poniedziałek, 24 lipca 2023

 

Czy sytuacja mediów w Polsce jest lepsza niż w Czechach?


Według ponad dwóch trzecich ankietowanych Czechów tamtejsze media są zbyt stronnicze w stosunku do rządu lub opozycji — wynika ze wspólnych badań agencji STEM i Europeum Institute. Uzyskane dane potwierdzają utrzymującą się tendencję spadkową zaufania do czeskich mediów, przy czym Czechy pod pewnymi względami są w gorszej sytuacji od Polski czy Słowacji.

Z danych STEM i Europeum Institute wynika również, że większość Czechów uważa, że media publiczne unikają krytyki rządu. „Część społeczeństwa nie postrzega mediów publicznych jako wystarczająco silnego kontrolera działań rządu” – wyjaśnia współautor badań Jaromír Mazák z agencji STEM.

Według medioznawcy Alicji Němcovej Tejkalovej z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Karola w Pradze spadek zaufania wynika m.in. z faktu, że część czeskich elit politycznych od dawna atakuje media. „W dzisiejszych czasach, kiedy [politycy] nie potrzebują [mainstreamowej] platformy medialnej, by dotrzeć do zwolenników i wyborców, i mogą zwracać się do nich bezpośrednio za pośrednictwem sieci społecznościowych, nie narażając się na krytykę, ludzie są znacznie bardziej skłonni wierzyć, że dane medium szkodzi ich osobie lub unika krytyki ze strony innych” – zwraca uwagę ekspertka ds. mediów.

Tejkalová twierdzi jednak, że winnymi długoterminowego spadku zaufania do mediów są także dziennikarze. „Sposób, w jaki marketing i dziennikarstwo splotły się ze sobą w ostatnich latach, jest alarmujący. Niektórzy koledzy zajmujący stanowiska kierownicze nie zgodzą się ze mną i powiedzą mi, że jest to ważne dla biznesu, w przeciwnym razie nie mieliby pieniędzy dla dziennikarzy i tak dalej. Na dłuższą metę jest to jednak kompletnie niedźwiedzia przysługa dla dziennikarstwa” – podkreśla. Jej zdaniem problematyczne jest również zacieranie się granicy między zawodem dziennikarza a influencerstwem oraz erozja standardów etycznych.

Źródło zagraniczne: IRozhlas.cz
Źródło polskie: WolneMedia.net

 

Branża piwowarska ostrzega przed wzrostem cen piwa o 10 zł


Piwo w butelce zwrotnej droższe o 10 zł – taki wpływ na ceny może mieć nowe prawo dotyczące systemu kaucyjnego. Ustawa rozmontowuje istniejący system odbioru butelek zwrotnych i daje browarom tylko rok na zbudowanie od podstaw nowego, zgodnego z jej zapisami. Jeśli nie zdążą, grożą im wielomilionowe kary, które będą musiały się przełożyć na ceny na sklepowych półkach. Tym bardziej że do kaucji ustawodawca proponuje doliczać także VAT. „Zamiast systemu proekologicznego będziemy mieć system proinflacyjny” – podkreślają eksperci i apelują o szereg zmian w ustawie. Jedną z nich jest przesunięcie terminu jej wejścia w życie.

Prace nad systemem kaucyjnym trwały prawie trzy lata. Na początku czerwca projekt zmian w przepisach został przyjęty przez rząd, a 13 lipca – przez Sejm. Teraz zajmie się nim Senat. Nowa ustawa przewiduje wprowadzenie od 1 stycznia 2025 roku systemu kaucyjnego na jednorazowe butelki z tworzyw sztucznych do 3 l, szklane butelki wielorazowego użytku do 1,5 l oraz metalowe puszki do 1 l. Branża piwowarska, choć opowiada się za wdrożeniem systemu, ma jednak wiele wątpliwości co do konkretnych zapisów ustawowych i skutków przygotowywanych regulacji. Wtórują jej także inni eksperci.

„Procedowany projekt zawiera trzy kluczowe elementy, które należałoby poprawić, żeby nie doprowadzić do katastrofy i chaosu na rynku. Po pierwsze, jest to czas, w którym przedsiębiorcy będą musieli realizować obowiązki w zakresie selektywnej zbiórki za pośrednictwem systemu kaucyjnego. Według obecnego brzmienia ustawy będzie to już rok 2025. My apelujemy, aby w roku 2025 realizacja obowiązków mogła się odbywać jeszcze za pośrednictwem organizacji odzysku. Nasze stanowisko wynika z tego, że niemożliwe jest, żeby w ciągu roku powstał operator systemu kaucyjnego” – mówi agencji Newseria Jakub Bińkowski, członek zarządu i dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. „Ustawa powstawała dłużej, niż miałby powstać system kaucyjny, to nie jest sytuacja pożądana”.

Jak wyjaśnia, operator systemu kaucyjnego musi działać w formie spółki akcyjnej, a już sam proces rejestracji takiego podmiotu w sądzie trwa bardzo długo. Do tego trzeba doliczyć czas potrzebny na przygotowanie dokumentacji, zawarcie umów czy zamówienie i dostawy specjalistycznych maszyn.

„Ustawodawca zakłada całkowicie niesłusznie i błędnie, że przedsiębiorcy będą w stanie uruchomić system od 1 stycznia 2025 roku. To jest niewykonalne, w żadnym kraju nie udało się zbudować systemu kaucyjnego w tak krótkim czasie. Niestety ustawa przyjmowana jest z bardzo dużym opóźnieniem i dlatego postulujemy, żeby przedsiębiorcy mieli przynajmniej rok więcej na to, aby ten system mógł powstać” – mówi Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie.

Jeśli przedsiębiorcy nie zdążą na czas wdrożyć nowego systemu i nie będą zbierać wypuszczanych przez siebie na rynek opakowań, zgodnie z ustawą grożą im wysokie kary. Ustawodawca założył, że będzie to 25 zł za kilogram opakowań, co w przypadku szklanych butelek oznacza po 8 zł kary na każdą z nich.

„Jeżeli pomnożymy tę kwotę przez liczbę butelek, dochodzimy do kwot absolutnie absurdalnych. Oceniamy, że nawet 10 zł więcej musiałoby kosztować piwo, żeby przedsiębiorcy mogli sfinansować te drakońskie kary” – mówi Bartłomiej Morzycki. „Alternatywą dla uniknięcia tych kar jest zamiana butelek zwrotnych szklanych objętych systemem na butelki szklane jednorazowe, które systemem objęte nie są, ale to będzie miało negatywny wpływ na środowisko. Obawiamy się, że ustawa w tym kształcie nie będzie prośrodowiskowa, tylko stanie się antyśrodowiskowa i będzie ustawą proinflacyjną”.

Jak podkreśla, branża nie chce takiego rozwiązania. Już dziś prawie połowa piwa sprzedawanego w Polsce jest dostępna w butelkach zwrotnych wielokrotnego użytku objętych systemem kaucji. To korzystne kosztowo rozwiązanie zarówno dla producentów piwa, jak i dla konsumentów, którzy odzyskują kaucję, zwracając butelkę do sklepu. Problem w tym, że ustawa procedowana w Sejmie prowadzi w praktyce do demontażu istniejącego systemu. To druga kwestia wskazywana przez branżę i ekspertów jako kosztowny i antyśrodowiskowy błąd.

„Ponad 90 proc. szklanych butelek zwrotnych wraca do browarów, co pokazuje, że jest to model, który działa. Nie ma żadnego powodu, żeby na siłę doklejać go do ogólnego systemu kaucyjnego, co spowodowałoby konieczność zawierania nowych umów i niszczenia systemu, który już obowiązuje, oraz tworzenia w zasadzie nowego” – podkreśla Jakub Bińkowski.

„Systemu kaucyjnego na butelkę zwrotną nie trzeba budować od zera, tak jak jest to w przypadku puszki albo butelki plastikowej, bo ten system od dawna już istnieje. Trzeba go utrzymać i rozwijać, a nie burzyć i budować od początku” – mówi dyrektor ZPPP – Browary Polskie. „Wszystkie dobrze funkcjonujące łańcuchy, efektywny obieg zamknięty butelki zwrotnej zostaną rozerwane przez to, że będzie musiał powstać nowy podmiot. Będą musiały zostać podpisane tysiące umów z nowymi podmiotami logistycznymi, handlowymi i dystrybucyjnymi. To bardzo utrudni funkcjonowanie obecnej butelki zwrotnej na piwo, a tego bardzo byśmy nie chcieli. Chcemy kontynuować działający system kaucyjny butelki zwrotnej na piwo, bo jego likwidacja oznaczałaby zaprzepaszczenie wieloletniego dorobku i przeznaczenie 700 mln sztuk istniejących butelek na stłuczkę szklaną, a przecież to są butelki, które powinny dalej na rynku funkcjonować”.

Trzecia istotna kwestia, wskazywana w nowej ustawie jako problematyczna, to opodatkowanie kaucji podatkiem od towarów i usług. „Kaucja nie stanowi przychodu przedsiębiorcy, jest świadczeniem zwrotnym, nie ma więc żadnej podstawy do tego, żeby opodatkowywać ją VAT-em. Obecna konstrukcja takie opodatkowanie przewiduje, a co gorsza przewiduje ona, że to opodatkowanie odbywa się dopiero na tym końcowym etapie dystrybucji. Czyli w sklepie do kaucji doliczany jest podatek VAT, odpowiada za niego wprowadzający produkt w opakowaniu na rynek, mimo że tak naprawdę nie widzi tych pieniędzy na oczy. To jest coś, co z pewnością należałoby poprawić i z tego opodatkowania VAT-em zrezygnować” – ocenia Jakub Bińkowski.

Jak podkreśla, liczy na to, że w tych trzech kwestiach niezbędne zmiany zostaną wprowadzone na etapie prac Senatu. Scenariusz bez tych poprawek określa jako potencjalną katastrofę. „Jeżeli ustawodawca nie wprowadzi do projektu niezbędnych zmian, które wyeliminują oczywiste błędy, stratni będą w konsekwencji konsumenci, bo tak czy inaczej to oni finalnie zapłacą za błędy tej ustawy” – mówi Bartłomiej Morzycki.

Źródło: Newseria.pl


  1. Stanlley 24.07.2023 11:19

    Przeczytajcie artukuł ze zrozumieniem – to jest wykoszenie polskich małych browarów na rzecz korpo! Mały browar nie puszkuje piwa – technologie małoseryjne pozwalają jedynie na butelkowanie. Za to korpo używają puszek – a kary są naliczane od wagi opakowań….

  2. maj cher 24.07.2023 15:02

    Stanley spóźniona Twoja refleksja o 30 lat- zacytuję
    Martin Niemöller –
    “Najpierw przyszli po komunistów,
    ale ja milczałem,
    bo nie byłem komunistą.

    Potem przyszli po socjaldemokratów
    i nie odezwałem się,
    bo nie byłem socjaldemokratą.

    Potem przyszli po związkowców,
    i znów nie protestowałem,
    bo nie należałem do związków zawodowych.

    Potem przyszła kolej na Żydów,
    i znowu nie protestowałem,
    bo nie byłem Żydem.

    Wreszcie przyszli po mnie,
    i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną”.

 

Tarcza antyrakietowa w Polsce – gdzie leży problem?


Co jakiś czas powraca temat tarczy antyrakietowej w Polsce. Tak jak i teraz. I zawsze spotyka się to z gwałtowną reakcją Kremla. „Putin chce, żebyśmy nie mieli się czym bronić, żeby nas napaść i podbić” – takie wnioski wyciąga typowy Kowalski. I trudno mieć nawet do niego pretensje o taką ignorancję, bo celowo utrzymują go w niej otępiające media, celowo pomijające to, co najistotniejsze. Czas wypełnić tę lukę.

Tarcza antyrakietowa jest bronią defensywną tylko z nazwy. W założeniu ma neutralizować nieprzyjacielski ostrzał przeciwnika. W rzeczywistości – jeżeli zajdzie potrzeba – może posłużyć do atakowania. Co więcej, w wersji pesymistycznej można zainstalować w niej pociski zdolne przelecieć do 2500 tys. km – jak chociażby w egzemplarzu w Rumunii, oraz mające siłę rażenia wielokrotnie większą (150 kiloton) niż bomby pustoszące Hiroszimę. Żeby lepiej zobrazować sytuację dodajmy, że tarcza antyrakietowa mieści 24 rakiety.

I właśnie stąd bierze się tak zdecydowany sprzeciw Moskwy wobec budowy tarczy na terenie Polski, ale także, a może przede wszystkim, na Ukrainie i w Gruzji. Zgoda na takie działania oznaczałaby akceptację podrzędnej roli wobec USA ze względu na bezpośrednie już zagrożenie ze strony największego rywala i możliwość ciągłego szantażu.
To właśnie te „drobne szczegóły”, które „uciekają” mainstreamowym pismakom i dziennikarzynom, którzy z taką dumą demonstrują, jaką to wykonują świetną robotę.
Szkoda, że przeciętny obywatel nie dostrzega związku przyczynowo-skutkowego, że kiedy temat wraca, napięcie rośnie, a kiedy znika, jest spokój i militarne groźby Kremla tracą na dynamice. Wiele wskazuje na to, że już niedługo owy stan napięcia zostanie z nami na stałe.

Tydzień temu Mateusz Morawiecki poinformował, że budowa tarczy w Redzikowie dobiega końca. Przedsięwzięciu patronował ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński, syn Zbigniewa Brzezińskiego (czy trzeba coś dodawać?). To bardzo niepokojąca informacja nie tylko ze względu na potencjalną agresywną reakcję Moskwy, ale również wobec pojawiających się głosów, że Ukrainie zaczyna powoli brakować ludzi do walki i mają ją zacząć odciążać Polska i Litwa. Zważywszy, jak nasi rządzący od niemal półtora roku wściekle obszczekują stronę rosyjską, otwarcie próbując ją sprowokować (plus zakupy zbrojeniowe i mobilizacja wojskowa), można się zastanawiać czy taki scenariusz nie jest od jakiegoś czasu już szykowany albo przynajmniej na poważnie rozważany. A można śmiało zaryzykować twierdzenie, że Morawiecki, Trzaskowski, Tusk i spółka jako pierwsi będą się chować lub uciekać jak szczury, odgrywając w dodatku wzniosłe role heroicznych bohaterów. Parafrazując — kapitan pierwszy opuszcza statek.

Czy więc budowa tarczy antyrakietowej faktycznie zwiększa nasze bezpieczeństwo? Cóż, biorąc pod uwagę, że wystarczyłaby nam na około godzinę odpierania rosyjskich ataków, można mieć poważne wątpliwości czy gra jest warta świeczki. Chyba już jednak za późno. Wkrótce przekonamy się, czy została nam przypisana tylko rola „straszaka”, czy kolejnej Ukrainy.

Autorstwo: Radek Wicherek (Polaku Dawaj z Nami)
Źródło: WolneMedia.net

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...