Strategia wojny – przebiegłość i stwarzanie złudzeń
„[…] strategia wojny polega na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń. Dlatego najwyższą sztuką jest zwyciężyć armię wroga bez wydania bitwy. Zająć miasta wroga bez oblegania i zająć tereny jego państwa bez inwazji” – Sun Tzu, „Sztuka wojny”.
Parę, nie, to już paręnaście lat temu na przyjęciu towarzyskim dyskutowaliśmy o polityce. Prawicowe towarzystwo chwaliło prawicową partię, na którą i jej przywódcę głosowało, a jeden z gości, milczący tajemniczo do tej pory, wylał na nas wiadro zimnej wody: „Zachwycacie się tymi kurduplami z Żoliborza? To tacy sami anty-Polacy, jak ci drudzy. Jedni chodzą na pasku wywiadów z Europy i Rosji, drudzy na pasku Żydów i masonerii. Nie wiadomo, którzy gorsi dla Polski. Przyjrzyjcie się im dobrze, może przejrzycie”. Skoczyliśmy na niego zgodnie, facet z ironicznym uśmiechem pomrukiwał „uhum, uhum” i więcej się w dyskusji na ten temat nie odezwał. Nad tymi „drugimi” nie było potrzeby się zastanawiać, ich wódz scharakteryzował formację dewizą: „Polskość to nienormalność”. Logiczne, że transformacja Polski w normalność to wykorzenienie polskości.
Co do pierwszych kropla jadu jednak robiła swoje. Głosowaliśmy dalej na PiS, ale przyglądałem się tej formacji trochę uważniej. Potem (maj 2001) była ekshumacja w Jedwabnem. Wszystko szło nieźle, dopóki na badanym miejscu nie odkopano łusek z niemieckich nabojów, wskazujących na to, że to Niemcy, a nie Polacy, jak głosi hagada żydowska, że to Niemcy jedwabnieńskich Żydów wymordowali. Tu okazało się, że naczelny rabin RP jest władzą nadrzędną nad polskim ministrem sprawiedliwości. Pełna demokracja, o którą tak wszyscy zabiegają: 38 milionów Polaków, 25 tysięcy Żydów i rabin. Polacy w większości chcą ekshumacji, prawo nakazuje ją wykonać, jeśli jest podejrzenie o zbrodnię. Naczelny rabin nakazał naczelnemu stróżowi prawa RP, czyli ministrowi sprawiedliwości ekshumację wstrzymać, że to niby nie wolno zakłócać spokoju świętych prochów żydowskich. Co prawda inny rabin twierdził, że wolno przy zachowaniu odpowiednich rytuałów opisanych w „Talmudzie”, ale polski minister sprawiedliwości usłuchał tego pierwszego. Przegonił polskiego profesora prowadzącego ekshumację z terenu niemieckiej zbrodni i działanie, które mogło oczyścić Polaków z zarzucanej im przez Żydów zbrodni, przerwał. Nie wiem, czy polski minister „Talmud” czytał, kiedyś było to zagrożone karą śmierci dla gojów. A są tam rzeczy ciekawe, godne polecenia. Szczególnie dla filosemitów i szabesgojów.
Któż to taki rabin? Jaką ma władzę? Zajrzyjmy do „Wikipedii”: „We współczesnym judaizmie tradycyjnym rabin jest jednocześnie administratorem gminy wyznaniowej, odpowiedzialnym za prowadzenie nabożeństw, szkoły zwanej cheder i opiekę nad domem modlitwy, czyli synagogi, oraz pełni funkcję duchowego ojca, doradcy, sędziego i interpretatora prawa religijnego w gminie. Nie jest on jednak uznawany za namaszczonego przez Boga duchownego i jego autorytet opiera się wyłącznie na wiedzy i »bogobojności«”.
Zastanawia mnie, czy polski minister sprawiedliwości usłuchałby jakiegoś bogobojnego proboszcza albo nawet bardzo bogobojnego arcybiskupa, który by nakazał zamknąć ekshumację, pozamiatać i postawić krzyż. Albo skropić wodą święconą i pomodlić się nad miejscem kaźni.
Ewidentnie przez te niemieckie łuski, które do żydowskiej hagady nie pasowały, polski minister sprawiedliwości przerwał ekshumację. Jedwabne, podobnie jak kielecki pogrom-prowokacja za czasów wczesnej żydokomuny, miało wykazać winę Polaków w mordowaniu Żydów, a nie jakiegoś tam niemieckiego kapitana SS z Einsatzgruppen, czyszczącego z Żydów tamte tereny, który kazał Żydów wystrzelać. Z tamtego szmalu już nie wyciśnie.
Minister sprawiedliwości RP na polecenie rabina popełnił przestępstwo w świetle polskiego prawa i wstrzymał ekshumację. Za to przestępstwo nikt go sądził nie będzie, bo potem przyszła katastrofa smoleńska i stanie przed Sądem Boskim. Pan Bóg pisze prosto po liniach krzywych… Razem z prezydentem na prowokacyjny lot do Smoleńska wybrała się prawie setka polskich patriotów, wierząc, że pod Wysokim Patronatem Prezydenta niebezpieczeństwo nie grozi. Bluźnierstwo, że „prowokacyjny” lot? W jakiejś powiastce natrętna mucha nie dawała spać niedźwiedziowi, łażąc mu po nosie. Odgonił raz, drugi, w końcu klapnął łapą i po natręcie. Czytaliście w dzieciństwie tę bajeczkę? Widocznie decydenci lotu też nie czytali.
Prezydenci poważnych państw w asyście ważnych osób przeważnie nie latają jednym samolotem. A chyba żaden nie wsiadłby do ruskiego tupolewa remontowanego w Rosji na prowokacyjny lot do Rosji przeciw Rosji. Ruscy chyba mówili sobie: „oni saszli s uma”, znaczy: zgłupieli. A rosyjski generał odpowiedzialny za likwidowanie takich akcji przeciw Rosji pewnie patrzył w lustro, w którym miejscu przypną mu order. Nu, pajechali! Wot mudrcy!
Były polski minister sprawiedliwości, tak dbający o wieczny spokój szczątków żydowskich, został pochowany na Wawelu, bo zginął na służbie. Nie wiadomo tylko, czy w jego trumnie leżą na pewno wszystkie jego szczątki, czy na pewno jego i czy nie ma tam kawałków innych towarzyszy tej jedynej w swoim rodzaju szalonej podróży. Niezbadane są wyroki opatrzności… W dniu pogrzebu chyba obudzono Hefajstosa rezydującego na dnie Etny, ten polecił swojemu kuzynowi z islandzkiego wulkanu Eyjafjallajökull dmuchnąć pyłem do atmosfery i żaden z prezydentów obcych państw na pogrzeb naszego nie przyleciał. Oprócz prezydenta Gruzji, którą „nasz” uratował przed Rosjanami. Tak czy siak, prawie setka polskich patriotów znikła z polskiego życia politycznego. Prezydenturę objął „Komoruski” i czekoladowy orzeł. Pomagał im „Szogun”.
Przed Smoleńskiem Prezydent RP wprowadził do polskiego pałacu prezydenckiego celebrację żydowskiego święta zapalania świec Chanuki (2006). Znowu jakiś sławny rabin pieczołowicie asystował przy uroczystości, a prezydent RP w twarzowej jarmułce z namaszczeniem świece zapalał. Nie widziałem go zapalającego świece na choince i nie zobaczę. Niechby nawet zapalał w jarmułce. Albo zaprosił rabina, niech mu zapali. Bez jarmułki.
Po Jedwabnem (2001), a przed Smoleńskiem (2010) była sprawa arcybiskupa Wielgusa (2006), który miał zostać metropolitą warszawskim, a w nieodległej przyszłości prymasem Polski. Prymas w świetlanych czasach Rzeczypospolitej w okresach bezkrólewia pełnił rolę króla: był „interrexem” – między królami. „W grudniu 2006 roku redakcja »Gazety Polskiej« zarzuciła arcybiskupowi Stanisławowi Wielgusowi współpracę z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. W efekcie medialnej nagonki metropolita warszawski zrezygnował z urzędu. Cała sprawa była jednak wielką mistyfikacją. Nie ma bowiem żadnych wiarygodnych dowodów na to, że Arcybiskup kiedykolwiek współpracował z SB” [1].
Podczas zrzeczenia się przez arcybiskupa Wielgusa funkcji metropolity warszawskiego w Archikatedrze rozradowany szef „Gazety Polskiej” wraz z rozradowanym naczelnikiem partii mianującej się propolską i prawicową bili brawo. To tacy z tej prawicy Polacy? Rabini, Jedwabne, jarmułka, chanuki w Pałacu Prezydenckim i strącenie z arcybiskupiego stolca polskiego hierarchy? Ułożone klocki zaczęły pokazywać zupełnie inny obraz prawicy z przywódcą z Żoliborza. Raczej szabesgoje niż patrioci.
Nie przeszkadzał nikomu „Drogi Bronisław” z korzeniami odmawiający lustracji i faktycznie torpedujący ją. Nie przeszkadzało nikomu później, że szef „Gazety Polskiej” dostał odznaczenie od „Bezpeky Ukrainy”. Może to order za utrącenie Wielgusa, który podobno dużo wiedział na temat konspiracyjnej działalności Ukraińców w Niemczech i Europie?
Także przed Smoleńskiem miało miejsce jeszcze jedno ważne zdarzenie „z błogosławieństwem” prezydenta RP: powrót do Polski (09.09.2007) po 70 latach nieobecności żydowskiej loży masońskiej B’nei Brith czyli Synów Przymierza. Mówią też: „paramasońskiej”, chyba dlatego, że nie przyjmuje gojów. W liście gratulacyjnym Prezydenta RP napisano: „Blisko 70 lat temu w 1938 r. dekret prezydenta Rzeczpospolitej zakazał działalności B’nai B’rith w wyniku absurdalnego strachu, niezrozumienia i wprowadzenia w błąd, oraz zarządził nielegalność działalności w Polsce sekcji B’nai B’rith”.
Cholernie strachliwy i głupawy musiał być ten prezydent Mościcki, zakazując działalności B’nei B’rith i innych masonów w Polsce. Kim był? „W latach 1912–1922 profesor Politechniki Lwowskiej, autor nowatorskiej metody pozyskiwania kwasu azotowego z powietrza. Założyciel Unii Narodowo-Państwowej w 1922 roku. W 1925 wybrany na rektora Politechniki Lwowskiej, profesor Politechniki Warszawskiej w latach 1925–1926. W 1926 wybrany na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej, w 1933 wybrany na II kadencję. Blisko związany z obozem sanacyjnym Józefa Piłsudskiego. W 1927 był inicjatorem budowy Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Mościcach koło Tarnowa. Autor ponad 40 patentów polskich i zagranicznych, po wyborze na prezydenta RP użytkowanie praw do swych patentów nieodpłatnie przekazał państwu polskiemu.” (Wikipedia). Chyba coś zrobił dla Polski?
Co dla Polski zrobili politycy z Żoliborza? Dokąd mu sięgają? Nie wystarczyło wpuścić, na przykład, takich „Synów” do Polski, trzeba było jeszcze dokopać prezydentowi Mościckiemu, że ich wyrzucił w wyniku „absurdalnego strachu”. Dopiero teraz mądry, patriotyczny prezydent Polski Lech zaprosił ich z powrotem, a zaproszenie zostało z satysfakcją przyjęte. Co zaproszeni mieli do powiedzenia? „9 września (2007) przy okazji otwarcia nowej loży B’nai B’rith w Warszawie ambasador Victor Ashe spotkał się z działaczami tej organizacji – prezesem Moishem Smithem i wiceprezesem Danem Mariaschinem. Omówiono m.in. sprawę ustawodawstwa, dotyczącego zwrotu mienia oraz kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam”.
Zwrot mienia, to z grubsza wiadomo: pretensje „Przedsiębiorstwa Holocaust” do Polski o, początkowo 60, a teraz już 300 mld dolarów za bezspadkowe mienie obywateli polskich wyznania mojżeszowego wymordowanych przez Niemców w czasie II wojny światowej. Mają znamiona próby grabieży zuchwałej. Mienie bezspadkowewe obywateli we wszystkich krajach cywilizowanych staje się własnością skarbu państwa. Ale widocznie „Przedsiębiorstwo Holocaust” z jakiegoś wyimaginowanego powodu czuje się spadkobiercą tego mienia.
No to niech ten spadkobierca przypomni sobie, że Żydzi w Polsce, zrzeszeni niegdyś w gminy i kahały, pożyczali od Polaków przedrozbiorowych i nie oddali. W roku 1764 wyniosły długi organizacji żydowskich w ogóle bajeczną na owe czasy sumę półtrzecia miliona (tj. 2,5 miliona ówczesnych złotych), z czego około półtora miliona przypadło na pretensje duchowieństwa (przeważnie jezuitów, dominikanów i franciszkanów), a około 900 tys. złotych polskich na pretensje magnaterii. W przeliczeniu na złoto wynosiło to 56270 uncji. Pracowały one dla Żydów przez ponad 2,5 wieku. Przyjmując nawet najniższy procent od takiej pożyczki dług Żydów zaciągnięty u Polaków i nigdy niezwrócony liczy się w bilionach dolarów. Niech przedsiębiorstwo Holocaust przyjmie na siebie te długi, wtedy możemy porozmawiać o bezspadkowym mieniu utraconym.
A co ma B’nei B’rith do Radia Maryja i TV Trwam? Ojciec Rydzyk złamał monopol medialny: modlą się, słuchają, oglądają, czytają i rozmawiają z nim w stworzonych przez niego mediach ludzie z całego świata. Uczynił wyłom w tamie, przez który na razie ciurka cienki strumyczek prawdziwej informacji, ale szybko może się powiększyć i zalać planowane starannie oszukańcze dzieło przejęcia władzy nad światem.
Żyd francuski nazwiskiem Cremieux na zjeździe masonów powiedział: „Miejcie sobie wszystko za nic, za nic pieniądze, za nic poważanie, prasa jest wszystkim. Mając prasę, będziemy mieli wszystko” (wykład św. Maksymilian Maria Kolbe do członków Akcji Katolickiej, s. 21, za „Nasz Dziennik”, nr 228 (2941) 2007). Podobnie na międzynarodowym zjeździe rabinów w Krakowie w roku 1848 rabin angielski Mojżesz Montefiore głosił: „Jak długo gazety świata nie będą w naszych rękach, wszystko na nic się nie przyda. Bądźmy pomni przykazania XI: »Nie będziesz cierpiał nad sobą żadnej obcej prasy, abyś długo panował nad gojami«. Zapanujmy nad prasą, a wnet będziemy rządzić i kierować losami całej Europy”. Stąd walka z Telewizją Trwam i Radiem Maryja wszelkimi sposobami.
Może jednak rację miał Mościcki? Co?
Potem była cała seria różnych, może mniej spektakularnych, ale ważnych dla Polski wydarzeń: „pandemia” covidowa, pożyczki podpisywane przez polskiego premiera z PiS-u – że pożyczkę na nasz koszt weźmie Unia, potem może z tych pożyczek Polsce coś kapnie, a zwracać będziemy my.
„Plandemia” covidowa stała się śmiertelną katastrofą dla tych, którym PiS-Morawiecki-Niedzielski i s-ka zabronili dostępu do szpitali i lecznic. Wygenerowało to około ćwierć miliona zgonów nadmiarowych. Czyli ćwierć miliona ludzi w różnym wieku poszło do piachu dlatego, że państwo uniemożliwiło im dostęp do leczenia. Z ramienia PiS-u premier Morawiecki i minister zdrowia Niedzielski śpią spokojnie, chociaż powinni im się śnić nieboszczycy, którym pomogli opuścić ten padół i szubienice. Morawiecki dalej łże jak z nut i wykonuje „lans” ku władzy, wspomagany z cienia przez naczelnika. Niedzielski, widocznie zadaniowany tylko na czas „pandemii” znikł z horyzontu. Braun powiedział mu kiedyś publicznie: „będziesz pan wisiał!”, za co został ukarany.
No to co? Nic dobrego ten PiS nie zrobił? Zrobił.
Rabin, Joskowi, któremu w domu było za ciasno, kazał dobrać kury, kozę, króliki, a potem gdy już Josek chciał się powiesić, kazał mu to po kolei usuwać. Gdy Josek wrócił do pierwotnego stanu, był szczęśliwy.
Tak i u nas: Platforma likwidowała placówki pocztowe, przystanki kolejowe, linie autobusowe, komisariaty policji, szpitale. Gdy PiS był na zmianie – odbudowywał zlikwidowaną strukturę. Fajna zabawa, wszyscy mieli zajęcie i zasługi.
Faktem jest, że za PiS-u budowa dróg szła lepiej niż za PO. Drogi potrzebne. Ale komu, jeśli naród wymiera? Imigrantom? Bo naród wymiera. PiS uruchomił zapomogę „500+”. W Polsce współczynnik dzietności, aby osiągnąć prostą zastępowalność pokoleń, powinien wynosić 2,1 dziecka. Istniejący: 1,2 dziecka/na Polkę. Mądry by pomyślał: potrzeba, żeby matka rodziła trójkę dzieci? No to ją zachęcimy, damy na trzecie dziecko 1500 zł. Innym możemy w razie potrzeby zorganizować dożywianie w szkole i wyprawkę na początek roku. Dla trójdzietnych wyszłoby po 500 zł na dziecko. A inne? Niech się starają, to dostaną. Pewnie by zadziałało na przyrost, a z kasy z budżetu by znacznie mniej wydano i inflacja może by nie ruszyła.
Jednym ze szczytowych „osiągnięć” PiS-u jeszcze u władzy było zaniedbane przez nich referendum w sprawie m.in. imigracji. Powinni za to odpowiadać karnie i finansowo. Nie można sobie wyobrazić innej wersji: zaniedbanie było celowe. PiS nie chciał, żeby Polacy w sposób zobowiązujący rząd do stosownej reakcji wypowiedzieli się przeciw imigracji. Teraz coś tam bełkocze, zdaje się Morawiecki, że trzeba by urządzić nowe referendum. Jeszcze jedno oszustwo tego notorycznego Pinokia. Powinien zapłacić z własnej kieszeni za to zaniedbane referendum.
Referendum miało być głównie o nachodźcach, ale to najważniejsze pytanie zepchnięto na ostatnie miejsce. Była to wyraźna manipulacja, tak, jak z umieszczeniem kandydata na stosownym miejscu listy wyborczej. Pamiętamy pytania referendalne?
Pytanie 1: Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki? Tak 3,51%/96,49% Nie (Sporo za późno ktoś to wymyślił, kiedy znaczna część dóbr wypracowanych przez Polaków rozgrabiona).
Pytanie 2: Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn? Tak – 5,39%/, nie – 94,61%.
Pytanie 3: Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi? Tak – 3,96%/, nie – 96,04%.
Pytanie 4: Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską? Tak – 3,21%/, nie – 96,79%.
Wyniki referendum były jednoznaczne. Ponad 11 mln. Oddanych głosów. Na wszystkie pytania Polacy, którzy jeszcze myślą i nie biorą jurgieltów z jakichś think-tanków odpowiedzieli „nie”. Miażdżąca większość bliska 100%. Co prawda „polskość to nienormalność” zapowiedział w swoim czasie, że takie referendum unieważni. No i członkowie komisji wyborczych nagminnie sugerowali wyborcom, żeby nie brać kart głosowania w referendum. Legalne to czy zdrada? Naród chce wyrazić swoją opinię, a sługa-urzędnik nie chce mu dać karty do głosowania… Gdzie był, rząd PiS-u jeszcze wtedy, żeby oprotestować te nagminne oszustwa? Gdzie był alkoholik minister spraw wewnętrznych, który powinien zamykać do lochu przestępców wyborczych? Dlaczego biura wyborcze, zamiast zamknąć o przewidzianej godzinie, funkcjonowały do 4:00 rano, a wycieczkom autobusowym wyborców z upoważnieniami do głosowania dostarczano pizzę? Ewidentnie sfałszowanemu referendum zabrakło do ważności tylko 255 856 głosów; tyle głosów więcej było niezbędne do uzyskania żądanej ustawowo frekwencji. Gdzie był wtedy PiS? Siedział w kwaterze głównej na Nowogrodzkiej w budynku sprzedanym (według byłego ambasadora Krzysztofa Balińskiego) jakiejś firmie izraelskiej i śledził wyniki, czy na pewno uda im się przegrać i oddać prowadzenie w sztafecie partii „polskość to nienormalność”? Wiedzą przynajmniej, gdzie im podsłuch założył Mosad? Zresztą – PiS wobec obcych potrafi być lojalny.
Zdrada ma wiele twarzy.
PiS mówił o ochronie kopalń, po czym zaplanował, do kiedy mają być zamknięte. Platforma kontynuuje i zasypuje kopalnie, goli do goła powierzchniową kopalnianą infrastrukturę. PiS gardłuje przeciw Zielonemu Ładowi, po czym człowiek PiS-u Morawiecki jedzie do Brukseli i podpisuje przyjęcie przez Polskę Zielonego Ładu. Kupujemy stare niemieckie wiatraki, ogniwa fotowoltaiczne dające prąd kiedy niepotrzebny i demolujemy własne, najtańsze, trwałe i stałe źródła energii, których, jak mówi Braun, „mamy do końca świata i jeden sezon grzewczy dłużej”.
I tak ta gra w dobrego i złego ubeka się toczy na oczach Polaków. Część już tak jest ogłupiona, że wierzy we wszystko, co im poda żydowska gazeta dla Polaków i żydowska telewizja dla Polaków. Druga część, wpatrzona w PiS, nawet jeśli ma wątpliwości, nie dostrzega manipulacji „dobrego ubeka”. PiS-owi, gdy się zmęczy, daje zmianę Platforma, a potem odwrotnie. A Polacy po chwili oddechu znów wpadają w ubóstwo, firmy padają jak muchy, ceny rosną, inflacja trwa i rośnie też.
Imigranci włażą, którędy chcą, rząd tępi żołnierzy pogranicznych usiłujących bronić granicy i pomagający im ruch społeczny obrony granic, imigranci coraz częściej „operują” nożami na ulicach polskich miast, sytuacja anarchizuje się prawie z dnia na dzień.
Zdrajcy w polskim rządzie próbują ruchy obywatelskie Polaków obezwładnić, uniemożliwić nam samoobronę. Toczy się wojna cywilizacyjna, Polska jest jednym z ostatnich krajów cywilizacji chrześcijańskiej jeszcze o jednorodnej strukturze narodowościowej. Naród podzielony co prawda różnymi sztuczkami, ale jednorodny. Może się obudzić i odrodzić. A „strategia wojny polega na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń. Dlatego najwyższą sztuką jest zwyciężyć armię wroga bez wydania bitwy. Zająć miasta wroga bez oblegania i zająć tereny jego państwa bez inwazji”, jak napisał Sun Tzu w „Sztuce wojny”.
To się właśnie dzieje na naszych oczach: zdrajcy w rządzie tworzą przyczółki obcej cywilizacji w naszym kraju, obezwładniają naszą samoobronę, uniemożliwiają straży granicznej i wojsku ochronę granic. Tysiące młodych mężczyzn zdolnych do noszenia broni, cywilizacyjnie i kulturowo obcych i religijnie wrogich, niekontrolowanych przez nikogo wlewa się do Polski. Wystarczy przysłać im broń – resztę możecie sobie wyobrazić.
Kiedyś, w ostatnim czasie przedrozbiorowym było podobnie. Jurgieltnicy i zdrajcy zastraszali Polaków groźbami i więzieniami, coraz trudniej było się odezwać, a kiedy przyszło do dobicia Polski, jedynie Rejtan legł w drzwiach sejmu i próbował odwrócić klęskę. Rejtana też lżono, nazywano maniakiem i bezrozumnym. Dzisiaj sytuacja jest podobna. Zbigniewa Walczaka, Roberta Bąkiewicza, Grzegorza Brauna, prof. Marka Jana Chodakiewicza, Wojciecha Sumlińskiego, dr Ewę Kurek, dr. Tomasza Sommera można porównać do Rejtana.
Zbigniew Walczak spowodował, że wstrząsający pomnik (lewactwo: „makabryczny”, „kontrowersyjny”) genialnego rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego stanął w Domostawie. Burmistrze paru polskich miast nie znaleźli dla pomnika miejsca ani odwagi, by go przyjąć. Hańba im…
Robert Bąkiewcz walczy z przestępcami na granicy i bezwładem straży granicznej, której „wola polityczna” zdrajców w rządzie nie pozwala wykonywać regulaminowych obowiązków. Dr Ewa Kurek, prof. Marek Jan Chodakiewicz, Wojciech Sumliński, dr Tomasz Sommer walczą o prawdę o Jedwabnem, o dobre imię Polaków.
Grzegorz Braun stara się obudzić Polaków, pokazać im przyczyny zła i ogniska zdrady, budzi z odrętwienia, pokazuje, że można i trzeba być odważnym. Woła: idźcie za mną, trzeba odzyskać wolność. Na Rejtana też rzucano obrzydliwe kalumnie, oczerniano go, że to głupiec, niezrównoważony, prymityw z prowincji, maniak. A on widział jurgieltników opłacanych przez Rosję, Prusy i Austrię, którym na istnieniu Polski nie zależało. Jak teraz. I protestował.
A wszyscy razem prowadzą walkę o niepodległość Polski, o jej dobre imię, o przebudzenie się Polaków z dziwnego letargu. Wszystkich ich Pan Bóg wyposażył w dar męstwa. Dewizą Brauna chyba jest: „kto się boi, jest niewolnikiem”. Może drugą: „Jeśli Bóg ze mną, któż przeciw mnie?”. Oby tak było. Tak mu dopomóż Bóg.
To jest szansa dla Polski, a może i dla Europy. Tam też zdrajcy siedzą u rządów, „zblatowani” z różnymi środowiskami dojącymi ich narody, trzymający „tubylców” „za twarz” różnymi sztuczkami propagandowo-prawno-politycznymi i narzędziami władzy. Jeśli Polsce uda się zgarnąć z siebie tego liszaja trądu, za nią pójdą inne kraje. Może zdążą, zanim pożre ich islam i masoneria – do reszty.
Kiedy myślę o PiS-ie, przypominają mi się, nie wiem dlaczego, słowa śp. Lecha Kaczyńskiego sprzed prawie ćwierćwiecza: „Spieprzaj, dziadu!”.
Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net
Przypis
[1] https://praweksiazki.pl/historia-i-polityka/4391-zamach-na-arcybiskupa-kulisy-wielkiej-mistyfikacji-abp-stanislaw-wielgus-9788393276912.html