Porwanie na Marszałkowskiej
Przymknijmy na chwilę oczy i pozwólmy działać wyobraźni… Chodnikiem po Marszałkowskiej idzie młody mężczyzna, niesie do domu siatkę z zakupami. Po jezdni wyprzedza go minibus z zagranicznymi tablicami rejestracyjnymi, zatrzymuje się. Kiedy mężczyzna jest na wysokości drzwi samochodu, wysiada z niego nagle dwóch osiłków, łapią mężczyznę pod ramiona i mimo jego oporu wciągają go do samochodu, zasuwają drzwi i samochód odjeżdża. Klasyczne porwanie w biały dzień?

Nie, tak wygląda rekrutacja do wojska na Ukrainie. Młody mężczyzna zostanie ubrany w mundur, kamasze i wysłany na front. Jest ich tam coraz mniej, więc prawdopodobieństwo większe, że zostanie zabity. Czyli porwany i wysłany na śmierć.
Ponieważ Ukraińcy wystrzegają się podobnych samochodów z tablicami rejestracyjnymi krajowymi, ukraińskie władze wzięły się na sposób i porywają mężczyzn do samochodów z fałszywymi tablicami zagranicznymi, w tym polskimi.
Nie wiem, jak to teraz wygląda, ale parę lat temu przerejestrowywałem samochód nabyty w innym województwie i musiałem zmienić tablice. W urzędzie kazano mi stare tablice oddać, z przykazaniem, że mają być umyte. Jeśli więc stare tablice oddaje się do urzędu, skąd się one biorą potem na Ukrainie? „Fucha” jakaś, czy co?
Pokazana na kanale „Do Rzeczy” scena „rekrutacji” na Ukrainie odbyła się z udziałem mercedesa na polskich tablicach. Po sprawdzeniu przez dziennikarzy okazało się, że w Polsce na tych tablicach jeździł renault. Interesujące. Podobnie interesującym jest, że żadne „poranki przy kawie” czy inne ulubione programy gadających głów takich sytuacji nie pokazują, nie komentują – jakby ich to nie interesowało. Widać wśród nich niektórych z tych szczególnie aktywnych w epoce „covidu”. Widocznie pies szczeka na każdego, byle żreć dostał.
Warto jednak zastanowić się nad tym, że rządzący nami osobnicy wcale nie odżegnali się zdecydowanie od wkręcenia Polski w wojnę ukraińsko – rosyjską. Gdyby im się udało nas wkręcić, Polacy byliby w sytuacji gorszej niż Ukraińcy. Ukraińcy, po wybuchu wojny, masowo rzucili się „do punktów rekrutacji do wojska”, tyle że kierunki im się pomyliły i wylądowali na socjalu w Polsce, Niemczech, Kanadzie, USA, Anglii… Kto nie wpadł na ten pomysł, wylądował w kamaszach na froncie. A tam – na wojnie, jak na wojnie. Który zginął i oficjalnie zostało to stwierdzone – miał szczęście, bo chociaż jego rodzina dostanie jakiś zasiłek. A który oficjalnie zaginął, bo bomba wybuchła za blisko niego, zostanie zaginiony dla ewidencji i rodziny, która nie dostanie nic. Na trupach administracja też może oszczędzać, skoro tyle „szmalu” gdzieś tam przecieka.
Wyobraźmy sobie, że nasi umiłowani źle pełniący obowiązki Polaków przywódcy dostaną dyrektywy od Ulli Wodęleje, że Polska musi wesprzeć wojskowo Ukrainę, bo trzeba koniecznie obronić latyfundia z kukurydzą i zakłady przemysłowe żydowsko-ukraińskich oligarchów. Prezydent Trump co prawda Ullę olał na spotkaniu w Waszyngtonie, ale „Oskar” mający uraz na tle Trumpa i zakochany w Ulli, wspomagany przez Naczelnika i „Studenta Jacoba”, z pomocą swych akolitów, zarządzą brankę.
No i wtedy: „Chodnikiem po Marszałkowskiej idzie młody mężczyzna…” – jak na początku felietonu.
Na wszelki wypadek, żeby Polakom nie przyszła ochota wiać jak Ukraińcy przed poborem, Niemcy zamkną granicę w kierunku stąd na zachód. W ten sposób pomogą Polakom uratować honor z dewizą „Za wolność waszą i naszą”. Wystarczy, że Niemcy pomogli Ukraińcom: aktualnie są największą grupą narodowościową korzystającą z niemieckiego „socjalu”. Przebili nawet Subsaharyjczyków. Odbierają swoje za pomoc Niemcom podczas II wojny światowej.
W Polsce pewnie też są na socjalu grupą nieostatnią. Tyle że Niemcom pomagali, a Polaków mordowali.
Na wojnie, jak to na wojnie… Kto i kiedy z Polaków porwanych w kamasze wróci, nie wiadomo. Zwłoki dorzuci się do ciągle nieekshumowanych grobów wołyńskich. albo zakopie byle gdzie, na przykład w rowie, jak w czasie „wołynki”. W końcu śmierć goja, to po prostu śmierć. Żeby Polska nie poniosła uszczerbku liczebnego, nasi zachodni przyjaciele otworzą granicę w kierunku z zachodu na wschód i uzupełnią polskie braki „subsaharyjskimi inżynierami z nożami w zębach”, załatwiając swój problem „herzliche willkommen”. A Polacy będą mieli u siebie jeszcze liczniejszą piątą kolumnę, niż do tej pory. Chociaż podobno oficjalnie piątej kolumny u nas nie ma, bo przecież służby ścigające tak zajadle społeczny Ruch Obrony Granic chyba by coś na ten temat wiedziały?
Co robić, żeby nie dać się wkręcić w ukraińską wojnę? Może przechodzić masowo do Świadków Jehowy albo na arianizm? Im broni nie wolno używać.
Kiedyś Polacy buntowali się przeciw sprzedajnym władzom, ale to było dawno temu… Nosili szable, krócice, a kto nie miał, brał się za kosę… Teraz nawet o porządny kawałek osinowego kołka przeciw wampirom trudno, bo „ekolodzy” protestują…
Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net