sobota, 2 września 2023

 Polityka



Logo amerykańskiego konserwatysty
SPRAWY ZAGRANICZNE

Wysyłka w czasie wojny z Polski

Wielu Polaków blokuje bolesne wspomnienia historyczne w celu wspierania Ukrainy.
Oswiecim ,, Polska ,, 27 stycznia 2020 :, Handshake, Of, polski, prezydent

Był to dość standardowy europejski pit stop: 25 minut na skorzystanie z łazienki i zdobycie wszystkiego, czego potrzebujesz ze stacji benzynowej, chociaż jechaliśmy tylko przez około godzinę w podróż poza Krakow do Częstochowy. Gdy zabiłem czas na stacji benzynowej, spojrzałem na magazyny w sprzedaży, sprawdzając każdą okładkę, chociaż nie mogłem ich przeczytać.
W końcu podszedł do mnie jeden z polskich członków wydziału i żartobliwie zapytał, czy jestem zainteresowany zakupem magazynu; wiedział, że nie umiem czytać po polsku. Zaśmiałem się i powiedziałem mu „nie”, ale poprosiłem go, aby powiedział mi, co mówią niektóre okładki i gdzie czasopisma spadły na spektrum polityczne. Zobaczył, że przyglądam się uważnie okładce magazynu z czarno-białą fotografią grupy Polaków z początku do połowy XX wieku, białym tłem i odważnym, czerwony tekst. Moja intuicja powiedziała, że to prawicowy magazyn, a polski członek wydziału szybko potwierdził moje podejrzenia. “ Ten magazyn jest bardziej konserwatywnym magazynem, a okładka upamiętnia Krwawą Niedzielę masakry w Wołyniu, kiedy Ukraińcy zabili do 100 000 Polaków. Pyta, co to oznacza dla poparcia Polski dla wojny. ” 
Następnie prześlizgnął się przez inne magazyny na półce i wyciągnął jeden z półki, którego jeszcze nie widziałem: kociak z maską chirurgiczną słabo sfotografowany na twarzy. “ To jest lewicowy magazyn, ” powiedział, gdy oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
W latach 1943–1945 w okupowanej przez nazistów Polsce Ukraińska Armia Powstańcza zabiła do 100 000 Polaków w Wołyni i Galicji Wschodniej. Masakry były najkrwawsze w lipcu i sierpniu 1943 r, konsekwencja rozkazu dowódcy armii ukraińskiej powstańczej Dmytro Klyachkivsky'ego o ogólnej fizycznej likwidacji całej polskiej populacji “ wydanej w czerwcu tego roku. 
W tym kłopotliwym okresie jedna randka wyróżnia się w świadomości narodowej Polski. 11 lipca 1943 r. Tysiące Polaków zginęło w ciągu jednego dnia, gdy Ukraińska Armia Powstańcza jednocześnie zaatakowała około 100 polskich wiosek. Jest zapamiętany jako Krwawa Niedziela.
Ukraińscy nacjonaliści ’ prowadzą kampanię na rzecz “ likwidatora ” polskiej ludności w Wołyniu i okolicznych regionach wynikają z niezadowolenia z traktatu wersalskiego. Uważali, że priorytetem jest przywrócenie państwa polskiego i niepodległość innych krajów regionu nad Ukrainą, po czym pozostała do Związku Radzieckiego. Ich niechęć spotęgowała się dopiero, gdy zawieszenie broni w wojnie polsko-ukraińskiej doprowadziło do włączenia Zachodniej Republiki Ludowej na terytorium Polski. Ukraińscy nacjonaliści, którzy w większości zeszli pod ziemię, zbroili porozumienia, aby kontynuować rekrutację członków do sprawy, szczególnie na południowo-wschodnich terytoriach Polski, które miały znaczną populację ukraińską. Związek Radziecki również miał własną kampanię ludobójstwa na Polsce, która rozpoczęła się pod koniec lat ’ 30.
Kiedy nadejdzie II wojna światowa, ukraińscy nacjonaliści nie pozwolą, by kolejna okazja do uzyskania niepodległości prześlizgnęła się im przez palce. Polskie ludobójstwo, w opinii tych ukraińskich ultra-nacjonalistów, było niezbędną częścią osiągnięcia niepodległości narodowej.
“ Tak naprawdę nie rozmawiamy o tym od początku wojny na Ukrainie, ” inny Polak powiedział mi, kiedy pokazałem mu okładkę magazynu upamiętniającą masakrę. “ Jedyni ludzie, którzy o tym mówią, mają bardzo konserwatywną rację. ”
Kolejna rzecz, o której Polacy nie mówią już publicznie od początku wojny: przekonanie dość dużej liczby Polaków, że Lwów jest polskim miastem i powinien należeć do Polski. Niech Polacy mówią o wojnie lub historii swojego narodu, a nie potrwa długo, dopóki nie wyrażą niezadowolenia z Jałty i Poczdamu, który przesunął granice Polski na zachód i zerwał kontrolę Polski nad Lwowem oraz znaczną część terytorium, które obecnie uważamy za zachodnią Ukrainę. Churchill, jak powiedzieli mi niektórzy Polacy, wyprzedał Polskę; ich pogarda dla Buldoga Brytyjskiego została wyraźnie wyrażona. “ Nadal uważamy, że Lwów jest polskim miastem, ale nie mówimy tego już o wspieraniu Ukrainy w wojnie. ”
Poparcie Polski dla Ukrainy jest tak silne, że większość Polaków, oprócz niektórych konserwatystów, najwyraźniej chętnie lekceważy przekonania i zwyczaje, które były dość powszechne mniej niż dwa lata temu. Tysiące Ukraińców spaceruje ulicami Krakowa. Widziałem jednego mężczyznę w koszuli z napisem “ Jestem Ukraińcem ”, który spacerował piątkami i pochwałymi. Był dzień 11 lipca 2023 r.
Spacerując po Krakowie i innych polskich miastach, nie można się jednak domyślać, że poparcie Polski dla Ukrainy jest tak zdecydowane. W Stanach Zjednoczonych obszary miejskie są zaśmiecone niebieskim i złotym. W stolicy kraju flaga Ukrainy jest tak powszechna jak Stara Chwała. Na alejach prowadzących do stolicy jedna z amerykańskich flag na każdej latarni została zastąpiona flagą ukraińską — stosunek 1: 1. Tak nie jest w Polsce. Flaga Ukrainy to rzadki widok. Raz na kilka dni wolontariusze w niebieskich i złotych flagach oraz ukraińskie flagi jako peleryny są na głównym placu w Krakowie, zbierając pieniądze dla uchodźców. 
Wygląda na to, że Polacy nie potrzebują ciągłego, podprogowego przekazu, aby utrzymać poparcie społeczne dla Ukrainy, tak jak robią to Amerykanie. Większość Polaków dobrowolnie zablokowała bolesne aspekty swojej historii ze względu na Ukrainę; być może wszechobecne przypomnienie kosztów ich zaangażowania spowodowałoby luz. Może fakt, że Ukraińcy walczą z Rosjanami, jest dla nich więcej niż wystarczający. Niektórzy Polacy powiedzieli mi, że obecna wojna to dobra okazja: mogą walczyć z Rosją, ich “ głównym historycznym wrogiem, ”, jak powiedział mi jeden Polak, “ z polską bronią i życiem na Ukrainie. ” Na niedawnym spotkaniu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zelenskim, South Carolina Sen. Lindsey Graham ujął to inaczej: “ Rosjanie umierają ... najlepsze pieniądze, jakie kiedykolwiek wydaliśmy. ”
Codziennie Polacy dołączają do Ukraińców poza konsulatem USA, aby błagać administrację Biden o dostarczenie broni, która spowoduje największy ból dla rosyjskich najeźdźców. “ Apelujemy do tego dżentelmena, pana Bidena, aby zakończyć wojnę, ” protestujący mówi do megafonu: “ daj nam broń, której potrzebujemy, aby wygrać tę wojnę. ” Inni trzymają ukraińskie i polskie flagi.
Protestujący z megafonem kontynuuje: “ Rozumiesz, że ceną tej wojny jest życie Ukraińców. ” Na razie jest to cena, którą Zachód jest więcej niż skłonny zapłacić.

O AUTORZE

Bradley

Bradley Devlin

Bradley Devlin jest reporterem sztabowym Amerykański konserwatysta. Wcześniej był reporterem analitycznym dla Codzienny dzwoniący, i został opublikowany w Codzienny drut i Codzienny sygnał, wśród innych publikacji, które nie zawierają słowa “ Codziennie. ” Ukończył University of California w Berkeley z dyplomem ekonomii politycznej. Możesz śledzić Bradleya na Twitterze @bradleydevlin.
Artykuły Bradleyatrend_flat


 

PiS przywrócił PRL-owski zakaz fotografowania


Jeśli planowałeś udostępnienie na „Instagramie” spektakularnego zdjęcia mostu w Polsce, być może powinieneś przemyśleć swoją decyzję. Ostatnie zmiany w polskim prawie sprawiają, że takie zdjęcie może cię sporo kosztować, nawet jeśli jesteś tylko turystą. A jeśli jeszcze dodasz przy nim niewłaściwy komentarz, może to zostać uznane za „dezinformację” i grozić ma za to w Polsce wkrótce 8 lat więzienia!

Nowa ustawa wprowadzona 17 sierpnia 2023 r., zmieniająca „Kodeks karny”, wprowadza zakaz fotografowania obiektów wojskowych i innych budynków, takich jak mosty czy tory. Chociaż celem tej zmiany jest walka ze szpiegostwem, niektóre ze zmienionych przepisów budzą kontrowersje wśród ekspertów i obywateli.

Eksperci rządowi podkreślają, że takie zakazy istniały już w czasie zimnej wojny, ale w późniejszym czasie zostały uznane za niepraktyczne. Jednak, biorąc pod uwagę obecną sytuację międzynarodową i rosnące napięcie między Zachodem a Rosją, niektóre z tych przepisów mogą stać się bardziej aktualne.

Co ważne, nowe przepisy dotyczą nie tylko obiektów wojskowych, ale także innych, które są ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego. W praktyce może to oznaczać, że fotografowanie nawet takich miejsc, jak Wawel czy Kolumna Zygmunta, może być zakazane!

Prawnicy zwracają uwagę na „ruchomą” listę obiektów, które mogą być objęte zakazem. Ta lista nie jest publicznie dostępna, co może powodować niejasności i niepewność wśród obywateli.

Jeśli złamiesz nowe przepisy, grozi ci kara grzywny, aresztu lub nawet utrata sprzętu, którym dokonałeś zdjęcia. Wprowadzenie takich środków karzących może być nieproporcjonalne do potencjalnego czynu. Wyobraźmy sobie sytuację, w której drogi aparat o wartości kilkunastu tysięcy złotych mógłby zostać skonfiskowany za zrobienie zdjęcia budynku z tłem.

W rezultacie, chociaż celem ustawy jest zwiększenie bezpieczeństwa narodowego, jej praktyczna realizacja może prowadzić do licznych sporów prawnych i niejasności dla obywateli. W czasach, gdy fotografia stała się powszechnym hobby i narzędziem komunikacji, ważne jest, aby regulacje prawne były jasne i adekwatne do rzeczywistości społecznej.

Źródło: ZmianyNaZiemi.pl

 

Koniec demokratycznego złudzenia


Kiedy zimna wojna wchodziła w fazę otwartej konfrontacji bloku zachodniego ze społeczeństwami całego świata, iluzja demokratyczna znikała w mgnieniu oka. Kolejne rządy, wybrane przez narody chcące same decydować o tym, kto będzie nad nimi sprawował władzę, upadały, a ich miejsce zajmowały autorytarne dyktatury narzucone siłą przez reżimy zachodnie, zwłaszcza anglosaskie.

Zaczęło się od Włoch, gdzie siły niesprzyjające interesom Waszyngtonu i Londynu były tak silne, że należało wydać dziesiątki milionów dolarów na łapówki dla całej klasy politycznej, aby nie dopuścić, żeby antyamerykanizm zagnieździł się we frontowym kraju zimnej wojny. Tam rzecz jasna dyktatury jako takiej nie wprowadzono, lecz przygotowania do tak owej czyniono, wielokrotnie przygotowując zamach stanu przy współpracy z organizacjami neofaszystowskimi oraz amerykańskimi strukturami siłowymi.

Manipulacje przy procederze wyborczym były jednak wystarczającym dowodem na to, że w powojennych Włoszech o demokracji mowy być nie mogło, a władzę mogła sprawować jedynie ta elita, która została do tego namaszczona przez amerykańskiego dominatora. Krótko mówią,c powierzchownie system ten wyglądał na wolny i demokratyczny – w rzeczywistości był systemem autorytarnym czy też półautorytarnym, zbliżonym do faszystowskiego, jako że sojusznicy Mussoliniego odgrywali w nim zakulisową rolę, która polegała na podtrzymywaniu go zza kurtyny, poprzez zamachy terrorystyczne, prowokacje i inne manipulacje klimatem politycznym tak ze strony nafaszerowanych ludźmi Mussoliniego państwowych służb, jak i sojuszniczych względem nich organizacji odwołujących się do faszyzmu jak Włoski Ruch Socjalny i jego wszelkie odnogi.

W powojennych Niemczech zachodnich siły nieprzyjazne dominacji USA miały zgoła inny charakter niż we Włoszech. Niemcy w trakcie wojny nie posiadali silnej antynazistowskiej partyzantki toteż sympatia wobec skrajnej lewicy, widoczna w powojennych Włoszech, w Niemczech nie występowała. Owszem, niemiecka socjaldemokracja była niezwykle silna, lecz aż do końca lat 1960. zagrożenie ze strony sił mniej lojalnych wobec Waszyngtonu było łatwo pacyfikowane. Jak chociażby na początku lat 1950. kiedy to wyszło na jaw, że tajne, zakonspirowane organizacje sprzymierzone z Waszyngtonem planowały wymordowanie niemieckiej lewicowej elity politycznej. Było to bardzo dosadne przesłanie wobec socjaldemokratów i komunistów – nie ważcie się negować Jałty i podziału Europy, bo skończycie dwa metry pod ziemią i kwiatkami.

Ale nawet wygrana lewicy w 1969 roku nie przyniosła większego zagrożenia dla amerykańsko-brytyjskiej dominacji w Europie. Niemiecka SPD w pełni akceptowała system polityczny, z pewnymi zastrzeżeniami rzecz jasna. Jednak owe zastrzeżenia uwidocznią się dopiero zwłaszcza na przełomie lat 1970. i 1980. kiedy to Waszyngton postanowi wpuścić Sowietów na pole minowe w Afganistanie i zemścić się za Wietnam. Wówczas i w Niemczech siły terrorystyczne powiązane z państwem, podobnie jak we Włoszech, wyjdą ze swoich nor i zaczną za pomocą materiałów wybuchowych tłumaczyć Niemcom, co wydarzyło się w Jałcie w 1945 roku i jak wygląda podział wpływów pomiędzy mocarstwami. Podział, w którym RFN była jedynie pionkiem jednej strony, i tak miało pozostać.

Europa była jedynie jednym z pól rywalizacji sił kapitalistycznych z siłami socjalistycznymi. Jeszcze bardziej brutalna wojna toczyła się w Afryce, Azji czy też Ameryce Łacińskiej. Niczym muchy padały tam rządy demokratyczne: Gwatemala, Iran, Chile a inne, które doszły do władzy w drodze rewolucji i przewrotów jak Kuba, Nikaragua czy Boliwia były destabilizowane, a w wielu przypadkach odwracane na korzyść Anglosasów. Nikt wówczas nie bawił się w demokrację. Faszyści, naziści, zbrodniarze wojenni, wojskowi dyktatorzy, a nawet komuniści (patrz Kambodża, Chiny, Kongres Wolności Kultury) – wszystkie ręce na pokład o imieniu amerykańska hegemonia i wiosłujemy ku temu wielkiemu celowi.

Dzisiaj znowu Trzeci Świat podnosi głowę i zaczyna się buntować. I ponownie znalazł sobie patrona, który gotów jest wesprzeć w nim siły antyamerykańskie pod warunkiem rzecz jasna, że w zamian otrzyma dostęp do tamtejszych rynków i surowców. Co jak widać nie stanowi większego problemu, kiedy w grę wchodzi budowa państwa od podstaw, co czynią Chińczycy w bardzo wielu krajach — od Wysp Salomona, Vanuatu przez Papuę Nową Gwineę, aż po Afrykę. W wielu innych może nie od podstaw, lecz również podnoszą setki milionów ludzi na duchu, budując im infrastrukturę, która służyć będzie latami do generowania wzrostu gospodarczego, którego kraje te nie widziały od dawna jeżeli w ogóle go kiedykolwiek doświadczyły.

Ta polityka, polityka zjednywania sobie najuboższych, prowadzona przez Chińczyków konsekwentnie od lat, powoduje już nie podejrzliwość, ale złość i frustrację światowego hegemona i jego przybocznych anglosaskich wasali. W kolejnych krajach wyrasta niczym grzyby po deszczu nowoczesna infrastruktura, w wielu przypadkach zupełnie darmowa, oparta o dotacje i darowizny a nie kredyty czy inne zobowiązania. Kiedy kolejne kraje wpadają w orbitę wpływów gospodarczych Pekinu, a Chińczycy dodatkowo budują tam porty, które Anglosas uznaje za forpocztę ekspansji militarnej, reakcja musi być natychmiastowa. I podobnie jak w czasach międzynarodowych przepychanek z Sowietami o iluzję demokracji już nawet nikt nie dba. Kolejne proamerykańskie rządy skręcają w kierunku autorytaryzmu (Polska najlepszym przykładem) a inne powstają od podstaw jako dyktatury, jak Mali, Burkina Faso, Gabon, Gwinea czy Niger. Tam, gdzie Chińczycy mogliby wejść na miękko i zbudować państwo od podstaw, czego najlepszym przykładem jest najnowszy pucz w Gabonie, gdzie Chińczycy planowali stworzyć flagowy przykład nowoczesnego, afrykańskiego kraju sprzymierzonego z Pekinem, tam wojskowe zbiry sprzymierzone z Pentagonem wyrzucają demokrację na śmietnik i w jej miejsce wstawiają autorytarną dyktaturę wojskową, która najlepiej potrafi zadbać o to, aby przegonić stamtąd chińskie koncerny wydobywcze, którym obalony prezydent Gabonu otworzył szeroko drzwi i zaprosił do inwestowania w jego kraju.

Nie martwmy się jednak tak bardzo Afryką. Owszem, regres demokracji w tej części świata powodował będzie napływ imigrantów do Europy ze zniszczonych przez junty wojskowe krajów – już dzisiaj głównym eksporterem imigrantów do Włoch jest Gwinea, gdzie Anglosasi do spółki z Polakami wyszkolili wojskowych satrapów, którzy obalili demokrację i wprowadzili ulubiony podczas zimnych wojen ustrój Waszyngtonu, a więc dyktaturę. Jednak najważniejszy dla nas powinien być regres demokracji w Polsce. Czego najlepszym przykładem jest podpisanie ustawy o karaniu ludzi za tzw. szerzenie dezinformacji w interesie obcego wywiadu. Jak widzimy siły zewnętrzne rękoma warszawskich lokai i nad Wisłą postanowili podrzucić ulubiony zimnowojenny ustrój, który z dużymi sukcesami testują ostatnio w zachodniej Afryce.

O ile jednak można zrozumieć, że Afrykańczycy nie połapali się jeszcze, o co w tej grze chodzi i dlaczego junty masakrują ich dzieci z milczącym przyzwoleniem „demokratycznego świata zachodniego” (średnia wieku w Afryce Subsaharyjskiej to 18 lat a od 2000 do 2020 roku w Afryce następował rozkwit demokracji), o tyle Polacy, mający doświadczenie z ustrojem autorytarnym, który kneblował im usta w obcym imieniu i pałował ich na ulicach kiedy wychodzili tam niezadowoleni, chociażby z sytuacji ekonomicznej, i mający doświadczenie z walką z nim, powinni postawić zdecydowaną tamę powrotowi PRL-u z niewielką modyfikacją, a mianowicie centralą władzy nad Polską nie będzie już Moskwa, lecz Waszyngton i jego ambasada przy Alejach Ujazdowskich.

Dlaczego Polacy doświadczeni uciskiem buta na własnej szyi ze strony wojskowych i bezpieczniackich bandziorów, i zamykania w więzieniach za poglądy polityczne, dopuszczają do powrotu widma tego systemu nad Wisłę?

Zagadka wydaje się trudna do rozszyfrowania na pierwszy rzuty oka. Ja jednak widzę przyczynę. A tą przyczyną jest dogłębne rozpracowanie naszego narodu i naszej mentalności przez obecnych okupantów Rzeczpospolitej.

Socjologowie szkoły frankfurckiej w pocie czoła pracowali w okresie II wojny światowej dla amerykańskich służb specjalnych, aby rozpracować polityczne i społecznie naród niemiecki. Dzisiaj naprawdę nie trzeba aż tak żmudnego wysiłku, aby się połapać, że Polacy, bynajmniej nie wszyscy, ale duża z nich część, mają tę samą autorytarną mentalność, którą posiadali Niemcy, zanim bolszewia frankfurcka ich nauczyła, że autorytety nic nie znaczą. Dla Polaków, którym zniszczono system edukacji i wpojono bezmyślne rozwiązywanie testów i uczenie się na pamięć (a więc uczenie się wykonywać rozkazy), a nie pisanie trudnych intelektualnie dłuższych form wypowiedzi, które nauczają krytycznego myślenia, autorytety wciąż mają znaczenie. Toteż podstawienie przez odpowiednie służby człowieka, wszystko jedno czy nazwiemy go Bartosiak, Macierewicz czy jakkolwiek inaczej, który będzie im tłumaczył, że wojna z Rosją to jedyna droga dla naszego narodu a wszystko, co z nią sprzeczne musi zostać zniszczone w zarodku, w zupełności wystarczy, aby miliony Polaków weszło pod ruską ciężarówkę ze żwirem, jak robią to Ukraińcy, albo zgodziło się na dyktaturę w imię rzekomego bezpieczeństwa i zwalczania zagrożenia rosyjskiego.

Rosyjskie służby specjalnie udowodniły już swoją indolencję na Łotwie, gdzie większość diaspory rosyjskiej, pomimo dywersji Kremla, wspiera zachodni kierunek kraju. Jednak rosyjski straszak – rosyjska „czarna Wołga”, która jeździ po Polsce, sieje terror, dywersję i sabotaż — jest potrzebny siłom zewnętrznym, aby trzymać Polaków krótko za mordę i uzasadniać słuszność polityki Warszawy, polegającej na restytucji ustroju autorytarnego po 34 latach jego fasadowej nieobecności.

Republika Federalna Niemiec w okresie zimnej wojny miała być gotowa w każdej chwili popełnić zbiorowe samobójstwo w interesie Waszyngtonu i Londynu, polegające na hamowaniu za wszelką cenę postępów nacierającej armii radzieckiej. Jak pokazała historia nawet elitarne jednostki partyzanckie, szkolone przez Amerykanów, gdyby doszło do agresji ZSRR, po prostu uciekłyby na Zachód, do Francji. Niemcy nie mieli zamiaru ginąć za Anglosasów, tak jak to robią dzisiaj Ukraińcy. Świadomość polityczna nawet tak zdeprawowanych ludzi, jakimi byli członkowie tajnych jednostek stay behind rekrutowanych z nazistowskich oprychów, była większa niż dużej części narodu polskiego.

Polska dzisiaj zajmuje miejsce zimnowojennej Republiki Federalnej. Jako kraj frontowy ma być w każdym momencie gotowa popełnić kolejne zbiorowe samobójstwo, po raz kolejny w interesie tych samych sił co w roku 1830, 1939 czy 1944. Miliony Polaków i Polek mają być gotowe do rzucenia się w insurekcyjnym amoku pod rosyjskie czołgi, aby Żydzi i Anglosasi mogli przez kolejne dekady dominować na świecie. Ustawa kneblująca nam usta, pozwalające reżimowi autorytarnemu zamykać Polaków do więzień pod pretekstem szerzenia dezinformacji jest dopiero początkiem przekształcania naszego kraju w NATO-wską dyktaturę bezmyślnych zombie, które mają wykonywać polecenia szczekaczek telewizyjnych i ich politycznych protektorów, którzy finansowani dekady temu przez CIA i inne amerykańskie tajne organy władzy, dzisiaj spłacają dług wdzięczności wobec swoich fundatorów i popychają nasz kraj w kierunku skompromitowanej satrapii i potencjalnie katastrofalnej dla nas wojny z Federacją Rosyjską i Białorusią, której nikt w tym kraju nie potrzebuje, z wyjątkiem zdrajców narodu polskiego, którzy oddali się na obcą służbę.

Autorstwo: Terminator 2019
Źródło: WolneMedia.net

 

Pięć minut dalej od wojny


Niedługo, bo w połowie października odbędą się wybory do parlamentu w Polsce, gdzie o sprawowanej władzy zadecydują, jak pragną wszyscy wierzyć wyborcy, a nie manipulacyjne media głównego nurtu i „prawdomówni” „niesprzedajni” telewizyjni politycy, którzy od wielu lat czarują społeczeństwo w wyborach, a po nich „łupią” wyborców w każdy możliwy sposób.

Jeśli drogi wyborco głosowałeś przez wiele lat na tych samych ludzi, to nie oczekuj, że cokolwiek może się zmienić na lepsze, bo jak pisał kiedyś bardzo mądry człowiek „szaleństwem jest robienie tego samego i oczekiwanie innych efektów”. Aby nie popełnić szaleństwa wyborczego, po raz kolejny warto przed oddaniem głosu się dobrze zastanowić, czy nie warto zmienić preferencji wyborczych i nie zagłosować na kogoś, kto jeszcze nie doświadczył „luksusu” i „odpowiedzialności” władzy, a kto może wnieść coś dobrego do polityki w Polsce.

Wszystkie partie telewizyjne są prowojenne i unikają tematu wojny na Ukrainie, nie chcąc zniechęcać do siebie wyborców. Wyborcy powinni jednak pamiętać decyzje o „wpuszczeniu” podczas pandemii milionów obcych ludzi, którzy mogli spowodować „katastrofę pandemiczną”, a tymczasem to między innymi oni ją w pewien sposób „zakończyli”. W sieci krążył nawet żart, że prezydent Rosji Władymir Putin powinien otrzymać nagrodę Nobla z medycyny, bo w ciągu niecałego miesiąca zakończył światową pandemię, której nie byli w stanie zakończyć najwybitniejsi naukowcy na świecie.

Wszystkie partie telewizyjne popierają zbrojenia Polski i militaryzację kraju, który w coraz szybszym tempie zmierza do wojny z Rosją. Tylko po to są czynione miliardowe zakupy uzbrojenia oraz dokonywane są zmiany w prawie, by pozyskać „mięso armatnie” do planowanej wojny. W licznych przemówieniach z różnych okazji słychać coraz bardziej „głośno” przemycane zapowiedzi przyszłej wojny. Słychać to, z ust rządzących, podczas takiego jeszcze „dyplomatycznego” łagodnego przekazu. Trzeba pamiętać, że wszyscy ci rządzący nie tylko uciekną, gdy pojawi się jakikolwiek zagrożenie, ale będą też z wygodnych foteli namawiać swoich „rodaków”, by mordowali masowo innych ludzi w imię geopolitycznych interesów pewnych nacji.

Pokój jest wartością najcenniejszą dla Polski, Polaków i ludzi wszystkich wyznań i narodowości, a to oznacza, że żadna partia telewizyjna nie zasługuje na to, by na nią głosować. Wszystkie one widzą tylko wojenne rozwiązanie konfliktu na Ukrainie, bo taką narrację otrzymali z zagranicy i mają ją taką stosować. Media głównego nurtu pracują nieustannie nad „umysłami” Polaków, by w Białorusi, Rosji czy Chinach „widzieli” wroga zamiast partnera handlowego czy sojusznika w niektórych sprawach odnoszących się spraw geopolityki. Media manipulacyjnie wmawiają, że są to wrogowie i szykują Polaków do wojny. Każda informacja, jaka jest przekazywana w mediach głównego nurtu, jest tak kamuflowana, by w „złym świetle” stawiać jednakowo Białorusinów, Rosjan czy Chińczyków. Warto uzmysłowić sobie, że są to ludzie, którzy podobnie jak my wszyscy chcą żyć w pokoju i budować jeżeli nie dobre, to chociaż poprawne relacje ze wszystkimi narodami. Wojna nie wybucha z dnia na dzień, a „praca na nią” rozpoczyna się od mediów głównego nurtu manipulujących opinia publiczna, by otumaniona opinia publiczna uznała za „prawdziwego” wroga innych ludzi. Warto uzmysłowić sobie, że wszyscy jesteśmy ludźmi i zamiast jednoczyć się wokół wspólnych problemów, jakie stawia przed nami świat i życie, to pewni ludzie sprawiają, że w innych widzimy tylko wroga, zamiast dostrzec w nim podobnego do nas człowieka.

W chwili obecnej jakąś namiastką szansy na pokój jest ruch społeczny Pana Macieja Maciaka. Ruch Dobrobytu i Pokoju ma być może jakąś szansę na poczynienie zmian w Polsce, ale tylko przy założeniu, że będzie w stanie zaistnieć w mediach głównego nurtu, by w wyborach wprowadzić do parlamentu swoich posłów i senatorów. By ruch ten mógł zaistnieć w mediach głównego nurtu podczas telewizyjnych debat i przewidzianego czasu antenowego musi spełnić kryterium prawne zebrania odpowiedniej liczby podpisów. Takie są uwarunkowania prawne. Być może to właśnie temu ruchowi społecznemu warto dać szansę zamiast oklepanym medialnym telewizyjnym patiom. Tak jak się daje szansę komuś, kto dobrze rokuje i być może uczyni coś dobrego dla Polski i Polaków. Słuchanie głosów twierdzących, że są nowi, że nie mają doświadczonych ludzi lub tego, że będzie to zmarnowany głos, służy tylko i wyłącznie partiom telewizyjnym. Drogi wyborco, bądź świadomy swojego wyboru i kieruj się tylko tym, co jest dla ciebie najważniejsze w życiu. Bądź szczery względem siebie i kieruj się szacunkiem do siebie i swojego prawdziwego wewnętrznego wyboru.

Pokój i dobrobyt są wartościami, od których się wszystko zaczyna. Gdy ich nie ma, zaczyna się horror, terror, wojna i bieda. Polska doświadczyła jak żaden inny kraj w swojej historii takich okrucieństw i okropności. Rozbiory, ciągłe wojny z sąsiadami, krwawo kończone powstania, miliony pomordowanych i zabitych w ciągu ostatnich kilkuset lat. Trzeba uczynić wszystko, by nigdy się to już nie powtórzyło, a można to uczynić, tylko robiąc wszystko, co możliwe, by wojna nigdy nie powróciła na polskie ziemie. Trzeba to uczynić kartką wyborczą, bo jest to niemal jedyna rzecz, jaka pozostała. Poza tym zaczyna się horror i bezpardonowa walka, która zatacza „koło historii”.

W artykule znajdującym się tutaj na portalu – „Kampania za zero złotych” – można się dowiedzieć, ze zbierane są przez ten ruch podpisy i przyjmowani są do ruchu nowi członkowie. Jeżeli Polacy chcą spróbować uniknąć szykowanej Polsce wojny, to być może warto wstąpić do tego ruchu i zebrać np. po kilka podpisów dla Ruchu Dobrobytu i Pokoju. Wystarczy poświecić zaledwie piec minut i zebrać podpisy po rodzinie, po znajomych, a następnie dostarczyć je do osoby zajmującej się zbieraniem tych podpisów w strukturach tego ruchu. Wiadomo, że im więcej podpisów tym będzie większa szansa na spełnienie wymogów prawnych. Być może to wystarczy, by coś zmienić na lepsze. Będzie to na pewno jedna cegiełka w kierunku jakichś korzystnych zmian w Polsce, a gdy cegiełek będzie dużo siła wielu ludzi zbudować może nowy gmach lepszej przyszłości dla Polski i Polaków.

Przez dziesięciolecia wszyscy głosowaliśmy na tych samych ludzi, którzy w większości tylko obiecywali prawdziwe zmiany w kraju, ale nigdy ich nie czynili, bo zawsze mieli dobry do tego powód, by „wykiwać” wyborców. Czy tym razem będzie inaczej? Nikt nie jest w stanie dać gwarancji, ale warto spróbować zagłosować na kogoś, kto jeszcze nie rządził i opowiada się tak jednoznacznie za pokojem. Warto dać szansę komuś, kto pragnie utrzymywać dobre relacje z sąsiadami, komuś, kto być może małymi krokami będzie w stanie coś zmienić. Osobiście sam jestem niezmiernie ciekawy debaty telewizyjnej w mediach głównego nurtu między przedstawicielami ruchu Dobrobytu i Pokoju a przedstawicielami partii telewizyjnych. Czasami tego, co ci przedstawiciele partii telewizyjnych „wygadują” nie da się słuchać, bo opowiadają bardzo często wyborcom swoje „urojenia”, nie koncentrując się na prawdziwych problemach kraju i Polaków. Nawet gdy pojawia się partia, która w pewien sposób poprawiła los polskich rodzin, to zaraz za nią pojawia się groźba wojny z Rosją, militaryzacji kraju i zniewolenie poprzez ograniczenie wolności w pewnych obszarach życia. Partia ta tez „przepycha” ustawy, które coraz mniej liczą się z prawami demokratycznymi jednostki, a także zwiększają w pewien sposób ukryte pewne obciążenia finansowe dla milionów Polaków.

Zbieranie podpisów może stanowić pozytywne spotkanie z sąsiadami na ulicy, w bloku, w domu lub podczas dowolnych aktywności. Nie tylko zostanie wtedy zareklamowany nowy ruch, ale także pomoże to zainteresować ludzi kimś nowym w polskiej przestrzeni politycznej. Niektórzy mogą przejść się po sąsiadach w budynkach, domach lub okolicy i oprócz możliwości rozmowy zapytać, czy słyszeli o takim ruchu i czy nie wyraziliby dla niego swojego poparcia w postaci podpisu. Samo poparcie niczym nie skutkuje, bo można nadal głosować na taką organizację, z którą najbardziej się identyfikujemy. Warto być szczerym względem siebie i wobec swoich prawdziwych wartości, a nie wobec „polityków” i czasami skrajnie stronniczych sondaży wyborczych.

Ruch Dobrobytu i Pokoju powinien zaistnieć w polskiej polityce choćby dlatego, by była możliwość sprawdzenia, czym się on naprawdę okaże. Być może będzie to nowa jakość w polskiej polityce. By się jednak o tym przekonać trzeba pozwolić mu zaistnieć w mediach głównego nurtu, a do tego niezbędne są zebrane podpisy. Warto dążyć jak to tylko jest możliwe do pokoju, bo jest on absolutną podstawą wszystkich kolejnych rzeczy. Ten ruch ma to wyraźnie w swoich założeniach i być może warto dać mu szansę. W końcu nigdy nie wiemy, dopóki sami się nie przekonamy i nie sprawdzimy. Czas pokaże.


Autorstwo: Criswhite
Fotomontaż: Geralt (CC0)
Źródło: WolneMedia.net


Przez dziesięciolecia wszyscy głosowaliśmy na tych samych ludzi, którzy w większości tylko obiecywa

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...