środa, 25 grudnia 2024

 

Wigilijne tortury

Bezbożny reżim wojskowo-bezpieczniacki III RP, razem z zachodnimi sojusznikami (lub bez nich), torturuje ludzi nawet w Wigilię świąt Bożego Narodzenia. Tak proszę państwa, zarówno dla zamordystów, którzy rządzili Polską w roku 2019, jak i obecnych, święta Bożego Narodzenia nie są żadną świętością. Rażenie ludzi ukierunkowaną energią nawet w Wigilię nie jest żadną ujmą na ich honorze. Honor? Cóż, oprychy ze służb świata Zachodu nie znają czegoś takiego jak honor.

Wigilia świąt Bożego Narodzenia to okres czasu, którego normalni ludzie w naszym kraju spędzają z rodzinami lub innymi bliskimi im osobami. Są jednak służby państwowe, służby RP oraz ich sojuszników, którzy nie wyznają czegoś takiego jak święta Bożego Narodzenia. Te barbarzyńsko-bolszewickie reżimy totalitarne nawet 24 grudnia torturują ludzi, ponieważ odmówiłem tym zwyrodnialcom zostania konfidentem bezpieki oraz nie dałem się podburzyć do działalności terrorystycznej, w ramach jakieś nowej, patologicznej operacji „Gladio”, nie skorzystałem z podstawionych przez nich prostytutek, a następnie pobrałem na laptopa zdjęcia „francuskiego” współpracownika służb, którzy podburzał mnie do terroryzmu skierowanego przeciwko wybranym grupom ludności.

Podzielę się dzisiaj z Państwem także innymi spostrzeżeniami z torturowania mnie przez NATO-wskie służby. Nie jest żadną tajemnicą, że sprawa jest zgłaszane coraz wyżej, w tym do Organizacji Narodów Zjednoczonych, aż w końcu trafi do najwyższych trybunałów europejskich. Nim jednak to się stanie, pomówimy o moich spostrzeżeniach na temat tej kwestii.

Niewątpliwie interesującą rzeczą jest fakt, iż oprychy ze służb III RP i/lub służb sojuszniczych zaatakowali mnie po raz pierwszy w tym roku silną wiązką energii dokładnie 4 września (rażenie 3 września było dosyć słabe), a więc w dniu, w którym po wakacjach powróciła parlamentarna komisja ds. Pegasusa. Dokładnie tego dnia inwigilowanie Polaków i wykradanie im ich prywatnej własności tym izraelskim narzędziem szpiegowskim przez autorytarny reżim pisowski, zostało uznane za nielegalne, po zeznaniach w tej sprawie funkcjonariusza ABW.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że firma produkująca Pegasusa może wrócić do łask w Stanach Zjednoczonych w trakcie administracji Trumpa. Już od jakiegoś czasu jej lobbyści starają się u polityków amerykańskich przywrócić jej popularność. Jak więc będzie wyglądała sytuacja Polski, kiedy w naszym kraju będzie trwać niszczenie wizerunku firmy, a u amerykańskich sojuszników NSO Group powróci do łask? Czy służby polskie oraz ich właściciele chcą upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zniszczyć mi ponownie zdrowie i życie, jednocześnie kompromitując reżim, który ściga tych, którzy transferowali dane Polaków do siedziby izraelskich służb tajnych? Jednocześnie samemu się oczyszczając z piętna nielegalnej inwigilacji, albo co najmniej poprawiając swój wizerunek.

To na co jeszcze warto zwrócić uwagę, to fakt, że bandyci z zachodnich służb mogą bardzo umiejętnie regulować presję, jaką wywierają tą barbarzyńską technologią, na moją głowę, Oznacza to ni mniej ni więcej, że stosując większą ilość energii, można komuś tak zdewastować psychikę, że ten aż stanie się niepoczytalny i dokona aktu przemocy/terroru. Czy tak właśnie stało się z ostatnimi zamachowcami z USA i Niemiec?

W 2019 roku służby NATO-wskie, przypuszczalnie polskie oraz sojusznicze, stosowały wobec mnie tak silną presję, że aż podburzanie mnie skończyć się mogło czymś groźnym. Prawdopodobnie taki był tego cel – sprowokować mnie do aktu przemocy i skompromitować. Bydlakom to się nie udało, ale tylko dlatego, iż trafili na wyjątkowo spokojnego i opanowanego człowieka. Gdyby zachodni bandyci trafili na islamistę, to pewnie efekt końcowy byłby inny.

Swoją drogą zastanawia mnie, jak służby danego państwa mogą podburzać własnych obywateli do przemocy? Jest to iście wyjęte z historii zimnej wojny i osławionej operacji „Gladio”, kiedy wywiady wojskowe krajów NATO podburzały fanatyków do terroryzmu, aby niszczyć demokrację i ustawiać wybory pod interes własny oraz anglosaski. To że takie rzeczy działy się w tym kraju za rządów reżimu pisowskiego, to jeszcze można zrozumieć. Ale że rozliczający PiS reżim PO kopiuje metody poprzedników, jednocześnie bredząc coś o powrocie do demokracji, to aż trudno sobie to wyobrazić. Po co aż tak się kompromitować?

Niewątpliwie torturowanie mnie w Wigilię świąt Bożego Narodzenia przez reżim III RP i/lub jego sojuszników, w tym wypalanie mi mikrofalami znamion na rękach, jest zbydlęceniem najwyższych lotów. Chęć ukrycia patologii sprzed 5 lat, kiedy to państwowe służby podburzały obywateli RP do terroryzmu na uczelni wyższej w Piotrkowie Trybunalskim, jednak jest silniejsza od dbania o jakieś tam demokratyczne standardy. III RP z demokracją oczywiście nie ma nic wspólnego, no ale chociaż służby mogłyby zachować jakieś pozory z racji tego, że rzekomo stoją na straży polskiej konstytucji, która wyraźnie tortur i nieludzkiego traktowania zabrania. Te jednak, mając protekcję reżimu politycznego oraz innych służb państwowych, a także krajów NATO, czują się całkowicie bezkarnie.

Wciąż mnie także zastanawia czy jestem rażony w głowę z przestrzeni powietrznej, czy też kosmicznej. Ostatnimi czasy ci barbarzyńcy zmniejszyli dawki energii, bo zamiast wypalonych dziur w styropianie, powstają brązowe plamy. Chyba ktoś się wystraszył, że sufit w moim pokoju będzie cały podziurkowany niczym ser szwajcarski. No i oczywiście czy wojskowo-bezpieczniaki reżim III RP posiada broń mikrofalową do niszczenia ludziom mózgów, czy też sprawcami tego są barbarzyńcy z Zachodu, na polecenie/z inspiracji strony polskiej.

Pozostaje także dla mnie zagadką: czym jest druga technologia wobec mnie stosowana. Otóż ktoś strzela we mnie z góry nie tylko mikrofalami, niszcząc mi mózg i funkcje poznawcze. Technologia, którą reżim także wobec mnie stosuje, przypomina coś w rodzaju wiązania człowieka w pasie. Nie da się tego mechanizmu zobaczyć gołym okiem, ale może to być promieniowanie o średnicy 2-3 metrów, które pada z góry i uszkadza/narusza wątrobę. Jest to jednak moja hipoteza, bez dowodów potwierdzających. Ten mechanizm tortur sprawia, że człowiek czuje się, jakby był podtruwany.

Jestem więc pełnowymiarowym królikiem doświadczalnym nazistowskich wojskowo-bezpieczniackich struktur NATO-wskich. Tak właśnie wygląda liberalna demokracja w pełnej krasie. Tortury wyjęte żywcem z czasów III Rzeszy Niemieckiej. Chociaż, w sumie… czy doktor Mengele nie był bardziej humanitarny? No bo przecież niemieccy naziści 80 lat temu nie torturowali ludzi całymi miesiącami w ich własnych domach. Czy może być coś gorszego niż torturowanie ludzi we własnym domu, w tym pozbawianie snu, drążenie dziur w głowie i zaburzanie rytmu serca? Oto III RP i demokratyczny Zachód w pełnej krasie. Białoruś, Rosja i Chińska Republika Ludowa to przy tym ostoja normalności.

Autorstwo: Terminator 2019
Zdjęcie: Marek Peters (GNU Free DL)
Źródło: WolneMedia.net

 

2,5 miliona Polaków żyje w skrajnej biedzie!

Boże Narodzenie to okres w roku, gdy mamy więcej czasu na refleksję. Zastanawiamy się dokąd sami zmierzamy i jako wspólnota. Politycy, szczególnie ci rządzący, przekonują nas, że podążamy w dobrym kierunku, że będzie lepiej. Jednak wielu z nas nie podziela ich optymizmu. Polacy coraz bardziej obawiają się drożyzny, ponieważ rząd zapowiada dalsze podwyżki cen energii, gazu i żywności tuż po wyborach. Dotkną one szczególnie najuboższych. Niestety, jest ich coraz więcej.

Jak informuje fundacja Szlachetna Paczka, aż 2,5 miliona Polaków żyje w skrajnej biedzie. Liczba ta wzrosła o 47% w 2023 roku.

Nie zanosi się na to, żeby miała spaść w nadchodzących latach, bowiem koszty życia, za sprawą realizowanej przez rząd Strategii Zielonego Ładu, będą coraz wyższe. Z tych 2,5 miliona Polaków żyjących w skrajnej biedzie pół miliona to dzieci, a 400 tysięcy to osoby starsze. One często wstydzą się mówić o swoim ubóstwie. Dlatego ich nie słyszymy i nie widzimy. Dla polityków jest to bardzo wygodne. Czego nie ma w mediach, to nie istnieje.

Kolejnym przemilczanym problemem jest ubóstwo wśród emerytów. Obecnie w Polsce jest 423 000 emerytów pobierających tzw. głodowe emerytury. Za 10 lat ma być ich ponad 2 miliony.

A pomyśleć, że dekadę temu było ich tylko 76 tysięcy. Widzimy, że obecny system emerytalny działa wadliwie. Nie gwarantuje godnej emerytury. Rząd nie robi nic, żeby go zmienić, a to oznacza, że fala ubóstwa będzie narastać.

Dlaczego wśród priorytetów obecnie rządzącej koalicji znajduje się transformacja energetyczna, która będzie nas kosztowała setki miliardów, a nie walka z ubóstwem? Postawmy to pytanie politykom.

A my nie zapominajmy, że ubodzy są wśród nas. To, że milczą, nie oznacza, że ich nie ma.

Autorstwo: MTC
Źródło: ABCNiepodleglosc.pl

4 KOMENTARZE

  1. Waloncy 24.12.2024 14:21

    Polacy muszą przejąć władzę w Polsce i powywalać stąd eurokołchozy, zielone burdele, who samo zlo, oenzety, antypolaków, antypolskie narody i innych niszczycieli Polski i Polaków!

  2. rozrabiaka 24.12.2024 15:02

    @waloncy poddaj się testom dna abym mógł Ci zaufać

  3. replikant3d 24.12.2024 15:58

    Waloncy, to tylko PUSTE hasła. System został tak skonstruowany że obecnie NIC z tego co napisałeś nie jest już możliwe. Pozamiatane…

  4. emigrant001 24.12.2024 18:23

    Waloncy ma rację. Ale Polacy jak dzieci kłócą się między sobą, kto ma większą rację i nie potrafią dostrzec, że jak dzieci są okradani ze swoich cukierków. Znane wszystkim powiedzenie; gdzie dwóch się kłóci tam trzeci korzysta do nikogo nie dociera. POPISS to tylko odwrócenie waszej uwagi od wami zarządzających, mimo, że mniej wiecej wiadomo kto to jest:)
    @replikant3d błądzisz, nie ma żadnego systemu, są tylko głupi ludzie. Tylko tyle i aż tyle.

 

Strefa czystej dyskryminacj

Kilka miesięcy po tym, jak przeprowadziłem się w okolice Krakowa, dowiedziałem się, że władze tego miasta planują objąć niemal cały Kraków (a dokładniej drogi gminne na obszarze niemal całego Krakowa) tzw. strefą czystego transportu, której możliwość (nie obowiązek!) utworzenia przewiduje ustawa o elektromobilności.


Zgodnie z zaprezentowanym projektem, będzie to oznaczało, że od 1 lipca 2025 r. zostaną nałożone ograniczenia na wjazd do miasta dla pojazdów należących do osób spoza Krakowa, w szczególności dla pojazdów z silnikiem wysokoprężnym. Samochód z „dieslem” wyprodukowany przed 2014 rokiem i niespełniający jednocześnie normy emisji spalin przynajmniej Euro 6 będzie miał praktycznie zakaz wjazdu do Krakowa – chyba, że zostanie wniesiona opłata emisyjna w najwyższej dozwolonej ustawą wysokości, tzn. 2,50 zł za godzinę lub 500 zł miesięcznie (ewentualnie 20 zł dziennie). Ale opłatą będzie można się wykręcić co najwyżej do 1 lipca 2028 r. – potem zakaz stanie się bezwyjątkowy. Oczywiście dla osób spoza Krakowa – bo mieszkańcy miasta aż do 1 lipca 2030 r. będą mogli poruszać się po nim bez żadnych ograniczeń nawet pojazdami niespełniającymi żadnych norm emisji spalin. A pojazdy z silnikami benzynowymi nawet po tej dacie będą miały ograniczenia znacznie łagodniejsze – norma emisji spalin Euro 4 lub rok produkcji przynajmniej 2005.

Jakby ktoś nie wiedział, to samochód z silnikiem benzynowym spełniający normę Euro 4 w przeciwieństwie do „diesla” nie musi mieć w ogóle filtra cząstek stałych, czyli nie musi spełniać żadnej normy emisji pyłu. Ma również łagodniejszą normę emisji tlenku węgla niż pojazd z silnikiem wysokoprężnym spełniający normę Euro 5 (a nawet Euro 4). Także w przypadku węglowodorów może emitować ich (pod pewnym warunkiem) więcej niż „diesel” z Euro 5. Jedyne, czego emituje mniej, to tlenki azotu.

Innymi słowy, po „strefie czystego transportu” przez jeszcze wiele lat będą mogły codziennie jeździć setki tysięcy aut nawet ponad dwudziestoletnich i emitujących stosunkowo dużo pyłu, tlenku węgla i węglowodorów. A przez pięć lat – bez ograniczeń również i stare „diesle”, byle należące do mieszkańców Krakowa. Choć akurat mieszkańcy Krakowa mają łatwy dostęp do komunikacji miejskiej i mogą obyć się bez samochodu w większej liczbie przypadków niż ci, którzy dojeżdżają do pracy w Krakowie z np. powiatu krakowskiego.

To właśnie w tych ostatnich najbardziej uderzy „strefa czystego transportu” – jeżeli, tak jak ja, jeżdżą samochodami z silnikami wysokoprężnymi wyprodukowanymi przed 2014 r. i (zwykle w takich przypadkach tak jest) niespełniającymi normy Euro 6 (a od 1 lipca 2030 r. nawet Euro 6dT). Ja wprawdzie nie pracuję w Krakowie i bywam tam przeważnie jedynie w sklepach – ale myślę, że może nawet większość ludności powiatu krakowskiego (liczącego ponad 300 tys. mieszkańców!) pracuje tam i często codziennie dojeżdża samochodem, bo autobusem czy pociągiem jedzie się długo i połączenia nie są bardzo częste.




Oni będą zmuszeni kupić nowy samochód, lub znacząco zwiększyć niewygodę dojazdu.

No, ale oni nie wybierają radnych w Krakowie, więc ich głos łatwiej zignorować.

Choć i głos tych, co przyszli na spotkanie konsultacyjne w grudniu był jednoznaczny – nikt nie poparł strefy czystego transportu obejmujące całe miasto.

A z punktu widzenia walki z zanieczyszczeniem środowiska – bezterminowe zezwolenie na „benzyniaki” spełniające normę zaledwie Euro 4 i pięcioletnie zezwolenie na wszystko, byle należące do mieszkańców Krakowa, moim zdaniem nie poprawi jakoś znacząco czystości powietrza. Na stronie BIP Krakowa nie widzę oceny skutków regulacji pokazujących, w jaki sposób ta czystość ma się poprawić przez wprowadzenie strefy.

Oznacza to, że radni i urzędnicy chcą istotnie utrudnić życie dziesiątkom tysięcy ludzi tylko dlatego, bo coś im się wydaje. A może dlatego, bo myślą, że zyskają głosy młodego pokolenia, dla którego walka z zanieczyszczeniem środowiska jest nośnym tematem. Nieważne, że to walka w dużej mierze pozorna.

Autorstwo: Jacek Sierpiński
Na podstawie: BIP.Krakow.plGazetaKrakowska.pl
Źródło: Sierp.Libertarianizm.pl

                           Kto nas obrabuje i w jaki sposób?                                                     Węgiel kamienny to najwięks...