„Zaszczepieni” Kanadyjczycy popierają karanie „nieszczepionych”
Premier Quebecu, François Legault, ogłosił we wtorek, że planuje wyznaczyć niezaszczepionym „znaczną” karę finansową. Mówi, że ci, którzy pozostają nieszczepieni przeciwko COVID-19, zajmują nieproporcjonalną liczbę łóżek szpitalnych i powinni być zobowiązani do wniesienia dodatkowej składki do systemu opieki zdrowotnej.
Premier Doug Ford zapewnia, że Ontario nie pójdzie w ślady Quebecu i nie opodatkuje „niezaszczepionych”. „Przyjmujemy inne podejście. Nie idziemy tą drogą” – powiedział premier. Dr Kieran Moore, naczelny lekarz zdrowia w Ontario, powiedział w środę, że prowincja nie rozważała tego środka. „Wydaje mi się, że to karanie ludzi” – powiedział Moore. Ontario we wrześniu wprowadziło system dowodów szczepień, który oferuje zwolnienie dla mieszkańców Ontario, którzy nie mogą otrzymać szczepionki z powodów medycznych.
Nieco ponad 60 procent ankietowanych Kanadyjczyków (na pewno wszyscy z nich to „zaszczepieni” – przypis WM) zgadza się na wprowadzenie grzywien dla „nieszczepionych”, takich jak podatek zdrowotny, podobny do tego, który Premier Quebecu François Legault ogłosił we wtorek. Nowy sondaż opublikowany w środę przez Maru Public Opinion wskazuje, że większość Kanadyjczyków zgadza się, że „nieszczepieni” powinni w jakiś sposób zostać ukarani. Wyniki ankiety pokazują również, że czterech na dziesięciu (38 procent) Kanadyjczyków zna kogoś z rodziny lub kręgu przyjaciół, który zaraził się wirusem COVID-19 w ciągu minionych 10 dni. Większość (56 procent) respondentów innej ankiety przeprowadzonej przez Leger and Association for Canadian Studies (ACS) zgadza się, że rządy podejmują właściwe decyzje, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się Omicron. Kolejne 31 procent stwierdziło, że nie wierzy, iż Omikron stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia większości zarażonych i że rządy powinny znieść ograniczenia dotyczące zdrowia publicznego i pozwolić Kanadyjczykom żyć normalnie.
Kilka prowincji twierdzi, że fala zachorowań wywołana przez Omikron grozi przytłoczeniem systemów opieki zdrowotnej, a hospitalizacje zbliżają się lub osiągają rekordowy poziom w Quebecu, Ontario i Nowym Brunszwiku.
Tymczasem premier Justin Trudeau namawiał wprost dzieci (nie piwreszy raz) do „szczepienia” podczas konferencji prasowej w środę. „Chcę zakończyć dzisiaj, ponownie zwracając się bezpośrednio do dzieci” – powiedział. „Proszę zapytajcie rodziców, czy możecie się zaszczepić. Zaszczepienie chroni ciebie, chroni twoją rodzinę, chroni dziadków, chroni osoby wrażliwe”. Trudeau powiedział, że 45 procent dzieci w wieku od 5 do 11 lat zostało zaszczepionych w całym kraju i „musimy uzyskać więcej”.
Szczepionki wykazały ograniczoną i słabnącą skuteczność w powstrzymywaniu transmisji, zwłaszcza w przypadku wysoce zmutowanego wariantu Omikron, a COVID-19 nie zagraża dzieciom. Na przykład dane z Quebecu podają, że w grupie wiekowej poniżej lat 20 liczba zgonów wynosi 0,0%. Z kolei w Ontario zgłoszono 8 zgonów osób poniżej 20 roku życia na 10 445 przypadków zgonów, co stanowi 0,00076% wszystkich zgonów. Zgony zliczane jako spowodowane przez COVID-19 zwykle dotyczą osób z chorobą współwystępującą lub wcześniejszą. Na przykład w Quebecu 97,8% zgonów na COVID‑19 dotyczyło osób, które miały inną chorobę.
Jak poinformowała w środę na „Twitterze” ontaryjska minister zdrowia Christine Elliott, w prowincji hospitalizowanych jest 3448 pacjentów z COVID-19, z których 54% przyjęto z powodu COVID-19, a 46% z innych powodów (dowiedziały się o COVID-19 po wykonaniu testu). Rzecznik minister wcześniej informowała, że podobna statystyka będzie podawana w przypadku zgonów.
Źródło: Goniec.net [1] [2] [3] [4]
Kompilacja 4 wiadomości: WolneMedia.net
Covidianizm szerzy się też wśród ateistów. Wielu z nich stało się gorliwymi wyznawcami covidianizmu bez wyrzekania się ateizmu. Myślą, że myślą samodzielnie, ale widać, że bezkrytycznie wierzą i ufają „kapłanom nauki”.
Ja akurat jestem ateistą więc z zasady nie lubię religii. Łącznie z covidianizmem. Jak ktoś ma jednak potrzebę wyznawania jakiejś religii to niech raczej odwołuje się do starych sprawdzonych (bardziej oswojonych) przez to mało destrukcyjnych religii.
Covidianizm jest ekstremalnie destrukcyjną religią – bardziej tzw. sektą. Można go porównać raczej do starych barbarzyńskich religii gdzie składało się szokujące krwawe ofiary niż do katolicyzmu. Miarą potęgi danego bóstwa (oraz związanych z nim kaplanów) była ilość oraz drastyczność ofiar. Im bardziej szokujące i drastyczne ofiary tym mniejsze też prawdopodobieństwo, że przerażony lud zakwestionuje sensowność procederu.
W Covidianiźmie jest podobny mechanizm. Ofiarami są młodzi szczepieni ludzie (jak składanie ofiar z dziewic). Szokujące praktyki to lockdowny, sanitaryzm. Mamy też szczucie na niezaszczepionych “niewiernych” oraz wymóg kolejnych boosterów (jak wymóg coraz większej gorliwości wyznawania wiary).
Projekt ten będąc destrukcyjną sektą odwołującą się wprost do najciemniejszych stron ludzkiej podświadomości daje krótkotrwały bardzo silny efekt po czym skazany jest na klęskę.
Wymóg coraz większej gorliwości jest nie do utrzymania i w końcu zderza się z rzeczywistością.
@Gajowy
Problem w tym, że covidianizm wcale nie aspiruje do bycia nową religią, czy nawet sektą. On tę religię sprytnie imituje, co oznacza, że posiadając wszelkie cechy kultu religijnego stanowczo odżegnuje się od bycia takim kultem. Dzięki temu może być wyznawany równolegle z dowolną tradycyjną religią i nie stać w sprzeczności z jej dogmatami. Najbardziej fanatyczny covidianin zapytany o to, czy jego, z grubsza mówiąc „poglądy na temat pandemii” nie mają przypadkiem wydźwięku religijnego, będzie gwałtownie zaprzeczał. Powie pewnie „W żadnym przypadku, to jest czysta nauka, potwierdzona przez ekspertów!”. Po czym dalej będzie w to brnął, jednocześnie wychwalając dogmaty swojego nowego, równoległego kultu.
Za pomocą którego niejako „spełnia się religijnie”. Krótko mówiąc doznania, jakie kiedyś tam może odczuwał w związku z katolicyzmem teraz przynosi mu covidianizm. Stąd wszystkie te „maseczki”, noszone aż po oczy, często po kilka na raz, stąd te wykonywane z namaszczeniem obrzędy „oddalania się na bezpieczny dystans”, stąd najświętszy „sakrament szczepienia”. To bardzo silna wiara, ale wiara „zaprzeczona”. Co też nie jest zresztą żadną nowością. W Korei Północnej od ponad 70 lat panuje dziedziczne samodzierżawie z absolutną i bezdyskusyjną rolą króla. Mimo to nikt nie usiłuje nazywać koreańskiego ustroju po imieniu, za to wszyscy jednym tchem mówią „komunistyczna Korea Północna”. Owszem, realny komunizm został wprowadzony w Kambodży, gdzie towarzysz Pol-Pot razem z koleżkami dobitnie pokazał, na co stać zarówno jego, jak i ten wspaniały ustrój. Ale Korea to monarchia.
Tak samo covidianizm stał się religią, ale nigdy nie zostanie oficjalnie przyjęty w poczet kultów. Już choćby dlatego, że jego „kapłani”, czyli lekarze nie chcą być kojarzeni z jakimiś szamanami odwołującymi się do bytów astralnych. Oni chcą być kojarzeni z „nauką”, konkretnie zaś z nauką biznesową, której celem jest sprzedaż maksymalnej ilości preparatów. O tym jednak również nie powiedzą. Podsumowując, religia covidiańska może zostać zatrzymana wyłącznie przez inne korporacje, które dostrzegą w niej raka pożerającego wszystko, co nie jest przemysłem farmaceutycznym i preparatami. Wkrótce może więc dojść do sytuacji, w której rządy, pozbawione wpływów z podatków z powodu zrujnowania gospodarek nie będą w stanie zapłacić nawet za te preparaty. Co z kolei powinno skłonić pasożytniczą „big pharmę” do ukrócenia covidianizmu. Pozostanie pytanie, czy faktycznie do tego dojdzie.