wtorek, 30 września 2025

 

Co się dzieje w Polsce?



Jeszcze nie idziemy na wojnę, ale mamy być zwarci i gotowi. We Wrocławiu mają być przeprowadzone ćwiczenia w zakresie wdrażania procedury, która ma zagwarantować szybkie i skuteczne doręczanie wezwań do służby wojskowej w razie mobilizacji.

Podobne przeszkolenie „na wypadek wojny” przejdzie także m.in. Kliniczny Szpital Wojskowy w Lublinie. Szkolenia będą odbywać się na fantomach. Lekarze, pielęgniarki i ratownicy mają zapoznać się ze specyfiką pracy na polu walki i medycyną taktyczną.

Wojna na Ukrainie trwa — walczą Rosjanie z Ukraińcami, ale Donald Tusk stwierdził na konferencji Warsaw Security Forum, że jest to nasza wojna. Jesteśmy więc do niej przygotowywani i nieustannie w niewybredny sposób zapraszani przez Zełenskiego i jego reżim. Ale po kolei…

W ostatnich dniach wdarło się w polską przestrzeń powietrzną około 20 dronów. Rosyjskich — twierdziły media. Czyżby więc Rosjanie produkowali drony, które potrafią przelecieć nie tylko 300, lecz tysiąc km, bo taka mniej więcej odległość dzieli nas od frontu?

Rzecz objaśniła rzeczniczka rządu Federacji Rosyjskiej Maria Zacharowa, gdy wskazała poligon wojskowy w Jaworowie jako miejsce przechowywania rosyjskich dronów, które spadły na Ukrainę, oraz zakłady LORTA we Lwowie zajmujące się naprawą tych obiektów. Nasuwa się jednak pytanie, czyje to drony zaatakowały Danię.

Nie odważyły się „rosyjskie maszyny” wdzierać ponownie na ziemie polskie. Może wystraszyły się Radka? I wiałoby nudą w mediach, ilość widzów spadłaby na łeb, na szyję, gdyby nie posiedzenie komisji ds. Pegasusa. Najpierw oczywiście było — z użyciem policji — polowanie na Zbigniewa Ziobrę, który wracał ze szpitala w Brukseli. Film na żywo trzymał w napięciu nie gorzej, niż kiedyś filmy Alfreda Hitchcocka.

Jaki był wynik starcia Zbigniewa Ziobro z komisją — ocenę zostawiam Czytelnikom. Tu przytoczę tylko opinię posła Konfederacji Krzysztofa Bosaka: „Po dwóch latach rządów PO nie poznałem żadnych przekonujących, definitywnych dowodów, że prawo zostało złamane przy zakupie Pegasusa albo, że był on nadużywany”.

Autorstwo: Zygmunt Białas
Źródło: WolneMedia.net

 

Czy umowę Mercosur-UE wylobbowano dla niemieckiej diaspory?


https://www.youtube.com/watch?v=yyBnTt9ZnZE&t=21s

W południowoamerykańskich krajach takich jak Brazylia, Argentyna, Paragwaj i Urugwaj, żyje obecnie ogromna liczba osób, które identyfikują się z niemieckimi korzeniami.

Brazylia to dom dla jednej z największych diaspory niemieckiej na świecie, liczącej około 800 tysięcy osób, podczas gdy Argentyna ma ich 600 tysięcy. Liczba osób pochodzenia niemieckiego w Paragwaju i Urugwaju również jest spora, a w Stanach Zjednoczonych mamy do czynienia z oficjalnie zarejestrowanym milionem niemieckich obywateli, z kolei liczbę osób o niemieckich korzeniach w tym kraju szacuje się na kilka milionów.

Te informacje są niezbędne, by zrozumieć kontekst kontrowersyjnej tezy, która pojawia się w wielu kręgach, sugerującej, że umowa z Mercosurem została wylobbowana dla dobra uciekinierów z III Rzeszy i ich potomków.

U podstaw tej opinii leży przekonanie, że silna diaspora niemieckojęzyczna w Ameryce Południowej ma swoje korzenie w czasach II wojny światowej, a jej związki z niemieckimi elitami gospodarczo-politycznymi, jak i z rosnącym wpływem Niemiec na współczesną gospodarkę światową, są nieprzypadkowe. W tej perspektywie, umowa Mercosur–UE, podpisana w 2019 roku, może być kolejnym etapem w realizacji imperialnych aspiracji tych, którzy przeżyli wojnę w Europie i „uciekli” przez tzw. kanał watykański do Ameryki Południowej.

Historia niemieckich emigrantów

Aby zrozumieć, skąd bierze się ta kontrowersyjna teza, warto cofnąć się do historii. W pierwszej połowie XX wieku, w wyniku politycznych, ekonomicznych i wojennych turbulencji, wielka liczba Niemców opuściła ojczyznę. Po przegranej w I wojnie światowej i czasach kryzysu, a zwłaszcza po dojściu Adolfa Hitlera do władzy, wielu niemieckich uchodźców, w tym przedstawiciele środowisk nazistowskich i nacjonalistycznych, emigrowało do krajów Ameryki Łacińskiej.

Brazylia, Argentyna, Paragwaj i Urugwaj stały się dla nich nie tylko miejscem schronienia, ale i obszarem, na którym mogli odbudować swoje interesy gospodarcze. W efekcie, w tych krajach powstały liczne niemieckie społeczności, które z czasem stały się istotnym elementem ich lokalnych elit gospodarczych. Często posiadali ogromne połacie ziemi, zwłaszcza w obszarach rolniczych, co umożliwiało im kontrolowanie części kluczowych branż – od produkcji rolniczej po przemysł spożywczy.

Mercosur i umowa z UE

Wróćmy teraz do współczesności, czyli do umowy Mercosur-UE, której celem jest stworzenie największej strefy wolnego handlu na świecie. Oficjalnie, ma ona sprzyjać rozwojowi gospodarczemu obu regionów, przyczyniając się do zwiększenia eksportu rolniczego z Ameryki Południowej oraz umożliwiając dostęp do rynków europejskich dla południowoamerykańskich producentów. W praktyce umowa ta zrujnuje europejskie rolnictwo, które obarczone jest wieloma normami jakościowymi, których nie muszą spełniać rolnicy z Ameryki Południowej.

Kiedy przyjrzymy się szczegółowo struktury gospodarcze i inwestycje zagraniczne w tym regionie, zauważymy interesujące powiązania. Liczni niemieccy przedsiębiorcy, przemysłowcy i banki mają dziś ogromny wpływ na gospodarki wielu krajów w Ameryce Łacińskiej, zwłaszcza tych, które są sygnatariuszami umowy Mercosur. Wielkie koncerny rolnicze z siedzibą w Niemczech mają swoje plantacje w Brazylii, Argentynie i Paragwaju, a niemieckie maszyny rolnicze i technologie ochrony roślin dominują na południowoamerykańskich polach. To zjawisko nie jest niczym nowym – od dziesięcioleci niemieckie korporacje działają w tym regionie, ale teraz mają szansę na jeszcze większy wpływ dzięki umowie z UE.

Nie ma wątpliwości, że dla niemieckich inwestorów, ale i dla europejskich sieci handlowych, jak Lidl, Aldi, czy inne duże grupy supermarketowe, umowa Mercosur jest krokiem w kierunku większych zysków. To oni będą głównymi beneficjentami tej umowy, zyskując dostęp do tanich surowców rolnych i żywności, przy jednoczesnym zwiększeniu eksportu maszyn rolniczych i technologii.

Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, była jednym z kluczowych polityków, którzy wspierali negocjowanie i ratyfikację umowy handlowej z Mercosurem. Umowa ta spotkała się z oporem ze strony niektórych krajów członkowskich Unii Europejskiej (zwłaszcza Francji i Irlandii), które obawiały się negatywnego wpływu na europejskich rolników oraz kwestii związanych z ochroną środowiska. Szefowa KE, mimo tych głosów sprzeciwu, starała się bronić umowy jako szansy na rozwój i modernizację stosunków handlowych z regionem.

Teoria spiskowa czy zasadne podejrzenia?

I tu dochodzimy do kluczowego pytania – czy umowa z Mercosur jest rzeczywiście częścią większego niemieckiego planu? Czy diaspora niemiecka, wywodząca się z II wojny światowej, wciąż ma wpływ na współczesną politykę gospodarczą Unii Europejskiej? A może to tylko fantazja osób, które szukają spisków tam, gdzie nie ma dowodów?

Na chwilę obecną to tylko spekulacje, jednakże biorąc pod uwagę, kto lobbował za umową zagrażająca europejskim rolnikom, w tym polskim, pytania są zasadne. Dobrze by było, gdyby trop podjęli dziennikarze śledczy pod kątem powiązań niemieckich polityków z południowoamerykańskimi firmami, sprawdzając przy okazji etniczne korzeni ich właścicieli.

Umowa nie została jeszcze ratyfikowana przez wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej i jest nadal przedmiotem dyskusji, zwłaszcza w kontekście obaw związanych z ochroną środowiska i interesami rolniczymi.

Autorstwo: Aurelia
Źródło: WolneMedia.net

poniedziałek, 29 września 2025

 

Czy Netanjahu wykonuje „brudną robotę” dla BlackRocka?


https://www.youtube.com/watch?v=PslOp883rfI
https://www.youtube.com/watch?v=r4ox214YLvw
https://www.youtube.com/watch?v=HW7xCmX-fPU


Zgodnie z życzeniem międzynarodowej grupy inwestorów, w Strefie Gazy ma powstać ultranowoczesna specjalna strefa ekonomiczna. Plan ten został już podobno zatwierdzony przez prezydenta USA Trumpa. Fakt, że Gaza jest własnością narodu palestyńskiego, nie interesuje tych panów. Oto punkt widzenia Hermanna Ploppy.

Pod koniec sierpnia prezydent Donald Trump, jego sekretarz stanu Marco Rubio, specjalny wysłannik Steve Wittkoff, zięć Trumpa Jared Kushner i były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair [1] spotkali się w Białym Domu. Panowie serdecznie omówili 38-stronicowy raport grupy inwestorów. Dokument nosi tytuł: „GREAT Trust – Od zniszczonego irańskiego pełnomocnika do prosperującego sojusznika Abrahama” [2]. „GREAT” pisany jest wielką literą. Jest to skrót od „Gaza Reconstitution, Economic Acceleration and Transformation“. Można go przetłumaczyć jako „Plan odbudowy, przyspieszenia gospodarczego i transformacji Gazy”. Podtytuł: „Od zniszczonego irańskiego pełnomocnika do prosperującego sojusznika »Porozumień Abrahama«”.

Czym są „Porozumienia Abrahama”? W 2020 roku, w następstwie pandemii koronawirusa, Izrael, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie podpisały traktat, który de facto przewidywał ścisłą współpracę między tymi trzema krajami w dziedzinie gospodarki, spraw wojskowych i polityki zagranicznej.

Zgodnie z tym planem Strefa Gazy, formalnie wciąż będąca odrębnym bytem państwowym pod kontrolą Hamasu, ma zostać całkowicie zrównana z ziemią, aby następnie zbudować ultranowoczesną specjalną strefę ekonomiczną na wzór Singapuru. Ponadnarodowa spółka powiernicza ma zarządzać Strefą Gazy przez dziesięć lat. Obecni mieszkańcy Gazy będą mieli wybór między emigracją a pozostaniem i zakwaterowaniem w specjalnych kompleksach mieszkaniowych. Ci, którzy emigrują „dobrowolnie”, otrzymają premię pieniężną w wysokości 5000 dolarów, a także czteroletnią dotację na wynajem jako pomoc na start. Inwestorzy oczekują, że jedna czwarta Palestyńczyków zaakceptuje ofertę emigracji.

Na terenie Strefy Gazy ma powstać od sześciu do ośmiu inteligentnych miast. Okrężna linia kolejowa będzie nosić imię saudyjskiego następcy tronu i faktycznego władcy, księcia Mohammeda bin Salmana. Ogromny kompleks fabryczny będzie nosił imię przedsiębiorcy i oligarchy Tesli Elona Muska. Powiązany z nim ośrodek rekreacyjno-hotelowy, znany nam już z filmu promocyjnego opublikowanego przez Biały Dom, nosi imię obecnego prezydenta USA Donalda Trumpa [3].

Ten futurystyczny konglomerat, zarządzany przez sztuczną inteligencję, będzie połączony z saudyjskim sztucznym miastem Neom [4]. Nowo wybudowane obiekty portowe mają znacząco ułatwić handel między Indiami, światem arabskim i Europą.

Te plany są cyniczne i nieludzkie. Nawet biorąc pod uwagę takie rozważania, gdy w tym samym czasie w Strefie Gazy mordowanych jest ponad 60 000 bezbronnych cywilów, infrastruktura cywilna została niemal całkowicie zniszczona, a ludzie głodują, jest to wpisane w najgorszą tradycję kolonialną. Osoby odpowiedzialne za te perwersyjne plany twierdzą, że należą do opartej na zasadach wspólnoty narodów zachodnich, która szanuje wartości ludzkie. Takich planów nie da się przedstawić opinii publicznej bez całkowitej dyskredytacji.

Sposób, w jaki powoli jesteśmy wprowadzani w tę neokolonialną perwersję, jest niezwykły. Dzieje się to w łatwych do strawienia kęsach. „Washington Post” rzekomo uzyskał cały dokument, a następnie opublikował go jako „przeciek”, wyciek z ukrytej wiedzy elity rządzącej. Jedyne, co w tym dziwnego, to fakt, że „Washington Post” należy nie kto inny, jak Jeff Bezos. Z szacowaną wartością rynkową 200 miliardów dolarów, Jeff Bezos jest nie tylko jednym z najbogatszych ludzi na świecie, ale także właścicielem globalnej korporacji Amazon. Jednak Amazon jest wyraźnie wymieniony w rzekomo ujawnionym dokumencie jako jeden z inwestorów zaangażowanych w projekt GREAT. Bezos prawdopodobnie stanowczo zaprzeczyłby zaangażowaniu Amazona w ten projekt, gdyby nie było to prawdą. Szwedzka firma IKEA jest również wymieniona jako współinwestor w dokumencie ze swoim logo. Jednak według gazety Bild, IKEA wydała dementi [5]. Inni inwestorzy Techno-Gaza to niesławna „firma ochroniarska” Academi (dawniej znana jako Blackwater), firma zbrojeniowa Lockheed i firma samochodowa Tesla, by wymienić tylko kilku znanych inwestorów.

Pomimo niezwykle skandalicznych planów zawartych w dokumencie „GREAT”, reakcja na półkuli zachodniej była raczej powściągliwa. W Niemczech, gazeta Bild relacjonowała ten projekt w niezwykle obiektywny i oparty na faktach sposób. To niezwykłe, ponieważ każdy przyszły redaktor w Springer Verlag, spółce macierzystej gazety „Bild”, jest zobowiązany po zatrudnieniu nie tylko do „transatlantyckiego” porozumienia, ale także do zapewnienia pozytywnego relacjonowania sytuacji rządu Izraela. W tym kontekście również nasuwa się pytanie, dlaczego, zwłaszcza w kręgach proizraelskich, pierwsze wrażenia na temat dziwacznego projektu „GREAT” są nam wpajane w małych dawkach. Czy to rodzaj „metody serum”? Czy otrzymujemy małą dawkę makabrycznej prawdy, by po ujawnieniu faktów przestać się buntować?

W przeciwnym razie w tzw. alternatywnym krajobrazie medialnym pojawił się tylko jeden artykuł [6]. Być może sposób, w jaki projekt GREAT jest osadzony w szerszym kontekście geopolitycznym, nie jest jeszcze w pełni zrozumiały. Przyjrzyjmy się jednak najpierw szczegółowo Projektowi WIELKIEGO Zaufania.

Odbudowa, przyspieszenie gospodarcze i transformacja Gazy

Uwaga – „GREAT” nie jest wymysłem kilku szalonych marzycieli. To poważny dokument, którym konsorcjum inwestorów ma nadzieję przyciągnąć innych potencjalnych inwestorów. „GREAT” przedstawia zatem również trudny biznesplan. Zainteresowani inwestorzy są podekscytowani perspektywą zwrotu z inwestycji w Gazie po dziesięciu latach. Warunkiem koniecznym jest oczywiście sprzyjający klimat inwestycyjny. Rządy Izraela i Stanów Zjednoczonych, jako gwaranci funduszu powierniczego, mają zagwarantować bezpieczeństwo inwestycji. W tym celu Trump i jego zwolennicy spotkali się w Białym Domu. Grafiki, ilustracje i koncepcja pochodzą już z dokumentu izraelskich biznesmenów z 2024 roku, który został zatwierdzony przez premiera Netanjahu i przekazany Stanom Zjednoczonym [7].

W pierwszym roku realizacji WIELKIEGO planu Hamas, który wciąż stoi na drodze, ma zostać raz na zawsze wyeliminowany przez izraelskie siły zbrojne. W tym pierwszym roku suwerenność nad Gazą pozostanie w rękach Izraela. Jednocześnie gruzy dawnej Gazy zostaną uprzątnięte, a wszelkie pozostałe ciała zostaną zidentyfikowane i pochowane.

W drugim roku administracja i zarządzanie rozległym placem budowy w Gazie zostaną przekazane GREAT Trust i Fundacji Humanitarnej Gazy (GHF). Fundacja Humanitarna Gazy została założona w tym roku przez Stany Zjednoczone i Izrael i znana jest przede wszystkim z jednostronnego otwierania punktów dystrybucji żywności bez konsultacji z innymi organizacjami pomocowymi. Jednak trasy dla głodujących Palestyńczyków zostały zaprojektowane w taki sposób, aby izraelskie siły zbrojne mogły bez przeszkód wielokrotnie ostrzeliwać osoby poszukujące pomocy. Fundusz Humanitarny Gazy, wraz z międzynarodowymi firmami „ochroniarskimi”, zapewni teraz fizyczne bezpieczeństwo Palestyńczykom, którzy pozostali w swojej ojczyźnie. Budowa i inwestycje mogą być kontynuowane przez pozostałe dziewięć lat, bez przeszkód ze strony Hamasu. Izrael pozostaje siłą w tle, interweniując, gdy sytuacja staje się ryzykowna. Rząd USA nadzoruje wszystko jako gwarant. W przeciwnym razie władzę rządową sprawuje w przeważającej mierze prywatna firma powiernicza GREAT Trust. W ten sposób powstają kwitnące krajobrazy opisane powyżej, ze sztucznymi wyspami na morzu i – o czym dokument nie wspomina – nieskrępowaną eksploatacją gigantycznych złóż ropy naftowej i gazu na palestyńskich wodach terytorialnych u wybrzeży.

Po dziesięciu latach administracja ma zostać przekazana zreedukowanym Palestyńczykom, którzy czują się głęboko zaangażowani w „Porozumienia Abrahama” (sojusz Izraela z wybranymi arabskimi szejkanatami).

Teraz rozpoczyna się modelowe kalkulacje dla zainteresowanych inwestorów. Oczywiście, państwo, jako inwestor, musi najpierw hojnie przejąć inicjatywę, a następnie prywatni inwestorzy pójdą w jego ślady z okrzykami radości. W dokumencie „GREAT” czytamy: „70–100 miliardów dolarów inwestycji publicznych, uruchamiających 35–65 miliardów dolarów inwestycji prywatnych. Finansowanie obejmuje wszystkie aspekty, w tym dziesięć dużych projektów budowlanych, pomoc humanitarną, rozwój gospodarczy, hojne pakiety dobrowolnej relokacji oraz najwyższej klasy środki bezpieczeństwa. Ten plan nie opiera się na darowiznach” [8].

Jako prywatny inwestor nie możesz narzekać. Państwo, czyli społeczność solidarności społecznej, ponosi ryzyko. Nic nie może się tu nie udać. A jaki jest wpływ społeczny planu? Autorzy planu GREAT mówią nam: „Wpływ społeczny (w ciągu 10 lat): 1 milion nowych miejsc pracy (250 000 bezpośrednich + 750 000 pośrednich), 11-krotny wzrost PKB Gazy do 2,7 miliarda dolarów rocznie w 2022 roku (200 miliardów dolarów skumulowanego PKB), 13 000 nowych łóżek szpitalnych, 100% dzieci w stałych mieszkaniach, >85% dzieci w szkołach, wartość Gazy >300 miliardów dolarów (w porównaniu z 0 dolarów dzisiaj).

Zatem dziś Strefa Gazy jest warta zero dolarów. Jak to możliwe? Ale to, jak widać od razu, optymalna podstawa inwestycji. Czystą kartę można napisać na nowo w zupełnie nowy sposób. Zysk pokaże, że my, inwestorzy, mieliśmy rację. Ponieważ, jak czytamy dalej w artykule: „Zwrot z inwestycji w ciągu 10 lat: 324 miliardy dolarów w aktywach, 37 miliardów dolarów w podatkach (ze 185 miliardów dolarów przychodów od firm w krajach inwestujących), 24 miliardy dolarów w przychodach bezpośrednich (łącznie: 385 miliardów dolarów zwrotu z inwestycji o wartości 100 miliardów dolarów). Roczne przychody funduszu przekroczą 4,5 miliarda dolarów do dziesiątego roku”.

Uwaga – wszystkie te fragmenty pochodzą z dokumentu „GREAT”. Wszystkie autentyczne i bez ukrytych intencji. Oczywiście każdy inwestor, który chce pozyskać dodatkowy kapitał na swój projekt, maluje perspektywy zysku w jak najbardziej optymistycznych barwach. Ten superzwrot można osiągnąć tylko wtedy, gdy polityka zapewni absolutną stabilność. Rząd Netanjahu musi więc naprawdę wcisnąć gaz i szybko doprowadzić do stanu faktycznego. Właśnie dlatego miasto Gaza jest obecnie zrównywane z ziemią. Wraz z jego mieszkańcami. Aby można było zacząć zupełnie od nowa. Ciągle przypomina się socjolog Joseph Schumpeter i jego koncepcja „kreatywnej destrukcji”. To forma „kolonializmu osadniczego”: zagraniczni osadnicy przybywają na tereny już zamieszkane. Aby zrobić miejsce, prawowitych mieszkańców wypędza się lub zabija 9]. To nic nowego w historii. Jednak taki kolonializm osadniczy nigdy nie miał miejsca tak blisko naszych progów, jak teraz. I to w naszym tak humanitarnym i rzekomo tak oświeconej ery postmodernistycznej.

Atak skierowany na Stary Porządek Świata

Każdy, kto uważa, że ​​projekt GREAT jest skazany na porażkę, ponieważ jest zbyt dziwaczny i sprzeczny z wszelkimi zasadami przyzwoitości, jest w poważnym błędzie. Prywatyzacja Strefy Gazy jest awangardą dążenia korporacji i zarządzających aktywami do przejęcia władzy. Prawa własności i prawo gruntowe są radykalnie restrukturyzowane. Gwarantowana przez państwo własność prywatna jest zastępowana zupełnie nową strukturą własnościową, znaną jako „tokenizacja”. To złożona konstrukcja, której nie można tu szerzej wyjaśnić. W Specjalnej Strefie Ekonomicznej Gazy testowany jest zupełnie nowy system nadzoru cyfrowego. Oto, co mówi zawiły język artykułu: „System cyfrowy oparty na identyfikacji, czyli system tożsamości cyfrowej, wykorzystuje technologię cyfrową do tworzenia, przechowywania i weryfikacji unikalnego profilu cyfrowego, który reprezentuje osobę lub podmiot w Internecie i w interakcjach cyfrowych. Systemy te, wykorzystujące zdecentralizowane identyfikatory (DID) i weryfikowalne poświadczenia (VC), umożliwiają bezpieczne transakcje online, dostęp do usług cyfrowych i zdalne uwierzytelnianie bez konieczności posiadania dokumentów fizycznych. Korzyści obejmują większą wygodę, lepsze bezpieczeństwo i lepszą kontrolę nad danymi osobowymi użytkowników, a także lepsze zapobieganie oszustwom i usprawnione procesy dla organizacji i organów”.

Wspaniale! Jakież to szczęście, że nasza tożsamość jest nieskazitelna!

Ale pomijając sarkazm – projekt jest mocno osadzony w geopolitycznych ramach mających na celu połączenie Indii, świata arabskiego i Europy. Mówimy o Korytarzu Gospodarczym Indie-Bliski Wschód-Europa, w skrócie IMEC. To zachodni konkurent dla zdominowanego przez Chiny Jedwabnego Szlaku. Towary podróżują z Indii na Półwysep Arabski, gdzie są transportowane drogą lądową na wybrzeże Morza Śródziemnego. Brakuje tylko naprawdę dużego, nowoczesnego portu śródziemnomorskiego, niekontrolowanego przez suwerenne państwo, które mogłoby zwrócić się przeciwko zachodnim korporacjom, i takiego, które chciałoby mieć wpływ na projekt infrastruktury portowej i panujące tam warunki pracy. Sprywatyzowana Specjalna Strefa Ekonomiczna Gazy byłaby idealnym rozwiązaniem! W związku z tym dokument przedstawia Gazę jako idealne centrum handlowe. IMEC został założony dopiero w 2023 roku. przez Indie, USA, Arabię ​​Saudyjską, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Unię Europejską, Francję, Włochy i Niemcy. Przyszłe szlaki transportowe zostały już określone, a oficjalna mapa wskazuje Hajfę w Izraelu jako jeden z możliwych portów, ale inna trasa kończy się w Strefie Gazy.

Co za zbieg okoliczności!

Wniosek – to nie pomyłka

Plan Specjalnej Strefy Ekonomicznej Gazy nie jest dziwacznym wymysłem odizolowanych, obłąkanych potencjalnych inwestorów. To kolejna próba radykalnej przebudowy porządku świata – w kierunku większej władzy korporacji, z dala od publicznej kontroli i odpowiedzialności. Na całym świecie narastają próby likwidacji przestrzeni publicznej i stworzenia sprywatyzowanych, w pełni cyfrowo monitorowanych i zarządzanych przestrzeni. Plany prywatyzacji Gazy stanowią obecnie szczególnie brutalną prowokację ze strony międzynarodowych zarządzających aktywami superbogaczy. Jeśli ta prowokacja zostanie bez oporu przełknięta przez globalną opinię publiczną, całe kraje zostaną sprzedane na aukcjach. Metoda serum służy do ujawnienia nam makabrycznej prawdy. Najpierw więc ujawnij małe fragmenty makabrycznej prawdy, aby społeczeństwo znieczuliło się na szerszy atak. Państwa, które podpisały Protokół IMEC, będą zachwycone, jeśli Specjalna Strefa Ekonomiczna Gazy zapewni im hipermodernistyczną infrastrukturę pozornie za darmo.

To, że wola utworzenia Specjalnej Strefy Ekonomicznej Gazy istnieje na najwyższych szczeblach, nie ulega wątpliwości. Zupełnie inną kwestią jest, czy to szaleństwo uda się zrealizować. Projekt może się nie powieść, ponieważ nie pozyskano wystarczających środków. Projekt może się nie powieść w trakcie fazy rozwoju, ponieważ konsorcjum się rozpadnie. Albo też kosztorys okazał się zdecydowanie za niski. Projekt jest ściśle zintegrowany z saudyjskim projektem prywatnego miasta Neom. Jednak Neom jak dotąd nie osiągnął zakładanych celów. Jest na skraju upadku. Sąsiednie państwa mogą odmówić przyjęcia Palestyńczyków, którzy chcą wyjechać. Ludność arabskich szejków jest głęboko oburzona Izraelem i jego ludobójczymi działaniami w Gazie. Jak długo zachodnie agencje wywiadowcze będą w stanie chronić arabskich despotów przed ich własnym narodem? Samotny przywódca Turcji Erdogan jest również rozgniewany na sojusz IMEC i chce utworzyć konkurencyjny sojusz. Czy IMEC, zachodnia odpowiedź na Jedwabny Szlak, będzie w stanie ugruntować swoją pozycję w dłuższej perspektywie? Wszystkie te pytania mogą ostudzić optymizm inwestorów.

Ale co z naszą solidarnością z Palestyńczykami? Atak na Palestyńczyków jest ostatecznie atakiem na nas. Na nasze pojęcie człowieczeństwa i na zasady wzajemnego szacunku. Jeśli Gaza zniknie, nasze prawa człowieka również ostatecznie znikną.

Autorstwo: Hermann Ploppa
Tłumaczenie: Paweł Jakubas (proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę)
Źródło zagraniczne: Apolut.net
Źródło polskie: WolneMedia.net

Źródła i przypisy

[1] https://www.freitag.de/autoren/sabine-kebir/us-plan-the-great-trust-wohlhabende-palaestinenser-duerfen-in-gaza-bleiben

[2] https://www.washingtonpost.com/documents/f86dd56a-de7f-4943-af4a-84819111b727.pdf

[3] https://www.youtube.com/watch?v=PslOp883rfI

[4] https://www.youtube.com/watch?v=r4ox214YLvw

[5] https://www.bild.de/politik/ausland-und-internationales/brisanter-bericht-enthuellt-das-ist-trumps-great-plan-fuer-gaza-68b53ca25d3e123a945b2046

[6] https://www.youtube.com/watch?v=HW7xCmX-fPU

[7] https://ynet-pic1.yit.co.il/picserver5/wcm_upload_files/2024/05/03/r1xP7iKGf0/Gaza_Businessmen_Initiative_heb___Copy__1_.pdf

[8] Alle Zitate siehe Fußnote

[9] Adam Hanieh/Robert Knox/Rafeef Ziadah: Resisting Erasure – Capital, Imperialism and Race in Palestine. London 2025

[10] https://en.wikipedia.org/wiki/India%E2%80%93Middle_East%E2%80%93Europe_Economic_Corridor#/media/File:IMEC_and_its_connections.png

 

Oszukiwane społeczeństwo – inżynieria stylu życia

Żyjemy w świecie, w którym o nim samym dowiadujemy się nie bezpośrednio, ale niemal zawsze pośrednio: z ekranów, od nauczycieli w szkołach, czy od osób, które wcześniej uzyskały tę wiedzę z dwóch poprzednich źródeł. Obecną erę ludzkości, u progu tysiąclecia, można nazwać średniowieczem z wygodami, mediami z informacją przekazywaną przede wszystkim za pomocą elektryczności lub częstotliwości, oraz maszynami — zwłaszcza tymi związanymi z transportem. Nie musisz myśleć — wystarczy, że będziesz poprawnym (także politycznie) obywatelem, i nie będziesz wychodził przed szereg. Wówczas pozwolą ci żyć takim życiem, na jakie… zostałeś zaprogramowany (!).

Ogólnie rzecz biorąc, uważa się nas, to znaczy społeczeństwo, za idiotów. A idiotę najłatwiej jest oszukać, gdy się utrzymuje jego przekonanie, że nie tylko nim nie jest, ale wręcz, że sam podejmuje decyzje, które „ma podjąć”. W ten sposób powszechne przekonanie, że „większość nie może się mylić”, jest z reguły bardzo dalekie od prawdy, zaś naszym przekonaniem o tym, jaka jest rzeczywistość, rządzi obserwowanie zachowania innych, również naiwnych ludzi. Ci ludzie wcale nie są wyćwiczeni w niezależnym myśleniu, wręcz przeciwnie, zniechęcani do tego w szkołach, gdy kazano im się wkuwać prawdy „objawione” (które nimi nie są — gdyby nauka znała odpowiedzi na wszystkie pytania, dalsze badania naukowe pozbawione byłyby sensu). Są natomiast wyćwiczeni (a właściwie wytresowani) w chęci posiadania racji, bo ten, kto nie ma racji, otrzymuje złe oceny (!). Innymi słowy, psychologicznie ludzie są wręcz przerażeni nieposiadaniem racji, co można z łatwością zaobserwować — jest to jedna z wielu traum wyniesionych ze szkoły, gdy umysł dziecka dopiero się rozwijał.

Nasz aktualny świat przypomina scenariusz filmów pokroju „Truman Show” czy „Wyspa”, z tym że zamiast jednej osoby czy odosobnionej grupki, całe nasze społeczeństwo jest oszukiwane na wiele sposobów od pierwszego dnia urodzenia, zaś nasza historia, której „każą się nam uczyć”, jest kłamstwem. Telewizyjne wiadomości raczą ludzi absurdalnymi głupotkami lub wciągają w bezsensowne i nieprowadzące donikąd polityczne przepychanki, czyli takie polityczne celebryctwo w stylu pudelkowych serwisów i magazynów kto co na kogo powiedział (a ostatnio nawet co napisał na „X”) i jak druga strona na to zareagowała, oraz jak na tą reakcję zareagował z kolei inicjator „skandalu”. Natomiast ważne rzeczy prawie nigdy się tam nie pojawiają, a jeśli już (jak w przypadku niesławnego wirusa sprzed 5,5 roku), to noszą jednokierunkowy, nieobiektywny, wyraźnie lobbistyczny charakter propagandy. Obiektywne dziennikarstwo (która to cecha jest jedną z najważniejszych rzeczy, którą uczą się studenci dziennikarstwa) prawdopodobnie prawie nigdy nie istniało, jednak w dobie centralizacji kontroli mediów, te główne media nigdy nie były bardziej skażone kłamstwem i nieobiektywnością.

Nasze społeczeństwo i jego wybory można określić hasłem: „wybierasz pepsi czy coca-colę, lub popierasz PiS czy PO?” itp. „alternatywnymi wyborami”, które zaprojektowano odgórnie. W praktyce większość ludzi wybiera zawsze jedną z dwóch dostępnych dla nich opcji, i nawet nie zastanawia się, dlaczego nie ma innych. Co więcej, usilnie stara się od pewnego czasu kontrolować działalności niezależne, tworzy bardzo dużo wymogów formalnych i uwarunkowań (pod różnymi pretekstami) do publikowania czegokolwiek, od wideo na serwisach wideo nawet po aplikacje (mowa tu m.in. o firmach Alphabet, Microsoft czy Apple — globalnych urzędach bardziej niż prawdziwych firmach, które stoją na straży publikacji treści dostępnej dla wszystkich pokoleń, od 5-letniego Johna do 85-letniej babci z nowoczesnym telefonem w dłoni oglądającej i czytającej o politycznych aferach). Do tego stopnia nasze społeczeństwo jest ogłupiane i żyje mikrosprawkami w swoim własnym, malutkim światku, że nawet statystycznej osobie nie przejdzie przez myśl, że coś tu nie gra. Gdy się pomyśli o wczesnośredniowiecznym plemieniu z małej wioski, gdzie lud żył w bardzo prosty, prymitywny sposób, a jego rozrywką były opowieści, tańce i wspólne śpiewy przy ognisku lub oglądanie zapasów wioskowych osiłków, to wydaje się, że z dzisiejszej perspektywy wiedli oni życie bardzo ograniczone. Jednak pozory mylą, bo w rzeczywistości wiele się nie zmieniło w mentalności społecznej. Wręcz zachęca się do kontynuowania takiego sposobu na życie, tyle że za pośrednictwem mediów, gdzie oglądamy również mecze piłkarskie czy fikcyjne „opowieści” w formie filmów granych przez przekonujących aktorów, zaś za ziemniaki smażone przy ognisku służą dzisiaj snacki (przekąski) dostępne w każdej Żabce na każdym rogu do późnych godzin w nocy. Natomiast w przypadku tych bardziej ambitnych nielicznych, którzy chcą posłuchać „nudnych” faktów o świecie, mogą dowiedzieć się oni np. z codziennych wiadomości o kolejnym skandalu Donalda Trumpa po raz kolejny coś mówiącego na temat prezydenta Rosji, lub też, z filmów dokumentalnych, jak szybko koliber macha skrzydłami. Znudzony obywatel XXI wieku zareaguje na te „niezwykle ważne” informacje właściwym sobie „aha” i będzie żył dalej wiódł takie „wygodne”, „bezpieczne” życie, jakie wiódł przed dowiedzeniem się tych mikrofaktów, i zapewne tak będzie aż do końca jego życia, tak jak to było w przypadku poprzedniego, powojennego pokolenia przyzwyczajonych do socjalistycznych (!) rozwiązań Amerykanów, Norwegów czy Holendrów, czy też naszych dziadków z tzw. Bloku Wschodniego. Jeśli skłoni go to do myślenia, to głównie następującego typu: oby Donaldowi Trumpowi udało się przekonać Putina tudzież (gdyby widz był politycznie poprawny) oby Donald Trump już nie wypowiadał takich głupich, niedyplomatycznych słów. Mało który odbiorca takich informacji wyjdzie poza ten schemat i wyciągnie niezależne wnioski – bo raczej w ogóle nie będzie oglądał czy czytał owych „Wiadomości” czy „Faktów”.

Nie będzie w jego głowie nawet miejsca na znacznie bardziej szokujące wieści: że to, co mu serwują media, jest albo kłamstwem, albo odwróceniem uwagi od tych istotnych informacji na temat tego, co się tu na Ziemi dzieje. Mamy tu do czynienia z wojną, tyle że niewidzialną, to znaczy taką, z której mamy sobie nie zdawać sprawy — o umysły miliardów odbiorców informacji ze światowych mediów. Kim są ci odbiorcy? Pomyślmy np. o milionach ludzi z Afryki, Indii, Chin, ale także z zachodu, z Holandii, Szwecji czy Wielkiej Brytanii. Czy ciemnoskóra matka lub ojciec, utrzymując kilka dzieci gdzieś z Kenii, w wieku 20-paru lat jest w stanie znaleźć wiele czasu na myślenie o tym, jaka jest rzeczywistość? Podobnie ma się sprawa z większością biednych krajów. W krajach tzw. bogatych (czyli zachodnich) natomiast obserwuje się wręcz szokujące od dekad prawidłowości: stopień ogłupienia (w tym spadku IQ) społeczeństwa rośnie w zaskakującym stopniu. Oczywiście medialni naukowcy znają odpowiedź na pytanie czemu, gdyż mają zawsze więcej odpowiedzi niż pytań (podobnie zresztą jak cały system edukacyjny — promujący posiadanie racji, a nie drążenie tematu, gdyż nauczyciel może się zawsze obrazić, a nawet zdenerwować — dobre oceny dostaje się za dostosowywanie do wymogów, nie ambicję i pionierstwo) i twierdzą, że to wynik przede wszystkim tego, że człowiek po podbiciu Ziemi nie ma już właściwie naturalnych wrogów, przez co stał się kimś w rodzaju Homo televizus (bo przestaje powoli być „sapiens”), tj. pasywnym odbiorcą treści, dzięki czemu nie musi myśleć, to inni mogą myśleć za niego, a on w tym czasie może się poświęcić… no cóż, zaprogramowanemu stylu życia! I jest w tym do pewnego stopnia prawda, że nie musi, ale jest to tylko część prawdy — zaś ta przemilczana część to to, że ten styl życia został tak zaprojektowany, by tematy tabu pozostały tematami tabu. A co… gdybyśmy, niczym bohater Truman Show, wyjrzeli poza te kotary i przejrzeli aktorów, którzy od naszego dziecka nam wmawiają w szklanych ekranach, jaka jest rzeczywistość? Gdybyśmy zrobili reset umysłowy, zakwestionowali to, co nam się usilnie stara wmówić, i na nowo poszukali prawdy?

Autorstwo: Antares
Ilustracja: Comfreak (CC0)
Źródło: WolneMedia.net

 

Istotna riposta w ONZ


https://www.youtube.com/watch?v=de9fkaqO2uU&t=22s
https://www.youtube.com/watch?v=NNcSrEBoJqU&t=6s
https://www.youtube.com/watch?v=swJ-Da_Bzpg&t=8s

Demonstrując nieuchronność izraelskiego zwycięstwa w regionie, w swoim przemówieniu w ONZ premier Izraela przekreślał mazakiem na mapie przyczółki „terroryzmu”, które zlikwidowała zwycięska armia IDF. Wśród nich: połowa przywództwa Huti w Jemenie, brygady Qasam, Hassan Nasralla w Libanie, reżim Assada w Syrii. Dla niego nadal pozostają jak cele na tarczy strzelniczej milicje w Iraku, bo jeśli spróbują zaatakować Izrael – znikną także. Zasługą w jego mniemaniu jest zabicie głównodowodzącego armii irańskiej oraz głównego naukowca zajmującego się pracą nad bronią nuklearną, mówiąc o nich „zlikwidowani”.

Operacja pod nazwą „Powstającego Lwa”, zaczerpnięta z „Biblii”, ma zapisać się w annałach historii wojskowości jako 12-dniowy sukces wynikający z neutralizacji systemu obrony Iranu. Premier nie omieszkał zaznaczyć: „Dzięki odważnej i zdecydowanej postawie prezydenta Trumpa, udziałowi amerykańskich bombowców, obaj dotrzymaliśmy zobowiązania, by program budowy potencjału nuklearnego Iranu nigdy nie powstał. Dzięki temu rozwialiśmy ciemną chmurę, która mogła pochłonąć miliony ludzkich istnień”.

Opisane sukcesy jego zdaniem nie wystarczą, by rezygnować z czujności, tym samym nie pozwolić Iranowi na odbudowanie potencjału nuklearnego. To założenie wymaga wyeliminowania zaplecza wzbogacania uranu, a Rada Bezpieczeństwa powinna powrócić do nałożenia sankcji na Iran.

Prelekcja izraelskiego mówcy odbywała się przy opustoszałej sali obrad. Akustyka podłożona do materiału nie oddaje faktycznej sytuacji, co ujawnia równolegle umieszczone wideo. Wycięty kadr pokazuje wyłącznie stanowisko zajmowane zazwyczaj przez kilku przedstawicieli Izraela.

W odpowiedzi na dopuszczenie do głosu osoby oskarżonej o zbrodnie wojenne głos zabrał przedstawiciel Iranu, przypominając: »Panie Przewodniczący, godne ubolewania jest dla Organizacji Narodów Zjednoczonych jako reprezentacji ludzkości oraz dla Trybunału Sprawiedliwości, że osoba ścigana międzynarodowym listem gończym otrzymała możliwość zabrania głosu w tej szanowanej instytucji. Nie wolno pozwalać osobie mającej na rękach krew niewinnych przemawiać na forum ONZ. Zasadniczym celem tej instytucji jest dbanie o utrzymanie międzynarodowego bezpieczeństwa i pokoju. Ten gest jest hańbą dla ludzkiej intencji pokoju, sprawiedliwości i moralności. Jest absurdem, żeby reżim uporczywie łamiący każdą zasadę tej organizacji pouczał wszystkich w tej instytucji, zamiast wykluczenia go zgodnie z art. 6 »Karty narodów«. Dlaczego powinniśmy zwracać uwagę na wypowiedzi przedstawiciela reżimu diametralnie odmiennych dokonaniach całkowicie sprzecznych z tą instytucją? Podstawą istnienia tego reżimu jest agresja, okupacja, wyzysk i terror. Od samego początku do dnia dzisiejszego ten wojujący ekspansjonistyczny reżim prowadzi i podbija nie tylko ustawicznymi wojnami kraje sąsiednie, ale też inne państwa regionu. Podbicie Jemenu, Syrii, Libanu, Kataru, Zachodniego Brzegu nie wystarcza mu. Deklaracja zbrodniczego premiera zapowiada wciąż większy i większy Izrael. Ten plan wymusza nieustanne inwazje na kolejne cztery państwa. Czy przy tak mrocznym wizerunku państwa można mieć wątpliwości, kto jest autentycznym wrogiem pokoju i głównym źródłem destabilizacji Azji Zachodniej? Należy też zapytać, czy nie ma zagrożenia dla naturalnego porządku publicznego. Przed rokiem moja delegacja przestrzegała przed prawdopodobieństwem wystąpienia kolejnych aktów agresji. Niestety, nikt nie chciał o tym słyszeć. Iran ostrzega więc kolejny raz – pozbawiony kontroli syjonistyczny reżim podejmie następne działania wciągające cały region w wojnę na szeroką skalę”.

„Ten reżim należy natychmiast zmusić do trwałego zaprzestania ataków w Gazie i Zachodnim Brzegu, Libanie, Syrii, Jemenie i innych częściach regionu. Mając takie właśnie zadanie, ta instytucja musi niezwłocznie działać szybko i zdecydowanie. Bierność jedynie rozzuchwala ten reżim do dokonywania kolejnych i coraz bardziej brutalnych zbrodni. Zabijając w ciągu 24 miesięcy 65 000 niewinnych cywilów i raniąc 118 000, wciąż brutalnie głodzi pozostałych mieszkańców Gazy, traktując głód jako narzędzie wojny. Palestyńczycy Zachodniego Brzegu doświadczają codziennych aktów przemocy, narażeni na przestępstwa ze strony izraelskiego okupanta. Ich rasizm ma usprawiedliwiać ich własną wyższość, traktując Palestyńczyków jako ludzkie zwierzęta podlegające całkowitej eliminacji. Dla ukrycia okrucieństw i wymazania ludobójstwa z kart historii ten reżim ucisza wszelkie głosy krytyki. Dlatego zabitych zostało przez jego działanie niemal 250 dziennikarzy; to liczba większa niż łączna liczba dziennikarzy zabitych w obu wojnach światowych, Korei, Wietnamie, Jugosławii i Afganistanie. Czy nie jest to bezpośredni atak na wolność słowa?” Prezentując zdjęcie ofiar 12-dniowej wojny izraelsko-amerykańskiej, podsumowanie mówcy ujawnia kontrast deklarowanego celu obronnego taktyki izraelskiej. Najnowsze zamachy w wymienianych krajach i operacja w Iranie z czerwca 2025 r., w której zamordowano ponad 100 naukowców, dowódców i urzędników państwowych oraz 170 cywilów, w tym kobiety i dzieci, potwierdzają brutalność. Nieustanne opieranie się na fabrykowanych dowodach winy przeciwko państwom powinno zasługiwać na odrzucenie jako wysoce naganne preteksty mające usprawiedliwić agresję bez weryfikacji dowodów. 30-letnia praktyka pomówień uczyniła region stałym poligonem wojennym. Pomimo głośnej wrzawy o istnieniu programu nuklearnego Iranu, nie znaleziono żadnego dowodu, ale giną ludzie i trwa zagrożenie. Brak raportu MAEA potwierdzającego, że Iran dysponuje choćby 1 gramem uranu do celów wojskowych” – kontynuował polityk.

„Tajne operacje i program nuklearny Izraela z arsenałem broni jądrowej pozostają faktycznym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i pokoju regionu. Nowe zarzuty izraelskie pod adresem Iranu są znów tak absurdalne, że nawet nie zasługują na komentarz, bo każdy kolejny rzekomy powód jest odwróceniem uwagi od faktycznych poczynań agresora. Cztery zarzuty postawione przez MTK rządowi Izraela to: zbrodnia napaści, ludobójstwo, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne – wszystkie dokonywane systematycznie ze szczególnym okrucieństwem. Okrucieństwo, oszustwo, dezinformacja i dwulicowość wpisane są w DNA tego reżimu, stanowiąc nieodłączną broń masowego oszustwa i zdrady. Żadne z tych narzędzi, mimo kampanii dezinformacyjnej, nie pozostaje już skrytym, uwzględniając poczynania ujawnione na przestrzeni ostatnich dwóch lat. W obliczu tak sformułowanego stanowiska Republika Iranu, uznając zasadność obrony prawa Palestyńczyków do posiadania własnej państwowości, poczytuje za swój obowiązek bronić własnego obszaru, ludności i jej interesów” – zakończył przemowę przedstawiciel Iranu.

Odpowiedzią na rządowe poczynania w polityce międzynarodowej obywatele szeregu państw apelują, korygując retorykę swoich urzędników. W Londynie Brytyjczycy głoszą: „Nie mamy do czynienia z konfliktem ani wojną, ale z ludobójstwem w czystej postaci”, gromadząc się pod siedzibą, gdzie debatuje Partia Pracy. Policja niemiecka (damsko-męska) ze szczególną brutalnością rozprasza uczestników sobotniej demonstracji na znak potępienia polityki izraelskiej; wielu ma na sobie charakterystyczne kraciaste chusty lub niesie palestyńskie flagi.

Przenikliwi dostrzegli szereg elementów polityki izraelskiej stosowanej na Bliskim Wschodzie jako obecne w organizacji i przebiegu wojny na Ukrainie. Wymowna na wstępie deklaracja Wołodymyra Zełenskiego jako prezydenta, który odkrył w sobie korzenie żydowskie, potoczyła się niemal dokładnie schematem bliskowschodnim – dostawy arsenału i danych wywiadowczych przez (tfu) sojusznika, oszustwa, kłamstwa, prowokacje, rzeź frontową i ciągle wielka Ukraina stojąca korupcją.

Gdy Europejczycy, także Polacy, krzyczą już głośno „To nie nasza wojna!”, nowy prezydent Polski z wdzięczności za wynik wyborczy, poza jałową rozmową z Donaldem Trumpem, sekretnie, bo bez udziału mediów, odbywa polityczne namaszczenie przez Ronalda Laudera. Teraz dopiero będzie mocny. A jeśli przyjąć, że bezwzględna realizacja „Ustawy 447” toczy się drogą oszukańczej pomocy dla Ukrainy? Wystarczy zażądać informacji, jak te wszystkie pieniądze rozchodowano, by zrozumieć, że równoczesna militaryzacja oznacza brak wszystkiego w wojsku polskim poza wojowniczością urzędników, którzy nigdy na wojnie nie byli ani też w wojsku nie służyli. Bezwstyd uprawiany na miarę ściganego listem gończym krętacza.

Opracowanie: Jola
Na podstawie: YouTube.com [1] [2] [3]
Źródło: WolneMedia.net

sobota, 27 września 2025

 

Raz prozą, raz rymem - walczymy z propagandowym reżimem



Ojciec Adama Michnika to Ozjasz Szechter. Zaangażowany komunista już od najmłodszych lat życia, ,,Od 1925 zaangażował się w działalność nielegalnej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, dążącej do oderwania od Polski części jej wschodnich ziem oraz przyłączenia ich do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej". Jeżeli słowa: ,,antypolski zdrajca" do kogoś pasują, to trudno przywołać w historii choćby jedną osobę, do której pasują BARDZIEJ niż do gościa, do którego Adam mówił: ,,tato". Gość chciał narzucić Polakom komunizm siłą, i chciał żeby Polska utraciła swoje terytoria na rzecz obcego państwa. To jest, proszę państwa, definicja zdrady. Podobnie uznał wówczas polski sąd, który skazał tę kanalię na kilka lat więzienia. Tak, był taki czas, że zdrajców karało się więzieniem. Dobre to były czasy.

Potem służył w Armii Czerwonej. Następnie wstąpił do... Związku Patriotów Polskich. Jak to - zdrajca nagle polskim patriotą?! Ale tak się właśnie urabia społeczeństwo, tak się robi z ludzi durniów. Bo wbrew nazwie, był to ,,związek polityczny, organizowany od 1 marca 1943 przez komunistów polskich w ZSRR, stanowiący narzędzie polityki Stalina i ZSRR w sprawie polskiej – przygotowywał warunki do przejęcia władzy przez komunistów w powojennej Polsce". Skurwiel Stalin wymordował polską elitę w Katyniu, żeby zastąpić ją swoimi usłużnymi, czerwonymi miernotami, bandą zdrajców i kanalii. Takich jak tata szefa ,,Gazety Wyborczej".

Mama Adama - żadna z niej dama. Hinda Michnik-Rosenbusch, przemianowana później na Helenkę. Dużo można o niej napisać, ale oddajmy głos oficjalnym źródłom cytowanym przez Wikipedię: ,,Działała w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i Komunistycznej Partii Polski. Była współorganizatorką komunistycznej Wszechzwiązkowej Organizacji Pionierskiej imienia Lenina w Polsce". Mało? To dodajmy: ,,Wykładała w szkole Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego podległego Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego". Totalnie zhańbiony życiorys, antywzór polskości. W dodatku związała się z opisanym wyżej zdrajcą, któremu urodziła syna - małego Adasia. Na zgubę Polski.

Można sobie tylko wyobrażać, jakie portrety wisiały w takim domu, i jakie wzorce lansowano przy rodzinnym stole - zresztą nie trzeba do tego posiadać jakiejś wyjątkowo potężnej i wrażliwej wyobraźni, zupełnie wystarczy taka podstawowa, w którą wyposażony został każdy myślący człowiek. Mały Adaś chłonął tę komunistyczną, marksistowską atmosferę totalitaryzmu i nienawiści do polskości i jej odwiecznych wartości. Wraz ze swoim bratem Stefanem - komunistycznym zbrodniarzem, który nigdy nie został rozliczony ze swojej antypolskiej służby, bo uciekł przed polskim wymiarem sprawiedliwości jak szczur i resztę swojego plugawego, zdradzieckiego życia, spędził w Szwecji.

Nie dziwi więc, że młody Adam Michnik szybko sam zaczął stąpać po śladach rodziców - zapisał się do walterowców, czyli organizacji założonej na cześć generała zbrodniczej Armii Czerwonej. ,,Organizacja miała na celu stworzenie w Polsce drużyn młodzieżowych na wzór radzieckiej Organizacji Pionierskiej imienia Lenina" - a teraz spójrzcie jeszcze raz jakiej organizacji współorganizatorką była mama Adasia. Następnie zapisał się do Związku Młodzieży Socjalistycznej, a wraz z Janem Tomaszem Grossem, znanym dziś jako jeden z najbardziej zakłamanych antypolskich manipulatorów, założył Klub Poszukiwaczy Sprzeczności, właśnie w ramach tego ZMS. Klub miał za zadanie reformować komunistyczny ustrój, a nie go obalać - chcieli wykazywać się ideologiczną gorliwością i zyskiwać sławę.

Klub Michnika powstał dzięki poparciu ze strony Adama Schaffa, kolejnego Ż-komunistę. Wyjątkowa to kanalia, nawet jak na to środowisko. Życiorys podobny jak w przypadku ojca Michnika - on również był aresztowany przed wojną za komunistyczną, zdradziecką działalność rewolucyjną. Studiował w Moskwie, od 1948 członek PZPR, wielki orędownik Stalina i jego polityki. Wykładał na leninowskim uniwerku, gdzie nauki pobierał Wojciech Jaruzelski. ,,Schaff był uważany za głównego i oficjalnego ideologa PZPR". W późniejszych latach stawał po stronie komunistów w stanie wojennym, przeciwko ,,Solidarności", i zgłaszał kandydaturę komunistycznego dyktatora Jaruzelskiego do... Pokojowej Nagrody Nobla. Wyjątkowa czerwona łajza i gnida - oto protektor idola dzisiejszej lewicy.

Co więc się stało, że takie złote dziecko czerwonej ideologii, nagle zaczęło się przeciwko niej buntować...? Czy Michnik nagle poczuł w sobie jakiś zew patriotyzmu i zaczął mu doskwierać brak polskiej niepodległości? Bzdura i mit utrwalany do dzisiaj, przez nikogo nie kontestowany i nie podważany. A tutaj kluczem jest kontekst historyczny. Jak już wiele razy pisałem i udowadniałem: komunizm to ideologia skrajnie utopijna i nierealna, bo trudno żeby było inaczej, skoro zaprzecza samej sobie i jest oparta na fałszu. To prowadzi do niemożliwych do pogodzenia tarć, te zaś przeradzają się z czasem w coraz groźniejsze konflikty w jej obrębie. I dokładnie to wydarzyło się w tamtej epoce. Stalin, początkowo niezwykle wręcz przychylny Ż-komunie (pęknięcia w tej serdeczności pojawiały się stopniowo od czasu rywalizacji z jego śmiertelnym wrogiem, czyli Trockim), w pewnym momencie poczuł się przez nich zdradzony - Izrael, do powstania którego Stalin się przyczyniał, zaczął skręcać w stronę Zachodu (bo ideologia jest ideologią, ale business is business).

Skończyła się sielanka. Skończyła się wieloletnia, zbrodnicza koalicji na linii Ż - komuna. Nasz PRL, który wszystkie trendy i nastroje pochłaniał z Moskwy - również zaczął być wobec tych środowisk coraz mniej przychylny, a stopniowo coraz bardziej wrogi. Jak Adam Michnik miał wiernie służyć komunistycznej partii, skoro tarcia eskalowały do takiego punktu, że jego ojciec Ozjasz ,,w trakcie wydarzeń marcowych z 1968 roku został obiektem nagonki antysemickiej. Był wówczas inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Został zwolniony z pracy i przeszedł na emeryturę. Uniemożliwiano mu m.in. wyjazdy zagraniczne". Tak - mówimy o tym zatwardziałym komuchu, Ozjaszu Szechterze! Kolejne gorliwe dziecko rewolucji, kopnięte w dupę przez rewolucję, którą sam ustanawiał! Konkubina Ozjasza i matka Adama, Helena, która jeszcze kilka lat temu cieszyła się wyjątkowo intratną i prestiżową fuchą w komunistycznym systemie propagandowym - rok po tych wydarzeniach zmarła na zawał.

Będąc na miejscu Michnika, wspieralibyście dalej komunizm po czymś takim? No JASNE, że nie. Ale przestańmy mówić, że jego działalność wynikała z jakichś szlachetnych pobudek - to były wewnętrzne tarcia, pomiędzy starą komuną, a młodym, niedoszłym komunistycznym dygnitarzem Adamem Michnikiem, który chciał reformować ten zgniły ustrój. To była prawdziwa geneza tego konfliktu - przyzwoitym ludziom komuna od zawsze śmierdziała gównem, Michnikowi zaczęła brzydko pachnieć dopiero kiedy narastały napięcia między komunistyczną frakcją gojów, a ludźmi z jego środowiska, w tym - z najbliższego otoczenia. Nie był to wiec antykomunizm, tylko coś w rodzaju antyPRLizmu. Antykomunista nigdy nie całowałby się z Jaruzelskim, nigdy nie nazwałby Kiszczaka człowiekiem honoru. To słowa Michnika: ,,Ja jestem ciemny polski patriota. Uznałem, że to jest niesamowita konstelacja, że tych dwóch ludzi - szef wojska i szef bezpieki - którzy Polsce narzucili gorset dyktatury, dzisiaj ten gorset wspólnie z nami demontują. Za to należą się im do końca życia kwiaty i msze święte. (…) Generałowie odkupili swe grzechy sto tysięcy razy. Powiem więcej - przez ostatnie 11 lat wymieniałem nazwiska obu generałów z wielkim szacunkiem za ich lojalność wobec demokratycznej Polski".

Dogadał się z nimi, zrobił gigantyczny geszeft na tym sojuszu z dyktatorami niewolącymi polski naród, i to w sytuacji, gdy komuna i tak już waliła się na ryj więc Kiszczak i Jaruzelski nie ,,demontowali dyktatury" dlatego że ich dopadły wyrzuty sumienia, ale dlatego, że ich dopadło przerażenie, że nagle za chwilę zostaną pozbawieni pomocy z Moskwy i naród ich rozliczy. A teraz Michnik pieprzy, że te gnidy sto tysięcy razy odkupili swoje winy... Wobec niego na pewno - wobec Polski: NIGDY. Reformowanie totalitarnego ustroju, albo wchodzenie w kompromisy z jego najgorszymi przedstawicielami - to nie jest antykomunizm. Antykomunistą był Emil Barchański, Jerzy Popiełuszko, Zbigniew Herbert, Witold Pilecki - ale na pewno NIE Adam Michnik.

A dlaczego to wszystko opisuję akurat dzisiaj? Bo lewactwo dostaje czerwonej gorączki, gdy ktoś wypomina Michnikowi rodziców albo brata. Gdy pojawia się w dyskusji argument łączący wspólne mianowniki pomiędzy jego działalnością, a wartościami, które wynosił z rodzinnego domu.

Tymczasem w przypadku lewackiego mordercy, Tylera Robinsona, lewactwo całą uwagę próbuje przekierowywać WŁAŚNIE NA JEGO RODZINĘ (!), całkowicie gwałcąc fakt, że Robinson ZDRADZIŁ wszystkie wartości, których go w domu uczono, poszedł w zupełnie innym kierunku. Operował hasłami lewicowej organizacji terrorystycznej ANTIFA. Trwał w romantycznym związku z osobą transpłciową. Tłumaczył, że dokonał egzekucji na prawicowym aktywiście, bo on swoimi prawicowymi poglądami jego zdaniem SZERZYŁ NIENAWIŚĆ. A więc Robinson nie tylko NIE BYŁ prawicowy - on dokonał zbrodni właśnie z NIENAWIŚCI wobec prawicowych poglądów...!!!

Propagandystka z TVP, Dorota Wysocka-Schnepf, wraz z mężem nadała swojemu synowi imię po ojcu męża - czyli po komunistycznej kanalii, Maksymilianie Schnepfie. Ale tego NIE WOLNO wykorzystywać żeby pokazywać na łączność i szacunek jaki do niego mieli, decydując się nazwać jego imieniem własnego syna. Michnik jest fanem stalinowskiego propagandysty Mariana Turskiego, jest fanem Sartre'a, który antykomunistów z najwyższą pogardą wyzywał od psów, jest fanem esbeckiego konfidenta Wałęsy, zatrudniał i karmił w swojej gazecie dzieci najgorszych ż-komunistycznych zdrajców, karmił w swojej redakcji esbecką kanalię - Lesława Maleszkę, całował Jaruzelskiego i nazywał go patriotą, udzielił oficjalnego poparcia synowi tajnej współpracownicy SB, który występował publicznie u boku agentki SB od zadań specjalnych dotyczących niszczenia podziemia antykomunistycznego... uff, mógłbym tak wymieniać naprawdę cholernie długo. W każdym razie, tego wszystkiego też NIE WOLNO wykorzystywać, żeby pokazywać wspólne mianowniki między jego działalnością, a poglądami jego ż-komunistycznych rodziców.

Ale w przypadku Tylera Robinsona, jego rodzinne poglądy nie tylko stają się LEGALNE w lewicowej propagandzie. One stają się FUNDAMENTEM tej propagandy.

Nie ma czegoś bardziej obłudnego, obrzydliwego i zakłamanego, niż lewactwo. Po prostu: nie ma. Możesz szukać, ale nie znajdziesz.

https://www.facebook.com/story.php?story_fbid=1346265120190695&id=100044216600346&post_id=100044216600346_1346265120190695&rdid=F8Z3v49WygisvQV3#

czwartek, 25 września 2025

                                                            WĘGIERSKI ŻYD



Nie wystarczyło, że George Soros przez dekady pompował miliardy w organizacje rozwalające tkankę społeczną państw. Dziś jego syn, Alexander, kontynuuje dzieło ojca, przejmując Open Society Foundations i otwarcie deklarując, że będzie jeszcze „bardziej zaangażowany” w sprawy publiczne niż senior. Czyli w praktyce: więcej pieniędzy na lewackie ideologie, genderowe eksperymenty i projekty, które mają jedno zadanie — osłabić fundamenty narodowych wspólnot.

W Polsce działalność Sorosowych NGO-sów od lat budzi kontrowersje — i słusznie. Pod płaszczykiem „praw człowieka” czy „wolnych mediów” finansowane są środowiska, które podważają wartości rodzinne, promują otwarte granice i próbują wtłoczyć nas w świat bez tożsamości. To samo widzieliśmy na Węgrzech, gdzie Viktor Orbán musiał uchwalić prawo „Stop Soros”, żeby zatrzymać tsunami organizacji zajmujących się sprowadzaniem migrantów i rozbijaniem spójności państwa. Tam potrafili powiedzieć jasno: dosyć ingerencji cudzoziemskiego miliardera w politykę i życie społeczne.

Alexander Soros, niczym książę dziedzic, wszedł w buty ojca i jeszcze mocniej wspiera „zielone” i progresywne bojówki, które mają tyle wspólnego z wolnością, co cenzura z wolną prasą. On nie kryje, że jego misją jest walka z tym, co nazywa „nacjonalizmem”. A co to znaczy w praktyce? Uderzenie w patriotyzm, w religię, w rodzinę — bo właśnie one są największą przeszkodą dla globalistów.

Na Węgrzech jego działalność jest ograniczona ustawowo, w Polsce — krytykowana i piętnowana, ale wciąż obecna. Sorosowe fundusze sponsorują media i inicjatywy, które uczą Polaków wstydu za własną historię, promują aborcję na życzenie i „nowe modele rodziny”. To nie jest filantropia. To ideologiczna inżynieria.

A dziś pojawiają się sygnały z USA, że administracja Trumpa wreszcie zaczyna interesować się tym „dobroczyńcą”. Padają poważne oskarżenia — o machinacje finansowe, o wpływanie na procesy polityczne, o niszczenie społecznych fundamentów. Jeśli to nie są zbrodnie wobec społeczeństw, to co nimi jest? Jeśli faktycznie dojdzie do śledztwa, może w końcu ktoś nazwie rzecz po imieniu: Soros to nie „człowiek filantropii”, tylko człowiek destrukcji.

I niech ktoś powie, że MAGA nie działa. Bo działa. Otwiera oczy Amerykanom na to, kto naprawdę rozkłada od środka Zachód.
A kim jest „książę dziedzic” Alexander Soros?
Urodzony w 1985 roku, syn George’a Sorosa i jego drugiej żony, wychowany w luksusie Nowego Jorku. Studiował na prestiżowych uczelniach, ale zamiast pracy od podstaw wybrał szybkie wejście na salony. Już jako trzydziestolatek rozdawał czeki z fundacji ojca i fotografował się z politykami, od Bidena po Clintonów. Obecnie pełni funkcję przewodniczącego Open Society Foundations, czyli głównej machiny do sponsorowania lewicowych projektów na całym świecie.

Alexander lubi pokazywać się jako „aktywny społecznie”, ale w praktyce oznacza to popieranie wszystkiego, co rozbija tradycyjny porządek: radykalnych ruchów klimatycznych, aborcji, otwartych granic, ideologii gender i osłabiania państw narodowych. To jest jego „dziedzictwo”. W wywiadach podkreśla, że nie cofnie się przed żadną „progresywną zmianą”. Innymi słowy: jeszcze więcej rewolucji w stylu ojca.

Tak więc mamy duet: ojciec, który przez pół wieku „otwierał społeczeństwa”, i syn, który deklaruje, że zrobi to jeszcze szybciej, mocniej, agresywniej. A ofiarą są zawsze zwykli ludzie, którzy chcą żyć w kraju zakorzenionym w tradycji i tożsamości.

Kogo w Polsce sponsorują Sorosowie?
Lista jest długa i pokazuje, jak głęboko sięgają ich macki:

Fundacja Batorego – od lat główny partner Sorosa w Polsce, jeden z największych grantobiorców.

Fundacja Liberté – finansowana przez OSF, promująca liberalne i proeuropejskie projekty.

FemFund – milionowe granty na projekty feministyczne i proaborcyjne.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka – setki tysięcy dolarów na „projekty praw człowieka”, często uderzające w polski porządek prawny.

Campus Polska – setki tysięcy dolarów na budowanie nowego pokolenia polityków opozycji.

More in Common – kilka milionów dolarów na kampanie „społeczne” z importu.

Open Business, Platforma Lokalnych Zasobów – mniejsze granty, ale zawsze w tym samym duchu ideologicznym.

Media: poprzez fundusz MDIF Soros wszedł do polskich mediów – kupił udziały w Gremi Media (wydawca „Rzeczpospolitej”), zainwestował w Wirtualną Polskę, a wcześniej w Agorę, właściciela „Gazety Wyborczej”.
To nie są przypadkowe darowizny. To przemyślana strategia wpływu na opinię publiczną, na młodzież, na prawo i na kulturę. Tam, gdzie pojawia się nazwisko Soros, tam zaczyna się rozkład wartości i kończy się suwerenność. 

https://www.facebook.com/photo?fbid=24584756194466387&set=a.166395536729126

                                                     CELEBRYCI ELIT                                           Hanna Smoktunowicz-Lis Hanna ...