poniedziałek, 24 stycznia 2022

STARE A JAK DZISIEJSZE

 

Przemówienie do covidian


Mózgi ludziom pierze się od dawna i zawsze w ten sam sposób. O wirusowe pandemii napisano już chyba wszystko i wszędzie, zatem nie będę się wymądrzać i ograniczę się jedynie do zaprezentowania przemówienia do covidian z uwagi na jego treść, jak również z uwagi na postać przemawiającego.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

TYLKO PRAWDA NAS WYZWOLI

 

Ratownik o służbie zdrowia


22 stycznia 2022 r. w Lublinie odbył się protest pod hasłem „Stop przymusowi szczepień, biedzie i bezprawiu”. Ponad podziałami w poczuciu potrzeby odzyskania godności i wolności. Marsz Wolności rozpoczął się na Placu Zamkowym, gdzie wysłuchano merytorycznych wypowiedzi organizatorów, osób które zadeklarowały chęć zabrania głosu, a także tych, którzy zechcieli przekazać świadectwa ludzkich tragedii zaistniałych w pandemicznej, globalnej tyranii. Połączeni jesteśmy siłą! M.in. wypowiedź ratownika medycznego na temat kryzysu służby zdrowia, „zapchanych” szpitalach kowidowych i transportowaniu chorych w celach propagandowych.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

LEKCJA PRAWA

 

Lekcja prawa dla policjantów


Cudzoziemiec z Białorusi podszedł do policjantów, bezczelnie zdjął maseczkę i zażądał interwencji, podczas której policjanci wielokrotnie złamali przepisy prawa, na co kulturalnie i spokojnie zwracał im uwagę.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

 

Opublikujcie natychmiast wszelkie dane o „szczepionkach”!


Brytyjski tygodnik naukowy wystosował apel o natychmiastowe opublikowanie pełnych danych dotyczących wszystkich „szczepionek przeciwko COVID-19”, argumentując że dalsze przetrzymywanie i chowanie tych kluczowych informacji przed opinią publiczną „jest moralnie nie do obrony”.

„British Medical Journal” (teraz przemianowany na „The BMJ”), jedno z najstarszych pism medycznych na świecie, w obszernym odredakcyjnym artykule opublikowanym 19 stycznia, wezwało agencję rządową FDA do publikacji posiadanych danych pochodzących z badań klinicznych nad „szczepionkami przeciwko COVID-19”. Dane te „powinny być w pełni i natychmiast dostępne do wglądu publicznego” – apelują: główny edytor pisma, Kamran Abbasi, redaktor naczelny Peter Doshi oraz była redaktor naczelny Fiona Godlee.

Redaktorzy wzywają amerykańską „Agencję Żywności i Leków” (Food and Drug Administration – FDA) do natychmiastowego ujawnienia wszystkich danych przekazanych agencji przez firmy farmaceutyczne. Na podstawie tych danych FDA wydała w lutym 2020 roku tzw. awaryjną autoryzację (EUA) na produkty tych firm, rozreklamowane jako „szczepionki przeciwko COVID-19”, a w sierpniu 2021 roku tzw. pełną autoryzację (BLA). Pomimo, że od ponad roku dokonuje się wyszczepianie społeczeństw tymi „zatwierdzonymi” preparatami, dotychczas nie został opublikowany pełny skład tych produktów, tak jak nie są znane szczegółowe dane z przebiegu tzw. badań klinicznych prowadzonych przez producentów, zakresu badań, obranych metodologii oraz końcowych wyników.

Gdy agencja FDA w obliczu nacisków sądowych oraz żądań podpieranych ustawą o jawności informacji (FOIA), opublikowała wreszcie drobną część danych, były one tak wybuchowe, że już na podstawie tych szczątkowych informacji można sądzić, iż ukrywanie może świadczyć o kryminalnych działaniach – tak producenta (firmę Pfizer), jak i samej agencji FDA.

Redaktorzy BMJ zaznaczają, że z opublikowanych w listopadzie 2021 r. przez FDA zaledwie 91 stron (!) materiałów pochodzących z badań nad „szczepionkami” (z 450 tysięcy otrzymanych przez jednego tylko producenta, firmę Pfizer) wynika, że podczas pierwszych 3 miesięcy szczepienia społeczeństwa amerykańskiego, miało miejsce 1200 zgonów i dziesiątki tysięcy poważnych zdarzeń niepożądanych. Warto zaznaczyć, że w tym samym czasie oficjalnie funkcjonujący system VAERS mający śledzić skutki niepożądane, nie zanotował żadnego zgonu i agencje rządowe, „eksperci medyczni” oraz wszystkie media nieustannie wpajały społeczeństwom mantrę o „bezpiecznych i skutecznych szczepionkach”.

Jak piszą redaktorzy: „Kluczowe badanie szczepionek przeciw COVID-19 firmy Pfizer zostało sfinansowane przez firmę oraz zaprojektowane, przeprowadzone, przeanalizowane i opracowane przez pracowników firmy Pfizer [i] firma oraz kontraktowe organizacje badawcze, które przeprowadziły to badanie, trzymają wszystkie dane.”

FDA przeznaczyło na zapoznanie się z przesłaną dokumentacją „badań” nad produktem firmy Pfizer zaledwie 108 dni, w ciągu których rzekomo przeprowadzono „intensywną, solidną, pełną i kompletną weryfikację i analizę dokumentów” celem upewnienia się co do tego, że „szczepionka Pfizer jest bezpieczna i skuteczna”. Jednak gdy FDA została wezwana w pozwie sądowym do opublikowania tych danych, stwierdziła, że potrzebuje na to… 75 lat., choć jej „dogłębne badania” zajęły zaledwie około trzy miesiące. FDA skłonna była do publikacji danych, na podstawie których przyznała autoryzację, lecz stwierdziła, że jest w stanie publikować jedynie 15-20 stron dziennie, co przy 450 tysiącach stron miało trwać do 2096 roku. Na szczęście sąd nie zgodził się na dalsze naigrywanie się z obowiązującego prawa – mówiącego, że FDA musi niezwłocznie opublikować dane po udzieleniu autoryzacji – i nakazał publikację w tempie 55 tysięcy stron na miesiąc. Miejmy nadzieję, że agencja FDA podporządkuje się wyrokowi sądowemu.

Jak zauważają redaktorzy „The BMJ”, wyrok sądowy dotyczy produktu niestety tylko jednego producenta, „szczepionki” firmy Pfizer, natomiast wyniki badań „szczepionek” innych producentów są dalej wielką skrywaną tajemnicą. Wynika to z obowiązujących przepisów zwalniających producentów nie tylko z odpowiedzialności za swoje wyroby, ale nawet konieczności publikowania danych. Wszystkie dane pozostają „tajemnicą biznesową” i nie ma żadnego mechanizmu prawnego nakazującego publikację danych. Dopiero po tzw. pełnym zatwierdzeniu „szczepionki”, czyli uzyskaniu autoryzacji BLA, społeczeństwo może mieć dostęp do przesłanych do agencji FDA przez producenta danych. Jak wiemy, dotychczas tylko produkt firmy Pfizer uzyskał „pełną autoryzację” i dlatego nie można zmusić, ani pozostałych producentów „szczepionek” (Moderna i Johnson&Johnson) do publikacji danych, ani agencję FDA.

Innymi słowy: od roku na całym świecie dokonuje się wyszczepiania ludzkości produktami, o których wiemy tylko tyle ile sam producent chciał ujawnić. A ten, zwolniony z jakiejkolwiek, nawet szczątkowej odpowiedzialności, nie ma obowiązku ani korzyści z dzielenia się swoją kryminalną działalnością.

I również na kryminalna przeszłość wielkich korporacji farmaceutycznych zwracają uwagę redaktorzy BMJ pisząc, że to właśnie „Big Pharma jest najmniej zaufaną branżą” i zaznaczają, że „co najmniej trzy z wielu firm produkujących szczepionki przeciw COVID-19 miały procesy karne i cywilne zakończone karami bądź ugodami, które kosztowały ich miliardy dolarów”.

Oczywiście problem z wielką korupcją na styku firm farmaceutycznych i agencji rządowych nie jest żadną nowością. Redaktorzy BJM przypominają, że „już 12 lat temu wzywaliśmy do natychmiastowych publikacji danych pochodzących z badań”. Jak widać były to wołania do osób (agencji) celowo i z premedytacją zatykających uszy. Nie ma w tym nic dziwnego, wszak co najmniej 45% (niektóre źródła podają nawet 75%) całego budżetu federalnej agencji FDA pochodzi od… firm farmaceutycznych, czyli że agencje regulujące działanie Big Pharma są w sumie przez nie finansowane. Trudno mówić jest zatem o obiektywizmie badań, a w ślad za tym o bezpieczeństwie produktów.

Konkluzja jest tylko jedna: należy natychmiast opublikować wszystkie dane, a na podstawie dotychczasowych informacji o przerażającym działaniu „szczepionek” trzeba uznać je za najbardziej szkodliwe produkty farmaceutyczne w historii. Jako niebezpieczne i szkodliwe należy natychmiast zaprzestać ich rozprowadzania.

Na podstawie: BMJ.com
Źródło: Bibula.com


Skopiowano z WOLNE MEDIA

 

Niezaszczepieni pracownicy NHS znajdą pracę w Walii?


Premier Walii, Mark Drakeford „nie wyklucza” zatrudnienia pracowników NHS z Anglii, którzy stracą tam pracę tylko dlatego, że się nie zaszczepią (eksperymentalnym preparatem terapii genowej przeciwko COVID-19 – przypis WM). Obowiązek szczepień dla pracowników służby zdrowia w Anglii ma wejść w życie w kwietniu.

Już teraz Royal College of GPs zaapelował o odroczenie terminu 1 kwietnia, w którym ma wejść w życie obowiązek „szczepień” dla pracowników NHS w Anglii. Nadal wielu z nich nie jest zaszczepionych, co budzi poważne obawy dotyczące dużych niedoborów w tamtejszej służbie zdrowia.

Szczepienia nie będą obowiązkowe dla pracowników NHS w Walii, dzięki czemu tamtejsze szpitale i placówki zdrowotne mogą z powodzeniem rekrutować pracowników z Anglii, którzy stracą pracę po wejściu kontrowersyjnych przepisów.

Premier Walii zapytany w BBC Radio 4’s czy zatrudniły personel NHS z Anglii, Drakeford odparł: „Nie wykluczamy tego, ale zależałoby to też od przebiegu rozmowy kwalifikacyjnej, gdy te osoby będą się ubiegały o pracę. Nie zamierzamy wprowadzać obowiązkowych szczepień w naszym NHS”.

Od 1 kwietnia wchodzi w Anglii wymóg obowiązkowych szczepień dla pracowników tamtejszej służby zdrowia. Nadal wiele osób jest jednak niezaszczepionych i wzięło też udział w proteście przeciwko takiemu wymogowi. Wielu pracowników służby zdrowia podkreśla, że chce mieć w tym względzie wybór, a nie chce, aby rząd ich zmuszał do szczepień.

Ze względu na to, że obowiązek szczepień wchodzi w życie 1 kwietnia, pracownicy NHS, którzy nie są jeszcze zaszczepieni, musieliby wziąć pierwszą dawkę szczepionki do 3 lutego, aby otrzymać już pełną szczepionkę złożoną z dwóch dawek do wymaganego terminu.

Mimo licznych protestów i apeli brytyjskie Ministerstwo Zdrowia powiedziało, że nie planuje opóźnienia terminu i twierdzi uparcie, że jest to „właściwe postępowanie, aby chronić pacjentów”.

Autorstwo: Paulina Markowska
Źródło: PolishExpress.co.uk


Skopiowano z WOLNE MEDIA

NOWOCZESNE OBOZY PRACY - AMAZON

 

Odpowiedzialni za śmierć pracownika Amazona poniosą karę?


Prokuratura Rejonowa Poznań-Grunwald przyjęła zażalenie Beaty Dziamskiej na decyzję o umorzeniu postępowania w sprawie śmierci jej męża, pracownika magazynu Amazona pod Poznaniem. Związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza ma nadzieję, że śledztwo ruszy ponownie. Oczekują również, że śledczy będą chcieli rozmawiać z przedstawicielami pracowników i szerzej przyjrzą się okolicznościom śmierci Dariusza Dziamskiego.

Dariusz Dziamski zmarł 6 września na terenie magazynu. W poprzednich dniach skarżył się kierownictwu na przemęczenie. Praca, którą wykonywał, była ciężka. – Cały czas pcha się wózek, na który zbiera się ciężkie kolumny, złożone z plastykowych boksów i przewozi w inne miejsce. Trzeba ciągle się poruszać, dźwigać ciężary, potem pchać ciężki wózek – mówiła nam o jego zadaniach Magda Malinowska, działaczka Inicjatywy Pracowniczej w Amazonie. Pierwotnie obowiązki, które 6 września Dariusz Dziamski wykonywał sam, dzielono między kilku pracowników. Mężczyzna prosił, by tak było znowu – na darmo.

Gdy poczuł się źle w pracy, kierownictwo nie wezwało do niego medyka. – Kazali mu pójść do punktu medycznego. Zejść z piętra i przejść przez magazyn, który jest duży. Kiedy doszedł, było już za późno. Nie udało się go uratować – opowiedziała Magda Malinowska na podstawie relacji pracowników, którzy widzieli tragiczną sytuację.

Inicjatywa Pracownicza od dawna twierdzi, że praca w Amazonie jest w istocie pracą ponad siły. Dlatego związkowcy liczą na wznowienie śledztwa i oczekują, że w jego ramach zostanie zlecony rzetelny pomiar wydatku energetycznego na stanowisku, na którym pracował zmarły Dariusz Dziamski, metodą zaleconą w podobnym wypadku przez PIP. Pomiary wykonywane przez Amazon, piszą związkowcy, pozwalają jedynie oszacować poziom wydatku energetycznego, a nie dokładnie go zmierzyć. To zaś ma zasadnicze znaczenie dla zachowania bezpieczeństwa i higieny pracy.

„Zarzuciliśmy prokuraturze niewyczerpujące rozpatrzenie materiału dowodowego. Przede wszystkim nie przesłuchano wszystkich świadków, w tym żony zmarłego. Kobieta została przesłuchana przez policję i zapytano ją wtedy wyłącznie o leki, które brał mężczyzna przed wypadkiem. Ponadto nie przeprowadzono żadnej rozmowy z jakimkolwiek przedstawicielem społecznej inspekcji pracy i związków zawodowych” – piszą aktywiści OZZ Inicjatywa Pracownicza w oficjalnym oświadczeniu. Mają również nadzieję, że prokuratura przyjrzy się dowodom, jakie zebrał pełnomocnik Beaty Dziamskiej.

Na razie prokuratura uznała zażalenie Beaty Dziamskiej i przekazała akta sprawy do sądu. Tam zapadnie decyzja, co dalej ze wznowieniem śledztwa.

Dalszy bieg sprawy związkowcy i pracownicy będą obserwować uważnie. Rozstrzygnięcie tej sprawy powie wiele o tym, na ile Polki i Polacy są bezpieczni, pracując fizycznie dla gigantycznych korporacji. Amazon stoi na stanowisku, że w magazynie w Sadach nie doszło do wypadku przy pracy, a Dariusz Dziamski w momencie śmierci nie rozpoczął jeszcze swojej zmiany.

Autorstwo: Małgorzata Kulbaczewska-Figat
Źródło: Strajk.eu


Skopiowano z WOLNE MEDIA

JAK ZWYKLE BUBEL

 

Ustawa osłabi a nie wzmocni wolność słowa użytkowników


Proponowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości ustawa nie wzmocni praw użytkowników serwisów społecznościowych względem wielkich korporacji internetowych. Może natomiast przyczynić się do wprowadzenia arbitralnej kontroli politycznej nad swobodą wypowiedzi w Internecie – piszą we wspólnym liście do premiera organizacje broniące praw człowieka i organizacje biznesowe z branży cyfrowej, apelując o zaniechanie prac nad tym projektem.

Krytyka dotyczy projektu ustawy przedstawionego 29 września 2021 r. przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Chociaż w kolejnej wersji projektu, opublikowanej 10 stycznia 2022 r., wprowadzono pewne zmiany w stosunku do pierwotnej wersji, nie eliminują one kluczowych problemów” – czytamy w apelu. Wśród sygnatariuszy znalazły IAB Polska, Cyfrowa Polska, Krajowa Izba Gospodarcza, Konfederacja Lewiatan, Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji, Polska Izba Książki, Izba Wydawców Prasy, Pracodawcy RP, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Fundacja Panoptykon, Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Fundacja Moje Państwo.

Najpoważniejszy zarzut dotyczy upolitycznienia kontroli nad debatą publiczną w sieci. Skład oraz sposób wyboru Rady Wolności Słowa, która zgodnie z projektem ma decydować o ewentualnym przywróceniu treści usuniętych przez platformy internetowe, nie gwarantuje niezależności politycznej tego organu. Jeśli dodamy do tego nieostre kryteria, w oparciu o które Rada ma podejmować swoje decyzje, oraz brak realnej kontroli sądowej nad jej działalnością, to istnieje duże ryzyko uznaniowości. W praktyce może to oznaczać, że poziom ochrony nie będzie dla wszystkich równy. O ile można się spodziewać, że Rada będzie stawać w obronie treści wpisujących się w poglądy rządzącej aktualnie siły politycznej.

Projekt sygnowany przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę powstał równolegle do procedowanych obecnie w Unii Europejskiej przepisów, które mają wzmocnić pozycję użytkowników sieci społecznościowych względem cyberkorporacji. Chodzi o akt o usługach cyfrowych (Digital Services Act, DSA). Akt ten ma chronić użytkowników i użytkowniczki również przed arbitralnymi i nieprzejrzystymi decyzjami platform w zakresie moderacji treści. Rozwiązania zaproponowane w projekcie ministra Ziobry nie są jednak spójne z rojektem DSA, a Rada Wolności Słowa nie spełnia warunków niezależności, przejrzystości i sprawiedliwości proceduralnej, których wymaga unijna regulacja od organów sprawujących nadzór nad decyzjami platform. Przyjęcie projektu może doprowadzić więc do powołania instytucji, którą, w najlepszym razie, wkrótce trzeba będzie co najmniej gruntownie przebudowywać, aby dostosować ją do prawa UE. Także dostawcy internetowi będą musieli wykonać podwójną pracę, dostosowując się do polskich rozwiązań, a następnie do tych obowiązujących w całej Europie.

Eksperci uważają też, że proponowane przez resort sprawiedliwości rozwiązania są sprzeczne z obecnym prawem unijnym, w tym z dyrektywą o prywatności i łączności elektronicznej oraz orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Projekt ustawy przewiduje nałożenie obowiązku retencji [przechowywania] danych na dostawców usług internetowych. To zwiększy już szerokie możliwości inwigilacji obywateli przez polskie służby, które – dodajmy – nie są w Polsce poddane żadnej kontroli.

Niewątpliwie obecna władza największych platform internetowych nad obiegiem informacji w sieci jest istotnym zagrożeniem dla współczesnej swobody wypowiedzi i wymaga uregulowania. Jednak projekt zaproponowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości nie jest dobrą odpowiedzią na ten problem. Nawet jeśli faktycznie ograniczyłby władzę cyberkorporacji, to prawdopodobnie jedynie po to, aby zastąpić ją większą kontrolą polityczną i w efekcie przynieść więcej szkody niż pożytku.

Autorstwo: Anna Obem, Dorota Głowacka
Źródło: Panoptykon.org


Skopiowano z WOLNE MEDIA

IKEA TOALETOWYM SZPIEGIEM

 

Ukryte kamery CCTV w toaletach w IKEI


Pracownicy IKEI w Peterborough w Wielkiej Brytanii znaleźli kamery CCTV w toaletach. W sprawie wszczęto śledztwo, gdyż umieszczenie kamer w takich miejscach jest niezgodne z prawem.

Zgodnie z prawem ochrony danych kamery CCTV mogą być używane wyłącznie „w wyjątkowych okolicznościach” w miejscach, w których ma być zapewniona prywatność, np. przebieralnie czy toalety. Ponadto wtedy należy poinformować wszystkie osoby korzystające z tych miejsc, że mogą być filmowane.

W centrum dystrybucyjnym IKEA w Peterborough wszczęto śledztwo po tym, gdy pracownicy odkryli kamery CCTV w toaletach. Okazało się, że zostały one ukryte za panelami sufitowymi, jednak po zgaszeniu świateł jeden z pracowników IKEI zauważył światło podczerwone.

Sprawa została zgłoszona kierownictwu, a personel zapewniono o tym, że kamery są zainstalowane od 2015 roku, jednak nie działają. Rzecznik IKEI powiedział: „Bardzo poważnie traktujemy ochronę bezpieczeństwa i prywatności naszych współpracowników. W 2015 roku w celu utrzymania bezpieczeństwa w miejscu pracy w przestrzeniach nad sufitami w łazienkach i szatniach oraz na korytarzach zainstalowano kamery monitorujące. Dochodzenie w tej sprawie jest w toku i wszystkie znalezione kamery zostały usunięte. Rozumiemy, że odkrycie tych kamer może być niepokojące i w tym czasie oferujemy wsparcie współpracownikom na miejscu”.

Jak podaje serwis „The Independent” – pracownicy IKEI chcą się teraz zorientować, jakie mogą podjąć działania prawne w tej sprawie. Jeden z pracowników powiedział: „Nigdy nie słyszałem o czymś takim. Mam kłopot z tym, aby to zrozumieć. Jak u licha ktoś myślał, że coś takiego jest do przyjęcia? To musiały być tysiące ludzi, których prywatność została naruszona w tych toaletach, jest tak wielu pracowników, którzy przychodzą i odchodzą z tego miejsca”.

Autorstwo: Paulina Markowska
Źródło: PolishExpress.co.uk


Skopiowano z WOLNE MEDIA

IKEA SZPIEGUJE

 

Ikea we Francji szpiegowała pracowników


We Francji rozpoczął się właśnie proces spółki Ikea France i kilku jej byłych dyrektorów, oskarżonych o nielegalne szpiegowanie kandydatów do pracy, pracowników i klientów. Wraz z nimi sądzeni są również funkcjonariusze służb, mający pomagać im w tym procederze.

Prokuratora, w oparciu o materiały uzyskane we współpracy ze związkiem zawodowym Force Ouvriere, oskarża francuską spółkę zależną Ikei, o stworzenie na terenie Francji „systemu szpiegowskiego”, za pomocą którego jej szefostwo z pogwałceniem prawa uzyskiwało informacje o pracownikach i kandydatach do pracy. Firma miała w tym celu korzystać z pomocy prywatnych detektywów i przekupionych funkcjonariuszy policji.

W jednym z ujawnionych e-maili dyrektor ds. zarządzania ryzykiem Jean-Francois Paris pisze do jednego z detektywów, że jeden z pracowników w Bordeaux, który dotychczas „był wzorowym pracownikiem”, „nagle stał się buntowniczy” i zaczął „używać języka antyglobalizacyjnego”. „Chcemy wiedzieć, jak doszło do tej zmiany”, instruuje dalej, i nakazuje sprawdzić, czy występuje z jego strony „ryzyko ekoterroryzmu”. W kolejnej wiadomości prosi detektywa, aby ten dowiedział się, w jaki sposób jednego z nisko opłacanych pracowników było stać na zakup BMW. W innym e-mailu natomiast dziękuje za przysłanie informacji z policyjnych akt o tym, że jeden z pracowników został kiedyś skazany za kradzież, zaś o parze robotników z Tuluzy pisze w rasistowski sposób, że „to Cyganie… uważani za niebezpiecznych”.

W toku śledztwa ów Jean-Francois Paris przyznał, że w latach 2009–2012, w sprawie których toczy się postępowanie, wydawał rocznie 530 – 630 tys. euro na szpiegowanie pracowników. Obok niego na ławie oskarżonych zasiadło dwóch byłych dyrektorów generalnych – Jean-Louis Baillot i Stefan Vanoverbeke, były dyrektor finansowy Dariusz Rychert oraz kilku kierowników sklepów. Razem z nimi sądzonych jest również czterech policjantów, którzy za pieniądze mieli udostępniać francuskiej Ikei tajne akta policyjne. Proces ma potrwać do 2 kwietnia.

Dyrektorom generalnym grozi do 10 lat pozbawienia wolności, zaś samej spółce Ikea France grzywna w wysokości do 3,75 miliona euro. Ikea może również zostać zobowiązana do wypłaty odszkodowań 74 pracownikom i związkom zawodowym, które w związku ze sprawą wytoczyły przeciwko niej pozwy cywilne. „Jesteśmy tu do dziś, aby pokazać opinii publicznej, że tego typu nielegalne praktyki występują wewnątrz firm i służą gnębieniu zarówno związków zawodowych, jak i pojedynczych pracowników” – powiedział pytany przez dziennikarzy sekretarz generalny centrali związkowej CGT, Amar Lagha. Ikea zatrudnia we Francji ponad 10 000 osób w 34 sklepach stacjonarnych, sklepie internetowym i centrum obsługi klienta.

Autorstwo: Dominik Pieniądz
Źródło: Strajk.eu


Skopiowano z WOLNE MEDIA

IKEA

 

IKEA w Warszawie będzie zatrudniać uchodźców


Sklep szwedzkiej sieci IKEA, działający na warszawskim Targówku, uruchamia płatne staże dla uchodźców przebywających w naszym kraju. Na początek pracę w placówce znajdzie dziesięć osób, które otrzymają pensje i szereg benefitów. Projekt ich zatrudnienia powstał przy współpracy koncernu z Fundacją Ocalenie, oskarżającą niedawno Straż Graniczną o przemoc wobec imigrantów atakujących polsko-białoruską granicę.

Szwedzi mają uruchomić w Polsce sześciomiesięczne staże dla osób mających status uchodźcy, a także znających język polski w stopniu komunikatywnym. Za swoją pracę mają oni otrzymać wynagrodzenie, dodatkowe benefity, pełny pakiet świadczeń pracowniczych oraz dalszy kurs doskonalenia naszej mowy.

Dodatkowe wsparcie uchodźcom na przekazać Fundacja Ocalenie. Zapewni im ona porady psychologiczne, prawne oraz pomoc ze strony „mentorów i mentorek kulturowych”, zatrudnionych na co dzień w warszawskim Centrum Pomocy Cudzoziemcom.

Organizacja twierdzi, że największym problemem obcokrajowców mających status uchodźcy jest właśnie znalezienie zatrudnienia. Ma to związek głównie z brakiem doświadczenia, nieznajomości procedur czy ograniczonego dostępu do informacji. Dodatkowo Fundacja oskarża przedsiębiorców i społeczeństwo o „stereotypowe uprzedzenia”.

Współpracująca ze szwedzkim koncernem Fundacja Ocalenie zyskała rozgłos jesienią ubiegłego roku. Bez żadnych dowodów oskarżała regularnie Straż Graniczną o przemoc wobec imigrantów, gdy funkcjonariusze bronili polskiej granicy przed napływem nielegalnych i agresywnych imigrantów.

Na podstawie: Bankier.pl, Pulshr.pl
Źródło: Autonom.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

 

70% Francuzów akceptuje paszporty covidowe


Zbigniew Stefanik, korespondent polskich mediów we Francji, informuje, że 70 proc. Francuzów zgadza się na czasowe paszporty covidowe. Podobno będą liczyć się tylko trzy dawki „szczepionki”.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...