czwartek, 10 sierpnia 2023

 

Macron z imigracji nie zrezygnuje

„Zawsze byliśmy krajem imigracji i nadal nim będziemy” – oświadczył prezydent Emmanuel Macron po powrocie z wizyty w Nowej Kaledonii. Macron poruszył drażliwy temat imigracji, który ma być przedmiotem nowej ustawy rządowej.

Emmanuel Macron udzielił wywiadu dla „Le Figaro”, który ukazał się 2 sierpnia. Mówił: „zawsze byliśmy krajem imigracji i nadal nim będziemy. Nie ma mowy o zaostrzeniu polityki migracyjnej”. Prezydent nie chce też żadnych zamian w tym temacie w konstytucji, czego domaga się centroprawicowa partia Les Républicains (LR).

Jego zdaniem byłyby to „reformy wyprowadzające nas z Europy”. LR apelowała tymczasem do Emmanuela Macrona o referendum w sprawie „imigracji wymykającej się spod kontroli”. Macron sięgnie najwyżej po pół-środki.

Jednym z nich ma być „równomierne rozmieszczenie imigrantów po całej Francji” i ich „rozproszenie”. Takie rozwodnienie problemu może skutkować jednak na krótko. Już teraz problemy, które dotykały wcześniej tylko przedmieść dużych miast, było widać nawet w niewielkich miejscowościach, gdzie imigranci już się zdążyli osiedlić.

Emmanuel Macron nie wykluczył w sprawie ustawy regulującej imigrację odwołania się do słynnego artykułu 49-3 Konstytucji. To ten sam artykuł, który pozaparlamentarnie pozwolił mniejszościowemu rządowi przepchnąć reformę emerytur. W przypadku tematu migracji, przeciw jest lewica, która to zjawisko wspiera wprost i prawica, dla której „półśrodki” Macrona niczego nie zmieniają.

Co ciekawe, Macron i rząd twierdzą, że nie związku pomiędzy imigracją a falą zamieszek, która ogarnęła Francję na przełomie czerwca i lipca. Przypomniał, że „90% aresztowanych osób to Francuzi”, chociaż niektórzy „pochodzą ze środowisk imigranckich”. Z taką diagnozą Paryż daleko nie zajedzie…

Tym bardziej że dla prezydenta zamieszki „nie są tematem obecnej imigracji”, ale „szerszym tematem trudności niektórych miast, trudności społeczno-ekonomicznych, a w niektórych przypadkach trudności integracyjnych i funkcjonowania demokracji oraz problemem sieci społecznościowych”.

Na podstawie: „Le Figaro”
Źródło: NCzas.com


  1. emigrant001 10.08.2023 12:17

    secret NWO. Wszyscy kochamy demokrację i jej konsekwencje:)

  2. Kazma 10.08.2023 13:52

    Odważni i mądrzy Francuzi, patrioci i rozsądni obywatele powinni zrobić porządek z tym kurdupelem!

  3. Wolfman 10.08.2023 13:59

    Tak jak mądrzy Polacy że swoim

 

Chcą by Polska walczyła z Rosją wyłączając artykuł 5 NATO

Prestiżowy magazyn „Foreign Affairs” opublikował artykuł, który zdobył sobie szerokie grono uwagi, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i w Europie. Treść opublikowanego materiału dotyczy strategii Stanów Zjednoczonych wobec trwającego konfliktu na Ukrainie. Autorzy opisują koncepcję „koalicji chętnych”, która miałaby skupić w sobie kraje gotowe do wsparcia Ukrainy na polu bitwy, ale — co kluczowe — bez bezpośredniego zaangażowania USA. Czy Anglosasi znowu planują „wrzucenie Polski pod pociąg”, jak zrobili to w 1939 roku?

Koncepcja „koalicji chętnych” polega na tym, że kraje, które najbardziej zabiegały o przyjęcie Ukrainy do NATO, miałyby teraz zagwarantować jej bezpieczeństwo, w obliczu groźby rosyjskiej interwencji. Wspomniane kraje, do których zaliczyć można państwa bałtyckie, Polskę, a być może nawet Finlandię czy Szwecję, miałyby być jedynymi odpowiedzialnymi za sytuację na Ukrainie, podczas gdy USA pozostałyby w cieniu.

Dochodzi do tego bardziej złożona kwestia — kraje wchodzące w skład tej koalicji musiałyby zrezygnować z powoływania się na art. 5 NATO, przynajmniej do momentu, gdyby doszło do konfliktu na terytorium jednego z krajów członkowskich. Jest to kluczowy element tej koncepcji, który pozwalałby USA na uniknięcie bezpośredniego zaangażowania w europejski konflikt.

Za główny cel tego działania, autorzy wskazują na chęć utrzymania Ukrainy w stanie konfliktu z Rosją, bez konieczności zaangażowania głównych sił amerykańskich na kontynencie europejskim. Koncepcja ta nie jest bez kontrowersji i budzi wiele pytań, zwłaszcza w krajach, które mają zostać włączone do „koalicji chętnych”.

Polska znajduje się w szczególnie trudnej sytuacji. Z jednej strony, silne wsparcie dla Ukrainy i chęć pomocy w razie konfliktu. Z drugiej strony, realne ryzyko udziału w konflikcie, który mógłby okazać się fatalny dla naszego kraju.

Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia. Kto zapewnił Ukrainie wsparcie w ramach Memorandum budapesztańskiego? Czy nie przypadkiem USA i Wielka Brytania? Te kraje, jako sygnatariusze dokumentu, zobowiązały się do zapewnienia suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Czyżby teraz, kiedy sytuacja staje się coraz bardziej napięta, zdecydowały się wycofać?

Końcowe refleksje skupiają się na odpowiedzialności i konieczności przemyślenia swojej pozycji przez Polskę. Jeżeli zaistniała sytuacja, w której USA są gotowe zrzucić odpowiedzialność na innych, czy naprawdę warto wchodzić w grę, która naraża nasz kraj na ogromne ryzyko? Czas odpowiedzi na to pytanie nieuchronnie nadchodzi.

Na podstawie: ForeignAffairs.com
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl


  1. LichoNiespi 10.08.2023 12:14

    No cuz, zbloza sie 1 wrzesnia….czy nie nalezaloby zrobic powtorki z 1939 dla
    naiwniakow z nad Wisly.

  2. Stanlley 10.08.2023 12:40

    Ojjj mogą się rozczarować – duża część Polaków traktuje obecny polskojęzyczny rząd jak okupantów…

    zresztą tak się zachowują – pinokio niczym gaulaiter guberni przemierza włości w opancerzonym wozie , do obywateli tylko z perspektywy siły….

  3. emigrant001 10.08.2023 13:42
  4. akami 10.08.2023 16:11

    Aż trudno uwierzyć, że tylu żołnierzy, którzy przysięgali strzec naszego bezpieczeństwa tak ochoczo zrzuca polski mundur, zdradza swoją ojczyznę, tylko dlatego, że ktośim pomachał przed nosem plikiem papierków. Dramat, którego przyczyną jest mozolne pranie mózgów zołnierzy. Wmawia im się, że Rosja stanowi zagrożenie, tymczasem wszędzie gdzie jest krew to jest interes USA. Przewroty w Afryce i wmawianie ludziom, że marionetkowe rządy to jest “demokracja” Niestety, z perspektywy żołnierza, który nie ma czasu aby szerzej ogarniać świat wokół siebie tak organizacja terrorystyczna jak nato wydaje mu się, że jest pokojowa. Tymczasem to USA ma 200 baz wojskowych na świecie, wszędzie tam, gdzie zabezpiecza swoje złodziejskie interesy. A jak się uda to robić rękami użytecznych durni, jak np polskojęzyczni najemnicy z formacji wypranych beretów, to lepiej i taniej. Dolara mogą dodrukowac każdą ilość, robią to od 1973 roku bez opamiętania. |Drukują puste papierki lub dają lipne kredyty zwiększając podaż pieniądzam a w zamian zabieraja ludziom prawdziwy majątek i pracę. Paso żydy. A polskojęzyczni żołnierze ramię w ramię z kraińskimi nazistami. Czy mozna niżej upaść intelektualnie i moralnie. Ofiary Woli, ofiary powstań narodowych, ludnośc cywilna \wołynia, przewracają się w grobach widząc jak Polacy stali się nazistowskimi marionetkami.

 

Austria zamierza zapisać w konstytucji prawo do gotówki

W dniu 4 sierpnia 2023 roku austriacki kanclerz Karl Nehammer ogłosił plany wpisania prawa do płacenia gotówką do konstytucji kraju, kiedy to płatności zbliżeniowe kartą stają się coraz bardziej popularne w Europie.

Nehammer zaproponował poprawkę po tym, jak Austriacka Partia Wolności, która obecnie zyskuje na popularności w sondażach, oskarżyła obecny rząd o spiskowanie w celu wprowadzenia zakazu płacenia gotówką, aby śledzić swoich obywateli. Nehammer jest liderem konserwatywnej Austriackiej Partii Ludowej, która rządzi w koalicji z lewicową Partią Zielonych. „W samej Austrii każdego roku z bankomatów wypłacanych jest 47 miliardów euro, a średnio każdy Austriak ma przy sobie 102 euro w gotówce” – napisał Nehammer na „Twitterze”. „Dlatego też… jestem zaangażowany w zapewnienie konstytucyjnej ochrony gotówki jako środka płatniczego”.

Plan miałby zagwarantować gotówkę jako opcję płatności i poinstruować austriacki bank centralny, aby zabezpieczył podstawową podaż waluty papierowej. Nehammer powierzył ministrowi finansów Magnusowi Brunnerowi kierowanie tymi działaniami we współpracy z innymi ministerstwami i przedstawicielami sektora prywatnego.

Podejrzenia dotyczące dużych banków i instytucji finansowych śledzących swoich klientów i wydobywających dane osobowe podniosły alarm w związku z przejściem na walutę cyfrową, a aktywiści argumentują, że gotówka jest jedynym sposobem na zapewnienie prywatności.

Coraz częściej firmy obsługujące karty kredytowe – w tym Visa, American Express i Mastercard – zaczęły kompilować i sprzedawać dane osobowe dotyczące transakcji firmom reklamowym jako główne źródło zysków. Dane stojące za większością transakcji cyfrowych są obecnie przekazywane marketerom, firmom i innym firmom, które wydobywają te dane w celu monitorowania trendów i tworzenia reklam spersonalizowanych.

Taka ingerencja w prywatność jest legalna ze względu na lukę znaną jako tokenizacja, technologia finansowa zapoczątkowana w latach 1990., która anonimizuje dane osobowe z transakcji za pomocą unikalnego kodu identyfikacyjnego, który może być później skorelowany przez firmę z indywidualnym plikiem klienta banku.

Systemy te stały się tak zaawansowane, że często są predykcyjne. Na przykład, wiele sklepów jest w stanie dowiedzieć się, że ich klientki są w ciąży na podstawie ich nawyków zakupowych, z dokładnością do kilku dni. W roku 2012 „The New York Times” doniósł o ojcu, który dowiedział się, że jego nastoletnia córka jest w ciąży dzięki ukierunkowanym domowym biuletynom reklamującym odzież ciążową i meble dziecięce.

Ponadto płatności bezgotówkowe stanowią obciążenie finansowe dla firm, a główne instytucje finansowe pobierają opłaty za przetwarzanie kart kredytowych. Opłaty te mogą sięgać nawet 3,5%, wpływając zarówno na sprzedawców, jak i klientów.

Na podstawie: Twitter.comACLU.orgTechTarget.comNYTimes.com
Źródła zagraniczne: Expose-News.comQZ.com
Źródło polskie: BabylonianEmpire.wordpress.com

KOMENTARZ „WOLNYCH MEDIÓW”

To może być haczyk. Zapewnią w konstytucji prawo do płacenia gotówką, ale czy zapewnią również prawo do otrzymywania gotówki? Bo jak ludzie wydadzą, a nie otrzymają nowej, to na to samo wyjdzie — nie będą mogli płacić gotówką, choć będą mieli do tego prawo.

 

Mentzenów dwóch

Na przedpokoje wielkiej polityki szturmem wdarła się Konfederacja. Choć przedpokoje nie są jeszcze salonami, już sama trwała obecność konfederatów na najniższym stopniu sondażowego podium, wprowadziła w miejscowym światku nielichą konfuzję.

Bowiem po niemal dwóch dekadach od zabetonowania polskiej polityki, w rzeczywistości gdzie wszystko i wszyscy są do bólu przewidywalni, nieoczekiwanie coś drgnęło.

Propagandyści ostentacyjnie drą szaty, a co bystrzejsi komentatorzy próbują odpowiedzieć na pytanie: jaka naprawdę jest Konfederacja? To rzecz jasna pytanie sensowne, lecz dalece niewystarczające. Znacznie mniej istotne od tego co dzisiaj mówią i robią politycy Konfederacji, będzie to co mówić i robić „jutro” a dokładnie po wyborach. Bowiem jak się przekonaliśmy, liderzy tego ugrupowania zdolni są do poważnych wolt wizerunkowych i programowych.

Bodaj najwyraźniej widać to na przykładzie Sławomira Mentzena. W roku 2019, kiedy Konfederacja debiutowała, skupieni w niej politycy różnych, do niedawna zwaśnionych opcji wspólnie ubiegali się o tak zwany elektorat antysystemowy. Jej program sprzed zaledwie czterech lat możemy streścić w tak zwanej „piątce Mentzena”. „Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej” – głosili w niezbyt subtelnym, za to wyrazistym stylu liderzy nowej partii. To nie pozostawiło wątpliwości co do ich usytuowania na scenie politycznej.

Przez cztery lata wiele się zmieniło. Na polityczną emeryturę odszedł Janusz Korwin-Mikke, a rolę lidera ruchu wolnościowego (a de facto całej Konfederacji) przejął po nim Sławomir Mentzen. I szybko wprowadził nowe porządki, natychmiast skręcając w kierunku politycznego centrum. Z hasła „nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej” pozostało jedynie „nie chcemy podatków”, a i to w mocno umiarkowanym kształcie. „Nigdy nie były to moje poglądy” – stwierdził niedawno lider konfederatów, komentując wypowiedzi polityków przypominających mu tak zwaną piątkę Mentzena.

Równie radykalną woltę możemy obserwować w stosunku do jednej z najistotniejszych obecnie kwestii, jaką jest wojna na Ukrainie i wiążące się z nią zagrożenia. „Zwracam tylko uwagę, żebyśmy za bardzo nie ulegali ukraińskiej propagandzie. Nasze interesy nie są tożsame z ukraińskim. Ukrainie zależy na wciągnięciu Polski do wojny” – przekonywał do niedawna Mentzen-pretendent. „Nie widzę ukrainizacji Polski”, „Od dawna mówię o potrzebie liberalizacji prawa pracy dla Ukraińców” – zaskoczył swych fanów obecny Mentzen-prezes.

Najwyraźniej mamy do czynienia z dwoma Mentzenami. Dawny to twardy kontrsystemowiec o poglądach wolnościowych, narodowych i konserwatywnych. Nowy to niewyraźny centrysta o poglądach głównonurtowych, miękkich jak plastelina. Czy poza Mentzenem dawnym i obecnym są także Mentzeni przyszli? – zapewne tak. Jakie będzie ich oblicze? – na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć.

Konfederacja to nie jest sam Mentzen – mógłby jednak wskazać tutaj nie bez racji polemista. Byłaby to jednak prawda pozorna, gdyż Mentzen de facto zmonopolizował przekaz swojej partii. Narodowi radykałowie skupieni w RN schowali się w cień. Po tajemniczym wycofaniu Roberta Winnickiego stali się całkowicie niewidoczni. W międzyczasie pomogli jednak zmarginalizować Grzegorza Brauna, doprowadzając do prewencyjnego usunięcia z list wyborczych części związanych z nim działaczy. Nic dziwnego. Dopóki Konfederacja walczyła o jeden mandat w okręgu, każdy głos był na wagę złota. Obecne sondaże dają temu ugrupowaniu w ponad połowie okręgów drugi mandat. To z kolei oznacza, że w ponad 60-osobowym klubie parlamentarnym Konfederacji frakcja Brauna mogłaby przekroczyć 15 szabel. Stałaby się zatem siłą, z którą Mentzen musiałby się poważnie liczyć.

Równie interesujące jak to, kto na listach konfederacji się nie znajdzie. Są nowe transfery do partii — wśród nich uwagę przykuwają dwa nazwiska: Anna Siarkowska i Przemysław Wipler. W poplątanych ścieżkach tych polityków uwagę przykuwają punkty ich łączące, a są nimi stowarzyszenie „Republikanie” oraz… Prawo i Sprawiedliwość. Czy te transfery oznaczają otwarcie na formalną bądź nieformalną koalicję z PiS? – tego nie wiemy. Mam nadzieję, że nie, choć w zapewnienia liderów Konfederacji w tym przedmiocie zwyczajnie nie wierzę. Skoro bowiem raz usłyszałem wypowiedziane bez zmrużenia oczu słowa: „nigdy nie były to moje poglądy”, jestem gotowy usłyszeć je z tych samych ust po wielokroć.

Polityczna ścieżka Konfederacji pozostaje niewiadoma. Są tacy, którzy obecne wycentrowanie pozycji uważają jedynie za wybieg taktyczny, po którym wzmocniona personalnie Konfederacja będzie mogła wrócić do realizacji swych pierwotnych założeń. Obawiam się jednak, że ta teza stanowi jedynie projekcję chciejstwa. Smutna praktyka pokazuje, że politycy, którzy zbłądzili na manowce, natychmiast się na rzeczonych manowcach zadomawiają. Pozostaje jedynie, nieco wbrew nadziei mieć nadzieję, że tym razem stanie się inaczej.

Tak czy inaczej wkrótce poznamy prawdziwe oblicze Konfederacji. Po owocach. Oby nie były wyjątkowo niestrawne.

Autorstwo: Przemysław Piasta
Źródło: MyslPolska.info


  1. Stanlley 10.08.2023 09:30

    Szkoda że autor nie dodał kilku słów kim jest Wipler – ten pan się upił, awanturował i bił z policją a następnie szybko zwołał konferencję prasową gdzie jeszcze ze śladami awanturowania i bijatyki z policjantami opowiadał jak to został napadnięty. Po czym wyszło nagranie gdzie Wipler podchodzi do interweniującego patrolu policji i ich szarpie. Patrol interweniował w innej sprawie.

 

PiS zaciera ślady

W pośpiechu starli ślady krwi, poukładali rozrzucone rzeczy, nóż włożyli do kieszeni przechodzącemu człowiekowi i udawali świeżo przybyłych gości rozglądających się po okolicy.

Takie akcje dzieją się nie tylko w tanich kryminałach, ale i na scence politycznej w Polsce. Co prawda patroni amerykańscy czuwają, ale wiedzą też, że kto jak kto, ale oni dogadają się w obecnych warunkach z każdym na naszym podwórku. Czy to siłą argumentów, czy argumentem siły – bez znaczenia.

Tymczasem w pędzie do korytka nastąpił wystrzał pistoletu startowego. Prezydent potwierdził datę 15 października i wszyscy ruszyli. A właściwie wszystkich wyprzedził pan Weber, wskazując na faworyta CIA w postaci partii PiS. Co ci Amerykanie na niego mają – trudno dociec, ale wrażenie jest takie, że idealnie się spisuje.

Korzystając więc z zamieszania, PiS zdjął ze sceny nieodżałowanego obrońcę ludzkości Adama Niedzielskiego, a dzień później Wojciecha Andrusiewicza, o którego typie urody nasza polonistka zwykła mówić „błękitu twoich oczu nie mąci żadna myśl”. Musiało wyjść w badaniach focusowych, że lud jednak może skojarzyć tych dżentelmenów z masowymi zgonami swoich „respirowanych i lockdownowych” bliskich w czasach aplikowania dwustu milionów zamówionej „skutecznej i bezpiecznej”.

Ten sam PiS po „nienachalnie” patriotycznych obchodach 80 rocznicy Ludobójstwa Polaków na Kresach przez Ukraińców, rozpoczął utarczki z Ukrainą o „wdzięczność” i w ogóle „w obronie polskiego rolnika”. Ten teatr jest potrzebny, gdyż sondaże pokazują, że polski lud jednak coś dostrzega i lizanie Ukrainie czterech liter przestało być „trendy”.

Władza wzmacnia też armię zakupami, choć jak pisze koreańska prasa, domaga się przy tym z Seulu kredytów i kusi dojściami do robienia biznesu „przy odbudowie Ukrainy”. Gdy Koreańczycy się zorientują, z jakimi blagierami mają do czynienia, to kto wie, co będzie z tego zbliżenia z Seulem… Ale z Amerykanami się dogadają – po co im napuszony fałszywy pośrednik.

Najgorzej idzie chyba zacieranie śladów na odcinku unijnym. PiS agitujący w 2003 za UE, podpisujący – likwidujący w wielu obszarach „veto” – wynegocjowany przez swoich mistrzów negocjacji Traktat Lizboński i wszystko, co dali do podpisania później, włącznie z otwarciem Fit For 55, jest mało wiarygodny w opowieściach o swojej „walce o polskie sprawy w Unii”. W każdym razie dla mających jakieś pojęcie.

Ale próbuje. W tym celu w Polskim Radiu 24 wystąpił jegomość z PiS opowiadający, jaki to KPO jest beznadziejny, jakie to kosztowne i źle przygotowane przez Brukselę, jakie to właściwie oszustwo, jakie to obciążenie dla wszystkich… Przytomny dziennikarz – czy aby nie wyleci z roboty? – zapytał więc, czy to nie PiS zachwalało nam swego czasu tak bardzo KPO, czy to nie premier z PiS podpisał wszystko w Brukseli, czy to nie parlament zgodził się na KPO…?

Na takie słowa wzburzony pan z PiS zdecydowanie odciął się od takich wniosków „dlatego, że ja też byłem za KPO i zachęcałem do tego, żeby uczestniczyć w tej grze. Polski parlament poręczył przecież pożyczkę na KPO, bo INNA BYŁA SYTUACJA WTEDY. Nikt nam nie mówił wtedy, że z tego KPO uczyni się jakiś instrument polityczny i będą sekowane rządy prawicowe. Mówimy o roku dwudziestym, dwudziestym pierwszym, dziś mamy rok dwudziesty trzeci. Bardzo dużo się zmieniło w nastawieniu Komisji Europejskiej […] więc nie można porównywać tych sytuacji”.

No, skoro „nie można porównywać” dzisiejszego złorzeczenia PiS na KPO z wcześniejszymi zachwytami PiS nad KPO, to nie porównujmy.

Możemy jednak pokusić się o dwie refleksje.

Pierwsza, że PiS próbuje na wszystkie sposoby zacierać ślady swojej działalności w ostatnich czterech latach i udawać nieletnią dziewicę pierwszy raz wychodzącą na spacer bez mamusi. Jakby był rok 2019 lub 2015 nawet.

Druga – argument „bo inna była sytuacja wtedy” wskazuje, że są to kręcący lody, wyzuci z honoru bezczelni kłamcy, lub skrajni idioci. A najpewniej zbieranina jednych i drugich.

Biedna Polska, gdyż ci ludzie idą z kimś po trzecią kadencję. Niezmiennie od miesięcy obstawiam, że z idealnym dla nich towarzystwem z okolic PSL-SLD.

Autorstwo: Wojciech Popiela
Źródło: ProKapitalizm.pl


  1. Stanlley 10.08.2023 09:08

    Czyżby faktycznie bali się PRAWDZIWEJ zmiany władzy? Nie mam tu na mysli scenariusza że władzę przejmie konfa albo KO… Uważam że boją się ruchu Dobrobytu i Pokoju.

    BTW wiecie że ruch DiP ponad miesiąc temu złożył obywatelski projekt ustawy – 1500 podpisów zebrano w 1.5 tygodnia włączając w to czas wysyłek pocztowych. Co zrobił Mateuszek – kancelaria odpowiedziała w ostatnim dniu terminu że są jakieś braki formalne – mimo że ich nie było. Coś w styku – nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...