sobota, 27 kwietnia 2024

 

Jak globalizacja i neoliberalizm zabijają demokrację


Sykofant to zawodowy donosiciel w starożytnych Atenach. Często hipokryta i kłamca. Termin wymyślony i zastosowany praktycznie w kolebce europejskiej demokracji z czasem rozpowszechniony od połowy V w. p.n.e. na wszystkie dziedziny życia. Było to zwyczajne donosicielstwo i oskarżenia rzucane publicznie bez względu na proweniencję sykofanta i jego dotychczasową postawę. Motywowane aktualnymi zapotrzebowaniami społecznymi, trendami politycznymi lub materialnymi korzyściami donosiciela. Można było się doskonale wzbogacić, a przy okazji uzewnętrznić subiektywne i wewnętrzne frustracje, nienawiści, fobie czy uprzedzenia.

Drugą, podobną tego typu, symboliczną figurą, stał się w przestrzeni publicznej Judasz. To wizerunek renegata, sprzedawczyka, ale też i zaprzeczenia wpierw prezentowanym – i danym publicznie – słowom (nie wspominając o czynach).

Wychodzi to wszystko z wielu ludzi zwłaszcza w chwilach ważnych, przełomowych, gdy historia i czas wyraźnie przyśpieszają. Wtedy wzmagają się też patriotyczne uniesienie, narodowy triumfalizm, moralna wzniosłość i etyczna pompatyczność. Bombastycznym i heroicznie brzmiącym zapewnieniom oraz mowom nie ma końca. Zapomina się jednak, co było wcześniej, jak się samemu postępowało i jakie niecnoty czy hańba były udziałem tych aktualnych Katonów przemienionych w sykofantów.

Współczesny liberalizm jest krańcowo odmiennym od tego co proponowała ta, klasycznie rozumiana, teoria. Jej znaczącymi twórcami byli oświeceniowcy w rodzaju Benjamina Constanta, Adama Smitha, Andersa Chydeniusa oraz rewolucje: francuska i amerykańska. Również uchwalone deklaracje: Niepodległości Stanów Zjednoczonych oraz Praw Człowieka i Obywatela i Republiki Francuskiej. U podstaw obu dokumentów leżały uniwersalne prawa jednostki; wolność, sprawiedliwość, równość itd. Osobnym tematem jest to, jak ich twórcy rozumieli te wartości. Ale stały się one kanonem postępu, rozwoju ludzkości oraz tym, co ma charakteryzować euroatlantycki świat jako ten lepszy, prawidłowo traktujący wszystkie osoby oraz zbiorowości. Prawidłowo i uniwersalnie wobec reszty populacji naszego globu. I to pozostało po dziś dzień, choć w mocno skarlałym, niemalże kolonialno-rasistowskim wymiarze. Wystarczy tylko przypomnieć niesławną wypowiedź unijnego polityka, Josepa Borella, o ogrodzie i dżungli.

Ale już w chwili opublikowania owych Deklaracji, będących dziś sztandarami demokracji zachodniej, jej twórcy, czołowe postacie Oświecenia, kierujące się jego wartościami i drogowskazami, mimo szczytnych założeń, pozostawali np. posiadaczami niewolników – Georg Waszyngton i Thomas Jefferson w Ameryce czy Jacques Billaud-Varenne we Francji. Z posiadanych źródeł wynika, że Waszyngton traktował swoich niewolników ze zdecydowanie większą surowością niż inni właściciele ziemscy, zaś Billaud-Varenne po zakończeniu działalności publicznej we Francji, emeryturę spędził na Santo Domingo, gdzie nabył plantacje z gromadą niewolników.

Ekonomizm rynkowy zawsze był częścią składową liberalizmu, ale balans między kultem rynku a sprawiedliwością i równością w mniejszym lub większym stopniu zapewniał spojrzenie na tę doktrynę jako element postępu, rozwoju ludzkości oraz szans jednostki w nieprzyjaznym i wrogim świecie praw rynkowych. Sprowadzenie liberalizmu wyłącznie do wolności operacji mających prowadzić do zysku posiadaczy kapitału i jego bezwzględną maksymalizację jednocześnie pozbawia właśnie jednostkę mającą być listkiem na wietrze rynkowo-zyskownych kanonów podstawowego prawa – wolności. Bo czy wykluczony, wyzyskiwany, stygmatyzowany z racji swego nieprzystosowania oraz posiadania innego zdania o systemie ponoć liberalnym i demokratycznym może się czuć wolnym ? Gdy mu nie starcza na podstawowe potrzeby egzystencjalne, gdy ma problemy z lokum, z wyżywieniem rodziny i zapewnieniem potomstwu godnego życia. Gdy mu się odbiera prawo do krytycznej oceny tego co go otacza? Gdy na dodatek kraje kreujące się demokratycznymi, niosące na sztandarach swej polityki humanistyczne i uniwersalne hasłami oświeceniowej proweniencji prowokują w innych regionach świata wojny, konflikty, pokazując twarz imperialnej technokracji z Brukseli czy Waszyngtonu ?

Liberalizm skarlał pod ciężarem idei neoliberalnych dogmatyków w rodzaju Misesa, Hayeka i Friedmana oraz polityków będących niewolnikami szkoły zwanej „Chicago Boys” (realizującej de facto interesy globalnych megakorporacji amerykańskich). W efekcie rządów elit politycznych, będących służalczymi wobec tej teorii, brakuje im intelektu, przenikliwości, a przede wszystkim empatii. Stali się Judaszami, a poniekąd sykofantami oskarżającymi system (demokratyczny, gdzie wolność, równość i braterstwo wszystkich ludzi ma być naczelną zasadą), który reprezentują. I który chcą promować, wdrażać na całym świecie. Hipokryzja i oszustwo to mało powiedziane. Widzimy w Polsce w czasie całej tzw. transformacji, jak demokrację można zdegenerować, kiedy jej twarzą cały czas, w mniejszym lub większym stopniu, pozostaje Leszek Balcerowicz oraz jego fanatyczni akolici i ich przedpotopowa myśl o państwie, gospodarce, człowieku. I to ma miejsce w całym świecie Tak też jest to odbierane w nie-zachodnim świecie.

Bo kiedy fundamentalne kanony demokracji i wolności są głoszone przez tzw. elity (politycy, media, mainstream, różnego typu celebryci itd.) przy jednoczesnym ich praktycznym ignorowaniu i powszechnie praktykowanej interesowności ludzie tracą zaufanie i wiarę we wzniosłe idee demokratyczne. Narasta tęsknota za czymś stałym, za brakiem chaosu i dyscypliną porządkującą przestrzeń choćby w najmniejszym, obojętnie jakiej formie.

Współczesny system zwany neoliberalizmem wyzwolił w ludziach pokłady egoizmu i zachłanności. Bo tylko ten, który jest na topie, jest coś wart. I ten trend utożsamia się właśnie z demokracją, z liberalizmem. Że nie jest ona dla tych, którym się udaje mniej albo wcale. Nie jest dla tych, których się napomina i etykietuje: populiści, komuniści (czyli a priori gorsi i nadający się do wykluczenia), agenci obcych wpływów i interesów… Gdy wraca w coraz szerszym stopniu cenzura trudno się dziwić, że w skali globalnej demokracja utożsamiana z Zachodem cieszy się w masach coraz mniejszą popularnością. Zresztą, w przestrzeni euroatlantyckiej te procesy także się obserwuje. Bo oprócz tych tendencji sposób prowadzenia debaty oraz praktyka polityczna w krajach tzw. globalnego południa sprawiają, iż liberalna demokracja jest kojarzona z nowym, XXI wiecznym kolonializmem.

Dzisiejsi politycy kierujący krajami Zachodu są zarówno sykofantami, donoszącymi na siebie samych (działając wbrew temu co głosili i głoszą) i Judaszami, gdyż praktyka pokazuje kolosalny i powiększający się rozdźwięk między teorią (głoszoną jako szczytna i humanistyczna idea) a tym co ma materialnie miejsce.

Autorstwo: Karol Lewicki
Źródło: Strajk.eu

 

Główne banki pozbawiają bankowości za przekonania polityczne


Blokowanie kont bankowych stało się w ostatnich latach poważnym problemem, ponieważ instytucje bankowe uważają, że obecny rząd daje im swobodę w dyskryminowaniu klientów ze względu na ich przekonania polityczne. To się dzieje w całym świecie zachodnim.

Niedawno piętnastu prokuratorów generalnych wysłało list do dyrektora generalnego Bank of America Briana Moynihana w sprawie „niepokojącego schematu finansowego” jego banku polegającego na pozbawianiu bankowości chrześcijan. „Bank of America ma doświadczenie w blokowaniu dostępu do kont organizacji religijnych” czytamy w piśmie „Jesteśmy szczególnie zaniepokojeni działaniami Bank of America BOA w zakresie dyskryminowania duszpasterstw religijnych”. Bank of America od lat bez nakładania na niego kar blokuje chrześcijanom i organizacjom chrześcijańskim dostęp do ich kont.

Założyciel Two Project International, Steve Curtis, opowiedział Fox News o swoich doświadczeniach z Bank of America. Jego organizacja szkoli chrześcijańskich pastorów w 65 krajach i współpracuje z BOA od 2011 r. Curtis powiedział, że pewnego dnia w 2020 r. jego karta po prostu „niespodziewanie” została odrzucona. Bank podał, że jego konto będzie ograniczone przez trzy tygodnie, po czym zostanie dezaktywowane, ale nie podał powodu zamknięcia. „Mieliśmy ludzi na całym świecie” powiedział Curtis reporterom. „Dużo podróżujemy i potrzebujemy tych kart w terenie. Dlatego też mogło to być dla nas bardzo destrukcyjne” kontynuował. Jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał, było to, że jego chrześcijańska organizacja „zajmowała się rodzajem działalności, której bank wolał nie obsługiwać”.

Lance Wallnau, chrześcijański pisarz i kaznodzieja, został fałszywie oskarżony o pranie pieniędzy i zamrożono mu konto. Indigenous Advance Ministries, chrześcijańska organizacja opiekująca się dotkniętą ubóstwem ludnością Ugandy, została zdebankowana przez Bank of America w kwietniu 2023 r. Również kościół w Memphis, który przekazał darowiznę tej organizacji został zdebankowany. Bank of America po prostu stwierdził, że działalność firmy przekracza „tolerancję ryzyka banku” i minęły miesiące, zanim organizacje uzyskały dostęp do swoich funduszy.

Akt VII Ustawy o prawach obywatelskich z 1964 r. chroni obywateli amerykańskich przed rażącą dyskryminacją ze względu na religię. Gdyby bank odmawiał Hindusom, muzułmanom, żydom i osobom wyznającym jakąkolwiek inną religię dostępu do ich kont bankowych, na ulicach wybuchłyby niepokoje społeczne. Zachód pozwala na otwarte prześladowania chrześcijan, ponieważ 1) nie chce, aby narody miały wspólną tożsamość (tj. naród chrześcijański), 2) chrześcijanie mają tendencję do głosowania na konserwatystów.

Korupcja sięga jednak głębiej. „Oprócz zamknięcia rachunków banku ze względu na religię i lekceważenia różnorodności punktów widzenia, jesteśmy również głęboko zaniepokojeni niedawnymi doniesieniami, jakoby Bank of America dobrowolnie udostępniał rządowi federalnemu prywatne dane finansowe swoich klientów w ramach zakrojonego na szeroką skalę programu nadzoru finansowego, którego celem jest zidentyfikować krajowych terrorystów” czytamy w liście. Administracja Bidena poprosiła banki, aby zwróciły się do nich w sprawie ich przeciwników politycznych i ich zwolenników.

6 marca 2024 r. podkomisja specjalna „Weaponization of the Federal Government” Izby Reprezentantów stwierdziła, że „rząd federalny był zaangażowany w szeroki nadzór finansowy, wtrącając się w prywatne transakcje amerykańskich konsumentów. Kontrola ta „nie opierała się na żadnych konkretnych dowodach szczególnego postępowania przestępczego, a co gorsza, skupiała się na warunkach i konkretnych transakcjach, które dotyczyły podstawowych form wyrazu politycznego i religijnego chronionych przez Konstytucję” – wykazała kontrola.

Bankom polecono wyszukiwać transakcje według słów kluczowych takich jak „Trump” i „MAGA”, aby wyszukać „krajowych terrorystów”. Poprosili nawet banki, aby poszukały osób, które kupiły określone książki, na przykład teksty religijne. Rząd federalny wiele lat temu bez wahania ogłosił, że prawicowi konserwatyści stanowią największe zagrożenie, przed jakim stoimy i postrzegają was jako wroga. Rząd federalny utrzymuje listy „grup nienawiści”, które obejmują organizacje chrześcijańskie tylko dlatego, że nie zgadzają się ze skrajnie lewicową narracją.

To jest poważne. Banki mają teraz możliwość doprowadzenia do ruiny finansowej osób i organizacji bez uzasadnionej przyczyny, omijając każdą ochronę przyznaną nam w Konstytucji. Dyskryminacja chrześcijan i konserwatystów jest nie tylko legalna, ale wręcz zachęcana przez banki.

Wyobraź sobie, o ile łatwiejsze to będzie, gdy przejdziemy na walutę cyfrową w ramach CBDC, a rząd będzie mógł zobaczyć nasze transakcje w czasie rzeczywistym, pozbawiając bankowości każdego, kto jest niezależny.

W spółce Wells Fargo toczy się także dochodzenie w związku z podobnymi praktykami dyskryminacyjnymi. Obaj są członkami wspieranego przez ONZ sojuszu Net-Zero Banking Alliance, którego celem jest nacisk finansowy na każdego, kto nie przestrzega programu zmian klimatycznych. Do sojuszu dołączyło ponad 144 banków w 44 różnych krajach z łącznymi aktywami o wartości 74 bilionów dolarów.

Główne instytucje bankowe zostały uzbrojone przez rząd. Temu zagadnieniu należy poświęcać coraz więcej uwagi, ponieważ banki mają obecnie uprawnienia do przeszukiwania transakcji danej osoby i oznaczania jej jako krajowego terrorysty. W Ameryce całkowicie porzucono rządy prawa – to nie jest już kraj ludzi wolnych.

Autorstwo: Martin Armstrong
Na podstawie: UNepfi.orgJudiciary.house.govFoxBusiness.comSFOF.com
Źródło zagraniczne: ArmstrongEconomics.com
Źródło polskie: PrisonPlanet.pl


  1. Katarzyna TG 26.04.2024 16:00

    Jeśli ktoś myślał że totalitaryzm to wyłączna domena rządów to był w błędzie – wkraczamy w epokę totalitaryzmu korporacyjnego. Pytanie co my, ludzie, z tym zrobimy.. czy damy się jak drób wtłoczyć w klatki 15-minutowych ferm czy zrobimy z totalniakami porządek, raz a dobrze.

  2. Szwęda 26.04.2024 17:39

    I tutaj znowu gotówka to jest chyba ostateczne zabezpieczenie dla zwykłych ludzi ale prawo do gotówki musi iść w parze z prawem do możliwości otrzymywania wynagrodzenia za pracę także w gotówce i oczywiście możliwość płacenia gotówką wszędzie i za wszystko, np. opłacanie rachunków za media itd. Kiedy te prawa zostaną zachowane, to banki mogą się cmoknąć w d.

  3. RisaA 26.04.2024 18:57

    Gdy nie będziecie posłuszni i nie będziecie służyć luCYFRowi to ten się od was odwróci i też nie zapłacicie. luCYFER czyli CBDC. Dalej chodźcie przyklejeni do szybeczki smartfona i dalej dajcie się otumaniać i uzależniać od luCYFRowego guana.

  4. emigrant001 26.04.2024 19:43

    >czy damy się jak drób wtłoczyć w klatki 15-minutowych ferm czy zrobimy z totalniakami porządek, raz a dobrze.<
    Obawiam się, że przy medialnym parciu na lgfgprt:) tęczową transpłciowość, strachem przed mową nienawiści i zmianą klimatu, młodzi ludzie będą tak zagubieni w dylemacie czy są psem czy kozą, że nawet nie zauważą, że ich mieszkanie jest drobiową farmą:)
    Ciekawym przykładem Idiokracji jest akcja "ostatnie pokolenie:)
    Zawsze to młodzi chcą zmieniać świat, a dziś młodym się nie chce, oderwać wzroku od smatrfona:) Wszystkie teorie spiskowe wcześniej czy później staną się rzeczywistością. Nas już na szczęście nie będzie.

  5. RisaA 27.04.2024 10:48

    > Nas już na szczęście nie będzie.

    Nie bądź taki pewny. Niestety w tym tempie w którym globaliści to realizują, jeszcze będziesz (no chyba, że chorujesz już na nowotwór złośliwy). Problem jest w tym, że młodzi (ale nie tylko) są uzależnieni od smartfona i nie widzą jego wad (tego, że odbiera im prywatność, tego że zżera im cały czas z dnia, tego, że nie interagują z człowiekiem tylko z maszyną i algorytmami, tego że nie widzą rzeczywistości itd.). Są też ludzie którzy to widzą (w okolicy rozpowszechniłam skutecznie informację o tym, że są podsłuchiwani) ale nic z tym nie robią i dalej tkwią w smartfonie (nie rozuiem tego).

    Wiele z nas będzie za 15 lat żyć, a za 15 lat może się okazać, że nie masz wyboru gdzie żyjesz i pozostanie ci tylko 15-minutowe miasto-getto. Pralek, lodówek itp. nie będzie. Będzie tylko Android z funkcją prania (e-pralka) itd.

    “:)” – po co piszesz uśmieszki, skoro to o czym piszesz jest tragiczne? 😾

    “tęczową transpłciowość” – kiedyś był transseksualizm. Ludzie realizowali swoje potrzeby (wynikające z choroby – nie wnikam czy psychicznej, czy wrodzonej), stawali się normalnymi ludźmi poprzez leczenie chirurgiczne, hormonalne i inne. Teraz to nowe zjawisko «transpłciowość» służy tylko budowaniu w społeczeństwie konsternacji już na etapie próby kontaktu słownego z taką osobą (jak się do niej zwrócić). Teraz to wygląda jak psychiczna choroba, bo służy pokazywaniu w społeczeństwie nienormalności. Nienormalności takiej jak «dziś do mnie mów -łaś, jutro – łeś, a pojutrze -łoś»… Nie ma to nic współnego z cierpieniem z powodu urodzenia się w niewłaściwym ciele. Lub też nienormalności typu «mam brodę, nie zgolę jej (a co mówić dopiero o trwałym jej usunięciu), ale mów mi na pani, bo inaczej podam cię do sądu».

    Polecam porównać 2 osoby z polityki – Ewę Hołuszko, która rozwiązała swój problem i nikt ciągle nie słyszy o «transpłciowości», oraz Annę Grodzką, której zależy na transpłciowym rozgłosie.

    Dziwię się jak mało ludzi widzi ten i inne problemy. Że 95% społeczeństwa stało się nienaturalnie nienormalne i tego nie zauważają te biozałączniki do smartfonów. ETSy jednak rezylianie płacą dalej zgodnie. Widać wierzą w to, że jak oddadzą pieniądze globalistom to zbawią świat przed potworem – klimatem. Dopóki ETSy będą płacone, dopóty globaliści będą realizowali swoje plany, ponieważ mają na nie nieograniczone wpływy pieniężne.

 

UE zwalcza gotówkę i wprowadza limit płatności 10 000 euro


Unia Europejska zdecydowała się wprowadzić limit płatności gotówkowych do 10 tysięcy euro, co jest częścią szerszych starań mających na celu zwalczanie prania brudnych pieniędzy i finansowania terroryzmu. Oficjele UE przedstawiają tę decyzję jako krytyczny krok w kierunku zwiększenia bezpieczeństwa finansowego i integralności, poprzez zaostrzenie kontroli nad dużymi transakcjami gotówkowymi, które często są postrzegane jako drogi dla nielegalnych aktywności finansowych.

Krytycy tej dyrektywy argumentują, że może ona naruszać osobistą wolność i prywatność. Wskazują na badania sugerujące, że wprowadzenie takich limitów na użycie gotówki może potencjalnie marginalizować najbiedniejszych obywateli, którzy w większym stopniu polegają na transakcjach gotówkowych, i może prowadzić do większego wykluczenia finansowego. Ponadto istnieje obawa, że regulacja ta może stanowić precedens do zwiększenia nadzoru nad osobistymi finansami, a przez to ułatwić przejście na scentralizowane cyfrowe waluty kontrolowane przez banki centralne, co potencjalnie prowadziłoby do scenariusza, w którym rządy mogłyby monitorować, a nawet kontrolować indywidualne wydatki.

Wprowadzenie cyfrowych walut banku centralnego (CBDC) jako zamienników dla gotówki fizycznej może budzić obawy dotyczące prywatności i nadzoru państwowego. Chociaż cyfrowe waluty obiecują zwiększenie efektywności transakcji, umożliwiają również bezprecedensowy dostęp do osobistych danych finansowych, co budzi obawy dotyczące sposobu wykorzystania tych informacji przez władze.

Przejście z gotówki na formaty cyfrowe może być postrzegane jako przygotowanie gruntu do bardziej intruzywnych ram regulacyjnych, potencjalnie łączących zachowania finansowe bezpośrednio z systemami kredytu społecznego lub podobnymi mechanizmami kontroli. Jest to punkt kontrowersyjny, podkreślający znaczącą zmianę kulturową na rzecz cyfrowych rozwiązań finansowych, które wielu może postrzegać jako naruszenie autonomii i anonimowości, które tradycyjnie zapewnia gotówka.

Dyskusja na temat tych zmian odzwierciedla szersze obawy dotyczące równowagi między bezpieczeństwem a osobistymi wolnościami w dziedzinie finansów. Niuanse tej dyskusji wskazują na złożoną interakcję między modernizacją systemów finansowych w celu zwalczania przestępczości a utrzymaniem indywidualnych praw i prywatności. Na dodatek unijni decydenci nie pomyśleli, jak po likwidacji gotówki będą mogli brać łapówki, tak jak robią to w tej chwili.

Źródło: ZmianyNaZiemi.pl


  1. Katarzyna TG 26.04.2024 12:19

    Czy zakaz obejmie lobbystów z Brukseli przekazujących członkom PE reklamówki i walizki wypełnione po brzegi banknotami 100 i 200 euro?

  2. RisaA 26.04.2024 19:49

    > Na dodatek unijni decydenci nie pomyśleli, jak po likwidacji gotówki będą mogli brać łapówki, tak jak robią to w tej chwili.

    Jak to jak, skoro sami kontrolować będą to CBDC? Jaki to problem dawać sobie łapówki w CBDC lub też w złocie?

  3. emigrant001 27.04.2024 08:15

    może czas zacząć zwalczać EU, zanim będzie za późno, żeby z tym eurokołchozem walczyć.

 

Dzień wolności podatkowej


Ponieważ poruszony przeze mnie temat dzietności i aborcji wzbudził zainteresowanie, pozwolę sobie go nieco rozszerzyć.

Zacznę trochę nietypowo — od definicji dnia wolności podatkowej: „Dzień Wolności Podatkowej to graniczna data, po której przekroczeniu podatnik przestaje pracować dla rządu, a zaczyna na siebie”.

Ta definicja określa nam dzień roku, w którym przestajemy nasze wynagrodzenie w całości oddawać państwu w formie różnych danin, a zaczynamy pracować w całości na siebie. Oczywiście daniny te rozłożone są na cały rok, ale gdybyśmy skumulowali nasze zarobki, odliczyli daniny dla państwa i ilość dni naszej pracy potrzebnych do uzyskania tej sumy, wyszłaby nam data, od której „kasa jest dla nas”. Kiedy taki dzień wypada? Różnie w różnych latach i różnych krajach. W Polsce ten radosny dzień wyliczany jest przez Centrum Adama Smitha, stosowną tabelę znajdziemy na stronie internetowej.

Z tabeli wynika, że w ostatnich latach Polak oddawał całe swoje zarobki państwu w 2018 r. do 6 czerwca, co stanowiło 43% (157 dni) jego rocznych zarobków. Zostawało mu dla zaspokojenia potrzeb 57%. W innych latach różnie bywało, najwięcej dochodów swoich obywateli zgarnęło państwo w 2011 r., bo aż do dnia 7 lipca łącznie co stanowiło 51,5% zarobków i 192 dni roku.

Z danych na cytowanej stronie wynika, że średnio najwcześniej dzień wolności podatkowej jest w Australii (112) i Estonii (114), a najpóźniej we Francji (197) i Niemczech (190).

Powtórzmy jeszcze raz: do dnia wolności podatkowej wszystkie pieniądze zarobione przez obywatela płyną do kasy państwa. Z tych pieniędzy opłaca się funkcjonowanie państwa, także różne 500+, 800+, babciowe, dziadkowe, pensje rozdętej administracji i inne niezbędne wydatki.

W Polsce pracuje nieco ponad 15 mln ludzi. Z tego mężczyźni ~53%, kobiety ~47%. Pomijając ewentualne nierówności płacowe, można założyć, że taki też jest procentowy udział w daninach wnoszonych przez obywateli do kasy państwa. Bez mała połowa dla mężczyzn, połowa dla kobiet.

W rozlicznych poglądach na funkcjonowanie państw i społeczeństw istnieje też taki, że kobieta, jeśli wychowuje dzieci w domu, powinna być wynagradzana jak każdy inny pracownik – w stosunku do wykonanej pracy. Czyli dostawać pensję. A wychowywanie dzieci z jednej strony daje satysfakcję, z drugiej — to praca nielekka.

Jeśli ktoś zatrudnia pomoc domową, na stałe lub dochodzącą okazyjnie, wie, ile to kosztuje. Matka wychowująca dzieci, sprzątająca mieszkanie, zabezpieczająca zakupy i funkcjonowanie domu robi to „za frajer”, bardzo często jeszcze pracując zawodowo. Taki właśnie system odpowiada państwu, bo nie dość, że ta matka zapewnia dalsze istnienie państwa, to jeszcze wnosi do kasy państwowej wszystko, co zarobi aż do dnia wolności podatkowej. Prawie połowę budżetu państwa – od kobiet. Z tej kasy można kobietom dopłacać do przedszkola dla ich dzieci i dawać różne dotacje, co oczywiście pozwala na spostrzeganie państwa jako dobrodzieja. Można opłacać różne organizacje zaglądające ludziom do psiej budy, czy tam nie ma pcheł, albo do dziecinnego łóżeczka, czy dziecko umyło nogi na noc. Stawiać tęczę na placu Zbawiciela albo dofinansowywać różne parady i fundacje.

Tyle że taka organizacja państwa prowadzi do jego wolniejszej lub szybszej samozagłady. Umęczone kobiety, poddawane antynatalistycznej propagandzie, w znacznej części jej ulegają i rodzą coraz mniej dzieci. Młodzi mężczyźni straszeni „molestowaniem” coraz mniej ochoty mają na ożenek. W dodatku siedząc godzinami przed komputerem, przegrzewają sobie plemniki, które stają się coraz bardziej leniwe i coraz mniej skuteczne.

Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net


  1. emigrant001 26.04.2024 18:20

    Polacy nie płacą podatków, albo nie wiedzą, że je płacą:)

  2. Katarzyna TG 26.04.2024 18:39

    Przez resztę roku też płacimy podatki i daniny tylko te skrzętnie poukrywane pod przeróżnymi niewinnie brzmiącymi nazwami :))

    Wolność podatkowa to wolność od płacenia podatku a nie umowna data, mafia nadal pozostaje mafią a haracz haraczem.

 

Benzyna znów drożeje


Pb95 znów podrożała, a dopiero co polscy kierowcy mogli zacząć cieszyć się zeszłotygodniowymi obniżkami.

Tankowanie 95-oktanowej benzyny podrożało o 3 grosze od połowy kwietnia, kiedy jej cena spadła do ok. 6,62 zł za litr.

Na niezmiennie wysokim poziomie utrzymuje się natomiast cena diesla. W przypadku tankowania oleju napędowego zapłacimy ok. 6,69 zł za litr.

Tak wynika z najnowszego badania stacji, które zrealizował portal e-petrol.pl. Ceny zależą jeszcze od tego, w jakim regionie Polski tankujemy.

Najtaniej jest w regionie Warmii i Mazur. Tam za litr benzyny lub diesla zapłacimy odpowiednio: 6,55 i 6,57 zł. Z kolei LPG z ceną 2,74 zł/litr jest najtańszy w województwie świętokrzyskim.

Najdrożej jest na Mazowszu, gdzie Pb95 i olej napędowy kosztują kierowców odpowiednio: 6,75 i 6,78 zł/litr.

Autogaz jest najdroższy na Pomorzu Zachodnim, gdzie na stacjach zapłacimy za to paliwo 2,95 zł za litr.

Jak widać – ceny paliw nawet nie zbliżają się do kwot obiecywanych przez Donalda Tuska w kampanii wyborczej.

Autorstwo: SG
Na podstawie: E-petrol.pl
Źródło: NCzas.info


  1. hashi 25.04.2024 17:49

    No tak ale mówimy tu o Pb95 standardowa Pb98 którą zawsze tankowaliśmy to koszt 7 zł (wschód Polski). A na autostradzie do Poznania 8.5 zł. VPower to już niedługo po 10 zł.
    Należy dodać że przy obecnej cenie dolara i baryłki ropy licząc nawet standardową akcyzę vat i marże powinniśmy oscylować w okolicach 5 zł. No ale Orlen musi podbijać koszty rafinacji by rekompensować paliwo wywożone za friko na Ukraine. A wszystkie stacje muszą brać paliwo z rafinerii Orlenu bo jest monopolistą w kraju.

  2. Katarzyna TG 25.04.2024 18:28

    Orlen ostatnio postanowił wspomóc drobną kwotą 250 milionów dolarów pewnego oszusta z Dubaju płacąc za dostawę 6 mln baryłek ropy z Wenezueli która nigdy do Polski nie dotarła. Kto za to zapłaci ?

    https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/orlen-dal-sie-oszukac-25-latkowi-utracone-zaliczki-i-ropa-z-wenezueli/r3q9vjt

  3. Siberian Husky Dog 26.04.2024 14:42

    Do końca roku paliwo będzie po 5.19
    Za 1/2 litra

 

Przez niekompetencję minister ceny mogą wzrosnąć


Przedsiębiorców mogą czekać ogromne podwyżki cen energii, a wszystko prawdopodobnie przez kuriozalny błąd minister Pauliny Hennig-Kloski.

Wciąż trwają konsultacje między resortami dotyczące zamrożenia cen energii od 1 lipca. Na ten moment wygląda na to, że ceny nie będą dalej mrożone.

Kolejne ministerstwa przedstawiły koszty mrożenia cen. I tak Ministerstwo Klimatu i Środowiska oceniło koszty dalszego mrożenia cen energii na ok. 6,3 mld zł, a resort finansów nawet na 8,1 mld zł. Proceder mrożenia cen zapewne się więc skończy, ale nawet jeśli nie, to dla przedsiębiorców ceny najprawdopodobniej i tak wzrosną. Wszystko przez kuriozalny błąd minister Pauliny Hennig-Kloski.

Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Tomasz Chróstny napisał pismo do Mariusza Skowrońskiego, Sekretarza stałego Komitetu Rady Ministrów, w którym alarmuje, że dotychczas obowiązujące prawo dot. mrożenia energii służyło stosowaniu rozporządzenia Rady UE, które wygasło 31 grudnia 2023 r. Tak więc dziś nie obowiązuje już podstawa, na której opiera się prawo dot. mrożenia cen energii. „Kontynuowanie mrożenia cen maksymalnych energii elektrycznej dla przedsiębiorców, w kształcie jakie przedstawiło to Ministerstwo Klimatu i Środowiska w projekcie ustawy, będzie niezgodne z prawem UE – wskazuje prezes UOKiK.

Tymczasem były premier Mateusz Morawiecki twierdzi, że minister Hennig-Kloska po prostu zapomniała złożyć wniosek o notyfikację pomocy dla przedsiębiorców. „Innymi słowy ceny prądu dla przedsiębiorców będą no-limit!” – napisał Morawiecki w swoich mediach społecznościowych.

Proponowany projekt ustawy zakłada przedłużenie cen maksymalnych za energię elektryczną w drugiej połowie 2024 r. na poziomie 500 zł/MWh dla odbiorców w gospodarstwach domowych, 693 zł/MWh dla jednostek samorządu terytorialnego oraz dla podmiotów użyteczności publicznej i małych i średnich przedsiębiorców.

Źródło: NCzas.info


  1. Katarzyna TG 26.04.2024 09:53

    Za darmo, rzecz jasna, nie zapomniała; do ustalenia pozostaje kto i za ile pomógł zapomnieć.

  2. pikpok 26.04.2024 12:48

    Znaleźli sobie ,,kozła ofiarnego”.

  Czy Żydzi naprawdę rządzą światem? To pytanie rozgrzewa zawsze do czerwoności, uaktywniając szczególnie zaciekłych antysemitów, jak i zaja...