niedziela, 15 października 2023

 

Fartuszkowe natarcie


Obronę Polaków przed ostrym prawem antyaborcyjnym oraz wizytę w obozie Auschwitz-Birkenau zapowiedział w swoim inauguracyjnym wystąpieniu nowy lider Wielkiego Wschodu Francji. Czy to oznacza nasilenie zakulisowych działań wymierzonych w konserwatywne wartości Polaków?

47-letni Guillaume Trichard został pod koniec sierpnia 2023 wybrany na Wielkiego Mistrza Wielkiego Wschodu Francji. Nowo wybrany wielki mistrz wygłosił oficjalne przemówienie, w którym nakreślił kierunek swoich działań. Szczególnie dużo miejsca poświęcił głównemu celowi, który będzie mu przyświecał w czasie, kiedy stoi na czele najważniejszej masońskiej obediencji na świecie. Jest nią zwalczanie ekstremistów i prawicowych reżimów (określanych przez Tricharda jako „skrajnie prawicowe”), aby można było zbudować nowy świat bez wojen według masońskiej zasady „wolność, równość, braterstwo”. Część swojego wystąpienia, Trichard poświęcił Polsce. Mówił:

Pomyślmy też o Polkach i Polakach, którzy muszą przeciwstawić się reżimowi, który praktycznie zakazuje aborcji i którego ustawodawstwo antyaborcyjne spowodowało już śmierć dziesiątek kobiet […]. W związku z tym planuję podróż do Auschwitz, która nie mogła zostać zrealizowana z powodu Covida. Zostanie ona przełożona. Będzie to okazja, aby przypomnieć o tym, co te teorie mogą zrobić dla ludzkości, w szczególności antysemityzm, który doprowadził do śmierci miliony ludzi tylko dlatego, że urodzili się Żydami.

TAJNA WŁADZA

Analiza wystąpienia nowego Wielkiego Mistrza prowadzi do wniosku, że zamierza on w sposób agresywny wymuszać wprowadzanie nowego prawodawstwa. Jak będzie to robił? O tym nie mówił, ale można się tego domyślać, znając praktykę działalności masońskich stowarzyszeń. Masoneria to organizacja działająca w sposób tajny. Nie publikuje bowiem listy swoich członków (oficjalnie wiadomo tylko, kto stoi na jej czele) ani stenogramów z obrad, a każdy nowo przyjmowany członek zmuszony jest do zachowania w tajemnicy nazwisk pozostałych braci (za złamanie tej zmowy milczenia grozi kara śmierci).

Ideą masonerii jest skupianie osób wpływowych z takich sfer jak bankowość i finanse, media, służby specjalne, wojsko, dyplomacja i polityka. Osoby te, wstępując do masonerii, składają przysięgę lojalności i wierności Wielkiemu Mistrzowi i potem zobowiązane są do wykonywania jego poleceń (za nieposłuszeństwo również grozi kara śmierci). Problem zaczyna się wtedy, gdy polecenia Wielkiego Mistrza wkraczają w sferę zawodowych obowiązków członka masonerii. Musi on bowiem, zgodnie z przysięgą, być wówczas lojalny wobec mistrza, a nie wobec przepisów prawa. W ten sposób Wielki Mistrz uzyskuje nieformalny wpływ na rzeczywistość: w sposób zakulisowy wydaje polecenia swoim masońskim podwładnym uplasowanym na bardzo ważnych stanowiskach państwowych. Taki system prowadzi do istnienia nieoficjalnego systemu władzy zupełnie oderwanego od oficjalnego, wybranego w wyborach.

Wychodzi to na jaw przy okazji incydentalnych skandali. Np. kilkadziesiąt lat temu w Anglii sędzia sądu koronnego, będący masonem, uniewinnił członka masonerii, choć dowody jego winy były oczywiste. Wydał taki wyrok, bo takie otrzymał polecenie od swojego przełożonego, który w masonerii był również przełożonym oskarżonego. Wspomniany sędzia był lojalny wobec zakulisowej struktury, a nie wobec prawa i społeczeństwa, które zaufało mu i powierzyło odpowiedzialną funkcję sędziego. Ten przypadek doskonale pokazuje sposób funkcjonowania masonerii: zakulisowe polecenia niezidentyfikowanych osób rządzą decyzjami państwowymi i publicznymi.

WOJNA Z BOGIEM

A jakie cele stawia sobie Wielki Wschód Francji? Jest to budowa państwa świeckiego opartego na zasadzie wolności, równości i braterstwa. Podstawą funkcjonowania takiego państwa jest jego świeckość, a drogą do jej osiągnięcia jest sekularyzacja społeczeństwa, czego głównym elementem jest walka z Kościołem i katolicką tradycją. Właśnie w Kościele katolickim masoni upatrują głównej przeszkody do osiągnięcia swoich celów. Dlatego właśnie prowadzą agresywną walkę z Kościołem, starając się ograniczyć jego wpływy na umysły wiernych, a elementy prawodawstwa będące wynikiem tradycji katolickiej (np. ochrona życia) zwalczają przy pomocy swoich zakulisowych wpływów. W masońskim świecie wiarę w Boga ma zastąpić wiara w architekta wszechświata, czyli niezidentyfikowaną siłę, która doprowadziła do Stworzenia, religię ma zastąpić rozum, a całość spraw koncentruje się na życiu doczesnym, bo wieczność, według masonów, nie istnieje. Etapami drogi do nowego porządku były m.in. dwie krwawe rewolucje: francuska (w okresie: 1789-1799) i meksykańska (w latach 1910 -1920), które na setkach tysięcy trupów dążyły do zbudowania świata bez Boga.

TAJEMNICA OŚWIĘCIMIA

Po co dokładnie Guillaume Trichard planuje wyjazd do Oświęcimia? Z jego przemówienia wynika to, że będzie chciał upamiętnić ofiary nazizmu, czyli reżimu uważanego przez niego za „skrajnie prawicowy”. Między wierszami wyczytać można, że przy okazji tego upamiętniania mistrz Trichard będzie jeszcze chciał odbyć spotkania, aby wykorzystać swoje wpływy do walki o cele jego obediencji. Czyli o „wolność, równość, braterstwo”, zagrożone jego zdaniem przez polskie ustawodawstwo.

Trichard nie przyjedzie do Oświęcimia jako osoba prywatna. Przyjedzie tam jako nowo wybrany Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Francji. Czyli przyjedzie z oficjalną wizytą. Taka wizyta wymaga uzgodnienia ze stroną przyjmującą. Zadzwoniłem do dyrekcji Muzeum Auschiwtz-Birkenau. O planowanej wizycie Tricharda nikt tam nie słyszał. Jeśli to prawda, może prowadzić to do wniosku, że władze muzeum nie zostaną zapytane w tej sprawie o zgodę, a przyjazd mistrza zostanie im zakomunikowany w trybie polecenia. Podobnie jak pozostałe jego oczekiwania.

Przy okazji takich wizyt zawsze dochodzi do spotkań „na szczycie”. Można więc spodziewać się, że przyjazd do Oświęcimia będzie dla Tricharda pretekstem do tego, aby spotkać się z kolegami masonami Wielkiego Wschodu Polski i dyskretnie porozmawiać z nimi – i wydać im polecenia aktywności w Polsce. O tym spotkaniu być może opinia publiczna się dowie. O jego przebiegu i zapadłych ustaleniach z pewnością nie.

POLSKA SIEĆ

Jakie wpływy ma Guillaume Trichard w Polsce? Jako najwyższemu Wielkiemu Mistrzowi (33 stopień wtajemniczenia) Wielkiego Wschodu Francji podlegają mu loże „przedstawicielskie” w innych krajach, także w Polsce. Nad Wisłą Wielki Wschód Polski został powołany jeszcze w ostatnich latach I Rzeczypospolitej – w roku 1784. Po 27 latach tajne stowarzyszenie rozwiązał dekretem car Rosji Aleksander I. Ożywienie lóż podlegających Wielkiemu Wschodowi Francji nastąpiło w roku 1910. Nurt rozwinął się w okresie międzywojennym, aż w roku 1938 prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret zakazujący funkcjonowania lóż masońskich. 26 kwietnia 1991 roku powstała loża „Wolność Przywrócona” – pierwsza w postkomunistycznej Polsce obediencja podlegająca Wielkiemu Wschodowi Francji. Od tamtego momentu powstało 12 lóż masońskich, tworzących Wielki Wschód Polski, którym kierują wielcy mistrzowie mający różne stopnie wtajemniczenia. Polecenia otrzymują od szefa Wielkiego Wschodu Francji.

Członkostwo w lożach jest tajne. Znane są tylko nazwiska szefów niektórych lóż. Oficjalnie wiadomo, że szefami WWP byli m.in. wpływowy wydawca Waldemar Gniadek, prezes Związku Literatów Polskich Piotr Kuncewicz, były wicemarszałek Sejmu Zbigniew Gertych, dyplomata Andrzej Nowicki. Wiadomo też, że masoni na swoich tajnych spotkaniach obradują nad przyjmowaniem w swoje szeregi nowych członków – i to zarówno tych, którzy sami składają aplikację, jak i tych, których wskazują sami wolnomularze. Oficjalnie na stronach organizacji masońskich można dowiedzieć się, że jednym z wymagań stawianych kandydatom jest niekaralność, którą potwierdza się wypisem z sądowego rejestru. Jednak w praktyce głównym kryterium jest co innego: wpływy, jakie wiążą się ze stanowiskiem piastowanym przez konkretnego kandydata. Wolnomularstwo nie potrzebuje niekaranych kelnerów, kierowców czy malarzy ścian. Potrzebuje osób decyzyjnych, a więc sędziów, oficerów służb specjalnych, dyplomatów, bankierów i oczywiście polityków. Bo dzięki ich wpływom może realizować swoje cele.

Autorstwo: Leszek Szymowski
Źródło: NCzas.com

 

Jerzy Urban – komunista, dziennikarz, cynik


Jerzy Urban miał wiele twarzy. Każda z nich budziła kontrowersje. Był głosem komunistycznej dyktatury i symbolem arogancji ówczesnej władzy, wrogiem opozycji demokratycznej, a później satyrykiem, który bawił lub irytował w zależności od tego, kto go słuchał lub czytał.

Niewiele postaci powojennej historii Polski wzbudzało tyle kontrowersji, co bohater tego tekstu. Oddany komunizmowi dziennikarz, działacz, a przede wszystkim rzecznik rządu w tragicznych czasach stanu wojennego. Już w wolnej Polsce szef bodaj najbardziej przewrotnego i obrazoburczego czasopisma w politycznym mainstreamie. Trudno więc się dziwić, że Jerzy Urban, nawet po śmierci, wciąż wzbudza liczne głosy krytyki wśród wielu.

Jerzego Urbana większość osób postrzega najprawdopodobniej z jednej z dwóch perspektyw. Bądź pamiętając o piastowanym przez Urbana stanowisku rzecznika PZPR w latach 80, bądź też, zwłaszcza przedstawiciele młodszego pokolenia, jako redaktora naczelnego tygodnika „Nie”, cieszącego się zmienną sławą wśród czytelników, ale zawsze wzbudzającego kontrowersję. Niemniej losy Jerzego Urbana jeszcze przed wymienionymi wyżej momentami zwrotnymi również warte są odnotowania, ten nie wyłonił się przecież niczym „deus ex machina”.

PIERWSZE LATA I EDUKACJA

Jerzy Urban przyszedł na świat w łódzkiej rodzinie żydowskiej w 1933 roku. Jego rodzice byli przedstawicielami świeckiej inteligencji i w takim też duchu chcieli wychować swojego syna. Religia przodków praktycznie nie miała znaczenia w życiu rodzinnym, o czym najlepiej świadczy wyznanie samego Urbana:

O moim żydowskim pochodzeniu rodzice powiedzieli mi dopiero podczas wojny, jak miałem 6 lat. Wtedy się rozpłakałem, że jestem taki brzydki jak oni. Bo dla mnie Żydzi to byli ci, którzy chodzą w chałatach, z pejsami, a z nimi moja rodzina nie miała i nie chciała mieć nic wspólnego. Posada, którą otrzymał jego ojciec w 1939 roku, spowodowała, że rodzina przeniosła się wówczas do Lwowa, dzięki czemu wybuch II wojny światowej zastał ich po radzieckiej stronie okupacji. Urbanowie przyjęli obywatelstwo ZSRR.

Po wkroczeniu Niemców rodzinie Jerzego udało się załatwić aryjskie dokumenty – wówczas ci porzucili dotychczasowe nazwisko Urbach, które zamieniono na Urban. Dzięki temu, a także dobrej znajomości języka niemieckiego przez ojca Jerzego, udało im się wyemigrować na południowe Kresy Wschodnie, gdzie we względnym spokoju, udało się przeczekać wojenną zawieruchę.

Po zakończeniu globalnego konfliktu młody Jerzy Urban dość szybko się usamodzielnił. W 1948 roku wstąpił w szeregi komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, którego stał się oddanym działaczem. Na przełomie lat 1940. i 1950. ukończył też warszawskie liceum, mimo że nie przejawiał większych chęci do nauki. Jednak oddanie, a nawet fascynacja marksizmem, a także status, jaki zapewniała mu działalność w młodzieżowej organizacji, wystarczyły, by ukończył szkołę.

Dalej nieco na wzór ojca – redaktora w wielu tytułach prasowych – młody Urban postanowił rozpocząć studia na wydziale dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. W uczelnianych murach spędził jednak tylko trzy lata i nie udało mu się dokończyć studiów. Mimo tego niepowodzenia trudno mówić o dziennikarskiej klęsce. Jerzy Urban już w 1951 roku rozpoczął pracę na łamach „Nowej Wsi” – tygodnika ZMP.

KARIERA DZIENNIKARSKA

Z czasem Urban coraz lepiej radził sobie w młodzieżowej gazecie, co ostatecznie poskutkowało awansem – w 1955 roku został zatrudniony w tygodniku „Po prostu”, który uchodził za jedno z najciekawszych i najbarwniejszych czasopism ówczesnej Polski. Oprócz Jerzego Urbana, którego felietony miały cieszyć się olbrzymią popularnością, na łamach tej pozycji publikowali m.in. Stanisław Dygat, Marek Hłasko czy Leszek Kołakowski. To również tam ukazywała się w odcinkach powieść „Zły” negatywnie nastawionego do systemu komunistycznego Leopolda Tyrmanda.

Ta dziennikarska wolność, która zjednała tygodnikowi „Po prostu” tak liczne grono zwolenników, doprowadziła do jego upadku. Władysław Gomułka, wraz z resztą przedstawicieli władzy postanowił zamknąć niepokorny tytuł w ramach planu zwiększania kontroli nad państwem, co zakończyło okres odwilży październikowej z 1956 roku.

Jerzy Urban jako jeden z najważniejszych redaktorów tygodnika „Po prostu”, podobnie jak wielu jego kolegów, stał się persona non grata. Władza zabroniła mu publikować pod własnym imieniem i nazwiskiem. Jako przedstawiciel niepokornych przez kilka lat w pracy publicystycznej mógł posługiwać się jedynie pseudonimem.

Mimo tej infamii, w 1961 roku Jerzy Urban został nowym współpracownikiem czasopisma „Polityka”. Tutaj również szybko zdobył popularność, przyciągając wielu czytelników, zainteresowanych pisanymi przez niego felietonami. Teksty te były częstokroć krytyczne względem władzy, co oczywiście nie podobało się rządzącym. Za krytykę jednego z krakowskich działaczy PZPR Urban został wyrzucony z czasopisma. Po czasie udało mu się jednak po raz kolejny wkraść w łaski i odzyskać utracone stanowisko.

W międzyczasie krajem zaczął wstrząsać coraz silniej dochodzący do głosu ruch solidarnościowy. Sam Urban, znany ze swej wrogości względem opozycji demokratycznej, już wówczas niechętnie odnosił się do jej przedstawicieli, widząc w całym zrywie same negatywy: „Wierzyliśmy, że jesteśmy lepsi, bo naprzeciw nas stoją krzykacze, demagodzy i reakcjoniści”. Na znak protestu przeciwko zauważalnej w redakcji fascynacji ruchem, Urban postanowił opuścić szeregi dziennikarzy „Polityki”.

Dopiero następna posada ukształtowała w dużej mierze odbiór społeczny Urbana. Mowa o funkcji rzecznika rządu PZPR, w dobie napięć i walki społeczeństwa o odzyskanie demokracji. Tak po latach komentował swoje spojrzenie na szeregi działaczy Solidarności: „Demagogiczną dzicz, niszczącą, anarchizującą, z gigantycznymi roszczeniami urągającymi ekonomii – przecież pojawiały się żądania darmowego mieszkania dla każdego w ciągu 5 lat. Na dokładkę klerykalną. Początkowo pocieszałem się, że postęp w komunizmie zawsze dokonuje się przez robotniczą rewoltę. Ale potem byłem coraz bardziej przerażony, więc znalazłem się w kręgu władzy. A jak się zaczyna grać w drużynie, to się już gra”.

To właśnie w czasie stanu wojennego Urban stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w kraju, a jednocześnie dla wielu symbolem opresyjnego systemu. Sam nie miał sobie wiele do zarzucenia, wielokrotnie przedstawiając się jako prawdomównego, walczącego o dobro Polski urzędnika państwowego: „(…) w zarzutach wobec niego [stanu wojennego] prawda miesza się z nieprawdą, przypuszczeniami, mitami. Stan wojenny był operacją przeprowadzoną kosztem niewielu ofiar, a przecież i tak widziałem, jak Jaruzelski był wstrząśnięty górnikami z Wujka. Podczas takich operacji ofiary są zawsze, nie tylko, jak to panowie mówicie, w systemach autorytarnych. I w złych, i w dobrych dla mnie czasach PRL była moją ojczyzną”.

Podobnie wypowiadał się o zasługach Wojciecha Jaruzelskiego, pozytywnie oceniając jego działalność: „Dla mnie zawsze pozostanie mężem stanu. To człowiek dwóch decyzji. Jedna to wprowadzenie stanu wojennego. Druga to Okrągły Stół. Pięknie zaczął i pięknie skończył”.

Decyzje podejmowane przez Jerzego Urbana jako rzecznika rządu PZPR i jego narracja dotycząca polityki PRL zostały ocenione przez historyków negatywnie. Nie tylko polskie instytucje takie jak IPN zaznaczają jego wkład w czarną kartę tamtego okresu. Także Komitet Helsiński potwierdza, że prowadzona przez Urbana kampania, oparta w dużej mierze na kłamstwach, stanowiła represyjny aparat, mający na celu zastraszenie i kontrolę społeczeństwa.

Jedną z najbardziej wstrząsających zbrodni jakiej dopuściły się służby PRL w czasie stanu wojennego, było brutalne zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki. Pozostawiając dokładny przebieg tego tragicznego wydarzenia, należy wspomnieć o roli, jaką w tej zbrodni odegrał sam Jerzy Urban.

Politycznie zaangażowany ksiądz Popiełuszko był dla władzy autentycznym problemem. W obawie przed jego rosnącą popularnością, próbowano podkopać pozycję księdza. Jedną z osób, która brała udział w tym procederze był Jerzy Urban. To właśnie on ukuł słynne określenie „seanse nienawiści”, opisując w ten sposób msze i kazania głoszone przez Popiełuszkę. Władza cały czas poddawała duchownego krytyce, organizowano nawet prowokacje, mające na celu zdyskredytowanie go w oczach wiernych. Mimo świadomości perfidii wielu z zarzutów, Urban w czasie swoich wystąpień dopuszczał się pod adresem Popiełuszki tyrad. Również po tragicznej śmierci księdza Popiełuszki z rąk funkcjonariuszy bezpieki, rzecznik rządu cały czas odgrywał rolę tuby państwowej propagandy. Dla niektórych komentatorów – polityków czy historyków – stał się więc jedną z postaci moralnie odpowiedzialnych za śmierć duchownego, za sprawą prowadzonej przez siebie kampanii oszczerstw. Sam Jerzy Urban praktycznie do końca życia kojarzony był – zwłaszcza przez starsze pokolenia – z tragedią stanu wojennego i nędzy drugiej połowy lat 1980.

W środowisku opozycji demokratycznej żartowano ze znienawidzonego politycznego aparatczyka. Niejednokrotnie satyra dotyczyła samej fizjonomii Jerzego Urbana:

„Tu leży Urban Jerzy
Spokój jego duszy
Trumna się nie domyka
Bo wystają uszy”

„Jerzy Urban w muzeum zwiedza wystawę malarską. Przy okazji oprowadza go kustosz, prezentują kolejne dzieła:

– To Rembrandt, to Wyspiański, to Matejko…

– A to chyba Picasso? – pyta Urban.

– Nie, proszę Pana, to lustro – odpowiada kustosz”.

Funkcję rzecznika Urban sprawował praktycznie do końca systemu komunistycznego. W międzyczasie był odpowiedzialny za przygotowania do Okrągłego Stołu. Jak przekonywał w wielu wywiadach, był przekonany o słuszności dekomunizacji kraju, jednocześnie jednak liczył na utrzymanie poparcia strony rządzącej w społeczeństwie: „Mówiąc serio: mieliśmy wtedy od dawna poczucie, że realny socjalizm przegrał, ale że to my wyprowadzimy Polaków z niego najlepiej. Wierzyliśmy, że jesteśmy lepsi, bo naprzeciw nas stoją krzykacze, demagodzy i reakcjoniści. Okrągły Stół traktowaliśmy jako sukces. Ale wybory 4 czerwca były przykrą niespodzianką”.

PO UPADKU SYSTEMU

Po upadku systemu komunistycznego w Polsce, w pierwszej chwili wydawać by się mogło, że sytuacja Jerzego Urbana była nie do pozazdroszczenia. Znienawidzony przedstawiciel władzy musiał znaleźć sobie miejsce w nowych realiach politycznych i gospodarczych, a dawne koneksje i układy były coraz słabsze.

Jednak lata 1990. okazały się dla Urbana czasem rozkwitu – zwłaszcza finansowego. W 1990 roku Urban założył tygodnik „Nie”, który błyskawicznie zyskał popularność. Złożyło się na to kilka czynników: duża rozpoznawalność redaktora naczelnego, zainteresowanie części czytelników nową formułą, a także szybko rosnące niezadowolenie społeczne, związane z trudnymi dla wielu latami transformacji gospodarczej.

Czasopismo Urbana nie bało się żadnego tabu i polaryzowało społeczeństwo. Wielu go nienawidziło, byli jednak też tacy, którzy czytali „Nie” z ciekawością, traktując je jako wyraz pewnej kontry względem otaczającej ich rzeczywistości. Sukces tygodnika sprawił, że Urban został milionerem, a jednocześnie dysponował prywatną platformą do głoszenia własnych, często niezwykle kontrowersyjnych poglądów. Chyba najgłośniejszym przykładem była słynna afera z obrazą Jana Pawła II, gdy urzędującego wówczas papieża, będącego w kiepskim stanie fizycznym, Urban określił sformułowaniem: „Obwoźne sado maso”. Wywołało to lawinę oburzenia, a sama sprawa zakończyła się w sądzie.

Wraz z rozwojem mediów, przede wszystkim Internetu, pozycja „Nie”, podobnie jak wielu innych papierowych czasopism, zaczęła słabnąć. Wówczas znaczna część działalności tygodnika przeniosła się do sieci. Profile na Facebooku czy Twitterze udostępniały satyryczne treści, krytykujące władzę. Po raz kolejny próżno było szukać taryfy ulgowej dla jakichkolwiek świętości. Sam Urban został „gwiazdą” YouTube, występując w wielu materiałach, cieszących się dużą popularnością.

W czasie rozwoju III Rzeczpospolitej i jej demokracji, zmieniały się także poglądy Jerzego Urbana, który odcinał się od niektórych decyzji z przeszłości (jeszcze w latach 1990. był przeciwnikiem wejścia Polski do NATO).

Mimo internetowej popularności, polityczne znaczenie Urbana zaczęło coraz bardziej słabnąć. Z kontrowersyjnego komentatora życia publicznego, dla wielu (przede wszystkim przedstawicieli młodego pokolenia) stał się memiczną postacią, rozpoznawalną przede wszystkim za sprawą materiałów udostępnianych w Internecie. Nieznająca historii młodzież w zupełnie inny sposób postrzegała rzecznika prasowego stanu wojennego, niż ci, którzy przeżyli tamten trudny dla Polski czas.

Jerzy Urban wzbudzał liczne kontrowersje praktycznie do końca życia. Zmarł w 2022 roku w wieku 89 lat.

Autorstwo: Bartosz Smoczyk
Źródło: Histmag.org
Licencja: CC BY-SA 3.0

ŹRÓDŁOGRAFIA

1. Anna Bojarska, „Urban”, Gdańsk, 2000 r.

2. https://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/89694,urban-widzialem-usciski-millera-i-rywina.html

3. Grzegorz Majchrzak, „Towarzysz Urban proponuje”, [w:] „Biuletyn IPN” nr 11-12/2006.

4. Martyna Siudka, „Dziadziuś z YouTube’a, felietonista czy siewca nienawiści? Wizerunek Jerzego Urbana na Twitterze”, [w:] „Media Biznes Kultura”, nr 1 2023.

5. Jerzy Urban, Marta Stramecka, „Jerzy Urban”, Warszawa 2013.

6. https://wiadomosci.wp.pl/jerzy-urban-wszystko-obracalem-na-swoja-korzysc-6031542683260033a

 

Czy wierzyć w jego apokaliptyczne wizje Jackowskiego?


Od kilku miesięcy znany polski jasnowidz Krzysztof Jackowski zapowiada, że wojna na Ukrainie sianowi dopiero początek globalnej katastrofy. Mówił on również, że na świecie wybuchnie drugi konflikt, pozornie niezwiązany z ukraińskim i jeden z tych dwóch rozleje się na cały świat. Kiedy rozpoczęły się starcia w Izraelu, zasugerował on, że może chodzić właśnie o to wydarzenie. Można wierzyć, lub nie wierzyć w zdolności jasnowidza, jednak faktem pozostaje, że sytuacja na świecie robi się groźna. Na ile wspomniane wizje są adekwatne do rzeczywistej sytuacji?

Zdaniem Jackowskiego ważną z punktu widzenia jego wizji jest zapowiedź przyjęcia Iranu do grupy BRICS od 1 stycznia 2024 roku. Wtedy do grupy mają dołączyć jeszcze: Arabia Saudyjska, Egipt, Etiopia, Argentyna i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Skrót BRICS pochodzi od pierwszych liter angielskich nazw pierwszych państw do niej należących: Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Południowej Afryki (Brazil, Russia, India, China, South Africa).

Celami grupy, która nie tworzy formalnie sojuszu politycznego ani stowarzyszenia handlu, są stworzenie nowego systemu walutowego i alternatywy dla dolara, zwiększenie roli państw rozwijających się w światowych instytucjach walutowych oraz reforma Organizacji Narodów Zjednoczonych i zwiększenie w niej roli państw rozwijających się.

Przyjęcie Iranu do BRICS – zdaniem Jackowskiego – może oznaczać, że uzyskał on nieformalne wsparcie Rosji i Chin. Faktycznie, przyjęcie do grupy jest ważne z punktu widzenia Teheranu, ponieważ pozostaje on w konflikcie ze Stanami Zjednoczonymi chroniącymi Izrael, który Teheran uznaje za swojego wroga. Jednocześnie Rosja głosi, że dąży do stworzenia na świecie alternatywnego systemu finansowego, niezwiązanego z narzucaniem ideologicznej wizji społeczeństwa dominującej obecnie na Zachodzie, ale respektującego lokalne tradycje.

NA ILE ROSJA I STANY ZJEDNOCZONE ZAANGAŻUJĄ SIĘ W IZRAELSKI KONFLIKT?

Dawno temu w polskiej telewizji emitowano film o Nostradamusie, sławnym francuskim wizjonerze pochodzenia żydowskiego żyjącym w XVI wieku. Jedna z jego przepowiedni mówiła o wielkim konflikcie, w którym Rosja wystąpi w sojuszu z Persją. Kiedy emitowano film, taki sojusz wydawał się mało prawdopodobny. Istniał jeszcze ateistyczny Związek Radziecki, a w Persji czyli obecnym Iranie rządzili już fundamentaliści islamscy.

Obecnie wydaje się, że Rosja i Iran znalazły się po tej samej stronie barykady. Teheran dostarcza broń do Rosji, a jednocześnie uzbraja bojowników Hamasu. Oglądając filmy z konfliktu w Izraelu, łatwo zauważyć, że Hamas dysponuje znacznie lepszym uzbrojeniem, niż to miało miejsce podczas wcześniejszych starć.

Po rozpoczęciu starć prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden powiedział, że sojusz z Izraelem jest „twardy jak skała”. Teheran natomiast stanął oficjalnie po stronie palestyńskiego Hamasu. Irańscy parlamentarzyści podczas sesji wstali z miejsc i zaczęli krzyczeć „Śmierć Izraelowi” oraz „Palestyna zwycięży, Izrael będzie zniszczony”.

W izraelski konflikt coraz bardziej angażują się Stany Zjednoczone. Jak pisze na swoim portalu Polsat News: Szef Pentagonu Lloyd Austin przekazał, że Stany Zjednoczone skierowały grupę uderzeniową z lotniskowcem USS Gerald R. Ford na wschodnią część basenu Morza Śródziemnego. (…) Jak podał w oświadczeniu sekretarz obrony USA, będą to też krążownik rakietowy USS Normandy oraz cztery niszczyciele. USA zwiększą też flotę myśliwców F-35, F-15, F-16 i A-10. Dodatkowo Stany Zjednoczone przekażą izraelskiemu wojsku sprzęt wojskowy i amunicję.

ŚWIAT DZIELI SIĘ NA DWA PRZECIWSTAWNE OBOZY

Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy Krzysztof Jackowski posiada dar jasnowidzenia? Nie trzeba być jednak jasnowidzem, a wystarczy tylko uważnie obserwować sytuację na świecie, by spostrzec, że wyłaniają się obecnie dwa bloki, między którymi rośnie napięcie. Głównymi punktami zapalnymi mogącymi sprowokować globalny konflikt są Ukraina, Bliski Wschód i Tajwan.

Przez lata Stany Zjednoczone powstrzymywały dążenia do niepodległości Tajwanu wyrażane przez część tamtejszych elit politycznych w imię utrzymywania dobrych stosunków z Chińską Republiką Ludową. Obecnie coraz częściej mówi się na Zachodzie o konieczności militarnej ochrony „tajwańskiej demokracji”, choć formalnie wszystkie ważniejsze kraje Zachodu i zdecydowana większość państw na świecie uznaje wyspę Tajwan za część ChRL.

Gdyby szukać analogii do obecnej sytuacji w historii najnowszej, można by sięgnąć do okresu poprzedzającego wybuch pierwszej wojny światowej. Wówczas istniało mocarstwo wschodzące – Niemcy. Istniało też światowe, supermocarstwo, którego dominacji na świecie zagrażał wzrost potęgi gospodarczej, technologicznej i militarnej Niemiec. Mocarstwem tym była Wielka Brytania. Istniało również mocarstwo w stadium schyłkowym, Austro-Węgry, których znaczenie spadało wraz ze wzrostem imperiów kolonialnych innych krajów europejskich w XIX wieku.

Obecnie mocarstwem wschodzącym są Chiny, mocarstwem o zagrożonej dominacji Stany Zjednoczone, zaś mocarstwem w stadium schyłkowym Rosja. Na początku XX wieku podobny układ doprowadził do wojny, jakiej ludzkość wcześniej nie znała. Jak będzie obecnie, tego jeszcze nie wiemy. Nie wiemy więc, czy sprawdzą się apokaliptyczne wizje Krzysztofa Jackowskiego. Sytuacja na świecie staje się jednak coraz bardziej napięta. Dodatkowo widzimy znaczący wzrost populacji krajów biednych i starzenie się społeczeństw krajów bogatych, którym zależy na utrzymaniu status quo.

Autorstwo: Wojciech Ostrowski
Źródło: MagazynFakty.pl

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...