sobota, 1 lipca 2023

 

Elektryki robią dziury


Badania Uniwersytetu w Leeds wykazały, że samochody elektryczne niszczą nawierzchnię dróg dwukrotnie bardziej niż te z silnikami spalinowymi. Są od nich po prostu cięższe.

Jak informuje portal RMF24.pl, przeciętny samochód elektryczny obciąża drogi 2,24 razy bardziej niż jego odpowiednik z silnikiem benzynowym i 1,95 razy bardziej niż z silnikiem diesla, przy czym w przypadku pojazdów elektrycznych ważących ponad 2000 kg zużycie jest większe o 2,32 raza.

Jak wyjaśnia „Daily Telegraph”, według analizy przeprowadzonej przez badaczy z Uniwersytetu w Leeds samochody elektryczne są średnio o 312 kg cięższe niż ich analogiczne wersje z silnikami spalinowymi, co wynika z masy ich akumulatorów.

Tymczasem według szeroko stosowanej przez inżynierów i konstruktorów dróg formuły obliczeniowej, dwukrotne zwiększenie nacisku na oś pojazdu powoduje 16-krotnie większe uszkodzenie nawierzchni. Im większa masa, tym większe prawdopodobieństwo powstawania małych pęknięć w asfalcie, które jeśli nie zostaną naprawione, rozszerzają się i ostatecznie przekształcają w dziury.

Do podobnych wniosków doszli badacze z Uniwersytetu w Edynburgu, którzy twierdzą, że upowszechnienie się elektrycznych ciężarówek może zwiększyć uszkodzenia dróg w Szkocji o prawie jedną trzecią. Główny autor badania John Low oszacował, że gdyby wszystkie autobusy i ciężarówki stały się elektryczne, utrzymanie dróg mogłoby kosztować szkocki rząd i samorządy dodatkowe 164 miliony funtów.

Nie zaszkodzi to specjalnie autostradom, które są budowane pod ciężarówki, ale zniszczy drogi miejskie i wiejskie.

Źródło: NowyObywatel.pl

 

Jak wojna ukraińsko-rosyjska niszczy Nowy Jedwabny Szlak


Po kilkunastu pierwszych dniach wojny ukraińsko-rosyjskiej zimą roku 2022 wydawało się, że konflikt ten spowoduje trwałe zdestabilizowanie i zamknięcie północnej, najważniejszej nitki żelaznego Nowego Jedwabnego Szlaku, wielkiego chińskiego projektu geoekonomicznego, za pomocą którego Pekin chce skomunikować kraje i narody Eurazji siecią pajęczyn infrastrukturalnych, aby dzięki temu móc z większym komfortem i rozmachem prowadzić ekspansję towarową na rynki eurazjatyckich państw.

Po kilku miesiącach zawirowań i groźby włączenia się do wojny strony białoruskiej, co definitywnie wstrzymałoby transport na najważniejszej arterii NJS, sytuacja z chińską inicjatywą zaczęła się poprawiać i stabilizować. Nowy Jedwabny Szlak powracał do względnej normalności – na razie.

Spedytorzy jednak jednocześnie z powrotem na kazachsko-rosyjsko-białoruski korytarz One Belt One Road zaczęli poszukiwać dla niego alternatywy, zdając sobie sprawę, że wojna ukraińska została najprawdopodobniej rozpisana na wiele lat, co zresztą zaczyna się sprawdzać na naszych oczach. Konflikt trwa już prawie półtora roku a jego końca nie widać.

Alternatywą dla jedwabnego szlaku przez Rosję i jej sojuszników z Unii Eurazjatyckiej są nitki prowadzące przez Azję Środkową, Morze Kaspijskie, Kaukaz i Morze Czarne, tzw. Korytarz Centralny, oraz szlak przez Iran, Turcję i Bałkany. Jednak póki co obie opcje są jedynie melodią przyszłości.

W 2021 roku południową i środkową arterią NJS przetransportowano jedynie 6900 kontenerów. Według organizacji „Korytarz Transportowy Europa-Kaukaz-Azja” do 2030 roku liczba ta ma ulec drastycznej zwyżce – nawet do 760 000 TEU rocznie (TEU – kontener o długości 20 stóp). Spójrzmy jednak na teraźniejszość.

NOWY JEDWABNY SZLAK W 2022 I 2023 ROKU

Według najnowszych danych transport na Nowym Jedwabnym Szlaku notuje obecnie drastyczny spadek masy przewiezionego towaru w stosunku do roku 2022. W okresie od stycznia do maja 2023 roku przetransportowano z Chin do Europy i z Europy do Chin 600 mln ton towarów. Oznacza to ni mniej ni więcej tylko spadek o 44,69% w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego. W przypadku kierunku z Europy do Chin mówimy o spadku rzędu 45,76%, w kierunku odwrotnym o spadku rzędu 44,7%. W roku 2022, pomimo rozpoczęcia nowego etapu w wojnie ukraińsko-rosyjskiej w okresie od stycznia do maja przetransportowano na NJS 1,084 mld ton towarów. W roku 2021 liczba ta była jeszcze większa i wynosiła 1,4 mld ton. Widzimy więc wyraźnie, że wojna ukraińska niszczy Chińczykom ich zdolności do napędzania wzrostu gospodarczego poprzez dywersyfikację transportu towarów eurazjatyckimi masami lądowymi.

Spójrzmy jednak na transport Chiny-Polska, gdyż ten jeszcze bardziej ucierpiał przez wojnę ukraińską i jej wszelakie konsekwencje, tak ekonomiczne, jak i geopolityczne.

W okresie od stycznia do maja 2023 roku z Chin do Polski przetransportowano Nowym Jedwabnym Szlakiem 3,3 mln ton produktów. Oznacza to spadek rzędu 19% w stosunku do roku 2022. W przypadku kierunku odwrotnego spadek jest znacznie bardziej niekorzystny. Z Polski do państwa ze stolicą w Pekinie przewieziono jedwabny szlakiem towary o masie 10,3 tys. ton, co oznacza spadek aż o ponad 82%. Spójrzmy więc na newralgiczny dla handlu z Chinami i dla zysków z tytułu ceł i opłat na NJS terminal w Małaszewiczach, znajdujący się przy granicy z Białorusią.

Według najnowszych danych od początku bieżącego roku aż do maja terminal ten obsłużył 2270 ton towarów transportowanych do Chin. Oznacza to spadek w stosunku do roku poprzedniego aż o 93,67%. Jeżeli chodzi o kierunek z Chin, spadek wyniósł 14,89%, tj. przewieziono z Państwa Środka przez Małaszewicze 3,14 mln ton.

Według najnowszych danych z Polski do Chin wysyła się przede wszystkim tworzywa sztuczne. Masa tych towarów od stycznia do maja bieżącego roku wyniosła 2250 ton co oznacza spadek o 57,47% w stosunku do roku poprzedniego. Innymi popularnymi towarami są „pojazdy inne niż tabor kolejowy i tramwajowy”. Ich przewieziono do Państwa Środka 1760 ton. Również w tym przypadku mieliśmy do czynienia ze znacznym spadkiem tonażu w stosunku do roku 2023. Ściślej rzecz ujmując, mówimy o spadku rzędu 66,41%.

Warto także wspomnieć o przemyśle meblarskim. Z Polski do Chin w okresie pierwszych pięciu miesięcy bieżącego roku trafiło 120 ton mebli, co wiąże się ze spadkiem rzędu 88,27%. Z kolei produktów stalowych oraz żelaznych z Polski do Chin wyjechało aż o 92% mniej niż w roku poprzednim.

ROK 2022 A ROK 2021

Ponieważ już porównaliśmy pierwsze miesiące roku 2023 z rokiem 2022, przyjrzyjmy się teraz rokowi rozpoczęcia nowej fazy konfliktu ukraińskiego i porównajmy go z „ostatnim rokiem pokoju” w Polsce i Europie, a więc 2021.

W 2021 roku przez przejście graniczne Brześć-Terespol przejechało 476 tys. TEU. W roku następnym liczba ta spadła niemal o 100 tys. TEU, do 377 tys. Spadek wynosił więc prawie 21% rok do roku.

Według danych chińskich na Nowym Jedwabnym Szlaku w roku 2022 przejechało 16 tys. pociągów, które przewiozły 1,6 mln TEU co stanowi wzrost rok do roku o 10%. Jednak ogromna część tej wartości dotyczy przewozu towarów między Chinami a Rosją, których to wartość znacznie wzrosła w wyniku odseparowania Rosji od zachodnich rynków poprzez sankcje. Spadki wartości przewiezionego wolumenu pomiędzy Chinami a poszczególnymi krajami UE są w niektórych przypadkach drastyczne i unaoczniają, jak wojna ukraińska niszczy wymianę handlową pomiędzy Wschodem a Zachodem.

I tak np. liczba pociągów z Chin do Włoch spadła aż o 91,6%. Z ChRL do Czech o 79,8%. Z Chin do Holandii o 62% natomiast z tego samego kierunku do Francji o 61%. Ogółem przyjmuje się, że o ile przed wybuchem nowego etapu wojny ukraińskiej 80% towarów na szlakach eurazjatyckich jeździło z Chin do Europy, natomiast tylko 20% do Rosji, o tyle dzisiaj jest mniej więcej dokładnie na odwrót.

Wojna ukraińska wbija więc klin w zglobalizowany handel eurazjatycki, tworząc de facto w miejsce wielkiego obszaru od Lizbony do Szanghaju, dwa wyraźnie krystalizujące się bloki polityczne, w strefie zgniotu, których trwa wojna, która będzie w dalszym ciągu separować je od siebie i nie dopuszczać do głębszej integracji tego potężnego obszaru lądowego. Współgra to oczywiście z interesami anglosaskimi.

Tak jak kiedyś Anglicy tak obecnie Amerykanie stoją na straży tego, aby żadna wielka polityczna ani gospodarcza czy też polityczno-gospodarcza struktura nie zdominowała kontynentu eurazjatyckiego. Dopóki trwa wojna na wschód od naszych granic, dopóty Chińczycy i ich wielki projekt Nowego Jedwabnego Szlaku będą znajdować się w niezwykle trudnej pozycji do dalszego zwiększania swoich możliwości eksportowych na rynki europejskie. O ile Anglosasom trudno będzie wbić klin pomiędzy Rosję i Chiny, aby ostatecznie tym drugim wypowiedzieć wojnę na wielu płaszczyznach poniżej poziomu wojny kinetycznej, która cofnie ich gospodarczo w rozwoju o dekady, tak jak uczyniono to z ZSRR w latach 80. XX wieku, o tyle próby ku temu będą z pewnością podejmowane.

W artykule dla „Washington Times” z maja bieżącego roku medium to, rękoma Ariela Cohena, tłumaczy, w jaki sposób należy skłócić Rosjan z Chińczykami poprzez właśnie inicjatywę Nowego Jedwabnego Szlaku, aby rozbić sojusz tych państw, wymierzony w interesy szeroko pojętego świata atlantyckiego.

Cohen proponuje w tej materii wsparcie Korytarza Centralnego NJS, który przechodzi przez Azję Środkową i Ukrainę.

Cohen zauważa, że wolumen towarów przewiezionych tą nitką OBOR w ciągu roku od rozszerzenia konfliktu ukraińskiego o nowe terytoria wzrósł dwukrotnie. Wiąże się to z potrzebą omijania przez Chiny terytorium Rosji, a więc kraju, który w każdej chwili może zostać całkowicie zmarginalizowany na arenie międzynarodowej ze względu na jego politykę względem Ukrainy. Chińczycy zresztą, tworząc Nowy Jedwabny Szlak, chcą, aby był on nie jedną nitką, całkowicie uzależnioną od dobrej woli Władimira Putina i kremlowskiej elity, lecz aby była to cała sieć, cała pajęczyna odnóg, w których jedna zdestabilizowana lub też zamknięta przez konflikt zbrojny czy inne niepokoje społeczne i polityczne zawirowania, mogła zostać zastąpiona kilkoma innymi. Jak na razie w praktyce niemal całość wolumenu, który trafia do Europy z Dalekiego Wschodu, wędruje przez Rosję i Białoruś. Korytarz Środkowy może tę sytuację odmienić.

Artykuł Cohena utrzymany jest w stanowisku jakoby Amerykanom zależało na istnieniu tej konkretnej nitki NJS, która ma być przez Waszyngton promowana, aby skłócać Rosjan z Chińczykami. Chodzi w tej kwestii o to, że Rosjanie chcą, aby tak nitka południowa, przez Turcję i Iran, jak i środkowa, przez Kazachstan, Morze Kaspijskie, Kaukaz i Morze Czarne, była jak najbardziej zmarginalizowana kosztem północnej, na której zarabiać będą Rosjanie i dzięki niemal monopolowi na przewóz towarów właśnie nią, będą trzymali Pekin pod kontrolą i móc tym samym na nim wymuszać korzystne dla siebie decyzje.

Jeżeli Korytarz Środkowy zyska jeszcze bardziej na znaczeniu, to Moskwa z pewnością będzie z tegoż powodu wielce niezadowolona.

Ja jednak osobiście widzę pewne komplikacje tego toku myślenia, jakoby Amerykanom w ogóle zależało na istnieniu jakiejkolwiek odnogi NJS.

GŁOS PENTAGONU

Robert Spalding, amerykański generał, który piastował stanowisko attaché wojskowego w Pekinie (a więc jest ściśle związany z tajnymi służbami Pentagonu) oraz doradzał Donaldowi Trumpowi w kwestii strategii względem Państwa Środka, już w swojej książce pt. „Niewidzialna wojna” sprzed 4 lat pisał, że Inicjatywa Pasa i Szlaku jest „narzędziem wojny politycznej” Pekinu. A jeżeli jest narzędziem wojny, to trzeba ją zneutralizować.

W swojej najnowszej książce Spalding pisze z kolei, że Nowy Jedwabny Szlak czyni 2/3 świata wasalami Chin a jego celem jest wymuszenie na krajach w Eurazji lojalności wobec Chin. Innymi słowy, wedle tego antychińskiego jastrzębia Inicjatywa Pasa i Szlaku jest elementem chińskich dążeń do globalnej dominacji. A ponieważ, jak twierdzi, USA są w stanie wojny z Chinami, trudno oczekiwać, aby Amerykanie dopuszczali w trakcie wojny z Pekinem rozwój ich potencjału eksportowego poprzez właśnie zgodę na zwiększenie wpływu środkowego korytarza NJS.

Amerykański wojskowy jasno daje do zrozumienia, aby nie kupować chińskich towarów, nawet kosztem własnej pauperyzacji a inwestujących w Chinach nazywa kolaborantami. Pomimo iż jego jastrzębia retoryka nie koniecznie musi być dobrze widziana w obecnej administracji Białego Domu, niewątpliwie odgrywa ona istotny wpływ propagandowo-psychologiczny tak na amerykańskie elity jak i na zwykłych Amerykanów, którzy mogą dać się ujarzmić jego wojowniczym, antychińskim sloganom.

Można oczywiście założyć, że Amerykanie, przynajmniej za kadencji Joe Bidena, jednak odpuszczą sobie destabilizację Azji Środkowej i Kaukazu. Jednak ostatnie wydarzenia temu przeczą. W 2022 roku wyszło na jaw, że konta w serwisach społecznościowych powiązane z Pentagonem zajmowały się w ciągu ostatnich 5 lat szczuciem i napuszczaniem ludności państw Azji Środkowej na Rosję i Chiny. Strategia wywoływania chaosu, która zapewne przyczyniła się do kolorowej rewolucji w Kazachstanie w styczniu ubiegłego roku oraz do masowych protestów w Uzbekistanie latem 2022 roku, współgra z ideami głoszonymi przez Spaldinga. Trudno z resztą oczekiwać, że jego pomysły są wyłącznie jego prywatnymi opiniami i sugestiami, a nie mają odzwierciedlenia w ogólnej strategii wobec Chin. W USA panuje ponadpartyjny konsensus co do niszczenia chińskiej konkurencji dla globalnej dominacji (jakkolwiek Chińczycy są nią zainteresowani, w co należy powątpiewać) toteż Spalding jest najprawdopodobniej jedynie przekaźnikiem idei, o których głośno się mówi w lochach Departamentu Obrony i które wdraża się w życie.

Jeżeli wiemy więc, że amerykańskie elity widzą w inicjatywie Pasa i Szlaku rzekome chińskie tendencje hegemoniczne, to dalsza ekspansja chaosu i destabilizacji na jego główne arterie powinna trwać.

Trudno w takim przypadku oczekiwać więc, że Amerykanie pozwolą tak na niezakłócone funkcjonowanie korytarza środkowego NJS jak i nitki północnej, której odnogi przechodzić mają przez Białoruś i Ukrainę. Korytarz ukraiński został na całe lata zamknięty w lutym 2022 roku. Szlak białoruski wciąż jest otwarty, lecz notuje się w roku obecnym drastyczny spadek jego eksploatacji.

Parag Khanna w swojej „Konektografii” słusznie zauważa, że świat ewoluuje a wraz z nim geopolityka, którą obecnie cechują wojny o konektywność, a nie o terytorium. A potęga najlepiej skomunikowana handlowo wygrywa.

Do czasu pandemii COVID Chińska Republika Ludowa nieuchronnie zmierzała właśnie do dominacji poprzez skomunikowanie świata eurazjatyckiego. Koronawirus wbił jednak po raz pierwszy klin pomiędzy chłonny europejski rynek towarowy a chińską „fabrykę świata”. Następnie kolejny cios wymierzył kontenerowiec, który zablokował Kanał Sueski. Po raz kolejny starano się przekonać Europejczyków, że odłączenie się od Chin zmniejszy ryzyko uzależnienia od produkcji przez Chińczyków towarów niezbędnych w czasach kryzysu. Ale pomimo tych ciosów, które zadawano chińskiej potędze, które na dodatek zniszczyły ich demografię do takiego stopnia, że Pekin postanowił całkowicie zrezygnować z kontroli urodzeń, ChRL wciąż rozwijała się w szybkim tempie a handel na linii Chiny-Europa bił kolejne rekordy. Rekordy bił także kolejowy Nowy Jedwabny Szlak.

I wtedy wymierzono kolejny cios. Militaryzacja przez zachód Ukrainy przeciwko Rosji i intensywne ukraińskie ostrzały z lutego 2022 roku w terytorium tego kraju zamieszkałe przez ludność rosyjskojęzyczną spowodowały rosyjski gniew i niewątpliwie przyczyniły się do inwazji Federacji Rosyjskiej na wielu frontach. Nowy Jedwabny Szlak na odcinku ukraińskim umarł na wiele lat. Zachód poprzez brak potępienia przez Pekin strony rosyjskiej otrzymał pretekst do okładania sankcjami chiński sektor półprzewodników, czym z kolei stratedzy zza oceanu chcą najprawdopodobniej sprowokować Pekin do inwazji na Tajwan, aby otrzymać pretekst do izolacji Chin, tak jak uczyniono to z Rosją. Jeżeli taki scenariusz się zrealizuje, to świat na wiele dekad może oddzielić żelazna kurtyna, która powstrzyma w znacznym stopniu chiński wzrost gospodarczy.

Pekin odseparowany od bogatych klientów z zachodu będzie uzależniony od sprzedawania swoich towarów krajom rozwijającym się, na czym zarabiać będzie znacznie mniej niż dzięki ekspansji koleją w kierunku chłonnych rynków europejskich.

Na dodatek chińska inwazja na Tajwan, jeżeli Pekin połknie przynętę zarzuconą przez Waszyngton, spowoduje ostatecznie odwrócenie się od Chińczyków amerykańskich korporacji, które wciąż chcą korzystać z taniej chińskiej siły roboczej i to nad rzeką Jangcy i Huang-He produkować swoje towary, które następnie rozjeżdżać się będą po całym świecie. Zarówno odwrócenie się Doliny Krzemowej i Wall Street od inwestycji w Chińskiej Republice Ludowej jak i zamknięcie Pekinowi wrót do Europy poprzez masy lądowe Eurazji, Kanał Sueski czy też cieśninę Malakka może spowodować, że kraj zamieszkały przez niemal 1,5 mld ludzi w wyniku zerwania kontraktu społecznego ogarnąć może chaos, który skutkować będzie erozją systemu politycznego i poddaniem się woli amerykańskiej tak jak stało się to ze Związkiem Sowieckim pod koniec lat 80. XX wieku. Amerykanie zupełnie otwarcie przyznają, że ich celem jest zmiana reżimu w Pekinie na taki, który otworzy szeroko drzwi na penetrację kapitałową zachodu i powrót do czasu kiedy Chiny były tylko i wyłącznie fabryką świata, bez aspiracji do kształtowania geopolitycznej rzeczywistości wokół siebie.

Czy taki scenariusz napisze nam kolejne kilka-kilkanaście lat? No cóż, trudno na ten moment odpowiedzieć na to pytanie. Niewątpliwie jednak czekają nas lata chaosu na przecięciu szlaków transportowych Chiny-Europa. Gdyż bez odcięcia dostępu do europejskiego rynku wdrażanie dalszych kroków mających na celu zniszczenie czy też znaczne osłabienie chińskiej potęgi, będzie jeżeli nie niemożliwe, to na pewno nieskuteczne.

Autorstwo: Terminator 2019
Źródło: WolneMedia.net

 

W Unii Europejskiej nie ma obecnie ani spokoju, ani dobrobytu


Premier Węgier Viktor Orban jest bardzo negatywnie nastawiony do obecnego stanu Unii Europejskiej, uważając, że nie ma w niej ani pokoju, ani dobrobytu. Zaniepokojenie sytuacją węgierski przywódca wyraził podczas czwartkowej podróży na szczyt Wspólnoty w Brukseli.

„Unia Europejska została stworzona z dwóch powodów. Po pierwsze, dla pokoju, a teraz jest wojna. Po drugie, dla dobrobytu, a gospodarka jest coraz bardziej niepokojąca. Teraz w Unii Europejskiej nie ma ani pokoju, ani dobrobytu” – napisał Orban na „Facebooku”.

Przypominamy, że przywódcy UE na dwudniowym szczycie, który rozpoczął się wczoraj, zajmują się takimi kwestiami, jak próba zbrojnego powstania w Rosji, konflikt zbrojny na Ukrainie i pomoc wojskowa dla niej, wykorzystanie zamrożonych rosyjskich aktywów, a także stosunki z Chinami i regulacja migracji z Azji i Afryki.

Źródło: pl.News-Front.info

 

Policjanta ukarano za darowiznę na Konwój Wolności


Funkcjonariusz policji z Windsor w Kanadzie, konstabl Michael Brisco, złożył apelację od wyroku uznającego go winnym dyskredytującego zachowania za przekazanie 50 dolarów. na rzecz Konwoju Wolności. Apelacja została złożona do Ontario Civilian Police Commission.

W marcu Brisco był przesłuchiwany przez trybunał dyscyplinarny policji i został uznany winnym. Potem w maju nałożono na niego karę – musiał odpracować 80 godzin.

27 czerwca Justice Centre for Constitutional Freedom, które broni konstabla, oświadczyło, że trybunał nie wziął pod uwagę wolności wypowiedzi, którą gwarantuje skazanemu Karta Praw i Swobód. Prawnik Brisco, Christopher Fleury, stwierdził, że trybunał jest zobowiązany do pogodzenia prawa do wolności wypowiedzi z przepisami Police Services Act. Jego zdaniem trybunał „pomieszał rzeczywistość z prawem” odnosząc się do tego, że wielu policjantów z Windsor zabezpieczało blokadę Ambassador Bridge w Windsor, a Brisco przekazał dotację na rzecz Konwoju Wolności w Ottawie. W tamtym czasie protest w stolicy nie był jeszcze uznany za nielegalny. Ustalenie funkcjonariusza prowadzącego przesłuchanie, że dotacja Brisco mogła być użyta do wspierania podobnego protestu w Windsor i blokady mostu, nie została poparta wystarczającymi dowodami, napisał Fleury w apelacji.

Orzekając o winie Brisco trybunał uznał, że dotacja konstabla była „zaprzeczeniem ciężkiej pracy funkcjonariuszy z całej prowincji, którzy w tamtych dniach dniem i nocą starali się utrzymać porządek w Ottawie i Windsor”.

W czasie przekazania dotacji na rzecz Konwoju Brisco był na bezpłatnym zwolnieniu, ponieważ odmówił zaszczepienia się na COVID-19. Informacja o przekazaniu przez niego 50 dol. na rzecz Konwoju została ujawniona po tym, jak hakerzy włamali się na stronę „Give Send Go”. Wtedy policja z Windsor postawiła mu zarzuty w oparciu o Police Services Act.

Po przesłuchaniu, orzekając o wymiarze kary, trybunał stwierdził, że Brisco jest bardzo dobrym policjantem, pracowitym, starannym, posiadającym specjalistyczną wiedzę i umiejętności.

Autorstwo: Katarzyna Nowosielska
Źródło: Goniec.net

 

Interesują mnie tylko Węgry


Wywiad z premiwerm Węgier Victorem Orbanem dla niemieckiego dziennika „Bild”.

– Panie premierze, cały świat mówi o tym, co wydarzyło się w Rosji w sobotę. Co pan pomyślał w momencie, gdy Jewgienij Prigożyn, szef PMC Wagnera, rozkazał swoim wojskom ruszyć w kierunku Moskwy?

– Nie przywiązuję dużej wagi do tego wydarzenia.

– Nie przywiązuje pan dużej wagi?

– Tak.

– Jak bardzo Putin jest osłabiony z pańskiego punktu widzenia?

– Gdyby to się zaczęło i trwało długo, to byłby to wyraźny znak słabości. Ale jeśli wszystko zostało rozwiązane w ciągu 24 godzin, jest to oznaka siły.

– Czyli uważa pan, że Putin jest silny?

– Wie pan, że Putin jest prezydentem Rosji. Jeśli ktoś zakłada, że zostanie pokonany lub może zostać usunięty, to ten ktoś nie rozumie narodu rosyjskiego i rosyjskich struktur władzy.

– Niech pan wytłumacz mi dlaczego! Widzimy najemników zmierzających w kierunku Moskwy. Nikt ich nie zatrzymuje. Byli już w Rostowie i ani wojsko, ani służby specjalne ich nie zatrzymały. Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak, jakby na chwilę stracił kontrolę.

– Prawdopodobnie tak było.

– Ale uważa pan, że Putin jest silny. Dlaczego więc tak się dzieje?

– Bo to jest Rosja. A Rosja działa i funkcjonuje inaczej niż kraje europejskie.

– Jak Pan ocenia obecną sytuację?

– Uważam, że sytuacja, którą pan opisał, należy już do przeszłości, ale działania wojenne na Ukrainie nadal trwają. To nie jest wydarzenie, które doprowadzi nas do pokoju. Zawsze rozpatruję każdy konflikt z jednego punktu widzenia – z punktu widzenia tego, jak najszybciej osiągnąć pokój. Bo uważam, że najważniejsze jest osiągnięcie rozejmu i jakieś ustanowienie pokoju. A wydarzenie, o którym pan wspomniał, nie ma tu żadnego znaczenia.

– Czy uważa Pan, że Putin nadal będzie prezydentem w 2024 roku?

– Oczywiście, to jest realne.

– Dlaczego jest pan tego pewien? W ostatnich dniach dużo mówiło się o słabości rosyjskiego kierownictwa…

– Kiedy jest wojna, to mówienie o wojnie jest częścią samej wojny, co oznacza, że takie rozmowy są werbalną kontynuacją działań wojennych, czyli propagandy.

– Mówi pan, że to propaganda, ale jednocześnie widzieliśmy, że Putin wyglądał na osłabionego przez kilka godzin, ponieważ powiedział, że ukarze Prigożyna, ale ostatecznie Prigożyn mógł wyjechać na Białoruś. Jak można to wytłumaczyć?

– Widzi pan, to jest Rosja. Rosja funkcjonuje inaczej niż my. Struktury w Rosji są bardzo stabilne. Są one oparte na wojsku, służbach specjalnych, policji. To kraj innego typu. To kraj o orientacji wojskowej. Nie zapominajcie, że Rosja nie jest krajem takim jak Niemcy. Tak, to też nie jest kraj taki jak Węgry. To inny świat. Struktury są różne, moc jest inna, stabilność jest inna. Jeśli chcemy zrozumieć, jak to działa, kierując się naszą logiką, zawsze będziemy się mylić.

– A co mogłoby teraz obalić Putina?

– Nie wiem, co mógłbym powiedzieć na ten temat. Powiem, że nikt tego nie wie. Putin ma mocną pozycję, jest wybranym przywódcą Rosji, jest szanowany, a struktury państwa są dość silne. Dlatego musimy poważnie traktować całe państwo rosyjskie.

– W 1989 r. wygłosił Pan w Budapeszcie śmiałe przemówienie, w którym domagał się wycofania wojsk radzieckich z Węgier. Dlaczego kilkadziesiąt lat później w pewnym sensie postawił Pan swój kraj po stronie Rosji i jest uważany za przyjaciela Putina w Europie?

– Próbuje mnie pan sprowokować tym pytaniem? Wiecie dobrze, że jeśli powiecie Węgrom, że jesteśmy prorosyjscy lub przyjaźnimy się z Rosjanami, będzie to sprzeczne z naszym historycznym doświadczeniem. Walczę w interesie Węgier. Nie niepokoi mnie Putin. Nie obchodzi mnie Rosja. Zależy mi na Węgrzech. Oznacza to, że wszystko, co robię, moje poglądy i działania, mają przynosić korzyść Węgrom. Zdecydowanie wszystko, co dzieje się teraz między Rosją a Ukrainą, jest złe dla Węgrów. Jest to niebezpieczne dla nas. Straciliśmy tam ludzi, tam mieszka mniejszość węgierska. Niebezpieczeństwo, jakie stwarza wojna, dotyka nas bezpośrednio. To nie jest tak, jak w przypadku Niemiec, macie Polskę i Węgry między wami a konfliktem na Ukrainie.

– Dlaczego jest pan taki pewien, że nie ma możliwości rozwiązania militarnego, że nie można po prostu pokonać Rosji na polu bitwy? Na przykład Ukraina była w stanie obronić Kijów, a zatem Rosjanie nie mogli go okupować. To samo dotyczy Donbasu, gdzie Ukrainie udało się odzyskać część terytorium. Dlaczego uważa pan, że taka możliwość nie wchodzi w rachubę?

– Przede wszystkim nie wysuwam argumentów przeciwko Ukraińcom. Nie chcę wyglądać na osobę, która nie ma nadziei, że niepodległe państwo ukraińskie ma szansę na przetrwanie. Ale stoję na gruncie rzeczywistości. A rzeczywistość jest następująca: sposób, w jaki rozwija się teraz współpraca między Ukrainą a Zachodem, jest zły, samo podejście jest błędne.

– Dlaczego?

– Bo uważam, że ten podział obowiązków, kiedy Ukraińcy walczą na froncie, a my wspieramy ich finansami, informacją i sprzętem, to jest złe rozwiązanie. Nasza nadzieja, że ukraińskie wojska z naszą bronią będą w stanie wygrać bitwę z Rosją – ta nasza nadzieja mówi o braku zrozumienia sytuacji. To niemożliwe.

– Dlaczego mówi pan, że to niemożliwe? Ukraińcy na niektórych terenach odzyskali terytoria, udało im się tam obronić.

– Ale właśnie o tym mówię. Nie o pewnych wydarzeniach w tym konflikcie. Mówię o jego wyniku, a problem polega na tym, że Ukraińcom zabraknie żołnierzy wcześniej niż Rosjanom i to ostatecznie będzie czynnikiem decydującym. To jest zawsze mój główny argument. Nie chcę wywierać presji na Ukraińców, ale zawsze opowiadam się za pokojem, pokojem i jeszcze raz pokojem. W przeciwnym razie stracą dobre samopoczucie i wiele ludzkich istnień. Nastąpi niewyobrażalne zniszczenie. Dlatego pokój jest obecnie jedynym rozwiązaniem. Pokój w tej chwili oznacza rozejm. Na tej podstawie twierdzę, że musimy znaleźć najszybszą drogę i osiągnąć rozejm.

– Mówi pan o najszybszej drodze. Dwa tygodnie temu spotkałem się z prezydentem Zełenskim i przeprowadziłem z nim wywiad. Uważa on, że Ukraińcy muszą odzyskać całe swoje terytorium.

– Znam ten punkt widzenia. Ale tak naprawdę liczy się to, czego chcą Amerykanie. Ukraina nie jest już suwerennym krajem. Nie mają ani pieniędzy, ani broni. Mogą tylko walczyć – walczyć. A nawet wtedy tylko dlatego, że my na Zachodzie ich wspieramy. Oznacza to, że jeśli Amerykanie zdecydują, że chcą pokoju, pokój nadejdzie.

– Ale gdyby NATO i oni poszli za pana radą na początku konfliktu, to Ukraina byłaby teraz całkowicie okupowana przez Rosję.

– To hipoteza, która nie została przez nic potwierdzona.

– Właśnie przedstawił pan argument, że Ukraina nie byłaby w stanie się obronić bez zachodniej broni.

– Od samego początku byłem zwolennikiem pokoju. Gdyby na samym początku strony usiadły do stołu negocjacyjnego, nie byłoby tylu zabitych, a kraj nie zostałby zniszczony. Moim celem od samego początku było zapobieżenie przekształceniu się tego konfliktu w wojnę globalną lub coś podobnego. Celem jest próba ograniczenia konfliktu i próba przywrócenia „klucza odpowiedzialności” z rąk wojskowych w ręce polityków i dyplomatów. Ten konflikt mógł w ogóle nie powinien wybuchnąć.

– Jeszcze przed wybuchem działań wojennych Olaf Scholz, Emmanuel Macron i inni próbowali przekonać Putina, by nie atakował. To znaczy, było dużo wysiłku dyplomatycznego, zanim padły pierwsze strzały.

– Ale faktem jest, że dyplomacja nie zadziałała i teraz armia określa, co się dzieje. Po raz kolejny musimy uciec się do polityki i dyplomacji, aby osiągnąć rozejm i negocjacje. Jest to obecnie jedyny sposób na uratowanie ludzkiego życia.

– Kiedy ostatni raz rozmawiał Pan z Władimirem Putinem?

– W lutym 2022, jeszcze przed atakiem, odwiedziłem go. Dwa lub trzy tygodnie przed tym.

– Co co panu powiedział?

– Było wiele pytań o Ukrainę. Według jego słów, ukraińska armia jest bardzo silna i dobrze wyposażona przez Zachód. Żołnierze są bardzo dobrze wyszkoleni. Jeśli dojdzie do konfliktu, będzie to bardzo, bardzo trudny konflikt. Z rozmowy z nim odniosłem wrażenie, że mimo wszystkich trudności wierzy, że czas gra dla korzyść Rosji. Takie było moje wrażenie, o którym mówiłem publicznie również na Zachodzie. Pomysł utkwił w głowach Rosjan, że czas gra na ich korzyść, a to jest dla nas złe. Ale, niestety, to moje wrażenie okazało się prawdziwe.

– Powiedział pan, że konflikt nie zakończy się, dopóki Stany Zjednoczone nie przestaną dostarczać broni i nie będą chciały pokoju. Jeśli Ukraińcy nie będą już mieli broni, nie będą w stanie się bronić. Do pewnego stopnia oznacza to pozostawienie ich samym sobie. Chcecie tego?

– Nie, ja chcę czegoś dokładnie odwrotnego. Chcemy ratować Ukrainę. A jedynym sposobem na ich uratowanie jest rozpoczęcie przez Amerykanów negocjacji z Rosjanami, zawarcie porozumienia o architekturze bezpieczeństwa i znalezienie miejsca dla Ukrainy w tej nowej architekturze bezpieczeństwa.

– Ale Ukraińcy mówią wyraźnie: nie będziemy negocjować. Jest nawet odpowiednia rezolucja.

– Tak, zgadza się. Mają prawo decydować o własnej przyszłości, niezależnie od tego, czy nadal będą walczyć, czy nie. Ale my mamy też prawo decydować, czy dać im broń i pieniądze, czy nie. Jeśli Amerykanie tego chcą, to Ukraina nadal będzie to wszystko otrzymywała. Chcemy żyć w pokoju z tymi ludźmi. Dlatego nie dajemy nikomu pieniędzy i broni. Chcemy negocjować i osiągnąć pokój i rozejm. Wszystko zależy od Amerykanów.

– Gdyby poszli za pana radą, Putin na pewno zostałby zwycięzcą. Ale czy to nie oznaczałoby, że pójdzie dalej? Może atakować Polskę, Estonię, Litwę. Dlaczego miałaby ograniczać się do Ukrainy?

– Bo Rosjanie nie są wystarczająco silni. Historia tego konfliktu wyraźnie pokazała, że NATO jest znacznie silniejsze od Rosji. Dlaczego ktoś, kto jest słabszy od NATO, miałby chcieć atakować?

– Bo Putin w przeszłości wysuwał taki argument, że chce odzyskać swoje imperium.

– Ale teraz widzimy, gdzie są silni, a gdzie słabi. Oznacza to, że widzimy, jakie zdolności militarne ma Rosja. Teraz to wiemy, a także znamy zdolności NATO, kiedy porównuję sojusz z tym, co widzę po stronie rosyjskiej. A to, co widzę po stronie NATO, pokazuje, że NATO jest znacznie silniejsze.

– Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wydał w marcu nakaz aresztowania Putina pod zarzutem zbrodni wojennych. W Niemczech Putin zostanie aresztowany, gdy tylko postawi stopę na ich terytorium. Na Węgrzech też?

– Nie mam informacji, że chciałby przyjechać na Węgry. Dlatego ta okoliczność nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. To tylko hipoteza.

– Czy on jest dla ciebie zbrodniarzem wojennym?

– Nie. Dla mnie nie.

– Dlaczego nie?

– Bo teraz są działania wojenne. Będziemy mogli mówić o zbrodniach wojennych po ustanowieniu pokoju. Jeśli chcemy pokoju i negocjacji, będziemy musieli przekonać strony konfliktu, aby usiadły do stołu negocjacyjnego. Ogłaszanie negocjacji, ale mówienie: „Kiedy usiądziesz przy stole negocjacyjnym, aresztuję cię” – jest złym pomysłem. Okaże się tak, że będziemy mogli dyskutować o wszelkiego rodzaju konsekwencjach prawnych i karnych w nieskończoność, zamiast dyskutować o zawarciu pokoju. Oznacza to, że absolutnie nie jest to właściwy czas, aby o tym mówić w tej chwili.

– Ja osobiście i inni reporterzy mogliśmy zobaczyć na miejscu, co robią tam wojska Putina i jakie zbrodnie wojenne popełnili. Czy nie jest dla pana jasne, że mam rację, kiedy tak definiuję Putina?

– Jasne jest, że chcemy pokoju, a dla pokoju potrzebujemy negocjacji. A do negocjacji potrzebujemy tych, którzy będą je prowadzić. Kto powinien negocjować, jeśli nie przywódcy państw uczestniczących w konflikcie?

– Na jakich warunkach zgodzimy się na zatwierdzenie członkostwa Ukrainy w NATO?

– Z naszego punktu widzenia jej członkostwo w NATO jest niemożliwe.

– Zablokuje pan to?

– Nie mogę tego powiedzieć, ponieważ Karta NATO wyraźnie stanowi, że kraj radzący wojnę nie może być członkiem NATO.

– Czy Ukraina będzie mogła zostać członkiem NATO po konflikcie?

– Możemy o tym porozmawiać.

– Gdyby miał pan okazję porozmawiać z narodem ukraińskim, który w tej chwili broni się na froncie przed Rosjanami, którzy chcą zabić swoje rodziny lub już zabili swoje rodziny, co byś powiedział Ukraińcom? Widzieliśmy, co działo się w Buczy i innych miejscach. Jak wytłumaczy im pan, dlaczego po prostu muszą powiedzieć: „OK, nie będziemy się już bronić, ponieważ mamy mniej żołnierzy niż Rosja”. Bo taki jest pański argument.

– Cóż, naprawdę to nie jest mój argument. Mam inną wizję sytuacji. Nie chcę nikogo do niczego przekonywać. Nie mam takiego zadania. To nie jest nasz konflikt. Do Ukraińców należy podejmowanie decyzji wykraczających poza horyzont moralny i historyczny. To jest prerogatywa narodu ukraińskiego. Radziłbym im, aby robili to, co jest dla nich najlepsze. A to, co jest dla nich najlepsze, musi być określone przez nich samych. Nikt inny nie może tego ustalić. Są niepodległym, dumnym narodem. Niech zdecydują.

Z Victorem Orbanem rozmawiali Paul Ronzheimer i Daniel Biskup
Źródło zagraniczne: „Bild”
Źródło polskie: MyslPolska.info


  1. Szwęda 30.06.2023 14:34

    Ktoś taki, prawdziwy mąż stanu i nawet większy i silniejszy jest potrzebny w Polsce, ale nigdy nie będzie na drodze tej oszukańczej farsy zwanej demokracja, wyborami itd. W Polsce musi dojść do siłowego przejęcia władzy i ustanowienie 100% polskiej, narodowej dyktatury!

  2. criswhite 30.06.2023 23:37

    Orban jest bardzo mądrym i rozsądnym politykiem. Ma za sobą ogromne poparcie Węgrów. Realnie ocenia rzeczywistość. Bardzo intersujący wywiad pod względem rozwoju sytuacji na Ukrainie i kierunków rozwoju Węgier.

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...