Nowa „pandemia” jest już w drodze?
Wirusolog Agnieszka Szuster-Ciesielska należy do grona lekarzy, którzy w trakcie koronanagonki zajęła stanowisko skrajnie procovidowe. Taka postawa zaowocowała rosnącą popularnością (miejsce wśród 100 najbardziej wpływowych osób w polskiej medycynie) oraz zapewne większą liczbą klientów. Teraz wspólnie ze swoim kolegą po fachu — Tomaszem Dzieciątkowskim, napiszą książkę pt. „Fakty i mity w obszarze zdrowia. Mikrobiologia i wakcynologia”.

Błędem byłoby jednak rozważanie tego jako pojedynczego incydentu, gdyż po kilku latach spokoju w ostatnich miesiącach znów możemy zaobserwować nasilenie działań, mających prowadzić do agresywnego przeforsowania jedynie słusznej narracji w dziedzinie medycyny.
Traktat antypandemiczny, zawierający zapis o walce z „infodemią”; wznowienie procesów 114 niezależnych lekarzy, by zdążyć ich ukarać przed końcem roku, zanim sprawa ulegnie przedawnieniu; skazanie na karę więzienia Reinera Füllmicha (znanego niemieckiego prawnik, walczącego z covidowym bezprawiem) to najbardziej spektakularne przykłady. Teraz tytułująca się „naukowcem” Szuster-Ciesielska chwali się, że tematem przewodnim książki będzie „demaskowanie fake newsów i teorii spiskowych w obszarze zdrowia”. Czy to wszystko zbieg okoliczności?
Skrajni pesymiści stwierdzą, że nowa „pandemia” jest już w drodze. I być może mają rację. Ale wytłumaczenie może być też dużo prostsze — całkiem prawdopodobne, że to kolejny etap podporządkowywania wiedzy medycznej dyktatowi koncernów, które obsesyjnie chcą zwiększyć i tak gigantyczne już zyski. W sukurs idzie im Unia Europejska, a w dalszej kolejności krajowi politycy, którzy bezkrytycznie wykonują polecenia płynące z góry, otoczeni zewsząd medycznymi „autorytetami”, mającymi uwiarygadniać ich przekaz.
Więc owszem, nowa „pandemia” to realne zagrożenie, ale jeżeli okaże się, że korporacje mogą z pomocą nowych przepisów jeszcze bardziej się wzbogacić, to ryzyko związane z rozpętywaniem od nowa tego szaleństwa i dużymi niepokojami społecznymi mogłoby okazać nieproporcjonalne do potencjalnych zysków.
Jak będzie? Czas pokaże. Jednak bez względu na to, czy jest nam szykowana opcja „light”, czy „hard”, warto zwrócić uwagę, że w przeszłości również mieliśmy sygnały ostrzegawcze, a jednymi z pierwszych były właśnie zmiany w przepisach (np. modyfikacja definicji pandemii), podparte wątpliwym autorytetem specjalnie wyselekcjonowanych lekarzy. Nauczeni więc doświadczeniem, już teraz powinniśmy wyostrzyć naszą czujność i reagować, jeżeli zjawisko będzie przybierać na sile. A stawka jest jeszcze wyższa.
Zewsząd możemy obserwować różnego rodzaju próby kneblowania nam ust w celu zbicia kapitału politycznego i finansowego poprzez takie hasła jak „walka z antysemityzmem”, „rasizmem” i wiele innych. Sukces cenzury na polu medycznym, oprócz kwestii związanych stricte ze zdrowiem sprawi, że praktyka ta z pewnością zostanie — oczywiście „dla naszego dobra” — rozszerzona na inne dziedziny. Jest o co walczyć.
Autorstwo: Radek Wicherek
Na podstawie: Facebook.com, Lubelski.pl
Źródło: WolneMedia.net
