niedziela, 2 czerwca 2024

 

Nauka a teorie spiskowe – kto ma rację?


Chciałbym przez chwilę założyć, że w historii roiło się od różnych układów politycznych, spisków, niewyjaśnionych zdarzeń (np. zabici turyści w górach na przełęczy Diałtowa, etc.). Niektóre teorie spiskowe się mogą potwierdzać. Ziarna prawdy rozsiane są w różnych dawnych legendach, mitach – np. w wielu mitach niezależni autorzy pisali o wielkim potopie, tak jak w Biblii. Naukowcy XIX-wieczni negowali przekazy biblijne i historyczność Jezusa, a okazało się, że była lokalna powódź na Bliskim Wschodzie i że Jezus istniał. Podważano autorstwo psalmów, a jednak 1/3 z nich napisał król Dawid, mówiono, że „Homer nie istniał”, a okazało się dzięki badaniom stylistycznym, że obie słynne epopeje napisała jedna osoba; mówiono, że „Troja to mit”, a archeologia odkopała ruiny Troi. Mówiono, że Kochanowski w „Trenach” stylizował treny na cyklu Ronsarda i Orszulka nie istniała, a okazało się, że jest to autentyczny zapis żałoby. Przykłady można by mnożyć.

Zleconych morderstw politycznych, jak generała Sikorskiego rzekomo „naturalna” katastrofa lotnicza było w historii ludzkości masę. Przewroty pałacowe, intrygi dworskie, koneksje, znajomości, ukrywanie prawdy i podział na oficjalne i nie-oficjalne (fasada i garderoba) istnieją do dziś i poza Europą. Mówiono, że w kosmosie nie ma życia, a jego prymitywne ślady odkryto w postaci wody na księżycu i na Marsie. W gruncie rzeczy te największe teorie spiskowe, jak Blue Beam Project czy paleoastronomia mogą być fejkiem, ale jak wytłumaczyć stworzenie w średniowieczu dokładnych map, ukazujących precyzyjnie linie brzegowe lądów i mórz bez widoku z lotu ptaka? Jak wytłumaczyć genialne pomysły wynalazków i odkryć przez Leonarda da Vinci? Dlaczego przez wiele tysięcy lat aż do połowy XV wieku postęp naukowo-techniczny był niemal zerowy, odtwarzalny co najwyżej w kolejnych pokoleniach, a nagle nastąpił „wielki wybuch” odkryć i wynalazków, skumulowanych na niewielkim odcinku czasu? Jak wytłumaczyć hipotezę, że aby ludzkość samoistnie ewoluowała do nas potrzeba byłoby na korzystne mutacje genetyczne dużo więcej czasu?

Jeśli chodzi o teorie spiskowe to jest pewien problem. Podobnie jak religie spełniają ważną rolę w społeczeństwie, choć mogą przeczyć nauce, tak i mogą istnieć niegroźne teorie spiskowe – jak mity, baśnie, legendy, klechdy – które spełniają jednak jakąś pozytywną rolę w społeczeństwie. Ponadto wiele rzeczy, które wymyślili pisarze, zwłaszcza s-fi później się potwierdziło w drodze rozwoju nauki, a dogmatyzm materialistyczny okazał się fałszem w świetle badań „nowej fizyki”, szczególnie odkryć XX-wiecznych fizyków z Einsteinem na czele, z Fritjofem Caprą, który odkrył, że nowoczesna i ponowoczesna fizyka potwierdza na przykład niektóre intuicje dalekowschodnich systemów filozoficznych. Podobnie w XIX wieku wierzono tylko w działanie leków chemicznych, a medycynę ludową oskarżano o szarlataństwo, a dziś okazuje się, że masę suplementów diety i naturalna medycyna, także dalekowschodnia jest również częściowo skuteczna. Bez otwarcia się na alternatywne ścieżki poznania nauka nie będzie się rozwijać.

Była kiedyś w sieci historia 4 mężczyzn, którzy w podróży zatrzymali się przed staro wyglądającym zajazdem. Myśleli, że wnętrze jest współczesne (lata 80.), tylko zrobione w stylu retro. Były tam m.in. gazety z 1905 roku. Gdy zjedli wyjątkowo pyszny obiad, ruszyli dalej. Po urlopie po 2 tygodniach wracali tą samą trasą i pamiętając o pysznym obiedzie, zatrzymali się w tym samym miejscu, gdzie powinien być zajazd. Niestety były tam zupełnie inne budynki, nowoczesne. Gdy zaczęli wypytywać miejscowych o ten zajazd, dostali odpowiedź, że owszem, istniał, ale kilkadziesiąt lat wcześniej i przestał działać przed drugą wojną światową. Wszyscy mieli te same w ogólności i różniące się w nieistotnych detalach wspomnienia z obiadu w starej restauracji. Udali się do psychoanalityka, który zbadał ich wspomnienie w stanie między innymi sugestii hipnotycznej. Okazało się, że badania wskazują, że mogli mówić prawdę, nie ulegli snowi na jawie, halucynacji zbiorowej, byli wszyscy w pełni zdrowi umysłowo. Przebadano ich także na wariografach. Badania wskazały, że wszyscy mogli mówić prawdę.

Wiele wskazuje, że albo już istnieje rząd światowy, który wbrew pozorom i teoretykom spiskowym działa dla dobra ludzkości albo może być konieczne powołanie takiego rządu. Niestety, rządy narodowe nie są obecnie jedynymi decydentami. Jest niemal niemożliwe, że nie istnieje jakaś „dobra” grupa koordynująca logistykę świata i również, że nie istnieje „złe lobby” (np. w najwyższych szczytach władzy ponadnarodowej, korporacji międzynarodowych). Z faktu globalizacji, jaka ma miejsce, wynika jasno, że musi w przyszłości zaistnieć potrzeba powołania dobrego rządu światowego, nie złożonego ze skorumpowanych polityków na styku z wielkim biznesem, tylko z techników i ekspertów ds. energetyki globalnej, dystrybucji wody pitnej i żywności, leków, ocieplenia, etc. Jednak każdy dobry rząd posiada zawsze nie tylko opozycję, ale i gabinet cieni.

Ronald Reagan naprawdę w Kongresie w 1987 roku wypowiedział słowa „new world order”. W pewnym sensie co chwila następuje jakiś nowy porządek świata, który zmienia się coraz szybciej. Tak samo chrześcijaństwo też było kompletnym przewrotem na ówczesną skalę globalną. Tak samo w 1989 w Europie zaistniał nowy porządek świata. Krytykowanie możliwości, że są ludzie knujący depopulację może ułatwić im działania. Technicznie depopulacja jest w zasięgu współczesnej nauki. Wystarczy dodać do ujęć wody pitnej środki antykoncepcyjne, a ginekolodzy zgłaszają coraz więcej bezpłodnych par. Prowadzi się rzeczywiście prace nad wirusami czy nad bronią elektromagnetyczną, która może wpływać na zapadanie całych populacji na depresję i myśli samobójcze. Poza tym słynny „eksperyment Filadelfia” mógł mieć miejsce, bo rządowi USA w czasie II wojny światowej bardzo zależało na opracowaniu „niewidzialnych statków na i podwodnych”, a Einstein był zatrudniony oficjalnie przy rządowych projektach, a po godzinach mógł robić utajnione projektyu. Ówcześnie rozwój nauki związanej z elektromagnetyzmem i teorią pola były jeszcze zbyt proste i mogli nie rozumieć jeszcze wszystkiego. Bardzo wiele intuicji, a nawet spekulacji Einsteina się dziś potwierdza. Przykłady można mnożyć. Redukcjonistyczne podejście do świata i jego tajemnic to przeżytki XIX-wiecznej nauki nowożytnej, która sprawdza się w technice, ale niekoniecznie w wyjaśnianiu wszechświata jako całości i tworzeniu „teorii wszystkiego”.

Gdyby wszyscy byli biedni, nie byłoby globalizacji. Dopóki ludzi było mało (ludzkość pochodzi od grupy około 15 tysięcy kobiet i mężczyzn określanych jako plemię „Adamu i Hewa”), np. w czasach Chystusa na całym świecie żyło ok. 200 milionów ludzi (dziś sama Europa liczy pół miliarda) nie było postępu. Początkowo przyrost naturalny pozwalał jedynie na prostą zastępowalność pokoleń. Gdy została pod koniec średniowiecza przekroczona masa krytyczna, zaczął się postęp naukowo-techniczny i od XVIII wieku, gdy było już miliard ludzi na świecie również zaczęto mówić o wzroście ekonomicznym i akumulacji kapitału. Właśnie wtedy powstawał pierwszy system i sieć światowych banków. Faktem jest, że istniały w średniowieczu tajne stowarzyszenia, zakony i ruchy. Musiały mieć jakiś cel. Istnienie grupy, która nie ma wspólnego celu – mniejsza o to, dobrego czy złego – powoduje szybki rozpad tejże. Od XVIII wieku, a potem od początków XX wieku, gdy w 1900 roku ludzkość liczyła już ok. 2 miliardy ludzi, musiano zastanawiać się w największych krajach, które mocarstwo będzie przewodzić ludzkości, chronić pokój, dobrobyt i sprawiedliwość. Imperializm jest faktem historycznym, podobnie jak istnienie dziś już nie milionerów i miliarderów, ale za chwilę – bilionerów. Ludzie o takim bogactwie mogą niemal wszystko, dając pracę tysiącom ludzi, których w pewnym momencie łączy jakiś cel. Nie można całkowicie wykluczyć, że niedługo nie rządy narodowe będą rządzić krajami, ale że będą to czynić największe korporacje z branży Big-Tech i Big-Farma. Pomijam tu już faktyczne istnienie „szarej strefy” czy „darknetu”. Te argumenty trudno wyjaśnić jednoznacznie. Na koniec powiem, że sami naukowcy tworzą meta-teorie na temat teorii spiskowych, czyli de facto również są teoretykami spiskowymi. Podobnie, jak w katolicyzmie mówi się, że złym mocom najbardziej zależy na tym, aby z jednej strony nikt w nie nie wierzył, a z drugiej – aby ludzi sparaliżować strachem, żeby wszędzie widzieli zło i nie mogli funkcjonować, tak samo może być z prawdą o teoriach spiskowych. Najłatwiej ludzi, którzy czują więcej i inaczej rozumieją pozamykać w szpitalach i po sprawie. Naukowcy oczywiście też dochodzą do jakichś tam prawd, tyle, że postępując oddolnie mają rację w szczegółach, ale mylą się w ogólnym obrazie świata. Teorie spiskowe często mylą się w szczegółach, ale za to mogą przedstawiać ogólnie prawdziwy obraz rzeczywistości, która jest bardziej skomplikowana niż wydawało się nawet Albertowi Einsteinowi. On sam mówił, że ponad wszelkimi siłami w kosmosie, które bada nauka, istnieje jakaś siła nadrzędna, której żadne detektory nigdy nie wykryją. Zresztą nie potrafią nawet zweryfikować istnienia ciemnej materii, a co dopiero nadrzędnej, scalającej wszystko w jeden spójny obraz „siły wyższej”. Gdyby świat ewoluował samoistnie, nie byłby tak skomplikowany. Można więc powiedzieć, że istnieje „argument ze złożoności”, ewolucja bowiem prowadzi od zjawisk prostych ku złożonym, a nie odwrotnie. Naukowcy redukujący wszystko, co niewyjaśnione do prostszych elementów idą pod prąd ewolucji, a to oznacza, że nie mają całkowitego obrazu świata. Ponieważ muszą z czegoś żyć, więc zajmują się obroną swego lobby. Oczywiście, są uczciwi naukowcy, którzy nie boją się powiedzieć, że „nikt właściwie nie wie, jak to jest” i przez to płacą nieraz utratą szacunku w środowisku. Przyznanie się do niewiedzy w szkole skutkowało oceną niedostateczną. To powoduje, że naukowcy w obawie o utratę pracy, boją się przyznać, że tak naprawdę każdej teorii – jak mówił Lem – odpowiada „antyteoria”. Powiedział też, że jeśliby sformułowano wszelkie możliwe teoria, to któraś logicznie musi być prawdziwa. Ale to tego chyba daleka droga.

Autorstwo: Rafał Sulikowski
Źródło: WolneMedia.net


  1. replikant3d 02.06.2024 10:42

    Do autora: Termin ,,teorie spiskowe,, został ukuty po to by niewygodne fakty czy zdarzenia i wynalazki dyskredytować. Genialne posunięcie. Tak jak z UFO. By ukryć istnienie nowych rodzajów napędów, jeżeli ktoś je zobaczy to ukuto frazę że to pojazdy kosmitów. I jak widać obie metody działają wyśmienicie. ,,ukryj prawdę na widoku,, nie wiem czyj to cytat ale doskonale pasuje do obu tych metod socjotechnicznych. Polecam trochę poszeżyć horyzonty myślowe….i zapoznać się z nauką zwaną socjotechniką. Wiele ci wyjaśni…

  2. Rafał Sulikowski 02.06.2024 10:54

    Typowe “czepiactwo”. Radzę nauczyć się czytania ze zrozumieniem, a nie skanowania wzrokiem tekstu. I poduczyć ortografii…

  3. Katarzyna TG 02.06.2024 11:16

    Przełęcz Diatłowa dawno została wyjaśniona a co do zajazdu mam jedno pytanie – czym zapłacili za ów obiad? :))

 

Z wojną jak z pandemią


Politycy europejscy wypowiadają sprzeczne deklaracje dotyczące wojny na Ukrainie. Takie same sprzeczności są regułą administracji amerykańskiej. Sekretarz Blinken informował, że Ameryka zapewni pomoc w postaci nowej dostawy pocisków dla Ukrainy, pozostawiając decyzję jakie cele mają nimi zniszczyć w gestii Zełenskiego. Kiedy ten zaś wyraźnie kieruje apele o zgodę na użycie ich bezpośrednio na niszczenie celów w Rosji, sekretarz wspaniałomyślnie zapewnia podczas wizyty w Mołdowie: „Nie będziemy ograniczać Ukrainy jak ma korzystać z pomocy, by walczyć”.

Przed kamerami kanclerz Olaf Scholz zapewnia, że pocisków dalekiego zasięgu typu TAURUS nie przekażą do Kijowa. Atakowany powinien się bronić filozoficznie konstatuje Scholz. Emanuel Macron z jakąś mapką w ręku przekonuje, że Ukraina jest niszczona pociskami kierowanymi z bazy na terenie Rosji, więc w odpowiedzi powinien nastąpić atak na tę bazę.

29 maja Tusk ponaglił, by zakończyć w trybie pilnym ograniczenia dla Ukrainy jeśli chodzi o dostawy zachodniej broni. Polski zastępca ministra obrony oświadczył w Kijowie wzorem starszych rangą : „Ukraina ma wolną rękę w sposobie korzystania z dostaw broni z Polski do rażenia obiektów w Rosji.” Identycznie pokrętne sformułowania padają z mównic w Ameryce. Oczekujący klarownych decyzji dziennikarze zapytali głównego decydenta polityki amerykańskiej – Blinkena, jak rozumieć przyzwolenie Stoltenberga na atakowanie Rosji rękami Ukraińców i czy dzieje się to za zgodą prezydenta Bidena. Sekretarz odparł: „Jeśli dojdzie do rosyjskiej ofensywy wprost na Kijów, wykorzystamy zaległy, niewykorzystany budżet przyznany przez prezydenta i Kongres z opóźnieniem. Jest on właśnie realizowany w kolejnej dostawie na Ukrainę. Widzimy, że przynosi skutek. Wbrew oczekiwaniom Putina o masowej ucieczce mieszkańców z Charkowa, sytuacja frontowa stabilizuje się. Putin już nie może realizować swoich założeń. W najbliższych tygodniach dwustronne umowy o bezpieczeństwie z Ukrainą 32 krajów, już zostały zawarte, albo są na etapie ich ukończenia. Pozwolą one na długi czas zbudować na Ukrainie siły, które poradzą sobie z agresją. Z tego powodu odbędzie się najbliższy szczyt NATO z udziałem USA. Pomijając szczegóły, ministrowie spraw zagranicznych przygotowują plan spotkania, więc niebawem usłyszycie efekt spotkania na rzecz dalszej integracji Ukrainy z NATO. Dla zwiększenia rezultatów sięgnęliśmy po zamrożone środki w Europie należące do Rosji (?!), by przeznaczyć je na Ukrainę jeszcze przed szczytem G7. Ciężko pracujemy, by dostarczyć sprzęt obrony przeciwlotniczej, więc oczekujemy postępu. Nadchodzące tygodnie i miesiące ukażą Ukrainę jako kraj o zwiększonej odporności, dlatego będziemy oglądać Ukrainę jako państwo sukcesu, mające mocne podstawy militarne, gospodarcze i demokratyczne. Będzie to ostateczna nauczka dla pana Putina, że nie dane mu pokonać Ukrainę i przegonić jej zwolenników. Tą wiarą i tym przekonaniem powinni żyć ludzie dobrze życzący silnej i zdecydowanej Ukrainie. Aprobowaliśmy uderzenia poza obszar ukraiński, ale Ukraina powinna sama wybrać najlepszy sposób walki. Zmieniające się na przestrzeni dwóch lat warunki prowadzenia wojny zmuszają do adaptacji przy narzuconej przez Rosję eskalacji. Jesteśmy na to gotowi”.

Wbrew pewności siebie szereg państw nie było zadowolonych ze wzmacniania Ukrainy ich własnymi zasobami broni lądującej w Rosji. Przywódcy wyrażali obawy, że jest to równoznaczne z bezpośrednim narażeniem ich państw w konflikt Rosja-NATO. Interpretację Blinkena weryfikują szybkie działania Rosjan na przesuwającym się po ich myśli froncie.

Wśród gmatwaniny oświadczeń polityków, 28 maja br. prezydent Putin wydał ostrzeżenie opublikowane przez agencję Reutersa: „Stała eskalacja może doprowadzić do poważnych następstw. Jeżeli te następstwa dotkną Europę, jak wtedy zachowają się Stany Zjednoczone, biorąc pod uwagę nasz parytet równorzędności w dziedzinie broni strategicznej? Trudno powiedzieć – czy dążą do konfliktu globalnego? Małe kraje członkowskie w NATO powinny sobie zdać sprawę w czym biorą udział uwzględniając swój niewielki obszar i gęstość zaludnienia. Ten czynnik powinien zdecydować przede wszystkim kiedy mowa jest o uderzeniu bezpośrednio w obszar Rosji”.

Odpowiadając na pytania uczestników dyskusji forum internetowego, amerykański specjalista do spraw uzbrojenia wyjaśnił klarownie analizując różnice w potencjale supermocarstw Rosji i USA. Daje on przewagę armii rosyjskiej w zasobach broni niezbędnej do walki na lądzie. Ameryka dominuje możliwościami lotnictwa i systemami satelitarnej kontroli. Rosjanie osiągnęli jednak dużo doskonalszy system neutralizacji satelitów. Choćby istniała duża przewaga amerykańskiej zaawansowanej technologicznie broni dowolnego przeznaczenia (na lądzie, morzu, czy w powietrzu), rosyjski system niwelacji koordynacji satelitarnej różnych rodzajów broni jest odpowiedzią na wynik szalonego pojedynku.

Opracowanie: Jola
Na podstawie: YouTube.com
Źródło: WolneMedia.net


  1. Katarzyna TG 02.06.2024 11:09

    > W najbliższych tygodniach dwustronne umowy o bezpieczeństwie z Ukrainą 32 krajów, już zostały zawarte, albo są na etapie ich ukończenia. Pozwolą one na długi czas zbudować na Ukrainie siły, które poradzą sobie z agresją.

    I skąd wezmą się te “siły” skoro już nawet wojenkomat uliczny nie ma kogo łapać bo wszystkich dawno wyłapał? Czy zachód odeśle ukraińców w wieku poborowym czy może jednak depesza PAP nie była żadnym atakiem hakerskim tylko balonikiem próbnym?

 

Osadnicy, którzy nagle zniknęli z wyspy Roanoke w z 1587 r. 


Kolonia Roanoke, znana także jako Zaginiona Kolonia Roanoke, była próbą założenia angielskiej osady w Nowym Świecie pod koniec XVI wieku. Kolonia znajdowała się na wyspie Roanoke, która jest częścią dzisiejszej Karoliny Północnej w Stanach Zjednoczonych. Jej inicjatorem był niejaki Sir Walter Raleigh, angielski arystokrata, podróżnik i pisarz, który zdołał uzyskać od królowej Elżbiety I przywilej założenia kolonii w Ameryce Północnej. Pierwsza ekspedycja, która miała miejsce w 1585 roku i była prowadzona przez Ralpha Lane’a, nie zakończyła się jednak sukcesem z powodu trudności z zaopatrzeniem, logistyką i napiętych relacji z lokalnymi Indianami.

W 1587 roku do Roanoke wysłano drugą grupę osadników pod wodzą dżentelmena Johna White’a. Ta grupa składała się już z około 115 osób, w tym z kobiet i z dzieci. John White był dziadkiem Virginii Dare, pierwszego dziecka angielskich osadników urodzonego w Nowym Świecie. White był angielskim artystą, kartografem i dżentelmenem, kartografem tej ekspedycji i sporządził liczne rysunki oraz akwarele przedstawiające sylwetki Indian, rośliny i zwierzęta. Z powodu problemów z zaopatrzeniem i aprowizacją, John White powrócił do Anglii po zapasy. Jednak ze względu na wojnę angielsko-hiszpańską i inne osobiste komplikacje, nie mógł wrócić do Roanoke przez ponad trzy lata.

ODKRYCIE ZAGINIONEJ KOLONII

Gdy White w końcu wrócił na wyspę Roanoke w 1590 roku, odkrył, że kolonia była całkowicie i dokumentnie opuszczona. Nie znaleziono tam żadnych śladów walki ani ciał osadników na wyspie. Na palisadzie znaleziono natomiast wyryty napis „CROATOAN”, a na drzewie „CRO”. Nie było jednak żadnych innych wskazówek dotyczących losu kolonistów. Nikt nie wiedział, co się tam naprawdę wydarzyło. Nie było widocznych śladów przemocy ani pozostawionych resztek. Osiedle wyglądało tak, jakby zostało bardzo prędko ewakuowane, nie napadnięte.

TEORIE I HIPOTEZY

Jedna z najbardziej popularnych teorii sugeruje, że koloniści przenieśli się z powodu trudności z dowozem żywności i napojów po prostu na wyspę Croatoan (to dzisiejsza Wyspa Hatteras), gdzie mogli zintegrować się z miejscowymi pierwotnymi plemionami. Inne teorie zakładają, że koloniści mogli umrzeć z powodu głodu, chorób lub konfliktów z Indianami. Istnieje też hipoteza, że koloniści mogli zostać zaatakowani i zabici przez hiszpańskich żołnierzy, którzy w tamtym czasie byli dość aktywni w tamtym regionie.

WSPÓŁCZESNE BADANIA

W ostatnich latach przeprowadzono wiele badań archeologicznych, które miały na celu odnalezienie jakichkolwiek śladów kolonistów. Znaleziono zatem pewne artefakty, ale nie dostarczyły one jednoznacznych dowodów na to , jaki los spotkał kolonistów. Prowadzono również badania DNA w celu ustalenia, czy współczesne plemiona indiańskie w regionie mają jakiekolwiek genetyczne powiązania z dawnymi osadnikami z Roanoke, ale bez większego przełomu. Badania migracji DNA w populacjach nie są jeszcze superprecyzyjne i miarodajne. Zaginiona Kolonia Roanoke stała się częścią amerykańskiej kultury i inspiracją dla wielu mitów, legend oraz dzieł literackich i filmowych. Pozostaje jednym z najbardziej tajemniczych i intrygujących epizodów w historii kolonizacji Ameryki Północnej.

Słowo „Croatoan” jest związane z tajemnicą zaginionej kolonii Roanoke wczesnej historii Ameryki. Znaleziono je wyryte na słupie w opuszczonej kolonii, co sugeruje, że mogło stanowić wskazówkę dotyczącą losu osadników. Jego pochodzenie jest niejasne, ale istnieje kilka teorii na ten temat. Niektórzy badacze sugerują, że słowo „Croatoan” może być związane z miejscowym plemieniem Indian, które nosiło tę nazwę. Słowo „Croatoan” jest niezwykle intrygujące, a jego pochodzenie i znaczenie stanowi zagadkę. Przyjrzyjmy się temu słowu z perspektywy językoznawczej i porównajmy je z innymi słowami. Być może w rozszyfrowaniu znaczenia przez lingwistyczną analizę semantyki wyrytego na słupie (lub jeśli wierzyć starej rycinie, ukazującej ekipę poszukiwawczą, na okorowanym drzewie) – kryje się tajemnica zniknięcia osadników.

ANALIZA JĘZYKOWA

Przyjrzyjmy się słowu „Croatoan” z perspektywy analizy językowej. „Croatoan” zawiera w sobie fragment „Cro”, który może być kluczowy dla jego znaczenia. Tym bardziej, że na drugim słupie (lub drzewie) widniał tylko prefiks „cro” i nic poza tym. Warto zauważyć, że w XVI wieku języki były różnorodne, a słowa miały różne formy i znaczenia w zależności od kontekstu i regionu. Warto przeanalizować podobne słowa w innych językach używanych w tamtym okresie, takich jak…

Chorwacki. Słowo „Hrvat” oznacza „Chorwat”. Czy „Croatoan” może mieć związek z Chorwatami? Osobiście jako filolog w to wątpię. Podobieństwa foniczne, a nawet grafemiczne nie są dobrym tropem.

Portugalski. Słowo „croata” oznacza „Chorwat”. Czy jest to zbieżność? Tu podobieństwo jest rzeczywiście wyższego rzędu, ale nadal pozostajemy w strefie spekulacji. Portugalscy podróżnicy mieli kontakt z Chorwatami, więc może to być związane z ich obecnością w regionie.

Warto sprawdzić, czy istniały podobne słowa w staroangielskim lub dialektach tamtego okresu. Tego tropu tym razem nie udało się odnaleźć, wymagałoby więcej czasu na czasochłonne kwerendy.

Inne wymarłe języki. Możemy również zbadać słowa w innych wymarłych językach, takich jak starofrancuski, staroniderlandzki itp. Jeśli pierwszy, „chorwacki” trop jest poprawny, może to oznaczać, że osadnicy zostali przyjęci przez to plemię lub zintegrowali się z nim. Współczesne badania archeologiczne odkryły węgiel drzewny oraz odłamki algonkijskich garnków na wyspie Roanoke.

INNE TEORIE I HIPOTEZY

Masakra przez rdzennych mieszkańców. Jedna z teorii sugeruje, że osadnicy zostali zabici przez miejscowych Indian. Jednak w forcie na Roanoke nie znaleziono śladów walki, co osłabia tę wersję.

Biblijny demon Linoge. Inna teoria mówi, że osadę opanował biblijny demon o imieniu Linoge. Według tej wersji, Linoge żądał ofiary z nowo narodzonego dziecka, a kiedy jej nie otrzymał, zabił całą społeczność.

Kamień ze wskazówką. W bagnach Północnej Karoliny znaleziono kamień, na którym rzekomo osadnicy Roanoke wyryli jakieś znaki. To jedna z gorąco dyskutowanych wskazówek, ale nadal nie ma jednoznacznych dowodów na to, co dokładnie oznaczał ten kamień.

Współczesne badania archeologiczne oraz analiza historycznych map pomogły zlokalizować miejsce, w którym znajdowała się ta zaginiona kolonia. Współczesna wyspa Roanoke znajduje się u wybrzeży Karoliny Północnej w Stanach Zjednoczonych. To jest dokładnie to miejsce, gdzie osadnicy pierwotnie przybyli i założyli swoją kolonię. Analiza map z XVIII wieku pokazuje, że geografia wyspy Roanoke nie zmieniła się zbytnio od czasów osadnictwa. Mimo upływu czasu, wyspa zachowała swoje pierwotne położenie na wybrzeżu.

W 2012 roku odkryto ślady europejskich osadników oraz należące do nich sprzęty w dwóch miejscach, około 80 km na zachód i południe od Roanoko. To dowodzi, że osadnicy istotnie byli obecni w tych rejonach.

A oto kilka nowych dowodów i odkryć związanych z „tajemnicą Roanoko”.

Współczesne badania archeologiczne na wyspie Roanoke odkryły węgiel drzewny oraz odłamki algonkijskich garnków. To sugeruje istnienie gospodarstwa wioski, w której osadnicy mogli żyć. Dalsze badania mają na celu odkrycie więcej dowodów na istnienie pierwotnej osady osadników.

W Bertie County, w Północnej Karolinie, odkryto liczne fragmenty ceramiki, które sugerują obecność osadników z Roanoke. Artefakty te obejmują fragmenty naczyń do przechowywania żywności, typowych dla stylu Border Ware, który był używany w angielskich koloniach w XVI wieku. Podczas analizy mapy Johna White’a w British Museum odkryto, że była ona oznaczona niewidzialnym atramentem, który wskazywał lokalizację dwóch fortów. Jeden z tych fortów mógł znajdować się około 80 km na zachód od Roanoke, co mogłoby wskazywać na miejsce, do którego osadnicy mogli się przenieść.

Na wyspie Hatteras, w miejscu dawnej osady Croatoan, odkryto europejskie przedmioty, takie jak fragmenty tabliczki łupkowej, rękojeść miecza oraz różne metalowe przedmioty, które mogły należeć do osadników z Roanoke. Sugeruje to, że niektórzy koloniści mogli zintegrować się z miejscową ludnością tubylczą, zachowując przy tym swoje osobiste przedmioty. Znaleziono również kawałki żelaza i miedzi, które są dowodem na obecność technologii europejskiej wśród miejscowych Indian. To również wspiera teorię o częściowej integracji osadników z lokalnymi plemionami. Nowe odkrycia w połączeniu z wcześniejszymi badaniami sugerują, że koloniści z Roanoke mogli rozproszyć się i zintegrować z różnymi plemionami indiańskimi. Jednak dowody te nie są jeszcze ostateczne. Jedną z gorąco dyskutowanych wskazówek jest kamień, rzekomo wyryty przez kolonistów Roanoke, znaleziony na bagnach w Północnej Karolinie. Rycina na kamieniu wskazuje, że dwóch pierwotnych osadników, Virginia i Ananias Dare, zostało zamordowanych. Badania archeologiczne przeprowadzone na terenie kilku dawnych wiosek indiańskich w okolicy doprowadziły do znalezienia wielu przedmiotów z całą pewnością należących do osadników z wyspy. To miejsce, gdzie można odkryć dowody na interakcje między osadnikami a tubylcami. Napis na słupie ze słowem „Croatoan” mógł zostać celowo pozostawiony jako wskazówka wskazująca kierunek, w którym zmierzali osadnicy w poszukiwaniu schronienia i wsparcia.

KONTEKSTY Z HISTORII POWSZECHNEJ – SŁYNNE ZNIKNIĘCIA

Historia ludzkości jest pełna tajemniczych zniknięć, które do dziś pozostają niewyjaśnione. W roku 1930 w kanadyjskiej wiosce Angikuni zniknęła cała ludność. Wioska była opuszczona, a jedynym śladem były pozostawione jedzenie i rzeczy osobiste. Do dziś nie wiadomo, co się stało z mieszkańcami. Cywilizacja Majów w Meksyku nagle upadła w okresie VII-X wieku. Przyczyny tego zniknięcia, takie jak wyczerpanie zasobów, wojny czy zmiany klimatyczne, są nadal badane. W roku 1790 na Wyspie Pitcairn, gdzie osiedlili się buntownicy z HMS Bounty, zniknęła część ludności. Niektórzy podejrzewają, że doszło do walki lub masakry, ale nie ma pewności co do losu tych ludzi.

PÓJDŹMY TEDY TROPEM JĘZYKOWYM

Jakie może mieć znaczenie fakt, że napis wyryto na słupie, a nie na drzewie na przykład? Czym były dla ówczesnych kultur różne słupy i im podobne obiekty? Dlaczego napis craotan wyryto na słupie? Jaki słup miał kształt? Czy był okrągły czy prostopadłościan z czterema stronami? Po której geograficznie stronie był napis? Czym go wyryto, jakim narzędziem? Czy ślady rycia wskazują, że wyryto go w pośpiechu czy nie? W średniowieczu wyrywanie napisów na różnych obiektach miało swoje znaczenie i często było związane z określonymi kulturami, wierzeniami lub praktykami. Oto kilka aspektów, które mogą pomóc zrozumieć, dlaczego wyryto napis „Croatoan” na słupie w kontekście zaginionej kolonii Roanoke…

1. Symbolika słupa. W średniowieczu słupy miały różne znaczenia w zależności od kultury i kontekstu.Słupy były często związane z sakralnymi lub magicznymi praktykami. Mogły symbolizować połączenie ziemi i nieba, a także stanowić miejsce komunikacji z duchami lub bogami

2. Słup jako element konstrukcyjny. Słupy były często używane jako elementy konstrukcyjne w budynkach, mostach, fortyfikacjach itp. Wyrywanie napisów na słupach mogło mieć praktyczne znaczenie, takie jak oznaczanie własności, informowanie o funkcji budowli lub komunikowanie ważnych wiadomości.

3. Napis „Croatoan”. W przypadku zaginionej kolonii Roanoke, wyrycie napisu „Croatoan” na słupie miało być wskazówką dla kolejnych osadników lub badaczy. Mogło być na przykład ostrzeżeniem, ale nie ma na to dowodów. „Croatoan” to nazwa wyspy, na którą osadnicy mogli się udać lub gdzie mogli zostać zabrani przez tubylców. Wyrycie tego napisu mogło być próbą pozostawienia śladu dla przyszłych poszukiwań lub komunikatem dla innych osadników.

4. Kształt słupa. Dokładny kształt słupa nie jest zawsze znany, ale w średniowieczu słupy mogły mieć różne formy. Mogły być okrągłe, prostopadłościenne lub o innym kształcie, w zależności od funkcji i stylu architektonicznego.

5. Narzędzia i ślady rycia. Wyrywanie napisów na słupach mogło być wykonywane różnymi narzędziami, takimi jak dłuta, noże lub ostre kamienie. Ślady rycia mogą wskazywać na pośpiech lub staranność wykonania, ale bez dokładnych dowodów trudno jest to jednoznacznie stwierdzić.

SYMBOLIKA STAROŻYTNYCH SŁUPÓW

Czy słupy pojawiają się jako granica? Kiedy budowano mosty, temu musiał towarzyszyć kapłan, jak pisze Umberto Eco, bo most był bluźnierczym naruszeniem sakralnej granicy dwóch niezależnych wymiarów, wymiany, wymieszania przestrzeni sakralnej i codziennej. Most był limes, umożliwiał bluźniercze i pozornie bezkarne przekraczanie granicy. Stąd trzeba było zadbać o odpowiedni rytuał. Czy słupy były tylko punktami orientacyjnymi czy czymś więcej? Otóż słupy w starożytności miały różnorodne znaczenia i były używane w różnych kontekstach.

W mitologii greckiej „Słupy Heraklesa” (znane również jako Słupy Melkarta) to nazwa Skały Gibraltarskiej oraz góry po drugiej stronie Cieśniny Gibraltarskie). Symbolizowały granicę znanego świata dla starożytnych Greków. Określenie „za Słupami Heraklesa” oznaczało tyle samo, co „za Cieśniną Gibraltarską”. Słupy Heraklesa były punktem orientacyjnym i granicą między Europą a Afryką. W herbie Litwy występuje symbol „Słupów Giedymina”, który jest związany z legendą o założycielu Wielkiego Księstwa Litewskiego, Giedyminie. Słupy te były pierwotnie trzema, a później dwoma słupami, kolumnami lub bramą. Ich znaczenie jest związane z historią Litwy i symbolizuje potęgę i dumę narodu litewskiego.

W architekturze starożytnego Rzymu i Grecji słupy były często używane jako elementy konstrukcyjne w budynkach, świątyniach i innych budowlach. Miały zarówno funkcję praktyczną (podtrzymywanie dachu, struktury) jak i symboliczną (reprezentowanie porządku, piękna i harmonii).

W niektórych kulturach słupy były używane jako granice terytorialne lub symboliczne. Mogły oznaczać przejście z jednego obszaru do drugiego, granicę między światem doczesnym a duchowym lub granicę pomiędzy różnymi społecznościami. Słupy były zatem nie tylko punktami orientacyjnymi, ale także miały znaczenie symboliczne i praktyczne w starożytności. Jednak z jednej z rycin wynika, że napis „crotoan” wyryty został nie na kamiennym słupie, lecz na drzewie po uprzednim zdarciu wierzchniej warstwy kory. To by wyjaśniało pośpiech, bo rycie w drewnie jest łatwiejsze i szybsze.

Osadnicy mogli spróbować przepłynąć na ląd stały. Choć woda mogła być wokół wyspy głęboka, istnieje możliwość, że użyli łodzi lub tratw, aby opuścić wyspę.

ANALIZA ETYMOLOGICZNO-GRAMATYCZNA

Słowo „croatoan” jest złożonym terminem, który można rozłożyć na prefiks „croa-“, rdzeń „-to-” i sufiks „-an”. Prefiks może odnosić się do plemienia lub miejsca, rdzeń może mieć znaczenie centralne, a sufiks wskazuje na przynależność. W kontekście historycznym i językowym, „croatoan” najprawdopodobniej pochodzi z języków Algonkian, choć nie można wykluczyć wpływów innych języków regionu.

Prefiks „croa-” może mieć swoje korzenie w nazwach geograficznych lub imionach własnych, często związanych z miejscami lub plemionami. W kontekście Roanoke, „Croatoan” mogło odnosić się do plemienia Croatoan, które zamieszkiwało wyspę Hatteras.

Rdzeń „-to-” w środku słowa może być istotnym elementem, zwłaszcza w kontekście analizy kulturowej i historycznej. Może on również sugerować centralne znaczenie słowa w kontekście geograficznym lub osobowym.

Sufiks „-an” jest często używany w nazwach geograficznych lub etnicznych, wskazując na przynależność lub pochodzenie. Może to oznaczać, że „Croatoan” odnosiło się do osób lub rzeczy związanych z Croatoan.

Algonkian – w okresie kolonizacji obszar dzisiejszej Północnej Karoliny zamieszkiwały plemiona mówiące językami z grupy Algonkian. Nazwa „Croatoan” mogła pochodzić z dialektu tego języka, który miał swoje unikalne prefiksy, rdzenie i sufiksy.

PORÓWNANIE Z INNYMI JĘZYKAMI

Języki siouańskie. Te języki również były obecne w regionie, ale „Croatoan” bardziej przypomina struktury językowe Algonkianów.

Języki irokweskie. Chociaż Irokezi mieszkali dalej na północ, warto wspomnieć o ich wpływie na nazewnictwo w regionie.

Hipotezy autorskie. Symbolika religijno-martyrologiczna. Istnieje możliwość, że osadnicy próbowali ewangelizować lokalne plemiona, co mogło prowadzić do konfliktów. Krzyż „T” mógłby symbolizować ich wiarę lub miejsce śmierci za wiarę. Litera „T” może symbolizować krzyż lub słup, co może być interpretowane jako związek z chrześcijaństwem i ewentualnym męczeństwem. W kontekście kolonialnym, krzyż był ważnym symbolem dla osadników próbujących szerzyć chrześcijaństwo. Dokonając rozbioru językoznawczego słowa „croatoan”, widzimy, co może być prefiksem-, co rdzeniem, co -sufiksem: CRO-A(-)T(-)O-AN. Zauważmy, że pośrodku słowa, które jest niepełnym palindromem jest litera „t”, pisana z dużej „T”, która może oznaczać krzyż albo słup. Może osadnicy zginęli za wiarę w Chrystusa, kiedy chcieli ewangelizować tamte tereny. Krzyż właśnie był w kształcie belki pionowej i poziomej bez wystającego kawałka ponad poziom. Tabliczkę umieszczano, gdy skazany się osunął i zrobiło się w ten sposób miejsce na informację o powodzie skazania. Symboliczne znaczenie litery „T” może wskazywać na chrześcijańskie konotacje, sugerując, że osadnicy mogli zginąć za wiarę podczas prób ewangelizacji. Nie da się, choć nie ma na to mocnych dowodów, wykluczyć następujących konotacji, denotatów i kontekstów dla wybranego przez zaginionych osadników akurat tego, a nie innego słowa „cro”. Przyjrzyjmy się im po kolei. A samo słowo „cro”, które było oddzielnie wyryte na słupie albo okorowanym drzewie? Czy ma związek z łacińskim „pro”, czyli „za” np. „za Chrystusa”?

W języku łacińskim „pro” oznacza „za” lub „dla”. Może to sugerować, że „cro” mogło być błędnie zapisanym lub skróconym „pro”.

Możliwość skrótu – jeśli „cro” miało oznaczać „pro”, mogło to sugerować intencję wyrażenia wsparcia lub poświęcenia, np. „za Chrystusa” (“pro Christo”).

Algonkian. W językach Algonkian, które były używane przez plemiona w regionie Roanoke, nie ma bezpośredniego odpowiednika dla „cro”. Jednak mogło to być częścią słowa lub frazy związanego z miejscową kulturą lub geografią.

W języku greckim „κρό” (kro) nie ma specjalnego znaczenia, ale mogło być elementem większej frazy. Warto jednak zauważyć, że osadnicy raczej nie używaliby greckiego do oznaczenia miejsc lub osób w nowym świecie.

Błąd w pisowni. „Cro” mogło być wynikiem błędu w pisowni, skrótem lub niedokończonym słowem. Może to być skrót od „Croatoan”, co mogło oznaczać miejsce, do którego się przenieśli.

HIPOTEZA WŁASNA DOTYCZĄCA ZNACZENIA „CRO”

Jeśli „cro” jest skrótem od „pro”, mogłoby to oznaczać „za Chrystusa” („pro Christo”). Osadnicy mogli chcieć zaznaczyć swoje oddanie religijne lub miejsce męczeństwa. Słowo „cro” wyryte na słupie lub drzewie mogło mieć wiele znaczeń, zależnie od kontekstu. Może to być skrót od łacińskiego „pro” oznaczającego „za”, co mogłoby wskazywać na religijne oddanie osadników. Alternatywnie, mogło to być skrócone „Croatoan”, odnoszące się do miejsca lub plemienia, z którym osadnicy mieli kontakt. Interpretacja symboliczna litery „T” jako krzyża dodaje dodatkowego znaczenia, sugerując możliwość męczeństwa za wiarę. Jest też możliwe, że pierwotnie planowano wyryć pełne słowo „croatoan” na kamiennym słupie, ale coś lub ktoś sprawił, że napis pozostał niedokończony i zamiast na słupie został w całości wyryty na drzewie. Świadczyłoby to o czymś nagłym, co mogło spotkać nieszczęsnych osadników tajemniczej wyspy sprzed 400 lat.

Autorstwo: Rafał sulikowski
Źródło: WolneMedia.net

                           Kto nas obrabuje i w jaki sposób?                                                     Węgiel kamienny to najwięks...