Kara śmierci za zdradę narodu
„Zdrada narodu, inaczej zwana zdradą ojczyzny lub zdradą stanu, to przestępstwo polegające na działaniu na szkodę państwa, jego suwerenności, integralności terytorialnej, lub ustroju. Może przejawiać się m.in. w szpiegostwie, osłabianiu obronności państwa, lub próbach oderwania części terytorium. W polskim kodeksie karnym zdrada ojczyzny jest najcięższą zbrodnią, zagrożoną karą pozbawienia wolności powyżej 10 lat lub karą śmierci” podaje Encyklopedia PWN.
Co prawda kara śmierci zniknęła z polskiego i nie tylko polskiego kodeksu karnego niejako mimochodem, kiedy to prezydent od czekoladowego orła ratyfikował „Protokół nr 13” do „Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”, który znosi karę śmierci we wszystkich okolicznościach.
Kara śmierci oczywiście była bardzo niehumanitarna w przeciwieństwie n.p. do wydłubania młodej kobiecie obojga oczu nożem, żeby nie mogła rozpoznać napastnika, a następnie zgwałcenie jej i w końcu zakłucie wieloma ciosami „majchra”. Ten sposób potraktowania młodej kobiety, doktorantki, przez imigranta, to szczyt nowoczesnego humanitaryzmu. Szczególnie w Unii, która patrzy przychylnie na takie obyczaje.
Zniknięcie kary śmierci było niewątpliwie spowodowane różnymi działaniami podskórnymi, przygotowującym podłoże do powolnego przygotowania anarchii w Polsce i Europie. W Azji mniejszej, obu Amerykach i w ogóle w świecie wygląda to całkiem prozaicznie i po staremu, albo nawet bardziej.
Na przykład – na świecie ginie przeciętnie co 3-5 minut jeden chrześcijanin za wiarę. Niekiedy ścięty maczetą, niekiedy zastrzelony. 105 tys. chrześcijan co roku. Humanitarnie. Nikt w świecie nie płacze nad dziećmi i dorosłymi w Gazie, mordowanymi w kolejkach po żywność i wodę. Kto by się zajmował takimi detalami, kiedy ważniejsze jest zapalanie chanukiji?
Ostatni raz karę śmierci wykonano w Polsce w 1988 roku. Potem zaczęła się „transformacja ustrojowa” w Polsce. Na dobrą sprawę za rozkradanie mienia narodowego na taką skalę niejeden złodziej wielkoskalowy powinien dostać „czapę”, więc karę śmierci schowano na dno szafy. Pomniejsi złodzieje też się uchowali, płodzili potomstwo, które weszło w politykę. No i mamy.
Przyglądam się działaniom różnych oficjalnych dygnitarzy mówiących o Polsce „ten kraj”, o polskości „polskość to nienormalność”, o niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych „polskie obozy koncentracyjne”. Różnym usadowionym na odpowiedzialnych funkcjach państwowych ludziom, którzy zabraniają żołnierzom-pogranicznikom stosowania przymusu bezpośredniego w stosunku do przestępców przekraczających naszą granicę i karzących żołnierzy działających zgodnie z obowiązkiem żołnierskim zamiast niezwłocznego i surowego karania „nachodźców”. Przyglądam się tym funkcyjnym, którzy zamiast chronić i bronić wolności wyznania i ochraniać kościoły i inne miejsca kultu, otaczają nietykalnością różne „babcie” – zawodowe zadymiary, „rozwścieczone waginy” łykające dolary Sorosa jak gęsi na pasztet strasburski kluski, zdegenerowanych „wesołków” i inną wulgarną tłuszczę, demolującą społeczny i prawny porządek w „tym kraju”.
Zastanawiam się, dlaczego odpowiedzialni za ochronę granic, zamiast je chronić, jak nakazuje im zakres ich konstytucyjnych obowiązków, rozszczelniają je coraz bardziej, a obywateli usiłujących organizować się, by zastąpić niedziałające organy państwa i chronić Polskę nęka się zatrzymaniami policyjnymi i ciąganiem przed sądy. Takie postępowanie jest złamaniem umowy społecznej. Społeczeństwo wybiera rządzących i płaci im za wykonywanie obowiązków, które mają chronić naród i państwo. To naród, ten naród, nawet w swej znacznej części ogłupiony przez polskojęzyczne media i jurgieltników w nich działających, płaci rządzącym za poprawne, zgodne z konstytucją i dla dobra narodu i państwa rządy.
Działanie przeciwne jest zdradą państwa i narodu. Przerabianie praw-kluczy stanowiących o dobrostanie i równowadze państwa i narodu w marne wytrychy dopasowane do sytuacyjnych potrzeb rządzącej kliki świadczy o jej złej woli, zdradzie i prowadzeniu państwa do unicestwienia.
Łza się w oku kręci, kiedy człowiek, buszując po „Wikipedii”, trafia na przykład na taki opis: „Karę śmierci przez rozstrzelanie przewidywały dwie kolejne ustawy z lat 1920 i 1921 o odpowiedzialności urzędników za przestępstwa popełnione z chęci zysku. Kara śmierci przewidziana była również […] za najcięższe przestępstwa, tj. zabójstwo, zdradę stanu, służbę obywatela polskiego w armii nieprzyjacielskiej jeżeli sprawca bierze udział w działaniach wojennych przeciw Państwu Polskiemu, oraz […] za korupcję popełnioną przez urzędników państwowych, jak i wobec osób korumpujących urzędnika. Groziła też za ujawnienie tajemnicy państwowej obcemu rządowi, o ile spowodowało wielką szkodę dla bezpieczeństwa Państwa, albo popełnione zostało w czasie wojny i za sabotaż przedmiotów lub urządzeń, służących celom obronności lub Sił Zbrojnych, gdy spowodował wielką szkodę dla wojskowej obrony Państwa albo popełniony został w czasie wojny”.
Tak sobie myślę, że gdyby dzisiaj takie prawo działało w Polsce, nieźle przerzedziłyby się elity rządzące… Podczas coraz większego zadłużenia Polski (u kogo?) zmniejszyłoby to wydatki na administrację.
Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net














