środa, 16 sierpnia 2023

 

Broń chemiczna przeciwko Wagnerowcom?


Fort Polanda ma nowy rodzaj broni. Obozowi rządzącemu udało się obejść traktaty o zakazie broni chemicznej i biologicznej. Dzięki Januszom biznesu i pomocy lokalnej administracji, udało się stworzyć 800 składowisk substancji toksycznych, łatwopalnych, wybuchowych, żrących. To arsenał broni ekologicznej.

Zanim pojawi się na krajowych drogach Izera, musimy się cieszyć z tego, co może zaoferować ojczysta ziemia. A ma ona po likwidacji przemysłu Polski Ludowej wiele nieczynnych hal produkcyjnych, magazynów, niezagospodarowanych nieużytków. Po co firmy europejskie, głównie niemieckie specjalizujące się w wielkiej chemii – miałyby ekspediować odpady przemysłowe do Afryki. Z pomocą przyszła polska przedsiębiorczość inaczej, miękkie państwo i unijna konkurencyjność. Konkurujemy czym umiemy – tanią pracą, niskimi podatkami, składowiskami odpadów.

O WYŻSZOŚCI POLSKICH ŚMIECI NAD OBCYMI

Tylko w 2020 roku polski przemysł wytworzył 110 mln ton odpadów przemysłowych (chlorki, siarczany, sole). Tylko połowę poddaje się próbom odzysku. W sumie, to dziesięć razy więcej niż odpadów komunalnych. A spalanie 10 mg odpadów komunalnych powoduje uwolnienie około 0,7 do 1,2 mg dwutlenku węgla. Recykling obejmuje tyko około 20 proc. .

Polski przemysł wsparli zagraniczni przyjaciele, których technologie są o wiele bardziej efektywne energetycznie. Od 2013 Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wydaje zgodę tylko na import odpadów niebezpiecznych w rodzaju azbestu, przepracowanych olejów, akumulatorów. Według danych GIOŚ, wśród wszystkich niebezpiecznych odpadów te z Niemiec stanowią od 40 do 60 proc. Z danych Eurostatu wynika, że masa odpadów za zezwoleniem z Niemiec wzrosła od 2016 r. z 78 767 tys. ton do 296 470 w r. 2020 (za Konkret24). Pośrednikami w przepływie odpadów byli rodzimi łowcy łatwego zysku na tzw. słupy.

Nie przeszkadzały im lokalne służby powołane do tego, by chronić mieszkańców i środowisko. Czyżby bezinteresownie były głuche i ślepe? Przecież od kilku lat o tym procederze alarmowały media. Ale administrację krępuje doktryna taniego państwa, słaby nadzór, na dodatek obowiązek wspierania każdego przedsiębiorcy – najlepiej, żeby mógł zarejestrować swój biznes w jednym okienku, tak szybko jak się da. I nawet nie potrzeba do tego czujności tik-tokowego Sławomira. Wszyscy wiedzą, że do sukcesu prowadzi wolny rynek i nieskrępowana przedsiębiorczość. Jedni inkasują zarobek i udają się w siną dal. Może do Dubaju? Drugim pozostaje ojczyste powietrze, hałdy śmieci, zatruta ziemia i opieka Matki Boskiej Częstochowskiej.

Ale odpady to tylko część problemu. Duże szkody wyrządza ekosystemowi rolnictwo przemysłowe. Oparte jest ono na monokulturach jak ukraińskie, a także na nadmiernym stosowaniu pestycydów i herbicydów. Każda kaloria żywności z fabryk w polu wymaga aż 10 kalorii energii. Agrobiznes korporacyjny rozwinął się kosztem tradycyjnego rolnictwa chłopskiego. Jest ono wydajniejsze, gdyż bez nawozów sztucznych i pestycydów daje plony bogate w białko oraz minerały. Na dodatek, fabryki w polu wyeliminowały miliony rolników globalnego Południa. Ich droga via metropolie slumsów prowadzi do krajów bogatych.

„Produkty” przemysłowego rolnictwa wegetują w martwej glebie pozbawionej minerałów i związków organicznych. Muszą je zastępować nawozy, pestycydy, chemikalia, a one niszczą glebę i jakość wód. Dlatego rolnictwo przemysłowe jest tylko sposobem przetwarzania energii paliw kopalnych na żywność, z niewielką pomocą słońca i gleby. Przykładowo na potrzeby pozyskiwania oleju palmowego wykarczowano 70 tys. hektarów indonezyjskich lasów deszczowych. Degradacji uległ pierwotny las amazoński. Zajmował on ponad 6,3 mln km kw., obecnie to tylko 4,1 km kw. Ogółem, ubywa co roku 12 milionów hektarów ziem uprawnych, w ciągu ostatnich 40. lat straty wynoszą blisko 30 proc. areału. Zarazem przykładowo Brytyjczyk wyrzuca 153 kg produktów żywnościowych rocznie, Polak 52 kg. Ogółem marnuje się około 1/3 wyprodukowanej żywności. To nie tylko zmarnowana woda, ale także energia zużyta do wyprodukowania żywności.

Ale nie tylko psujemy atmosferę i ziemię. Rozrasta się Wielka Pacyficzna Plama Śmieci. Według ekspertów ONZ tylko 9 proc. plastiku podlega recyklingowi spośród 9 mld ton. Tylko do pakowania produktów zużywa się 161 mln ton plastiku. Nawet przyjazny środowisku zamożny Niemiec pozostawia po sobie rocznie 37 kg odpadów z plastiku. Codziennie trafia do oceanów 6 mln ton plastikowych śmieci. Dlatego w oceanach stosunek między plastykiem a planktonem wynosi już 1:2

PIS BIJE W POŁUDNIE

Ludzie cieszą się z gadżetów przemysłu teleinformatycznego, ale poza ich świadomością pozostaje fakt, że co roku przybywa około 2 miliardów ton e-śmieci – potomstwa GAFA, z czego utylizuje się tylko około 50 mln. Większość trafia na śmietnik, głównie do Afryki. W ciągu ostatniej dekady na wysypiska trafiło 10 mld smartfonów, co roku trafia tam 150 mln komputerów.

PiS urządza referendum w sprawie przyjmowania uchodźców w UE. Szkoda, że miłość bliźniego kaczkodanów jest tak ślepa. Nie widzą oni tragedii globalnego Południa. Jest to druga strona medalu neoliberalnego kapitalizmu. Uruchomił on wściekłą pogoń za rentą w warunkach „otwartych żył” gospodarek byłych kolonii. Popłynął nimi ogromny strumień bogactwa do krajów bogatej Północy, osiągany kosztem taniej pracy i surowców. Tyko w USA najcięższą i najgorzej płatną pracę wykonuje około 11-12 mln nielegalnych imigrantów. Na globalnym Południu sytuacja życiowa zmusza około 30 mln ludzi do niewolniczej pracy, w tym 4 mln dzieci w wieku od pięciu do czternastu lat wykonuje ciężkie fizyczne zajęcia. Byli rolnicy i rzemieślnicy to obecnie ludzie zbędni, bo nie mogą bez dochodów z pracy konsumować darów Rynkowego Pana. Aż 69 najbiedniejszych krajów miało do zapłacenia w r. 2020 19,5 mld dol. instytucjom wielostronnym Triady (jak MFW, BŚ), do tego 6 mld prywatnym pożyczkodawcom. W tej sytuacji około 2 mld pozbawionych jest dostępu do wody pitnej, a 3,6 mld nie ma dostępu do bezpiecznych urządzeń sanitarnych. Z tego powodu około 1,5 mln dzieci poniżej 5 lat umiera co roku z powodu epidemii.

Na pewno reorganizacja przemysłu by pozwoliła częściowo zmniejszyć kryzys planetarny. Chodzi o stopniowe zastępowanie minerałów rzadkich pospolitymi (choć ta zmiana wymaga większej energii), staranniejszy recykling, powtórne użycie, a także zmiana stylu konsumpcji na zrównoważoną ekologicznie. Ważna byłaby już sama rezygnacja przez producentów z planowego postarzania urządzeń, tym samym wydłużenie ich trwałości. Zamiast zysku koncentracja na wartości użytkowej towaru, preferencja dla obiegu energii i minerałów, nie zaś kapitału. Ale takie zmiany to cios w samo serce kapitalizmu, który ma nieustanny problem z barierą realizacji.

NIENASYCENI I NIENAŻARCI KRADNĄ NASZĄ PRZYSZŁOŚĆ

Kapitalizm już tak ma, że jednych zmusza do inwestowania w produkcję wszelkiego badziewia, a drugich – do jego konsumpcji. Żyjemy w świecie, w którym bogiem jest rentier (inwestor), a jego apostołami bankowi ekonomiści, różne dudki. Wspólnie tworzą księżycową gospodarkę wzrostu. Powiększają moce produkcyjne, które napędzają węglowodory. Tylko w bieżącym stuleciu maszyna wzrostu gospodarczego pochłonęła 31 proc. węgla, który górnicy wszystkich epok wydobyli na powierzchnię, 37 proc. ropy naftowej, która wytrysnęła z piasków pustyni (tylko w 2021 było to 4,2 mld ton) i 48 proc. gazu ziemnego – wyciśniętych z łupków z użyciem szkodliwej dla środowiska mieszaniny różnych substancji czy z syberyjskiej wiecznej (jak dotąd) zmarzliny. Przełomem niszczenia biosfery stało się sięgnięcie przez przemysł naftowy i wydobywczy po niekonwencjonalne źródła energii: gaz łupkowy, ropę z dna morskiego czy piasków bitumicznych. Poczciwe Nord Stream 1 i 2!

Nie jest prawdą, że to kapitalizmowi zawdzięczamy obecną paletę dóbr. Kapitalizm działa tylko jak turbosprężarka, ale napędzają maszynerię zysku tanie węglowodory. I jeszcze długo, długo tak będzie, ponieważ, jak stwierdza największy autorytet w kwestiach energii Vaclav Smil, „nie będzie magicznego rozwiązania, które uniezależni nas od węgla czy ropy”. Bo w dalszym ciągu żywność, energia, transport – to są atomy, a nie bity. Gospodarka bez przerwy przetwarza gigatony materii. To nie Google wybuduje nam elektrownię atomową, Facebook nie wprowadzi na rynek nowego leku, a Uber nie skonstruuje samolotu. Dlatego nadal każdego roku wstrzykujemy do atmosfery około 35 mld ton dwutlenku węgla. Na dodatek, 300 mld ton dwutlenku wytworzonego w wyniku spalania paliw kopalnych nadal znajduje się w powietrzu. A maksymalna wielkość, które jeszcze pozwala zachować znaną nam biosferę to około 840 mld ton rezerwy. Mamy więc tylko kilkanaście lat na poprawę. Dlatego włoski przyrodnik Ugo Bardi, traktuje gospodarkę kapitalistyczną jako „drapieżnika żywiącego się zasobami naturalnymi”. Cyber Era to dobry temat dla bajek dziadka Schwaba i jego wnuków- technooptymistów. Cała ta „gospodarka oparta na wiedzy” stoi ostatecznie na pracy prekariuszy, którzy stanowią 1/5 siły roboczej.

Oczywiście, żeby skorzystać z darów Rynkowego Pana, trzeba sobie zasłużyć. Najlepiej jako specjalista w zagranicznej firmie, można też obsługiwać słowem czy czynem rządzą trupę pisuarii, można ostatecznie wypełniać rubryki excela w tej czy innej korpo. I w ten sposób zdobyć przepustkę do raju konsumpcji: do SUVa, do rezydencji pod miastem, choć nie zawsze z basenem. Nowy samochód w rodzaju hybrydowej Toyoty Prius pozostawia duży ślad węglowy, biorąc też pod uwagę energię wbudowaną w pojazd. Wynosi on 12 ton ekwiwalentu dwutlenku węgla. Natomiast nowo wybudowany dom 5-pokojowy, wolnostojący kreuje ślad węglowy stanowiący 53 ton ekwiwalentu dwutlenku węgla. Rośnie liczba prywatnych lotów w Europie. Obecnie wynosi około 180 tys. miesięcznie, a to samoloty są odpowiedzialne za całkowitą emisję zanieczyszczeń na dużych wysokościach. Po naszym niebie fruwa 4,6 tys. prywatnych odrzutowców. Tylko rezygnacja z hodowli zwierząt pozwoliłby zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych o 25 mld ton CO2 rocznie. Obecnie już 77 proc. Ziemi przeznacza się na chów zwierząt. Pasza natomiast pochodzi głównie z byłej Amazonii.

KONSUMERYZM PLANETARNY

Codzienna i odświętna konsumpcja pozostawia rosnący ślad węglowy. Światowa średnia dla osoby fizycznej to ślad węglowy na poziomie 7 ton CO2. Ale jest przepaść miedzy np. konsumpcją przeciętnego Chińczyka (8 ton), a Amerykanina – aż 21 ton ekwiwalentu CO2 (według obliczeń brytyjskiego ekologa Mike`a Bernersa-Lee). Krezus w USA albo w Arabii Saudyjskiej wytwarza nawet 200 ton szkodliwych substancji rocznie. Dlatego wybujała konsumpcja powinna być obciążona progresywnym podatkiem: im więcej emitujesz, tym więcej płacisz, np. za podróże lotnicze czy ogrzewanie dużych nieruchomości.

Ludzkość potrzebowałaby 4-5 planet takich jak Ziemia, gdyby miała żyć na poziomie mieszkańca USA. Poziom średniej konsumpcji na głowę powoduje przekroczenie możliwości planety o połowę. Granice wydolności biosfery przekroczone zostały w latach 1980.

Splot tańszej energii, mniej kosztownych surowców i obniżka kosztów pracy prowadzą ostatecznie do spadku ceny produktu. Efektem tego „postępu” jest wzrost konsumpcji danego dobra czy usługi. W rezultacie średnia krajowa konsumpcja na osobę wkładów w wytwarzanie wzrosła co najmniej czterokrotnie w ciągu XX w. Głównym elementem były domy i ich zawartość, a także metale i tworzywa w maszynach czy samochodach, aluminium i plastiki w samolotach, metale ciężkie, metale ziem rzadkich, lit w elektronice, magnesach czy akumulatorach.

Przeciwnikami umiarkowanego dostatku dla wszystkich są przede wszystkim posiadacze kapitału portfelowego w różnych sektorach gospodarki: wydobywczym, samochodowym, zbrojeniowym, a także wyznawcy koncepcji życia jako użycia. Politycy zabiegający o ich głosy i wsparcie finansowe, lekką ręką przerzucają koszty ekologiczne produkcji i konsumpcji na płuca przyszłych pokoleń. Odziedziczą one z dobrodziejstwem inwentarza odpady radioaktywne, metale ciężkie oraz gazy cieplarniane. Teraz w Polsce muszą żyć wśród bomb ekologicznych i historycznych odpadów. Ale mogą jesienią odrzucić budowniczych fortu Polanda. Oni tylko utrwalają degradującą środowisko, peryferyjną gospodarkę, jaką znamy od tysiąclecia.

Autorstwo: Tadeusz Klementewicz
Źródło: Trybuna.info

 

Propaganda, media i spisek w akcji


Przedstawiamy wywiad, który mieliśmy zaszczyt przeprowadzić z jednym z czołowych światowych ekspertów w dziedzinie „propagandy”. Larry Romanoff od lat zajmuje się tematem manipulacji i zarządzania konsensusem jako narzędziem rządów (i tych, którzy nimi manewrują) wobec opinii publicznej. Czyli wobec każdego z nas. Poprzez swoją przejrzystą analizę i proste dowody „faktów” nie tylko ujawnia niektóre z najnowszych przypadków, ale także uczy nas, jak rozpoznawać kampanie propagandowe i jak z nimi walczyć. Z Larrym Romanoffem rozmawia dla „Saker Italy” Elvia Politi.

– Bardzo aktualny i pilny temat, propaganda jest zjawiskiem, które wszyscy rozumieją, ale trudno je skodyfikować. Larry, czy możesz nam wyjaśnić, czym jest propaganda i jaki jest jej cel?

– Prosta definicja propagandy mówi, że jest to rozpowszechnianie informacji wykorzystywanych do wpływania na opinię publiczną w celu przyjęcia określonego punktu widzenia lub promowania określonej sprawy politycznej. Jest to generalnie metoda kontroli populacji przez tych, którzy mają władzę polityczną lub finansową. Propaganda jest prawie zawsze związana z informacjami o tendencyjnym lub wprowadzającym w błąd charakterze, składającymi się z mieszanki faktów, półprawd i jawnych kłamstw. Propaganda jest nie tylko manipulacją psychologiczną, ale w rzeczywistości manipulacją „psychiatryczną”, ukierunkowaną na wpływanie na emocje ludzi i poprzez to kontrolowanie ich myślenia i zachowania. Wykorzystuje teorię behawioralną zaczerpniętą głównie z nauk Zygmunta Freuda i, w swojej najgorszej formie, jest zawsze podstępnie manipulacyjna, wykorzystując najgłębsze lęki lub tęsknoty ludzi, aby stworzyć akceptację określonego punktu widzenia, aby stać się emocjonalnie naładowanym tym punktem widzenia i doprowadzić do pewnego rodzaju działania. Jej dwa główne zastosowania to podburzanie opinii publicznej do poparcia wojny oraz projektowanie i promowanie zmian społecznych. Propaganda unika faktów, ponieważ ma na celu wywołanie emocjonalnych reakcji wspierających jakiś cel, a tym samym aktywnie zniechęca do racjonalnego badania procesu. Propaganda posługuje się insynuacjami. W prawie każdej kampanii propagandowej, gdyby fakty, faktyczne tezy leżące u podstaw, zostały otwarcie przedstawione, zostałyby one odrzucone i poddane jedynie ośmieszeniu. Ważnym aspektem propagandy jest to, że wywiera ona na nas silny wpływ emocjonalny. Ponieważ ten wymyślony proces psychologiczny odwołuje się do naszych najgłębszych lęków i tęsknot, jesteśmy zadziwiająco niechętni do porzucenia go po tym, jak się nami zawładnie. Kiedy już przyjmiemy założenia zawarte w kampanii propagandowej, silnie opieramy się wszelkim naciskom, by zmienić nasze stanowisko. Proces psychologiczny jest tak potężny, że nawet gdy przedstawi się nam niepodważalne dowody na to, że jest inaczej, nadal będziemy wątpić, wahać się i wierzyć, że może istnieć jakieś inne wyjaśnienie. Po prostu nie chcemy zaakceptować faktu, że uwierzyliśmy w kłamstwa.

– Często widzimy w twoich artykułach ścisły związek między testami „psychicznymi” i „in vivo”. Możemy pomyśleć, że pandemia Covid również należy do tej kategorii i być może nie jest to pierwszy przypadek. Interesującym punktem jest związek między masową manipulacją (poziom psychologiczny) a rzeczywistym, namacalnym działaniem, takim jak rozprzestrzenianie się wirusa i szczepionek. To jest coś, co wpływa nie tylko na poziom poznawczy, ale także na poziom fizyczny…

– Tak, większość propagandy ma na celu wywołanie reakcji emocjonalnej, po której następuje konkretne działanie. Taki był zamiar „kampanii gniewu” City of London przeciwko Niemcom przed I i II wojną światową; wykorzystując to, co nazywamy „potwornym porno”, aby rozpalić emocje Brytyjczyków, a następnie Europejczyków i Amerykanów, aby nie tylko nienawidzili Niemców, ale stali się wystarczająco źli, by chcieć wojny. COVID był taki sam, podobnie jak ZIKA: propaganda w wielu odmianach, mająca na celu wzbudzenie emocji na tyle, aby skłonić społeczeństwo do zaszczepienia się w przypadku COVID i zmusić rządy latynoskie do cofnięcia zakazów bezpłatnej aborcji w przypadku Zika. Działa to jednak również w odwrotnym kierunku. Zarówno Bernays, jak i Huntington twierdzili, że aby demokracja działała prawidłowo, wymaga dużego stopnia „apatii i braku zaangażowania” ze strony ludzi, więc w tym przypadku propaganda miała na celu zachęcenie do braku zainteresowania i braku udziału w „procesie demokratycznym”. Emocje społeczne były (i nadal są) całkowicie nastawione na udział w procesie wyborczym, ale następnie powróciły do pożądanego braku zaangażowania w faktyczne rządzenie krajem oraz zachowanie i działania wybranych przedstawicieli.

— Czy możemy sądzić, że nadmierne stosowanie technik propagandowych może sprawić, że przekroczą one swoje granice? Myślę o tym, kiedy np. kampanie informacyjne odbiegają od faktycznej rzeczywistości, mimo oczywistych niepowodzeń gospodarczych/politycznych/militarnych. Czy jest więc taki moment, kiedy propaganda przechodzi od rzeczywistości do fikcji?

– Propaganda zawsze jest przejściem od faktów do fikcji. Opiera się na fałszu lub półprawdzie, karmiąc nas dezinformacją w kontekście psychologicznym, aby nie tylko doprowadzić nas do błędnych wniosków, ale także rozpalić nasze emocje związane z wydarzeniem lub okolicznościami i sprowokować nas do poparcia niewłaściwych działań. Jednym z oczywistych przykładów jest dziś propaganda dotycząca „militaryzacji mórz południowochińskich” przez Chiny. Chiny odkryły te wyspy (bardzo blisko domu) tysiące lat temu i zawsze były uznawane przez świat za należące do Chin. Jednak w celu wywołania wojny, gnomy z londyńskiego City, wykorzystując Amerykanów jako swoje narzędzia, zachęciły inne azjatyckie narody do nagłego zajęcia najbardziej strategicznych z tych wysp i zmilitaryzowania ich w ramach przygotowań do zainstalowania na nich broni nuklearnej przez USA. Chińczycy, oczywiście nie będąc ślepymi na to, co się dzieje, natychmiast rozpoczęli budowę na niektórych z pozostałych wysp, aby mieć jakąś obronę przed tym, co było wyraźnie poważną prowokacją wojskową. Ale media, będące własnością propagandystów, nie podają nam żadnych krytycznych szczegółów ani tła. Mówi się nam po prostu, że Chiny tworzą instalacje wojskowe na Morzu Południowochińskim (prawda), najwyraźniej grożąc wszystkim swoim sąsiadom bez prowokacji (fałsz). Historia jest opowiedziana w taki sposób, aby wywołać emocjonalną reakcję i surowy osąd oraz skłonić nas do poparcia agresywnych działań przeciwko Chinom. Historie o Rosji, Iraku, Iranie, Libii, Syrii, Wenezueli są dokładnie takie same, oparte na kłamstwach i półprawdach w sposób, który dosłownie zmusza nas do emocjonalnej reakcji wspierającej działania, które propagandziści już zaplanowali.

— Bardzo często, gdy mówimy o faktach, prawdzie i kłamstwach, myślimy o tak zwanych teoriach spiskowych. Jaka jest cienka granica między prawdą/analizą a teorią spiskową?

– Być może nie ma takiej granicy. W prawdziwym świecie praktycznie wszystkie publiczne komentarze są krytyczne lub pytające i kwalifikują się jako „analiza w poszukiwaniu prawdy”. Rzeczywista liczba osób, które wyobrażają sobie spiski tam, gdzie ich nie ma, jest znikoma i można ją zignorować, ponieważ ich wymyślone wersje są zwykle zarówno oczywiste, jak i głupie. Podejrzenia o kłamstwa lub nadużycia ze strony naszych rządów i władz są całkowicie uzasadnione, gdy pozbawiają nas wszystkich niezbędnych faktów – co zwykle robią. Termin „teoria spiskowa” został przekształcony w obraźliwy przymiotnik, który jest zaskakująco szkodliwy dla reputacji tych, do których jest stosowany, sugerując niestabilność umysłową i różne deformacje psychiczne, które powodują, że osoby wymyślają wersję wydarzeń, która jest czysto fantazyjna. Termin ten jest dziś używany przez władze i media do oczerniania każdego, kto odrzuca oficjalne wyjaśnienie wydarzenia, skutecznie odrzucając taką osobę jako dziecinnie szaloną z pomysłami godnymi jedynie wyśmiania. Jest to tak prawdziwe, że nawet wysoko wykwalifikowani lekarze, naukowcy i inżynierowie, którzy kwestionują jakąkolwiek część oficjalnej historii, są odrzucani w ten sposób. Użycie tego przymiotnika samo w sobie jest złowrogą formą propagandy mającej na celu uszkodzenie, a nawet zniszczenie reputacji danej osoby, do tego stopnia, że groźba bycia tak oznaczonym uniemożliwia wielu sumiennym osobom zabranie głosu. Ale w rzeczywistości odrzucenie „oficjalnych” wyjaśnień lub narracji jest uzasadnione oczywistym faktem, że obecnie rządy, władze i media wydają się coraz częściej kłamać na temat prawie wszystkiego, a przynajmniej dostarczają tylko półprawdy i próbują wprowadzać w błąd. Samo istnienie tych teorii spiskowych i towarzyszące im odrzucenie oficjalnej narracji jest bezpośrednim skutkiem głębokiego braku zaufania do naszych rządów, władz, przywódców korporacyjnych i religijnych oraz mediów. Społeczeństwa stają się coraz bardziej cyniczne i nie bez powodu. Wiele z tych przeszłych podejrzeń („teorie spiskowe”) „w końcu okazało się prawdą, chociaż zwykle dopiero po wielu dziesięcioleciach i śmierci wszystkich uczestników. W praktyce każdy, kto kwestionuje kampanię propagandową, ujawniając kluczowe ukryte szczegóły wydarzenia, jest jednogłośnie wyśmiewany przez rządy i media jako obłąkany „teoretyk spiskowy”. A opinia publiczna, która nie ma bezpośredniego dostępu do prawdy i szczegółów, również ma tendencję do odrzucania takich osób, a prawda najczęściej pozostaje ukryta.

– Jeśli zastosujemy kryterium historyczne i czasowe do propagandy, możemy przeanalizować jej ewolucję od przeszłości do teraźniejszości. Jaki jest jej obecny etap?

– Propaganda prawdopodobnie zaczęła się mniej lub bardziej niewinnie od rządów, które chciały zachęcić do patriotyzmu i lojalności oraz uniknąć powszechnego niezadowolenia, publikując komunikaty w stylu „Zobacz, jak dobrze sobie radzimy” lub „Zobacz, jak dobrze nam idzie”. Jest to nadal robione przez wszystkie rządy, chociaż intencje są zazwyczaj ukryte w różnych wydarzeniach informacyjnych i artykułach opiniujących w mediach. Jednak wraz ze wzrostem wiedzy na temat podstaw ludzkiej manipulacji psychologicznej, wykorzystanie propagandy wzrosło wraz ze zrozumieniem technik i generalnie przekształciło się w bardziej nikczemne cele. Na Zachodzie zawsze uczono nas, że dawny ZSRR był najgorszym przykładem w historii takich niesmacznych praktyk, ale zgodnie z faktami, które łatwo udowodnić, to kraje zachodnie udoskonaliły tę praktykę i wykorzystały ją do skrajności. Jedno z pierwszych i najbardziej rozległych zastosowań propagandy dotyczyło stworzenia i rozpowszechnienia koncepcji demokracji będącej szczytem wszystkich form rządów, do tego stopnia, że teoria demokracji wyborczej została przekształcona w religię tak świętą, że jest teraz z natury niekwestionowana. Jednak samo stworzenie tej formy rządów zostało wymyślone przez europejskich Żydów jako sposób na usunięcie wszechmocnych monarchów i podzielenie narodów w celu rozdrobnienia władzy politycznej. Zostało to zrobione przede wszystkim w celu położenia kresu ich częstym wydaleniom z większości narodów, a także zapewnienia ram dla kontroli tej władzy zza kulis. Omówiłem to w jednym z rozdziałów e-booka na temat demokracji, do którego można uzyskać dostęp tutaj[1]. Po tym wielkim sukcesie propaganda przez wiele dziesięcioleci była wykorzystywana przede wszystkim do prowadzenia kampanii nienawiści przeciwko jakiemuś nielubianemu narodowi, aby zmobilizować ludzi do poparcia wojny. Po udowodnieniu skuteczności zasad propagandy, innymi słowy skuteczności masowej manipulacji „umysłem publicznym”, teoria i praktyka tego, co obecnie nazywamy propagandą, została rozszerzona na praktycznie każdy aspekt codziennego życia. Stała się dominującym elementem edukacji, biznesu, reklamy i powszechnie jest uznawana za główne narzędzie wprowadzania pożądanych zmian społecznych. Niestety, coraz bardziej widać, że te zmiany społeczne są „pożądane” tylko przez tych, którzy chcą je wprowadzić w życie, a niedoinformowana opinia publiczna jest naprawdę „oszołomionym stadem”, które jest manipulowane i zaganiane w dowolnym kierunku wybranym przez mistrzów propagandy. Dzisiejsze agencje reklamowe wykorzystują dokładnie te same taktyki, aby skłonić nas do zakupu, czy to skandalicznie drogich torebek LV, czy jednorazowych pieluch. Jednym z przykładów z reklamy i marketingu produktów jest Proctor and Gamble (P&G) w ich determinacji, by sprzedawać jednorazowe pieluchy w Chinach. Firma P&G była pierwszym klientem korporacyjnym Bernaysa na początku XX wieku i do perfekcji opanowała sztukę manipulacyjnej propagandy. Problem polegał na tym, że chińskie matki preferowały pieluchy materiałowe i zdecydowanie sprzeciwiały się jednorazowym plastikowym substytutom. Firma P&G zatrudniła zespoły psychologów i psychiatrów, aby przezwyciężyć tę niechęć. Zrobili to, odkrywając, że najgłębsze obawy matek dotyczą przyszłego sukcesu ich dziecka, a następnie wymyślili schemat, w którym udowodnili za pomocą „badań”, że dziecko noszące jednorazowe pieluchy będzie miało dłuższy i wygodniejszy sen niż z pieluchami materiałowymi, co doprowadzi do wyższej inteligencji i większego sukcesu. Jest to oczywiście niedorzeczne i gdyby zostało powiedziane otwarcie, spotkałoby się tylko z drwiną. Ale sprytne manipulacje propagandowe nie określają tych przesłanek otwarcie. Reklama jedynie rozbudza obawy na głębokim poziomie emocjonalnym i dostarcza insynuacji i wskazówek co do rozwiązania, pozostawiając matkom połączenie kropek i dojście do wniosku, że jednorazowe pieluchy P&G są kluczem do sukcesu jej dziecka. To zadziałało pięknie; firma dokonała dużej zmiany społecznej w chińskim społeczeństwie przy użyciu tych samych technik propagandowych, które były używane do rozpoczynania wojen.

– Przyglądając się wewnętrznej strukturze propagandy, rozumiemy, że jest to złożona mieszanka wielu dyscyplin, technik i poziomów działań/narzędzi. Ponieważ nikt nie umieści etykiety „propaganda” na reklamie lub audycji informacyjnej, jak możemy rozpoznać kampanię propagandową? Jakie narzędzia są obecnie najczęściej używane?

– Przygotowałem dwie serie artykułów na temat propagandy, pierwszą przedstawiającą odkrycia i zastosowania propagandy, „Bernays and Propaganda”[2], a drugą „Propaganda and The Media”.[3] Są one dostępne online dla zainteresowanych czytelników, więc nie będę się tutaj nad nimi rozwodził. Nie jest trudno rozpoznać, że mamy do czynienia z zaplanowaną kampanią propagandową. Wszystkie takie inicjatywy wymagają dosłownego zalewu informacji w środkach masowego przekazu – które są podstawowym narzędziem wpływania na opinię publiczną. Na przykład w przypadku wirusa COVID, żadna choroba, nawet pandemia, nie wymaga, aby opinia publiczna była zalewana 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, wiadomościami o zagładzie ze wszystkich form mediów. Z drugiej strony, kampania propagandowa tego wymaga. Ilekroć widzimy w mediach informacje, które pojawiają się niepotrzebnie często, wiemy, że jesteśmy poddawani kampanii propagandowej. Jednak zrozumienie mechanizmów i technik propagandy nie jest być może tak ważne, jak świadomość obszarów, w których intensywna, zaplanowana propaganda była wykorzystywana w przeszłości i jest wykorzystywana dzisiaj. Propaganda jest nadal wykorzystywana głównie do rozpoczynania wojen i wprowadzania zmian społecznych, z których żadna nie byłaby pożądana przez światową opinię publiczną, gdyby dano jej jasny wybór. Aby to osiągnąć, przekaz musi być powtarzany setki razy, aż cała światowa opinia publiczna zostanie nim zainfekowana. Żadne inne „wiadomości” ani „wydarzenia” nie należą do tej kategorii. Tak więc „zalew” negatywnego przekazu medialnego przeciwko jakiejkolwiek rasie lub narodowi jest tak niezbędny jako przygotowanie do wojny, że z definicji jest to zaaranżowana kampania propagandowa mająca na celu rozpalenie naszych emocji przeciwko tej rasie lub narodowi. Rozważmy przypadek Kamili Valievy, 15-letniej rosyjskiej łyżwiarki figurowej, która najwyraźniej nie przeszła testu chemicznego. Na każdych Igrzyskach Olimpijskich jest może 50 osób, które nie przeszły testu z tego czy innego powodu. Są one rzadko, jeśli w ogóle, wspominane w mediach, ale test Kamili (i tylko test Kamili) był codziennym tematem we wszystkich światowych mediach przez wiele miesięcy. Nigdy nie było żadnego dowodu na to, że ta mała gwiazda oblała test, ale wydarzenie to zostało stworzone jako okrutna kampania oczerniająca Rosję, niszcząc przy okazji błyskotliwą karierę dziecka. Opisałem to w obszernym artykule, jeśli czytelnicy są zainteresowani.[4] Jednak było to wydarzenie bez znaczenia; wielu Amerykanów, Europejczyków, Azjatów również nie przeszło testów narkotykowych na tych samych Igrzyskach Olimpijskich. Dlaczego o nich nie wspomniano? Ponieważ gnomy w londyńskim City dostrzegły okazję do spektakularnego propagandowego zwycięstwa nad Rosją. Nie ma innego powodu. Wspomniałem powyżej o wyspach na Morzu Południowochińskim, a takich wydarzeń medialnych z udziałem Rosji, Chin, Iraku, Iranu i innych krajów było znacznie więcej. W wiadomościach bez końca czytaliśmy o chińskich firmach Huawei, Tik-Tok i wielu innych. Wszystko to miało ten sam cel: rozpalić emocje, wywołać surowe osądy wobec narodu i przygotować emocjonalnie populacje do poparcia wojny, której chcą propagandyści. I podobnie jak w przypadku COVID, kiedy nasze media są zalewane tymi tematami 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, wiemy, że jesteśmy poddawani propagandzie wojennej, jednej nienawiści na raz. Wszelkie częste relacje medialne dotyczące wszelkiego rodzaju zmian społecznych są niemal pewnym identyfikatorem kampanii propagandowej. Zmiany społeczne, z natury i definicji, są ewolucjami, które zachodzą naturalnie i spontanicznie, bez udziału inżynierii, i zachodzą tak powoli, że rzadko, jeśli w ogóle, przyciągają więcej niż sporadyczną uwagę. Weźmy jednak pod uwagę dzisiejsze ataki mediów na korzyści płynące z żywności modyfikowanej genetycznie, zmiany klimatyczne, zmianę płci i seksualizację dzieci, nagłe zainteresowanie mediów „preferencjami seksualnymi” osób LGBTQ+, niedawny zalew medialnych pochwał dla małżeństw osób tej samej płci, ciągłe naciski na (bardzo) obcą imigrację, zwłaszcza w Europie. Wszystkie z nich to rozległe zmiany społeczne, żadne nie zachodzą naturalnie ani spontanicznie, a wszystkie podlegają koniecznemu „zalewowi” doniesień medialnych, setkom powtórzeń wiadomości, wszystkie łącznie z narzędziami psychologicznymi do wywołania wymaganych reakcji emocjonalnych i odpowiedniego działania (lub przynajmniej braku działania i uległości).

— Poszerzając perspektywę, czy możemy mówić o „geopolitycznej” propagandzie?W swoich pismach skupiłeś się na propagandzie w Stanach Zjednoczonych, która jest prawdopodobnie „najlepsza w swojej klasie”. Podczas gdy Stany Zjednoczone uprawiały propagandę, co działo się w Europie i na całym świecie? Czy są inne kraje, które przeszły przez to samo doświadczenie?

– Tak, oczywiście. Dzisiaj wszystkie sprawy zagraniczne są propagandowymi przygodami. Mamy „kampanie nienawiści” przeciwko Rosji, Chinom, Iranowi i Wenezueli. Zostaliśmy propagandowo zmuszeni do zaakceptowania i uwierzenia, że tak zwane „sankcje”, które są skandalicznie sprzeczne z wszelkim prawem i moralnością, są teraz częścią wysokiej moralności, a konfiskaty dewiz i złota rządów Rosji i Wenezueli są uzasadnione prawem i moralnością. Mamy również konfiskaty aktywów i nieruchomości poszczególnych Rosjan, ponownie rzekomo uzasadnione jakimś nieodłącznym złem w ich byciu Rosjanami. I po raz kolejny, gdyby przesłanki leżące u ich podstaw zostały otwarcie określone, zostałyby one odrzucone jako nielegalne i przestępcze, całkowicie bezprawne zachowanie. Ale przesłanki nie zostały otwarcie określone i nie podano nam żadnych faktów, pozostawiając nam możliwość samodzielnego połączenia kropek i wyciągnięcia wniosku, że wszyscy Rosjanie na to „zasługują”. Nie jest możliwe oddzielenie USA i Europy pod względem propagandy, ponieważ wszystko pochodzi z jednego źródła w londyńskim City, a wszystkie światowe media, zwłaszcza w krajach zachodnich, są własnością tej samej małej grupy ludzi, którzy po prostu wykonują instrukcje. Stany Zjednoczone wydają się bardziej widoczne, ponieważ są największą gospodarką ze zdecydowanie największym wojskiem i Departamentem Stanu, a także dlatego, że USA przodują w promowaniu siebie jako najwspanialszego kraju i światowego policjanta. Ale wszystko, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych i Europie, jest skoordynowane, a wszystko to jest odczytywane z tego samego scenariusza. Kraje takie jak Rosja i Chiny są w większości nieistotne w tym wszystkim. Każda „propaganda”, którą stosują, jest przeznaczona wyłącznie dla odbiorców krajowych i nie kwalifikuje się jako propaganda, ponieważ są one poważnie atakowane i jedynie się bronią. To Zachód, Stany Zjednoczone i Europa, prowadzą ogólnoświatowe kampanie propagandowe. Jedną z głównych cech dzisiejszej propagandy jest niemal całkowita kontrola informacji, jaka istnieje na Zachodzie. Grupa podobnie myślących ludzi wyznających ten sam program może propagandować większość populacji Zachodu bez świadomości, że dzieje się coś niezwykłego. Media głównego nurtu we wszystkich krajach zachodnich, które są prawie w całości własnością lub są kontrolowane przez Żydów, będą powtarzać te nastroje, ta dezinformacja dociera do bardzo szerokiej zachodniej publiczności. A Google, będąc jajkiem z tego samego gniazda, stworzy następnie algorytm, który wybierze tylko te artykuły i dokumenty, jednocześnie tłumiąc wszelkie sprzeczne informacje w wyszukiwaniach. W rezultacie każdy, kto zechce zgłębić ten temat, otrzyma jedynie propagandę. Aby w tym pomóc, zachodnie media społecznościowe, takie jak Facebook i Twitter, będą usuwać, tłumić lub całkowicie zakazywać prawdziwych wydarzeń jako „dezinformacji”. I nikt nie zda sobie sprawy, że tak się dzieje. To samo dotyczy wszystkich ważnych bieżących spraw. Dziś dzieje się tak w przypadku konfliktu między Rosją a Ukrainą, w tym zniszczenia rurociągu Nordstream. W ten sam sposób postąpiono ze wszystkimi faktami dotyczącymi COVID, jednocześnie ukrywając szkodliwe skutki zastrzyków z mRNA, które są promowane jako „szczepionki”. Odbywa się to dziś w wielu innych obszarach, być może najbardziej godnym uwagi jest nagły nacisk na LGBTQ + i nacisk na wybór płci począwszy od przedszkola, a kolejnym przerażającym tematem jest ciche przyjęcie przez wszystkie zachodnie narody wspomaganego samobójstwa. W tych kwestiach rodzice są usuwani z pętli informacyjnej, a szkoły i nauczyciele nagle mają prawo zachęcać dzieci do zmiany płci bez powiadamiania rodziców, a dzieci w wieku 10 lat mają teraz prawo zażądać wspomaganego samobójstwa, a rodzice nie mogą się wtrącać. To samo robi się, aby przygotować zachodnie populacje do trzeciej wojny światowej, z nieustannymi kampaniami nienawiści prowadzonymi przeciwko Rosji, Chinom i Iranowi, a całe zachodnie media są zalewane celowo sfabrykowanymi fałszywymi i nienawistnymi „wiadomościami” o tych krajach. Zostało to zrobione dokładnie w ten sam sposób, aby przygotować ludzi do pierwszych dwóch wojen światowych. Szablon jest identyczny i prawie na pewno ponownie przyniesie pożądany rezultat. Inną kategorią jest Światowe Forum Ekonomiczne (WEF), z jego promowaną mantrą „nie będziesz miał nic, a będziesz szczęśliwy”. Wszystko to i wiele więcej to tajne kampanie propagandowe, wymyślone przez niewielką grupę ludzi w londyńskim City i rozpowszechniane na całym świecie dzięki sile mediów. Propaganda stała się swego rodzaju formą sztuki, dopracowaną do perfekcji dzięki długiej praktyce i doświadczeniu jej sprawców, i jest wykorzystywana do wywoływania ogromnych zmian społecznych, a także konfliktów zbrojnych. Najważniejsze jest, abyśmy zdali sobie sprawę, że żadna z tych kwestii nie jest „przypadkowa” w jakimkolwiek sensie, ani nie reprezentuje naturalnego rozwoju społecznego lub ewolucji. Zamiast tego, wszystkie one zostały starannie zaplanowane i są równie starannie realizowane. Dzisiejsze problemy świata z propagandą nie są tak proste, jak to, że nasze rządy nas okłamują. W przeszłości propaganda była przede wszystkim wspierana przez coś, co nazywaliśmy „moralną perswazją”, używając wzniosłych nakazów jako psychologicznej manipulacji w celu wywarcia presji na opinię publiczną, aby zaakceptowała proponowane doktryny. Sytuacja uległa zmianie. Zwiększone wykorzystanie propagandy w dzisiejszych czasach wiąże się z przerażającym wzrostem wyraźnie faszystowskiej mentalności „państwa policyjnego” w zachodnich rządach, których władza jest wykorzystywana jako „egzekutor” propagandy narzucanej ich własnym populacjom. Kraje europejskie miały wiele takich doświadczeń, zwłaszcza w zakresie zdumiewającej brutalności policji wobec obywateli. Wiele realizowanych obecnie kampanii propagandowych podlega niepokojącym środkom tego egzekwowania. W przypadku inicjatywy LGTBQ+ rodzicom grozi się podjęciem kroków prawnych, jeśli sprzeciwią się rządowym wysiłkom na rzecz „zmiany płci” ich dzieci. W kampaniach szczepień przeciwko COVID ludzie byli zagrożeni utratą pracy, wycofaniem usług socjalnych, a nawet zamrożeniem ich kont bankowych. Lekarzom odebrano licencje medyczne za to, że odważyli się zakwestionować oficjalną narrację COVID. W Kanadzie, podczas antyszczepionkowego protestu grupy kierowców ciężarówek, rząd uchwalił prawo zezwalające policji na zajęcie i sprzedaż ciężarówek (o wartości 200 000 dolarów każda) w celu „pokrycia kosztów” protestu. Wszystkim protestującym, których można było zidentyfikować, zamrożono konta bankowe, pozostawiając ich bez dostępu do gotówki lub kredytu. Fundusze, które zostały zebrane przez ogół społeczeństwa w celu wsparcia protestujących, zostały przejęte przez rząd. Wszystko to ma na celu wsparcie propagandy, aby opór był zbyt bolesny do zniesienia. Rządy radykalnie dostosowały swoją taktykę, nie wydając się już zainteresowanymi publiczną akceptacją lub wiarą w propagandę, ale egzekwowaniem zgodności z pożądanym zachowaniem, coraz częściej uciekając się do siły, aby zapewnić tę zgodność, i coraz częściej robiąc to otwarcie i bez wahania. Środki masowego przekazu zawsze były integralną częścią każdej kampanii propagandowej, co samo w sobie jest dowodem na to, że właściciele mediów działają w porozumieniu z propagandystami, co z definicji jest „spiskiem”. Taktyka mediów również została dostosowana, z czymś, co wydaje się być zwiększoną siłą w ich chęci potępienia każdego publicznego obalenia doktryn propagandowych lub pożądanych działań. Połączenie rządowych edyktów, drakońskich praw, policji i innych środków przemocy oraz intensywnej presji medialnej tworzy praktycznie wszechmocną siłę, a opór wydaje się daremny.

– Tak więc, mając jasność co do tego, jak i gdzie porusza się propaganda, czy możesz udzielić nam wskazówek, jak „przetrwać” samą propagandę i główne zmiany w naszym życiu, które propaganda wspiera?

– Po pierwsze, musimy zdać sobie sprawę, że każdy temat wiadomości, nawet poważna katastrofa, taka jak stopienie reaktora w japońskiej Fukushimie, pojawia się w wiadomościach tylko przez kilka dni, zanim ustąpi miejsca innym, bardziej aktualnym wydarzeniom. Ilekroć temat pojawia się w środkach masowego przekazu często i przez dłuższy czas, jest to prima facie dowód na to, że prowadzona jest przeciwko nam kampania propagandowa. Zrozum to. Następnie zadaj sobie pytanie, czy zgadzasz się z tym, co proponuje propaganda lub w jakim kierunku cię popycha. Czy naprawdę uważasz, że konieczne jest organizowanie publicznych parad (w których uczestniczy premier), aby „świętować” kazirodztwo, sodomię, bestialstwo, seks z małymi dziećmi jako „preferencje” społeczne? Czy w Twoim kraju odbywają się parady „świętujące” aktywność heteroseksualną? Czy zgadzasz się, że nauczyciele powinni mieć możliwość zmiany płci dzieci bez wiedzy ich rodziców? Czy naprawdę wierzysz, że żywność modyfikowana genetycznie jest bezpieczna? Czy naprawdę masz powód, by nienawidzić Rosjan i Chińczyków tak bardzo, że chcesz ich wszystkich zabić? Czy naprawdę chcesz, by twój kraj był pełen obcokrajowców, którzy nie podzielają twojej kultury, przekonań i wartości? Czy naprawdę chcesz nic nie mieć i być szczęśliwym? Poinformuj swój rząd i media, że zdajesz sobie sprawę z tego, co robią i że odmawiasz zaakceptowania ich kierunku. Protesty uliczne można stłumić przemocą policyjną, ale nikt nie może stłumić ogromnej opinii publicznej, która odmawia poddania się praniu mózgu.

Z Larrym Romanoffem rozmawiała Elvia Politi
Tłumaczenie: FmforLXM (Bitomat)
Źródło zagraniczne: „Saker Italy”
Źródło polskie: Bitomat.wordpress.com
Opublikowano na portalu WolneMedia.net na licencji strony Bitomat.wordpress.com

PRZYPISY

[1] https://www.bluemoonofshanghai.com/wp-content/uploads/2023/07/Democracy-The-Most-Dangerous-Religion.pdf

[2] https://www.bluemoonofshanghai.com/wp-content/uploads/2022/10/BERNAYS-AND-PROPAGANDA-.pdf

[3] https://www.bluemoonofshanghai.com/wp-content/uploads/2022/11/ENGLISH-PROPAGANDA-and-THE-MEDIA.pdf

[4] https://www.bluemoonofshanghai.com/wp-content/uploads/2022/02/Kamila-Valieva-Feb-20-2.pdf

 

Organizacja Sorosa zmienia strategię


Węgierskie media podają, że należąca do George’a Sorosa Fundacja Open Society może wkrótce wycofać się z prowadzenia działalności na terenie Unii Europejskiej. Ma to wynikać z planowanej „radykalnej strategicznej zmianie kierunku”, o czym informuje sama ta organizacja w liście skierowanym do swoich partnerów w UE.

W Polsce takim partnerem jest Fundacja kalająca dobre imię naszego króla Stefana Batorego. To m.in. przez Open Society od lat wspiera różnego rodzaju lewicowe idee i pomysły. Od lat jest źródłem finansowania działalności lewicowych i libertynistycznych organizacji, łącznie z promowaniem ideologii LGBT i gender.

Jak wynika z doniesień węgierskiego portalu SzabadEuropa.hu, organizacja należąca do George’a Sorosa może jednak wkrótce zmienić swoją strategię i wycofać się z działalności w Unii Europejskiej.

Węgierskie medium powołuje się na list, który Open Society miało wystosować do swoich partnerów – organizacji, które korzystały z dotacji przyznawanych przez fundację George’a Sorosa. List został ujawniony i ma pojawiać się w nim sformułowanie, że kierownictwo Open Society „podjęło decyzję o radykalnej strategicznej zmianie kierunku”.

Ma chodzić o znaczące zamrożenie większości działań Open Society w Unii Europejskiej i przekierowanie dotychczas przekazywanych dotacji i wsparcia w inne części świata. Cieszyćsię nie ma jednak z czego.

Po prostu Open Society dostrzegło, że nasza część siata już jest odpowiednio urobiona, a ich zadania przejęła Bruksela, której środków przecież nie brakuje. UE i tak przekazuje obecnie znaczne środki na kwestie związane z „prawami człowieka, wolnością i różnorodnością”.

Nie wiadomo, w jakim kierunku zwrócą się oczy dyrektorów Fundacji Sorosa. Może to być konserwatywna jeszcze Afryka, a może to być dobijanie chrześcijańskich tu i ówdzie jeszcze zasad Ameryki Południowej. List Open Society wyciekł do mediów, ale warto pamiętać, że portal SzabadEuropa.hu podkreśla, że informacje o publikacji listu pochodzą tylko z jednego źródła. Na razie więc polscy beneficjenci pieniędzy Sorosa mogą jeszcze nie oszczędzać…

Autorstwo: BD
Na podstawie: wPolityce.pl, SzabadEuropa.hu. PCh24.pl
Źródło: NCzas.com


  1. bboyprezes 16.08.2023 10:56

    czyli czytając między wierszami: w rządzie europejskim mają już swoich ludzi, aby teraz dalej robić swoje pieniędzmi podatników?

 

Wyprodukują gaz na paliwo z wykorzystaniem CO2 i wody


Pierwsze polskie urządzenie do syntezy paliw sztucznych powstaje na Politechnice Warszawskiej. Z CO2 i wody produkowany będzie gaz, który dalej będzie można przekształcić w paliwa niezanieczyszczone przez związki siarki, tlenki azotu czy cząstki stałe — czyli takie, które będzie można stosować po 2035 roku.

Wysokiej jakości gaz syntezowy będzie produkowany w tzw. ko-elektrolizerze MCE (ang. Molten Carbonate Electrolysis), w ramach rozwijanej na Politechnice Warszawskiej (PW) technologii węglanowych ogniw paliwowych. Wyniki projektu mają zwiększyć udział źródeł odnawialnych w produkcji energii i zredukować emisję dwutlenku węgla z sektora energetycznego. Metoda pozwala ma produkowanie paliwa w sposób zeroemisyjny i może mieć duże znaczenie w kontekście unijnego zakazu sprzedaży samochodów spalinowych po 2035 r.

Jak informuje uczelnia, zespół naukowców z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa od lat pracuje nad ogniwami paliwowymi ze stopionym węglanem (MCFC, z ang. Molten Carbonate Fuel Cell). Badacze potrafią wytwarzać ogniwa, utylizować je do ponownego wykorzystania i masowo produkować ogniwa metodami drukarskimi. Doskonalą również ich strukturę. Badacze zaczęli od jednego ogniwa, a obecnie pracują nad stosem ogniw paliwowych połączonych szeregowo – w projekcie COYOTE, którego liderem jest dr inż. Arkadiusz Szczęśniak.

Jak przypomina naukowiec, w ramach projektu „TENNESSEE”, realizowanego ze spółką Tauron, zespół z PW zbudował urządzenie dla elektrowni w Łaziskach Górnych. Wykorzystał w nim ogniwa do wychwytu CO2 ze spalin, co pozwoliło na poprawę parametrów pracy instalacji power-to-gas. „Kiedy opracowaliśmy węglanowe ogniwa paliwowe w skali przedkomercyjnej, stwierdziliśmy, że kolejnym zastosowaniem dla naszej technologii może być synteza paliw bezpośrednio z wody, CO2 i energii elektrycznej. Dotychczas pracowaliśmy z ogniwami, w przypadku których dostarczaliśmy wodór i produkowaliśmy energię elektryczną. Chcieliśmy zbadać, czy to samo ogniwo, po pewnych modyfikacjach, może pracować w drugą stronę, czyli my dostarczamy parę wodną oraz CO2 i otrzymujemy paliwo” – mówi dr inż. Arkadiusz Szczęśniak, cytowany na stronie uczelni.

Naukowcy potwierdzili takie działanie i postanowili powtórzyć to rozwiązanie, ale już nie w skali pojedynczego ogniwa, tylko tworząc stos ogniw połączonych szeregowo.

Na modelach, poprzez symulacje naukowcy zbadają, jak ów stos będzie się zachowywał. Następnie skonstruują wszystkie elementy zewnętrzne, potem dołożą te aktywne i przeprowadzą testy. Ostatnim etapem będzie przygotowanie dokumentacji, jak to zrobić w większej skali. Badacze wyjaśniają w materiale prasowym zasadę działania przyszłego urządzenia. „Mamy zmagazynowany, odseparowany CO2 i parę wodną. Taką mieszankę wtłaczamy do ko-elektrolizera, który zasilamy prądem elektrycznym ze źródła odnawialnego (np. energii słonecznej), co powoduje konwersję wody do wodoru i CO2 do tlenku węgla, co można dalej zastosować w reakcjach syntezy paliw” – tłumaczy członek zespołu mgr inż. Aliaksandr Martsinchyk. Realizowana przez niego koncepcja, o akronimie Hyflow, zajęła trzecie miejsce w organizowanym na PW Tech-Athonie.

Koelektroliza jest pierwszym etapem syntezy paliw; kolejny to skierowanie wytworzonego gazu do reaktora Fishera-Tropscha. „Budowany przez nas ko-elektrolizer MCE to urządzenie podstawowe. Hyflow to kolejny krok” – precyzuje dr inż. Arkadiusz Szczęśniak.

Projekt COYOTE jest realizowany od czerwca 2023 r. i potrwa trzy lata. Nad urządzeniem pracują również: mgr inż. Aliaksandr Martsinchyk, mgr inż. Olaf Dybiński, mgr inż. Pavel Shuhayeu, prof. dr hab. inż. Jarosław Milewski, dr inż. Jakub Skibiński oraz dr inż. Kamil Futyma. Dr inż. Szcześniak otrzyma wsparcie z programu LIDER 13 Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.

Naukowcy jednocześnie szukają innych rozwiązań, które mogą zoptymalizować działanie urządzenia. W konkursie „YOUNG PW” realizowanym w ramach programu IDUB otrzymali trzy granty na projekty związane z ogniwami. Jeden dotyczy takiego samego urządzenia, co ko-elektrolizer, tylko działającego pod ciśnieniem. W innym projekcie mgr inż. Olaf Dybiński wykazał możliwość zastosowania biopaliw płynnych opartych na alkoholach do zasilana ogniwa paliwowego MCFC. Takie rozwiązanie zapewnia bardzo dużą gęstość energii.

Autorstwo: PAP
Źródło: NaukawPolsce.pl

 

Wyłącz AdBlocka, albo zablokujemy ci odtwarzacz wideo!


YouTube zaczął grozić zablokowaniem odtwarzacza wideo za używanie blokera reklam – na razie w trybie testowym

Spora liczba użytkowników YouTube’a, którzy nie chcą płacić 13,99 dolarów miesięcznie lub 139,99 dolarów rocznie za subskrypcję Premium, aby między innymi wyłączyć reklamy na platformie, po prostu korzysta z programów do blokowania reklam. Wygląda na to, że hosting wideo znalazł sposób, aby sobie z tym poradzić. Niektórzy użytkownicy YouTube’a skarżą się, że platforma grozi zablokowaniem ich odtwarzacza wideo, jeśli użyją blokerów reklam.

Niektórzy użytkownicy zgłaszają, że podczas korzystania z programów do blokowania reklam w pewnym momencie w oknie odtwarzacza „You Tube” pojawia się komunikat, że po uruchomieniu trzech kolejnych filmów z blokowaniem reklam odtwarzacz wideo zostanie wyłączony. Na problem zwrócił uwagę portal „Android Authority”, który udostępnił zrzut ekranu z takim komunikatem.

W rozmowie z „The Verge” rzecznik YouTube’a potwierdził, że platforma prowadzi obecnie „mały, globalny eksperyment, który zachęca użytkowników do wyłączenia blokowania reklam lub subskrypcji YouTube Premium”. „Funkcja wykrywania programów blokujących reklamy nie jest nowa. Inni wydawcy regularnie proszą widzów o wyłączenie ich programów blokujących reklamy” – skomentował rzecznik Google, który jest właścicielem platformy „YouTube”, w e-mailu do „The Verge”.

Firma wyjaśnia, że użytkownicy korzystający z blokerów reklam otrzymają kilka razy wiadomości nakłaniające ich do ich wyłączenia lub, alternatywnie, subskrypcji YouTube Premium. Jeśli użytkownik nadal będzie ignorował nalegania platformy, odtwarzacz wideo YouTube zostanie wyłączony, a wideo nie będzie można oglądać, dopóki użytkownik nie wyłączy blokowania reklam lub nie zasubskrybuje YouTube Premium. „Bardzo poważnie traktujemy kwestię wyłączania odtwarzania i zrobimy to tylko wtedy, gdy widzowie zignorują powtarzające się prośby o zezwolenie na wyświetlanie reklam w YouTube. W przypadkach, gdy widzowie uważają, że zostali fałszywie oznaczeni jako używający programu do blokowania reklam, mogą to zgłosić, klikając link u dołu okna blokowania” – dodał rzecznik Google.

Wynika z tego, że YouTube poważnie zaostrza swoje stanowisko w sprawie programów blokujących reklamy. Platforma uzasadnia ten ruch, mówiąc, że integracje reklam są kluczowe dla twórców wideo, którzy chcą otrzymywać wynagrodzenie za swoje treści, jednocześnie zapewniając swobodę korzystania z platformy. „Model reklamowy YouTube’a ma na celu wspieranie zróżnicowanego ekosystemu twórców i zapewnianie miliardom ludzi na całym świecie bezpłatnego dostępu do treści poprzez reklamy” – napisała firma w oświadczeniu.

Jak zauważa „The Verge”, YouTube w coraz większym stopniu testuje cierpliwość swoich użytkowników, eksperymentując z bardziej natrętnymi metodami reklamowymi. I tak we wrześniu ubiegłego roku platforma wyświetlała aż 10 reklam w jednym bloku reklamowym bez możliwości pominięcia. W maju tego roku serwis wideo ogłosił, że na telewizorach obsługujących YouTube pojawią się 30-sekundowe reklamy.

W listopadzie ubiegłego roku firma ogłosiła, że YouTube Premium i YouTube Music przekroczyły 80 milionów subskrybentów. Tak więc, chociaż ochrona dochodów twórców treści jest szlachetnym pretekstem dla platformy, jasne jest, że firma nadal jest zainteresowana pozyskaniem większej liczby osób do jej miesięcznego abonamentu.

„Chcemy uświadomić widzom, że programy blokujące reklamy naruszają Warunki korzystania z usługi YouTube, i ułatwić im podjęcie decyzji, czy zezwolić na reklamy w YouTube”, czy też zaoferować im „YouTube Premium” bez reklam” – powiedział rzecznik firmy w rozmowie z „The Verge”.

Autorstwo: tallinn
Na podstawie: AndroidAuthority.com
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl


  1. replikant3d 16.08.2023 10:06

    Ludzie przezucą się na alternatywy i tyle z tego będą mieli…

  2. JedynaDroga 16.08.2023 10:49

    YouTube utrzymuje się z materiałów wrzucanych do sieci przez poszczególnych użytkowników, w dobie wszechobecnej cenzury coraz więcej ludzi przenosi się na alternatywne platformy. Niekiedy na YT bez włączonego adblocka potrafi uruchomić się nawet dwu, trzy minutowa reklama, gdzie bez i ingerencji oglądającego ludzie są zmuszani do gapienia się na przygłupów którzy oferują ” darmowe ” webinary, szkolenia oraz inne śmieci. Zdarzają się sytuacje, gdzie reklama wyświetlana przed filmem, jest dłuższa niż sam materiał.

    Docelowo YT dąży do tego żeby stać się serwisem dla nastolatków, gdzie dzięki wykupionej subskrypcji będą oni mogli oglądać bez reklam materiały swoich ulubionych graczy, kochane kotki, pieski. Treści lekkie i przyjemne taka pusta rozrywka.

    Już dawno zrezygnowałem z platform gdzie po wejściu na daną stronę pojawia się komunikat o konieczności wyłączenia adblocka przed obejrzeniem danej treści. Polecam tą metodę wszystkim, alternatyw jest wiele, wystarczy poszukać.

 

Już szykują nam Fit for 95!


Dopiero co opinia publiczna została skonfrontowana z przyjętym systemem ETS 2, a już możemy usłyszeć o nowych planach Komisji Europejskiej. Co tam Fit for 55, skoro możemy mieć… Fit for 95!

Parlament Europejski niedawno zaakceptował dodatkowe elementy pakietu Fit for 55. Mowa o przepisach, które rozszerzają unijny system handlu emisjami (ETS 2) na budynki mieszkalne i transport.

Warto przypomnieć, że w grudniu 2020 roku na szczycie Rady Europejskiej nie kto inny, jak premier Mateusz Morawiecki zgodził się na tę zieloną rewolucję w wykonaniu Brukseli. Nie skorzystał z możliwości weta, chociaż miał takie prawo.

Nawet „Demagog”, znany portal „factcheckingowy”, wykazał, oceniając wypowiedź posła Konfederacji Krzysztofa Bosaka, że szef rządu rzeczywiście nie sprzeciwił się eurokratom. Otóż konkluzje i decyzje Rady Europejskiej są najczęściej podejmowane w drodze konsensusu, czyli przy braku sprzeciwu któregokolwiek z członków.

Tak było i w tym przypadku, a więc premier Morawiecki wyraził zgodę na zwiększenie celu redukcji emisji CO2 z 40 proc. do 55 proc. Polityk Ruchu Narodowego w analizowanej wypowiedzi, która padła w programie „Śniadanie Rymanowskiego” Polsatu News i „Interii”, wymienił jeszcze kilka innych przewinień PiS-owskiej władzy, m.in. wprowadzenie embarga na rosyjski węgiel o pół roku wcześniej niż inne państwa europejskie czy siedem lat opóźnień w uruchomieniu inwestycji elektrowni atomowej, jednak to wątek na osobne opracowanie.

OD ETS DO ETS 2

A czym właściwie jest ten cały system ETS? Ładnie przedstawił to ekonomista Marek Lachowicz, autor kilku raportów poświęconych temu systemowi, który wskazuje, że mamy tu do czynienia z jednym z podstawowych instrumentów polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Mówiąc w skrócie, trzeba posiadać uprawnienia do emisji CO2, a więc płacić za wyemitowanie każdej tony dwutlenku węgla, oczywiście w trosce o klimat. Rzecz jasna sam ETS to za mało, więc teraz wdrażamy ETS 2, który obejmie nowe sektory: transport i budynki komercyjne, a docelowo również transport i budynki prywatne.

Później dojdzie cło węglowe za loty samolotami poza Europejski Obszar Gospodarczy, a ponadto dyrektywa Ecodesign – paszporty węglowe do wszystkich wyprodukowanych produktów. Wstępnie poruszyliśmy te tematy w wywiadzie, który kilka tygodni temu ukazał się na łamach „Najwyższego Czasu!”. Rozmawialiśmy m.in. w kontekście jego analizy „Zapłacą najubożsi. Koszty wprowadzenia systemu handlu emisjami dla budynków mieszkalnych oraz transportu”, która została wydana w maju 2023 roku przez think tank Warsaw Interprise Institute (WEI). Teraz poprosiłem Marka Lachowicza o nowy komentarz w kontekście energetycznego ubóstwa, które z pewnością nawiedzi nasz biedny kraj nad Wisłą.

„Komisja Europejska w ramach pakietu Fit for 55 zaproponowała wprowadzenie na terenie Unii Europejskiej nowego systemu handlu emisjami, tzw. ETS 2. Obejmie on najpierw komercyjne budynki oraz transport, a następnie budynki mieszkalne i transport prywatny. Niedawno policzyłem, ile Polskę będzie kosztować ta druga część. W międzyczasie pojawiły się jednak nowe dane, a ja sam rozszerzyłem wyliczenia tak, by przedstawić całościowy koszt systemu, a nie tylko część mieszkalno-prywatną. Po kolei. Z moich obliczeń opublikowanych w maju przez Warsaw Enterprise Institute (WEI) wynika, że statystyczne polskie gospodarstwo domowe zapłaci 1500 zł za uprawnienia w systemie ETS 2, a łącznie, w skali kraju, koszt w 2030 r. wyniesie 21 mld zł rocznie. Warunkiem jest obrona poziomu 45 euro za uprawnienie, którą deklarują pomysłodawcy. Jeżeli finansjera przesiłuje obrońców, a ma ku temu wszelkie środki, wówczas cena uprawnienia w systemie ETS 2 będzie zapewne zbliżona do ceny uprawnienia EUA w systemie ETS. Obecnie na 2030 r. można prognozować cenę EUA na poziomie 200 euro. Spowoduje to wzrost kosztów do poziomu ponad 96 mld zł rocznie. Statystyczne gospodarstwo domowe zapłaci już nie 1500 zł, a ponad 7 tysięcy zł” – wyjaśnia ekonomista i analityk rynku energetycznego.

„Pamiętać należy, że statystyczna rodzina jest jedynie konstruktem matematycznym, wykorzystywanym w obliczeniach. W praktyce dom albo ogrzewa się centralnie, albo we własnym zakresie, np. piecem. Jeżeli weźmiemy rodzinę wykorzystującą rocznie 3,5 tony węgla i 2 tony oleju napędowego, wówczas zapłaci ona 2500 zł rocznie, przy poziomie 45 euro za uprawnienie, ale jeżeli cena tychże wzrośnie do ww. 200 euro, wówczas roczny koszt systemu ETS 2 wzrośnie do 11-12 tys. zł rocznie. Opublikowane na początku czerwca nowe dane GUS dot. zużycia nośników energii w gospodarstwach domowych za 2021 r. napawają delikatnym optymizmem. Emisje nieco spadły, co oznacza, że w skali kraju Polskę ETS 2 na budynki mieszkalne i transport prywatny kosztować będzie w 2030 r. 16,5 mld zł przy udanej obronie poziomu 45 euro. Jeżeli nie, i cena uprawnienia w nowym systemie zbliży się do 200 euro, koszt w skali kraju wyniesie w 2030 r. ok. 73,5 mld zł. Statystyczne gospodarstwo zapłaci w wariancie pozytywnym 1 200 zł, a w negatywnym ok. 5500 zł rocznie” – wskazuje autor raportu współpracujący z Warsaw Enterprise Institute.

„Jeżeli skorzystamy z danych europejskich za 2021 r., możliwe będzie obliczenie łącznego kosztu systemu ETS 2. W wariancie tym niemożliwe jest rozdzielenie emisji z budynków mieszkalnych oraz komercyjnych, a rozdzielenie transportu prywatnego od komercyjnego jest utrudnione. Tak czy inaczej, koszt całości systemu ETS 2 wyniesie od 22,5 mld zł rocznie przy udanej obronie 45 euro za uprawnienie do niecałych 100 mld, jeżeli obrona się nie powiedzie, a cena uprawnienia zbiegnie do ceny uprawnienia EUA i wyniesie w 2030 r. ok. 200 euro. W tym ciemnym tunelu majaczy jedno, słabe, ale zawsze, światełko. Uprawnieniami w ETS 2 trzeba będzie handlować na którejś z europejskich giełd. Obecnie trwa procedura wyboru, a jedną z nielicznych kandydatek jest warszawska Giełda Papierów Wartościowych. Życzmy jej powodzenia. Chociaż ETS 2 korzystny dla Polski nie będzie, to znacznie lepiej, gdy rynek pierwotny systemu ETS 2 znajdzie się w Warszawie, niż gdyby miał być w Lipsku. Poza ściskaniem kciuków GPW można też wesprzeć w sposób wymierny. Jej konkurenci są już zwolnieni w swoich krajach z VAT. Jeżeli chcemy realnie walczyć o bycie rynkiem pierwotnym systemu ETS 2, Ministerstwo Finansów powinno umożliwić równą walkę. Bo warto” – podsumowuje ekonomista Marek Lachowicz.

FIT FOR 95, CZYLI JAK CHCĄ NAS ZARŻNĄĆ

Wciąż trwają ostre dyskusje nad Fit for 55, a Komisja Europejska już przygotowuje projekt pierwszego prawnie wiążącego celu UE w zakresie redukcji emisji do 2040 r. Otóż niedawno Europejski Naukowy Komitet Doradczy ds. Zmiany Klimatu stwierdził, że celem powinna być redukcja emisji netto gazów cieplarnianych o 90-95 proc. do 2040 r. w stosunku do poziomów z 1990 r. Krótko mówiąc, unijni biurokraci nie próżnują i kują żelazo, póki gorące.

Rzecznik Komisji Europejskiej potwierdził, że przedstawione zalecenia zostaną uwzględnione w jej własnej ocenie celu na 2040 r., która ma zostać przeprowadzona na początku przyszłego roku. Chociaż stanowisko ciała doradczego nie jest wiążące, to jednak nie da się ukryć, że ma znaczący wpływ na politykę klimatyczną UE. Czy w takim razie kolejny pakiet przepisów klimatycznych na 2040 r. będzie nosił nazwę… Fit for 95? Co prawda specjaliści zaproponowali dosyć znane rozwiązania, tj. postawienie na rozwój energii odnawialnej, przejście na elektryfikację zanieczyszczających gałęzi przemysłu i zastąpienie paliw kopalnych alternatywami, takimi jak wodór, lecz wykazali się przy tym widocznym ekstremizmem. W ich ocenie musimy iść na całość, bo w innym wypadku nie osiągniemy zamierzonych rezultatów walki z globalnym ociepleniem.

„Analizy wskazują na liczne potencjalne korzyści z działań na rzecz klimatu – lepszą jakość powietrza, lepsze wyniki zdrowotne, mniejsze uzależnienie od importowanych paliw kopalnych, mniejszy stres wodny. […] Zalecenia Rady podkreślają potrzebę odważnych i transformacyjnych działań w celu osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. w sposób, który jest zarówno sprawiedliwy, jak i wykonalny. […] Ustanowienie ram politycznych, które zachęcają do redukcji emisji, jednocześnie zachęcając do szybkiego zwiększenia skali usuwania dwutlenku węgla, jest kluczowym wyzwaniem dla decydentów politycznych w nadchodzących miesiącach” – oświadczył mediom prof. Ottmar Edenhofer, który przewodniczy tej 15-osobowej instytucji naukowej. „Rekomendowany cel na 2040 r. wymaga od nas szybkich działań, zapewniających sprawną transformację w celu przeciwdziałania zagrożeniom dla środowiska i sprostania wyzwaniom związanym ze skalowaniem technologii. Istnieje wiele ścieżek prowadzących do osiągnięcia neutralności klimatycznej, co wymaga ostrożnego i elastycznego podejmowania decyzji w ramach możliwych polityk” – dodała wiceprzewodnicząca prof. Laura Diaz Anadon.

Autorstwo: Jakub Zgierski
Źródło: NCzas.com


  1. Dandi1981 16.08.2023 09:59

    A czemu mial sie sprzeciwiac dodatkowe podatki to miod na uszy rozrzutnikow, pod plaszczykiem ekologi mozna truc srodowisko ale za kase w podatkach.
    Mozna jezdzic elektrykami w ktorych 2 tonowa bateria idzie na zlom po 10 latach ktore sa ciezsze od spalinowych samochodow niszcza drogi, wiecej energi zuzywaja do przemieszczania sie.

  2. bboyprezes 16.08.2023 10:37

    w USA , Chinach, Indiach i na całym świecie też mają takie plany? Bo jeśli nie, to jawne robienie w konia Europejczyków.

 

Nowo poległych żołnierzy chowają w starych grobach


Pogrzeby we Lwowie nabrały ponurej rutyny, a ponieważ walki podczas kontrofensywy stają się coraz bardziej intensywne, grabarze twierdzą, że przygotowują się na kolejne ciała.

Od blisko 15 miesięcy ciała poległych żołnierzy stale zapełniają cmentarz wojskowy na zboczu wzgórza we Lwowie na zachodniej Ukrainie. Obecnie ekshumowane są stare, nieoznaczone groby poległych w minionych wojnach, aby zrobić miejsce dla pozornie niekończącego się strumienia zmarłych, od czasu inwazji Rosji na Ukrainę.

W poniedziałek po południu pół tuzina grabarzy zrobiło sobie przerwę w cieniu, czekając na ostatnią trumnę złożoną na cmentarzu Łyczakowskim. Paląc papierosy i osłaniając się przed słońcem, lamentowali nad zniszczeniami, jakich dokonała Rosja. I powiedzieli, że przygotowują się na więcej ofiar śmiertelnych, ponieważ walki stały się bardziej intensywne podczas ukraińskiej kontrofensywy.

Na linii frontu na wschodzie i południu kraju toczą się zacięte walki, a Ukraina poinformowała w poniedziałek, że w ciągu dwóch tygodni „działań ofensywnych” odbiła osiem osad. Hanna Malyar, wiceminister obrony, napisała w aplikacji do przesyłania wiadomości Telegram, że jednostki ukraińskie posunęły się o około 4,3 mil i odzyskały obszar około 44 mil kwadratowych na południu. Powiedziała, że ​​wśród odzyskanych osad była wieś Piatyhatki, co potwierdziły rosyjskie doniesienia z weekendu.

Chociaż odbicie Piatyhatek na Zaporożu jest dowodem na to, że siły ukraińskie nadal posuwają się naprzód, nie jest to znaczący przełom militarny. Podobnie jak inne odbite wioski, ta jest mała — Piatyhatky tłumaczy się na „pięć domów” — i przejmowanie ich odbyło się kosztem życia Ukraińców i zaawansowanego zachodniego sprzętu.

„Sytuacja na wschodzie jest teraz trudna” – napisała pani Malyar. „Wróg podniósł swoje siły i prowadzi aktywną ofensywę na kierunkach Lyman i Kupyan, próbując przejąć od nas inicjatywę”. Ale dodała: „Nasze wojska działają odważnie w obliczu przewagi sił i środków wroga i nie pozwalają nieprzyjacielowi nacierać”.

Raport brytyjskiego wywiadu wojskowego, poinformował w niedzielę, że obie armie poniosły znaczne straty w wyniku obecnych walk, a eksperci wojskowi stwierdzili, że najprawdopodobniej przed nimi miesiące pojedynków artyleryjskich i działań wojennych w okopach.

Podobnie jak Ukraińcy, Rosjanie ukrywali swoje ofiary wojny. Kreml nie aktualizował oficjalnej liczby ofiar od września, kiedy minister obrony Siergiej K. Szojgu powiedział, że zginęło prawie 6 tys. Rosjan. Eksperci uznali wówczas tę liczbę za niską.

Wyciekłe dokumenty Pentagonu opublikowane w kwietniu oszacowały, że Ukraina poniosła od 124 500 do 131 000 ofiar, z czego do 17 500 zabitych w akcji, podczas gdy Rosjanie ponieśli od 189 500 do 223 000 ofiar, w tym do 43 000 zabitych w akcji (według tego raportu liczba rosyjskich strat ludzkich jest większa, niż oficjalna liczba ok. 150 000 żołnierzy wysłanych na Ukrainę — przypis tłumacza).

Zespół często anonimowych badaczy w Rosji i poza nią, kierowany przez organizację informacyjną Mediazona i rosyjski serwis BBC News, opracował niezależną listę potwierdzonych zgonów, która jest aktualizowana co dwa tygodnie. W zeszłym tygodniu liczba ofiar przekroczyła 25 000, co również uważa się za zaniżone. Zespół wykorzystuje materiały open source, takie jak nekrologi w lokalnych gazetach i wizyty na cmentarzach. Od czasu rozpoczęcia działań w zeszłym roku wiele regionów w Rosji zakazało publikowania nekrologów, aby zakamuflować liczbę.

Skala strat jest odczuwalna w społecznościach takich jak ta we Lwowie, czego wyrazem jest rosnąca liczba grobów wojskowych na dużych i małych cmentarzach w całym kraju. W poniedziałek dwóch mężczyzn, którzy zginęli w odległości setek kilometrów, zostało pochowanych obok siebie. Bohdan Diduch, lat 34, został zabity przez minę w zeszłym tygodniu w obwodzie zaporoskim na południu Ukrainy, gdzie rozpoczęła się pierwsza faza ukraińskiej kontrofensywy. Trzy dni później 52-letni Oleg Diduch zmarł na atak serca podczas służby w jednostce obrony powietrznej na zachodzie kraju. Mężczyźni, którzy mieli wspólne nazwisko, ale nigdy się nie znali za życia, połączyli się w śmierci. Zostali uhonorowani ramię w ramię na wspólnym pogrzebie we Lwowie. Ich rodziny pogrążyły się w żalu, gdy grabarze zasypywali trumny ziemią.

Podczas nabożeństwa pogrzebowego w cerkwi greckokatolickiej w centrum Lwowa w powietrzu unosiły się kadzidła. Ksiądz powiedział, że założył, że są to ojciec i syn ze względu na ich imiona i wiek. Powiedział, że ich rodziny połączył ból.

Po ceremonii kościelnej trumny załadowano do samochodów dostawczych i wywieziono na centralny plac, gdzie grał jeden trębacz. Następnie orszak udał się na cmentarz.

Wzdłuż trasy mieszkańcy zatrzymywali się, aby złożyć hołd. Młoda dziewczyna stała obok ojca z małą brązową torbą na zakupy w dłoni i patrzyła prosto przed siebie, gdy mijały trumny. Niektórzy przechodnie upadli na kolana.

Na cmentarzu Ołena Diduch, żona Bohdana Diducha, zemdlała, przytłoczona żalem i popołudniowym słońcem. Siostra podtrzymała ją, obejmując ramieniem jej plecy. Kilka kroków dalej rodzina Ołeha Diducha ułożyła na jego grobie żółte i niebieskie kwiaty w kolorach ukraińskiej flagi.

Pogrzeby poległych żołnierzy we Lwowie przybrały ponurą rutynę. Od zeszłego roku żołnierze polegli w bitwie chowani są na niezliczonych pogrzebach, takich jak ten we Lwowie, w każdym zakątku kraju. I nierzadko we Lwowie odbywa się jednocześnie kilka pogrzebów wojskowych. Jednym z brutalnych realiów rosyjskiej wojny jest to, że nawet w mieście oddalonym od aktywnych walk żołnierze zabici na linii frontu wracają do swoich rodzinnych miast, czasem w grupach, i jednocześnie kładą ich na wieczny spoczynek. Uważa się, że jest to skuteczny sposób, gdyż martwi wciąż nadchodzą. Wzdłuż tego zbocza w jasne popołudnie żałobnicy opiekowali się grobami pochowanych tu krewnych przez tygodnie, miesiące lub dłużej niż rok. Syn Marii Kowalskiej, Iwan, zginął dziewięć miesięcy temu w Kramatorsku we wschodnim obwodzie donieckim. Miał 30 lat, a jego okrągła twarz i niebieskie oczy przypominały jego matkę – wyjaśniła z dumą.

„Po co to wszystko?” – spytała z wyraźnym bólem w głosie. „Najlepsi z najlepszych zginęli. Ukończył uniwersytet. Posiadał dyplom z wyróżnieniem. Dlaczego umarł? Kateryna Hawrylenko, lat 50, pracująca dla miasta w utrzymaniu grobów, ładowała ziemię na taczkę. Powiedziała, że ​​prawie codziennie odbywają się tu pogrzeby. „Dzięki kontrofensywie wielu młodych mężczyzn i kobiet zostanie zabitych” – powiedziała. „Słowa nie są w stanie wyrazić, jakie to trudne. Bardzo, bardzo trudne. Mimo że są obcy, są czyimiś dziećmi, tak jak ja mam dziecko”. Na początku wojny rosyjskiej na zboczu wzgórza w jednej części cmentarza znajdowało się małe skupisko świeżo wykopanych grobów. Powiedziała, że ​​teraz prawie 500 żołnierzy zostało tu pochowanych na kwaterach wypełniających połowę zbocza wzgórza, a będzie ich więcej. W górnej części cmentarza urzędnicy miejscy rozpoczęli ekshumację nieoznakowanych grobów żołnierzy pochowanych jeszcze w czasie I wojny światowej, młodych mężczyzn, którzy zginęli na początku ubiegłego stulecia, ustępując miejsca tym, którzy teraz polegli w tej wojnie.

„Trudno pomyśleć – zeszłego lata było ich tak mało” – powiedziała pani Hawrylenko. „A teraz jest ich tak wielu”. Dodała z nieobecnym spojrzeniem: „Do końca wojny, ile ich jeszcze będzie?”

Autorstwo: Brendan Hoffman, Megan Specia
Zdjęcia: Brendan Hoffmana
Źródło zagraniczne: NYTimes.com
Źródło polskie: KresyWeKrwi.blogspot.com

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...