wtorek, 27 czerwca 2023

 

Dość ukraińskiego pokazu klaunów!

Prawdę mówiąc, zaczynamy mieć dość tego małego sikacza, który zarządza zbiornikiem korupcji, tyranii, złudzeń i śmierci zwanym Ukrainą. Ten klaun – a tak naprawdę jest szkolony – po prostu nie może przestać ostro domagać się pieniędzy, broni i wsparcia od reszty świata i pouczać wszystkich, by ustawili się w szeregu, bo inaczej.

W swoich rzeczywistych czasach klauna Wołodymyr Zełenski był oczywiście znany z aktu przedstawionego poniżej. Ale jeśli chodzi o kolektywny Zachód, wydaje się, że ten ostatni cieszy się z faktu, że ukraiński prezydent nadal w niego uderza, nieubłaganie wybijając melodię o mnie, o mnie i nie tylko.

Ale ostatnio Zełenski naprawdę przesadził, sprzedając ohydną kaczkę, że jeśli nie umożliwimy mu walki z „nimi” tam wszystkim i wszystkim, czego żąda w postaci pieniędzy i broni, wkrótce będziemy wykrwawiać się i umrzeć przeciwko "ich" tutaj.

To nonsens „Putin zamierza zaatakować Europę, a może i Amerykę”. Właściwie to bezpodstawny idiotyzm, a mimo to Waszyngton traktuje go jak dzielnego sojusznika i męża stanu:

„ Jeśli jakikolwiek kandydat uważa, że wspieranie Ukrainy jest zbyt kosztowne, czy jest gotowy do wojny? Czy jest gotowy do walki? Wyślij swoje dzieci? Umrzyj?” – powiedział Zełenski. „I tak będą musieli to zrobić, jeśli NATO przystąpi do tej wojny, a jeśli Ukraina upadnie, a Rosja nas okupuje, przeniosą się do krajów bałtyckich, Polski lub innego kraju NATO. A wtedy USA będą musiały wybrać między utrzymaniem NATO a przystąpienie do wojny”.

Przejdźmy do sprawy. Żaden żołnierz amerykański ani NATO nie będzie walczył z armią Putina w Polsce, Berlinie czy Belgii, bo armia rosyjska tam nie jedzie. Nie za miesiąc niedziele.

Wład Putin nie jest księciem ludzi, ale jego cele wojenne są ograniczone, racjonalne i jasne jak dzwon. Mianowicie, jak ostrzegał przez 15 lat, nie chce rakiet NATO na swoim progu na Ukrainie, tak jak prezydent Kennedy nalegał na rakiety Chruszczowa oddalone o 100 mil na Kubie 61 lat temu.

Podobnie chce, aby rosyjskojęzyczna ludność wschodniego Donbasu i wybrzeża Morza Czarnego, historycznie znana jako „Noworosja” lub Nowa Rosja, miała autonomię samorządową i ochronę przed atakiem wojskowym ze strony antyrosyjskiego rządu w Kijowie, jak zgodnie z porozumieniami mińskimi. W końcu te brutalne ataki, w których zginęło ponad 14 000, głównie cywilów, miały miejsce prawie nieprzerwanie przez osiem lat po sponsorowanym przez Waszyngton zamachu stanu na Majdanie w lutym 2014 r. Ten ostatni zainstalował wrogie proto-nazistowskie elementy w niewybranym i nielegalnym rządzie, który powstał w Kijów autorstwa Victorii Nuland i jej waszyngtońskiej bandy neokonserwatystów.

Innymi słowy, mamy tu do czynienia z wywołaną przez Waszyngton wojną domową na obszarze, który przez stulecia był albo rosyjskim wasalem, albo dodatkiem, i gdzie termin „Ukraina” w rzeczywistości oznacza „pogranicze” po rosyjsku.

A to nawet nie połowa. Granice tych właśnie „kresów” nie definiują narodu ani państwa, które było wytworem naturalnego rozwoju i narastania na przestrzeni wieków. Wręcz przeciwnie, są XX-wiecznym artefaktem stworzonym przez trzech najkrwawszych tyranów w całej historii ludzkości – Lenina, Stalina i Chruszczowa. Jedynym powiązaniem tych zaznaczonych czarną linią granic z historią tego obszaru jest to, że zostały one sporządzone ze względu na totalitarną wygodę administracyjną, a nie jako wyraz pokrewieństwa społecznego, etnicznego, religijnego czy ekonomicznego.

Oznacza to, że Ukraina jest państwem, które nie zostało zbudowane, by przetrwać; iw rzeczywistości ledwie przeżyła swoich sowieckich władców po ich upadku w 1991 roku. Na przykład podczas wyborów prezydenckich w 1994 roku prorosyjski kandydat Leonid Kuczma pokonał urzędującego i zaciekłego ukraińskiego nacjonalistę Leonida Krawczuka.

Jak jednak widać na poniższej mapie, Krawczuk zdobył przytłaczającą większość 89-95% w zachodnich regionach Ukrainy (żółty i pomarańczowy), które historycznie były częścią Polski lub Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Z tego samego powodu prorosyjski Kuczma wygrał wybory krajowe, ponieważ zdobył tę samą dominującą większość (niebieskie obszary) we wschodnim Donbasie i południowych regionach Noworosji. W historycznej rosyjskiej prowincji (od 1783 r.) Krymie Kuczma zdobył 90% głosów.

Mapa wyborcza wyborów prezydenckich na Ukrainie w 1994 roku

Zasadniczo ten sam radykalny rozłam w elektoracie następował po wyborach. Podczas ostatnich legalnych wyborów przeprowadzonych w starych komunistycznych granicach kraju w 2010 roku powyższy schemat został powtórzony. Tym razem protegowany Kuczmy, Wiktor Janukowycz, wygrał wybory o włos dzięki nierównym marginesom na historycznych rosyjskojęzycznych terenach wschodnich i południowych (niebieskie obszary mapy).

Z drugiej strony ukraińska nacjonalistka i była premier Julia Tymoszenko uzyskała 80-90% przewagi w centrum i na zachodzie (czerwone obszary mapy).

Nic dziwnego, że kiedy prorosyjski zwycięzca wyborów z niebieskich regionów został usunięty ze stanowiska przez Waszyngton w lutym 2014 r., ukraińscy nacjonaliści z czerwonego obszaru i ich krypto-nazistowscy sojusznicy przejęli kontrolę nad rządem w Kijowie i przystąpili do delegalizacji języka rosyjskiego jako pierwszy akt rządu; a wkrótce potem rozpoczęła wojnę zbrojną, gdy dwie prowincje Donbasu ogłosiły się niepodległymi państwami.

Ostatecznie kandydat na prezydenta GOP, Ron DeSantis, miał całkowitą rację. Wojna na Ukrainie to w gruncie rzeczy „spór terytorialny”, który nie ma absolutnie nic wspólnego z bezpieczeństwem wewnętrznym Ameryki ani śmiesznym kłamstwem Zełenskiego, że Putin będzie następny po NATO.

I z całą pewnością nie ma to żadnego związku z absurdalnymi abstrakcjami, takimi jak rządy prawa i świętość granic. W końcu, jeśli chodzi o to drugie, Waszyngton jest zdecydowanie największym łamiącym granice, zmieniającym reżim banitą w powojennym świecie.

W pewnym sensie powojenna konferencja pokojowa już się odbyła i zapadł werdykt. Odnosimy się do de facto ukraińskich referendów w sprawie nielegalnego państwa, które zbudowali Lenin, Stalin i Chruszczow i na które waszyngtońscy neokonserwatyści i Partia Wojny są zdeterminowani utrzymać za wszelką cenę, łącznie z dojściem na skraj wojny nuklearnej z Rosją.

Raz po raz ukraiński elektorat skutecznie głosował za podziałem, co dramatycznie podkreślają powyższe mapy elektoratu.

Więc odeślij Zełenskiego z powrotem do swojego komediowego show i niech niebieskie państwa ukraińskiego wschodu i południa będą miały własne kraje lub wrócą na łono Matki Rosji, z której społeczności te wyłoniły się w XVIII i XIX wieku.

To zakończyłoby rzeź w mgnieniu oka i powstrzymałoby bezsensowną rzeź zarówno Ukraińców, jak i Rosjan – ludzką katastrofę, która zaczyna rywalizować z ohydną zbrodnią wojny okopowej z I wojny światowej.

Domniemany pokój zaborów miałby jednak dodatkową srebrną podszewkę. Ujawniłoby to absolutne kłamstwo Waszyngtońskiej Partii Wojennej i fakt, że jest ona tak zdesperowana, by rządzić światem, że będzie wspierać nawet zupełnych głupków, takich jak Zełenski, aby pozostali w biznesie walki z fałszywie demonizowanymi potworami, które w ogóle nie stanowią zagrożenia dla Prawdziwe bezpieczeństwo wewnętrzne Ameryki.

Jak ostatnio wskazywaliśmy, nadszedł czas, aby wrócić do polityki obronnej Fortress America, która mogłaby być finansowana za ułamek dzisiejszej obrony-a-palooza o wartości 900 miliardów dolarów. I nie musielibyśmy marnować naszego skarbu narodowego na bezużytecznych idiotów, takich jak Zełenski.

David Stockman był kongresmanem z Michigan przez dwie kadencje. Był także dyrektorem Biura Zarządzania i Budżetu za czasów prezydenta Ronalda Reagana. Po odejściu z Białego Domu Stockman przez 20 lat pracował na Wall Street. Jest autorem trzech książek: Triumf polityki: dlaczego rewolucja Reagana nie powiodła się Wielka deformacja: korupcja kapitalizmu w Ameryce, PRZETRUMPOWANE! Naród na skraju ruiny… i jak go przywrócić oraz niedawno wydana Wielka bańka pieniędzy: Chroń się przed nadchodzącą burzą inflacyjną . Jest także założycielem Contra Corner Davida Stockmana i Bubble Finance Trader Davida Stockmana .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  Czy Żydzi naprawdę rządzą światem? To pytanie rozgrzewa zawsze do czerwoności, uaktywniając szczególnie zaciekłych antysemitów, jak i zaja...