czwartek, 18 stycznia 2024

 

Kultura wyłączania


Awantura wokół Moniki Jaruzelskiej za wywiad z Grzegorzem Braunem otworzyła nowy rozdział tzw. „cancel culture”, czyli wyłączania z przestrzeni publicznej osób o poglądach odmiennych od jedynie słusznych.

„Polak świętuje, kapuś kapuje” – w ten sposób Monika Jaruzelska skomentowała donos, który złożył na nią Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Był drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. OMZRiK pochwalił się, że zawiadomił prokuraturę o popełnieniu przez Jaruzelską przestępstwa propagowania nienawiści. „Oświadczamy, że złożyliśmy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Grzegorza Brauna, który znieważał Żydów oraz przez blogerkę Monikę Jaruzelską, która te treści rozpowszechniała”.

W bardziej obszernym oświadczeniu zamieszczonym w mediach społecznościowych OMZRiK napisał: „Blogerka Monika Jaruzelska stworzyła w mediach społecznościowych kanał, na którym uwiarygadnia prorosyjskich członków skrajnej prawicy i zamieszcza antysemickie treści. W tym zakresie zawiadomiliśmy Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Dodatkowo Jaruzelska zaczęła publicznie negować proekologiczne rozwiązania służące ochronie klimatu i przeciwdziałaniu zanieczyszczeniu powietrza w Warszawie. Jaruzelska chciała tworzyć w mediach społecznościowych kanał dziennikarski, jednak jej audycje zaledwie imitują prawdziwe dziennikarstwo. Jaruzelska nie zadaje zaproszonym politykom żadnych trudnych pytań, nie wchodzi z nimi w polemikę. Jej »wywiady« stały się miejscem prezentowania skrajnie prawicowych poglądów wygłaszanych przez skrajnie prawicowych populistów i prorosyjskich faszystów, w tym przestępcę Wojciecha Olszańskiego z proputinowskiej organizacji Kamractwo, która podżega do mordowania Żydów i Ukraińców. Jaruzelska nie ukrywa swojej fascynacji takimi osobami, jak pochwalający pedofilię Janusz Korwin-Mikke, czy antysemita Grzegorz Braun – blogerka fraternizuje się z nimi i robi zdjęcia, przy pomocy których ich uwiarygadnia i promuje”.

Jako dowód tej „przestępczej” działalności Jaruzelskiej, zamieszczono jej zdjęcie z Januszem Korwin-Mikke. Publikacja tego zdjęcia nie jest dowodem szczególnej dociekliwości funkcjonariuszy ideologicznych OMZRiKu; zdjęcie to bowiem wcześniej opublikowała sama Jaruzelska.

POGLĄDY, A NIE FAKTY

Już pobieżna lektura tego zawiadomienia nie pozostawia wątpliwości, że zawiadamiającym nie spodobały się poglądy wygłaszane publicznie przez dziennikarkę. A konkretnie to, że zrobiła wywiad z Grzegorzem Braunem, po tym jak ten użył gaśnicy, aby zgasić świece chanukowe w Sejmie.

Analiza tego wywiadu nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że była to rozmowa przeprowadzona w zgodzie ze wszystkimi regułami sztuki dziennikarskiej. Jaruzelska zaprosiła Brauna do swojego programu (kilkaset tysięcy oglądających na YouTube), aby zapytać go o powody jego „chanukowej” akcji, która podzieliła Polaków, a która miesiąc temu stała się sensacją dnia. W prawie godzinnej, kulturalnej rozmowie, poseł odniósł się do wszystkich zarzutów pod adresem swojej osoby, przedstawił motywy swojego zachowania, a także uzasadnił swoje poglądy o „satanistycznym” obliczu święta chaunka oraz jego wyznawców – talmudystów. Rozmowa była bardzo ciekawa nawet dla tych, którzy nie są fanami Brauna. A jednak OMZRiK uznał ją za przejaw „faszyzmu” i „antysemityzmu” i doniósł na dziennikarkę prowadzącą rozmowę. Innych zarzutów z kodeksu karnego OMZRiK nie znalazł.

ZŁOWIESZCZY SYGNAŁ

Decyzja prokuratury pokaże, w którą stronę idzie wymiar sprawiedliwości kierowany przez rząd Donalda Tuska. Jeśli prokuratura faktycznie zdecyduje się postawić Monice Jaruzelskiej zarzut – będzie to oznaczało, że wolność słowa w Polsce przechodzi do historii. Trzeba jednak będzie bardzo dużo złej woli, aby do tego doszło. I to mimo histerii OMZRiKu. Ośrodek bowiem nagłośnił złożone przez siebie zawiadomienie. I właśnie wszystko wskazuje na to, że to właśnie nagłośnienie było celem samym w sobie. Było to bowiem wysłanie do całego świata sygnału, że OMZRiK będzie składał zawiadomienia do prokuratury na wszystkich, których poglądy mu się nie podobają – tak jak poglądy Jaruzelskiej. I że osoby takie jak dziennikarka będą teraz piętnowane.

WYCOFANE KSIĄŻKI

Jeszcze nie przebrzmiała dyskusja o donosie na Jaruzelską, gdy jeden z najpopularniejszych polskich internetowych portali handlowych podjął decyzję o wycofaniu ze sprzedaży wszystkich książek Grzegorza Brauna. Z oficjalnych komunikatów wynikało, że chodzi o odcięcie się od „antysemickich” treści. Rzecz w tym, że żadnych antysemickich treści tam nie ma. Natomiast donoszenie i wycofywanie książek to przejaw tzw. „cancel” culture, czyli kultury wykluczeń.

To jeden z owoców amerykańskiej politycznej poprawności, który ma doprowadzić do wyeliminowania z przestrzeni publicznej osób o poglądach odbiegających od jedynie słusznych. Polega na agresywnym piętnowaniu osób, które takich zachowań się dopuszczają. Gdy jeden z sędziów Sądu Najwyższego USA zagłosował przeciwko liberalizacji prawa aborcyjnego, zorganizowano przeciwko niemu istną odsiecz. Pod jego domem odbywały się manifestacje przeciwników, do jego znajomych wydzwaniano i pytano: „czy zerwał pan już znajomość z sędzią”, żądano nawet od sklepów, aby nie obsługiwały sędziego. Podobnie było w przypadku obrońców życia, amerykańskich konserwatystów i osób, które w przestrzeni publicznej wyrażały swoje zdanie, niezgodne z lewacką modą. Gdy w Alabamie właściciel piekarni odmówił upieczenia tortu weselnego na przyjęcie dwóch sodomitów, ruszyła przeciwko niemu zmasowana akcja „cancel culture”. Na popularnym portalu społecznościowym w internecie opublikowano jego adres domowy i telefon. Pod jego domem zaczęli więc demonstracje urządzać zwolennicy LGBT, jego telefon aż urywał się od dzwoniących, z których każdy albo mu groził, albo go edukował, albo domagał się, by zmienił swoje zachowanie. Tysiące telefonów wykonywano również do przyjaciół, krewnych i członków rodziny przedsiębiorcy, przeciwko jego dzieciom urządzono pełną nienawiści akcję w szkole. Lewakom wdrażającym „cancel culture” chodziło o to, aby obiekt ich zainteresowania zniknął z przestrzeni publicznej. Miała to być forma kary za głoszenie poglądów niepasujących do obowiązujących w lewackich trendach.

KRĘGI WYKLUCZENIA

Jak więc ma działać „cancel culture” w odniesieniu do Grzegorza Brauna? Aby napiętnować posła, który wygłasza poglądy niepodobające się lewakom, OMZRiK zaczął szczuć na Monikę Jaruzelską. Liczy na to, że dziennikarka, nie chcąc tłumaczyć się w sądach i prokuraturach, nie zaprosi już więcej Brauna przed kamery. Ale to nie wszystko. Jeśli okaże się, że publicystka się nie przelękła, będzie można zacząć urządzać akcje przeciwko jej najbliższym i niszczyć im życie. To ma stworzyć wizerunek problemów dla każdego, kto będzie trzymał z Braunem, a więc na przykład dla osoby, która na targach chce kupić egzemplarz jego książki. Albo dla każdego, kto świadczy na rzecz Brauna czy jego rodziny dowolne usługi. Każdy taki człowiek ma się bać kontaktu z „trędowatym” Braunem, by nie ściągnąć na siebie kłopotów. O to właśnie chodzi.

UTRUDNIANIE ŻYCIA

Dziennikarz prowadzący swój program i mający za sobą jakiś dorobek wie, że musi mieć grubą skórę. Chamska agresja OMZRiKu nie będzie więc problemem. Co innego dla zwykłych ludzi, nie poruszających się w przestrzeni publicznej, nie przywykłych do publicznego, regularnego obrzygiwania się. Dla tych ostatnich, zwłaszcza w mniejszych miasteczkach, agresja OMZRiKu oznacza zamianę życia w piekła. Znany jest mi przypadek nauczycielki z małego miasteczka na pograniczu województwa podlaskiego i mazowieckiego, która głośno krytykowała szalejący terror LGBT w szkołach, w tym „tęczowe piątki”. Przeciwko tej konserwatywnej damie OMZRiK uruchomił cały aparat szczucia, co sympatycznej pani pedagog zmieniło życie w koszmar.

Problem w tym, że takie zachowania będą się nasilać.

Autorstwo: Leszek Szymowski
Źródło: NCzas.info

 

Wolność słowa zagraża Nowemu Porządkowi Świata


Podczas trwającego w Davos Światowego Forum Ekonomicznego szefowa Komisji Europejskiej oświadczyła, że tzw. dezinformacja zagraża globalnemu porządkowi.[NCz] Sekretarz Generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) stwierdził, że na pewno wystąpi nowa pandemia „choroby X”.[G] Sekretarz stanu USA podczas wizyty na Forum Ekonomicznym w Davos odniósł się do aktualnej sytuacji Ukrainy toczącej wojnę z Rosją.[PU]

WOLNOŚĆ SŁOWA ZAGRAŻA PLANOM POLITYKÓW-GLOBALISTÓW

Ursula von der Leyen powiedziała, że „największym zmartwieniem na najbliższe dwa lata nie jest konflikt ani klimat”. Co zatem jest? Otóż dezinformacja (disinformation) i niedoinformowanie (misinformation), a także towarzysząca im „polaryzacja w naszych społeczeństwach” – dodała. „Zagrożenia te są poważne, ponieważ ograniczają naszą zdolność do radzenia sobie z dużymi globalnymi wyzwaniami, przed którymi stoimy. Zmiany w naszym klimacie i klimacie geopolitycznym, zmiany w naszej demografii i w naszej technologii napędzają konflikty regionalne i nasilają konkurencję geopolityczną oraz ich wpływ na łańcuchy dostaw” – stwierdziła von der Leyen. „Otrzeźwiająca rzeczywistość jest taka, że po raz kolejny konkurujemy między krajami bardziej intensywnie niż przez kilka dziesięcioleci. To sprawia, że temat tegorocznego spotkania w Davos jest jeszcze bardziej istotny – odbudowa zaufania” – oświadczyła.[NCz]

SZEF WHO ZAPOWIADA PANDEMIĘ „CHOROBY X” I LOBBUJE ZA TRAKTATEM PANDEMICZNYM

Podczas panelu Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) pt. „Przygotowanie na chorobę X” szef WHO, dr Tedros Adhanom Ghebreyesus, powiedział, że pojawienie się nowej nieznanej choroby jest „kwestią, kiedy, a nie czy”. „X jest symbolem zastępczym nieznanych chorób” – wyjaśnił Ghebreyesus. „Chciałem to tylko wyjaśnić, ponieważ poświęcono już temu wiele uwagi”. „Chociaż pandemia przyszła znienacka, przygotowywaliśmy się na choroby podobne do niej. Można nawet nazwać COVID pierwszą „chorobą X”. „I to może się powtórzyć”. „Oczywiście są ludzie, którzy twierdzą, że wywoła to panikę” – kontynuował. „Nie! Lepiej przewidzieć coś, co może się wydarzyć, ponieważ zdarzało się to już wiele razy w naszej historii i przygotować się na to”. „Nie powinniśmy stawiać czoła sprawom nieprzygotowani; możemy przygotować się również na pewne nieznane rzeczy” – powiedział Ghebreyesus.

W opisie wydarzenia na stronie internetowej WEF czytamy, że „choroba X” może doprowadzić do „20 razy większej liczby ofiar śmiertelnych niż pandemia koronawirusa”. Według raportu Sky News z sierpnia 2023 r. brytyjscy naukowcy już opracowują szczepionki na potencjalną przyszłą pandemię spowodowaną nieznaną „chorobą X” w tajnym laboratorium rządowym. Według szefa brytyjskiej Agencji Bezpieczeństwa Zdrowia, jeśli wybuchnie tajemnicza „choroba X”, planuje się opracowanie szczepionki w ciągu 100 dni. Szef WHO oskarżany jest, że wykorzystuje „chorobę X”, aby forsować totalitarny traktat dotyczący pandemii.

Jak przewidywali już niektórzy krytycy, Ghebreyesus wykorzystał strach wywołany hipotetyczną „chorobą X”, aby narzucić WHO „traktat pandemiczny”, który w przypadku pandemii przyzna WHO bezprecedensowe uprawnienia. Podczas panelu WEF szef WHO powiedział, że kluczem do „lepszego przygotowania na chorobę X jest porozumienie w sprawie pandemii”. „Termin zawarcia porozumienia w sprawie pandemii upływa w maju 2024 r., a państwa członkowskie prowadzą negocjacje. „Jeśli to pokolenie nie może tego zrobić… A mamy doświadczenie z pierwszej ręki” – oświadczył Ghebreyesus. „Nie sądzę, że zrobi to następne pokolenie, więc dla dobra naszych dzieci i wnuków uważam, że musimy przełożyć wszystkie wnioski, których się nauczyliśmy, na tę pandemię [porozumienie] i przygotować świat na przyszłość, ponieważ jest to wspólny interes globalny i wąski interes narodowy nie powinien wchodzić mu w drogę”.

USA CHCĄ SKONCENTROWAĆ SIĘ NA POMOCY UKRAINIE

Sekretarz stanu USA Anthony Blinken podczas wizyty w Davos odniósł się do wojny na Ukrainie. Zdaniem szefa amerykańskiej dyplomacji, obecnie należy skoncentrować się na inwestycjach w sektorze prywatnym na Ukrainie, pomocy państwu ukraińskiemu w odparciu rosyjskiej agresji i reformach na drodze do integracji z UE. „Jeśli połączyć te trzy elementy razem, to można zobaczyć obraz Ukrainy, jaka nie tylko przetrwa, ale także będzie się rozwijać. To najlepsza odpowiedź dla Putina. I to także najlepsza odpowiedź dla nas, bo oznacza, że kraj wkrótce stanie na nogi” – powiedział Blinken podczas wywiadu dla telewizji CNBC podczas pobytu w Davos.[PU]

Anthony Blinken dodał, że administracja USA nadal pracuje nad tym, aby Kongres zgodził się na finansowanie dalszej pomocy dla Ukrainy, a wsparcie tej inicjatywy jest w obu izbach amerykańskiego parlamentu. Stwierdził również, że gdyby USA pozwoliły Rosji na sukces na Ukrainie i wstrzymały pomoc, wówczas Putin poszedłby dalej i zagroził innym krajom, także państwom NATO, wobec których USA mają twarde zobowiązania, wynikające z artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego.[PU]

Również w ocenie przewodniczącego Komitetu Wojskowego NATO, admirała Roba Bayera, rezultat wojny na Ukrainie będzie miał krytyczne znaczenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego. „W tym roku ponad 2 miliary ludzi będą decydować swoimi głosami w demokratycznych wyborach, dlatego koncepcja demokracja powinna być broniona bardziej, niż kiedydolwiek. Ukraiński naród i Siły Zbrojne robią to w sposób, jakiego nie widzieliśmy wcześniej […] dziś mamy 693 dzień tego, co miało być według Rosja, trzydniową operacją” – powiedział admirał Bayer podkreślając, że wojna ta nie była sprowokowana żadnym realnym zagrożeniem dla Rosji.[PU]

Autorstwo: MM [NCz], Andrzej Kumor [G], PolUkr [PU]
Źródła: NCzas.info [NCz], Goniec.net [G], PolUkr.net [PU]
Kompilacja 3 wiadomości: WolneMedia.net

 

Sejm odrzucił wniosek o usunięcie Bosaka z prezydium


Krzysztof Bosak utrzymał fotel wicemarszałka Sejmu. Za jego odwołaniem głosowało 32 posłów, przede wszystkim z Lewicy, przeciwko było 77 – głownie z PSL/Polska2050. 152 posłów, głównie z KO, wstrzymało się od głosu a 196 posłów, głównie z PiS, nie wzięło udziału w głosowaniu.

Wniosek o odwołanie Bosaka z Prezydium Sejmu i funkcji wicemarszałka złożyła Lewica. Wykorzystała do tego fakt przerwania przez Grzegorza Brauna żydowskiego święta Chanuki w Sejmie. Poseł Konfederacji w grudniu ub.r. zgasił proszkową gaśnicą chanukowe świece.

W momencie, gdy na korytarzu sejmowym Braun gasił świece chanukowe, Bosak prowadził akurat obrady Sejmu. Wpuścił na mównicę Brauna, co zdaniem Lewicy nie powinno się wydarzyć. Politycy tej formacji utrzymują także, że Bosak powinien zostać przykładnie ukarany za czyn Brauna i stąd wniosek o jego odwołanie. Swój szantaż dorzucił także Szymon Hołownia, który zapowiedział, że jeśli Konfederacja nie wyrzuci Brauna, to Bosak zostanie pozbawiony stanowiska wicemarszałka Sejmu.

Krzysztof Bosak uważa, że zarzuty formułowane przez Lewicę, a popierane przez część Sejmu, są motywowane ideologicznie i wynikają z niechęci do Konfederacji. „[Wniosek Lewicy] Wynika wyłącznie z niechęci do Konfederacji. Jego uzasadnienie jest absolutnie naciągane. Nie mieliśmy wcześniej precedensów stosowania odpowiedzialności zbiorowej na marszałkach, wicemarszałkach za to, co robią posłowie. Odpowiedzialność posłów za swoje czyny powinna być spersonalizowana” – mówił w rozmowie z PAP w dniu głosowania Bosak.

Wyraził przekonanie, że prowadząc obrady nie złamał żadnego punktu regulaminu Sejmu. „Robiłem to, co jest pracą marszałka i wicemarszałków, czyli prowadziłem obrady umożliwiając zabieranie głosu posłom niezgadzającym się ze sobą, mającym często skrajnie odmienne poglądy, ale zabierającym głos w pewnym porządku i dyskutującym ze sobą w ramach regulaminu w sytuacji bardzo emocjonalnej” – powiedział wicemarszałek.

W tym kontekście ocenił, że Lewica chciałaby cenzury. „Oni by chcieli, żeby prowadzenie obrad polegało na tym, że udziela się głosu tylko tym, z którymi się zgadzamy. Nie na tym polega parlamentaryzm i demokracja i to trzeba Lewicy powtarzać” – zaznaczył. „Gdybyśmy chcieli robić to co chce Lewica albo Platforma, to byśmy się tam zapisali” – podkreślił Bosak. Przypomniał jednocześnie, że Konfederacja potępiła zachowanie Brauna.

Autorstwo: KM
Źródło: NCzas.info

 

Grzegorz Braun stracił immunitet


Sejm zagłosował za uchyleniem immunitetu posłowi Konfederacji Grzegorzowi Braunowi w siedmiu zarzutach stawianych przez prokuraturę.

Nie było żadnego zaskoczenia. Sejm podzielił zdanie komisji w sprawie wniosku Prokuratora Okręgowego w Warszawie z dnia 9 stycznia 2024 r., uzupełnionego w dniu 10 stycznia 2024 r. Każdy z siedmiu zarzutów stawianych Braunowi przez prokuraturę był głosowany oddzielnie. Większość ponad 300 posłów przy każdym była ZA, PRZECIW było zazwyczaj 15 posłów Konfederacji.

Tym samym Sejm uchylił Braunowi immunitet i wyraził zgodę na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej posła.

Ciekawostką jest, że w każdym z siedmiu głosowań nie brało udziału trzech posłów Konfederacji. Pierwszy to sam Grzegorz Braun, który honorowo nie głosował we własnej sprawie. Dwaj pozostali to poseł Stanisław Tyszka i poseł Przemysław Wipler, których nie ma już drugi dzień na głosowaniach w Sejmie. To dużo mówi.

Prokuratura – przy medialnych naciskach ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i marszałka Sejmu Szymona Hołowni – wzięła się za posła Konfederacji za przerwanie obchodów żydowskiego święta w Sejmie i zgaszenie świec chanukowych gaśnicą. Przy okazji, niejako w „pakiecie”, do wniosku o uchylenie immunitetu podpięto sprawy sprzed wielu miesięcy. W sumie sformułowano siedem zarzutów.

W związku ze zgaszeniem świec chanukowych gaśnicą w Sejmie prokuratura postawi Braunowi zarzuty znieważenia grupy ludności ze względu na jej przynależność wyznaniową czy znieważenie przedmiotu czci religijnej. Według oskarżenia Braun „obraził uczucia religijne wyznawców judaizmu”.

Pozostając w tej tematyce, zarzuty dotyczą także rzekomego ataku Brauna na Magdalenę Gudzińską-Adamczyk, która próbowała uniemożliwić Braunowi zgaszenie chanuki. Kobieta twierdzi, że Braun „prysnął jej gaśnicą proszkową prosto w twarz” oraz uderzył ją gaśnicą. Na nagraniach widać natomiast, że to kobieta kopie i pluje na Brauna.

Gudzińska-Adamczyk po zdarzeniu udzieliła jeszcze kilku wywiadów przed kamerami, a następnego dnia obwieściła, że po powrocie do domu, w wyniku ataku Brauna, straciła przytomność, trafiła do szpitala i nie może aktualnie mówić, więc dalsze „wypowiedzi” udziela jedynie SMS-owo. Prokuratura postawi Braunowi zarzut „lekkiego uszczerbku na zdrowiu pod postacią rozstroju zdrowia psychicznego, ostrej reakcji na stres trwającej nie dłużej niż 7 dni”.

Kolejne „oskarżenia” pod adresem Brauna dotyczą mniemanego „naruszenia nietykalności cielesnej Łukasza Szumowskiego w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych, a także stosowania przemocy fizycznej w celu zmuszenia do określonego zachowania” oraz „pomówienia Łukasza Szumowskiego za pomocą środków masowej komunikacji, że znajduje się on w stanie po użyciu alkoholu, co mogło poniżyć go w opinii publicznej”.

Chodzi o interwencję poselską z marca 2023 roku w Narodowym Instytucie Kardiologicznym w sprawie przymusu covidowych szczepień. Braun sugerował wówczas, że Szumowski jest w pracy pod wpływem alkoholu. Chciał, by ten dmuchnął w alkomat, a gdy były minister zdrowia odmówił, Braun próbował dokonać obywatelskiego zatrzymania. W prokuratorskich aktach zapisano to jako – tu cytat – „szarpanie za ramię i odzież”.

Kolejny zarzut to pokłosie przerwania antypolskiego wykładu prof. Jana Grabowskiego. Brauna oskarżą o „uszkodzenie mienia” (np. zniszczenie mikrofonu czy głośnika) oraz nieopuszczenie budynku na wniosek dyrektora Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie.

Prokuratura postawi także Braunowi zarzuty za uszkodzenie choinki przyozdobionej w barwy „tęczowe” oraz Unii Europejskiej, którą poseł wyniósł z oddziału stowarzyszenia sędziów Iustitia oraz Themis. W dokumentacji uszkodzenie choinki wyceniono na… 1408,26 zł.

Autorstwo: KM
Źródło: NCzas.info

 

Służbę zdrowia podtrzymują lekarze w wieku emerytalnym


Deficyt kadr medycznych jest w Polsce problemem od lat. W tej chwili niedobory widać zwłaszcza wśród specjalistów kluczowych dla funkcjonowania systemu ochrony zdrowia – internistów, pediatrów i ginekologów-położników. Spada też popularność specjalizacji takich jak geriatria czy chirurgia ogólna, co w najbliższych latach może skutkować koniecznością zamykania takich oddziałów szpitalnych. Na dodatek kadra lekarska w Polsce sukcesywnie się starzeje – lekarze w wieku emerytalnym są w tej chwili istotnym wsparciem systemu. Natomiast młodzi coraz częściej wybierają pracę w otwartej służbie zdrowia: bez konieczności pełnienia dyżurów – co pogłębia niedobór lekarzy na oddziałach szpitalnych – albo w placówkach niepublicznych, które oferują im lepsze warunki zatrudnienia i wyższe płace.

Według ostatniego raportu OECD „Health at a Glance 2023” w Polsce na każdy 1 tys. mieszkańców przypada 3,4 praktykującego lekarza (przy średniej dla krajów OECD wynoszącej 3,7) oraz 5,7 praktykujących pielęgniarek (przy średniej dla krajów OECD wynoszącej 9,2). Natomiast w raporcie „World Index of Healthcare Innovation 2023” – opracowanym przez działającą na rzecz równości szans organizację Foundation for Research on Equal Opportunity – Polska znalazła się na ostatnim, 32. miejscu (spadając z 31. w 2021 roku i 30. w 2020 roku). Autorzy rankingu zwrócili uwagę m.in. na fakt, że Polska ma najniższą spośród przeanalizowanych państw liczbę lekarzy i pielęgniarek podstawowej opieki zdrowotnej.

„W Polsce cały czas brakuje nam lekarzy. Funkcjonujemy od wielu lat w realiach permanentnego kryzysu i braku specjalistów” – mówi agencji Newseria Krzysztof Żochowski, wiceprezes zarządu Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.

Jak wynika z wrześniowej ekspertyzy, opracowanej w ramach projektu „Polskie Zdrowie 2.0” Polskiej Akademii Nauk, w krajach OECD w sektorze ochrony zdrowia pracuje średnio co 10. osoba aktywna zawodowo i ten odsetek rósł nawet w czasie kryzysu z lat 2008–2009. Ogółem w krajach UE liczba lekarzy wzrosła z ok. 1,5 mln jeszcze w 2010 roku do 1,8 mln dekadę później (liczba lekarzy rosła w tym czasie szybciej niż liczba ludności). Na tym tle Polska wypada niekorzystnie – w ochronie zdrowia pracuje ok. 6 proc. zatrudnionych, a dystans względem pozostałych państw OECD się zwiększa. Niedobory kadrowe widać zwłaszcza wśród specjalistów w wieku 41–50 lat, w tym kluczowych dla funkcjonowania systemu ochrony zdrowia – internistów, pediatrów, chirurgów ogólnych i ginekologów-położników. Uwagę zwraca też odsetek lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, który w 2020 roku w krajach UE wynosił średnio 20 proc., a w Polsce – zaledwie 9 proc.

Co więcej, dane OECD dotyczące liczby lekarzy w przeliczeniu na każdy tysiąc mieszkańców uwzględniają również pracujących specjalistów w wieku emerytalnym. To właśnie oni stanowią dziś istotne wsparcie dla polskiego systemu ochrony zdrowia – według danych Naczelnej Izby Lekarskiej obecnie wśród lekarzy aktywnych zawodowo jest 77 proc. mężczyzn po 65. roku życia (wobec 60 proc. w 2012 roku) oraz 66 proc. kobiet po 60. roku życia (wobec 46 proc. w 2012 roku).

„Specjalnością, której dramatycznie brakuje, są chirurdzy ogólni. Ja będę mieć za rok 60 lat i mogę występować w sekcji młodzieżowej Towarzystwa Chirurgów Polskich, ponieważ średni wiek chirurgów ogólnych w Polsce osiągnął wiek emerytalny” – mówi Krzysztof Żochowski. „Brakuje też m.in. anestezjologów i specjalistów medycyny ratunkowej. W tej chwili – w związku z bardzo dynamicznym rozwojem procedur diagnostycznych – bardzo brakuje też radiologów, ale jest wiele specjalności, gdzie potrzebujemy większej liczby lekarzy. Niewystarczająca jest m.in. również liczba lekarzy rodzinnych. Gdziekolwiek spojrzeć, tam braki”.

Polski system opieki zdrowotnej z narastającym deficytem kadr medycznych boryka się już od lat. Opublikowany jeszcze przed pandemią COVID-19 raport ManpowerGroup („Niedobór talentów w służbie zdrowia”) pokazał, że już wtedy 72 proc. polskich szpitali szukało pielęgniarek, a 68 proc. lekarzy wszystkich specjalizacji. Tymczasem starzenie się populacji i rosnąca liczba zachorowań na choroby przewlekłe i cywilizacyjne powodują coraz większe zapotrzebowanie na świadczenia medyczne. Przy jednoczesnym niedoborze kadr skutkuje to m.in. kolejkami do specjalistów i wydłużonym czasem oczekiwania na usługi medyczne.

„W ostatnim czasie powstało bardzo wiele nowych uczelni kształcących lekarzy, ale efekty tych działań będziemy obserwować dopiero za 10–15 lat. Oczywiście otwartą kwestią pozostaje pytanie o rzetelność tej nauki, na ile te nowo powstałe uczelnie będą w stanie dobrze przygotowywać do wykonywania tego trudnego zawodu” – mówi wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.

W 2021 roku lekarzy kształciło ponad 20 polskich uczelni, które oferowały nieco ponad 5 tys. miejsc stacjonarnych i 1,2 tys. niestacjonarnych. W ostatnich kilku latach liczba takich szkół szybko rosła, a obecnie otwierane są kolejne wydziały lekarskie na uczelniach, które nie posiadają zaplecza dydaktycznego ani kadr nauczycieli akademickich i zazwyczaj zakładają wykorzystanie potencjału szpitali wojewódzkich. To zaś rodzi uzasadnione obawy o jakość kształcenia lekarzy. Swoje zaniepokojenie „zmianami prawnymi i organizacyjnymi prowadzącymi do degradacji kształcenia na kierunku lekarskim w Polsce” ostatnio wyraziło prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej, nazywając nowe placówki neouczelniami medycznymi, nieprzygotowanymi do prawidłowego kształcenia lekarzy. Lekarze apelują o zmianę w tym zakresie, zapewniając, że w przypadku zamknięcia nowych kierunków lekarskich, które nie spełniają odpowiednich wymogów i otrzymały negatywną opinię Polskiej Komisji Akredytacyjnej, uczelnie zrzeszone w Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych (KRAUM) byłyby gotowe przyjąć studentów z tych placówek.

„Musimy mieć też świadomość, że lekarz kończący wydział lekarski nie jest jeszcze w pełni przygotowany i nie jest w pełni wartościowym pracownikiem. On musi jeszcze ukończyć specjalizację. I tu bardzo ważnym wyzwaniem jest właściwa polityka państwa w zakresie rezydentów, ich dostępności, dobrego obliczenia, jakie są rzeczywiste potrzeby Polaków, jeśli chodzi o zapewnienie pomocy, ilu specjalistów w poszczególnych dziedzinach potrzebujemy, i właściwe sfinansowanie tego. To trzeba podkreślić: istotnym elementem polityki państwa nie są nowe wydziały lekarskie, ale to, jakie specjalności po ukończeniu tych wydziałów będą lekarze nabywać – czy będą to interniści, czy będą to okuliści, kardiolodzy czy chirurdzy” – zaznacza Krzysztof Żochowski.

Według danych Naczelnej Izby Lekarskiej jesienią 2022 roku kształcenie specjalistyczne rozpoczęło 1950 lekarzy. Spośród 76 kierunków specjalizacji największą popularnością cieszyła się specjalizacja z zakresu chorób wewnętrznych (162), medycyny ratunkowej (104), neurologii (103), onkologii (87) i rehabilitacji medycznej (85).

Statystyki pokazują, że wyraźnie spada za to popularność specjalizacji takich jak geriatria czy chirurgia ogólna, co w najbliższych latach może skutkować koniecznością zamykania takich oddziałów szpitalnych.

„Są specjalności, w których pozyskiwanie specjalistów jest łatwiejsze, a są też takie, których lekarze nie chcą wykonywać” – mówi ekspert. „Przykładem jest m.in. wymóg, aby w części zespołów ratownictwa medycznego jeździli lekarze, ale nikt nie chce tej pracy wykonywać. Dlatego dziś ok. 60 proc. karetek S, gdzie powinien być lekarz, jeździ bez lekarzy. Za te wyceny, które są obecnie proponowane, nie jesteśmy w stanie pozyskać lekarzy, którzy chcieliby tę pracę wykonywać. W środowisku istnieje opinia, że nawet gdybyśmy tę wycenę znacząco zwiększyli, to i tak dalej mogłoby nie być chętnych. Podobnie jest z lekarzami pracującymi na SOR-ach, w NPL-ach – to są te rodzaje prac, które są przez lekarzy dużo mniej chętnie widziane”.

Z ekspertyzy PAN wynika, że problem braku lekarzy dotyczy przede wszystkim mniejszych ośrodków, ponieważ duże miasta dają specjalistom większe możliwości. Natomiast młodzi lekarze coraz częściej wybierają pracę w otwartej służbie zdrowia – bez konieczności pełnienia dyżurów szpitalnych (co pogłębia niedobór lekarzy zatrudnionych w oddziałach szpitalnych) oraz w placówkach niepublicznych, które oferują lepsze warunki zatrudnienia i wyższe płace.

„Szpitale, żeby móc udzielać świadczeń medycznych, cały czas rywalizują między sobą o poszczególne grupy specjalistów – tak, aby nie wypaść z rynku i móc realizować wymogi koszykowe. Ale to nie jest wyłącznie rywalizacja pomiędzy szpitalami. W realiach Polski powiatowej jest też potężna rywalizacja między szpitalami a podstawową opieką zdrowotną, chociażby o internistów i pediatrów. Z kolei w dużych ośrodkach, w większych szpitalach istnieje rywalizacja między szpitalami publicznymi a niepublicznymi, ale też placówkami udzielającymi porad specjalistycznych, ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Część lekarzy odchodzi ze szpitali, żeby realizować się zawodowo właśnie w tych miejscach, gdzie przy mniej stresującej pracy mogą osiągnąć lepszy wynik finansow”y – wyjaśnia Krzysztof Żochowski.

Według danych GUS na 2022 rok polski system ochrony zdrowia zatrudnia blisko 720,1 tys. osób, przy niewielkiej przewadze sektora publicznego nad prywatnym (384 tys. vs. 336 tys.). Zgodnie z prowadzonymi rejestrami branżowymi na koniec 2020 roku prawo wykonywania zawodu w Polsce posiadało 153,3 tys. lekarzy, 303,2 tys. pielęgniarek i 39,8 tys. położnych. Jednak dane te przeszacowują liczbę pracujących, ponieważ obejmują również osoby nieaktywne zawodowo. Z ekspertyzy przygotowanej przez ekspertów PAN wynika też, że do zaostrzenia problemu związanego z niedoborem kadr medycznych w Polsce przyczyniła się emigracja. Naczelna Izba Lekarska – na podstawie wydawanych dla lekarzy zaświadczeń – szacuje, że za granicą pracuje ok. 15 tys. polskich lekarzy.

Źródło: Newseria.pl

 

Pięciu najbogatszych ludzi świata podwoiło swój majątek w trzy lata


Organizacja charytatywna Oxfam wyliczyła, że pięciu najbogatszych ludzi świata w ciągu zaledwie trzech lat podwoiło swój majątek. Wzywa ona z tego powodu do ograniczenia władzy korporacji, wprowadzenia maksymalnych pensji dyrektorów i prezesów oraz sprawiedliwych podatków.

Oxfam przyjrzało się majątkowi właściciela Tesli Elona Muska, założyciela Amazona Jeffa Bezosa, szefa LVMH Bernarda Arnaulta, założyciela Oracle Larry’ego Ellisona i finansisty Warrena Buffetta. Tylko od marca 2020 do października 2023 roku wartość ich aktywów wzrosła z 405 miliardów dolarów do 869 miliardów.

W obecnym systemie zaledwie jeden proc. całej światowej populacji posiada 43 proc. wszystkich globalnych aktywów finansowych, a utrzymanie dotychczasowych trendów będzie oznaczało, że w ciągu najbliższej dekady na świecie pojawi się pierwszy bilioner.

W związku z szybkim wzrostem majątku miliarderów Oxfam proponuje szereg rozwiązań mających zmniejszyć pogłębiające się nierówności między miliarderami i resztą światowej populacji. Wśród nich znajduje się rozbicie monopoli, limity zarobków prezesów i dyrektorów czy międzynarodowy podatek od nadmiernych zysków.

Na podstawie: CNBC.com, Forsal.pl
Źródło: Autonom.pl


  1. Wolfman 18.01.2024 12:15

    Nie wiem czy to możliwe. Ludzkość podniosła by lament że nie można być sobie bogatym. Czuja strach ze i na nich limity by nałożyli. Wystarczy spojrzeć na wpisy na fb, na youtube gdzie bogacz się chwali ja ograbia ludzi z pieniędzy poprzez ogromne marze na np mieszkaniach .w komentach ludzie piszą że jaki to Pan wspaniały i mądry. Sami przez nich muszą tyrać po 12h rozwalając sobie rodzine. Nie ma szans wypełnić mentlnosci niewolnika. Czytałem, że to dziedziczne podobnie jak bieda i patologia xd

    SZCZĘŚLIWY, GDYŻ NICZEGO NIE                                      POSIADAM 


Takie stwierdzenie, często mylnie przypisywane Klausowi Schwabowi, zostało w trochę innej formie opublikowane na stronach Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) przez posłankę do duńskiego parlamentu Idę Auken.

Wiceprzewodnicząca Rady Studiów na Wydziale Teologicznym w Kopenhadze, magister teologii Ida Auken.

Artykuł został usunięty ze strony WEF 20 listopada 2020 r. W sieci jednak trudno usunąć wszystkie ślady dlatego zachowały się zarchiwizowane kopie tego artykułu. Przetłumaczyłem dla Was wersję z 20 grudnia 2016 rokuŹródło w języku angielskim.

Witamy w roku 2030. Nie mam nic, nie mam prywatności, a życie nigdy nie było lepsze… Agenda 2030 – zaledwie sześć lat nam zostało do tego terminu ustalonego przez ONZ poza forum ONZ. W tym roku ma zostać przepchany traktat WHO – atak na resztki suwerenności państw.

Wszystko to brzmi pesymistycznie. Daleki jestem jednak od paniki. Każda wojna, także obecna – nie ta na Ukrainie czy w Gazie, ta światowa, gdyż ogarnia cały świat – może się rozstrzygnąć i z pewnością tak będzie, w bardzo nieoczekiwany sposób. Popadanie w depresję, narzekanie i krytykowanie działań tych odważniejszych z argumentem: to przecież i tak niczego nie zmieni, nie poprawia naszej sytuacji.

Gdyby koń o swej sile wiedział, żaden by na nim nie siedział.

Oni są zdecydowanie lepiej zorganizowani, jednak „oni” to garstka w porównaniu z nami. Jesteśmy jak ten koń – brakuje nam wiedzy o własnej sile. Kiedy dojdzie do ostatecznej konfrontacji, najważniejszą będzie właściwa ocena sytuacji na świecie.

W poniedziałek w amerykańskim stanie Iowa odbyły się prawybory kandydata partii republikańskiej na prezydenta USA. Wybory prezydenckie odbędą się 5 listopada tego roku. Donald Trump uzyskał rekordowy wynik – takiego do tej pory nie było. Miał 30% więcej niż następny po nim Ron DeSantis. Nie jestem fanem Trumpa. Miałbym i jemu sporo do zarzucenia – to jest naturalne. Zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach na prezydenta pokrzyżowałoby zbrodnicze plany przejęcia władzy nad światem przez globalistacznych technokratów obradujących właśnie w Davos.

Trump z pewnością nie przyjedzie na białym koniu, by ratować Polskę. Z naszym krajem kojarzy mu się zapewne jedynie wojna na Ukrainie, którą zakończy w ciągu 24 godzin po ponownym przejęciu prezydentury w USA. Ma dosyć spraw do załatwienia u siebie na miejscu. USA straciła już funkcję żandarma światowego i Trump z pewnością nie będzie usiłował przywrócić takiego stanu rzeczy. Mam cichą nadzieję na nowe wysiłki idące w kierunku rozbrojenia świata. Nie jest to wcale takie proste, biorąc pod uwagę potęgę nie tylko amerykańskiego lobby zbrojeniowego oraz ich akcjonariuszy.

<Jeśli podoba Wam się to, co tutaj piszę, bardzo pomogłoby dalszemu rozpowszechnianiu tych artykułów, gdybyście je udostępniali Waszym znajomym na mediach społecznościowych.

Autor artykułu Marek Wójcik
Aby się zarejestrować, by pisać tutaj komentarze, proszę o krótkiego maila z informacją, kiedy mam otworzyć możliwość zarejestrowania. Ze względu na zmasowane ataki hakerskie zostałem zmuszony do zablokowania tej funkcji.
Mail: worldscam3@gmail.com

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...