Tresura zamiast rozwoju. Jak długo to jeszcze potrwa?
Patrzę na współczesny system edukacji i sposób, w jaki wychowuje się młode pokolenia, i czuję, jak serce mi pęka. To nie jest już miejsce, gdzie rodzą się marzenia, gdzie młodzi ludzie uczą się myśleć, odkrywać świat czy budować swoje charaktery. To fabryka, w której produkuje się posłusznych, roszczeniowych i przewrażliwionych konsumentów, gotowych wykonywać polecenia, najlepiej bez zadawania pytań. To system, który zamiast rozwijać, tresuje – kijem i marchewką.
I to nie jest przypadek. To celowy proces, który odbiera nam samodzielność, empatię i zdolność do krytycznego myślenia. Ręce opadają, gdy widzę, jak bardzo świat ludzi zmienia się w świat biorobotów. Bioroboty wyglądają jak ludzie, ale zachowują się niczym zombie. Nie dzieje się to bez powodu — taki był zamysł planistów NWO.
Szkoła — tresura zamiast myślenia
Pamiętam czasy, kiedy szkoła była miejscem, w którym odkrywało się świat. Może nie zawsze idealnym, może z socjalistyczną indoktrynacją, ale przynajmniej próbującym zaszczepić w nas ciekawość. Dziś? Szkoła stała się machiną do wtłaczania w głowy gotowych schematów. Dzieci nie uczą się myślenia – uczą się, jak zdobyć piątkę albo szóstkę. Wykonaj polecenie, powtórz, co nauczyciel każe, a dostaniesz nagrodę. Zakwestionuj, pomyśl samodzielnie, a czeka cię kara – zły stopień, uwaga w dzienniku, reprymenda. To klasyczna tresura: kij i marchewka. Nie ma uczenia rozwiązywania problemów — jest nauka rozwiązywania testów, w których nie ma miejsca na inną odpowiedź, niż A, B czy C. Nie ma miejsca na kreatywność, na zadawanie pytań, na dyskusję. Zamiast tego – kult posłuszeństwa, bo rząd oczekuje biorobotów wykonujących jego rozkazy, a nie buntowników, którzy mogą odebrać mu kontrolę, a tym samym narkotyk władzy, którego nawet już sami nie produkują, lecz kupują od międzynarodowych dealerów, płacąc naszą wolnością, majątkiem narodowym i zadłużając.
A co z relacjami międzyludzkimi? System promuje donosicielstwo. „Donieś na kolegę, na koleżankę, zgłoś rodzica, bo masz prawa!” – brzmi to jak hasło z dystopijnej powieści, a jednak to rzeczywistość. Dzieci uczy się, że ich prawa są najważniejsze, ale o obowiązkach i trosce o przetrwanie rodziny już nikt nie wspomina. Obowiązek to wykonywanie poleceń, a nie budowanie wspólnoty, szacunku czy odpowiedzialności za innych. W efekcie młodzi ludzie wyrastają na osoby przewrażliwione, roszczeniowe, niezdolne do radzenia sobie z trudnościami. Gdzie w tym wszystkim miejsce na empatię, na współpracę, na prawdziwe człowieczeństwo?
Media — propaganda i odmóżdżanie
Nie lepiej jest w mediach, które zamiast inspirować, ogłupiają. Mainstreamowe seriale, które kiedyś miały ambicję opowiadać historie z głębią, dziś są jak taśmowa produkcja: płaskie, nudne, wypełnione krzykami i chamstwem. Postacie, które kiedyś budowano z psychologiczną precyzją, dziś są tylko karykaturami. Aktorstwo? Zapomnij. Kiepska dykcja, brak emocji, zero autentyczności, gadające głowy objaśniające widzom, co grana przez niego postać czuła i myślała. To nie sztuka, to sieczka, która ma tylko wypełnić czas antenowy i sprzedać reklamy.
Do tego dochodzi wszechobecna propaganda. Media mainstreamowe nawet nie udają już, że informują – one dyktują narrację medialną zgodną z oczekiwaniami rządu. Mówią, co masz myśleć, jak reagować, co jest „słuszne”. Nie ma miejsca na debatę, na różnorodność poglądów, co pokazały chociażby debaty wyborcze, na które nie zapraszano kandydatów z niepoprawnymi poglądami, które mogłyby potrząsnąć społeczeństwem i wybudzić je z hipnozy.
Wszystko sprowadza się do prostych komunikatów: „Kup to, uwierz w tamto, oburz się na to, a tamo poprzyj”. To odmóżdżanie na masową skalę, które pozbawia ludzi zdolności do samodzielnego analizowania rzeczywistości. I to działa – bo łatwiej sterować tłumem, który nie myśli, tylko reaguje.
Konsumpcja zamiast zaradności
Społeczeństwo, które nas otacza, promuje kulturę jednorazowości. „Kup nowe, zamiast naprawić stare” – to hasło stało się mantrą. Zepsuł się telefon? Kup nowy. Mebel się rozpadł? Wyrzuć i zamów kolejny z sieciówki. A najlepiej zapłać komuś, żeby dostarczył ci go do domu, albo zrobił coś za ciebie, bo po co się męczyć? Oduczono nas zaradności, samodzielności, umiejętności radzenia sobie z problemami.
To nie przypadek – człowiek, który potrafi sam coś naprawić, stworzyć, rozwiązać problem, jest trudniejszy do kontrolowania. On myśli, zastanawia się, trenuje szare komórki. Taki człowiek nie potrzebuje ciągłych marchewek i nie boi się kija. Sam może sobie marchewkę wychodować, a kija użyje do obrony.
Szkoła w tym nie pomaga. Czego uczy się dziś dzieci? Na pewno nie praktycznych umiejętności. Gdzie lekcje zarządzania czasem, krytycznego myślenia, rozumienia przepisów prawa czy podstaw przedsiębiorczości? Zamiast tego mamy przeładowane programy, które zmuszają do wkuwania niepotrzebnych faktów, podczas gdy świat wymaga od młodych ludzi zupełnie innych kompetencji. Nie uczy się ich, jak być samodzielnym, jak radzić sobie z porażkami, jak budować relacje. Zamiast tego wtłacza się im w głowy, że najważniejsze to mieć, a nie być.
Kult siły i antyspołeczne ideologie
Najgorsze jest to, że współczesny świat promuje wartości, które niszczą to, co w człowieku najpiękniejsze. Kult władzy, siły i pieniądza zdominował wszystko. Przyjaźń? Empatia? Współpraca? Te słowa brzmią jak relikty przeszłości. Zamiast tego mamy pogoń za statusem, za lajkami, za materialnym sukcesem. Media społecznościowe tylko to wzmacniają, tworząc iluzję, że życie to nieustający konkurs, w którym liczy się tylko to, kto jest na górze.
Coraz rzadziej znamy naszych sąsiadów — zastąpili ich celebryci i vlogerzy. Więcej wiemy o obcych ludziach z drugiego końca Polski, którzy nigdy nas na oczy nie widzieli, niż o naszych sąsiadach z tego samego piętra bloku. A jesli już wchodzimy z nimi w interakcje, to w sytuacjach konfliktowych, kiedy zbyt głośno odtwarzają muzykę lub zalewają nam mieszkanie. W najlepszym razie bąkniemy „dzień dobry” na klatce schodowej. O zwykłej rozmowie można zapomnieć. Mamy mnóstwo własnych zmartwień, nieraz odrealnionych, by przejmować się innymi.
To wychowanie bez wartości, bez kręgosłupa moralnego. Dzieci dorastają w świecie, w którym liczy się „ja”, a nie „my”. Antyspołeczne ideologie, które promują indywidualną bierność kosztem współpracy wspólnoty, niszczą więzi międzyludzkie. Gdzie miejsce na solidarność, na wzajemne wsparcie? Zamiast tego uczy się młodych ludzi, że świat to dżungla, w której wygrywa najsilniejszy, najgłośniejszy, najbardziej bezwzględny. Widzisz problem? Nie ryzykuj — donieś! Od pomagania są specjaliści — medycy, policjanci, strażacy, pedagodzy, psycholodzy, opieka społeczna…
Wystarczy wyłączyć prąd
Patrząc na to wszystko, czuję bezsilność. Ręce opadają, gdy widzę, jak system edukacji i systemowe media niszczą potencjał młodych ludzi. Czy takiego świata chcieliśmy? Czy o takim świecie marzyliśmy w dzieciństwie? Czy taki świat chcemy zostawić przyszłym pokoleniom? Ale w tym smutku jest też iskra nadziei. Bo wciąż są ludzie, którzy próbują walczyć z tym systemem. Są tacy, którzy uczą dzieci myślenia, inspirują do działania, pokazują, że można inaczej.
Może czas, byśmy wszyscy przestali być bierni? Skoro szkoła nie uczy naszych dzieci życia — może my powinniśmy? Skoro media ogłupiają — może samemu je inspirować? Wiem, nie macie czasu, jesteście zmęczeni po pracy, ale nie pozwólcie, by nauczycielka czy celebryta był wzorem dla waszych pociech — wy nimi powinniście być, zwłaszcza uświadamiając je, że nie jesteście idealni, ponieważ idealnych ludzi nie ma! I dobrze, by o tym wiedziały. Gdy zaakceptują nieidealny świat, nieidealnych znajomych, staną się mądrzejsze i odporniejsze psychicznie. Na tym polega rodzicielstwo! I może pora, byśmy sami wrócili do wartości, które czynią nas ludźmi – empatii, współpracy, szacunku? Bo jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie my, to kto?
Nie poddawajmy się. Choć nasza teraźniejszość coraz bardziej upodabnia się do świata z książek fantastycznych z naszego dzieciństwa, a przyszłość jawi się niczym ponura wizja z „Terminatora” czy „Roku 1984”, wszystko ma swój początek, środek i koniec. A jeśli nadejdzie tyrania NWO sterowana przez AI, zapamiętajcie jedno: bez prądu nie przetrwa. Blackout w Hiszpanii, który być może był wielkim testem socjologicznym, po początkowym szoku odcięcia od uzależniających mediów, obudził w ludziach człowieczeństwo, a nie szał plądrowania sklepów. Wzmocnili więzi sąsiedzkie, grali w gry karciane i planszowe, i dzielili się radami, jak przetrwać sytuację kryzysową.
Autorstwo: Maurycy Hawranek
Ilustracje: WolneMedia.net (CC0)
Źródło: WolneMedia.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz