O co jest ta gra?
W ostatnim czasie widzimy na świecie szereg zawirowań geopolitycznych. Wszystkie one mają jedno źródło: wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA.
Wybór ten nie był dla mnie zaskoczeniem. Aczkolwiek uważałem i uważam tak wciąż, że będzie on kosztowny dla popularności USA i dla poparcia USA w Trzecim Świecie. Z przyczyn oczywistych: przyjaźń z osobnikiem z Tel Awiwu oraz wrzucanie na portale społecznościowe filmów, na których widzimy riwierę Bliskiego Wschodu zbudowaną na kościach Palestyńczyków, będą miały tragiczne skutki dla wizerunku USA w krajach globalnego południa.
W Europie wybór Donalda Trumpa będzie oczywiście oznaczać zwalczanie amerykańskiej agentury wpływu oraz opcji proamerykańskich, które de facto będą wspierać uderzanie cłami w UE oraz inne metody i sposoby na osłabienie Europy i wzmocnienie USA jej kosztem. Ważna w tym aspekcie będzie oczywiście Ukraina, która ma zostać przechwycona przez amerykański sektor wydobywczy, aby reżim w Kijowie zapłacił za to, że ukraińscy żołnierze mogli sobie przez ostatnie kilka lat poginąć.
Co prawda więc USA nie zdobędą zapewne surowców Grenlandii, które pozostaną w rękach Europejczyków, jednak „zrobią” sobie ekspansję na Ukrainę, przy okazji podrzucając Europejczykom kukułcze jajo w postaci konfliktu, którego sami podsycali, aby osiągnąć bliżej nieokreślone cele geopolityczne: być może zablokować Nowy Jedwabny Szlak, być może osłabić Rosję w kontekście Chin i ją przechwycić przeciwko Pekinowi czy też odciągnąć uwagę Moskwy od Bliskiego Wschodu i niszczenia islamistami Syrii, a teraz chcą go pozostawić europejskim siłom zbrojnym.
Wojna na Ukrainie rzecz jasna zbyt szybko nie wygaśnie. Próżno na to liczyć. Wszak mocarstwa negocjują ze sobą tak za pomocą kija jak i marchewki. Amerykanie wabią Rosjan marchewką, jednocześnie cały czas uderzając ich banderowskim kijem. Mówią: możemy ten kij wycofać, zdjąć wam to krępujące wasze ruchy chomąto. No ale jednak coś za coś: wycofujecie wsparcie dla Iranu i robimy deal przeciwko Chinom. Być może w Arktyce, być może na Dalekim Wschodzie. A być może pozwolimy wam na delikatną ekspansje kapitału, np. do Stanów Zjednoczonych. Możemy także wyciszyć trochę ujadających przeciwko wam antyrosyjskich szczekaczy w Europie Wschodniej. Wszystko da się zrobić. No ale nie ma nic za darmo.
Rosyjsko-amerykański deal nie musi jednak być korzystny dla Moskwy. Spójrzmy zresztą na tą sytuację bliżej.
Jeżeli Chiny utrzymają się na powierzchni dłużej, załóżmy rywalizacja USA-Chiny potrwa do końca stulecia, wówczas deal Moskwy z Waszyngtonem może być dla Rosjan korzystny. Jeżeli jednak Chiny upadną pod naporem amerykańskiego imperializmu i militaryzmu, w różnych jego postaciach, wówczas oczywistym kolejnym krajem do rozmontowania będzie Rosja. Czy jednak Putin da się wciągnąć w tę potencjalnie kosztowną grę?
Dziwić się można rosyjskim konserwatystom, jak Aleksander Dugin, którzy pieją z zachwytu nad militarystą w Białym Domu. Jeszcze w latach zimnej wojny powszechnie wiadomo było, że KGB nie lubi liberałów na Zachodzie, bo ci prowadzą lewicową dywersję ideologiczną, opartą na prawach człowieka, którą KGB musiało tropić i zwalczać. Z kolei GRU, z którego wywodzi się rodzina Dugina, nie lubiło militarystów czy prawicy. Gdyż twarda siła powodowała, że służby wojskowe miały więcej do roboty w swoim fachu. Rządy liberałów na Zachodzie, zwłaszcza w USA, oznaczały osłabienie sił zbrojnych krajów NATO i otwartą drogę radzieckiego żołnierza na Zachód.
Dzisiaj ludzie, tacy jak Dugin, mówią dokładnie na odwrót niż służba jego ojca 40 czy 50 lat temu: że Trump, który chce zastraszyć cały świat twardą siłą i wymóc na nim kolejne kilkadziesiąt lat amerykańskiej hegemoni, jest dla Rosji korzystny.
Najważniejsze wydarzenia w Europie, które możemy określić jako akty rywalizacji kontynentu z morzem czy też Europy z USA, lub też Anglosasów z dominującymi na starym kontynencie Niemcami, widzimy w Polsce czy też Rumunii, gdzie co prawda wszystko powierzchownie wygląda na starcia wewnętrzne pomiędzy przeciwstawnymi politycznie obozami. Kiedy zajrzymy jednak głębiej, widzimy, że lewicowi-liberałowie chcą wsadzać do więzień właśnie opcję anglosaską. A więc członków reżimu pisowskiego w Polsce, skompromitowanych wysyłaniem, za pomocą izraelskiej wojskowej cyberbroni Pegasus do służb specjalnych tego kraju bliskowschodniego, wrażliwych danych Polaków, oraz innymi aferami, o których głośno ostatnimi czasy. Z kolei w Rumunii proamerykański i prosyjonistyczny, a także podobno prorosyjski Georgescu, ściera się z lewicowym obozem władzy, proeuropejskim, a także obsadzonym ludźmi o prochińskich zapatrywaniach. Kto wyjdzie zwycięsko ze starć morza z lądem w Europie Środkowej i Wschodniej?
W Niemczech ostatnio wygrała opcja kontynentalna, która zakomunikowała chęć pozbycia się wpływów USA oraz konieczny powrót do rozmów z Rosją, zaraz po tym jak na Ukrainie umilkną działa. Można się więc spodziewać, że lewicowo-liberalny obóz proeuropejski w Polsce będzie się dostosowywał do swoich zachodnioeuropejskich kolegów. Póki wojna trwa – bijemy się. Ale zaraz potem pokój i wznawiamy biznes jak zwykle.
Polska jest oczywiście w przypadku Europy krajem kluczowym dla zabezpieczenia anglosasko-syjonistycznych interesów. Te drugie co prawda zabezpieczają także Węgrzy. Jednak w Polsce utarło się powiedzenie w ciągu ostatnich 35 lat, że droga do Waszyngtonu biegnie przez Tel Awiw. Toteż nietrudno wywnioskować, że bez kooperacji Warszawy z Izraelem, nie będzie amerykańskiej protekcji, a przynajmniej takiej, jaką chciałaby strona polska. Widzieliśmy zresztą, że amerykańska delegacja wizytująca w Polsce nie była specjalnie zainteresowana spotkaniem z nikim więcej poza protrumpowskim prezydentem oraz oczywiście szefem MON-u. Ciekawe dlaczego…
Na kim jednak polegać w dobie światowego chaosu, który wprowadza Waszyngton, aby utrzymać się u sterów świata, jednocześnie uspokajając pewne obszary, aby skupić się na Azji: Iranie i Chinach?
Cóż, sprawa nie jest taka prosta. Oparcie się na opcji anglosasko-syjonistycznej, a więc na obozie pisowskim, może zakończyć się katastrofą, więc odpada ona już na wstępie. Nie tylko z przyczyn geopolitycznych. Ci ludzie sprowadzili do naszego kraju 4 mln imigrantów, którzy, jak dzisiaj piszą już nawet lewicowe i liberalne media, przynieśli tutaj poważne choroby (jeszcze kilka lat temu osoby tak mówiące były nazywane nazistami). Ale przede wszystkim coraz powszechniejszą przestępczość. Nie potrzebujemy więc wojny z Rosją, na różnych polach, którą gwarantuje nam kandydat PiS Karol „Polacy zabijali w Jedwabnem” Nawrocki. Nie potrzebujemy też transferowania intymnych tajemnic Polaków do siedziby izraelskich służb specjalnych, czym zajmowały się tajne służby okresu rządów PiSu. Nie potrzebujemy więc imigrantów, przestępczości, epidemii wirusa HIV, szczucia Polaków na Białoruś w czasie kiedy Amerykanie się z nimi wstępnie starają jakoś porozumieć. Obóz PiS jest skompromitowany, a z chrześcijańskiej miłości powinno się im mimo wszystko odpuścić i wysłać samolotem w jedną stronę gdzieś za ocean czy na Bliski Wschód. Tam pod palmami, jak powiedział szef pisowskiej bezpieki, będą mogli sobie odpocząć na emeryturze.
Największy problem jest z obozem europejskim. Co oznaczają dalsze jego rządy?
Z jednej strony będą oczywiście katastrofą imigracyjną. Być może mniejszą niż za czasów PiSu. Być może większą. Tego jeszcze nie można ustalić po niecałych 2 latach władzy, w przeciwieństwie do 8 lat rządów PiSu. Na pewno będzie to katastrofa ideologiczna. Ale nawet ona zaczyna mięknąć wraz z kontrrewolucją, która do Europy napływa z USA poprzez prawicowe media społecznościowe, rzekomo nazywane „wolnością słowa” a w istocie wspierające obóz republikański w USA oraz przyjazne mu obozy w Europie. Lewica i liberałowie w Polsce będą musieli więc mówić językiem prawicy, bo prędzej czy później pójdą na dno. Nawet Niemcy ich nie uratują, gdzie migranci stali się dominującym tematem kampanii.
W przypadku wojny z Rosją rządy lewicy i liberałów oznaczają dostosowywanie do Europy. Czyli wojna, dopóki z Berlina, Paryża i Brukseli tak mówią. Kiedy jednak wojna się skończy, wraca biznes i pewnie jakiś reset. Pod tym względem obóz lewicowo-liberalny wydaje się więc korzystniejszy niż pisowska partia wojny. Natomiast i tak jest to niewiadoma. Nie wiadomo co zrobi Trump. Czy dalej będzie mówić ustami Władimira Putina, czy też skończy tę, jak się wydaje oczywistą, maskaradę pod antywojenną publikę. I czy zacznie wreszcie mówić Rosjanom, że nawet na Ukrainie tak łatwo wam nie będzie?
Ale Amerykanie nie będą wspierać tylko PiSu w Polsce. Zakładając, że PiS sam przy potencjalnym upadku obecnego rządu nie stworzyłby koalicji, a w wyborach prezydenckich jego kandydat będzie potrzebował wsparcia szerszego obozu prawicowego, także grać będą na koncesjonowany obóz patriotyczny, którym już nie jest Prawo i Sprawiedliwość. Oczywiście, Amerykanie nie będą mogli oficjalnie i głośno wspierać obozu patriotycznego. Pewne mniejszości w USA im na to nie pozwolą. Jednak Pentagon, odchodzący na Iran i Chiny, będzie potrzebował ludzi, którzy wsadzą polską młodzież w kamasze i nauczą, chociaż podstaw korzystania z broni. Na Ukrainie biegali fanatycy ze swastykami i portretami nazistów na ciele… Polski nacjonalizm czy umiarkowany konserwatyzm to zdecydowanie mniejszy kaliber ewentualnego zagrożenia. Poza tym będą wsadzać polskich 18-latków do wojska, aby bronili amerykańsko-żydowskiej dominacji globalnej. Pozwolą więc na wiele.
I tutaj pojawia się problem. Na Węgrzech czy Słowacji widzimy mimo wszystko ludzi, którzy nie mają zamiaru militaryzować kraju przeciwko Rosji. Rumunia, którą okupują zachodnie bazy, także w zasadzie jest mocno prorosyjska. Gdyby nie była, Georgescu nie zdobyłby nawet tych 23%. Według badań nawet niemal 50% z sympatią patrzy w tym kraju na czasy rządów Nicolae Caucescu. Cóż, chyba nie pokochali zachodniego neokolonializmu…
Wracając jednak do Polski: w Polsce nie ma odpowiednika partii SMER Ficy czy partii Fidesz. Nie ma u nas partii pokoju. Cały system polityczny został tak zaprojektowany przez kolonizatorów Polski z 1989 roku, że nawet postkomunistów kombinacjami operacyjnymi służb podporządkowano interesom metropolii, a ci bez mrugnięcia okiem zaakceptowali obozy tortur na północy Polski i haniebny udział naszego kraju w napaści zbrojnej na nie zagrażające nam w żaden sposób kraje, które pomagaliśmy okupować.
Skoro nawet postkomunistów amerykański dominator przechwycił na rzecz swojego interesu, sytuacja w naszym kraju nie wygląda najlepiej. Nie mamy partii pokoju, więc musimy na bezrybiu zadowolić się rakiem. W czym jednak znaleźć opcję najlepszą? Cóż, rzucić można tutaj hasło: „narodowy liberalizm, a nie narodowy zamordyzm”. Bliżej Dmowskiego, dalej Mussoliniego.
Wiem oczywiście, że poglądy Dmowskiego mają się nijak do obecnej rzeczywistości. Widzimy także, że odpowiednik Mussoliniego we Włoszech też jakiś taki jakby niespecjalnie narodowy. Uwiesił się Waszyngtonu zamiast o suwerenność i przyszłość Włoch zadbać.
Nie będę oczywiście rekomendował nikomu na kogo powinien głosować, ani tym bardziej na kogo ma głosować, ale czytelnicy długich tekstów chyba wiedzą, kto dzisiaj najbardziej mówi o suwerenności Polski, wycofywaniu Polski z wojny amerykańsko-rosyjskiej, w której Polska nie ma niczego do gadania a tym bardziej niczego do ugrania, a także o Polsce silnej i rozwijającej się demograficznie, co jest podstawą właściwie wszystkiego. A więc po prostu o Polsce konserwatywnej i narodowej.
I tutaj dotykamy także głębszego problemu. Co nam proponuje w ogóle Zachód?
Cóż, sam się przekonałem, co ma mi do zaoferowania Zachód, zwłaszcza w ostatnim czasie kiedy wyłączono mnie z życia na niemal 5 miesięcy. Dwukrotnie zachodnie reżimy w ciągu ostatnich 7 lat poddawały mnie psychotronicznym torturom z powodu moich związków rodzinnych, tj. z powodu takiego, że żydowscy komuniści, których rodziny obecnie mieszkają w zbrodniczym państwie na Bliskim Wschodzie, w 1946 roku skazywali na śmierć mojego wujka. Widzimy wszyscy, co dzisiaj Izrael robi z bezbronnym narodem palestyńskim: eksterminuje dzieci, aby nie mogły one w przyszłości się mścić za zamordowanie przez izraelskich nazistów ich ojców, matek, babć, wujków, braci, sióstr. Cały naród ma zniknąć, aby powstał rozszerzony Izrael, a odwet nigdy nie nastąpił.
Żydowscy zbrodniarze, którzy wysyłali mojego wujka na tortury w łódzkie kazamaty bezpieki w 1946 roku i którzy są głównym powodem torturowania mnie przez zbrodnicze służby specjalne świata Zachodu (polskie, amerykańskie albo po prostu izraelskie) pokazują, że nie ma dla Polski i narodu polskiego miejsca na Zachodzie, którego emanacją są takie kraje jak Izrael czy też Stany Zjednoczone. Jeżeli demokratyczny Zachód torturuje Polaków, bo członkowie ich rodzin zostali skazani na śmierć przez żydowskich komunistycznych zbrodniarzy, to Polska i naród polski powinien ten Zachód opuścić. Polacy w 1989 roku wybierali demokrację, dostali totalitaryzm.
Co jednak zamiast Zachodu? Cóż, na początek trzeba pozbyć się amerykańsko-żydowskich wojsk okupacyjnych. Następnie wystawić im rachunek za okupacje Polski i wszystkie wypadki, które tutaj popełnili oraz wszystkie przestępstwa, których tutaj dopuściło się okupacyjne żołdactwo. Następnie zerwać wszelkie relacje ze zbrodniczym państwem Izrael oraz wystawić rachunek za żydowsko-komunistyczne zbrodnie na narodzie polskim. Tych zbrodniarzy, których Izrael przyjął w kolejnych falach emigracji z Polski. O ekshumacji w Jedwabnym i wykopywaniu niemieckich łusek z mausera chyba wspominać nie trzeba.
Dopiero po uregulowaniu spraw suwerennościowych można przejść do dalszych przemyśleń.
Czy Unia Europejska jest dla nas dobra? Nie, nie jest, Nie dlatego, że mocuje nas w Europie. Miejsce Polski jest w Europie, a nie w syjonistyczno-anglosaskim burdelu z tajnymi bazami CIA, pokojami tortur i ostrzeliwaniu bronią mikrofalową po głowach. Polska powinna więc działać na rzecz rozmontowania Unii Europejskiej jako szkodliwego, lewicowo-liberalnego tworu, którego celem była amerykańska hegemonia nad narodami Europy i narzędzie przeciwko ZSRR a obecnie służy jako instrument niemieckiej hegemonii. Polacy nie zasługują na życie pod niemiecką, amerykańską ani izraelską okupacją.
Dopiero po rozmontowaniu lewicowo-liberalnej Unii i odzyskaniu całkowitej suwerenności przez Europę, można przejść dalej, czyli do budowania nowego porządku. Na ten czas jednak trzeba odciąć się od Zachodu (NATO do przedyskutowania), oczywiście już po wygaśnięciu pożaru nad Dnieprem. Nie potrzebujemy swobodnego przepływu muzułmanów z Zachodu przez polsko-niemiecką granicę. Nie potrzebujemy swobodnego przepływu zamachów terrorystycznych, w większości tworzonych jednak przez zachodnie służby specjalne, oczywiście, aby uzasadniać wojny na Bliskim Wschodzie i eksterminację Palestyńczyków.
Czy Zachód jednak da się odratować i mógłby on stać się częścią wielkiej Europy, bez obcych wpływów ją niszczących od 80 lat? Cóż, na to powinni sobie odpowiedzieć sami Francuzi, Niemcy czy Anglicy. Tak, Brytyjczyków nie można z Europy wyrzucać. Nie dlatego, bo ich lubimy czy kochamy. Dlatego że Brytyjczycy z Europy wypchnięci staną się amerykańsko-syjonistycznym sabotażystą, który będzie wysyłał bałagan przez Kanał La Manche. Wielka Brytania musi być więc częścią Europy, bez wpływów zewnętrznych rzecz jasna. A jak zacznie mącić, to i tak z Europy wyleci.
Podobnie Rosja. Rosja wypchnięta z Europy stanie się azjatycka. Nie potrzebujemy tego na wschodnich rubieżach kontynentu. Rosja musi być jak najbliżej Europy, aby jej ludność przenikała europejską kulturą i aby już nigdy nie doszło pod naszymi granicami do wojen pomiędzy europejskimi narodami. Wojny tylko w Afryce, na Antarktydzie albo w kosmosie (chociaż to trzecie także nie jest zbyt bezpieczne).
Niejako podsumowując tę część…
To, co oczywiście opisałem, zapewne się nie ziści. Nie wiadomo zresztą, jaki czeka mnie los, biorąc pod uwagę, że zachodnie, zbrodnicze służby specjalne chciały mnie wykorzystać, jak się wydaje do swoich brudnych gierek przeciwko obecnemu rządowi RP, który chyba ktoś za wszelką cenę chce obalić (albo sam coś kombinuje, kto wie…). A przynajmniej odnoszę takie wrażenie (być może się mylę). Spreparowanie przez tych oprychów dowodów na moje szpiegostwo na rzecz Białorusi, Korei Północnej albo Burkini Faso nie wydaje się zapewne zbyt trudne (na szczęście nie znam zbyt dobrze języka rosyjskiego i nigdy nie rozmawiałem z żadnym Rosjaninem).
Pomijając jednak moje osobiste problemy i niejako wracając do sedna, gdyż sprawa przetrwania Europy wobec ciągłych dywersji z zewnątrz i wewnątrz wciąż się wydaje trudna…
Polska powinna, aby zapobiec dalszemu wikłaniu w wojnę z Rosją, zająć stanowisko najbardziej zbliżone do Węgier i Słowacji. Tak, aby nie zostać samej na placu boju albo placu pacyfizmu. Grupa Wyszehradzka powinna suwerennie zajmować antywojenne stanowisko i głośno sprzeciwiać się eskalacji. Jeżeli Anglosasi albo Niemcy czy Francuzi chcą kontynuować wojnę, proszę bardzo. Panie przodem. Ale nie z polskiego terytorium.
Kiedy jednak wojna się skończy, zacząć się powinno porządkowanie. Będzie to oczywiście trudne. USA nie mają zamiaru wzmacniać Europy. Dla Rosji Europa się nie liczy. Mamy więc niemal dokładnie sytuacje z 1945 roku kiedy Moskwa i Waszyngton dzieliły między siebie łup wojenny nad Renem i Łabą. Dzisiaj ten łup wojenny leży nad Dnieprem, ale jest to podobna sytuacja. Europa leży w gruzach: kiedyś dosłownie, dzisiaj kulturowo, demograficznie, a także pod wieloma innym względami.
Rosja i USA chcą więc dzielić łup. Dzisiaj jest to Ukraina, kiedyś może jednak to być Europa Środkowa. Dochodzą z resztą nas słuchy, że coś tam się negocjuje po cichu. Wszak żądaniem Putina było cofnięcie NATO poza kraje, które przystąpiły do bloku od 1999 roku. Były to oczywiście żądania w sytuacji kiedy żyło kilkaset tysięcy rosyjskich żołnierzy i kilka tysięcy rosyjskich czołgów potrafiło jeszcze się poruszać. Dzisiaj połowa potencjału rosyjskiego została zniszczona, jak stwierdzić miał były brytyjski premier Cameron. Rosja oczywiście nie spocznie na laurach. Ta wojna nie powinna była się wydarzyć. No ale imperialne interesy pewnych państw przeważyły nad skądinąd rozsądkiem lewicowo-liberalnej zachodniej Europy, która za wszelką cenę chciała gasić anglosasko-banderowski pożar nad Dnieprem.
Neutralność Ukrainy, powrót rosyjskich wojsk tam, gdzie stały przed 2014 rokiem oraz naprawa relacji z Białorusią wydają się więc najlepszym możliwym rozwiązaniem. Oczywiście zapewne trudnym do wykonania. Jednak nie można wiecznie pozwalać na obcą ingerencję pod naszymi granicami, która, umiejscowiona ze swoimi centrami dowodzenia daleko stamtąd, będzie obojętnie podchodziła do kwestii skutków ewentualnego pożaru rozpalonego 8000 kilometrów od swoich granic. Ostateczne wyrzucenie sił pozaeuropejskich, z jednoczesnym wzmocnieniem militarnym samej Europy, wydaje się oczywiste i obowiązkowe. Oczywiście należy patrzeć szerzej, także na Eurazję. Tak jak nie należy oddawać Chinom pola do pokazania swoich możliwości, gdyż Chińczycy w potencjale po prostu górują tak nad słabą Rosją, Europą czy nawet Stanami Zjednoczonymi, tak nie można niszczyć Chin, bo tak sobie zażyczyła główna konkurencja.
Dzisiaj zresztą Chiny, wobec niejednoznacznych działań administracji Trumpa wobec Rosji, mogą zbliżać się w kierunku Europy. Jeżeli Rosja dobije targu z USA i powstanie odwrócony efekt Nixona-Kissingera, to Chiny mogą zostać bez sojusznika albo co najmniej może on osłabić wsparcie czy partnerstwo z Pekinem. Chiny mogą być oczywiście także stabilizatorem Ukrainy i wymuszać pokój na Rosji. W takim jednak wypadku powinna o to zabiegać zwłaszcza Polska, jednak już po zamknięciu szlaku przemytniczego uzbrojenia na Ukrainę.
Chiny wymuszające pokój na Rosji będą więc dla Europy korzystne. Nie możemy ich tłamsić, bo żandarm zza oceanu tak sobie życzy. Chcesz walczyć z Chinami i zabijać chińskich żołnierzy? Proszę bardzo Jankesie. Droga wolna. Przez Hawaje i Ocean Spokojny.
Chiny są jednak w dużej mierze marginalnym problemem. Mniej więcej takim jak wywalenie z Europy Izraela i wszystkich jego aktywów wywiadowczych. Albo nawet mniejszym. Europejczycy spoza obozu anglosaskiego niespecjalnie zajmowali się kolonizacją Chin, aczkolwiek chociażby Portugalczycy także tam narozrabiali. Ale najważniejsze, że my Polacy mamy czyste konto. Nie kolonizowaliśmy nikogo. A jak jakiś zbrodniarz-ludobójca będzie wyciągał swoje łapy po nasz majątek, to zaraz kalkulator do ręki i podliczymy nasze straty.
Problemem nie są także Stany Zjednoczone. Podziękowanie Amerykanom, skądinąd Europejczykom, lecz nieco wykrzywionym z powodu swojego rozbójnictwa ostatnich dekad, też nie powinno być problemem. Lubimy was Jankesi (podczas pożegnania wojsk okupacyjnych, jakiekolwiek one nie są, należy zachować pełną kulturę), ale do widzenia. Wracajcie pilnować Gwatemali i Hondurasu, bo wam zaraz Chińczycy spenetrują miękkie podbrzusze. A Kubańczycy zrobią wam inwazję na Chevroletach z lat 1950. przerobionych na łodzie rybackie. „Doktryna Monroe dla Europy” potrzebna od zaraz.
Największy problem jest oczywiście z Rosją. Anglosasi rozpędzili rosyjską machinę wojenną banderowskim fanatyzmem. A przecież nie po to zginęło kilkaset tysięcy Rosjan, aby teraz Moskwa powiedziała: no dobra, koniec wojny, cofamy się za Donbas. Orban słusznie zauważył, że Rosjanie muszą poczuć się wygranymi. Skądinąd mają broń jądrową, więc wygranie wojny z nimi i tak nie jest możliwe. Najlepiej byłoby, aby status quo ante z 2013 roku zostało przywrócone. A w najgorszym razie, aby konflikt zakończył się jego zamrożeniem albo najlepiej trwałym pokojem na obecnych granicach. Czy jednak jest to możliwe? Cóż, tutaj dotykamy już niuansów. Trudno będzie rozwikłać brednie, które opowiada pomarańczowy dyktatorek z Białego Domu. Podobnie sekretarz obrony, który pokazywał owoce rosyjskiej agresji, a dzisiaj właściwie nie wie, kto kogo zaatakował. Oczywiście wie. Wie także, kto był prowodyrem. No ale przecież nie można zrazić ani klienta i dawcę organ… yyy, to znaczy surowców, ani Rosjan, dawców systemów S-400 do Iranu, które najlepiej, aby nie chroniły irańskiego nieba przed potencjalnymi syjonistycznymi bombardowaniami podziemnych obiektów nuklearnych. Więc szachy będą rozgrywane pomiędzy Kijowem, Moskwą a Waszyngtonem. Najsilniejsze figury ma Waszyngton no ale Moskwę i Kijów trzeba tak rozegrać, aby wilk był syty, a i ukraińska owca cała.
Rosjanie będą więc, jak się powierzchownie wydaje, trudni do spacyfikowania. Dlatego też potrzebna będzie szeroka koalicja czy nawet większy blok geopolityczny Europy Środkowej i Wschodniej, niewymierzony w Rosję, ale broniący się przed jej ekspansją. Musi być także antyzachodni, gdyż nie życzę sobie i moi rodacy zapewne także, muzułmańskich imigrantów przechodzących przez granicę polsko-niemiecką. Nie mam nic do muzułmanów, szanuję ich. Ale najlepiej niech mieszkają na Bliskim Wschodzie. Najlepiej w państwie palestyńskim i okolicznych krajach arabskich. Tam powinno ich być jak najwięcej.
Nietrudno się domyśleć, że szeroka koalicja prawicowych i narodowych państw Europy Środkowej i Wschodniej powinna obejmować obszar od Polski, albo nawet od Skandynawii, krajów bałtyckich, Słowacji, Węgier, aż po Serbię i Macedonię Północną. Bliska kooperacja wojskowa, polityczna oraz ekonomiczna jest nieunikniona. Należy także tworzyć zapory przed wlewaniem niepożądanych wpływów z krajów dywersyjnych wobec Europy. Zwłaszcza z Morza Śródziemnego, gdzie powinno się postawić prawdziwą zaporę przed pontonami płynącymi z imigrantami ze zdewastowanych przez USA, Wielką Brytanię i Francję krajów Afryki. Oczywiście kanał bałkański także trzeba zamknąć.
Blok środkowoeuropejski nie może być antyrosyjski, nie może być także prorosyjski. Nie możemy zakładać sobie rosyjskiej smyczy na miejsce amerykańskiej czy niemieckiej. Czas, kiedy Europa Środkowa była parobkiem Zachodu, powinien minąć. Ci, którzy będą chcieli kontynuować ten stan, posługując się obcymi wpływami, powinni zapełnić zakłady karne. Z Rosją należy grać i twardo i ostrożnie. Wszak Rosja nie zniknie. Rosja musi być europejska, a nie azjatycka. Rosja musi być częścią Europy, a nie wasalem Chin czy junior partnerem Waszyngtonu do podziału Europy. Europa powinna być podzielona mniej więcej wzdłuż Odry, dopóki Zachód nie wstanie z kolan. Jak już wstanie i wskaźniki demograficzne, fatalne skądinąd także w naszej części kontynentu, wystrzelą w górę, a ulice przestaną być zalewane terroryzmem, pora będzie na zjednoczenie Europy. Ale nie w socjalistyczno-liberalną Unię, nie w superpaństwo. Jedynie w blok państw suwerennych, które razem będą podejmować decyzje tylko w kwestiach obrony. Nie może biurokrata z kraju Zachodu narzucać nam Polakom, ile może polski rolnik wyprodukować zdrowych, polskich produktów żywnościowych. My ze wschodu nie będziemy także narzucać nic nikomu z Zachodu.
Tylko tak można uczynić Europę ponownie wielką. Bez czerwonych czapeczek pomarańczowego dyktatorka, bez kłaniania się potomkom rozbójników, którzy z Europy uciekali w poszukiwaniu przygód. Bez kłaniania się ludobójcom Palestyny. A także rzecz jasna Chińczykom czy Rosjanom. Rosja w Europie — tak, rosyjski żołnierz pod polskimi granicami – nie.
Uczyńmy więc Europę wielką. Niech ten artykuł przeczyta jak najwięcej osób. Rozsyłamy go, gdzie możemy. A jak oprychy z bezpiek Zachodu kiedyś w jakieś brudy mnie wmontują, to pamiętajcie państwo, że wszystko, co usłyszycie o mnie gdzieś w ścierwo mediach lewicowo-liberalnych czy pseudoprawicowych robiących dobrze USA i Izraelowi, to kłamstwa na zlecenie potomków morderców polskich patriotów (albo ich protektorów) z podziemia antykomunistycznego, których święto obchodzimy dnia dzisiejszego.
Autorstwo: Terminator2019
Ilustracja: domena publiczna (CC0)
Źródło: WolneMedia.net
Czy globalna mafia pasożytdnicza celowo wywołuje chaos by łatwiej im było wprowadzać nowy ład, czyli G_WNO ?