niedziela, 22 października 2023

 

Rosja imperium kolonialnym?


Wiele się w ostatnim czasie w polskiej publicystyce pisze o kolonialnym charakterze Rosji i rzekomo możliwej jej „wewnętrznej dekolonizacji”, to znaczy rozpadzie Federacji Rosyjskiej.

To ostatnie to oczywiście jedynie majaczenia zaślepionych nienawiścią rusofobów, bo o ile w drugiej połowie XIX wieku Wielkorusi stanowili nieco ponad 40% wszystkich poddanych Imperium Rosyjskiego, zaś w ramach dynamiki demograficznej ZSRR od lat 1970. odsetek Wielkorusów w jego populacji malał coraz gwałtowniej na rzecz ludów Azji Centralnej, to już w przypadku Federacji Rosyjskiej, następny po Wielkorusach liczebnie etnos – Tatarzy Nadwołżańscy i spokrewnieni z nimi Baszkirzy liczą zaledwie nieco ponad 5% całości populacji tego państwa, dalsze 5% to mieszkańcy Kaukazu, a mieszkańcy wszystkich republik z niewielkoruską większością nie sięgają nawet 15% ogółu obywateli. Nie marnując więcej uwagi na „neoprometejskie” bajania polskich „ekspertów” o „wewnętrznej dekolonizacji Rosji”, zastanówmy się na ile była ona w ogóle państwem kolonialnym i czym różniła się od innych potęg tego typu?

EKSPANSJA

Cechą upodabniającą Rosję do imperium kolonialnego było na pewno imponujące tempo ekspansji, trwającej nieprzerwanie od XV w. do początków XX w. W niektórych okresach swojego istnienia Rosja carska rozszerzała swoje terytorium średnio o 1,8% dotychczasowej powierzchni rocznie. W 1914 r. zajmowało ono 1/6 powierzchni globu, rozciągając się od Łodzi do Władywostoku i od Helsinek po szczyty Pamiru. Narzucającą się różnicą jest natomiast, generalnie, niewielki udział ekspansji zamorskiej w rozszerzaniu posiadłości rosyjskich. W swoim klasycznym dziele „Od ekspansji do dominacji. Próba teorii kolonializmu” (1986) prof. Jan Kieniewicz definiuje kolonializm jako siłowe zajmowanie terytoriów wyraźnie odrębnych geograficznie (położonych poza akwenami wodnymi oblewającymi Europę), etnicznie oraz prawnie (stanowiącymi terytoria innych państw lub będące przestrzenią niezorganizowaną państwowo). Większość nabytków terytorialnych Moskwy nie nosiła takiego charakteru.

W XVI wieku władcy Moskwy kolonizują pustkowia nad rzeką o tej nazwie oraz nad rzekami Oką i Kłaźmą, równocześnie rozpoczynając „zbieranie ziem ruskich”. Do początku XVII wieku pokonują kolejne chanaty pozostałe po Złotej Ordzie. Do początku XVIII wieku przyłączają tereny Syberii. Do początku XIX wieku rozszerzają terytorium rosyjskie kosztem położonych na zachodzie regionalnych ośrodków siły jak Szwecja, Rzeczpospolita, Chanat Krymski. Po klęsce w wojnie krymskiej Rosja zajmuje Azję Centralną i kraje nad morzami Japońskim i Ochockim (traktat pekiński z Chinami w 1860 r.), na tym kierunku jej ekspansja powstrzymana jednak zostaje przegraną wojną z Japonią w latach 1904-1905.

Stanowczo z rozważań o kolonialnym charakterze ekspansji rosyjskiej należy przy tym wyłączyć jej nabytki terytorialne na zachodzie. Ziemie ukrainne, inflanckie, skandynawskie (Finlandia z Wyspami Alandzkimi pozyskane w 1809 r. kosztem Szwecji) spełniały kryterium klasycznej europejskiej ekspansji terytorialnej, nie zaś ekspansji kolonialnej. Poza emocjonalnymi bardziej niż analitycznymi głosami nielicznych emigrantów politycznych w XX wieku i publicystyczną kliszą prezentującą satelickie państwa Układu Warszawskiego jako kraje „kolonialne” wobec eksploatującego je gospodarczo ZSRR, nie uważano nigdy zachodnich nabytków Rosji za jej „kolonie”.

W opinii zarówno XIX-wiecznych obserwatorów jak i XX-wiecznych historyków, przynajmniej niektóre spośród ludów zamieszkujących zachodnie okrainy Imperium Rosyjskiego były cywilizacyjnie wyżej zorganizowane niż sami Wielkorusowie (Niemcy Bałtyccy, Szwedzi, Polacy) lub na podobnym co oni poziomie (mieszkańcy ziem zachodnioruskich). W przypadku imperiów kolonialnych układ stosunków jest zaś odwrotny: to metropolia jest zawsze zorganizowana wyżej niż jej kolonie. Spod kategorii zbrojnego podboju wyłączyć z kolei wypada te kraje, których władcy lub elity z własnej woli przyłączyli je do imperium. Można tu dla przykładu wymienić Czuwaszów i Nogajów (XVI wiek), Kałmuków (XVII wiek), Kazachów i Kozaków ukrainnych (XVIII wiek), czy wreszcie arystokratyczne elity Gruzji i Armenii (początek XIX wieku) dla których włączenie do prawosławnej Rosji było zmianą na lepsze, czy to w porównaniu do bycia przez ich kraje przez wiele wieków nieustannie nękanym wojną „przedmurzem”(Gruzja), czy do bycia chrześcijańskimi (czyli drugiej kategorii) poddanymi szyickiego imperium perskiego.

Anegdotyczne jedynie znaczenie mają zamorskie epizody i ambicje Imperium Rosyjskiego; w XVII wieku rozważano unię etiopskiego Kościoła monofizyckiego z rosyjskim Kościołem prawosławnym, by sprzymierzyć obydwa państwa przeciw Imperium Osmańskiemu; Katarzyna II planowała rozmieścić „sojusznicze” wojska rosyjskie w rozluźniającym swe więzi ze Stambułem Egipcie; od końca XVIII w. do połowy XIX w. istniały rosyjskie kolonie na Alasce i w Kalifornii; na początku XIX wieku niemiecki awanturnik w służbie rosyjskiej próbował rozciągnąć protektorat rosyjski nad Hawajami; w 1889 r. grupa kozackich awanturników na krótko przejęła w imieniu Rosji afrykański port Sagallo; ponownie Etiopię jako sojusznika przeciw Osmanom planował zaangażować Mikołaj II.

O narastaniu w Rosji świadomości kolonialnej świadczyło natomiast podjęcie „Wielkiej Gry” z Anglią w Azji Centralnej, co wpisywało się w ówczesną politykę kolonialną. Wspomniany traktat pekiński z 1860 r. był elementem równoważącym koncesje uzyskane w Chinach w tym samym roku przez Anglię i Francję. W styczniu 1801 r. car Paweł I planował wysłać na południe 20 tys. kozaków celem dotarcia do Oceanu Indyjskiego, jego inicjatywa została jednak zablokowana w samej Rosji, gdzie już nigdy później nie rozważano poważnie opanowania całych Indii. Zasięg penetracji rosyjskiej objął jednak w drugiej połowie XIX wieku kraje penetrowane przez Anglików jak Sinciang, Afganistan i Persja. W północnej części kontynentu eurazjatyckiego Rosja jednak do 1904 r. nie miała w zasadzie konkurentów.

ZARZĄDZANIE

Nie mniej problematyczna jest w przypadku Rosji kwestia metod ekspansji. Do tradycyjnych imperiów kolonialnych zbliża ją następstwo spontanicznej aktywności awanturników, następnie osadników luźno kontrolowanych przez polityczne centrum, wreszcie zaś wysyłania zorganizowanych ekspedycji i wprowadzania jednolitej administracji. Rosjanie dokonywali odkryć geograficznych, korzystali z europejskiej techniki („strzelb, zarazków i maszyn” jak zdefiniował to antropolog Jared Diamond), kontrolowali przyłączone terytoria przy użyciu zorganizowanej wedle europejskiego modelu administracji i – na podobieństwo mocarstw kolonialnych – wykorzystując zarząd pośredni, czyli angażując miejscowe elity do niewdzięcznych zadań takich jak np. zbieranie podatków. Mniejsze niż w koloniach państw zachodnioeuropejskich natężenie przybierał chrześcijański prozelityzm, zupełnie zaś brak było ujęcia w prawne formuły „wyższości białego człowieka”.

Podobieństwo między Anglią, Francją i Rosją widoczne jest w wykorzystaniu odległych prowincji jako miejsca zsyłki w ramach represji: Anglicy zsyłali do Nowej Anglii i Australii przestępców kryminalnych, Francuzi zsyłali więźniów do Gujany i Nowej Kaledonii, Rosjanie natomiast na Syberię zsyłali również przestępców politycznych. W odróżnieniu natomiast od zmagających się z przeludnieniem Niderlandów czy Anglii, w Rosji nigdy nie wystąpiła demograficzna presja na kolonizację. Syberia traktowana była w Imperium Rosyjskim jako wielki rezerwuar futer i drewna, co upodabniało ją do pozycji Nowej Francji we francuskim imperium kolonialnym – zarówno Moskwa jak i Paryż zadowalały się ekstensywną eksploatacją swoich pozaeuropejskich posiadłości, co skądinąd pozwoliło przetrwać tamtejszym rdzennym ludom, w odróżnieniu od poddanych eksterminacji mieszkańców imperiów hiszpańskiego, angielskiego, czy niemieckiego.

NARASTANIE TENDENCJI KOLONIALNYCH

Nasilenie cech właściwych imperiom kolonialnym przypada w Rosji na ostatnią ćwierć XIX wieku. Wtedy właśnie podbito Azję Centralną, rozpoczęto „Wielką Grę” z Anglikami, stłumiono powstanie styczniowe w Polsce oraz trwające od trzydziestu lat powstanie Szamila w Dagestanie i Czeczenii. Rosyjskie kampanie w Azji Centralnej prowadzone przez gen. Konstantina von Kaufmana z 1873 roku czy przez gen. Michaiła Skobielewa w 1881 roku, gdy kilkuset bądź kilka tysięcy wojskowych, dzięki wyższości uzbrojenia i organizacji, pokonywało kilkadziesiąt tysięcy miejscowych, wyniszczając niekiedy całe ludy, nie różnią się niemal zupełnie od kolonialnych kampanii angielskich, francuskich, bądź wojen jankesów z rdzennymi mieszkańcami Ameryki Północnej.

Wraz ze zniesieniem poddaństwa chłopów i początkiem reform agrarnych pojawiła się w Rosji myśl o zorganizowanym osadnictwie, spóźniona o kilkadziesiąt lat w stosunku do Zachodu industrializacja stworzyła z kolei warstwę nowoczesnych kupców i przemysłowców szukających surowców, siły roboczej i rynków zbytu. W odróżnieniu od USA czy Imperium Osmańskiego, linie kolejowe – jak na przykład te wybudowane w Azji Środkowej do 1914 r. – powstają w Rosji na zamówienie armii, chcącej ściślej kontrolować podatne na rewolty prowincje turkiestańskie i „zaokrąglić” granice państwa. Rosja wykorzystuje też zasoby ludzkie krajów peryferyjnych w swoich kampaniach wojskowych, przerzucając je na przeciwległe krańce Imperium – polscy oficerowie walczą na Kaukazie, Czerkiesi obozują na Placu Saskim.

Wtedy też właśnie powstają bawełniane monokultury na wschód od Wołgi i w kotlinie Fergany, co było wręcz modelowym przykładem polityki kolonialnej, uzależniając znaczną część Azji Centralnej od dostaw zboża z innych części Imperium a jej powodzenie ekonomiczne od cen bawełny na rynkach światowych. Model bawełnianej monokultury zostanie zachowany także w czasach ZSRR, gdy 90% upraw w Turkmenistanie i Kazachstanie będzie stanowiła bawełna. Nie tylko republiki centralnoazjatyckie pozostaną przez to żywnościowo niesamodzielne ale też dotknie je ekologiczna klęska wyjałowienia ziem uprawnych. Jeszcze gorsze skutki przyniesie podjęta również w Moskwie decyzja o nawodnieniu pustyń Azji Centralnej wodami Syr-darii i Amu-darii, czego efektem stało się wyschnięcie Jeziora Aralskiego.

Historycy zwracają uwagę, że w rosyjskim piśmiennictwie ostatniej ćwierci XIX wieku dają się zauważyć motywy przypominające Kiplingowskie „brzemię białego człowieka”; rosyjscy autorzy usprawiedliwiają podboje niesieniem podbijanym ludom „dobrodziejstw cywilizacji”, od 1826 roku rosyjska administracja próbuje w przyłączanych krajach wykorzeniać niewolnictwo i tortury, przedsiębrane są również próby szerzenia chrześcijaństwa. Niezależnie jednak od obecności w rosyjskich portach szkunerów z herbatą (przywożoną zresztą z Chin, następnie zaś z Kaukazu), wśród Rosjan w zasadzie nieobecna jest „mentalność kolonialna”. W carskiej Rosji nie było nic co odpowiadało by zachodnioeuropejskim „ministerstwom kolonii”.

BRAK ŚWIADOMOŚCI KOLONIALNEJ

Rozmycie granicy między politycznym centrum a peryferiami, którą w przypadku zachodnioeuropejskich mocarstw kolonialnych wyraźnie wyznaczało morze, sąsiadowanie przez ludy ruskie bezpośrednio z różniącymi się od nich cywilizacyjnie ludami uralskimi i ugrofińskimi, a także monarchiczno-samowładczy system polityczny Rosji sprawiły, że wśród Wielkorusów w czasach Rosji carskiej nie wykształciła się zachodnia kategoria „narodu” a „rosyjskość” miała charakter raczej wyznaniowo-kulturowy, niż etniczny. Nie istniały też w Rosji carskiej żadne prawnoformalne umocowania dla „wyższości białego człowieka”. Wielkorus nawet ostatniej ćwierci XIX wieku myślał o sobie przede wszystkim jako o „poddanym cara”, tak zaś mógł się też określić przedstawiciel rdzennych ludów Kaukazu czy mieszkaniec któregoś z podbitych przez Rosję chanatów Azji Centralnej.

Rosyjscy myśliciele orientacji słowianofilskiej i konserwatywnej przeciwstawiali agresywne kolonialne imperia państw zachodnich patrymonialnej monarchii rosyjskiej, opiekuńczej wobec wszystkich poddanych sobie ludów. Tę odmienność nastawienia widać w zabiegach rosyjskich o pozyskanie sąsiadujących z Rosją ludów jak Buriaci, Mongołowie i Tybetańczycy, którym pod koniec XIX wieku rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych próbowało perswadować, że panujący w Rosji car jest Bodhisatwą – jednym z wcieleń Buddy. Coś podobnego byłoby nie do pomyślenia w przypadku patrzących z cywilizacyjną wyższością na podporządkowywane sobie „egzotyczne” ludy mocarstw Zachodu.

IMPERIUM, NIE IMPERIALIZM

Kwestię tego, czy Rosja była imperium kolonialnym najlepiej podsumować zgrabnym ujęciem historyka Geoffreya Hoskinga, który stwierdził że „Wielka Brytania miała imperium, Rosja zaś nim była”. Dla zrozumienia tych słów warto przeprowadzić rozróżnienie na „imperium” i „imperializm”. To pierwsze jest tradycyjną kategorią polityczną, oznaczając „porządek ponadnarodowy”. Fenomen tego drugiego scharakteryzował zaś trafnie ekonomista John Hobson, pisząc że imperializm powstaje w warunkach podporządkowania państwa-metropolii kapitałowi, który następnie posługuje się metropolitarnymi siłami zbrojnymi i zasobami metropolitarnego kraju dla zdobycia innych krajów, które służyć mają odtąd jako źródło surowców, rynki zbytu, miejsca eksportu nadmiarowego kapitału i podstawa kontroli militarnej strategicznych węzłów handlowych i transportowych przez metropolitarnych kapitalistów.

Rosja carska nie była państwem imperialistycznym, ponieważ niemal do końca jej istnienia kapitałowi nie udało się tam „przejąć” państwa. Nie wykształcił się również „naród rosyjski”, nie było zatem mowy o jego dominacji nad innymi ludami Imperium. Historyk Dominic Lieven trafnie przyrównuje Imperium Rosyjskie do austriackiego imperium Habsburgów. Od siebie dodać tu możemy, że bodaj jeszcze trafniejsze byłoby zestawienie go z Imperium Osmańskim, które również ekspandowało na przyległe terytoria lądowe, zamieszkane jednak przez odmienne etnicznie (choć nie zawsze niżej cywilizacyjnie zorganizowane od Turków) ludy. Podobnie jak Imperium Rosyjskie, również Imperium Osmańskie rozszerzało się przy tym na zachodzie na obszarze europejskim. Podobnie jak w przypadku Imperium Rosyjskiego, w Imperium Osmańskim nie było prawnoformalnego umocowania „wyższości” Turków nad Arabami i innymi ludami peryferyjnymi.

Podsumować moglibyśmy, iż zarówno habsburska Austria, carska Rosja, jak i Imperium Osmańskie, były tradycyjnymi tworami politycznymi (imperiami), podczas gdy zachodnioeuropejskie mocarstwa kolonialne były tworami nowoczesnymi (kolonialnymi imperiami kapitału). Przy czym, Imperium Rosyjskie, podobnie zresztą jak dwa pozostałe wymienione, podlegało zewnętrznej korupcji, przejmując niektóre charakterystyki zachodnich państw kolonialnych. Do końca jednak swojego istnienia, carska Rosja służyła religii i dynastii, podczas gdy państwa zachodnie służyły kapitałowi i swojemu narodowi tytularnemu.

Związek Radziecki w swoich założeniach nie miał być imperium kolonialnym tylko narzędziem budowy postnarodowego proletariackiego społeczeństwa nowego typu, w praktyce musiał wobec bardziej tradycyjnych i niżej zorganizowanych cywilizacyjnie ludów peryferyjnych korzystać z potencjału cywilizacyjnego Wielkorusów. Ci jednak nie mieli być beneficjentami procesu budowy komunizmu, tylko jego pierwszymi ofiarami.

Emancypacja narodowa ludów peryferyjnych od dominacji Wielkorusów miała otworzyć im drogę do modernizacji i pozwolić włączyć je do projektu radzieckiego. Inspirować tę modernizację mieli jednak bardziej nowocześni Wielkorusowie, będący również głównym oparciem dla państwa radzieckiego. Tym należy tłumaczyć wykorzystanie Wielkorusów do budownictwa państwowego i modernizacji w również innych niż rosyjska republikach radzieckich oraz ich okazjonalną patriotyczną mobilizację w czasach zagrożenia państwa.

Rosja carska nie była więc imperium kolonialnym, tylko imperium tradycyjnym, Związek Radziecki zaś ufundowany był na ideologii zniszczenia Imperium Rosyjskiego i „obumarcia” poszczególnych narodowości – w tym również „obumarcia” Wielkorusów. W efekcie tej specyfiki dziejowej, w dzisiejszych granicach Federacji Rosyjskiej żyje obecnie ponad 190 grup etnicznych. Stosownie do swojej liczebności, pielęgnują one i rozwijają swoje własne języki, kultury, literatury, kinematografie, systemy oświatowe, a nawet religie.

IMPERIUM, KTÓRE MOŻE (NIE) PRZETRWAĆ

W odróżnieniu od Hiszpanów, Anglików, Niemców, Belgów i jankesów którzy dokonali w swoich koloniach ludobójstwa, a także od Francuzów którzy szerzyli w nich modernistyczną zgniliznę, Rosja carska podbijała nowe ziemie, nie eksterminując ich rdzennych mieszkańców. Z kolei w okresie komunizmu, pomimo represji narodowościowych (wobec Polaków, Ukraińców, Tatarów Krymskich, Czeczenów itp.), akcent kładziony na politykę narodowej emancypacji kazał kierownictwu stalinowskiemu powstrzymywać się nawet w obliczu zagrożenia wojennego od mobilizacji na front mężczyzn z mało liczebnych etnosów peryferyjnych (np. syberyjskich), gdy oceniano że mogłoby to zagrozić przetrwaniu danego ludu.

Z tych wszystkich powodów imperium rosyjskie jawi się jedynym imperium europejskim, które zasługuje na przetrwanie. Jego przetrwanie wydaje się jednak nader wątpliwe. Od lat 1950. Wielkorusowie notują coraz niższą dynamikę demograficzną, co zmienia na ich niekorzyść zarówno proporcje etniczne w samej Federacji Rosyjskiej jak i stosunek ludności Federacji Rosyjskiej do ludności Kaukazu i Azji Centralnej. Idzie z tym w parze zmniejszenie popularności języka rosyjskiego i cyrylicy oraz malejące znaczenie rosyjskiego prawosławia. Wreszcie, nieudolna polityka Władimira Putina na Ukrainie przekreśliła najprawdopodobniej możliwość reintergracji tego kraju z Rosją, bez tego zaś Federacja Rosyjska nie sięgnie pułapu 140 mln obywateli, co jest warunkiem progowym bycia mocarstwem światowym. Przybliżenie instalacji militarnych NATO do zachodnich granic Rosji (Skandynawia, Ukraina) czyni zaś rozważanie jakiekolwiek mocarstwowości rosyjskiej bezprzedmiotowym.

Autorstwo: Ronald Lasecki
Źródło: MyslPolska.info

 

Prawo do dyskryminacji


Pani Karina Bosak, nowo wybrana posłanka Konfederacji, opowiada się (w ślad za swoją organizacją Ordo Iuris) za tym, by hotelarze mieli prawo wynajmować pokoje z jednym łóżkiem tylko tym parom, które są małżeństwami. Na zasadzie swoistej „klauzuli sumienia” – jeżeli ktoś uważa, że seks pozamałżeński jest grzechem, nie powinien być zmuszany do świadczenia usługi, która do takiego grzechu może się przyczynić.

Ponadto zmuszanie hotelarza do świadczenia takiej usługi – jak twierdzi pani Bosak – ogranicza swobodę gospodarczą.

I muszę powiedzieć, że ma tutaj rację.

Każdy powinien mieć prawo swobodnego decydowania, komu świadczyć, a komu nie świadczyć usługi przy użyciu swojej własności. Zwłaszcza jeżeli świadczenie usługi jest sprzeczne z jego sumieniem. Ale nie tylko – również wtedy, gdy zwyczajnie potencjalny klient mu się nie spodoba, albo gdy ma kaprys świadczyć usługi tylko określonym klientom.

Bo to jego własność i jego potencjalny zarobek.

Oczywiście nie znaczy to, że ktoś powinien móc np. ogólnie zadeklarować w formie oferty, że pokoje w jego hotelu są dostępne dla wszystkich, a następnie dopiero jeśli zgłosi się do niego para i poprosi o pokój z łożem „małżeńskim” stwierdzić, że bez aktu zawarcia małżeństwa go nie wynajmie. Oferta wiąże.

Nie znaczy to też, że odmówić usługi, powołując się na „klauzulę sumienia”, powinien mieć prawo z własnej inicjatywy pracownik hotelu, na przykład recepcjonista. Bo hotel nie należy do niego i jeżeli właściciel nie zgadza się na taką dyskryminację, jest to działanie na jego szkodę. Jeżeli taka transakcja narusza sumienie pracownika, powinien się zatrudnić gdzie indziej.

No i oczywiście sprawdzanie, czy dana para jest małżeństwem, mogłoby być kłopotliwe. Nie każdy podróżuje z aktem zawarcia małżeństwa, a jeśli hotel będzie wymagał jego okazania (w obecnych polskich warunkach – oczywiście po uprzednio wyrażonej zgodzie na przetwarzanie takich danych osobowych i spełnieniu przez hotel obowiązku informacyjnego w tym zakresie), sporo osób może wybrać konkurencję. Ale mogę sobie wyobrazić, że hotel wymaga tylko oświadczeń, przy czym pary jednopłciowe odrzuca od razu, bo wiadomo, że polskie prawo małżeństw jednopłciowych nie uznaje.

Tak, że pod tym względem zgadzam się z posłanką Konfederacji.

Co więcej, uważam, że już obecnie właściciele hotelu mają takie prawo. Bo od 2019 r. odmowa świadczenia, do którego zobowiązany jest przedsiębiorca „bez uzasadnionej przyczyny”, nie jest już wykroczeniem – Trybunał Konstytucyjny uznał to za niezgodne z Konstytucją – a ustawa o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania nie zakazuje dyskryminacji ze względu na stan cywilny (a nawet orientację seksualną) przy świadczeniu usług.

Pani Bosak twierdzi jednocześnie, że hotelarz nie ma prawa odmowy wynajęcia pokoju np. katolikom. Bo „obowiązuje takie prawo, że nie można tak powiedzieć”, ponieważ „religia jest jedną z cech chronionych”.

Niestety tak jest, choć dużo mogłoby zależeć od interpretacji przepisów przez sądy.

Po pierwsze istnieje odziedziczony po PRL (w kodeksie karnym z 1932 r. nie było podobnego przepisu) art. 194 kodeksu karnego, przewidujący karalność ograniczania „człowieka w przysługujących mu prawach ze względu na jego przynależność wyznaniową albo bezwyznaniowość”. Można wprawdzie zadać pytanie, czy istnieje prawo do otrzymania jakiejś usługi świadczonej przez prywatny podmiot, ale o ile przyjmuje się, że np. odmowa przyjęcia ateisty do stowarzyszenia religijnego nie wyczerpuje znamion tego przestępstwa, o tyle odmowa wykonania jakiejś czynności usługowej lub handlowej z uwagi na to, że ktoś jest katolikiem czy ateistą, jest już przez prawników uważana za czyn jego znamiona wyczerpujący.

Po drugie istnieje art. 6 ust. 1 wywodzącej się ze schyłkowej PRL ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, stanowiący, że „nikt nie może być dyskryminowany bądź uprzywilejowany z powodu religii lub przekonań w sprawach religii”. I choć ustawa ta nie przewiduje sankcji za złamanie tego przepisu, to możliwe, że w oparciu o nią teoretycznie sąd mógłby przyznać zadośćuczynienie za doznaną krzywdę z tytułu naruszenia swobody sumienia (dobro osobiste) katolikom dyskryminowanym przez hotelarza.
Jednak tak być nie powinno.

Właściciel hotelu, czy pracownik działający w jego imieniu – powinien mieć prawo do odmowy świadczenia usługi również przedstawicielom określonej religii, na przykład katolikom, muzułmanom, czy żydom. Albo powinien mieć prawo do oferowania usług wyłącznie katolikom, żydom czy muzułmanom. Bo to jego hotel. Tak samo, jak ma prawo odmówienia wpuszczenia osoby wyznającej daną religię do swojego mieszkania. Powinien mieć prawo dyskryminowania nawet na podstawie koloru skóry.

Oczywiście, krytyka takiego działania również nie powinna być w żaden sposób ograniczana i każdy powinien mieć prawo nawoływać do bojkotu takiego hotelu. Ale zakazu być nie powinno.

Dlatego art. 194 Kk oraz art. 6 ust. 1 ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania powinny zniknąć z polskiego porządku prawnego.

Ciekawe czy pani Bosak się z tym zgadza. A inni działacze i sympatycy Konfederacji?

Autorstwo: Jacek Sierpińśki
Źródło: Sierp.Libertarianizm.pl


  1. sga 22.10.2023 12:56

    pokoje z jednym lozkiem…
    no ok sierpuch
    ale badzmy bardziej szczegolowi
    wezmy taki pokoj z dwoma lozkami, taki juz mozna wynajmowac? 😀

  2. MasaKalambura 22.10.2023 13:06

    jak w Ammanie

 

Proste jak budowa cepa


Jest takie powiedzenie: proste jak budowa cepa, które stosuje się zazwyczaj, jak ktoś coś za bardzo komplikuje. Komplikuje i gmatwa tak, że sama istotna funkcja i budowa cepa znika.

Otóż. Jeśli zamawiam coś z witryny wirtualnej Amazon (albo jakiejkolwiek innej sieci), to moje zamówienie jest nie tylko oznaczone unikalnym identyfikatorem, ale i moja przesyłka jest unikalnie zaznaczona przez kod paskowy. Tym sposobem sprzedający, przewoźnicy i kupujący są w stanie śledzić zamówienie od A do Z, a ja jestem (jeśli oczywiście mi się chce), w stanie śledzić drogę mojego zakupu on-line od sprzedawcy do moich rąk. Mogę także na podstawie charakterystyki tego przedmiotu sprawdzić, gdzie został wyprodukowany, z jakich materiałów, i tym podobne. Proste? Jak budowa cepa.

A tak naprawdę proste to było kiedyś. Człowiek wchodził do sklepu i kupował to co było, albo to na co miał pieniądze w portmonetce. I tyle. Nie bardzo wiedział skąd i jak to wyprodukowano.

Kupował miód lokalny, ale czy on był z cukrem, czy nie tego już nie wiedział. Każdy sprzedający zapewniał, że bez cukru. Jego główną funkcją było sprzedać z zyskiem. Proste jak budowa…

No i teraz mamy aferę ze zbożem, które zalało Polskę z Ukrainy. Jest to tak zwane „zboże przemysłowe”. Co to znaczy? To znaczy, że zgodnie z polskimi standardami nie nadaje się ani do spożycia przez ludzi, ani nawet na paszę dla zwierząt. Polska ma bardzo wysokie standardy odnośnie żywności, w tym zboża. Pewnie dlatego polskie chleby są tak smaczne? Podstawą jest mąka z najprzedniejszego zboża. Jeśli to „przemysłowe zboże” z Ukrainy nie nadaje się do spożycia, to do czego się ono nadaje? I dlaczego jest wysyłane do biednych krajów afrykańskich i azjatyckich? Polscy rolnicy podnieśli rwetes, bo to zboże przemysłowe z Ukrainy zalało rynek i nie było popytu na zboże polskie – przetestowane i na dobry chlebuś i pierogi, ale droższe. Wiecie, jak to jest: zły pieniądz wypiera dobry. Tak postępował pruski król Fryderyk Wielki, kiedy jeszcze przed zaborami RP psuł nasz polski pieniądz. To tańsze zboże z Ukrainy zaczęło, jak ten zepsuty pieniądz, wypierać dobre polskie zboże z naszego rynku. I zamiast tranzytem przez Polskę zostało one wykupywane przez różne firmy za bezcen, a potem odsprzedawane z dużym zyskiem. Zgadliście, ani mąka, ani chleb przez to nie staniały. To wykupywanie to była lewa operacja. Prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie nielegalnego wykupu „zboża przemysłowego” z Ukrainy. Na liście jest kilkadziesiąt firm. Kogo tam nie ma! Jest nawet firma meblarska. A przecież i tutaj było jasne jak budowa cepa, że zboże z Ukrainy miało jechać przez nasz kraj jedynie tranzytem. Naczelnik w dresach koloru khaki się obraził, no to Polska zapowiedziała, że już nie będzie dostarczać tyle broni na Ukrainę jak dotychczas. Ale dalej to nie jest proste jak…

Nowa wojna, a właściwie nowy rozdział wojny w Palestynie między Palestyńczykami ze strefy Gazy a Izraelem. Ta wojna trwa od 75 lat, od odebrania Palestyńczykom ich ziemi i zamknięciu ich w strefie Gazy. Wszystko to zaczęło się po zakończeniu I. wojny światowej i rozpadzie Turcji. Brytyjczycy na terytorium Palestyny utworzonym po przegranej osmańskiego imperium tureckiego w tak zwanym planie Balfoura postulowanie utworzenie żydowskiej siedziby narodowej. Reszta to historia, bo kilka fal wyjazdów Żydów do Palestyny zakończyło się powołaniem na terenach Palestyny państwa Izrael w roku 1948. Żydzi z kolei twierdzą, że to są ich ziemie, z których zostali wypędzeni 2000 lat temu przez Rzymian. A co z Palestyńczykami mieszkającymi na tych terenach przez 2000 lat? No właśnie. Zostali wtłoczeni do Autonomii Palestyńskiej (Strefa Gazy i odebrany Jordanii w 1967 roku Zachodni Brzeg tzw. West Bank. Palestyńczycy są pod nadzorem izraelskim, ale nie moją w Izraelu prawa głosu, czyli nie są obywatelami państwa Izrael.

Strefa Gazy to pas ziemi o długości 59 km (tak jak z Toronto do Burlington). Graniczy na południowym zachodzie z Egiptem (13 km), a na południu z wybrzeżem Morza Śródziemnego.

Wojna na tym terenie od powołania przez ONZ państwa Izrael w roku 1948 to stan stały między rozejmami. Strefa Gazy ma jedno czynne przejście do Izraela (cztery inne zostały zamknięte przez Izrael w roku 2006), jedno do Egiptu, oraz punkt przeładunkowy towarów nad Morzem Śródziemnym. To tyle. Mieszka tam ponad dwa miliony Palestyńczyków. Dlatego jest tak trudno władzom konsularnym Polski i Kanady ewakuować Polaków (także Kanadyjczyków) z terytorium Gazy, bo do tej pory pomimo głośnych nawoływań z całego świata nie uruchomiono korytarzy humanitarnych, którymi bezpiecznie mogłaby opuścić Autonomię Palestyńską ludność cywilna i obcokrajowcy.

Wojna ta zatacza coraz szersze kręgi, bo już jest w nią wciągnięty Liban i Syria. Aleppo zostało ponownie zbombardowane przez rakiety izraelskie. I pomyśleć, że kiedyś jeździło się do Ziemi Świętej drogą lądową przez Aleppo w Syrii.

Wszystko zaczęło się od… No właśnie czego? Ze strefy Gazy wystrzelono w stronę Izraela 7 października br. ponad 2000 pocisków rakietowych. Pocisk rakietowy waży średnio około 150 kilo, starsze modele więcej. Czyli nie zostały przemycone przez jedyne przejście w torebkach.

Jest ograniczona ilość państw na świecie, która produkują głowice rakietowe. I jeśli mój elektroniczny zakup z Amazona jest oznakowany kodem paskowym, to co dopiero taka głowica rakietowa. Izrael wie, kto je produkował, a tym samym jak dostały się na terytorium Gazy. Dodatkowo takie głowice muszę mieć wyrzutnie rakietowe, też sporych rozmiarów. I tak Egipt wiedział o rozmieszczeniu głowic rakietowych w strefie Gazy (ostrzegał Izrael), Rosja o nich wiedziała, zapewne wszystkie inne państwa wykorzystujące obrazy satelitarne też. A Izrael był zaskoczony? Coś mi tu nie gra w tej budowie cepa, albo robienia ze mnie cepa. I Polska, i Kanada ewakuowały ponad 1000 swoich obywateli (każde państwo) z Izraela. Ze strefy Gazy i z West Bank jest to prawie niemożliwe, bo wszystkie przejścia graniczne są zamknięte. Te z Jordanią zostały wczoraj zamknięte.

Egipt zapowiada negocjacje kosztów wypuszczenia 100 tysięcy Palestyńczyków ze Strefy Gazy ze Stanami. Czyli Stany mają za to płacić? A co z resztą? Kilka lat temu na interpelację poselską posła Kukiza wyjawiono, że w Izraelu wydano ponad 20 000 polskich paszportów (ciągle do sprawdzenia w Google). Czy te tysiące posiadaczy polskich paszportów zamieszkałych w Izraelu nie chcą wyjechać? Zapewne są to wiadomości okryte tajemnicą państwową, ze względu na bezpieczeństwo ewakuowanych. Coś mi się z tymi liczbami też nie dodaje. Ale się już przyzwyczaiłam, że na mój poziom prawda dociera wyselekcjonowanie, bo i po co mi ona?

Jedno jest pewne, że ta wojna spowoduje jeszcze większą wędrówkę ludów w stronę Europy Zachodniej, a także Stanów i Kanady. Z kolei Putin wyraził się jasno, że obywatele rosyjscy, którzy wyjechali do Izraela, nie będą mile widziani z powrotem w Federacji Rosyjskiej.

A my mamy po wyborach do Sejmu i Senatu, no i nie jest dobrze. Najbardziej zadziwia fakt zignorowania pytań referendum. A ja już opłakuję moją kochaną złotóweczkę. Założę się, że wprowadzenie euro pójdzie w pierwszym rzucie zmian utraty naszej niezależności.

Autorstwo: Alicja Farmus
Źródło: Goniec.net

 

Czy socjalizm dobije Amerykę?


Naczelne partie wyborcze w Ameryce mają swoje symbole-maskotki oraz przypisane im kolory. Dla republikanów jest to czerwony słoń, a dla demokratów niebieski osioł. Za Atlantykiem w każdym ze stanów podczas wyborów z reguły dominuje jedna z tych dwóch sił politycznych. I wśród tych niebieskich obszarów, w szczególności w dużych miastach, dzieją się niezwykle ciekawe zjawiska, które pokazują nam to, z jaką skwapliwością ludzie popełniają błędy przeszłości. Smutna refleksja o ludzkości pokazuje nam, iż wiele osób prędzej zginie, niż zmieni swoje destrukcyjne dla otoczenia poglądy.

I tak niegdyś miasto Detroit było chlubą Stanów Zjednoczonych, było wielkim centrum przemysłowym, było Mekką samochodową, było niezwykle bogate. W pewnym jednak momencie demokraci wymyślili, iż ludzkość można uzdrowić odpowiednią dawką socjalizmu oraz etatyzmu. Detroit, dzięki wsparciu prezydenta Lyndona Johnsona, wzięło udział w programie „modelowego miasta”. W zamierzeniu ich celem było stworzenie kolejnej lewicowej utopii. Jakie rezultaty przyniosła ta wieloletnia polityka? Kryzys zadłużeniowy, deindustrializacja, korupcja, wyludnienie, spadek jakości usług publicznych, paradoksalnie jeszcze większe pogłębienie problemu biedy. Warto również wspomnieć, że ostatnim republikańskim burmistrzem tego miejsca był śp. Louis Miriani – od 1962 rządzą tam wyłącznie demokraci.

Do starych problemów dołączają jednak nowe. Otóż od setek lat Okcydent przestrzegał dekalogu. Dla prawidłowego rozwoju gospodarki ważne było szczególnie siódme przykazanie: „Nie kradnij”. Gdy ktoś łamał tę regułę, czekały go surowe konsekwencje prawne, co było dla wszystkich oczywiste. Dzisiaj natomiast w Europie i Stanach Zjednoczonych mają miejsce odwrotne tendencje, gdyż złodzieje czują się bezkarni. Jeżeli ktoś współcześnie kradnie, to w większości przypadków popełnia tylko niewielkie wykroczenie, to głupimi tłumaczeniami zostaje usprawiedliwiony przez „postępowy” wymiar sprawiedliwości. Poprzez niekorzystne zmiany prawne aparat bezpieczeństwa państwa zachowuje wobec recydywistów daleko idącą powściągliwość.

Stąd też coraz częstszym widokiem w rozwiniętych państwach są masowe szturmy przestępców na sklepy i centra handlowe (takie rzeczy przypadkiem dzieją się w demokratycznej Kalifornii, ale nie dzieją się w republikańskim Teksasie). Wraz z ogołoceniem przez tłum takiej placówki jest ona z reguły zamykana na stałe, gdyż współczesny handel operuje na niskich marżach i nikt zdroworozsądkowy nie pozwoli sobie robić długofalowe interesy na niebezpiecznym terenie. Później reprezentanci mieszkańców zwołują konferencje, na której potępiają np. sieć Wallmart za jej ekonomiczne decyzje, czyli nikt nie odróżnia przyczyny od skutków. Zamiast szukać winnych we własnych szeregach najłatwiej obwinić biznes za pogorszenie własnego standardu życia. Nie zapominajmy – supermarkety w pogoni za zyskiem chętnie obsługują biedne dzielnice, ale muszą mieć zapewnione podstawowe gwarancje bezpieczeństwa.

Dość niepokojące są również rosnące statystyki dotyczące przestępczości, co szczególnie widać w progresywnych metropoliach. Trudno zresztą oczekiwać jakiejś spektakularnej poprawy natury ludzkiej, kiedy to triumfuje akcja rozbrajania, redukowania bądź likwidowania policji, czyli tzw. ruch Defund The Police. W każdym razie przeciętni Amerykanie na ogół w nocy nie wychodzą z domu. Wieczorami z kolei stronią od metra, gdyż bytność w tym miejscu grozi spotkaniem bliskiego stopnia z nożownikiem.

Aby utrudnić zwykłym rodzinom osiągnięcie niezależności, władze poszczególnych stanów zdecydowanie rozbudowują i komplikują kodeksy budowlane. W efekcie nie powstają nowe budynki, przez co ceny istniejących zabudowań osiągają zawrotne ceny. Podobnie dzieje się z kosztami najmu. Dochodzi nawet do tego, że właściciele nieruchomości organizują castingi rozstrzygające to, kto będzie rentierem danego lokalu. Radosna twórczość legislacyjna pewnych zideologizowanych grup politycznych spowodowała, że Kalifornia zanotowała pierwszy spadek populacji od 1850 r. Podobne zjawisko miało miejsce w Nowym Jorku.

Kolejnym problemem, z jakim mierzą się Stany Zjednoczone, jest kryzys opioidowy, kryzys bezdomności, związany z rosnącą popularnością niebezpiecznego narkotyku – Fentanylu. Tego problemu nie ma wśród Amiszów, wśród ortodoksyjnych Żydów, wśród radykalnych chrześcijan. Innymi słowy, wszędzie tam, gdzie więzi społeczne są silne, gdzie rodziny są silne, takie bolączki nie występują. Natomiast wszędzie tam, gdzie progresywiści zaczęli niszczyć zdrową tkankę społeczną, tam na ulicach znajdziemy śmieci, zużyte strzykawki i ludzkie ekskrementy. Bez moralności, bez tradycji narody się sypią – tak było od wieków.

Puentą powyższej rozważań jest to, iż wszelkiej maści socjalizmy oraz etatyzmy, pomimo roztaczania przed nami pięknych i sielankowych wizji, z czasem fundują każdemu piekło na ziemi. Rozwiązania te są tak samo destrukcyjne zarówno w Europie, jak i za Oceanem Atlantyckim. Prowadzą one do degeneracji moralnej, do drożyzny w sklepach, do zawrotnych cen na rynku nieruchomości, do utrudnionego awansu społecznego dla przeciętnego człowieka. Rozdawnicza klasa polityczna nie chce zakomunikować nam uniwersalnej prawdy, że żyje ona na nasz koszt, że dzieli chętnie cudze pieniądze, że tylko tyle osiągniemy we własnym życiu, na ile sobie wypracujemy sukces własnymi rękoma.

Autorstwo: Karol Skorek
Źródło: ProKapitalizm.pl

 

Bateria od elektryka zaniemogła w czasie deszczu


Pojeździli samochodem elektrycznym w deszczu, bateria pojazdu nadaje się na złom. Serwis nie uznał gwarancji, a nowa bateria kosztuje ok. 85 tysięcy złotych. Taka sytuacja spotkała pewnych Szkotów, którzy postanowili podzielić się historią z mediami.

Johnny Bacigalupo i Rob Hussey długo nie nacieszyli się elektryczną Teslą, za którą zapłacili 60 tysięcy funtów, czyli ponad 300 tysięcy złotych. W czasie deszczów, które w Edynburgu nie są niczym nadzwyczajnym, elektryk odmówił posłuszeństwa. Dowiózł mężczyzn do restauracji, ale z powrotem już nie. Po prostu nie odpalił.

Wezwano pomoc, pojazd odholowano do serwisu. Tam fachowcy przedstawili następującą diagnozę: opady deszczu sprawiły, iż wilgoć przedostała się przez (teoretycznie) hermetyczną obudowę do baterii i ta nie nadaje się do dalszego użytku. Co więcej, przy tego typu „awarii” 8-letnia gwarancja producenta nie obowiązuje, więc serwis wystawił właścicielom rachunek za wymianę baterii na nową. Koszt? Jedyne 17 tys. funtów, czyli ok. 85 tys. zł.

Podczas rozmowy z menedżerem salonu Tesli w Edynburgu, właściciele usłyszeli, że przyczyną problemu była fatalna pogoda w Szkocji, a tego typu sytuacje zdarzają się czasem przy eksploatacji samochodów elektrycznych różnych marek w czasie deszczu. Że to nie ich wina, ale też nie wina producenta. I tyle, dziękujemy, płacicie za nową baterię albo wasz elektryk bez niej nadaje się tylko i wyłącznie na złom.

„Rozumiem, że Tesle nie nadają się do użytkowania w Szkocji?” – pyta retorycznie na łamach mediów rozgoryczony mężczyzna. „Jestem kierowcą od 30 lat, miałem wiele samochodów, a Tesla to mój najbardziej luksusowy ze wszystkich. Okazuje się, że jest nic nie warty, gdy na ulicach Edynburga pojawi się trochę kałuż i deszczu” – rozkłada ręce. „Gdybym wiedział, że obsługa klienta będzie tak fatalna, nie zawracałbym sobie głowy kupnem tego samochodu. Czy oni wiedzą, że jesteśmy w Szkocji? Pogoda wcale nie była nadzwyczajna, nie odbiegała od tego, czego co roku doświadczają mieszkańcy tego miejsca” – podsumował.

Autorstwo: KM
Na podstawie: EdinburghLive.co.uk
Źródło: NCzas.com

 

To Izrael zniszczył szpital w Gazie


Materiał filmowy Al Jazeery, którego Izrael używał jako dowód, że to wystrzelona w „nieudany” sposób rakieta Hamasu spowodowała zniszczenie szpitala baptystów al-Ahli w Gazie, tak naprawdę dowiódł, iż jest to kłamstwo. W tej sprawie Al Jazeera przeprowadziła własne dochodzenie i stwierdziła, że twierdzenie armii izraelskiej w żaden sposób nie jest uzasadnione. Brytyjska telewizja Channel 4 również potwierdziła te ustalenia.

Dochodzenie ujawniło, że to Izrael w ciągu zaledwie sześciu minut przeprowadził cztery oddzielne naloty tuż przed uderzeniem w dziedziniec szpitala baptystów al-Ahli. Zestawienie ich własnego materiału filmowego z nagraniem z kamery monitorującej zlokalizowanej na południe od Tel Awiwu dodatkowo to potwierdziło, pokazując, że „nieudane” rakiety z Gazy, na które Izrael próbował zrzucić winę za uderzenie w szpital, zostały zestrzelone przez ich własny system Iron Dome.

Śledztwo wykazało, że ostatnia rakieta została przechwycona „dokładnie o 18:59:50” i została „całkowicie zniszczona i rozbita”. Wspomniana rakieta była ostatnią rakietą wystrzeloną z Gazy i obecnie wiemy, że została przechwycona przed eksplozją w szpitalu. Innymi słowy, za atak na szpital odpowiada Izrael, a nie Gaza. „Pięć sekund po tym przechwyceniu w Gazie zaobserwowano eksplozję, a dwie sekundy później znacznie większą eksplozję” wykazało śledztwo, dodając, że druga eksplozja „była uderzeniem w arabski szpital al-Ahli”. „Cyfrowe dochodzenie Al Jazeery nie znalazło podstaw do twierdzeń armii izraelskiej, że atak na arabski szpital al-Ahli w Gazie był spowodowany nieudanym wystrzeleniem rakiety” – podał dalej angielski oddział Al Jazeery.

Rozmowa telefoniczna „Hamasu”, którą Izrael opublikował jako „dowód” przeciwko Gazie, również zdemaskowano jako fałsz. Channel 4 w Wielkiej Brytanii również zbadał przechwyconą rozmowę telefoniczną „Hamasu” opublikowaną przez Izrael jako „dowód” na to, że nieudana rakieta w Gazie uszkodziła szpital. I to również uznano za fałsz. „Język, akcent, składnia i ton” są kompletnie błędne – donosi Channel 4, sugerując, że Izrael sam stworzył fałszywą rozmowę telefoniczną, próbując zrzucić winę na swoich wrogów za zniszczenie infrastruktury.

Channel 4 potwierdził także ustalenia Al Jazeery dotyczące twierdzeń Izraela, że atak był spowodowany błędnie działającym pociskiem z Gazy wystrzelonym z pobliskiego cmentarza. Media odkryły, że do czegoś takiego nie mogło dojść, ponieważ trajektorie lotu nie pokrywają się z materiałem wideo. Izrael „w sposób mylący” twierdził także, że „pocisk został wystrzelony z miejsca na południowym zachodzie – nie może jednak być wystrzelony z dwóch miejsc” – dodał Channel 4 – co oznacza, że jeden pocisk nie może zostać wystrzelony z dwóch różnych miejsc, jak dziwnie twierdził Izrael, próbując ukryć swoje zbrodnie wojenne. „Rozmowa telefoniczna jest niezwykle łatwa do sfałszowania i nie ma powodu wierzyć, że Izrael może przechwycić komunikację Hamasu, ponieważ została ona całkowicie wyłączona przed atakiem 7 października” – zauważa dalej Chris Menahan z „Information Liberation”.

Autorstwo: Ethan Huff
Źródło zagraniczne: NaturalNews.com
Źródło polskie: PrisonPlanet.pl

 

Z pomysłu globalistów na razie korzystają głównie gangi


Globaliści twierdzą, że w przyszłości, być może nawet niedalekiej, własność prywatna nie będzie miała większego znaczenia. „Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy” – powtarzają jak mantrę. Przewidują np. że ludzie w większości nie będą mieli własnych samochodów, bo wystarczą im te wypożyczane na minuty. Usługi tego typu zyskują już coraz większą popularność. W Belgii na przykład korzystają z nich głównie gangi.

Belgijski nadawca VRT grzmi, że „w Brukseli rośnie skala wykorzystywania samochodów współdzielonych do transportowania narkotyków”. „W przeszłości samochody z wypożyczalni były krytykowane za wykorzystywanie ich do celów terrorystycznych. Skazany terrorysta Salah Abdeslam zabrał wspólników z Brukseli do Paryża współdzielonym samochodem, ale przestępcze wykorzystanie wynajmowanych i współdzielonych samochodów ma szerszy zasięg” – opisuje VRT.

Przestępcy korzystają z samochodów współdzielonych z kilku powodów. Pojazd zarejestrowany na nazwisko (firmę) właściciela, a nie użytkownika; w przypadku konfiskaty, to firma wynajmująca traci samochód, a nie kierowca; kierowcy mogą działać w pewnym stopniu anonimowo, ponieważ kamery do automatycznego rozpoznawania tablic rejestracyjnych na drogach nie identyfikują od razu kierowcy z jego dokumentem tożsamości.

VRT podkreśla, nie jest znana dokładna skala, na jaką samochody współdzielone i wynajmowane są wykorzystywane do celów przestępczych w Brukseli. Policja federalna nie prowadzi osobnych statystyk w tym zakresie.

Autorstwo: KM
Źródło: NCzas.com

 

Wycofanie się z ostrego przekazu było błędem


„Nie było mi dane ani współuczestniczyć w niej w jakimś poważnym wymiarze, ani tym bardziej ją współtworzyć” – mówi w rozmowie z „Najwyższym Czasem!” poseł Grzegorz Braun, odnosząc się do kampanii wyborczej Konfederacji.

Poseł Braun gościł u redaktora naczelnego „Najwyższego Czasu!” Tomasza Sommera. W rozmowie poruszono głównie temat minionych wyborów parlamentarnych i strategii przyjętej przez Konfederację na kampanię.

Sztab wyborczy Konfederacji, pod przewodnictwem Witolda Tumanowicza, zadecydował, by w kampanii nie eksponować Grzegorza Brauna oraz Janusza Korwin-Mikkego. Braun, zapytany przez Sommera o ocenę całości kampanii, nie mógł o tym nie wspomnieć. „Myślę, że nie jestem najlepszym kandydatem do tego, żeby oceniać coś, co obserwowałem poniekąd z dystansu, z zewnątrz. Nie było mi dane ani współuczestniczyć w niej w jakimś poważnym wymiarze, ani tym bardziej ją współtworzyć” – powiedział Braun.

Podobnie jednak jak Korwin-Mikke uważa, że wycofanie się z ostrego przekazu było błędem. „Jeśli z jakichś przyczyn nie idziemy na walną bitwę, co w polityce i kampanii przekłada się na schodzenie z linii strzału i unikanie tematów zasadniczych, grubego kalibru, typu zamordyzm, wojna, ukrainizacja, wyprzedaż autorytetu Rzeczypospolitej i rozbrojenie Wojska Polskiego na potrzeby sąsiedniego państwa, to tracimy” – powiedział poseł. „Jak nie chcemy rozmawiać o ukrainizacji i pandemizacji, to będziemy się tłumaczyć z jedzenia psów, patriarchatu i różnych innych rzeczy, których nie ma w naszym programie na te wybory, no ale w czym to przeszkadza funkcjonariuszom frontu ideologicznego” – uważa Braun.

Polityk z przekąsem powiedział, że on to akurat miał „fajnie” podczas tej kampanii, bo z niczego nie musiał się tłumaczyć. „Jak wiadomo, mój czas antenowy w tej kampanii, a także poza nią, wyraża się okrągłą cyfrą 0, w związku z tym ani w Warszawie, ani w Rzeszowie nie było okazji, żeby mnie z czegokolwiek odpytywać”.

Odnosząc się do usunięcia Korwin-Mikkego z Rady Liderów Konfederacji oraz zawieszenia w prawach członka partii, Braun zaznaczył, że nie ma z tym nic wspólnego, ponieważ w sądzie partyjnym nie ma żadnego przedstawiciela jego ugrupowania (KPP), współtworzącego Konfederację. Zwrócił także uwagę, że na Konfederację „umawiał się” z Robertem Winnickim i Januszem Korwin-Mikkem. Dziś obu nie ma w Radzie Liderów Konfederacji ani nawet w Sejmie, sam Braun zaś – jak to określił – ma „pakiet mniejszościowy” w Konfederacji.

Cała rozmowa aktualnie dostępna jest jedynie na „X”. „YouTube” właśnie zbanował wszystkie kanały powiązane z Tomaszem Sommerem i „Najwyższym Czasem!”.

Autorstwo: KM
Zdjęcie: Sejm RP (CC BY 2.0)
Na podstawie: Twitter.com
Źródło: NCzas.info

 

Kaczyński wystawił fatalne świadectwo swojemu człowiekowi


Jarosław Kaczyński sugeruje, że powstanie Polski 2050 Szymona Hołowni zostało zaaranżowane przez obce służby. Jeśli tak rzeczywiście jest, to prezes PiS wystawia fatalne świadectwo służbom i Mariuszowi Kamińskiemu, którego namaścił na szefa tychże służb.

Kaczyński gościł na spotkaniu Klubów „Gazety Polskiej”. Tam przedstawiał powody wyborczej porażki. „Jest pytanie, które warto postawić, które mam nadzieję kiedyś będzie przedmiotem opracowań historyków, już dziś powinno być – gdyby to było możliwe, nie jest w tej chwili możliwe po przejęciu władzy, prawdopodobnym, prawie pewnym przejęciu władzy przez opozycję – przedmiotem zainteresowania służb specjalnych: mianowicie jakie były głębsze przyczyny i mechanizmy powstania pewnych formacji” – mówił Kaczyński.

W kwestii PO powiedział, że ta „w oczywisty sposób wpisywała się w interesy niemieckie”. A powstanie Polski 2050 mogły zainicjować – sugerował – obce służby. „Czy było wynikiem tego, że pewien prezenter telewizyjny wpadł na taki pomysł? Czy może czegoś głębszego? Czy generałowie, którzy się tam znaleźli, polubili tego człowieka? Czy może głębsze są tego przyczyny? Sądzę, że ta druga strona szuka pewnego narzędzia i ciągle ma nadzieję, że ten ukształtowany system polityczny w Polsce, można doprowadzić do stanu takiego, jaki w przekonaniu Moskwy być powinien” – stwierdził prezes PiS.

Cóż, jeśli rzeczywiście za powstanie Polski 2050 odpowiadają obce agentury, to Kaczyński wystawił jak najgorsze świadectwo Mariuszowi Kamińskiemu, czyli osobie, która przez ostatnich osiem lat sprawowała nad służbami nadzór. Jeśli Polska 2050 to robota obcych służb, to prezes PiS powinien chyba rozliczyć własne szeregi za niewykrycie tak haniebnego procederu.

Do insynuacji Kaczyńskiego na antenie RMF FM odniósł się Michał Kobosko z Polski 2050. „Pan prezes powinien wyciągnąć wnioski z tego, co się 15 października wydarzyło, a nie opowiadać tę samą śpiewkę, która jego obóz doprowadziła do klęski wyborczej. Panu prezesowi nie tylko peron odjechał, ale cały dworzec kolejowy odjechał. […] On nie rzuca jakichś konkretnych oskarżeń. On tylko, jak to się mówi, zadaje pytania. Wiadomo, że pytania zadaje się po to, żeby stworzyć pewne wrażenie. Ale dzisiaj to jest objaw bezsilności prezesa Kaczyńskiego” – powiedział Kobosko.

Zdjęcie: Piotr Drabik (CC BY 2.0)
Źródło: NCzas.info


  1. MasaKalambura 22.10.2023 11:31

    Czyżby PiS chciał popełnić wszystkie błędy PO po porażce, z najważniejszym w postaci nierozpoznania i unikania rozpoznania rzeczywistych przyczyn przegranej w wyborach? Wina wszystkich tylko nie nasza. Niech lepiej się wezmą w garść i te wnioski wyciągną, bo kara za tego nieuczynienie to polityczna banicja na wiele lat. SLD odpadło na zawsze, a kolejne zmiany nazwy niewiele dają. PO i PSL kosztowało to 8 lat a i tak ich zwycięstwo jest palcem na wodzie pisane. Przy tych zapowiedziach “zapomnienia” obietnic wyborczych jeśli kolejny raz pójdą drogą amnezji, wylecą z polityki na zawsze, jak SLD.

    Pytanie tylko czy PiS weźmie się w garść, i czy zbuduje sensowne przywództwo bez Kaczyńskiego, który wyraźnie stracił już legendarne rozeznanie i polityczny kunszt. Starość nie radość, a godnego następcy brak. Bo z całą pewnością nie są nimi ani Morawiecki ani Błaszczak.

    Kolejne 4 lata PiS może spokojnie patrzeć, jak lewica będzie tracić poparcie, jeśli tylko Tusk faktycznie przyjmie politykę “piniędzy nie ma i nie będzie”. Bo co by o PiSie nie mówić, ludziom w Polsce za ich rządów żyło się lepiej. Nawet mimo srandemii i Putna. A teraz, kiedy idą chude lata, wszystko to pójdzie na barki nieudaczników w obecnie tworzonęj koalicji. I nawet przejęcie 100% mediów nie będzie w stanie wymazać tego łatwo z pamięci wyborców.

    Co jest ważniejsze, dobrobyt, czy dobry PR i wygląd w TV? Pokażą klejne 4 lata.

    O ile świat nie zdecyduje inaczej.

  2. Jolanta Góralska 22.10.2023 12:19

    Opiekun Hołowni – gen. Różański przyznaje jak zdolnym uczniem okazał się jako twarz 3-ej Drogi 1:23
    youtube.com/watch?v=JxJ3Nud2xZs

 

Podniesienie wieku mobilizowanych na Ukrainie


W Radzie Najwyższej naszego sąsiada zarejestrowano projekt ustawy, zgodnie z którym granica wieku dla zwykłych żołnierzy powołanych do służb wojskowej ma zostać podniesiona z 60 do 65 lat, a dla najwyższej kadry dowódczej z 65 do 70 lat.

Powody tego są oczywiste – w Kijowie zaczyna brakować Ukraińców. Wcześniej administracja Zełenskiego zatwierdziła możliwość wysyłania do służby wojskowej osób z różnymi problemami zdrowotnymi oraz kobiet z wykształceniem medycznym lub doświadczeniem w placówkach medycznych. Spowodowało to już masowe zwolnienia farmaceutów, lekarzy, a nawet weterynarzy, których formalnie można nazwać lekarzami i wysłać na front.

Nowe ustawy wysuwają propozycje całkowitego zniesienia takiego pojęcia jak niepełnosprawność, zastępując je „oceną utraty funkcjonalności” z podziałem na kategorie. Szef ukraińskiego Ministerstwa Zdrowia tłumaczył to tym, że lokalni mieszkańcy próbują uzyskać rentę inwalidzką, aby nie pracować (i oczywiście nie walczyć) i chcą otrzymywać zasiłki od państwa za darmo. Nie trzeba być ekspertem, żeby zrozumieć, że jest to eksploatacja zasobów mobilizacyjnych. Czym innym jest wysłanie osoby niepełnosprawnej na front, a czym innym wysłanie kogoś z „ograniczeniem funkcjonalności piątej kategorii”. To już nie brzmi tak szalenie. A dla PR-owego państwa, takiego jak Ukraina, to, jak brzmi lub wygląda, jest o wiele ważniejsze niż to, czym jest naprawdę.

Niedawno były brytyjski sekretarz obrony Ben Wallace powiedział, że średnia wieku ukraińskich formacji jest zbyt wysoka. W odpowiedzi Kijów zdecydował się na postarzanie Sił Zbrojnych.

Zaczynają się wyczerpywać zasoby mobilizacyjne. Nie oznacza to, że nie ma już ludzi, ale normalny kontyngent już dobiega końca. W ciągu ostatniego półtora roku Ukraina straciła prawie 10 milionów ludzi. Prawie jedna trzecia wszystkich Ukraińców „ułożyła sobie życie”. Osiem milionów uciekło do samej Europy. Trzy miliony ludzi uciekło do Rosji. Z pozostałych mężczyzn znaczną część stanowią chłopcy i emeryci.

Należy pamiętać, że zasoby mobilizacyjne wcale nie są równe liczbie mężczyzn w wieku poborowym w kraju. Ktoś też musi pracować, jeździć autobusami, zmieniać komunikację, gasić pożary i łapać przestępców, ktoś jest chory, ktoś musi dbać o funkcjonowanie państwa. Oznacza to, że nawet jeśli plan wojenny zostanie zrealizowany do ostatniego Ukraińca, cały zasób mobilizacyjny kraju nie przekroczy 2 milionów ludzi, według najbardziej optymistycznych szacunków, ale w rzeczywistości nie więcej niż milion.

Powszechny stał się smutny dowcip, że każdy, kto już nauczył się chodzić, ale jeszcze nie zapomniał, jak chodzić, wkrótce będzie służył w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Najbardziej niezwykłe jest to, że ten żart nie musiał być wymyślony. Tak właśnie brzmiał sarkastyczny niemiecki dowcip w październiku 1944 r., kiedy rozkaz Adolfa Hitlera o całkowitej mobilizacji zwiastował utworzenie oddziałów osławionego Volkssturmu – milicji ludowej, do której wcielano całą męską populację w wieku od 16 do 60 lat. Adolf Hitler wydał polecenie utworzenia oddziałów Volkssturm 50 lat temu. Ci, którzy nie nadawali się do czynnej służby wojskowej i nie zawsze rozumieli, co nacisnąć, aby karabin wystrzelił, byli rekrutowani do nowych formacji. Te „zabawne bataliony” poniosły największe straty w starciu z jednostkami radzieckimi, które przeszły chrzest bojowy na kilkunastu polach bitew. W kolejnej fazie mobilizacji „golono” kobiety od 18 roku życia i wysyłano je na front.

W Volkssturmie granica wieku wynosiła 60 lat, a nowa inicjatywa polityków z Rady podnosi ją do 65 lat. Oznacza to, że pod tym względem Ukraina przerosła Niemcy hitlerowskie. Smutny los czeka podeszłych wiekiem rekrutów Sił Zbrojnych Ukrainy. Tłumy staruszków na froncie nic nie zmienią. Ale kogo to obchodzi?

Inną kwestią są pogłoski o mężczyznach odmawiających walki, które wymagają potwierdzenia. Podobno oddział zaporowy ukraińskiej Gwardii Narodowej i zagranicznych najemników przeprowadził masową egzekucję zmobilizowanych mężczyzn, którzy odmówili wzięcia udziału w operacjach przeprawy przez Dniepr w Chersoniu.

Autorstwo: Maria Czerw
Zdjęcie: Lukas Johnns (CC0)
Źródło: WolneMedia.net

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...