Odbył się proces cywilny „Wolnych Mediów” z ABW
6 października odbył się w Warszawie proces — jako admin i właściciel „Wolnych Mediów” pozwałem ABW za cenzurę prewencyjną z 2022 roku. Tym razem sprawa nie została utajniona, więc mogę zrelacjonować proces.

Pani sędzia, choć wyraźnie przytłoczona ogromną ilością spraw, jakie musi codziennie rozpatrywać, wydawała się rozsądna i rzeczowa. Mam nadzieję, że nie potraktuje sprawy po macoszemu, jak tysiące innych spraw, ponieważ pozwanym nie jest jakiś sąsiad, który wybił szybę, tylko najpotężniejsza agencja specjalna w Polsce, która powinna strzec porządku konstytucyjnego, a nie z premedytacją łamać nie tylko moje prawa konstytucyjne, ale i dziesiątków tysięcy czytelników.
Tutaj mogę powiedzieć, że podniosłem kwestię, iż art. 180 „Prawa telekomunikacyjnego”, na mocy którego blokowano strony internetowe, nie miał przepisów wykonawczych w postaci rozporządzenia opublikowanego w „Monitorze Rządowym” czy „Dzienniku Ustaw”. Dyrektywa unijna co prawda nakazywała blokować strony szerzące przekazy ze „Sputnika” i „RT”, lecz z ostrożnością, aby nie złamano „Karty praw podstawowych”. Na dodatek dyrektywa nakazywała wprowadzić przepisy krajowe umożliwiające taką blokadę, lecz nie zostały wprowadzone rozporządzeniem czy ustawą. ABW stosowała martwe prawo, na co już w maju 2022 roku w programie „Salonik Polityczny” z TV Republice zwracał uwagę Rafał Ziemkiewicz.
Blokada wyglądała tak, jakby premier Morawiecki wskazał szefowi ABW palcem strony, które ma zablokować, i ten wypełnił polecenie. Jak było w praktyce — nie wiem, ale innego wytłumaczenia nie widzę. Zwłaszcza że zablokowano strony, które nie cytowały „Sputnika” ani „RT”, jak np. antyrosyjskie wRealu24.pl czy stronę publikująca maile Michała Dworczyka ujawnione dzięki „WikiLeaks”. Według mnie wszystkie zablokowane strony mają jeden wspólny mianownik — krytykowały rząd Morawieckiego i partię PiS.
W przypadku naszego portalu były publikowane zestawienia propagandy ukraińskiej i rosyjskiej, poprzedzone ostrzeżeniem przed propagandami i nieraz komentarzem, dlatego została zachowana rzetelność, etyka dziennikarska, a przekaz propagandy rosyjskiej był cytowaniem, a nie szerzeniem jednostronnej narracji. Do tego przypomnę, że WSA i NSA po kontroli materiałów ABW orzekła, że represja była niewspółmierna i nie wykazano żadnego zagrożenia dla Polski ze strony naszego portalu. Zwrócono też wówczas uwagę, że naruszono konstytucyjny zakaz cenzury prewencyjnej oraz konstytucyjne prawo do pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. To twarde materiały dowodowe dla sądu, które są dokumentami urzędniczymi i nie podlegają podważeniu.
Kolejna ważna kwestia to skutki wpisania naszego portalu na listę stron prorosyjskich i efekt kuli śnieżnej, będący konsekwencją długofalową, która może ciągnąć się latami. Najświeższy przykład to ChatGPT. Google traci na rzecz ChataGPT użytkowników, a ten drugi wykluczył WolneMedia.net ze źródeł, które może analizować i cytować w odpowiedziach na zapytania. ChatGPT sam mi o tym odpisał, gdy zapytałem, że algorytm wyklucza strony, o których pisze się na dużych portalach, że są prorosyjskie, ponieważ uznawane są za niewiarygodne. To efekt blokady ABW. Trwała trzy miesiące, ale skutki pośrednie trwają do dnia dzisiejszego.
Oznacza to, że w przyszłości, gdy Google straci na znaczeniu, nasz portal nie pozyska z ChatuGPT nowych użytkowników. Starzy będą się wykruszać, a nowi nie pojawią się, co zagrozi bytowi „Wolnych Mediów”.
Dodatkowo przedstawiłem sądowi dowody spadku wpływów z darowizn w okresie blokady oraz spadku wejść na stronę, i omówiłem, jak blokada portalu negatywnie wpłynęła na moje życie osobiste.
Z kolei prawnik ABW zadawał pytania, których większość pani sędzia oddaliła, bo nie były związane ze sprawą. Z uporem maniaka pytano o Mateusza Piskorskiego — czy to prawda, że opublikowałem wywiad z Mateuszem Piskorskim, czy wiem, że jest oskarżony o działalność szpiegowską, czy ostrzegłem o tym czytelników na wstępie do wywiadu, że toczy się przeciwko niemu postępowanie, etc. Pani sędzia odrzuciła pierwsze pytanie, a na drugie odpowiedziałem, że czytelnicy są doskonale poinformowani, ponieważ na bieżąco w „Wolnych Mediach” publikowano newsy o Piskorskim od chwili aresztowania do wypuszczenia na wolność. Mój adwokat później dodał w mowie końcowej, że Piskorskiemu, po wielu latach, wciąż nie postawiono aktu oskarżenia, więc jest osobą niewinną i ma prawo do wolności słowa jak wszyscy. ABW ma jakąś obsesję na jego punkcie i kto wie, czy to właśnie z powodu Mateusza Piskorskiego nasz portal nie został zablokowany, a nie cytowania „Sputnika” obok cytowania źródeł ukraińskich i proukraińskich. Pani sędzia oddaliła też pytanie ABW o to, jakie media w Polsce uważam za ogłupiające ludzi, a jakie za wiarygodne, ponieważ nie miało ono żadnego związku ze sprawą.
ABW w mowie końcowej zażądała odrzucenia dowodu w postaci zapisu rozmowy z ChatemGPT o algorytmie filtrowania informacji i wykluczenia „Wolnych Mediów” ze źródeł ChatuGPT, bo… o wynikach odpowiedzi decyduje algorytm. Ponadto zażądał odrzucenia pozwu w całości. Nie zaproponowano żadnej ugody ani publicznych przeprosin.
Myślę, biorąc pod uwagę moje odczucia, że Pani sędzia obie strony traktowała równo i neutralnie.
Wyroku nie ogłoszono, ponieważ posiedzenie się przedłużyło o 10 minut i miała rozpocząć się kolejna sprawa. Pani sędzia zdecydowała, że wyrok zostanie odczytany 24 października.
Chociaż mogłem składać zeznania zdalnie, postanowiłem pojechać osobiście na proces. To zbyt ważna dla nas sprawa, aby ryzykować jej zawalenie awarią prądu czy problemów z internetem lub komputerem. Na odczytanie wyroku pojawię się zdalnie. Nawet jeśli komputer mi się zawiesi, wyrok będzie można poznać z odpisu uzasadnienia. W przypadku odpisów z sądów cywilnych opłata wynosi 100 zł.
Walka z ABW jest finansowana ze zbiórki darowizn — aktualnie fundusze wyczerpały się w 100% i jest mały deficyt.
Bez względu na wyrok, jaki zapadnie, należy szykować się do procesu w sądzie w drugiej instancji. Wyrok na pewno nie zadowoli którejś ze stron, a ABW, jeśli przegra, będzie odwoływała się aż do wyczerpania drogi prawnej.
Mam nadzieję, że Pani sędzia przychyli się do mojego wniosku o odszkodowania i uda się pozyskać całą kwotę, o którą walczę. Biorąc pod uwagę, iż ABW to potężna instytucja i musi odczuć karę, choć nie ona zapłaci, lecz Skarb Państwa, aby nie kalkulowała w przyszłości, czy nielegalne blokowanie stron jej się opłaci. Bo szkody są wymierne, a niewielkie odszkodowanie, po latach tułaczek w sądzie, będzie zwycięstwem ABW i poniżeniem ofiary. Dla nich to grosiki, a według mnie to najniższa możliwa kwota, jaka będzie z jednej strony szumna medialna (nie jest astronomiczna i wzięta z Księżyca), a z drugiej da mi poczucie sprawiedliwości oraz skłoni ABW do refleksji, zachęci do praworządności i ochrony wolności słowa, a nie ochrony dobrego samopoczucia polityków przed krytyką.
Maurycy Hawranek
Admin WolneMedia.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz