wtorek, 11 lutego 2025

 

Inspiracje



W jednym z wywiadów, prezes ruchu OCOC (Nasz Kraj Nasz Wybór) w USA – Douglas MacGregor, opisał Waszyngton jako miejsce okupowane przez darczyńców. Stwierdził, że grupy lobbystów przejęły demokrację, zastępując ją korporacjonizmem. Wnikając w szczegóły, przekonująco zobrazował zjawisko.

https://www.youtube.com/watch?v=wn8KxL6sMyI&ab_channel=TheJayMartinShow

Legalizacja korupcji

„Należy skorygować dzisiejszy system, który zamiast demokracji działa jako okupacja miliarderów. Podobnie było po wojnie secesyjnej, kiedy działali magnaci kolejnictwa jak Vanderbilt, potem Standard Oil z Rockefellerem, potem doszedł J.P. Morgan. Wtedy jednak mieliśmy innych przywódców. Oni rozumieli, co się działo i potrafili ukrócić łączenie zjawiska władzy z pieniądzem. Przy wielu zastrzeżeniach do Roosevelta, wiedział on jak rozbijać monopole. Długi czas wiedzieliśmy, jak nie dopuścić do sprawowania władzy przez darczyńców, ale teraz to już zamierzchła przeszłość”.

„Żyjemy w systemie zalegalizowanej korupcji (nazwanej ładnie lobbingiem – przyp. tłum.). Chcąc spędzić 10 minut na spotkaniu z senatorem, co znam z doświadczenia, obowiązkowo trzeba wpłacić 15 000 dolarów na poczet jego kampanii wyborczej. Rozmowę o tym odbyłem z senatorem McCainem chyba w 2015 roku, ale on nie akceptował tego zwyczaju. Senator Bernie Sanders próbował niedawno przegłosować ustawę potępiającą zbrodnie wojenne dokonywane przez siły izraelskie w Gazie. Poparcia inicjatywie udzieliło zaledwie 15 osób. Kilku Demokratów i Republikanów podeszło do niego później, twierdząc, że popierają stanowisko, ale nie mogą postąpić inaczej. Gdyby któryś z nich to zrobił, miliony dolarów zaangażowane byłyby w celu zniszczenia go. Nigdy już nie byłby wybrany, byłby skończony”.

„To obraz jak silne są niektóre grupy lobbystów. Bez cienia przesady, izraelska grupa jest pod tym względem najskuteczniejsza. Koncentrując się na jedynym tylko zadaniu -poparcia dla Izraela, są oni bardzo skuteczni. Przekonywanie odbywa się w ten sposób, że przedstawiają propozycję poparcia wyborczego kwotą miliona dolarów, zastrzegając, że jeśli nie spełnisz oczekiwania, postawią na kogoś innego, komu złożą identyczną ofertę. Bierzesz ty, czy twój konkurent zależy od ciebie. W ten haniebny sposób demokracja została zakładnikiem pieniędzy”.

Świadomość obywateli

„Dawne grupy interesów przemysłowców zastąpiły elity nowych technologii. Jak w tej sytuacji przedstawia się mentalność przeciętnego mieszkańca Kansas, Seattle, jego zainteresowanie tym, co dzieje się poza granicami własnego kraju, to wielki problem. Trafnie został ujęty przez hiszpańskiego generała: „Amerykanie są dla siebie odrębną planetą mającą własną orbitę”. Traktują siebie jak pępek świata, co poza ich granicami – nie przedstawia znaczenia, pod warunkiem że nie dotyka kogoś w rodzinie, sąsiedztwie. Duża liczba obywateli USA zasila siły zbrojne, albo ma kogoś w rodzinie służącego w armii. Zainteresowanie wzbudzały kiedyś traktaty handlowe pozwalające żyć w środowisku cieszącym się dobrobytem. W okresie błędnych decyzji administracji Billa Clintona, prowadzony sondaż uliczny, oceniający poziom społecznego zaangażowania w naprawę państwa obnażył, że póki Amerykanina stać na zakup 6-paku z piwem, by spokojnie obejrzeć turniej sportowy transmitowany w telewizji, nie ma on ochoty zajmować się sprawami polityki wewnętrznej, czy zagranicznej. Niekontrolowana władza, bierność społeczeństwa prowadzą do przewrotu” – ostrzega Douglas MacGregor. Władza wie doskonale na przykładzie Rewolucji Francuskiej, że świadomych jest garstka, a szerokie masy ruszają do buntu dopiero kiedy problemem jest brak chleba powszedniego. Te rzesze są jak drzemiący gigant.

W sytuacji widocznych strat militarnych ponoszonych na misjach, interwencjach, zorientowano się w Ameryce, że póki są one nieznaczne, buntu nie będzie. Kiedy w 1982 roku doszło do zbombardowania koszar w Bejrucie, do Ameryki wróciło z pompą bohaterstwa 300 ciał byłych żołnierzy. Ronald Reagan zrobił z tego podniosłą patriotycznie uroczystość, witając szczątki. Obywatele wyciągnęli własne wnioski, ale Biały Dom również; podjęto zalecenie, by nie kumulować strat w jeden dzień, podzielić je na kilka terminów, organizując przelot trumien choćby przez kilka miesięcy, by nie tak ostentacyjnie pokazać zakres strat.

Do czasu kiedy atakowane były państwa słabe, pozbawione zwłaszcza obrony przeciwlotniczej, prestiż Ameryki utrzymywał się na oczekiwanym poziomie. Wyborcze tyrady powtarzają więc mit o niezwyciężonej, najdoskonalszej armii świata. Wystarczy przywołać wspomnienie historyczne z doświadczeń Francuzów, Brytyjczyków w toczonych wojnach kolonialnych; wydawali się niezwyciężeni. Kiedy w roku 1914 zaistniała potęga niemiecka, ich potencjał został boleśnie zweryfikowany. Podobnie dziś przybierając rolę imperatora upadającego cesarstwa, zachowuje się prezydent USA. Darczyńcy politycznego teatru zachęcają, by zdobywać wciąż kolejne przyczółki, sycąc próżność władzy. Skuteczny to sposób na jej ośmieszanie i systematyczne osłabianie. Połączone Fundusze na rzecz Demokracji i CIA zamawiają kolorową rewolucję w państwie X, obalają rząd, by jak to było w Kazachstanie – wycofać się jak niepyszni. To samo w Gruzji skończyło się podobnie. Sukcesem była Ukraina w 2014 roku. Na takie działania sypie się milionami dolarów bez wiedzy o szkodliwości skutków. A przecież George Soros był doradcą do spraw bezpieczeństwa narodowego w administracji Joe Bidena.

Póki ludzi stać na kredyt hipoteczny, dwa samochody, śpią spokojnie. Na pytanie kiedy ludzie obudzą się z letargu, powraca motyw rewolucji w Paryżu.

Niedopuszczalna marginalizacja

Jako były wojskowy, patriota z nawykiem dowodzenia, pułkownik MacGregor wolałby uniknąć sytuacji rewolucyjnej w państwie. Koordynacja ruchem obywatelskim OCOC właśnie przechodzi do fazy konkretnego rozwiązania problemu granicy południowej między USA i Meksykiem. Wpisując się w pomysł prezydencki o szczelnej obronie granic, w porozumieniu z innymi wojskowymi wystosował apel o pilne wycofanie oddziałów amerykańskich z Syrii, oraz Europy Wschodniej. Aktualne zaangażowanie zaledwie 1500 żołnierzy do kontroli granicy z Meksykiem liczącej ponad 3300 kilometrów jest zdecydowanie niedostateczne. Do skutecznego przejęcia kontroli, w ocenie MacGregora potrzeba minimum 50 tysięcy żołnierzy, czy nawet 150 tysięcy, bo to jest wojna – wojna z kartelami narkotykowymi, która rokrocznie kosztuje 120 tysięcy istnień ludzkich.

Na własny użytek

Dużo pilniej, od Elona Muska, przydałby się Polakom wojskowy autorytet rozumiejący zamknięcie granicy z Ukrainą jako kluczowe dla bezpieczeństwa Polski i jej mieszkańców. Zawieszenie działalności dyplomatycznej i ambasady Ukrainy do czasu ustania konfliktu tego państwa — to oczywistość. Ewentualne warunki dwustronnej współpracy gospodarczej dopuszczalne byłyby wyłącznie w oparciu o zestaw warunków uzgodnionych w referendum ogólnokrajowym z obywatelami. Jest rzeczą niedopuszczalną, by polskojęzyczni stronnicy Ukrainy zawierali jakiekolwiek umowy bez wiedzy i akceptacji Polaków.

Opracowanie i tłumaczenie: Jola
Na podstawie: YouTube.com
Źródło: WolneMedia.net

 

Czy społeczeństwo mogłoby nie płacić podatku dochodowego?


Rozszerzając tytułowe pytanie, czy przynajmniej zdecydowana większość polskiego aktywnie zawodowo społeczeństwa (95%) mogłaby nie płacić podatku dochodowego? Uważam, że absolutnie tak i posłużę się rządowymi danymi na potwierdzenie tej tezy w przystępny (jak mam nadzieję) sposób dla czytelnika wszelkiej maści.

Czemu miałoby to służyć? Za główny cel widziałbym finansowe ulżenie tym, którzy faktycznie tego potrzebują. Ponoć państwo służy obywatelom, a nie na odwrót. Ale również jako pobudzenie gospodarki, wzrostu produktywności i PKB kraju, a więc i tzw. ogólnego dobrobytu. W typowej nauce ekonomicznej do osiągnięcia tych celów służą narzędzia fiskalne w dwóch formach.

1. Wzmożone wydatki państwa — ulubione narzędzie przez tych, co sterują tym organizmem.

2. Redukowanie podatków — niechętnie i zazwyczaj dość niemrawie stosowane.

Radykalne zniesienie podatków dochodowych dla grupy wchodzącej w skład I progu podatkowego (95%) doprowadziłoby do znacznej poprawy sytuacji gospodarczej i wydatnego wsparcia większości gospodarstw domowych. Przekładając to na łatwo wizualizowane liczby, to tak jakby (niemal) każdy czynny zawodowo otrzymał 13 pensję. Pieniądze, które wyda, w najbardziej efektywny dla niego i bliskich sposób. Siłą rzeczy pobudzi to znacząco gospodarkę, a więc skorzystamy wszyscy.

Popatrzmy na liczby z zeszłego roku. Całość dochodów budżetu państwa to 682 mld zł. Podatek dochodowy pobierany od ludzi (PIT) wynosi 102 mld zł, z czego szacunkowy dochód PIT od I. progu podatkowego (95%) społeczeństwa wynosi około circa 23 mld zł, a szacunkowy dochód PIT od II progu podatkowego (5%) społeczeństwa około circa 79 mld zł. 23 mld zł (z 682 mld) daje 3,3% całego budżetu Polski opłacane przez 95% produkcyjnego, pracowniczego społeczeństwa. Żaden przedstawiciel tej grupy nie zarabia więcej niż 10 tys. miesięcznie (brutto).

Należy wziąć pod uwagę, że ten szacunek (23 mld) jest mocno zawyżony choćby poprzez fakt nieuwzględnienia ulg i odliczeń (rząd nie czuje się w obowiązku udostępniać tych danych publicznie).

Widać wyraźnie, że podatek od dochodów Polaków (tych nie najbogatszych) stanowi zaledwie mały ułamek całości dochodów państwa. I gdyby się chciało, z łatwością można by ścieśnić rozdmuchany budżet, aby ułatwić życie niezamożnym ludziom. Same wydatki na pomoc Ukrainie w każdym z ostatnich 3 lat wynosiły średnio 19 mld zł. NBP w latach 2020-2021 wydrukował z powietrza 144 mld na poczet zakupu obligacji rządowych, aby wesprzeć budżet państwa (przy okazjonalnym zarobku banków komercyjnych, a jakże!).

Tutaj dłuższa dygresja. Taki dodruk oczywiście wygenerował dość mocno zauważalną inflację — ale jak profesor Glapiński z wielkim znawstwem ekonomicznym stwierdził, inflacja była winą Putina… Oczywiście profesor zdaje sobie sprawę, jak się rzeczy mają, nie bądźmy naiwni. Pytanie dlaczego tak mówił i kto mu to kazał. Ale to już inna 'bajka’.

W budżecie na rok 2025 cały szacowany dochód z PIT wynosi również 102 mld zł. Gdzie całość deficytu jest rekordowa dla postkomunistycznej Polski zarówno strukturalnie (brak niemal 1/3 środków budżetowych) jak i nominalnie, gdyż równa się 289 mld zł. Za ten niezrównoważony budżet ktoś zapłaci, a tym „ktosiem” będą Polacy. Albo w formie inflacji, czyli tzw. ukrytego podatku, wiążącego się z rozmyciem wartości posiadanych środków pieniężnych — wskutek ich nadmiaru/nadpodaży na rynku. Albo poprzez nadmierną ilość kredytów, od których odsetki będą wykańczać przyszłe państwowe budżety. Czyli przerzucanie problemu na przyszłość przy jednoczesnym jego nawarstwianiu.

Ciekawe ile z tego deficytu sfinansuje NBP poprzez ponowny dodruk pustego pieniądza. A że gros z tego będzie finansowane przez emisję Obligacji Skarbowych, jest niemal pewnikiem, że bank centralny będzie je odkupywał na rynku wtórnym. Nie chcę krakać, ale być może prawdziwa inflacja (wyższa niż ta obecnie) dopiero przed nami i będziemy za nią mogli podziękować dzisiejszemu rządowi.

Wracając do tematu, idąc dalej w poszukiwaniu dochodów zamiennych, to wraz z duchem czasów można by pokusić się o użycie ceł na wybrane produkty. Minimalne i nieznacznie odczuwalne dla przemysłu 1% cła na polski import (1440 mld) dałyby około 15 mld zł dla budżetu.

Można? Jak się chce to oczywiście, że tak. Ale po co. Jak to mawiał u Sowy imć Morawiecki, Polacy mają harować za miskę ryżu i jeszcze dziękować za to. Nie było tak? Dlaczego polski rząd w pierwszym rzędzie nie myśli o swoich obywatelach, którym ponoć służy. Ciężko to zrozumieć nie uciekając się do różnych teorii popularnie zwanych spiskowymi.

Zastanawiające jak to w takim razie jest, że to niby wszystko takie oczywiste, więc gdzie tkwi haczyk. Wszyscy są zaślepieni? Politycy wraz z wiodącymi ekonomistami? Patrząc, jak to się działo za czasów pandemicznych, to już mnie nie dziwią mechanizmy kształtowania się konsensusu w danych dziedzinach ludzkiej aktywności.

Wielu ekonomistów odrzuca z marszu taki pogląd drastycznej redukcji podatków, powołując się na mityczne tzw. „negatywne bodźce do pracy”, które by powstały w wyniku eliminacji podatków. Większość ekonomistów, o ile nie należy do liberałów spod sztandaru Miltona Friedmana, to zazwyczaj zadowala się tym na poły religijnym dogmatem. Nie próbując nawet zastanowić się nad jego sensownością pod różnymi kątami.

Gdyż negatywne bodźce mogą mieć rację bytu i powinny być rozpatrywane wyłącznie w kontekście zniesienia wszystkich, wszelakich podatków. Czyli coś, co jest skrajnie mało wykonalne w dzisiejszej rzeczywistości. Stąd uważam, że powoływanie się na te ustalenia jest formą manipulacji. I to, że jest ona tak skuteczna w swej propagandzie, wystawia dość kiepską ocenę mainstreamowym ekonomistom. Zarówno pod względem merytorycznym jak i moralnym — zależnie po której stronie wiedzy stoją.

Obecna partia rządząca kanclerza Tuska proponowała coś częściowo podobnego, zanim została wybrana do reprezentowania narodu polskiego (tzw. Obietnica wyborcza) w formie zwanej rozszerzoną kwotą wolną od podatku. Zarabiasz do 60 tysięcy rocznie = nie płacisz. To było ponad rok temu, na jesieni 2023.

W kwietniu 2024 premier pokazowo zobowiązał swojego ministra do zaczęcia prac nad tym projektem. W październiku stwierdzono, że chyba nie da rady tego przeprowadzić, gdyż koszty wyniosą 40 mld, choć ekonomiści dowodzili, że spokojnie można zejść do 31 mld (cytując ich za Money.pl). W lutym, na dzień dzisiejszy, rząd skapitulował, nie da rady spełnić tej obietnicy, koszty określił na 56 mld (pewnie uwzględnił w tym wzroście drastyczną inflację, którą, jak wspomniałem, zapewne rozpęta), a ponieważ mamy wydatki na wojnę (autentyczne słowa!), to trzeba z niej zrezygnować.

A jednak znowu wina Putina. Tym razem odpowiada on za niespełnienie kiełbasianych obietnic Tuskogangu.

Sądzę, że będzie dość wymowne, gdy sparafrazuje pewnego kołchozowego dygnitarza objeżdżającego swego czasu powodziowe tereny: „Nie ja wam wybierałem premiera”.

Autorstwo: grohmanon
Źródło: WolneMedia.net

8 komentarzy

  1. Grohmanon 10.02.2025 14:06

    Jako uzupełnienie, oto główne założenia „negatywnych bodźców”, wynikających ze zniesienia podatków, jak to jest przynajmniej powielane w głównym nurcie nauk ekonomicznych. Znalezione w sieci:

    „Niektórzy ekonomiści uważają, że zniesienie podatków mogłoby prowadzić do negatywnych bodźców do pracy. Główny argument opiera się na kilku kluczowych założeniach:

    1. **Brak finansowania usług publicznych** – Podatki finansują infrastrukturę, edukację, opiekę zdrowotną i system prawny. Bez nich państwo musiałoby znaleźć alternatywne źródła finansowania lub ograniczyć te usługi, co mogłoby obniżyć jakość życia i stabilność gospodarczą.

    2. **Ryzyko pogłębienia nierówności** – W gospodarce rynkowej podatki (zwłaszcza progresywne) pełnią funkcję redystrybucyjną. Ich brak oznaczałby, że bogatsi akumulowaliby coraz większe majątki, podczas gdy biedniejsza część społeczeństwa miałaby ograniczony dostęp do zasobów i usług.

    3. **Zmniejszenie motywacji do pracy wśród klasy średniej i niższej** – Jeśli podatki finansują np. ubezpieczenia społeczne czy edukację, ich brak mógłby oznaczać wyższe koszty życia. W konsekwencji ludzie mogliby być mniej skłonni do podejmowania pracy legalnej lub bardziej skłonni do pracy w szarej strefie.

    4. **Problemy z finansowaniem instytucji wspierających gospodarkę** – Państwo inwestuje w badania, rozwój, ochronę rynku i stabilność finansową. Brak tych działań mógłby prowadzić do mniejszej innowacyjności i wzrostu gospodarczego.

    5. **Paradoks motywacji do pracy** – Niektórzy ekonomiści argumentują, że brak podatków mógłby prowadzić do sytuacji, w której osoby zamożne, które osiągnęły już wysoki poziom życia, miałyby mniejszą motywację do dalszej pracy, skoro nie musiałyby obawiać się opodatkowania dochodów czy majątku.

    Oczywiście istnieją także argumenty przeciwne – niektórzy twierdzą, że niższe podatki mogłyby zwiększyć aktywność gospodarczą. Jednak większość współczesnych gospodarek opiera się na modelach, w których podatki pełnią istotną rolę w stabilizacji rynku pracy i zapewnianiu bodźców do jego funkcjonowania.”

    Teraz proszę to porównać do propozycji zniesienia podatków dla niezamożnych (jakoś tak to się dziwnie złożyło, że to 95% aktywnych zawodowo Polaków) i powiedzieć mi, że to nie jest manipulacja powoływać się na te 'bodźce’ w kontekście argumentów z powyższego artykułu.

  2. Doctor Who 10.02.2025 17:36

    @Grohmanon

    Ad. 1
    Podatki aktualnie ograniczają ludzką samodzielność i są marnotrawione.

    Ad. 2
    Im bardziej zasobny podatnik, tym mniejsze płaci podatki.

    Ad. 3
    Ubezpieczenia społeczne i edukacja państwowa są zadłużone i miernej jakości.

    Ad. 4
    W Chinach, USA, itp tak, nie w Polsce. Artykuł jest o Polsce.

    Ad. 5
    Obawiamy się podatków marnotrawionych i niekorzystnych dla nas.
    Nie obawiamy się podatków korzystnych dla nas.
    Niestety mamy strukturę podatkową o jakiej w tym punkcie napisałeś.

    Powyżej napisałem z uzasadnieniem, że nie jest manipulacją powoływanie się na negatywne bodźce w kontekście artykułu (szczególnie w kontekście i sytuacji Polski).
    Co prawda uzasadnienie jest skrótowe, kapka pomyślunku pozwoli załapać trend i dopisać je w formie bardziej rozbudowanej.

    Wystarczy włączyć myślenie.
    Tym razem przed lekturą Twojego komentarza prewencyjnie zjadłem kolację. Zatem byłem w stanie nadal funkcjonować poprawnie.

  3. pikpok 10.02.2025 19:26

    Taka ciekawostka, najpierw oddali nasze złoża miedzi i gazu, a teraz obniżają im podatek.
    By szybciej i skuteczniej nas okradano?
    Taki POPiS
    https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9736074,zmiany-w-podatku-miedziowym-domanski-chcemy-aby-obowiazywaly-dluzej.html

  4. Grohmanon 11.02.2025 00:11

    Jeszcze raz, tytułem do-objaśnienia, gdyż może to wydawać się niejasne.
    Tzw. „negatywne bodźce” (zacytowane w 1 komentarzu) są argumentem przedstawianym w kręgu ekonomistów jako riposta na propozycje zniesienia podatków lub ich znacznej redukcji.

    Jednak rzadko kiedy, a w Polsce jak do tej pory NIGDY nie rozpatrywano tej propozycji w kategoriach częściowego zdjęcia ciężaru podatkowego z obywateli, a nie całościowego. W tym wypadku tę część stanowi 95% populacji pracowniczej, której podatki zgodnie z wyliczeniami wynoszą ca’ 3% budżetu.

    I zgodnie z tezami artykułu po zniesieniu tych podatków, przedstawiono alternatywne wizje ich pokrycia (cła, cofnięcie pomocy zagranicznej [vide Polish USAID…], obligacje NBP czy zwykłe zmniejszenie rozdmuchanego budżetu).

    Tak więc przy większości wypadków zniesienie podatków dla wymienionej grupy społecznej NIE spowoduje albo w ogóle zmniejszenia dochodów albo jeżeli tak, to będzie to skromna redukcja, rozłożona proporcjonalnie na wszelakie resorty, więc mało odczuwalna. W przeciwieństwie do mocno odczuwalnej wolności podatkowej większości pracujących obywateli.
    Czym jest 20 mld w obliczu ponad 900 mld wydatków? Gdzie idą te wszystkie pieniądze, tak naprawdę? To dlatego nie dawno napisałem, że chętnie widziałbym, tu Elonową brygadę odchudzającą.

    Tak więc skoro wpływy zostaną załóżmy utrzymane, NIE będą miały miejsca z pkt. 1 i 4 mówiące o jakiś problemach finansowych czy ogólnie braku finansowania usług publicznych.

    Punkty 3 i 5 mówiące o braku motywacji do pracy są kuriozum, gdyż wzrost dochodów i świadomość, że państwo nie będzie ci więcej zabierać raczej spowoduje większą motywację (chęć) do wykonywanej pracy.
    Owszem spadnie motywacja do szukania kolejnych prac, pośród tych którzy nie mogli wyżyć z jednego etatu. Ale to chyba dobrze, czy nie?

    Jedyny istotny brak motywacji może wystąpić wśród 5% najbogatszych pracowników w Polsce. To można by rozwiązać poprzez rozciągnięcie progresywnego (stopniowo zwiększanego w ich progu) podatku. Ale niezależnie od tego rozwinięcia postulowanego w artykule pomysłu, podejrzewam, że jakby nie było ci najbogatsi raczej nie porzucą swoich lukratywnych stanowisk, nie ma o co się tu bać.

    A co do pktu 2, mówiącego o pogłębieniu nierówności i o tym, że bogatsi będą bogatsi – to chyba samo przez się rozumie się, jaki to ABSURDALNY argument w kontekście zniesienia podatków dla osób niezamożnych!
    Będzie dokładnie odwrotnie. Bogatsi i tak będą się bogacić, bo kapitał w rynkowej gospodarce NIEspołecznej zawsze daje ogromną przewagę. Ale Ubożsi przynajmniej nie będą bezlitośnie skalpowani z tego co ledwo udaje im się zebrać.

    Podsumowując, powtarzając za sobą, powoływanie się przez ekonomistów na „negatywne bodźce” w kontekście zniesienia częściowych podatków jest ABSOLUTNĄ manipulacją, choć słowo = oszustwo jest tu być może nawet bardziej na miejscu.

    Ale co tu się dziwić, z przykrego doświadczenia wiem, że w Polsce kształcenie ekonomistów jest na dramatycznym poziomie, a ich wiedza jest równie odpowiednia. Nawet podstawy, typu zrozumienie czym jest inflacja i jak ona działa jest często poza zakresem pojmowania większości szeregowych, wytresowanych ekonomistów.
    Oczywiście elyta pokroju Balcerowiczów czy Glapińskich doskonale rozumie meandry funkcjonowania tego opresyjnego systemu i dlatego robi co może, aby jak najmniej ludzi podzielało tę wiedzę.

  5. Doctor Who 11.02.2025 00:21

    Zmniejszenie podatków = spadek dochodów państwa skorelowany ze spadkiem obciążeń podatnika.
    Nazwa obciążeń jest nieistotna. Nazwa to podatki, cła, przesunięcie obciążenia finansowego w przyszłość ( obligacje, kredyty), opłaty. itp. Samo zmniejszenie podatków i wyrównanie zmniejszenia wpływów np. cłami, tylko przesunie koszty z jednej grupy podatników na inną.

  6. Grohmanon 11.02.2025 00:41

    Doctorku, niemal wystarczyłoby na ten przykład obciąć Ukrainie dotację niemal 20mld rocznie, aby Polskie społeczeństwo w swej zdecydowanej masie mogło zostać uwolnione od ciężarów podatkowych skalpujących dochód.

    Jak rozumiem jesteś z tych, którzy wolą wspierać inne narody kosztem naszego, a także wspierać politykę ucisku obecnych władz w stosunku do społeczeństwa. W porządku, szanuję za szczerość swoich poglądów i nie krycia się ze wspieraniem oprawców.

    A swoją drogą, nawiązując do Twoich komentarzy, jakbyś czasem zamiast uderzać łyżką w zupę, aby tylko siać ferment, postarał się coś z pozycji konstruktywnej napisać, to talerz ze stołu ci nie spadnie.
    Zapewniam.

  7. Doctor Who 11.02.2025 05:55

    Uroczy Grohmanonku, toż pisałem o zaprzestaniu marnotrawienia wpływów budżetowych.

    Obejmuje to także obcięcie dotacji na nierentowne inwestycje, np. w postaci dotacji ukraińskich.
    Trudno to nawet nazwać inwestycją, jest to raczej darowizna. Przeciwskuteczna.

    Nie, nie jestem z tych.

    Ad. 3 Wystarczy czytać ze zrozumieniem.
    Zapewniam.

    Co więcej organ zarządzający wysokością podatków, obciążeń wydaje się pomijać wnioski z krzywej Laffera (poza Optymalizacja z punktu widzenia aparatu urzędniczego). Możliwe zatem, że decyzje o wysokości podatków są uzasadniane innymi celami niż wpływy budżetowe.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Krzywa_Laffera
    Interesujące jest od : Krzywa Laffera w praktyce i dalej.

  8. pikpok 11.02.2025 07:36

    Norwegowie żyją na bardzo wysokim poziomie mając wysokie podatki i własne zasoby. Nasze zasoby sprzedajne świnie oddają innym i obniżają im dodatkowo podatki. Skończymy tak jak tu ? https://wolnemedia.net/zabojcze-zloto-boliwii/
    Globalne pasożytdy niszczyły całe kraje by dobrać się do złóż i nadal to robią, a nasze sprzedajne świnie oddają im bez naszej wiedzy, nie konsultując się z nami – traktują nas jak tresowane małpy. Widać ludziom wydaje się, że będziemy żyć na kredyt tak jak teraz. A dług wciąż rośnie, ciekawe jak długo.

  Fetowanie klęski W Radomiu od dobrych kilku lat w drugiej połowie czerwca zaczyna się prawdziwa feta. Nagle zaczyna się mówić, jak pamiętn...