Zachodnioeuropejscy nacjonaliści składają hołd lenny Izraelowi
Na europejskim kontynencie istnieje grupa dziwnych partii politycznych, wraz z dziwnymi przywódcami. Najkrócej rzecz ujmując, są to osoby, które rzekomo chcą zapewnić bezpieczeństwo swoim rodakom poprzez wspieranie dewastacji krajów, znajdujących się na miękkim podbrzuszu Europy, które następnie wyślą do nas swoich obywateli. To coś w rodzaju walki z przestępczością rabunkową poprzez burzenie domów swoich sąsiadów, a więc niszczenie ich majątku i otwieranie na przestrzał własnych podwórz i domostw, aby pozbawieni dachu i środków na życie mogli bez problemu skraść je nam. Brzmi nielogiczne? Tak, istotnie nie ma w tym żadnej logiki. Przyjrzyjmy się więc ogólnikowo tym nielogicznym organizacjom i osobom stojącym na ich czele. Na początek jednak spróbujmy zapoznać się z historią ideologiczną Europy i odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego w ogóle na starym kontynencie do władzy zaczęła dochodzić lewica, a polityczna prawica została zepchnięta na bok?
Upadek monarchii w Europie, który był rezultatem rozstrzygnięć I wojny światowej, połączony z rozkładem porządku społecznego w wyniku wprowadzenia w wielu krajach nieznanej wcześniej demokracji, spowodował wytworzenie się elit rewanżystowskich, zwłaszcza związanych z siłami zbrojnymi, które były zainteresowane zanegowaniem porządku wersalskiego. Wrogość wobec demokracji, która mogła do władzy wynieść komunistów, a przynajmniej dać im pole do głoszenia swoich idei, wrogich europejskim elitom i arystokratom, spotęgowana była także istnieniem czegoś tak obrzydliwego jak Związek Radziecki, który już w latach 20. XX wieku dokonywał okrutnych zbrodni na własnych obywatelach, lecz także, a może przede wszystkim, wymordował stare elity monarsze i dał władzę niższym warstwom społecznym. Na powtórkę tego procederu w Europie na zachód od granicy radzieckiej nikt pozwolić nie mógł.
Wrogość wobec demokracji spotęgowały pewne sukcesy ustroju wprowadzonego we Włoszech, którego elementy niektórzy nacjonaliści starali się kopiować w swoich krajach, a także rzecz jasna kryzys roku 1929. Wówczas popularność dyktatury połączonej z kultem wodza rozniosła się na inne obszary naszego kontynentu. Podobni do Benito Mussoliniego przywódcy doszli do władzy w Niemczech, Hiszpanii czy też Portugalii. Każdy z tych systemów cechował się oczywiście lokalną specyfiką — nie były one identyczne. Nazistowskie Niemcy czerpały znacznie z pogaństwa, Hiszpania Franco kreowała się z kolei na obrończynię katolicyzmu, którym Hitler i narodowi socjaliści raczej gardzili. Mussolini też specjalnym klerykałem nie był, ale zależało mu na zdobyciu wsparcia Watykanu, toteż poszedł na uregulowanie z nim stosunków w roku 1929.
Dwudziestolecie międzywojenne w Europie, także w Polsce, mijało więc na obecności prawicowych, konserwatywnych lub też zupełnie nowej formy dyktatur, które łączyły cechy różnych ideologii i ustrojów. Lewica była silna w wielu krajach, dopóki rzecz jasna nie ustanowiono w nich dyktatur. Wówczas była ona rozbijania i spychana na margines przez lokalne reżimy. Tak doszliśmy do początku II wojny światowej, która nominalnie wydawała się zmierzać do nieuchronnego starcia pomiędzy europejskim nacjonalizmem a sojuszem bolszewizmu i anglosaskiego kapitalizmu. Jednak był jeden kraj, który wyłamał się z tego schematu i kierując się bliżej nieokreślonym honorem, postanowił wejść w sojusz z Anglosasami i bolszewikami – mowa rzecz jasna o Polsce.
Wyłom Polski, która przeszła w kierunku wsparcia dla bolszewizmu, co uregulowano następnie traktatem Sikorski-Majski, zmienił znacznie równowagę sił w Europie. Gdyby Polska w 1939 roku wybrała państwa osi, trudno sobie wyobrazić, aby skrajnie lewicowy, wiszący u bram Europy zbrodniczy system komunistyczny przetrwał. Wobec niemalże jednomyślnego wsparcia, albo też oportunizmu Europejczyków wobec działań III Rzeszy, upadek Sowietów wydawał się kwestią czasu. „Kolektywna Europa Środkowa” pod dowództwem niemieckim nie powinna mieć problemów z pokonaniem komunistycznego molocha, zanim Anglosasi przyszliby mu z pomocą, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Stany Zjednoczone wówczas w 1939 roku de facto nie posiadały ani wojska ani przemysłu zbrojeniowego, który mógłby zaspokoić potrzeby Sowietów do obrony przed masą ludzką wlewająca się od strony zachodu.
Historia jednak potoczyła się tak, że Polacy uratowali komunizm po raz drugi. Tym razem nie uczynił już tego Piłsudski, jak w 1919 i 1920 roku, lecz jego następcy, którzy postanowili zawrzeć egzotyczny sojusz pomimo tego, że dyplomaci polscy z zachodu słali depesze do MSZ w Warszawie, jakoby zachód był zainteresowany tym, aby pierwsze uderzenie Niemiec skierować na wschód, samemu jeszcze wówczas nie będąc zdolnym do obrony własnych interesów. A więc chodziło przede wszystkim o opóźnienie konfrontacji nazizmu z kapitalizmem zachodnim.
W trakcie drugiej wojny światowej zjednoczone imperium anglosaskie konsekwentnie wspierało wszystko, co antyfaszystowskie. W krajach takich jak np. Jugosławia całkowicie porzucono wsparcie dla tamtejszej prawicy i wszystkie zasoby tajnych służb Churchilla – SOE – przerzucono na tamtejszych komunistów. Jednak wzmocnienie komunizmu kosztem faszyzmu czy nazizmu musiało spowodować wykreowanie nowego powojennego wroga. Kiedy działa, karabiny i lufy czołgów już wystygły, Anglosasi musieli dokonać zmiany sojuszów i postawić na partnerstwo ze swoimi pokonanymi wojennymi wrogami i doprowadzić do konfrontacji ze swoimi niegdysiejszymi sojusznikami — Sowietami.
Okres od utworzenia Centralnej Agencji Wywiadu USA i zalegalizowania prowadzenia przez nią tajnych operacji charakteryzuje się potajemnym wsparciem dla sił prawicowych i centrowych w Europie oraz także oportunistycznych wobec Anglosasów i antysowieckich sił lewicowych. Jednak głównym nurtem polityki zimnej wojny miała być umiarkowana prawica, wspierana propagandowo przez nieco bardziej radykalne formy prawicy, które miały pilnować, aby chadecja nie skręcała za bardzo w lewo. Rolą oportunistycznej lewicy, jaką CIA i generalnie Anglosasi napisali na okres zimnej wojny, było pobieranie funduszy i „siedzenie cicho” – macie worek z dolarami i ani słowa o dochodzeniu do władzy.
Jednak popularność, jaką sami Amerykanie oraz Brytyjczycy w trakcie II wojny światowej stworzyli wśród narodów europejskich lewicowcom, w tym komunistom, spowodowała, że nurty te musiały być powstrzymywane, nieraz w sposób niezwykle brutalny. Temu służyły tajne operacje zimnej wojny, jak np. włoska operacja „Gladio”, której przypisuje się nawet sianie terroru w celu zbicia poparcia dla włoskich komunistów i socjalistów.
Europejscy prawicowcy spoza głównego nurtu chrześcijańsko-demokratycznego, a więc nacjonaliści czy też nawet politycy skrajnych form nurtu prawicowego, w ogromnej większości nie wspierali państwa Izrael. Wyjątkiem w tej materii była pierwsza partia obecnej włoskiej premier Giorgi Meloni, która wspierała polityczny syjonizm.
Żydzi tak w okresie zimnej wojny jak i obecnie byli silnym motorem napędowym nurtu lewicowego w Europie. Być może nie komunistycznego, gdyż Związek Radziecki w 1953 wyrzucił niemal wszystkich Żydów ze stanowisk w służbach specjalnych, de facto odsuwając ich więc od władzy w komunistycznym imperium. Ponadto Sowieci wspierali kraje arabskie wrogie Izraelowi, a nawet arabskie organizacje terrorystyczne, dokonujące ataków na cele żydowskie i syjonistyczne. Wspieranie komunizmu dla Żydów było więc w okresie zimnej wojny, po śmierci Stalina, nieco kłopotliwe. Być może wciąż komunistami duża część z nich była no ale w Moskwie oparcia już znaleźć nie mogli, więc musieli przejść na nieco mniej radykalne nurty lewicowe jak socjalizm, lewicowy-liberalizm czy też socjaldemokracja.
Aberracją było więc wspieranie przez europejskich prawicowców interesów nacji żydowskiej, której przedstawiciele w ogromnej części wciąż stali po stronie lewicy. Jak widzimy, jednak włoskim nacjonalistom to wówczas nie przeszkadzało.
Zwalczanie przez zjednoczone imperium anglosaskie europejskiej lewicy, w kooperacji z prawicą, w tym tą skrajną, spowodowało wrogość lewicy europejskiej tak do Amerykanów i Brytyjczyków jak i ideologicznych adwersarzy z Europy kontynentalnej. Jak zapewne wszyscy dobrze wiemy, zemsta jest jednym z najsilniejszych motywatorów do działania. Toteż naturalnym porządkiem rzeczy, wobec zwalczania lewicy przez Anglosasów i prawicę, była chęć rewanżu za dekady upokorzeń, a nawet terroru, które stosowano w celu niedopuszczenia w okresie zimnej wojny do rządów w Europie Zachodniej, zwłaszcza w krajach NATO, partii politycznych, które mogłyby zbliżać te państwa do ZSRR.
Kiedy więc nadszedł 1989 rok, w Polsce doszło do przemian ustrojowych, a radziecki kolos zaczął się chwiać na nogach, patologie zimnej wojny zaczęły wychodzić na jaw. Rok później, w 1990 roku, ujawniono operację „Gladio”, której przypisano nawet terror wobec politycznej lewicy oraz całych społeczeństwa krajów NATO, które dryfowały w nieodpowiednim kierunku ideologicznym.
Koniec zimnej wojny pozbawił europejską prawicę parasola ochronnego Waszyngtonu, zwłaszcza CIA. Toteż naturalną koleją rzeczy do władzy piąć się zaczęły partie lewicowe, osłabiane i marginalizowane przez dekady przez logikę zamrożonego konfliktu USA-ZSRR.
Nowa fala globalizacji w Europie oraz na świecie sprzyjała lewicy. Państwa narodowe z wieżyczkami strażniczymi na granicach, ograniczające globalny handel i wolność przepływu towarów i usług były przeszkodą dla pomnażania zysków przez wielkie korporacje, które do tej pory stały twardo na pozycjach prawicowych i antykomunistycznych. Wobec usunięcia miecza Damoklesa, który wisiał nad głowami zachodnich oligarchów przez cały okres zimnej wojny, jakim był komunizm, biznes porzucił konserwatyzm i prawicę na rzecz internacjonalizmu, globalizmu i politycznej lewicy. Lewica z kolei wchodząc w sojusz z wielkim kapitałem, mogła dzięki temu znaczącemu wsparciu rewanżować się prawicy, marginalizując i zwalczając ją za dekady niszczenia jej w minionym okresie dziejów.
W zglobalizowanym świecie, w którym korporacje nie potrzebują prawicowej ochrony przed sowieckim komunizmem, oligarchia postawiła zdecydowanie na liberalną-lewicę oraz globalistyczną oportunistyczną prawicę, zwłaszcza w krajach nowo skolonizowanych przez zachodni kapitalizm, jak Polska, Węgry czy Czechy.
Unifikowanie ideologii w kierunku internacjonalizmu, rozmywanie państwowych granic, a także niszczenie tradycyjnych kultur, religii i tożsamości musiało wytworzyć mechanizm obronny wśród wielu narodów. Jednak prawicowe elity większości z nich nie posiadały wystarczających zasobów finansowych i propagandowych do szerzenia kontrrewolucji antyglobalistycznej. Był jednak jeden naród, który takie zasoby posiadał i który nie był zainteresowany internacjonalistycznym, liberalnym porządkiem świata, lecz chciał zachować swoje państwo z silnie chronionymi granicami, swoją religię, kulturę i tożsamość. Tym narodem byli Izraelczycy. Dzięki temu, że wielki kapitał żydowski w USA oraz w innych krajach podtrzymuje istnienie państwa żydowskiego, prawicowe partie polityczne, wobec szerzenia internacjonalizmu w interesie wielkich korporacji m.in. przez tajne ośrodki wpływu w USA, tak w Europie, jak i chociażby w Stanach Zjednoczonych, zdecydowały się oprzeć właśnie na syjonistach. Z wymienionych wyżej powodów zawarto alianse pomiędzy syjonistami z Izraela czy USA a europejskimi prawicowcami i nacjonalistami, porzuconymi przez CIA po zimnej wojnie.
Kiedy już znamy korzenie dziwnego sojuszu europejskiej prawicy z syjonistami, należy zadać sobie pytanie: czy prawicowe i nacjonalistyczne partie polityczne z Europy, które weszły w pakt z własnym nieprzyjacielem, wszak Żydzi wciąż są silnym motorem napędowym nurtu lewicowego, rzeczywiście chcą cokolwiek w Europie zmieniać czy zależy im wyłącznie na władzy? Owszem, każdy kraj starego kontynentu oraz każda partia i poszczególni jej politycy, mają swoją własną specyfikę. Nie należy utożsamiać i stawiać znaku równości pomiędzy Wildersem z Holandii, Orbanem z Węgier, Wolnościową Partią Austrii czy chociażby ludźmi AfD z Niemiec. Punkt wspólny ich jednak jest taki, że zyskali oni poparcie politycznego syjonizmu i sami chcą być z nim utożsamiani.
Dochodząc więc do władzy, z poparciem czynników izraelskich oraz szerzej żydowskich, muszą oni wszakże odwdzięczyć się swoim partnerom. A kiedy spojrzymy na geografię Europy, dostrzec możemy, że interesy Izraela stoją w drastycznej sprzeczności z interesami europejskich prawicowców i narodowców.
Weźmy na przykład muzułmańską, w tym arabską imigrację do Europy. W interesie Izraela jest przesiedlić jak najwięcej islamistów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej do Europy, aby nie stanowili oni zagrożenia dla istnienia państwa syjonistycznego. Wspieranie wojen prowadzonych przez Izrael czy też przez jego protektora, a więc Stany Zjednoczone, na miękkim podbrzuszu Europy, od Maroka aż po Irak czy nawet Kaukaz, jest sprzeczne z potrzebami europejskich nacjonalistów. Aby kraje zachodniej Europy przyjmowały muzułmańskich imigrantów, którzy w wyniku amerykańsko-syjonistycznych wojen stracą dach nad głową, dobrze byłoby, aby w Europie mimo wszystko jednak rządziła w niektórych krajach lewica, która jest bardziej skłonna przyjmować imigrantów czy też uchodźców niż prawica. Widzimy więc kolejną sprzeczność interesu europejskiej prawicy i syjonizmu.
Analizując głębiej możliwość jakiejkolwiek zbieżności interesów europejskich i żydowskich nacjonalistów, jedynej, jakiej można się dopatrzeć, jest wspólna antyinternacjonalistyczna i antyglobalistyczna oraz nacjonalistyczna retoryka. Za tą retoryką jednak dla europejskich nacjonalistów nic dobrego nie pójdzie, gdyż ostatecznie to Izrael będzie generatorem masowej imigracji muzułmanów do Europy.
Jeżeli więc partia antyislamska w swojej retoryce i w swoich postulatach głosi chęć zawarcia partnerstwa czy nawet sojuszu z państwem żydowskim i obronę interesów Syjonizmu i Żydów w Europie za wszelką cenę, można zadać sobie pytanie: czy naprawdę warto niszczyć nasz kontynent w zamian za państwowe stołki, które dzięki potędze międzynarodowego żydostwa można otrzymać? Czy nie lepiej stworzyć wielką koalicję europejskich nacjonalistów opartą o dostępne zasoby, z pominięciem pieniędzy i wpływów żydowskich, które w ostateczności chcą jedynie europejskich nacjonalistów wyzyskać dla własnych potrzeb, aby, kiedy ci przestaną być potrzebni, wyrzucić ich na śmietnik tak jak z europejską prawicą i europejskimi nacjonalistami postąpiła CIA w okresie po zimnej wojnie?
Zagrożenie dla Europy jest tym wielkie, iż na naszym kontynencie mieszka kilkadziesiąt milionów muzułmanów. Prowadzenie polityki skrajnie proizraelskiej bez powrotu do monolitu etnicznego Europy z okresu pierwszej połowy XX wieku spowoduje wysyp odwetowych zamachów terrorystycznych ze strony właśnie ludności islamskiej. Partia polityczna, która dzisiaj głosi hasła skrajnie proizraelskie, a nie ma zamiaru przywrócić monolitu etnicznego swojego kraju z okresu sprzed kilkudziesięciu lat, prowadzi go wprost w kierunku katastrofy. Być może wojny domowej a być może „jedynie” ogromnej ilości zamachów terrorystycznych, głównie ze strony pojedynczych, niezwiązanych z żadną organizacją islamistów, którzy będą rewanżować się władzom za ich wsparcie dla ludobójstwa Palestyńczyków w Strefie Gazy oraz bezrefleksyjnego wspierania Izraela, znienawidzonego od prawie ośmiu dekad przez ludność muzułmańską na całym świecie.
Widzieliśmy ostatnio brutalny atak islamskiego nożownika w niemieckim Mannheim, którego ofiarą padł skrajnie antyislamski i proizraelski działacz polityczny z RFN Michael Sturzenberger. Czy naprawdę atakowanie islamu i wspieranie Izraela mając w swoim kraju 10 mln muzułmanów, było dobrym pomysłem?
Europa nie potrzebuje wojen domowych sprowokowanych bezmyślnością prosyjonistycznych polityków. Jeżeli ludzie nakierowani na konfrontację z „dżihadyzmem” w obronie Izraela będą na starym kontynencie dochodzić do władzy, to obawiam się, że jednymi z największych ofiar tego, obok niewinnych cywilów, będą właśnie politycy i działacze o prawicowych i narodowych poglądach.
Autorstwo: Terminator 2019
Zdjęcia: Leonhard Lenz (CC0 1.0) i zrzuty ekranów autora
Źródło: WolneMedia.net
Dokładnie tak myślą. Bodajże jeszcze Saladyn, po zdobyciu Jerozolimy wykuł na którejś ze świątyń, chyba Meczecie Al-Aksa inskrypcję, w której upamiętnia “wyzwolenie świętego miasta z rąk politeistów”.
Gdyż dla wyznawców kodeksu wojskowego zwanego Islamem katolicy są politeistami. Muzułmanów nieszczególnie przekonuje idea “boga w trójcy jedynego” i uznaj taki teologiczny wygibas za hochsztaplerstwo oraz próbę przemycenia politeizmu pod maską wiary w jednego boga. I zapewne mają nieco racji, bo jeśli na całym świecie powstają liczne katedry teologiczne, na których jednym z podstawowych zadań jest udowadnianie, że 3 razy 1 równa się jeden, to pachnie to tym samym, czym pachniało “naukowe” udowadnianie skuteczności szczepionek na C19.
Jakby tego było mało, w katolicyzmie istnieje jeszcze kult Matki Boskiej, która jest traktowana jako… no właśnie, jako diabli wiedzą co. Pomniejsze bóstwo? Odpowiednik greckiej Hery? A na koniec, niejako na deser, mamy kult świętych. Do których można wznosić modły i którym poświęcone są całe kościoły. Jeśli to nie jest politeizm, to już naprawdę nie wiem, co nim jest. Bo nawet ja nie dostrzegam realnej a nie wyłącznie nazewniczej różnicy pomiędzy składaniem darów skrzatom, żeby nie sikały do mleka a w razie potrzeby szepnęły dobre słówko Perunowi od “darów wotywnych” znoszonych do Częstochowy.
Mnie najbardziej podoba sie parafia pod wezwanie ducha sietego w Gliwicach.
Posiadaja tam rowniez relikwie z duchem swietym.
Zwyczajem biskupa jest po przybyciu do parafi calowac relikwie. Gdy raz przybyl biskup do tej parafi i proboszcz dal mu relikwie do pocalowania, ten sie zaczal smiac, a proboszcz mu na to zeby przynajmniej chuchnal, bo ludzie patrza.
Litości… napatrzyli się z satelity na tych parasportowych celebrytów, w miejsce zakazywanego im na boiskach narcystycznego zdzierania koszulek i z ozorem penetrowania ryjochwytu tak samo wobec nich robiącego koleżki z drużyny – demonstrujących jakieś masońskie znaki triumfu po przypadkowym – ale jednak! – trafieniu do bramki. Nawet własnej.
przy okazji – pewnie tez zwróciliscie uwagę, że Azjaci, zwłaszcza Chińczycy, w nawet spokojnych sporach posługują się protekcjonalnym wobec adwersarza unoszeniem i machaniem paluchem wskazującym gestykulującej dłoni. Aż zwraca uwagę, że pomimo takiej wzajemnej ekspresywności – jeden drugiemu nie ma zamiaru udowadniać swojego kung-fu racji.
A Włosi, szanowni państwo – kulący się w sobie, jak jakiś Shylock, z połączonymi wszystkimi palcami dłoni, jakby trzymali w nich uchwycony właśnie złoty pyłek, przybliżanej i oddalanej do twarzy, klatki piersiowej, by następnie rozczapierzać je i znów łączyć?
To pewnie reminiscencje soboru trydenckiego, prawda?
Ekspert ds. Islamu, Wojciech Szewko raczej nie rozwieje tych wątpliwości.
Ależ pieprzenie z tym że zwozi ich Łukaszenka. On ich nie zwozi po prostu to jest najmniej pilnowane miejsce w Europie i najłatwiej się tam dostać busem z lotniska Mińska. To lewackie organizacje UE ich zwożą i rekrutują po wioskach muzułamńskich i murzynskich w celu wymieszania rasy białej. Łukaszenka po prostu nic z tym nierobi skoro zlewaczona UE sama chce swojego samobójstwa. Gdy Polscy żołnierze posłali serie strzałów w kierunku tych najeźdźców to gwarantuje, że skończyła by się ta trasa przerzutowa i jechali by znowu przez Maroko albo Grecje, albo Lambeduze na Sycyli. A tak zero ryzyka i jeszcze wizę sobie mogą kupić jak odstoją 3 dni pod Polskim płotem. Przestańcie farmazonić że to Putin czy Łukaszenka. To tylko pokazuje nieudolność tego państwa z dykty, które broni granic ale nie może strzelać do wrogów. Cała armia do dymisji…
> Cała armia do dymisji…
Cała klasa polityczna do dymisji. Armia wykonuje rozkazy, za sznurki pociąga kto inny.
@hashi – nawet jeśli ich zwozi, od tego jest granica, żeby z nią postępować zgodnie z przepisami obowiązującego prawa. Jak korci, żeby postrzelać – jest front, tam można sobie dać upust swoim imaginacjom.
Jest na YT masa materiałów międzynarodowego radia Białoruś – to co tam pokazują (obejrzałem dla Emila Czeczki, można się porzygać od tych patriotycznie fałszywych nardowych komentarzy życzących mu zgonu w mękach – ale to chyba taka norma) zdecydowanie zaprzecza tezie, że akurat TA granica (również od strony Litwy), jest na Białorusi słabo strzeżona.
Zresztą nawet gdyby po ich stronie była strzeżona słabo, to od 3 lat histerii po naszej stronie strzeżona jest za wypierdzielone w powietrze miliardy.
Aż Ramboidalne ameby WOTowskie utopiły tam kilkanaście jednostek, w tym co najmniej dwukrotnie legendarnego Sromosraka.
Tak przy okazji przypomnę słowa umierającego w nędzy naszego rodaka Cypriana Kamila Norwida (taka apropoza tych komentarzy pod adresem Czeczki i każdego mającego jemu i podobnym im za złe “kalanie gniazda” – dobrze, że jeszcze nie gwiazdy, ale pewnie na wszystko przyjdzie czas):
“Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala, czy ten co o tem mówić nie pozwala”.
Niech te słowa przyświecają każdemu umieszczającemu tu swoje propozycje dla nas wszystkich.
Pozdrawiam mocno!
Analiza radykalnego islamu jest taka, że to są zwykłe przygłupy, użyteczne durnie. Pranie ich mózgów zaczyna się w dzieciństwie, potem ewoluuje by wykształcić bezrefleksyjnego użytecznego barana, który nie musi mysleć. Jemu prawde objawioną ładuje jak program do mózgu jego kapłan w meczecie. Zawsze mnie zastanawiłao ile religi jest w religi, a ile polityki i biznesu elit, które potrzebują oczadzonej masy baranów aby utrzymywac swoje styatus quo poprzez podsuwanie wroga ciemnym baranom. Barany mają wówczas w swoim baranim życiu cel, którego nie musieli poszukiwać. Dużo religii ma takie konotacje, ale radykalny islam jest wyjątkowo dla ociężałych o mentalności żołnierza. Dajesz mu rozkazy, i on to wykonuje posłusznie jak pies. Ma misję w życiu. To jest oczywiście poziom cywilizacyjny dużo niższy niż dla większości europejczyków, tylko, że sporo europejczyków oczadzono zabawkami i konsumpcją, więc przegrają w tym starciu ociężałych umysłowo. Wygrają elity finansowe, rozgrywające tę ustawkę dla ociężałych. A co pokazują te ociężałe umysłowo typy na granicy. Allah ich wie. Może jakie mają przyrodzenia.
Z drugiej strony oni nie mają pojęcia chyba, że Polacy są może przytepieni przez oststnie 30 lat przez szydowską ferajnę, któa rządzi Polską, ale ja jestem dobrej nadziei. Polacy gdy mają nóż na gardle potrafią skopać upska. Nas szydostwo rozgrywało 30 lat, a np francuzów 70 lat. WIęc jeszcze sporo Polaków nie jest tak skretyniałych i nie jest w stanie kopnąc w upę jakiegoś ambusa, którego sformstowali na radykalnego diotę.
A ja mam pomysł na troling – strażnicy graniczni powinni ten sam gest wykonywać w stosunku do emigrantów 😀
Gdyby polscy żołnierze oddali strzały w kierunku imigrantów,a nie w ziemię i powietrze,wiadomo co by się zaczęło…Putainowi i Łukaszence o to chodzi ,aby dać im mały-choćby-pretekst.Zaczną gromadzić krew ,różnych grup na granicy białorusko-polskiej.
To nie są żadni imigranci tylko pracownicy państwowej służby Białoruskich instytucji, bo po co zakrywają twarz ? Zwykły imigrant tego by nie zrobił, a tu proszę – pasuje maska jak ulał. Zapamiętajcie to sobie – kto próbuje robić zadymę z maską, ten jest na 101% opłacany przez rząd. To samo było przecież i u nas.