niedziela, 6 sierpnia 2023

 

Demokracja, najbardziej niebezpieczna religia – 15

CHIŃSKIE EKSPERYMENTY Z DEMOKRACJĄ

Napisałem wcześniej, że wielopartyjny system wyborczy („demokracja„) jest jedyną formą rządu zaprojektowaną do kontrolowania przez osoby z zewnątrz, naturalnie pozostawiając ją otwartą na korupcję i oszustwa. Chińczycy, słuchając Amerykanów, odkryli wszystkie tego dowody na własnym podwórku. Chiny eksperymentowały z wprowadzeniem na niewielką skalę demokratycznych wyborów w zachodnim stylu dla lokalnych urzędników na obszarach wiejskich.

Często mówi się nam, że „pierwsze wrażenie” jest najważniejsze, że spotykając daną osobę lub wchodząc w nową sytuację, widzimy ją najwyraźniej podczas tego pierwszego wprowadzenia. Wraz z upływem czasu nasze postrzeganie staje się zamglone i przyćmione przez czynniki zewnętrzne, a nasza uwaga rozproszona przez nieistotne kwestie. Gdy Chińczycy wprowadzali „demokrację”

Po wprowadzeniu „demokracji” do Chin, Chińczycy widzieli ją bardzo wyraźnie taką, jaką była w rzeczywistości – systemem uzyskiwania władzy politycznej, który tylko prosił się o manipulację. W rzeczywistości było to postrzegane jako cel takiego systemu i zostało zaprojektowane właśnie w tym celu. I tak właśnie było.

Na początku 2014 roku w Changsha, chińskim żłobku demokracji i wielu innych wymyślnych przestępstw, doszło do ogromnego skandalu związanego z kupowaniem głosów, w którym prawie 60 osób zostało oskarżonych o oszustwa wyborcze, zaniedbanie obowiązków, zakłócanie wyborów, kupowanie głosów, przekupstwo i związaną z tym korupcję, z udziałem ponad 500 prawodawców i różnych lokalnych urzędników partyjnych, którzy zostali zdyskwalifikowani i zwolnieni ze swoich stanowisk, a ich przestępstwa dotyczyły wielu tysięcy obywateli i ponad 100 milionów juanów łapówek. A był to tylko jeden z wielu przypadków.

W północnochińskiej prowincji Hebei w jednym mieście w ciągu miesiąca odbyły się dwa nieudane wybory, skorumpowane przez kupowanie głosów od dwukrotnie większej liczby uprawnionych wyborców, kradzieże urn wyborczych i wiele innych oszustw wyborczych. Wiele miast i wsi wprowadziło wielopartyjne wybory pod koniec lat 80-tych, a wiele z nich doświadczyło podobnych problemów. We wrześniu 2016 r. w Liaoning doszło do ogromnego skandalu związanego z fałszerstwami wyborczymi, w którym ponad 500 osób zapłaciło łapówki, aby ich znajomi zostali wybrani. Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych wydaliło 45 parlamentarzystów, czyli prawie połowę wybranych z Liaoning, z powodu przekupstwa i oszustw wyborczych. Ponadto ponad 500 ustawodawców zostało zwolnionych lub zrezygnowało z 619-osobowego Kongresu Ludowego Liaoning, a kilka osób zostało aresztowanych.

Byłem zaskoczony, że ktokolwiek był zaskoczony. Taka jest demokracja. Tak to działa. Zaprojektowano ją tak, by była szeroko otwarta na korupcję. Na Zachodzie mamy większe doświadczenie, więc robimy to ciszej i na różne sposoby, ale rezultat jest ten sam. Wszędzie tam, gdzie pieniądze mogą kupić władzę ustawodawczą, wszystkie otwarte systemy staną się skorumpowane.

Chińczycy postrzegali „demokrację” tak, jak wyglądała ona w rzeczywistości – jako sposób na uzyskanie kontroli nad rządem poprzez zbieranie głosów. Najłatwiejszym sposobem na zebranie głosów jest ich kupienie i nie ma tu nawet żadnej moralności. Zanim zaczniesz moralizować na temat Chińczyków, zastanów się, czy jeśli AIPAC i korporacje kupują polityków, to dlaczego politycy nie mogą kupować wyborców? Kolejnym najprostszym sposobem (jeśli chcesz być trochę nieuczciwy) jest wydrukowanie nadmiaru kart do głosowania i wypchanie urn wyborczych. Nie zapominajmy też, że wypychanie urn wyborczych było tradycją w USA i Kanadzie 200 lat temu.

Ale znowu, w tym „nowym” systemie politycznym oferuje się nam pełną kontrolę nad rządem miasta, dzięki prostemu celowi, jakim jest głosowanie na nas. Nie ma innych wymagań i każdy może to zrobić. To oczywiste, że ktoś z pieniędzmi i ambicjami podejmie to wyzwanie i znajdzie sposób, uczciwy lub inny, na zdobycie tych głosów.

Są to poważne kwestie w Chinach, ponieważ coraz częściej królami w tle będą obcokrajowcy. Żydzi, pracownicy konsulatów USA, członkowie Departamentu Stanu USA, urzędnicy ambasad, którzy są członkami CIA, ale przebrani za dyplomatów, NED, USAID, AmCham i dziesiątki amerykańskich organizacji pozarządowych, wszyscy wydają pieniądze i pracują w tle, aby wpływać na rząd w Chinach. Taka jest prawda i jeśli jest to oczywiste dla mnie, to powinno być oczywiste dla wielu innych. Ich sukces w Hongkongu jest oszałamiający; Amerykanie uzyskali ogromny wpływ na krajobraz polityczny Hongkongu i są tak sprytni i doświadczeni, że setki tysięcy małych hongkońskich marionetek nawet nie widzą sznurków. I mają zamiar zrobić to samo w Chinach kontynentalnych.

DEMOKRACJA W PRZEDSZKOLU

Ale te przykłady były niczym w porównaniu z tym, co wydarzyło się w szkole podstawowej Chunhui w Zhengzhou, gdzie 1700 małych dzieci nauczyło się lekcji o „demokracji„, której niestety nigdy nie zapomną. Uczniowie ci mieli „zacofany, staroświecki, tradycyjny, chiński” system wyboru liderów uczniów, w którym selekcja opierała się na głupich rzeczach, takich jak zasługi szkolne i rekomendacje nauczycieli dotyczące charakteru. Ale dzięki amerykańskim naciskom „zmienili swoją tradycję” i zamiast tego zwrócili się ku nowoczesnej „demokracji” w zachodnim stylu.

I jak to zadziałało? Cóż, jeden uczeń (z bardzo słabymi wynikami w nauce) został wybrany na lidera, ponieważ był „dobry w koszykówce” i był „przyjazny„. A jak zostali wybrani? Cóż, nauczyli się prowadzić demokratyczne kampanie wyborcze, tak jak wszyscy ludzie Zachodu. Według doniesień medialnych, „niektórzy grali na saksofonie, inni tańczyli, a jeszcze inni popisywali się swoimi umiejętnościami kaligrafii lub malarstwa, grali na tradycyjnych chińskich instrumentach muzycznych, aby zaimponować wyborcom„. Jedna z matek była tak chętna, by uczynić swoje małe dziecko królem, że wydrukowała ponad 1000 ładnych, małych, niebieskich kart wyborczych z jego imieniem, prosząc wszystkich o głosowanie na niego.

Dyrektor szkoły, Hu Jianling, powiedział, że program miał na celu zachęcenie uczniów do „odważnego wyrażania swoich pomysłów” i „uczestniczenia w zarządzaniu szkołą„. W opinii szkoły, ci liderzy uczniów udowodnili, że plan Hu jest „skuteczny, a może nawet korzystny„.

Przeanalizujmy, co tak naprawdę się wydarzyło. Nie mam zamiaru zawstydzać pana Hu, który z pewnością jest wspaniałym dżentelmenem o dobrych intencjach, ale co za diabeł opętał tego człowieka, że uznał za dobry pomysł, aby 1700 10-letnich dzieci „odważnie uczestniczyło w zarządzaniu szkołą„? Czym, do cholery, według niego jest szkoła? W tym jednym eksperymencie w tej jednej szkole możemy zobaczyć wszystkie żałosne wady zachodniej demokracji, wady najwyraźniej niewidoczne dla nauczycieli, rodziców, a zwłaszcza dla uczniów, którzy nauczyli się skorumpowanej lekcji życia, której prawdopodobnie nigdy nie zapomną. Jeśli chcesz skorumpować populację, zawsze najlepiej jest zacząć od dzieci, ponieważ to sprawi, że korupcja będzie trwała.

Po pierwsze, jaki był cel tych wyborów? Celem powinno być wybranie najbardziej kompetentnej osoby na stanowisko, które wiąże się z odpowiedzialnością wobec uczniów, ale nigdzie w tej małej przedszkolnej parodii nie było nawet wzmianki o kompetencjach czy odpowiedzialności. Żadnej. Ci mali politycy po prostu chcieli zostać wybrani, ponieważ chcieli zostać wybrani, a nie dlatego, że mieli jakiekolwiek umiejętności lub chcieli osiągnąć coś pożytecznego dla swoich kolegów ze szkoły. Nie było uczniów, którzy prowadzili kampanię na rzecz wyeliminowania nadmiaru prac domowych, czystszych toalet lub większej liczby korepetycji pozalekcyjnych. Oni po prostu chcieli być liderami i mieć towarzyszącą temu władzę i prestiż, nie myśląc o żadnych związanych z tym obowiązkach.

Co gorsza, jak ci mali politycy prowadzili kampanię? Jak się zachowywali, aby przekonać swój elektorat do głosowania na nich? Cóż, „wykorzystywali swoją osobistą popularność” dzięki dobremu wyglądowi, umiejętnościom sportowym lub pieniądzom ojca na zakup ładnych sukienek i rowerów. „Wykorzystywali swoje zdolności rozrywkowe” grając na saksofonie lub innych instrumentach. „Wykorzystywali swoje umiejętności malarskie i kaligraficzne” i bez wątpienia znaleźli wiele pomysłowych 10-letnich sposobów na bieganie po szkole i błaganie o głosy. Jak cudownie. Matka, która zapłaciła za wydrukowanie uroczych niebieskich karteczek dla swoich dzieci, następnym razem dołączy do nich banknot o wartości 5 juanów. Te małe dzieci nauczyły się, że jedyną prawdziwą kwalifikacją do zostania liderem i przejęcia władzy jest talent do psychologicznej manipulacji, że referencje są ignorowane przy zdobywaniu głosów.

Czy to są podstawowe składniki dobrego przywódcy? Czy w ten sposób Chiny wybierają sekretarza generalnego i członków Biura Politycznego? Czy siedzą oni na placu Tiananmen i grają na saksofonie lub gitarze, albo malują karykaturalne portrety turystów? W ten sposób Amerykanie wybierają swoich przywódców, ale dlaczego uczyć tego chińskie dzieci jako ideału?

Ale to była dopiero pierwsza próba i nasi mali politycy nie mieli doświadczenia, na którym mogliby się oprzeć. Następnym razem pójdzie im znacznie lepiej. Szybko nauczą się, że głosy można kupić i zaczną zbierać niewielkie sumy pieniędzy, by rozdawać więcej niż słodkie niebieskie kartki każdemu, kto obieca na nich głosować. Nauczą się, że głosy można przyciągnąć poprzez składanie obietnic – nie poprzez ich dotrzymywanie, ale poprzez ich składanie. Będą więc obiecywać ograniczenie pracy domowej, nie mając pojęcia, jak to zrobić i wiedząc, że i tak nie mają mocy, by osiągnąć taki rezultat. Obiecają jednak, że przynajmniej spróbują.

Dowiedzą się, że mają moc przyznawania prezentów w postaci patronatu i obiecują umieszczać popularnych wyborców w komitetach, oczekując, że osoby te pomogą przekonać innych wyborców. Będą obiecywać, że będą pracować na rzecz łatwiejszych standardów oceniania, lepszych obiadów szkolnych i wielu innych rzeczy, o których mądrzy kandydaci będą wiedzieć, że są podstawowymi kwestiami dla wszystkich uczniów. Nauczą się odczytywać życzenia uczniów i przekształcać je w głosy i osobistą władzę. Szybko nauczą się być prawdziwymi politykami. Krótko mówiąc, nauczą się kłamać i manipulować.

Wiedzą już, że rok szkolny to długi czas, a dzieci mają krótką pamięć; intuicyjnie wiedzą, że nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności za niewywiązanie się z umowy, a także wiedzą, że i tak nie ma żadnej odpowiedzialności, że po ich wybraniu nikt nie może im nic zrobić. Gdyby istniała osobista odpowiedzialność, nie byłoby kandydatów.

A jest jeszcze gorzej. We wszystkich segmentach społeczeństwa, w tym w szkołach podstawowych, zawsze w tle czają się „królowie-twórcy„, ci, którzy nie chcą być w świetle reflektorów, ale wolą siedzieć w cieniu i pociągać za sznurki. Są to ci sprytni, którzy gromadzą prawdziwą władzę i którzy intuicyjnie rozumieją, jak kontrolować wydarzenia, aby uzyskać ostateczną satysfakcję, niezależnie od życzeń większej grupy. Są niebezpieczni; są zbyt sprytni o połowę i naturalnie manipulują. Często mają matkę, która ma podobny umysł i charakter, zapewniając wszystkie niezbędne wskazówki. Pierwszą rzeczą, jakiej się uczą, jest to, że władza leży w nominacjach, a nie w głosowaniu.

A teraz naturalnie wkraczamy na pole polityki wielopartyjnej, gdzie mamy dwóch lub trzech władców, z których każdy ma swoich zwolenników, każdy wybiera prawdopodobnego kandydata, który będzie posłuszny i kontrolowany, i powie: „Mogę uczynić cię przywódcą. Chcesz tego?” I ruszamy, każdy król-twórca (i jego matka) projektuje platformę obietnic kampanii gwarantujących przyciągnięcie naiwnych, niewinnych i niedoświadczonych małych wyborców.

Do tego to doprowadzi i szkoła ani nauczyciele nie mogą nic zrobić, aby temu zapobiec. Dlaczego? Ponieważ pierwotne założenie, jakkolwiek ładnie sformułowane, jest fałszywe, wadliwe i niemal przestępcze. Celem tego procesu selekcji powinno być wybranie najlepszych liderów dla szkoły, dojrzałych, odpowiedzialnych małych ludzi o dobrym charakterze, którzy mogą dawać przykład innym dzieciom, którzy dbają o dobro swoich kolegów ze szkoły i którzy naprawdę wykorzystają swoją władzę, aby poprawić środowisko szkolne. Odrzuciliśmy jednak ten cel i zamiast tego stworzyliśmy bezcelowy konkurs popularności, który jest szeroko otwarty na wszelkiego rodzaju presję społeczną i korupcję. Nie wybieramy naszych liderów na podstawie ich zdolności, charakteru czy poczucia odpowiedzialności, ale zamiast tego na podstawie ich osobistych zdolności marketingowych – ich umiejętności wpływania i manipulowania innymi, aby głosowali na nich, uczciwie lub w inny sposób.

Gdzie w tym wszystkim jest dyskusja o referencjach, kwalifikacjach na odpowiedzialne stanowisko? Jest ona całkowicie nieobecna. W rzeczywistości wcześniejszy system rekomendacji charakteru nauczyciela i doskonałości szkolnej – innymi słowy, referencje – który był doskonałym systemem, został specjalnie porzucony, aby ci idiotyczni yuppies mogli naśladować Amerykanów i dostosować się do ich głupiej wersji „demokracji„.

Nie ma żadnych dowodów na to, że którykolwiek z tych małych kandydatów miał jakiekolwiek umiejętności przywódcze, dobre wyniki w nauce, zdrowy charakter lub jakiekolwiek zrozumienie potrzeb i życzeń uczniów lub nauczycieli. Żaden z nich nie jest na tyle dorosły, by rozumieć znaczenie uczestnictwa w zarządzaniu szkołą. Żaden z nich nie zostanie wybrany na podstawie któregokolwiek z niezbędnych atrybutów lidera. Niewielu, jeśli w ogóle, będzie miało jakiekolwiek rzeczywiste kwalifikacje na stanowisko kierownicze i nikt nie będzie rozumiał odpowiedzialności, którą przyjmuje. To są małe dzieci.

A co z uczniami, którzy głosują? Co wezmą pod uwagę oddając swój głos na lidera? Umiejętność gry na saksofonie? Ładne niebieskie kartki mamy? Niewielu, jeśli w ogóle, doceni swoją odpowiedzialność, niewielu będzie wiedziało, jak wybrać mądrze, a żaden nie będzie w stanie właściwie ocenić (mniej lub bardziej) nieznanej osoby na stanowisko, którego obowiązków nie rozumieją. Moje gratulacje. Witamy w polityce w amerykańskim stylu, jedynej rzeczy, której Chiny miały szczęście nie mieć.

Ale to jest dokładnie to, co Chiny mają teraz na swoich obszarach wiejskich wraz z wprowadzeniem demokratycznych wyborów w stylu zachodnim dla lokalnych urzędników. Są one o wiele poważniejsze, ponieważ uczestnicy są dorośli, decyzje mają wpływ na prawdziwe życie, a także dlatego, że zbyt często królami w tle są prawie wszyscy Amerykanie i Żydzi.

CIĄG DALSZY NASTĄPI

Autorstwo: Larry Romanoff
Tłumaczenie: FmforLXM (Bitomat)
Źródło zagraniczne: BlueMoonOfShanghai.com
Źródło polskie: Bitomat.wordpress.com

 

Piszę do Was znad grobu Leppera…

Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii, napisał list otwarty do prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego. Posłużył się w nim osobą śp. Andrzeja Leppera, który zmarł oficjalnie śmiercią samobójczą 12 lat temu.

„Piszę do Was znad grobu Leppera, w rocznicę jego śmierci. Zapamiętajmy na zawsze tego, który – gdy inni byli odwróceni – stanął za Polakami i ich prawami. Był nad wyraz dzielny, choć wielu brakowało przyzwoitości i odwagi. Był honorowy, wśród polityków bez honoru. Służył Polsce, choć wielu służyło tylko sobie i wielkiemu biznesowi. Był z nami, wierny zasadom, w świecie pełnym nienawiści i zdrady” – tak zakończył list Kołodziejczak. Wcześniej przytoczył słowa Wincentego Witosa: „Kto zniszczył siłę ludu, ten zniszczył sam lud”.


Lider AgroUnii ma nadzieję, że tym listem przybliży się do startu w wyborach parlamentarnych z list Trzeciej Drogi, którą współtworzą PSL z Polską 2050. „Stanęliście przed historyczną szansą, żeby wraz z AgroUnią odbudować chwałę Ruchu Ludowego, przemyśleć błędy, zaniechania swoich liderów i odbić Polskę z rąk Prawa i Sprawiedliwości. […] Nie można stać z tymi, którzy nie doceniają pracy chłopskiej. Przestrzegam was przed tym osobiście – wystrzegajcie się współpracy z bezideowymi środowiskami. […] Biada nam, gdyby w Polsce odrodzonej na nowo górę wzięły koteria, nieuctwo, małostkowość, pycha i zaślepienie” – zaapelował Kołodziejczak.

Autorstwo; KM
Na podstawie: Twitter.com
Źródło: NCzas.com


  1. Drnisrozrabiaka 06.08.2023 14:24

    Kolodziejczak ma dobry immunitet skoro tak sobie hasa…

 

Jak państwa Europy i Ameryki są okradane metodą „na wojnę”?

Nie jest tajemnicą, że wojna dla wielu firmy i dla wielu krajów to bardzo intratny interes. Najlepszym przykładem tego jest wojna, która trwa na Ukrainie. Do prowadzenia wojny potrzebnych jest kilka elementów, takich jak kapitał służący do potrzymania państwa, uzbrojenie niezbędne do prowadzenia wojny, źródła energii podtrzymujące funkcjonowanie kraju oraz odpowiednia liczba żołnierzy będących bardzo często nisko opłacanym „mięsem armatnim”. Główny celem trwającej wojny nie jest Ukraina, a Rosja razem jej ogromnymi zasobami. Pośrednim celem są zawsze kapitały i zyski wynikające z krwawych wojen dla pewnych państw, koncernów i banków. Opanowanie kraju, który jest celem, nie musi odbywać się na drodze militarnej. Bardzo często wystarczy uzależnić ekonomiczne, gospodarczo lub militarnie odpowiednio władze mające realizować odpowiednie cele określonych krajów. Władze takie mogą zostać wybrane przed wyborami, bo w takim przypadku nie ma żadnego znacznie jaka opcja wygra. Władza pozostanie w tych samych „rękach”.

Wojna na Ukrainie generuje gigantyczne koszty dla narodów UE i krajów Ameryki Północnej. Wszystkie środki, jakimi dysponują rządy UE i Ameryki Północnej, pochodzą z podatków od obywateli i firm lub z pożyczek. Innym źródłem jest sterowany dodruku waluty. Dodruk taki, powoduje w dłuższym okresie czasu skutki inflacyjne i obniżenie wartości waluty na rynkach światowych. Taki schemat inflacyjny szybko powoduje ubożenie społeczeństw, bo realna wartość dochodów obywateli oraz ich oszczędności bardzo szybko tracą wartość. Podejmowane są też działania mające hamować inflację, czyli np. podnoszenie stóp procentowych, co skutkuje większymi ratami od kredytów. W taki sposób obywatel traci na inflacji i traci na spłatach kredytów, a to powoduje jego błyskawiczne ubożenie. Model taki powoduje stagnację gospodarki poprzez wzrost obciążeń dla firm i obywateli. W przypadku rozdmuchanych wydatków budżetowych na Ukrainę, na zbrojenia, na dopłaty dla rolników, na dopłaty do węgla, gazu i prądu spowoduje to problemy gospodarcze kraju, bo źródła dochodów nie ulegają zmianie. Można z dużą pewnością, założyć, że ogrom tych wydatków finansowany jest z długoterminowych kredytów, o których społeczeństwa nie posiadają żadnych informacji.

Nie jest tajemnicą też, że bez pomocy krajów UE i Ameryki Północnej Ukraina nie przetrwałaby nawet miesiąca. Koszty utrzymana całej Ukrainy co miesiąc pochłaniają miliardy dolarów, których Ukraina najzwyczajniej nie posiada. Uzbrojenie, wyszkolenie, administracja, amunicja, paliwo, pomoc humanitarna, gaz i wiele, wiele innych rzeczy są w całości sponsorowane przez kraje UE i kraje Ameryki Północnej. Prawdziwe wydatki, jakie ponoszone są na wojnę na Ukrainie, są ukrywane przed obywatelami UE i obywatelami Ameryki Północnej. Gdyby społeczeństwa znały prawdziwe sumy jakie, są przeznaczane na kontynuowanie wojny, to z pewnością wywieraliby silniejszy nacisk społeczny na jej zakończenie. Społeczeństwa żądałyby stanowczo nie tylko ograniczenie miliardowych wydatków, ale też wywarłby większą presję na zakończenie wojny na drodze dyplomacji. Oficjalnie podaje się na przykład, że pomoc militarna dla Ukrainy będzie w pakiecie wynosić 400 milinów dolarów. Nieoficjalnie dostarcza się uzbrojenia za dwa miliardy dolarów w podobnym pakiecie. Dzieje się tak, bo nawet gdy wymieniane są pobieżnie elementy wchodzące w skład takich pakietów pomocowych, to po ogólnym sumowaniu, można określić, że albo są to pojedyncze sztuki, albo ich wartość jest skrajnie zaniżona dla opinii publicznej. Nie jest trudne, by w mediach poinformować społeczeństwo o 400 milionach dolarów, a w tajemnicy wysłać sprzęt za dwa miliardy dolarów. W końcu można to wytłumaczyć społeczeństwu, że wszystko jest tajne, a „wojna ma swoje prawa”. To w przypadku, gdyby oczywiście takie tajne informacje kiedykolwiek ujrzały „światło dzienne”.

Można poddać pobieżnej analizie, komu ta wojna opłaca się najbardziej, a kto ponosi największe jej koszty. Podstawowym czynnikiem, jaki jest niezbędny do prowadzenia wojny, jest wyposażenie wojska. W skład, tego „czynnika” wchodzi uzbrojenie, amunicja oraz szeroko pojęte elementy dodatkowe takie jak mundury, kamizelki, apteczki i wiele tym podobnych rzeczy. Na Ukrainę, takie rzeczy trafiają z krajów UE oraz krajów Ameryki Północnej. W tym momencie trudno jest ocenić, co Ukraina otrzymuje w formie długoterminowego kredytu na prowadzenie wojny, a co stanowi bezzwrotną pomoc. Polska, co warto zauważyć, oferuje tylko bezzwrotną pomoc, bo jest „najbogatszym” krajem i może sobie na takie miliardowe wydatki pozwolić. Inne kraje prawdopodobnie mają podpisane tajne umowy, które nie oferują tylko bezzwrotnej pomocy. Najprawdopodobniej, można ocenić, że pomoc Ameryki i niektórych krajów UE jest w formie oprocentowanych długoterminowych kredytów. W przypadku udzielenia Ukrainie środków bezzwrotnych na uzbrojenie, kraj ten musi wydać te środki w kraju, od którego je otrzymał, więc jeżeli Ameryka udziela Ukrainie pomocy w kwocie dwóch miliardów dolarów, to Ukraina nie może wydać tych środków w dowolnych firmach oferujących broń. W największej liczbie przypadków Ukraina „nie widzi” nawet takich pieniędzy, a kwota opiera się na wycenie ustalonej przez kraj oferujący pomoc militarną. Uzbrojenie wyceniana jest po cenach jakie uważane są za najkorzystniejsze dla producentów takiego uzbrojenia, bo wydatki z budżetów krajów UE i krajów Ameryk Północnej są niemal nieograniczone.

Interesującą kwestią jest sposób wyceny takiego sprzętu wojskowego. Kraj dostarczający taki sprzęt wymienia określoną cenę przeważnie bardzo przeszacowaną a rządzący z krajów „podporządkowanych” musza się na taką cenę zgodzić, bo w skrajnym przypadku mogą zostać „wymienieni”, a ich żołnierze nie będą mili czym strzelać w zaplanowanym uprzednio konflikcie zbrojnym. W rzeczywistości dla specjalistów od wojskowości nie jest dużą trudnością porównać każdy rodzaj uzbrojenia światowych producentów oraz przypisać mu odpowiednią wartość rynkową. Doskonale wiedza, jakie są realne koszty produkcji uzbrojenia i doskonale znają marże, jakie dany producent narzuca na takie wojenne produkty. W tym jednak cały problem, że nie ma tutaj żadnego „wolnego” rynku. Tutaj jest wyznaczony odbiorca, jest wyznaczona cena i jest wyznaczony kupujący. Producenci a za nimi stojący właściciele przemysłu zbrojeniowego windują maksymalne możliwe marże podczas wojny, a rządy krajów nie tylko zaciągają gigantyczne kredyty na zbrojenia w prywatnym sektorze finansowym, ale także nie mają „nic do powiedzenia” w przypadku negocjacji cenowych. Mało kto mógłby zanegować cenę wielu milionów dolarów za czołg lub helikopter, twierdząc, że inny światowy producent oferuje taki sam, a nawet lepszy sprzęt po niższych cenach i wyższej „wartości militarnej”. Zasada jest taka, że kredyt ma zostać u danego państwa na długie dziesięciolecia, a pieniądze mają trafić do producenta i bardzo wąskiej grupy bogacących się ludzi. Te pieniądze są wypracowane przez całe społeczeństwa przez długie lata, a w ciągu zaledwie kilku dni są transferowane do dostarczycieli uzbrojenia, którzy przeszacowują maksymalnie wartość swojego militarnego towaru. Tak miliardy dolarów z budżetów państw takich jak Polska, Ukraina, Niemcy, Stany Zjednoczone trafiają do wybranych koncernów zbrojeniowych, a właściwie do ich potężnych właścicieli. Dzieje się to w ciągu bardzo krótkiego czasu. Prędkość „bogacenia” się na wojnie pewnych grup nie ma sobie równych w żadnym innym biznesie w jakichkolwiek czasach.

Kolejnym bardzo ważnym czynnikiem są zasoby energetyczne potrzebne do produkcji uzbrojenia dla stron konfliktu. Dostarczenia energii takiej jak ropa, węgiel, benzyna, paliwo jądrowe pochłania ogromne koszty w przypadku wprowadzenia sankcji i ograniczenia oficjalnie konkurencji światowej. Prowadzenia działań wojennych zużywa ogromne ilości ropy, benzyny i innych paliw potrzebnych do działań militarnych. Każdy sprzęt wojskowy zużywa wielokrotnie więcej ropy, benzyny czy innego paliwa niż pojazdy cywilne. Na wojnie nikt nie wydaje talonów na zużycie paliwa. Ogromne ilości paliwa pochłania transport uzbrojenia, amunicji i innych materiałów potrzebnych do prowadzenia działań wojennych, a szczególnie, gdy transport odbywa się na ogromne odległości. Europa po wprowadzeniu sankcji przepłaca wielokrotnie za gaz, ropę, węgiel czy też paliwo jądrowe, bo jak można przypuszczać ograniczenie konkurencji poprzez sankcje lub dodanie kolejnych pośredników do łańcucha dostaw znacząco winduje ceny tych zasobów energetycznych. Za każdy wzrost tych cen płaci podatnik UE oraz podatnik krajów Ameryki Północnej. W tym przypadku gigantyczne zyski są transferowane do firm energetycznych i transportowych korzystających z wojennej sytuacji ograniczającej konkurencję w dobie zwiększonego zapotrzebowania.

Najemnicy, żołnierze, doradcy wojskowi, tez kosztują miliony dolarów z budżetów UE i krajów Ameryki Północnej. W przypadku zaawansowanego uzbrojenia dostarczanego na Ukrainę doradcy i najemnicy prawdopodobnie też posiadają bardzo wysokie stawki. W końcu, gdy ryzyko jest wysokie, a sprzęt wymaga profesjonalnej obsługi, konieczne jest ponoszenie wysokich nakładów. Obsługa takiego sprzętu kosztuje miliony dolarów, a szkolenie, doradztwo i serwis to kolejne miliony dolarów. Każdy mieszkaniec UE i Ameryki Północnej, płaci w formie podatków na tę wojnę. Pieniądze ostatecznie trafiają na do producentów uzbrojenia, dostarczycieli surowców, firm energetycznych i części dobrze opłacanych żołnierzy znajdujących się na Ukrainie. Większość żołnierzy ukraińskich, ryzykuje życie za bardzo niskie stawki, a dodatkowo w rzeczywistości bardzo często nie wiedzą oni, po co jest w rzeczywistości, ta wojna.

Kolejnym efektem wojny jest militaryzacja wybranych społeczeństw, do jakich należą kraje takie jak Litwa, Łotwa i Polska. Kraje te wydają miliardy dolarów na broń w imię rzekomego „odstraszania” a w rzeczywistości sądząc po tym co propagowane jest w mediach głównego nurtu, szykowane są na wojnę. Gdy będzie odpowiedni poziom przygotowania do wojny, wtedy wystarczy „fałszywa flaga” i zacznie się być może zagłada tych krajów, bo nie wiadomo, czy nie zostanie użyta taktyczna lub strategiczna broń jądrowa. Zbrojenia tych państw również odbywają się po cenach „ustalonych przez producenta”, bo nikt nie zakwestionuje ceny czołgu, rakiety lub wyrzutni, bo w końcu „odstraszanie” nie ma dolarowej ceny. W taki oto sposób można Kowalskiego wpędzić w długi, o których nawet nigdy się nie dowie. Każdy znaczący ułamek złotówki z jego podatków przez wiele dziesięcioleci będzie trafiał na konta producentów uzbrojenia, producentów nośników energii i dostarczycieli „strategicznych’ surowców. Kowalski będzie czuł się wolny i nie będzie miał pojęcia, że nieprzerwane płaci na obsługę militarnego zadłużenia. Gdyby kiedykolwiek się o tym dowiedział, to mogłaby wywołać u niego gniew i wściekłość, co mogłoby doprowadzić do tego, by żądał od rządzących, by wytłumaczyli się przed społeczeństwem z zaciągniętych wielomiliardowych kredytów. W końcu według rządzących wszystko można wytłumaczyć „potrzebą chwili”, odstraszaniem” lub bezpieczeństwem. To bardzo „modne” słowa powtarzane jak mantra przez rządzących.

Przetoczone zostają miliardy dolarów i euro z budżetów wszystkich krajów UE i Ameryki Północnej do prywatnych firm produkujących uzbrojenie. Ogromne środki trafiają też do prywatnych firm transportowych i do prywatnych firm energetycznych. Te, które uważane są za „państwowe”, wcale takie w rzeczywistości nie są, bo struktura ich udziałów i podział „zysków” jest bardzo „różny”. Sektor bankowy też czerpie astronomiczne zyski z udzielania pożyczek rządom, firmom i wojsku. Niestety, krwawy interes robiony na wojnie, czyli pośrednio na śmierci wielu tysięcy Ukraińców i Rosjan nadal się doskonale kręci. Narody są ograbiane ze swojej pracy i oszczędności, pod pozorami „wojny”, a ci, którzy walczą „na nie swojej wojnie”, tracą oprócz majątków także własne życia. Cała ta wojna toczy się, w imię miliardowych geopolitycznych interesów, a nie iluzorycznej „demokracji” czy „wolności”.

Gdyby społeczeństwa walczących stron mogły wymusić zakończenie konfliktu zbrojnego na drodze dyplomatycznej, nie byłoby takich zniszczeń i tylu straconych ludzkich żyć. Gdyby, te miliardy przeznaczane na uzbrojenie, paliwa, pomoc humanitarną i inne rzeczy, trafiły na Ukrainę w formie prawdziwej pomocy, być może ten kraj zmieniłby się nie do poznania. Nie trzeba byłoby mamić Ukraińców nierealnymi zwycięstwami, przystąpieniem do UE i NATO, czy bajkową odbudową Ukrainy na koszty europejskiego i amerykańskiego podatnika. Każda z tych obietnic wiąże się z kolejnymi astronomicznymi kosztami, jakie musiałyby przez dziesięciolecia ponieść państwa UE i Ameryki Północnej. Może być to jednak niemożliwe, bo społeczeństwa mogą żądać, od rządzących zakończenie wojny i zmniejszenia wydatków ponoszonych na wojnę z ich własnych podatków. W końcu czemu mają kupować Ukrainie nowy czołg niemiecki czy amerykański, zamiast zbudować w swoim kraju szpital, plac zabaw dla dzieci, czy drogę ekspresową.

Pokój jest wartością największą i najcenniejsza dla każdego narodu, dlatego warto, by społeczeństwa UE zrobiły wszystko by zakończyć wojnę na Ukrainie. Zbrojenia i eskalacja konfliktu nie będą prowadziły do pozytywnego zakończenia, bo nigdy nie wiadomo, jak mogą się potoczyć losy konfliktu zbrojnego. W erze broni masowego rażenia wojna może zakończyć się w ciągu jednego najczarniejszego dnia. Dla danego narodu może oznaczać to koniec jego historii. Może to, tez oznaczać koniec rasy ludzkiej, bo nie wiadomo, jakie mogą być prawdziwe skutki użycia potencjału jądrowego mocarstw. Tylko wywieranie nacisku przez społeczeństwa na władze wielu krajów może zapobiec szaleństwu wojny i doprowadzić do pokojowego zakończenia konfliktu. Pokój jest cenny i warto dla niego robić nawet małe rzeczy, bo być może z tych małych rzeczy wyniknie coś wielkiego i dobrego.

Autorstwo: Criswhite
Źródło: WolneMedia.net


  1. replikant3d 06.08.2023 10:55

    Pobożne życzenia.Ta machina jest już nie do ztrzymania. Dopóki jest interes i zysk, wojna się nie skończy. Globaliści do tego nie dopuszczą…Tak naprawdę wojenki są jedną z metod depopulacji. Dlatego jej nie zakończą szybko. No ale naiwniaków nie brakuje…Do tych wszystkich którzy się łudzą że można to zastopować z poziomu społeczeństwa czy lokalnych polityków: Obudźcie się! Prawdziwi ,,administratorzy,, tych okropności są nie do ruszenia i mają nieograniczoną władzę i zasoby o zasięgu GLOBALNYM.

  2. rici 06.08.2023 11:32

    replikant; depopulacja jest po to ze nawet SI nie poradzi sobie z kontrola i iwigilacja calej populacji ludzi. Gdy ludzi bedzie zdecydowanie mniej to juz jest to do zrobienia. Nawet jezeli pozostana ci tzw. oporni.

 

Demokracja, najbardziej niebezpieczna religia – 14

NIEIMPERIALNE IMPERIUM

Potężny, skryty rozwój faszyzmu w USA, jak opisano wcześniej, jest tylko jednym z ogniw długiego łańcucha, którego ostatecznym celem jest najpierw odebranie wszelkiej władzy ludziom, a następnie odebranie większości władzy rządom krajowym i innym organom zarządzającym. Widzieliśmy już, że większość z tego została już osiągnięta w Ameryce, ale zostało to również osiągnięte w prawie takim samym stopniu w Europie. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że Unia Europejska była gwałtownie dyskredytowana nie tylko jako niedemokratyczna, ale jako fundamentalnie antydemokratyczna, innymi słowy, zmierzająca w kierunku tego samego autorytarnego faszyzmu, co Stany Zjednoczone.

Jedną z oznak jest brak przejrzystości. Niewielu zdaje sobie sprawę, że w ciągu ostatnich 20 lat UE nie zdołała przejść ani jednego audytu i jest tak nieprzejrzysta, tak kontrolowana przez kilka osób oddalonych o dwa poziomy od europejskich rządów krajowych, że żaden wybrany organ nie ma dostępu do informacji. Główna księgowa Komisji Europejskiej, Marta Andreasen, odmówiła zatwierdzenia rachunków, twierdząc, że cały system księgowy UE jest podatny na oszustwa. Została zawieszona, a następnie zwolniona, a sprawozdania finansowe UE nigdy nie zostały zatwierdzone. Instytucje UE praktycznie prowadziły wojnę klasową nie tylko ze swoimi członkami, ale także z ich gospodarkami i populacjami, wojnę gospodarczą zaprojektowaną od samego początku w celu osłabienia państw narodowych do punktu całkowitej zależności od Brukseli, umacniając neoliberalizm w rękach niewybieralnej elity, która obecnie posiada całą władzę i nie podlega nikomu. Cała suwerenność poszczególnych narodów europejskich została zastąpiona przez kabałę syjonistycznych Żydów działających z londyńskiego City.

Prywatyzacja aktywów państwowych odegrała kluczową rolę w tym procesie, a wszystkie państwa są powoli zmuszane do pozbywania się całej swojej krajowej infrastruktury, w tym zakładów gazowniczych, usług transportowych i pocztowych, wytwarzania energii elektrycznej, autostrad, lotnisk, portów regionalnych, a nawet dostaw wody. Narody są wydrążane w ramach przygotowań do zrzeczenia się suwerenności. Znaki są wyraźne i są wszędzie. Budżety państw członkowskich w coraz większym stopniu podlegają kontroli i zatwierdzeniu przez tę samą kabałę, a nowe ustawodawstwo i polityka w coraz większym stopniu przenoszą władzę z państw narodowych na niewybieralną i nieodpowiedzialną administrację centralną. Decyzje, które teraz mają żywotny wpływ na każdego obywatela Europy, są podejmowane przez anonimowych biurokratów, którzy nie mają żadnego interesu w swoich krajach.

Nic z tego nie było przypadkiem. Imperialne ambicje tej tajnej eurokratycznej elity ukrywały się na widoku przez wiele lat. W rzeczywistości, jeden z wysokich rangą urzędników UE, Manuel Durão Barroso, arogancko chwalił się, że jest to pierwsze w historii „nieimperialne imperium”. Według jego słów, 27 narodów zdecydowało się współpracować, aby „połączyć swoją suwerenność”, problem polega oczywiście na tym, że nie zrobiły tego z własnego wyboru, a w rzeczywistości wiele z nich stanowczo odrzuciło tę sugestię, ale mimo to ich narody zostały zepchnięte do tego stanu. Jedną z oznak arogancji i kontroli tej żydowskiej kabały jest to, że w 2011 roku po prostu zastąpiła ona wybrane rządy Grecji i Włoch technokratami podlegającymi ich centralnemu tajnemu rządowi – temu samemu, który kontroluje USA. Jeden z brytyjskich posłów do parlamentu stwierdził wówczas, że ludzie i ich rządy zostali całkowicie odcięci, a „lampy gasną w całej Europie”. I miał rację.

Jeśli wrócimy do artykułu o Bernaysie i marketingu wojennym, do intensywnego i nieustępliwego programu propagandy i dezinformacji, ten wątek faszyzmu był dokładnie strategią, którą ci ludzie stworzyli i stosowali, aby wyeliminować opór wobec przystąpienia USA do pierwszej wojny światowej, a w rzeczywistości przekształcić opór w zapał. Co więcej, jeśli prześledzimy dzisiejsze zachodnie media należące do Żydów, znajdziemy ciągłe ataki na socjalizm, ale ani słowa o faszyzmie. Co więcej, znajdujemy ostre ataki personalne na każdego, kto ośmieli się poruszyć temat faszyzmu w kontekście amerykańskim lub nawet europejskim, a nigdzie nie możemy znaleźć dyskusji na temat faszyzmu w zachodnich mediach. Jak się później przekonamy, świat powoli zmierza w kierunku realizacji wielkiego planu tego, co wielu określa mianem „globalnej tyranii”, czyli zasadniczo ogólnoświatowej dyktatury faszystowskiej. Czytałeś o grupie żydowskich bankierów, którzy próbowali obalić rząd USA i zainstalować faszystowską dyktaturę, wykorzystując generała Smedleya Butlera jako frontmana. Plan ten został jedynie opóźniony, a nie zapomniany, a dzisiejsze oznaki są bardziej niż oczywiste zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i Unii Europejskiej. Cały temat faszyzmu został zamknięty w szafie, całkowicie usunięty z listy publikacji, aby nie wywoływać przedwczesnego alarmu wśród inteligentnej populacji.

Jeden z autorów napisał, że nic z tego nie byłoby możliwe, gdyby nie skrajna porażka współczesnej demokracji i że chociaż partie polityczne nadal istnieją, nie są już w stanie utrzymać żadnego rodzaju demokracji. Zauważył również, że ci europejscy żydowscy bankierzy i syjoniści oraz ich elitarni porucznicy „po mistrzowsku wykorzystali ten kryzys demokracji i wynikające z niego niezadowolenie i apatię wyborców, aby wprowadzić nowy system rządów biurokratów, bankierów, technokratów i lobbystów”. I jeśli pamiętasz, to jest dokładnie to, co Lippman i Bernays głosili 100 lat temu.

Jest to również główne założenie tak zwanego „Partnerstwa Transpacyficznego”, którym Stany Zjednoczone i ich przewodnicy próbowali zmusić kraje Pacyfiku do zaakceptowania. W TPP nie chodziło ani o partnerstwo, ani o handel, ale o zrzeczenie się suwerenności narodowej na zdumiewająco szeroką skalę, władzę, która ma być utrzymywana i sprawowana przez ten sam tajny rząd, który obecnie kontroluje USA i Europę Zachodnią. NATO jest również fundamentalnym ogniwem w tym łańcuchu. Jest to już ponadnarodowa armia, która ostatecznie podlega żydowskim bankierom z londyńskiego City i jest kontrolowana przez tę samą grupę europejskich elit, ten sam tajny rząd, który poznaliśmy w każdym zachodnim kraju. Narody pragnące członkostwa w UE muszą najpierw wstąpić do NATO i zgodzić się na podporządkowanie swoich krajowych sił zbrojnych dowództwu NATO. Jest tego znacznie więcej i nic z tego nie jest pocieszające. Jedynym możliwym sposobem na wykolejenie tego ogromnego planu jest powszechny bunt publiczny w całej Europie i Ameryce Północnej. Europa może nadal mieć taką możliwość, ale Stany Zjednoczone, ze swoimi 800 obozami internowania i DHS (Homeland Security) z ogromną potęgą militarną i trzema miliardami pocisków, są prawdopodobnie nie do uratowania. Oczywiście najważniejsze jest, aby Azja nie została uwięziona w tej sieci.

PĘDZĄC W CIEMNOŚĆ

Na początku 2014 roku John Chuckman napisał wyjątkowo jasny artykuł zatytułowany „Hurtling Into Darkness: America’s Great Leap Towards Global Tyranny”, w którym przedstawił pięknie napisane podsumowanie punktów, które starałem się przedstawić na tych stronach. Szczegółowo opisał w nim uwięzienie amerykańskiej wykształconej klasy średniej, tych, których nazwałem Kompradorami, którzy są pomocnikami i porucznikami neokońskich Żydów kontrolujących rząd USA. Zauważył, że „są oni niezbędni dla sukcesu establishmentu i są odpowiednio wynagradzani w sposób, który wiąże ich interesy…” oraz że „ten mariaż interesów między elitami a utalentowaną klasą średnią skutecznie eliminuje wielu najlepiej wykształconych i najbardziej wykwalifikowanych ludzi z bycia przeciwnikami politycznymi lub krytykami instytucji, dla których pracują”.

Zwrócił uwagę na coraz większe ilościowe i jakościowe różnice w tajemnicy i kłamstwach przekazywanych obecnie ludziom, stwierdzając tak doskonale, że obecnie w amerykańskim zestawie dziennikarskim jest „tylko jedna soczewka, która filtruje wszystko przez korporacyjne amerykańskie poglądy, z automatyczną i niezmienną stronniczością … absolutnie bez wyjątku, ich ścisłe poparcie dla każdej brudnej wojny i interwencji, tak jak znajdziesz ich ścisłe poparcie dla brutalnych, przestępczych zachowań uprzywilejowanych amerykańskich satrapów, takich jak Izrael”. Stwierdził, że „nikt nie jest naprawdę odpowiedzialny za cokolwiek w sposób otwarty i bezpośredni, tajemnica jest normą w Ameryce, tak jak w każdym autorytarnym rządzie”. Zauważył, że „technologia naprawdę rewolucjonizuje naturę wojny, oddając ogromną nową władzę w ręce elit – władzę, która, w przeciwieństwie do bomby wodorowej, może być faktycznie łatwo wykorzystana, Ameryka jest w stanie zabijać, bardzo precyzyjnie, na dużą skalę bez użycia broni termojądrowej i prawie bez użycia armii”.

Następnie stwierdził, że „za mniej niż dwadzieścia lat Stany Zjednoczone będą działać w ramach systemu wojskowego podobnego do zautomatyzowanych, obsługiwanych radarowo wież karabinów maszynowych, których Izrael używa do zabijania ludzi w Strefie Gazy, tyle że będzie to robić na skalę planetarną. Tak ogromna władza w rękach stosunkowo niewielu ludzi gdziekolwiek i zawsze byłaby zagrożeniem, ale w rękach amerykańskich elit korporacyjno-wojskowo-wywiadowczych, ludzi, którzy już nie są pociągani do odpowiedzialności za to, co robią i praktycznie nie czują potrzeby wyjaśniania, jest to zbliżające się zagrożenie dla pokoju, przyzwoitości i integralności politycznej całego świata”. Zakończył tymi dwoma akapitami, które powinny skłonić nas wszystkich do rozważenia naszego stanowiska:

„Nie mam pojęcia, w jaki sposób można zatrzymać nieubłagany marsz ku temu nowemu wspaniałemu światu. Rzeczywiście, jestem prawie pewien, że nie można. Amerykanie generalnie nie mają już niczego, co można by nazwać kontrolą nad działaniami ich rządu, a ich rola w wyborach jest niczym więcej niż formalnym wyborem między dwoma lojalnymi wobec establishmentu kandydatami kierującymi dwiema partiami, które nie różnią się praktycznie w żadnej istotnej kwestii. Okres urzędowania George’a Busha dowiódł czegoś głębokiego, czego prasa zazwyczaj nie dostrzega: Ameryka nie potrzebuje teraz prezydenta wykraczającego poza konstytucyjne formalności podpisywania dokumentów i wygłaszania przemówień. Bush był całkowicie niekompetentnym głupcem, ale amerykański rząd narodowy nigdy nie pominął żadnego rytmu podczas jego ośmiu lat w sprawach ważnych dla establishmentu, a troska o dobro narodu amerykańskiego już dawno zaniknęła”.

„Nie wierzę, by obywatele Stanów Zjednoczonych byli w stanie uniknąć tych mrocznych perspektyw. Są oni porywani przez siły, których w większości nie rozumieją, a większość z nich nie chce porzucić wygodnych, niemal religijnych mitów o egzekwowalnych prawach konstytucyjnych i życzliwym rządzie krajowym. Nadzieja świata na uniknięcie globalnej tyranii leży teraz w szybkim rozwoju narodów takich jak Chiny, Rosja, Indie i Brazylia, które stanowią przeciwwagę dla Ameryki. Europa, oczywisty potencjalny kandydat do przeciwstawienia się bardziej niebezpiecznym i tępym wysiłkom Ameryki, wydaje się w ostatnich dziesięcioleciach całkowicie podlegać kierownictwu Ameryki w tak wielu obszarach, w których kiedyś wykazywała niezależność, a coraz więcej osób było przekupywanych, uwiedzionych lub zagrożonych wstąpieniem do NATO i niechętnych do korzystania z ograniczonych agencji międzynarodowych, takich jak Organizacja Narodów Zjednoczonych, aby przeciwstawić się niepokojącym tendencjom Ameryki”.

CIĄG DALSZY NASTĄPI

Autorstwo: Larry Romanoff
Tłumaczenie: FmforLXM (Bitomat)
Źródło zagraniczne: BlueMoonOfShanghai.com
Źródło polskie: Bitomat.wordpress.com

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...