Trzy dekady prezydentury III RP
6 sierpnia 2025, uroczysty dzień zaprzysiężenia nowego prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, prezydenta elekta Karola Nawrockiego. Kolejny dzień nadziei dla Polski, że będzie to początek drogi do normalności, jedności, suwerenności Rzeczpospolitej. Oby nowy prezydent nie zapomniał, że 10 milionów 607 tysięcy wyborców zaufało mu, że będzie prezydentem Polski, a nie jakichś hipotetycznych tworów, w których Polska jest wasalem albo nawet tylko lokajem w międzynarodowych rozgrywkach mrocznych i nieprzyjaznych sił. A jak to było to tej pory w III Rzeczpospolitej?
Pierwszy prezydent III RP to generał w ciemnych okularach. Wybrany głosami Zgromadzenia Narodowego jako jedyny kandydat na stanowisko prezydenta zdobył w 1989 roku 270 na 537 głosów. Wsławił się wezwaniem radzieckiej pomocy przeciwko narodowi, którym wcześniej rządził z sowieckiego nadania. Sowieci odmówili, radź sobie sam. Wydał wtedy wojnę narodowi, ustanawiając stan wojenny. Poskutkowało to wyemigrowaniem z Polski ponad miliona Polaków, skrytobójstwem wielu patriotów, zabójstwami przeciwników komuny, rozszabrowaniem polskich dóbr narodowych przez zagranicznych i krajowych rabusiów pod przykrywką transformacji ustrojowej. Pełnił obowiązki przez dwa lata. Stracone dla Polski.
Drugim był cywil „Bolek”, przedtem elektryk. W 1990 roku zdobył 10,6 mln głosów. Podobno jedną z jego cech charakteru jego kolega opisał tak: „On? Jego największym problemem było, jak wynieść ze stoczni puszkę farby, żeby to było na strażnika”.
„Bolek” zasłynął sojuszem z późniejszym wodzem platformersów „policzmy się”, obaleniem rządu Olszewskiego, który, chociaż mason, sprawiał wrażenie, że chce coś zrobić dla Polski. „Bolek” obiecał milion złotych każdemu Polakowi, odkrył „plusy dodatnie” i „plusy ujemne”, „trzecią nogę” między dotychczasowymi dwoma. „Sam obaliłem komunizm”, „to mnie donosiła służba bezpieczeństwa”, a nie odwrotnie. Taki geniusz musiał zostać doceniony na forum międzynarodowym. Został obdarzony tytułem „ Mędrzec Europy” i nagrodą Nobla. O mało co by mu się udało stworzyć w Polsce infrastrukturę dla sieci sowieckich baz w dotychczasowych sowieckich koszarach na terenie Polski. Oddał Pałac Prezydencki po pięciu latach. Polacy znowu wyszli na głupków. Mędrzec Europy nas wykołował.
„Wirus filipiński”, „O M.C.” magister, czyli „o mało co”, objął pałac po „Bolku” i trwał tam przez dwie kadencje. 10 lat. W 1995 roku otrzymał 9,7mln głosów, w 2000 roku 9,4 mln. Mówili o nim, że prawdziwe nazwisko to Stolzman, że ma dobre korzenie. Nie sprawdziło się chyba. Przystojny „miglanc” miał szeroką bazę wyborców wśród dawnych komunistycznych działaczy i dawnej komunistycznej młodzieżówki. Wsławił się ułaskawieniem niejakiego Vogela znanego wcześniej jako Piotr Filipczyński skazanego na 25 lat więzienia za morderstwo staruszki na tle rabunkowym. Media nazywały Vogela „kasjerem lewicy”. Po zmianie nazwiska pojechał do Szwajcarii podobno pilnować nakradzionego w Polsce przez komunę „szmalu” ulokowanego w szwajcarskich bankach.
Za kadencji „Wirusa filipińskiego” Polskę przygotowywano do akcesji do Unii Europejskiej i to on w imieniu Polski podpisał akces do NATO. Jeszcze w 1994 roku jako poseł wykazał się sporą sprawnością fizyczną, uciekając z Sejmu po drabinie przed mediami. W 2007 w Szczecinie „niedysponowany” wyznał, że cierpi „na egzotyczną chorobę, na którą zapadł na Filipinach”. Dobrze poinformowani twierdzili, że to niedyspozycja nie po Filipinach, ale po „balandze”. Dziesięcioletnią kadencję prezydenta Polski wykorzystał raczej do starań o jakąś międzynarodową funkcję dla siebie niż dla dobra Polski. Podobno liczył na synekurę sekretarza generalnego NATO albo w ONZ. Został wyślizgany. Polska co nieco też.
Lech (wybory z 23.10.2005 roku wygrał z Tuskiem stosunkiem głosów 8,2 do 7 mln głosów) miał być kolejną nadzieją dla Polski. O zmarłych albo dobrze, albo wcale. Ale dlaczego Polacy pokładali w nim nadzieję, skoro wyrósł w środowisku, w którym masoni byli dobrze widziani i masoni mu pomagali w robieniu kariery politycznej w katolickiej w swej ogromnej większości Polsce? W dodatku był filosemitą, sprowadził do polski żydowską masonerię B’nei Brith, czyli Synów Przymierza, a do Pałacu Prezydenckiego rabina ze świecznikiem chanuki i w jarmułce zapalał w nabożnym skupieniu świece chanukowe. Zatrzymana przez niego na żądanie rabina ekshumacja w Jedwabnem zdjęła z Niemców odpowiedzialność za zbrodnię i dała Żydom argument do przyprawiania Polakom w całym świecie gęby zbrodniarzy i antysemitów. A to ułatwia starania Żydów o grabież mienia bezspadkowego wg amerykańskiej ustawy „JUST 447”, której rząd Polski i prezydent ani nie oprotestowali, ani nie starali się do niej nie dopuścić. Zginął 10.04.2010 roku na posterunku w służbie Rzeczpospolitej w katastrofie Smoleńskiej. Pochowany na Wawelu. Cześć jego pamięci!
„Komoruski” pośpiesznie zagarnął zwolniony tragicznie prezydencki urząd. Niby to rubaszny i jowialny zarazem — nic dobrego Polsce nie przyniósł. Chanukowe świece zapalał, chociaż zdaje się, jarmułki nie włożył. Czekoladowy orzeł do zjedzenia jako godło Polski był raczej drwiną z patriotów niż dowcipem. Wizyta prezydencka w Japonii, podczas której chodził po krzesłach sejmowych w towarzystwie swojego „szoguna”, była kompromitacją. Pierwszą damę z podwójnymi, w tym ubeckimi korzeniami, złośliwi nazywali „kaszalotem”. Kiedy skończył się czas zagarniętego urzędu prezydenckiego i przyszło do wyborów w lipcu 2010, wygrał z naczelnikiem Jarosławem prawie milionem głosów więcej (stosunkiem głosów 8,9 do 7,9 milionów). Winston Churchill w swoim czasie powiedział, że Polacy to naród lekkomyślny… A może zdali sobie sprawę, że obaj kandydaci to ustawka i właściwie prowadzą Polskę w tym samym kierunku? Prezydentura Komoruskiego nie była dla Polski czasem wygranym…
Tak dotarliśmy do roku 2015. Andrzej Duda kontra Bronisław Komorowski. Stosunek głosów 8,6 do 8,1 miliona. I pięć lat później w 2020 roku Andrzej Duda kontra Rafał Trzaskowski — stosunek głosów 10,44 do 10,02 milionów. „Cienkie” zwycięstwo odzwierciedla rosnącą polaryzację dwubiegunową polskiego społeczeństwa. Łacińska maksyma „divide et impera” coraz bardziej dzieli Polaków. A podzielonych łatwiej wziąć na smycz i założyć im kagańce.
Kolejne dziesięć lat prezydentury nie błysnęły sukcesem dla Polski. Ambasadorom ze szkoły Geremka, zamiast ich odwołać natychmiast, pozostawiono czas do końca ich kadencji na uprawianie „hasbary” przeciwko Polsce. Prezydent chanukowe świece zapalał w jarmułce, ale wykazał się też refleksem, kiedy wiatr zdmuchnął Hostię Św, podczas mszy na zewnątrz kościoła. Tu świece, a tam ogarek? Zaniechana reforma sądownictwa, spaprana ustawa o „antysemityzmie” i „antypolonizmie”, brak reakcji na ustawę 447 JUST przygotowaną przeciw Polsce przez amerykańskich Żydów zostaną punktami charakterystycznymi tej prezydentury. A także wazeliniarski wślizg w sługusostwo Ukrainie i zajęcie w sprawie ludobójstwa wołyńskiego postawy antypolskiej. Takich „potknięć” było więcej. Odchodząc z prezydentury, „Złotousty Duduś” uważał swoją misję za doskonale spełnioną. Gdy to mówił przed kamerami, wydawało mi się, że z rękawów, nogawek i zza kołnierza garnituru wygląda mu rozradowana pycha i mówi: „No, Duduś! Znowu wystrychnęliśmy ich na dudka”. Polacy raczej nie mają powodów do zadowolenia, patrząc na kolejne zmarnowane dziesięć lat.
I oto jesteśmy 6 sierpnia 2025. „Duduś” przekazuje pałac Karolowi Nawrockiemu. Karol Nawrocki kontra Rafał Trzaskowski w drugiej turze to (10,6:10,2) mln głosów. Karol Nawrocki powołał się na korzenie chrześcijańskie. W przyrzeczeniu dodał „tak mi dopomóż Bóg”. Przeżegnał się, kiedy było trzeba. Energiczny, w najpełniejszym wieku męskim, doktorat z historii, były bokser. Wygląda na przyzwoitego człowieka, a i refleksu mu nie brakuje. Jeśli potrafi wykorzystać te trochę władzy, jakie mu daje urząd prezydenta – może pogoni hołotę. Może uda mu się zmienić charakter „łże prawicy” występującej pod fałszywymi sztandarami i oszukującymi od lat Polaków? Może uda mu się Polaków zjednoczyć?
Marzy mi się tandem Karol Nawrocki – Grzegorz Braun. Ci dwaj byliby chyba w stanie pogonić kościanych dziadów i zdrajców płci obojga, którzy od lata obsiadają polityczne fotele i prowadzą Polskę ku zatracie. Może ci dwaj doznają olśnienia i zjednoczą swe siły? Dokooptują patriotów z innych formacji, którzy zaciągnęli się pod fałszywe „popisowskie” sztandary? Braun jako strategiczny „czołg przełamania”, a Nawrocki jako spychacz i walec w politycznym krajobrazie Polski…
W przyrzeczeniu Karol Nawrocki dodał „tak mi dopomóż Bóg”. Jeśli by Braun dodał „Szczęść Boże” i został zrozumiany — a Bóg byłby z nimi, któż może wygrać przeciw nim?
Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz