piątek, 18 lipca 2025

 

Lex Chmielowiec – kagańcowa ustawa o prawach pacjenta

Bartłomiej Chmielowiec, pełniący urząd Rzecznika Praw Pacjenta od 2017 roku, nie bronił naszych praw w czasie histerii pandemicznej, nie protestował wobec „obostrzeń”, a teraz wykazał się antytroską o zdrowie publiczne.

Już sama nazwa tego aktu prawnego jest myląca: „Ustawa o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta”. Nazwa ustawy powinna wprost komunikować obywatelom, czego dotyczy. A tak nie jest — bo projektuje się umniejszać nasze (pacjentów) prawo do wyboru sposobu dbania o zdrowie. Nie umacnia tych praw, lecz je redukuje. Pozornie projekt ma na celu wzmocnienie ochrony obywateli przed nieuczciwymi praktykami, które mogą prowadzić do pogorszenia ich stanu zdrowia. Podejrzane jest jednak wyposażenie Rzecznika Praw Pacjenta w silne uprawnienia administracyjne. W rzeczywistości projekt zawiera represyjne zapisy wobec niedookreślonych przedsiębiorców i podmiotów.

Bardzo niebezpieczne jest praktyczne umieszczenie w jednym zbiorze oszustów (zwanych w żargonie prasowym „szarlatanami”) obok osób prowadzących pożyteczną działalność w zakresie budowania odporności zdrowotnej metodami terapeutów holistycznych, przedstawicieli medycyny chińskiej, ajurwedy, bioenergoterapeutów, naturoterapeutów, zielarzy, masażystów, instruktorów jogi, muzykoterapeutów. Te zawody i umiejętności — będące owocem szkoleń w Izbach Rzemieślniczych lub wynikające z samorodnych talentów i powołania — są cennym uzupełnieniem praktyk lekarskich. Praktyki określane zbiorczo mianem naturoterapii są znane od tysiącleci i nigdy nie wymagały ujęcia w ramy ustawowe. Nie wszystko bowiem można i należy regulować ustawami. Ustawodawca, działając w interesie suwerenów, powinien okazać zaufanie do dojrzałości Polaków, a nie produkować kolejne przepisy regulująco-represyjne.

Projekt ustawy zawiera niebezpieczne rozszerzenie władzy Rzecznika Praw Pacjenta i czyni z tej instytucji regulatora rynku (do czego powołany jest Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów), dając jej możliwość nakładania mandatów do 1 000 000 zł oraz zakazywania praktyk ze skutkiem natychmiastowym (co należy do kompetencji sądów powszechnych). No i jak Rzecznik może w trybie natychmiastowym sprawiedliwie ocenić, czy dana praktyka jest uczciwa, czy też jest wyłudzaniem pieniędzy od cierpiących?

Jestem za blokowaniem działalności ludzi oferujących placebo jako leki czy suplementy diety. Skargi na takie praktyki powinny badać specjalne komisje przy Stacjach Sanitarno-Epidemiologicznych i ewentualnie kierować wnioski o ukaranie oszustów do organów ścigania. Przy tym wszelkie decyzje — także decyzje Rzecznika Praw Pacjenta — powinny być zaskarżalne.

W projekcie ustawy Rzecznik zmienia swoją rolę z orędownika źle traktowanych pacjentów w policjanta kontrolującego i arbitralnie zamykającego praktyki, gabinety i ośrodki naturoterapii. Taka nadkompetencja jednego urzędnika stwarza realne zagrożenie, że represjonowani będą nie „szarlatani” i oszuści, ale np. uczciwi i skuteczni naturoterapeuci, zwalczani przez wielką konkurencję: firmy farmaceutyczne czy niektóre Izby Lekarskie (casus dr. Włodzimierza Bodnara, ściganego przez Izbę Lekarską za prowadzenie skutecznej terapii amantadyną, i wiele innych postępowań dyscyplinarnych wobec „niepokornych” lekarzy).

W rzeczonym projekcie problemem jest również brak wyraźnego rozgraniczenia między tym, co podlega regulacji jako świadczenie lecznicze, a tym, co mieści się w sferze naturoterapii, edukacji, doradztwa, coachingu czy praktyk medytacyjnych.

W projekcie ustawy ułatwia się prowadzenie postępowań represyjnych wobec tych, którzy rzekomo świadczą usługi niezgodnie z „aktualną wiedzą medyczną”. To pojęcie nieprecyzyjne, które nie powinno pojawiać się w ustawie. Jest ono rozciągliwe i wygodne dla wrogów naturoterapii, często działających z inspiracji koncernów farmaceutycznych. Bo „aktualną wiedzą medyczną” może być zarówno publikacja dr. Włodzimierza Bodnara, jak i przeciwstawne tezy dr. Pawła Grzesiowskiego, który w 2020 roku wzywał rząd Mateusza Morawieckiego do wysłania patroli wojska na ulice, by wymuszać zbiorowe szczepienia na COVID-19.

Ponadto w projekcie pojawia się też pojęcie dezinformacji — również nieprecyzyjne, ponieważ każdy przekaz jest informacją. To, co dla jednej grupy społecznej jest prawdą, dla innej może być fałszem. Używanie tego pojęcia w odniesieniu do metod naturalnych jest nadużyciem. Każda metoda poprawy zdrowia może być w przypadku jednych pacjentów skuteczna, a w przypadku innych — nie. Przykładowo informacja, że Kowalskiemu nie pomogło leczenie w przychodni publicznego ZOZ-u, a wyzdrowiał po terapii u bioenergoterapeuty, nie jest dezinformacją.

Dlatego wiele środowisk protestuje przeciw ustawie „lex Chmielowiec”.

Autorstwo: Paweł A. Fijałkowski
Ilustracja: WolneMedia.net (CC0)
Źródło: WolneMedia.net

                                                     CELEBRYCI ELIT                                           Hanna Smoktunowicz-Lis Hanna ...