piątek, 14 czerwca 2024

 

Gdybym był zakulisowym macherem…


Przewidywanie przyszłości to niełatwa sprawa. Przekonałem się o tym sam wielokrotnie, kiedy popełniałem w tej sztuce pewne błędy. Ponieważ jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby sobie przeanalizować, co może nas czekać, na przykład w przeciągu kolejnych kilku miesięcy, uczyńmy więc to i przyjrzyjmy się światu niedalekiej przyszłości.

Rok 2024 bardzo lubię porównywać do roku 2016. Podobieństwo jest wszak istotne – zarówno wówczas jak i obecnie, po latach rządów Demokratów w USA, siły zakulisowe promujące Republikanów, będą starać się wpłynąć na opinię publiczną w USA oraz w reszcie świata, aby zaakceptowała rządy charyzmatycznego, lecz dosyć chaotycznego Donalda Trumpa.

Dzisiaj już wiemy, że na Morzu Czerwonym w roku 2015 doszło do zawiązania konspiracji pomiędzy muzułmańskimi krajami tamtego regionu, aby wspólnie z Izraelczykami wynieść do władzy w USA przyjaznego sobie przywódcę, który da zielone światło dla sojuszu krajów Zatoki Perskiej, Egiptu i paru innych sił, przeciwko coraz silniejszemu wówczas Iranowi, który dzięki rządom Obamy i umowie nuklearnej z zachodem zyskał znaczne zasoby do rozszerzania swoich geopolitycznych wpływów.

Ponieważ tak Arabowie jak i Izraelczycy obawiali się potęgi irańskiej, partnerstwo przeciwko Iranowi i przeciwko amerykańskim Demokratom, którzy odmówili wojny z krajem Persów, zostało zawiązane. W roku 2016 izraelskie prywatne agencje wywiadowcze robiły bardzo wiele w mediach społecznościowych, aby wypromować kandydaturę republikańską na prezydenta USA – najpierw czyniły to wobec Bena Carsona, by następnie przerzucić się na Donalda Trumpa.

Po zawiązaniu konspiracji na Morzu Czerwonym zaczęło dochodzić do dziwnych zamachów terrorystycznych tak w Europie jak i w Stanach Zjednoczonych. Ich sprawcami byli członkowie bądź też ludzie inspirowani przez tzw. Państwo Islamskie, a więc narzędzie reżimów Zatoki Perskiej do zwalczania wpływów właśnie wspomnianego już Iranu. W czasie kiedy Hillary Clinton bała się jak ognia użycia w przestrzeni publicznej terminu islamski terroryzm i starała się łagodzić kwestię zagrożenia muzułmańskim radykalizmem, Donald Trump otwarcie o nim wspominał. Rzecz jasna celem Trumpa było jedynie zjednanie sobie zastraszonego amerykańskiego czy też europejskiego społeczeństwa, a nie realna walka z islamskim terroryzmem, którego źródłem są przede wszystkim sojusznicy USA z obszaru Bliskiego Wschodu. I wydaje się, że to właśnie się udało i Trump mógł rozgościć się na najbliższe 4 lata w waszyngtońskim Białym Domu.

W roku 2016 podobnie jak w 2024 miały miejsce Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej. Zawody tego typu są czasem kiedy służby tajne krajów europejskich są niezwykle uczulone na kwestie bezpieczeństwa, zwłaszcza że mistrzostwa 2016 roku odbywały się we Francji, gdzie już wcześniej w roku 2015 doszło do dużych ataków islamskich radykałów, m.in. na siedzibę gazety „Charlie Hebdo” czy też salę koncertowo-teatralną Bataclan.

Toteż nie powinno nikogo dziwić, że w trakcie mistrzostw do większych zamachów nie doszło, a przynajmniej w Europie. Pomimo tego, iż amerykański rząd, a konkretnie Departament Stanu, ostrzegał Europejczyków, iż terroryści mogą uderzyć w miejsca takie jak restauracje, centra handlowe, środki transportu oraz atrakcje turystyczne. Amerykanie ostrzegali także przed zagrożeniem na światowych dniach młodzieży w Krakowie oraz podczas wyścigu Tour de France. Wszystko to się nie sprawdziło. Co prawda doszło do starć i burd w trakcie Euro 2016, lecz nie miały one charakteru terrorystycznego. Co innego w samych Stanach Zjednoczonych. Tam już terroryści nie odpuścili. Nie odpuścili także w samej Francji, lecz dopiero po zakończeniu święta sportu.

Wydaje się, że wielki turniej sportowy, na który spoglądają oczy służb wszystkich najważniejszych krajów zachodu, odbywający się w jednym z krajów zachodu, jest odpowiednim momentem na modelowanie politycznych poglądów terroryzmem z dala od odbywającego się turnieju. Tak też stało się w 2016 roku podczas ówczesnych mistrzostw Europy w piłce nożnej.

12 czerwca 2016 roku, dwa dni po meczu otwarcia, kiedy tajne służby wszelakie z niepokojem spoglądały na Francję, terroryści uderzyli na Orlando w stanie Floryda a konkretnie na nocny lokal dla osób o niestandardowych preferencjach seksualnych. Zginęło wówczas 49 osób, 53 zostały ranne. Taki atak wydaje się, że mógł mieć niezwykle silny wpływ na wygraną Donalda Trumpa. Gdyż uzmysłowił amerykańskim lewicowcom, w tym homoseksualistom, że za rządów Demokratów nie mogą oni czuć się bezpiecznie i twarde rządy Republikanów będą dla nich korzystniejsze, pomimo ich teoretycznie konserwatywnego charakteru.

Ale 2016 rok to nie tylko Orlando. To także zamach terrorystyczny w Nicei z 14 lipca. Wydaje się, że terroryści dobrze rozgryźli europejskie służby. Po tygodniach skupienia i dyscypliny, podczas piłkarskiego Euro 2016, już po jego zakończeniu musiało dojść do moralnego rozprzężenia i organy bezpieczeństwa nieco spuściły z inwigilacyjnego tonu wobec społeczeństwa. Tym samym nadarzyła się odpowiednia okazja do tego, aby wobec osłabienia czujności służb, zaatakować. I dokonano tego 14 lipca, dokładnie we francuskie święto państwowe, symbolizujące okres rewolucji francuskiej i szturm na Bastylię, ostatecznie zakończony zdobyciem zamku przez ludność Paryża.

Kilka dni po ataku w Nicei, a konkretnie 22 lipca, doszło do zamachu w Monachium, w którym śmierć poniosło 10 osób, 36 zostało rannych. Oba te ataki, ten w Nicei i ten w Monachium, relacjonował niemiecki dziennikarz Richard Gutjahr, którego żoną jest Einat Wilf, była oficer izraelskiego wywiadu wojskowego a konkretnie jego Jednostki 8200, ds. łamania szyfrów. A także kandydatka na szefową Światowego Kongresu Żydów.

Widzimy więc, że co prawda podczas samego Euro 2016 do aktów terroru, przed którymi ostrzegali Amerykanie, nie doszło, co wydaje się logiczne wobec reżimu kontrwywiadowczego w trakcie takiej imprezy panującego, a także samej istoty mistrzostw – zakłócenie święta sportu w jednym kraju, na wypadek wykrycia ich ewentualnych zleceniodawców z innych krajów, mogłoby spowodować odwet strony zaatakowanej. Poza tym ostatecznie nawet tajne służby, które sterują bądź też inspirują organizacje terrorystyczne, kierują się pewnymi zasadami. Natomiast co innego po mistrzostwach, kiedy kibice rozjechali się w cztery strony świata, a reżim kontrwywiadowczy osłabł – wówczas aż się prosi o przekonanie zachodu, że Iran należy dogniatać do ziemi.

Gdybym był więc zakulisowym macherem, nie zmieniałbym wiele w tym schemacie w roku 2024.

Tegoroczne Euro odbędzie się w sąsiedztwie tego z roku 2016 we Francji, a więc w Niemczech. Niemcy mocno wspierają wysiłki pewnego kraju eksterminującego ludność Palestyny oraz wsparli równie mocno rewolucję antyirańską w roku 2022. Po co więc Niemcom psuć ich sportowe święto, które wypromuje ich kraj wśród innych narodów?

Natomiast co innego w USA, gdzie rządzą coraz mniej lubiani przez radykalnych Syjonistów Demokraci. Tam przydałoby się wytłumaczyć Amerykanom, że Iranowi odpuszczać nie można, zwłaszcza wobec syjonistycznych oskarżeń o co najmniej inspirację ataku Hamasu z 7 października.

Gdybym był więc zakulisowym macherem, fajerwerki odpaliłbym w trakcie Euro 2024 w USA. Oczywiście wykluczyć nie można także opcji niemieckiej. Jednak wobec skierowania oczu i uszu europejskich bezpiek na ten kraj, przejście niezauważonym przez system inwigilacji, będzie niezwykle trudne.

Natomiast co innego już po rozprzężeniu morale służb tajnych po 14 lipca, a więc po meczu finałowym. Wówczas i Europa może stać się areną rywalizacji o to, kto będzie rządzić w Białym Domu przez kolejne 4 lata – czy będzie to CIA (Demokraci) czy też Mossad (Republikanie).

Pewnie ktoś ciekawski zada pytanie: a jeżeli w Europie to gdzie? Cóż, nie chciałbym tutaj szerzyć teorii spiskowych no ale wszyscy wiemy, które kraje w tym roku uznały Palestynę za państwo. Myślę, że należy im się do listopada 2024 roku uważnie przyglądać. Poza tym oczywiście Francja czy Niemcy są także stałymi kandydatami ze względu na ich bogactwo i popularność w świecie. Wszak, aby poruszyć serca i umysły Amerykanów, należy uderzyć tam, gdzie mogą oni w wolnym czasie podróżować – aby strach przed terrorem odpowiednio umodelował ich poglądy. Żaden Amerykanin wszak nie ulegnie inżynierii politycznej metodami terrorystycznymi, jeżeli ktoś wysadzi bombę gdzieś pod Mławą albo nad jeziorem Balaton. No ale Paryż, Berlin, Marsylia, Lyon, Kolonia – to już zupełnie inna ranga.

Autorstwo: Terminator 2019
Źródło: WolneMedia.net

 

Spinelli, Marks, Unia Europejska i Polska


Bezczynność to porażka.

Na stronie European-Union.europa.eu znajdziemy hasło „Spinelli”. Altiero Spinelli. Od 1993 r. Plan Spinelliego stał się oficjalnym programem Wspólnoty Europejskiej i Unii Europejskiej. Również od tego czasu imię Altiero Spinelliego nosi główny budynek Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Skoro jest to tak ważna dla Unii Europejskiej postać, przyjrzyjmy się jej nieco z bliska.

Komunizmem nasiąkł za młodu, od siedemnastego roku życia był we Włoskiej Partii Komunistycznej, za co siedział internowany dziesięć lat na wyspie Ventotene. Miał czas na studiowanie interesujących go książek, w wyniku czego powstał jego Manifest z Ventotene.

Żona innego internowanego, również komunisty, Ursula Hirschmann[1] odwiedziła męża, a jako nieinternowana mogła wyjechać. Wywiozła w ten sposób „Manifest” Spinellego. Twierdzi on w tym opracowaniu, że aby w Europie był trwały pokój, należy zlikwidować państwa narodowe[2]. Jak do tego doprowadzić? Zorganizować dwuwładzę: obowiązkową demokrację w poszczególnych państwach, czyli rząd, posłów, parlamenty jako władze, a nad nimi postawić „demokrację” wyższego rzędu, europejską, z rządem — komisją europejską, posłami i parlamentem europejskim z wyśmienicie opłacanymi posłami, którzy nie chcąc utracić wspaniałych dochodów, będą uchwalali przygotowane przez kogoś innego akty prawne nadrzędne nad tymi w poszczególnych państwach. W efekcie tamta, krajowa demokracja będzie sądziła, że istnieje naprawdę, a będzie służyła tylko do załatwiania spraw miejscowych. Jak coś „Europie” nie spodoba się, to się lokalną demokrację przywoła do porządku. Żeby któryś z krajów nie wpadł na pomysł wyskoczenia z unijnego tygla, trzeba wszystkim zlikwidować siły zbrojne i stworzyć jedną armię europejską, której dowództwo podporządkowane władzom Unii będzie wiedziało, jak utrzymać porządek. Według Spinellego własność prywatna powinna zostać zlikwidowana. Już to widzieliśmy, prawda? Manichejczycy, katarowie, komuna bolszewicka, Spinelli, wszystkim przeszkadza własność prywatna. W prawie rzymskim własność została zdefiniowana, jako pełne władztwo właściciela nad rzeczą, z wyłączeniem innych osób, w tym także państwa. Na tym prawie została zbudowana nasza cywilizacja. Systemy totalitarne starały się pozbawić ludzi prawa do własności prywatnej, z człowiekiem bez własności państwo może postępować według swojego upodobania. Nie masz nic? Państwo ci da. A jak będziesz szurał, nie dostaniesz nic i zabierze ci to, co dostałeś. W 1960 roku, w czasach komuny w Polsce, robotnicy z Nowej Huty za udział w obronie krzyża na Osiedlu Teatralnym byli wyrzucani natychmiast i jednocześnie z pracy i z mieszkania. Razem z żonami i dziećmi. Który miał rodzinę na wsi lub kawałek gruntu, miał gdzie przeczekać. A miał dlatego, ze chłopi w Polsce nie dali się nabrać na kołchozy, woleli mały kawałek ziemi, ale własny.

Eurounijny Zielony Ład narzuci nam konieczność bardzo kosztownej modernizacji naszych mieszkań i naszych budynków. Koszty te będą przekraczały możliwości finansowe Polaków. Za niestosowanie się do utopijnych norm trzeba będzie płacić kary, na które nie będzie stać. Nastąpi przejęcie mieszkań i domów za niepłacone kary przez państwo. Przejęte domy i mieszkania nowy właściciel będzie mógł przydzielić nowym mieszkańcom jako mieszkania socjalne. Dla nachodźców. Kwoty obciążeń już są przez Unię wyliczone, wymienił je eurodeputowany Saryusz-Wolski w wywiadzie udzielonym Anicie Gargas.[6]

Manifest z Ventotene, miejsca wygnania lewaka Spinellego, stał się obowiązującym przy tworzeniu Unii Europejskiej, chociaż nie o wszystkim mówi się głośno. Na Ventotene pielgrzymują unijni przywódcy, jeden z głównych budynków Parlamentu Europejskiego w Brukseli nazwano imieniem Spinellego, unijni przywódcy czczą także rocznicę urodzin Marksa w jego rodzinnym mieście Trier[3] w zachodnich Niemczech. Dążą do zlikwidowania państw narodowych, jeśli narody będą się opierać, pora będzie rozpętać III wojnę światową, o której pisał Pike. Może nie zaraz. Pretekst się znajdzie, jak się znalazł do pierwszej i drugiej. Może zaczną od Polski, jak to już było w 1939, wkręcając ją w wojnę na Ukrainie? A może od Francji, w której zacznie się wojna domowa islamu przeciwko reszcie? Ta wojna zresztą już trwa, giną policjanci, płoną tysiące samochodów podpalanych przez islamskich przybyszów. W jednym tylko roku „we Francji policja odnotowała 1045 zdarzeń, w których zaatakowano kościół, kapliczkę, krzyż przydrożny lub cmentarz”. W jedną tylko noc Sylwestrową dwutysięcznego roku „nieznani sprawcy” podpalili we Francji 2000 samochodów. Może zacznie się to od wysadzenia Wieży Eiffela albo Katedry Notre Dame?

W ciągu dziesięciu miesięcy jedenaście kościołów i katedr we Francji uległo pożarom:

1. Katedra Notre Dame de Grâce w Eyguières;

2. Katedra Notre Dame w Paryżu;

3. Katedra Saint Sulpice w Paryżu;

4. Katedra Saint Alain w Lavaur;

5. Katedra Saint Jacques w Grenoble;

6. Kościół du Sacré CoeurwAngoulême;

7. Kościół Saint Jean w Bruel;

8. Kościół Villeneuve d’Amont;

9. Kościół Sainte Thérèse w Rennes;

10. Kościół Saint Paul w Bas Caraquet;

11. Kościół Notre Dame de Grace w Revel[4].

„Nachodźcy” mordują, miażdżąc samochodami na spacerowych bulwarach (Promenade des Anglais w Nicei, jarmark w Berlinie), zarzynają wiernych przed kościołami (Bazylika w Nicei), w dyskotekach i redakcjach gazet (Paryż), zarzynają księży w czasie odprawiania Mszy Św. (Bretania). Szczegóły w internecie, dobrze, że istnieje. To do tego nawołuje jeden z posłów koalicji 13 grudnia, mówiąc o piłowaniu katolików. Nawołuje językiem miłości oczywiście.

Ale islam w Europie jest jeszcze za słaby, jeszcze za wcześnie by spuścić go ze smyczy, jeszcze musi się wzmocnić, co czyni z każdym miesiącem, z każdym rokiem. Na razie w oficjalnie laickim państwie, jakim jest Francja, władza ogranicza fundusze na konserwacje kościołów, które przecież zostały upaństwowione i nie zwrócono ich Kościołowi, zakazuje choinek Bożonarodzeniowych, krzyży w szkołach i urzędach, pomników Papieża Jana Pawła II wystawionych na publiczny widok, ale składa życzenia „wspólnocie muzułmańskiej” przy okazji zarzynania baranów przed Aid el Kebir. Sporo baranów zarzynanych jest po prostu w łazienkach komfortowych mieszkań socjalnych[5] lub na balkonach mimo specjalnych rzeźni wyznaczanych na ten czas przez francuskie prefektury.

Chrześcijanom życzeń przy okazji świąt Bożego Narodzenia władza nie składa, co niewątpliwie świadczy o tym, kto Francją rządzi. Tron już obalony, teraz trzeba do końca obalić Kościół, który coraz słabiej się opiera, a z nim ostatnią możliwość zorganizowania się opozycji. A żeby policja nie straciła swoich zdolności, pozwala jej się od czasu do czasu na jakieś interwencje siłowe, ale głównie przeciw swoim, na przykład „żółtym kamizelkom”, rzadziej przeciw muzułmanom. Jeszcze nie pora. Wtajemniczone centra dowodzenia nadzorujące wybuch kataklizmu mają także inne środki, cywilne: możliwość odcięcia każdego od środków nabywczych, a także są praktycznie wszystkowiedzącymi o każdym. Wiedzy tej dostarczają płatnicze karty bankowe, komputery w sieci Internetu, media społecznościowe typu Facebook i telefony komórkowe, przez które rozmawia się, szuka danych w internecie, płaci za codzienne zakupy. Każdy może być zidentyfikowany i zlokalizowany w każdej chwili, jeśli tylko posługuje się którymś z tych urządzeń. Pojawia się w sieci internetu, wiadomo kto to jest i gdzie się pojawił, jego poglądy i jego znajomi wraz z miejscem pobytu, zdjęciami i poglądami są znani na podstawie obserwacji w internecie i na „Facebooku”. Obecne w wielu miejscach w miastach kamery monitoringu czuwają nad bezpieczeństwem mieszkańców, ale także filmują każdego pojawiającego się w zasięgu obiektywu. W razie potrzeby wystarczy wrzucić zdjęcie poszukiwanego, a prosty program informatyczny zidentyfikuje go, zbierze ze wszystkich baz danych jego twarz z podaniem dokładnego czasu przemieszczania się, skompiluje dane z obecnością poszukiwanego w internecie i sieci komórkowej. Znalezienie go nie może trwać długo.

Dziwnym jest dla myślących jeszcze Polaków, którzy zaczęli głębiej oddychać po „upadku” komunizmu w Polsce, że nasi przywódcy, mądrzy i wykształceni, z takim zapałem prowadzą nas w ten komunistyczny kocioł, który musi dla nas oznaczać utratę wolności. Czyżby nadchodził czas by przypomnieć sobie zachowanie się Zagłoby u Radziwiłła w Kiejdanach, opisanego w Potopie przez Henryka Sienkiewicza?

Coraz to nowsze unijne dyrektywy sprowadzają na Polskę konieczność zaprzestania korzystania z naszych bogactw naturalnych, zmuszają do zaciągania pożyczek prowadzących Polskę do bankructwa, wprowadzają prawa ograniczające przyrost naturalny, kierując nas do zagłady. Na dodatek zastosowanie ideologii Spinellego sprawi, że naród polski zostanie wymieszany z „nachodźcami” o olbrzymim przyroście naturalnym i po krótkim czasie zniknie z obszaru zamieszkiwanego przez Polan od ponad tysiąclecia. To jest wojna o naszą wolność, o istnienie Polski. Nasi przywódcy przyjmują bez szemrania warunki przeciwnika, a przyjąć wojnę na warunkach nieprzyjaciela- to przegrać – pisał Sun Tzu w „Sztuce wojny”. Na razie na każdym kroku widać białą flagę wywieszaną przez naszych przywódców. Coś trzeba z tym szybko zrobić – albo zginiemy.

Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net

PRZYPISY

[1] Ursula Hirschmann urodziła się w żydowskiej rodzinie klasy średniej z Carla Hirschmanna i Hedwigi Marcuse w Berlinie. Po śmierci pierwszego męża wyszła za mąż za Spinellego.

[2] Kanclerz Niemiec Angela Merkel ogłosiła w listopadzie 2018 roku, ze dla dobra Unii Europejskiej istnieje konieczność likwidacji suwerennych państw narodowych. A wcześniej zaprosiła muzułmanów do Unii, co ma na celu przyspieszenie kataklizmu.

[3] Budowę pomnika Marksa wysokości 5 metrów sfinansowały i ustawiły w Trewirze (Trier) w pobliżu jednego z najstarszych zabytków cywilizacji rzymskiej, tzw. Czarnej Bramy, władze komunistycznych Chin w maju 2018 roku. Na uroczystości 200.r ocznicy urodzin Marksa zaproszonych zostało 10tys osób spośród „luminarzy” unijnych, impreza kosztowała 5 mln €. Przemówienie wygłosił m.in., Jean Claude Juncker, „chrześcijański demokrata”, przewodniczący Komisji Europejskiej, honorowy obywatel Trewiru posiadający prawo pochówku na koszt miasta. Liczbę ofiar „rewolucji kulturalnej” w marksistowskich Chinach ocenia sie na 76 milionów. Jan Bogatko, „Zachód jest czerwony”; „Kurier Wnet” 06/2018)

[4] „Nasz Dziennik” nr 6447, Piotr Falkowski, „Zraniony Kosciół” oraz dane z prasy francuskiej i internetu.

[5] Mieszkania socjalne we Francji, tzw. HLM (wymawiaj: aszelem: habitation a loyer modere) o standardzie wyższym niż socjalistyczne „spółdzielcze mieszkania własnościowe” zajmowane przez przybyszów z Afryki są przez lokatorów dewastowane w sposób nieznany europejskiej cywilizacji.

[6] https://www.youtube.com/watch?v=urzNtcqHtOI

 

Dlaczego Polacy nie czują więzi z polską lewicą?


Niniejszy tekst napisałem jako komentarz polemiczny do artykułu „Lewica na równi pochyłej” Jana pawła Woźniaka. Tak się rozrósł, że postanowiłem go opublikować jako osobny wpis. Mam nadzieję, że w przystępny sposób wypunktowuje błędy popełnione przez polską lewicę, które — w skrócie — polegają na tym, że polska lewica nie utożsamia się z polskim społeczeństwem, lecz z postkolonialną społecznością Zachodu.

Według mnie problem polskiej lewicy polega na tym, że odcięła się od korzeni polskiego przedwojennego socjalizmu (nie mylić z powojennym sowietyzmem i bolszewizmem, nazywanym dzisiaj komunizmem) i na ślepo kopiuje politykę ruchów lewicowych z Zachodu, nawet gdy nie pasują do Polski i Polaków. Przykładowo…

ANTYBIALIZM

Polska lewica przeprasza Murzynów za to, że są nazywani w Polsce Murzynami, wspiera antybiały ruch BLM i krytyczną teorię ras, mimo, iż w Polsce nie było niewolnictwa murzyńskiego ani rasowego apartheidu.

Polacy walczyli nawet po stronie czarnych niewolników w powstaniu na Santo Domingo i dlatego nie mamy powodów, by przepraszać „kolorowych” za politykę kolonialną Brytyjczyków, USA, Niemców czy Francuzów.

Polacy w historii sami byli narodem niewolniczym — polowali na naszych przodków żydowscy, tureccy i arabscy łowcy niewolników, niewolnikami byli również chłopi pańszczyźniani. Samo angielskie słowo „Slavic” (Słowianie) przekształciło się z powodu masowego niewolnictwa Słowian (w tym Polaków) w słowo „slave” (niewolnictwo). Podzieliło los słowa angielskiego „Negger” (Murzyn), które stało się synonimem czarnoskórego niewolnika. Na Zachodzie obecnie jest to słowo obraźliwe, lecz w Polsce, gdzie nie istniało praktycznie murzyńskie niewolnictwo, jest to słowo neutralne, oznaczające tylko czarnoskórego Afrykanina. Niestety, pod wpływem lewicowej propagandy próbuje się to zmienić, by czarni imigranci w Polsce czuli się skrzywdzeni i prześladowani. To jak ze słowem Żyd. Nazwij Żyda Żydem, a nazwie cię antysemitą (jeśli nie jesteś Żydem).

FEMINIZM

W Polsce kobiety miały najwięcej wolności na Europie, nie były palone na stosach. W PRL-u przyznano kobietom pełnię praw i nastało równouprawnienie. Walka o prawa kobiet wygląda więc na naciąganą, nachalną, a feministki milczą, że są kobiety, które nie chcą robić karier zawodowych, bo odpowiada rola kur domowych u boku kochającego męża.

Obecnie właściwie mamy prawie równowagę płacową między płciami. Może statystycznie mniej zarabiają od mężczyzn, ale dysproporcja ta jest jedną z najniższych na świecie.

Można nawet powiedzieć, że Polska mogłaby być stawiana innym nacjom za zwór równouprawnienia kobiet. Zwłaszcza że mają więcej praw i przywilejów od mężczyzn (dowodem statystyki z sądów rodzinnych dotyczące opieki nad dziećmi po rozwodzie) i istnieją zawody, w których są faworyzowane (dominują). Nikt nie zabrania im pracy w zawodach męskich (np. w górnictwie czy w budownictwie).

O nachalnych feminatywach już nie wspominam, zwłaszcza tak absurdalnym jak „ministra” (dlaczego nie „ministerka”?), w którym wyczuwa się buńczuczność i nadęcie. Większość wyborców widzi, że słowa nie ewoluują samoistnie, lecz są im sztucznie narzucane w ramach wojny ideologicznej. Wyborcy lubią, gdy politycy mówią ich językiem. Lewica w tej kwestii konfrontuje się z nimi i powstaje atmosfera wrogości na linii politycy-wyborcy.

GENDERYZM I PROPAGANDA LGBT+

W Polsce homoseksualistom żyło się całkiem spokojnie, w porównaniu z Zachodem, dopóki nowa polska lewica nie zaczęła ich uświadamiać, jak bardzo jest im źle.

W czasach niepodległej Polski (a nawet tej ludowej, podległej ZSRR) nie skazywano ich na kary śmierci za sodomię. Jeszcze do niedawna swobodnie mogli adoptować dzieci na mocy sądowego zrzeczenia się dzieci przez rodziców. Dopiero wyjście na ulice krzykliwych Marszy Równości sprawiło, że PO-PiS zaostrzył przepisy i teraz trudniej im założyć rodzinę.

POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA

Polska lewica nie kreuje własnych postulatów, zgodnych z sytuacją wewnętrzną w Polsce, lecz bezmyślnie kalkuje zachodnią poprawność polityczna i walczy z różnymi fobiami, których w Polsce nie było, lub były nadzwyczajnie rzadko spotykane. Np. z homofobią, islamofobią, transfobią. Czy ktoś słyszał o nienawiści do homoseksualistów czy transwestytów przed rokiem 2000? Im bardziej lewicowcy walczą z jakimiś fobiami, im bardziej wyprowadza na ulice ludzi ubranych w niepokojący sposób, kojarzący się z satanizmem i czymś mrocznym, tym bardziej problem niechęci narasta.

MENTALNOŚĆ KALEGO I CENZURA

Nawet nie da się już spokojnie komentować lewicowej hipokryzji bazującej na mentalności Kalego (to także problem prawicy). Zwalczają wolność słowa w imię wolności i walki z mową nienawiści. W praktyce lewica (prawica nie jest lepsza) zaostrza cenzurę i zwalcza wolność słowa. Prawdziwa demokracja i wolność słowa, jak zauważył George Orwell, polega na prawie do wypowiadania wszelkich poglądów, także niepopularnych. To możliwość mówienia ludziom rzeczy, których nie chcą słyszeć.

Oczywiście mowa nienawiści może krzywdzić, prowadzić nawet do samobójstwa, lecz lewica po prostu chce zamknąć usta krytykom ruchów, które rzekomo reprezentuje, depcząc prawa człowieka. Bo jak dyskutować np. o prawach mniejszości seksualnych, gdy nie można ich krytykować, albo nazywać je dewiantami lub zboczeńcami, bo „to mowa nienawiści”.

Ludzie są w stanie rozmawiać szczerze i uczciwie, gdy nikt im nie zamyka ust. Lewica ma również problem z prawidłowym rozumieniem słów. Np. słowo „tolerancja” w ustach lewicy przestało oznaczać już „tolerowanie odmiennej osoby”, i zmieniło się w „utożsamianie się” z nią.

No i ten język — nie tylko nienawistny, lecz wręcz wulgarny. Kto z was chciałby utożsamiać się z politykami wykrzykującymi słowa na „k”, jak menele?

MULTIKULTURALIZM

Nachalne wdrażanie w życie polityki multi-kulti mocno różni się od naturalnych procesów migracyjnych. Polityka ta wywołuje u większości obywateli poczucie zagrożenia (podmiany etnicznej narodu, wynaradawiania, niszczenia ducha polskości spajającego polski narów) i prowadzi do wzrostu przestępczości z powodu importowania do kraju przestępców-imigrantów. Imigranci z państw odmiennych kulturowo nie szanują polskiego prawa ani Polaków, myślą tylko o sobie, nie utożsamiają się z naszym państwem i narodem.

Stosowana obecnie polityka proimigracyjna „otwartych drzwi” sprawia, że imigranci traktują Polaków jak frajerów.

ODCIĘCIE SIĘ OD POLSKICH KORZENI

Współczesna polska lewica nie odwołuje się do tradycji i historii polskiej lewicy, lecz bezmyślnie kalkuje politykę zachodniej lewicy.

Na przełomie XIX i XX wieku, gdy ruchy lewicowe zaczęły rosnąć i zyskiwać na znaczeniu, zachodnia lewica poszła inną drogą niż polska lewica. Prawdziwa polska lewica wywodzi się z polskich ruchów robotniczo-niepodległościowych – walczyła nie tylko o prawa dla robotników, ale przede wszystkim o odzyskanie przez Polskę niepodległości. Polscy lewicowcy walczyli w Hiszpanii z faszyzmem gen. Franco.

Tymczasem zachodnia lewica wywodzi się z ruchów sufrażystek walczących o prawa kobiet, ruchów na rzecz walki z murzyńskim niewolnictwem i rasowym apartheidem (których w Polsce nie było).

Po odzyskaniu w 1989 roku przez Polskę pełnej niepodległości, polska lewica rozpoczęła działania na rzecz zmiany swojego wizerunku. Zamiast czerpać z przeszłości polskiej lewicy to, co najlepsze, odcięła się od niej, aby nie kojarzono ją z PZPR-em i PRL-em. Polska lewica bezkrytycznie przyjęła politykę i ideologię zachodnich ruchów lewicowych, uznając je za własne. Obecnie ślepo je naśladuje, stąd przesadne wywieszanie wszędzie flag LGBT, szerzenie kłamliwej antypolskiej propagandy o „strefach wolnych od LGBT”, szerzenie nienawiści do mężczyzn i stygmatyzowanie ich krzywdzącymi stereotypami, walka z krytykami pod pretekstem zwalczania mowy nienawiści.

Skoro polska lewica odcięła się od korzeni polskiej lewicy i „przesadziła się” w „ogródku” na „grządkę” zachodniej lewicy, to nic dziwnego, że Polacy nie czują się z tą nią więzi społeczno-historyczno-kulturowych. Bo wciąż rosną na polskiej „grządce”. A „roślinka” przesadzona na inną „grządkę” ma niewłaściwą „glebę”, w której korzenie nie chcą rosnąć.

PODSUMOWANIE

Trudno polskim wyborcom utożsamiać się z kimś, kto nie utożsamia się z Polską i z Polakami. Z kimś, kto nie rozumie autentycznych problemów trapiących nasz naród, lecz fruwa w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, mówiąc innym językiem, zachowując się agresywnie i wykrzykując wulgaryzmy.

Autorstwo: Maurycy Hawranek
Źródło: WolneMedia.net

                           Kto nas obrabuje i w jaki sposób?                                                     Węgiel kamienny to najwięks...