Czemuś głupi? Bom głupi!
Ta trawestacja przysłowia idealnie oddaje to, co media i politycy zrobili po rzekomo fałszywej depeszy o częściowej mobilizacji. Informacja ta umarłaby śmiercią naturalną w ciszy. Ale dzięki nagłośnieniu zyskała nowe życie, setki spekulacji, a nieufne społeczeństwo z niepokojem czeka na początek lipca.
31 maja, jak piorun gruchnęła wieść, że Polska Agencja Prasowa została zaatakowana przez rosyjskich hakerów, którzy zdołali wprowadzić do serwisu dwie fałszywe depesze, w których podano, że od pierwszego lipca w Polsce zacznie się częściowa mobilizacja. W początkowej fazie miała objąć dwieście tysięcy obywateli. Informacja, która przez czytelników nie zostałaby nawet zauważona, dzięki reakcji PAP i polityków zyskała popularność, a w konsekwencji grupę, która sceptycznie podchodzi do wszelkich zapewnień i zaprzeczeń władzy czy — zależnego od niej — państwowego serwisu.
Według samego PAP depesze pojawiły się w serwisie na zaledwie dwie minuty, w tym czasie jedynie większe redakcje mogły to zauważyć. Zwykły czytelnik nie miał jeszcze do nich dostępu i pewnie pozostałyby bez echa, gdyby… No właśnie, zarówno PAP jak i politycy zadbali, by informacja ta lotem błyskawicy dotarła pod strzechy. Natychmiastowe konferencje prasowe jedynie uwiarygodniły ten przekaz.
Co ludzie zapamiętali? „Jeśli premier, minister obrony narodowej czy minister cyfryzacji rozpoczynają swój apel od słów: padliśmy ofiarą ataku… częściowa mobilizacja… służby zostały postawione w stan najwyższej gotowości” — oczywiście to fragmenty ze zwołanych naprędce briefingów. Dzięki temu coś, co normalnie przeszłoby niezauważenie — zostało hitem informacyjnym i dało pożywkę do dalszych spekulacji. Większość widzów zapamiętała bowiem jedynie te cytaty, które przytoczyłem — sam musiałem obejrzeć kilka, tego rodzaju wystąpień i oświadczeń, żeby zrozumieć, o co im chodzi.
Potwierdzają, czy też nieudolnie zaprzeczają? Słowa klucze to: atak, hakerzy, służby, mobilizacja — to właśnie na początku dotarło do odbiorców.
Informację natychmiast podłapały wszystkie polskie redakcje i zaczęła się już ogólnopolska debata. Żeby było zabawniej, debatowano nie tylko o ataku hakerskim, fałszywej informacji, ale o procedurach dotyczących samej mobilizacji. Społeczeństwo dowiedziało się więc w jaki sposób się przygotować. Następnego dnia media donosiły, że służby znają już źródła, że wiedzą kto, co i jak, że włamano się na konto jednego z pracowników. Na tym skończyły się oświadczenia. Nie podano już do wiadomości czy i kogo zatrzymano, jakie są dowody itp. Wreszcie chyba doszli do wniosku, że cisza jest najlepszą obroną.
Ale za późno. Temat żył już własnym życiem, piętrząc spekulacje wśród internautów. Pod jednym z artykułów przeczytałem takie komentarze: „To był balon próbny, żeby sprawdzić reakcje społeczeństwa”. We wspomnianym artykule napisano, że pierwszym, który skasował tę informację, był likwidator Polskiej Agencji Prasowej. Natychmiast pojawił się komentarz czytelnika: „z akcentem na likwidator, czyli nie będzie mediów publicznych”.
PAP SA, Polskie Radio SA i Telewizja Polska SA faktycznie są w stanie likwidacji. Jako formalny powód podano, że minister kultury i dziedzictwa narodowego, Bartłomiej Sienkiewicz, podjął decyzję o likwidacji mediów publicznych w związku z decyzją prezydenta Andrzeja Dudy o wstrzymaniu ich finansowania. Zaznaczono jednocześnie, że nie powoduje to, że PAP, Polskie Radio czy Telewizja Polska SA kończą swoją działalność.
Tego to już nikt nie rozumiał. Likwidują, ale jednak nie kończą działalności. Wniosek: będzie prywatyzacja mediów publicznych. I chyba to jest najbardziej istotną informacją, która wreszcie dotarła i utrwaliła się w społecznej świadomości po rzekomym ataku hakerskim. Wprawdzie pisano o tym wcześniej, ale wytrawni demiurdzy nastrojów wiedzą, jak podać niewygodną informację tak, by nie została zauważona i zapamiętana. Najwyraźniej depesza agencji dotycząca mobilizacji spowodowała chaos i zamieszanie wśród wydawców i zapomniano, że ten niewygodny fragment należy omijać. Zupełnie niechcący powielono więc informację o likwidacji.
Po kilku tygodniach od rzekomego fake newsa media poinformowały o mobilizacji żołnierzy WOT. Dołączono przy tym komentarz, że to były jedynie ćwiczenia, w celu sprawdzenia mobilności i skuteczności tej formacji.
Panika związana z newsem o częściowej mobilizacji gdzieś w świadomości nadal sobie żyje, niektórzy z niepokojem czekają na początek lipca. W internecie aż huczy od głośnych nazwisk aktorów, celebrytów, którzy w panice opuścili kraj. Wiarygodność mediów głównego nurtu i polityków jest na tak niskim poziomie, że ludzie z niepokojem wyczekują pierwszych dni lipca w obawie, czy nie zapuka do nich Żandarmeria Wojskowa.
Jak będzie — zobaczymy. Też jestem daleki od ślepej wiary w deklaracje polityków i oficjalne komunikaty mediów głównego nurtu.
Autorstwo: Piotr Jastrzębski
Źródło: WolneMedia.net
“Finlandia zaczęła kampanię szczepień przeciw zbyt długiemu życiu” – tak powinien brzmieć ten tytuł.
Durne, ale bez przesady. 10 tysięcy dawek? Wygląda raczej na zwykłą, drobną korupcyjkę. W stylu – menadżerem ds. sprzedaży w firmie produkującej te dekokty jest jakaś kumpela tego Redfielda. Albo syn czy córka znajomego. Który potem odda przysługę, dzięki której został spełniony jakiś cel sprzedażowy, albo coś w tym stylu.
Gdyby zamówili milion, to już można się martwić. Bo takie posunięcia noszą znamiona działań systemowych i na szeroką skalę. Jednak przy takiej liczbie to tylko zwykła niegospodarność. Szczepionkę wykupi garstka fanatyków, reszta się przeterminuje i wpisze w koszty, podatnicy zapłacą, bo zawsze płacą. Oto miś na miarę fińskich możliwości. I na pewno nie jest to ostatnie słowo 🙂
@Irfy
Jutro może być milion a za pół roku 10 milionów. Tu chodzi o to że ludzie w większości pozwolili sobie odebrać autonomię cielesną i prawo do decydowania o własnym zdrowiu i życiu i nawet tego nie zauważyli. A to jest na dłuższą metę bardzo bardzo groźne.
@Katarzyna – “ludzie pozwolili sobie odebrać”- ludzie pozwolili na powstanie normatywu sytuacji, w której nikt ich nie pyta o zdanie w żadnej sprawie, poza jakimiś nazwami samolotów.
Rzeczami, na które do niedawna przynajmniej głosowaliśmy smsami.
“Twoja tzw. twarz brzmi doskonale nietwarzowo” czy innym nie wiadomo czym.
Gdyby te wysyłane do nas smsami komunikaty RCB zarządzane przez AI miały możliwość prezentowania zagadnień decyzyjnych istotnych dla nas ekonomicznie, politycznie i społecznie
– to pozwolilibyśmy jakiemuś wieśniakowi inetelktualnemu (najbardziej intelektualnemu) Pawlakowi zawierać transakcję na zakup gazu z Rosji po najwyższej na świecie cenie?
A przecież temu przestępczemu nikomu, za to ewidentnemu matołowi, nikt z tego tytułu nawet nie postawił zarzutów. Ej, ktoś tu przed chwilą napisał “matołowi”? To pomyśl kolo, Romelolo… kto tu jest faktycznie “matołem”, zamiast narażać się na zarzuty znieważenia, gamoniu!
To dziwić się, że po nim wjeżdżają maseczkowcy, defibrylatorowcy i każdy inny, który “nic” sprzeda za miliony, bo przecież i tak tego nikt nie kontroluje.
A gdybyśmy tak otrzymywali komunikaty RCB z obligiem/możliwością zwrotnego kontaktu, nawet jeśli byłoby do wyboru tylko tak/nie?
Nagle wszyscy uprawnieni do udziału w wyborach (ponad 30 mln), mogą nie ruszając się z wc, kuchni, garażu, salonu sado-akwarystycznego z karpiami, pacnąć w odpowiedzi na istotne dla nich (nas wszystkich) zagadnienie ekonomiczne (jakiekolwiek, nawet to dotyczace aborcji, religii, które nie ma znaczenia dla naszego samopoczucia przy płatnościach za utrzymanie), swoje zdanie, będące emanacją ich wolnej woli i tego, co…
… konstytucja pozwala sobie nazywać “wolnością”, “niepodległością”?
Nie, to CHORE, nie wolno! zapomnieć zaraz i spalić, następnie pożreć ten chory i szkodliwy swoim demokratyzmem pomysł.
Raz-dwa.
Łał. A jeszcze dwa miesiące temu oficjalnie mówiono, że ptasia grypa nigdy jeszcze nie przeniosła się na człowieka. Czyżby powstało “Ministerstwo Prawdy”?
@Romeo
Nie chodzi o żadne plebiscyty ludowe via sms tylko o to, że państwo każe nam (grożąc retorsjami, szykanami i karami) wypinać ramiona celem wbicia tam substancji o liczących sobie 30 stron A4 drobnym drukiem skutkach ubocznych – produktu prywatnej korporacji, która wcale nie musi mieć w najlepszym interesie naszego zdrowia i życia. I co – czy ktoś zauważył czym to skutkuje?
Ciekawe i straszne w ptasiej grypie jest jej tempo likwidacji wielkich skupisk ptactwa. Kurnik napadnięty tą chorobą znika w ciągu dnia. Tysiące osobników. Setki tysięcy, nawet w okolicznych.
Kiedy zrobiono kalkulację, co byłoby, gdyby organizm ten przeskoczył gatunkowo w ludzi i zaatakował ludzki kurnik – ciasne wielomilionowe miasto, wyszło im, że tempo umierania uniemożliwiło by ucieczkę z terenu zakażonego, choćby w celu ostrzeżenia innych miast.
Jeśli tak na to popatrzeć, to może dobrze, że to badają. Ale robienia z tego kolejnej pandemii raczej nie pochwalam. Szczególnie preparatami RNA…
Mam pytanie czy ktoś się zastanowił dlaeczo wymieniają etnicznie Europę,dlaczego szepia nas ,preparatami które nie powinny w ogóle się pojawić,dlaczego sprawy Huntera bidena skazanego wyrokiem nie są nagłośnione,depopulacja Zeby mogli zastąpić nas ,dlaczego wielu naukowców uczonych ginie w dziwnych okolicznościach a inni są zamykani,ponieważ leczą ,jeszcze raz leczą naturalnie ,a niepotrzymuja przy życiu chore osoby przez korporacje,dlaczego niszczą nas od środka po przez usuwanie religli ,poprzez celebrytów którzy niechecaja do religli a popierają dewiacje,każe się osoby które budują świadomość narodowa a wywodzą na pediestal obojetne plciowo i i narodowościowo osoby ,dlaczego w największych portalach internetowych błędy Polaków są wyolbrzymiane lub jest wyśmiewane bycie Polakiem ,żebyśmy czuli obrzydzenie do słowa Polak,na koniec napisze tak:kiedyś wojny toczyły się inaczej ,także rozbiory toczyły się inaczej,dzisiaj tocza się inaczej