niedziela, 30 stycznia 2022

POLICJA, BANY, DONOSY I CENZURA

 

Policja, bany, donosy i cenzura.

  • KRAS
  • 22 stycznia, 2022

 

 

24 października 2020 r. w Warszawie policja zagazowała i zatrzymała około 300 Wolnych Polaków, którzy protestowali przeciwko obostrzeniom covidowym. Brutalność policji i zatrzymania zostały zaskarżone przez poszkodowanych do sądu, sędziowie uznali, że działania policji były bezprawne.

W międzyczasie rzecznik policji, pan Mateusz Ciarka, jak donosi wikipedia: doktor nauk prawnych! w licznych wypowiedziach dla mediów koncesjonowanych zarzekał się, że działania policji były zgodne z literą prawa.

Między innymi z tego powodu redakcja Czujnego wybrała się do Pałacu Mostowskich ( Komenda Główna Policji) aby zadać panu Ciarce kilka pytań, których się nie uświadczy, kiedy rzecznik rozmawia z redaktorami mediów koncesjonowanych.

Z wizyty został jak zwykle nagrany materiał wideo na żywo, na którym redaktorzy Czujnego byli przetrzymywani i zwodzeni przez dział prasowy.

20 stycznia 2022 r. materiał, prawdopodobnie po donosie, został zdjęty przez youtube:

Czy Czujny nęka i poniża policję?

Można wyrobić sobie własne zdanie oglądając kopie wideo zamieszczoną na serwisie cda.pl.

Jest to kolejny filmik zdjęty  z kanału YT Takt.tv, na którym są zamieszczane co ciekawsze materiały filmowe.

Poniżej kolejny materiał wideo, który kolokwialnie mówiąc, kiedyś ” spadł z rowerka”, nie ma go na już na YT. Na tym filmiku redaktor Majcher udowadnia policjantom, że łamią prawo o ruchu drogowym .

Redakcja czujny.pl stoi na stanowisku, że nie można dyskryminować Polaków wedle podziału na:  bezkrytycznych odbiorców mediów koncesjonowanych i odbiorców krytycznych. Wypowiadać się i odpowiadać na pytania tylko tych pierwszych a unikać drugich.

Redakcja Czujnego oczekuje, że urzędnicy państwowi opłacani wciąż z naszych podatków, nie będą chowali głowy w piasek i starali się sprostać oczekiwaniom nawet tak wymagających dziennikarzy jak n.p. redaktorzy Czujny.pl.

A policja będzie ciągle podnosiła swoje kwalifikacje zawodowe i działała zgodnie z literą prawa a nie zamówieniem politycznym.

 

Narzędziem walki z mediami niepokornymi to cenzura. Nie tylko YT stosuje cenzurę ale robi to tez Facebook.

Na fanpage Czujnego został zamieszczony fragment materiału z debaty w sejmie RP.

Materiał został zdjęty!

Tak to komentuje redaktor Majcher:

” Przypomnijmy, poniższy materiał, który jest przyczyną “bana” CZUJNEGO, pochodził z publicznej debaty w Polskim Sejmie !
Nawet w opisie zamieściliśmy informację, że źródłem materiału jest oficjalna strona Sejmu RP: sejm.gov.pl .
Skoro publiczna debata z Sejmu RP podlega cenzurze w portalu, który by nigdy nie powstał bez wsparcia władz oficjalnie zaprzyjaźnionego mocarstwa z polskimi władzami, to czy nie jest to najwyższy czas na reakcję polskiego rządu? Adam Andruszkiewicz ?
Przypomnijmy, że ostatnio został usunięty największy fan-page partii politycznej w Polsce (Konfederacja) pod podobnym pretekstem.
Fan-page Czujny jest uznawany przez portal czujny.pl jako instrument i pośrednik komunikacji z widzami. Wszystkie materiały tu publikowane należy traktować, jako materiały chronione polskim prawem prasowym, ponieważ czujny.pl jest oficjalnie zarejestrowaną redakcją w Rzeczypospolitej Polskiej.
Czujny jest to obecnie największy fan-page w polskiej przestrzeni fb, który porusza trudną problematykę ciągłego ograniczania wolności Polaków, jak i Ludzi na całym świecie.”

Skopiowano z CZUJNY.PL

 

Aby możny było ukraść te setki milionów złotych, muszą to organizować wysoką rangą politycy, urzędnicy, wojskowi



 

Takie pismo powinno być karane natychmiastowym więzieniem


Tak jest w Polsce i na całym świecie. Uciszają lekarzy, którzy nie zgadzają się z koncernami farmaceutycznymi. Dr Paul Marik: Szpitale ZABIJAJĄ pacjentów


 

Dr Ryan Cole: szczepionki kowidowe wyłączają część układu odpornościowego. To już jest zbrodnia...


 

Czasopismo medyczne usunęło artykuł o skutkach „szczepień”


Jessica Rose zaczęła analizować dane na temat działań niepożądanych po szczepionkach przeciwko COVID-19 jako ćwiczenie polegające na opanowaniu nowego oprogramowania. Nie mogła jednak zignorować tego, co zobaczyła i postanowiła opublikować wyniki swojej analizy. Artykuł, którego była współautorką, został usunięty (1.10.2021 r.) ze strony czasopisma „Current Problems in Cardiology” wydawnictwa „Elsevier” w okolicznościach, które wzbudziły zdziwienie wśród jej kolegów. Gazeta odmówiła komentarza w tej sprawie.

Rose otrzymała doktorat z biologii obliczeniowej na Uniwersytecie Bar-Ilan w Izraelu. Po ukończeniu studiów podoktoranckich dotyczących dynamiki molekularnej niektórych białek, szukała nowego wyzwania. Przechodząc na nowe oprogramowanie do obliczeń statystycznych, szukała interesującego zestawu danych, na którym mogłaby doskonalić swoje umiejętności. Wybrała System Zgłaszania Zdarzeń Niepożądanych Szczepień (VAERS) – bazę danych raportów o problemach zdrowotnych, które wystąpiły po szczepieniu. Jednak to, co znalazła, zaniepokoiło ją.

VAERS działa od 1990 roku, aby zapewnić wczesny sygnał ostrzegawczy, że mogą wystąpić problemy ze szczepionkami. Każdy może złożyć raporty, które są następnie sprawdzane pod kątem duplikatów. Są one w dużej mierze składane przez personel medyczny na podstawie wcześniejszych badań. Zwykle bywało ok. 40 000 raportów rocznie, w tym kilkaset zgonów. Ale wraz z wprowadzeniem szczepionek przeciwko COVID-19 raporty VAERS poszły w górę. Do 7 stycznia było ponad milion zgłoszeń, w tym ponad 21 000 zgonów. Inne godne uwagi problemy to ponad 11 000 zawałów serca, prawie 13 000 przypadków porażenia Bella i ponad 25 000 przypadków zapalenia mięśnia sercowego lub zapalenia osierdzia.

Rose uznała te dane za alarmujące, ale zdała sobie sprawę, że władze, a nawet niektórzy eksperci, generalnie je odrzucają. Połączyła więc siły z Peterem McCullough, internistą, kardiologiem i epidemiologiem, aby napisać artykuł na temat raportów VAERS o zapaleniu mięśnia sercowego u młodzieży – problemie już uznanym za efekt uboczny szczepienia, choć zwykle opisywanym jako „rzadki”.

Do 9 lipca znaleźli 559 doniesień w bazie VAERS o zapaleniu mięśnia sercowego, w tym 97 wśród dzieci w wieku 12-15 lat. Niektóre z nich mogły być związane z samym covidem, który może również powodować problemy z sercem. „W ciągu 8 tygodni, od rozpoczęcia podawania produktów przeciwko COVID-19 grupie wiekowej 12–15 lat, stwierdziliśmy 19-krotność oczekiwanej liczby przypadków zapalenia mięśnia sercowego u zaszczepionych ochotników w porównaniu z podstawowymi wskaźnikami zapalenia mięśnia sercowego w tej grupie wiekowej”.

Po dwóch tygodniach, 15 października, artykuł zniknął ze strony internetowej „Elsevier” i został zastąpiony zawiadomieniem o „tymczasowym usunięciu”. Według Rose, autorzy nie tylko nie zostali poinformowani o przyczynie usunięcia, ale nawet nie zostali o nim powiadomieni. „To bezprecedensowe w oczach wszystkich moich kolegów” – powiedziała.

Kiedy poruszyli ten problem w dzienniku, po raz pierwszy powiedziano im, że artykuł z wynikami badań analitycznych został usunięty, ponieważ nie został „zamówiony”, powiedziała Rose. Zostało to uznanie jako nieistotne przez McCullougha, który zagroził pozwaniem za złamanie umowy. Czasopismo następnie zwróciło się do swoich warunków użytkowania, mówiąc, że ma prawo odrzucić każdy artykuł z dowolnego powodu.

„Przepraszam, ale »Elsevier« nie może komentować tego dochodzenia” – powiedział Jonathan Davis, specjalista ds. komunikacji czasopisma, w e-mailu do „The Epoch Times”.

„To po prostu wydaje się dziwną cenzurą, która nie jest tak naprawdę uzasadniona” – powiedziała Rose.

Wnioski zawarte w artykule niekoniecznie są kontrowersyjne. Niedawne duńskie badanie wykazało na przykład podwyższone ryzyko zapalenia mięśnia sercowego u młodych ludzi po szczepionce Moderny. „W ramach jakiejkolwiek analizy ryzyka/korzyści, którą należy przeprowadzić w kontekście produktów eksperymentalnych, należy wziąć pod uwagę powyższe punkty przed podjęciem decyzji dotyczącej wyrażenia zgody na wstrzyknięcie dwóch dawek tych eksperymentalnych produktów przeciw COVID-19, zwłaszcza w przypadku dzieci, i w żadnym wypadku nie należy odmawiać zgody rodziców w żadnych okolicznościach, aby uniknąć dzieci zgłaszających się na ochotnika do wstrzykiwania produktów, które nie mają udowodnionego bezpieczeństwa ani skuteczności” – czytamy w artykule. W artykule nazwano również szczepionki „produktami biologicznymi do wstrzykiwania” – w odniesieniu do faktu, że różnią się one od wszystkich tradycyjnych szczepionek.

Tradycyjna szczepionka wykorzystuje „całe żywe lub atenuowane patogeny”, podczas gdy szczepionki przeciw COVID-19 wykorzystują „mRNA w nanocząsteczkach lipidów”, wyjaśniła Rose w e-mailu. Powiedziała, że nanocząsteczki lipidów zawierają „lipidy kationowe, które są wysoce toksyczne”. Pfizer, producent najpopularniejszej szczepionki przeciw COVID-19 w wielu krajach, odpowiedział na ten problem mówiąc, że dawka jest wystarczająco niska, aby zapewnić „akceptowalny margines bezpieczeństwa”, według Europejskiego Urzędu ds. Leków, Komitetu ds. Produktów Leczniczych Stosowanych u Ludzi. Rose zauważyła również, że szczepionki przeciw COVID-19 nie przeszły „10-15 lat testów bezpieczeństwa, przez które szczepionki zawsze musiały przejść… z oczywistych powodów”.

W tym momencie Rose nie jest już bezdusznym obserwatorem. Przeczytanie niezliczonych raportów VAERS dało jej wgląd sytuacji osób, które wierzą, że zostały skrzywdzone przez szczepionki. „Mówię w imieniu wszystkich tych ludzi” – powiedziała.

Rose dodała, że w przeszłości 50 zgłoszeń zgonów w VAERS skłoniłyby władze do naciśnięcia hamulca i przeprowadzenia dochodzenia. Jej zdaniem powinno to się stać w przypadku szczepionek przeciw COVID-19 rok temu. Nie dość, że tak się nie stało, to jeszcze nie wiadomo, jakie ilości NOP-ów wystarczyłyby, aby przekonać do tego władze. „Jaka jest granica liczby zgonów?” – zapytała Rose.

Kontrargumentem jest to, że szczepionki ratują więcej istnień, niż kosztują. Ale zdaniem Rose ta logika jest błędna, ponieważ szczepionki nie są dostępne wystarczająco długo i nie zostały wystarczająco dokładnie zbadane, aby ocenić stosunek „korzyści” do „strat”.

Wiadomo jednak, że VAERS zaniża liczbę zdarzeń niepożądanych skutków ubocznych po szczepieniu — o czynnik od 5 do nawet 100, na podstawie niektórych szacunków.

Przesłanie raportu VAERS zajmuje około 30 minut, a wielu lekarzy po prostu nie ma na to czasu, powiedziała Rose. Niektórzy mogą uważać, że złożenie raportu może sprawić, że zostaną uznani za „antyszczepionkowców”. Niektórzy mogą po prostu nie kojarzyć jakiegokolwiek problemu zdrowotnego ze szczepieniem. Niektórzy mogą nawet nie zdawać sobie sprawy z istnienia VAERS. Zasugerowała, że ​​jest mało prawdopodobne, aby jakakolwiek znacząca liczba zgłoszeń była oszustwem, zauważając, że składanie fałszywego zgłoszenia jest przestępstwem federalnym.

Rose dołączyła teraz do grona dysydenckich lekarzy i badaczy sceptycznie nastawionych do oficjalnej linii w sprawie szczepionek i ogólnie pandemii. Opisała to jako coś, do czego jest zmuszona, pomimo zaangażowanych czynników zniechęcających. „Nie chcemy tego robić. Ale to nasz obowiązek. Lekarze złożyli przysięgę, że nie zrobią krzywdy. A uczciwi naukowcy nie mogą od tego odwrócić wzroku” – napisała w e-mailu.

Źródło: LegaArtis.pl
Korekta: WolneMedia.net

PANDEMICZNA CENZURA

 

Czy pandemiczna cenzura zaostrzy się?


Fundacja Rockefellera ogłosiła, że przeznaczy 13,5 miliona dolarów na zwalczanie „dezinformacji” dotyczących COVID-19 w Stanach Zjednoczonych, Afryce, Indiach i Ameryce Łacińskiej.

A teraz zastanów się dlaczego „kontrowersyjne” opinie i dowody są określane jako „dezinformacja”, zamiast zostać uczciwie zbadane? Kto powinien decydować, co to jest „dezinformacją”?

Ten wysiłek „siłowego cenzurowania” od kilku lat jest „wysiłkiem globalnym”, i będzie nadal forsowany, z tą jednak różnicą, że na jeszcze większą skalę. Dlaczego? Ponieważ niezależne media stały się zbyt wiarygodne, co dla tych właścicieli „mediów głównego ścieku” stanowi ogromne zagrożenie. Napiszmy to wprost, otóż niezależne media są obecnie wymieniane jako jedno z największych zagrożeń, przed którymi stoi nasza planeta. Tak… Dobrze przeczytałeś, ci „szaleńcy” z wierzchołka piramidy władzy tak to postrzegają.

Wielkie firmy technologiczne już zaangażowały się w intensywną cenzurę informacji. Na przykład niedawny artykuł opublikowany w „British Medical Journal” przez dziennikarkę Laurie Clarke zwrócił uwagę na fakt, że „Facebook” usunął już co najmniej 16 milionów treści ze swojej platformy i dodał ostrzeżenia do około 167 milionów innych. Z kolei serwis „YouTube” usunął prawie milion filmów związanych, według nich, z „niebezpiecznymi lub wprowadzającymi w błąd informacjami medycznymi dotyczącymi COVID-19”. Spójrzcie na zrzut ekranu publikacji w „British Medical Journal”…

Powstaje fundamentalne pytanie – kto ma decydować, czym jest dezinformacja? Dlaczego światowej sławy naukowcy nagle z dnia na dzień są oskarżani o rozpowszechnianie „dezinformacji”? To nie jest normalne i z pewnością jest to sytuacja bezprecedensowa w historii ludzkości, na którą należy zwracać uwagę. Wyjaśnienie jest proste – Fundacja Rockefellera i rządy wielu państw martwią się tak zwaną „dezinformacją”, ponieważ w znacznej części są to wiarygodne informacje, potwierdzone licznymi dowodami, które bardzo często podważają politykę rządów i działania wielkich firm.

Co więcej, firmy zajmujące się mediami społecznościowymi, jak Facebook czy Twitter, są znane z tego, że przestrzegają tajnych ustaleń zawartych z rządem. Tych korporacji nie interesuje obowiązujące prawo, one są ponad nim. Demaskator NSA Edward Snowden wyjaśnił w wywiadzie z dziennikarzem Glennem Greenwaldem, że „W tajemnicy wszystkie te firmy zgodziły się współpracować z rządem USA daleko poza tym, czego wymaga od nich prawo, i to, co widzimy, dzięki temu nowemu naciskowi cenzury, jest naprawdę nowym kierunkiem w tej samej dynamice. Firmy te nie są prawnie zobowiązane do robienia prawie wszystkiego, co faktycznie robią, ale robią wszystko, aby, w wielu przypadkach, zacieśnić swoje relacje z rządem, co ostatecznie ma zdominować dyskusję i przestrzeń informacyjną globalnego społeczeństwa na różne sposoby. Oni próbują zmusić Cię do zmiany zachowania”.

Powyższa wypowiedź doskonale pokrywa się z wypowiedzią Davida Rockefellera wygłoszoną na posiedzeniu Komisji Trójstronnej w czerwcu 1991 roku: „Jesteśmy wdzięczni »The Washington Post«, »The New York Times«, »Time Magazine« i innym wspaniałym publikacjom, których dyrektorzy uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymywali obietnic dyskrecji przez prawie czterdzieści lat. Nie moglibyśmy opracować naszego planu dla świata, gdybyśmy w tamtych latach byli przedmiotem rozgłosu. Ale praca jest teraz znacznie bardziej wyrafinowana i przygotowana do marszu w kierunku rządu światowego. Ponadnarodowa suwerenność elity intelektualnej i światowych bankierów jest z pewnością lepsza niż narodowe samostanowienie praktykowane w minionych stuleciach”.

Cenzura podczas tzw. „pandemii COVID-19” stała się naprawdę bezprecedensowa. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy tak wielu lekarzy, naukowców i opinii zawodowych całkowicie uciszanych i określanych jako siewcy „dezinformacji” lub „teorii spiskowych”.

Źródło: Globalne-Archiwum.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

 

Coraz mniej zgonów na COVID-19 mimo rekordowych infekcji


Szwecja zdecydowała się nie zalecać „szczepionek” przeciw COVID-19 dzieciom w wieku 5–11 lat, podała w czwartek Agencja Zdrowia, argumentując, że korzyści nie przewyższają ryzyka. „Na podstawie tego, co wiemy dzisiaj, przy niskim ryzyku poważnych chorób dzieci, nie widzimy wyraźnych korzyści ze szczepienia ich” – powiedziała na konferencji prasowej Britta Bjorkholm, przedstawicielka Agencji Zdrowia.[G]

W piątek 28 stycznia 2022 r. Walia w Wielkiej Brytanii zniosła kolejne restrykcje, które wprowadzono jeszcze w grudniu zeszłego roku. Zmiany dotyczą przede wszystkim branży rozrywkowej i gastronomicznej oraz ograniczeń dotyczących spotkań towarzyskich. Restrykcje w Walii zostały zaostrzone jeszcze w grudniu ubiegłego roku – w związku z wariantem Omikron. W styczniu walijskie władze zdecydowały się jednak na stopniowe znoszenie restrykcji, co obecnie wydaje się szczególnie uzasadnione, ponieważ szczyt zachorowań związanych z nowym wariantem jest już za nami. W związku z tym od piątku 28 stycznia 2022 następują następujące zmiany w zasadach covidowych w Walii: 1) kluby nocne mogą zostać ponownie otwarte – przypomnijmy, że decyzja o ich zamknięciu weszła w życie miesiąc temu, 27 grudnia 2021; 2) w pubach i restauracjach nie obowiązuje już zasada sześciu osób przy jednym stoliku; 3) wycofano prawny obowiązek pracy z domu (w okolicznościach to umożliwiających). Premier Mark Drakeford potwierdził, że najnowsze analizy statystyk wskazują, że poziom zachorowań ustabilizował się i jest pod kontrolą. Podkreślił jednak, że pandemia jeszcze się nie skończyła, dlatego potrzebne jest zachowanie ostrożności i utrzymanie niektórych ograniczeń. W związku z tym, w przeciwieństwie do Anglii, w Walii nadal obowiązuje nakaz noszenia maseczek w sklepach, placówkach medycznych i środkach transportu publicznego. W mocy pozostaje także wymóg dotyczący paszportów covidowych przy wejściu na duże eventy, koncerty, do kin, teatrów i klubów nocnych. Wcześniej, w połowie stycznia, premier Walii ogłosił, że w związku ze spadkiem zachorowań, wprowadzony zostanie plan stopniowego wychodzenia z restrykcji.[PE]

Od piątku 28 stycznia 2022 roku Katalonia w Hiszpanii rezygnuje z paszportu sanitarnego, bo uznano, że w przypadku wariantu Omikron nie ma on sensu. Rezygnacja z tego dokumentu powoduje, że nie będzie już konieczności prezentowania tego dokumentu w restauracjach, barach i halach sportowych. Decyzja ta została ogłoszona przez władzę w specjalnym komunikacie dzień wcześniej. „Znaczna część populacji może ponownie zostać zarażona wirusem” – napisano w dokumencie, ale dodano, że w obliczu wariantu Omikron „skuteczność obowiązkowego stosowania certyfikatu COVID-19 spada”. Wariant Omikron bowiem rozprzestrzenia się wśród mieszkańców „niezależnie od statusu szczepień” lub tego, czy są ozdrowieńcami. W tym tygodniu Katalonia zniosła większość ograniczeń sanitarnych. Zrezygnowano z narzucania liczby gości w restauracjach, czy np. limitu dziesięciu osób na prywatnych spotkaniach. Przypominamy, że w poprzednim tygodniu zniesiono także godzinę policyjną, obowiązującą wcześniej od 1:00 w nocy do 6:00 rano. Na chwilę obecną zamknięte pozostają jedynie kluby nocne.[LA]

Brak przedłużenia stanu wyjątkowego we Włoszech po 31 marca. Wiadomość przekazał podsekretarz stanu zdrowia Pierpaolo Sileri, który w rozmowie z Agi wyjaśnił, że zmiana systemu kolorów regionów nie będzie nawet konieczna, biorąc pod uwagę, że infekcje spadają. Jeszcze kilka dni temu, komentując sytuację we Włoszech, Sileri wezwał do złagodzenia środków, co jest teraz konieczne. „Dochodzimy [w statystykach] do płaskiej linii, co oznacza, że jeszcze przez kilka dni będziemy mieć wysokie infekcje, a potem zaczną spadać jak w Wielkiej Brytanii” – powiedział podsekretarz stanu. Co do przedłużenia stanu wyjątkowego, który wygaśnie 31 marca, podsekretarz stanu zdrowia zapewnił: „Nie będzie”. Niedawno dyrektor Instytutu Bruno Leoniego Alberto Mingardiego zakwestionował zieloną przepustkę: „Celem było promowanie szczepień. Dziś przedłużenie zielonej przepustki wydaje się być celowe, aby dać pretekst krytykom. Staje się ona jedynie narzędziem kontroli społecznej”.[LA]

Liczba obywateli Czech umierających na COVID-19 stale spada pomimo niedawnego rekordowego wzrostu zakażeń koronawirusem spowodowanym przez wysoce przenośny wariant Omikron. Dane opublikowane przez czeskie Ministerstwo Zdrowia w środę pokazują, że 121 osób zmarło w ciągu ostatnich siedmiu dni, w porównaniu z 206 w poprzednim okresie i 289 kolejnymi siedem dni wstecz. Liczba nowych infekcji w Czechach spadała od rekordowego poziomu pod koniec listopada, ale ponownie zaczęła rosnąć w styczniu dzięki dominującemu wariantowi Omikron. Dzienny wzrost osiągnął rekordowy poziom prawie 40 000 przypadków we wtorek, o 11 000 więcej niż tydzień temu i po raz trzeci został ustanowiony rekord w ciągu ostatnich ośmiu dni. Siedmiodniowy wskaźnik infekcji wzrósł do 1689 nowych przypadków na 100 000 mieszkańców we wtorek w porównaniu do 1585 dzień wcześniej.[LA]

Liczba pacjentów z COVID-19 wymagających hospitalizacji w krajach Unii Europejskiej spadała od 6 grudnia, ale w tym tygodniu zaczęła nieznacznie rosnąć.[LA]

Tymczasem w Polsce ujawniły się wpływy Wielkiej Farmacji wśród związków zawodowych i pracodawców z Rady Dialogu Społecznego. Lobbyści naciskają na rząd, aby wprowadził powszechne obowiązkowe „szczepienia” Polaków eksperymentalnymi preparatami terapii genowej i powtarzają propagandowe brednie Niedzielskiego, że na COVID-19 umiera więcej osób „nieszczepionychb niż „szczepionych”, choć narracji tej przeczą oficjalne statystyki Ministerstwa Zdrowia. Treść apelu brzmi jakby napisano go na życzenie Ministerstwa Zdrowia lub koncernów farmaceutycznych, aby zneutralizować opublikowaną dzień wcześniej informację Polskiego Towarzystwa Gospodarczego o tym, że według wyników badań opinii pracodawców aż 69% przedsiębiorców nie popiera ustawy Hoca.[WM]

„Jako partnerzy społeczni reprezentowani w Radzie Dialogu Społecznego apelujemy do Polek i Polaków o korzystanie z bezpłatnych szczepień przeciwko COVID-19. Statystyki są bezwzględne. Wśród hospitalizowanych i umierających 90 proc. to osoby niezaszczepione. Nie ma jeszcze dzisiaj skutecznych leków. W tej sytuacji najskuteczniejsze jest zapobieganie. COVID-19 może zostać z nami jeszcze na długo, dlatego nie możemy sobie pozwolić na to, by zwiększać zagrożenie i przedłużać stan epidemii – piszą pracodawcy i związkowcy w apelu. Jednocześnie apelujemy do rządzących o wprowadzenie obowiązkowych, powszechnych, z wyjątkiem osób posiadających przeciwwskazania medyczne, szczepień przeciwko COVID-19 oraz wprowadzenie preferencji dla osób zaszczepionych” – czytamy w stanowisku opublikowanym przez portal Pulsh.pl. Pod lobbystycznym apelem podpisali się: NSZZ „Solidarność, Forum Związków Zawodowych, OPZZ, BCC, Konfederacja Lewiatan, Federacja Przedsiębiorców Polskich, Pracodawcy RP, ZPP i Związek Rzemiosła Polskiego.[NO]

Autorstwo: Andrzej Kumor [G], Jakub Mróz [PE], Lega Artis [LA], Maurycy Hawranek [WM], Nowy Obywatel [NO]
Źródła: Goniec.net [G], PolishExpress.co.uk [PE], LegaArtis.pl [1] [2] [3]NowyObywatel.pl [NO]
Kompilacja 6 wiadomości i uzupełnienie: WolneMedia.net [WM]

GUMOWE SKRZEPY KRWI

Dziwne, gumowe skrzepy krwi w ciałach „zaszczepionych” 


Richard Hirschman, certyfikowany tanatoprakser (balsamista) i dyrektor zakładu pogrzebowego, dokonał szokującego odkrycia, które może pomóc zintensyfikować ogólnoświatowe wezwanie do zaprzestania wstrzykiwania ludziom „szczepionki” przeciwko COVID-19. W środę 26 stycznia 2022 r. udzielił wywiadu dr Jane Ruby na kanale „Dr. Jane Ruby Show” na platformie „Rumble”.

Hirschman powiedział, że widział „nienaturalne kombinacje skrzepów krwi z dziwnymi materiałami włóknistymi”, które całkowicie wypełniły układ naczyniowy i w pełni zatkały tętnice i żyły zmarłego. „Nie wiem, jak ktoś mógł żyć z czymś takim w środku”, powiedział, dodając, że nigdy nie widział w 20 letniej praktyce czegoś takiego jak te gumowate skrzepy krwi.

To nie są zwykłe skrzepy krwi, uważa Hirschman. Są połączone z długimi, żylastymi, białymi, elastycznymi strukturami, które można spłukać pod wodą. „Zazwyczaj skrzep krwi jest gładki. To krew, która jest skrzepnięta, ale kiedy ją ściskasz, dotykasz lub próbujesz ją podnieść, zazwyczaj się rozpada. Możesz ją ścisnąć między palcami i przywrócić krew do krwi. Ale ten biały, włóknisty materiał jest dość mocny, wcale nie jest słaby” – powiedział.

Według Hirschmana nienaturalne kombinacje skrzepów krwi zaczęły pojawiać się około sześć miesięcy po wprowadzeniu szczepionki – co ma dla niego sens, ponieważ powiedział, że „nie wyobraża sobie, żeby coś takiego wydarzyło się z dnia na dzień”.

Autorstw: Nolan Barton
Na podstawie: Rumble.comUSSANews.com
Źródło oryginalne: NaturalNews.com
Źródło polskie: PrisonPlanet.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

DOTKLIWA NIESKUTECZNOŚĆ

 

Dotkliwa nieskuteczność


Kto głową w mur uderza z nadzieją, że go skruszy, ten przypomina nakręcaną kukiełkę, która działa nie odczuwając bólu. Płonna uciecha z aktywności. Racjonalnie myśląc działanie bez uzyskania pożądanego celu jest spaleniem energii, bo mur jak był niewzruszony, tak tkwi przed nami nadal. Mam na myśli sobotnie marsze, spacery, koncerty, które miały jakoby poskromić władzę w podtrzymywaniu stanu odrętwienia instytucji państwa karmionych zamordyzmem nieuchwytnej pandemii, by przywrócić normalność. Każdy uczestnik sobotniego trudu ma serdecznie dość codziennej walki o prawo do zdroworozsądkowego życia bez konieczności tłumaczenia się, że nie jest wielbłądem i nie godzi się na zbiurokratyzowane kajdany na każdym kroku.

Wracamy do domu i co – jest jak było: zmęczenie, wydatek i znów niepokój przed zaczepką o maskę, obawa o dziecko, zdrowie, problematyczny kontakt z lekarzem, wrzask nie kontrolującego się covidioty. Ileż razy wykrzyczano „miskę ryżu”, „rząd pod sąd”, a czy ktoś się tym przejął i wycofał niedogodności, przeprosił, albo ogłosił dymisję pod społeczną presją. Tym przy korycie choćby pluć, nie będą widzieć więcej jak jedynie deszczyk, bo dzięki takiej postawie doszli do władzy. Bezczelność, bezwzględność i bezkarność ich dewizą. 3XB.

Czy naprawdę nikt nie wie i nie chce pamiętać, jak przynajmniej część arogantów sprawujących rządy doszła do władzy? Otóż, jako świadek ich bezecnego stylu przypomnę – na chama. Metodycznie było to tak. Najpierw obietnicami, podsyconymi marzeniami zyskali poparcie dużych rzesz środowisk zawodowych. Potem bezczelnie wchodząc do budynków ogłaszali tzw. strajk okupacyjny. Dokładnie tak jak odświeżyli ten proceder w sejmie okupując gmach, urządzając sobie święta. Nachalność w zdobywaniu władzy pomija demokratyczne wybory, a te zawsze można dopilnować dzięki swoim ludziom zasiadającym we władzach niższego szczebla. Okupując gmach instytucji państwowej stawiali żądanie ustąpienia panujących co trwało do skutku. Wielotysięczny ludek zaświadczał, że z ich potrzebą jako reprezentantów liczyć się należy. Żądano rozmów kategorycznie w urzędzie, a nie gdzieś na rozstajach dróg, czy na ruchliwej autostradzie. Rozmowy dotyczyły konkretnych żądań spisanych jako postulaty. Doskonale posłużyły one jako przepustka do objęcia władzy-pretekst reprezentacji woli narodu. Nigdy nie zostały spełnione, bo chodziło tylko i wyłącznie o stołki. Zatem, stworzono nowe urzędy, miejsca pracy dla awanturujących się, ich pociotków i dzieci, a potem jak już zdobyto władzę skończyły się spotkania z ludem. Zanikowi uległy miejsca wielkich spotkań w ogromnych halach i zaczęła się mrówcza praca realizacji podstawowego celu zgodnego z okrzykiem milionów: „nasze ulice, wasze kamienice”. Zdradzony lud wędruje więc ulicami czasem o dziwacznych nazwach, a kamienice na potęgę są przejmowane, restaurowane za wspólne, gminne pieniądze, by służyły wybrańcom przekazywane pod byle pretekstem dla robienia pieniędzy. Ludzie są eksmitowani z całą bezwzględnością, umowy najmu są krótkotrwałym zabezpieczeniem, bo nowi właściciele o obcojęzycznych nazwiskach podnoszący opłaty bezwzględnie i bezdotykowo szybko opróżniają kamienice.

Patrząc na maszerujące ufne tłumy idące w skwarze i deszczu, rodziców pchających wózeczki z dziećmi, starszych uczestników o lasce, mający do dyspozycji tuby megafonów, dodających sobie otuchy okrzykami, chciałabym zapytać czy wiedzą dokąd i po co zmierzają. Widowisko zakrawa na cykliczny spacerniak więzienny z paskudnym finałem; przecież każdego dnia ubywa nas coraz więcej i coraz prędzej. Uczestnicy chyba jeszcze nie doświadczyli i nie zauważyli, że niby nie ma eutanazji, ale dziwnie spowszedniało zjawisko diagnozowania pacjentów, którzy przychodząc po długo oczekiwaną diagnozę słyszą jak wyrok „pacjent nieoperacyjny”. Jeszcze niedawno leczono, operowano, ale dzisiaj, gdy zniknęła służba zdrowia a w jej miejsce powstała publiczna opieka medyczna, zapewnia ona najwyżej dozgonny zestaw pigułek i olejek zapomnienia zwany konopnym, albo usługę szamana. To umieranie rozłożone w czasie na własny koszt. Ogłoszone i trwające właśnie protesty medyków, pracowników sądów, prokuratur, policji sprowadzają się do oczekiwania większych pieniędzy. Reszta jakby nie istniała. Czyli godzą się na koszmar elektronicznie nadzorowanego więzienia w zamian za inflacjogenny dodruk pieniędzy. Rozumieć należy, że kiedy dostaną więcej to zgadzają się na ograniczenia, monitoring temperatury, testy, wielokrotne nakłucia, maski i królestwo głupoty, kolejki po śmierć.

Z bandziorem nie rozmawia się grzecznie, tak też i z chamem trzeba przyjąć na chwilę jego metodę, by położyć kres jego dyktatu. Nie czekając na wybory, jako zbyt odległe i niepewne narzędzie złej ordynacji, skutecznym byłby jeden jedyny ruch – strajk okupacyjny w aktualnie protestujących instytucjach wsparty przez maszerujących ulicami antysystemowców. Jedyny czytelny postulat – bezwarunkowa dymisja rządu połączona z ogłoszeniem przez tenże zestaw ludzi publicznym odwołaniem rozporządzeń pandemicznych i zobowiązaniem rezygnacji z ubiegania się kiedykolwiek o jakiekolwiek stanowisko w administracji państwowej. Świat pochłonięty rywalizacją mocarstw nawet nie dostrzegłby jak zlikwidowalibyśmy ministerstwa wysokiej szkodliwości: kultury i edukacji. Pełnej specjalistów Grupie C-19 powierzylibyśmy warunkowo pieczę nad służbami medycznymi, dalej też nie brakuje mądrych i kompetentnych do kierowania interesem obywateli i państwa. Na czas rekonstrukcji państwa – moratorium na stosunki międzynarodowe ogłosić musiałby pełniący obowiązki prezydenta pan Andrzej bez promptera i bez asysty żony. Być może ogłoszenie upragnionej neutralności rychło pozwoliłoby otrząsnąć się z marazmu unijno-kolonialnej niewygody. Każde narodziny są wstrząsem, narodziny naszego państwa byłyby nim także, ale radosnym. Zdaję sobie sprawę, że pierwszymi oponentami byliby europosłowie, ale oni tu nie żyją na co dzień, więc niech uszanują głos tych, którzy muszą łykać gorycz dnia powszedniego przez nich serwowanego ich działalnością z oddali. Pozdrawiam wszystkich piechurów i protestujących, nakłaniając do refleksji – czy walka o pieniądze jest wszystkim co przynosi szczęście i radość życia.

Autorstwo: Jola
Źródło: WolneMedia.net

 

Pokonajmy NWO tworząc własny system obok systemu okupanta


„Pokonajmy NWO tworząc swój własny system obok zgniłego systemu narzuconego przez okupanta” – mówi porucznik Jakub Kuśpit.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

PRAWDA O KŁAMSTWIE

 

Prawda o kłamstwie


Warty uwagi artykuł w wersji 10-minutowego wideo o tym co dzieje się na świecie – jak i dlaczego tworzony jest Nowy Porządek Świata, w którym skompromitowanych polityków na całym świecie zastąpi rząd światowy. Władcy świata, którzy sterują politykami, chcą rządzić jawnie i osobiście!

Jeśli przeszkadza Ci dźwięk – możesz go wyłączyć. Jeśli napisy są zbyt szybkie, możesz je spowolnić.

Źródło: YouTube.com


Skopiowano z WOLNE MEDIA

NIE DLA OLIMPIADY W PEKINIE

 Olimpiada nie powinna odbywać się w kraju                            bez praw człowieka



„Przyznaję czerwoną kartkę za taki wybór miejsca olimpiady. Zrobiono to po raz drugi, mimo wielu protestów” – mówi pan Yeshi, Tybetańczyk, który mieszka w Polsce od ponad 27 lat. W rozmowie z „The Epoch Times” mówi o tym, dlaczego powierzenie Pekinowi przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski organizacji zimowych igrzysk jest błędem.


POZOSTAŁ W POLSCE

„W 1993 roku Dalajlama odbył pierwszą oficjalną wizytę w Polsce” – mówi pan Yeshi. Został zaproszony przez Helsińską Fundację Praw Człowieka.


„Na jednej z konferencji padło pytanie, jak Polacy mogą pomóc Tybetańczykom, i Dalajlama odpowiedział, że wielką sprawą byłoby, gdyby studenci tybetańscy mogli tu w Polsce studiować” – relacjonuje i dodaje, że utworzono wtedy sekcję tybetańską w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która zajęła się organizacją tych stypendiów.


„To, że mogłem tutaj przyjechać, to jest gest solidarności, wsparcia ze strony państwa polskiego dla Tybetańczyków” – mówi.


„W wieku 8-9 lat zostałem umieszczony w tzw. wiosce dziecięcej. W ten sposób trafiłem do szkoły w Indiach. Po ukończeniu szkoły chciałem wyjechać na studia za granicę. Zwykle bywają stypendia dla studentów tybetańskich do Ameryki, do Anglii, różne. Akurat jak ja skończyłem naukę, to było do Polski”.


Pan Yeshi opowiada, że kiedy składał wniosek o stypendium, powiedziano im, że będą to studia licencjackie, a na miejscu okazało się, że to nie licencjat, tylko medycyna.


„Bardzo się ucieszyliśmy, bo jednak dostać się na medycynę na całym świecie jest trudno. Byliśmy szczęśliwi. Trzej zaczęliśmy studia medyczne w Polsce, ale tylko ja tu zostałem i nadal pracuję”.


„Jestem zadowolony z mojego życia w Polsce. Wiele rzeczy się dowiedziałem, bo przed przyjazdem nie znałem ani słowa po polsku i szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia, dokąd jadę, jak tu jest. […]. Jedynie nieco słyszałem, uczyłem się o historii Polski. […]. Szczególnie utkwiło mi w pamięci, że ten kraj też w swych dziejach przeszedł wiele trudnych chwil. 123 lata pod obcymi zaborami, dwie wojny światowe, później lata pod komunistycznymi rządami Sowietów i pakt warszawski” – wymienia.


„Polacy bardzo dobrze znają nastroje i życie człowieka w kraju rządzonym przez komunistów. Stąd doskonale rozumieją nasz ból, naszą sytuację. Dlatego gdy dowiadują się, że my jesteśmy z Tybetu, to rzadko kiedy spotykam się z jakimiś gestami odrzucenia, raczej zawsze jest chęć wsparcia, pomocy z ich strony. Myślę, że może dzięki temu wytrzymałem tyle lat w Polsce” – mówi.


Pan Yeshi wśród wyrazów polskiego wsparcia dla Tybetu wymienia kilkakrotne oficjalne wizyty Dalajlamy, któremu nadano tytuł Honorowego Obywatela m.st. Warszawy i tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego.


Wspomina też o rondzie Tybetu (początkowo miało to być rondo Wolnego Tybetu, ale po naciskach z ambasady chińskiej propozycję nazwy zmodyfikowano – przyp. redakcji), które „jest poświęcone bohaterom powstania tybetańskiego z 1959 roku. To jest wielkie uznanie […]. Bowiem jeśli chodzi o współczesność Tybetu, to właśnie to powstanie jest dla nas jakby magnesem, który nas przyciąga, żeby nie poddawać się i walczyć dalej o swoje, wierzyć, że kiedyś przyjdzie ten czas wolności”.


„Dalajlama ma wielką sympatię dla Polski. Powiedział, że jest ona dla nas przykładem, bo będąc przez tyle lat pod zaborami, pod wpływem innych nacji, Polacy nie stracili tożsamości narodowej, swojego języka. Dlatego nie powinniśmy tracić nadziei na odzyskanie wolności” – podaje.


ZIMOWE IGRZYSKA OLIMPIJSKIE W PEKINIE

„Mam nadzieję, że skoro te największe państwa zachodnie ogłosiły dyplomatyczny bojkot Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, to wiele innych krajów pójdzie w ich ślady i się dołączy” – mówi pan Yeshi.


„Jestem wielkim fanem sportu. Jestem też bardzo wysportowany. Grałem w drużynie szkolnej, więc wiem, ile ci sportowcy wysiłku wkładają, żeby zdobyć tytuł na takich imprezach. Poświęcają wiele godzin pracy, czas z rodziną, już nie mówię oczywiście o pieniądzach. Nie byłbym wobec nich fair, gdybym wymagał, żeby nie jechali na olimpiadę, więc nie żądam tego” – podkreśla.


„Natomiast mam wielki żal do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego […] bo to oni są odpowiedzialni za organizację igrzysk, decydują, gdzie się one odbędą” – wyznaje.


„Naprawdę komitet olimpijski popełnił wielki błąd. Wedle idei olimpiad ma to być wielka impreza, festiwal, gdzie ludzie żyją w przyjaźni i pokoju, dobrze się dogadują, radują ze spotkania sportowego. A jeżeli to się dzieje na terenie kraju, gdzie naprawdę wiele osób nie ma podstawowych praw człowieka, ludzie są mordowani, mniejszości nie mają żadnych praw, są pozbawione wszelkiej godności człowieka, to nie wyobrażam sobie, co […] takiego się stało, że do tego doszło. […] To zdeptanie idei olimpijskiej” – mówi.


Według rozmówcy organizowanie olimpiady jest szansą dla jej gospodarza, a powierzenie igrzysk Chińskiej Republice Ludowej to „zwiększanie siły partii komunistycznej, nic więcej”.


Jak wyjaśnia, reżim chiński „wykorzystuje to, żeby np. pokazać, jak ludziom w Chinach świetnie się żyje pod władzą partii komunistycznej, że wszędzie są wspaniałe warunki, a wiadomo, że tak nie jest, nie ma tam żadnej swobody, praw”.


Pan Yeshi zaznacza, że przybywający na olimpiadę raczej nie będą mieli okazji zobaczyć żadnych demonstracji, przejawów niezadowolenia wobec władzy, „a tam, gdzie pojawią się nawet takie problemy, to oczywiście od razu będą usunięte, wszystko zostanie skonfiskowane, osoby zatrzymane, tak, żeby nic nie dotarło do świata zewnętrznego. To jest postępowanie wbrew idei olimpijskiej” – ocenia.


„Trzeba mieć też na uwadze pandemię (wirusa KPCh – przyp. redakcji), bo tak naprawdę do końca nie wiadomo, jak wygląda sytuacja pandemiczna w Chinach. Nie mamy żadnego wglądu w prawdziwe dane. Według mnie Chiny udostępniają tylko to, co chcą, a świat zewnętrzny za bardzo nie ma sposobu, żeby to zweryfikować. Nie wiemy, co tam się dzieje. Dlatego organizowanie igrzysk w Chinach jest podejmowaniem ogromnego ryzyka. To jest narażanie uczestników olimpiady. Ja bym się bał tam jechać i myślę, że niektórzy sportowcy też mają takie obawy, zastanawiają się mocno nad uczestnictwem” – mówi.


„Jako lekarz sam się zastanawiam, jak wygląda tam sytuacja pandemiczna, ponieważ na świecie wszystko się dzieje transparentnie. Wiemy, ile jest nowych przypadków zachorowań, ile zgonów, a z Chin nie mamy żadnych wiarygodnych informacji. […] Tylko te podane na pokazowych konferencjach [chińskiego] Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które nie mają nic wspólnego z prawdziwą konferencją prasową. […] To jest na zasadzie papużki, która wychodzi i wypowiada, co mówi jej partia. Nie mamy żadnych prawdziwych danych. […] Wszyscy mówią, że jak Chiny na przykład podają, że jest u nich pięć tysięcy zgonów, to już wiadomo, że jest ich przynajmniej kilka razy więcej” – zaznacza.


Pan Yeshi podejrzewa, że podjęte ryzyko organizacji olimpiady w ChRL może być spowodowane obietnicami reżimu o „wielkich korzyści majątkowych”.


„Mam nadzieję, że prędzej czy później wyjdą one na jaw i ci ludzie będą odpowiadać za swoje czyny” – stwierdza.


PRZEJRZEĆ NA OCZY

„Wydaje mi się, że dla ludzi najlepszym przykładem, jak odległe Chiny mogą być szkodliwe dla każdego z nas, jest pandemia. Choćby to, że ChRL na początku to ukrywała, nie poinformowała innych państw o tym, co się dzieje, co doprowadziło do obecnej tragicznej sytuacji” – zauważa.


W opinii pana Yeshi, pandemia „nauczyła wolny świat, jakie zagrożenia czyhają ze strony komunistycznych władz Chin. Sprawiła, że „zwykli ludzie i politycy dużo się dowiedzieli o ambicjach Komunistycznej Partii Chin, która planuje ekspansję na cały świat. To stało się widoczne i udało się to częściowo zatrzymać. Gdyby do tego nie doszło, to nie wiadomo, co mogłoby się wydarzyć za 10-15 lat, bo ambicją Chin jest uczynienie z całego świata członków partii komunistycznej. Tak jest naprawdę”.


„Potrzebna jest dlatego solidarność krajów demokratycznych, żeby pokazać Chinom, gdzie jest granica, bo inaczej to się nie zmieni. Jeżeli jest tak, że politycy świata spotykają się z przedstawicielami rządu chińskiego i ‘na stole’ są wszystkie tematy dotyczące pieniędzy, kontraktów ekonomicznych, a prawa człowieka są zawsze ‘pod stołem’, to musi się to zmienić. […] Zachodni politycy muszą popracować nad tym, żeby byli bardziej odważni, stanowczy” – mówi.


„Ekonomii nie można stawiać wyżej niż prawa człowieka. […] Mam nadzieję, że nastąpią systemowe zmiany i będzie solidarność krajów demokratycznych, żeby walczyć właśnie z takimi rządami autorytarnymi, z komunizmem, a wtedy może uda się coś osiągnąć” – zauważa.


„W tej chwili jest tak, że przedstawicielom Chin dano za dużo władzy. Chociażby w ONZ mają możliwość weta podczas głosowania w komisjach ds. praw człowieka. […] Tam przeważnie na bardzo wysokich szczeblach są przedstawiciele chińscy, więc nie ma szansy przejść żadna rezolucja na rzecz obrony praw człowieka. […] Myślę, że najpierw musi dojść do systemowych zmian, żeby konkretne zmiany pojawiły się w Chinach” – tłumaczy.


„Moim zdaniem teraz (w trakcie pandemii – przyp. redakcji) Chiny dużo straciły na arenie międzynarodowej i mam nadzieję, że to się utrzyma. Politycy jednak muszą być bardziej stanowczy podczas kontaktu z przedstawicielami Chin. Jeśli decydują się na handel, to muszą egzekwować prawa człowieka. Co z tego bowiem, że Chiny są uważane za kraj o najgorszej reputacji, jeśli chodzi o przestrzeganie praw człowieka, skoro nie ma to żadnego znaczenia dla innych państw, które z nimi handlowały i nadal handlują” – ocenia.


PUŁAPKI

Pan Yeshi zwraca uwagę, że jeśli Chiny „dają dużo pieniędzy, inwestują, oznacza to, że mają jakieś ukryte, złe zamiary. Na przykład projekt ‘Jeden pas, jedna droga’ to jest naprawdę taki pas, który chce zacisnąć cały świat. […] Mam nadzieję, że do niego jednak nie dojdzie”.


Jak wyjaśnia, „kraje afrykańskie są obecnie zadłużone wobec Chin. ChRL daje najpierw dużo pieniędzy, obiecuje różne rzeczy, a potem państwa nie stać na spłatę długu. Wówczas oczywiście tacy dłużnicy politycznie muszą zrobić to, czego Chiny od nich oczekują. Jest im bardzo trudno się wtedy przeciwstawić”.


Rozmówca twierdzi, że właśnie głosy krajów zadłużonych wobec Chin „przydają się” reżimowi w różnego rodzaju komisjach dotyczących m.in. praw człowieka.


Pan Yeshi zaznacza, że handlując z Chinami, trzeba liczyć się z tym, iż „jeśli pójdzie coś nie tak, to tracimy wszystko”, nie ma możliwości „walki o sprawiedliwość”, dochodzenia własnych praw, rekompensaty, odszkodowania. Według niego w obliczu pandemii przedsiębiorcy zaczęli mieć tego świadomość.


Podkreśla, że chiński reżim nie stosuje transparentnych zasad oferowanej pomocy czy współpracy.


„Chiny ani złotówki nie odpuszczą, będą kopać do końca, do oddania ostatniego grosza lub kawałka ziemi, i to się już dzieje”.


„Teraz przez pandemię ludzie reagują negatywnie na Chińczyków […]. Tyle było przemocy na tym tle wobec Azjatów” – dostrzega i mówi, że to nie jest wina obywateli chińskich, a władzy komunistycznej.


„Przede wszystkim bardzo współczuję samym Chińczykom, bo wiem, jak im musi się źle i ciężko żyć, a nie mają nawet możliwości wyrażenia tego. Jak tylko ktoś pyskuje, od razu niestety znika. Były relacje, że podczas pandemii ci ludzie są zamykani w domach, pakowani tam jak zwierzęta do klatek i nie mają nic do gadania. Dla partii komunistycznej człowiek nie ma znaczenia, nie dbają o swoich obywateli” – opowiada.


Pan Yeshi wyjaśnia, że KPCh dla ratowania własnej pozycji jest gotowa zrobić wszystko.


„Oni [władza komunistyczna] są w stanie poświęcić życie swoich obywateli, żeby nie splamić partii. Mogą mordować miliony ludzi. […] Nie ma w nich w ogóle żadnego człowieczeństwa, to są barbarzyńcy. Dla nich się nie liczą istoty. Kierują się tylko własnymi żądzami, żeby im żyło się lepiej, a partia trwała wiecznie”.


„Czasami słucham Chińczyków, którym udało się uciec z Chin i teraz mieszkają na Zachodzie, w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie. Mówią, że będąc w Chinach, nie mieli zielonego pojęcia np. o masakrze na placu Tiananmen. Jaka tam musi być cenzura” – komentuje.


„Nawet jeśli Chińczykom uda się wyjechać z Chin, to też nie mogą czuć się całkiem swobodnie. Nawet jeśli nie chcą mieć nic wspólnego z partią komunistyczną, to muszą się pilnować na każdym kroku, bo KPCh potrafi za nich tak ukarać ich rodziny, że mało kto jest w stanie takie cierpienia wytrzymać” – mówi.


„Przeważnie więc Chińczycy żyjący za granicą dość swobodnie to osoby urodzone np. na Zachodzie, które nie mają już najbliższej rodziny w Chinach. Inaczej nieważne, kim się jest, jeśli ktoś przysparza kłopotów partii, to oni są w stanie go zdjąć w każdej chwili. […] Ostatnio ta popularna tenisistka, pomimo jej sławy, majątku nie wiadomo, gdzie jest, co się z nią dzieje. […] Tak samo było przecież z właścicielem Alibaby” – mówi.


Pan Yeshi radzi, by zwracać uwagę na to, co kupujemy. Starać się wybierać produkty, które nie są wytworzone w Chinach.


„Jeżeli będziemy bojkotować albo ograniczać kupowanie chińskich rzeczy, Chiny w końcu to odczują. Zresztą już zaczynają sobie z tego zdawać sprawę i coraz częściej się zdarza, iż produkt zrobiony w ChRL ma zmienianą metkę, że został wyprodukowany np. na Węgrzech. Spotkałem się z tym wielokrotnie” – mówi.


Zdaniem Tybetańczyka, nawet jeśli metka jest sfałszowana, można rozpoznać, że produkt pochodzi z Chin po jego niskiej cenie i jakości.


„Gdy człowiek kupi, przekonuje się, czy to jest rzecz oryginalna i warta tych pieniędzy, czy to jest podróbka. […] Oni potrafią robić podobne produkty, ale po ich użyciu zwykle okazują się tzw. ‘jednorazówkami’, szybko się psują” – zauważa.


„Chińskie towary nie są produkowane z przestrzeganiem zasad np. higieny, czasu pracy. Jeśli chodzi o inspekcję pracy, to nie ma tam czegoś takiego. […] Bardzo dużo produktów chińskich powstało w wyniku pracy przymusowej ludzi torturowanych, trzymanych w więzieniach. To jest metoda partii komunistycznej na reedukację obywateli” – opowiada.


„Niektórzy mówią, że Chiny potrafią wszystko wyprodukować, są wielkim, pięknym krajem, ale co z tego piękna, jeśli ludzie nie mają tam podstawowych praw człowieka. Muszą godzić się na takie warunki, jakie dyktuje im Komunistyczna Partia Chin. Jeśli ktoś jest w stanie się przeciwstawić, to niestety nie będzie miał życia, ani on, ani cała jego rodzina” – mówi.


„Często spotykam z takimi opiniami: ‘a co wy chcecie, przecież Tybet tak się rozwinął dzięki pomocy Chin’. Może z zewnątrz wygląda ładnie, drogi gdzieś są wybudowane, lecz co z tego, skoro my straciliśmy wolność. Wolność nie ma ceny! Co to za rozwój na rzecz utraty wolności, to jest żaden rozwój. Może człowiek mieć biliony, ale jeżeli jest nieszczęśliwy, to co to da?” – podkreśla.


Pan Yeshi wyjaśnia, że chiński reżim utrudnia kontakty z rodziną i nie pozwala Tybetańczykom mieszkającym za granicą na ich odwiedzanie, by „mieć większą kontrolę nad mieszkańcami Tybetu”. Przypomina, że obywatele są permanentnie inwigilowani, więc wszelkie próby protestów, demonstracji „są natychmiast tłumione”.


„Nie wiem, jak wyrazić ogromny ból, jaki czuję. Na skutek okupacji Tybetu zostałem oddzielony od rodziny, nie mogłem zaznać ciepła, opieki rodzicielskiej. Walczyłem przez całe swoje życie, żeby stanąć na własnych nogach, nie mając żadnego wsparcia od rodziny. I teraz chciałbym nawet jeśli nie finansowo, to choćby swoją pracą pomóc, działać na rzecz Tybetańczyków, a nie mogę, ponieważ Chiny nie pozwalają tam wjechać, spotkać się z bliskimi” – opowiada.


NADZIEJA

W ocenie pana Yeshi to, czy w Chinach zaistnieją zmiany, zależy w dużej mierze od postawy Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.


„Jeżeli armia będzie posłuszna partii, to nie widzę dużej szansy na zmianę. Jeśli jednak przyjdzie taki dzień, gdy uzna, że jest jej źle pod rządami partii, zda sobie sprawę, że szkodzi obywatelom, to może się wszystko zmienić” – mówi.


„Wierzę, że przyjdą dobre czasy, lecz im szybciej świat zewnętrzny dobierze się do skóry partii komunistycznej, tym prędzej nadejdą. A jeśli będzie tak jak dotychczas i Zachód machnie ręką na te ciemne strony Chin, to [sytuacja] będzie jeszcze trwać” – twierdzi.


„Świat zewnętrzy sobie poradzi bez Chin, wystarczy dobra współpraca krajów demokratycznych, natomiast Chiny bez świata zewnętrznego sobie nie poradzą. To jest różnica, którą trzeba wykorzystać. Zachód może stawiać stanowcze warunki KPCh” – przypomina.


Apeluje, by zachodni przywódcy, w tym władze Polski, „zaczęli od bojkotu dyplomatycznego Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, a dadzą sygnał ChRL, że nie zgadzają się na łamanie praw człowieka przez reżim” – podsumowuje.


Autorstwo: Agnieszka Iwaszkiewicz

Źródło: EpochTimes.pl


Skopiowano z WOLNE MEDIA

POSPIESZALSKI MÓWI

 

Oblicza pandemii – Jan Pospieszalski


Redaktor Jan Pospieszalski mówi ciekawe rzeczy o tzw. pandemii. Czy wiedzieliście, że firma Google na początku 2020 roku, pięć dni po wprowadzeniu w Polsce stanu epidemii, przekazała rządowi 5 000 000 dolarów na kampanię i promocję szczepień (których oficjalnie jeszcze nie było) oraz przeciwdziałanie COVID-19 (czyli np. wciskanie ludziom bredni o cudownej mocy maseczek)? Nie były to pieniądze w gotówce, ale w formie kredytu bezzwrotnego na umieszczanie we wszystkich nośnikach Google wspomnianych treści.


Skopiowano z WOLNE MEDIA

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...