czwartek, 30 grudnia 2021

MOŻNA? MOŻNA!

 

Nie jesteś zaszczepiony i szukasz pracy?

W całej Kanadzie pojawiają się nowe platformy wymiany informacji, które pomagają niezaszczepionym Kanadyjczykom w znalezieniu pracy.

W sierpniu w Kanadzie zaczęły obowiązywać obowiązkowe zasady szczepień w miejscach pracy i wielu miejscach publicznych. Od tego czasu szpitale, banki, ubezpieczyciele, rady szkolne, policja i niektóre administracje prowincji w całej Kanadzie wdrożyły podobne zasady dotyczące obecnych i przyszłych pracowników. W rezultacie dziesiątki tysięcy Kanadyjczyków, którzy odmawiają szczepienia, straciło pracę lub zostało umieszczonych na urlopie.

Natychmiast na platformach takich jak jak Telegram pojawiły się kanały z tysiącami subskrybentów w celu połączenia niezaszczepionych Kanadyjczyków z potencjalnymi pracodawcami.

Powstała również nowa firmę rekrutacyjną o nazwie Jabless Jobs, która ma pomóc nieszczepionym znaleźć pracę.

Jabless Jobs obecnie ogłasza około 70 ofert. Wiele z nich w sektorze budowlanym i handlowym, ale są też stanowiska dla szefów kuchni, dentystów, opiekunów, masażystów, fryzjera, wychowawców wczesnego dzieciństwa i korepetytorów dla dzieci ze specjalnymi potrzebami.

Strona „łączy niedyskryminujących pracodawców z podobnie myślącymi osobami poszukującymi pracy”. Pracodawcy mogą zamieszczać oferty pracy publicznie lub anonimowo.

Powstały również kanały Telegram dla poszczególnych regionów z tysiącami subskrybentów w całej Kanadzie , aby połączyć osoby nieszczepione z miejscami pracy.

„Maska BC/zatrudnienie wolne od szczepionek” ma 3000 członków. Kontyngent Alberta liczy ponad 4000. Ontario ma również około 3000. W tych grupach krążą setki wiadomości dziennie. Osoby poszukujące pracy zachęca się do zamieszczania informacji o swojej przeszłości zawodowej, a następnie łączy się z pracodawcami.

Trenerzy personalni oferują usługi domowe. Studia jogi oferują zniżki dla nieszczepionych. Ludzie pytają i udzielają informacji o zwolnieniach religijnych lub medycznych oraz o tym, jak je uzyskać.

Autorstwo: Andrzej Kumor
Źródło: Goniec.net


Skopiowano z WOLNE MEDIA

LICHWA UKARANA

 

510 000 zł kary od UOKiK dla firmy lichwiarskiej


Pamiętacie lata dziewięćdziesiąte i adnotacje na umowach napisane małym druczkiem? Okazuje się, że taka patologia jeszcze nie wymarła, a kontynuatorem tej niechlubnej tradycji jest firma Cash Service 4 Home, która naliczała swoim klientom odsetki powyżej ustawowego progu maksymalnego.

„Rażąco, bo nawet 50-krotnie” przekraczały limit odsetki za opóźnienia w spłatach kredytu, naliczane przez firmę Cash Service 4 Home.

„Najpoważniejszy zarzut wobec Cash Service 4 Home dotyczył opłat za tzw. wizyty automatyczne, które następowały, gdy konsument spóźniał się z zapłatą raty” – wyjaśnił prezes UOKiK Tomasz Chróstny, który przypomniał, że opłaty dodatkowe są w Polsce regulowane ustawowo, obecnie wynoszą 14,5 proc.

„Oznacza to, iż w przypadku sześciodniowej zaległości z zapłatą tygodniowej raty w wysokości np. 200 zł, odsetki za opóźnienie nie powinny przekroczyć ok. 45 groszy, tymczasem opłaty za każdą wizytę automatyczną wynosiły kilkadziesiąt razy więcej” – stwierdził prezes UOKiK.

Jakie odsetki naliczała Cash Service 4 Home? Firma wprowadzała klientów w błąd informując wyłącznie o tym, że jest to wartość zmienna i od czego ona zależy, nie realizując wymogu przekazywania jasnej i rzetelnej informacji.

„Konsumenci mogli nawet nie zdawać sobie sprawy, że firma bezprawnie pobierała od nich rażąco zawyżone opłaty za wizyty automatyczne” – napisał Chróstny.

Firma przedstawiała też klientom umowy do podpisu, w których ważne zapisy były sporządzone czcionką o wielkości ok 1 mm. Zdaniem UOKiK taka umowa nie spełnia wymogu czytelności.

Według UOKiK każdy konsument, który uiścił opłatę za wizytę automatyczną w zawyżonej wysokości, może się ubiegać o zwrot nienależnie pobranej kwoty, czyli tej powyżej dozwolonego prawem limitu. Powinien w tym celu złożyć w Cash Service 4 Home reklamację i podać numer rachunku, na który mają zostać przelane pieniądze. „W ciągu 3 miesięcy od uprawomocnienia się decyzji spółka musi poinformować o takiej możliwości wszystkich poszkodowanych. Potem na zwrot pieniędzy ma 60 dni od złożenia przez nich reklamacji” – zaznaczono.

Na firmę została nałożona kara w wysokości 510 tys zł.

Autorstwo: Piotr Nowak
Źródło: Strajk.eu


Skopiowano z WOLNE MEDIA



  1. MasaKalambura 29.12.2021 12:44

    To powinno być 500 000 000. Tak by lichwiarz musiał się ratować u lichwy.
    Jak zwykle polskie urzędy. Pół miliona to im te odsetki lichwiarskie w dzień przynoszą.

    ALe przy zarobkach rzędu 5000 nie jest trudno kupić UOKiK. Wystarczy dzienny zysk z lichwy na nich rozdzielić i cały urząd kupiony.

  2. walirlan 29.12.2021 19:23

    @MasaKalambura,

    to kurest…wo powinno być totalnie unicestwione. Lichwa powinna być karana śmiercią i byłoby po sprawie.
    No ale mamy społeczeństwo jakie mamy. Tępe i do tego niegodziwe, więc wszelkie zło ma się dobrze i kwitnie.
    Lichwa nie ma prawa do istnienia. To może się dziać wyłącznie przy śmieciowych papierkach jakimi są dzisiejsze “pieniądze” albo przy cyferkach na ekranach komputerów, współczesnej “postępowej bankowości”.
    To jest bardzo smutne, bo każdy rozsądny człowiek, a nie głupiec, dobrze wie, że finansjera trzyma nas w totalnej niewoli dzięki współpracy z klakierkami, czyli politykami, udającymi, że rządzą.
    Rządzą ci, którzy tworzą “pieniądze” z niczego. Żadna magia, nic trudnego do zrozumienia, a jednak większość głupiego społeczeństwa wcale nie interesuje się tym tematem. Mają to gdzieś, że są niewolnikami, bo chcą nimi być.
    W większości przypadków jeszcze bronią bankierów. Ciemnogród faktycznie jest szczęśliwy pracując za miskę ryżu, tak jak powiedział pewien premier unijnego kraju.

 

Język po(d)stępu


Szukasz przyczyn kryzysu? Przyjrzyj się Międzynarodowemu Forum Ekonomicznemu. Davos jest przyczyną i skutkiem.

Kamuflażem złych intencji jest język. Podobnie do komplementów, za którymi kryje się łotrostwo i złodziejstwo cynika, w polityce stosuje się nowomowę. Nauka przestała być źródłem dowiedzionych reguł od kiedy zawłaszczona została przez nauki polityczne. Powstała przepaść między „science” a „political science”. Różnica jest taka jak utożsamienie chemii z alchemią, żartobliwie ujętą różnicą między krzesłem i krzesłem elektrycznym. Mechanizmem alternatywnego języka stworzono wirtualny świat w opozycji do naturalnego. Na kanwie politycznej alchemii sprokurowana została pandemia, ekonomia oraz zależne od nich relacje międzyludzkie.

Ludzkość nie interesuje się sprawami wielkich, dopóki skutki nie naruszą utartych reguł. Właśnie widzimy jak naiwni, wierzący w duszy zbawienie, niezależnie od ilości i rodzaju grzeszków, wierzą w moc aplikacji, promocji, preparatów. Żywsza reakcja następuje dopiero, kiedy pojawia się zagrożenie zdrowia i życia. Drastyczna podwyżka cen energii podziałała jak kij włożony w mrowisko. Rzekomi eksperci twierdzą, że nie widzą powodów dla wprowadzenia podwyżki, bo magazyny są pełne, tankowce płyną z dostawami, nie ma kataklizmu, który uzasadniałby podwyżkę. No to zobaczmy jak problem widzą entuzjastyczni wizjonerzy rozwiązań narzucanych przez zarząd z Davos, co skrupulatnie wdrażają legiony polityków.

Przeszliśmy wstępną fazę „sustainable development” (tłumaczonego jako „zrównoważony rozwój”), który realnie oznaczał zamykanie branż wydobywczych, po nich produkcyjnych, w końcu – przetwórczych. Nie ma surowca, to i nie ma dalszego ciągu. „Sustainable” znaczy „długofalowy”, „pozwalający przetrwać”, czyli zjawisko oparte na minimalizmie niczym polityczno-gospodarczy OIOM (oddział intensywnej opieki medycznej). Zacny Korwin będąc europosłem grzmiał z trybuny, że wszystkie unijne założenia są zwijaniem się gospodarki, a nie rozwojem. Racja. Nadchodzący etap od 2022 roku w pełnej zgodzie z „nowym ładem”, jako ciąg dalszy wprowadza kolejne enigmatyczne sformułowanie „circular economy”. Jego orędownik ze Szwajcarii dr Antonio Koumbarakis tłumaczy, że dla uratowania muszą oni podporządkować się „gospodarczej pętli”. Po fazie selekcji śmieci i ludzi, nadchodzi czas entuzjastycznie kompleksowego przetwarzania odpadów, co adresowane jest wyłącznie do ambitnych. Tym zabiegiem werbowani są zwolennicy pragnący pozostać w głównym nurcie ideologicznym zamieniając się w śnięte ryby unoszone z prądem. Nazywani są w nowym żargonie „stakeholders” (uczestnicy ryzyka). Nie wiedzieć czemu wyrażenie tłumaczone na język polski jako „interesariusze”. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to pewnie o pieniądze. Kluczowa postać w dziedzinie finansów wspierających innowacyjność Antonio Koumbarakis – stoi na czele Szwajcarskiej grupy firmy Pricewaterhouse Coopers w Zurichu tworzącej prawo finansowe. Całkowicie przypadkiem dwa biura tejże firmy doradztwa księgowo-podatkowego i prawnego mieszczą się w Warszawie i Katowicach. W referacie wygłoszonym na konferencji klimatycznej w 2021r. Koumbarakis uznał, że zmiany klimatyczne mają wpływ na bankowość i finanse. On to wie i wskazuje, że zainteresowanie nowymi technologiami OZE (odnawialne zasoby energii) można wygenerować podnosząc znacznie ceny tradycyjnych źródeł kopalnych. Dosadniej zaś: „Ryzyko klimatyczne oznacza ryzyko stabilności banków centralnych, dlatego te instytucje powinny mieć szczególną rolę w makroekonomii”. Tak więc nie jest problemem drukowanie pieniędzy, bo klimat, banki, polityka monetarna zostają zaprzęgnięte w jeden rydwan ideologiczny.

Nauki płynące z Davos przez pas transmisyjny Krynicy zawierają wytyczne, by rządzenie przejmowały grupy nieformalne. Uznaje się wybory demokratyczne za przeżytek. Tak nakreślony plan oznacza serie cichych zamachów stanu w państwach najgorliwiej administrowanych przez fundamentalistycznych wyznawców globalizmu. Jeden z wpływowych ludzi Davos George Soros zakomunikował: „Krajowi aktorzy sceny politycznej mają zniknąć jako bezużyteczni. Pora na międzynarodowe ekipy rządzące”. W Polsce właśnie capo di tutti capi zakomunikował za pośrednictwem „Gazety Polskiej Codziennie”, że teraz nie Komisja Europejska, a TSUE będą wyrokować o porządku prawnym w Polsce. Gdzieś niepostrzeżenie wypalił się patriotyzm.

Międzynarodowe konferencje globalnych interesariuszy, zdominowane przez nauki polityczne, realizowane są w dorocznym cyklu 2021/2022/2023. Częstotliwość spotkań tych kręgów jest iście biegunkowa. Najbliższe zjazdy światowej partii cyników przewidują kolejno w Tokyo – 7/8 stycznia, Zurichu – 14/15 stycznia, Paryżu – 21/22 stycznia. Polska ma być gospodarzem takiego wydarzenia 24 lutego 2022 r. Tematyką tegoż są: wybory, demokracja, Covid-19 – wnioski europejskie. Elita przewiduje od kilku do ponad 30 tematycznych konferencji każdego miesiąca w nadchodzącym roku. Moskwa jako gospodarz przewidziana jest na 30 sierpnia 2022r. Same tytuły konferencji potwierdzają miejsce naczelnych dziedzin w nikczemnej służbie: nauk politycznych, inżynierii, socjologii, IT za parawanem „mining data” (kopania danych) i rozlewania się chorego systemu przez tworzenie struktur kontynentalnych na wzór Eurazji (od Lizbony po Władywostok). Nikt nie kwapi się do wzmianki o kosztach światowego rozmachu dystopii.

Widząc i słysząc powtarzające się retoryczne pytanie zniecierpliwionych o termin zakończenia globalnego kontredansa, chyba z harmonogramu konferencyjnego można jasno wyczytać. Albo po lokajsku traktowane instytucje w postaci służb, policji, wojska staną wespół z ludnością gotową wreszcie odejść od massmediów, by ogłosić koniec, albo potulnie łby kładąc na pieniek, rezygnując z oddychania, odżywiania, prokreacji wyłączyć światło pisząc laserem na niebie „KONIEC” dać satysfakcję oprawcom. Ten wybór przestałby mieć skutek jednostkowy.

Autorstwo: Jola
Na podstawie: Papers.ssrn.comConferenceindex.org
Źródło: WolneMedia.net

 

Idiokracja


Jeżeli życie to wycieczka świadomości, to etap, na którym jesteśmy, określił trafnie Janusz Szewczak jako „idiokrację”. Jesteśmy pełni lęku i schematów. Matryca myślowa, na której pracuje nasza świadomość to zlepek ograniczonych światopoglądów, zabobonów i pragnień kierowanych przez grupę istot, które mają zdolność do ingerowania w ten intelektualny bełkot. Łatwość z jaką ludzi porywa ten system jest wprost nie do uwierzenia. Od najmniejszego dziecka wpaja nam się poprawny sposób interpretacji życia i świata. Wpaja nam się prawidłowe postawy społeczne, religie związane, czy to z Bogiem czy taką czy inną polityką. Wpaja nam się podejście do pieniądza, do posiadania, ba nawet do przedkładania np. ojczyzny ponad swoje własne życie. Tłumaczy się nam, jak powinniśmy traktować innych, jak być dobrym mężem lub żoną. Wszystko co nas otacza to tylko bełkot. Prawdziwie na świat i na nas samych możemy spojrzeć tylko wtedy, gdy wyzbędziemy się tego wszystkiego, całych tych ziemskich zasad.

Ilość reguł, na które się zgodziliśmy, jest porażająca. Ludzie sami się okaleczali, popełniali rytualne samobójstwa, zabójstwa czy gwałty. Wszystko w imię lepszego jutra, zaspokojenia Boga czy po prostu dla frajdy. Kobiety skaczące ze skał ponieważ są bezpłodne, starcy bo nie mają sił już pracować dla stada. Wycinanie własnemu dziecku łechtaczki. To czasy obecne, nie wiem więc skąd w człowieku przekonanie o postępie. Pedofilia, handelek ludźmi, organami. Zabijanie dla zysku, z zawiści, z zazdrości… To wszystko na naszych oczach, lecz my udajemy, że to się nie dzieje, że nas nie dotyczy. Niby nie ma na to naszej zgody, ale sprzeciwu też nie. Wolimy żyć w takim poczuciu, że skoro coś nie dotyczy bezpośrednio nas, to to nie jest nasza sprawa. Gorzej, gdy to nas ta krzywda dotyczy, a pozostali odwracają wzrok. Łatwiej przekonać nas do obrony przekonań niż innych istnień. Ważniejsza jest dla nas obrona własnej pozycji, niż sprawiedliwość jakakolwiek. Od zawsze wykonujemy rozkazy jako żołnierze, prokuratorzy czy kaci dla dobra społeczeństwa. Schemat zmienia się niewiele, a my pozostajemy uwięzieni emocjami, przeżywaniem tego wciąż od nowa i od nowa. Podniecenie, strach, zawód, nowa miłość i nowa zdrada i tak w kółko…

Naprawdę uważasz siebie za swój światopogląd? Pomyśl, czy twój status, twoja praca naprawdę określa to kim jesteś? Czy o twojej wartości świadczy twoja wiara? To, że jesteś proeuropejski albo popierasz taką czy inną, choćby nie wiem jak szczytną, idee?

Gdy wyciszymy się na tyle, żeby nie myśleć poprzez żaden ze schematów, nasz intelekt zaczyna się uwalniać. Dochodzimy do miejsca, w którym pojawia się ciemność i strach. To granica obszaru idiokracji. Aby pójść dalej musimy wyzbyć się strachu i nastroić nasz umysł do innych częstotliwości. To miejsce, w którym możemy swobodnie opuścić ciało, albo doznać uczucia objawienia czy raczej oświecenia. W tym miejscu możemy spotkać swoje aspekty i przestać być „ja” a zacząć być „my”. Jest to obszar po zawędrowaniu, w który zdejmujemy kaganiec naszych dotychczasowych zasad, przekonań, ocen. Jest to miejsce, w którym powinni znaleźć się dzisiaj ludzie, tutaj się spotkać ponad ich gównianymi ideami. Gdybyśmy spotykali się tu, po za naszym ego nikt nie mógłby dłużej nami sterować. Tutaj nie wierzysz, tutaj już wiesz, że jesteś nieśmiertelnym bytem. Zabić można ciało, lecz nie nas, nie naszą świadomość. Nas można jedynie uwięzić w takim czy innym schemacie, systemie. Omamić ideami, wzorami postępowania. Nastraszyć, ograniczyć, sprowadzić do roli niewolnika, ofiary albo kata, ale to tylko rozwój, nauka i doświadczenia. W sumie nie wiem, naprawdę po prostu nie wiem na ile jesteśmy jednym a na ile indywidualnym… Na ile możemy decydować o tym co dalej sami a na ile razem. Na sprawy ziemskie samemu wpłynąć jest na pewno bardzo trudno, bo matryca, w której jesteśmy, jest zamieszkała przez byty pozornie bardziej inteligentne, a może to też my tylko określeni przez inną lub większą ilość doświadczeń, ciężko powiedzieć.

Świat jest jaki jest, ponieważ jest grupa, której ta wersja rzeczywistości odpowiada, ogromna grupa, która nie pamięta kim jest i nie rozumie swojego wpływu na matrycę (manipulowana do współtworzenia), oraz garstka niemowląt, która wie o matrycy, ale której i tak nikt nie słucha. Wielu ludzi się tego domyśla, ale nie ma czasu ani ochoty tematu zgłębić, no chyba że do wizualizowania własnego dobrobytu. Martwimy się sprawami typu jak utrzymać rodzinę w tych ciężkich czasach, podczas gdy wystarczy sobie zaufać. Podjąć postanowienie, że ma się wszystko udać, bo tak. My jesteśmy tym co napędza energię, nasza wolna wola jest jak detonator. Nie musimy zupełnie nic robić, wystarczy po prostu się zgodzić. Zgodzić się, żeby świat był piękny, objąć współczuciem i miłością ziemię, jej mieszkańców. Wybaczyć wrogom i zrozumieć, że zło to pojęcie względne, to raczej nieświadomość, nie-pamięć. Zacznij zmianę od siebie, aby posprzątać świat, najpierw posprzątaj dom. Pomyśl, jak taki nowy ty wpłynie na innych. Na tym to polega, na naczyniach połączonych. Im więcej zapalisz lampek, tym zrobi się jaśniej, to naprawdę jest tak proste. Wali się w nas złymi informacjami, karmi strachem, odpowiedzmy uśmiechem i współczuciem. Uśmiech, zwykły pewny siebie szczery uśmiech powoduje, że ludzie inaczej cię traktują, natychmiast zmieniają podejście, wyrywasz ich po prostu z tego otępienia. Pomóżmy babci przejść przez ulicę, ponieśmy zakupy, dajmy hot doga pijaczkowi, nie pogardzając nim, znajdując w sobie tę wiedze, że to mógłbym być ja, wystarczy, że los by mnie mocniej przygniótł. To jest przykład, który rozpuszcza w ludziach ten cholerny zastój, te odrętwienie wywołane przez idiokrację.

Autorstwo: Punkt Zero
Źródło: WolneMedia.net

SP. Z O.O. CZYLI SŁUŻBA ZDROWIA

 

Przyczyny upadku służby zdrowia


Są dziedziny, które nie mogą podlegać zasadzie zysku i strat, by nie zostały wypaczone. Należą do nich opieka medyczna, kultura, edukacja. Uporczywe dążenie do ich prywatyzacji jaskrawo obrazuje obniżająca się jakość.

Powoli odkrywamy, że równolegle z pandemią, gdy doświadczamy karkołomnego biegu przez płotki z przeszkodami zabiegając o wizytę u lekarza, bo ktoś w rodzinie cierpi, albo nagłe zdarzenie wymaga fachowej interwencji, uzyskanie właściwej pomocy graniczy z cudem. Brytyjczycy już pojęli, że w pandemicznym szaleństwie chodzi głównie o domknięcie procesu całkowitej prywatyzacji jeszcze niedawno państwowej służby zdrowia. Motorem działania jest potężna korporacja amerykańska American Health Care. Potężnie rozbudowany moloch finansowany jest przez firmy ubezpieczeniowe, prywatny sektor przedsiębiorczości ma dodatkowo udział w nakładach z budżetu państwa stanowiących 64% jej środków. Lekarze brytyjscy alarmują, że system służby zdrowia jest zagrożony przejęciem przez amerykańską korporację. Obawy budzą jej bezwzględne praktyki znane w USA. Oznaczają one, że nasi bliscy, przyjaciele będą umierać przedwcześnie, bo firma nie będzie chciała płacić za usługi medyczne na ich rzecz.

W procesie prywatyzacji kompetencje lekarzy, pielęgniarek w zakresie decyzji dotyczących świadczeń gwarantowanych dotychczas przez NHS (National Health Service – państwową służbę zdrowia) zostają zniesione. Nadrzędna reguła maksymalizacji zysku sprywatyzowanego systemu lecznictwa ze zdrowia jednostki uczyniła towar na sprzedaż. Problem zysku decyduje o celowości stosowania określonych zabiegów, lub odstępowania od nich z tytułu nieopłacalności, choćby oznaczało to cierpienie, dalszy rozwój choroby prowadzący do śmierci pacjenta. Ludzie doświadczają takiej argumentacji gdy na przykład młoda 22-latka z diagnozą raka szyjki macicy spotkała się z odmową leczenia, bo w jej wieku ta choroba nie powinna zdarzyć się – jest za młoda, by chorować. Dla niej to brzmi jak wyrok przedwczesnej śmierci. Wielkie instytucje jak WHO, przyjęły definicję zdrowia jako „dobry stan fizyczny wszystkich narządów człowieka w połączeniu z psychicznym i emocjonalnym pozwalający na zachowanie zdolności utrzymywania prawidłowych relacji społecznych”. Dobrostan obywatela przekłada się na dobrostan ogólny państwa, a tym kupczyć nie godzi się i wszyscy obywatele powinni być zainteresowani najwyższą troską o zdrowie. Absurdem jest, gdy prywatyzujące instytucje nauczają na szkoleniach etyki zaciskając społeczeństwu selektywnie fiskalną pętlę niemożności dbania o zdrowie prowadząc równolegle do wyrzucania całych grup społecznych na margines.

Wiodącą przyczyną bankructwa amerykańskich rodzin jest pojawiający się problem medyczny nawet jeśli dysponują ubezpieczeniem zdrowotnym. Dwie chore osoby w rodzinie to najczęściej utrata domu, gdyż polisa zapewnia jedynie minimalny zakres pomocy medycznej. Prywatne kliniki wykonują asekurancko i z wyrachowaniem drobne, albo średnio skomplikowane zabiegi. Poważne problemy odsyłane są do państwowej służby zdrowia, a tu kolejka oczekujących jest jak mechanizm selekcji naturalnej – przetrwają najsilniejsi. Ludzie poza systemem ubezpieczeń jeśli dotknięci są chorobą, najczęściej umierają na ulicy. Z rzadka ustawiają się w całonocnej kolejce, żeby skorzystać z doraźnej pracy wolontariatu młodych lekarzy ochotniczo niosących elementarną pomoc, lecz to tylko akcja nie trwałe rozwiązanie.

Rozbudowany nadzór nad personelem medycznym na podobieństwo samorządu lekarskiego (w Polsce są nim izby lekarskie tworzące piramidę sterowaną od naczelnej przez okręgowe) mają strukturę spółki handlowej, albo partii. Są biurokratycznym batem zżerającym ogrom środków z budżetu państwa, narzucającym abstrakcyjne procedury osłabiającym samodzielność personelu lekarskiego w podejmowaniu decyzji o ratowaniu czynności życiowych pacjentów. Szkodliwość izb lekarskich kwalifikuje je do rozwiązania właśnie jako kosztowną chorobę na podobieństwo raka z przerzutami, który obezwładnił lecznictwo i krępuje personel medyczny pracujący z pacjentami. W rozmowie doświadczonego starego lekarza młody odbywający praktykę zdumiony jest słysząc, że dawniej lekarz przychodząc rano do pracy nie miał planu do wykonania, bo życie pisało scenariusz i byłoby absurdem planować jakąkolwiek liczbę, czy charakter zabiegów dziennych. Spontaniczność pulsującego życia społeczeństwa nakazywała dostosowanie się medycyny do ludzkich potrzeb, a nie do realizacji planu zgodnie z którym odmawia się zabiegów, przyjęcia do szpitala, albo podjęcia leczenia.

Brytyjczycy zdołali podsumować nowy system „zdrowia publicznego” wzorowany na amerykańskim obliczając, że jest dwukrotnie droższy niż państwowy. Istniejąc jako państwowy NHS potrzebował 4000 dolarów per capita rocznie i działał sprawnie, natomiast po zainstalowaniu rozproszonych zarządów lekarskich nakłady wzrosły ponad dwukrotnie rozczarowując jakością usług skoro trzecią z najczęstszych przyczyn zgonów są błędy medyczne. Fuszerka lekarska w Stanach Zjednoczonych to 9,5% przyczyn wszystkich zgonów. Brytyjscy lekarze są wściekli, albo zrozpaczeni mając do czynienia z bezradnością własną i pacjentów co stało się wynikiem ślepego przenoszenia całkowicie dysfunkcyjnego systemu z punktu widzenia zdrowia i etyki zawodowej na grunt europejski. Bezczelnie interesowną postawę popierającą prywatyzację przejawiają politycy tacy jak Tony Blair, Nick Clegg, David Cameron załatwiający lobbystom z Greensill Capital dotarcie do Downing Street za cenę miliona dolarów. Prywatyzacja służby zdrowia nie była nigdy debatowana w parlamencie przy jednoczesnym zapewnianiu Borisa Johnsona jak bardzo ceni zasługi i rolę NHS w trudnym okresie pandemicznym. Podważenie istniejącej jako państwowej służby zdrowia rozpoczęła Margaret Thatcher w czasie prezydentury Ronalda Raegana, by uznano w roku 1988, że radykalna reforma służby zdrowia w „zdrowe przedsiębiorstwo” stała się najważniejszym przedsięwzięciem. Ludzkie zdrowie wystawiono na sprzedaż bez nadawania zdarzeniu szczególnego rozgłosu, co najwyżej chwaląc zwiększoną efektywność przechodzenia pieniędzy za pacjentem. Znamy te slogany także z własnego polskiego podwórka.

Na rynku pojawiły się nowi gracze jak McKinsey & Co. Group, United Health Insurer (ubezpieczenie na życie), a akwizytorzy przekonywali do kopiowania systemu jako najlepiej sprawdzającego się na świecie. Przedstawiciele tych firm organizowali szkolenia pracowników samorządowych przekonując do celowości popularyzacji zabiegów operacyjnych zaćmy, by później okazało się, że 50% pacjentów poddanych temu zabiegowi ucierpiała z powodu poważnych komplikacji. Likwidacją szkód zająć się musiał NHS utrzymywany z pieniędzy podatników, ale główny sprawca, firma Carillion ulotniła się z 8 miliardami funtów zainkasowanymi na poczet wykonanych zabiegów opłaconych przez budżet państwowy. Jako państwowy, system służby zdrowia nie wymaga dodatkowej struktury nadzorowania i enigmatycznej „jednostki nadrzędnej” by dokonać dystrybucji środków bezpośrednio do klinik, ośrodków zdrowia, lecznic. Interesem pośrednika zwanego ubezpieczycielem jest nic nie wnosić, nic nie robić, ale zgarniać pieniądze państwowe, firmowe od przedsiębiorców, lokalne od samorządów i indywidualne. Nie ma na świecie prywatnego systemu świadczeń zdrowotnych, który przychodzi z pomocą każdemu, niezależnie od choroby i zamożności człowieka.

Amerykański model marginalizujący człowieka w potrzebie jest zgubny. Świadomi tego ludzie doświadczeni namacalnie w okresie pandemii powinni go odrzucić. Brytyjczycy wśród haseł upominających się o wolność przypominają, że nie handlujemy zdrowiem tak jednostkowym jak i publicznym. Zdrowiem i życiem nie mogą rządzić korporacje pozbawiające swoimi metodami bezwzględnego zarządzania zarówno zdrowia jak i życia. Dla spokojnej egzystencji obywateli odzyskanie państwowej służby zdrowia jest warunkiem biologicznego przetrwania.

Opracowanie: Jola
Na podstawie: YouTube.com [1] [2]
Źródło: WolneMedia.net

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...