Podrzucono nam kukułcze jajo
Dobrze pamiętam rok 2022. Wybuchła wówczas draka za wschodnią granicą; było to do przewidzenia. Zaraz potem zalało nas mnóstwo Ukraińców. W takich sytuacjach zatracamy już do reszty zdrowy rozsądek – takież to pokłosie myślenia „za wolność naszą i waszą”. Stąd ludzie nocowali Ukraińców, którzy oczywiście narzekali dosłownie na wszystko, że jedzenie niedobre, że kibel za mały, że łóżko za sztywne albo za miękkie. Część z nich oczywiście szybko znikała, lądując w zachodniej Europie. Ergo, wcale oni tacy biedni nie byli. Wojna okazała się być doskonałym powodem do długo planowanego wyjazdu. Po Katowicach ponoć krążyła tesla na ukraińskich rejestracjach. Sam widziałem u siebie wcale nie najtańsze mercedesy czy bmw z takimi. Zrozumiałbym, gdybym ujrzał na przykład starego poczciwego Zaporożec ZAZ 103 Tavria, że to mogli być biedni, ukraińscy uchodźcy… Ewentualnie jakąś przeróbkę dobrze znanego nam lanosa. Ale takie bryki!
Jeszcze uszczęśliwialiśmy Ukraińców na inne sposoby. Przede wszystkim w rzeczonym roku ciężko było kupić bilet dalekobieżny. Szli oni do kasy, machali paszportami z tryzubami, zaraz im wystawiano. A nieraz… jak raz dane mi było zobaczyć we Wrocławiu… przepychali się przez kolejkę, żeby tylko dostać się do pociągu. Całą Polskę – od Bałtyku aż po Tatry – zwiedzali za darmo, a w zasadzie za nasze dziesiątki miliardów złotych z podatków. Spotykałem te same mordy w pociągach – do Warszawy (jak jechałem odebrać nagrodę konkursową), do Gdyni i do Wrocławia. Wszystkie rzeczone ekskursje odbyłem w krótkim czasie i, co najciekawsze, spotykałem te same twarze. Później, kiedy chciałem pojechać na kilka dni wakacji, ledwo kupiłem bilety do Gdyni. A tam na miejscu to oni rozpychali się po autobusach i jeszcze znajdowali obrońców pośród naszych głupich Polaczków. Pamiętam, że jedna kobieta wprost mnie i jeszcze jednemu facetowi zarzucała, że my jesteśmy za Rosją: a my po prostu nie chcieliśmy, żeby jacyś przybysze się rozpychali w busiku jadącym z Rewy do Gdyni! Podobnie też mocne akcje zaliczałem w rzeczonym roku, jeżdżąc do Łodzi i z konieczności kupując bilet na pociąg osobowy; co szczęśliwie ŁKA sprinter były szybsze nawet od pociągów dalekobieżnych. Do Gliwic także był problem. A wyjazd do Krakowa to już pokazał jak daleko może posunąć się ukrainofilia i wazeliniarstwo Populizmu i Socjalizmu oraz w jaki Ober-Ost zamienili nasz kraj. Po prostu w pociągu podsiadł mnie Ukrainiec, a konduktor odmawiał jego wyrzucenia z mojego miejsca, zarzucając mi bycie za Putinem. Później Ukraińcy – matka i dziecko – zdefekowali do muszli klozetowej i zlewu w toalecie, nie posprzątali po sobie. Wiadomo dobrze, że te wstrętne Lachy to zrobią. Po prostu z jednego roku wystarczyłoby materiału na komedie w stylu braci Farellich (chociażby sławetny „Głupi i głupszy”), tylko takie pisane serio przez życie.
Co można by zadać pytanie bardzo przewrotne, na ludność polską, tutejszą, autochtoniczną nie było pieniędzy, natomiast dla jakichś włóczęg i przybłęd nagle się znalazły? No i jakoś Populizm i Socjalizm zapierał się, że uchodźców nie będzie. A koniec końców to za jego czasów nadciągnęły miliony Ukraińców, wybuchła także afera wizowa, a skład etniczny Polski zmienił się najmocniej od czasów po 1945 roku, od kiedy z ziem zachodnich i północnych wysiedlano Niemców. Ten skrajnie lewicowy rząd zafundował nam jakąś swoistą wersję multi-kulti. I nie tylko.
Oni nam podłożyli kukułcze jajo. Zaraz wyjaśnimy sobie dlaczego.
W ostatnich dniach Polskę zelektryzował fakt wysadzenia torów kolejowych przy stacji PKP Mika w powiecie garwolińskim. Akurat tam biegnie linia kolejowa Warszawa-Dorohusk. Odpowiedź zaraz pojawiła się, że jest to rosyjska robota, no i koniecznie to musieli zrobić rosyjscy szpiedzy. Tak jak w kreskówce „Łoś Superktoś” jacyś Borys i Natasza zjawili się dosłownie znikąd, no i stwierdzili, że wysadzą tory. Oczywiście, zrobili to w sposób nieumiejętny, co od razu widać na kilometr rosyjską robotę. Pojawiło się także wyjaśnienie alternatywne, że to zrobili sami Ukraińcy, chcąc nas wciągnąć w swoją, rozpętaną już w 2014 roku drakę, jaka w 2022 roku zyskała kontynuację. Znając ich przemyślność, to także jest prawdopodobne. Już nie mówiąc o tym, że jak można pozostawić kartę SIM i zostawić odciski palców. To po prostu jest koński błąd; zupełnie jak zapłacenie za parkowanie w jednym z filmów o Jacku Reacherze.
Lecz pojawia się wyjaśnienie zgoła inne. Takie kukułcze jako wpuściliśmy sobie sami w 2022 roku. Jak już wcześniej wspomniałem, jako naród z czasów rozbiorów wynieśliśmy przekonanie „za wolność naszą i waszą”. Acz należałoby mówić, że bardziej za wolność waszą i naszą, a przynajmniej na podstawie wyżej załączonych przykładów. Zapomnieliśmy, że od czegoś mamy ambasadora w Nowym Jorku przy ONZ. Na podstawie prawa międzynarodowego – i wszystkich rezolucji, jakie podpisywaliśmy od lat pięćdziesiątych – należało zorganizować na granicy obozy przejściowe. Wówczas, po pierwsze Ukraińcy nie waliliby do nas milionami, a później także do krajów zachodnich. Po drugie, nikt nie wziął uwagę, że pośród tej grupy mogą znaleźć się dywersanci i agenci rosyjskiego wywiadu. To przecież dla SWR i GRU było bardzo wygodne. Ta horda po prostu sobie szła, przez nikogo nieniepokojona i niesprawdzana. Warto zauważyć, że wówczas oficjalnie zakończyła się niesławna epidemia CoViD-19. Odbyło się to na skutek procesów społeczno-ekonomicznych, a nie przyrodniczych. I nikomu nie przeszkadzało, że ci Ukraińcy są nosicielami wszelkich wirusów, bakterii, pierwotniaków i robaków pasożytniczych. Zresztą, nie tylko zagrożenie epidemiologiczne stanowili. Pośród nich już w tamtych czasach znalazła się cała masa rosyjskich dywersantów. I tutaj zadać należy pytanie, a kto odróżni takiego prawdziwego Ukraińca od wyżej wspomnianego. Przecież mało który Ukrainiec mówi czystym językiem ukraińskim, najczęściej gada surżykiem – mieszanką rosyjskiego i ukraińskiego – albo po rosyjsku. Stąd jest to trudne do rozróżnienia dla obserwatorów postronnych. I ci dywersanci zwiedzali nasze urzędy, dworce kolejowe, dworce autobusowe, lotniska, szpitale – pamiętajmy, że dostali numery PESEL. Po prostu infiltrowali, że aż miło. Po prostu na Kremlu wystrzeliły szampany. Robili wszędzie zdjęcia, zdobywali dane dotyczące państwowych instytucji i osób prywatnych. Mniemać można, że dawno nie udało się rosyjskiemu wywiadowi tak dobrej operacji rozpoznawczej przeprowadzić.
A następnie pamiętamy sprawy licznych podpaleń. To zapewne była ich robota. Zaraz zaczęto oczywiście szukać Borysa i Nataszy, całe szczęście, że nie szukano także pieczeni z drewna (taka się pojawiła w jednym odcinku „Łosia Superktosia”). Zapomniano, że ci biedni Ukraińcy, ci biedni uchodźcy mogą za tym stać. Zauważalne zresztą, że podobnie jak w przypadku wielu przestępstw nie mówiono o sprawcach. W Łodzi ukraiński pijak oblał benzyną i podpalił polskiego pijaczynę. Minęły długie dni, zanim wskazano etniczną przynależność sprawcy podpalenia ze skutkiem śmiertelnym. Tutaj także nagle tylko podpalano, natomiast sprawców oficjalnie nie było. Władza Populizmu i Socjalizmu skutecznie dbała o cenzurę, zupełnie jak w Niemczech ukrywano sprawców gwałtów.
Teraz mówi się o akcie rosyjskiej dywersji. Dobra. To jest najbardziej prawdopodobne i najprostsze wyjaśnienie. Niektórzy by powiedzieli także, że najbardziej parsymoniczne i najbardziej zgodne z brzytwą Ockhama. Tylko w tym momencie zadać należy kolejne pytanie. A skąd się wzięli ci dywersanci. Szybowcem zostali zrzuceni? To gdzie szybowiec? To spadochroniarze? To gdzie resztki po spadochronach. Zostali przerzuceni z fałszywymi papierami? To jak. O wiele prostsze jest wyjaśnienie, że tutaj działały śpiochy w postaci Ukraińców. Mieli oni czas zrobić rozpoznanie, będąc cały czas kompletnie niezauważonym. Więcej, że nasz naród głupi i nadmiernie dobrotliwy, to nawet nadmierna ciekawość tychże dywersantów nie przeszkadzała. A później żaden problem zrobić bombę i podsadzić pod tory. Do tego wystarczy wiedza z chemii i fizyki na poziomie szkoły średniej, bo nie większa.
Podłożyliśmy sobie zatem kukułcze jajo. Jednocześnie bawiąc się w taką wielką mamuśkę, dla rzesz Ukraińców obniżyliśmy swoją wiarygodność względem innych państw europejskich, stając się rozsadnikiem rosyjskiej agentury. I to w sposób dla nas zupełnie nieuświadomiony. Teraz jak ktokolwiek w Europie ma z nami poważnie rozmawiać, jak zrobiliśmy taki numer. Teraz nam pociągi próbują wysadzać. Oni także sobie zdali sprawę, że mają także kukułcze jaja u siebie; zadają sobie pytanie, a co one teraz robią i jakie informacje zbierają, a także z kim współpracują i jakie operacje dywersyjne planują. W przypadku krajów zachodnioeuropejskich nie należałoby się dziwić, gdyby nagle okazało się, że Ukraińcy, którzy trafili w 2022 roku do Polski, później wyjechali na Zachód, a na koniec wychodzi, że porozumiewają się oni z grupami islamskimi, że taką misję realizują. Czy że pośród tych Ukraińców znajdowali się na przykład Czeczeńcy czy inni rosyjscy muzułmanie, jacy takiego zadania mają się podjąć. Po prostu w tym momencie wyszliśmy na taką Finlandię za czasów Urho Kekkonena, przez większą część czasów zimnej wojny; wówczas była ona bramą rosyjskiego wywiadu na świat. Teraz sami zrobiliśmy sobie problem i wszystkim dookoła, wobec czego nasza wiarygodność jako partnera dyplomatycznego, militarnego i wywiadowczego spadła do poziomu bliskiego zeru absolutnemu. I nie należy się dziwić, że przez wybryki Populizmu i Socjalizmu nikt nas poważnie nie traktuje.
Tak się kończy sprowadzenie sobie kukułczego jaja. I to w imię mrzonek i dawno przeżytych imponderabiliów. Pozostaje zadać pytanie, a gdzie była ABW, służby wywiadu wojskowego, a także SOK, skoro doszło do takiego rażącego zaniedbania. A wobec powyższego pozostaje mieć nadzieję, że nie czeka nas nic gorszego. Przykładowo nikt nie chciałby wykolejenia się pociągu z groźnymi chemikaliami na obszarze gęsto zaludnionym. A nadzieja – jak nieraz pokazała historia – jest matką głupich.
Autorstwo: Erno
Źródło: WolneMedia.net
