Bo premier przyjechał...

Zawetowanie nowelizacji ustawy medialnej przez prezydenta Andrzeja Dudę może dziwić jedynie naiwniaków. Było wiadomo, że rządzący chwilę (zapewne bez żadnych efektów) się potargują, a ostatecznie wszystko zostanie po staremu. Taka jest właśnie rola republiki bananowej, uzależnionej swoją bezalternatywną i zwyczajnie naiwną polityką od Stanów Zjednoczonych.
Warto zatrzymać się na dłużej przy samym oświadczeniu Dudy na temat zawetowania nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Prezydent stwierdził w nim mianowicie, że „umów należy dotrzymywać”, a Polska ma podpisany z Ameryką traktat o ochronie inwestycji z 1990 roku. Sporządzony w Waszyngtonie dokument oczywiście jest korzystny niemal wyłącznie dla strony silniejszej i zakłada pełną swobodę działalności gospodarczej.
Duda jako doktor prawa albo nie czytał jednak tej umowy, albo z pełną premedytacją okłamuje opinię publiczną. Ów traktat zawiera bowiem określone wyjątki. Przeczytamy więc w nim między innymi, że „Rzeczpospolita Polska zastrzega sobie prawo do ustanawiania lub utrzymywania ograniczonych wyjątków”, a jednym z nich jest ” własność i prowadzenie stacji nadawczych radiowych i stacji telewizyjnych”.
Jak widać utrzymywanie „dobrych relacji” z Waszyngtonem jest ważniejsze nawet od wzajemnych umów, które jak już wspomniano i tak były w praktyce dyktowane przez stronę amerykańską.
Nie powinno to jednak w żaden sposób dziwić. Każda ekipa rządząca po 1989 roku cierpi na „amerykocentryzm”, a Prawo i Sprawiedliwość nigdy nie ukrywało chęci uzależnienia Polski od USA. Nawet postkomunistyczna lewica, oskarżana choćby o przyjęcie sławetnej „moskiewskiej pożyczki” na kontynuowanie swojej działalności, w „sojuszniczym” amoku zgodziła się na udział w amerykańskich misjach wojskowych oraz na torturowanie na naszym terytorium więźniów przez CIA.
Nawet współpracujący z Amerykanami eksperci pokroju popularnego wśród polskiej prawicy Jacka Bartosiaka, zwracają zresztą uwagę na zupełny brak alternatyw w polskiej polityce zagranicznej. Co więcej, polskie władze często kupują sprzęt wojskowy nie biorąc pod uwagę rzeczywistego zapotrzebowania Wojska Polskiego, ale chcąc jedynie przypodobać się swojemu „sojusznikowi”…
Przysłowiowe ręce opadają już w tym momencie, a tymczasem to nie jedyne wątpliwości związane z wiarą w polsko-amerykański sojusz. Amerykanie wyraźnie dają do zrozumienia, że koncentrują się na konfrontacji z Chińską Republiką Ludową. W tym celu amerykański prezydent Joe Biden był w stanie wymusić na swoim ukraińskim odpowiedniku Wołodymyrze Zełenskim, aby zadeklarował on chęć podjęcia dialogu z Rosją.
Skoro groźba rosyjskiej interwencji na Ukrainie najprawdopodobniej skończy się daleko posuniętymi kompromisami, to pojawia się pytanie czy USA rzeczywiście obronią nas w razie zagrożenia ze strony Rosji. Można w to mocno powątpiewać, nawet mimo obecności amerykańskich wojsk w naszym kraju – wszak przy dzisiejszych możliwościach technicznych ich ewakuacja, po uprzednim telefonie z Moskwy do Waszyngtonu, nie byłaby większym problemem.
Możemy oczywiście psioczyć na krótkowzroczność polskich polityków, ale wiara w moc i protekcję Stanów Zjednoczonych jest udziałem zdecydowanej większości społeczeństwa. Lata intensywnej amerykanizacji naszego kraju spowodowały, że interes polski utożsamiany jest powszechnie z amerykańskim, a poddawanie pod wątpliwość tego dogmatu niechybnie kończy się oskarżeniami o bycie „rosyjską onucą”.
Obecny prezydent zawetował więc ustawę medialną, lecz trudno mieć o to pretensje jedynie do niego. Niesuwerenna polityka zagraniczna jest powszechnie akceptowalna w naszym kraju, dlatego Duda wyraził jedynie wolę mieszkańców modelowej republiki bananowej.
Autorstwo: M.
Źródło: Autonom.pl
Skopiowano z WOLNE MEDIA
Portal Interia.pl opublikował niepokojący wywiad z Jarosławem Kaczyńskim, który jest najważniejszą osobą w rządzie, nawet od premiera. Rozmowa wygląda na szczerą i pokazuje jego dyktatorską mentalność. Prawo nie jest po to, aby politycy go przestrzegali, ale by zmieniali je wedle swoich potrzeb. Obywatele mają robić, co chcą politycy, a nie na odwrót!
A czego chce Kaczyński? „Ludzie MUSZĄ się szczepić” na COVID-19 – wyznał z rozbrajającą szczerością. Ale wicepremier ma problem, którym są niezależni od PiS-u sędziowie. Dlaczego? Ponieważ policjanci nie mają gwarancji, że wybronią w sądach interwencje ws. maseczek, a co dopiero przyszłe interwencje ws. segregacji sanitarnej czy obowiązkowych szczepień.
Dla Kaczyńskiego apartheid covidowy nie jest problemem, nawet bardzo chciałby go wprowadzić. „Liczba kar i różnego rodzaju wskaźniki kontroli – to wszystko rośnie, ale ten poziom nie zapewni tego, by w miarę bezboleśnie wprowadzić sprawdzanie certyfikatu i WYŁĄCZENIE ludzi niezaszczepionych lub nieprzetestowanych z części funkcji w społeczeństwie. Pomysł z testowaniem w zakładach pracy też jest na stole, mamy projekt ustawy w Sejmie” – poinformował.
Problemem prezesa PiS-u są też nieposłuszni posłowie PiS-u, którzy mają własne zdanie. „Wiem, że mamy w klubie antyszczepionkowców, że sami nie jesteśmy w stanie tego przegłosować, przy tak kruchej większości. Liczymy tu na opozycję. Realia — także te polityczne — trzeba brać pod uwagę, ale ja jestem zwolennikiem tego, by pójść na całość, biorąc nawet ryzyka polityczne i osobiste” — powiedział w wywiadzie dla „Interii” prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Dopytywany, czym jest „pójście na całość”, wyjaśnił, że chodzi o obowiązek szczepień przeciwko COVID-19 dla wszystkich dorosłych. „Można to nawet jutro załatwić. Tylko jak to wyegzekwować? Problem polega na tym, co dobrze odzwierciedla opowiadanie jednego z moich kolegów, który mieszka na wsi, ale pracuje w mieście. On mówi wprost: na mszy w mieście — wszyscy mają maseczki, w Warszawie też, ale na wsi tylko on. I teraz niech pan spróbuje tych ludzi zmusić, ludzi, na których w jakiś sposób wpływa opowieść kompletnie oderwana od rzeczywistości” — dodał wicepremier.
Kogo miał na myśli prezes PiS-u mówiąc o antyszczepionkowcach w szeregach PiS-u? Pewnie ludzi takich jak posłanka Anna Maria Siarkowska, która zareagowała na opublikowany wywiad. „Nie wiem jak pan prezes, ale ja nie znam żadnych antyszczepionkowców w klubie PiS. Znam za to sporą grupę ludzi, która podkreśla, że jest przeciwko segregacji sanitarnej. Ci posłowie, podczas ślubowania poselskiego, zobowiązali się do poszanowania konstytucji i wolności obywatelskich” – powiedziała. „W trakcie prezydenckiej kampanii wyborczej politycy PiS jednoznacznie deklarowali, że nie będzie przymusu. (…) Ewentualne działania w tym kierunku to złamanie publicznie złożonej obietnicy. Nie było by to bez znaczenia w kontekście wiarygodności” – dodała.
Jak widać, Jarosław Kaczyński nie przejmuje się prawem i ma mentalność dyktatora. Jeśli prawo czegoś zabrania, on je zmieni, aby przestało zabraniać. Jest zakaz zmuszania do eksperymentów medycznych? On to zmieni!
Autorstwo: Maurycy Hawranek
Na podstawie: Interia.pl
Źródło: WolneMedia.net
Cos czuje ze będzie dyskwalifikacja xDDD Potężny dziennikarz przedstawia niewygodne fakty https://www.facebook.com/reel/3930249490568774