czwartek, 13 stycznia 2022

 

„Zaszczepieni” Kanadyjczycy popierają karanie „nieszczepionych”

Premier Quebecu, François Legault, ogłosił we wtorek, że planuje wyznaczyć niezaszczepionym „znaczną” karę finansową. Mówi, że ci, którzy pozostają nieszczepieni przeciwko COVID-19, zajmują nieproporcjonalną liczbę łóżek szpitalnych i powinni być zobowiązani do wniesienia dodatkowej składki do systemu opieki zdrowotnej.

Premier Doug Ford zapewnia, że Ontario nie pójdzie w ślady Quebecu i nie opodatkuje „niezaszczepionych”. „Przyjmujemy inne podejście. Nie idziemy tą drogą” – powiedział premier. Dr Kieran Moore, naczelny lekarz zdrowia w Ontario, powiedział w środę, że prowincja nie rozważała tego środka. „Wydaje mi się, że to karanie ludzi” – powiedział Moore. Ontario we wrześniu wprowadziło system dowodów szczepień, który oferuje zwolnienie dla mieszkańców Ontario, którzy nie mogą otrzymać szczepionki z powodów medycznych.

Nieco ponad 60 procent ankietowanych Kanadyjczyków (na pewno wszyscy z nich to „zaszczepieni” – przypis WM) zgadza się na wprowadzenie grzywien dla „nieszczepionych”, takich jak podatek zdrowotny, podobny do tego, który Premier Quebecu François Legault ogłosił we wtorek. Nowy sondaż opublikowany w środę przez Maru Public Opinion wskazuje, że większość Kanadyjczyków zgadza się, że „nieszczepieni” powinni w jakiś sposób zostać ukarani. Wyniki ankiety pokazują również, że czterech na dziesięciu (38 procent) Kanadyjczyków zna kogoś z rodziny lub kręgu przyjaciół, który zaraził się wirusem COVID-19 w ciągu minionych 10 dni. Większość (56 procent) respondentów innej ankiety przeprowadzonej przez Leger and Association for Canadian Studies (ACS) zgadza się, że rządy podejmują właściwe decyzje, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się Omicron. Kolejne 31 procent stwierdziło, że nie wierzy, iż Omikron stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia większości zarażonych i że rządy powinny znieść ograniczenia dotyczące zdrowia publicznego i pozwolić Kanadyjczykom żyć normalnie.

Kilka prowincji twierdzi, że fala zachorowań wywołana przez Omikron grozi przytłoczeniem systemów opieki zdrowotnej, a hospitalizacje zbliżają się lub osiągają rekordowy poziom w Quebecu, Ontario i Nowym Brunszwiku.

Tymczasem premier Justin Trudeau namawiał wprost dzieci (nie piwreszy raz) do „szczepienia” podczas konferencji prasowej w środę. „Chcę zakończyć dzisiaj, ponownie zwracając się bezpośrednio do dzieci” – powiedział. „Proszę zapytajcie rodziców, czy możecie się zaszczepić. Zaszczepienie chroni ciebie, chroni twoją rodzinę, chroni dziadków, chroni osoby wrażliwe”. Trudeau powiedział, że 45 procent dzieci w wieku od 5 do 11 lat zostało zaszczepionych w całym kraju i „musimy uzyskać więcej”.

Szczepionki wykazały ograniczoną i słabnącą skuteczność w powstrzymywaniu transmisji, zwłaszcza w przypadku wysoce zmutowanego wariantu Omikron, a COVID-19 nie zagraża dzieciom. Na przykład dane z Quebecu podają, że w grupie wiekowej poniżej lat 20 liczba zgonów wynosi 0,0%. Z kolei w Ontario zgłoszono 8 zgonów osób poniżej 20 roku życia na 10 445 przypadków zgonów, co stanowi 0,00076% wszystkich zgonów. Zgony zliczane jako spowodowane przez COVID-19 zwykle dotyczą osób z chorobą współwystępującą lub wcześniejszą. Na przykład w Quebecu 97,8% zgonów na COVID‑19 dotyczyło osób, które miały inną chorobę.

Jak poinformowała w środę na „Twitterze” ontaryjska minister zdrowia Christine Elliott, w prowincji hospitalizowanych jest 3448 pacjentów z COVID-19, z których 54% przyjęto z powodu COVID-19, a 46% z innych powodów (dowiedziały się o COVID-19 po wykonaniu testu). Rzecznik minister wcześniej informowała, że podobna statystyka będzie podawana w przypadku zgonów.

Źródło: Goniec.net [1] [2] [3] [4]
Kompilacja 4 wiadomości: WolneMedia.net

 

Szczepionki dają bardzo ograniczoną ochronę, jeśli jakąkolwiek


Dyrektor generalny Pfizera, Albert Bourla, przyznał, że nawet dwie dawki eksperymentalnej szczepionki mRNA jego firmy nie są zbyt skuteczne przeciwko COVID-19, jeśli w ogóle.

Prezes firmy farmaceutycznej przyznał w poniedziałek podczas wywiadu dla „Yahoo Finance”, że potrzebne są dwie dawki plus dodatkowa dawka przypominająca, aby uzyskać jakieś pozory ochrony. „Dwie dawki szczepionki dają bardzo ograniczoną ochronę, jeśli w ogóle jakąkolwiek”, powiedział Bourla, zapytany o opracowanie przypominającej dawki dla wariantu omikron. „Trzy dawki z przypominającą dawką dają rozsądną ochronę przed hospitalizacją i śmiercią”, dodał. Jednak „mniejszą ochronę przeciw infekcjom”, przyznał dyrektor generalny.

Te słowa to pełny zwrot o 180 stopni w porównaniu z jego zeszłorocznymi oświadczeniami, które reklamowały pierwszą i drugą dawkę szczepionki jako „100% skuteczną”.

Dyrektor generalny nie odważył się proponować perspektywy czwartej szczepionki zapewniającej większą lub mniejszą ochronę, pomimo tego, że kraje takie jak Izrael już posuwają się naprzód i wprowadzają program 4-dawek szczepień na COVID-19.

Bourla powiedział, że Pfizer pracuje obecnie nad opracowaniem szczepionki „1.1” przeciw COVID-19, która rzekomo obejmowałaby wariant Omikron i byłaby gotowa w marcu, ale do tego czasu firma Pfizer może się przeliczyć ze swoją propozycją dla zmęczonych szczepionkami obywateli.

Źródło oryginalne: InfoWars.com
Źródło polskie: PrisonPlanet.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

NOWA RELIGIA

 

Czy covidianizm wyprze katolicyzm?


Covidianizm stara wśliznąć się w miejsce opuszczone przez tradycyjne religie, głównie judeochrześcijańskie. Dzieje się tak z powodu przyspieszającej dewaluacji tychże religii. Pazerność kapłanów, skandale finansowe, skandale pedofilskie i generalne skostnienie tych kościołów sprawia, że ludzie młodzi zaczynają Kościół ignorować. Natomiast ludzie starsi a nawet w średnim wieku zaczynają poszukiwać jakiegoś produktu zastępczego, często bez jednoczesnej rezygnacji ze starych nawyków religijnych, chociaż akurat to wcale nie jest regułą.

Covidianizm jest dla takich ludzi wspaniałą alternatywą. Nie zmusza do wyboru, nie każe porzucać starych wierzeń, jednocześnie znakomicie je zastępując. Wszystko to przy narracji trafiającej do nowoczesnego człowieka. Zamiast kościelnych rytuałów, których sensu dawno już nikt nie rozumie i judeochrześcijańskich mitów i zasad, w które realnie już mało kto wierzy (a jeszcze mniej osób je w życiu wdraża i stosuje), mamy więc nową jakość, podpartą nową „istotą najwyższą” – wszechmogącą nauką. W kościołach dużo się mówi o cudownych uzdrowieniach i mocy wiary, tyle że miażdżąca większość praktykujących żadnego „cudownego uzdrowienia” nigdy w życiu nie widziała. Za to uzdrowienia po udanych operacjach czy udanej terapii lekami zdarzają się na porządku dziennym.

Ludziom przeszczepia się serca, nerki, ślepi odzyskują wzrok, beznodzy dostają sztuczne kończyny. Potęga nauki! Trudno się więc dziwić, że kiedy ta „nauka” wzywa do posłuchu, to wierni słuchają. Tym bardziej, że oferuje też swojskie i łatwe do zaakceptowania rytuały. Chroniąca przed wszelkim złem maseczka, zwalczana przez szatańskich niewiernych. Błogosławiony dystans i spryskiwanie dłoni świętym odkażaczem. I w końcu ukoronowanie wszystkiego – święta szczepionka. Którą trzeba przyjmować regularnie, aby dostąpić żywota wiecznego. Do tego już teraz, na ziemi. Kto uchyla się przed tym sakramentem jest niewiernym i wysłannikiem szatana! Jest więc i swojski wróg, stary szatan, tylko trochę inny. Dla covidian najlepszym rozwiązaniem byłoby spalenie takich heretyków na stosie. Jednak tego im (jeszcze) nie wolno, dlatego z gorliwością neofitów wnioskują o szprycowanie tych ciemnych barbarzyńców z użyciem ognia i miecza. Brzmi znajomo? Oczywiście że tak. Historia zatoczyła koło.

Jednocześnie jest to prawdziwą tragedią, ponieważ tej nowej wiary na razie nie da się w żaden sposób wykorzenić, gdyż stoją za nią potężne koncerny, zarabiające na wyznawcach gigantyczne pieniądze. Na dodatek wiara neofitów jest niezłomna i, jak to wiara, bywa całkowicie irracjonalna. Święte szczepionki nie działają? To wina niewiernych! Gdyby wszyscy przyjęli sakrament szczepienia, nikt by nie chorował i nie umierał! Święte szczepionki tak naprawdę nimi nie są? Bluźnierstwo! I tak dalej, utartą drogą innych religii. W tym miejscu należałoby się jedynie dziwić postawie Watykanu, którego szef zdaje się nie dostrzegać religijnych aspektów covidianizmu i tego, że nowa religia błyskawicznie kradnie mu dusze dotychczas najbardziej oddanych wyznawców. Podczas gdy nowi, młodzi nawet nie raczą się jego ofertą interesować. Ale to już problem książąt Kościoła.

Autorstwo: Irfy
Źródło: WolneMedia.net



  1. Admin WM 13.01.2022 08:58

    Covidianizm szerzy się też wśród ateistów. Wielu z nich stało się gorliwymi wyznawcami covidianizmu bez wyrzekania się ateizmu. Myślą, że myślą samodzielnie, ale widać, że bezkrytycznie wierzą i ufają „kapłanom nauki”.

  2. gajowy 13.01.2022 12:23

    Ja akurat jestem ateistą więc z zasady nie lubię religii. Łącznie z covidianizmem. Jak ktoś ma jednak potrzebę wyznawania jakiejś religii to niech raczej odwołuje się do starych sprawdzonych (bardziej oswojonych) przez to mało destrukcyjnych religii.
    Covidianizm jest ekstremalnie destrukcyjną religią – bardziej tzw. sektą. Można go porównać raczej do starych barbarzyńskich religii gdzie składało się szokujące krwawe ofiary niż do katolicyzmu. Miarą potęgi danego bóstwa (oraz związanych z nim kaplanów) była ilość oraz drastyczność ofiar. Im bardziej szokujące i drastyczne ofiary tym mniejsze też prawdopodobieństwo, że przerażony lud zakwestionuje sensowność procederu.
    W Covidianiźmie jest podobny mechanizm. Ofiarami są młodzi szczepieni ludzie (jak składanie ofiar z dziewic). Szokujące praktyki to lockdowny, sanitaryzm. Mamy też szczucie na niezaszczepionych “niewiernych” oraz wymóg kolejnych boosterów (jak wymóg coraz większej gorliwości wyznawania wiary).
    Projekt ten będąc destrukcyjną sektą odwołującą się wprost do najciemniejszych stron ludzkiej podświadomości daje krótkotrwały bardzo silny efekt po czym skazany jest na klęskę.
    Wymóg coraz większej gorliwości jest nie do utrzymania i w końcu zderza się z rzeczywistością.

  3. Irfy 13.01.2022 13:11

    @Gajowy
    Problem w tym, że covidianizm wcale nie aspiruje do bycia nową religią, czy nawet sektą. On tę religię sprytnie imituje, co oznacza, że posiadając wszelkie cechy kultu religijnego stanowczo odżegnuje się od bycia takim kultem. Dzięki temu może być wyznawany równolegle z dowolną tradycyjną religią i nie stać w sprzeczności z jej dogmatami. Najbardziej fanatyczny covidianin zapytany o to, czy jego, z grubsza mówiąc „poglądy na temat pandemii” nie mają przypadkiem wydźwięku religijnego, będzie gwałtownie zaprzeczał. Powie pewnie „W żadnym przypadku, to jest czysta nauka, potwierdzona przez ekspertów!”. Po czym dalej będzie w to brnął, jednocześnie wychwalając dogmaty swojego nowego, równoległego kultu.

    Za pomocą którego niejako „spełnia się religijnie”. Krótko mówiąc doznania, jakie kiedyś tam może odczuwał w związku z katolicyzmem teraz przynosi mu covidianizm. Stąd wszystkie te „maseczki”, noszone aż po oczy, często po kilka na raz, stąd te wykonywane z namaszczeniem obrzędy „oddalania się na bezpieczny dystans”, stąd najświętszy „sakrament szczepienia”. To bardzo silna wiara, ale wiara „zaprzeczona”. Co też nie jest zresztą żadną nowością. W Korei Północnej od ponad 70 lat panuje dziedziczne samodzierżawie z absolutną i bezdyskusyjną rolą króla. Mimo to nikt nie usiłuje nazywać koreańskiego ustroju po imieniu, za to wszyscy jednym tchem mówią „komunistyczna Korea Północna”. Owszem, realny komunizm został wprowadzony w Kambodży, gdzie towarzysz Pol-Pot razem z koleżkami dobitnie pokazał, na co stać zarówno jego, jak i ten wspaniały ustrój. Ale Korea to monarchia.

    Tak samo covidianizm stał się religią, ale nigdy nie zostanie oficjalnie przyjęty w poczet kultów. Już choćby dlatego, że jego „kapłani”, czyli lekarze nie chcą być kojarzeni z jakimiś szamanami odwołującymi się do bytów astralnych. Oni chcą być kojarzeni z „nauką”, konkretnie zaś z nauką biznesową, której celem jest sprzedaż maksymalnej ilości preparatów. O tym jednak również nie powiedzą. Podsumowując, religia covidiańska może zostać zatrzymana wyłącznie przez inne korporacje, które dostrzegą w niej raka pożerającego wszystko, co nie jest przemysłem farmaceutycznym i preparatami. Wkrótce może więc dojść do sytuacji, w której rządy, pozbawione wpływów z podatków z powodu zrujnowania gospodarek nie będą w stanie zapłacić nawet za te preparaty. Co z kolei powinno skłonić pasożytniczą „big pharmę” do ukrócenia covidianizmu. Pozostanie pytanie, czy faktycznie do tego dojdzie.

KOSMICZNE CENY

 

Polacy są zszokowani horrendalnymi podwyżkami cen gazu i energii


Wczoraj w Sejmie, w trakcie drugiego czytania projektu ustawy o rozszerzeniu listy uprawnionych do cen regulowanych gazu i zamrożeniu taryf, wicepremier Jacek Sasin oświadczył, że podwyżki cen energii w Polsce oraz cen towarów są rezultatem błędnej polityki UE.

W swoim wystąpieniu wicepremier Jacek Sasin, obserwowane ostatnio duże podwyżki cen nośników energii „można śmiało nazwać unijnymi podwyżkami”. W jego ocenie podwyżki to rezultat błędnej polityki klimatycznej UE, której założenia wychodzą z właściwych przesłanek o ochronie klimatu, ale jej realizacja jest niewłaściwa.

Podejmiemy wszelkie działania w Brukseli i w Polsce, by ochronić Polaków przed skutkami błędnej polityki, jaką serwuje Komisja Europejska. Zrobimy wszystko, aby pakiet Fit for 55 nie wszedł w życie – powiedział wicepremier i minister aktywów państwowych.

Jak zaznaczył Sasin, „nie ma dziś innej drogi dla Polski, jak ochrona obywateli przez skutkami zbyt szybkiej transformacji energetycznej”. Zwrócił też uwagę, że obecnie ponad 60 proc. wartości rachunków za prąd w Polsce to opłaty unijne – 59 proc. stanowią koszty emisji CO2, a 8 proc. to inne, narzucane przez UE podatki. „Tylko jedna trzecia to cena wytworzenia energii przez polskie spółki energetyczne. To efekt narzucania zbyt szybkiego tempa transformacji przez biurokrację brukselską” – powiedział Sasin. Wicepremier zaznaczył, że Polska chce realizować politykę klimatyczną, jednak powinna być ona rozsądna i uwzględniać specyfikę poszczególnych państw.

Tymczasem Polacy coraz mocniej odczuwają podwyżki cen na gaz i energię. Wyższe ceny mocno dają się we znaki przedsiębiorcom, dla których koszty związane z prowadzeniem firmy wzrosły nawet kilkukrotnie. Europoseł Radosław Sikorski podzielił się na „Twitterze” historią znajomego właściciela myjni samochodowej, u którego rachunek za gaz podskoczył z 3 tys. za dwa miesiące do 15 tys. Pod jego postem zaroiło się od wpisów internautów, przerażonych ostatnimi podwyżkami w rachunkach za prąd i gaz.

Źródło: pl.SputnikNews.com


Skopiowano z WOLNE MEDIA

BROŃ TO CZYNIE BROŃ

 

Koronawirus został sfabrykowany sztucznie jako broń?


Piotr Witt o domniemaniach jednego z francuskich lekarzy dotyczących wybuchu pandemii koronawirusa oraz najnowszych wiadomościach dotyczących pandemii nad Sekwaną.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

O SEGREGACJI

 

To nie zagłada. To tylko jej pastisz!


Są tacy, którzy porównują obecne czasy do epoki holokaustu. Na to odpowiadają oburzeni tym porównaniem wrażliwi humaniści i nazywają tych pierwszych naziolami. Czy ktoś jeszcze rozumie, o co chodzi obu stronom? W dzisiejszym odcinku proponuje zastosowanie całkiem przydatnego filtra językowego. Wystarczy pewne sprawy inaczej ponazywać i od razu zaczynają nabierać sensu. Może nie jest to narzędzie idealne, ale z pewnością pozwala się nieco odstresować.


Skopiowano z WOLNE MEDIA


TRUCICIELE

 

Wczoraj Monsanto – dziś Bayer


Znana z trucicielskich produktów chwastobójczych, owadobójczych firma Monsanto zyskała złą reputację przed sądem.

Na początku firma oskarżona została o 30 przypadków szkodliwego działania na środowisko. Brak ostrzeżenia o szkodliwości wykonywania prac rolniczych, zwłaszcza krótko po dokonaniu oprysków chemicznych pól uprawnych doprowadził do eksplozji chorób nowotworowych. Rezultatem jednej ze spraw był wyrok zasądzający 12 milionów dolarów grzywny z 3-letnim okresem zawieszenia. Agrochemia znana od lat jako sposób szybkiego wzrostu plonów równoznaczny ze zwiększeniem zysków nie liczy się ze skutkami wywołanymi w rolnictwie niszcząc środowisko naturalne i zdrowie człowieka. Chwastobójcze, owadobójcze, grzybobójcze substancje stały się w łańcuchu żywieniowym ludobójcze. Szkodliwa chemia korzystna dla producentów skutkuje alergiami, wywołuje chłoniaka skóry, zmienia tradycyjne zdrowe rolnictwo w przemysł napędzany chemią. Roczny zysk Monsanto sięgał 15 miliardów dolarów. Rekompensata dla poszkodowanych haitańskich pracowników w wysokości 12 milionów dolarów była nieznacznym uszczerbkiem dla firmy. Nie ma pewności, że bezpośrednio poszkodowani dostaną zadośćuczynienie za utratę zdrowia spowodowaną szkodliwymi warunkami, bo bezpośrednie ofiary nie otrzymają pieniędzy. Sąd przewidział bowiem, że kwota grzywny zasili działalność firm trudniących się likwidacją szkód wynikłych z zanieczyszczenia środowiska. Oznacza to, że poszkodowani oczekując rekompensaty musieliby wytoczyć sprawy z powództwa cywilnego. Nie można też wykluczyć, że zwyczajowe sprzyjanie polityków wielkim firmom uznanym za główne filary gospodarki, sprawi, że świeżo założone fundacje, czy eko firmy spod parasola Monsanto, zagospodarują pieniądze z zasądzonej grzywny tak, by zostały one w obiegu zamkniętym. Na podobieństwo fundacji wielu krezusów.

Gigant jakim był Monsanto miał wątpliwą reputację na świecie od lat. Wielokrotnie udowodniona szkodliwość jego produktów nie zainspirowała prac nad zmianą profilu produkcyjnego oraz legislacją. Firma nigdy nie zamieszczała na etykiecie informacji o szkodliwości sprzedawanej substancji. Skandalem legislacyjnym w Polsce jest przymuszanie rolników do zaopatrywania się w materiał siewny w pakiecie z nawozami, czy środkami „ochrony roślin”. Podstawowym czynnikiem zezwalającym na szkodliwe praktyki było finansowanie przez Monsanto ustawodawcy i wpływowych kręgów partyjnych. Zdumiewa przewodniczący Kołodziejczak dopominający się gromko, by rząd zapewnił rolnikom należyte ilości nawozów, gwarantując im konkurencyjność rynkową. Mentalność zysku przesłania niezwykły atut jakim jest poszukiwane rolnictwo i sadownictwo ekologiczne. Świadomy konsument z premedytacją wybiera niepozorne, nierówne kształtem owoce i warzywa choćby zaznaczone nieszkodliwym liszajem, byle odpowiadały naturalnym warunkom upraw, hodowli.

HISTORIA TRANSAKCYJNEJ UCIECZKI

Firma Monsanto wykazała się na tyle przebiegłością, że nagłośnione w mediach śladowe pierwsze skandale o szkodliwości jej produktów doprowadziły zarząd do decyzji o sprzedaży. Jak nieuczciwe praktyki produkcyjno-handlowe, tak równie nieuczciwa okazała się transakcja umowy sprzedaży firmy Monsanto na rzecz niemieckiego koncernu Bayer. Po wielu karach nałożonych przez sądy, Monsanto przemilczało swoje zobowiązania wartości 2 miliardów dolarów zasądzone na rzecz poszkodowanych. Niemiecki Bayer kupił firmę za 63 miliardy dolarów. Umowa okazała się pułapką, gdyż poza przemilczeniem skali zadłużenia, sprzedający zapewniał, że produkty są w pełni bezpieczne. Straty niewielkich gospodarstw stanowiły niewielki ułamek wartości rekompensat, natomiast duże gospodarstwa rolne, spółki, spółdzielnie, stowarzyszenia są głównymi odbiorcami roundupu rozpylającymi szczodrze glifofosat – główny składnik chwastobójczego specyfiku.

Należność z tytułu zawartych przypadków ugody z poszkodowanymi dotkniętymi lub zagrożonymi chłoniakiem osiągnęła 1,25 miliarda dolarów. Skorzystać z niej ma 95 000 osób. Kolejne procesy, wniesione przez około 30 000 osób już przeciw nowemu właścicielowi – Bayer, są w toku. Prawnik Fletch Trammel reprezentujący 5000 dalszych poszkodowanych, którzy zgłosili problem w jego firmie z Houston uważa, że dotychczasowe postępowania ugodowe jedynie stłumiły pożar w połowie. Inny prawnik biorący udział w postępowaniu ugodowym zdradził, że indywidualne rekompensaty są zróżnicowane i sięgają od 5000 dolarów do 250 000 dolarów. Ustanowiony przez nowego właściciela specjalny fundusz w kwocie 1,25 miliarda dolarów ma być przeznaczony w ciągu 10 lat częściowo na niezależne badania potwierdzające rakotwórcze właściwości glifosatu zawartego w roundupie.

Monsanto sprzedany został w 2018 roku, jednak dopiero po tym fakcie nasiliła się medialna kampania ujawniająca skalę spraw sądowych, które potoczyły się niczym lawina śnieżna. Jeżeli prace laboratoryjne potwierdzą rakotwórczość produktu, firma Bayer może zostać zalana roszczeniami, co zawdzięczać będzie szczególnej dyskrecji szefów Monsanto.

Glifosat wprowadzony na rynek w 1974 roku, osiągnął szczyt popularności jako środka chwastobójczego w 1996 r. kiedy w Monsanto wyhodowano genetycznie modyfikowane nasiona, odporne na opryski Roundupu. W USA 94% upraw soi, kukurydzy i 90% bawełny opiera się na nasionach modyfikowanych. Skrajne oceny prac badawczych przeprowadzonych w National Institute of Health, International Agency for Research on Cancer (ramię WHO) ograniczyły się do stwierdzenia, że glifosat „może być rakotwórczy”. Instytucje decydujące o dopuszczeniu produktów na rynek w Azji, Europie, Australii i Ameryce Północnej sprzyjały staraniom Monsanto. Agencja Ochrony Środowiska zdecydowanie wykluczyła zarzut o rakotwórczości specyfiku. W swoim raporcie uznała, że poziom jego rakotwórczości można porównać do tej jaka wynika ze spożywania wieprzowiny, czerwonego wina, czy ekspozycji na słońce.

Wiele regionów i miast wykluczyło korzystanie z roundupu na swoich terenach nie ufając badaniom, ani etykietom handlowym. Firma Bayer zapowiedziała gotowość przeznaczenia na poczet rekompensat dodatkowe 400 milionów dolarów w związku z zawartymi ugodami dotyczącymi wykorzystania innych substancji chemicznych jak dicamba, których rozpylanie szkodzi innym uprawom. Dalsze 820 milionów dolarów ma zrekompensować straty wynikłe z zanieczyszczenia wód na skutek wykorzystania PCB (polichlorek bifenylu) zakazanego w USA od dziesięcioleci. Atmosfera wokół obu firm spowodowała drastyczny spadek wartości akcji firmy Bayer, wycofanie zainteresowania udziałowców. Wielu ekonomistów uważa za niezrozumiały zakup z potężną stratą przy wiedzy o narastającej liczbie postępowań odszkodowawczych. Choćby glifosat nie okazał się rakotwórczy, to pozostaje substancją toksyczną.

W Polsce niewiele uwagi poświęca się szkodliwości chemii w tak podstawowym produkcie jak chleb. Gotowe receptury wykorzystywane przez piekarzy już dawno stały się towarem chlebo-podobnym. Jego zjedzenie wywołuje sensacje jelitowe i wrażenie na krótko zaspokojonego uczucia głodu prowadzącego do otyłości. Kto odkrył już ostrzegawcze reakcje organizmu ten od dawna sam piecze chleb. Jedyny sposób by ograniczyć niepożądaną chemię spulchniaczy i polepszaczy smaku do chemii zafundowanej przez rolnika łanom zboża przerobionego na mąkę. Trudno być eko-rolnikiem, choć to najbardziej pożądana i szanowana kultura tradycyjnej polskiej wsi.

Opracowanie: Jola
Na podstawie: YouTube.comNYTimes.com
Źródło: WolneMedia.net

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...