czwartek, 16 grudnia 2021

NIELEGALNE PRAWO BEZPRAWIA CIĄG DALSZY

 

W Polsce wprowadzono apartheid sanitarny


Od wczoraj, 15 grudnia, obowiązują nielegalne, lecz nowe limity osób w miejscach publicznych. W transporcie zbiorowym ma on wynosić 75 proc. obłożenia. Kolejno w restauracjach, barach i hotelach, kinach, teatrach, obiektach sportowych i sakralnych limit został obniżony do 30 proc. Zwiększenie nielegalnie wprowadzonych limitów jest według Niedzielskiego możliwe tylko dla „zaszczepionych”, zweryfikowanych przez przedsiębiorcę za pomocą certyfikatu COVID-19.

Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz poinformował na poniedziałkowej konferencji, że nowe rozporządzenie epidemiczne dotyczące m.in. sposobu weryfikacji certyfikatów covidowych pojawi się we wtorek. W poniedziałek rano zostało wysłane na obieg Rady Ministrów – dodał. Andrusiewicz przekazał też, że „w rozporządzeniu pojawi się dokładne wskazanie, na czym ma polegać udowodnienie, czy jesteśmy osobą zaszczepioną, czy mamy certyfikat covidowy”. „Jeżeli od 15 grudnia wchodzą ostrzejsze limity do 30 proc. do restauracji, hoteli, będzie wskazanie, że jeżeli klient zechce wejść ponad limit, jest obowiązany pokazać certyfikat covidowy. Czyli klient jest zobowiązany, jeśli zechce wejść. Jeżeli nie, nie musi niczego okazywać” – powiedział Andrusiewicz.

Przypominamy, że przedsiębiorcy nie otrzymali takiego upoważnienia. Tym samym przedsiębiorca przestrzegający tych nielegalnych zapisów musi liczyć się możliwością nałożenia kar pieniężnych przez Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, zgodnie z przepisami art. 83 RODO ora z art. 102 ust. 1 pkt 1 ustawy o ochronie danych osobowych. Każdy pracownik, który uczestniczyliby w takim procederze, może ponieść odpowiedzialność karną przewidzianą w art. 107 ust. 2 ustawy o ochronie danych osobowych. Inicjacja przez poszkodowanego postępowania w UDODO i złożenia zawiadomienia do prokuratury nie wyklucza prawa dochodzenia przez poszkodowanego roszczeń cywilnoprawnych.

Zasadnym stanie się podniesienie, że wprowadzenie obostrzeń nastąpiło bez delegacji ustawowej.

W związku z zagrożeniem zakażeniami wirusem SARS-CoV-2 ustawodawca podjął działania legislacyjne polegające na zmianie ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi wprowadzane regulacjami szczególnymi, poczynając od ustawy z dnia 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych.

Konstytucja RP przewiduje także inny mechanizm działania władzy wykonawczej i ustawodawczej. Na podstawie art. 232 Konstytucji RP w celu zapobieżenia skutkom katastrof naturalnych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia Rada Ministrów może wprowadzić na czas oznaczony, nie dłuższy niż 30 dni, stan klęski żywiołowej na części albo na całym terytorium państwa. Przedłużenie tego stanu może nastąpić za zgodą Sejmu. Rada Ministrów nie skorzystała z tej opcji. Uznała, że przyznane jej zwykłe środki konstytucyjne w rozumieniu art. 228 ust. 1 Konstytucji są wystarczające, aby opanować istniejący stan epidemii. Dlatego do uregulowań prawnych dotyczących ograniczeń praw i wolności człowieka i obywatela mają zastosowanie wszystkie konstytucyjne i legislacyjne zasady, obowiązujące poza regulacjami właściwymi dla stanów nadzwyczajnych z Rozdziału XI Konstytucji RP.

W związku z tym w celu wprowadzenia ograniczeń wolności i praw człowieka nie można powoływać się na nadzwyczajne okoliczności, uzasadniające szczególne rozwiązania prawne oraz okolicznościami tymi nie można usprawiedliwiać daleko idących ograniczeń swobód obywatelskich wprowadzanych w formie rozporządzeń.

Zgodnie z art. 20 ustawy o stanie klęski żywiołowej, zawartym w rozdziale 3 „Zakres ograniczeń wolności i praw człowieka i obywatela” ograniczenia wolności i praw człowieka i obywatela, w stanie klęski żywiołowej stosuje się do osób fizycznych zamieszkałych lub czasowo przebywających na obszarze, na którym został wprowadzony stan klęski żywiołowej, oraz odpowiednio do osób prawnych i jednostek organizacyjnych nieposiadających osobowości prawnej, mających siedzibę lub prowadzących działalność na obszarze, na którym został wprowadzony stan klęski żywiołowej, z zastrzeżeniem art. 24 i art. 25.

Z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP wynika, że ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.

Oznacza to w świetle ugruntowanego orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego, że ustawa musi samodzielnie określać podstawowe elementy ograniczenia danego prawa i wolności. Tylko unormowania, które nie stanowią podstawowych elementów składających się na ograniczenie konstytucyjnych praw i wolności mogą być treścią rozporządzenia. W rozporządzeniu powinny być zamieszczane jedynie przepisy o charakterze technicznym, niemające zasadniczego znaczenia z punktu widzenia praw lub wolności jednostki.

Przy ograniczaniu konstytucyjnych praw i wolności na podstawie art. 31 ust. 3 Konstytucji RP kompletność i szczegółowość regulacji ustawowej musi być znacznie zwiększona. Dlatego należy podkreślić, że przepisy stanowione na poziomie rozporządzenia, oprócz tego, że nie mogą regulować podstawowych konstytucyjnych wolności i praw, muszą także spełniać warunki określone w art. 92 ust. 1 Konstytucji RP. Rozporządzenie musi w związku z tym zostać wydane przez organ wskazany w Konstytucji, na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie i w celu jej wykonania.

Z powyższymi regułami zerwano jednak wprowadzając przepisy związane z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem epidemii wywołanej wirusem SARS -CoV-2. Całość ograniczeń wolności i praw została przeniesiona z ustawy do rozporządzenia. Byłoby to dopuszczalne w przypadku ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. Art. 21 i art. 22 ustawy o stanie klęski żywiołowej określa, bowiem niezbędne ograniczenia wolności i praw człowieka i obywatela w przypadku wystąpienia stanu klęski żywiołowej. Z kolei art. 5 ust. 2 ustawy o stanie klęski żywiołowej pozwala Radzie Ministrów określić w rozporządzeniu, w zakresie dopuszczonym art. 21 i art. 22, rodzaje niezbędnych ograniczeń praw i wolności.

Zamiast tego prawodawca wydał akty prawne rangi rozporządzenia, czyli akty rangi niższej niż ustawa, po to, aby ograniczać w czasie epidemii podstawowe wolności i prawa człowieka.

Z perspektywy art. 92 ust. 1 Konstytucji RP zasadnicze znaczenie ma to, że zawierające upoważnienie ustawowe dla Rady Ministrów do wydania rozporządzenia przepisy art. 46b pkt 2-13 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi nie zawierają jakichkolwiek wytycznych. Z art. 92 ust. 1 zdanie drugie Konstytucji RP wynika, że upoważnienie powinno określać organ właściwy do wydania rozporządzenia i zakres spraw przekazanych do uregulowania oraz wytyczne dotyczące treści aktu. Przez „wytyczne” należy rozumieć merytoryczne wskazówki dotyczące treści norm prawnych, które mają znaleźć się w rozporządzeniu. Jeśli natomiast ustawodawca decyduje się, tak jak w tym przypadku, na przekazanie do uregulowania w rozporządzeniu szeregu zagadnień, to równocześnie powinien określić odrębnie wytyczne dla każdego z tych zagadnień (por. wyroki Trybunału Konstytucyjnego z dnia 26 października 1999 r., sygn. akt K 12/99 i z dnia 3 kwietnia 2012 r., sygn. akt K 12/11).

Źródło: LegaArtis.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

        BARDZO WAŻNA WIADOMOŚĆ!

Profesor Christian Perronne przekazał informację, że wszystkie zaszczepione osoby muszą przejść kwarantannę w miesiącach zimowych, w przeciwnym razie istnieje ryzyko poważnej choroby.


Wypowiedź oryginalna dostępna TUTAJ

Nagranie w języku polskim zaczerpnięte z serwisu YouTube poniżej.


Obejrzyj i podaj dalej. Niech się dowiedzą wszyscy – zaszprycowani, niezaszprycowani i ci, którzy jeszcze się wahają.


Odtwarzacz video
00:00
02:34


⇒ Czytaj także: BILL GATES NAWOŁUJE DO RZĄDOWEGO KARANIA ANTYSZCZEPIONKOWCÓW NA CAŁYM ŚWIECIE


Portal Odkrywamy Zakryte jest cenzurowany w Google i na Facebooku, bo nie jesteśmy finansowani przez rząd, aby publikować kłamstwa i propagandę. Wesprzyj prawdziwie niezależne media, pomóż nam przedzierać się z prawdą w gąszczu kłamstw ⇒ kliknij w link: https://www.odkrywamyzakryte.com/wiecej/


                 NANO LOKALIZATORY

Sporo się mówi i pisze o nano lokalizatorach. Warto poświęcić tej sprawie nieco miejsca. Najpierw trochę historii. Wszystko zaczęło się w latach 70. ubiegłego wieku. Służby specjalne, przede wszystkim amerykańskie, wykorzystując liczne w tamtym czasie porwania polityków, członków rodzin elity, podjęły starania opracowania chipa, jaki pozwalałby na bezprzewodową lokalizację jego nosiciela.


Przeczesano rynek najnowszych technologii i dotarto do wynalazcy, który opracował; chip wszczepiany koniom pod skórę.


Niestety, technologia była siermiężna, chip odpowiadał na sygnał z odległości 500 metrów.


CIA dalej penetrując rynek, trafiła na pewnego profesora, który zaprojektował chip litowo -niobianowy, o niewielkich rozmiarach.


To był przełom, chip odpowiadał na sygnał z satelity, podając swój unikalny, przypisany tylko jemu numer.


Zainwestowano w tę technologię.


W Dolinie Krzemowej wyprodukowano 5-6 miliardów tych maleńkich chipów.


Kupił je koncern Siemens.


Co się z nimi stało, nie wiadomo do dziś.


Można podejrzewać, że były wszczepiane nieświadomym zaszczepionym.


Wniosek — od lat 80. ubiegłego wieku na wielką skalę testowano technologię lokalizacji tysięcy, a może nawet milionów ludzi.


Od tamtej pory minęło sporo czasu, w branży nano przeskoczono kilka epok.


W 2021 roku oficjalnie podano, że inżynierowie z Columbia University w Nowym Jorku zbudowali najmniejszy na świecie w pełni funkcjonalny system jednoukładowy, widoczny tylko pod mikroskopem.


Objętość czipu nie przekracza jednej dziesiątej milimetra sześciennego i można go wszczepić w zwykłym zastrzyku.


Do bezprzewodowego zasilania i komunikacji z czipem wykorzystano ultradźwięki.


Zaprojektowano specjalną „antenę” odbierającą i wysyłającą fale dźwiękowe o wysokiej częstotliwości i umieszczono ją bezpośrednio na mikrochipie.


Zastosowano materiały piezoelektryczne, takie, które zamieniają energię akustyczną w energię elektryczną i na odwrót.


Teraz możecie zrozumieć, dlaczego w takim tempie rozwija się technologia 5G.


To nadajniki i odbiorniki bardzo wysokich częstotliwości zdolne zasilać układy elektryczne nano- elementów wszczepionych w ludzki organizm i odbierać oraz przetwarzać tysiące, miliony sygnałów pochodzących od ludzkiej populacji.


cyfrowy mózg.jpg

Warto się zastanowić nad tym czy satelity Elona Muska mogą pełnić funkcje śledzenia posiadaczy nano-lokalizatorów, z których każdy będzie posiadał tylko jemu przypisany unikalny numer identyfikacyjny.


Inżynierowie Muska opracowali metodę wykorzystania sygnałów nadawanych przez satelity usługi internetowej Starlink do dokładnego zlokalizowania pozycji na Ziemi, podobnie jak robi to GPS.


Po raz pierwszy system Starlink został wykorzystany przez naukowców spoza SpaceX do nawigacji.


To oznacza, że musi istnieć współpraca pomiędzy urządzeniem wysyłającym sygnał a urządzeniem odbiorczym.


StarLink miał być podobno jedynie platformą do pokrycia planety sygnałem pozwalającym na odbiór internetu pod każdą szerokością geograficzną.


W bliźniaczy sposób uzasadniono budowę instalacji HAARP, przekonując, że służy ona do podziemnej tomografii Ziemi, poszukiwania bogactw, zaginionych statków, świadectw zaginionych cywilizacji, łączności z łodziami podwodnymi.


To nic, że HAARP pracuje w przedziale niskich częstotliwości, w jakich pracuje nasz mózg, zbieg okoliczności.


⇒ Czytaj także: TAJEMNICA CHEMTRAILS, CZĄSTECZEK PM10 I ICH ZWIĄZKU Z „PANDEMIĄ” ORAZ SZCZEPIENIAMI

  Portal Odkrywamy Zakryte jest cenzurowany w Google i na Facebooku, bo nie jesteśmy finansowani przez rząd, aby publikować kłamstwa i propagandę. Wesprzyj prawdziwie niezależne media, pomóż nam przedzierać się z prawdą w gąszczu kłamstw ⇒ kliknij w link: https://www.odkrywamyzakryte.com/wiecej/


  Z mojej strony chciał bym tylko dodać do w/w artykułu że chipy, mikro chipy, jakkolwiek te nazwy są przez was rozumiane, to nic innego jak nano technologia. 

  W obecnych czasach, gdy ktoś twierdzi że będzie chciał w przyszłości, czy chce obecnie, was zachipować i pokazuje jakieś, bardzo małe urządzonka wielkości np. ziarnka ryżu, to pamiętajcie że to mydlenie oczu. 

  Fantastyka, jaką znacie z różnego rodzaju filmów sf, dawno już wkroczyła w tę gałęź techniki.

  Chip wielkości ziarnka ryżu to już odległa przeszłość. Teraz króluje nanotechnologia. Nanopyły, nanobiałka, nanobotyka, itp. 

  Tak więc podsumowując. Cokolwiek globaliści chcą nam zafundować, nie jest to na pewno elektroniczne ziarnko ryżu. 

  To cudo może zostać podane, pomijając szpryce, jako rozpylona mgiełka, żarcie w puszce czy w butelkowanej wodzie.

  radecki4141

NIE ZNIKNIESZ W TŁUMIE

 

NBC promuje wszczepienie mikrochipu


Segment wiadomości NBC promuje chipy i przedstawia relacje ludzi, którzy zdecydowali się na wszczepienie tego urządzenia.

NBC stwierdza, że osoby, które wzięły chip, nie muszą nosić kluczy, dokumentów tożsamości, kart kredytowych ani pieniędzy. W samej Szwecji mikrochipy stały się czymś naturalnym i w pełni akceptowalnym. Reporterzy wyżej wspomnianego medium określają proces chipowania mianem dzieła wieńczącego nowe społeczeństwo.

W ten sposób NBC News świętuje perspektywę milionów ludzi, którzy już niebawem wszczepią sobie mikrochip w ręce. W początkowej fazie wszczepialnych mikrochipów ludzkich, zastępujących wszelkie klucze, portfele z dokumentami, gotówkę czy wreszcie wszelkie identyfikatory, rozpocznie się kampania promocyjna dla osób, które zdecydują się na ten właśnie „cywilizacyjny” krok. NBC wspomina o licznych bonusach w McDonaldzie czy w Starbucks. Spoty reklamowe kończą się stwierdzeniem: NBC News ma zaszczyt być wczesnym promotorem tej nowej technologii.

W trakcie emisji programu NBC, prowadzonego przez Sarah Harman, implant zostaje wszczepiony zaproszonej osobie w dłoń. Sarah Harman komentuje: „Proces ten jest niezwykle prosty i szybki, szczypta skóry i w ciągu kilku sekund wkłada się chipa”. Z kolei już zachipowany mężczyzna komentuje, że nie odczuwał żadnego bólu. Na te słowa i uśmiech prowadzącej widownia wpada w euforię i studio zalewa fala oklasków klakierów.

Biorąc pod uwagę, że blisko dziesięć tysięcy ludzi w Szwecji zostało już „skatalogowanych” przez chipy, NBC News przewiduje, że „miliony ludzi uznają to za bardzo cenne” w przyszłości po czym konkluduje: „Mikrochipy ludzkie mogą być naszą przyszłością, ale w Szwecji to już rzeczywistość”. Wszystkich zainteresowanych odsyłamy do publikacji na stronie Summit.news.

Wspomnijmy na koniec słowa Zbigniewa Brzezińskiego z książki „Between Two Ages” wydanej w 1970 roku: „Nad społeczeństwem dominować będzie elita, która dla osiągnięcia swoich politycznych celów nie będzie wzbraniać się przed stosowaniem najnowocześniejszych technik kształtowania publicznych zachowań i utrzymywania społeczeństwa pod ścisłą kontrolą i inwigilacją”.

Na podstawie: Summit.News
Źródło: Globalne-Archiwum.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

ORWELLOWSKI ROK 1984 ZA ROGIEM

 

Nie masz chipa – nic nie kupisz!


Uwaga! Poniższy wywiad zawiera propagandę czipowania potwierdzającą teorie spiskowe dotyczące NWO. Mówił o tym przed laty nieżyjący już Aaron Russo.

https://www.youtube.com/watch?v=wkUVu7MRUM4

Wszczepiane pod skórę mikrochipy mogą zastąpić dowód, ułatwić zakupy czy monitorować stan zdrowia. Na przeszkodzie do ich powszechnego użycia stoją problemy m.in. z ujednoliceniem standardu, bezpieczeństwem danych i prawnymi regulacjami. Opowiada o tym prof. dr hab. Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego. Rozmówca PAP jest kierownikiem Katedry Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym ALK w Warszawie.

– Panie profesorze, dla jednych implantowane pod skórę chipy do genialny wynalazek, a inni mówią o tym „znamię bestii”. A jak Pan uważa?

– Każdej nowej technologii trochę się boimy. Sam jestem raczej ostrożnym entuzjastą postępu. Jeśli natomiast chodzi o wszczepialne chipy, w obecnej chwili wiążą się z nimi pewne zagrożenia – np. dla prywatności. Teoretycznie moglibyśmy być z ich pomocą śledzeni przez cały czas. Telefon możemy zostawić w domu, chipa nie. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że śledzenie i tak już ma miejsce, właśnie z pomocą różnych urządzeń, z których korzystamy, a także powszechnych kamer z rozpoznawaniem twarzy. Dzisiaj można już nawet rozpoznać twarz zasłoniętą maską. Drugi powód, dla którego np. ja nie mam wszczepionego chipa, jest taki, że obsługują one niewiele funkcji. Używane obecnie systemy RFID pozwalają na niewiele – na zbliżeniowe płatności, czy identyfikację osoby.

– No właśnie, o wszczepialnych chipach słyszy się od wielu lat, a rewolucji nie ma. Czy więc temat się rozpływa, czy potrzeba jeszcze więcej czasu i zmiany mentalności?

– Zgadzam się, że będą potrzebne zmiany w myśleniu, które zawsze następują z pewnym opóźnieniem. Ważniejsze jest jednak, aby chipy zaczęły spełniać dodatkowe funkcje oprócz płatności czy identyfikacji człowieka. To można zrobić np. z pomocą smartwatcha. Jeśli jednak w chipie będą np. różnego rodzaju czujniki biometryczne, to radykalnie zmieni postać rzeczy. Niektóre funkcje życiowe można mierzyć z pomocą zegarka – np. puls, czy nasycenie tlenem krwi, ale nie wszystko można obserwować w ten sposób.

– Biochip mógłby np. stale monitorować stężenie glukozy we krwi…

– Dokładnie, dla osób z cukrzycą byłaby to kolosalna zmiana. Do tego dokładność chipa pod skórą będzie dużo większa niż np. zegarka, więc parametry mierzone obecnie innymi metodami będzie można precyzyjniej monitorować. Dzięki dzisiejszym technologiom można by już stworzyć chip, który będzie pomagał w zachowaniu zdrowia i komfortu życia.

– Takie układy pozwolą więc na dokonywanie płatności, identyfikację ludzi, zbieranie danych biometrycznych, w tym medycznych. Czy będzie trzeba mieć więc kilka chipów, czy powstanie jeden uniwersalny?

– Obecnie problem z chipami polega m.in. właśnie na tym, że brakuje jednego standardu. Nie może być przecież tak, że co jakiś czas ktoś będzie nam ciało otwierał i zaszywał. Możemy się spodziewać, że powstanie jedna, uniwersalna platforma z różnymi funkcjami. Rodzi się jednak tutaj pytanie, jakiego rodzaju czujniki można opracować. Niektóre z nich mogą przy tym dzisiaj mieć pewną funkcję, ale za jakiś czas mogą zyskać dodatkowe. Na przykład z pomocą diod można kiedyś było mierzyć tylko tętno, a dzisiaj można sprawdzić ilość tlenu we krwi, całkiem dobrze estymować wydolność oddechową, itp. Trzeba więc będzie ustalić, kiedy platforma będzie wystarczająco gotowa. Według mojej wiedzy, na razie tego rodzaju projektów jeszcze nie ma. Jeśli spojrzeć na to zagadnienie trochę szerzej, to nie brakuje odpowiednich technologii – one już są. Brakuje jednej platformy, która by je łączyła.

– Nawet, gdy uda się ją utworzyć, pojawić się może inny problem. Technologia pędzi, czy nie okaże się, że co roku wypadałoby wymienić chip na nowy, tak jak dzisiaj wymienia się telefon?

– To oczywiście nie wchodzi w grę. Chipy nie mogą być wymieniane częściej, niż raz na 10 lat. Okaże się też jeszcze, czy będą to chipy podskórne, wszczepiane do jamy ustnej, czy np. douszne. Z pewnością chip wszczepiony np. pod skórą musi być ukończonym produktem. Być może tylko trzeba go będzie naładować co jakiś czas zbliżeniowo, ale może i z tego uda się zrezygnować dzięki technologiom wykorzystującym energię naszego ciała, czy ruchu.

– A co z bezpieczeństwem? Czy do takiego chipa nie można się włamać, jeśli np. będzie sam przechowywał jakieś dane?

– To, czy chip będzie gromadził dane, czy tylko przekazywał je dalej, jest w zasadzie drugorzędne. Obecna kryptografia jest na takim poziomie, że wrażliwe informacje można doskonale zabezpieczyć. Czy jednak będą tak dobrze chronione? Tutaj muszę odpowiedzieć, że nie wiem, ponieważ często rezygnuje się z najlepszych zabezpieczeń. Widać to chociażby po wyciekach danych o użytkowników różnych portali. Zabezpieczenia kosztują, a klienci nie zawsze chcą za nie płacić, albo nawet nie rozumieją skali problemu i zagrożeń.

– Jakie jeszcze przeszkody trzeba pokonać?

– Ważne są jeszcze ograniczenia instytucjonalne. Korporacje, rządy, czy systemy opieki zdrowotnej nie wytworzyły wiarygodnej platformy, która integrowałaby wszystkie dane. Na przykład medycyna jest pod tym względem bardzo tradycyjna. Spójrzmy na amerykański system opieki zdrowotnej. Jest on bardzo rozdrobniony. Dane gromadzone są w prywatnych systemach, które się między sobą nie komunikują. Z drugiej strony, dobrze działające rozwiązania istnieją w systemach sportowych. Można np. używać zegarka Garmin, a dane przetwarzać na Stravie.

– Widać tutaj dużą, potencjalną rolę prawa.

– Do uregulowania pozostaje cała plejada różnych kwestii. Po pierwsze trzeba określić, kto miałby dostęp do danych. To problem znany od lat i moim zdaniem, nadal nie ma dobrych rozwiązań. Powinny istnieć zaufane, państwowe lub prywatne instytucje, które będą przechowywały wrażliwe informacje. Niezależne organizacje często działają lepiej. Spójrzmy jak łatwo obsługuje się np. Google Maps, a jak siermiężnie działa rządowy system geoportal.gov.pl. Być może administracją danych będą zajmowały się banki, jako instytucje zaufania publicznego. Już dzisiaj przechowują wrażliwe informacje o ludziach. Trzeba jednak będzie wtedy określić, jaki mogą mieć do tych danych dostęp. Nie chcielibyśmy np. sytuacji, w której bank będzie odmawiał kredytu, bo dane z chipa wskazują wysokie ryzyko zgonu przed spłatą. Konieczne będzie określenie zasad udostępniania informacji. Na przykład właściciel chipa mógłby wyrazić zgodę, aby wszystkie jego dane medyczne były dostępne dla każdego lekarza i szpitala, który go leczy. To wszystko jest kwestią odpowiednich standardów, bo niezbędna technologia już istnieje. Dla prywatności powinno powstać coś na wzór licencji Creative Commons: jasne, przejrzyste i proste decyzje, komu udzielamy dostępu i na jakich zasadach. Takie standardy mogłyby powstawać także w Polsce. Jeśli będą dobre i przejrzyste, inne kraje będą mogły się na nich wzorować.

– Co z ludźmi, którzy nie będą chcieli mieć chipa? Znajdą się na marginesie społeczeństwa, czy może po prostu nie będą korzystać z niektórych udogodnień, podobnie, jak dzisiaj osoby nieposiadające smartfona?

– Na początku na pewno będą obowiązywały różne warianty. Z czasem to się może zmieniać, podobnie, jak może to mieć miejsce we wdrażaniu autonomicznych samochodów. Kiedy zostanie przekroczona pewna krytyczna liczba takich aut, zostanie wprowadzony zakaz używania samochodów kierowanych przez człowieka, bo będą stwarzały zagrożenie. Być może w dalszej przyszłości chip zastąpi dowód osobisty, a jednocześnie będzie stanowić jedyną formę płatności. Wtedy osoba bez niego znajdzie się poza nawiasem społeczeństwa. Nie będzie nawet mogła nic kupić.

Z prof. dr hab. Dariusz Jemielniak rozmawiał Marek Matacz
Źródło: NaukawPolsce.PAP.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...