wtorek, 30 listopada 2021

DO CZEGO TO ZMIERZA, CZYLI PONURZY i SZURNIĘCI

  

Legalne ubezpłodnienie


W piątek posłanka Lewicy, Wanda Nowicka, złożyła w Sejmie projekt ustawy legalizującej pozbawienie płodności na życzenie. O projekcie poinformowała na swoim „Twitterze”.

„Ludzie mają prawo rezygnować z własnej płodności, a biskupom, prokuratorom, fanatykom wszelkiej maści nic do tego” – napisała w piątek na swoim „Twitterze” Wanda Nowicka.

W teorii zabieg wazektomii jest wykonywany w Polsce w prywatnych gabinetach. Trudno jednak znaleźć lekarza, który podejmie się bez uzasadnienia medycznego zabiegu podwiązania jajników, bowiem lekarzy wykonujących takie operacje można w świetle prawa pociągnąć do odpowiedzialności.

Aby zniknęły podstawy do penalizacji wykonywania zabiegu wazektomii/podwiązania jajników konieczna jest zmiana w kodeksie karnym. Chodzi dokładnie o artykuł 156, który brzmi: „kto powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci między innymi uniemożliwienia płodzenia, podlega karze pozbawienia wolności w wymiarze co najmniej trzech lat więzienia”.

Zabiegi, o których mowa, można za taki uszczerbek uznać i wtedy lekarz, który podjął się wykonania operacji, może być ścigany z urzędu.

Trwała sterylizacja jest zabiegiem uważanym za metodę antykoncepcji. Wbrew pozorom, jest to metoda, która, dzięki postępowi medycyny jest dość mało inwazyjna, a przede wszystkim – skuteczna. Obecnie sterylizacja w Polsce jest legalnie dopuszczalna w przypadku, kiedy stanowi czynność leczniczą, która może uratować zdrowie lub życie pacjenta. W świetle prawa nie powinno się jej jednak wykonywać „dla wygody” pacjenta.

W krajach skandynawskich, Słowenii i Chorwacji zabieg jest dostępny w przypadku wystąpienia u pacjenta ciężkich wad genetycznych, które mogłyby być przeniesione na potencjalne potomstwo. Z kolei sterylizacja dobrowolna zalegalizowana jest między innymi w Stanach Zjednoczonych, Francji, Włoszech czy Niemczech.

Autorstwo: Antonina Steffen
Źródło: Strajk.eu

Skopiowano z WOLNE MEDIA

poniedziałek, 29 listopada 2021

PEJSY WAŻNIEJSZE W POLSCE NIŻ POLACY


   Wasze ulice nasze kamienice. Pamiętać trzeba o tych żydowskich słowach skierowanych do nas Polaków.

   Rząd to jedna wielka diaspora, nasz kraj to dla nich ziemia obiecana, my to goje a zrobić goja w wała przez żyda to duma pejsatego. 

   Policja, nie, przepraszam, wróć, PiSLICJA to zwykłe popychadła żydowskie, sami widzieliście.

   Tylko stawiając opór, mamy szanse na nasze ocalenie i ocalenie reszty tego co pozostało po naszych dziadach i pradziadach. 

SĘDZIA BANDZIOR

niedziela, 28 listopada 2021

CIĘŻARNE WIĘZIENIE

 

Dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć i nic nie mogą zrobić


W sobotę 5 listopada spod Trybunału Konstytucyjnego ruszy marsz kobiet, które nie chcą umierać, bo ich życie uznano za mniej ważne niż egzystencja płodu. To pokłosie wstrząsającej historii 30-letniej Izabeli z Pszczyny, zmarłej wskutek sepsy po obumarciu płodu.

W ostatnim czasie media ujawniły wiadomości, jakie 30-latka pisała ze szpitala do swojej matki. Kobieta trafiła do placówki wskutek przedwczesnego odejścia wód płodowych. W takiej sytuacji nie miała szans na donoszenie ciąży, a płód na przeżycie – brak wód uniemożliwia wykształcenie się podstawowych organów człowieka. Lekarze czekali, aż płód obumrze. „Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy” – pisała Izabela do matki.

W kolejnych SMS-ach kobieta pisała, że ma coraz wyższą gorączkę (wyraźnie ponad 39 stopni). Rodzina twierdzi, że starała się również alarmować personel szpitala o swoim stanie. Jednak cesarskie cięcie wykonano jej dopiero wtedy, gdy płód faktycznie obumarł. Wtedy doszło już do zakażenia całego organizmu. Izabela zmarła.

Szpital w Pszczynie przekonuje, że lekarze starali się ratować pacjentkę i jej dziecko, ale kobiety w całej Polsce zastanawiają się, czy nie postąpiono by inaczej, gdyby w mocy nie było drakońskie prawo antyaborcyjne. Swoją historią podzieliła się na „Twitterze” działaczka Razem Anna Górska. Napisała, że wiele lat temu również była w ciąży i trafiła do szpitala z bezwodziem.

„12 lat temu lekarze nawet nie pomyśleli o tym, żeby nie ratować mnie najpierw. Poznałam wszystkie opcje związane z bezwodziem i zdecydowałam” – stwierdziła. „Dziś takie podejście, to widmo prokuratorów fanatyka Ziobry na karku, więzienia i utraty zawodu”. W rozmowie z „Wirtualną Polską” Anna Górska dodała, że przerwanie tamtej ciąży najprawdopodobniej uratowało jej życie.

Autorstwo: Małgorzata Kulbaczewska-Figat
Źródło: Strajk.eu

Skopiowano z WOLNE MEDIA

REJESTR

 

Rejestr ciąż i wspomnienie z Rumunii


To były lata 80. Niedokładnie pamiętam datę, ale to był koniec sezonu lekkoatletycznego. Mój klub zorganizował nic praktycznie nie znaczące zawody w Rumunii. W nagrodę. To były te czasy i to państwo, które uważało, że sport młodzieży trzeba dotować, bo niektórzy zostaną mistrzami, a cała reszta będzie po prostu zdrowsza. Było, minęło. Ale nie o sporcie tym razem.

Z Bukaresztu do Krajowej, gdzie odbywały się zawody, jechaliśmy pociągiem. Ledwie weszliśmy do wagonu, do naszych przedziałów zaczęli pielgrzymować pasażerowie płci obojga, pytająco wymawiając tylko jedno słowo: „Biseptol?”. Niektórzy z działaczy i bardziej doświadczonych zawodników otwierali torby i z różnych schowków wydobywali przemyślnie wcześniej ukryte dziesiątki blistrów tego antybiotyku.

Potem odbywały się targi, co za ile, nie pamiętam dokładnie, ale obie strony były zazwyczaj zadowolone. Bardzo mnie, nic nie rozumiejącego szczawika, to bawiło, do momentu, kiedy któryś z działaczy dał starszej kobiecie kilka paczek specyfiku za darmo. Bardzo prosiła, ale nie miała wystarczającej ilości pieniędzy. Rozpłakała się i pocałowała go w rękę. Potem mi wyjaśnił, że to miało być „dla córki” i widząc, że wciąż nie rozumiem dodał, że pewnie córka jest w niechcianej ciąży i i Biseptolem chce tę ciążę przerwać.

Nicolae Ceausescu, sekretarz generalny Rumuńskiej Partii Komunistycznej i prezydent Rumunii w 1966 roku dekretem 770 wprowadził zakaz aborcji w całym kraju. Ten akt prawny okrutnego dyktatora, bardzo podobny do polskiego „kompromisu aborcyjnego” z 1993 roku, przewidywał nieliczne wyjątki, kiedy aborcja mogła być możliwa. Zgadzano się na przerwanie ciąży w razie zagrożenia życia kobiety, w przypadku gwałtu, a także wtedy, gdy ciężarna miała już ukończone 45 lat lub wcześniej urodziła czwórkę dzieci. – W kraju nie ma miejsca dla kobiety, która nie jest matką – oznajmił Ceausescu.

Kobiety były poddane niesłychanie surowej kontroli. Poddawane były przy lada okazji obowiązkowym badaniom ginekologicznym. Nawet wtedy, gdy szły do stomatologa. Pretekstem badań ginekologicznych było to, czy podawane lekarstwa „nie mogą zaszkodzić dziecku, jeśli jest pani w ciąży, ale jeszcze o tym nie wie”. W szpitalach były specjalne komisje, badające, czy poronienie było naturalne, czy może jednak sztucznie wywołane. Od odpowiedzi na to pytanie zależała wolność kobiety i lekarza – kobieta mogła dostać rok więzienia, lekarz – pięć lat.

Z aptek zniknęły środki antykoncepcyjne. Kobiety miały rodzić bez względu na cenę. I rodziły. Dzieci niechciane oddawały w szpitalu, nieuleczalnie chore trafiały do strasznych sierocińców, gdzie najczęściej nie żyły długo. Albo nie rodziły. Te, które nie chciały mieć dziecka, ciąże przerywały jak umiały, ryzykując życiem.

Ocenia się, że w ciągu 20 lat obowiązywania strasznego dekretu życie na skutek powikłań po amatorsko wykonanych aborcjach umarło 11 tysięcy kobiet.

Podstawą tego strasznego i okrutnego prawa zakazującego aborcji była totalna i bezwzględna kontrola, by „wyłapać” wszystkie kobiety będące w ciąży i sprawować nad nimi nadzór, czy przypadkiem nie przyjdzie im do głowy jakimś sposobem dokonać aborcji.

„Od 1 lutego wszystkie ciąże w Polsce będą rejestrowane. Każdy podmiot medyczny zobowiązany będzie do odnotowania ciąży pacjentki w Systemie Informacji Medycznej” – taka wiadomość krąży po mediach od kilkudziesiciu godzin, słusznie wywołując przerażenie Polek.

Nicolae Ceausescu, powszechnie znienawidzony, został po pospiesznym i mającym wszystkie cechy ludowego samosądu jednodniowym procesie rozstrzelany jak pies pod murem budynku sądu w 1989 roku.

Autorstwo: Maciej Wiśniowski
Źródło: Trybuna.info


Skopiowano z WOLNE MEDI

APARTHEID SANITARNY, CZYLI DLA WASZEGO DOBRA

 

W Austrii planują przymus „szczepień” i kary za odmowę


Austria stała się europejską Australią. Nie chodzi jednak o kangury, tylko faszyzm sanitarny, który wprowadzono pod pretekstem walki z wirusem grypopodobnym o śmiertelności grypy sezonowej. W kraju Mozarta trwa już całkowite zamknięcie, kody QR są sprawdzane na ulicach, a od lutego 2022 zapowiedziano przymus szczepień przeciw COVID-19.

Gdy Austria wprowadzi przymus szczepień przeciwko COVID-19, wyprzedzi w tej materii nawet wyjątkowo gorliwie wdrażającą totalitaryzm Australię. Byłby to poziom chiński i pierwszy, niebezpieczny precedens takich zachowań w Europie. Można tylko podejrzewać, że ten swoisty eksperyment będzie bacznie obserwowany, a być może do pierwszego kwartału 2022 roku plan ustawowego przymusu szczepień będzie już rozpropagowany po całej Unii Europejskiej.

Austriacy politycy odgrażają się niezaszczepionym i unikającym kolejnych szczepień. Według ich pomysłu każdy kara za odmowę przyjęcia eksperymentalnego preparatu genetycznego zwanego „szczepionką przeciw COVID-19” ma wynieść aż 3600 euro! Za to osoba dwukrotnie zaszczepiona, który odmówi wstrzyknięcia sobie szczepionek przypominających będzie musiała zapłacić grzywnę w wysokości 1450 euro. Trzeba zaznaczyć, że wciąż mowa tylko o planach austriackich polityków, gdyż nie przegłosowano jeszcze stosownej ustawy.

Rozpoczęty od poniedziałku kolejny lockdown doprowadził w w weekend do prawdziwego szturmu na austriackie sklepy. Ludzie rzucili się kupować wszystko z myślą o nadchodzących świętach, co wygenerowało absurdalną sytuację – wszyscy stłoczyli się w supermarketach aby zdążyć przed wprowadzeniem obostrzeń. Dokładnie taka sama sytuacja miała miejsce w Polsce, gdy nasi rządzący wpadli na absurdalny pomysł zamknięcia cmentarzy. Skutkowało to wielkim zbiorowiskiem dzień przed zakazem i dużą ilością międzyludzkich interakcji.

Źródło: ZmianyNaZiemi.pl

UZUPEŁNIENIE „WOLNYCH MEDIÓW”

W środę do Sejmu trafi projekt wprowadzenia w Polsce apartheidu sanitarnego. Wymyślił go minister Adam Niedzielski, ale ze względów wizerunkowych rządu PiS-u oficjalnie zgłosił go jeden z posłów.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

SPRAWIEDLIWOŚĆ

 

Sprawiedliwe procesy sądowe są niezgodne z „Konstytucją”


Trybunał Konstytucyjny uznał część Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która przyznaje ETPC kompetencje do oceny legalności wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego za niekonstytucyjną.

Jest to przepis Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który uprawnia Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) do oceny legalności wyboru sędziów sądów konstytucyjnych w poszczególnych krajach.

Chodzi o art. 6 ust. 1 zdanie pierwsze „Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności”, którego pierwsze zdanie brzmi: „Każdy ma prawo do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony ustawą przy rozstrzyganiu o jego prawach i obowiązkach o charakterze cywilnym, albo o zasadności każdego oskarżenia w wytoczonej przeciwko niemu sprawie karnej”.

Inicjatorem zbadania tej kwestii był Zbigniew Zebro, Prokurator Generalny i Minister Sprawiedliwości. Ziobro zwrócił się w lipcu do Trybunału Konstytucyjnego o „zbadanie konstytucyjności przepisu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka w zakresie, w jakim pozwala on ETPC na ocenę legalności wyboru sędziów TK”.

Trybunał Konstytucyjny uznał podczas środowej rozprawy, że omawiany przepis jest „niezgodny z polską konstytucją”. Kilka tygodni wcześniej TK orzekł, że prawo krajowe ma pierwszeństwo przed prawem Unii Europejskiej.

„Europejski Trybunał Praw Człowieka nie ma podstaw do badania niezawisłości sędziów Trybunału Konstytucyjnego, bowiem jej źródłem są konstytucja RP i ustawy” – powiedział w uzasadnieniu środowego orzeczenia TK sędzia Wojciech Sych. „To, czy sędzia będzie niezawisły, nie wynika ze sposobu, w jaki został powołany, lecz przede wszystkim z jego wewnętrznej niezależności i bezstronności” – podkreślił sędzia Sych. Jednocześnie zapewnił, że TK nie kwestionuje dorobku orzeczniczego ETPCz i roli, jaką odgrywa on w rozwoju i podnoszeniu standardów w zakresie ochrony praw człowieka państw – stron konwencji.

TK orzekł w tej sprawie w pięcioosobowym składzie. Wyroki TK są ostateczne.

Źródło: pl.SputnikNews.com


Skopiowano z WOLNE MEDIA

SPISEK

 

Politycy spiskują by wprowadzić apartheid sanitarny


Profesor Andrzej Zybertowicz w czasie rozmowy w programie nadawanym przez portal „Interia”, chcąc lub nie, wypowiedział zdania, które powinny dawać sporo do myślenia.

Zybertowicz jest postacią dość wyrazistą. Wyraża swoje poglądy raczej bez ogródek. Jednak wydaje się, że nie o wszystkim wolno mu mówić, a już na pewno powinien trzymać się jakiejś ustalonej z rządem wersji. Prezydent Duda i PiS to nie są bowiem dwa oddzielne byty ideologiczne. Tym bardziej zaskakujące jest to, co w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim powiedział w kontekście obowiązkowych szczepień na COVID-19. Z jego ust padły słowa, że takiego obowiązku „nie powinno być ze względu na długofalowe konsekwencje, które nie są znane”.

Czyli wbrew temu, co twierdzi rządowa propaganda, preparaty na koronawirusa mogą być szkodliwe, a do tego nie wiadomo, jak bardzo mogą wpłynąć na zdrowie i życie tych, którzy zdecydowali się je przyjąć. Co więcej, Zybertowicz wyraził aprobatę dla pomysłu premiowania zaszczepionych, „którzy podjęli ryzyko”. Czyli trzeba nagrodzić tych, którzy zdaniem doradcy prezydenta zaryzykowali własne zdrowie i życie dla eksperymentu, jakim jest walka z pandemią za pomocą opracowanych w rekordowo szybkim tempie specyfików.

Prof. Zybertowicz ma dostęp do wielu raportów, bierze udział w licznych naradach z najważniejszymi ludźmi w państwie. Jeśli taki człowiek stwierdza, że szczepionki na COVID-19, to ryzyko nieznanych długofalowych konsekwencji, za które należy wynagrodzić miliony „królików doświadczalnych”, to znaczy, że rząd zdaje sobie sprawę z tego, że „szpryce” mogą być w przyszłości bardzo dużym problemem. Komu zatem mamy wierzyć: ministrowi zdrowia Niedzielskiemu, premierowi Morawieckiemu, jego pandemicznym ekspertom, czy może takim ludziom jak prof. Zybertowicz? Od tego komu zaufamy, może bowiem zależeć nasze zdrowie i życie.

Tymczasem Marszałek Sejmu, Elżbieta Witek, zapowiedziała zorganizowanie spotkania z liderami opozycji w celu przeprowadzenia przez parlament ustawy segregacyjnej.

PiS ma problem, bo większość ludzi z ich elektoratu jest sceptycznie nastawionych do „szczepień” przeciw COVID-19 i do sposobu w jaki rząd radzi sobie z wydumaną pandemią. Strach przed wyborcami powodował do tej pory, że dookoła w sąsiednich krajach panowała sroga covidoza wchodząca na coraz wyższe poziomy, jak w Austrii, ale w Polsce w porównaniu do okolicznych krajów, żyje się nam stosunkowo normalnie, a służby mundurowe nie zachowują się jak te w zachodniej Europie czy w Australii. Jednak to się może wkrótce skończyć.

Ta „normalność” jaką uzyskaliśmy, jest solą w oku rządzących i szukają oni wszelkich sposobów, aby wreszcie dokręcić covidową śrubę. Trudno powiedzieć po co to robią, być może muszą, a skoro jest akurat sezon grypowy, to przekonanie ludzi, że trwa straszliwa pandemia, powinno być łatwiejsze niż w lecie. Jednak rządzący mając świadomość, że decyzja o segregacji sanitarnej i represjonowaniu niezaszczepionych może być bolesna przy urnie wyborczej, postanowili przerzucić trochę odpowiedzialności za planowany apartheid natzw. opozycję. Gdy słucha się, co wygadują owi „opozycjoniści”, którzy obsobaczają rząd, że za mało represji wprowadzono, to można być pewnym porozumienia polityków w kwestii gnębienia Polaków. Głos przeciwny marginalizowanej Konfederacji nie ma tu żadnego znaczenia.

Można założyć, że obecne władze dostały jakiegoś rodzaju ultimatum, datę graniczną, do czasu której segregacja sanitarna musi zostać u nas wprowadzona, tak aby nie odstawać od poziomu zamordyzmu w ościennych krajach, co mogłoby powodować bunty. Jednak politycy próbujący budować kuriozalną „zgodę narodową” w celu dyskryminowania 20 milionów Polaków muszą uważać, pamiętając, że nie można dręczyć społeczeństwa bezkarnie w nieskończoność.

Autorstwo: Marcin Kozera i Admin ZNZ
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl [1] [2]
Kompilacja 2 wiadomości: WolneMedia.net


Skopiowano z WOLNE MEDIA

MAGIA SZCZEPIEŃ

 

Czy premier Kanady naprawdę się „zaszczepił”?


W kwietniu 2021 r. premier Kanady Justin Trudeau został rzekomo zaszczepiony wektorową szczepionką AstraZeneca. Poniżej film, w którym Justin Trudeau i jego żona Sophie otrzymują swoje pierwsze „szczepienie” przeciwko COVID-19.

Dwa miesiące później, w lipcu, Justin Trudeau przyjał swoje drugie „szczepienie”, tym razem jest to szczepionka firmy Moderna. To ta sama pielęgniarka. Procedura jest podobna.

Reporterzy byli obecni podczas obu „szczepień” i było to starannie zaplanowane wydarzenie public relations.

Tymczasem dyplomowana pielęgniarka z Kanady wyraziła wątpliwości co do autentyczności szczepienia premiera. Nie tylko „zaszczepienie się” dwoma różnymi preparatami budzi zdziwienie, ale dziwaczny sposób, w jaki wykonano zastrzyki.

Zwykle stosuje się specyficzne i rutynowe procedury dotyczące zaszczepiania, w tym wyznaczania punktów orientacyjnych. Szczepienie Trudeau i jego żony było niezgodne z normalnymi procedurami. „Nikt nie robi tego w ten sposób”, czyli jedną ręką, nie używając drugiej, mówi dyplomowana pielęgniarka. Najwyraźniej rzekoma pielęgniarka, która zaszczepiła Justina Trudeau, nie posiadała wymaganych umiejętności.

Według pielęgniarki popełniono trzy rażące błędy, gdy polityk z żoną „realizowali swój scenariusz”.

1. Brak punktów orientacyjnych.

2. Brak aspiracji strzykawki, aby uniknąć wstrzyknięcia preparatu do naczynia krwionośnego, co może spowodować poważne problemy medyczne.

3. Rzekoma pielęgniarka użyła tylko jednej ręki do zastrzyku i traktowała igłę jakby była strzałką.

Dyplomowana pielęgniarka wyraża wątpliwości co do autentyczności szczepienia otrzymanego przez Justina Trudeau. Chociaż nie ma dowodu, że niczego mu nie wstrzyknięto, faktem jest, że osoba, która dokonała szczepienia, nie posiadała wymaganych umiejętności.

Media, które relacjonowały szczepienia Trudeau, w tym CBC, CTV, nawet nie zainteresowały się dziwacznością „szczepienia”.

Autorstwo: Michel Chossudovsky
Źródło oryginalne (pełna wersja): GlobalResearch.ca
Tłumaczenie i źródło polskie (wersja skrócona): WolneMedia.net


Skopiowano z WOLNE MEDIA

INWESTYCJA

 

Soros inwestuje w „Rzeczpospolitą”


Fundusz związany z amerykańsko-żydowskim finansistą Georgem Sorosem zainwestował w polską prasę. Zakupił on mianowicie 40 procent udziałów w Gremi Media, czyli w spółkę wydającą między innymi dziennik „Rzeczpospolita”. Wcześniej Media Development Investment Fund przejął jedną dziesiątą akcji właściciela „Gazety Wyborczej”.

Spółka giełdowa KCI poinformowała o niewiążącym porozumieniu zawartym z holenderską spółką Pluralis. Przewiduje ono wykupienie przez nią akcji stanowiących blisko 40 proc. kapitału zakładowego i 37,6 proc. głosów na walnym zgromadzeniu firmy Gremi Media. Jednocześnie możliwość sprzedaży wspomnianych akcji nie oznacza końca „działań związanych z przeglądem opcji strategicznych.

Wspomniane wyżej Pluralis jest podmiotem należącym do Media Development Investment Fund (MDIF), belgijskiej firmy medialnej Mediahuis i King Baudouin Foundation, czyli spółek zajmujących się szeroko pojętym rynkiem medialnym. Przede wszystkim MDIF jest funduszem wspieranym przez niesławnego Sorosa. Pięć lat temu kupił on zresztą prawie 10 proc. akcji Agory, a więc wydawcy „Gazety Wyborczej”.

Porozumienie z funduszem amerykańsko-żydowskiego miliardera zachwala Grzegorz Hajdarowicz, właściciel Gremi Media wydającego między innymi dzienniki „Rzeczpospolita” i „Parkiet”. Twierdzi on, że oferty ze strony polskiego kapitału były niezadowalające, zaś dodatkowo musiał się on mierzyć z próbą wrogiego przejęcia.

Hajdarowicz wciąż utrzyma pakiet kontrolny w zarządzanej przez siebie spółce. Jednocześnie zachwala on jednak swojego nowego inwestora. Dzięki niemu gazety i portale należące do Gremi Media mają zachować swoją dotychczasową linię ideologiczną. Tym samym mają być zorientowane na „obronę wolnego rynku, ochronę prywatnej własności, poszanowanie praw człowieka i obywatela w rozumieniu zachodnio-europejskim, wspieranie polskiego członkostwa w Unii Europejskiej i NATO”.

Na podstawie: WirtualneMedia.pl, Press.pl
Źródło: Autonom.pl

Skopiowane z WOLNE MEDIA

US ZSRR

           ,,I cóż powiecie na to że już się zbliża lato?,,  Pamiętacie ten wierszyk z lat szkolnych? 

   A co by się stało gdyby tym podobny wierszyk ktoś, wielu ktosiów, wyrecytował wam gdy powstawała UE.  Lub gdy ,,głosowaliście,, za lub przeciw wejściu do UE. Zaznaczam i podkreślam że tematem wierszyka byłaby prawda wyłożona bez żadnych ograniczeń abyście mogli zrozumieć co to jest i do czego ma służyć.

  Też byli byście za? A może nie? 

  Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie. Miejcie jednak tę świadomość że dzięki wybranym krokom jesteście popychadłem Europy. Nie macie własnych zakładów, wszystko zostało zniszczone, wyprzedane, wy sami emigrujecie za chlebem w świat i gdziekolwiek się zatrzymacie to nie jesteście u siebie.

  Kto z was się przyzna przed samym sobą, drugim człowiekiem, że dołożył, a może nadal dokłada, cegiełki niszczenia. 

   Chciano nas napaść i zniewolić i to zrobiono. 

                Sami sobie to zrobiliśmy.




JAK NAS ŻYDZI WYROLOWALI


Obudziłem się dziś rano i okazało się że zamiast być rześkiemu jestem jak cień.
Organizm zrobił mnie w bambuko tak samo jak żydzi nas po upadku komuny.







 

sobota, 27 listopada 2021

TAK SIĘ OSZUKUJE POLAKÓW W POLSCE

                                     https://www.youtube.com/watch?v=7KL8XS52bNg

  Kochani nie mogłem tego filmu wstawić więc podaję linka do strony. Polecam go zobaczyć a dowiecie się jak jesteśmy robieni w jajo na wszelakich obniżkach. Zwłaszcza teraz gdy jest modny tzw. BLACK FRIDAY.

  Polecam i pozdrawiam

ICH STANDARDY

 I jest to co zwykle.

Niektórzy z was znają na fb moją stronę. 

  Jak wiecie wstawiłem na niej link do obecnego bloga by zainteresowani mogli łatwiej znaleźć miejsce gdzie dowiedzą się co tak naprawdę w trawie piszczy bez ściemy, półprawd czy wyssanych z palca informacji. I co? A no to że ,,niezależni weryfikatorzy,, uznali ten link za skrajnie niecenzuralny, nie obyczajowy, naruszający standardy społecznościowe. 

  A kim że kur... oni są że mają nam mówić co można co nie?! Jakim prawem decydują za nas jacyś cichociemni zza swych wypasionych komputerów, siedzący gdzieś w USraelu, słuchający swych panów którzy nakazują kopać w kostki własne marionetki aby te na ich polecenie zabierały nam prawo swobodnego wyrażania swych poglądów.

Historia, zwłaszcza dla nas Polaków, zatacza koło.


  Nie istnieliśmy na mapach Europy przez dekady. Gdy ledwo udało się nam wyrwać z łańcuchów ponownie nas zniewolono. Ta niewola trwa do dziś. Najpierw Niemieckie łapy nas niszczyły, sowieckie po Jałcie a teraz po okrągłostołowa żydokomuna. Jesteśmy posiadani przez kogoś w USraelu. Na Nowojorskiej giełdzie jesteśmy zarejestrowani jako korporacja. Tak, nasz kraj, Polska to korporacja z zasobami ludzkimi w wysokości 38 mln. obywateli, znaczy niewolników. Straszne to jest ponieważ ponownie na własne życzenie jesteśmy w czarnej dupie. Ale to jeszcze nic. Najstraszniejsze jest to że mrowie ludzi w tej dupie się urządza grożąc palcem i próbując przekrzyczeć tych co to widzą i starają się otwierać oczy zadżumionym jednostkom.



  Drodzy pracownicy korporacji zwanej Polska, a może już Polin. Ja mam ich prawa w dupie. nie poddam się bez walki żeby nie wiem co. 

   Dzięki.


czwartek, 25 listopada 2021

 

Powielacze propagandy


Jest to jeden z najważniejszych aspektów naszego systemu medialnego, a jednak jest mało znany opinii publicznej: większość międzynarodowych wiadomości w zachodnich mediach, dostarczają tylko trzy globalne agencje informacyjne z siedzibą w Nowym Jorku, Londynie i Paryżu.

Kluczowa rola tych agencji oznacza, że ​​zachodnie media często publikują te same tematy, nawet używając tych samych sformułowań. Ponadto rządy, armie i służby wywiadowcze wykorzystują te globalne agencje informacyjne, jako powielacze do rozpowszechniania swoich wiadomości na całym świecie.

Studium przypadku dotyczące wojny w Syrii pokazuje, jak dziewięć wiodących europejskich gazet wyraźnie ilustruje tą kwestie: 78% wszystkich artykułów jakie się w nich ukazały, opierało się w całości lub w części na sprawozdaniach agencji, a 0% na śledztwach dziennikarskich. Co więcej, 82% wszystkich opinii i wywiadów popierało interwencję USA i NATO, a propagandę przypisano wyłącznie stronie przeciwnej.

COŚ DZIWNEGO

“Dlatego zawsze musisz zadać sobie pytanie: dlaczego dostaję tą konkretną informację w tej konkretnej formie właśnie teraz? Ostatecznie zawsze chodzi o kwestię władzy” (dr Konrad Hummler, szwajcarski dyrektor ds. bankowości i mediów).

“Skąd gazeta wie, to co wie?” Odpowiedź na to pytanie może zaskoczyć niektórych czytelników gazet: “Głównym źródłem informacji są wiadomości z agencji prasowych. Niemal anonimowo działające agencje informacyjne, są w pewnym sensie kluczem do światowych wydarzeń. Jakie są nazwy tych agencji, jak one działają i kto je finansuje? Aby którąś z agencji ocenić na ile dobrze wie o wydarzeniach na Wschodzie i Zachodzie, należy znać odpowiedzi na te pytania” (Höhne 1977, s. 11).

Szwajcarski badacz mediów wskazuje: “Agencje prasowe są najważniejszymi dostawcami materiałów dla środków masowego przekazu. Żadne dzienniki nie mogą sobie bez nich poradzić. (…) Tak więc agencje informacyjne wpływają na nasz wizerunek otaczającego nas świata, przede wszystkim dowiadujemy się, co one wybrały za stosowne” (Blum 1995, s. 9).

Ze względu na ich zasadnicze znaczenie, tym bardziej zdumiewające jest to, że agencje te są mało znane opinii publicznej: “Duża część społeczeństwa nie jest świadoma, że ​​agencje informacyjne w ogóle istnieją… W rzeczywistości odgrywają one niezwykle ważną rolę na rynku mediów. Pomimo tego wielkiego znaczenia, w przeszłości poświęcano im mało uwagi” (Schulten-Jaspers 2013, s. 13).

Nawet szef agencji informacyjnej zauważył: “W agencjach informacyjnych jest coś dziwnego. Są mało znane opinii publicznej. W przeciwieństwie do gazety, ich działalność nie jest tak bardzo widoczna, ale zawsze można je znaleźć jako źródło danej wiadomości” (Segbers 2007, s. 9).

NIEWIDZIALNY UKŁAD NERWOWY SYSTEMU MEDIALNEGO

Zatem jakie są nazwy tych agencji, które “zawsze są źródłem historii”? Zostały już tylko trzy globalne agencje:

1. Amerykańska Associated Press (AP) zatrudniająca ponad 4000 pracowników na całym świecie. AP należy do amerykańskich firm medialnych i ma swoją główną redakcję w Nowym Jorku. Wiadomości AP są wykorzystywane przez około 12 000 międzynarodowych wydawnictw medialnych, docierając codziennie do ponad połowy światowej populacji.

2. Quasi-rządowa francuska Agence France-Presse (AFP) z siedzibą w Paryżu i zatrudniająca około 4000 pracowników. AFP wysyła codziennie ponad 3000 artykułów i zdjęć do mediów na całym świecie.

3. Brytyjska agencja Reuters w Londynie, która znajduje się w prywatnych rękach i zatrudnia nieco ponad 3000 osób. Reuters został przejęty w 2008 roku przez kanadyjskiego przedsiębiorcę medialnego Thomson – jedna z 25 najbogatszych osób na świecie – i scalił się w Thomson Reuters z siedzibą w Nowym Jorku.

Ponadto wiele krajów prowadzi własne agencje informacyjne. Jednakże, jeśli chodzi o wiadomości międzynarodowe, zazwyczaj te lokalne agencje polegają na trzech globalnych agencjach i po prostu kopiują i tłumaczą ich artykuły.

Trzy globalne agencje informacyjne Reuters, AFP i AP oraz trzy krajowe agencje niemieckojęzycznych krajów Austrii (APA), Niemiec (DPA) i Szwajcarii (SDA)

Wolfgang Vyslozil, były dyrektor austriackiej agencji APA, opisał kluczową rolę agencji informacyjnych w tych słowach: “Agencje prasowe rzadko znajdują się w centrum publicznej uwagi. Mimo to są jednym z najbardziej wpływowych i jednocześnie jednym z najmniej znanych rodzajów mediów. Są to kluczowe instytucje o istotnym znaczeniu dla każdego systemu medialnego. Są niewidocznym układem nerwowym, który łączy wszystkie części tego systemu” (Segbers 2007, p.10).

MAŁY SKRÓT, ŚWIETNY EFEKT

Istnieje jednak prosty powód dla którego globalne agencje, pomimo ich znaczenia, są praktycznie nieznane ogółowi społeczeństwa. Cytując szwajcarskiego profesora mediów: “Radio i telewizja zwykle nie podają swoich źródeł, a tylko specjaliści mogą odcyfrować odnośniki w czasopismach” (Blum 1995, str. 9).

Motyw tej dyskrecji powinien jednak być jasny: wydawcy medialni nie są szczególnie zainteresowani, aby ich odbiorcy wiedzieli, że sami nie badali większości swoich informacji przez nich przedstawianych. Poniższa grafika pokazuje kilka przykładów tagowania źródeł w popularnych gazetach niemieckojęzycznych. Obok skrótów agencyjnych znajdujemy inicjały redaktorów, którzy zredagowali odpowiedni news agencji.

Agencje prasowe jako źródła artykułów prasowych)

Czasami gazety używają materiałów agencyjnych, ale w ogóle ich nie etykietują. Badanie przeprowadzone w 2011 roku przez Szwajcarski Instytut Badawczy ds. Sfery Publicznej i Społeczeństwa Uniwersytetu w Zurychu, doprowadziło do następujących wniosków (FOEG 2011): “Udziały agencji są integralnie wykorzystywane bez oznaczania ich etykietami lub są częściowo przepisywane, aby pojawiły się jako wkład redakcyjny. Ponadto istnieje praktyka polegająca na “przyprawianiu” artykułów agencji przy niewielkim wysiłku, na przykład stosowane są techniki wizualizacji: niepublikowane wycinki z artykułów agencji, są wzbogacane obrazami i grafiką a następnie prezentowane jako własne, kompleksowe artykuły”.

Agencje odgrywają znaczącą rolę nie tylko w prasie, ale także w audycjach prywatnych i publicznych. Potwierdza to Volker Braeutigam, który przez dziesięć lat pracował dla niemieckiego, państwowego nadawcy ARD i krytycznie odnosi się do dominacji tychże agencji: “Jednym z podstawowych problemów jest to, że redakcja ARD czerpie informacje głównie z trzech źródeł: agencji prasowych DPA / AP, Reuters i AFP: jednego niemieckiego / amerykańskiego, jednego brytyjskiego i jednego francuskiego. (…) Redaktor pracujący nad tematem wiadomości, musi wybrać tylko kilka fragmentów tekstu na ekranie, które uzna za istotne, zmienić ich kolejność i skleić je, ostatecznie lekko ubarwiając.”

Szwajcarskie Radio i Telewizja (SRF) również w dużej mierze bazuje na raportach tych agencji. Zapytane przez widzów dlaczego pokojowy marsz na Ukrainie nie został przedstawiony w mediach, redaktorzy odpowiedzieli: “Do tej pory nie otrzymaliśmy ani jednego reportażu z tego marszu od niezależnych agencji Reuters, AP i AFP”.

W rzeczywistości nie tylko tekst, ale także obrazy, nagrania dźwiękowe i wideo, które codziennie spotykamy w naszych mediach, pochodzą głównie z tych samych agencji. To, co niewtajemniczeni odbiorcy mogliby uważać za wkład swojej lokalnej gazety lub stacji telewizyjnej, jest faktycznie tylko kopią newsów z Nowego Jorku, Londynu i Paryża.

Niektórzy wydawcy poszli nawet o krok dalej i z powodu braku zasobów, zleciły agencji zagranicznej redagowanie całych swoich działów zagranicznych. Ponadto wiadomo, że wiele internetowych portali informacyjnych najczęściej publikuje informacje agencji (patrz np. Paterson 2007, Johnston 2011, MacGregor 2013).

Ostatecznie ta zależność od globalnych agencji, tworzy uderzające podobieństwo w artykułach międzynarodowych: od Wiednia do Waszyngtonu, nasze wydawnictwa medialne często przestawiają te same tematy, używając wielu takich samych zwrotów. Zjawisko, które w przeciwnym razie byłoby raczej związane z “kontrolowanymi mediami” w krajach autorytarnych.

Poniższy rysunek przedstawia przykłady z publikacji niemieckich i międzynarodowych. Jak widać, pomimo deklarowanej obiektywności, czasami wkrada się lekkie (geo-) polityczne nastawienie.

Podobieństwa w treści i brzmieniu ze względu na doniesienia globalnych agencji prasowych: “Putin zagraża”, “Iran prowokuje”, “NATO zaniepokojone”

ROLA KORESPONDENTÓW

Większość naszych mediów nie ma własnych zagranicznych korespondentów, więc nie mają innego wyjścia, jak polegać wyłącznie na globalnych agencjach zajmujących się zagranicznymi wiadomościami. Ale co z dużymi dziennikami i stacjami telewizyjnymi, które mają swoich międzynarodowych korespondentów? W krajach niemieckojęzycznych są to na przykład gazety takie jak NZZ, FAZ, Sueddeutsche Zeitung, Welt oraz nadawcy publiczni.

Przede wszystkim należy pamiętać o zachowaniu proporcji: podczas gdy globalne agencje zatrudniają kilka tysięcy pracowników na całym świecie, nawet szwajcarska gazeta NZZ znana z międzynarodowej sprawozdawczości, utrzymuje jedynie 35 zagranicznych korespondentów (w tym korespondentów biznesowych). W wielkich krajach, takich jak Chiny czy Indie, stacjonuje tylko jeden korespondent; cała Ameryka Południowa jest objęta tylko dwoma dziennikarzami, podczas gdy w jeszcze większej Afryce nikt nie przebywa na stałe.

Co więcej, w strefach wojennych korespondenci rzadko opuszczają bezpieczne miejsce pobytu. Na przykład podczas wojny w Syrii, wielu dziennikarzy “donosiło” z miast takich jak Stambuł, Bejrut, Kair, a nawet z Cypru. Ponadto wielu dziennikarzom brakuje umiejętności językowych, aby zrozumieć lokalnych ludzi i tamtejsze media.

Jak korespondenci w takich okolicznościach wiedzą, co to jest “newsem” w tym regionie świata? Główna odpowiedź brzmi: od agencji globalnych. Holenderski korespondent z Bliskiego Wschodu Joris Luyendijk, w imponujący sposób opisał sposób działania korespondentów i ich zależność od agencji światowych w książce “People Like Us: Misrepresenting the Middle East” (“Ludzie tacy sami jak my: Przeinaczenie Środkowego Wschodu”): “Wyobrażałem sobie korespondentów jako historyków chwili. Kiedy wydarzy się coś ważnego, podążą za zdarzeniem, dowiedzą się co się dzieje i zdadzą z tego relację. Ale ja nie podążałem aby dowiedzieć się co się dzieje; to było zrobione dawno temu. Poszedłem przedstawić raport z miejsca wydarzeń. (…) Redaktorzy w Holandii dzwonili gdy coś się stało, wysyłali faksem lub pocztą elektroniczną informacje prasowe, a ja powtarzałem je własnymi słowami w radiu lub przerabiałem je na prasowy artykuł. Z tego powodu moi redaktorzy uznali, że ważniejsze jest abym mógł znaleźć się w danym miejscu, niż to, co sam wiedziałem o danym wydarzeniu. Agencje prasowe zapewniły wystarczającą ilość informacji abyś mógł pisać lub rozmawiać podczas jakiegokolwiek spotkania na temat kryzysu lub spotkania na szczycie. Dlatego często natkniesz się na te same obrazy i historie, jeśli przejrzysz kilka różnych gazet lub internetowych kanałów informacyjnych. Nasi ludzie w biurach w Londynie, Paryżu, Berlinie i Waszyngtonie, oni wszyscy uważali, że złe wiadomości dominują w wiadomościach i że podążamy za standardami agencji prasowych niczym niewolnicy. (…) Wspólnym pomysłem na korespondentów jest to, że mają “artykuł” (…), ale rzeczywistość jest taka, że ​​wiadomości są przenośnikiem taśmowym w fabryce chleba. Korespondenci stoją na końcu tego przenośnika udając, że sami pieczemy ten biały chleb, podczas gdy w rzeczywistości wszystko, co zrobiliśmy, to jedynie włożyliśmy go do opakowania. (…) Później przyjaciel zapytał mnie, jak udało mi się odpowiedzieć na wszystkie pytania podczas tych rozmów o każdej porze i bez wahania. Kiedy powiedziałem mu, że to tak jak w wiadomościach telewizyjnych, wiesz o wszystkich pytaniach z góry, jego e-mailowa odpowiedź była pełna przekleństw. Mój przyjaciel zdał sobie sprawę, że przez dziesięciolecia to co oglądał i słuchał w wiadomościach, było czystym teatrem” (Luyendjik 2009, s. 20-22, 76, 189).

Innymi słowy, typowy korespondent generalnie nie jest w stanie przeprowadzić niezależnych poszukiwań, lecz zajmuje się i wzmacnia te tematy, które są już wytypowane przez agencje prasowe – notoryczny “efekt głównego nurtu”.

Ponadto, ze względu na koszty, wiele medialnych placówek w dzisiejszych czasach musi dzielić się swoimi nielicznymi zagranicznymi korespondentami, a w ramach poszczególnych grup medialnych, zagraniczne reportaże są często wykorzystywane przez kilka publikacji, z których żadna nie przyczynia się do różnorodności w ich przedstawieniu.

CZEGO AGENCJA NIE ZGŁASZA, NIE MA MIEJSCA

Główna rola agencji prasowych wyjaśnia również, dlaczego w geopolitycznych konfliktach większość mediów używa tych samych oryginalnych źródeł. Na przykład w wojnie syryjskiej Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (wątpliwa, jednoosobowa organizacja z siedzibą w Londynie) znalazło szczególnie uwydatnione. Media rzadko kierowały zapytania bezpośrednio do Obserwatorium, ponieważ jego operator był w rzeczywistości trudny do osiągnięcia, nawet dla dziennikarzy.

Zamiast tego, “Obserwatorium” przekazało swoje newsy globalnym agencjom, które następnie przekazały je do tysięcy mediów, które z kolei “poinformowały” setki milionów czytelników i widzów na całym świecie. Powód dla którego agencje ze wszystkich miejsc odnosiły się do tego dziwnego “Obserwatorium” w swoich reportażach (i naprawdę je finansowały) jest rzadko zadawanym pytaniem.

Były redaktor naczelny niemieckiej agencji prasowej DPA, Manfred Steffens, stwierdza w swojej książce “The Business of News”: “Wiadomość nie staje się bardziej wiarygodna tylko dlatego, że jest się w stanie podać jej źródło. W rzeczy samej raczej wątpliwe jest, aby ufać informacjom tylko dlatego, że źródło zostało zacytowane. (…) Za ochronną tarczą takie “źródło” oznacza dla wiadomości, że niektórzy ludzie są bardziej skłonni do rozprzestrzeniania rzeczy raczej ryzykownych, nawet jeśli sami mają uzasadnione wątpliwości co do ich poprawności; odpowiedzialność, przynajmniej moralną, zawsze można przypisać do cytowanego źródła” (Steffens, 1969, s. 106).

Uzależnienie od globalnych agencji jest również główną przyczyną, dla której medialne relacje dotyczące konfliktów geopolitycznych są często powierzchowne i niekonsekwentne, tym samym historyczne relacje i tło są fragmentaryczne lub zupełnie nieobecne. Jak podaje Steffens: “Agencje prasowe tworzą swoje doniesienia niemal wyłącznie z bieżących wydarzeń i dlatego z natury są on ahistoryczne. Niechętnie dodają one więcej kontekstu, niż jest to bezwzględnie wymagane” (Steffens, 1969, s. 32).

A zatem dominacja globalnych agencji wyjaśnia dlaczego niektóre kwestie i wydarzenia geopolityczne, które często nie pasują zbyt dobrze do narracji USA/NATO lub są zbyt “nieistotne”, nie są w ogóle wymieniane w naszych mediach. Jeśli agencje nie donoszą o jakimś zdarzeniu, wtedy większość zachodnich mediów nie będzie go świadoma. Jak wskazano przy okazji 50rocznicy niemieckiego organu ochrony danych: “To czego agencja nie zgłasza, nie ma miejsca” (Wilke 2000, s.1).

DODAWANIE WĄTPLIWYCH HISTORII

Chociaż niektóre tematy nie pojawiają się w ogóle w naszych mediach, inne natomiast są bardzo ważne, pomimo tego iż takowymi być nie powinny: “Często mass media nie mówią o prawdziwej rzeczywistości, ale o rzeczywistości skonstruowanej lub zainscenizowanej. (…) Wiele badań wykazało, że środki masowego przekazu są w przeważającej mierze zdeterminowane przez działania PR, a postawy bierne i podatne przeważają nad postawami aktywnego dochodzenia” (Blum 1995, s. 16).

W rzeczywistości ze względu na dość niską wydajność dziennikarską naszych mediów i ich dużą zależność od kilku agencji prasowych, zainteresowanym stronom łatwo jest rozpowszechniać propagandę i dezinformację w podobno szanowanych wydawnictwach medalnych wśród odbiorców na całym świecie. Edytor DPA Steffens ostrzegł przed tym niebezpieczeństwem: “Krytyczna granica rozsądku, staje się bardziej uśpiona im bardziej szanuje się agencję prasową lub gazetę. Ktoś kto chce wprowadzić wątpliwą informację w prasę światową, musi tylko spróbować opowiedzieć ją dla rozsądnie renomowanej agencji aby mieć pewność, że pojawi się ona nieco później w innych. Czasami zdarza się, że mistyfikacja przechodzi z agencji do agencji i staje się coraz bardziej wiarygodna” (Steffens, 1969, s. 234).

Do najbardziej aktywnych aktorów “wstrzykiwania” wątpliwych informacji geopolitycznych należą wojsko i ministerstwa obrony. Na przykład w 2009 r. szef amerykańskiej agencji informacyjnej AP, Tom Curley ogłosił, że Pentagon zatrudnia ponad 27 000 specjalistów od PR, którzy z budżetem prawie 5 miliardów dolarów rocznie pracują w mediach utrzymując przy życiu ukierunkowane manipulacje. Co więcej, wyżsi rangą generałowie amerykańscy grozili, że “zniszczą” AP i samego jej szefa, jeśli dziennikarze będą zbyt krytycznie odnosić się do amerykańskiej armii.

Pomimo – lub z powodu? – takich zagrożeń, nasze media regularnie publikują wątpliwe historie pozyskane od nienazwanych “informatorów” z “amerykańskich kręgów obronnych”.

Ulrich Tilgner, weteran korespondencji na Bliskim Wschodzie dla telewizji niemieckiej i szwajcarskiej, ostrzegł w 2003 r., krótko po wojnie w Iraku, o mistyfikacjach ze strony wojska i roli mediów w tych atakach: “Z pomocą mediów wojsko decyduje o percepcji społeczeństwa i używa ich do swoich planów. Udaje im się ukierunkować oczekiwania społeczeństwa i rozpowszechniać scenariusze i mistyfikacje. W tym nowym rodzaju wojny, strategowie PR w amerykańskiej administracji pełnią podobną funkcję, co piloci bombowców. Specjalne wydziały ds. Public Relations w Pentagonie i tajnych służbach stały się bojownikami w wojnie informacyjnej. (…) Wojsko USA wyraźnie wykorzystuje brak przejrzystości w relacjach medialnych w swoich oszukańczych manewrach. Sposób w jaki rozpowszechniają informacje, które są następnie podchwytywane i rozpowszechniane przez gazety i nadawców, uniemożliwia czytelnikom, słuchaczom lub widzom śledzenie ich oryginalnego źródła. W ten sposób publiczność nie dostrzeże faktycznego zamiaru wojska” (Tilgner 2003, s. 132).

To co znane jest armii amerykańskiej, nie byłoby obce amerykańskim służbom wywiadowczym. W niezwykłym raporcie brytyjskiego Channel 4, byli oficjele CIA i korespondent Reutersa szczerze mówili o systematycznym rozpowszechnianiu propagandy i dezinformacji w artykułach dotyczących geopolitycznych konfliktów…

Były oficer CIA i demaskator John Stockwell powiedział o swojej pracy w wojnie w Angoli: “Podstawowym schematem było sprawienie, by wyglądała ona jak (wroga) agresja w Angoli. Więc każdy rodzaj informacji, która mogła zostać napisana i przekazana do mediów w dowolnym miejscu na świecie, które podtrzymały by tę wersję. Tak też robiliśmy. Jedna trzecia moich pracowników w tej grupie zadaniowej była tajnymi funkcjonariuszami, byli propagandystami, których zadaniem było wymyślanie historii i znajdowanie sposobów na wprowadzenie ich do prasy. (…) Redaktorzy w większości zachodnich gazet nie są zbyt sceptycznie nastawieni do komunikatów, które odpowiadają ogólnym poglądom i uprzedzeniom. (…) Więc wymyślaliśmy kolejną historię i trwało to całe tygodnie. (…) [Ale] to wszystko było fikcją”.

Fred Bridgland wrócił do pracy jako korespondent wojenny agencji Reuters: “Oparliśmy nasze artykuły na oficjalnych komunikatach. Dopiero wiele lat później dowiedziałem się nieco, że ekspert CIA ds. dezinformacji przebywający w ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Lusace spreparował ten komunikat, i że nie miał on żadnego związku z prawdą. (…) Zasadniczo i mówiąc wprost, możesz opublikować wszelkie stare bzdury, a i tak dotrą one do dziennikarskich redakcji”.

Dawny analityk CIA David MacMichael, opisał swoją służbę podczas wojny Contras w Nikaragui tymi słowami: “Mówili, że wywiad w Nikaragui była tak dobry, że ​​wiedzieliśmy nawet gdy ktoś spuszczał wodę w toalecie. Ale nieodmiennie miałem wrażenie, że historie które przekazywaliśmy prasie, pochodziły prosto z toalety” (Hird 1985).

Oczywiście służby wywiadowcze mają również dużą liczbę bezpośrednich kontaktów w naszych mediach, przez które w razie potrzeby mogą “wyciec” informacje. Ale bez centralnej roli globalnych agencji informacyjnych, synchronizacja światowej propagandy i dezinformacji nigdy nie byłaby tak skuteczna.

Poprzez ten “propagandowy powielacz” wątpliwe historie ekspertów PR pracujących dla rządów, służb wojskowych i wywiadowczych, docierają do ogółu społeczeństwa mniej lub bardziej niekontrolowane i niefiltrowane. Dziennikarze odnoszą się do agencji prasowych, a agencje prasowe odwołują się do swoich źródeł. Chociaż często usiłują wskazać wątpliwości w terminach takich jak “pozorny”, “domniemany” i tym podobnych, do tego czasu pogłoska już od dawna rozprzestrzenia się po świecie i przynosi zamierzony efekt.

Propagandowy powielacz: rządy, służby wojskowe i wywiadowcze korzystające z globalnych agencji informacyjnych w celu rozpowszechniania swoich wiadomości wśród odbiorców na całym świecie

JAK DONOSI “NEW YORK TIMES”…

Oprócz globalnych agencji prasowych istnieje inne źródło, które jest często wykorzystywane przez media na całym świecie do przedstawiania geopolitycznych konfliktów, a mianowicie do najważniejszych środków masowego przekazu w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.

Na przykład w redakcjach takich jak “New York Times” lub BBC, można znaleźć do 100 korespondentów zagranicznych i innych pracowników zewnętrznych. Jednak korespondent z Bliskiego Wschodu Luyendijk wskazuje: “Holenderskie ekipy informacyjne w tym ja, brały udział w selekcji wiadomości tworzonych przez wysokiej jakości media takie jak CNN, BBC i “New York Times”. Zrobiliśmy to przy założeniu, że ich korespondenci rozumieli świat arabski i przedstawiały nam jego pogląd, ale wielu z nich jak się okazało, nie mówiło po arabsku a przynajmniej nie na tyle, aby móc w nim swobodnie rozmawiać lub śledzić lokalne media. Wielu ze starych wyjadaczy w CNN, BBC, “Independent”, “The Guardian”, “New Yorker” i “New York Times” było w większości przypadków zależnymi od asystentów i tłumaczy” (Luyendijk s. 47).

Ponadto źródła tych mediów często nie są łatwe do zweryfikowania (“koła militarne”, “anonimowi urzędnicy rządowi”, “urzędnicy wywiadu” itp.), A zatem mogą być również wykorzystywane do rozpowszechniania propagandy. W każdym razie powszechna orientacja w kierunku anglosaskich publikacji, prowadzi do dalszej zbieżności geopolitycznego dyskursu w naszych mediach.

Poniższe zestawienie pokazuje kilka przykładów takich cytatów opartych na przedstawieniu Syrii w szwajcarskim dzienniku “Tages-Anzeiger”. Artykuły pochodzą z pierwszych dni października 2015 r., kiedy to Rosja po raz pierwszy interweniowała bezpośrednio w ogarniętej wojną Syrii (podkreślono źródła amerykańskie/brytyjskie).

Częste cytowanie brytyjskich i amerykańskich mediów, czego przykładem może być wojna w Syrii w szwajcarskim dzienniku Tages-Anzeiger w październiku 2015 r.

POŻĄDANA NARRACJA

Ale dlaczego dziennikarze w naszych mediach nie próbują po prostu dociekać i donosić niezależnie od globalnych agencji i anglosaskich mediów? Korespondent z Bliskiego Wschodu Luyendijk opisuje swoje doświadczenia: “Możesz zasugerować, że powinienem szukać źródeł, którym mógłbym zaufać. Próbowałem, ale gdy chciałem napisać reportaż bez korzystania z agencji prasowych, głównych anglosaskich mediów lub znanych osobowości, wszystko rozpadło się. (…) Oczywiście jako korespondent mogłem opowiedzieć bardzo różne historie o jednej i tej samej sytuacji. Ale media mogły przedstawić tylko jedną z nich, a często wystarczyło, że była to dokładnie ta historia, która potwierdziła dominujący obraz” (Luyendijk str.54ff).

Badacz mediów Noam Chomsky opisał ten efekt w swoim eseju “Co czyni media głównego nurtu mainstreamowymi” w następujący sposób: “Jeśli porzucisz oficjalną narrację, jeśli stworzysz zdania odrębne to wkrótce poczujesz to. (…) Istnieje wiele sposobów aby szybko wrócić do poczekalni. Jeśli nie zastosujesz się do wytycznych, nie utrzymasz się długo w swojej pracy. Ten system działa całkiem nieźle i odzwierciedla ustalone struktury władzy.” (Chomsky 1997).

Mimo to, niektórzy czołowi dziennikarze nadal wierzą, że nikt nie może im powiedzieć co mają pisać. Jak to się sumuje? Badacz mediów Chomsky wyjaśnia oczywistą sprzeczność: “Chodzi o to, że nie byliby tam gdzie obecnie się znajdują, chyba, że już zademonstrowali, że nikt nie musi im mówić co mają napisać, ponieważ już piszą to co jest słuszne. Gdyby zaczęli od biurka w gazecie Metro, czy czymś w tym rodzaju i brali udział w niewygodnych historiach, nigdy nie dotarliby do stanowisk, na których mogą teraz mówić co im się podoba. (…) Oni przeszli przez system socjalizacji” (Chomsky 1997).

Ostatecznie ten “proces socjalizacji” prowadzi do dziennikarstwa, który generalnie już samodzielnie nie bada i nie odnosić się krytycznie o konfliktach geopolitycznych (i niektórych innych tematach), ale dąży do utrwalenia pożądanej narracji za pośrednictwem odpowiednich artykułów redakcyjnych, komentarzy i rozmówców.

PIERWSZE PRAWO DZIENNIKARSTWA

Były dziennikarz AP, Herbert Altschull, nazwał to “pierwszym prawem dziennikarstwa”: “We wszystkich systemach prasy, media informacyjne są instrumentami tych, którzy sprawują władzę polityczną i ekonomiczną. Gazety, czasopisma, stacje radiowe i telewizyjne nie działają niezależnie, chociaż mają możliwość niezależnego sprawowania władzy” (Altschull 1984/1995, s. 298).

W tym sensie logiczne jest, że nasze tradycyjne media – finansowane głównie z reklam lub przez państwo – reprezentują geopolityczne interesy sojuszu transatlantyckiego, biorąc pod uwagę, że zarówno korporacje reklamowe jak i same państwa, zależą od zdominowanej przez USA transatlantyckiej architektury ekonomicznej i bezpieczeństwa.

Ponadto nasze wiodące media i ich kluczowi ludzie są – w duchu “socjalizacji” Chomsky’ego – często sami częścią sieci transatlantyckiej elity. Niektóre z najważniejszych instytucji w tym zakresie obejmują amerykańską Radę ds. Stosunków Zagranicznych (CFR), Grupę Bilderberg i Komisję Trójstronną (patrz szczegółowe studium tych sieci).

Rzeczywiście, większość znanych publikacji zasadniczo może być postrzegana jako “media establishmentowe”. Wynika to z faktu, że w przeszłości wolność prasy była raczej teoretyczna, biorąc pod uwagę istotne bariery wejścia na rynek, takie jak licencje na nadawanie, przedziały częstotliwości, wymogi dotyczące finansowania i infrastruktury technicznej, ograniczone kanały sprzedaży, zależność od reklamy oraz inne ograniczenia.

Dopiero z powodu Internetu, pierwsze prawo Altschulla zostało w pewnym stopniu złamane. Tak więc w ostatnich latach pojawiło się wysokiej jakości dziennikarstwo finansowane przez czytelników, często przewyższające tradycyjne media pod względem krytycznej sprawozdawczości. Niektóre z tych “alternatywnych” publikacji docierają już do bardzo dużej grupy odbiorców, pokazując, że “masa” nie musi stanowić problemu dla jakości mediów.

Niemniej jednak, dotychczasowe tradycyjne media były w stanie przyciągnąć zdecydowaną większość użytkowników online. To z kolei jest ściśle związane z ukrytą rolą agencji prasowych, których aktualne wiadomości stanowią trzon większości portali informacyjnych.

Czy “władza polityczna i gospodarcza”, zgodnie z Prawem Altschulla zachowa kontrolę nad wiadomościami, czy też “niekontrolowane” wiadomości zmienią strukturę polityczną i gospodarczą? Nadchodzące lata nam to pokażą.

STUDIUM PRZYPADKU: WOJNA W SYRII

W ramach studium przypadku, sprawdzono relacje z przebiegu wojny w Syrii w dziewięciu wiodących dziennikach z Niemiec, Austrii i Szwajcarii. Zostały one sprawdzone pod kątem opiniotwórczego pluralizmu oraz polegania na agencjach prasowych. Wybrano następujące gazety:

– w przypadku Niemiec: “Die Welt”, “Süddeutsche Zeitung” (SZ) i “Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ);

– w przypadku Szwajcarii: “Neue Zürcher Zeitung” (NZZ), “Tagesanzeiger” (TA) i “Basler Zeitung” (BaZ);

– dla Austrii: “Standard”, “Kurier” i “Die Presse”.

Okres jaki został wzięty pod uwagę został określony na 1–15 października 2015 r., tj. pierwsze dwa tygodnie po bezpośredniej interwencji Rosji w syryjskim konflikcie. Uwzględniono cały wydruk i relację online tych gazet. Wszelkie niedzielne wydania nie były brane pod uwagę, ponieważ nie wszystkie badane gazety takowe posiadają. Łącznie 381 artykułów prasowych spełniało określone kryteria.

W pierwszym etapie artykuły zostały sklasyfikowane według ich właściwości w następujące grupy:

– agencje: artykuły agencji informacyjnych (z kodem agencji);

– mieszane: proste artykuły (z nazwiskami autorów) oparte w całości lub w części na raportach agencji;

– artykuły: artykuły i analizy redakcyjne;

– opinie: opinie i komentarze gości;

– wywiady: wywiady z ekspertami, politykami itp.;

– dochodzenia: dochodzenia dziennikarskie, które ujawniają nowe informacje lub kontekst.

Poniższy wykres nr 1 przedstawia skład artykułów dla dziewięciu analizowanych gazet. Jak widać, 55% artykułów stanowiły artykuły agencji prasowych; 23% artykułów redakcyjnych powstało na podstawie materiałów agencji; 9% stanowiły pomniejsze artykuły; 10% stanowiły opinie i komentarze gości; 2% to wywiady; 0% dochodzeń dziennikarskich.

Wykres nr 1: Typy artykułów (ogółem; n = 381)

Czyste teksty agencji – od krótkich wpisów po szczegółowe artykuły – znajdowały się głównie na stronach internetowych gazet codziennych. Z jednej strony presja na wiadomości z ostatniej chwili jest wyższa, niż w wersji drukowanej, natomiast z drugiej strony nie ma ograniczeń przestrzennych jak ma to miejsce w wersji drukowanej. Większość innych rodzajów artykułów znaleziono zarówno w wydaniach online, jak i drukowanych. Niektóre ekskluzywne wywiady i pomniejsze artykuły, zostały znalezione tylko w wydaniach drukowanych. Wszystkie wpisy zostały zebrane tylko raz w celu przeprowadzenia badania.

Poniższy wykres 2, pokazuje tę samą klasyfikację dla każdej gazety. W obserwowanym okresie (dwa tygodnie), większość gazet opublikowała od 40 do 50 artykułów na temat konfliktu w Syrii (druk i online). W niemieckiej gazecie “Die Welt” było więcej (58), jednak w “Basler Zeitung” i austriackim “Kurierze” znacznie mniej (29 lub 33).

W zależności od gazety udział artykułów agencji wynosi prawie 50% (“Welt”, “Süddeutsche”, NZZ, “Basler Zeitung”), nieco poniżej 60% (FAZ, “Tagesanzeiger”) i od 60 do 70% (“Presse”, “Standard”, “Kurier”). Wraz z artykułami opartymi na agencjach, proporcje w większości gazet wynoszą ok. 70% i 80%. Te proporcje są zgodne z wcześniejszymi badaniami mediów (np. Blum 1995, Johnston 2011, MacGregor 2013, Paterson 2007).

W pomniejszych artykułach prym wiodły szwajcarskie gazety (od pięciu do sześciu wpisów), a następnie “Welt”, “Süddeutsche” i “Standard” (po cztery) i inne gazety (od jednego do trzech wpisów). Pomniejsze artykuły i analizy były w szczególności poświęcone rozwojowi sytuacji i na Bliskim Wschodzie, a także motywom i interesom poszczególnych podmiotów (na przykład Rosji, Turcji, Państwa Islamskiego).

Jednak większość komentarzy można było znaleźć w niemieckich gazetach (po siedem komentarzy w każdej), następnie “Standard” (pięć), NZZ i “Tagesanzeiger” (po cztery). “Basler Zeitung” nie opublikował żadnych komentarzy podczas okresu obserwacji, ale dwa wywiady. Inne wywiady były opublikowane przez “Standard” (trzy) oraz “Kurier” i “Presse” (po jednym). Jednak w żadnej z gazet nie znaleziono dziennikarskich śledztw.

W przypadku trzech niemieckich gazet odnotowano dziennikarskie problematyczne mieszanie elementów opinii z artykułami. Artykuły zawierały sil silny element opinii, pomimo iż nie były oznaczone jako komentarz. Niniejsze badanie było w każdym razie oparte na etykietowaniu artykułu przez gazetę.

Wykres 2: Rodzaje artykułów na gazetę

Poniższy wykres nr 3 przedstawia zestawienie wpisów dla każdej agencji prasowej (według skrótów agencji), łącznie i dla każdego kraju. 211 artykułów agencji zawierało łącznie 277 kodów agencji (wpis może zawierać materiał z więcej niż jednej agencji). W sumie 24% artykułów agencji pochodziło z AFP; około 20% każdy przez DPA, APA i Reuters; 9% SDA; 6% AP; a 11% było nieznanych (brak oznakowania lub terminu „agencje”).

W Niemczech informacje z DPA, AFP i Reuters przypadają na około jedną trzecią wiadomości. W Szwajcarii SDA i AFP są cytowane najczęściej, natomiast w Austrii APA i Reuters.

W rzeczywistości udziały światowych agencji AFP, AP i Reuters będą prawdopodobnie jeszcze wyższe, ponieważ szwajcarska SDA i austriacka APA uzyskują międzynarodowe informacje głównie od agencji globalnych, a niemiecki DPA ściśle współpracuje z amerykańskim AP.

Wykres nr 3: Udział agencji informacyjnych ogółem (n = 277) i na kraj

W następnym kroku użyto centralnych oświadczeń do oceny orientacji opinii redakcyjnych (28), komentarzy gości (10) i wywiadów (7) (w sumie 45 artykułów). Jak pokazuje wykres nr 4, 82% wpisów było ogólnie przyjaznych dla USA/NATO, 16% neutralnych lub zrównoważonych, a 2% było w przeważającej mierze krytycznych wobec USA/NATO.

Jedyny, w przeważającej mierze krytyczny wkład wobec USA/NATO, został przedstawiony w austriackim “Standardzie” 2 października 2015 r. pod tytułem: „Strategia zmiany reżimu nie powiodła się. Rozróżnienie między „dobrymi” a „złymi” ugrupowaniami terrorystycznymi w Syrii sprawia, że ​​polityka zachodnia jest niegodna zaufania.”

Wykres nr 4: Orientacja opinii redakcyjnych, komentarzy gości i rozmówców (ogółem; n = 45)

Poniższy wykres nr 5, przedstawia orientację komentarzy gości i rozmówców w podziale na poszczególne gazety. Jak widać, “Welt”, “Süddeutsche Zeitung”, NZZ, “Zürcher Tagesanzeiger” oraz austriacka gazeta “Kurier”, przedstawili wyłącznie artykuły przyjazne USA/NATO i opinie gości. Dotyczy to również FAZ, z wyjątkiem jednego neutralnego/zrównoważonego wpisu. Standard zamieścił cztery przyjazne wpisy dla USA/NATO, trzy zrównoważone/neutralne, a także wspomniane już wcześniej krytyczne opinie wobec USA/NATO.

Presse jako jedyna z badanych gazet publikowała głównie neutralne/wyważone artykuły i opinie gości. “Basler Zeitung” opublikował jeden wpis przyjazny dla USA/NATO i jeden zrównoważony. Wkrótce po okresie obserwacji (16 października 2015 r.) “Basler Zeitung” opublikował również wywiad z przewodniczącym rosyjskiego parlamentu. Byłoby to oczywiście liczone jako wkład krytyczny wobec USA/NATO.

Wykres nr 5: Podstawowa orientacja części opinii i wywiadów na gazetę

W dalszej analizie, wyszukiwanie słowa kluczowego „propaganda” (i kombinacji z użyciem tego słowa) zostało użyte do zbadania, w jakich przypadkach same gazety zidentyfikowały propagandę w jednej z dwóch stron geopolitycznego konfliktu: USA/NATO lub Rosji (uczestnik „IS/ISIS” nie był brane pod uwagę). W sumie zidentyfikowano dwadzieścia takich przypadków. Wykres nr 6 pokazuje następujący wynik: w 85% przypadków propagandę zidentyfikowano po rosyjskiej stronie konfliktu, w 15% identyfikacja była neutralna lub niestabilna, po stronie USA/NATO propagand nie została znaleziona.

Należy zauważyć, że około połowa przypadków (dziewięć) dotyczyła szwajcarskiej NZZ, która dość często mówiła o rosyjskiej propagandzie („kremlowska propaganda”, „Moskiewska machina propagandowa”, „propagandowe historie”, „rosyjski aparat propagandowy” itp. ), następnie niemieckie FAZ (trzy), “Welt” i “Süddeutsche Zeitung” (po dwa) i austriacka gazeta “Kurier” (jeden). Inne gazety nie wspomniały o propagandzie a jeśli już, to tylko w neutralnym kontekście (lub w kontekście IS).

Rysunek 6: Przypisanie propagandy stronom konfliktu (ogółem; n = 20)

WNIOSEK

W tym studium przypadku, przedstawienie geopolitycznych aspektów w dziewięciu wiodących europejskich gazetach, zostało zbadane pod kątem różnorodności i osiągnięć dziennikarskich na przykładzie wojny syryjskiej.

Wyniki potwierdzają dużą zależność od globalnych agencji informacyjnych (od 63 do 90%, wyłączając komentarze i wywiady) oraz brak własnych dziennikarskich dochodzeń, a także raczej stronnicze komentarze na temat wydarzeń na korzyść strony amerykańskiej i NATO (82% pozytywne, 2% negatywne), których historie nie były sprawdzane przez gazety pod kątem propagandy.

Autorstwo: Swiss Propaganda Research
Tłumaczenie: Enigmatis
Źródło oryginalne: Swprs.org
Źródła polskie: WolneMedia.net, MrEnigmatis.wordpress.com

O AUTORACH

Swiss Propaganda Research (SPR) to niezależna grupa badawcza, zajmująca się geopolityczną propagandą w szwajcarskich i międzynarodowych mediach. Możesz skontaktować się z nimi tutaj.

BIBLIOGRAFIA

1. Altschull Herbert J., “Agents of power. The media and public policy”, Longman, New York, 1984/1995.

2. Becker Jörg , “Medien im Krieg – Krieg in den Medien”, Springer Verlag für Sozialwissenschaften, Wiesbaden, 2015.

3. Blum Roger et al. (Hrsg.), “Die AktualiTäter. Nachrichtenagenturen in der Schweiz”, Verlag Paul Haupt, Bern, 1995.

4. Chomsky Noam, “What Makes Mainstream Media Mainstream”, “Z Magazine”, MA, 1997, https://chomsky.info/199710__/.

5. “Forschungsinstitut für Öffentlichkeit und Gesellschaft der Universität Zürich (FOEG)”, Jahrbuch Qualität der Medien, Schwabe, Basel, Ausgabe 2011.

6. Gritsch Kurt, “Inszenierung eines gerechten Krieges? Intellektuelle”, Medien und der „Kosovo-Krieg” 1999, Georg Olms Verlag, Hildesheim, 2010.

7. Hird Christopher, “Standard Techniques”, “Diverse Reports, Channel 4 TV”, 30 Oktober 1985, https://swprs.org/video-the-cia-and-the-media/.

8. Höhne Hansjoachim, “Report über Nachrichtenagenturen”, Band 1: “Die Situation auf den Nachrichtenmärkten der Welt”, Band 2: “Die Geschichte der Nachricht und ihrer Verbreiter”, Nomos Verlagsgesellschaft, Baden-Baden, 1977.

9. Johnston Jane & Forde, Susan, “The Silent Partner: News Agencies and 21st Century News”, “International Journal of Communication”, 5/2011, p. 195–214, http://ijoc.org/index.php/ijoc/article/view/928/519.

10. Krüger Uwe Meinungsmacht, “Der Einfluss von Eliten auf Leitmedien und Alpha-Journalisten – eine kritische Netzwerkanalyse”, Herbert von Halem Verlag, Köln, 2013.

11. Luyendijk Joris, “Von Bildern und Lügen in Zeiten des Krieges: Aus dem Leben eines Kriegsberichterstatters – Aktualisierte Neuausgabe”, Tropen, Stuttgart, 2015.

12. MacGregor Phil, “International News Agencies. Global eyes that never blink”, in: Fowler-Watt/Allan (ed.): “Journalism: New Challenges”, Centre for Journalism & Communication Research, Bournemouth University, 2013, https://microsites.bournemouth.ac.uk/cjcr/files/2013/10/JNC-2013-Chapter-3-MacGregor.pdf.

13. Mükke Lutz, “Korrespondenten im Kalten Krieg. Zwischen Propaganda und Selbstbehauptung”, Herbert von Halem Verlag, Köln, 2014.

14. Paterson Chris, “International news on the internet”, “The International Journal of Communication Ethics”, Vol 4, No 1/2 2007, http://www.communicationethics.net/journal/v4n1-2/v4n1-2_12.pdf.

15. Queval Jean, “Première page, Cinquième colonne”, Arthème Fayard, Paris, 1945.

16. Schulten-Jaspers Yasmin, “Zukunft der Nachrichtenagenturen. Situation, Entwicklung, Prognosen”, Nomos, Baden-Baden, 2013.

17. Segbers Michael, “Die Ware Nachricht. Wie Nachrichtenagenturen ticken”, UVK, Konstanz, 2007.

18. Steffens Manfred [Ziegler Stefan], “Das Geschäft mit der Nachricht. Agenturen, Redaktionen, Journalisten”, Hoffmann und Campe, Hamburg, 1969.

19. Tilgner Ulrich, “Der inszenierte Krieg – Täuschung und Wahrheit beim Sturz Saddam Husseins”, Rowohlt, Reinbek, 2003.

20. Wilke Jürgen (Hrsg.), “Von der Agentur zur Redaktion”, Böhlau, Köln, 2000.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...