wtorek, 7 października 2025

 

Budzi się Europa?



Tego można się było spodziewać: w niedzielę, 5 października w wyborach parlamentarnych w Czechach wygrała partia ANO Andreja Babiša, która uzyskała ponad 34% głosów. Przegrała rządząca koalicja SPOLU kierowana przez premiera Petra Fialę. Jest to wielki triumf Babiša i… Viktora Orbana, wzmocnionego w działaniach na rzecz naprawy Unii Europejskiej.

Sam Babiš, miliarder, 7. na liście najbogatszych Czechów, utwierdza nas w tym przekonaniu. Mówi po zwycięskich wyborach: „Chcemy ratować Europę. […] Będziemy nadal walczyć z szaloną, zieloną strategią Komisji Europejskiej”. W sprawie wojny na Ukrainie nie jest tak radykalny jak premier Węgier, mówi jednakże: „Nikt nie powinien zarabiać na wojnie. […] Aktualny rząd zapomniał o swych obywatelach i przez cztery lata mówił tylko o wojnie i Ukrainie”.

Dwie ewentualnie koalicyjne partie: SPD i Zmotoryzowani są przeciwne członkostwu Czech w UE i NATO, Babiš podkreślił jednak, że jego kraj pozostanie w tych organizacjach, ale będzie kierował się względami interesu narodowego. Dumny i silny jest więc naród czeski. Nie pozwolił mieszać się Brukseli w swoje sprawy. Ursuli von der Leyen udało się niedawno narzucić wynik wyborczy w biednej Mołdawii i pozostać na drodze do wprowadzenia euro w Bułgarii, ale Czechy to już inna waga.

A we Francji kryzys rządowy. Premier Sebastien Lecornu po 26 dniach powołał rząd, by po kilku czy kilkunastu godzinach podać go do dymisji. Był piątym z kolei premierem w ciągu niecałych dwóch lat. Tu stawiam pytanie: po co było tworzyć rząd, który nie miał szans na rządzenie? Czy nie chodziło o sute odprawy ministrów?

Opozycja w Zgromadzeniu Narodowym domaga się rozpisania nowych wyborów parlamentarnych, a część z niej żąda rezygnacji Macrona. Czy Paryż wybrnie z chaosu? We Francji są od lat trzy równorzędne siły polityczne: blok lewicy, centrum z Macronem i prawica z Marine Le Pen. Żadna z nich nie ma możliwości na samodzielne stworzenie silnego rządu. A w kraju wrze od miesiąca; głównie lewica występuje przeciw planom oszczędnościowym.

Tymczasem w Gruzji w wyborach komunalnych wygrała zdecydowanie partia rządząca Irakli Kobachidze, zdobywając 81,7% głosów. Jest to partia prorosyjska i antyukraińska; gdy się wzmocni, da Gruzinom nadzieję na spokój i porządek. Na razie jednak dochodzi na ulicach Tbilisi do licznych protestów organizowanych przez siły globalistyczne.

Budzi się Europa? Są nadzieje na nowe otwarcie. W wielu państwach Europy odbyły się liczne demonstracje przeciw ludobójstwu w Gazie: we Włoszech, w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii. Największa z nich miała miejsce w Holandii, gdzie z poparciem premiera rządu demonstrowało 270 tysięcy mieszkańców.

Autorstwo: Zygmunt Białas
Źródło: WolneMedia.net

 

Przesłuchanie w „Kanale Zero” niczym w Urzędzie Bezpieki


https://www.youtube.com/watch?v=kbTy8r1oBHs

Tuż po II wojnie światowej Stany Zjednoczone przystąpiły do budowy podziemnych struktur wojskowych na terytorium okupowanych Niemiec. Do formacji pozostających w cieniu rekrutowano zbirów nie byle jakich. Byli tam SS-mani, byli żołnierze Wermachtu. Byli członkowie innych struktur siłowych III Rzeszy.

Rola ich wszak była nie byle jaka. Mieli hamować pochód Armii Czerwonej na Zachód. Tak jak powstanie listopadowe hamowało pochód Rosjan do Belgii czy powstanie warszawskie pochód Armii Czerwonej na Berlin. Anglosasi specjalizują się w tworzeniu struktur i insurekcji, które hamują Rosjan. Albo Niemców. Wszak Jednostki pomocnicze (Auxiliary Units) czy też SOE miały hamować pochód Niemców w różnych kierunkach. I czasami robiły to całkiem nieźle. Jak we Francji późną wiosną 1944 roku. Tylko szkoda tych cywilów francuskich, którzy w odwecie zostali przez Niemców wymordowani…

Jednostki pozostające w cieniu, złożone z byłych hitlerowców, miały być więc najpewniejszymi z pewniaków. Oprócz mordowania komunistów i socjaldemokratów oraz związkowców czy lewicowych dziennikarzy, którzy tworzyć mogli, według Waszyngtonu, prosowiecki rząd kolaboracyjny po wkroczeniu do Niemiec Armii Czerwonej, mieli także zabijać okupantów i dezorganizować ich działanie. Czyli ich pochód w kierunku Atlantyku. Nie tylko Amerykanie mieli w Niemczech swoich zbirów od brudnej roboty. Holendrzy, Francuzi i Duńczycy także ich mieli. Brytyjczycy również. Brytyjskie zasoby zimnowojenne podobno jeszcze w 2014 roku były obecne na terenie Republiki Federalnej. Ciekawe dlaczego…

W każdym razie ci pewniacy, najpewniejsi z pewnych, w przypadku sowieckiej agresji na Zachód, planowali uciec do Francji. Nawet SS-mani nie mieli zamiaru walczyć za powojenne Niemcy, pod amerykańską okupacją (czy też szerzej, anglosaską albo nawet anglosasko-francuską).

Skąd to wiemy? Otóż wiemy to z pracy szwajcarskiego historyka Daniele Gansera pt. „Tajne armie NATO”. Oto cytat z tej pracy: „Z militarno-strategicznego punktu widzenia jasne jest, że szanse na długotrwałe przetrwanie stay-behind w kontekście okupacji, a zwłaszcza w kontekście okupacji sowieckiej, są bardzo małe. Doświadczeni w wojnie nazistowscy oficerowie Służby Technicznej (organizacja pozostająca w cieniu, utworzona przez USA – przyp. Term2019) byli tego w pełni świadomi, a Otto podkreślił w swoim zeznaniu, że większość członków Służby Technicznej nie była chętna do pozostania w cieniu i próbowania przetrwania pod sowiecką okupacją: „Amerykanie chcieli, aby wszyscy członkowie zostali pokonani przez Sowietów, a następnie wykorzystani jako partyzanci. Ten plan Amerykanów nie mógł być jednak zrealizowany przez [szefa ST] Petersa, ponieważ wszyscy zainteresowani organizacją mężczyźni chcieli w razie inwazji sowieckiej w każdym wypadku uciec na Zachód”.”

Nawet najbardziej zagorzali, wierni obrońcy nazistowskich Niemiec przed czerwonym zalewem ze Wschodu, nie chcieli ginąć za nowe Niemcy, zdominowane przez obce siły.

Wspominam o tym nieprzypadkowo. Kilka dni temu obejrzałem audycję w „Kanale Zero”, kanale dostępnym w serwisie „YouTube”, na którym przesłuchują…. yyy… to znaczy prowadzący przesłucha…. yyy… to znaczy rozmowę, niejaki Krzysztof Stanowski, przez dużą część programu starał się imputować swojemu rozmówcy inklinacje kolaboracyjne. Wobec Rosji rzecz jasna. Jak wiemy Polska elastycznie przeszła w 1989 roku z dominacji sowieckiej na dominację amerykańską, w istocie amerykańsko-żydowską czy też ściślej anglosasko-żydowską. Należy więc dbać, niczym w powojennych Niemczech, aby jednak tutejsi poddani byli gotowi zginąć w ramach hamowania pochodu armii wschodniej, w tym przypadku rosyjskiej, na Zachód.

Ten program możemy odebrać jako wybitny przykład nie tyle propagandy. Propaganda jest to dosyć wyrafinowane kształtowanie opinii publicznej. W przypadku programu z prowadzącym Krzysztofem Stanowskim, przypominającym do złudzenia przesłuchującego oficera Urzędu Bezpieczeństwa gdzieś w latach 1940, któremu gość, dziennikarz Piotr Korczarowski, całe godziny musi tłumaczyć że nie jest „hitlerowcem” (w tym przypadku, że nie jest potencjalnym rosyjskim kolaborantem), możemy mówić już o cynicznym praniu mózgów oglądających. Co najważniejsze, Stanowski odgrywa tutaj rolę patrioty, zatroskanego o ojczyznę podczas gdy prawicowiec i antykomunista celowo i świadomie ukazywany jest jako potencjalny zdrajca, od którego należy trzymać się jak najdalej.

Stanowski przez ogromne fragmenty nagrania stara się zmusić przesłuchiwanego przez siebie do przyznania się że jest rosyjskim zdrajcą. A więc „hitlerowcem” (w nomenklaturze komunistycznej polski narodowiec albo państwowiec, przeciwny systemowi komunistycznemu) lat 40. kiedy podobni funkcjonariusze establishmentu Polski Ludowej przesłuchiwali Polaków, którzy nie godzili się na obcą dominację nad naszym krajem. „Jesteś hitlerowcem, przyznaj się” – rozumieć należy słowa Stanowskiego odwołujące się rzecz jasna do ewentualnych prorosyjskich sympatii gościa.

Dlaczego jednak wspomniałem o hitlerowcach w służbie amerykańskiej, którzy nie mieli zamiaru ginąć za powojenne Niemcy? Z prostego powodu. Stanowski w trakcie przesłuchania i próbach zmuszenia przesłuchiwanego do przyznania się, że jest rosyjskim zdrajcą, tworzył pewne zestawienie ukazując siebie jako patriotą, który hipotetycznie poszedłby walczyć za ojczyznę i system, którego broni, versus prawicowy dziennikarz, który, jak sam przyznaje, bierze udział w nietypowych walkach dla pieniędzy a więc narzeka na swoje kwestie materialne, i który według prowadzącego audycję tworzyłby nowe kolaboracyjne władze.

Jak myślicie państwo, kto walczy na Ukrainie w tamtejszych siłach zbrojnych? Celebryci, dziennikarze, przedsiębiorcy? Czy też może porwani z ulicy biedacy, którzy nie mają szans na obronę swoich interesów i muszą iść polec za hamowanie rosyjskiego wojska (oraz interesy klasy oligarchicznej obcego pochodzenia oraz szersze zachodnie interesy geopolityczne). Co Anglosasi projektują w Europie Środkowej i Wschodniej od setek już lat.

Kto więc walczyłby za Polskę? Dziennikarze, milionerzy, miliarderzy, celebryci? Czy też zwyczajni Polacy z prowincji, jeżdżący 15-letnim BMW w dieslu, do których Stanowski z pewnością się nie zalicza?

Stanowski nie tylko próbuje zmusić człowieka w trakcie pseudorozmowy, de facto przesłuchania, do przyznania się do bycia zdrajcą albo potencjalnym zdrajcą. Sugeruje także, że bywanie w ambasadzie rosyjskiej jest czymś złym bo Rosja napadła na Ukrainę. Podczas gdy ten sam Stanowski wrzucał w sieć zdjęcie swoje z amerykańską flagą w maju roku bieżącego. A jego „Kanał Zero” przeprowadzał rozmowę z ambasadorem USA w 2024 roku, w trakcie trwania ludobójstwa w Gazie wspieranego bronią, amunicją, funduszami i polityczną protekcją dla Izraela na arenie międzynarodowej, przez Waszyngton.

Jednocześnie Stanowski martwi się losem Ukraińców, którzy są zabijani przez Rosjan. Lecz tych, którzy są wysyłani na pewną śmierć po kilkudniowych szkoleniach i porwaniach z ulicy już nie. O nich ani słowa. Ich wartość jest mniejsza. Podobnie jak wartość Ukraińców, którzy byli torturowani przez neobanderowców po 2014 roku. Ich wartość też jest mniejsza. Tylko ci zabici przez Rosjan w wojnie są dla Stanowskiego wartościowi. Tak należy rozumieć jego słowa.

To o czym piszę fachowo nazywa się hipokryzją. Nie będę jednak obrażać ludzi ani stosować wobec innych takich epitetów. Wszyscy przecież wiemy o co chodzi w tej rozmowie. Stanowski nie broni w niej Polski – jeżeli tylko Rosja najechałaby nasz kraj, najpewniej razem z resztą elity III RP uciekłby na Zachód, jak elita ukraińska po 24 lutego 2022 roku, i stamtąd w jakimś Radiu Wolna Polska na żołdzie CIA, MI6 albo Kongresu USA, zagrzewałby rodaków do śmierci w ramach hamowania pochodu Rosjan na Zachód, aby granica anglosaskiej strefy wpływów nie przesunęła się zbyt daleko na Zachód. Broni pewnego porządku geopolitycznego. Porządku, który z punktu widzenia polskiego interesu nie różni się albo niewiele różni się od porządku jałtańskiego. Wówczas Polska Ludowa nie była co prawda wysuniętą flanką bloku wschodniego lecz i tak to na terytorium Polski miała odbyć się trzecia wojna światowa, z NATO-wskimi atomówkami uderzającymi w linię Wisły i Odry oraz kluczowe obiekty przemysłowe i wojskowe w Polsce.

Dzisiaj sytuacja jest podobna. Co prawda jesteśmy wysunięta flanką bloku zachodniego lecz od Rosji oddziela nas kilka państw buforowych. Jednak to na terytorium Polski stoczona zostanie ewentualna wojna. Ewentualna gdyż jest ona w mojej opinii bardzo mało prawdopodobna. Program Stanowskiego i jego insynuację mają jednak sprawić jedną rzecz, o której pisał przed wojną pewien znany polski publicysta: mają wykluczyć z przestrzeni publicznej pewne poglądy. Aby stały się nieakceptowalne.

Stanowski uprawia tą samą propagandę, odwołując się do jedynego akceptowalnego stosunku naszego do nowej białej Rosji, przewidywalnej, jak mawiał sam Zbigniew Brzeziński. Należy wykluczyć opcję porozumienia Polski z Rosją. W czyim interesie jest jednak ciągły konflikt polsko-rosyjski? Ciągłe miliardowe wydatki na zbrojenia? Ciągły niepokój i ciągłe latanie dronów nad głowami naszych rodaków? I spadanie na pola uprawne polskich rolników.

Niemcy już rozmawiają z Rosjanami. Francuzi także. Węgry i Słowacja nijak nie dają się wciągnąć w anglosaskie czy europejskie gierki, aczkolwiek rola Węgier jest tutaj w mojej opinii bardziej złożona i jednak są mocno proamerykańscy. Rumunia w zasadzie nie wysyła swojej broni na Ukrainę. Turcja także. Polska zostaje więc jako sąsiad lub kraj z otoczenia Ukrainy sama w skali podżegania do wojny z Rosją i wspierania jej w takiej skali jeżeli chodzi o konflikt ukraiński.

„Kanał Zero” jest więc obrońcą establishmentu. Ale nie całego establishmentu III RP lecz jego najbardziej wojowniczej względem Rosji części. Jest obrońcą układu geopolitycznego, który tworzy permanentne napięcie w Europie Środkowej, nierozwiązywalne, bo przecież nie da się zrobić odprężenia ze Wschodem z takimi poglądami na wojnę ukraińską jakie prezentuje Stanowski. A przecież nawet USA robią pewne odprężenie ze Wschodem, w mojej jednak opinii mocno pozorowane, pod amerykański elektorat. A nawet jeżeli uznamy je za „pokazówkę” to warto pamiętać, że Waszyngton wciąż kupuje rosyjskie surowce, w czasie kiedy Europie sugeruje zaprzestanie ich kupowania (zapewne aby samemu przejąć europejski rynek a co najmniej jak największą jego część).

Poglądami, które zresztą są wątpliwe w swojej istocie. Jewgienij Karas, neonazista z gangu C-14, młodzieżówki partii Swoboda, dowódca ukraińskiego wojska, w trakcie „Odczytów banderowskich” w lutym 2022 roku, twierdził, że to Ukraińcy rozpoczęli wojnę z Rosją i są jedynymi ludźmi, którzy gotowi są wykonywać wolę Zachodu. Bo po prostu lubią zabijać ludzi.

Stanowski stara się jednak od rozmówcy wymusić przyznanie, że to Rosja rozpoczęła wojnę na Ukrainie. Podczas gdy każdy kto obserwował początek konfliktu, widział, że wojna rozpoczęła się od obalenia ukraińskiej demokracji i przewrotu politycznego, odsuwającego legalnie wybranego prezydenta Ukrainy, którego wybrano w wyborach uznanych przez obserwatorów międzynarodowych za uczciwe. Rosja w tej wojnie dokonała oczywiście agresji na Ukrainę i anektowała jej terytorium, jednak przyczyną wojny nie była aneksja Krymu. Aneksja Krymu i dalszy bieg zdarzeń były skutkiem wydarzeń z przełomu lat 2013 i 2014. Nie będę oczywiście przyznawał 100% racji Karasowi ale głos jego jest znamienny. Człowiek ten, m.in. przez Wirtualną Polskę, cytowany jest jako ktoś w rodzaju eksperta ds. wojny rosyjsko-ukraińskiej. Skoro media piszące w języku polskim go cytują to przyjmijmy, że ma on coś ciekawego do powiedzenia (wiem, że cytowanie kogoś przez media piszące w języku polskim nie jest gwarantem jego wiarygodności ale jednak tak sobie załóżmy).

„Kanał Zero” broni więc nie żadnej polskiej racji stanu ani polskiego interesu lecz szerszego konstruktu geopolitycznego. Tworzenie sztucznego podziału na jedynie dwie grupy Polaków: potencjalnych patriotów ginących za ojczyznę w wojnie z Rosją oraz potencjalnych kolaborantów, tworzy czarno-biały świat, gdzie nie ma miejsca na myślenie, argumenty ani wymianę zdań. Polacy mają nie myśleć, nie zastanawiać się, tylko się zaklasyfikować: jako zdrajcy, potencjalni współpracownicy Rosji, albo patrioci, którzy gotowi są ponieść śmierć za to, aby armia rosyjska szła na Zachód może trochę wolniej.

Jest to sytuacja oczywiście bardzo przypominająca okres powojenny w okupowanych Niemczech (bo przecież Niemcy wciąż nie są suwerenne o czym powstało w tym kraju wiele prac książkowych). Istnieją drobne niuanse takie jak to, że Polska nie przegrała, przynajmniej oficjalnie, wojny z USA czy Wielką Brytanią. A więc nie musi się słuchać, jako pokonany, zwycięzców. I przepraszać za swoje zbrodnie.

Dlatego właśnie jeszcze bardziej trzeba nas Polaków tresować, poprzez tworzenie sztucznej klasyfikacji na dwa obozy. Wyłączając jakiekolwiek rozważania co do sensu bycia zderzakiem systemu zachodniego.

„Kanał Zero” nie bawi się w rozważania bo poziom jego prowadzących jeżeli chodzi o wiedzę geopolityczną jest delikatnie mówiąc niezbyt wysoki. Wystarczy obejrzeć zresztą rozmowę Korczarowskiego ze Stanowskim, aby przekonać się, że tak właśnie jest. Gdybym wiedział, że redakcja „Kanału” przeczyta ten tekst, zaproponowałbym jej książkę „Tajne armie NATO” Gansera, która po latach odsłania kulisy tego jak bardzo Niemcy chcieli ginąć za ojczyznę, która nie była już suwerennym krajem lecz krajem zdominowanym przez obce wojska i im podporządkowanym oraz częścią większego konstruktu geopolitycznego, którego możemy nazwać blokiem zachodnim czy też systemem anglosaskiej dominacji. Nie chcieli. Nawet członkowie formacji stay behind, rekrutujący się spośród nazistów z okresu II wojny światowej woleli wakacje na francuskiej prowincji z ładnymi Francuzkami niż umieranie za Rockefellerów, Morganów czy Baruchów.

My Polacy będziemy jednak tresowani. Program z „Kanału Zero”, o którym jest ten artykuł, jest tylko jedynym z wielu przykładów bezalternatywności, którą chcą nam zaaplikować kręgi prowojenne w Rzeczpospolitej. Jesteś zdrajcą bo nie chcesz wojny z sąsiadami. Jesteś patriotą bo idziesz ginąć za Lockheed Martina, BAE Systems, Raytheona albo Rheinmetall AG. I za granicę zachodniej strefy wpływów na Bugu. Takie mamy alternatywy.

Tymczasem prawdziwą alternatywą jest restytucja czegoś w rodzaju układu z 1905 roku z Björkö: wielkiego kontynentalnego sojuszu Rosji i Niemiec, z dodatkiem uwzględnionej w pakcie Francji oraz suwerennej Polski. Tylko aby taki sojusz powstał, najpierw trzeba osłabić obóz podżegaczy wojennych, a Polska musi się na tyle wzmocnić, aby posiadać argumenty dla utrzymania nas jako części składowej tego paktu a nie kraju do potencjalnego wchłonięcia. Najlepszym argumentem jest oczywiście potęga wojskowa oraz siła ekonomiczna.

Restytucja układu z Björkö trwale, może nawet na dekady, zapewnić powinna Europie pokój. Wystarczy, aby wszystkie potencjalne strony sojuszu zrozumiały, że nie ma dla niej alternatywy. Alternatywą wszak jest wojna albo trwałe napięcia geopolityczne, nie służące w Europie nikomu poza może kompleksami wojskowo-przemysłowymi. Cała reszta będzie na nich tracić.

Autorstwo: Terminator 2019
Źródło: WolneMedia.net

Źródłografia

1. Ganser D., „NATO’s Secret Armies”, 2005.

2. Schmidt-Eenboom E., Stoll U., „Die Partisanen der NATO: Stay-Behind-Organisationen in Deutschland 1946-1991”, Berlin 2016

3. https://solidarni2010.pl/17036-prawdziwe-przyczyny-powstania-listopadowego-wedlug-grzegorza-brauna.html

4. https://en.wikipedia.org/wiki/Bund_Deutscher_Jugend

5. https://pl.wikipedia.org/wiki/Układ_z_Björkö

6. https://wolnemedia.net/81-rocznica-polskiego-desantu-pod-hotel-bilderberg

7. https://en.wikipedia.org/wiki/Auxiliary_Units

8. https://pl.wikipedia.org/wiki/Special_Operations_Executive

9. https://historykon.pl/10-czerwca-1944-roku-642-mieszkancow-oradour-sur-glane-we-francji-zostalo-zamordowanych-przez-niemcow-w-odwecie-za-zabicie-oficera-ss-sturmbannfuhrera-kampfe

10. https://en.wikipedia.org/wiki/Oradour-sur-Glane_massacre

11. https://wiadomosci.wp.pl/rozejm-bez-zwyciestwa-ukrainy-ukrainski-dowodca-ostrzega-rozpocznie-sie-wewnetrzna-rzez-6991389213486048a

12. https://www.youtube.com/watch?v=C70DHPuLuvs

13. https://www.youtube.com/watch?v=kbTy8r1oBHs

 

Najważniejsze wypowiedzi Putina na Forum Wałdajskim



W czwartek Putin złożył coroczną wizytę w Klubie Wałdajskim, wygłosił godzinne przemówienie na temat polityki międzynarodowej, a następnie przez ponad trzy godziny odpowiadał na pytania międzynarodowych ekspertów.

Dla osób zainteresowanych geopolityką, coroczne Forum Wałdajskie to ważna data w kalendarzu, ponieważ Klub Wałdajski to najważniejsza konferencja poświęcona kwestiom geopolitycznym w Rosji, a prezydent Rosji Putin również co roku tam przyjeżdża, aby wygłosić przemówienie na temat polityki zagranicznej, a następnie przez wiele godzin odpowiadać na pytania międzynarodowych ekspertów. Przetłumaczyłem już przemówienie Putina; teraz tłumaczę, jak rosyjska telewizja relacjonowała wystąpienie Putina w swoim cotygodniowym przeglądzie wiadomości w niedzielny wieczór i które z jego wypowiedzi były najważniejsze z rosyjskiej perspektywy.

Konceptualne przemówienie Putina w Wałdaju przyciąga uwagę całego świata

Odbyło się najważniejsze i najbardziej oczekiwane przemówienie tygodnia Władimira Putina. Prawie cztery godziny intelektualnej intensywności ze sceny Klubu Wałdaj przykuły uwagę całego świata. Prezydent Rosji został natychmiast zacytowany na żywo. Jego ton wobec globalnej większości był bardzo łagodny, wobec wojowniczej Europy – bezlitosny, a wobec Trumpa – pełen szacunku.

Tradycyjnie oczekiwano, że prezydent przedstawi koncepcyjną perspektywę na temat tego, co stanowi rodzący się świat wielobiegunowy i przyczyn gwałtownego schyłku ery niepodzielnej dominacji Zachodu. Putin skomentował: „Jest takie rosyjskie powiedzenie: »Przeciw łomowi nie ma obrony, jak tylko drugi łom«. Zawsze znajdzie się antidotum, rozumiesz? Paradoksalnie, wielobiegunowość stała się bezpośrednią konsekwencją prób ustanowienia i utrzymania globalnej hegemonii”.

Ale oczywiście Zachodowi te zmiany się nie podobają. Zaczął przedstawiać Rosję jako arcywroga, jak wyjaśnił Putin: „Zachowywali się tak, jakby wojna z Rosjanami była praktycznie na horyzoncie. Powtarzali te bzdury, tę mantrę, w kółko. Myślę: oni sami nie mogą w to uwierzyć. Nie mogą uwierzyć w to, co mówią, że Rosja planuje atak na NATO. Uwierzyć w to jest niemożliwe. Ale próbują przekonać o tym swoich obywateli. Szczerze mówiąc, chciałbym powiedzieć: uspokójcie się, śpijcie dobrze i w końcu zajmijcie się swoimi problemami”.

Wśród najbardziej wrogich krajów jest Francja pod rządami Macrona, który jako jeden z pierwszych mówił o wysłaniu wojsk na wojnę z Rosją, co Putin skomentował podczas sesji pytań i odpowiedzi: „Mam w domu na biurku książkę Puszkina. Wczoraj ją otworzyłem, przekartkowałem i natknąłem się na wiersz. To tak, jakby Aleksander Puszkin napisał ją wczoraj i powiedział mi: »Słuchaj, idź do Klubu Wałdajskiego, weź to ze sobą, przeczytaj tam ludziom, co o tym myślę«”. Czy mogę? To ciekawe. Odpowiada na wiele pytań. Nazywa się „Jubileusz Borodino”. (Uwaga niemieckiego tłumacza: Puszkin jest uważany za największego rosyjskiego poetę i żył w XIX wieku. Wiersz pochodzi zatem z tego okresu, dekad po zwycięstwie nad Napoleonem).

Prezydent przeczytał go na głos: „A teraz? Ich katastrofalny lot, Napuszeni, zapomnieli; Zapomnieli o rosyjskim bagnecie i śniegu, który pogrzebał ich chwałę na pustyni. Znów wzywa ich znajoma uczta. Słowiańska krew ich upaja; Lecz kac będzie dla nich ciężki; A goście będą długo spać. Na zacisznym, chłodnym przyjęciu powitalnym, Pod zbożem północnych pól!”. Putin dodał: „Wszystko zostało tu powiedziane”.

Prawie dwa wieki później znów jesteśmy świadkami tej samej wojowniczości i ambicji. Oto zdjęcia z tego tygodnia: francuskie siły specjalne dokonały abordażu cywilnego tankowca, rzekomo powiązanego z Rosją, na oczach kamer telewizyjnych.

„Co to jest z pana punktu widzenia?” zapytał Łukjanow, moderator spotkania, a Putin odpowiedział: „Cóż, to piractwo. Tak, znam tę sprawę. Tankowiec został porwany bez żadnego uzasadnienia na wodach neutralnych. Czy to naprawdę takie ważne dla Francji? Tak. Czy wie pan dlaczego? Z powodu trudnej sytuacji politycznej, w jakiej znajdują się elity rządzące we Francji, ponieważ nie mają innego sposobu, aby odwrócić uwagę ludności, obywateli Francji, od złożonych, nierozwiązywalnych problemów Republiki Francuskiej. Dlatego chcą przenieść napięcie na zewnątrz i powiedzieć Francuzom: „Francuzi, chodźcie tu, zbierzcie się wokół mnie, poprowadzę was do zwycięstwa. Jak Napoleon. O to właśnie chodzi”.

Kanclerz Merz jest taki sam. Jego najważniejszym celem jest podwojenie budżetu wojskowego i rozbudowa Bundeswehry, co Putin również skomentował w swoim przemówieniu: „Słyszymy, i wiecie o tym, że na przykład Niemcy mówią, że niemiecka armia powinna znów być najsilniejsza w Europie. Cóż, uważnie słuchamy i sprawdzamy, co mają na myśli. Odpowiedź na te groźby będzie, delikatnie mówiąc, bardzo przekonująca”.

Glenn Diesen, profesor Uniwersytetu Południowo-Wschodniej Norwegii, zapytał Putina podczas sesji pytań i odpowiedzi: „Moje pytanie dotyczy Finlandii i Szwecji, które przystąpiły do ​​NATO. Jak Rosja interpretuje ten krok?”.

Putin odpowiedział: „Jaki jest sens przystępowania do NATO, bloku, który prowadzi agresywną politykę wobec Rosji? Aby chronić co? Jakie interesy Finlandii lub Szwecji? Czy Rosja zamierzała zdobyć Helsinki lub Sztokholm? Wszystko, czego Rosja chciała, rozstrzygnęła ze Szwecją po bitwie pod Połtawą. A jaki jest problem Finlandii? Nie ma żadnych problemów. Wszystko zostało rozwiązane; wszystkie traktaty podpisano po II wojnie światowej. Po co wstąpić do NATO?”.

Ale Finlandia straciła przewagę w postaci neutralnego statusu, a nawet przyjaznych stosunków z Rosją, przystępując do bloku wojskowego. I wygląda na to, że nikt nie rozważał konsekwencji. Zwracając się do Finlandii, Putin powiedział: „Weźmy pana Stubba, Donalda, on mówi, że dobrze gra w golfa. To dobrze. Ale to nie wystarczy. Gdzie są perspektywy? Czy ktoś może mi powiedzieć, na czym polega ta przewaga? Proszę podać jakąś nazwę”.

Preteksty są zawsze inne, tym razem chodzi o Ukrainę, ale sedno jest takie samo: powrót do konfrontacji militarnej, jak wyjaśnił Putin: „Wcześniej nie mieliśmy sił zbrojnych w tej części Rosji, teraz będą. Z Finlandii powiedziano nam: »Nie dopuścimy do obecności żadnej broni niebezpiecznej dla Rosji, zwłaszcza broni jądrowej«. Wiemy, jak podejmowane są decyzje w NATO. Czy ktoś zapyta Finów? Wiecie, nie chcę nikogo urazić, ale wiem, jak podejmowane są decyzje. Rozmieszczają broń i tyle. A potem co?”.

„Władimirze Władimirowiczu, dlaczego wysyłasz tyle dronów do Danii?” – zapytał Łukjanow.

„Nie będę już tego robił. Nie wyślę ich do Francji, Danii ani Kopenhagi. Gdzie indziej latają?” – odpowiedział żartobliwie Putin.

„Latają wszędzie” – wyjaśnił Łukjanow.

„Do Lizbony. Dokąd lecą? Jak rozumiesz, jeśli chcemy być poważni, nie ma tam żadnych celów, a to jest najważniejsze, to się liczy. To również jeden ze sposobów eskalacji ogólnej sytuacji, wykonania rozkazów Naczelnego Dowództwa w Waszyngtonie i zwiększenia wydatków na obronę” – wyjaśnił Putin.

Ukraina zostanie uzbrojona w te pieniądze. Reżim w Kijowie otrzymał już prawie całą dostępną broń. Posunięto się nawet do rozmów o dostawie Tomahawków, amerykańskich pocisków manewrujących o zasięgu do 2500 kilometrów. Użycie właśnie tej broni dalekiego zasięgu towarzyszyło wszystkim znanym interwencjom wojskowym USA w ciągu ostatniego półwiecza.

„Jak niebezpieczne są dostawy Tomahawków na Ukrainę?” – zapytał Putina Anatol Lieven, starszy pracownik naukowy w Quincy Institute for Responsible Statecraft.

„Są niebezpieczne. To potężna broń. Oczywiście, niczego to nie zmieni; w ogóle nie zmieni równowagi sił na polu bitwy. Były ATACMS-y, i co z tego? Owszem, wyrządziły szkody. Ale ostatecznie rosyjskie systemy obrony powietrznej, pomimo ich hipersonicznych zdolności, dostosowały się i zaczęły je zestrzeliwać. Czy zaszkodzi to naszym relacjom, które dostrzegły promyk nadziei na końcu tunelu? Oczywiście. Jak inaczej? Użycie tomahawków jest niemożliwe bez bezpośredniego udziału amerykańskich żołnierzy. Oznaczałoby to zupełnie nowy, jakościowo nowy poziom eskalacji, również w stosunkach między Rosją a Stanami Zjednoczonymi” – podkreślił Putin.

Rosja i Stany Zjednoczone to największe mocarstwa nuklearne, posiadające tysiące głowic jądrowych. Propozycja Putina, aby przedłużyć o rok wygasający w przyszłym roku traktat New START, jest obecnie rozważana. Biorąc pod uwagę, że Rosja w ostatnim czasie wprowadziła do służby wiele zaawansowanych technologicznie systemów uzbrojenia, Waszyngton rozważa taką możliwość.

Putin powiedział: „Weźmy system rakietowy Oresznik. Dopiero niedawno pokazaliśmy, że taka broń nie jest strategiczna. Teraz słyszymy, jak niektórzy eksperci w USA mówią: »Nie, to broń strategiczna«. To wymaga wyjaśnienia. Opracowaliśmy inne systemy, hipersoniczny pocisk Kinżał i międzykontynentalny pocisk balistyczny Awangard. Możemy również rozwijać kolejne systemy. Nie zapomnieliśmy o niczym, co zaplanowaliśmy, a prace trwają”.

Rosja opiera się na swojej tarczy atomowej – wyjaśnił prezydent.

Ważnym tematem była oczywiście pierwotna przyczyna konfliktu na Ukrainie, a mianowicie wykorzystanie konfliktu jako taranu przeciwko Rosji. Putin tymczasem jest przekonany, że Zachód nie przejmuje się interesami Ukrainy: „Nie mają litości dla tych ludzi; są dla nich materiałem eksploatacyjnym, globalistami, ekspansjonistami na Zachodzie i ich pachołkami w Kijowie”.

Kijów jest już o krok od terroryzmu nuklearnego, ponieważ infrastruktura elektrowni jądrowej w Zaporożu jest stale ostrzeliwana przez ukraińskie siły zbrojne, a wszystko to odbywa się pod czujnym okiem inspektorów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Putin skomentował: „Wojsko po stronie ukraińskiej próbuje zaatakować obszar wokół elektrowni jądrowej. Kilka dni temu, krótko przed przyjazdem pana Grossiego do Rosji, doszło do ataku, ostrzału artyleryjskiego, na słupy energetyczne. Zawaliły się i teraz elektrownia jądrowa w Zaporożu jest zasilana prądem z generatorów.

„Więc Grossi wie, co się tam dzieje?” – zapytał Łukjanow.

„On doskonale wie. Siedzą tam, w elektrowni, i to widzą. To niebezpieczna gra. Ludzie po drugiej stronie również powinni zrozumieć: jeśli grają w tę niebezpieczną grę, to oni również mają działające elektrownie jądrowe. Co więc powstrzymuje nas przed odwetem? Powinni się nad tym zastanowić” – wyjaśnił Putin.

To wszystko pokazuje, w jak niebezpiecznej fazie znajduje się konflikt, który rozpoczął się od sfingowanego zamachu stanu i przerodził się w działania wojenne na pełną skalę. W swoim przemówieniu Putin powiedział: „Możemy zadać sobie kolejne pytanie: czy sprawy mogły potoczyć się inaczej?” Wiemy również, i wracam do wypowiedzi prezydenta Trumpa, że ​​gdyby był u władzy, można by tego uniknąć. Zgadzam się z tym. Widzimy, że obecna administracja USA kieruje się przede wszystkim interesami własnego kraju, tak jak je rozumie. Uważam to za racjonalne podejście. Wyraża swoje interesy i pragnienia bezpośrednio, myślę, że się ze mną zgodzicie, czasami wprost, ale bez zbędnej hipokryzji.

Chiny i Indie, dwa nowe bieguny policentrycznego świata, są gotowe pełnić rolę mediatorów. Są członkami-założycielami BRICS, których głowy państw i rządów zbudowały szczególne relacje, bliski, oparty na zaufaniu dialog, nawet na poziomie osobistym, jak wyjaśnił Putin: „Robimy to z premierem Modim, z przewodniczącym Xi Jinpingiem. Na przykład był w Petersburgu i popłynęliśmy statkiem. „Aurora” – powiedział. „Ach, to jest Aurora?”. Odpowiedziałem: „Tak, chcesz, żebyśmy ją odwiedzili?”. Dla głowy państwa chińskiego, dla przewodniczącego Komunistycznej Partii Chin, to ważne; widział Aurorę. Potem poszliśmy do Ermitażu i obejrzeliśmy tam występy naszych artystów. Rozmawialiśmy przez cały czas. To ożywiona wymiana międzyludzka”. (Uwaga niemieckiego tłumacza: Auora to stary pancernik z czasów carskich, który oddał pierwszy strzał podczas rewolucji październikowej, a obecnie znajduje się jako muzeum w Petersburgu).

Rozmowy i dyskusje stanowią fundamentalne wartości Klubu Wałdajskiego. Stanowiska mogą się różnić, ale dialog trwa. Uczestniczy w nim 150 ekspertów z 42 krajów, w tym politolodzy, historycy i dziennikarze. Richard Sakwa, profesor polityki rosyjskiej i europejskiej na Uniwersytecie w Kent, starszy pracownik naukowy w Wyższej Szkole Ekonomicznej i emerytowany profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Państwowym im. Łomonosowa w Moskwie, powiedział nam: „To spotkanie jak żadne inne na świecie!” Prezydent ważnego kraju rozmawia z narodem”.

W tegorocznym forum uczestniczył prezydent Republiki Serbskiej Milorad Dodik, z którym prezydent spotkał się również osobno. Dodik powiedział nam: „Federacja Rosyjska prowadzi absolutnie słuszną politykę. Chcę, aby wszystkie cele jej operacji wojskowej na Ukrainie zostały osiągnięte”.

Rosja, podkreślił Putin, niewątpliwie będzie bronić swoich interesów narodowych: „Widzicie, wielu nie podoba się sam fakt istnienia Rosji, a każdy chce w jakiś sposób uczestniczyć i czerpać korzyści z tego historycznego wydarzenia, jakim jest zadanie nam strategicznej porażki, i ugryźć tu, ugryźć tam. Chciałbym wykonać gest, ale jest tu wiele kobiet, więc tego nie zrobię”.

To, co powiedziano w tej sali, oczywiście było słyszalne na całym świecie, zarówno na Globalnym Południu, jak i w krajach mniejszości zachodniej. Jednym z celów Wałdaja jest to, że tam również wyciągane są wnioski.

Autorstwo: Thomas Röper
Tłumaczenie: Paweł Jakubas (proszę o jedno „Zdrowaś Maryjo” za moją pracę)
Źródło zagraniczne: Apolut.net
Źródło polskie: WolneMedia.net

Nota biograficzna

Thomas Röper, urodzony w 1971 roku, piastował stanowiska kierownicze i nadzorcze jako ekspert ds. Europy Wschodniej w firmach świadczących usługi finansowe w Europie Wschodniej i Rosji. Obecnie mieszka w swoim przybranym domu w Sankt Petersburgu. Mieszka w Rosji od ponad 15 lat i biegle włada językiem rosyjskim. Jego krytyka medialna koncentruje się na (medialnym) wizerunku Rosji w Niemczech, ogólnej krytyce doniesień mediów zachodnich oraz na tematach (geo)polityki i ekonomii.


 

Odbył się proces cywilny „Wolnych Mediów” z ABW

6 października odbył się w Warszawie proces — jako admin i właściciel „Wolnych Mediów” pozwałem ABW za cenzurę prewencyjną z 2022 roku. Tym razem sprawa nie została utajniona, więc mogę zrelacjonować proces.

Pani sędzia, choć wyraźnie przytłoczona ogromną ilością spraw, jakie musi codziennie rozpatrywać, wydawała się rozsądna i rzeczowa. Mam nadzieję, że nie potraktuje sprawy po macoszemu, jak tysiące innych spraw, ponieważ pozwanym nie jest jakiś sąsiad, który wybił szybę, tylko najpotężniejsza agencja specjalna w Polsce, która powinna strzec porządku konstytucyjnego, a nie z premedytacją łamać nie tylko moje prawa konstytucyjne, ale i dziesiątków tysięcy czytelników.

Tutaj mogę powiedzieć, że podniosłem kwestię, iż art. 180 „Prawa telekomunikacyjnego”, na mocy którego blokowano strony internetowe, nie miał przepisów wykonawczych w postaci rozporządzenia opublikowanego w „Monitorze Rządowym” czy „Dzienniku Ustaw”. Dyrektywa unijna co prawda nakazywała blokować strony szerzące przekazy ze „Sputnika” i „RT”, lecz z ostrożnością, aby nie złamano „Karty praw podstawowych”. Na dodatek dyrektywa nakazywała wprowadzić przepisy krajowe umożliwiające taką blokadę, lecz nie zostały wprowadzone rozporządzeniem czy ustawą. ABW stosowała martwe prawo, na co już w maju 2022 roku w programie „Salonik Polityczny” z TV Republice zwracał uwagę Rafał Ziemkiewicz.

Blokada wyglądała tak, jakby premier Morawiecki wskazał szefowi ABW palcem strony, które ma zablokować, i ten wypełnił polecenie. Jak było w praktyce — nie wiem, ale innego wytłumaczenia nie widzę. Zwłaszcza że zablokowano strony, które nie cytowały „Sputnika” ani „RT”, jak np. antyrosyjskie wRealu24.pl czy stronę publikująca maile Michała Dworczyka ujawnione dzięki „WikiLeaks”. Według mnie wszystkie zablokowane strony mają jeden wspólny mianownik — krytykowały rząd Morawieckiego i partię PiS.

W przypadku naszego portalu były publikowane zestawienia propagandy ukraińskiej i rosyjskiej, poprzedzone ostrzeżeniem przed propagandami i nieraz komentarzem, dlatego została zachowana rzetelność, etyka dziennikarska, a przekaz propagandy rosyjskiej był cytowaniem, a nie szerzeniem jednostronnej narracji. Do tego przypomnę, że WSA i NSA po kontroli materiałów ABW orzekła, że represja była niewspółmierna i nie wykazano żadnego zagrożenia dla Polski ze strony naszego portalu. Zwrócono też wówczas uwagę, że naruszono konstytucyjny zakaz cenzury prewencyjnej oraz konstytucyjne prawo do pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. To twarde materiały dowodowe dla sądu, które są dokumentami urzędniczymi i nie podlegają podważeniu.

Kolejna ważna kwestia to skutki wpisania naszego portalu na listę stron prorosyjskich i efekt kuli śnieżnej, będący konsekwencją długofalową, która może ciągnąć się latami. Najświeższy przykład to ChatGPT. Google traci na rzecz ChataGPT użytkowników, a ten drugi wykluczył WolneMedia.net ze źródeł, które może analizować i cytować w odpowiedziach na zapytania. ChatGPT sam mi o tym odpisał, gdy zapytałem, że algorytm wyklucza strony, o których pisze się na dużych portalach, że są prorosyjskie, ponieważ uznawane są za niewiarygodne. To efekt blokady ABW. Trwała trzy miesiące, ale skutki pośrednie trwają do dnia dzisiejszego.

Oznacza to, że w przyszłości, gdy Google straci na znaczeniu, nasz portal nie pozyska z ChatuGPT nowych użytkowników. Starzy będą się wykruszać, a nowi nie pojawią się, co zagrozi bytowi „Wolnych Mediów”.

Dodatkowo przedstawiłem sądowi dowody spadku wpływów z darowizn w okresie blokady oraz spadku wejść na stronę, i omówiłem, jak blokada portalu negatywnie wpłynęła na moje życie osobiste.

Z kolei prawnik ABW zadawał pytania, których większość pani sędzia oddaliła, bo nie były związane ze sprawą. Z uporem maniaka pytano o Mateusza Piskorskiego — czy to prawda, że opublikowałem wywiad z Mateuszem Piskorskim, czy wiem, że jest oskarżony o działalność szpiegowską, czy ostrzegłem o tym czytelników na wstępie do wywiadu, że toczy się przeciwko niemu postępowanie, etc. Pani sędzia odrzuciła pierwsze pytanie, a na drugie odpowiedziałem, że czytelnicy są doskonale poinformowani, ponieważ na bieżąco w „Wolnych Mediach” publikowano newsy o Piskorskim od chwili aresztowania do wypuszczenia na wolność. Mój adwokat później dodał w mowie końcowej, że Piskorskiemu, po wielu latach, wciąż nie postawiono aktu oskarżenia, więc jest osobą niewinną i ma prawo do wolności słowa jak wszyscy. ABW ma jakąś obsesję na jego punkcie i kto wie, czy to właśnie z powodu Mateusza Piskorskiego nasz portal nie został zablokowany, a nie cytowania „Sputnika” obok cytowania źródeł ukraińskich i proukraińskich. Pani sędzia oddaliła też pytanie ABW o to, jakie media w Polsce uważam za ogłupiające ludzi, a jakie za wiarygodne, ponieważ nie miało ono żadnego związku ze sprawą.

ABW w mowie końcowej zażądała odrzucenia dowodu w postaci zapisu rozmowy z ChatemGPT o algorytmie filtrowania informacji i wykluczenia „Wolnych Mediów” ze źródeł ChatuGPT, bo… o wynikach odpowiedzi decyduje algorytm. Ponadto zażądał odrzucenia pozwu w całości. Nie zaproponowano żadnej ugody ani publicznych przeprosin.

Myślę, biorąc pod uwagę moje odczucia, że Pani sędzia obie strony traktowała równo i neutralnie.

Wyroku nie ogłoszono, ponieważ posiedzenie się przedłużyło o 10 minut i miała rozpocząć się kolejna sprawa. Pani sędzia zdecydowała, że wyrok zostanie odczytany 24 października.

Chociaż mogłem składać zeznania zdalnie, postanowiłem pojechać osobiście na proces. To zbyt ważna dla nas sprawa, aby ryzykować jej zawalenie awarią prądu czy problemów z internetem lub komputerem. Na odczytanie wyroku pojawię się zdalnie. Nawet jeśli komputer mi się zawiesi, wyrok będzie można poznać z odpisu uzasadnienia. W przypadku odpisów z sądów cywilnych opłata wynosi 100 zł.

Walka z ABW jest finansowana ze zbiórki darowizn — aktualnie fundusze wyczerpały się w 100% i jest mały deficyt.

Bez względu na wyrok, jaki zapadnie, należy szykować się do procesu w sądzie w drugiej instancji. Wyrok na pewno nie zadowoli którejś ze stron, a ABW, jeśli przegra, będzie odwoływała się aż do wyczerpania drogi prawnej.

Mam nadzieję, że Pani sędzia przychyli się do mojego wniosku o odszkodowania i uda się pozyskać całą kwotę, o którą walczę. Biorąc pod uwagę, iż ABW to potężna instytucja i musi odczuć karę, choć nie ona zapłaci, lecz Skarb Państwa, aby nie kalkulowała w przyszłości, czy nielegalne blokowanie stron jej się opłaci. Bo szkody są wymierne, a niewielkie odszkodowanie, po latach tułaczek w sądzie, będzie zwycięstwem ABW i poniżeniem ofiary. Dla nich to grosiki, a według mnie to najniższa możliwa kwota, jaka będzie z jednej strony szumna medialna (nie jest astronomiczna i wzięta z Księżyca), a z drugiej da mi poczucie sprawiedliwości oraz skłoni ABW do refleksji, zachęci do praworządności i ochrony wolności słowa, a nie ochrony dobrego samopoczucia polityków przed krytyką.

Maurycy Hawranek
Admin WolneMedia.net

                                                    CELEBRYCI ELIT                                                   Maria Peszek (ur. 9 wrz...