niedziela, 27 kwietnia 2025

 

Media przekłamują wyniki badań ws. szczepionki na półpasiec

W Szwajcarii rozpętała się medialna burza związana z informacjami na temat potencjalnych korzyści ze szczepienia przeciwko wirusowi ospy wietrznej i półpaśca w kontekście zmniejszenia ryzyka demencji. Takie tezy pojawiły się m.in. w artykule na łamach „Neue Zürcher Zeitung”, który zasugerował, że szczepienie może chronić także przed demencją. Z kolei inne media, jak „CH-Media”, zadały pytanie: „Czy szczepienie przeciwko półpaścowi zmniejsza ryzyko demencji?”. Odpowiedź była oczywiście tendencyjnie korzystna dla Wielkiej Farmacji.

Skąd ten szum? Wszystko odnosi się do jednej publikacji, która pojawiła się 2 kwietnia 2025 roku w renomowanym czasopiśmie „Nature”. Badania, na których opierają się te medialne doniesienia, wskazują na związek między wprowadzeniem szczepienia przeciw półpaścowi w Walii a zmniejszoną liczbą przypadków demencji wśród osób zaszczepionych. Na pierwszy rzut oka brzmi to ekscytująco, ale gdy przyjrzymy się szczegółom, sprawa okazuje się znacznie mniej sensacyjna.

Badanie, które wywołało taką medialną falę, porównywało liczbę przypadków demencji wśród osób zaszczepionych przeciw półpaścowi z grupą, która nie skorzystała z tej szczepionki. Okazało się, że ryzyko zachorowania na demencję wśród zaszczepionych spadło o 3,5% w ciągu 7 lat od szczepienia. Czyli – statystycznie – aby zapobiec jednemu przypadkowi demencji, należałoby zaszczepić około 30 osób. Ale nie wiadomo, czy zmniejszenie liczby przypadków demencji wynikało z samego szczepienia, czy też z innych czynników, np. wprowadzonych w tym czasie w Walii zmian w diagnostyce.

Co jeszcze media pominęły w swoich doniesieniach? W badaniu wykorzystano szczepionkę Zostavax, która jest szczepionką z żywymi, osłabionymi wirusami. Obecnie, w Szwajcarii i innych krajach, nie jest już stosowana. Zastąpiono ją szczepionką Shingrix z martwymi wirusami, zawierającą nowy adjuwant AS01b.

Warto podkreślić, że szczepionki z żywymi i osłabionymi wirusami działają w organizmach inaczej, zwłaszcza w kontekście tzw. skutków ubocznych, które mogą wpływać na układ odpornościowy w sposób, którego nie da się łatwo przewidzieć. Ponadto szczepionka Shingrix, choć sprzedano już ponad 20 milionów jej dawek, wciąż nie są znane jej długoterminowe skutki uboczne, które mogą pojawić się po wielu latach od injekcji.

Kwestia, która budzi największe kontrowersje, to sposób, w jaki media głównego nurtu promują ten temat. Ich publikacje mają charakter informacyjny, ale pojawia się pytanie, czy nie są przypadkiem kryptoreklamą dla producentów szczepionki. Szwajcarskie prawo zakazuje reklamowania farmaceutyków dostępnych na receptę, ale informacyjne publikacje prasowe mogą wprowadzać odbiorców w błąd.

Jak zauważa wielu ekspertów, w tym autor artykułu na stronie Infekt.ch, przesadna entuzjastyczne propagowanie szczepionek, zwłaszcza w kontekście niepotwierdzonych hipotez opartych na życzeniowych spekulacjach, może szkodzić społeczeństwu. Obecne dane są zbyt skąpe, aby można było ferować daleko idące wnioski o zapobieganiu demencji, a żadne z mediów, które je promuje, nie podkreśla, że szczepionka ta została wycofana z obrotu w wielu państwach.

Sensacyjne doniesienia prasowe sugerujące związek między szczepieniami na półpasiec i ospę wietrzną a spadkiem występowania demencji, są spekulacją, a nawet dezinformacją. Niewykluczone, że są kryptoreklamą i mają napędzać popyt na szczepionki.

Autorstwo: Aurelia
Na podstawie: UncutNews.ch
Źródło: WolneMedia.net

 

Media społecznościowe tylko od 16 roku życia i po weryfikacji?

Na szwajcarskiej platformie petycyjnej „Campax” trwa właśnie zbiórka podpisów pod petycją „Chrońmy nasze dzieci – lajkowanie to nie prawo dziecka. Media społecznościowe dopiero od 16 roku życia”. Jej głównym celem jest wprowadzenie ustawowego zakazu korzystania z platform takich jak „Instagram”, „TikTok”, „YouTube” czy „Snapchat” dla dzieci poniżej 16. roku życia.

Inicjatywa, której twarzą stała się posłanka Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP) Nina Fehr Düsel, ma – według autorów petycji – chronić zdrowie psychiczne dzieci, zapobiegać uzależnieniom i wspierać ich rozwój społeczny. Jednak według krytyków, pomysł ten niesie ze sobą niebezpieczne konsekwencje dla wolności w internecie i może otworzyć drzwi do cyfrowego nadzoru.

Petycja postuluje wprowadzenie ustawowej granicy wiekowej 16 lat dla korzystania z platform społecznościowych, obowiązkową weryfikację wieku użytkowników według państwowych wytycznych oraz opracowanie ogólnokrajowej strategii edukacji medialnej i profilaktyki.

Krytycy ostrzegają, że realizacja tych postulatów oznaczałaby konieczność powszechnej rejestracji użytkowników na stronach społecznościowych po weryfikacji tożsamości (np. za pomocą dowodów osobistych, paszportów, systemów e-ID a nawet technologii biometrycznych). To z kolei może doprowadzić do końca anonimowości w sieci i stworzenia infrastruktury nadzoru, która pod pretekstem ochrony dzieci uderzy w dorosłych. „To byłby koniec wolnego internetu” – komentują eksperci. „Każdy, kto nie będzie chciał się zidentyfikować, zostanie wykluczony z przestrzeni cyfrowej”.

Pojawiają się również zarzuty o ograniczenie praw rodziców do samodzielnego decydowania o cyfrowym wychowaniu swoich dzieci. Wprowadzanie odgórnych regulacji miałoby w praktyce przenieść odpowiedzialność z rodziny na państwo i duże koncerny technologiczne.

Obawy budzi również fakt, że raz wdrożona infrastruktura weryfikacji wieku może łatwo zostać rozszerzona na inne obszary internetu – fora dyskusyjne, gry online, a nawet komentarze na portalach informacyjnych. To byłby koniec anonimowego przeglądania treści, dzielenia się niepopularnymi światopoglądowo poglądami, czy działalności dziennikarzy-sygnalistów obawiających się o swoje bezpieczeństwo. Takie zmiany mogą stanowić pretekst do przyszłego ograniczania wolności słowa i dostępu do informacji, a wszystko to w imię „dobra dzieci”.

Choć nikt nie podważa, że media społecznościowe mogą negatywnie wpływać na psychikę młodocianych użytkowników, to według wielu ekspertów, lepszym i możliwym do realizacji pomysłem jest rozwój edukacji medialnej, wzmacnianie roli rodziców i uczenie dzieci krytycznego myślenia, a nie tworzenie centralnie zarządzanego infrastruktury cyfrowej kontroli społeczeństwa. „Jeśli naprawdę chcemy chronić dzieci, musimy wspierać rodziny, a nie je zastępować” – podsumowują krytycy. „Wolność w sieci to fundament demokratycznego społeczeństwa. Nie można jej poświęcać w imię pozornych rozwiązań”.

Autorstwo: Aurelia
Na podstawie: UncutNews.ch
Źródło: WolneMedia.net

  Fałszywy alarm NASK ws. ingerencji w wybory w Polsce? Na cztery dni przed wyborami prezydenckimi w Polsce, państwowy instytut NASK podlega...