sobota, 16 września 2023

 

Psy, liberalizm i konserwatyzm


W związku z wypowiedziami dwojga kandydatów Konfederacji do Sejmu na temat zniesienia prawnego zakazu zjadania psów (z których to kandydatów jeden znikł z listy jeszcze przed jej rejestracją) jako zapalony psiarz czuję się zobowiązany zabrać w tej sprawie głos. Będzie to kontynuacja moich licznych wypowiedzi na portalu społecznościowym X (dawniej Twitter) i dla jednego z kanałów „YouTube”. Problem uważam za istotny nie tyle z praktycznego punktu widzenia (tutaj zgadzam się z posłem Dobromirem Sośnierzem, że „temat nie istnieje”), ile z punktu widzenia relacji pomiędzy podstawami liberalizmu i konserwatyzmu.


Festiwal psiego mięsa w Kambodży

Liczne wypowiedzi liberałów na ten temat – włącznie z miłościwie nam panującym w „Najwyższym Czasie!” red. dr. Tomaszem Sommerem – oparte są na założeniu, że pies z punktu widzenia prawnego jest rzeczą, a każdy właściciel może ze swoją rzeczą zrobić, co tylko chce, łącznie z używaniem i nadużywaniem rzeczy, jak to określał art. 544 Kodeksu Napoleona. Dlatego też red. Sommer pisał u siebie na portalu „X”, że Pimpusia można kochać, ale można go także zjeść. Jako argument przytaczany jest fakt, że w wielu krajach psy są zjadane, na przykład w Chinach, a więc zakaz ich zjadania ma charakter „tylko kulturowy” i nie wynika z natury rzeczy. Jeśli więc – argumentują potencjalni zjadacze Pimpusiów – ktoś zakazuje komukolwiek spożycia psa, to tym samym ogranicza jego wolność. Ta zaś miałaby być wartością absolutną.

Jako konserwatysta nie mogę się z tym rozumowaniem zgodzić i to nie tylko dlatego, że patrzę w tej chwili na siedzącą obok mnie moją Krzysię i wzdragam się przed myślą, że ktoś mógłby ją zabić i ugotować. Chodzi mi o to stwierdzenie liberalnego Ja, że prawny zakaz zjadania psów ma charakter „tylko kulturowy”. Nie tylko, lecz AŻ kulturowy! Źródłem prawa generalnie powinien być obyczaj i tradycja, czyli normy kulturowe. Gdy dana norma staje się w pewnej wspólnocie ludzkiej powszechna, a jej złamanie budzi zgorszenie, zażenowanie lub oburzenie, to znak, że prawodawca taką normę powinien potraktować jako prawo tradycyjne niepisane i gdy widzi, że jest jakaś grupa ludzi je łamiących – ku powszechnemu oburzeniu – to winien do normy tradycyjnej dodać sankcję. W ten sposób obyczaj przekształca się w normę prawną.

Problemem naszych współczesnych czasów jest właśnie całkowite oderwanie stanowionego prawa od norm obyczajowych, a na końcu tego charakterystycznego dla epoki nowożytnej procesu znajduje się postmodernizm, wraz z jego ustawami „afirmującymi” agendę LGBT, włącznie z małżeństwami osób tej samej płci i ustawowym prawem do wyboru własnej płci. I liberał, który powie, że zjadanie psów na obiad to „tylko kultura”, powinien być konsekwentny i rzec, że nie akceptacja związków homoseksualnych i wyboru swojej płci to także „tylko kultura”. Najważniejsze jest bowiem egoistyczne i egocentryczne liberalne Ja, które wszystkie normy tradycyjne i zwyczaje lekceważy, bo to „tylko kultura”.

Zwracam uwagę, że skoro uznamy, iż zakaz zjadania psów to „tylko kultura”, gdyż pies jest rzeczą i należy do właściciela, który może z nim zrobić, co mu się tylko żywnie podoba, to podobnie możemy podejść do ludzkich zwłok. To, że mamy zakaz zjadania zmarłej babci lub dziadka, to także „tylko kultura”. W Amazonii u Indian ponoć po dzień dzisiejszy zjada się zmarłych, ponieważ tamtejsza kultura uważa, że jest to rzecz oczywista. Z punktu widzenia prawnego ciało zmarłego także jest rzeczą, gdyż przestaje być podmiotem prawa. Jeśli więc egocentryczne liberalne Ja ogłosi, że zakaz zjadania krewnych to „tylko kultura”, to również powinno się taki zakaz zjeść i kto ma ochotę, może dziadka pochować, a kto ma ochotę, przerobić go na parówki, to również może mieć do tego prawo. Dlatego budzi mój sprzeciw określenie „tylko kultura”. To jest AŻ kultura. Człowiek cywilizowany i kulturalny tym się różni od barbarzyńcy, że pewnych rzeczy nie robi i prawnie zakazuje pewnych rzeczy, acz są one możliwe i w kulturach niższych praktykowane.

Rozróżnienie na kultury wyższe i niższe logicznie prowadzi nas do Chin, które podawane są jako przykład cywilizacji, gdzie psy są zjadane. Mało kto w Polsce wie, że w tej chwili w Chinach panuje zakaz zjadania psów, wprowadzony ustawowo w 2020 roku. Chińskie ministerstwo rolnictwa wydało z tego powodu specjalny komunikat, z którym powinno zapoznać się każde egocentryczne liberalne Ja: „Zgodnie z powszechną praktyką międzynarodową, podążając za postępem cywilizacji oraz z publiczną troską o ochronę zwierząt, psy zostały wyszczególnione jako zwierzęta towarzyszące. Na świecie nie są powszechnie uważane za część inwentarza i nie powinny być do tej grupy zaliczane w Chinach” (cyt. za: otwarteklatki.pl).

Władze Chin wprowadziły ten zakaz, „podążając za postępem cywilizacji”, tym samym przyznając, że ta wielotysięczna praktyka w Państwie Środka zaprzeczała temu, co uważamy za rozwój cywilizacji. Oczywiście w praktyce – niestety – psy z pewnością nadal są zjadane przez Chińczyków, lecz nie cieszy się to już sankcją państwa. Tym samym „cesarz” Xi Jinping uznał, że psy są „zwierzętami towarzyszącymi” człowiekowi, a nie częścią jego obory lub stodoły. Jest to ten sam pogląd, który przez ostatnie stulecia ukształtował się w naszej Cywilizacji Łacińskiej, gdzie konsumpcja psów uchodzi za coś obrzydliwego.

Aby nie było nieporozumień: broniąc ustawowego zakazu zjadania psów, bronię naszej kultury i cywilizacji. Odcinam się przy tym od lewicowej nowomowy o „psiecku”, „psynku” i „psórce” – to jest jakieś ideologiczne dziwactwo. Pies jest „zwierzęciem towarzyszącym” człowiekowi zachodniemu, jego przyjacielem, a nie dzieckiem. Nie należy jednak przyjmować poglądu, że skoro „lewactwo” mówi o psiecku, to „prawctwo” powinno wpadać w drugą skrajność i opowiadać o „zjadaniu Pimpusia”. To, że „lewactwo” zgłupiało i pomyliło psy z dziećmi, nie oznacza, że „prawactwo” musi odrzucić naszą kulturę i popadać.

Autorstwo: Adam Wielomski
Źródło: NCzas.com

 

Czy wolno oczerniać ludzi?


Każdy odpowie, że nie, bo zasady moralne i prawo chronią dobre imię każdego człowieka. Niestety, ostatnio mamy do czynienia ze zjawiskiem, że część społeczeństwa, która wyznaje poglądy polityczne mainstreamu, skazuje ludzi samodzielnie myślący na banicję.

Mainstreamowcom wydaje się, że mogą wszystko. Każdego, kto niezbyt gorliwie kocha Wołodymyra Zełenskiego, bezkarnie nazwać ruskim trollem, a tego, który ma inną koncepcję naszej polityki wschodniej – ruskim szpiegiem.

KAŻDY MOŻE STAĆ SIĘ OFIARĄ NOWEJ „INKWIZYCJI”

Na szczęście okazuje się, że gdy zniesławiona osoba dochodzi swoich praw, zniesławiający co najmniej publicznie przeprosi. Tak jak w przypadku portalu Tuba Wyszkowa, którego redakcja w dniu 11 września 2023 roku przeprosiła panią Ewę Bartosiewicz, radną powiatu wyszkowskiego i radcę prawnego.

W marcu 2022 roku Tuba Wyszkowa twierdziła, że pani Ewa stwarza „zagrożenie kontrwywiadowcze”. Najbardziej żałosne w tej sprawie jest to, że tępa propaganda portalu uderzyła w osobę, która nie ma nic wspólnego z ludźmi krytykującymi mainstream. Jak widać, każdy może stać się ofiarą współczesnej „inkwizycji”. Dla porządku powiem tylko dlaczego o tym piszę. Mieszkam w Wyszkowie i ponad półtora roku temu, gdy Wirtualna Polska i inne tytuły, w tym Tuba Wyszkowa, rozpętały nagonkę na organizatorów spotkania Pierwszej Damy z uchodźcami w Brańszczyku, a w szczególności na Mateusza Piskorskiego, który wystąpił tam w roli tłumacza – wolontariusza, intensywnie dyskutowałem na ten temat w mediach społecznościowych. Potępiłem wtedy jednoznacznie karygodne zachowanie dziennikarzy. Dodatkowym powodem jest fakt, że Tuba Wyszkowa pod przeprosinami wyłączyła możliwość komentowania. To skomentować trzeba koniecznie, dlatego przytaczam cały tekst przeprosin.

PRZEPROSINY W WYSZKOWIE

„Redakcja Portalu »Tuba Wyszkowa« przeprasza Panią Ewę Bartosiewicz za nieprawdziwe informacje opublikowane na jej temat w artykułach umieszczonych w dniach 14 i 17 marca 2022 roku na portalu oraz na profilu »Facebook«. Redakcja oświadcza, że zawarte w artykułach sugestie o rzekomym »zagrożeniu kontrwywiadowczym« nie opierały się na faktach i materiale źródłowym. Pozostałe sformułowania stawiające Panią Ewę Bartosiewicz w świetle naruszającym zaufanie niezbędne do wykonywania sprawowanego przez nią mandatu radnej powiatowej i wykonywanego zawodu radcy prawnego użyte zostały w wyniku niedochowania zasad rzetelności dziennikarskiej, braku sprawdzenia źródeł oraz niezachowania zasady bezstronności. Elwira Czechowska”.

HIERARCHOWIE NOWEJ RELIGII

Ta standardowa formułka o niedochowaniu zasad rzetelności dziennikarskiej, bezstronności, czy źródeł „z własnej wyobraźni”, z punktu widzenia formalno-prawnego jest poprawna i należałoby przejść do porządku dziennego, wszak każdy ma prawo do błędu. Ale w tym przypadku, a właściwie zjawisku, nie o ten błąd chodzi. To błąd konformizmu i przyłączenia się do nowej „religii”, która w każdym, kto nie zgadza się z oficjalną propagandą, widzi „ruskiego szpiona”. Propagandą, która w większości, jest popłuczyną propagandy ukraińskiej, czy amerykańskiej.

W obszarze szeroko rozumianej naszej polityki zagranicznej, „wyznawcy nowej religii” są przez arcykapłanów zwolnieni z rzetelności i bezstronności, bo to ci „hierarchowie” mówią wiernym, co jest prawdą a co fałszem. Nikt nie zaprząta sobie głowy jakimiś zasadami prawa. By okrzyknąć kogoś szpiegiem, nie trzeba wyroku sądu, wystarczy opinia „hierarchów”. Polska tonie w miazmatach neomakkartyzmu i stalinizmu. Z niecierpliwością czekam, gdy np. Wirtualna Polska (współwinna tego konkretnego zamieszania) wykryje spisek pracowników wodociągów, którzy chcieli przyłączyć Podlasie do Białorusi.

WARTO WALCZYĆ Z OSZCZERCAMI

Opisuję tę sprawę nie po to, by pastwić się nad, skądinąd znakomitym, lokalnym medium, ale dlatego, by osoby publiczne nie wyrażały opinii pod wpływem zbiorowego urojenia, tylko zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem i w oparciu o potwierdzone fakty. Ten tekst ma także pokazać zniesławianym, że mogą i powinni dochodzić swoich praw i niekoniecznie poprzestawać na przeprosinach. Gdy lokalny dziennikarz, działacz społeczny czy zwykły obywatel zapłaci w majestacie prawa 10, 20 czy np. 50 tys. złotych zadośćuczynienia, będzie to dla wielu bardzo skutecznym lekarstwem na ich urojenia. Warto też podkreślić, że osoby ze szczytów władzy, które tę psychozę kreują, za swoje insynuacje w stylu „Ciekawe, ile w rubelkach dostał pan za te kłamstwa?” pewnie nie poniosą żadnej odpowiedzialności. Ale ich naśladowcy za podobne pytanie mogą sporo zapłacić.

Autorstwo: Cezary Michał Biernacki
Źródło: MyslPolska.info

 

Wylosowano numery komitetów wyborczych


W Państwowej Komisji Wyborczej w piątek wylosowano numery komitetów wyborczych w zbliżających się wyborach parlamentarnych.

W losowaniu numer 1 przypadł KW Bezpartyjni Samorządowcy, 2 – KKW Trzecia Droga Polska 2050-PSL, 3 – KW Nowa Lewica, 4 – KW Prawo i Sprawiedliwość, 5 – KW Konfederacja, 6 – KKW Koalicja Obywatelska.

W dalszej kolejności wylosowano numery dla list komitetów wyborczych, które zarejestrowały listy do Sejmu w więcej niż jednym okręgu.

Numer 7 będą miały listy KW Polska Jest Jedna, 8 – KW Polska Liberalna-Strajk Przedsiębiorców, 9 – KW Ruch Dobrobytu i Pokoju, 10 – KW Normalny Kraj.

Radości z wylosowanej „jedynki” nie kryła Katarzyna Sochańska z Bezpartyjnych Samorządowców. „Bardzo się cieszymy, ale nie ukrywam, nie jestem zaskoczona. Całą noc ta jedynka mi się śniła. Jedynka symbolizuje zjednoczenie i nadzieję, że pogodzimy Polaków i zapewnimy im normalną Polskę” – powiedziała.

„Bardzo dobre losowanie. Jesteśmy drudzy na starcie, ale liczymy, że będziemy pierwsi na mecie – dzięki temu dobremu losowaniu i temu, że nasze zaangażowanie przyniesie nam zwycięstwo wyborcze” – powiedział rzecznik PSL Miłosz Motyka, komentując wylosowanie numeru 2 dla komitetu Trzeciej Drogi.

Z kolei Dorota Olko wyraziła nadzieję, że lista numer 3 przyniesie szczęście Nowej Lewicy. „Ten numer ma dla nas sentymentalne znaczenie, bo 4 lata temu także szliśmy do wyborów z numerem trzecim. I przyniósł nam szczęście, Lewica wróciła do Sejmu z dobrym wynikiem” – podkreśliła. „Najważniejsze jest to, żeby przekonać do siebie wyborców i wyborczynie, i na to ciężko pracujemy” – dodała.

Wybory parlamentarne odbędą się 15 października.

Autorstwo: RP
Źródło: NCzas.com


  1. Drnisrozrabiaka 16.09.2023 08:39

    Partia “bezpartyjni samorządowcy ” górą- oł je! Brawa dla tego antysystemu. Losowanie się udało. Co, z polską jest jedynką?
    A ciekawym jest dalej 4,5,6 – ( następne partie antysystemu)4- PiS, 5-młodzieżówka pisu, i 5-tzw opozycja pisu (w głosowaniach nad najważniejszymi ustawami razem z pisem)
    Pakuj się kto może!

 

Polska może zostać wyrzucona ze Strefy Schengen


Niedawne doniesienia sugerują, że Polska mogła być uczestnikiem złożonej sieci handlu wizami, co zwraca uwagę na szereg kontrowersyjnych praktyk, które mogłyby mieć poważne konsekwencje zarówno wewnętrzne, jak i międzynarodowe. Takie zarzuty, jeśli okażą się prawdziwe, mogą stanowić znaczące wyzwanie dla stabilności obecnej administracji rządowej i w rezultacie Polska może zostać nawet wyrzucona ze strefy Schengen!

Analiza doniesień wskazuje, że Polska mogła wydać niemal 2 miliony wiz dla obywateli spoza Unii Europejskiej, co uczyniłoby kraj główną drogą dla migracji zarobkowej w Europie. Dariusz Joński, jeden z deputowanych opozycji, podnosi kwestię, czy te działania miały miejsce za wiedzą i zgodą obecnych ministrów.

Szczególnie kontrowersyjne są zarzuty o powiązaniach z reżimem Aleksandra Łukaszenki na Białorusi. Posłowie opozycji twierdzą, że istnieją dowody na współpracę z pośrednikami, którzy jednocześnie obsługują Polskę i Białoruś. Takie działania mogłyby oznaczać konflikt interesów i wymagałyby wyjaśnienia ze strony polskich organów ścigania. W tym kontekście można powiedzieć, że płot na granicy z Białorusią powstał w celu ograniczenia konkurencji ze strony Łukaszenki, który bawi się w ten sam proceder, ale nie ma do zaoferowania wiz Schengen jak PiSowcy.

Jednakże te doniesienia idą dalej, sugerując, że polska administracja rządowa mogła być świadoma lub nawet wspierała ten proceder. Wskazywane są nazwiska wysokiej rangi urzędników, w tym byłego wicepremiera rządu Mateusza Morawieckiego, Henryka Kowalczyka oraz jego zastępcy Lecha Kołakowskiego, jako potencjalnych uczestników w tej mafii wizowej.

Oprócz kwestii migracji zarobkowej istnieje również obawa o to, jak taka praktyka może wpłynąć na stosunki międzynarodowe Polski. Niemcy już podjęły działania, aby odesłać migrantów, którzy przyjechali do kraju na podstawie wiz uzyskanych w wyniku tej afery. Wprowadza to dodatkowy element napięcia w stosunkach międzynarodowych i może skutkować nagłym pojawieniem się w naszym kraju dziesiątek tysięcy legalnych imigrantów muzułmańskich PiS-u.

Takie działania mogą również mieć konsekwencje wewnętrzne, zwłaszcza jeśli społeczeństwo polskie uzna, że ich rząd działał wbrew ich interesom narodowym. Zarzuty w sprawie handlu wizami w Polsce stawiają wiele pytań o to, jakie praktyki miały miejsce i jakie mogą być ich konsekwencje zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Jeśli te doniesienia okażą się prawdziwe, mogą one stanowić znaczące wyzwanie dla obecnej administracji rządowej i jej pozycji na arenie międzynarodowej.

Źródło: ZmianyNaZiemi.pl


  1. Drnisrozrabiaka 16.09.2023 07:41

    No, to dobry pomysł aby nas (was) pozamykać w Polsce, aby Polacy nie uciekali przed odbyciem służby wojskowej, tak jak się to stało na ukr.
    Jednak to, że się wydało (sprzedaż wiz)też było zaplanowane.
    Wniosek taki, aby siedzieć w polityce to trzeba być czyściutkim, dla dobra państwa, a te partie w pl Sejmie i tv, radio są kompletnie – niekompetentne!

  2. Dandi1981 16.09.2023 10:10

    Wiekszosc nie rozroznia nielegalnej imigracji nakladania kwot , ludzi nigdzie niechcianych siedzacych na socjalu , niebezpiecznych ktorych nie mozna sie pozbyc od migrantow legalnych ktorzy musza zaplacic za wize jakiekolwiek przewinienie i deport, na czas okreslony przewaznie 3mc , niech sprzedadza nawet 100mln wiz ,pieniadze ida do budzetu panstwa, ci nie maja sicjalu za wszystko placa sami

 

W Poznaniu nie chcieli Bosaka i Mentzena, ale będą ich mieli


Polityczne naciski sprawiły, że Stadion Poznań sp. z o.o. wycofał się z umowy dotyczącej spotkania Bosak i Mentzen NA ŻYWO. Czy to już nie jawna ingerencja w przebieg kampanii wyborczej?

„Podpisaliśmy ze Stadion Poznań sp. z o. o. umowę na zorganizowanie jutro spotkania Bosak i Mentzen NA ŻYWO. Dzisiaj koło południa rzecznik Lecha Poznań kłamał na Twitterze, że nasze spotkanie jest samowolką. Niedługo potem przyznał, że wyraził się nieprecyzyjnie, bo rzeczywiście złożyliśmy wniosek, początkowo dostaliśmy zgodę, ale została ona wycofana. Co było kolejnym kłamstwem, bo my mamy podpisaną umowę, a nie żaden wstępnie zaakceptowany wniosek. Umowa zresztą wtedy również nie była jeszcze wypowiedziana. Przedstawiciele spółki telefonicznie przekazali nam , że rzeczywiście chcą wypowiedzieć umowę, ale jeszcze nie wiadomo z jakiego powodu” – opisał sposób wypowiedzenia umowy Sławomir Menzten w czwartek w mediach społecznościowych.

„W Poznaniu zaczęli myśleć, pod jakim pozorem ukryć politycznie motywowaną chęć odwołania spotkania. Trochę to trwało, ale wymyślili. Po kilku godzinach dostaliśmy wypowiedzenie, gdzie za przyczynę rozwiązania umowy podano to, że dwa dni później na stadionie ma odbyć się mecz. Jaki związek ma niedzielny mecz na stadionie z piątkowym spotkaniem na parkingu oczywiście nic nie napisali, bo każdy wie, że żadnego związku nie ma. Jest zupełnie oczywiste, że przyczyny rozwiązania są polityczne. Co ciekawe, największe problemy z organizacją spotkań mam w zdominowanych przez PO miastach – Gdańsku i Poznaniu. Jeżeli ktoś ma nadzieję, że PO jest normalniejszą partią od PiS, to muszę go rozczarować. Nie jest. To druga strona tej samej monety. Za ich rządów w Polsce będzie takie samo bezprawie i złodziejstwo jak za PiS. Nasze spotkanie Bosak i Mentzen NA ŻYWO w Poznaniu oczywiście się odbędzie. Widzimy się w piątek o 19:00 na Placu Wolności w Poznaniu” – dodał.

Źródło: MediaNarodowe.com

 

„Blade runners” zaczęli atakować furgonetki z kamerami


„Blade runners” z Londynu, po wyeliminowaniu kamer stacjonarnych systemu ULEZ, zabrali się za cięcie opon i ogólne niszczenie szpiegujących furgonetek używanych do wykrywania, czy samochody jeżdżące po Londynie spełniają normy emisji spalin.

Po przeprowadzeniu setek ataków na londyńskie kamery kontrolujące, w wyniku czego prawie tysiąc egzemplarzy zostało zniszczonych lub uszkodzonych, aktywiści sprzeciwiający się polityce burmistrza Sadiqa Khana, która obecnie rozszerzyła się na całą stolicę Wielkiej Brytanii, zaczęli atakować pojazdy wyposażone w kamery, mające zastąpić wyeliminowane z użytku urządzenia stacjonarne.

Samochody dostawcze są wyposażone w kamery ANPR, które skanują tablice rejestracyjne przejeżdżających pojazdów, aby upewnić się, że są one zgodne z normami ULEZ. Jeśli nie, kierowca jest obciążany opłatą w wysokości 12,50 funtów dziennie.

W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia furgonetek z kamerami, którym pocięto opony, rozbito przednią szybę, przykryto kamerę i namalowano na nich graffiti – jedno z napisem „No ULEZ”. Na samochodach dostawczych nie napisano bezpośrednio, że egzekwują one normy ULEZ, ale mają one oznaczenia Transport for London i podano, że są wyposażone w kamery ANPR.

Anglia obecnie stoi na skraju rezygnacji z 15-minutowy miast agendy WEF po tym, jak prawie 100% kamer zostało zniszczonych, a 50 000 ludzi odmówiło zapłacenia grzywny. Kamery nie mogą być chronione, ponieważ zmniejszono środki finansowe dla policji. Sądy nie są w stanie ścigać tak dużej liczby osób.

Na podstawie: TFL.gov.ukDailyMail.co.ukTheSun.co.ukLBC.co.uk
Źródło: BabylonianEpire.wordpress.com [1] [2]
Kompilacja 2 wiadomości: WolneMedia.net

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...