wtorek, 12 września 2023

 

Lobby farmaceutyczne chce obowiązkowych szczepień dla dorosłych


W Karpaczu dobiegło końca XXXII Forum Ekonomiczne – jedno z największych spotkań tzw. „elit” w naszej części Europy. Od 5 do 7 września tysiące gości – liderzy polityki, gospodarki, samorządu, wybitni przedstawiciele świata kultury i nauki z całego świata, dyskutowało o najistotniejszych dla nich „wyzwaniach” stojących obecnie przed Polską i całym kontynentem.

Polska ma wciąż wiele do nadrobienia w kwestii upowszechnienia szczepień wśród dorosłych – zgodzili się uczestnicy debaty poświęconej profilaktyce pierwotnej podczas XXXII Forum Ekonomicznego w Karpaczu. Eksperci przyznali, że dotychczas wykonana została gigantyczna praca, jeśli chodzi o wyszczepialność dzieci i młodzieży – teraz jednak czas na przekonanie pozostałych grup pacjentów.

W panelu pt. „Nowoczesne podejście do profilaktyki zdrowotnej – rola szczepień w XXI wieku”, udział wzięli: Maciej Miłkowski (wiceminister zdrowia), Krzysztof Kępiński (członek zarządu, dyrektor relacji zewnętrznych GSK w Polsce), prof. Marcin Czech (prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego), Kamila Malinowska (dyrektor biura prezesa w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji), Magdalena Kołodziej (prezes zarządu Fundacji My Pacjenci), Krzysztof Łanda (przewodniczący Komisji Zdrowia BCC), Daniela Duta (dyrektor generalna Vaccines Sanofi Polska) oraz Magdalena Władysiuk (wiceprezydent w spółce HTA Consulting).

Jak wynika z badań Komisji Europejskiej, nawet 80 proc. dorosłych mieszkańców Europy uważa szczepionki za bezpieczną i skuteczną formę profilaktyki. Te wyniki potwierdziła również ankieta dotycząca wagi szczepień ochronnych przygotowana przez Fundację My Pacjenci i Rzecznika Praw Pacjenta w 2021 r., w której aż 70 proc. respondentów zadeklarowało pozytywny stosunek do szczepień dorosłych. „Na pytanie, skąd pozyskali taką wiedzę, zdecydowana większość ankietowanych odpowiedziała, że z gabinetu lekarza rodzinnego w swoim ośrodku POZ” – poinformowała Magdalena Kołodziej, prezes zarządu Fundacji My Pacjenci.

Propaganda szczepienna od dekad głosi, że powszechne zastosowanie szczepionek wśród całej populacji pozwoliło wszystkim wysokorozwiniętym krajom całkowicie wyeliminować szereg chorób, które niegdyś zbierały śmiertelne żniwo – chociażby polio.

„Nie możemy jednak spoczywać na laurach. W porównaniu z 1990 rokiem kobiety i mężczyźni w Polsce żyją średnio o sześć i osiem lat dłużej, a nasz układ immunologiczny z wiekiem słabnie. Nie jesteśmy odporni na choroby jak dzieci, więc warto stale się szczepić i doszczepiać. Na polskim rynku istnieją nowe szczepionki chroniące przed wieloma chorobami zakaźnymi, mogącymi mieć poważne konsekwencje” – przekonywał Krzysztof Kępiński z GSK.

Przedstawiciel globalnej, biotechnologicznej firmy, obecnej w Polsce od 45 lat, porównywał promowanie szczepień wśród dorosłych do procedury bezpieczeństwa w samolotach, zgodnie z którą maski powinni założyć najpierw dorośli, a dopiero potem pomóc w tym dzieciom. W naszym społeczeństwie bowiem powszechnie zaakceptowaliśmy i wdrożyliśmy program obowiązkowych szczepień najmłodszych, jednak poziom wyszczepialności dorosłych na tle innych Europejczyków wciąż pozostawia wiele do życzenia. „Musimy zacząć mówić o wadze szczepień w kontekście całego życia człowieka. Nie jest bowiem tak, że w 18. czy 19. roku życia, kiedy mamy ostatnie szczepienie w kalendarzu, kończy się życie wszystkich czynników, które powodują choroby zakaźne” – zaznaczył prof. Marcin Czech.

W Polsce funkcjonuje inny model promowania profilaktyki pierwotnej niż w wielu państwach zachodnioeuropejskich, cieszących się znacznie wyższym odsetkiem regularnie szczepiących się, dorosłych obywateli. Nad Wisłą system stawia na „zalecanie”, podczas gdy na Zachodzie większy nacisk kładzie się na ułatwianie dostępu do szczepionek (chociażby poprzez możliwość ich przyjęcia w aptece czy skrócenia ścieżki do uzyskania recepty), budowanie świadomości społecznej i tworzenie kampanii edukacyjnych skierowanych zwłaszcza do grup wysokiego ryzyka.

Kamila Malinowska, dyrektor biura prezesa AOTMiT, zwróciła uwagę, że skuteczna profilaktyka pierwotna nie ogranicza się jedynie do samego podania szczepionki. „To skomplikowany, złożony proces, na który składają się m.in. transport i przechowywanie szczepionki czy odpowiednia klasyfikacja pacjenta, aby mógł przyjąć ją z minimalizacją niekorzystnych działań poszczepiennych” – podkreślała.

Podczas dyskusji pojawił się także postulat, iż nie należy unikać debaty na temat wprowadzenia w przyszłości kalendarza szczepień dla dorosłych, analogicznego wobec tego obowiązującego najmłodszych Polaków. „Koncentrujemy się na przekonywaniu pacjentów, wierząc, że są oni odpowiedzialni. Nie chcemy robić nic na siłę, nic przeciwko pacjentowi. Jeśli np. pacjent nie chce się operować, to nikt nie może mu tego narzucić, tak samo, jak udziału w programach lekowych. Dlatego kierujemy się zasadą »my zalecamy, a pacjent decyduje«” – podkreślił Maciej Miłkowski, wiceminister zdrowia.

Eksperci zgodzili się, że przy wypracowywaniu strategii promowania szczepień dorosłych niezbędny jest stały, otwarty dialog pomiędzy Ministerstwem Zdrowia, środowiskiem naukowo-lekarskim, producentami szczepionek i organizacjami pacjentów. „Dzięki temu możemy łączyć naukę, technologię, prawodawstwo i utalentowanych ludzi, żeby dostarczać innowacyjne leki i szczepionki wszystkim, którzy tego potrzebują” – zaznaczył Krzysztof Kępiński z GSK. Pierwszym krokiem w kierunku poprawy mało optymistycznych statystyk jest wprowadzanie na rynek nowych szczepionek przez innowacyjnych i cieszących się społecznym zaufaniem producentów. „W trosce o zdrowie i życie Polaków stale rozszerzamy nasze portfolio produktowe, wzbogacone ostatnio o dwie nowe szczepionki skierowane do pacjentów w dojrzałym wieku. Pierwsza z nich przeznaczona jest do stosowania w profilaktyce półpaśca oraz neuralgii półpaścowej dla osób 50 lat i starszych oraz 18 lat i starszych o zwiększonym ryzyku zachorowania na półpasiec, druga zaś, przeciw RSV, skierowana jest do osób w wieku 60 lat i starszych” – tłumaczył Krzysztof Kępiński.

Źródło: PAP-MediaRoom.pl


  1. najzwyklejszy 12.09.2023 14:35

    Wypier….. karpack-schwabowe forum judaszy morderców pustogłowych, staną przed Bogiem, oby już jutro czego im życzę.

  2. Szwęda 12.09.2023 15:45

    Wszystko to cześć procesu okna Overtona, w kierunku stopniowego upodlenia, poniżenia, zniewolenie i sterroryzowania ludzkości. Najpierw dzieci i nie było jakichś dużych protestów czy zdecydowanych łącznie z siłowymi działań społeczeństw, więc dlaczego nie pójść dalej i potwory w ludzkiej postaci trzęsące światem pójdą dalej i rozszerzą obowiązek szprycowania (oczywiście włącznie z eksperymentalną najnowszą sławną szprycą mengele-zvid) na dorosłych, na wszystkich, na każdego. Potem następny etap z obowiązku przejdą na przymus fizyczny – i tez nie będzie pewnie jakichś wielkich protestów – wymordują kilka miliardów ludzi w ciągu powiedzmy 10-20 lat i osiągną swoje dawno już wytyczone cele.

  3. elroman 12.09.2023 16:06

    Nie chcesz przymusu? Idź na wybory. Połowa Polaków pójdzie i wybierze popis, reszta ma to gdzieś bo tak myślą ludzie świadomi swojej nieświadomości.

  4. replikant3d 12.09.2023 17:58

    elroman, wybory NICZEGO nie zmieniają. tak został pomyślany ten system. Jakbyś nie głosował, i tak zrobią to co im ich ,,pan,,karze…..Zobacz jak zachowuje się nowa minister zdrowia. Niby osoba z ,,zewnatrz,, A okazuje się że gorsza zamordystka od Niedzielskiego. Przypadek? Nie sądzę…

  5. MasaKalambura 12.09.2023 18:27

    Coś tam zmieniają. Może nie tyle, ile by się chciało, ale jednak.

    Na przykład wybór pomiędzy PiS a PO to wybór pomiędzy większymi wpływami USA a Niemcami.
    Wybór pomiędzy Lewicą (PiS,PO,PSL,NL) a Prawicą(Konfederacja) to wybór pomiędzy tendencjami prosocjalnymi a progospodarczymi. A także pomiędzy zamordyzmem WHO lub przeciw niemu.

    Pamiętać jednak trzeba że wpływy wyborców rozdrabniane są przez wpływy imperiów i lobby oraz naszych wcześniejszych zobowiązań (EU), które nie wszystkie da się zmienić.

    Mamy też Konstytucję, do której zmiany potrzeba zgody narodowej, coś czego nie widziano od dawna.

    Jednak porównując się do innych mniej demokratycznych systemów, jakiś wpływ jednak mamy.

    A i tak na samym końcu nie decydują politycy, tylko obywatele poprzez własne zachowania. Chyba dzieki temu w Polsce nie jest tak źle, jakby mogło być.

 

Kandydat Konfederacji zatrzymany przez policję


Łukasz Potyrała, kandydat Konfederacji w wyborach do Sejmu, został zatrzymany przez policję. Powód? Zapraszał na publiczne palenie „jointa”. Te przebadała policja i wykryła THC, ale jeszcze nie wie, w jakiej ilości.

Potyrała wspólne palenie „jointa” chciał zorganizować na bulwarach w Szczecinie. „Nie chcąc żadnych kłopotów, tak by wszystko było zgodnie z prawem, zgłosiłem do Urzędu Miasta zgromadzenie. Miasto poinformowało policję, która skontaktowała się ze mną, a ja poinformowałem, czym zamierzam częstować” – relacjonuje.

Substancją zawartą w „blancie” miała być legalna marihuana CBD. Wydarzenie, nazwane „Blancior z Potyrałą”, nie doszło jednak do skutku. Na miejscu zjawiła się policja.

Policyjny technik przebadał próbki posiadane przez Potyrałę i wykrył w nich THC. Wg polskiego prawa zawartość THC nie może przekraczać 0,2 proc. Ile było THC, tego policja nie wie. Wykażą to dopiero szczegółowe badania w laboratorium. Działacz Konfederacji mówi, że śladowe ilości THC znajdują się zawsze, ale jest przekonany, że dozwolonej normy nie przekroczył.

W każdym razie Potyrałę zatrzymano. Przeszukano jego samochód, a następnie mieszkanie. Policyjne czynności z udziałem kandydata w wyborach do Sejmu trwały niemal osiem godzin. Gdy będą dokładne wyniki, organy ścigania zdecydują o dalszych losach Potyrały.

„Nigdy nie szukałem zwady z policją. Nie wolno robić nielegalnych rzeczy, dlatego chciałem, by wszystko odbyło się w zgodzie z prawem. Jeżeli chodzi o policję, miałem wcześniej do czynienia jedynie z drogówką. Choć wiedziałem, że nie posiadam nic nielegalnego, to mimo wszystko czułem się jak narkotykowy przestępca. Kajdanki na rękach, przeszukania, przesłuchanie i ogrom związanego z tym stresu, przez który nie mogłem zasnąć jeszcze do 4 rano…” – opisuje zdarzenie Potyrała.

Napisał też krótką wiadomość do wszystkich, którzy chcieli wspólnie zapalić „jointa”.

„Tu miał być blancior dla Ciebie… Jesteś zawiedziony/a? Ja również. Zakupiłem sporą ilość, nakręciłem sporo blantów, dopełniłem formalności, włożyłem w ten projekt sporo pracy i pieniędzy. Próbowałem do końca. Niestety, okazuje się, że nie mogę poczęstować Cię blantem, nawet z całkowicie legalnego CBD… Państwo polskie traktuje Cię jak dziecko. Wg prawa nie jesteś na tyle odpowiedzialny/a, aby poczęstować się skręconym przeze mnie blantem. Państwo opiekuńcze musi wziąć za Ciebie odpowiedzialność, dlatego nie możesz pić, jeść i palić czego chcesz. W zasadzie nie mogę Cię nawet legalnie poczęstować skręconym przez siebie papierosem. Przecież bez kontroli Sanepidu i bez złodziejskiej ręki Urzędu Skarbowego zrobisz sobie krzywdę. To wszystko dla Twojego dobra… Dziękuję Ci, że jesteś. Widzisz, jak wygląda sytuacja. Stań ze mną do walki o wolność! Głęboko wierzę, że przywrócimy normalność!” – pisze Potyrała.

Autorstwo: KM
Źródło: NCzas.com

 

Przemysł tytoniowy rozpowszechnił śmieciowe jedzenie


Jedną z cech współczesnego „śmieciowego jedzenia” jest fakt, że trudno mu się oprzeć i przestać jeść. Produkty tego typu zawierają starannie dobraną ilość soli, słodyczy i tłuszczu. Naukowcy ukuli na ich określenie termin „hipersmaczne”. Uczeni z University of Kansas przeprowadzili badania, z których wynika, że te marki żywności, które należały do przemysłu tytoniowego – a w latach 1980. intensywnie inwestował on w amerykański przemysł spożywcy – celowo rozpowszechniały na rynku „hipersmaczne” produkty.

„Hipersmacznej żywności trudno się oprzeć. Zawiera ona składniki powiązane ze smakiem, takie jak tłuszcze, cukry, sód lub inne węglowodory, które są dobrane w odpowiednich proporcjach” – mówi główna autorka badań, profesor psychologii Terra Fazzino, która specjalizuje się w badaniach nad uzależnieniami. Już wcześniej wykazała ona, że 68% żywności oferowanej na rynku USA jest „hipersmaczna”. „To takie połączenie składników, by zwiększyć przyjemność z jedzenia i by trudno było przestać jeść. Odczucia związane ze spożywaniem takich pokarmów są inne niż wówczas, gdy jemy coś zawierającego dużo tłuszczu, ale nie zawierającego cukru, soli czy innych rafinowanych węglowodanów”.

„Trudno jest obecnie znaleźć pokarmy, które nie są „hipersmaczne”. Jestesmy otoczeni żywnością, a większość z niej jest „hipersmaczna”. Z kolei pokarmy, które takie nie są – jak świeże owoce czy warzywa – są mniej dostępne i droższe. Tak naprawdę nie mamy zbyt dużego wyboru jeśli chcielibyśmy uniknąć żywności »hipersmacznej«” – dodaje Fazzino.

„Żywność »hipersmaczna« zawiera taką kombinację składników, która zapewnia wrażenia, jakich nie uzyskamy, spożywając te składniki osobno. Problem w tym, że takie kombinacje składników nie występują w naturze, więc nasze organizmy nie są na nie przygotowanie. Składniki te bez przerwy pobudzają centra nagrody w mózgu i zakłócają sygnały świadczące o najedzeniu. Dlatego tak trudno im się oprzeć” – wyjaśnia uczona. „Skutki takiego postępowania są widoczne w postaci epidemii otyłości. Żywność można tak przygotować, by człowiek zjadł więcej, niż planował. To nie do końca jest kwestia świadomego wyboru i uważania na to, co się je. Ta żywność oszukuje nasz organizm i powoduje, że jemy więcej, niż chcemy”.

Teraz uczona wraz ze swoim zespołem postanowiła odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób przemysł tytoniowy promował i rozpowszechniał żywność „hipersmaczną”. Naukowcy wykorzystali publicznie dostępne informacje dotyczące struktur własnościowych w przemyśle spożywczym oraz dane Departamentu Rolnictwa dotyczące składu żywności. W ten sposób przyjrzeli się, jak wiele żywności oferowanej przez przemysł tytoniowy zostało przygotowane tak, by było „hipersmaczne”.

Okazało się, że w latach 1988–2001 żywność produkowana przez firmy należące do przemysłu tytoniowego była klasyfikowana jako hipersmaczna z 29% większym prawdopodobieństwem z powodu odpowiedniego stosunku tłuszczu i sodu oraz z 80% większym prawdopodobieństwem z powodu stosunku węglowodanów i sodu niż żywność produkowana przez firmy nienależące do przemysłu tytoniowego.

„Na podstawie naszych danych nie możemy określić intencji przemysłu tytoniowego. Jednak możemy stwierdzić, że przemysł tytoniowy konsekwentnie rozwijał »hipersmaczną« żywność w czasach, gdy był wiodąca siłą na rynku spożywczym. Było to działanie celowe i inne od działań marek, które nie należały do przemysłu tytoniowego” – stwierdza Fazzino.

Inspiracją do przeprowadzonych przez niż badań były wcześniejsze prace uczonych z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco. Przed 4 laty wykazali oni, że firmy RJ Reynolds i Philip Morris – wiodący producenci papierosów – wykorzystywały podczas przygotowywania i promowania dzieciom słodzonych napojów gazowanych takie same strategie, których wcześniej używały przy wyrobach tytoniowych. Używano nawet tych samych kolorów i dodatków, które zostały opracowane na potrzeby produkcji i marketingu papierosów.

Koncerny tytoniowe wycofały się z amerykańskiego rynku żywności w pierwszych latach XXI wieku. Jednak ich dziedzictwo przetrwało. Wiele stworzonych przez nie linii produktów oraz technik marketingowych nakierowanych na dzieci jest wciąż używanych. W roku 2018, jak zauważa Fazzino, wciąż ponad 57% żywności jest klasyfikowana jako „hipersmaczna” ze względu na stosunek tłuszczu i sodu, a ponad 17% ze względu na stosunek węglowodanów i sodu. To oznacza, że – niezależnie od wcześniejszej struktury własnościowej firm spożywczych – żywność „hipersmaczna” jest bardzo ważnym składnikiem amerykańskiej diety.

Autorstwo: Mariusz Błoński
Na podstawie: University of Kansas
Źródło: KopalniaWiedzy.pl


  1. MasaKalambura 12.09.2023 12:59

    Od czasu stworzenia tego rodzaju żywności powstała nowa technika rozpoznawania Amerykanów w Ameryce. Ci, którzy Amerykanami nie są, nie przeżuwają non stop, tak jak to robią miejscowi. POdobno również przeciętny volum, objętość osobników wyraźnie rozróżnia tę nację.

 

Seryjni samobójcy


W okresie PRL-u, po moim przyjeździe z Wiednia, po kilku dniach doręczono mi wezwanie do stawienia się w siedzibie powiatowej Służby Bezpieczeństwa w Oświęcimiu. W przeddzień mojej wizyty, w nocy, zostałem obudzony przez moją matkę…

Przerażona kobieta powiedziała do mnie: „jak ty możesz spokojnie spać, skoro jutro będziesz przesłuchiwany przez SB?”. Odpowiedziałem jej – właśnie dlatego! Bo muszę być wypoczęty. Wracając do kraju, miałem przygotowaną przez siebie legendę na okoliczność mojego powrotu do Polski.

Z DALA OD „NAJBLIŻSZYCH”

W siedzibie SB w lokalu, w którym byłem przesłuchiwany, za stołem siedziało kilku agentów tej służby. Byłem przesłuchiwany symultanicznie. Po ponad godzinie, w pewnym momencie szef tej grupy przerwał przesłuchanie, ponieważ moimi fantazjami rozbawiłem SB-ków. Kazał mi złożyć pisemne wyjaśnienie dotyczące mojego pobytu w Austrii. Po przesłuchaniu, przed wyjściem z siedziby SB, pouczono mnie o nałożeniu na mnie obowiązku cyklicznego meldowania się w miejscowym komisariacie MO w Kętach.

Z treści zadawanych mi pytań przez SB-ków wywiodłem, że pewna osoba z najbliższej rodziny (działaczka PZPR) – treść jej doniesień na mój temat – była powodem wezwania mnie przez SB po powrocie do kraju. Co później potwierdziła w szczerej rozmowie ze mną.

Postanowiłem odizolować się od „najbliższych”. Takie to były czasy.

INTRUZI W MIESZKANIU

Czując się dość niekomfortowo, zmieniałem miejsca pracy i zamieszkania. Stan wojenny zastał mnie na północy Polski w Bartoszycach w ówczesnym województwie olsztyńskim. W związku z tym czułem, że wokół mnie dzieją się dziwne rzeczy.

Będąc na kolacji w jednej z bartoszyckich restauracji, do mojego stolika przysiadła się dwójka mężczyzn. Obaj starali zachowywać się jowialnie. Żartowali z wprowadzonego stanu wojennego, wciągając mnie w rozmowę w trakcie zakrapianej alkoholem kolacji. Z uwagi na ograniczenia czasowe, wynikające ze wprowadzonych godzin policyjnych, w tym wcześniejsze zamykanie lokali gastronomicznych, zaproponowali dalsze kontynuowanie tematu w bardziej kameralnym miejscu. Czyli w moim mieszkaniu. Nie spodziewając się podstępu, zaprosiłem ich do siebie.

W trakcie rozmowy w moim mieszkaniu, w pewnym momencie jeden z mężczyzn rzucił się na mnie i usiłował skręcić mi kark. W młodości ćwiczyłem sztuki walki, byłem też bardzo zwinny. Uświadomiwszy sobie, że grozi mi śmiertelne niebezpieczeństwo, rozpocząłem walkę na śmierć i życie. W konsekwencji mojej samoobrony zrzuciłem ze schodów mojego napastnika. Drugi, zaskoczony moją postawą, zwiał.

NIE KOPAĆ SIĘ Z KONIEM!

Na drugi dzień do mojego mieszkania zapukało dwóch tajniaków. Nie otworzyłem drzwi. Udawałem, że mnie nie ma w domu. Wiedząc jakiej proweniencji byli moi „goście”, poprzedniego dnia wieczorową porą zgłosiłem zajście do stosownych władz, którym ci „goście” podlegali.

W konsekwencji wielomiesięcznego postępowania prowadzonego przez prokuraturę prowadzący prokurator zaproponował mi umorzenie toczącego się przeciwko mnie postępowania pod warunkiem, że podpiszę oświadczenie mówiące, iż nie roszczę pretensji do mojego napastnika. Ponadto powiedział, że nie powinienem z nikim rozmawiać na ten temat i najlepiej jak wyjadę z Bartoszyc. Z koniem się nie kopie! Tym bardziej, że nim opuściłem Bartoszyce, byłem dwa razy zatrzymywany przez Milicję Obywatelską pod wydumanymi pretekstami. W trakcie jednego z moich pobytów na milicyjnym dołku zostałem pobity przez nadgorliwego milicjanta. Każde z tych obu zatrzymań kończyło się dla mnie niekorzystnym orzeczeniem i grzywną tzw. Kolegium Orzekającego.

NOWY TERROR

Obecnie, doświadczone przeze mnie upiorne czasy politycznego terroru z całą mocą powracają, czego dowodzą pilnie wprowadzane zmiany w polskim systemie prawnym. Dowodzą też tego „śledztwa” prowadzone na terenie Polski przez przedstawicieli pewnej nacji ze Wschodu.

Inwigilacja śledcza skierowana przeciwko polskim obywatelom, a dotycząca wyrażanych przez nich poglądów na temat otaczającej nas rzeczywistości. Ponadto dowodzi tego zorganizowana akcja dyfamacyjna pod moim i nie tylko moim adresem. Przykładowo, złośliwa, pejoratywna stygmatyzacja w mediach polskiego patrioty, politologa doktora Mateusza Piskorskiego, jak też i podobnego typu stygmatyzacja samego środowiska „Myśli Polskiej”.

Oświadczam, że opisane fakty z mojego życia są autentyczne. Podaję miejscowości, w których miały miejsce opisywane zdarzenia z mojego życia, ponieważ żyją tam ludzie, którzy pamiętają mnie i moje peregrynacje z ówczesną władzą, zwaną ludową. W zasadzie mało różniącą się od obecnej – patrz casus Andrzeja Leppera i Samoobrony. Z tym że ówczesna władza nie była tak mocno jak obecna zblatowana z gośćmi ze Wschodu. Nie głosiła publicznie, że są ich sługami, chociaż każdy to wiedział.

Autorstwo: Eugeniusz Zinkiewicz
Źródło: MyslPolska.info


  1. najzwyklejszy 12.09.2023 14:46

    Żywa prawda na temat wczoraj i dziś. UkroUPA rymuje się z d plus trzy ostatnie litery, a smródDudoKaczoTuska zabija, konieczne zatkanie ich ryjów.

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...