sobota, 26 lutego 2022

 

CDC przyznaje się w końcu do… teorii spiskowej


„Pamiętasz ten pobrany od ciebie wymaz z nosa celem przeprowadzenia testu na COVID-19? Co stało się później z tym wymazem? Jeśli został on użyty do testu PCR, to istnieje 10% możliwość, że wykorzystany on został przez laboratorium do genetycznego sekwencjonowania DNA”.

Taki komunikat ukazał się kilka dni temu na oficjalnym koncie twitterowym CDC, organizacji działającej jako agencja federalna pod pełną nazwą Centers for Disease Control and Prevention (Centra Kontroli i Prewencji Chorób). Post twitterowy wywołał najpierw konsternację, a potem masową reakcję, z tysiącami wpisów oskarżających o przyznanie się CDC do uczestnictwa w spisku tworzenia bazy danych DNA testowanych osób, jak również wpisów tych broniących agencję, która przecież nigdy nikogo w niczym nie oszukała i zawsze kieruje się „naukowymi wytycznymi” i „etyką”.

Atmosfera z dwuznacznym wpisem CDC rozgrzała się do tego stopnia, że dzień później (16 lutego) agencja umieściła komunikat „wyjaśniający” poprzedni post: „CDC i nasi partnerzy przeprowadzają analizę sekwencjonowania wirusa, który spowodował COVID-19. Sekwencjonowanie wirusa jest pomocne w identyfikowaniu i monitorowaniu rozprzestrzeniania się mutantów”.

Samo „sprostowanie” CDC po pierwszym niefortunnym wpisie, dolało oliwy do ognia, gdyż nie wnosi ono wiele do dyskusji, bowiem CDC nie zaprzeczyła iż materiał nie będzie wykorzystany do badania DNA biorcy. Napisano jedynie, że będzie badany do „sekwencjonowania wirusów”, lecz logicznie jedno nie wyklucza drugiego.

CDC przekierowuje w swych postach do filmów umieszczonych na „YouTube”, w kanale pisma „Wired” (jest to miesięcznik skierowany w swej pstrokatej, chaotycznej, nieczytelnej formie do rozkojarzonego młodego pokolenia Y i Z, a w treści pełen ultralewicowych poglądów zniekształcających historię, a nawet nauki ścisłe; „Wired” jest bardzo wpływowym pismem, w którym ukazują się „kontrowersyjne” teksty, np. popularyzujące eutanazję czy transhumanizm).

W propagandowych filmach próbuje się usprawiedliwić wykorzystywanie wymazów przeznaczonych do testów PCR, do dalszego ich przetwarzania ich w laboratoriach genetycznych. Niestety, CDC nie ujawnia jakie to laboratoria biorą udział w tym programie, a co do zapewnień tej agencji, iż badania te mają na celu „sekwencjonowanie wirusa”, a nie badanie DNA dawcy, istnieje podwójne podejrzenie.

Po pierwsze, do dnia dzisiejszego sama CDC przyznaje, że nie dysponuje wyizolowanym – według podstawowych standardów naukowych – tzw. wirusem SARS-CoV-2, mającym powodować tzw. COVID-19. Również nikt nigdzie na świecie, żadne laboratorium nim nie dysponuje . [Przypominamy linki: „Czy „wirus SARS-CoV-2” istnieje, czy został wyizolowany? Ponad 90 najważniejszych instytucji na świecie nie potrafi tego udowodnić… „ oraz “SARS-CoV-2 nigdy nie był wyizolowany. SARS-CoV-2 nie istnieje”] Jak więc można badać „mutanty”, jeśli nie mamy wariantu zero, poza oczywiście komputerowym modelem, na którym oparto całe zastraszenie „pandemią”, „wirusem” i „testami”, z testem PCR jako „złotym standardem”.

Po drugie, jaką możemy mieć pewność, że te tajemnicze i nie wymienione laboratoria („nasi partnerzy„) nie powstrzymają się od badania DNA osoby testowanej? Oczywiście żadnej, bo minęły już bezpowrotnie czasy abyśmy mogli wierzyć na słowo agencjom, które setki razy dały się złapać na soczystych kłamstwach, manipulacji danymi oraz koordynowaniu przestępczej działalności w ramach swoistej „pandemii” – pandemii bez ofiar; agencjom które wiernie służą globalnemu procesowi przebudowy świata; agencjom których nie interesują ofiary tej przebudowy, jak np. ofiary wyszczepień eksperymentalnym preparatem zwanym „szczepionką przeciwko COVID-19”.

CDC oraz ich „partnerzy”, dysponując wymazem z nosa z pewnością przechowują te próbki, bo przecież nie wolno pozbywać się cennych materiałów, a „rozwój nauki” w pewnym momencie zmusi do sięgnięcia do magazynów. Żadne prawo bowiem nie reguluje sposobu, czasu przechowywania tych próbek. W ramach „pandemii” stworzono tymczasowe „sytuacje awaryjne” i „stany wyjątkowe” zezwalające na łamanie podstawowych praw człowieka, jego prywatności i własności. Dzisiaj, żadne prawa nie obowiązują, chyba że narzucone plebsowi przez różne agencje i ich „partnerów”.

PATYKIEM W NOSIE

A jeśli chodzi o samo pobieranie próbek z nosa to warto przy okazji przypomnieć, że jest to jeden ze sposobów „testowania”, najczęściej stosowany, i niestety najbardziej nieprzyjemny. Druga metoda, która nawet przez CDC jest podawana jako w pełni równoważna, polega na pobieraniu materiału ze śliny. I w ten sposób, poprzez po prostu plucie w kubeczek, testowało się np. sportowców podczas Olimpiady w Tokio 2020, a obecnie stało się dosyć powszechną wśród pracowników amerykańskich szpitali (ale pacjentów dalej testuje się patykami). Niestety, narzucona od początku tzw. pandemii metoda grzebania patykiem w nosie, metoda upokarzająca i niebezpieczna, jest dalej stosowana powszechnie na świecie, również przez władze w Polsce. Można sądzić, że wybrano tę najbardziej bolesną i nieprzyjemną metodę właśnie celem upokarzania osób „podejrzanych” – o roznoszenie wirusa, o infekcje, o chorobę, czy po prostu, dla samej przyjemności upokarzania.

ZACZĘŁO SIĘ OD PRZESTĘPCÓW…

W 1990 roku FBI rozpoczęło zbieranie danych DNA, najpierw od wszystkich osób skazanych, potem – jak to określają – „osób wartych zainteresowania”, z czasem z pewnością dużo szerzej, a inicjatywa w końcu, przez te ponad 30 lat, przekształciła się w potężną bazę danych Combined DNA Index System, w skrócie CODIS. Rozwój genetyki, a szczególnie sekwencjonowania DNA doprowadził do jeszcze większego zapotrzebowania na informacje genetyczne. Zasysanie, wyciąganie, a następnie przetwarzanie informacji stało się jedną z podstawowych lukratywnych form biznesowych. Informacja – również o Tobie, o Twoim DNA, o Twoich biometrycznych wskaźnikach, oraz oczywiście o Twoich zainteresowaniach, poglądach, kontaktach, zakupach, miejscach pobytu, miejscach odwiedzanych stron internetowych, itp – stały się materiałem biznesowym, jak również budulcem podwalin nowego systemu, Nowego Światowego Porządku, w którym ciała nadzorcze (władza, organizacje ponadnarodowe), będą właścicielami Twoich danych, na podstawie których będą decydowały o Twoich losach. Decydowały całkowicie, bezdyskusyjnie i bezwzględnie, w ramach właśnie budującego się cyfrowego aparatu „kredytu społecznego”, kiedy to wo końcu zaowocuje proroczymi słowami „Apokalipsy św. Jana” (Ap 14.16).

…I DZIŚ WSZYSCY JESTEŚMY POTENCJALNYMI PRZESTĘPCAMI

Nie miejmy złudzeń co do komercyjnych inicjatyw, w rodzaju 23andMe, firmy reklamującej swe testy DNA jako narzędzie ustalania drzewa genetycznego czy potwierdzania linii przodków. To wszystko ma podrzędne znaczenie, gdyż celem tego rodzaju firm jest pozyskiwanie Twoich danych DNA. Firmy te mają jeden jedyny i najważniejszy cel: zbieranie, gromadzenie i przetwarzanie danych. Nieprzypadkowo 23andMe już na samym początku została zasilona finansowym zastrzykiem od Google, a oficjalnie założycielką była nijaka Anne Wojcicki (b. żona „założyciela” Googla, Siergieja Brina), zresztą siostrzyczka Susan Wojcicki, obecnie szefowej Youtube. (Obie córeczki nijakiej Esther Wojcicki, z żydowskiego domu Hochman).

Firmy zbierające Twoje dane DNA konkurują ze sobą i niemal wszystkie operują w obszarze zaspakajania ciekawości rodzinnych powiązań, ustalania ojcostwa, itp. To tylko przykrywka do gromadzenia danych, tak jak „darmowe” usługi internetowe (poczta gmail, wyszukiwarki, itp), za które płaci się swoją własną „skórą”, gdyż służą one jako narzędzia gromadzenia danych, a następnie ich przetwarzania i odsprzedawania. Niektóre z tych firm przeprofilowały się z „tradycyjnych” drzew genealogicznych, jak firma Ancestry, prowadzona przez tzw. „Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich”, czyli mormonów (jest to sekta w sposób wręcz paranoidalny wielbiąca żydów). Jej odnoga, AncestryDNA, to obecnie największa na świecie prywatna firma gromadząca dane DNA, chwaląca się sprzedażą 20 milionów zestawów do samodzielnego ustalania DNA i posiadaniem 10 miliardów informacji osobowych.

NIGDY NIE KORZYSTAJ Z ŻADNYCH USŁUG MOGĄCYCH BEZPOŚREDNIO CZY POŚREDNIO WYDOBYĆ TWOJE DNA. ODDAJESZ W TEN SPOSÓB WIĘCEJ NIŻ NAWET SOBIE ZDAJESZ SPRAWĘ!

Obok komercyjnych firm oczywiście doskonale funkcjonują bazy danych agencji rządowych – jak wspomniana FBI – oraz laboratoria i bazy danych militarne. Pojawiają się również informacje o tworzeniu oficjalnej, rządowej ogólnokrajowej bazy danych DNA dla wszystkich mieszkańców USA. Rozsyłanie przez obecnego administratora Białego Domu tzw. testów na Covid, ma służyć przyzwyczajeniu społeczeństwa do idei testowania się również w domu i do nieustannego monitoringu.

Dziś „rezygnuje się” z niektórych przymusowych testów, ale rozluźnianie restrykcji kowidowych to tylko pozorna gra obliczona na jeszcze mocniejsze przykręcenie śruby. Każdy mechanik wie, że aby być pewnym, że gwint jest dopasowany, niekiedy trzeba zrobić lekki obrót w tył. Właśnie przećwiczany jest obecnie ten manewr.

Rozwój nauki i wykorzystanie zgromadzonych materiałów genetycznych będzie służyło również tworzeniu różnych patogenów skierowanych dla wybranej grupy ludności. Przy zastosowaniu retoryki „ochrony zdrowia” i „walki z wirusami”, laboratoria będą mogły stworzyć precyzyjną broń, a politycy bez żadnych skrupułów zastosują ją gdy będą uważali za stosowne. W ramach kolejnego eksperymentu będą ginęli ludzie, niewygodne grupy, mogą również być unicestwiane całe masy, społeczeństwa. Wszystko będzie zakrapiane retoryką rozwoju nauki, walką z chorobami, konieczością zaciśnięcia pasa, cierpliwego znoszenia chwilowych braków i „wypłaszczenia się krzywej”. Bo celem jest stworzenie łatwo modelowalnego, posłusznego, wykonującego rozkazy, w pełni podporządkowanego społeczeństwa transhumanistycznych pół robotów. Będą idealnym narzędziem generowania zysków spijanych w patologicznych libacjach i orgiach przez możnych tego, i przyszłego świata.

Źródło: Bibula.com


Skopiowano z WOLNE MEDIA

 

Nowe państwa i granice w Europie w 2035 roku


Poniższy artykuł opublikowano 8 czerwca 2014 roku po aneksji Krymu przez Rosję. Przypominamy, ponieważ wydaje się niepokojąco aktualny.

Już chyba nikt nie ma wątpliwości, że następuje wielka rewizja granic w Europie. Aneksja Krymu przez Rosję jest tego dobrym przykładem, gdy widzimy rozwój wypadków na Ukrainie wcale nie wiadomo, czy wkrótce w skład Rosji nie wejdzie wschodnia i południowa część tego kraju.

Oczywiście Kreml realizuje pewien plan. Już w lipcu 2012 roku jedna z rosyjskich gazet („Экспресс газетой”) opublikowała plan strategiczny jaki podobno jest realizowany. Przewidywano, że Rosja załączy Krym i Donbas, a także południową część Ukrainy pozbawiając ten kraj dostępu do Morza Czarnego. Wtedy podawano rok 2035 jako ostateczny czas realizacji, ale wygląda na to, że może to się zdarzyć wcześniej.

We wspomnianej gazecie opublikowano ilustrację przedstawiającą jak wyglądać będą granice w 2035 roku. Spore zmiany widać nie tylko po stronie wschodniej kontynentu, ale też na zachodzie. Na przykład Wielka Brytania będzie się składała tylko z Anglii i Walii, secesja Szkocji właśnie następuje.

Poza tym autorzy publikacji widzą sugerują powstanie osobnego kraju, Katalonii i Kraju Basków. Francja nie będzie sobie już w stanie poradzić z napływem arabskich imigrantów i zaczną ich zsyłać do południowo-wschodniej części kraju, gdzie może powstać kalifat ze stolicą w Marsylii. Włochy mają się rozpaść na dwie części. Powstanie Liga Północna, prawdopodobnie ze stolica w Mediolanie, której terytorium będzie się rozciągało do południowej granicy Toskanii. Cała reszta pozostanie pod władaniem Rzymu.

Najbardziej dostanie się jak zwykle Polsce. Rzekomy kremlowski plan zakłada, że Rosja ukarze nasz kraj za wyjście z parasola ochronnego Rosji i sprzeniewierzenie się Słowiańszczyźnie. Dojdzie do prawdziwego rozbioru naszego kraju. W artykule pada sugestia, że zyskają na tym też Niemcy, którzy prawdopodobnie już dawno są dogadani z Rosją co do podziału polskiego terytorium.

Nasz kraj ma stracić Śląsk i Pomorze, a Niemcy zyskają nawet Prusy Wschodnie (dzisiaj Mazury) z Królewcem włącznie. Nie wydaje się to możliwe bez jakiejś umowy typu Ribentrop-Mołotow. Być może ustawa 1066, o stacjonowaniu obcych wojsk na terenie Polski, przeforsowana została jako element tego planu. Zastanawiające jest też odłączenie chełmszczyzny, która miałaby być pod władaniem ukraińskim.

Kremlowscy analitycy uważali już w 2012 roku, że tak samo jak Polska ukarana zostanie również Ukraina. Ten proces właściwie już obserwujemy. Prognozowano wtedy, że kraj ten rozpadnie się. Znaczna część zostanie przyłączona do Rosji. U naszych granic ma powstać nowe państwo, Galicja, która będzie bytem niezależnym ze stolicą we Lwowie, nie wyklucza się nawet, że z czasem stanie się ona częścią Polski.

Niezbyt dobry los czeka Białoruś, która zostanie zwasalizowana i stanie się terytorium zależnym od Rosji, właściwie już nim jest. Moskiewskie plany nie przewidują suwerenności krajów bałtyckich. Estonia straci region Narva a Łotwa okolicę miasta Daugavpils.

Gdy artykuł ten opublikowano w 2012 roku wszystko to brzmiało niedorzecznie, ale teraz, zaledwie w dwa lata później wydarzenia przyspieszyły tak bardzo, że już nie brzmi to tak śmiesznie a mapy wyrysowane rzekomo przez kremlowskich planistów są w trakcie przeobrażeń, które mogą potwierdzić poprawność tych przewidywań.

Na podstawie: zn.ua
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

  1. luzak1977 08.06.2014 11:04

    Ale pitolenie. Kto to pisał? Kto to w ogóle wymyślił?

  2. agama 08.06.2014 11:06

    Polska to przecież wg CIA 51 stan USA.

    http://bolesblogs.com/2008/07/24/is-poland-the-51st-state/

  3. hashi 08.06.2014 12:17

    Jakich granic? Przecież jesteśmy w Federacji Europejskiej.

  4. MichalR 08.06.2014 12:28

    Wydaje mi się że gdyby wschód Polski postanowił uniezależnić się od Niemiec, to zachód naszego kraju mógłby nawet być skłonny do wszelkich negocjacji byle tylko zostać przyspawanym do Niemiec.

    W Polsce wyobrażam sobie za całkiem prawdopodobne uniezależnienie się kulturowe południowego wschodu i pójście w kierunku jednoczenia się ze Lwowem.

    Wszystkie te zmiany byłyby oczywistością w przypadku federalizacji Polski na którą się nie zanosi, ale w przypadku dużych zawirowań europejskich również mogłoby do nich dojść.

    Mnie – mieszkańca Polski południowo wschodniej – nie dziwi podczepienie pod Lwów. Nam kulturowo pod wieloma względami bliżej do Lwowa niż do Warszawy.

  5. Delite 08.06.2014 13:41

    Całkiem realny scenariusz.

  6. Gylhyrst 08.06.2014 14:06

    Cześć MichalR. Ja również jestem mieszkańcem Polski Płd-Wsch i doskonale zdaję sobie sprawę, że pomimo mojej wielkiej miłości do Kresów, Lwowa (które uważam za jedno z najpiękniejszych jeśli nie najpiękniejsze miasto) to jakiekolwiek rozszerzenie granic na wschód i dołączenie tamtych terytoriów to najgorsze co może nas spotkać. Wystarczy już, że nasze tereny to Polska “C” a mielibyśmy dostać jeszcze tereny które przekształcą nas w Polskę “D” lub “E”? Dodatkowo większość banderowskiej swołoczy rezyduje właśnie tam, wcielić największe skupisko antypolskich Ukraińców spowoduje… no właśnie, tematyka historii do 47 roku jest mi znana i naprawdę nie chciałbym, żeby się to powtórzyło. Romantyzm i żal za utraconymi terenami to normalna sprawa, ale bądźmy realistami – to najgorsze z najgorszych rozwiązań, jakie tylko można wziąć pod uwagę.
    Co do zachodnich stron to od lat widzę podejście ludzi tam mieszkających – nie wiem, czy to jest właśnie celowa polityka – obrzydzić życie ludziom w PL tak bardzo, żeby sami chcieli do Niemiec – to, co nie udało się Niemcom siłą to może udać się bez użycia przemocy. Czas pokaże, jak widać po przebiegu naszej historii granice nasze nigdy nie były stałe, czy wytrwają 70 – 80 – 100 lat?

  7. Jedr02 08.06.2014 14:45

    Ten analityk to jakiś rosyjski 15-latek? 🙂

    W internecie mnóstwo jest takich prognoz. Ludzie lubią sobie wyobrażać przyszłość albo myśleć co by było gdyby. Tworzą w ten sposób dziwne historie. Częstą cechą tego typu wyobrażeń jest to że opierają się na tym co człowiek już poznał, na koncepcjach, tworach w przeszłości zaistniałych, szczególnie że ludzie kierujący swoją wyobraźnie w takie ramy zwykle nie są ludźmi którzy wykazują się wielką kreatywnością.

  8. MichalR 08.06.2014 16:45

    @Gylhyrst

    Zauważ że w artykule wcale nie było mowy o tym żeby doczepić Lwów do Polski, a raczej żeby odczepić Lwów od Ukrainy jak i odczepić tereny co najmniej do Sanu i stworzyć teren przejściowy. Ni to Ukraina ni to Polska, gdzie ludność miałaby prawo rozwiązywać swoje lokalne problemy i na szczeblu lokalnym mogłaby starać się gonić zachód.

    Obecnie narzuca się nam – mieszkańcom Polski południowo wschodniej politykę nastawioną na czerpanie z jałmużny unijnej. Domagamy się interwencjonizmu państwowego, unijnego itd.

    Tworząc osobny mały okrąg i będąc zdanymi tylko na własną zaradność w 20 lat wolnej gospodarki nie kłucącej się z twardym konserwatyzmem katolickim bylibyśmy w stanie zbudować dumną Galicję. Musielibyśmy tylko odciąć się od pieniędzy z Unii i zacząć działać samodzielnie.

  9. Aaron Schwartzkopf 08.06.2014 18:36

    Co palił autor i gdzie to można kupić?
    P.S.
    Adminie! Zrób coś z “mat089”!

  10. Dandi1981 26.02.2022 10:52

    Mozna tu zobaczyc jak by rosja widziala Europe z tym ze niemcy niezadowola sie czescia Polski juz bo nalezy do nich cala a rzad robi co im kaza tylko z oporami. Wiec po co maja sie dzielic ? Malo tego jezeli ukraina sie obroni zostanie wciagnieta do ue i tez bedzie robic co niemcy kaza.
    Fracja czy inne panstwa nie pozwola na podzial panstw jak to bylo z katalonia w hiszpani. Tak samo by bylo z sloskiem w Polsce czy podhalem czy innym regionem bo w kupie sila.

  11. rici 26.02.2022 12:50

    A co byscie powiedzieli ze w 2035 roku stolica Polski bedzie w Kijowie?
    Przeciez Polanie z tamtych terenow przeprowadzili sie na obecne tereny Wielkopolski. Kijow kiedys byl stolica Polan.
    Porozmawiamy za 13 lat.

  12. Abnegat 26.02.2022 16:05

    nawet nie czytam jak widzę, że to zmiany na ziemi hehehe, a nawet jeśli rozbiór to co ?

 

Wojna a Chiny


Wojna totalna z zachodnią cywilizacją zaczęła się już dużo wcześniej niż pierwszy rosyjski czołg zaparkował na białoruskiej ziemi. Przygotowania do realnej zmiany granic na niespotykaną skalę rozpoczęły się już 2019 roku pod fałszywą flagą epidemii COVID-19. Na ilustracji niżej rosyjska propozycja rozbioru Ukrainy z 2014 r.

Chiny jako jeden z największych producentów na świecie zmagają się z brakiem surowców i miejsca do egzystencji milionów swoich obywateli. Mając na uwadze najważniejszy swój interes zamierzają utworzyć Jedwabny Szlak przebiegający z Chin przez Eurazję do Polski i dalej na zachód Europy. Szlak ma przebiegać przez terytorium Ukrainy. Tej samej Ukrainy, która właśnie rośnie w siłę a Jedwabny Szlak może jeszcze bardziej przyczynić się do jej rozwoju. Sytuacja ta jest sprzeczna z marzeniami Władimira Putina o Wielkiej Rosji. Rosja pozostając na skraju tego szlaku co z powiązaniem z Zielonym Ładem Europy może odciąć Rosję od pieniędzy z ropy i handlu z Chinami. W głowie Putnia wyrasta plan podbicia Ukrainy w celu destabilizacji Europy, która dopiero zaczyna wychodzić z kryzysu związanego z COVID-19 i położenie łapy na Jedwabnym Szlaku.

Chiny już dawno realizują swój plan ekspansji świata. Pierwszym planowanym działaniem było wypuszczenie wirusa, który doprowadzi świat do ruiny gospodarczej , dziwnym trafem ocalając Chiny. Następnym zadaniem Chin jest sprowokowanie Rosji do poszerzenia swojego terytorium do stanu z czasów zimnej wojny. Chiny podają Putinowi osłabioną Europę wręcz na talerzu, polecając zacząć od Ukrainy. Działanie sprawcze Chin można zauważyć w zaleceniach które otrzymuje Putin, żeby nie zaczynał wojny przed skończeniem Igrzysk Olimpijskich.

Putin o dziwo odczekuje nakazany przez Chiny czas i rozpoczyna atak na Ukrainę.

Reakcja świata zachodniego jest zgodna z założeniami Chin i na Rosję zostają nałożone sankcje które mają sprowadzić Rosję do epoki kamienia łupanego. Putin postawiony pod ścianą ma dwa wyjścia z sytuacji- użyć broni atomowej lub skorzystać z pomocy Chin. Biorąc pod uwagę że Chiny nie robią nigdy nic bezinteresownie, możemy mieć pewność że wydrenują Rosję osłabioną wojną i sankcjami z resztek kapitału. Zapewne będą wspierać Rosję w planach ataku na NATO odradzając przy tym użycia broni atomowej i wkroczą militarnie na teren Rosji w celu bratniej pomocy w walce z krajami NATO. Jedyny szczegół Chińskich planów jest taki że już nigdy się z tej Rosji nie wycofają. Tak samo jak Putin z Białorusi. Tak więc nawet za rok mapa Europy i Azji może wyglądać zgoła odmiennie. Niewielka Rosja na terenach Europy i Chiny super mocarstwo, rozciągające się od Szanghaju aż do Moskwy. Europa pozostanie w swoich granicach a taki rozkład sił zagwarantuje pokój na wiele lat.

Autorstwo: Monster
Źródło: WolneMedia.net

 

Dla banderowskiej Ukrainy popełnijmy zbiorowe samobójstwo


„Zabić Żyda, to jak zabić wesz” – Dmytro Kłaczkiwśkyj, Kłym Sawur, dowódca UPA Północ na Wołyniu.

Banderowcy mordowali masowo nie tylko Polaków, ale również Żydów. Tymczasem współcześni Żydzi wstępują do oddziałów wojskowych opartych na ideologii UON-UPA.

W obronie tego nazistowskiego łajna PiS chce wysłać polińskie mięso armatnie na Wołynkę II. Oto sojusznicy Dudy, Morawieckiego, Kaczyńskiego,Terleckiego, Sakiewicza, Gowina, Schetyny i Tuska. Polacy mają nie tylko ochoczo zginąć za takie właśnie banderowskie szumowiny, jak te na powyższych obrazkach, ale jeszcze z radością, graniczącą z masochistyczną abberacją umysłową, winni jeszcze przyjąć pod swój dach tych wypróbowanych przyjaciół, renegatów warszawskiego nierządu, a na końcu, gdy już przestaną być potrzebni, ustawić się grzecznie w kolejce do poderżnięcia własnych gardeł przez tych wypróbowanych obrońców Europy spod znaku wideł i siekiery, których znaną miłość do Polaków, poznało w latach 1939-1950 pół miliona naszych rodaków zamieszkujących Kresy Rzeczypospolitej, bestialsko wymordowanych na 362 sposoby przez ich antenatów w latach 1939-1949.

Czy naprawdę jako naród chcemy zakosztować powtórki, z nie tak wcale dalekiej przeszłości, o skutkach o wiele bardziej przerażających, niż te jakie stały się udziałem naszych przodków, a których obecnych reperkusji naszej krótkowzroczności i braku wyobraźni, nie potrafimy nawet sobie wyobrazić? Czy naprawdę tego chcecie moi drodzy rodacy? Czas najwyższy się ocknąć, zanim będzie za późno. Wbrew bowiem temu co wmawia wam reżimowa propaganda, Ukraina wcale nie upada, tylko pokazuje swoją prawdziwą banderowską, proniemiecką, antypolską, nazistowską twarz, czego już nawet nie kryje. Dlatego nie Ukraina mnie przeraża, tylko bezmyślne popieranie Banderlandu zupełnie w ciemno przez kolejne „polskie” rządy PO, PiS i wszystkie wcześniejsze grupy przestępcze o charakterze zbrojnym, poprzedzające POPiS, i to bez względu na to, jak wiele świństw Ukraina już zrobiła wobec Polski, i jeszcze zrobi w najbliższej przyszłości.

Przed kilkunastoma laty, Jan Tomasz Gross rozpętał piekło, prezentując nikczemnie napisaną książkę o Jedwabnem, w której przedstawił pojedynczy mord na Żydach, dokonany jakoby przez grupę polskich kolaborantów. Tragiczny obraz wypełnionej ludźmi płonącej stodoły, poruszył miliony czytelników na całym świecie. Głosom oburzenia i potępienia nie było końca. Polacy zmierzyć się musieli z silną antypolską wrzawą medialną, przeciwstawiając wrogiej propagandzie niezliczone mnóstwo dowodów i przykładów swojego rzeczywistego stosunku do holocaustu, który znacznie odbiegał od nakreślonej przez Grossa wizji.

Upokorzenie, napiętnowanie i niesmak pozostały jednak do dzisiaj. Zatrute owoce haniebnej nagonki zdołały na trwałe zniekształcić wizerunek naszych dziadków i ojców.

Tymczasem jednak, tuż obok, za bliską granicą, rozwija się fenomen, który przyprawia o zdumienie a nawet szok. Na Ukrainie, przed banderowskimi pomnikami, ramię przy ramieniu, obok Ukraińców, ustawiają się zastępy obywateli narodowości żydowskiej i wspólnie oddają hołd oprawcom swoich rodaków.

Nasuwa się tym samym pytanie, dlaczego tak się dzieje, skoro ukraińskie formacje zagłady w służbie III Rzeszy, zanim dokonały ludobójstwa Polaków na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej, wymordowały najpierw ok. 150 tysięcy Żydów. Pogromy Żydów dokonane przez ukraińskich szowinistów zaczęły się zaraz po zajęciu polskich województw Kresowych przez Niemców już w lipcu 1941 roku. Pierwszy miał miejsce zaraz po zajęciu Lwowa i jego ofiarą do 6 lipca padło około 6 tysięcy Żydów, część ofiar z tej liczby stanowili Polacy. Do drugiego pogromu doszło we Lwowie i 35 innych miejscowościach Małopolski Wschodniej pod koniec lipca, dla upamiętnienia Symona Petlury, zabitego 13 lat wcześniej przez żydowskiego zamachowca w Paryżu.

Współudziału w holokauście na Żydach dopuściła się ukraińska policja pomocnicza podległa dowództwu SS i Policji. Przynależność do niej miała charakter dobrowolny. Brała ona udział w likwidacji gett, m.in. od 12 sierpnia 1942 roku we Lwowie. We Lwowski Obwodowym Archiwum Państwowym zachowały się setki meldunków policjantów dotyczących ilości zatrzymanych oraz rozstrzelanych przez nich Żydów, a nawet ilości zużytych przez nich nabojów. Podobna sytuacja miała zresztą miejsce w bardzo wielu innych gettach, które nadzorowali właśnie funkcjonariusze ukraińskiej policji pomocniczej w służbie III Rzeszy. Wielkość ludobójstwa dokonanego na Żydowskich mieszkańcach Kresów Południowo – Wschodnich II RP, została bardzo dobrze opisana w znakomitej książce pod redakcją Andrzeja Zięby pt. „OUN, UPA i zagłada Żydów”.

Mało jednak kto wie w naszym kraju o tym, że bardzo wielu Żydów służyło w oddziałach band UPA. Nie była to z ich strony, w ani jednym przypadku służba dobrowolna, ale wyłącznie przymusowa, po zakończeniu której byli przez banderowców bestialsko mordowani. Opisał ten fakt w swojej znakomitej książce ,,Holokaust po banderowsku, śp. prof Edward Prus. A co przypomniał kilka lat temu jeden z blogerów portalu neon24.pl w swoim znakomitym artykule pt. „O co tu chodzi?”, którego obszerny fragment pozwolę sobie zacytować: „W literaturze opisującej tamte czasy, wielokrotnie stykałam się z relacjami eksterminacji popełnianej na żydowskiej części społeczeństwa II Rzeczypospolitej. Szczególnie okrutne zbrodnie dokonywane były na terenach wschodnich, na ziemi ukrainnej, skąd rzadko Żydzi trafiali do obozów zagłady, znajdując miejsce kaźni w pobliżu rodzinnych miast i wiosek. Zawsze wtedy zauważalna była duża aktywność ukraińskich sił pomocniczych. Ich gorliwość w zbrodniczym procederze nie miała sobie równej”.

Zastanawiałam się nieraz, jak to możliwe, że dokonania ukraińskich siepaczy nie spotkały się z powszechnym potępieniem w Izraelu, USA i w ogóle na Zachodzie. „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, co tu, na tym Wołyniu dzieje się z Żydami. Niemcy nam, ukraińskim policjantom, rozkazują jak jakimś psom i my, jak te psy, na rozkaz naszych komandyrów spełniamy te rozkazy… W dzień tych Żydów (rozstrzelanych) jedni nasi chłopcy zakopują, a nocą inni chłopi rozkopują jamy, aby Żydów rozbierać z koszul i gaci. Drą się między sobą i warczą na siebie jak hieny cmentarne… Polacy patrzą na to z pogardą, ale na nich też przyjdzie pora…” – fragment listu policjanta z kurenia im.Konowalca, Wasyla Bodnara do rodziny z 1942 r.

Wynika z nich jeden wniosek, zasługujący na szczególną uwagę: lekarze owi, nie byli ochotnikami w pełnym tego słowa znaczeniu, a jedynie przymuszonymi do medycznych usług bezradnymi, przerażonymi niewolnikami.

W jaki sposób trafiali Żydzi do oddziałów UPA? Oto odpowiedź: „Żydowskich fachowców UPA porywała nawet już po uwolnieniu od hitlerowców obszaru jej działania, kiedy ocalali Żydzi wyszli ze swoich kryjówek i podjęli prace legalne w nowym systemie. Wspomina o tym dowódca partyzantki Mikołaj Kunicki- „Mucha”: A co oni (Żydzi) u was robią? (pytał pojmanego ubowca). – Leczą chorych i opiekują się rannymi… – Żydów lekarzy trzymacie w oddziałach, choć krzyczycie bij Lachów, Żydów i komunistów. Ale oni wszyscy są u was niewolnikami i przymuszacie ich, by leczyli tych, którzy mordowali ich rodziny… Milczeli patrząc na mnie spode łba” – Pamiętnik „Muchy”, Warszawa 1959 r.

Mychajło Stepaniak, członek głównego przywództwa banderowskiej OUN, kompan Szuchewycza „Czuprynki”, uczestnik „przełomowego” III Zboru, organizacji, mocno obciąża UPA krwią żydowską. Na III zborze OUN (sierpień 1943r.) padły brutalne słowa „Kłyma Sawura” dowódcy UPA-Północ o Żydach. „Sawur” (D.R. Klaczkowśkyj) był wtedy jeszcze dowódcą całej UPA; kilka dni później odda dowództwo „Czuprynce” a sam pozostanie na Wołyniu i Polesiu. „Żydzi w UPA? – to jakiś żart – dziwi się Mykoła Stepaniak. – Owszem byli, ale nie dobrowolnie. Odnosi się to zasadniczo do lekarzy i pielęgniarek. Każdy Żyd, który uciekając przed śmiercią, przypadkowo znalazł się w UPA myśląc, że trafił do sowieckich partyzantów – ginął. Najwięcej Żydów było w partyzanckich oddziałach sowieckich, nie brakowało ich też w polskich, to znaczy w AK. Powtarzam, żadnych ochotników – Żydów jako bojców, w UPA nie było…”

„Zdaje się, że sprawę Żydów poruszył w kuluarach III zboru Iwan Mitynha, proponując, aby chronić te ukrywające się dotąd resztki Żydów. Według niego zatrze to złe wrażenie jakie pozostawili na Wołyniu wojacy „Nachtigall”, a w Galicji policja ukraińska. Przypomniał, że to właśnie członkowie »Nachtigall« stworzyli trzon (banderowskiej) UPA. Wtedy wmieszał się Dmytro (Klaczkowśkyj – „Sawur”) oświadczając: »zabić Żyda, to jak zabić wesz«. Spojrzałem na Szuchewycza – „Czuprynkę”, ten tylko wzruszył ramionami jakby ta sprawa go zupełnie nie obchodziła, a przy tym głupio się uśmiechnął. Ten gest i ten uśmieszek zauważyli niektórzy przysłuchujący się rozmowie i wybuchnęli dzikim śmiechem. Otrzymawszy taki aplauz „Czuprynka” odpowiedział: »jest po temu okazja, żeby raz na zawsze pozbyć się z naszej ziemi czużyńców (nie- Ukraińców). To wielka szansa druhu mecenasie i tylko głupiec by z tej szansy nie skorzystał. Na głupców to my nie wyglądamy. Żydów, których mamy w UPA oraz specjalistów innych nacji, będziemy trzymać tak długo, jak długo będzie istniała taka potrzeba, później tak«. Szuchewycz pociągnął ręką po szyi, co było wymownym znakiem, że im wszystkim poderżnie się gardła. Wtedy zrozumiałem, że dla Żydów naszych ratunku już nie ma… Zaprotestował głośno przeciwko temu durnemu gestowi (Szuchewycz miał często mało dowcipne gesty) odważny Iwan Mitrynha, ale nikt go nie słuchał. Jego uwagi ginęły w dzikiej wrzawie »kwiatu ukraińskich nacjonalistów«… Ochotników Żydów w UPA nie było”.

Dlatego jest rzeczą niepojętą, dlaczego obecni Żydzi, wiedząc doskonale o tym wszystkim, nie tylko stają dziś wspólnie z ukraińskimi szowinistami, oddając hołd zwyrodniałym mordercom swoich przodków, ale jeszcze wstępują lub nawet tworzą na Ukrainie własne oddziały wojskowe, odwołujące się zarówno do ideologii OUN – UPA, ale również przybierają jako swoje własne barwy i symbole ukraińskich, kolaboracyjnych formacji zagłady w służbie Adolfa Hitlera.

Autorstwo: Jacek Boki
Źródło: KresyWeKrwi.blogspot.com


Skopiowano z WOLNE MEDIA

 

Cena naszej prywatności


Polacy są skłonni płacić po 14-17 złotych miesięcznie, aby uniknąć reklam i ograniczyć platformom internetowym dostęp do swoich osobistych danych.

4,025 miliardów złotych warte były dla Google’a dane polskich użytkowników w 2020 r., a 2,196 mld zł – wynosiła wartość danych z Polski dla Facebooka. My jednak raczej nie chcemy, aby te obie globalne firmy miały wiedzę na nasz temat. Polacy są skłonni nawet płacić po kilkanaście złotych miesięcznie, aby ograniczyć przedsiębiorstwom dostęp do swoich prywatnych danych – mówi badanie przeprowadzone przez Polski Instytut Ekonomiczny. Ciekawe, czy Polacy byliby też skłonni zapłacić za to, aby mniej na ich temat wiedziały różne dzisiejsze instytucje rządowe?

Ponadto, aż 87 proc. uczestników badania PIE twierdzi, że firmy technologiczne wiedzą o nas za dużo, a 84 proc. uważa, że działalność tych firm powinna podlegać większej kontroli. Inny model funkcjonowania platform cyfrowych byłby zatem społecznie pożądany – wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego „Ile warte są nasze dane?”.
Polacy są więc generalnie niechętni temu, aby platformy cyfrowe na szeroką skalę wykorzystywały ich dane, a zwłaszcza za darmo. Lubimy zarobić, więc za obecną sytuację, w której platformy cyfrowe mają dostęp do niemal wszystkich naszych danych oraz wyświetlają spersonalizowane reklamy, przeciętny użytkownik internetu oczekiwałby pieniężnej rekompensaty.

Jak wskazuje PIE, ponad połowa pytanych internautów (63 proc.) zgadza się z postulatem zakazu pokazywania reklam na podstawie danych osób prywatnych. Z drugiej strony, zaledwie 38 proc. ankietowanych jest gotowych płacić za lepszą ochronę prywatności tym serwisom, z których korzystają.

„Może to być związane z nieufnością wobec takich firm. 76 proc. nie wierzy, że płatna wersja Facebooka lepiej chroniłaby ich prawa. W przypadku Google’a jest to 73 proc.” – mówi Ignacy Święcicki, kierownik zespołu gospodarki cyfrowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym.

Zdaniem PIE, przychody Google’a i Facebooka z danych polskich użytkowników są znacznie wyższe od raportowanych przez polskie oddziały tych koncernów na potrzeby statystyki i dla organów podatkowych.

„Miesięczny przychód z danych pojedynczego polskiego użytkownika dla Google wynosi 10,16 PLN. Szacujemy, że łącznie w 2020 r. przychód z danych wszystkich polskich użytkowników wyniósł więc nawet 4,025 mld PLN. Miesięczny przychód z danych polskiego użytkownika dla Facebooka wynosi 8,52 PLN. Czyli – według naszych szacunków – łącznie w 2020 r. przychód z danych wszystkich polskich użytkowników mógł sięgać 2,196 mld PLN” – ocenia PIE.

W ostatnich latach mieliśmy do czynienia z ogromnym wzrostem skali i zasięgu działania oraz skokiem przychodów i zysków platform cyfrowych. W trzecim kwartale 2021 r. platformy miały aż 42 proc. udział w pierwszej 10 firm o najwyższej na świecie wycenie giełdowej. Dla porównania, jeszcze 10 lat wcześniej ten udział był zerowy, co poniekąd zrozumiałe, bo one dopiero wtedy rozwijały skrzydła. W przypadku Facebooka przychody z reklam stanowią 98 proc. przychodów firmy – 84 miliardów dolarów globalnie w 2020 r., w przypadku Google’a, udział przychodów z reklamy w przychodach firmy to 80 proc. – około 147 mld dol.

Sposób funkcjonowania platform cyfrowych wiąże się z pozyskiwaniem i przetwarzaniem ogromnych ilości danych użytkowników. Jak pokazało badanie Polskiego Instytutu Ekonomicznego, fakt ten nie umyka świadomości internautów. Aż 77 proc. respondentów zdaje sobie sprawę, że za bezpłatny dostęp do usług w sieci płaci swoimi danymi.

PIE w swym sondażu zapytał też o możliwość korzystania ze zmodyfikowanych wersji głównych serwisów, w których w zamian za płatność platformy zbierają mniej danych.

„Okazało się, że przeciętny badany jest skłonny płacić 17,07 zł miesięcznie, aby Facebook nie miał dostępu ani do danych agregowanych na platformie, ani pochodzących z innych źródeł. Za brak dostępu Google’a do prywatnych danych – w tym aktywności na innych portalach – Polki i Polacy byliby skłonni płacić 14,10 zł miesięcznie” – twierdzi Jacek Grzeszak, starszy analityk z zespołu strategii w PIE.

Jakakolwiek zmiana dzisiejszego, nadzwyczaj opłacalnego modelu biznesowego funkcjonowania platform cyfrowych będzie trudna do przeprowadzenia, ale wydaje się być społecznie oczekiwana. Aż 69 proc. respondentów w badaniu PIE uważa, że żadna strona internetowa ani aplikacja nie powinny pobierać opłat za dostęp.

Zdaniem PIE, twierdzenia dotyczące reklamy internetowej mogą jednak wydawać się paradoksalne. Z jednej strony bowiem 63 proc. internautów zgadza się z postulatem zakazu pokazywania reklam na podstawie danych osób prywatnych. Wprowadzenie w życie takiego kroku doprowadziłoby do zaprzestania tzw. targetowania reklam. W efekcie jedynym sposobem dopasowania reklam do potrzeb odbiorcy byłoby mało precyzyjne bazowanie na lokalizacji, z której dana osoba loguje się do internetu (czyli, czy z miasta, czy wsi) lub tzw. reklama kontekstowa, która zakłada dopasowanie treści reklam do zawartości stron, na których są one umieszczone. Z drugiej strony aż 43 proc. badanych wyraża przekonanie o tym, że obecne, kierowane do nich reklamy, odpowiadają na ich potrzeby.

Według PIE, te wyniki wskazują na pewną niekonsekwencję w odpowiedziach respondentów. W rzeczywistości chodzi jednak o to, że wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu, reklama internetowa ma dość znikomy wpływ na zachowania zakupowe konsumentów, więc jest im raczej obojętne, czy odpowiada ona na ich potrzeby, czy nie.

Nie zmienia to faktu, że Polacy chętnie mogliby zaakceptować zmieniony model zarządzania usługami oferowanymi przez platformy. Chodziłoby w nim przede wszystkim o ochronę prywatności i ograniczenie lub nawet całkowite pozbycie się targetowanych reklam wyświetlanych użytkownikom.

Jak ocenia Krystian Łukasik, analityk z zespołu gospodarki cyfrowej w PIE, już przy opłacie rzędu około 10 zł miesięcznie, obie strony odczułyby korzyść – i nadawcy internetowi, i odbiorcy ich treści. Jest to bowiem kwota niższa niż deklarowana przez respondentów jako możliwa do zapłaty za wyeliminowanie dostępu do swych danych. Z drugiej zaś strony, jest wyższa niż średni miesięczny przychód platform z obecności jednego użytkownika.

Nie wiadomo jednak, czy inkasując te 10 zł miesięcznie, platformy cyfrowe rzeczywiście zrezygnowałyby z reklam, czy tylko jakoś zakamuflowały ich obecność? Szefowie tych koncernów najchętniej pragnęliby przecież mieć i dochody z reklam, i comiesięczne wpływy od użytkowników.

Autorstwo: AL
Źródło: Trybuna.info


Skopiowano z WOLNE MEDIA

 „Polski Ład” bije w samotnych rodziców


Ci, którzy muszą sami wychowywać dzieci, tracą finansowo. Czy to kolejna wpadka legislacyjna PiS, czy zamierzona ulga dla swoich?


Na ostatniej prostej procedowania ustaw podatkowych Polskiego Ładu, w Sejmie pojawiła się dosyć kuriozalna wrzutka. Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło poprawkę, która mocno ogranicza ulgę rodzinną w podatku PIT, ale tylko dla samotnych rodziców wychowujących dzieci. Podczas gdy identyczna ulga rodzinna dla małżeństw rośnie wielokrotnie. Zróżnicowanie tych ulg jest mocno kontrowersyjne.


Możliwość wspólnego rozliczenia rodzin istnieje w systemie podatkowym od wielu lat. Ulga ta dotyczy małżeństw oraz samotnych rodziców, którzy wychowują dzieci – przypomina Forum Obywatelskiego Rozwoju.


Wartość ulgi jest wypadkową dochodów wspólnie rozliczających się małżonków. Co do zasady wynikowa kwota ulgi rośnie wraz dochodem.


Ulga rodzinna polega na tym, że małżonkowie mogą zsumować swoje dochody, następnie podzielić je przez dwa i wtedy zastosować tzw. skalę podatkową. To pozwala na uniknięcie wpadnięcia w wyższy próg podatkowy, kiedy zamiast 17 proc. trzeba już płacić 32 proc. podatku. Ale nie tylko. Kiedy jeden z małżonków w ogóle nie pracuje to zarabiający małżonek ma dodatkowo podwójną kwotę wolną, czyli po zmianach wprowadzonych przez Polski Ład będzie to aż 60 tys. zł. Ulga ta pozwala więc bardzo istotnie ograniczyć należny podatek, kiedy jeden z małżonków zarabia relatywnie dużo, a drugi mało.


Największą korzyść osiąga się właśnie gdy jeden z małżonków nie pracuje w ogóle, czyli ma zerowy dochód. Ta ulga działała dotychczas identycznie w przypadku niepełnych rodzin, gdzie tylko jeden rodzic wychowuje dziecko. Wtedy rodzic-podatnik rozliczał się wspólnie z dzieckiem. Dziecko w tej uldze, w formularzu podatkowym, było traktowane jak drugi współmałżonek z zerowym dochodem. Te ulgi dotychczas były więc identyczne – wskazuje FOR.


Na 4,5 miliona małżeństw rozliczających się wspólnie, prawie 1,1 miliona to sytuacja z zerowym dochodem jednego z małżonków. Czyli co czwarte małżeństwo. Wspólnie rozliczających się samotnych rodziców z dzieckiem jest około 0,5 mln i są to w większości kobiety. Łączny koszt tej ulgi dla budżetu koncentruje się głównie w uldze dla małżeństw. Według danych Ministerstw Finansów, w 2017 r. było to 3,5 miliarda złotych, a w przypadku samotnych rodziców to ok. 0,7 mld zł. Czyli łącznie ponad 4 mld zł. Uwzględniając wzrost wynagrodzeń od 2017 r. obecnie może to być już zdecydowanie więcej.


Jak działa ta ulga? Można posłużyć się tutaj przykładem z najwyższej półki. Oczywiście jest to tylko hipotetyczny przykład.


Po podwyżce wynagrodzeń dla najwyższych władz, Pan Prezydent zarabia miesięcznie ponad 25 tys. zł, co daje 300 tys. zł rocznie. Od tego odprowadza składki na ubezpieczenie społeczne i składkę zwrotną. Po odliczeniu składek na ubezpieczenia społeczne i odjęciu pracowniczych kosztów uzyskania przychodów jego dochód do opodatkowania wynosi ok. 272 tys. zł, czyli jest znacząco wyższy od nowego progu podatkowego, to jest 120 tys. zł. Przy takim dochodzie, od kwoty powyżej 120 tys. zł trzeba płacić podatek 32 proc. Przy samodzielnym rozliczeniu podatek od takiego dochodu w 2022 r. w warunkach nowego ładu wyniesie ok. 64 tys. zł rocznie. W nowym systemie od podatku nie możemy już odliczyć 9 proc. składki zdrowotnej. W rezultacie, dla takiego podatnika, wynagrodzenie netto na rękę maleje o ok. 11 tys. zł rocznie w porównaniu do 2021 r. To jest strata w wyniku Polskiego Ładu.


Jednak Pan Prezydent może rozliczyć się wspólnie z małżonką. Jeżeli założymy, że Pani Prezydentowa, z uwagi na obowiązki pierwszej damy, nie osiąga żadnych dochodów, a jest to bardzo prawdopodobne biorąc pod uwagę dyskusję o wprowadzeniu państwowego wynagrodzenia dla małżonków głowy państwa, to wtedy Pan Prezydent może skorzystać z ogromnej ulgi dla małżeństw w ramach wspólnego rozliczenia. Na skutek Polskiego Ładu maksymalna ulga dla małżeństw zwiększyła się 1,5 krotnie, z ok. 13 tys. zł do 21,3 tys. zł rocznie. W takiej sytuacji Pan Prezydent, jak i inni podatnicy z takim dochodem i rozliczający się wspólnie, mogą zmniejszyć swój podatek o jedną trzecią, to jest o te 21,3 tys. zł. W rezultacie taki podatnik może prawie w ogóle nie stracić na Polskim Ładzie.


Ale to w tym wszystkim nie jest najważniejsze. Ta ulga zawsze istniała w systemie podatkowym, a jej wzrost jest automatyczną wypadkową wzrostu kwoty wolnej i przesunięcia progu podatkowego. Zadziwiający jest jednak fakt, że dla samotnych rodziców ta ulga została ucięta do stałego poziomu 1,5 tys. zł rocznie, niezależnie od dochodu. Każdy samotny rodzic, nie może już podzielić swojego dochodu i korzystać z podwójnej kwoty wolnej i niższej stawki podatkowej. To jest kompletnie niezrozumiałe. Dlaczego pełne małżeństwo w takim przykładzie z dochodem 25 tys. zł ma 15 razy większą ulgę od samotnego rodzica z dzieckiem (21,3 tys. zł – versus 1,5 tys. zł)?


Dość, że ta ulga nie tylko nie wzrosła tak jak w przypadku wspólnego rozliczenia małżeństw, ale znacząco się zmniejszyła, nawet dla samotnego rodzica na średniej krajowej (według ustawy budżetowej 5 922 zł w 2022 r.). Samotny rodzic z przeciętną płacą może odliczyć obecnie też tylko 1,5 tys. zł, podczas gdyż małżeństwo z jednym pracującym podatnikiem i z tym samym dochodem odliczy trzy razy więcej, tj. ok 5 tys. zł.


Od wielu lat w Ministerstwie Finansów prowadzono analizy jak ograniczyć „kominy” w tej uldze. W 2020 roku Ministerstwo Finansów opublikowało nawet specjalną analizę w zakresie ulgi rodzinnej, ale tylko dla małżeństw, a nie samotnych rodziców. Przy okazji prac nad jednolitą daniną rozważano organicznie tej ulgi na poziomie podwójnej kwoty wolnej. Jednak nigdy w pracach analitycznych, w żaden sposób, nie różnicowano ulgi dla małżeństw i ulgi dla samotnych rodziców. Tutaj zasady powinny być identyczne – podkreśla FOR.


Wrzutka sejmowa limitująca tę ulgę tylko dla samotnych rodziców, i to w tak znaczący sposób, oraz nie dotknięcie żadnymi zmianami ulgi dla małżeństw, budzi ogromne zdziwienie i rodzi wiele pytań i wątpliwości. To jest kompletnie niespójne i nielogiczne. Fakt jest taki, że wywołuje to relatywnie duże straty dla samotnych rodziców wychowujących dzieci. Trudno takie rodziny wrzucić do kategorii „mitycznych bogaczy” czy „cwaniaków” prezesa Kaczyńskiego. To wymaga wyjaśnienia. Jeżeli zdecydowano się na ograniczenie kosztów budżetowych tej ulgi, to dlaczego tylko w części dla samotnych rodziców?


Ciekawe, czy to jest kolejna wpadka, czy jednak jest tutaj jakiś inny kontekst, drugie dno?. Rodzą się pytania, kto zdecydował, aby obciąć ulgę samotnym rodzicom, a zostawić bogatym małżeństwom?


Z tej dużej ulgi, w kwocie maksymalnej przekraczającej 21 tys. zł rocznie, mogą często korzystać dobrze zarabiający ministrowie, prezeski lub prezesi spółek skarbu państwa, czy szefowie agencji, funduszy i instytutów gdzie jeden z małżonków dostał posadę, a drugi współmałżonek z wyboru nie osiąga dochodu.


PiS wszędzie mówi, że Polski Ład to rzekomo „sprawiedliwy system podatkowy”. Nie mogę się jednak doszukać, żadnych przesłanek spójnych ze sprawiedliwością, które pozawalają wyjaśnić zróżnicowanie ulgi dla samotnych rodziców względem pełnych małżeństw. A może, jak w przypadku rozporządzenia PiS przeciw nepotyzmowi, chodzi o osoby „zatrudnione w strukturach spółek Skarbu Państwa w przypadku których doszło … do nadzwyczajnej sytuacji życiowej”?


Nie jestem zwolennikiem rozdmuchanych ulg w systemie podatkowym. Pod tym względem jesteśmy chyba w czołówce światowej. A obecny rząd co roku dokłada kolejne ulgi. Można powiedzieć, że od rozdawnictwa typu Transfer plus, idziemy w kierunku Ulga plus. Oprócz tego, że tych ulg jest sporo, to często mamy wiele sprzeczności i nieuzasadnionych preferencji dla jednych grup kosztem drugich. Zróżnicowanie dotychczas identycznych ulg dla samotnych rodziców i małżeństw jest kompletnie nieuzasadnione.


Autorstwo: dr Sławomir Dudek

Źródło: Trybuna.info


Skopiowano z WOLNE MEDIA


  1. marbu 25.02.2022 16:19

    Powiem tak: u mnie w pracy były trzy samotne matki, ale tylko z nazwy. To znaczy matkami były, ale nie były z pewnością samotne, żyły w stałych związkach, ale nieopłacalne dla nich było małżeństwo. O ślubie myślały gdy dzieciak szedł do szkoły i pierwszeństwo w żłobku/przedszkolu nie było potrzebne.
    Nie opłaca się w tym kraju uczciwość, oj nie…

 

Firma traci fortunę, bo nie chce rozmawiać ze strajkującymi


Strajk w Solarisie może trwać jeszcze długo. Załoga jest zdeterminowana, by walczyć. Natomiast zarząd, odkąd jego poprzednią propozycja została odrzucona jako obraźliwa, nie zaproponował już nic nowego. Związkowcy wystosowali w tej sytuacji list do Rady Nadzorczej Solaris Bus & Coach, w którym sugerują, by zareagować na postępowanie włodarzy firmy.

Konfederacja Pracy i Solidarność szacują w liście, że brak chęci poważnego dialogu doprowadziły już firmę do poważnych strat. Szacują je na 260 mln zł utraconego przychodu. Przedstawiciele Solarisa, gdy rozmawiali z mediami, nie chcieli podawać, ile kosztował firmę ten strajk. Dziś mija miesiąc, odkąd w fabryce autobusów w Bolechowie stanęła produkcja.

Związkowcy podkreślają, że cała sytuacja nie pozostawia wątpliwości: spółka ma pieniądze. Ma też, wbrew własnym sugestiom, płynność finansową i mogłaby dać podwyżki. Woli jednak eskalować sytuację i generować straty. „Rodzi to pytanie o gospodarność” – zauważają związkowcy.

Ostatni kontakt szefostwa firmy ze strajkującymi miał miejsce 16 lutego. To wtedy podczas spotkania, przed którym zarząd próbował dodatkowo ingerować w skład zespołu negocjacyjnego Konfederacji Pracy, padła „hojna oferta”. Sprowadzała się ona do dorzucenia 50 zł do podwyżek, jakie zapowiedziano jeszcze przed strajkiem, i to nie wszystkim. I nie na zawsze, bo pracownicy mieli następnie stracić dodatek EBIT.

Pracownicy strajkują na terenie fabryki i szukają sojuszników w samorządach. Aktywiści wzywają włodarzy polskich miast, które kupują autobusy marki Solaris, do zabrania głosu w obronie pracowników. Podpisy pod petycją w tej sprawie zbiera Inicjatywa Pracownicza w Poznaniu, Warszawie, Szczecinie, Łodzi. W stolicy okazja do złożenia podpisu będzie dziś od 16.00 przy wyjściu z metra Centrum.

Autorstwo: Małgorzata Kulbaczewska-Figat
Źródło: Strajk.eu


Skopiowano z WOLNE MEDIA


  1. Piron 25.02.2022 18:09

    Ludzie strajkujący w Solarisie!!!, dyrekcji waszego zakładu właśnie o to chodzi (uwalenie przedsiębiorstwa). Powiem więcej główną przyczyną obecnej sytuacji, nie jest wysokość podwyżek dla załogi, ale gigantyczne łapówki od włodarzy Mercedesa, Volvo i innych potentatów tej branży (niewygodna konkurencja z kraju nad Wisłą musi zniknąć)

 

Rosja wytrzyma kilka miesięcy sankcji


Rosja wytrzyma kilka miesięcy z sankcjami Zachodu. Przygotowywała się na to od dawna.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

 

Niemcy blokują nałożenie sankcji dla Rosji


Rozmowa z korespondentem z Berlina. Niemcy zamiast sankcji proponują symboliczne sankcyjki, ponieważ UE ma czekać z poważnymi sankcjami aż… zaostrzy się sytuacja na Ukrainie.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

 

Relacja korespondenta z Ukrainy


Korespondent Radia Wnet na Ukrainie Paweł Bobołowicz o drugim dniu inwazji Rosji na Ukrainę. Rosyjskie bomby spadły na bloki mieszkalne. Są ofiary śmiertelne wśród cywilów. Czołgi rosyjskie jadą w stronę Kijowa. Elektrownia atomowa w Czarnobylu została przejęta przez Rosjan.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...