niedziela, 9 stycznia 2022

 

Aplikacja aktualizowana codziennie, zaglądaj do nas regularnie! Ostatnia wersja z dnia: 07.01.22, 00:30

Masz pytanie? Chcesz dowiedzieć się więcej? Bądź na bieżąco!

Firm w bazie: 388

Iron House

Stadion, arena i obiekt sportowy

Kruszyńska 33, Włocławek

Nie popieramy i nigdy nie będziemy popierać jakiejkolwiek segregacji .

WYBIERZ ŚWIADOMIE

MADE IN ITALY

 

Przymus szczepień poprawia statystyki


W ciągu jednego dnia trzykrotnie wzrosła we Włoszech liczba osób w wieku powyżej 50 lat „szczepiących się” pierwszą dawką eksperymentalnego preparatu terapii genowej przeciw COVID-19. Wzrost ten wiąże się z wprowadzeniem przez rząd obowiązku szczepień dla tej grupy wiekowej oraz kar finansowych, które będą wymierzane od 15 lutego.

W piątek pierwszą dawką zaszczepiono 65 tysięcy osób. To o 60 procent więcej niż tydzień wcześniej — podał urząd nadzwyczajnego komisarza do spraw pandemii generała Francesco Figliuolo. W tej grupie „zaszczepionych” po raz pierwszy było ponad 15 tysięcy osób, których dotyczy obowiązek przyjęcia zastrzyku. To trzy razy więcej, niż wykonywano go średnio w poprzednich dniach.

5 stycznia rząd Mario Draghiego wprowadził obowiązek „szczepień” dla osób w wieku powyżej 50 lat. W tej grupie wiekowej jest około 2,1 miliona niezaszczepionych.

Od 15 lutego wymierzana będzie tym osobom kara 100 euro za brak szczepienia. Wcześniej Rada Ministrów wprowadziła cały system kar za brak przepustki covidowej w miejscu pracy i wszędzie tam, gdzie jest ona wymagana. Kary te wynoszą od 400 do 1500 euro.

Autorstwo: Andrzej Kumor
Źródło: Goniec.net


Skopiowano z WOLNE MEDIA

CYFROWE HOMONTO

 

Skolonizowani cyfryzacją


Powtarzanie od dawna przestrogi o negatywnych skutkach partnerstwa prywatno-państwowej działalności pozostaje bez echa, co umacnia strukturę i znaczenie korporacji. Ten mariaż napędza zysk obu stronom. Osadzony w niej przedstawiciel państwa kontroluje poziom zysku, którego część przeznaczana jest na lobby gwarantujące przyjęcie w gremiach rządowo-sejmowych ustawodawstwa w celu legalizacji każdej formy działalności korporacji. Partia rządząca ma więc obserwatora, dopływ środków na działalność propagandową, a korporacja pomnaża majątek i wpływy. To dlatego z czasem korporacja jest w stanie zmieść ze sceny politycznej prezydenta i rząd (Ukraina, USA). Następnie, wprowadzenie kolejnej posłusznej jej interesom postaci w krzykliwym klimacie demokratycznych wyborów pozoruje odejście od kosztownej praktyki, w której zbaraniałe społeczeństwo przekonuje się niebawem o nietrafności wyborczej szopki.

Cały mechanizm wykorzystany został dla wprowadzenia epokowego przełomu stosunków społeczno-gospodarczych nazwanego kapitalizmem nadzorczym (surveillance capitalism). Jego produktem docelowym jest społeczeństwo cyfrowe. Dane o każdym stały się przedmiotem pożądania i handlu. Każdy człowiek stał się chodzącą bazą danych, którą można zarządzać. Nieświadomi tego ludzie udostępniają o sobie najdrobniejsze tajemnice jak dziewki z Pigalaka. Pierwszym mechanizmem eliminującym barierę prywatności było szybkie wytresowanie społeczeństwa w „otwartości” na korzystanie i umieszczanie w internecie wszystkiego co do niedawna traktowane było jako poufne, osobiste, czy wręcz intymne. Agresywna promocja urządzeń inwigilujących zapewniła w krótkim czasie zyski ze sprzedaży narzędzi kontrolujących ludzkie zachowania. W drenowaniu społeczeństwa z najbardziej sekretnych danych usłużnie pioniersko i świadomie przoduje rząd. Przyjmowaną od lat legislacją w majestacie powołanego ministerstwa cyfryzacji, gwarantuje koncernom pełnię kontroli nad ludzkimi zasobami danych. Żniwa gromadzenia danych z całą beztroską traktowane są jako naturalny proces unowocześniania życia w jego wszelkich przejawach.

Wielu adwokatów obowiązującego kierunku rozwoju staje się papugami opowiadającymi się za naruszeniem świętej zasady wolnej woli i nietykalności sfery podświadomości człowieka. Podbój podświadomości jest nową formą kolonializmu, która w krótkim czasie przeobraża się w niepohamowany drenaż zasobów materialnych i intelektualnych. Podporządkowanie ludzkiej podświadomości celom nowej formy kolonializmu ograbiło społeczeństwa wielu państw z naturalnych zasobów materialnych, obezwładniając skalą pauperyzacji z możliwości decydowania o własnym losie. !500 lat temu trzeba było ponieść koszty podboju, oręża, wojowników by ograbić nowe terytorium. Schyłek XX wieku pokazał, że wystarczy 20-30 lat, by niemal bez jednego wystrzału obezwładnić rdzenną ludność dla przejęcia pełnej kontroli nad nią i jej dobrami doczesnymi. Zachwyceni nowoczesnością ludzie sami sfinansowali urządzenia obnażające ich obyczaje, dochody, kontakty, życie zawodowe i prywatne. W ten sposób powstał nowy gatunek niewolnika, a jako takiego, człowieka można wykorzystywać do cna bez najmniejszych skrupułów, skoro nie uruchomił w porę instynktownego mechanizmu samoobrony. Jeśli świadomość dotkliwych strat przyszła za późno, odezwały się dawne wartości, sentyment do tradycji. Tu także można go pozyskać jako taniego wojownika do walki w imię przywrócenia tradycji. Nie chodzi o żadne metaforyczne ujęcie.

Bez elementarnej wiedzy czym jest zgoda na akceptację dowolnej aplikacji, każdy daje się wciągnąć w proceder udostępnienia kolejnej puli danych o sobie. W normalnych warunkach zachowujący ostrożność najpierw zapoznałby się z warunkami korzystania z aplikacji nim zgodziłby się na jej wprowadzenie. Dziś, nauczeni wygody użytkownicy pomijają ten etap jako niedogodny, a stręczyciele czynią go niewygodnym rozbudowując informację do tasiemcowej. Prostsze jest kliknięcie. Nie można dziwić się zatem, że na przykład rosną ceny. Wszak dając prześwietlić swoje zasoby oszczędności, stan nieruchomości i ruchomości, które niewolnikowi nie przystoją, dobra stopniowo będą odbierane. To pokłosie szumnej digitalizacji zasobów. Czasem nasza zgoda na aplikację jest domniemana z góry, bo z góry wiadomo, że system już tak gładko funkcjonuje, że na żadne dowolności nie zostawia miejsca. Niekiedy nasz pracodawca ponagla nas do zainstalowania sobie programu, bez którego można byłoby obejść się. Przykładowa aplikacja Fitbit pozwala wniknąć w kondycję zdrowotną pracownika i być może podjąć decyzję o zwolnieniu go jako mało wydajnego, a przyjęciu sprawniejszego. Podobnie nakłaniać będzie do tej aplikacji ubezpieczyciel. On wie do jakiego pułapu, jeśli w ogóle warto kogoś ubezpieczać nie ponosząc zbędnego ryzyka. Kolejne źródła informacji o każdym z nas tkwią w urządzeniach domowych zwanych „intelligent”, „smart”. Wybieram ich tłumaczenie jako „cwane” z pełnią świadomości, że rejestrują one zwyczaje i rozmowy domowników, standard jakościowy, tryb życia, odwiedziny gości, zużycie energii, wody, gazu, rodzaj i częstotliwość zakupów. Zdumiewa jak wiele informacji o sobie zgodziliśmy się oddać płacąc za instalację i zakup szeregu urządzeń na własny koszt i zgubę. Kto tyle informacji zbiera, z łatwością może wprowadzić defekt do aparatury, by życzliwie zaproponować kupno nowego egzemplarza.

Rozpatrując podobieństwa między historycznym podbojem Ameryki przez Hiszpanów dostrzegalne są dziś te same etapy: pojawienie się nowej obyczajowości, handel nowinkami, przejęcie własności, wprowadzenie nowych relacji społecznych, marginalizacja i rugowanie rdzennych mieszkańców. Korzyści finansowe płyną tylko w jedną stronę – ku zagranicznym podmiotom uprzywilejowanym przez sprzyjające im i będące na ich usługach kręgi rządzące. Kapitałem początkowym była informacja o mieszkańcach, których należało zneutralizować dla wprowadzenia nowych zasad neokolonialnych. Zdobycie danych, sformatowanie ich, przetworzenie pozwalają zarządzać masami. Znikome ślady świadomości instrumentalnego traktowania nie są w stanie zapobiec pogłębianiu się procesu gdy większość akceptuje narzucone przez korporacje warunki wspierane przez rząd. Facebook, Google, Amazon podkreślają ideologiczną poprawność wpajając, że „stanowimy jedną wielką rodzinę i musimy stale zachować łączność”. W zamian za posłuszne korzystanie z sieci podsuwane są kolejne produkty, usługi zgodne z naszym osobistym gustem, łącznie z opcją śledzenia drogi dostarczanych towarów.

Wszystkie 4 fazy dawnego kolonializmu realizowane są w praktyce, przy czym bierzemy w nim udział jako bierna, podbijana masa. Jest wszakże jedna istotna różnica. Inaczej niż w początkach XVI wieku, kiedy kolonializm rozpoczynał epokę kapitalizmu, współczesny kolonializm powstaje na resztkach kapitalizmu, przez co nie musi uciekać się do przemocy fizycznej. Najbardziej ucierpią społeczeństwa słabo wykształcone, nieświadome i biedne. Odpowiedzialnymi za oddanie w jasyr swoich wyborców są kolejne kliki rządzących, koordynujący usługi telekomunikacyjne, medyczne, finansowe, instytucje ubezpieczeniowe z mediami włącznie od zawsze nafaszerowanymi reklamami korporacji. Szukający pracy żyjący w scyfryzowanym społeczeństwie z łatwością zgodzi się na jeszcze bardziej zaawansowaną inwigilację na warunkach nisko płatnego zajęcia, często bez wyraźnego limitu czasu pracy. Pełna inwigilacja zgodnie ze swym założeniem oparta będzie zawsze na nierówności, która jako narzędzie podziału jest gwarancją rządzenia.

Rozważając aktualny stan zaawansowania władzy kolonialnej należy dostrzec trzy rodzaje niebezpieczeństwa.

1. Pierwszym jest niebezpieczeństwo utraty modelu cywilizacji, w której zanika zjawisko biedy jako kategorii społecznej. Dotychczas wymagało ono wprowadzenia ekonomicznych kroków naprawczych, a nie pozostawienia problemu wyłącznie jako danej statystycznej. W USA pomoc społeczna uwarunkowana jest już historią zdolności kredytowej opartą na algorytmach. Oznacza to, że zbyt biedni stanowią zbyt wysokie ryzyko handlowe, bo kredyt jest tylko produktem sprzedaży.

2. Drugie zagrożenie pojawia się w postaci zmiany rozumienia pojęcia eksperckości jako oceny utożsamianej tradycyjnie z wiedzą o społeczeństwie, a w to miejsce wprowadzona jest urzędnicza analiza algorytmu procesów decyzyjnych, które pozostają w oderwaniu od istniejących faktycznie przesłanek na jakich decyzje powinny zapadać.

3. Najpoważniejszym zagrożeniem cyfryzacji jest podważenie zasady, że gruntowna wiedza o otaczającym nas świecie powinna uwzględniać to co mówią ludzie i jak oni, a nie maszyny interpretujące procesy zachodzące wokół nich.

Nieuzasadniony zachwyt nad przyjętym przez Chiny na rok 2030 założeniem o zarządzaniu państwem przez sztuczną inteligencję, być może warto skorygować. Chiński przywódca wojskowej akademii nauki zaproponował we wrześniu 2021 r. pomysł: „Droga do dobrobytu nie prowadzi już demokratyczną ścieżką liberalizmu.” Nie może też być przypadkowym powiązanie pewnych postaci establishmentu USA kojarzonych z pracami nad AI jak Peter Thiel, założyciel Palantir Technologies w 2003 r. (firmy specjalizującej się w analizie Big Data, z siedzibą w Denver, stanie Kolorado). Firmę współtworzą poza tym: Alex Karp, John Lonsdale, Stephen Cohen, Nathan Gettings. Firma doskonali technologie budowlane, działa na terenie Wlk. Brytanii. Wyjątkowym zaprzeczeniem przejmowania i przekazywania obcym podmiotom wszelkich danych o obywatelach jest Estonia. Zgromadzone o obywatelach dane pozostają w kompetencji rządu.

Dziwną usłużność wobec istniejącego procesu cyfryzacji wykazują przedstawiciele socjologii skwapliwie uczestniczący w badaniach nad ekonomią behawioralną, teorią kultury, często ośmieszając ludzki zdrowy rozsądek i podmiotowość jednostki, zamiast jej bronić. Szkoleni przez nich ankieterzy częściej wykazują się większą wiedzą o sztucznej inteligencji, niż o ich potencjalnych respondentach i klientach.

Cyfryzacja otaczającego świata nie przebiega jako teoria spiskowa, lecz jest praktycznym połączeniem interesów korporacjonizmu i narzuconych w ten sposób ludziom warunków życia. Będziemy się temu poddawać tak długo, dopóki nie wyrazimy sprzeciwu. Warto zadać sobie pytanie, czy akceptując nowoczesność wyobrażaliśmy sobie codzienność taką jakiej aktualnie doświadczamy i akceptujemy. Jeśli nie wyrażamy zgody, pora ogłosić alternatywny obraz przyszłości jaką jesteśmy gotowi stworzyć. Toczący się bez udziału w pełni świadomego społeczeństwa cichy proces cyfryzacji może okazać się niebawem wielką katastrofą w najmniej oczekiwanym momencie.

Opracowanie: Jola
Na podstawie: YouTube.com
Źródło: WolneMedia.net

CYFROWE OWCE

 

Skolonizowani cyfryzacją


Powtarzanie od dawna przestrogi o negatywnych skutkach partnerstwa prywatno-państwowej działalności pozostaje bez echa, co umacnia strukturę i znaczenie korporacji. Ten mariaż napędza zysk obu stronom. Osadzony w niej przedstawiciel państwa kontroluje poziom zysku, którego część przeznaczana jest na lobby gwarantujące przyjęcie w gremiach rządowo-sejmowych ustawodawstwa w celu legalizacji każdej formy działalności korporacji. Partia rządząca ma więc obserwatora, dopływ środków na działalność propagandową, a korporacja pomnaża majątek i wpływy. To dlatego z czasem korporacja jest w stanie zmieść ze sceny politycznej prezydenta i rząd (Ukraina, USA). Następnie, wprowadzenie kolejnej posłusznej jej interesom postaci w krzykliwym klimacie demokratycznych wyborów pozoruje odejście od kosztownej praktyki, w której zbaraniałe społeczeństwo przekonuje się niebawem o nietrafności wyborczej szopki.

Cały mechanizm wykorzystany został dla wprowadzenia epokowego przełomu stosunków społeczno-gospodarczych nazwanego kapitalizmem nadzorczym (surveillance capitalism). Jego produktem docelowym jest społeczeństwo cyfrowe. Dane o każdym stały się przedmiotem pożądania i handlu. Każdy człowiek stał się chodzącą bazą danych, którą można zarządzać. Nieświadomi tego ludzie udostępniają o sobie najdrobniejsze tajemnice jak dziewki z Pigalaka. Pierwszym mechanizmem eliminującym barierę prywatności było szybkie wytresowanie społeczeństwa w „otwartości” na korzystanie i umieszczanie w internecie wszystkiego co do niedawna traktowane było jako poufne, osobiste, czy wręcz intymne. Agresywna promocja urządzeń inwigilujących zapewniła w krótkim czasie zyski ze sprzedaży narzędzi kontrolujących ludzkie zachowania. W drenowaniu społeczeństwa z najbardziej sekretnych danych usłużnie pioniersko i świadomie przoduje rząd. Przyjmowaną od lat legislacją w majestacie powołanego ministerstwa cyfryzacji, gwarantuje koncernom pełnię kontroli nad ludzkimi zasobami danych. Żniwa gromadzenia danych z całą beztroską traktowane są jako naturalny proces unowocześniania życia w jego wszelkich przejawach.

Wielu adwokatów obowiązującego kierunku rozwoju staje się papugami opowiadającymi się za naruszeniem świętej zasady wolnej woli i nietykalności sfery podświadomości człowieka. Podbój podświadomości jest nową formą kolonializmu, która w krótkim czasie przeobraża się w niepohamowany drenaż zasobów materialnych i intelektualnych. Podporządkowanie ludzkiej podświadomości celom nowej formy kolonializmu ograbiło społeczeństwa wielu państw z naturalnych zasobów materialnych, obezwładniając skalą pauperyzacji z możliwości decydowania o własnym losie. !500 lat temu trzeba było ponieść koszty podboju, oręża, wojowników by ograbić nowe terytorium. Schyłek XX wieku pokazał, że wystarczy 20-30 lat, by niemal bez jednego wystrzału obezwładnić rdzenną ludność dla przejęcia pełnej kontroli nad nią i jej dobrami doczesnymi. Zachwyceni nowoczesnością ludzie sami sfinansowali urządzenia obnażające ich obyczaje, dochody, kontakty, życie zawodowe i prywatne. W ten sposób powstał nowy gatunek niewolnika, a jako takiego, człowieka można wykorzystywać do cna bez najmniejszych skrupułów, skoro nie uruchomił w porę instynktownego mechanizmu samoobrony. Jeśli świadomość dotkliwych strat przyszła za późno, odezwały się dawne wartości, sentyment do tradycji. Tu także można go pozyskać jako taniego wojownika do walki w imię przywrócenia tradycji. Nie chodzi o żadne metaforyczne ujęcie.

Bez elementarnej wiedzy czym jest zgoda na akceptację dowolnej aplikacji, każdy daje się wciągnąć w proceder udostępnienia kolejnej puli danych o sobie. W normalnych warunkach zachowujący ostrożność najpierw zapoznałby się z warunkami korzystania z aplikacji nim zgodziłby się na jej wprowadzenie. Dziś, nauczeni wygody użytkownicy pomijają ten etap jako niedogodny, a stręczyciele czynią go niewygodnym rozbudowując informację do tasiemcowej. Prostsze jest kliknięcie. Nie można dziwić się zatem, że na przykład rosną ceny. Wszak dając prześwietlić swoje zasoby oszczędności, stan nieruchomości i ruchomości, które niewolnikowi nie przystoją, dobra stopniowo będą odbierane. To pokłosie szumnej digitalizacji zasobów. Czasem nasza zgoda na aplikację jest domniemana z góry, bo z góry wiadomo, że system już tak gładko funkcjonuje, że na żadne dowolności nie zostawia miejsca. Niekiedy nasz pracodawca ponagla nas do zainstalowania sobie programu, bez którego można byłoby obejść się. Przykładowa aplikacja Fitbit pozwala wniknąć w kondycję zdrowotną pracownika i być może podjąć decyzję o zwolnieniu go jako mało wydajnego, a przyjęciu sprawniejszego. Podobnie nakłaniać będzie do tej aplikacji ubezpieczyciel. On wie do jakiego pułapu, jeśli w ogóle warto kogoś ubezpieczać nie ponosząc zbędnego ryzyka. Kolejne źródła informacji o każdym z nas tkwią w urządzeniach domowych zwanych „intelligent”, „smart”. Wybieram ich tłumaczenie jako „cwane” z pełnią świadomości, że rejestrują one zwyczaje i rozmowy domowników, standard jakościowy, tryb życia, odwiedziny gości, zużycie energii, wody, gazu, rodzaj i częstotliwość zakupów. Zdumiewa jak wiele informacji o sobie zgodziliśmy się oddać płacąc za instalację i zakup szeregu urządzeń na własny koszt i zgubę. Kto tyle informacji zbiera, z łatwością może wprowadzić defekt do aparatury, by życzliwie zaproponować kupno nowego egzemplarza.

Rozpatrując podobieństwa między historycznym podbojem Ameryki przez Hiszpanów dostrzegalne są dziś te same etapy: pojawienie się nowej obyczajowości, handel nowinkami, przejęcie własności, wprowadzenie nowych relacji społecznych, marginalizacja i rugowanie rdzennych mieszkańców. Korzyści finansowe płyną tylko w jedną stronę – ku zagranicznym podmiotom uprzywilejowanym przez sprzyjające im i będące na ich usługach kręgi rządzące. Kapitałem początkowym była informacja o mieszkańcach, których należało zneutralizować dla wprowadzenia nowych zasad neokolonialnych. Zdobycie danych, sformatowanie ich, przetworzenie pozwalają zarządzać masami. Znikome ślady świadomości instrumentalnego traktowania nie są w stanie zapobiec pogłębianiu się procesu gdy większość akceptuje narzucone przez korporacje warunki wspierane przez rząd. Facebook, Google, Amazon podkreślają ideologiczną poprawność wpajając, że „stanowimy jedną wielką rodzinę i musimy stale zachować łączność”. W zamian za posłuszne korzystanie z sieci podsuwane są kolejne produkty, usługi zgodne z naszym osobistym gustem, łącznie z opcją śledzenia drogi dostarczanych towarów.

Wszystkie 4 fazy dawnego kolonializmu realizowane są w praktyce, przy czym bierzemy w nim udział jako bierna, podbijana masa. Jest wszakże jedna istotna różnica. Inaczej niż w początkach XVI wieku, kiedy kolonializm rozpoczynał epokę kapitalizmu, współczesny kolonializm powstaje na resztkach kapitalizmu, przez co nie musi uciekać się do przemocy fizycznej. Najbardziej ucierpią społeczeństwa słabo wykształcone, nieświadome i biedne. Odpowiedzialnymi za oddanie w jasyr swoich wyborców są kolejne kliki rządzących, koordynujący usługi telekomunikacyjne, medyczne, finansowe, instytucje ubezpieczeniowe z mediami włącznie od zawsze nafaszerowanymi reklamami korporacji. Szukający pracy żyjący w scyfryzowanym społeczeństwie z łatwością zgodzi się na jeszcze bardziej zaawansowaną inwigilację na warunkach nisko płatnego zajęcia, często bez wyraźnego limitu czasu pracy. Pełna inwigilacja zgodnie ze swym założeniem oparta będzie zawsze na nierówności, która jako narzędzie podziału jest gwarancją rządzenia.

Rozważając aktualny stan zaawansowania władzy kolonialnej należy dostrzec trzy rodzaje niebezpieczeństwa.

1. Pierwszym jest niebezpieczeństwo utraty modelu cywilizacji, w której zanika zjawisko biedy jako kategorii społecznej. Dotychczas wymagało ono wprowadzenia ekonomicznych kroków naprawczych, a nie pozostawienia problemu wyłącznie jako danej statystycznej. W USA pomoc społeczna uwarunkowana jest już historią zdolności kredytowej opartą na algorytmach. Oznacza to, że zbyt biedni stanowią zbyt wysokie ryzyko handlowe, bo kredyt jest tylko produktem sprzedaży.

2. Drugie zagrożenie pojawia się w postaci zmiany rozumienia pojęcia eksperckości jako oceny utożsamianej tradycyjnie z wiedzą o społeczeństwie, a w to miejsce wprowadzona jest urzędnicza analiza algorytmu procesów decyzyjnych, które pozostają w oderwaniu od istniejących faktycznie przesłanek na jakich decyzje powinny zapadać.

3. Najpoważniejszym zagrożeniem cyfryzacji jest podważenie zasady, że gruntowna wiedza o otaczającym nas świecie powinna uwzględniać to co mówią ludzie i jak oni, a nie maszyny interpretujące procesy zachodzące wokół nich.

Nieuzasadniony zachwyt nad przyjętym przez Chiny na rok 2030 założeniem o zarządzaniu państwem przez sztuczną inteligencję, być może warto skorygować. Chiński przywódca wojskowej akademii nauki zaproponował we wrześniu 2021 r. pomysł: „Droga do dobrobytu nie prowadzi już demokratyczną ścieżką liberalizmu.” Nie może też być przypadkowym powiązanie pewnych postaci establishmentu USA kojarzonych z pracami nad AI jak Peter Thiel, założyciel Palantir Technologies w 2003 r. (firmy specjalizującej się w analizie Big Data, z siedzibą w Denver, stanie Kolorado). Firmę współtworzą poza tym: Alex Karp, John Lonsdale, Stephen Cohen, Nathan Gettings. Firma doskonali technologie budowlane, działa na terenie Wlk. Brytanii. Wyjątkowym zaprzeczeniem przejmowania i przekazywania obcym podmiotom wszelkich danych o obywatelach jest Estonia. Zgromadzone o obywatelach dane pozostają w kompetencji rządu.

Dziwną usłużność wobec istniejącego procesu cyfryzacji wykazują przedstawiciele socjologii skwapliwie uczestniczący w badaniach nad ekonomią behawioralną, teorią kultury, często ośmieszając ludzki zdrowy rozsądek i podmiotowość jednostki, zamiast jej bronić. Szkoleni przez nich ankieterzy częściej wykazują się większą wiedzą o sztucznej inteligencji, niż o ich potencjalnych respondentach i klientach.

Cyfryzacja otaczającego świata nie przebiega jako teoria spiskowa, lecz jest praktycznym połączeniem interesów korporacjonizmu i narzuconych w ten sposób ludziom warunków życia. Będziemy się temu poddawać tak długo, dopóki nie wyrazimy sprzeciwu. Warto zadać sobie pytanie, czy akceptując nowoczesność wyobrażaliśmy sobie codzienność taką jakiej aktualnie doświadczamy i akceptujemy. Jeśli nie wyrażamy zgody, pora ogłosić alternatywny obraz przyszłości jaką jesteśmy gotowi stworzyć. Toczący się bez udziału w pełni świadomego społeczeństwa cichy proces cyfryzacji może okazać się niebawem wielką katastrofą w najmniej oczekiwanym momencie.

Opracowanie: Jola
Na podstawie: YouTube.com
Źródło: WolneMedia.net

HISTORII CIUT

 

Stan wojenny, amerykański wywiad i teść prezydenta Dudy


W swoim tekście z 18 kwietnia 2021 roku pt. „Stypendia, staże, agentura wpływu i teść prezydenta Dudy” opisałem pewien schemat – schemat kupowania sobie przez obce agencje rządowe przychylności polityków, poprzez m.in. prowadzenie z nimi ożywionych kontaktów, dzięki czemu Ci mogą poczuć się kimś ważnym, biorąc pod uwagę, że interesują się nimi najpotężniejsze mocarstwa świata. Czy też za pomocą fundowania im stypendiów i pobytu na terenie tegoż kraju.

Ponieważ w owym artykule zasugerowałem, że teść obecnie urzędującego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej mógł utrzymywać ożywione kontakty z oficerami amerykańskiego wywiadu, lecz tego nie udowodniłem, pora rzucić nieco światła dziennego na wydarzenia sprzed 40 lat.

Z tajnego dokumentu specjalnego znaczenia, wytworzonego przez Konsulat Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej w Krakowie a zarchiwizowanego w Instytucie Pamięci Narodowej pod numerem 3057/15, k. 283-284 dowiadujemy się, że Julian Kornhauser w grudniu 1981 roku, tuż po opuszczeniu obozu internowania spotkał się z Amerykanami. Raport ze spotkania wytworzył główny oficer konsulatu Carl Bastiani.

Carl Bastiani, rocznik 1928, w trakcie swojego pobytu na placówce dyplomatycznej w Rumunii na przełomie lat 60-tych i 70-tych pracował dla tajnych służb Departamentu Stanu a konkretnie dla Biura Wywiadu i Badań (INR) amerykańskiego odpowiednika ministerstwa spraw zagranicznych. Instytucja ta jest organizacją, która stanowi część amerykańskiej społeczności wywiadu, zrzeszającej 18 amerykańskich organizacji wywiadowczych.

Bastiani jak sam przyznaje w wywiadzie z 2008 roku, do swojej pracy w korpusie dyplomatycznym był przygotowywany przez m.in. oficerów Centralnej Agencji Wywiadu oraz Agencji Wywiadu Obronnego, tajnej służby Departamentu Obrony. Na placówce dyplomatycznej w Krakowie przełomu lat 70-tych i 80-tych zajmować się miał zbieraniem i przetwarzaniem informacji oraz podejmowaniem decyzji w sprawie przyznawania wiz.

Nie jest jasne czy oprócz służby w Bureau of Intelligence and Research (Biuro Badań i Wywiadu Departamentu Stanu) na przełomie lat 1960. i 1970., pracował również dla innych amerykańskich tajnych agencji albo dla samej INR w innym okresie pracy w dyplomacji. Z wywiadu sprzed 14 lat można wywnioskować, że tak, gdyż w jego trakcie rozmówca sugeruje, że jego służba w INR w latach 1960. i 1970. była jego „wczesną” przygodą z tą agencją. Z resztą nie ma co się oszukiwać, placówki dyplomatyczne są zagłębiem wszelkiego rodzaju działalności szpiegowskiej. W przypadku konsulatów opanowane są przede wszystkim przez wywiad cywilny.

W swoim artykule sprzed 9 miesięcy napisałem, cytując specjalistę ds. służb specjalnych Tomasza Formickiego, iż organizacje wywiadowcze werbują ludzi poprzez m.in. wysyłanie ich do swojego kraju w ramach różnego rodzaju stypendiów. Bastiani w wywiadzie z 2008 roku sam przyznaje, że Polacy byli wysyłani do Stanów Zjednoczonych w ramach takich właśnie przedsięwzięć właśnie po to, aby tam zostali przeszkoleni a następnie wrócili do swojego kraju i zaaplikowali mu nabyte tam umiejętności.

Tak więc najpierw służby/agencje rządowe wyszukują delikwenta nie czującego się dobrze w swoim kraju, np. z powodu przynależności do mniejszości narodowej, następnie analizują jego potencjalną przydatność dla interesu własnego kraju. Później fundują mu pobyt i stypendium, szkolą go w zakresie umiejętności, które będą korzystne dla interesu kraju fundującego po czym odsyłają go do kraju ojczystego, aby zastosował on w praktyce nabyte umiejętności.

Teść prezydenta Dudy, tak jak wspomniałem przy okazji poprzedniego artykułu, odbył dwa stypendia zagraniczne: jedno zasponsorowane przez rząd amerykański, drugie przez rząd niemiecki.

Bastiani w wywiadzie twierdzi, że wedle teorii, którą wyznaje są trzy odnogi potęgi międzynarodowej: militarna, ekonomiczna i polityczna. Potęga polityczna Stanów Zjednoczonych ma według niego polegać na tym, że są one w stanie przyciągnąć do siebie jednostkę i przekonać ją do swoich racji właśnie dzięki temu, że amerykańska demokracja na pierwszym miejscu stawia interes jednostki a nie grupy. Tym samym może wyłowić osobę niezadowoloną z atmosfery politycznej we własnym kraju, „przytulić” ją do siebie a następnie indoktrynować ją amerykańskimi wartościami, które następnie ta będzie propagować po powrocie do swojej ojczyzny.

Bastiani w owym wywiadzie przyznaje, że w okresie po stanie wojennym Konsulat utrzymywał kontakt z jednym z profesorów Solidarności. Opis pasuje do Kornhausera. Problem polega na tym, że w tajnym dokumencie Konsulatu podano, iż doszło do spotkania jego urzędnika/urzędników z działaczem natomiast Bastiani w wywiadzie twierdzi, że w kontakt amerykańskiej placówki z owym profesorem, nie wymienionym z nazwiska, zaangażowana była jego żona, która przemycała z obozu internowania jego zapiski, szła do placówki i oddawała je osobiście Amerykanom. Na pytanie: „Czy miał Pan kontakt z Solidarnością?”, Bastiani odpowiedział: „Po wprowadzeniu stanu wojennego przez długi czas żadnego, bo praktycznie wszyscy liderzy Solidarności w tych niezwykle dobrze zorganizowanych represjach zostali aresztowani w noc poprzedzającą ogłoszenie stanu wojennego i wywiezieni do obozów koncentracyjnych w całej Polsce. Jedyny kontakt jaki mieliśmy przez jakiś czas, praktycznie rzecz biorąc, był pośredni z internowanym profesorem Solidarności przez jego żonę, po tym jak zaczęli zezwalać rodzinie na odwiedzanie internowanych w obozach. Potajemnie przekazywał jej spisane na rolkach papieru raporty o tym, co się dzieje w obozach, a ona przychodziła do konsulatu, by nam je dostarczyć. Do tego czasu wpuszczali już do budynku Polaków. Nasz oficer polityczno-ekonomiczny, John Ritchie, rozszyfrował je następnie najlepiej jak mógł i złożył raport. Jedno z doniesień o liczbie internowanych i zwolnionych internowanych Solidarności wprost zaprzeczało temu, co MSZ przekazało ambasadzie”.

Jakkolwiek nie wyglądała współpraca według relacji amerykańskiego agenta był to najważniejszy kontakt tej krakowskiej placówki amerykańskich specsłużb w okresie stanu wojennego. Bastiani przyznaje, że mieli także innego informatora, którego jednak nie zidentyfikowali a jego raporty były przekazywane m.in. placówce NATO więc zapewne zawierały istotne informacje z punktu widzenia obronności.

Kiedy piszemy o kontaktach obywateli polskich z funkcjonariuszami służb tajnych obcych mocarstw należy zadać sobie pytanie: jak te kontakty będą oddziaływać na życie danej osoby oraz jej rodziny w przyszłości. Kiedy wiemy, że wedle relacji funkcjonariusza wywiadu amerykańskiego Departamentu Stanu Julian Kornhauser był najprawdopodobniej najlepszym informatorem w trakcie stanu wojennego jeżeli chodzi o placówkę konsularną w Krakowie, należy sobie zadać pytanie: czy takie kontakty mogą zaowocować korzyściami materialnymi czy też politycznymi w przyszłości.

W Polsce jest bardzo wielu ludzi świetnie wykształconych, inteligentnych, płynnie posługujących się co najmniej jednym językiem obcym. Jednak prezydentem został ten spośród nich, którego teść oraz (najprawdopodobniej) teściowa utrzymywali w stanie wojennym kontakty z oficerami amerykańskiego konsulatu a więc po prostu z funkcjonariuszami lub współpracownikami służb specjalnych USA. Czy jest to jedynie zbieg okoliczności czy jednak Amerykanie inwestując kapitał w kupowanie przychylności jednostek buntujących się przeciwko zastanemu porządkowi, kiedy już przejmą nad tym porządkiem kontrolę, władzę przekazują jedynie zaufanym politykom, z którymi albo z których rodzinami wcześniej utrzymywali pożądane dla siebie relacje i którzy są gwarantem, że ich interesy nie zostaną naruszone (patrz lex TVN)?

Autorstwo: Terminator2019
Źródło: WolneMedia.net


Skopiowano z WOLNE MEDIA

WIEDZA JEST ZAKAZANA

 

Kanadyjskie szkoły palą na stosach niepoprawne książki


Katolickie szkoły najludniejszej kanadyjskiej prowincji Ontario przystąpiły do niszczenia tysięcy książek z własnych bibliotek, które spalono i zakopano. Powód: zarzuty o „stereotypowe przedstawianie autochtonów (Indian i Inuitów)”. Wielka czystka literacka jest elementem „oczyszczenia przez ogień”, które ma przynieść „pojednanie z autochtonami”, naruszone przez skandal katolickich „pensjonatów” – umieralni dla indiańskich dzieci.

Pierwsze autodafe miało miejsce dwa lata temu. Ceremonia „oczyszczenia przez ogień” objęła wtedy ok. 30 książek, „w celu edukacyjnym”. Popioły z nich służyły za nawóz do posadzenia drzewa, „by obrócić to, co negatywne, w pozytywne”. Pandemia opóźniła cykl tych uroczystości. Rada Szkolna w Ontario właśnie je wznowiła, by usunąć ostatecznie książki „przestarzałe, o niewłaściwej treści”. Do spalenia przeznaczono 155 tytułów, 193 następne przechodzą jeszcze „weryfikację”.

Inicjatywa wypłynęła od Suzy Kies, współprzewodniczącej Komisji Ludów Tubylczych kanadyjskiej Partii Liberalnej premiera Justina Trudeau. Kies uważa się za „strażniczkę wiedzy autochtonów”. Jak podkreśla, w kontrowersyjnych książkach ma miejsce „seksualizacja kobiet”, „przedstawianie mężczyzn z nagimi torsami”, „zawłaszczenie kulturowe” lub po prostu „brak szacunku”. Książki, które zawierają słowo „Indianin” zamiast „Indoamerykanin” powinny być według niej spalone w pierwszym rzędzie. W ten sposób nawet niektóre książki napisane przez autochtonów zostały skazane na „recykling”.

Wśród nowo zakazanych pozycji są klasyczne komiksy dla dzieci, jak „Tintin w Ameryce i Eskimosi”, albumy „Lucky Luck”, „Asterix i Indianie”, oraz wiele książek bardzo współczesnych. Np. za sam tytuł spalono powieść dla młodzieży indiańskiego pisarza i etnologa Michela Noela pt. „Indiańska zima”, choć autor (z plemienia Algonkinów) jest znany z obrony kultury indiańskiej i jej popularyzacji w szkołach. Podobnie, na stosie wylądował humorystyczny komiks „Laflèche” rysownika z Quebecu Marcela Levasseura, nagrodzony w 2011 r. przez Stowarzyszenie Bibliotek Ontario. Suzy Kies uważa, że spalone albumy „Pocahontas”, przedstawiały bohaterkę zbyt sensualnie, co „nas, tubylcze kobiety, wystawia na niebezpieczeństwo”.

„Niektórzy ludzie panikują z powodu palenia książek, ale mówimy o milionach pozycji, które dają negatywny obraz osób tubylczych i utrwalają niebezpieczne stereotypy” – tłumaczyła niedawno Kies. Tymczasem wielu autorów mówi o „cenzurze” lub „niezrozumieniu” przekazu ich dzieł. Sama Kies uważa, że książki o Indianach powinni pisać wyłącznie Indianie. Do spalenia przeznaczyła jednak także książki Indian, jeśli wspominały o alkoholizmie, czy innych negatywnych zjawiskach w swej społeczności.

Autorstwo: Jerzy Szygiel
Źródło: Strajk.eu


Skopiowano z WOLNE MEDIA

CANADA KRZYCZY ,,DOŚĆ,,!

 

Tysiące ludzi protestowało w Montrealu


Wczoraj, mimo prawie 20-stopniowego mrozu, odbył się wielki protest w Montrealu (Kanada) przeciwko drakońskim obostrzeniom wprowadzanym przez władze Quebecu.

„Idziemy razem w wielkim marszu 4KM, weźmiemy kawę, gorącą czekoladę rosół, przekąski dostarczone przez Unis pour les sans-abri i wszyscy razem świętujemy. Będzie w takiej samej atmosferze, jak 5 września, szacunek i dobra energia, więc nie wahaj się przyprowadzać dzieci” – czytamy na stronie wydarzenia na „Facebooku”, nawiązując do poprzedniego protestu, który przyciągnął tysiące ludzi.

Wydarzenie odbywało się pod hasłem „Zmotywowani!!! Odbierzmy swoje prawa i wolność!” na „Facebooku” zostało zorganizowane przez grupy Québec Pro Choix, Libre Choix, Femme de la liberté i Front commun du Québec. Według „Facebooka” wydarzenie zakończyło się o godzinie 22:00, czyli wtedy, gdy zaczęła się godzina policyjna.

Obecny był m.in. Maxime Bernier, przywódca Partii Ludowej Kanady. „Jest bardzo zimno, ale wiesz, to nas nie powstrzyma. Jesteśmy tu dzisiaj, ponieważ wiemy, że wystarczy i chcemy odzyskać nasze prawa i wolności” – powiedział Bernier w filmie, który opublikował na „Twitterze”. „Nie jestem sam. Nie jesteś sam w domu. Spójrz tutaj, w Paryżu i na całym świecie ludzie są zmęczeni. Ludzie są gotowi walczyć o swoje prawa”. „Mówimy NIE tym drakońskim środkom, NIE lockdownom, NIE paszportom szczepionkowym podziałowi i segregacji, które liderzy establishmentu narzucają nam teraz”.

Autorstwo: Andrzej Kumor
Źródło: Goniec.net


Skopiowano z WOLNE MEDIA

IDZIEMY NA DNO Z SZYBKOŚCIĄ KAMIENIA

 

Już jest drożej


Od 1 stycznia 2022 r. zwiększyły się rachunki za energię i gaz. Pisma informujące o nowych opłatach już przychodzą do mieszkańców.

Opłata za gaz wzrosła średnio o 54 proc, a za prąd o około 24 proc. Takie są rachunki dla klientów indywidualnych, których taryfy są regulowane przez Urząd Regulacji Energetyki.

Jeszcze bardziej podrożał prąd i gaz dla przedsiębiorców i samorządowców, których taryfy nie są regulowane przez URE, bo rachunki są regulowane na zasadach rynkowych. W ich przypadku rachunki rosną o setki procent.

Jak ustalił „Business Insider”, na razie rekord należy do Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami w warszawskiej dzielnicy Włochy. Tam stawki urosły o prawie 1000 proc. Nieco taniej jest w w Zakładzie Gospodarowania Nieruchomościami dzielnicy Wawer, gdzie nastąpił wzrost o 900 proc. Jak widać, zakłady gospodarowania nieruchomościami jakoś nie mają szczęścia do cen. Władze stolicy poinformowały, że miasto napisze protest do URE w związku z tymi podwyżkami.

Autorstwo: AL
Źródło: Trybuna.info


Skopiowano z WOLNE MEDIA

 

Daleko od dobrobytu



Pod rządami PiS wydatki publiczne służące dobru Polaków są i za małe, i w dużym stopniu marnowane.

Aż 26,4 proc. wydatków publicznych na szeroko pojmowany dobrobyt w Polsce jest zupełnie nieefektywnych i pozbawionych sensu. Aby to zmienić, potrzebne jest zwiększenie o co najmniej 2 proc. nakładów przeznaczanych na edukację, mieszkalnictwo oraz ochronę środowiska – taki jest wniosek z raportu państwowego Polskiego Instytutu Ekonomicznego pt. „Ekonomia dobrobytu i szczęścia. Czy państwo opiekuńcze może być katalizatorem zrównoważonego dobrobytu i szczęścia?”.

Polska awansuje w rankingu państw dobrobytu, jeśli zwiększy wydatki na edukację, mieszkalnictwo i ochronę środowiska – podkreśla PIE. Trochę dziwi, że nie wymieniono tu potrzeby zwiększenia wydatków na opiekę zdrowotną, która została zrujnowana przez obóz „dobrej zmiany”, co doprowadziło do bardzo wysokiej śmiertelności w naszym kraju.

Jak policzył PIE, tylko 0,68 pkt. wynosi poziom efektywności wydatków publicznych na dobrobyt w Polsce, przy średniej 0,81 pkt. w krajach Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Wśród 37 państw OECD, Polska zajmuje 20. miejsce pod względem wysokości i 29. miejsce pod względem efektywności wydatków publicznych na dobrobyt. Podniesienie nakładów publicznych o 2 proc. i skierowanie ich na dofinansowanie obszarów ochrony środowiska, mieszkalnictwa i edukacji istotnie poprawiłoby sytuację Polski – uważa Polski Instytut Ekonomiczny. Przede wszystkim pozwoliłoby zwiększyć poczucie dobrostanu i szczęścia wśród Polaków, ponieważ to w krajach tradycyjnie uznawanych za opiekuńcze społeczeństwa uważają się za najszczęśliwsze.

Jak pokazuje PIE w raporcie, optymalny wybór obszarów, na które przeznaczymy dodatkowy strumień publicznych środków jest bardzo istotny. „Najlepiej obrazuje to przykład Kanady, której wydatki publiczne są na zbliżonym poziomie do polskich (a nawet nieco niższe), a jednocześnie ten kraj nie wykorzystuje zaledwie 14 proc. własnego potencjału w zakresie publicznego finansowania dobrobytu w porównaniu z wynikiem na poziomie 26,4 proc. w przypadku Polski” – mówi Krzysztof Kutwa, analityk z zespołu strategii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Tak jest na świecie, że właśnie obywatele państw opiekuńczych są szczęśliwsi – czego nie chce widzieć prof. Leszek Balcerowicz. W czołówce rankingu najefektywniejszego wydatkowania środków publicznych przyczyniającego się do wysokiego poziomu dobrobytu i szczęścia w społeczeństwie, plasuje się aż jedenaście państw opiekuńczych: Austria, Dania, Finlandia, Holandia, Islandia, Kanada, Niemcy, Nowa Zelandia, Norwegia, Szwecja i Wielka Brytania. Wyjątek stanowią dwa pozostałe kraje uznawane za opiekuńcze, czyli Luksemburg i Australia, w których władze publiczne optymalnie alokują środki publiczne (odpowiednio pierwsze i czwarte miejsce w rankingu efektywności), jednak z jakichś powodów subiektywne poczucie szczęścia obywateli jest w nich zdecydowanie niższe od pozostałej jedenastki krajów OECD.

Warto podkreślić, że efektywność silnie koreluje z wysokością wydatków publicznych, choć wiele krajów wydających najwięcej czyni to w sposób mało optymalny – zauważa PIE. Przeciętne wydatki publiczne wśród badanych państw OECD sięgają blisko 42 proc. PKB. Najwięcej wydaje Francja (55,4 proc.), Finlandia (53,2 proc.), Belgia (52,1 proc.), Norwegia (51,5 proc.), Dania (49,5 proc.) i Szwecja (49,1 proc.), zajmujące w rankingu efektywności odpowiednio 17., 10., 3., 6., 11. i 5. miejsce.

Jednak lider rankingu efektywności – Luksemburg – wydając 42,3 proc. plasuje się na 17. pozycji pod względem wysokości wydatków. Najmniej wydają Irlandia (24,4 proc.), Meksyk (26,7 proc.), Chile (29,0 proc.), Szwajcaria (32,7 proc.) i Korea Płd. (33,9 proc.). „Kraje te zamykają również ranking efektywności, a jednocześnie ich mieszkańcy relatywnie nisko oceniają własne szczęście” – podkreśla PIE, co jednak w przypadku Szwajcarii ma niewiele wspólnego z prawdą.

W każdym razie, Europa Środkowo-Wschodnia wyraźnie odstaje od czołówki. Miejsce Polski wśród 37 krajów OECD jest niskie, gdy zważyć że polskie wydatki publiczne stanowią 41,8 proc. naszego produktu krajowego brutto, czyli należą do 20. najwyższych w OECD.

Bezpieczeństwo oraz osiągnięcia edukacyjne uczniów i poziom wykształcenia polskiego społeczeństwa to dziedziny, które można ocenić jeszcze jako pozytywne i relatywnie wysokie na tle krajów OECD. Pozostałe obszary wypadają jednak niekorzystnie.

O słabych wynikach Polski przesądza zwłaszcza bardzo częste przeludnienie mieszkań. Ponadto Polacy mają relatywnie mało czasu wolnego, wielu z nich pracuje bardzo długo, co wcale nie przekłada się na wysokie dochody. Prócz tego Polacy oddychają powietrzem o jednej z najgorszych jakości, co pośrednio wpływa niekorzystnie na zdrowie społeczeństwa, którego wskaźniki także wypadają miernie – uważa PIE. I wskazuje, że potencjalny awans w rankingu efektywności mógłby zagwarantować Polsce wzrost wydatków publicznych tylko o 2 proc. ale połączony z bardziej optymalną alokacją środków – bo ich niewykorzystany potencjał wynosi aż 26,4 proc.

Warto odnotować, że większość krajów o niskiej efektywności wydatków publicznych na dobrobyt leży w Europie Środkowo-Wschodniej. Należą do nich Czechy (0,77), Łotwa (0,75), Węgry (0,71) i Polska (0,68).

„Zestawiając oszacowane poziomy efektywności z wydatkami publicznymi można w sposób uzasadniony utrzymywać, że w grupie krajów o niskiej efektywności z Europy Środkowo-Wschodniej wyższy poziom tych ostatnich przyczynia się do lepszej pozycji w rankingu efektywności. Inaczej jest w przypadku efektywności i wartości niewykorzystanego potencjału” – zauważa PIE. Paradoksalnie, im wyższe nakłady finansowe w analizowanej grupie krajów, tym wyższy poziom niewykorzystanego potencjału – zwłaszcza na Węgrzech, gdzie przekracza on 50 proc.

Na koniec trzeba jeszcze raz podkreślić, iż zdumiewające jest, że Polski Instytut Ekonomiczny nie zauważa wpływu zwiększenia wydatków na służbę zdrowia, na wzrost poziomu dobrobytu Polaków. A wydawałoby się, że mało co lepiej służyłoby dobrobytowi Polaków, niż wydłużenie długości życia, dłuższe pozostawanie w zdrowiu oraz mniejsza ilość zgonów. No, chyba, że PIE uważa, iż dobrobyt będzie jeszcze wyższy, jeśli przypadnie na zmniejszoną liczbę mieszkańców naszego kraju.

Autorstwo: Andrzej Leszyk
Źródło: Trybuna.info


Skopiowano z WOLNE MEDIA

CENTRALNE PLANOWANIE, REGULOWANE CENY I KARTKI

 

Czy PiS rozważa wprowadzenie cen regulowanych?


Na nic zapewnienia członków klubu parlamentarnego PiS, że nie mają takiego zamiaru i słowa samego posła, że sam to sobie wymyślił. Mleko się rozlało: liberalni opozycjoniści od lewa do prawa krzyczą o powrocie PRL-u.

Kazimierz Smoliński z PiS w programie Polsatu News „Debata Dnia” zapowiedział, że wobec skokowego wzrostu cen z powodu inflacji, PiS wprowadzi ceny regulowane na podstawowe artykuły: chleb, cukier, mąkę. Ledwie to powiedział, współuczestnicy programu już wyrazili swoje przerażenie. Michał Kobosko, liberalny dziennikarz i przewodniczący Polska 2050 Szymona Hołowni oznajmił, że to „pachnie wprowadzeniem za chwilę kartek na niektóre artykuły spożywcze, których zacznie brakować, bo zaczynamy mówić o centralnie sterowanej gospodarce”. Wyraził troskę o bankructwo kraju, w którym takie rozwiązania weszłyby w życie.

Arkadiusz Myrcha z PO przejmował się nakazaniem przedsiębiorcom przez państwo utrzymaniem określonej ceny na artykuły pierwszej potrzeby.

Borys Budka natychmiast ogłosił, że to budowanie przez Kaczyńskiego PRL-bis. „Propozycja cen regulowanych to kolejny etap w realizacji jego chorego planu”.

Michał Szczerba (KO)nazwał to „PiS-komuną, a Barbara Nowacka z tego samego ugrupowania przeraziła się natarciem „grupy rekonstrukcyjnej PRL”. Wspomniała tez o kartkach na żywność, czym wtórował jej poseł Konfederacji Artur Dziambor.

I tak samodzielnie stworzony pomysł jednego posła partii rządzącej stał się dla całej grupy liberałów okazją do zaprezentowania swojej obowiązkowej niechęci do PRL, który kojarzy im się wyłącznie z kartkami i, oczywiście, „komuną”.

Autorstwo: Maciej Wiśniowski
Źródło: Strajk.eu

KOMENTARZ „WOLNYCH MEDIÓW”

Nie wiem, czy to jego samodzielny pomysł, ale powiedział o nim z takim przekonaniem, jakby pomysł naprawdę rozważano w PiS-ie. Możliwe, że albo się wygadał, albo PiS sonduje reakcję opinii publicznej.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

NIE PRAWDA LECZ STOŁEK SIĘ LICZY

 

Barbara Nowak wycofuje się ze swoich słów o szczepionkach


„Przyznaję, że mając wykształcenie historyczne, a nie medyczne, nie powinnam się wypowiadać na temat szczepionki” – przekazała małopolska kurator oświaty Barbara Nowak.

W rozmowie z Radiem Zet małopolska kurator oświaty Barbara Nowak powiedziała, że sprzeciwia się wprowadzaniu obowiązku szczepienia nauczycieli. Barbara Nowak wskazała, że stosowanie szczepionek nadal jest „eksperymentem”. „Nie wyobrażam sobie, że można kogokolwiek w tym momencie zmuszać. To jest decyzja wolna każdego wolnego człowieka. Tak powinno być” – powiedziała.

Słowa kurator skrytykował stanowczo minister zdrowia Adam Niedzielski. „Potępiam wszystkie takie oznaki braku rozumu i apeluję, żeby mieć pewnego rodzaju wstrzemięźliwość” – powiedział. „Takie osoby nie powinny ponosić odpowiedzialności za edukację” – dodał.

Głos w tej sprawie zabrał również minister Przemysław Czarnek. „Wypowiedź Pani Kurator Barbary Nowak uważam za szkodliwą i absolutnie nie zgadzam się z nią. Niezmiennie zachęcam wszystkich do szczepień” – opublikowano na profilu Ministerstwa Edukacji i Nauki na „Twitterze”.

Upomnienie ze strony ministra to nie wystarczająca reakcja w ocenie europosłanki PiS Beaty Mazurek. „Premier Morawiecki podjął decyzję! Ambasador RP w Czechach zostanie odwołany bo: »Nie ma zgody na skrajnie nieodpowiedzialne wypowiedzi«. Czy i jaka będzie decyzja w związku z tą wypowiedzią, panie Czarnek? A może są równi i równiejsi?” – napisała.

Barbara Nowak po wpisie ministra edukacji odniosła się do swoich porannych słów. „Przyznaję, że mając wykształcenie historyczne, a nie medyczne, nie powinnam się wypowiadać na temat szczepionki. Zapewniam, że w Małopolsce uczniowie i nauczyciele są bezpieczni, bo realizowane są cele polityki państwa polskiego” – napisała.

Jak widać, cenzura w Polsce zagościła na dobre. Wolność słowa i wypowiedzi ws. pandemii została ludziom odebrana bezpowrotnie. Jak widać, każda osoba, która nie podporządkuje się władzy, zostanie bardzo dotkliwie skarcona.

Źródło: LegaArtis.pl

KOMENTARZ „WOLNYCH MEDIÓW”

Należy dodać, że p. Barbara Nowak powiedziała prawdę. Preparaty terapii genowej, zwane marketingowo „szczepionkami przeciwko COVID-19”, wciąż oficjalnie znajdują się w fazie badań klinicznych, a więc są farmaceutykami eksperymentalnymi. Pani Nowak najprawdopodobniej wystraszyła się konsekwencji służbowych po skrytykowaniu jej słów przez ministra Czarnka, skoro tak szybko wycofała się ze swoich słów pod pretekstem „braku wykształcenia medycznego”. Tajemnicą poliszynela jest, że wypowiadający się o sprawach zdrowotnych minister Niedzielski sam takowego nie posiada – jest ekonomem a nie medykiem. To symboliczne wydarzenie pokazuje, jak działa w Polsce pandemiczna cenzura – zastrasza się odważnych ludzi, by nie mówili prawdy.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...