czwartek, 29 lutego 2024

 

Które państwa chcą wysłać żołnierzy, by walczyli za Ukrainę?


Kilka dni temu w Paryżu odbyło się spotkanie, na które Emanuel Macron prezydent Francji wezwał kraje członkowskie UE do rozmowy na temat kryzysu na Ukrainie.

Po tym spotkaniu słowacki premier Robert Fico powiedział, że były tam kraje, które chciały wysłać na wojnę własną armię i on się nigdy na to nie zgodzi, żeby słowaccy żołnierze ginęli na Ukrainie. Nie podał jednak, które to były kraj dopiero teraz okazało się, że oczywiście jest wśród nich Polska.

Prawdę ujawnił premier grecki Kiriakos Mìtsotakis. W wywiadzie powiedział, że to m.in. Polska chciała dołączyć do wojny i optowała za tym podczas szczytu w Paryżu. Oprócz tego na Ukrainę miały wejść Litwa, Łotwa i Estonia, których armie, delikatnie mówiąc, są szczątkowe, oraz Wielka Brytania. Oznacza to, że Anglicy znowu wpychają nas w jakąś wojnę i zostawią nas na pastwę Putina, tak jak zostawili nas na pastwę Hitlera.

Podczas wspomnianego szczytu Macron zobowiązał się do wsparcia Ukrainy, podkreślając jednak potrzebę dążenia do pokoju i stabilności w regionie. Zamiast bezpośrednio odpowiadać na wojskowe prośby Ukrainy, Macron wyraził chęć zwiększenia produkcji amunicji oraz innych form wsparcia, które mogą pomóc w obronie bez eskalowania konfliktu​​.

Słowacki premier Robert Fico, mimo napiętej sytuacji, wyraził opór przed dalszym udzielaniem wsparcia wojskowego Ukrainie, podkreślając swoje zastrzeżenia co do zaangażowania Słowacji w konflikt zbrojny. Fico podkreślił, że nie poprze dalszej pomocy wojskowej dla Ukrainy ani nowych sankcji wobec Rosji na swoim pierwszym szczycie Unii Europejskiej, zaznaczając, że jego rząd będzie skupiał się na ocenie wpływu takich działań na Słowację​​. Podobne opinie wygłasza premier Węgier Victor Orban, który jest otwarcie krytykowany za brak entuzjazmu wobec Ukrainy i opinie na temat przyczyn wojny, które nie pokrywają się z dozwoloną w UE narracją.

Na spotkaniu w Paryżu Polskę reprezentował prezydent Andrzej Duda, który został zapytany o słowa Fico, w odpowiedzi lawirował, strojąc miny, że żadne decyzje nie zostały jeszcze podjęte. Z publicznych wypowiedzi Donalda Tuska też można się dowiedzieć, że w tej chwili nie ma tematu wysyłania Wojska Polskiego za granicę, co oznacza tylko, ni mniej, ni więcej, że taki temat może się pojawić w każdej chwili.

To zdumiewające, że gdy tylko należy podejmować decyzje, które jak najbardziej uderzą w Polaków, PiS i PO ochoczo współdziałają, tak jak teraz Duda z Tuskiem, i działają zgodnie ręka w rękę jak jedna drużyna. Dotkliwie doświadczyliśmy tego podczas rzekomej pandemii COVID-19, gdy przez dwa lata niszczyli nam życie, co przypłaciło śmiercią ponad 200 tysięcy Polaków i widzimy to w tej chwili, gdy niebezpiecznie zbliżamy się do wejścia w wojnę na Ukrainie, co potencjalnie może spowodować jeszcze większą hekatombę.

Źródło: ZmianyNaZiemi.pl

środa, 28 lutego 2024

 

W oparach absurdu


Ostatnie kilka lat historii świata, zwłaszcza naszej części świata, coraz mocniej obrazuje nam do jak absurdalnych i trudnych do wytłumaczenia nawet dla zwykłego, prostego, zdroworozsądkowego człowieka działań jest w stanie posunąć się elita świata zachodniego aby tylko utrzymać globalną dominację a co najmniej uratować to co jeszcze z niej pozostało.

Wszystko wydawać by się mogło zaczęło się w roku 2020 absurdalnym zrównaniem sezonowej epidemii grypy z jakimś bliżej nieokreślonym, śmiercionośnym wirusem, który to jakoby miał nas nagle wszystkich zgładzić, jeżeli nie założymy kawałka ścierki na twarz, nie będziemy stać od innych osób w odstępie 2 metrów albo na wigilię do domu zaprosimy więcej niż 5 osób. Pomimo irracjonalności tych wymyślonych chyba przez kogoś upośledzonego umysłowo absurdów ogrom ludzi w nie uwierzyło. Co więcej, uwierzyło do tego stopnia, że dało sobie wielokrotnie wstrzyknąć do organizmu substancję, która jakoby miała ich od tej śmierci uratować.

Nie mam zamiaru bynajmniej w tym miejscu zajmować się medycznymi aspektami czegoś o nazwie COVID-19. Jedynie chciałbym przypomnieć jak wielki absurd zaaplikowano nam do mózgów i jak nagle został on nam z naszych umysłów wymieciony. Wystarczyło, że Władimir Putin najechał Ukrainę i nagle cała ta wyreżyserowana szopka znikła jak ręką odjął. Policja nie pałowała milionów nieprzebadanych i niezaszczepionych ludzi przybyłych ze wschodu, maszerujących w nacjonalistycznych pochodach i wykrzykujących plugawe, banderowskie hasła, tak jak robiła to z Polakami, którzy protestowali przeciwko masowej, zorganizowanej odgórnie covidowej paranoi. Nie nakazywała im nosić ścierek na twarzy pod karą 30 000 zł, żaden polityk nie wciskał im na siłę nieskontrolowanych preparatów medycznych do zaaplikowania sobie pod skórę.

Ale absurd roku 2020 czy też nawet lat 2020-2022 to nie jedyny kretynizm naszych chorych czasów. Innym jest właśnie wspomniany już ukraiński nacjonalizm.

Kiedy w 2013 i 2014 roku wybuchała nacjonalistyczna rewolucja na Ukrainie a w mediach polskich oraz zachodnich widać było jak byk, że w tłumie protestujących przeciwko legalnie wybranemu ukraińskiemu przywódcy powiewają symbole, których używali kolaboranci nazistowskich Niemiec, odpowiedzialni 70 lat wcześniej za eksterminację polskiej ludności cywilnej media zachodnie konsekwentnie starały się przykryć zasłoną milczenia te fakty i wyraźnie stały po stronie ukraińskich nacjonalistów, pomimo iż zachodni nacjonalizm jest surowo zwalczany dokładnie przez te same media. Hipokryzji tak wówczas jak i dzisiaj nie było jednak końca.

W chwili obecnej, po 10 latach od zapoczątkowania wielkiego przedstawienia w świecie zachodu, którego jedynym logicznym celem wydaje się być ratowanie dominacji zachodu za wszelką cenę, wszak ukraiński nacjonalizm wydatnie osłabił rosyjską potęgę wojskową natomiast pandemia COVID-19 podważyła globalizację i jej sens oraz zmusiła światowe potęgi biznesowe do wyprowadzki z Chin i skrócenia łańcuchów dostaw, co spowodowało osłabienie gospodarczej siły Pekinu i spowolnienie jego wzrostu PKB, przechodzimy do kolejnego etapu. Etap ten jak się wydaje będzie charakteryzował się co najmniej przez najbliższe miesiące a może i lata permanentnym straszeniem wojną z Rosją. Nie tylko po to aby utrzymywać społeczeństwa w posłuszeństwie i zakończyć uliczne protesty trwające w Europie, ale także aby przekonać nieprzekonanych w USA i Europie o konieczności karmienia reżimu w Kijowie. Uzbrójcie Ukraińców w broń i amunicję, której potrzebują bo jak nie to NATO wprowadzi nad Dniepr swoje wojska i rozpęta się piekło – starają się nas straszyć zachodnie elity.

Oczywiście od dojścia przez Moskwę wojskami aż pod samą Medykę co jest warunkiem upadku narracji o chęci agresji Putina na NATO zapewne dzieli nas jeszcze sporo czasu, jeżeli kiedykolwiek to w ogóle nastąpi. Jednak przygotowanie wydaje się już rozpoczęte. Jaki będzie cel tej szykowanej przez elity zachodu operacji psychologicznej, której pierwszym aktem były brednie przywódcy Francji Macrona o wprowadzeniu wojsk zachodnich na Ukrainę? Cóż, cel jest niezmienny: zniszczyć i podzielić Eurazję aby zachód, chociaż na jednej ziemskiej półkuli, mógł utrzymać hegemonię. Nie wierzycie państwo że taki jest właśnie cel sił dominujących w bloku euroatlantyckim? Wsłuchajcie się państwo w słowa doradcy Donalda Trumpa Erika Prince’a który właśnie zaproponował rekolonizację Afryki i Ameryki Południowej. Pytanie dlaczego nie Azji?

Najwyraźniej zachodni rzecznicy imperializmu myślący realistycznie już zapewne doskonale zdają sobie sprawę, że Azja do skolonizowania będzie trudna a Chińczycy będą coraz mniej pobłażliwi wobec utrzymywania zachodnich sił wojskowych pod swoimi granicami. Oczywiście nie oznacza to że Pekin ruszy frontalnie na amerykańskie wojska. Nic z tych rzeczy. Chińczycy tak nie działają. To nie w ich stylu. Jednak pewne działania zapewne podejmowane będą i to nie tylko głównie w infosferze jak do tej pory.

Wracając jednak na nasze europejskie podwórko. Owa chęć utrzymania globalnej czy też zachodniohemisferycznej dominacji przez najważniejsze siły świata zachodu otrzyma wyraźny atut jeżeli już po zdobyciu całej Ukrainy przez Rosję na Bugu zapadnie na kolejne dekady nowa Żelazna Kurtyna. Trwałe podzielenie Eurazji na dwa albo więcej bloków i odseparowanie europejskiego rynku zbytu i europejskiego zaplecza technologicznego od chińskiej fabryki świata i rosyjskiej stacji benzynowej oraz siły roboczej obu tych państw stworzy dogodne warunki dla odrodzenia i wzmocnienia amerykańskiej potęgi.

Koncerny zbrojeniowe zyskają rynki zbytu na kolejne dekady, wszak całymi dziesięcioleciami Waszyngton i jego usłużna agentura będą mogły straszyć Europejczyków rosyjską inwazją. Biznes dzięki blokadzie dostępu lądowego do Azji zacznie jeszcze intensywniej przenosić się na stary kontynent oraz do innych krajów tzw. liberalnej demokracji, osłabiając tym samym chiński wzrost gospodarczy. I co najważniejsze trwały podział świata mniej więcej na dwa lub trzy bloki państw spowoduje, że Stany Zjednoczone ponownie zyskają, dzięki swojej potędze wojskowej i potencjale zapewniania bezpieczeństwa, dominację nad ogromnym obszarem naszego globu, którą konsekwentnie traciły od 2008 roku i kryzysu tego właśnie okresu.

Ów dwubiegunowy świat, który zapewne chcą stworzyć Amerykanie, aby odmówić Chińczykom dominacji w całej Eurazji nie musi się jednak ziścić. Co prawda Waszyngton kolonizuje Afrykę, przejmując za pomocą kolejnych junt wojskowych kontrolę nad kluczowymi krajami zachodu czarnego lądu, mającymi dostęp do znacznych złóż minerałów. W Ameryce Południowej z kolei marionetka Waszyngtonu, w Argentynie, zaczyna, niczym Pinochet i Contreras, jego szef tajnych służb na pasku CIA, kontrrewolucję na obszarze doktryny Monroe. Wszystko wydaje się więc zmierzać po myśli Amerykanów a neokolonizacja, której chce Prince, założyciel najbardziej znanej prywatnej firmy wojskowej Blackwater, powoli jest wdrażana w życie, oczywiście nieco bardziej tajnymi i subtelnymi metodami. Jednak kwestia ukraińska jest wciąż nierozwiązana.

Wojna pomiędzy wschodem a zachodem o ten skrawek żyznej ziemi wydaje się absurdalna. Europa zachodnia i jej elity nie mają na nią najmniejszej ochoty. Wschód naszego kontynentu, z wyjątkiem pospolitych zdrajców swoich narodów, którzy rządzą w niektórych krajach na wschód od Odry, również niespecjalnie rwie się do walki z państwem rosyjskim.

Jednak aby absurdów nie stało się za dość i aby kolejne lata zachodnie elity mogły utrzymywać swoje społeczeństwa w stanie pacyfikacji i surowej dyscypliny, tak jak robiły to w latach 2020-2022 nieistniejącą ultra groźną pandemią, oraz w latach 2022-2024 wojną ukraińsko-rosyjską do czegoś jednak musi dojść. Wszak jeżeli Władimir Putin odmówi chęci parcia ze swoimi wojskami na zachód to cały misterny plan weźmie mówiąc nieco kolokwialnie w łeb. Tak więc już po obaleniu neobanderowskiego reżimu na Ukrainie i ustanowieniu tam przyjaznej Moskwie władzy zachodni spece od prowokacji będą musieli wymyśleć nowy schemat, który sprawi, że zaistnieje pretekst do trwałego podziału Eurazji na dwa bloki, tak jak już mówiłem, jeżeli Putin wyraźnie odmówi rozszerzania swojej władzy o dalsze terytoria.

Straszenie Macrona czy innych jego typu polityków wojną z Rosją jest i będzie niewystarczające, tym bardziej, że strach przed wojną generuje wśród normalnych ludzi jeszcze większy sprzeciw wobec niej. Co więc tym razem zostanie zastosowane aby przedłużyć stan absurdu w świecie zachodu?

Cóż, paleta możliwości zaczyna się kurczyć. Białoruś została spacyfikowana przez Łukaszenkę na lata więc tam trzyliterowa agencja z Langley zapewne już nic nie wytworzy. Z pustego to i Salomon nie naleje a broń jądrowa w kraju ze stolicą w Mińsku powinna odstraszyć destabilizatorów. Popychanie krajów bałtyckich do wojny z Rosją atakami na tamtejszą rosyjskojęzyczną ludność wydaje się działaniem zbyt ryzykownym. Wprowadzenie wojsk polskich na Ukrainę poza 5 artykułem NATO też raczej nie wchodzi w grę, pomimo straszenia takim scenariuszem społeczeństwa w ostatnich dniach. Wydaje się, że coraz trudniej będzie znaleźć zachodnim deglobalizatorom kolejnych pretekstów do krojenia Eurazji na wrogie sobie bloki. Można oczywiście stworzyć nową pseudopandemię. Czy jednak społeczeństwa nie zostaną wówczas doprowadzone powtórką z absurdu lat 2020-2022 do takiego stanu, że tym razem ulice już naprawdę zapłoną, dużo bardziej niż od smrodu rolniczej gnojówki?

Możliwości schodzącym za sceny elitom zachodnim zaczynają się kończyć. Świat wydaje się nieuchronnie zmierzać do dominacji Azji a zachód zmierza w linii prostej do lamusa. Jednak nie zapominajmy, że agresywny zwierz zapędzony w kąt zacznie się szarpać, drapać i gryźć wszystko na około. Adolf Hitler zanim strzelił sobie w łeb zdołał w szaleńczym amoku wymordować miliony ludzi i wysłać na śmierć setki tysięcy młodych Niemców, którzy nie mieli nawet ukończonych 18 lat. Przekonał także swoich rodaków, że lepiej wymordować własne rodziny niż oddać je w ręce armii czerwonej. Wydał także rozkaz zniszczenia wszystkiego co mogłoby wpaść w ręce wroga podczas wycofywania się Wermachtu (metoda spalonej ziemi). Imperium Osmańskie z kolei zanim zniknęło z mapy świata eksterminowało ponad milion Ormian.

Nie można rzecz jasna porównywać tych trzech sytuacji. Nawet jak zachód pod wodzą USA zostanie wypchnięty z Azji i świat realnie podzieli się na dwa bloki to jeszcze zostanie zachodowi Afryka i Ameryka Łacińska, które Waszyngton jak się wydaje, chce, zgodnie z tezami Prince’a, ponownie skolonizować, co już po cichu się dzieje.

Odejście od pędu do dominacji nad światem USA i jego sojuszników będzie więc nieco inne. No chyba, że Afryka i Ameryka na południe od rzeki Rio Grande odmówi ponownego poddaństwa wobec białego człowieka. Wówczas rzeczywiście implozja imperium euroatlantyckiego może prędzej czy później dojść do skutku.

Oczywiście nie można zapominać jeszcze o jednym scenariuszu. Samuel Huntington w swoim „Zderzeniu cywilizacji” zakwalifikował Federację Rosyjską i generalnie cywilizację prawosławną do cywilizacji obrotowych, które mogą się orientować tak na Azję jak i na Europę. Śmiem podejrzewać, że jeżeli zachód poczuje, że grunt zaczyna palić mu się pod nogami, będzie gotowy na duże ustępstwa względem Rosji, aby tylko to potężne państwo zasiliło ponownie imperium białego człowieka. Na razie scenariusz ten wydaje się bardzo odległy. Kiedy jednak za 10 albo 15 lat globalne południe zrozumie, że junty wojskowe i twarde reżimy pokroju tego w Argentynie czy Nigrze są im narzucane przez siły zachodu i są nową formą poddaństwa i kolonializmu, Rosjanie mogą już czekać na ofertę, gdyż prędzej czy później nowe ruchy narodowowyzwoleńcze, wobec nieuchronnego postępu cywilizacyjnego i technologicznego, muszą się narodzić.

Oczywiście oferta neokolonializmu może być tak atrakcyjna dla narodów globalnego południa, że te uznają, że nie ma o co się bić i warto zachować status quo. Jeżeli jednak Chińczycy zdenerwowani popychaną przez Waszyngton deglobalizacją odstąpią w końcu od swojej polityki nieingerencji w wewnętrzne sprawy innych państw i narodów, wówczas nowe partyzantki miejskie i ruchy rewolucyjne mogą rozlać się po koloniach białego człowieka na południe od zwrotnika raka i spowodować w konsekwencji obrót Rosji z powrotem na Europę. Póki co jednak wydaje się, że czeka nas (przynajmniej w Europie Środkowo-Wschodniej) 10 albo 20 lat permanentnego straszenia Rosją, aby globalizacja mogła umrzeć śmiercią naturalną a Chińczycy aby zostali zagonieni w kozi róg. Ten kto zagoni przeciwnika w tenże właśnie kozi róg i wymusi na nim kompromitujące go, widoczne gołym okiem agresywne i zbrodnicze działania, ten wygra globalną walkę o serca i umysły ludzi na ziemskim globie.

Rosja wpisała w swoje dokumenty strategiczne rywalizację z zachodem przez najbliższe 20 lat. Mamy więc najprawdopodobniej przed sobą do 20 lat straszenia ciągłymi wybuchami wojny z Rosją: Czy wojna z Rosją wybuchnie już jutro? A może w 2026 roku? Albo 2034?

Nic z tego zapewne nie będzie prawdą. Na 99% wojna Rosji z zachodem nie wybuchnie nigdy. Jednak te 1% oczywiście musiałem dla siebie zostawić, gdyż ryzyko błędu, niewłaściwej oceny sytuacji albo szaleństwa jakiegoś dowódcy zawsze istnieje.

Należy oczywiście przeanalizować jeszcze jedną możliwość: że już po zdobyciu Ukrainy przez Moskwę zachód pójdzie na układ z Rosją i powstanie Eurazja zjednoczona gospodarczo, rosyjskie surowce ponownie będą bez przeszkód płynąć do Polski, Niemiec i Austrii rurociągami a chińskie towary ponownie zaleją eurazjatyckie szlaki transportowe. Być może Europejczycy nawet chcieliby takiego właśnie scenariusza. Natomiast niewątpliwie anglosascy rozbójnicy morscy na takie coś nie pozwolą. Waszyngton nie pozwoli aby Nowy Jedwabny Szlak pracował na najwyższych obrotach.

Dlatego właśnie my Polacy najprawdopodobniej staniemy się na najbliższe dekady wysuniętą flanką a w istocie mięsem armatnim bloku zachodniego, które będzie miało być gotowe w każdej chwili zginąć za dominację Waszyngtonu oraz jego sojuszników – co najmniej na zachodniej półkuli.

Przeanalizujmy jednak możliwości na wypadek zwycięstwa wyborczego Donalda Trumpa. Wszak o ile Demokraci za priorytet w zwalczaniu uważają chyba jednak Rosję a co najmniej zostali zmuszeni do tego żeby preferować osłabianie rosyjskiej siły, o tyle Trump i Republikanie chyba jednak preferują Chiny. Jeżeli więc Trump wygra wybory w USA w 2024 roku możemy mieć do czynienia ponownie z absurdem, który uderzać będzie właśnie w Chińczyków. Wówczas pandemia wirusa psiej, indyczej albo skunksiej grypy, wykryta na targu gdzieś w Shenzen czy innym Guangzhou, oczywiście kilka dni lub tygodni po wizycie w Chinach żołnierzy jednej z zachodnich armii, może się zmaterializować.

Autorstwo: Terminator 2019
Źródło: WolneMedia.net

wtorek, 27 lutego 2024

 

Globalizacja banderyzmu


Kiedy wpiszecie państwo termin „globalizacja banderyzmu” w wyszukiwarkę internetową Google, nie uzyskacie państwo zadowalających wyników. Nie ma w przestrzeni internetowej czegoś takiego jak właśnie globalizacja banderyzmu. A ponieważ nie ma tego w przestrzeni internetowej, teoretycznie nie powinno być tegoż także w świecie realnym. Podobny rezultat otrzymacie państwo po wpisaniu „globalizacji banderyzmu” w języku angielskim – „the globalization of banderism”. Najpopularniejsza wyszukiwarka nie znajdzie zadowalających wyników.

Powód tego jest prosty – termin „globalizacja banderyzmu” został wymyślony przeze mnie – w marcu 2022 roku, kiedy cała Polska ekscytowała się kretyńską proukraińską propagandą i wciskaną na każdym kroku operacją psychologiczną pod hasłem. „pomoc Ukraińcom”, której efektem, jak mogliśmy się przekonać w roku 2023, było około 10-12 tysięcy przestępstw w naszym kraju, których dokonali przedstawiciele tej nacji. Globalizacja ukraińskiego nacjonalizmu nie była rzecz jasna dla mnie wówczas niczym nowym, żadną wielką sensacją. Już w okresie rządów Donalda Trumpa amerykańskie media, bynajmniej nie jakoś specjalnie fanatycznie lewicowe, pisały: „Co do cholery robią ukraińscy faszyści na protestach w Hongkongu”?

Mowa w tym artykule rzecz jasna o kolorowej rewolucji, którą amerykańskie głębokie państwo czasów Trumpa przeprowadzało na chińskim podbrzuszu, w Hongkongu, miejscu, które jeszcze nieco ponad 25 lat temu było kontrolowane przez Anglosasów, a konkretnie przez Wielką Brytanię. Tamtejsza ludność została wówczas użyta przez tajne państwo Waszyngtonu do sprowokowania chińskiej pacyfikacji, zapewne po to, aby przedstawić władze w Pekinie w negatywnym świetle w oczach opinii międzynarodowej. Ukraińscy nacjonaliści biorący udział w tych rozruchach, tak jak słusznie zauważył serwis „Vice”, mieli tatuaże ze swastykami. Chiński „Global Times” z kolei stwierdził, że ukraińscy neonaziści związani z Batalionem Azow i Prawym Sektorem otrzymali wówczas wsparcie amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadu (CIA).

Chińska telewizja CGTN z kolei informowała: „Ukraińscy faszyści, którzy wcześniej walczyli we wspieranej przez USA neonazistowskiej milicji, dołączyli do antychińskich protestów w Hongkongu, dzieląc się swoimi umiejętnościami i pokazując swoje tatuaże. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy Hongkong był miejscem częstych gwałtownych protestów i zamieszek, które doprowadziły gospodarkę miasta do ruiny. Liczne delegacje skrajnie prawicowych grup z całego świata podróżowały do Hongkongu, aby przyłączyć się do gwałtownych protestów antyrządowych, podczas których uczestnicy zamieszek atakowali policję łukami i strzałami, wystrzeliwali bomby benzynowe z katapult i palili ludzi żywcem. Najnowsza grupa skrajnie prawicowych aktywistów, którzy wzmocnili szeregi separatystów w Hongkongu, pochodzi z Ukrainy. Nazywają siebie Gonor i mają tatuaże na górnej części tułowia z wyraźnymi symbolami białej supremacji i neonazizmu. Ekstremiści ci walczyli wcześniej w niezwykle brutalnej neonazistowskiej milicji o nazwie Batalion Azow, w ukraińskiej wojnie przeciwko prorosyjskim bojownikom”.

Zacytujmy jeszcze „China Daily”: „Neonaziści z Ukrainy przylecieli do Hongkongu, aby wziąć udział w protestach, podała w środę niezależna strona internetowa »The Grayzone«. Nazywają siebie Gonor i mają tatuaże na górnej części tułowia z niezaprzeczalnymi symbolami białej supremacji i neonazizmu. Serhii Sternenko jest jednym z członków grupy. Stał on na czele odeskiej sekcji Prawego Sektora na Ukrainie, kiedy 2 maja 2014 r. podpalił on Dom Związków Zawodowych, zabijając 42 osoby i raniąc setki w trakcie ulicznych aktów przemocy, podała rosyjska agencja informacyjna Sputnik”.

Zdając sobie już wówczas w marcu 2022 roku sprawę z globalizacji ukraińskiego nacjonalizmu czy też po prostu neonazizmu, gdyż trudno wspomnianych przedstawicieli ukraińskiego nurtu narodowego uznać za normalnych nacjonalistów, uknułem termin „globalizacji banderyzmu” w swoim tekście pt. „Wojna rosyjsko-ukraińska preludium do wielkiej wojny w Azji?”. Dzisiaj widzimy, że nie tylko wojna Zachodu ze Wschodem poprzez Izrael, Strefę Gazy i Jemen wyewoluowała w większą wojnę w Azji, lecz także globalizacja ukraińskiego nacjonalizmu została ujawniona przez amerykański „New York Times” (NYT), a nawet „Ukraińską Prawdę”.

Oto właśnie medium z „Wielkiego Jabłka” pisze w jednym ze swoich ostatnich artykułów, że nie tylko amerykańskie służby specjalne uczyniły sobie z Ukrainy poligon wywiadowczy do uderzania w Federację Rosyjską i szpiegowania jej, lecz także przeszkoliły całe pokolenie ukraińskich agentów wywiadu, którzy rozpełzli się po całym świecie, aby walczyć z rosyjskimi wpływami. Mimo że nie podano wprost, że robią to pod rozkazami amerykańskich służb, trudno oczekiwać, że działania te nie są zgodne z aktualnymi zapotrzebowaniami Waszyngtonu (aczkolwiek co najmniej raz samodzielne działania Kijowa, wbrew sugestiom Amerykanów, spotkały się z dezaprobatą USA). Zacytujmy fragment artykułu NYT: „CIA pomogła również wyszkolić nowe pokolenie ukraińskich szpiegów, którzy działali w Rosji, w całej Europie, na Kubie i w innych miejscach, w których Rosjanie są obecni”.

Nie poinformowano rzecz jasna, na czym polegała owa działalność Ukraińców w miejscach rosyjskiej obecności. Znając jednak mentalność reżimu neobanderowskiego, który jak pisze w tym samym tekście „New York Timesa” na własną rękę, wbrew zaleceniom Waszyngtonu „zaczął organizować zabójstwa i inne niosące śmierć operacje”, można się domyśleć, że zabijanie ludzi wchodziło w paletę możliwości agentów Kijowa.

To, co jeszcze interesującego wynika zarówno z tekstu „New York Timesa” jak i „Ukraińskiej Prawdy”, to to, że znaczne rozszerzenie współpracy wywiadowczej porewolucyjnej Ukrainy ze służbami amerykańskimi zaczęło się za czasów administracji Donalda Trumpa, co po raz kolejny dowodzi temu, że ekipa ta mogła mieć wydatny udział w doprowadzeniu do wydarzeń, które następowały od pierwszych miesięcy roku 2022. Co sugeruje nawet powiązany z amerykańskim kapitałem serwis „Wirtualna Polska”, posiłkując się przy tym fragmentem tekstu z nowojorskiego medium.

Zacytujmy jednak medium ukraińskie: „NYT zauważa, że za czasów prezydentury Donalda Trumpa współpraca CIA i DIU [wywiad wojskowy Ukrainy] rozszerzyła się na bardziej wyspecjalizowane programy szkoleniowe i budowę dodatkowych tajnych baz”.

Kooperacja tajnych wojskowych służb specjalnych Ukrainy i amerykańskiej CIA miała rozpocząć się już w lutym 2014 roku, jeszcze przed aneksją przez Rosję Krymu. Kooperację tą zaproponował Amerykanom Walentyn Naływajczenko, przyszły szef SBU, który w 2015 roku stwierdził, że służby specjalne państwa ukraińskiego należy oprzeć o „tradycje i doświadczenia służb Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii”. A więc jednostek kolaboracyjnych wobec III Rzeszy Niemieckiej, które odznaczyły się udziałem w eksterminacji polskiej ludności cywilnej w trakcie II wojny światowej.

Za rządów Obamy doszło między stroną ukraińską a amerykańską do zgrzytów, kiedy siły Kijowa przedarły się na kontrolowany przez Rosję półwysep Krymski. Miało to miejsce w roku 2016. W tym samym roku amerykańska CIA rozpoczęła szkolenie elitarnej jednostki ukraińskich komandosów – Jednostki 2245, której członkiem był dzisiejszy szef ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryło Budanow.

Tajna kooperacja reżimu neobanderowskiego z Waszyngtonem była przez dekadę owiana tajemnicą. Dopiero artykuł „New York Timesa” sprzed dosłownie 2 dni ujawnia niektóre z jej aspektów. Z tekstu amerykańskiego medium wynika nie tylko, że Ukraińcy są siłą zastępczą Waszyngtonu zarówno w Europie Wschodniej jak i także najprawdopodobniej w innych częściach świata, ale również, że amerykańskie władze nie mogą porzucić Ukrainy i bez względu na to kto będzie sprawował władzę w Stanach Zjednoczonych, współpraca tajnych ośrodków władzy USA i Kijowa będzie kontynuowana. Jeden z funkcjonariuszy CIA w rozmowie z „New York Timesem” miał stwierdzić: „Przez wiele lat wykazywaliśmy wyraźne zaangażowanie na rzecz Ukrainy, a ta wizyta była kolejnym silnym sygnałem, że zaangażowanie USA będzie kontynuowane”.

We fragmencie tym chodzi o wizytę na Ukrainie szefa CIA Burnsa, która miała miejsce w ostatnim tygodniu. I która miała uspokoić Ukraińców co do dalszego wsparcia ze strony amerykańskich służb tajnych. Te uspokojenia jednak nie przekonały wszystkich. Jeden z ukraińskich oficerów wywiadu stwierdzić miał dziennikarzom z USA, że Amerykanie porzucili swoich afgańskich sojuszników w przeszłości i to samo zrobią teraz z jego krajem.

Z tekstów „Ukraińskiej Prawdy” i „New York Timesa” wynika także, że amerykańskie oraz brytyjskie służby wywiadowcze przeszkoliły przed lutową agresją Rosji z 2022 roku tajne, zakonspirowane jednostki pozostające w cieniu (stay behind), które mają za zadanie m.in. zabijanie tzw. rosyjskich kolaborantów czy też pomaganie siłom ukraińskim w atakowaniu rosyjskich pozycji.

Ogólnie rzecz biorąc, z artykułów tych wynika, że państwo ukraińskie jest wysoce niesamodzielne i opiera się właściwie na amerykańskiej i szerzej patrząc zachodniej pomocy wywiadowczej i wojskowej. Bez wsparcia Waszyngtonu czy Londynu kraj ten najprawdopodobniej powróciłby do statusu z roku 2013 albo nawet jeszcze gorzej, biorąc pod uwagę, że ukraińskie zbrodnie na ludności rosyjskojęzycznej z roku 2014 zapewne mocno rozwścieczyły rosyjską opinię publiczną oraz tamtejsze władze. Zresztą, tak jak już wspomniałem, nawet sami Amerykanie byli mocno zdegustowani mordowaniem ludzi przez neobanderowców bez konsultacji z USA, co nieomal zakończyło się w czasach Obamy odcięciem pomocy dla Kijowa.

Artykuł, szczególnie ten w „Ukraińskiej Prawdzie”, dobitnie pokazuje nam, że hipotetyczne dojście do władzy w USA Donalda Trumpa wcale nie musi zakończyć wsparcia dla Kijowa czy też zmniejszenia go. Może być dokładnie odwrotnie – wsparcie to może zostać zwiększone, co wynika zresztą tak z tego, że administracja Trumpa w 2017 roku zaczęła wysyłać na Ukrainę Javeliny, czego ekipa Obamy odmawiała, jak i z tego, że niedługo potem trafiała tam już śmiercionośna broń ofensywna. Także CIA w okresie rządów Republikanów w Białym Domu rozszerzyła swoją kooperacją z tajnymi służbami Kijowa, w porównaniu do okresu rządów Obamy i zwiększyła ilość swoich baz wywiadowczych.

Widzimy więc, że wszystko wskazuje na to, że zmiana władzy w Waszyngtonie przynieść może nawet eskalację konfliktu na wschodzie. Jednak równie niepokojąca wydaje się być właśnie wspomniana przeze mnie w tytule globalizacja banderyzmu, zwłaszcza w kontekście naszego kraju, do którego nieodpowiedzialne elity przywódcze sprowadziły miliony ukraińskich przesiedleńców. Ta masa ludzka może stać się w przyszłości i to bynajmniej niedalekiej, świetnym materiałem rekrutacji ewentualnych wywrotowców, gdyby naród polski starał się upodmiotowić i wymuszać na reżimie w Warszawie wyzwolenie Polski spod obcych zależności, szkodzących naszym narodowym interesom. Wówczas utajnione komórki w stylu operacji Gladio w wersji XXI-wiecznej mogą jedną czy też kilkoma prowokacjami zburzyć porządek społeczny w Polsce do takiego stopnia, że Polacy sami poproszą o bezpieczeństwo i twardy reżim, który nie będzie już w przyszłości się pytał ludzi o zdanie ani pozwalał na sprzeciw wobec jakichkolwiek swoich ruchów, zamykając ulice miast na ewentualne antyrządowe demonstracje. Będzie to niebezpieczne zwłaszcza jeżeli kręgi zachodnie podejmą decyzję o rozszerzeniu wojny ukraińskiej na kraje tzw. wschodniej flanki NATO. Pomimo iż wydaje się to mało prawdopodobne, w sytuacji gdy dziesiątkowana przez Rosję ukraińska armia zaczyna ulegać rozkładowi, takiego obrotu spraw nie można nie brać pod uwagę.

Nie można także zapominać o punktowych uderzeniach w cele niesprzyjające amerykańskim interesom na terenie Polski. Gdyby taka konieczność zaistniała to z pewnością CIA nie będzie brudziła sobie rąk, tylko wynajmie do tego ukraińską wywiadowczą siłę zastępczą, aby po fakcie móc na nich zwalić winę gdyby coś poszło nie tak albo gdyby na jaw wyszły kiedyś szczegóły operacji.

Ponadto warto pamiętać o paranazistowskiej liście proskrypcyjnej tworzonej przez reżim kijowski a konkretnie przez jego odłam o nazwie Centrum Mirotworec. Na liście tej znajduje się sporo Polaków, w tym polskich patriotów, którzy mogą nie sprzyjać swoją działalnością tak interesom reżimu ukraińskiego jak i Waszyngtonowi. Gdyby siły zachodnie traciły kontrolę nad działaniami w Europie Wschodniej, nie można wykluczyć ich różnych chaotycznych posunięć. Albo też celowych operacji likwidacyjnych. Przypomnijmy, że w okresie zimnej wojny niewystarczająco antyradzieccy politycy w kraju frontowym, a więc w RFN mieli zostać zlikwidowani przez tajne komórki Gladio natomiast w drugim kraju frontowym, a więc we Włoszech miano tego typu polityków osadzić w obozach koncentracyjnych znajdujących się na włoskich wyspach Morza Śródziemnego.

Ukraińscy podpalacze w służbie Waszyngtonu mogą także destabilizować inne państwa i obszary globu, jeżeli tego akurat będzie wymagał interes amerykański. W 2019 roku podpalali, jak twierdzą Chińczycy, kooperując z CIA, podbrzusze Chińskiej Republiki Ludowej, a więc Hongkong. W przyszłości mogą siać destabilizację w innych częściach świata. Nikaragua, Kanał Sueski, Morze Czerwone, cieśnina Malakka, Serbia, Słowacja, Białoruś, Kazachstan – pula możliwości jest niemal nieograniczona.

Autorstwo: Terminator 2019
Zdjęcie: Миколи Василечка (CC BY-SA 4.0)
Źródło: WolneMedia.net

ŹRÓDŁOGRAFIA

1. https://legaartis.pl/blog/2023/10/27/holenderski-polityk-krytyczny-wobec-pomocy-dla-kijowa-zostal-zaatakowany-w-belgii-napastnik-poslugiwal-sie-jezykiem-ukrainskim/

2. https://www.facebook.com/ChinaGlobalTVNetwork/posts/ukrainian-fascists-who-previously-fought-in-a-us-backed-neo-nazi-militia-joined-/3753952784645514/

3. https://www.rp.pl/konflikty-zbrojne/art39389721-washington-post-ukrainski-oficer-koordynowal-atak-na-rurociag-nord-stream

4. https://www.globaltimes.cn/content/1172308.shtml

5. https://www.scmp.com/news/hong-kong/politics/article/3040625/far-right-ukrainian-activists-say-they-were-only-hong-kong

6. https://www.vice.com/en/article/zmjjey/what-the-hell-are-ukrainian-fascists-doing-in-the-hong-kong-protests

7. https://wolnemedia.net/wojna-rosyjsko-ukrainska-preludium-do-wielkiej-wojny-w-azji/

8. https://www.nytimes.com/2024/02/25/world/europe/cia-ukraine-intelligence-russia-war.html

9. https://www.pravda.com.ua/eng/news/2024/02/25/7443679/

10. https://kyivindependent.com/nyt-cia-network-bases-at-risk/

11. https://wiadomosci.wp.pl/tajne-bazy-cia-w-ukrainie-to-moglo-wplynac-na-decyzje-o-ataku-6999759576996352a

12. https://www.chinadaily.com.cn/a/201912/05/WS5de8ef1fa310cf3e3557c3f0.html

środa, 21 lutego 2024

 

Protest Rolników w Czarnkowie


Nieco ponad 10-tysięczne miasto Czarnków znalazło się wśród 200 miejsc w Polsce, w których 20 lutego 2024 roku odbyła się jedna z odsłon ogólnopolskiego protestu rolników. Wydarzenie poprzedziło spotkanie organizacyjne, zwołane cztery dni wcześniej w miejscowości Huta, położonej 9 km na południe od miasta.

We wtorek, w dzień protestu do miejscowości przyjechali rolnicy i hodowcy ze wsi położonych w różnych częściach powiatu czarnkowsko-trzcianeckiego. Od samego rana traktory, a także inny sprzęt rolniczy nadjeżdżały w stronę Czarnkowa „promieniście”, ze wszystkich stron: z południa, ścieżkami komunikacyjnymi prowadzącymi do Lubasza i Połajewa; z zachodu, od strony Wielenia, Roska, Gulcza i Krzyża Wielkopolskiego; z północy, od strony Romanowa, a więc jednej z najdłuższych wsi w Polsce, by wreszcie wolnym nurtem wlewać się do miejscowości przez most łączący ją z prawym brzegiem Noteci i drogą prowadzącą do Trzcianki.

W centrum miasta, na Placu Wolności, przygotowano scenę, na której zawisły transparenty wieszczące „Rolniczą Wiosnę Ludów” i odrzucające „Zielony Ład”, a przez to pośrednio, wszystkie głośne ostatnimi laty projekty firmowane przez centralną strukturę Unii Europejskiej, takie jak „FiT for 55”, które głęboko ingerują w dotychczasowe modele gospodarowania i zarządzania produkcją rolniczą na wsi. Poruszenie rolnicze na wsi ma związek również z masowym wwożeniem do Polski, z terenu Ukrainy, bezcłowego, tańszego zboża gorszej jakości, produkowanego przez wielkie holdingi międzynarodowe dysponującymi areałami większymi niż polskie gospodarstwa rolnicze zarządzane przez rolników indywidualnych. Zjawisko te uderza w różne sektory rolnicze i około rolnicze, lecz w największym stopniu dotyka ostatnio produkcji zbóż.

Protest rolników w Czarnkowie rozpoczął się około godziny 11:00, w północnej części miasta. Bardzo duża frekwencja wśród uczestników sprawiła, że traktory i towarzyszące im pojazdy powoli włączały się do długiej kawalkady przemieszczającej się systematycznie obwodnicą miasta Czarnków. Kolumna ciągników, których doliczono się ponad 300, po około dwóch godzinach ponownie wjechała w głąb tkanki miejskiej, okrążyła rondo im. Jana Pawła II, obok zakładu Meblomor, by następnie przemieszczać się ul. Wroniecką w kierunku centrum; tam po kolei mijała budynki Muzeum Ziemi Czarnkowskiej, Szkoły Podstawowej nr 1, oraz zabytkowy Spichlerz.

Stamtąd zaś, przeciąwszy arterię Placu Powstańców Wielkopolskich, przy akompaniamencie pieśni patriotyczno-wojskowych dobywających się z głośników usadowionych przy scenie, protestujący rolnicy wjechali na Plac Wolności. Traktory i inny sprzęt rolniczy parami, szczelnie wypełniły czarnkowski deptak – stanęły też na samym placu. Dla wielu z nich zabrakło miejsca. Po odśpiewaniu hymnów rozpoczęły się przemówienia.

Na początku wymieniono podstawowe postulaty, a wśród nich m.in.:

– natychmiastowe odstąpienie od założeń „Zielonego Ładu” i stworzenie nowych zasad polityki rolnej z uwzględnieniem wizji rolników,

– zakaz wprowadzania na rynek Polski i UE, produktów wytwarzanych inaczej, niż w sposób zalecany przez dyrektywy UE,

– natychmiastowa rozbudowa infrastruktury portowej i magistrali kolejowych służących do transportu i eksportu produktów.

W pierwszej części wystąpień publicznych głos zabrał jeden z koordynatorów protestu Janusz Białoskórski, a także będący również rolnikiem, Feliks Łaszcz, starosta powiatu czarnkowsko-trzcianeckiego. Janusz Bialoskórski wskazał, że choć początkowo założenia „Zielonego Ładu” uderzą w rolników, to nieuchronnie, następnie, niczym bumerang dotkną wszystkich konsumentów żywności.

Chociaż nastroje i emocje wśród demonstrujących i obserwatorów protestów były różne, to protestujący zwracali uwagę na to, że demonstracje nie są wymierzone w Ukrainę jako taką, ani w życie obywateli Ukrainy. Białoskórski powiedział, że on i jego rodzina, po lutym 2022 roku, gościli ośmiu obywateli Ukrainy na przestrzeni kolejnych 6 miesięcy. „My dzisiaj wcale Ukraińcom nie pomagamy” – powiedział koordynator protestu w nawiązaniu do niekontrolowanego przepływu towarów na granicy, z którego jak stwierdził „korzystają głównie oligarchowie”.

Problemem jest – można by tu dopowiedzieć – brak właściwych procedur i rozwiązań na poziomie Unii Europejskiej. Od wiosny i lata 2022 roku, Unia Europejska, ignorując możliwy scenariusz przedłużającej się wojny Kremla przeciw Ukrainie, nie wdrożyła wielosegmentowego programu obowiązkowego i równomiernego tranzytu ukraińskiego zboża do wszystkich europejskich portów. Stamtąd mogłoby być ono transportowane do miejsc swojego tradycyjnego przeznaczenia, jak np. Egipt, bądź do stworzonych – we współpracy z międzynarodowymi funduszami i organizacjami zajmującymi się bezpieczeństwem żywieniowym – specjalnych silosów interwencyjnych w wybranych krajach Afryki i Azji, których zasoby mogłyby następnie służyć jako rezerwa na wypadek klęsk głodu i przypadków zbiorowego, chronicznego niedożywienia, dotykających niektóre kraje regionu (opcjonalnie przetwarzania go zgodnie z jego właściwościami).

Warto zauważyć, że model średnich gospodarstw rolnych jak np. w Wielkopolsce, lub małych jak we wschodniej części Polski, stanowi naturalną zaporę przed ekspansją wielkich korporacji rolno-przemysłowych, które zajmują się przejmowaniem krajowych gruntów (landgrabbingiem) i wdrażaniem monokulturowych upraw. Problemem staje się też „własność materiału siewnego”. Ten model rolnictwa, kojarzący się z gospodarką latyfundialną, jest aktualnie usilnie wdrażany w niektórych krajach Afryki, także dzięki dotacjom brytyjskich czy amerykańskich funduszy pomocowych. Te same modele wypierania lokalnych społeczności z ich domen stosują też Chiny (np. plantacja Xai Xai w Mozambiku) i coraz prężniejsze grupy z Bliskiego Wschodu. Polscy rolnicy są też potencjalnie narażeni perspektywami podpisania umowy Mercosur, z krajami Ameryki Południowej, gdzie również mamy do czynienia z wielkimi monokulturowymi uprawami i rozległymi hodowlami bydła, rozwijanych kosztem, jak choćby w Brazylii, rozległych lasów i terenów podmokłych.

W trakcie wystąpienia Bialoskórski przestrzegał przed stosowanymi w przewodzie publicznym socjotechnikami służącymi tworzeniu konfliktów horyzontalnych, przeciwstawianiu mieszkańców wsi, mieszkańcom miast. Przesłanie te wybrzmiewa również z popularnego hasła używanego podczas protestów: „głód poczujesz, rolnika uszanujesz”.

Z perspektywy miasta Czarnków przytoczmy w tym kontekście historyczną anegdotę. Chociaż choroba ziemniaczana, która przyczyniła się do klęski nieurodzaju i głodu w latach 1840. zdziesiątkowała i przyczyniła się do szczególnej tragedii Irlandii, to nieurodzaj roku 1846, był odczuwalny w różnych zakątkach Europy, w tym Wielkopolsce. Czarnków, według zapisów archiwalnych, był jednym z miast wielkopolskich, gdzie niedobór żywności w 1847 roku, przyczynił się do wiosennych zamieszek głodowych, w tym do ataków na piekarnie. Za trzy lata będziemy obchodzili 180 rocznicę tych wydarzeń.

Autorstwo tekstu i zdjęć: Damian Żuchowski
Źródło: WolneMedia.net

 

„Weryfikatorzy faktów” mają głównie poglądy lewicowe


Badanie Harvardu wykazało, że „weryfikatorzy faktów” w przeważającej mierze wyznają poglądy lewicowe. Branża „dezinformacji” to po prostu stronniczy front cenzurowania legalnych informacji. Nowe badanie przeprowadzone przez Harvard, które zszokuje świat, wykazało, że „weryfikatorzy faktów” zajmujący się dezinformacją w przeważającej mierze wyznają lewicowe poglądy polityczne. No, kto by się spodziewał?

Dane z „Harvard Misinformation Review” pokazują, że spośród 150 „ekspertów od dezinformacji” tylko 5 procent skłania się „nieznacznie w prawo” w swoich poglądach politycznych. 10 procent to centrowcy, a pozostałe 85 procent skłania się lekko w lewo, w lewo lub skrajnie w lewo.

Badanie wyjaśnia również drastycznie oczywisty fakt, że osoby o lewicowych przekonaniach nie będą w stanie dostrzec lewicowej dezinformacji, ponieważ albo ją zignorują, albo aktywnie ją polubią. „Nawet jeśli zauważą, prawdopodobnie zignorują to, ponieważ uważają, że potwierdza to właściwą »podstawową prawdę«, lub ponieważ traktowanie jej jako dezinformacji byłoby niezręczne w ich środowisku społecznym” – zauważa badanie. Innymi słowy: „nie ma nic złego w tym, kiedy my to robimy”.

Udokumentowano niezliczone przykłady, w których „kompleks przemysłu weryfikatorów faktów” jest wykorzystywany jedynie jako fortel mający na celu cenzurowanie trafnych informacji, które sprawiają, że lewica wypada źle. Najbardziej niechlubnym przykładem jest historia laptopa Huntera Bidena, która została „zweryfikowana” jako rosyjska „dezinformacja” i pogrzebana przez gigantów mediów społecznościowych, aby przechylić wybory na korzyść Joe Bidena. Gdy tylko Biden został wybrany, „Washington Post” ogłosił, że nie będzie zawracać sobie głowy sprawdzaniem jego twierdzeń.

„Weryfikatorzy faktów” wcześniej również żądali, aby serwis „YouTube” cenzurował więcej filmów pod kątem „dezinformacji”, a jednym z powodów był rzekomo fakt, że nikt nie ogląda ich treści.

Branża ma także obsesję na punkcie memów o „weryfikacji faktów”, które naśmiewają się z lewicowych przywódców politycznych. „Któż to mógł sobie wyobrazić, że »dezinformacja« stanie się stronniczą obelgą używaną do marginalizacji i wykluczenia politycznych wrogów komunistów?” – zauważył Carl Benjamin.

Źródło zagraniczne: Modernity.news
Źródło polskie: Ekspedyt.org


  1. Stanlley 21.02.2024 10:24

    Dlatego solą w ich oku TikTok… Tylko pretekstu szukają by zamknąć go dla nas, potem będą mieli monopol…

piątek, 16 lutego 2024

 

Sąd Okręgowy również walczy z gotówką i obywatelami


W związku z zaniedbaniem w informowaniu przez NFZ i ZUS o zmianie terminów płatności i składania deklaracji ZUS-DRA wygasła mi umowa na dobrowolne ubezpieczenie w NFZ. NFZ i ZUS nie sprawdzały, czy umowa jest ważna i tak doszło do nadpłaty czterech tysięcy złotych (składki za ponad pół roku). W tym czasie rzekomo byłam zielona w ZUS i NFZ. Jednak, gdy doszło do wypowiedzenia umowy z mojej strony — okazało się, że nie miałam ubezpieczenia, bo zdaniem NFZ i ZUS nie było czego wypowiadać, bo nie było umowy. Gdybym trafiła do szpitala, byłoby tak samo, bo szukaliby pieniędzy. Nie dość, że nadpłaciłam, musiałabym sama pokrywać koszty hospitalizacji.

Wystąpiłam do ZUS o zwrot nadpłaconych pieniędzy podając adres do dokonania zwrotu przekazem pocztowym. ZUS nie posiada obecnie kasy. Odmówili, twierdząc, że źle wypełniłam wniosek, mimo że we wniosku nie było napisane, że podanie zarejestrowanego u nich konta bankowego jest obligatoryjne. Ustawa moim zdaniem też nie wskazuje, aby nie można było zwrócić pieniędzy gotówką lub przekazem.

Sprawa odmowy trafiła do Sądu Okręgowego, XIII Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Po wielu miesiącach czekania „wylosowali” sędziego. SO Anna Przesmycka po rozpoznaniu w dniu 5 lutego 2024 r. w Warszawie na posiedzeniu niejawnym przeciwko Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych I Oddział w Warszawie sprawy o zwrot nienależnie opłaconych składek na ubezpieczenie społeczne na skutek odwołania od decyzji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych I Oddział w Warszawie orzekła, że oddala odwołanie. Tak — wyrok pani SO Anny Przesmyckiej w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej stanowią dwa słowa „oddala odwołanie”.

PODNIESIONE ARGUMENTY W SĄDZIE OKRĘGOWYM

W odwołaniu podnosiłam następujące fakty i wnioski…

1. Zbadanie przez sąd, czy przepis art. 24 ust. 6d zdanie drugie Ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych (dalej uosus) uniemożliwia zwrot nadpłaconych składek/podatku płatnikom nieposiadającym konta bankowego.

2. Jeżeli przepis art. 24 ust. 6d zdanie drugie uosus uniemożliwia zwrot nadpłaty płatnikowi nieposiadającemu konta bankowego – uznanie przepisu za niekonstytucyjny.

3. Nakazanie pozwanemu zwrotu kwoty zaległych składek zdrowotnych (wraz z odsetkami) do rąk własnych lub przekazem pocztowym.

4. Obciążenie pozwanego kosztami sprawy sądowej.

Odnośnie punktu 1 – według mojego rozumienia, przepis art. 24 ust. 6d uosus, reguluje sposób zwrotu nadpłaty składek w przypadku, gdy płatnik składek posiada konto bankowe i jednocześnie to konto bankowe zostało zewidencjonowane na koncie płatnika składek. Przepis po prostu ułatwia zwrot nadpłaty, by mogło to nastąpić szybciej, gdy płatnik posiada konto i poinformował o tym ZUS. Przepis art. 24 ust. 6d nie reguluje, co należy zrobić, gdy płatnik nie posiada konta bankowego. Ponieważ przepis ten nie uwzględnia, jak należy postąpić, gdy płatnik nie posiada konta bankowego – rozwiązania należy szukać w innych przepisach. W braku takich przepisów należy uznać, że zwrot nastąpi w dowolnej prawnie dozwolonej formie. Formą taką jest zwrot w postaci przekazu pocztowego (tak jak to czyni Urząd Skarbowy w razie nadpłaty podatku) lub też bezkosztowo za pomocą gotówki w oddziale ZUS. Składki odprowadzałam do ZUS nie posiadając konta bankowego z tytułu 24.10.0.0 (tzw. ubezpieczenie dobrowolne). Nie jest mnie stać na prowadzenie konta bankowego tylko po to, by móc przyjąć ewentualny zwrot nadpłaconych składek. Jestem bezrobotna bez prawa do zasiłku. Założenie konta bankowego wymaga akceptacji warunków, na jakich jest ono prowadzone (np. zapłata za pomocą oddania zgody na przetwarzanie danych osobowych do celów marketingowych) lub też płacenia comiesięcznie opłaty za jego prowadzenie. Żaden przepis prawa ani Konstytucji RP nie nakazuje obywatelowi posiadania konta bankowego lub podpisywania umów z bankami w sytuacji, gdy żaden z banków państwowych nie oferuje kont dla osób fizycznych.

Odnośnie punktu 2 – art. 31 Konstytucji RP mówi, że obywatele wobec prawa są równi. Oznacza to, że obywatel posiadający konto bankowe powinien być traktowany na równi z obywatelem nieposiadającym takiego konta. Oznacza to, że obydwaj obywatele powinni mieć prawo do otrzymania zwrotu nadpłaconego podatku/składki, jeżeli mają nadpłatę i przepisy przewidują zwrot takiej nadpłaty. Przepisem umożliwiającym zwrot nadpłaty jest art. 24 ust. 6d uosus zdanie pierwsze. Niezwrócenie nadpłaty obywatelowi bez konta bankowego nosi więc znamiona dyskryminacji w życiu społecznym lub gospodarczym. W sytuacji, gdyby z przepisu art. 24 ust. 6d rzeczywiście wynikało, że zwrot jest zakazany w przypadku nieposiadania konta bankowego, doszłoby do dyskryminacji osób, których nie stać na prowadzenie konta bankowego. W takiej sytuacji wnoszę wykonanie prawnej procedury oceny konstytucyjności przepisu art. 24 ust. 6d uosus przez Trybunał Konstytucyjny lub też w niemożliwości skierowania zapytania do Trybunału Konstytucyjnego – uznanie tego przepisu za niekonstytucyjny i wydanie wyroku pomijającego ten przepis, zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego II PSKP 37/22. Fragment treści wyroku SN II PSKP 37/22: „Reasumując swoje rozważania Sąd Najwyższy uznał, że w przypadku, gdy ukształtowany system ochrony prawnej, pozbawia jednostkę prawa do ochrony jej praw i wolności konstytucyjnych w ramach toczącego się postępowania sądowego, to sąd rozpoznający sprawę w sytuacji, gdy zachodzi sprzeczność pomiędzy przepisem konstytucyjnym i ustawowym nieusuwalna w drodze dopuszczalnych metod wykładni, zobowiązany jest do pominięcia przepisu ustawy, gdy uzna, że jest on niezgodny z Konstytucją RP”. Ponadto należy tu zaznaczyć, że nie jest dopuszczalne, by podatnik podał numer konta bankowego członka rodziny lub swojego kolegi (dlaczego miałby w ogóle prosić ich o łaskę w państwie prawa?), ponieważ w art. 24 ust. 6d zaznaczono, że rachunek musi należeć do płatnika, a nie osoby trzeciej.

Odnośnie punktu 3 – składając wniosek o zwrot składek (dowód: załącznik numer 1) nie ma zastosowania wobec mnie art. 24 ust. 6a – pieniądze te nie mogą być już zaliczone na poczet składek zaległych lub przyszłych. Ustęp ten nie zawiera klauzuli warunkującej posiadanie rachunku płatniczego przez płatnika lub fakt pozytywnego czy negatywnego rozpatrzenia wniosku. Treść ustępu: „6a. Nienależnie opłacone składki podlegają zaliczeniu przez Zakład z urzędu na poczet zaległych lub bieżących składek, a w razie ich braku – na poczet przyszłych składek, chyba że płatnik składek złoży wniosek o zwrot składek, z zastrzeżeniem ust. 6c, 8 i 8d”. Pozwany wyliczył, że należy mi się ok. 4000 zł zwrotu nienależnie nadpłaconych składek, toteż na podstawie art. 24 ust. 6d zdanie pierwsze, pozwany ma obowiązek składki te zwrócić i nie może ich zaliczać na poczet innych składek (art. 24 ust. 6a). Jednocześnie słowo „nadpłacone” oznacza, że są to pieniądze nienależne, a więc na podstawie przepisów ogólnych pieniądze te należy zwrócić, skoro wystąpiłam z wnioskiem o zwrot (który jest przewidziany prawem). W sytuacjach, gdy dłużnik na podstawie szczególnych przepisów nie może zwrócić pieniędzy – obowiązuje ostateczne rozwiązanie – złożenie kwoty równej długowi do depozytu sądowego, czego też nie wykonał. W związku z tym wnioskuję o zwrot tych pieniędzy w gotówce lub przekazem pocztowym na wskazany adres, lub w ostateczności o złożenie ich do depozytu sądowego z dopełnieniem wszystkich niezbędnych czynności takich jak prawidłowe poinformowanie mnie o tym. Końcowo wydał decyzję, którą odmówił mi zwrotu pieniędzy, które mu się nie należą (dowód: załącznik 6). Wystąpienie jest więc zasadne i wnoszę tym samym o zasądzenie pokrycia wszystkich kosztów niniejszego postępowania sądowego (wraz z opłatami wstępnymi) oraz ustawowych odsetek od wspomnianej kwoty.

Pani sędzia SO Anna Przesmycka uważa, że może po prostu mieć gdzieś obywatela i bez zająknięcia się oddalić odwołanie bez wykonania choćby pierwszego punktu petitum — sprawdzenia, czy przepis, na który powołuje się ZUS, jest zgodny z „Konstytucją” i czy przepis ten rzeczywiście mówi to co myśli ZUS. Ponieważ wyrok pani Anny Przesmyckiej zawiera zaledwie dwa wyrazy, wystąpiłam o dostarczenie uzasadnienia do tego wyroku, zaś po otrzymaniu tego uzasadnienia będę chciała wnieść apelację od tego wyroku. Skoro powyższe nie przekonało Sądu Okręgowego — potrzebuję prawnika, który pomoże w dochodzeniu odzyskania długu od państwa. Potrzebuję kogoś, kto zgodzi się walczyć ze mną o odzyskanie tych nadpłaconych pieniędzy w geście obywatelskim w najgorszym wypadku za darmo, gdyby nie udało się nic odzyskać po zamknięciu drogi sądowej.

APEL DO WAS

Proszę w komentarzach o informację, kto mógłby się podjąć tej walki. Sama nie jestem w stanie napisać tej apelacji (nie wiem, co podnieść oprócz tego co już napisałam wyżej), a nie stać mnie na prawnika. Muszę codziennie myśleć, co mogę zjeść, martwić się przyszłością, nie mam pracy i nie zanosi się, bym ją szybko znalazła. Praca kasjerki (co możliwe, że łatwo można dostać) nie starczy, aby opłacić wynajem domu (mieszkać mogę u znajomych za darmo tylko do czasu, gdy jestem rzeczywiście bezrobotna, potem muszę się minimum dokładać do kosztów), bieżące wydatki i do tego pracę prawnika.

Sytuacja potwierdza, że sądy, NGO, fundacje i think-tanki są jedynie częścią systemu przeciwko obywatelom (patrz: eksperyment Ascha).

Autorstwo: Nadia
Nadesłano do portalu WolneMedia.net


  1. Katarzyna TG 16.02.2024 12:06

    Mnie najbardziej ciekawi na jakiej podstawie prawnej ZUS inkasował pieniążki skoro sami stwierdzili że umowy ubezpieczenia nie było.

    A od sądowego bezprawia trzeba się odwołać do Sądu Apelacyjnego w terminie 14 dni od doręczenia wyroku. Oczywiście należy wystąpić o uzasadnienie wyroku – ciekawe czy pani sędzia będzie w stanie uzasadnić swój “wyrok”.

czwartek, 15 lutego 2024

 

Wykreślić wszystko


Jestem za wykreśleniem z podstawy programowej dla szkół WSZYSTKIEGO.

To znaczy, za jej likwidacją. Szkoły powinny mieć swobodę samodzielnego układania programu nauczania lub pozostawiania go w gestii poszczególnych nauczycieli. Jeżeli jakaś szkoła uzna, że należy na lekcjach historii położyć szczególny nacisk na omówienie ludobójstwa dokonanego na Polakach przez nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu, powinna mieć prawo to zrobić. Jeśli inna szkoła uzna, że należy temu tematowi poświęcić mniej czasu lub w ogóle o nim nie wspominać – też powinna mieć do tego prawo, choć sam takiego programu nauczania historii bym nie rekomendował.

Tak samo z omawianiem roli dwutlenku węgla w procesie fotosyntezy na lekcjach biologii, czytaniem dzieł Mickiewicza lub Jana Pawła II, pisaniem CV czy rozpoznawaniem manipulacji w reklamach.

Jeżeli jakaś szkoła np. na Górnym Śląsku uzna, że należy uczyć historii Śląska zamiast historii Polski, też powinna mieć do tego prawo – a rodzice powinni mieć swobodę wyboru, czy posyłać do niej swoje dzieci, czy też nie. I urzędnicy nie powinni mieć możliwości zamykania szkół – jak zrobił to ostatnio prezydent Katowic z lokalnymi placówkami Szkoły w Chmurze – czy niepozwalania na ich otwieranie.

Kuratoriów oświaty, ministerstwa oświaty czy jednolitych, narzucanych przez państwo egzaminów też nie powinno być.

Ludzie powinni mieć możliwość korzystania z możliwie różnorodnej oferty edukacyjnej na poziomie edukacji podstawowej i średniej – tak jak jest to obecnie z kursami zawodowymi czy językowymi.

Bo ludzie są różni – mają różne talenty, różne plany życiowe, różne zainteresowania.

A szkoła nie powinna być instytucją kształtującą młodych ludzi według upodobań rządzących polityków.

Autorstwo: Jacek Sierpiński
Źródło: Sierp.Libertarianizm.pl

środa, 14 lutego 2024

 

MEN chce usunąć rzeź wołyńską z podstawy programowej!


Skandaliczne doniesienie wychodzą z Ministerstwa Edukacji Narodowej. Z nowej podstawy programowej ma zostać usuniętych mnóstwo punktów dotyczących wiedzy historycznej. Uczniowie mają się na przykład nie uczyć o ludobójstwie Polaków na Wołyniu.

„Te zmiany to jakiś koszmar. Dlaczego ma zniknąć wiedzą o o. Kolbe? Co to w ogóle jest? Barbarzyńcy dorwali się do władzy. Po prostu barbarzyńcy” – napisał w swoich mediach społecznościowych znany prawicowy publicysta Łukasz Warzecha, komentując zmiany proponowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej pod wodzą Barbary Nowackiej.

Zmiany w podstawie programowej obejmują m.in. wykreślenie dużej części lektur, okrojenie nawet wiedzy matematycznej przekazywanej w szkołach, a także wyrzucenie sporej części materiału z podręczników do historii.

Proponowany przez pisowski rząd HiT (Historia i Teraźniejszość) był krytykowany za błędy i tępą propagandę. Wszystko jednak wskazuje na to, że po zmianie władzy nie będzie lepiej, a być może będzie gorzej. Wskazuje na to np. wykreślenie z nauki historii punktu dotyczącego ludobójstwa Polaków na Wołyniu, którego dokonali ukraińscy nacjonaliści. Zamiast tego będzie tylko wspomnienie konfliktu polsko-ukraińskiego, ale bez wchodzenia w szczegóły takie jak rozmiary tego konfliktu.

„Jak my nie uszanujemy naszej historii, to nie wiem, kto ją uszanuje. Propozycja WYKREŚLENIA w podstawie programowej z historii zwrotu w tym »ludobójstwa ludności polskiej« w kontekście zbrodni wołyńskiej to nie jest moim zdaniem dobry kierunek. Liczę, że po to są organizowane konsultacje, by taką kwestię po prostu poprawić” – pisze na „X” portal popularyzujący wiedzę historyczną Historia.org.pl.

Autorstwo: SG
Źródło: NCzas.com


  1. Szurnięty Mędrzec 14.02.2024 11:16

    Czy wam tam czasem wąski sufit na łeb się nie spadł?

  2. Wolfman 14.02.2024 12:12

    https://youtu.be/GQCfF1CoMb8?si=unm3CqZKqWrcYze1
    Jeśli to fakty to niedacznicy na urabiaja i postawili wszystko na Ukrainę. Czyli bedziemy znowu w głębokiej d…????

poniedziałek, 12 lutego 2024

 "Kilka rzeczy, które ludzie muszą zrozumieć na temat „Matki Teresy”, aby zrozumieć nasz świat:


1. Matka Teresa prowadziła jedną z największych grup handlu ludźmi na świecie, zarabiając miliony dolarów na własny użytek. Handel Huemana oznacza handel seksualny i tak, wysoce dochodowy handel dziećmi w celach seksualnych, który nabyła dla kubalistów.
2. Matka Teresa zmarła z milionami dolarów na kontach offshore. Pieniądze przekazane na jej cele charytatywne. Pieniądze zarobione na jej działaniach przestępczych. Pieniądze nie dawane głodnym, chorym, biednym przez tę bezbożną „siostrę”.
3. Matka Teresa była bezwzględna w traktowaniu ubogich. Przechodząc obok umierających dzieci na ulicach domagających się męczeństwa, ubóstwa,
4. Wiele osób, które zgłosiły się na ochotnika do jej organizacji charytatywnych, uznało jej osobowość za gniewną, wrogą, zimną, nienawistną i nieustępliwą. Stwierdzili, że jest brudna, kontrolująca i okrutna.
5. Anjezë Gonxhe Bojaxhiu urodziła się w 1910 roku jako biologicznie dziecko płci męskiej. To dziecko było przygotowywane jako kobieta, która została umieszczona w roli Matki Teresy. Statek, który okradał biednych, starał się w kręgach towarzyskich z mrocznie bogatymi, umierał w wielkim bogactwie i udawał kobietę, by sprytnie obsługiwać szajkę handlarzy ludźmi, karmiąc cu'baal nieskończoną ilością pożywienia dla ludzi.
6. Mówi się, że Ojciec Teresa był biologicznym ojcem dr. Fauciego, człowieka, który chce zdenerwować świat za pomocą kodowania genetycznego, nanotechnologii i syntetycznej zmiany ludzkiej formy życia, nawet jeśli jest to dochodowe masowe ludobójstwo. W rzeczywistości byłoby jeszcze lepiej.
7. Kilka razy pisałem o tym pasożycie. Każdy artykuł został wyrwany. Zastanawiam się dlaczego.
8. Matka Teresa, „posiadaczka Pokojowej Nagrody Nobla” i „święta”, odzwierciedla, że ​​na tym świecie brzydkie, ohydne czyny nagradzają, a ci, którzy służą miłości, dobroci i dobroczynności, są traktowani jak ogłupiałe rzeczy, które mają być wpędzone w chaos i karę.
Czemu?
Jeśli jest to naprawdę boski świat, dlaczego jeden z najbardziej płodnych handlarzy ludźmi na świecie (wielu, którzy przemycali dzieci w celach seksualnych, tortur i ofiar adrenochromowych) miałby być nagradzany jako święty?
A co ze stworzeniami takimi jak Jan Boży, który miał „ocalić dziesiątki tysięcy istnień ludzkich”, uzdrawiając chorych, biednych, tylko po to, by dowiedzieć się, że gwałcił, hodował kobiety, sprzedawał ich dzieci i przez wiele lat handlował ludźmi mordowanie kobiet po 10 latach niewoli! Milioner wzbogacony przez swoje hodowle, który, FYI, został zwolniony z więzienia w Brazylii, kiedy rozmawiamy.
Jak możemy nawet rozważać argumentowanie w imieniu tych globalnych graczy, którzy ukrywają fakt, że ten świat jest centrum internowania ludzi i hodowli zwierząt. Niektóre z tych cu'baal stworzeń bawią nas filmami, telewizją, muzyką, sportem itp., aby odwrócić nasze umysły od paraliżujących umysł przyjemności, abyśmy nie zdawali sobie sprawy, gdzie naprawdę jesteśmy.
Inne są wprowadzane w życie, aby nami „rządziły” i aby były posłuszne ich systemowi prawnemu czarnych praw.
Inni są tutaj, aby „edukować” nas za pomocą fałszywej wiedzy, podczas gdy inni mają prowadzić nas przez fałszywe religie, tradycje i kulty, skupiając nas na iluzji, zamiast rozpoznawać obraźliwy świat hodowli ludzi: goszczenie
naszych dochodów, naszej pracy, naszej emocje, nasza krew, nasze ciało, nasze umysły, nasza kreatywność, nasza seksualność, nasze dzieci
Matka/ojciec Teresa, jej/jego syn Fauci i cała reszta prowadzą ten oddział więzienny, tę fabrykę rolniczą, jak uznają za stosowne.
Musimy przestać się kłócić o drobiazgi, ponieważ kłócąc się między czerwonym a niebieskim, krzyżem a gwiazdą Dawida, kolorem skóry, płcią, orientacją seksualną, płaską/okrągłą ziemią, granicami, bibliami, gwiazdami i podróżami w czasie, te bestie dostarczają nam życie i nasze dusze, aby ucztować i zamieszkiwać, zwłaszcza poprzez geoinżynierię, oszustwo Covex i system 5g/skylink.
Z tym irytującym oszustwem, czy nie nadszedł czas, aby szybko się uczyć i być może wstać?
Czy nie byśmy tego nie robili, gdyby potwory i szczury szturmowały nas z kanałów i nieba?
Czy nie byśmy zobaczyli, jak ścigają lub niosą nasze dzieci ulicami do podziemnych dziur, żeby zjeść na obiad?
A jednak DOKŁADNIE to się dzieje, ale tak potajemnie, tak subtelnie, a jednak tak głęboko i tutaj siedzimy na naszych sofach lub przy biurkach nie robiąc nic istotnego, by się podnieść.
Ta żałosna rzecz, na którą zakochaliśmy się jako święci, jest oszustwem i przykładem wszystkiego, co strasznie złego, w tym tragicznie złowrogim i diabolicznym świecie.
Raven, który nie będzie się spierał z tymi punktami ani nie wykonał więcej pracy, aby zapewnić linki, których ludzie nie będą używać. Dla mnie te dni się skończyły. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, idź sam poszukaj informacji." - Pożyczone od: Jacek Olender

Zajmowała się też handlem bronią. Znał ją też dobrze rycerz Zakonu Maltańskiego nasz były minister zdrowia Łukasz Szumowski. Ten od znikających respiratorów i handlarzy wspomnianą bronią. 

Brak słów by dostatecznie obelżywie nazwać ten odpad ludzki omyłkowo zwany człowiekiem.




  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...