poniedziałek, 21 lipca 2025

 

Izrael sadystycznie zakazał Palestyńczykom korzystać z morza



„Tu nie chodzi o bezpieczeństwo” – powiedział przewodniczący związku rybaków w Gazie. „To wojna ekonomiczna, społeczna i psychologiczna, broń powolnego, celowego duszenia”.


Izrael ostrzegł mieszkańców Gazy, aby trzymali się z dala od Morza Śródziemnego, ponieważ w przeciwnym razie mogą zostać zabici w ramach ograniczeń wojennych. Krytycy twierdzą, że te ograniczenia nie służą żadnym celom bezpieczeństwa, lecz mają na celu odebranie Palestyńczykom ważnego źródła utrzymania – oraz odebranie im choćby chwilowej ulgi od przerażającej rzeczywistości 21 miesięcy nieustannej śmierci i zniszczenia.

„Na wodach przybrzeżnych przylegających do Gazy nałożono surowe ograniczenia bezpieczeństwa – dostęp do morza jest zabroniony” – napisał w sobotę na platformie „X” arabkojęzyczny rzecznik Sił Obronnych Izraela (IDF), Awichaj Adraee. „To apel do rybaków, pływaków i nurków – trzymajcie się z dala od morza. Dostęp do plaży i wód wzdłuż całego Strefy Gazy zagraża waszemu życiu”.

Izrael prowadzi morską blokadę Gazy od 2007 roku – od czasu wygranych przez Hamas wyborów parlamentarnych i przejęcia przez tę organizację kontroli nad przybrzeżną enklawą. Jednak po ataku z 7 października 2023 roku ograniczenia zostały zaostrzone w ramach „całkowitej blokady”, co doprowadziło do śmiertelnego niedożywienia w całym regionie. Według Ministerstwa Zdrowia Gazy, w wyniku trwającego 646 dni izraelskiego ataku, wspieranego przez USA, ponad 211 000 Palestyńczyków zostało zabitych, okaleczonych lub uznanych za zaginionych.

Jednak IDF zdaje się nie egzekwować zakazu przebywania w morzu wobec kąpiących się czy plażowiczów – jedynie wobec palestyńskich rybaków. Według danych ONZ, od października 2023 roku zabito ponad 210 z nich. „Żyjemy z morza. Jeśli nie możemy łowić, nie mamy co jeść” – powiedział w poniedziałek Munthir Ajjasz, 52-letni rybak z miasta Gaza, w rozmowie z emiracką gazetą The National. „Ja, moi pięciu synów i ich rodziny – razem 45 osób – jesteśmy całkowicie uzależnieni od morza. Jeśli jest zamknięte, grozi nam śmierć głodowa”.

Nie wiadomo, dlaczego izraelska armia (IDF) wydała to ostrzeżenie właśnie w sobotę – zbiegło się ono z falą upałów, podczas której temperatury przekroczyły 30°C. W sytuacji, gdy infrastruktura Gazy została zniszczona przez 21 miesięcy izraelskich nalotów, a dostęp do czystej wody pitnej jest dramatycznie ograniczony, Morze Śródziemne było dla wielu jedynym miejscem, gdzie mogli się ochłodzić i umyć. „Chodziłem tam codziennie. Morze było miejscem, gdzie mogłem się wykąpać, odprężyć, uciec od koszmaru wojny” – powiedział Ibrahim Dawla, 26-letni Palestyńczyk, wypędzony z Zajtun w mieście Gaza, w rozmowie z „The National”. „Teraz nawet to zostało nam odebrane”.

Rajaa Kudeih, 31-letnia matka dwójki dzieci z Deir al-Balah, powiedziała w niedzielę izraelskiemu dziennikowi „Haaretz”: „Dosłownie kręci mi się w głowie z głodu, pragnienia i upału. Gaza przeżywa najgorszy głód – nie mamy co jeść, nie możemy znaleźć nawet kawałka chleba”. „Morze było ostatnią drogą ucieczki, jaka nam pozostała. Jeśli nas zabiją, bo tam pójdziemy, to może będzie łatwiejsze niż ten powolny koniec” – dodała. „Mimo to boję się o moje dzieci. Mój najstarszy ma 9 lat. Jak mam mu wytłumaczyć, że może zostać zabity tylko dlatego, że chce się wykąpać w morzu?”. „Mieszkamy na plaży” – kontynuowała Kudeih. „Dokąd mamy pójść? Czy następnym razem zakażą nam oddychać?”

IDF twierdzi, że blokada morska to środek bezpieczeństwa, mający zapobiegać przemytowi broni do Gazy.

Jednak Zakaria Bakr, przewodniczący palestyńskiego związku rybaków w Gazie, a także wielu innych mieszkańców oblężonego regionu, uważa, że prawdziwe powody są inne. „Tu nie chodzi o bezpieczeństwo” – powiedział The National. „To wojna ekonomiczna, społeczna i psychologiczna, broń powolnego, celowego duszenia”.

„Ludzie tutaj umierają każdej godziny, milion razy; potrzebowaliśmy morza, by przez kilka minut poczuć się znów jak ludzie. Oni o tym wiedzieli. Dlatego je zamknęli” – dodał Dawla. „Nazywaliśmy je naszą ostatnią przestrzenią wolności. Wiedzieliśmy, że to niebezpieczne, ale to był jedyny pozostały nam azyl” – dodał. „Nie byłem tam od dwóch dni. Moi znajomi też nie. Wszyscy się boimy, że zostaniemy zastrzeleni tylko za to, że tam staniemy”.

„Oni chcą zabrać nam wszystko. Chcą nas wymazać” – skomentował politykę Izraela Ajjasz. „Ale morze należy do nas” – dodał. „Ta ziemia jest nasza. Niezależnie od tego, jak bardzo się starają – nadal będzie nasza”.

Palestyńscy obrońcy praw człowieka na całym świecie również potępili politykę IDF. „Nie ma żadnych powodów militarnych ani bezpieczeństwa, aby odmówić mieszkańcom Gazy dostępu do morza – poza chęcią zaspokojenia brutalnego sadyzmu Sił Obronnych Izraela” – argumentuje australijski dziennikarz i komentator Mike Carlton.

Autorstwo: Brett Wilkins
Źródło zagraniczne: AntiWar.com
Źródło polskie: WolneMedia.net



 

Dług jako broń

Jedni podbijają państwa zbrojnie, inni finansowo. Czy Polska wpadła w pułapkę zadłużenia? Jeśli tak, czy może się z niej uwolnić?

W świecie finansów, gdzie liczby i procenty zdają się rządzić, dług publiczny często przedstawiany jest jako neutralne narzędzie gospodarcze. Jednak gdy pożyczkodawca świadomie konstruuje zadłużenie tak, by państwo nigdy nie mogło go spłacić, a jedynie płaciło rosnące odsetki, mamy do czynienia z czymś więcej niż ekonomią – to finansowy neokolonializm, który zniewala narody. W artykule dla polskiego medium, które nie ufa banksterom, lichwie i chciwości, przyglądamy się fenomenowi „długu haniebnego” i pokazujemy, jak państwa mogą walczyć z pułapką zadłużenia.

Dług jako narzędzie zniewolenia

Zadłużenie państwowe w swojej podstawowej formie ma służyć rozwojowi: finansowaniu infrastruktury, edukacji czy ochrony zdrowia. Niestety, historia pokazuje, że dług może być również narzędziem dominacji. Gdy pożyczkodawca – czy to państwo, bank, czy międzynarodowa instytucja – świadomie narzuca warunki, które uniemożliwiają spłatę kapitału, a generują wieczne odsetki, mamy do czynienia z cyniczną formą wyzysku. Taki dług nie wspiera społeczeństwa, lecz uzależnia je od zewnętrznego „dobrodzieja”, który zyskuje kontrolę nad gospodarką, zasobami naturalnymi, a nawet decyzjami politycznymi.

W XXI wieku takie praktyki nazywane są finansowym neokolonializmem. Państwa, które wpadają w pułapkę zadłużenia, tracą suwerenność, stając się pionkami w grze globalnych potęg finansowych. To nie przypadek, że kraje rozwijające się czy osłabione kryzysami często stają się ofiarami takich schematów.

Dług haniebny

Pojęcie „długu haniebnego” powstało, by opisać sytuację, w której pożyczka jest nieetyczna lub nielegalna. Dług taki spełnia kilka kryteriów:

– został zaciągnięty bez zgody społeczeństwa;

– narusza prawo krajowe lub konstytucję;

– środki nie służą interesowi publicznemu, lecz prywatnym lub autorytarnym celom;

– pożyczkodawca wie, że pożyczka jest nieetyczna, ale i tak jej udziela.

Według tej koncepcji społeczeństwo nie powinno być zmuszane do spłaty długu, który został narzucony podstępem, korupcją lub naciskiem. Choć idea ta zdobywa moralne poparcie, międzynarodowe prawo finansowe wciąż nie uznaje jej w pełni, co pozwala banksterom i globalnym instytucjom unikać odpowiedzialności.

Przykłady z historii

Po obaleniu Saddama Husajna w 2003 roku Irak obciążono gigantycznym długiem – 120 miliardów dolarów, zaciągniętym głównie na zbrojenia i utrzymanie reżimu. Nowy rząd, wspierany przez międzynarodową społeczność, argumentował, że dług ten nie służył narodowi irackiemu. W efekcie Klub Paryski umorzył aż 80% zadłużenia, uznając je za „haniebne”. To jeden z nielicznych przypadków, gdy logika długu haniebnego znalazła praktyczne zastosowanie.

W 2010 roku Sri Lanka zaciągnęła od Chin ogromne pożyczki na budowę portu Hambantota, choć eksperci ostrzegali, że inwestycja jest nieopłacalna. Gdy kraj nie był w stanie spłacać odsetek, Chiny przejęły port na 99 lat. To klasyczny przykład „pułapki zadłużenia”, gdzie pożyczkodawca celowo prowadzi dłużnika do niewypłacalności, by przejąć strategiczne aktywa.

Ekwador – bunt przeciwko lichwie. W 2008 roku prezydent Ekwadoru Rafael Correa przeprowadził audyt długu publicznego. Okazało się, że część pożyczek była nielegalna lub niemoralna – zaciągnięta wbrew prawu lub na szkodę społeczeństwa. Ekwador jednostronnie odmówił spłaty tych zobowiązań. Choć decyzja wywołała chwilowy chaos na rynkach, kraj odzyskał stabilność i wynegocjował uczciwsze warunki nowego finansowania.

Finansowy kolonializm XXI wieku

W dzisiejszym świecie dług jest często narzędziem geopolitycznym. Państwa, banki czy fundusze inwestycyjne oferują „pomoc” w formie pożyczek, wiedząc, że warunki spłaty są nierealne, dług nigdy nie zostanie spłacony, ponieważ odsetki będą rosły szybciej od pomniejszania pożyczki, oraz dłużnik stanie się zależny politycznie i gospodarczo.

Taka strategia prowadzi do przejmowania kontroli nad zasobami naturalnymi, infrastrukturą czy rynkiem pracy. Przykładem są projekty w ramach chińskiej inicjatywy „Pasa i Szlaku”, które w wielu krajach zakończyły się przejęciem kluczowych aktywów przez Pekin. To nie pomoc, lecz finansowy atak, który pod płaszczykiem współpracy skazuje kraje na wieczną zależność.

Jak państwo może walczyć z długiem haniebnym?

Państwa nie są bezbronne wobec lichwiarskich praktyk. Oto kroki, które mogą pomóc w walce z toksycznym zadłużeniem…

Transparentny przegląd umów pożyczkowych, czyli audyt długu publicznego, pozwala ocenić, czy były legalne i służyły społeczeństwu. Audyt może być podstawą do renegocjacji lub nawet jednostronnego unieważnienia długu haniebnego. Czyli państwo, które zostało zadłużone z premedytacją lub w wyniki lobbingu, zadłużone ponad miarę, może odmówić spłaty.

Wzmocnienie prawa krajowego za pomocą wprowadzenie konstytucyjnych zapisów wymagających zgody parlamentu lub referendum na zaciąganie wysokich pożyczek, chroni przed korupcją i naciskiem zewnętrznym.

Narzędziem do uwolnienia się od pułapki zadłużenia może być międzynarodowa presja. Organizacje takie jak ONZ czy UNCTAD oraz ruchy obywatelskie coraz głośniej domagają się globalnych zasad sprawiedliwego zadłużania. Arbitraż międzynarodowy mógłby rozróżniać długi legalne od toksycznych, dając krajom narzędzie do obrony.

Nie bez znaczenia jest edukacja i świadomość społeczna. Społeczeństwa muszą rozumieć, czym jest dług haniebny i jak działa. Transparentność w finansach publicznych i presja obywatelska mogą zmusić rządy do ostrożniejszego zarządzania długiem.

Zamiast polegać na jednym pożyczkodawcy (np. MFW, Bank Światowy czy Chiny), państwa powinny szukać alternatywnych źródeł finansowania, takich jak obligacje krajowe czy współpraca z organizacjami regionalnymi.

Moralna granica długu

Nie każdy dług jest zły, ale nie każdy jest moralnie neutralny. Gdy pożyczkodawca świadomie projektuje zadłużenie jako narzędzie dominacji, mamy do czynienia z atakiem na suwerenność państwa i podstępnym ekonomicznym kolonializmem. Pytanie, czy dług może być moralnie nielegalny, powinno wybrzmieć z pełną siłą. Jeśli intencją pożyczkodawcy jest zniewolenie, a nie pomoc, to taki dług nie zasługuje na spłatę – zasługuje na potępienie.

W dobie globalnych nierówności i potęgi instytucji finansowych dług publiczny przestał być tylko narzędziem gospodarczym. Stał się bronią w rękach tych, którzy chcą podporządkować sobie słabsze narody. Polska, z historią walki o wolność, dobrze rozumie, czym jest zniewolenie. Przetrwała zabory i dwie okupacje (niemiecką i radziecką), ale czy przetrwa zniewolenie finansowe? Dlatego konieczne jest nie tylko audytowanie długu, ale i refleksja nad polityką zadłużania państwa. Mityczny 40-miliardowy dług PRL-u dawno spłacono. Wielokrotnie większe zadłużenie III RP wydaje się nie do spłacenia, zwłaszcza że narasta.

Za fasadą obligacji, rat i odsetek często kryje się nowe jarzmo – czas je zrzucić. Czy któryś z przyszłych premierów Polski odważy się podnieść rękę na banksterów?

Autorstwo: Aurelia
Zdjęcie: ginasanders (pl.DepositPhotos.com)
Źródło: WolneMedia.net

  Eurointegracja a służby wywiadu Wraz z eurointegracją, czyli likwidacją naszego państwa na rzecz Unii Pseudoeuropejskiej warto zastanowi...