sobota, 8 lipca 2023

 

Prognoza KE ws. zrównoważonego rozwoju i dobrostanu ludzi


Komisja Europejska przedstawiła sprawozdanie dotyczące prognozy strategicznej z 2023 r., w którym przeanalizowała, jak sprawić, aby podstawą otwartej strategicznej autonomii Europy były zrównoważony rozwój i dobrostan ludzi, oraz zaproponowała dziesięć konkretnych działań w tym kierunku.

KE podkreśliła w prognozie strategicznej z 2023 r., że Unii Europejskiej zależy na głębokiej i ambitnej transformacji, której celem jest osiągnięcie neutralności klimatycznej i zrównoważonego rozwoju w najbliższych dziesięcioleciach. Oceniła, że transformacja w stronę modelu zrównoważonego będzie miała kluczowe znaczenie dla wzmocnienia otwartej strategicznej autonomii UE, zapewnienia jej długoterminowej konkurencyjności, utrzymania jej modelu społecznej gospodarki rynkowej i umocnienia jej światowego przywództwa w nowej gospodarce o zerowej emisji netto. „Aby odnieść sukces, UE będzie musiała stawić czoła kilku wyzwaniom i dokonać wyborów, które będą miały wpływ na europejskie społeczeństwa i gospodarki w niespotykanym dotąd tempie i na bezprecedensową skalę” – czytamy w sprawozdaniu KE.

Sprawozdanie prognostyczne z 2023 r. zawiera przegląd wyzwań, przed którymi stoi UE oraz propozycje dziesięciu obszarów działania, aby osiągnąć transformację. Aby zapewnić decydentom wskaźniki gospodarcze uwzględniające również dobrostan, Komisja Europejska proponuje się dostosowanie produktu krajowego brutto (PKB) o różne czynniki, takie jak zdrowie i środowisko. „Takie podejście wzmocni strategiczną autonomię UE i jej globalną pozycję w dążeniu do odpornej gospodarki o zerowej emisji netto” – oceniono w sprawozdaniu prognostycznym z 2023 roku.

Komisja Europejska zaznaczyła, że w dążeniu do transformacji w stronę modelu zrównoważonego (obejmującego zarówno zrównoważony rozwój gospodarczy, jak i społeczny), UE musi zmierzyć się z kilkoma wyzwaniami, takimi jak zmieniająca się sytuacja geopolityczna, która kształtuje opinię publiczną i postępowanie rządów na całym świecie, co utrudnia międzynarodową współpracę w kwestiach globalnych, takich jak zmiana klimatu czy transformacja energetyczna.

KE widzi też potrzebę nowego modelu gospodarczego, w którym kładzie się nacisk na dobrostan ludzi i środowiska naturalnego, oraz oddzielenie wzrostu gospodarczego od wykorzystania zasobów i przejście na bardziej zrównoważoną produkcję i konsumpcję. Komisja oceniła, że równowaga gospodarcza, społeczna i środowiskowa są ze sobą nierozerwalnie związane.

W raporcie stwierdzono również, że duże znaczenie dla konkurencyjności UE będzie miała dostępność pracowników posiadających odpowiednie umiejętności niezbędne do przeprowadzenia transformacji ekologicznej i cyfrowej oraz związane z transformacją w stronę modelu zrównoważonego inwestycji (w tym zapewnienie wystarczającego finansowania zarówno z sektora publicznego, jak i prywatnego).

W sprawozdaniu określono dziesięć obszarów, w których konieczna jest reakcja polityczna UE, aby głównym aspektem transformacji w stronę modelu zrównoważonego był w dalszym ciągu dobrostan ludzi i społeczeństwa.

1. Zapewnienie nowej europejskiej umowy społecznej i odnowionej polityki społecznej, a także skupienie się na usługach społecznych wysokiej jakości.

2. Pogłębienie jednolitego rynku, aby promować odporną gospodarkę o zerowej emisji netto, ze szczególnym uwzględnieniem otwartej strategicznej autonomii i bezpieczeństwa gospodarczego.

3. Zwiększenie oferty UE na arenie międzynarodowej w celu zacieśnienia współpracy z kluczowymi partnerami.

4. Wspieranie zmian w produkcji i konsumpcji na rzecz zrównoważonego rozwoju, ukierunkowanie regulacji i rozpowszechnianie zrównoważonego stylu życia.

5. Dążenie do „Europy inwestycji” przez podejmowanie działań publicznych mających pobudzić przepływy finansowe na potrzeby transformacji.

6. Dostosowanie budżetów publicznych do zrównoważonego rozwoju za sprawą skutecznych ram podatkowych i wydatków publicznych.

7. Dalsza zmiana wskaźników politycznych i gospodarczych w kierunku trwałego dobrobytu sprzyjającego włączeniu społecznemu, w tym przez dostosowanie PKB o różne czynniki.

8. Zadbanie o to, by wszyscy Europejczycy mogli przyczynić się do transformacji i w tym celu zwiększenie uczestnictwa w rynku pracy i skupienie się na przyszłych umiejętnościach.

9. Wzmocnienie demokracji i uczynienie ze sprawiedliwości pokoleniowej zasadniczego elementu kształtowania polityki, aby zwiększyć wsparcie dla przemian.

10. Uzupełnienie ochrony ludności o „zapobieganie zagrożeniom dla ludności” przez wzmocnienie unijnego zestawu narzędzi w zakresie gotowości i reagowania.

Sprawozdanie prognostyczne z 2023 r. zostanie przedstawione państwom członkowskim UE na posiedzeniu Rady do Spraw Ogólnych zaplanowanym na 10 lipca br. Komisja Europejska dodała, że oczekuje, że oprócz prac nad prognozowaniem przeprowadzonych przez hiszpańską prezydencję Rady UE sprawozdanie „będzie również stanowić wkład w dyskusję przywódców” na nieformalnym posiedzeniu Rady Europejskiej w Granadzie w październiku 2023 r.

W listopadzie 2023 r. Komisja wraz z Parlamentem Europejskim zorganizuje doroczną konferencję na temat europejskiego systemu analiz strategicznych i politycznych (ESPAS). Wydarzenie będzie okazją do „przetestowania i omówienia kluczowych ustaleń” zawartych w sprawozdaniu z 2024 r. na temat międzyinstytucjonalnych tendencji globalnych, przygotowanym wspólnie przez instytucje UE. Będzie to również okazja do przemyślenia dalszych działań.

Prognoza strategiczna wspiera dalekosiężne działania Komisji Europejskiej, które mają służyć realizacji sześciu naczelnych celów określonych przez przewodniczącą Ursulę von der Leyen. Począwszy od 2020 r. przygotowywane są roczne sprawozdania dotyczące prognozy strategicznej, w których opisane są priorytety Komisji, jej program prac i wieloletnie programowanie. KE poinformowała, że tegoroczne sprawozdanie opiera się na wcześniejszych edycjach, w których skupiono się na odporności jako nowym kompasie kształtowania polityki UE (2020 r.), na otwartej strategicznej autonomii UE (2021 r.) oraz na powiązaniu transformacji ekologicznej i cyfrowej (2022 r.).

Analiza przedstawiona w sprawozdaniu prognostycznym z 2023 r. opiera się na przeprowadzonym przez Wspólne Centrum Badawcze inkluzywnym i partycypacyjnym procesie prognozowania, uzupełnionym o szeroko zakrojone konsultacje z państwami członkowskimi, innymi instytucjami UE w ramach ESPAS i obywatelami w drodze zaproszenia do zgłaszania uwag opublikowanego na stronie „Wyraź swoją opinię”. Wyniki procesu prognozowania przedstawiono w sprawozdaniu Wspólnego Centrum Badawczego z cyklu „Nauka na rzecz polityki”, zatytułowanym „W kierunku sprawiedliwej i zrównoważonej Europy do 2050 r.: wybory społeczne i gospodarcze w ramach transformacji w stronę modelu zrównoważonego”.

Źródła: „Serwis Samorządowy PAP”, PAP-MediaRoom.pl

 

Kościół katolicki będzie błogosławił związki homoseksualne


Abp Victor Manuel Fernández, nowo mianowany prefekt Dykasterii Nauki Wiary, udzielił pierwszego wywiadu po swojej nominacji, w którym w zasadzie ogłosił, że jest otwarty na akceptację błogosławieństwa związków homoseksualnych w Kościele katolickim.

Błogosławieństwa związków jednopłciowych są praktykowane od dłuższego czasu w wielu miejscach na świecie, zwłaszcza w Niemczech i Belgii, mimo że są one sprzeczne z wiarą Kościoła katolickiego. Kongregacja Nauki Wiary (obecnie Dykasteria Nauki Wiary) stanowczo przypomniała o tym w 2021 roku, podkreślając, że obecność w takich związkach elementów pozytywnych, które zasługują na uznanie i docenienie, nie może jednak usprawiedliwić tych związków jako prawowitego przedmiotu błogosławieństwa kościelnego.

Teraz wydaje się, że dykasteria, której zadaniem jest strzeżenie katolickiej doktryny, może zmienić swoje stanowisko w tej kwestii. W sobotę, Biuro Stolicy Apostolskiej poinformowało, że papież powołał na nowego prefekta tej dykasterii progresywnego duchownego z Argentyny, abp. Víctora Manuela Fernándeza. Metropolita La Platy, który obejmie nowe stanowisko we wrześniu, udzielił wywiadu dla „Info Vaticana”, w którym wskazał, że pod jego kierownictwem dykasteria może zmienić stanowisko z 2021 roku.

Zdaniem abp. Fernándeza, „małżeństwo, w ścisłym znaczeniu tego słowa, to tylko jedno: stabilny związek dwóch osób tak różnych jak mężczyzna i kobieta, którzy są dzięki tej różnicy zdolni do zrodzenia nowego życia. Nie ma nic, co można by porównać z tym; używanie tej nazwy do opisania czegoś innego nie jest ani dobre, ani celowe. […] Należy zachować wielką ostrożność, aby uniknąć rytuałów albo błogosławieństw, które mogłyby podsycać zamieszanie”. Jednakże, jak zaznacza argentyński teolog, “jeżeli błogosławieństwa udziela się w taki sposób, że nie ma takiego zamieszania – należy to przeanalizować i potwierdzić. Chodzi tutaj o odejście od dyskusji teologicznej na rzecz kwestii roztropności czy dyscypliny”.

Na pytanie o niemiecką Drogę synodalną, abp Fernández przyznał, że nie zna szczegółów dotyczących jej przebiegu. Niezależnie jednak od braku konkretnych informacji, duchowny pozytywnie ocenił tę inicjatywę, twierdząc, że ma ona do zaoferowania Kościołowi coś wartościowego.

Komentarze abp. Fernándeza wywołały szerokie reakcje wśród wiernych i duchownych Kościoła katolickiego. Z jednej strony, są tacy, którzy z zadowoleniem przyjmują ewentualną zmianę, uważając ją za krok ku większej akceptacji i inkluzywności w Kościele. Z drugiej strony, są tacy, którzy obawiają się, że takie zmiany mogą prowadzić do dalszego rozmywania tradycyjnych nauczania kościelnego.

Niewątpliwie, nominacja abp. Fernándeza na stanowisko prefekta Dykasterii Nauki Wiary to sygnał zmiany, jaka może nastąpić w odniesieniu do stanowiska Kościoła na temat błogosławieństwa związków homoseksualnych. Niemniej jednak, niezależnie od tego, jakie zmiany mogą nadejść, pozostaje nadrzędnym zadaniem Kościoła, jak sam abp Fernández podkreśla, zachowanie roztropności i poszanowania dla wszystkich osób, niezależnie od ich orientacji seksualnej. Jednak ta postępowość Kościoła Katolickiego może się skończyć brakiem akceptacji wiernych i w konsekwencji schizmą.

Źródło: ZmianyNaZiemi.pl

 

Putinologia (nie)stosowana


W związku z niedawną ruchawką wywołaną w Rosji przez najemników z tzw. grupy Wagnera mieliśmy prawdziwy wysyp różnorakich internetowych ekspertów. Jedni z nich już zdobywali Moskwę, inni obalali Putina, jeszcze inni prorokowali wybuch w Rosji wojny domowej, może nawet i nuklearnej. Byli nawet tacy geniusze, którzy twierdzili, że celem wagnerowców jest pojmanie Putina i… wykastrowanie go. Jakby nie patrzeć, to wszyscy polscy eksperci od Rosji jednym głosem mówili, że Rosja przegrała wojnę, putinizm się załamał, etc. I co? I nic. Prigożyn wylądował na emigracji na Białorusi, a wagnerowcy wrócili na wojnę z Ukrainą.

W Polsce panuje przekonanie, że nikt tak jak my nie zna i nie rozumie Rosji, a nasze studia nad Rosją są najlepsze w Europie, a może i nawet w świecie. Jest to pogląd, z którym zupełnie się nie zgadzam, a czynię to na podstawie obserwacji naszych ekspertów od Rosji od wielu lat.

Pod pojęciem eksperta rozumiem osobę, która przez całe lata studiuje pewną tematykę – w tym przypadku rosyjską – i wypowiada się na te tematy ustnie lub poprzez publikacje, starając się zachować maksimum obiektywizmu (oczywiście, nigdy nie da się tego ideału osiągnąć, lecz należy się starać do niego przybliżyć). Zapewne w Polsce są tacy eksperci od Rosji, lecz ich głos kompletnie nie przebija się do opinii publicznej.

Nie mamy w Polsce ani liczących się studiów nad Rosją, ani nad Władimirem Putinem i jego system politycznym w szczególności. Zamiast rosjoznawców mamy ludzi nienawidzących Rosji, którzy podchwycą każdy najdrobniejszy fakt, który można wykorzystać przeciwko Rosji, nie widząc największych, które nie potwierdzają ich z góry przyjętych tez o charakterze rusofobicznym.

Ci „eksperci” żyją każdą plotką i każdym fake newsem, który przedstawia Rosję w złym świetle – jako państwo terrorystyczne, bandyckie, albo jako słabe, mafijne, przegrywające wojnę i rozpadające się. Ci „eksperci” wierzą w każdego w fake newsa antyrosyjskiego, który można znaleźć w Internecie. Ci „eksperci” na poważnie traktują wszystkie informacje podawane przez media społecznościowe w języku ukraińskim, a ich prawdziwą skarbnicą wiedzy na temat strat rosyjskich w toczącej się wojnie jest strona internetowa Ministerstwa Obrony Ukrainy. Nie przeprowadzane są żadne weryfikacje danych, żadne porównania źródeł, więc fakty swobodnie mieszają się z plotkami i wymyślanymi historyjkami, aby tylko nabrały antyrosyjskiego wydźwięku. Z tą „ekspercką” wiedzą idzie się do mediów, wypisuje się brednie w mediach społecznościowych lub nagrywa się filmy na „YouTube”, co pozwala na obfitą monetyzację swojej „eksperckości”.

Każdą opinią odmienną od tego, co podawane jest na stronie internetowej Ministerstwa Obrony Ukrainy, uważa się w Polsce za „ruską propagandę”, „onucowatość” i „kryptoputinizm”. W najgorszym razie każdy, kto nie wierzy tym „ekspertom”, staje się po prostu „agentem”. Praktycznie wszystkie polskie media podają dane za wspominaną przeze mnie stroną internetową Ministerstwa Obrony Ukrainy, wedle której Rosjanie już dawno stracili 144 tysiące żołnierzy ze 180 tysięcy, które ich zaatakowały w lutym 2022 roku.

Jakim cudem pozostałe 36 tysięcy okupowało 1/5 Ukrainy, nie podano, a szkoda, bo musiały to być jakieś cyborgi, które utrzymywały front do czasu zasilenia ich przez kilkaset tysięcy poborowych po decyzji Putina, aby sięgnąć po rezerwy. Ruchawka wagnerowców Prigożyna była tutaj skrajnym przykładem tej „eksperckiej” wiedzy, ponieważ nasi „eksperci” wierzyli, że kilka tysięcy zbuntowanych żołnierzy zdobędzie Moskwę, wygna Putina, etc., a minimum wywoła wojnę domową, po której rosyjskie dywizje pouciekają przed Ukraińcami, oddając nie tylko ziemie zdobyte w 2022 roku, ale i Krym i Donbas.

Podstawowym problemem polskich studiów nad Rosją i putinizmem jest to, że nikt tutaj nie szuka wiedzy eksperckiej. Jest zapotrzebowanie polityczno-medialne na antyrosyjską i antyputinowską propagandę. Propaganda jest zaprzeczeniem wiedzy eksperckiej. Albo bowiem szukasz prawdy, czyli chcesz opisać lub opowiedzieć rzeczy takimi, jakimi one są, albo chcesz przedstawić wizję świata, która pasuje pod twoją z góry powziętą tezę polityczną czy światopoglądową. Albo interesuje cię Rosja taka, jaką ona jest, włącznie z jej rzeczywistym potencjałem militarnym i ekonomicznym, albo interesuje cię obraz Rosji, której pragniesz – na przykład pobitej, pokonanej, słabej, dzielącej się samoistnie na kilka niezależnych państw. Pomiędzy wiedzą ekspercką a propagandą nie istnieją punkty styczne.

Niestety, jeśli chodzi o tzw. studia wschodnie, to nikogo w Polsce nie interesuje Rosja taka, jaką ona jest. Nie sprowadza się i nie czyta poważnych rosyjskich książek, zadowalając się albo literaturą pisaną przez dysydentów (zwykle pochodzących z mniejszości narodowych), albo wrogą Rosji i putinizmowi literaturą anglosaską, albo wybitnymi rozprawami naszych „ekspertów”, gdzie cała sztuka polega na tym, aby jeden wróg Rosji przepisywał „ekspercką” wiedzą od drugiego wroga Rosji.

Pamiętam, że na początku wojny ukraińsko-rosyjskiej codziennie czytałem raporty wojenne Ośrodka Studiów Wschodnich – rzeczowe, a co za tym idzie różniące się drastycznie od propagandowej papki podawanej przez rządowe i „demokratyczne” media. Niestety, nasi „eksperci” internetowi szybko także zwrócili uwagę na tę rozbieżność i zaatakowali OSW, że „promuje rosyjską narrację wojenną”. No i przestałem czytać raporty OSW, bo stały się „eksperckie”, ulegając medialno-politycznemu fanatyzmowi.

Wszystko to dzieje się w sytuacji, gdy poblokowane przez służby zostały rosyjskie portale informacyjne i te polskie portale, które uznano za „prorosyjskie”. W ten sposób próbuje się Polaków odciąć od możliwości weryfikacji źródeł. Mamy wierzyć, że Rosja się wali, przegrywa, ucieka. Putin zaś ma co najmniej pięć różnych nowotworów, drżą mu ręce, nie może samodzielnie zawiązać buta. Siedzi więc w bunkrze, prosi o azyl, ukrywa się i pije z rozpaczy. To jest w Polsce „wiedza ekspercka”.

Autorstwo: Adam Wielomski
Źródło: NCzas.com

 

Demokracja, najbardziej niebezpieczna religia – 7


7. TEOLOGIA WYBORÓW

W swojej najprostszej formie demokracja polega na tym, że członkowie grupy wykorzystują pewien proces decyzyjny, aby zademonstrować swoje preferencje dotyczące sposobu działania, w przeciwieństwie do lidera decydującego za grupę. Na Zachodzie proces głosowania jest preferowaną metodą grupowego podejmowania decyzji. Nie ma uzasadnienia dla tej preferencji, ale zwolennicy prawdopodobnie twierdzą, że jest to w jakiś sposób sprawiedliwe, uzasadnione i jest to oczywiście uniwersalna wartość i wola Boga. Głosowanie jest czasami używane jako ratyfikacja uzgodnionej decyzji, ale najczęściej jest to po prostu metoda zakończenia nierozstrzygniętego sporu na korzyść silniejszej większości.

Ale dlaczego w ogóle mielibyśmy głosować? Po co uciekać się do tej metody podejmowania decyzji? W małych grupach jest to bezcelowe, a w dużych grupach jest nie tylko poważnie wadliwe, ale obdarzone iluzoryczną legitymizacją i jest niczym innym, jak jawną niesprawiedliwością. Jeśli tylko kilku z nas dyskutuje o tym, czy wyjść na piwo, czy zagrać w snookera, nie poddawalibyśmy tego pod głosowanie. Dyskutowalibyśmy o różnych opcjach, dopóki nie osiągnęlibyśmy porozumienia. Ta zgoda nie musi oznaczać, że wszystkie osoby są w 100% za, ale żadna osoba nie jest w 100% przeciw – co oznacza, że wszyscy będą mniej lub bardziej zadowoleni z wyniku.

Jeśli 100 osób w naszej firmie chce wybrać miejsce na konferencję sprzedażową, w jakich okolicznościach poddalibyśmy tę decyzję pod ostateczne głosowanie? Zwykle podnosimy i omawiamy opcje, odrzucamy te nieodpowiednie i rozważamy kilka pozostałych. Oczekujemy, że nasza debata zaowocuje alternatywą akceptowalną dla wszystkich – być może dla niektórych bardziej niż dla innych, ale nadal akceptowalną. Bez silnej niezgody. Jeśli na koniec zdecydujemy się głosować w tej sprawie, to tylko dlatego, że dwa segmenty naszej grupy uparcie sprzeciwiają się dalszym negocjacjom i odmawiają rozważenia nowych alternatyw. Obydwie po prostu okopały się na swoich pozycjach.

Proponowana metoda rozwiązania impasu, głosowanie, jest po prostu przyznaniem się do naszej porażki w negocjacjach i odmowy wzięcia pod uwagę dobra wszystkich członków grupy. Co więcej, prośba o głosowanie zawsze będzie pochodzić od grupy większościowej, która chce zakończyć dyskusję na swoją korzyść. Chcemy mieć swój własny sposób; nic więcej. Z drugiej strony, jeśli mamy skuteczny proces dyskusji i negocjacji, wyłoni się ogólna wola grupy. Możemy zapytać, czy wszyscy są wystarczająco zadowoleni z naszego rozwiązania, czy są jakieś silne głosy sprzeciwu. Tak długo, jak rzeczywiście bierzemy pod uwagę życzenia wszystkich, głosowanie byłoby niepotrzebne i bezcelowe.

W przypadku głosowań rządowych w zachodnich demokracjach mamy dwie partie, które okopały się na długo przed rozpoczęciem dyskusji, wyłącznie na podstawie ideologii partyjnej, co oznacza, że: odrzucam każdą sugestię, nawet jeśli jest dobra. W debatach rządowych i dyskusjach politycznych jest przesądzone, że nie będzie negocjacji, w dobrej wierze lub w inny sposób, że rzadko jest nadzieja na znalezienie rozwiązania akceptowalnego dla wszystkich. Poddajemy więc sprawę pod głosowanie. Na Zachodzie, z jego czarno-białą kulturą, preferowaną opcją rozwiązywania różnic zdań jest wymuszenie zakończenia dyskusji. Na Wschodzie, w tym w Chinach, kultura odcieni szarości będzie opóźniać, ponownie zbierać się i ponownie dyskutować, aż pojawi się konsensus, z którym wszyscy mogą żyć.

7.1. TYRANIA WIĘKSZOŚCI

Ci, którzy założyli republikę amerykańską, wyraźnie rozumieli niebezpieczeństwa związane z demokracją. Edmund Randolph z Wirginii opisał wysiłki zmierzające do rozwiązania tej kwestii podczas Konwencji Konstytucyjnej: „Ogólnym celem było znalezienie lekarstwa na zło, w obliczu którego pracowały Stany Zjednoczone; że śledząc te zło do ich źródeł, każdy człowiek znalazł je w zawirowaniach i szaleństwach demokracji. Te silne poglądy dotyczące zła demokracji i korzyści płynących z Republiki Konstytucyjnej były podzielane przez wszystkich Założycieli. Dla nich demokracja oznaczała scentralizowaną władzę, kontrolowaną przez opinię większości, która była do wzięcia, a zatem całkowicie arbitralna. Są to podstawowe pojęcia tyranii większości”.

Jednym z najtrwalszych i najgłupszych mitów rozpowszechnianych w celu stworzenia iluzji świętości demokracji i legitymizacji powstałego w jej wyniku ciała politycznego jest to, że głosowanie jest „sprawiedliwe”. Do diabła z tym. Głosowanie to nic innego jak zastraszanie przez większość. Nie ma systemu podejmowania decyzji, który byłby mniej sprawiedliwy niż poddanie czegoś pod głosowanie. Jest to arogancki proces decyzyjny, celowo zaprojektowany tak, aby lekceważyć życzenia i najlepsze interesy, aby pozbawić praw połowę populacji, której dobro jest zagrożone. Niezależnie od tego, która strona uzyska mniej niż większość, jest całkowicie odsunięta na bok, a jej życzenia i dobro są ignorowane, ponieważ są „przegrani”. Według jakiego pokręconego standardu proces decyzyjny można uznać za sprawiedliwy lub zgodny z prawem, gdy – z założenia – ignoruje on wyraźne życzenia być może połowy populacji? Na jakiej podstawie możesz twierdzić, że twoja 51% większość uprawnia cię do 100% nagród, podczas gdy moja 49% mniejszość uprawnia mnie do zera? To po prostu indywidualistyczny, samolubny, zastraszający, zgodny z prawem dżungli darwinizm społeczny. W wielu tak zwanych demokratycznych wyborach moja „mniejszość” często stanowi znacznie więcej niż 50% populacji. Ale ty „wygrywasz”, więc jest to „sprawiedliwe”. Gdzie jest sprawiedliwość i równość w takim systemie „wszystko albo nic”, który produkuje tylko zwycięzców i przegranych?

De Tocqueville pisał obszernie o tyranii większości w demokracji, która jego zdaniem wynikała z „absolutnej suwerenności”, która dawała rządzącym wiarę w ich wszechmoc, która dawała im „prawo do robienia wszystkiego” i, w ich poczuciu własnej słuszności, zapewniała, że mniejszości (co może oznaczać całą populację) zostały sprowadzone na piedestał i do opresyjnego i „wymuszonego konformizmu”. Trudno nie zgodzić się z tezą, że to właśnie w tym miejscu znajdują się dziś Stany Zjednoczone i wszystkie zachodnie demokracje, a „standardowa narracja” ma obecnie taką moc, że zaprzeczanie jej prowadzi nie tylko do przymusowej cenzury, ale także do wyroków więzienia. Stwierdził, że gdy „większość opinii publicznej” zostanie ustalona (przez kontrolerów Deep State), jest ona „nieodwołalnie ogłoszona i wszyscy milczą”, a wolnomyśliciele muszą zostać znormalizowani. My, ludzie w tych demokracjach, straciliśmy wolność zaprzeczania temu, w co każe się nam wierzyć. De Tocqueville twierdził, że niezgoda nieuchronnie doprowadziłaby do „biurokratycznego despotyzmu”, który byłby ostateczną szkodą dla demokracji, zauważając, że państwo demokratyczne ma „ogromną i opiekuńczą władzę”, która zniszczyłaby wszelką możliwość wspólnego działania ludności przeciwko dyktaturze oligarchii i tyranii, że ludzie straciliby możliwość korzystania ze swojej woli i umysłu i nie byliby już w stanie oprzeć się tej tyranii. Istnieje również kwestia dewiantów z zagranicy, którzy pociągają za sznurki z ciemności za tronem.

7.2. DEMOKRATYCZNA LEGITYMIZACJA

Innym powszechnym mitem jest to, że głosowanie czyni decyzje legalnymi. Nie, nie czyni. Nie ma żadnego prawa, żadnej ewangelii, żadnej zasady filozoficznej, która dyktowałaby, że 51% większość ma „rację”, czyniąc tym samym jej decyzje legalnymi, uzasadnionymi i uzasadnionymi, a zatem które powinny być narzucone mniejszości. Legitymizacja ta jest iluzją wymyśloną przez tych, którzy wierzą, że „siła czyni słusznym” i propagowaną jako cnota teologiczna, aby uciszyć zastraszaną mniejszość do uległości. Jest to odrażająca filozofia wspierana przez szeroko zakrojoną propagandę i pranie mózgu, aby mniejszość nie zdawała sobie sprawy z tego, co się z nią dzieje. A to, co się stało, to fakt, że mniejszość została oszukana, by uczestniczyć w systemie, który ignoruje ich życzenia, pozbawia ich praw i korzyści, a zamiast tego daje wszystko większości. I to jest uważane za sprawiedliwe i uzasadnione w zachodniej demokracji.

Ale to wszystko jest okrutnym oszustwem. „Ludzie” są wabieni do wyboru stron, angażowania się w bitwę, a następnie zmuszani do ewidentnie niesprawiedliwego rozwiązania poprzez głosowanie. Przegrani są bici, zastraszani, propagowani i oszukiwani, aby uwierzyli i zaakceptowali, że ponieważ są przegranymi, ich życzenia, prawa i dobrobyt są teraz nieistotne i muszą milczeć. Zwycięzca otrzymuje łupy. Przegraliście wojnę; ja ustaliłem warunki.

Jest to kolejny hołd dla potęgi propagandy, że mniejszość, która może stanowić ponad 50% naszej próbki populacji, porzuci swój własny interes i podda swój los wrogiej większości w oparciu o jakąś wymyśloną moralną zasadę sprawiedliwości i legitymizacji. Propaganda jest tak skuteczna, że ani większości, ani mniejszości nie przychodzi do głowy, że system zaprojektowany w celu zlekceważenia połowy populacji nie jest ani moralny, ani sprawiedliwy, a legitymizacja jest nadawana jedynie przez wypaczoną teologię. Na jakiej planecie ja, z racji bycia częścią mniejszości, zrzekam się moich życzeń i moich najlepszych interesów i przekazuję kontrolę nad moim dobrobytem zasadniczo wrogiej grupie, która akurat stanowi przeciwną większość?

Zachodni system polityczny przejął ewidentnie niesprawiedliwy i socjopatyczny proces darwinizmu społecznego i przemianował go na teologię. Zachodnie prawicowe indywidualistyczne narody, byli i obecni imperialiści, najeźdźcy i zdobywcy, podążający za prawem dżungli „zwycięzca bierze wszystko„, wymyślili ten system, ponieważ pasuje on do ich wojowniczej osobowości i chrześcijańskiej moralnej supremacji. Nie wybrali go dlatego, że był sprawiedliwy lub uzasadniony; wybrali go, ponieważ zastraszanie przychodzi naturalnie do ich darwinizmu społecznego. Jedynym sposobem twierdzenia, że taki proces jest legalny, jest uciszenie mniejszości poprzez zmuszenie ich do zaakceptowania teologicznego założenia, że mniejszości nie mają żadnych praw i nie zasługują na uwagę, ponieważ tak naprawdę są przegranymi. Ta filozoficzna zdrada jest zadaniem propagandy.

Propaganda ta jest niemal w całości napędzana przez wypaczoną amerykańską wersję religii. To tutaj, zakorzenieni w prymitywnym ewangelicznym chrześcijaństwie, wygrani, zwycięzcy demokratycznych wyborów, świętują nie tylko swoje zwycięstwo, ale także swoją domniemaną moralną wyższość nad przegranymi, którzy teraz przyzwalają na własną nędzę. Przegrani są odsuwani na bok, ponieważ zasługują na to; dzięki przegranej w wyborach ich moralna niższość jest teraz publicznie znana. I jest to „moralna niższość”; nie popełnij co do tego błędu. Podczas obchodów zwycięstwa po każdych zachodnich wyborach, zwycięskie partie i kandydaci świętują nie tylko wygraną swojej drużyny, jak w każdym sporcie, ale w rzeczywistości pielęgnują i wychwalają moralne znaczenie tego zwycięstwa, mając teologiczną pewność, że nie tylko ich ideologia polityczna, ale wszystkie przyszłe działania są teraz uzasadnione posiadaniem wyższych wartości moralnych niż ich przeciwnicy, czego przykładem jest ich „zwycięstwo”. I to właśnie to religijne przekonanie usprawiedliwia odsuwanie na bok pozostałych 50% populacji i celowe lekceważenie ich życzeń i dobrobytu. Przegrani dostają to, na co zasługują.

W każdym rozsądnym społeczeństwie lekkomyślne byłoby ignorowanie życzeń 49% populacji; to prawie pewna formuła rewolucji. Ale w zachodnich demokracjach 49% mniejszości, której partia „przegrała” wybory, jest zmuszona uznać i zaakceptować teologiczną wyższość moralną zwycięzców i milczeć, podczas gdy życzenia i ideologia zwycięzców są im narzucane.

Powodem, dla którego społeczeństwa azjatyckie w naturalny sposób nie uciekają się do procesu głosowania w celu rozstrzygania sporów lub wyboru przywódców – i głównym powodem, dla którego zachodnia demokracja jest im tak obca – jest to, że (1) nie zostały one podzielone przez konfliktowe ideologie polityczne i (2) nie zostały zainfekowane prymitywnym zachodnim chrześcijaństwem lub judaizmem, a zatem nie postrzegają różnic zdań w kategoriach moralnych.

Nie można odsuwać na bok i ignorować 49% populacji na podstawie wyższości moralnej, jeśli społeczeństwo nie moralizuje, a społeczeństwa azjatyckie nie moralizują. Ponieważ nie zostały one zainfekowane religią, a zatem nie żyją w czarno-białym świecie typu wszystko albo nic, nie postrzegają rozwiązywania sporów jako procesu, w którym moralnie prawi zwycięzcy mają prawo do 100% łupów wojennych, podczas gdy moralnie upadli przegrani nie mają prawa do niczego.

Kongres Stanów Zjednoczonych wielokrotnie głosował za odrzuceniem przepisów dotyczących pracy dzieci. Głosował za rozpoczęciem całkowicie nieuzasadnionej wojny w Wietnamie, opartej w całości na kłamstwach. Głosował za utworzeniem prywatnego amerykańskiego FED, co było aktem jawnej zdrady, gwarantującym finansowe zniewolenie narodu przez niewielką garstkę żydowskich, europejskich bankierów. Kongres głosował za usunięciem wszystkich regulacji bankowych, aby umożliwić FED i bankierom rozpoczęcie wielkiej ofensywy na amerykańską klasę średnią przed 2008 rokiem, przenosząc połowę z nich do klasy niższej w ciągu zaledwie kilku lat. W jaki sposób te „demokratyczne” głosowania uczyniły te decyzje „prawomocnymi”? W jaki sposób te decyzje większości były „sprawiedliwe”, dobre dla narodu lub moralnie prawe? W jaki sposób uzasadnione było to, że członkowie Kongresu głosowali za pozwoleniem sobie na bezkarne czerpanie zysków z handlu akcjami z wykorzystaniem informacji poufnych? Gdzie były psalmy na cześć „wartości demokratycznych”, gdy ci sami członkowie Kongresu widzieli, jak ich łączne aktywa wzrosły o ponad 25% w ciągu pierwszych dwóch lat załamania gospodarczego w 2008 roku, podczas gdy praktycznie cała populacja USA obserwowała, jak ich własne aktywa tracą na wartości o 50% lub więcej.

7.3. GŁOSOWANIE I WYBORY

Ludzie Zachodu generalnie postrzegają politykę jako sport zespołowy, w którym każdy powinien mieć możliwość uczestniczenia w wyborze najwyższych urzędników w kraju. Ale nawet dobrze wykształceni ludzie mają niewielką wiedzę na temat ekonomii lub polityki społecznej, spraw zagranicznych, kwestii dyplomatycznych, polityki pieniężnej lub handlu międzynarodowego. Niewiele osób w jakimkolwiek kraju ma wiedzę lub doświadczenie, aby ocenić lub oszacować referencje kadry kierowniczej wysokiego szczebla, nie rozumiejąc ani pracy, ani wymagań. Jest to jedna z tych niewygodnych prawd, że zdecydowana większość populacji po prostu nie jest kompetentna do inteligentnego kierowania decyzjami w którymkolwiek z tych obszarów. Jednak miłośnicy demokracji najwyraźniej nie widzą w tym nic odstraszającego.

Spróbujmy wypłukać niektóre z bezmyślnych bzdur, które tak często papuguje się na temat uświęconego procesu demokratycznego. Zatrudnianie i selekcja ludzi, w tym proces, który nazywamy „wyborami”, obejmuje ocenę zdolności i kompetencji osób ubiegających się o pracę.

Jestem kompetentny, by zatrudnić sprzątaczkę do mojego domu. Mogę to zrobić, ponieważ rozumiem tę pracę. Sprzątałem własne kuchnie, prasowałem własne koszule, myłem własne podłogi i szorowałem własne toalety. Wiem, jak wykonać każdą część każdej pracy i wiem, jak odróżnić dobrą pracę od złej. Jestem kompetentny, by zatrudnić sekretarkę lub osobistą asystentkę, na tych samych zasadach, co powyżej. Jestem kompetentny, by zatrudnić współpracownika w mojej firmie, w tym kogoś na moim poziomie, ponownie ze wszystkich powyższych powodów. Znam tę pracę od podszewki, wiem, co trzeba zrobić i potrafię odróżnić dobrą pracę od złej. Nikt nie jest w stanie mnie oszukać, przynajmniej nie na długo.

I na tym, czy mi się to podoba czy nie, sprawa się kończy. Jestem kompetentny, by oceniać i zatrudniać osoby na moim poziomie lub niższym. Jako wiceprezes korporacji nie jestem kompetentny, by zatrudnić nowego prezesa, z tych samych powodów, co powyżej, w odwrotnej sytuacji. Nie rozumiem wystarczająco dobrze tej pracy i dlatego nie mogę nawet określić, a tym bardziej ocenić, referencji. Nie mam umiejętności ani doświadczenia, by oceniać osoby, które są ode mnie starsze lub których pracy do końca nie rozumiem. Żadna sekretarka w dziale logistyki nie uwierzyłaby, że jest w stanie wybrać nowego dyrektora finansowego dla firmy. Żaden prezes firmy kurierskiej nie zakładałby, że jest w stanie zatrudnić wiceprezesa ds. marketingu w studiu filmowym. W takich przypadkach nie znamy branży ani wymagań związanych ze stanowiskiem, ani nie wiemy, jakie referencje byłyby najbardziej wartościowe i beznadziejnie brakuje nam zarówno doświadczenia, jak i umiejętności.

W swojej karierze pełniłem funkcję starszego dyrektora regionalnego w dużej międzynarodowej firmie konsultingowej, budowałem i posiadałem międzynarodowe firmy handlowe, byłem dyrektorem finansowym firmy naftowej, odpowiadałem za duże projekty urbanistyczne i prowadziłem międzynarodowe doradztwo w różnych dziedzinach, od finansów, przez turystykę, po politykę zagraniczną. Prowadziłem zajęcia EMBA na temat spraw zagranicznych i geopolityki w wybitnej szkole biznesu. Powiedziałbym, że zgromadziłem przynajmniej niewielką część kompetencji.

Ale nie jestem kompetentny, by oceniać i wybierać ministra finansów do amerykańskiego gabinetu, ani gubernatora Arkansas, ani burmistrza Los Angeles, ani nawet kilkuset wyższych urzędników państwowych w mniejszych miastach. Nie dyskredytuję siebie ani moich umiejętności, ale nie mam doświadczenia w tych dziedzinach. Nigdy nie pracowałem na tych stanowiskach i chociaż mam ogólne pojęcie o obowiązkach i odpowiedzialności, nie mam odpowiedniego zrozumienia wymagań i wymagań związanych z tymi stanowiskami. Bez tego jestem niekompetentny, by oceniać i wybierać. Prawdę mówiąc, tylko niewielki ułamek 1% ludzi w każdym kraju ma kwalifikacje do dokonywania takich ocen.

Ale w „demokracji” najwyraźniej nie ma to znaczenia. Każdy ma prawo ubiegać się o stanowiska i każdy ma prawo wybierać spośród nich. Uderzająco oczywista rzeczywistość, że zdecydowana większość kandydatów politycznych nie ma kwalifikacji do kandydowania w wyborach i że zdecydowana większość wyborców nie ma kwalifikacji do ich oceny, najwyraźniej nie jest tak uderzająco oczywista.

Pewien Amerykanin, zamieszczając swoje komentarze do artykułu online, napisał, co następuje: „Myślę, że w przyszłości powinniśmy rozwinąć system weryfikacji naszych kandydatów na prezydenta pod względem doświadczenia i zdolności przywódczych. Bycie popularnym, używanie teleprompterów, posiadanie charyzmy i bycie popieranym przez gwiazdy filmowe i bohaterów sportowych nie powinno już mieć wpływu na naród amerykański”. Następnie zaproponował następującą listę pytań, które należy zadać przy ocenie kandydatów na urząd prezydenta USA:

– Ile stanowisk zajmowałeś w swoim życiu?

– Czy pracowałeś w koledżu, czy dostałeś darmowe studia?

– Kto płaci za twoją kampanię?

– Jaką gwarancję możesz dać narodowi amerykańskiemu, że rzeczywiście zrealizujesz swoje obietnice z kampanii?

– Czy jesteś w stanie przezwyciężyć swoje osobiste uprzedzenia, które wnosisz do pracy jako prezydent i pracować dla wspólnego dobra?

– Jaka jest twoja przynależność religijna i w co wierzy twoja kongregacja?

– Jaki jest twój pogląd na świat i jaki jest twój pogląd na życie?

– Czy chcesz być sługą ludzi, czy sługą własnej żądzy władzy?

Szczerość tego człowieka jest oczywista, podobnie jak jego ignorancja. Widzimy, że wie, że coś jest nie tak, a jego wstępne oświadczenie jest rozsądne, jednak brakuje mu wiedzy i doświadczenia, aby kontynuować. Jest beznadziejnie poza swoją głębią, aby przeprowadzić weryfikację, o której tylko mgliście rozumie, że jest potrzebna. Jak w świetle tego możemy ślepo udawać, że demokracja z powszechnymi wyborami jest najlepszym ze wszystkich systemów? Kiedy „ludzie” są tak żałośnie pozbawieni podstawowych kompetencji do oceny kandydatów znacznie starszych od siebie, na jakiej podstawie możemy bronić systemu, w którym wszyscy głosują?

Dlaczego ktokolwiek miałby celowo projektować system, w którym całkowicie niedoinformowani ludzie, ci z niewielkim wykształceniem i bez odpowiedniego doświadczenia, mogliby nie tylko mieć władzę wyboru wyższych urzędników państwowych, ale także stać się jednym z nich? To nie jest elitaryzm; to kwestia bardzo praktycznego podejścia. Co robimy w naszych korporacjach? Czy pozwalamy szeregowym pracownikom, młodym i niewykształconym na hali produkcyjnej, tym, którzy nie mają doświadczenia w zatrudnianiu nawet dozorcy, wybierać cały zarząd, kierowników i dyrektorów? Oczywiście, że nie. Korporacja to poważna sprawa, a takie wybory pozostawia się tym, którzy są najbardziej kompetentni do ich podejmowania.

7.4. JAK WYBRAĆ DYREKTORA GENERALNEGO FIRMY?

Aby wybrać dyrektorów zarządzających dla dużej korporacji, zwykle zatrudniamy firmę executive search w celu znalezienia najbardziej prawdopodobnych kandydatów z udokumentowaną historią sukcesów w zarządzaniu. Firma ta może stworzyć krótką listę trzech kandydatów, z których każdy może wykonywać tę pracę, ale mają różne profile do zaoferowania. W tym kontekście, kto z nas będzie twierdził, że jest kompetentny do przeprowadzenia rozmów z tymi osobami, zbadania ich referencji, oceny ich kompetencji i dokonania najlepszego wyboru? Czy mógłbyś to zrobić? Mało prawdopodobne. Niewielu z nas mogłoby tak twierdzić. Rzeczywiście, gdybyś miał za zadanie przesłuchać i ocenić kandydatów na dyrektora generalnego Boeinga, prawdopodobnie zmoczyłbyś spodnie. Ale jeśli prawie wszyscy obywatele są beznadziejnie niekompetentni (a są), by wybrać dyrektora generalnego dla dużej korporacji, to jak mogą twierdzić, że są doskonale kompetentni, by wybrać dyrektora generalnego dla swojego kraju? Musimy tylko pomyśleć. Dla korporacji byłaby to opcja „demokratyczna”.

Każdy, kto chce dostać tę posadę, referencje nie mają znaczenia, wystarczy, że ktoś cię nominuje i już możesz startować. Przekonaj wystarczającą liczbę pracowników, by na ciebie zagłosowali, a posada będzie twoja. Najprostszym sposobem jest obiecanie wyższych pensji, dłuższych wakacji i darmowego piwa. Nie ma znaczenia, czy oddasz farmę, ponieważ znikniesz na długo przed przybyciem prawników zajmujących się bankructwem.

Dlaczego korporacje i instytucje podążają za modelem niedemokratycznym? Musi być oczywiste, że nasze duże korporacje odnoszą sukcesy tylko dlatego, że NIE są demokratyczne, ale autorytarne. Gdyby były demokratyczne, wszystkie mogłyby zbankrutować. Nie znam żadnego ważnego powodu, dla którego nie miałoby być tak samo w przypadku kraju. Jeśli bycie demokratycznym skazałoby firmę na przeciętność lub gorzej, musi być podobnie w przypadku narodu. A jeśli prowadzenie firmy jako jednopartyjnej dyktatury jest przeważnie preferowanym modelem na całym świecie, to powinno to mieć zastosowanie również do rządów. Przypomnę tutaj spostrzeżenia Samuela Huntingtona, że „demokracja” zawiodła w każdej sytuacji, w której została wypróbowana, ale potem w jakiś sposób uwierzono, że jest magicznie „odpowiednia” dla rządu.

7.5. WOLNOŚĆ OD ODPOWIEDZIALNOŚCI

Ponownie, jest to jedna z tych niewygodnych prawd, że przeciętny „człowiek z ulicy” po prostu nie jest kompetentny do wybierania liderów na prawie każdym poziomie. Bez obrazy dla nas, przeciętnych ludzi, ale nie mamy doświadczenia ani zdolności do dokonywania takich osądów. Prawdziwym pytaniem jest więc, dlaczego rząd, którego funkcjonowanie jest znacznie poważniejsze i bardziej wymagające niż funkcjonowanie jakiejkolwiek korporacji, stał się małpim sportem zespołowym. Nie ma rozsądnego wytłumaczenia dla tego rozwoju i nie ma racjonalnego uzasadnienia, aby go kontynuować. Jeśli nalegam na moje prawo do głosowania, a następnie oddaję ten głos na samolubnego i niekompetentnego polityka, który podejmuje wiele złych decyzji, jaką odpowiedzialność ponoszę za mój zły i niedoinformowany wybór? Żadnej. Jednym z moich praw w demokracji jest prawo do całkowitego zwolnienia się z odpowiedzialności za wynik mojego wyboru. W jaki sposób ma to sens? Zachodni wielopartyjny system polityczny jest zdumiewająco wolny od takiej odpowiedzialności dla tych wyborców, którzy wybierają niekompetentnych, skorumpowanych i służących sobie polityków, i jest to równie prawdziwe dla samych polityków. W rzeczywistości, gdyby w jakiejkolwiek „demokracji” istniała osobista odpowiedzialność, nie byłoby kandydatów i niewielu wyborców. A jednak mówi się nam, że ta metoda została ustanowiona przez Boga, jest uniwersalną wartością i prawem człowieka oraz reprezentuje prawdziwe tęsknoty całej ludzkości. Mam poważne wątpliwości.

7.6. WOLNE WYBORY – WOLNOŚĆ WTRĄCANIA SIĘ

Jeden z Amerykanów napisał: „Otwartość amerykańskiego systemu z pewnością czyni go znacznie bardziej atrakcyjnym niż inne, mniej demokratyczne metody wyboru przywódcy”. Moja odpowiedź brzmiała: Tak, w rzeczy samej. „Otwartość systemu amerykańskiego” jest tym, czego Stany Zjednoczone tak bardzo pragną w Chinach. Powodem jest to, że ten otwarty system jest otwarty na wtrącanie się, ingerencję i wszelkiego rodzaju wpływy zewnętrzne. USA nie mogą wpływać na obecną formę rządów w Chinach: Chiny są „zamknięte” w najgorszym możliwym sensie, przynajmniej z punktu widzenia USA. W Chinach Stany Zjednoczone nie mogą kupować głosów; nie mogą finansować kampanii politycznej kandydata, który wykona ich rozkazy i podporządkuje sobie Chiny. W Chinach CIA nie może płacić chińskim gazetom za drukowanie artykułów przychylnych amerykańskiemu politycznemu punktowi widzenia. Można sobie wyobrazić, jakie to utrudnienie. Jak można przekonać ludzi do obalenia rządu, gdy nie ma się dostępu do mediów? W Chinach „marionetki” CIA nie mogą łatwo zorganizować „jaśminowej rewolucji”, ponieważ „Twitter” i „Facebook” są zablokowane.

Wszystkie wybory polityczne we wszystkich krajach cieszą się pomocnym „wsparciem” ze strony USA, aby zapewnić, że wyborcy dokonają „właściwego wyboru”. Dzieje się tak za każdym razem i nie jest to nawet tajemnicą. Departament Stanu USA zleca obecnie Google tworzenie stron internetowych z „informacjami krajowymi” dla wszystkich krajów przeprowadzających wybory, aby pomóc lokalnym społecznościom poznać kwestie, które są najważniejsze dla USA i którzy kandydaci finansowani przez USA będą wspierać te stanowiska.

Rząd USA zatrudnia sztaby ludzi, których zadaniem jest zapewnienie, że wyborcy we wszystkich krajach wybiorą rząd, który będzie najbardziej skłonny do ochrony i promowania „interesu narodowego” USA. Jest tajemnicą poliszynela, że Stany Zjednoczone mocno ingerują w każde wybory w każdym kraju na świecie, czasami wydając w danym kraju więcej pieniędzy na wpływanie na wybory niż wydają partie i sami kandydaci. Amerykanie wydają ogromne sumy pieniędzy w innych krajach, finansując tych kandydatów, których mogą kontrolować lub którzy są proamerykańscy. Będą również infiltrować i próbować podżegać do przemocy partie, których nie lubią, aby zdyskredytować je w oczach narodu i świata. W przeszłości CIA często kupowała lub finansowała główne gazety, wykorzystując je jako platformę do dyskredytowania partii socjalistycznych i promowania tych partii i kandydatów, których USA mogą kontrolować lub kupować za pieniądze i przysługi. Rozważmy ten fragment amerykańskiego dokumentu zatytułowanego „Tajna propaganda jako część polityki zagranicznej USA”.

„Klasyczne przykłady [ingerencji w wybory w innych krajach] obejmują zapewnienie finansowania faworyzowanej partii, wspieranie agentów w celu wpływania na sprawy polityczne w innym kraju, angażowanie się w wojnę psychologiczną, rozpowszechnianie dezinformacji na temat nielubianej partii lub oszukiwanie nielubianej partii. Konkretne [tajne i ukryte] działania obejmują:

– finansowanie opozycyjnych dziennikarzy lub gazet, które przedstawiają negatywny obraz nielubianej partii u władzy;

– płacenie agentom wywiadu lub członkom partii za składanie publicznych oświadczeń korzystnych dla interesów USA;

– zapewnianie wsparcia finansowego opozycyjnym grupom społeczeństwa obywatelskiego i pomaganie im w tworzeniu międzynarodowych sieci;

– wspieranie warunków dla zakłóceń gospodarczych w nieprzychylnych krajach;

– wspieranie przywódców sprzyjających Stanom Zjednoczonym, którzy mogliby wypełnić próżnię władzy po obaleniu partii rządzącej;

– przekazywanie pieniędzy faworyzowanej partii za pomocą legalnych lub nielegalnych środków;

– podżeganie do walki lub niezgody między dwiema przeciwstawnymi, nielubianymi partiami;

– wpływanie na wybory;

– rozpowszechnianie propagandy”.

Podstawowe podejście rządu amerykańskiego do świata jest całkowicie podszyte cwaniactwem, przebiegłością i kłamstwami. Zadziwiające jest to, że rząd USA oskarża Chiny lub Rosję o ingerowanie w amerykańskie wybory. Nigdy nie przedstawiono żadnych dowodów na to, że jakikolwiek kraj, przynajmniej w ciągu ostatnich 50 lat, faktycznie próbował ingerować w wybory w USA, ale Internet zawiera dosłownie tysiące artykułów i dokumentów dokumentujących, że Stany Zjednoczone niezmiennie ingerują w każde wybory w każdym kraju, który ma wielopartyjny system wyborczy. Podczas ostatnich wyborów w Moskwie odbyły się „protesty” przeciwko Putinowi, przeciwko „oszukańczemu wyborowi znienawidzonego przywódcy”, ale potem rosyjska telewizja sfilmowała „przywódców protestów”, którzy weszli na teren ambasady USA, bez wątpienia po to, by odebrać swoje wynagrodzenie. Ale nigdy nie słyszymy tej strony. Wiemy tylko, że Rosja chce „wpłynąć” na amerykańskie wybory. I oczywiście Amerykanie sponsorują dziś „wiece demokratyczne”, tj. ruch niepodległościowy na Tajwanie. Rząd USA jest znany na całym świecie z oskarżania innych o grzechy, które sam popełnia.

CIĄG DALSZY NASTĄPI

Autorstwo: Larry Romanoff
Tłumaczenie: FmforLXM (Bitomat)
Źródło zagraniczne: BlueMoonOfShanghai.com
Źródło polskie: Bitomat.wordpress.com

 


ZIOM.TOP

Chcesz wiedzieć więcej niż pozwala rząd? Odblokuj zablokowane strony!

JAK ODBLOKOWAĆ ZABLOKOWANĄ STRONĘ?

Jeśli poniższe porady nie zadziałają – skontaktuj się ze mną e-mailem – wolnemedia(kropka)net(małpa)interia(kropka)pl. Spróbuję pomóc, ale nie zapomnij napisać jaką metodę odblokowania stosujesz, w jakiej przeglądarce i systemie operacyjnym, oraz dołącz zrzut ekranu z komunikatem o błędzie.

Rząd PiS-u rękami ABW zablokował w Polsce wiele niezależnych stron na poziomie krajowych DNS-ów nie wysyłając im powiadomień o decyzji, aby nie mogły odwołać się od niej do sądu. Strony w polskiej domenie „pl” (np. wicipolskie.pl) zostały zablokowane w NASK podległym Ministerstwu Cyfryzacji, dlatego nie da się na nie wejść w żaden sposób. Stosując niniejszy poradnik odzyskasz dostęp do zablokowanych stron z domenami międzynarodowymi, np. „net”, „com”, „org”, „info”, „tv”, „biz”.

Skuteczność poradnika możesz przetestować na stronach:

https://wolnemedia.net (po ok. 100 dniach stronę odblokowano, a pod koniec września częściowo zablokowano w sieci państwowej OSE.gov.pl i być może innych dostarczanych przez NASK – blokadę w szkołach można ominąć tylko wtyczką VPN do przeglądarki)

https://nczas.com/

https://neon24.info

https://myslpolska.info

https://dziennik-polityczny.com

https://kurier-poranny.blogspot.com

https://babylonianempire.wordpress.com

https://poufnarozmowa.top

https://www.voltairenet.org/

https://agnieszkapiwar.blogspot.com/

1. ZMIANA DNS W PRZEGLĄDARCE

Zmieniając DNS w przeglądarce przyspieszysz internet i zwiększysz swoją prywatność. Serwer DNS Cloundflare kasuje logi (czyli co robisz w internecie) co 24 godziny (krajowi dostawcy internetu po 24 miesiącach).

FireFox:
– wpisz (lub skopiuj i wklej) w pasku adresowym:
about:preferences
– zjedź na dół strony do sekcji „Sieć” i kliknij na „Ustawienia”
– w okienku, które się pojawi, zaznacz „DNS poprzez HTTPS” (ang. „Enable DNS over HTTPS”)
– wybierz opcję „Cloudflare (domyślny)”. Gotowe!

Opera:
– wpisz (lub skopiuj i wklej) w pasku adresowym:
opera://settings/startPage
– zjedź na dół do opcji „System” i włącz „Use DNS-over-HTTPS instead of the system’s DNS settings” („Użyj DNS-over-HTTPS zamiast ustawień DNS systemu”)
– zaznacz „Cloudflare (default)”. Gotowe!

Chrome:
– wpisz (lub skopiuj i wklej) w pasku adresowym:
chrome://settings/security
– zjedź na dół do sekcji „Użyj bezpiecznego serwera DNS” (opcja powinna być włączona)
– zaznacz „Za pomocą” i wybierz w rozwijanym polu wyboru „Cloundflare 1.1.1.1”. Gotowe!

Edge:
– pobierz aktualizację Microsoft Edge Canary (build 86.0.612.0)
– wpisz (lub skopiuj i wklej) w pasku adresowym:
edge://settings/privacy
– włącz opcję „Użyj bezpiecznego serwera DNA, aby określić sposób wyszukiwania adresów sieciowych witryn internetowych” (przesuń suwak, aby był niebieski)
– zaznacz „Wybierz usługodawcę” i wybierz „Cloundflare 1.1.1.1”. Gotowe!

Brave:
– wpisz (lub skopiuj i wklej) w pasku adresowym:
brave://settings/security
– zjedź na dół do sekcji „Użyj bezpiecznego serwera DNS” (opcja powinna być włączona)
– zaznacz „Za pomocą” i wybierz w rozwijanym polu wyboru „Cloundflare 1.1.1.1”. Gotowe!

Jak widać na przykładzie Brave, w przeglądarkach opartych na Chrome włączenie DNS wygląda tak samo. Jeśli masz przeglądarkę Chromium, Vivaldi, Iron, Colibri, Epic, Blisk lub jakąkolwiek inną – wiesz czego szukać i co zrobić.

2. BRAMKA PROXY

Darmowa bramka proxy działa we wszystkich przeglądarkach. Możesz oglądać blokowane strony, ale mogą nie działać różne opcje (np. logowanie). Aby z niej skorzystać:
– wejdź na stronę https://proxysite.com/pl/
– w okienku przy polu „US” wpisz adres blokowanej strony, np. https://wolnemedia.net
– naciśnij klawisz „Enter”. Gotowe!

3. UŻYJ VPN LUB TOR

Opera:
– wpisz (lub skopiuj i wklej) w pasku adresowym:
opera://settings/vpnWithDisclaimer
– przycisk przy „Enable VPN” ustaw z szarego na niebieski.
– w pasku adresowym kliknij na przycisk VPN, włącz przycisk (VPN Connected) wybierz serwer (Europa, Ameryka lub Azja). Gotowe!

FireFox:
Pobierz bezpłatną wtyczkę „Stay secure with CyberGhost VPN Free Proxy” ze strony https://addons.mozilla.org/pl/firefox/addon/stay-secure-with-cyberghost/. Pojawi się nowa ikonka w pasku górnym przeglądarki. Kliknij na nią i włącz wtyczkę. Jeśli strona nie będzie działać, wybierz inne państwo z dostępnej listy (np. Stany Zjednoczone).

Chrome:
Pobierz bezpłatną wtyczkę „Stay secure with CyberGhost VPN Free Proxy” ze strony https://chrome.google.com/webstore/detail/stay-secure-with-cybergho/ffbkglfijbcbgblgflchnbphjdllaogb. Pojawi się nowa ikonka w pasku górnym przeglądarki. Kliknij na nią i włącz wtyczkę. Jeśli strona nie będzie działać, wybierz inne państwo z dostępnej listy (np. Stany Zjednoczone). Być może wtyczka będzie działać w przeglądarkach opartych na Chrome (np. Chromium, Brave, Vivaldi).

Tor Browser:
– pobierz polską wersję przeglądarki TorBrowser dla Twojego systemu operacyjnego i korzystaj z niej. To wszystko! Uwaga – Tor umożliwia dostęp do tzw. „dark netu” i jest wolniejszy od zwykłych przeglądarek.
– Windows – 32-bit / 64-bit
– Linux – 32-bit / 64-bit
– MacOs – 64-bit

4. ZMIANA DNS-ÓW W SYSTEMIE OPERACYJNYM

Zmieniając DNS w systemie operacyjnym będą z niego korzystać wszystkie programy jakich używasz. Twoja prywatność wzrośnie bardziej niż przy poprzednich metodach – obejmie komunikatory, pocztę elektroniczną, itd.

Windows 10:
– klikasz w menu „Start”, potem wchodzisz na „Ustawienia” i „Sieć i internet”
– wybierasz opcję „Zmień właściwości połączenia” i klikasz przycisk „Edytuj” przy „Ustawienia protokołu IP”
– w pole „Preferowany serwer DNS” wpisz:
1.1.1.1
– w pole „Alternatywny serwer DNS” wpisz:
1.0.0.1

Linux (metoda ogólna):
– najpierw skopiuj plik /etc/resolv.conf i zapisz sobie gdzieś jego zawartość „na wszelki wypadek”.
– zaloguj się w konsoli na konto admina („sudo” lub „sudo su” + hasło admina) i puść te komendy (popraw cudzysłowy – nie powinny być pochyłe, inaczej wyskoczy błąd, że „nie ma takiego pliku”):
#!/usr/bin/env bash
f=”/etc/resolv.conf”
chattr -i „$f”
rm -f „$f”
echo „nameserver 1.1.1.1” >> „$f”
echo „nameserver 1.0.0.1” >> „$f”
chattr +i „$f”
Na koniec naciśnij enter i gotowe!
Metoda ta działa w Mincie i innych dystrybucjach, ale może nie działać w Ubuntu (patrz niżej).

Linux (metoda dla Ubuntu):
– otwórz menadżer połączeń internetowych Network Manager
– wejdź w zakładkę IPv4 i zmień serwer DNS z ustawień automatycznych na ręczne, a następnie wpisz adresy serwerów:
1.1.1.1, 1.0.0.1
– w zakładce IPv6 wyłącz ten protokół, bo często jest przyczyną problemów
Jeśli nie zadziała, tutaj znajdziesz alternatywny poradnik dla Ubuntu TUTAJ

MacOs:
– otwórz preferencje systemowe klikając na logo Apple w lewym górnym rogu ekranu
– kliknij na „Sieć” i upewnij się, że w lewej części okna masz wybrane odpowiednie połączenie sieciowe (np. Wi-Fi)
– w prawym dolnym rogu kliknij na „Zaawansowane”
– wybierz zakładkę DNS
– w oknie z możliwością dodawania i usuwania adresów DNS wpisz adresy DNS-ów:
– 1.1.1.1
– 1.0.0.1
Poradnik, krok po kroku, znajdziesz TUTAJ.

Android (opcja 1 – od wersji 9):

W androidzie od wersji 9 (czyli w każdym nowszym niż 3-letni) DNS można zmienić w ustawieniach.
Ustawienia -> „Połączenie i Udostępnianie” -> „Prywatny DNS”, wpisać „dns.adguard.com” albo „dns.quad9.net”.

Android (opcja 2 – do wersji 8):
– zainstaluj aplikację DNSChanger, którą pobierzesz ze strony:
https://play.google.com/store/search?q=dnschanger&c=apps
– uruchom aplikację i ustaw adresy DNS-ów:
– 1.1.1.1
– 1.0.0.1
Uwaga! Istnieje wiele podobnych aplikacji, np. „1.1.1.1: Faster & Safer Internet”, które znajdziesz TUTAJ.

Android (opcja 3 – z blokerem reklam):
Najtrudniejsza metoda, ale przy okazji blokujesz reklamy. Poradnik tutaj (zwróć uwagę na rozwijany link instrukcji dla starszych wersji):
https://adguard-dns.io/en/public-dns.html
– odszukaj w ustawieniach AdGuard zakładki DHCP Server => DHCP Settings i wklej to:
– DNS Server: 1.1.1.1
– Secondary DNS Server: 1.0.0.1
– kliknij „save” („zapisz”) – jeśli blokowane strony nie pojawią się, zrób restart routera, a problem powinien zniknąć.

Jeśli masz inny system operacyjny – poszukaj w internecie porady, jak zmienić w nim adresy DNS.

5. EDYCJA PLIKU HOSTS

Jeśli powyższe rady nie będą działać, ostatnią deską ratunku jest zmiana w pliku hosts. Opisana metoda dotyczy wchodzenie na portal WolneMedia.net, ale można ją rozszerzyć na inne portale, jeśli znasz ich adresy IP (dodaje się je do pliku „hosts” analogicznie jak na poniższym przykładzie).

Linux:
– wejdź na najwyższy katalog Linuxa, otwórz katalog „etc” jako administrator (prawy klawisz myszki), a potem otwórz plik hosts w edytorze tekstu
– na samym końcu pliku dopisz:
192.166.218.33 wolnemedia.net
– naciśnij enter i gotowe!
Pamiętaj, że jeśli kiedyś portal WolneMedia.net zmieni serwer, trzeba będzie ponownie edytować ten plik i zaktualizować adres IP.

Windows:
– wejdź do folderu C:\Windows\System32\drivers\etc\
– najedź myszką na plik „hosts” i naciśnij prawy klawisz.
– zmień uprawnienia pliku, nadając zwykłym użytkownikom prawo do edytowania i zapisywania pliku.
– otwórz plik w notatniku
– na samym końcu pliku dopisz:
192.166.218.33 wolnemedia.net
– naciśnij enter i gotowe!
Pamiętaj, że jeśli kiedyś portal WolneMedia.net zmieni serwer, trzeba będzie ponownie edytować ten plik i zaktualizować adres IP.

MacOs:
– dopisanie „192.166.218.33 wolnemedia.net” w pliku „hosts” (jak w poradach nr 6 i 7) jest w MacOs trudniejsze. Instrukcja TUTAJ
– jeśli ta rada nie pomoże, wpisz do terminala (konsoli) zamiast „nano etc/hosts” taką komendę:
sudo nano /etc/hosts
– wpisz hasło administratora, potem zmiany jak wyżej (IP i domena), a na koniec (aby wyczyścić przeglądarkę):
sudo killall -HUP mDNSResponder
Pamiętaj, że jeśli kiedyś portal WolneMedia.net zmieni serwer, trzeba będzie ponownie edytować ten plik i zaktualizować adres IP.

Jeśli masz inny system operacyjny – poszukaj w internecie porady, gdzie znajdziesz w nim plik hosts (i czy istnieje) i jak go wyedytować.

POMÓŻ WALCZYĆ Z CENZURĄ!

Proszę o rozpowszechnianie antycenzorskiej infografiki (patrz wyżej) i adresów https://ziom.top oraz https://tiny.pl/96x9n w internecie, a w świecie realnym poniższych ulotek w formacie PDF do wydruku (np. możesz je wrzucić sąsiadom do skrzynek na listy). Z góry dziękujemy za pomoc!

2 ulotki (z poradnikiem) na kartce formatu A4 TUTAJ

Ulotka formatu A4 z 9 zrywkami TUTAJ

6 ulotek na kartce formatu A4 TUTAJ

10 ulotek na kartce formatu A4 TUTAJ

Możesz też pisać odręcznie poniższy napis flamastrem lub sprayem w legalnych miejscach (np. na plakatach na publicznych słupach ogłoszeniowych) albo zrobić własne wlepki z tym napisem (ważne by były oba adresy www, bo jeden mogą ocenzurować – chyba, że masz pewność, że ziom.top danego dnia działa poprawnie). Przykładowe napisy:

TV KŁAMIE!
www.ziom.top

CENZURZE STOP
www.ziom.top

ODBLOKUJ INTERNET
tiny.pl/96x9n

© 2023 ZIOM.TOP

THEME BY ANDERS NORÉN

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...