniesiono oskarżenie o morderstwo za ich rolę w promowaniu szczepionki przeciw COVID-19, po tym, jak 23-letni mężczyzna zmarł wkrótce po przyjęciu zastrzyku.

Indyjskie Stowarzyszenie Adwokackie informuje: „Składający pozew wniósł oskarżenie przeciwko Billowi Gatesowi, producentowi AstraZeneca (Covishield), jego partnerowi Adarowi Poonawallowi oraz innym urzędnikom i przywódcom rządowym zaangażowanym w zabójstwo 23-letniego mężczyzny, który stracił życie z powodu szczepienia. Zmarły przyjął szczepionkę Covishield wierząc w fałszywą narrację, że szczepionka jest całkowicie bezpieczna, a także ze względu na wymóg szczepień ustanowiony przez koleje, zgodnie z którym podróżują tylko osoby podwójnie zaszczepione. Rządowy AEFI (System Ewidencji Działań Niepożądanych po Szczepieniu) Indii przyznał niedawno, że śmierć dr Snehal Lunawata była spowodowana skutkami ubocznymi szczepionki Covishield. Wspomniany raport ujawnił fałszywość twierdzenia syndykatu szczepionkowego, że szczepionki są całkowicie bezpieczne. Składający pozew domaga się 1000 Rs. crores (134 mln USD) odszkodowania i wnosi o tymczasowe odszkodowanie w wysokości 100 Rs. crores (13,4 mln USD). Składający pozew żądał również przeprowadzenia badań na wykrywaczu kłamstw i testu analizy na narkotyki dla oskarżonego Billa Gatesa i innych”.

Serum Institute of India (SII) otrzymało w zeszłym roku finansowanie od Fundacji Billa i Melindy Gatesów za pośrednictwem GAVI Alliance na przeprowadzenie przyznanych przez Generalnego Kontrolera Leków Indii (DCGI) testów fazy 2 i 3 szczepionki Covishield w Indiach. „Chciałbym podziękować @BillGates, @gatesfoundation, @GaviSeth za kluczowe partnerstwo w zakresie podziału ryzyka i produkcji 100 milionów dawek, które zapewnią również sprawiedliwy dostęp po przystępnej cenie dla wielu krajów na całym świecie” – napisał w sierpniu 2020 r. na „Twitterze” dyrektor generalny SII. Adar Poonawalla.

Warto zauważyć, że indyjskie (AEFI) przyznało w październiku, że śmierć 33-letniego lekarza dr Snehala Lunawata była spowodowana zakrzepem krwi po szczepionce Covishield.

Mamy nadzieję, że jest to pierwsza z wielu spraw sądowych badających zagrożenia związane z eksperymentalną szczepionką mRNA na COVID-19, pociągających do odpowiedzialności tych, którzy poparli ją jako „bezpieczną i skuteczną”.

Na podstawie: Indianbarassociation.inHindustanTimes.comBoomlive.inTwitter.com
Źródło oryginalne: InfoWars.com
Źródło polskie: PrisonPlanet.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

BILL, WSZĘDZIE BILL, A TO DOWODZI ŻE ...

 

COVID-19 przyniósł rewolucję, a za 2 lata będziemy żyć wirtualnie


Miliarder Bill Gates podsumował wyniki minionego roku, który nazwał „najbardziej niezwykłym i trudnym”, ale nie patrzy z optymizmem w przyszłość w 2022 roku i później, w tym także w naszą bardziej cyfrową przyszłość.

W ostatnim poście na swoim osobistym blogu współzałożyciel Microsoftu zamieścił przewidywania przyszłości i tego, jak może się ona zmienić wraz z nadejściem metaverse – wirtualnych światów stworzonych przez firmy technologiczne, takie jak Meta (dawniej Facebook) i Microsoft Users. Tam użytkownicy będą mogli pracować, bawić się i komunikować.

Gates zauważa, że pandemia COVID-19 zrewolucjonizowała już miejsce pracy, a coraz więcej firm oferuje elastyczność pracownikom, którzy chcą pracować zdalnie. „Te zmiany będą się tylko nasilać w nadchodzących latach” – napisał Gates, dodając, że telepraca przyciągnie do metawersu tylko więcej osób. „Przewiduję, że za dwa do trzech lat większość wirtualnych spotkań przeniesie się z obrazów z kamery 2D do metaverse, przestrzeni 3D z cyfrowymi awatarami” – napisał Gates na swoim blogu.

Dwuwymiarowe środowisko, które Gates opisuje i porównuje do gry telewizyjnej Hollywood Squares, można osiągnąć za pomocą większości platform wideokonferencyjnych, takich jak Zoom czy Microsoft Teams. Tymczasem w metawersie człowiek będzie miał trójwymiarowego awatara, który będzie mógł uczestniczyć w spotkaniach w wirtualnym biurze lub innym miejscu, w którym może komunikować się z awatarami współpracowników. „Chodzi o to, że w końcu będziesz mógł używać swojego awatara do poznawania ludzi w cyberprzestrzeni, co jest jak przebywanie z nimi w tym samym pokoju” – napisał Gates. Założyciel Microsoftu mówi jednak, że do tego wszystkiego konsumenci będą musieli nosić zestawy lub okulary wirtualnej rzeczywistości.

Gates, który ustąpił z zarządu Microsoftu w 2020 roku, dodaje, że jego poprzednia firma pracuje nad dodaniem awatarów 3D i innych elementów meta-wszechświata do oprogramowania Teams jego firmy. Teams może nawet dołączyć do Metaverse jeszcze szybciej, teraz, gdy Microsoft połączył siły z Markiem Zuckerbergiem i Meta, aby uczynić swoją platformę społecznościową Workplace kompatybilną z Teams.

Oczywiście Gates zauważa, że konsumenci potrzebują czasu i chęci, zanim jego wizja wirtualnego miejsca pracy w metawersie stanie się rzeczywistością. Po pierwsze, firmy technologiczne, takie jak Meta, a nawet platformy do gier, takie jak Microsoft Roblox i Minecraft, wciąż rozwijają wirtualne światy, które tworzą metawersum. Gates przyznaje również, że „aby dokładnie uchwycić mimikę twarzy, język ciała i głos”, ludzie będą potrzebować drogich urządzeń technologicznych, takich jak zestawy do rzeczywistości wirtualnej, a być może nawet rękawic do uchwycenia ruchu. „Praca pozostaje do wykonania, ale wkrótce metaverse sprawi, że praca zdalna stanie się mniej odległa” – cytuje słowa miliardera CNBC. „Zbliżamy się do progu, w którym technologia naprawdę zaczyna wspólnie odtwarzać doświadczenia ludzi w biurze” – napisał Gates.

Na swoim blogu miliarder nie tylko wyraża entuzjazm dla tego, jak rozkwitająca cyfrowa przyszłość wpłynie na sposób, w jaki pracujemy, studiujemy, a nawet odwiedzamy gabinet lekarski. Poruszył także kilka innych tematów, w tym postępy w walce z pandemią COVID-19, przeciwdziałanie zmianom klimatycznym, przedstawił swoje obawy dotyczące pogłębiającego się podziału politycznego w Stanach Zjednoczonych, a nawet swojego rozwodu w 2021 roku.

Autorstwo: tallinn
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

BILL TWIERDZI ŻE TRUTKA JEST NIETRWAŁA


Bill Gates przyznał, że „szczepionki” nie są trwałe


11 stycznia Bill Gates powiedział na „Twitterze”, że w obecnych szczepionkach przeciwko COVID-19 (tak nazywa eksperymentalne preparaty terapii genowej, które nie są prawdziwymi szczepionkami – przypis WM) brakuje dwóch kluczowych czynników i stwierdził, że Omikron może wywołać falę odporności w społecznościach, przez które przechodzi.

Bill Gates współzałożyciel Microsoftu i jeden z najbogatszych ludzi na świecie, za pośrednictwem swojej fundacji zainwestował sporą fortunę w badania nad szczepionkami i wielokrotnie wypowiadał się na temat pandemii. Ostatnio rozmawiał na temat obecnej sytuacji COVID-19, szczepionek i powiązanych problemów z Devi Sridhar, profesorem Uniwersytetu w Edynburgu, gdzie sprawuje osobistą katedrę globalnego zdrowia publicznego.

Zapytany o przełom, który może spowodować zakończenie pandemii, powiedział: „Szczepionki, które mamy, bardzo dobrze zapobiegają poważnym chorobom i śmierci, ale brakuje im dwóch kluczowych rzeczy. Po pierwsze nadal pozwalają na infekcje, a czas jej trwania wydaje się być ograniczony. Potrzebujemy szczepionek, które zapobiegają ponownemu zakażeniu i działają przez wiele lat”.

Zakwestionowano skuteczność szczepionek, zwłaszcza w odniesieniu do wariantu Omikron. Według prezesa Moderny Stephena Hoge, duża liczba mutacji w białku wypustek wariantu zwiększa „możliwość ucieczki immunologicznej”. Hoge dodał, że „skuteczność naszej szczepionki” dotyczy wszystkich producentów.

Omicron szybko rozprzestrzenił się na całym świecie, przypisując mu obecnie 98,3 procent infekcji w Stanach Zjednoczonych. Chociaż bardzo zaraźliwy, międzynarodowe badania wykazały, że szczep ten powoduje łagodniejsze objawy u osób zakażonych.

Niedawno znana międzynarodowa organizacja charytatywna wezwała do leczenia COVID-19 tak „jak zwykłe przeziębienie”. Dr Mike Tildesley, profesor Uniwersytetu Warwick, przewiduje, że COVID-19 ewoluuje, by stać się mniej dotkliwy i endemiczny.

Powiedział, że wariant Omikron jest początkiem tego procesu. Gates poparł taką możliwość stwierdzając: „Gdy Omikron przejdzie przez kraj, w pozostałej części roku zachorowań powinno być znacznie mniej, więc COVID można traktować bardziej jak grypę sezonową” jednocześnie zalecił coroczne szczepienia COVID-19, które będą potrzebne przez jakiś czas.

Gates mówił o wielu „dezinformacjach” dotyczących jego rozpowszechniania się w mediach społecznościowych. „Ludzie tacy jak ty, ja i Tony Fauci zostali poddani niesłusznej dezinformacji. Nie spodziewałem się tego”.

Miliarder omawiając dostępność szczepionek na całym świecie stwierdził, że istniało duże zapotrzebowanie, ale problemy logistyczne i nieefektywne systemy opieki zdrowotnej uniemożliwiły odpowiednią podaż szczepionek w krajach rozwijających się.

Gates bronił tego argumentu w odniesieniu do teorii władz chińskich, że koronawirus wyłonił się z nietoperza na mokrym targu w Wuhan. Dzieje się tak pomimo coraz większej liczby dowodów sugerujących, że nowy koronawirus uciekł z rządowego laboratorium w chińskim mieście.

Kiedy Sridhar zapytała o pochodzenie pandemii, Gates odpowiedział: „Dane są dość mocne, że pochodzi z innego gatunku, co jest prawdziwe w przypadku większości pandemii. Ludzie będą nadal spekulować na ten temat i powinniśmy upewnić się, że laboratoria są ostrożne. W przyszłości pojawią się epidemie innych gatunków, więc musimy zainwestować w przygotowanie.

Oprócz inwestycji w badania nad szczepionkami, Gates dokonał innych inwestycji związanych z COVID-19. W lipcu konsorcjum wspierane przez George’a Sorosa i Gatesa było zaangażowane w wykup Mologic, firmy testującej COVID-19.

Źródło oryginalne: TheEpochTimes.com
Źródło polskie: WiciPolskie.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

PRAWDZIWA PRZYCZYNA COVIDA

 

Najbogatsi zarabiają na pandemii 1,3 mld dolarów dziennie


Według raportu opublikowanego w poniedziałek, dziesięciu najbogatszych ludzi na świecie podwoiło swoje fortuny w pierwszych dwóch latach pandemii koronawirusa. Oxfam informuje, że majątek najbogatszych wzrósł z 700 miliardów dolarów do 1,5 biliona dolarów. Organizacja dodała, że ​​pandemia wepchnęła 160 milionów ludzi w ubóstwo.

Oxfam to konfederacja organizacji charytatywnych zajmująca się walką z globalnym ubóstwem. Zgodnie ze sporządzonym przez nią raportem, bogactwo możnych tego świata rosło o średnio 1,3 miliarda dolarów dziennie. Informacja na ten temat pojawiła się w briefingu opublikowanym przed wirtualnym miniszczytem Światowego Forum Ekonomicznego.

Raport jest wynikiem badania przeprowadzonego w grudniu 2021 roku. Wykazało ono, że udział najbogatszych ludzi na świecie w światowym bogactwie wzrósł w rekordowym tempie podczas pandemii. Grupa twierdzi, że w swoich obliczeniach majątkowych opierała się na najnowszych i kompletnych źródłach danych, i korzystała z listy miliarderów z 2021 roku opracowanej przez amerykański magazyn biznesowy „Forbes”.

10 najbogatszych ludzi na świecie to obecnie: Elon Musk (Tesla i SpaceX), Jeff Bezos (Amazon), Larry Page i Sergey Brin (założyciele Google), Mark Zuckerberg (Facebook), Bill Gates i Steve Ballmer (byli dyrektorzy Microsoftu), Larry Ellison (były dyrektor Oracle), Warren Buffett (amerykański inwestor i szef francuskiej grupy dóbr luksusowych LVMH Bernard Arnault).

Skala dysproporcji pomiędzy ich majątkiem a przeciętnym zjadaczem chleba jest tak znaczna, że gdyby wszyscy z nich stracili jutro 99,999% swojego bogactwa, nadal byliby bogatsi niż 99% wszystkich ludzi na tej planecie.

Autorstwo: M@tis
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

WOLNA LINIA

 

W USA powstaje nowa linia lotnicza bez terroru covidowego


Nowa linia lotnicza Freedom Travel Alliance startuje ze wszystkimi pilotami i stewardesami, którzy porzucili tradycyjne linie lotnicze ze względu na rezygnację z obowiązkowych szczepień i chcą kontynuować podróżowanie w oparciu o indywidualną suwerenność i swobodę medyczną.

Powstając linia szczyci na podstronach swojej strony:

– „Naszą misją jest bycie dostawcą rozwiązań w branży turystycznej i transportowej, ponieważ wierzymy, że każdy ma prawo do swobodnego podróżowania bez przeszkód i bez dyskryminacji”.

– „Naszym celem jest przywrócenie beztroski i radości życia branży turystycznej i hotelarskiej. Budujemy ekosystem podobnie myślących członków, partnerów i firm, aby zabezpieczyć i chronić nasze prawa jako suwerennych istot, w tym prawo do poruszania się po świecie jako Freedom Travelers”.

– „Dołącz do nas, gdy świętujemy i podkreślamy nowe partnerstwa z firmami, społecznościami, miastami, stanami i krajami, które są zgodne z naszymi celami zachowania naszych niezbywalnych praw”.

Powstający operator informuje również o powstaniu strony internetowej „Freedom Jobs”. Zadaniem strony są rozwiązania równoległe. Jak zapewnia powstający operator: „Sprawimy, że dominujące firmy staną się nieistotne”.

Na podstawie: FreedomTravelAlliance.com
Źródło: LegaArtis.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

LATANIE NE PUSTO

 

Dziesiątki tysięcy lotów samolotów bez pasażerów


Gdy wszyscy już odczuli w portfelach skutki unijnej polityki klimatycznej nakierowanej na redukcję zbrodniczego dwutlenku węgla, nagle pojawiła się wiadomość, że linie lotnicze muszą latać bez pasażerów, aby wypełnić liczbę operacji i utrzymać tzw. sloty na przeloty. To szalone prawo wymagające przepalania paliwa z powodu widzimisię urzędników obowiązuje oczywiście w Unii Europejskiej.[ZNZ]

Kai Forsyth był jedynym pasażerem na pokładzie samolotu linii British Airways lecącego z Londynu do Orlando na Florydzie. Zdumiony mężczyzna twierdzi, że było to dla niego „najbardziej dziwaczne doświadczenie”.[PE]

Kai Forsyth z Derby na „TikToku” podzielił się swoim „najdziwniejszym doświadczeniem”, a była nim samotna podróż liniami British Airways z Londynu na Florydę. Jedyny pasażer na pokładzie był wprawdzie zdumiony, ale też załoga samolotu dopilnowała, aby niczego mu nie brakowało w czasie podróży. Mężczyzna mimo samotnej długiej podróży nie mógł nie wspomnieć o paru dużych plusach. Jednym z nich był komfort – mężczyzna mógł wygodnie położyć się nie zabierając nikomu przestrzeni. Obsługa była rewelacyjna i zaopatrzyła go w „nieograniczoną ilość jedzenia i smakołyków”. Na „TikToku” napisał: „Załoga samolotu powiedziała, że byłem jedynym pasażerem na pokładzie”. Nie zawahał się zatem dostosować siedzeń do swojej wygody: „Lot trwał osiem godzin, więc rozłożyłem sobie posłanie. Dosłownie najwygodniejsze, jakie kiedykolwiek miałem w samolocie”.[PE]

Nagranie zrobione przez mężczyznę zostało obejrzane ponad 170 000 razy na TikToku, a w komentarzach niektórzy dzielili się podobnymi doświadczeniami. Ktoś napisał: „Pamiętam lot do domu z lotniska JFK (John F. Kennedy International Airport – przyp. red.), gdy na pokładzie było około 10 osób. To był najlepszy lot”. Ktoś inny napisał z kolei, że czułby się „jak paranoik przez całą podróż”.[PE]

Tymczasem linie Lotnicze Lufthansa potwierdziły, że wykonały już 18 tys. lotów bez pasażerów, by – w imię unijnych przepisów – nie stracić dostępu do najważniejszych lotnisk. Aby zachować prawa do startów i lądowań, zgodnie z regulacjami UE, Lufthansa musi wykonać do końca marca kolejne kilka tysięcy tzw. widmowych lotów (bez pasażerów). To działania bardzo nieekologiczne, które trudno wytłumaczyć, a proceder ten trwa w czasie niemal całej pandemii. Jak poinformował rzecznik Lufthansy, obecnie, aby utrzymać ważne prawa do startu i lądowania, codziennie odbywa się 100 niepotrzebnych, prawie wcale nieobsadzonych lotów. Dopiero teraz Lufthansa weszła w spór z Komisją Europejską, której przepisy zmuszają linię do organizacji pustych lotów. Refleksja nadeszła jednak dopiero po wielu miesiącach marnotrawstwa i jałowej emisji CO2.[ZNZ]

Swoją drogą ciekawe czy podobne puste loty organizowały też inne duże linie lotnicze z Europy. Czy LOT, Alitalia, Air France czy KLM, też musieli tak latać bez sensu na rozkaz unijnych wariatów?[ZNZ]

Autorstwo: Admin ZNZ [ZNZ], Paulina Markowska [PE] Źródła: ZmianyNaZiemi.pl [ZNZ], PolishExpress.co.uk [PE] Kompilacja 2 wiadomości: WolneMedia.net


Skopiowano z WOLNE MEDIA

BIEDA AŻ PISZCZY

 Przybywa osób żyjących w skrajnym ubóstwie


W czasie pandemii zwiększyła się liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie – poinformował Główny Urząd Statystyczny.


W 2019 r. ok. 4 proc. Polaków żyło w skrajnym ubóstwie. W 2020 r. ten odsetek zwiększył się do 5,2 proc.


„Pogorszenie się sytuacji materialnej części gospodarstw domowych i wzrost ubóstwa skrajnego w Polsce wiąże się z wprowadzeniem od marca 2020 roku zamrożenia części gospodarki i ograniczeń w kontaktach społecznych, w odpowiedzi na pojawienie się w Polsce koronawirusa i rozwój pandemii COVID 19” – napisano w raporcie GUS.


GUS przyjmuje trzy różne progi (granice) ubóstwa. Pierwszy to ubóstwo skrajne, wyróżniane w oparciu o minimum egzystencji.


Minimum egzystencji wyznacza bardzo niski poziom zaspokojenia potrzeb. Konsumpcja poniżej tego poziomu utrudnia przeżycie i stanowi zagrożenie dla psychofizycznego rozwoju człowieka.


Za minimum egzystencji, poniżej którego zaczyna się ubóstwo skrajne, uznaje się 640 zł na osobę samotną i 1727 zł na rodzinę czteroosobową (dwoje rodziców + dwoje dzieci do lat 14). Chodzi tu o wysokość przeciętnych miesięcznych wydatków.


Autorstwo: wch

Źródło: Lewica.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

TO CI JEST PRZYGODA

 Igła pustyni


Wspomnienia młodej przemyskiej lekarki z czasów pandemii.


Nie było mnie ostatnio na blogu, gdyż jako młoda lekarka muszę oddychać pełną piersią, bo w końcu te maseczki covidowe na dłuższą metę powodują nie tylko zmniejszenie maseczki piersiowej, ale i rozstępy na brzuchu.


Z koleżanką z magistratu i koleżanką z sanepidu wyjechałyśmy do ciepłych krajów, bo w końcu coś nam się należy za ten rok walki z żarłocznym wirusem. Nie lubimy pizzy na balkonie, więc wybrałyśmy cichą oazę na Saharze. Znajomy Arab, który studiował kiedyś na Akademii Morskiej w Przemyślu nad Sanem, skąd wywodzi się cała rzesza wybitnych miejskich urzędników, wynajął nam namiot pustynny na swej działce z dostępem do świeżej wody i co kilka dni dostarczał nam jedzenie.


I wyobraźcie sobie, „proszę ja ciebie”, jak dodaje w rozmowie moja koleżanka, leżymy pod tym namiotem, nagusieńkie, bo słońce pali niemiłosiernie i popijamy gorącą, słodką kawę, aż tu nagle z oddali słychać szum jak przy burzy piaskowej, a z niej wydobywają się jakieś dziwne głosy. Z początku były niezrozumiałe, bo skąd niby ja, przemyska lekarka i moje koleżanki, które w czasach przedcowidowych moczyły nogi w jeziorze Solińskim, miałybyśmy być obeznane z arabskim słownictwem. Mówię do nich „zajrzyjcie do swoich smartfonów, może podadzą jakąś pogodę dla naszego terenu”.


Mój telefon był w tym czasie wyłączony z powodu pewnego frajera, który odgrażał się, że swoim wzrokiem potrafi rozpiąć mój fartuch, a na pustyni pewnie by i dokonał swego dzieła, lecz wolałam zachować swą intymność dla innych miejsc. Smartfony koleżanek niestety zawiodły z powodu bezwzględnego piachu pustyni. Jedna zatarła nim ekran i nie było w nim nic widać, a druga piaskiem zniszczyła kamerkę, tak że na swych zdjęciach, które wysyłała do swego ukochanego, wyglądała jak ta słynna restauratorka, której nie lubił z powodu rozczochranych kudłów na tle talerza.


Szum i niezrozumiałe słowa przybliżały się coraz bardziej, czułyśmy zarazem strach, ale i podniecenie, gdyż koleżanka z magistratu stwierdziła, że może przybywać ku nam słynny Alibaba, by wyzwolić polskie dziewczyny, bo podobno od dłuższego czasu czyta polskie portale i wie, że z bezsilności odziały się w pioruny maciczne, a on lubi otwierać sezamy.


I nagle stał się cud, wszystko ucichło, lecz bałyśmy się wyjść z namiotu. Przez szparę nad głową ujrzałam kilkunastu zamaskowanych ludzi siedzących na wielbłądach, a jeden z nich zszedł ze zwierzęcia i kierując się w naszą stronę wtargnął do namiotu, i ku naszemu zaskoczeniu zagadał zwyczajnie po polsku.




„Nareszcie. Szukamy was od dłuższego czasu, bo wszystkich obywateli już wyszczepiliśmy, zostałyście tylko wy, a wiemy o tym od ministra spraw zagranicznych. Śpieszyliśmy się bardzo, by podać wam zbawienną szczepionkę, ku radości władz i całego narodu, który w TVP śledzi każdy nasz krok. Przyznajemy, że w tym obcym kraju, wielbłądy nieco poniosły naszych ekspertów i kilku profesorów, którzy mieli wam wręczyć papierowy certyfikat, udało się w inne rejony świata, ale to dobrze, niech tam niosą kaganek oświaty medycznej, a my mamy dla Was trwały certyfikat, który będzie wam zawsze towarzyszył, tatuaż z ministerialnym znakiem i tekstem zatwierdzonym przez władze światowe”, zakończył swoje słowa, zadyszany i spocony, ale jakże szczęśliwy z ostatniej misji zdrowotnej.


Maseczka, którą miał na twarzy, dodawała mu splendoru i powagi tak, że słowa, które wyrzekł miały dla nas ponadczasową wartość i wydźwięk.


Jako że jestem młodą lekarką, zapytałam go gdzie ten trwały certyfikat mają nam umiejscowić, bo na wzgórku łonowym już jeden mam. Jakiś urzędnik w arafatce powiedział, że mogę wybrać inne miejsce, gdzie mnie będą skanować na lotnisku.


Podziękowałam serdecznie oczekując jak nigdy dotąd na pojawienie się Alibaby i jego 40 rozbójników. A niech otwiera ten sezam, co mi tam.


Autorstwo: Young doctor from Przemysl

Zdjęcie: Free-Photos (CC0)

Źródło: WolneMedia.net

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...