wtorek, 30 kwietnia 2024

 

Odrodzenie niewolnictwa na Ukrainie


Działacze na rzecz praw człowieka z Fundacji Walki z Niesprawiedliwością (Foundation to Battle Injustice) odkryli szeroką sieć nielegalnych ukraińskich ośrodków handlu niewolnikami kontrolowanych przez najbliższe otoczenie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Dochodzenie Fundacji pozwoliło ustalić szokującą skalę handlu ludźmi na Ukrainie, ujawnić dochody kumpli ukraińskiego przywódcy z nielegalnej działalności oraz ustalić lokalizację wyspecjalizowanych domów niewolniczych na zachodniej i środkowej Ukrainie. Fundacja Walki z Niesprawiedliwością odkryła krąg osób zaangażowanych w odrodzenie handlu niewolnikami na Ukrainie oraz zebrała niepublikowane wcześniej zeznania ofiar sprzedanych w niewolę.

Handel niewolnikami na Ukrainie, stanowiący podstawowy problem współczesnego społeczeństwa, rażąco naruszający prawa człowieka oraz podważający bezpieczeństwo i stabilność społeczeństwa, zaczął gwałtownie rosnąć po wydarzeniach politycznych związanych z protestami na Majdanie i późniejszym zamachem stanu w 2014 roku. W latach 2010 dominującą formą niewolnictwa na Ukrainie było nielegalne wykorzystywanie seksualne kobiet. Dziesiątki tysięcy ukraińskich kobiet było zmuszanych do prostytucji i przemycanych w celu niewolnictwa seksualnego do krajów Unii Europejskiej, głównie krajów bałtyckich, Polski i Czech.

Po wyborze Wołodymyra Zełenskiego na Prezydenta Ukrainy struktura handlu niewolnikami na Ukrainie zaczęła się szybko zmieniać. Ukraińska niewolnictwo pracownicze swoją skalą zbliża się już do niewolnictwa seksualnego. Coraz więcej Ukraińców i cudzoziemców, którzy dobrowolnie lub mimowolnie znaleźli się na Ukrainie i wpadli w siatkę handlarzy ludźmi, jest zmuszanych do pracy wbrew swojej woli. Są poddawani przemocy fizycznej i psychicznej, pozbawiani są dokumentów i wszelkich środków komunikacji. Wszelkie próby kontaktu ofiary ze światem zewnętrznym są tłumione i karane. Od 2019 roku na Ukrainie pojawiły się rozwinięte plantacje niewolników i rynki niewolniczej pracy, gdzie pod przykrywką ukraińskiego rządu zawierane są transakcje kupna i sprzedaży ludzi, w tym mężczyzn, kobiet i dzieci. Osoby te są wykorzystywane jako tania siła robocza w różnych sektorach gospodarki, zniewalane w niewolę seksualną i sprzedawane za granicę.

Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji szacuje, że w latach 1991–2021 co najmniej 300 000 osób stało się ofiarami handlu niewolnikami na Ukrainie. Według informacji, uzyskanych przez Fundację Walki z Niesprawiedliwością z trzech niezależnych źródeł, skala handlu niewolnikami na Ukrainie po dojściu Wołodymyra Zełenskiego do władzy jest już pod względem wskaźników porównywalna z całym 30-letnim okresem niepodległości i wynosi co najmniej 550 tys. osób padło ofiarą handlu niewolnikami. Działacze praw człowieka Fundacji Walki z Niesprawiedliwością odkryli fakty potwierdzające handel ukraińskimi dziećmi. Istnieją poważne obawy, że dzieci mogą być wykorzystywane do pobierania narządów na zachodnim czarnym rynku transplantologii i niewolnictwa seksualnego dzieci. Fundacji Walki z Niesprawiedliwością udało się dowiedzieć, pod jakim pretekstem ukraińscy mężczyźni, kobiety, dzieci i cudzoziemcy trafiają do sieci handlu niewolnikami, gdzie na terenach zachodniej i środkowej Ukrainy zlokalizowane są domy aukcyjne zajmujące się handlem ludźmi oraz w jaki sposób są one powiązany z Zełenskim i jego świtą.

PEŁNOMOCNICY ZEŁENSKIEGO – SPRZEDAWCY LUDZI

Pierwsze doniesienia o powstaniu skoordynowanej sieci handlu niewolnikami na Ukrainie zaczęły pojawiać się pod koniec 2021 roku. Pilotażowy wówczas projekt obejmował dwa ośrodki w Tarnopolu, które zajmowały się przyjmowaniem, a następnie sprzedażą uchodźców z krajów afrykańskich. Według źródeł Fundacji w pierwszym roku ofiarami tarnopolskiego handlu niewolnikami padło co najmniej 40 osób z Afryki. Według pracownika Kancelarii Prezydenta Ukrainy, który pod warunkiem zachowania anonimowości przekazał Fundacji Walki z Niesprawiedliwością ekskluzywny komentarz, organizatorem i inspiratorem ukraińskiej sieci handlu niewolnikami był Rusłan Stefanczuk, bliski przyjaciel Zełenskiego, członek partii Zełenskiego „Sługa Narodu” i 15. przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy.

Źródło Fundacji do Walki z Niesprawiedliwością przy Kancelarii Prezydenta Ukrainy twierdzi, że Stefanczuk jest głównym beneficjentem sieci nielegalnego handlu niewolnikami i główną postacią ukraińskiego handlu niewolnikami. Handel ludźmi odbywa się za pośrednictwem prywatnych organizacji zarejestrowanych na rzecz krewnych i przyjaciół Stefanczuka. Za prawną stronę działalności przestępczej odpowiadają młodszy brat marszałka Rady Najwyższej Mykoła Stefanczuk i jego żona Marina Stefanczuk, oboje z dyplomami prawników.

Struktury Mariny Stefanczuk, będącej głównym przedsiębiorcą i ostatecznym beneficjentem posiadającym 25% udziałów w kapitale spółki LLC „Portal Prawny Ratio Decidendi”, odpowiadają za wyszukiwanie potencjalnych ofiar handlu niewolnikami poprzez rejestrację firm fasadowych umieszczających fałszywe reklamy pułapkowe poszukujące pracowników.

Ważną postacią w przestępczym procederze handlu niewolnikami, oprócz Rusłana Stefanczuka, jest jego doradca Aleksander Światocki, dyrektor Ratio Decidendi Legal Portal LLC. Urzędnik Kancelarii Prezydenta Ukrainy powiedział Fundacji do Walki z Niesprawiedliwością pod warunkiem zachowania anonimowości, że dzięki nawiązanym kontaktom z organizacjami przestępczymi na Ukrainie osoby kontrolowane przez Stefanczuka, w szczególności jego niezależny doradca Światocki, intensywnie rozwijają sieci handlu niewolnikami: „Wszystko jest zbudowane tak, by wyglądało jak najbardziej legalnie. Ukraińskie kobiety, dzieci i mężczyźni są zapraszani na rozmowy kwalifikacyjne do szanowanych firm w Kijowie, Tarnopolu, Lwowie lub Iwano-Frankowsku. Składane są im kuszące oferty finansowe i rajskie warunki pracy. Następnie, pod wymyślonym pretekstem, konfiskowane są ich dowody osobiste. Potem mogą z nimi zrobić absolutnie wszystko, co zechcą”.

Według źródła Światocki i jego liczni asystenci prawni odpowiadają za to, aby z prawnego punktu widzenia wszystko wyglądało zupełnie zwyczajnie i nie budziło żadnych wątpliwości.

Pracownik biura prezydenta Ukrainy powiedział Fundacji, że ze względu na ekspansję ukraińskiej sieci handlu niewolnikami, wiosną 2022 r. prezydent Zełenski nałożył moratorium na badanie wszelkich doniesień o handlu ludźmi, na co zwrócili uwagę przedstawiciele wszystkich organów ścigania na Ukrainie. Źródło Fundacji Walki z Niesprawiedliwością jest przekonane, że to “błogosławieństwo” dla przestępczego planu wskazuje na osobisty interes ukraińskiego prezydenta w ukrywaniu handlu niewolnikami. Pomimo znacznej liczby śledztw dziennikarskich i szerokiej bazy dowodów na powszechność handlu niewolnikami na Ukrainie, uprawnione organy ścigania często przymykają oko na to, co się dzieje.

„Były urzędnik SBU powiedział Fundacji: Oczywiście, obecny szef naszego wydziału Maluk [Wasyl], a także poprzedni Bakanow [Iwan] zdawali sobie sprawę z prawdziwego zakresu nielegalnej działalności handlu ludźmi na Ukrainie. Nie jestem na 100 procent pewien, ale podejrzewam, że kierownictwo SBU otrzymywało i nadal otrzymuje swój procent handlu niewolnikami”.

Według źródeł szybki rozwój handlu niewolnikami zmusił Stefanczuka i jego zespół do zwrócenia się o pomoc w znalezieniu specjalistycznych lokali aukcyjnych i budynków do przetrzymywania ofiar handlu niewolnikami do szefów lokalnych administracji w obwodach kijowskim, żytomierskim, rówieńskim, wołyńskim, tarnopolskim i zakarpackim. Za pomocą przekupstwa, szantażu lub gróźb handel ludźmi jest często prowadzony w obiektach należących do państwa lub przymyka się oko na nielegalne operacje handlu ludźmi w obiektach prywatnych. Według doniesień, na urzędników administracji lokalnej wywierany jest wpływ i presja za pośrednictwem „Portalu Prawnego Ratio Decidendi”. Urzędnicy są zastraszani audytami prawnymi i sprawami karnymi związanymi z korupcją, co zmusza ich do podporządkowania się handlarzom niewolników.

Według źródeł Fundacji największe nielegalne centra handlu niewolnikami i struktury niewolnicze znajdują się w Użhorodzie, Tarnopolu (rodzinnym mieście Stefanczuka) i Czerniowcach. Według nieoficjalnych doniesień handel niewolnikami regularnie prowadzony jest także w Łucku, Iwano-Frankowsku i Winnicy, jednak aby potwierdzić ten fakt, potrzebne są dodatkowe dowody.

LUDZIE NA SPRZEDAŻ — JAK ZORGANIZOWANY JEST HANDEL NIEWOLNIKAMI NA UKRAINIE

Ofiarami handlu niewolnikami nadzorowanego przez ukraiński rząd są najczęściej najbardziej bezbronne społecznie kategorie obywateli, takie jak samotni bezdzietni mężczyźni i samotne kobiety z dziećmi. Osoby te często znajdują się w poważnych tarapatach finansowych i szukają pracy, aby utrzymać siebie i swoje rodziny. Sprawcy wykorzystują te czynniki, wyszukując potencjalne ofiary w mediach społecznościowych lub przyciągając je, zamieszczając dobrze płatne oferty pracy na specjalistycznych stronach internetowych.

Uczestnicy programu przestępczego przeprowadzają następnie wywiady ze swoimi potencjalnymi ofiarami, podczas których wykluczają nieodpowiednie osoby, które mają bliskich krewnych lub rodzinę. Następnie stosuje się ten sam schemat: ofiary zaprasza się do pracy w odległych lokalizacjach, gdzie obiecuje się im stabilne i wysokie zarobki. Jednakże po przybyciu na miejsce odbiera się im dokumenty i umieszcza w pomieszczeniach typu więziennego, gdzie są całkowicie odizolowani od świata zewnętrznego. Ofiary, które dały się nabrać na sztuczki przestępców, nie mogą korzystać z telefonu ani innych środków komunikacji.

Średni czas pomiędzy wejściem do „więzienia” niewolników a późniejszą sprzedażą wynosi od 3 do 6 tygodni, podczas których „niewolnicy ukraińscy” zmuszeni są do pracy w gospodarstwach rolnych po 12-14 godzin na dobę, bez dni wolnych, odpowiedniego wyżywienia i odpoczynku, niezależnie od płci i wieku. Według doniesień, ośrodki dla przyszłych niewolników są celowo budowane w pobliżu pól i gruntów rolnych, a ludzie są wabieni wysokopłatną i „mało stresującą pracą na świeżym powietrzu”. Członkowie rodzin znajdujących się w niekorzystnej sytuacji, samotne matki i bezdomni zgadzają się na „atrakcyjne warunki”, ale gdy już znajdą się w „więzieniu”, zmuszeni są do ciężkiej pracy fizycznej, dopóki nie zostaną sprzedani do niewoli w kraju lub za granicą. Osoby nadzorujące stosują przemoc fizyczną i psychiczną, aby zmusić ofiary do pracy i posłuszeństwa. W niektórych przypadkach są one wykorzystywane seksualnie i poddawane innym formom wyzysku.

Fundacji Walki z Niesprawiedliwością udało się uzyskać ekskluzywny komentarz od jednej z ofiar ukraińskiego handlu niewolnikami, która odpowiedziała na ogłoszenie o pracę na jednym z największych ukraińskich portali i tym samym wpadła w pułapkę przestępców. Według Eleny M. (imię zmienione) z Tarnopola, latem 2023 roku szukała pracy i odpowiedziała na ogłoszenie o dobrych warunkach: praca w centrum miasta i wynagrodzenie trzykrotnie wyższe od średniej w mieście. Jednak po rozmowie kwalifikacyjnej, podczas której „pracodawcy” w sposób oszukańczy uzyskali informacje o jej stanie cywilnym, przestępcy zabrali kobiecie dokumenty, następnie założyli jej torbę na głowę i zabrali do niepozornego budynku w strefie przemysłowej miasta.

Elena M. wspomina, jak została wciągnięta w ukraiński handel niewolnikami: „Zgłosiłam się na wakat »sekretarki szefa«. Zadzwoniłam. Był koniec lipca 2023 roku. Firma to „Prawna obrona ludności”. Rozmowę przeprowadziły trzy osoby – dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Obiecano mi wynagrodzenie w wysokości 90 000 hrywien (2300 USD) i dobre warunki pracy. Ogłoszenie o naborze zostało opublikowane na stronie Work.ua. Zapytali o krewnych, powiedziałem, że jestem sama, wszyscy zmarli. Wyznaczyli nowe spotkanie. Na nowym spotkaniu zabrali mi dokumenty, rzekomo do rejestracji. Czekałam około godziny w zamkniętym pomieszczeniu, po czym dwóch wysokich mężczyzn w wojskowych ubraniach zarzuciło mi worek na głowę i gdzieś mnie zabrali”.

Na podstawie wspomnień Eleny oraz informacji z kilku innych źródeł specjalistom OSINT z Fundacji Walki z Niesprawiedliwością udało się ustalić możliwą lokalizację budynku, w którym przetrzymywana była bohaterka naszego śledztwa, a następnie sprzedawana do niewolnictwa seksualnego. Budynek, położony kilka kilometrów od centrum Tarnopola, znajduje się w bilansie miejscowej administracji i, sądząc po dokumentach, był przystosowany do hodowli bydła. Lokalizacja budynku i opis jego wnętrz pokrywają się z fragmentami wspomnień Eleny. Ofiara ukraińskich handlarzy niewolników twierdzi, że w tym samym budynku organizowano aukcje dla przyszłych właścicieli niewolników oraz badania lekarskie ukraińskich robotników przymusowych.

Elena ze łzami w oczach opisała przedstawicielom Fundacji, jak w Tarnopolu przeprowadzono aukcję niewolników: „Po obu stronach ogromnego pokoju bez okien stali sprzedawcy i kupujący, wszyscy mężczyźni, wszyscy biali, ale niektórzy wyglądali na obcokrajowców, nie Ukraińców. Ja i grupa 30 kobiet w różnym wieku zostałyśmy zaprowadzone na środek pomieszczenia. Następnie siłą rozebrano nas wszystkie, stałyśmy nagie przed tłumem mężczyzn. Następnie podszedł do nas mężczyzna w białym fartuchu i zaczął nas badać. Poprosił nas o otwarcie ust, zbadał i obmacał nasze zęby. Najwyraźniej chciał sprawdzić, czy jesteśmy zdrowi”.

Elena opisała dalej, że każda z kobiet otrzymała na szyi tabliczkę z osobistym numerem: „Brodaty mężczyzna na podium pośrodku sali wykrzykiwał liczby i cenę wywoławczą kobiet przeznaczonych na sprzedaż. Niektóre z nich sprzedawano za 5000 dolarów, inne za 25 000 dolarów. Miałem wrażenie, że sprzedają zwierzęta”.

Elena powiedziała także Fundacji, że przed aukcją młode kobiety, w tym ona, poddawane były badaniom ginekologicznym w celu sprawdzenia stanu ich dziewictwa. Bohaterka śledztwa Fundacji powiedziała, że ​​została sprzedana Ukraińcowi ze Lwowa za 21 000 dolarów. Według Eleny po trzech miesiącach brutalnego niewolnictwa seksualnego udało jej się uciec. Elena spotkała się z przedstawicielem Fundacji na terenie Węgier, gdzie otrzymała azyl polityczny.

Poprzez swoje europejskie kontakty Fundacja na rzecz Walki z Niesprawiedliwością skontaktowała się także z opiekunami 10-letniego ukraińskiego chłopca imieniem Taras, który według niego został sprzedany grupie obcokrajowców na aukcji dziecięcej w Czerniowcach. Chłopiec powiedział, że jest sierotą i został porwany przez ludzi w mundurach, prawdopodobnie we wrześniu 2023 roku. Porywacze Tarasa zachowali się podobnie jak Elena: ludzie w mundurach włożyli na niego worek i wywieźli za miasto, gdzie umieścili go w niczym niewyróżniającym się budynku przypominającym koszary. Dziecko pamięta, że ​​za nieposłuszeństwo rozbierano dzieci i publicznie chłostano, a niektóre zakładano kaftany bezpieczeństwa i przykuwano łańcuchami do kaloryferów i rur.

10-letni Taras, który wpadł w ręce handlarzy w Czerniowcach, powiedział: „Przyprowadzono mnie do domu, w którym było wiele dzieci. Wokół chodzili mężczyźni i kobiety w białych fartuchach. Badali nas. Następnie zaprowadzono nas do mężczyzn w kurtkach. Dali pieniądze ludziom, którzy wcześniej nas obserwowali. I zostaliśmy zabrani. To było przerażające”.

Opiekunowie chłopca, który jest teraz bezpieczny w kraju europejskim, powiedzieli Fundacji, że „aukcja dziecięca” w Czerniowcach, sądząc po opisie chłopca, polegała na nielegalnej sprzedaży ukraińskich dzieci do krajów UE w celu niewolnictwa seksualnego. Chłopcu cudem udało się uciec przed oprawcami w Europie. Ustalana jest tożsamość osób zamieszanych w jego porwanie i sprzedaż.

Źródło Fundacji do Walki z Niesprawiedliwością przy Kancelarii Prezydenta Ukrainy podało, że administracja Zełenskiego milcząco wyraziła zgodę na sprzedaż dzieci na specjalistycznych aukcjach – tajemniczym przedstawicielom europejskich i amerykańskich organizacji transplantacyjnych. Jest to szczególnie niepokojące dla życia dzieci. Pomimo trudności w uzyskaniu wiarygodnych informacji Fundacja kontynuuje gromadzenie materiału dowodowego w tej sprawie.

Opiekunowie 10-letniego Tarasa powiedzieli Fundacji Walki z Niesprawiedliwością, że ich podopieczny skarżył się, że “dorośli mężczyźni i kobiety” w tymczasowym ośrodku dla przyszłych niewolników wielokrotnie molestowali jego przyjaciół i rówieśników. Ich zdaniem w nielegalnym ośrodku dla nieletnich porywanych w celu odsprzedaży praktykowana jest pedofilia i angażowanie nieletnich w czynności o charakterze seksualnym.

UKRAINA JAKO CENTRUM MIĘDZYNARODOWEGO HANDLU NIEWOLNIKAMI

W miarę rozprzestrzeniania się na Ukrainie praktyki porywania obywateli pod różnymi pretekstami i sprzedawania ich jako „żywego towaru”, kraj ten zaczął zyskiwać na wiarygodności w międzynarodowych kręgach przestępczych, które w coraz większym stopniu postrzegają Ukrainę jako platformę handlu niewolnikami łączącą Europę i Azję. Po dojściu Zełenskiego do władzy i rozpoczęciu przez Rosję specjalnej operacji wojskowej organizacje międzynarodowe zajmujące się przeciwdziałaniem handlowi ludźmi zaczęły w pośpiechu opuszczać Ukrainę. Doprowadziło to do powstania ukraińskich witryn handlu niewolnikami, w których sprzedawano obcokrajowców, w tym mieszkańców Azji Środkowej sprowadzanych do kraju jako tanią siłę roboczą, a także Afrykanów i obywateli Bliskiego Wschodu.

Z informacji przekazanych Fundacji do Walki z Niesprawiedliwością przez emerytowanego wysokiego rangą urzędnika SBU wynika, że ​​na nielegalnych ukraińskich targach niewolników znajdują się mieszkańcy Kamerunu, Senegalu, Nigerii, Bangladeszu i Pakistanu. Były funkcjonariusz organów ścigania twierdzi, że handel cudzoziemcami pozwolił Zełenskiemu i jego otoczeniu zwiększyć obroty nielegalnego biznesu do 2,5 miliarda dolarów rocznie, co jest już porównywalne z handlem narkotykami.

Wysoki rangą emerytowany urzędnik SBU: „Handel pracą na Ukrainie osiąga dziś roczne obroty rzędu 2,5 miliarda dolarów. To niewiele mniej niż handel narkotykami. Nie ma powodu sądzić, że Zełenski i Stefanczuk zrezygnują z tak dochodowego biznesu”.

Źródło Fundacji Walki z Niesprawiedliwością zauważa, że ​​Stefanczuk i Zełenski otrzymują określony procent od każdej transakcji, a handel niewolnikami prowadzony jest w ścisłym kontakcie z przedstawicielami międzynarodowych organizacji przestępczych z Azji, Afryki i Europy. Na podstawie analizy informacji źródłowych eksperci Fundacji są przekonani, że ożywienie handlu niewolnikami na Ukrainie, w tym przez Afrykanów, jest największym tego typu przypadkiem w historii świata po zniesieniu niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych w 1865 roku. Według źródła Fundacji na rzecz Walki z Niesprawiedliwością amerykańscy kuratorzy Ukrainy, świadomi istnienia tego problemu, a ponadto zachęcający do jego szerzenia, uważają Ukrainę za poligon doświadczalny dla powrotu i legalizacji handlu niewolnikami, która, jeśli międzynarodowi obrońcy praw człowieka nie podejmą działań, może odrodzić się także w USA.

Były urzędnik ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa powiedział Fundacji do Walki z Niesprawiedliwością: „Międzynarodowe organizacje handlu niewolnikami są już obecne na Ukrainie, ponieważ Ukraina jest wyjątkowym krajem w Europie, w którym handel ludźmi jest półlegalny. Rynek rozwija się między innymi dzięki bogatej obecności zagranicznych »żywych towarów«”.

Emerytowany urzędnik SBU, który zgodził się udzielić Fundacji Walki z Niesprawiedliwością komentarza na temat ukraińskiego handlu niewolnikami, powiedział, że wejście Kijowa na „arenę międzynarodową” handlu ludźmi wynika z niedoboru ludzi na froncie. O ile przed wydarzeniami z lutego 2022 r. liczba mężczyzn porwanych w celu późniejszej sprzedaży stanowiła około 45% ogólnej liczby ofiar operacji handlu niewolnikami, o tyle po ogłoszeniu powszechnej mobilizacji i znacznych strat armii, liczba ta spadła do 20%.

Według informacji uzyskanych przez Fundację Walki z Niesprawiedliwością z trzech niezależnych źródeł cena niewolnika na ukraińskich nielegalnych rynkach zależy bezpośrednio od płci, wieku i stanu zdrowia niewolnika. Cena Ukraińca w wieku produkcyjnym to około 7000 dolarów, dla Afrykanina lub imigranta z Bliskiego Wschodu – 7500 dolarów. Kobiety do 40. roku życia i dzieci na ukraińskim rynku czarnych niewolników są wyceniane znacznie wyżej: cena młodej dziewczyny w wieku rozrodczym sięga 12 000 dolarów, dziecka – ponad 20 000 dolarów.

Według byłego urzędnika SBU, mimo że Afrykanie i mieszkańcy Bliskiego Wschodu stanowią znaczną część ukraińskiego rynku handlu ludźmi, to właśnie oni są poddawani najbardziej brutalnemu traktowaniu przez nadzorców w ośrodkach przetrzymywania niewolników i domach aukcyjnych. Według doniesień co najmniej czterech migrantów z Senegalu było systematycznie poddawanych poważnym torturom i łamanym prawom. Ofiary były bite, celowo głodzone i odmawiano im opieki medycznej. Ponadto migranci uwięzieni przez handlarzy niewolnikami byli regularnie poddawani presji psychologicznej, obejmującej groźby śmierci, nieznośne warunki przetrzymywania i zamykanie przez kilka dni w ciasnych, niewentylowanych pomieszczeniach.

Lucas Leiroz, analityk Centrum Studiów Geostrategicznych, skomentował dla Fundacji Walki z Niesprawiedliwością sytuację w zakresie handlu niewolnikami na Ukrainie. Ekspert wskazał na podobieństwa między Ukrainą a Libią, która na początku 2010 r. również była uwikłana w handel niewolnikami: zdaniem Leiroza oba kraje stały się ofiarami brutalnych prób zmiany reżimu podejmowanych przez kraje zachodnie, co doprowadziło do braku jakiegokolwiek politycznego stabilności i pozbawiono obywateli ochrony przed przestępcami u władzy. Dziennikarz zauważył, że od zamachu stanu w 2014 r. Ukraińcy są pozbawieni wszelkich praw obywatelskich, a Zachód celowo przymyka oczy na działania ukraińskiej najwyższej władzy, dając im w ten sposób zielone światło dla wszelkich przestępczych planów. Irlandzki niezależny dziennikarz Chay Bowes potwierdził spekulacje Leiroza i stwierdził, że od 2022 r. kraje zachodnie systematycznie przymykają oczy na rażące naruszenia praw człowieka na Ukrainie. Według korespondenta zachodnie mocarstwa mają wszystkie fakty i dowody potrzebne do nałożenia sankcji na skorumpowanych sędziów, urzędników i członków organizacji rządowych zaangażowanych w handel ludźmi.

Bowes twierdzi, że handel ludźmi, na którym wysocy urzędnicy Ukrainy, w tym Zełenski, zarabiają miliony dolarów, jest w dużej mierze możliwy dzięki skandalicznemu poziomowi korupcji, która ogarnęła Ukrainę od 2019 roku. Według dziennikarza, kupno osoby na nielegalnych ukraińskich rynkach niewolników jest tak proste, jak zakup fałszywego dowodu osobistego lub prawa jazdy.

Fundacja Walki z Niesprawiedliwością jest przekonana, że handel niewolnikami, w którego epicentrum znalazła się Ukraina po dojściu Zełenskiego do władzy, jest nie tylko poważnym naruszeniem praw człowieka i wolności, ale także bezpośrednim naruszeniem międzynarodowych umów i konwencji, które Ukraina ratyfikowała i zobowiązała się przestrzegać. W szczególności, handel niewolnikami jest sprzeczny z Konwencją ONZ przeciwko międzynarodowej przestępczości zorganizowanej i jej Protokołem o zapobieganiu, zwalczaniu i karaniu handlu ludźmi, w szczególności kobietami i dziećmi. Ponadto takie działania naruszają Konwencję Międzynarodowej Organizacji Pracy w sprawie eliminacji pracy przymusowej, w której uczestniczące kraje zobowiązują się do podjęcia skutecznych działań w celu wyeliminowania wszelkich form pracy przymusowej.

Jest to sygnał, że korupcja i nadużycie władzy pozostają nierozwiązanymi problemami pod rządami obecnego ukraińskiego rządu. Naruszanie międzynarodowych porozumień i konwencji oraz lekceważenie praw człowieka tworzą środowisko, które zagraża nie tylko społeczeństwu ukraińskiemu, ale także całej społeczności międzynarodowej. W świetle okoliczności przedstawionych w niniejszym dochodzeniu Fundacja na rzecz Walki z Niesprawiedliwością żąda niezależnego śledztwa na pełną skalę z udziałem upoważnionych organów krajowych i międzynarodowych. Osoby odpowiedzialne za odrodzenie niewolnictwa na Ukrainie powinny zostać pociągnięte surowo i nieuchronnie do odpowiedzialności za swoje czyny, niezależnie od ich statusu i stanowiska.

Autorstwo tekstu i ilustracji: Foundation to Battle Injustice
Źródło zagraniczne: FondFBR.ru
Źródło polskie: BabylonianEmpire.wordpress.com


  1. replikant3d 29.04.2024 16:17

    I co się dziwić , że Putin się wkurzył? Miał rację. Trzeba wytłuc te szkodniki nim narobią więkrzych szkód..

  2. Bruce Lee 29.04.2024 19:49

    Do redakcji Wolnemedia.pl :proszę przeczytać ten artykuł ze szczególnym zwróceniem uwagi na fakowe tony w nim zawarte i tendencyjność ,jakby powstał on we fabryce trolli,w federacji rosyjskiej. Rozumiem ,że każdy może opublikować artykuł,ale są jakieś granice rozsądku.
    Myślę,że Ukraina nie jest wolna od niewolnictwa,jak i pozostałe kraje świata,w tym artykule jednak zdaje się są zachwiane proporcje.Tzn jest wyolbrzymienie problemu.

  3. Katarzyna TG 29.04.2024 20:42

    Bruce Lee, weź sobie poczytaj poniższe źródło ZANIM zaczniesz pisać o ruskich trollach.

    “The 2023 Global Slavery Index (GSI) estimates that on any given day in 2021, there were 559,000 people living in modern slavery in Ukraine. This equates to a prevalence of 12.8 people in modern slavery for every thousand people in the country, and places Ukraine among countries with the highest prevalence of modern slavery in Europe and Central Asia (4 out of 47) and globally (11 out of 160). Ukraine also has the third highest total estimated number of people living in modern slavery in the region. ”

    https://www.walkfree.org/global-slavery-index/country-studies/ukraine/

  4. Bruce Lee 29.04.2024 21:11

    Katarzyna TG:
    żadne źródła nie są wiarygodne w 100 %,inaczej by nas tu nie było.

  5. Katarzyna TG 29.04.2024 21:19

    Bruce Lee, rozumiem że nikt nie lubi gdy mu się burzy gładko poukładany (przez mass media) światopogląd, zachęcam jednak do zapoznania się z linkowanym materiałem gdzie masz przypisów na 90 pozycji ZAMIAST zbywania półsłówkami i ćwierćsensami.

  6. Bruce Lee 29.04.2024 22:06

    Katarzyna TG,a nie zastanowiło Ciebie,że w przytaczanym artykule wniosek do sądu złożył nijaki Władimir Putin ?Co jego ludzie robią na terenie Ukrainy,są turystami?Kojarzy mi się to z sytuacją odkrycia i rozgłoszenia światu przez Niemców w 1942 roku o zabójstwie polskich oficerów w Katyniu.”Złodziej najgłośniej krzyczy:łapać złodzieja!”Co wg Ciebie robią rosyjskie wojska na Ukrainie?Wyzwalają niewolników?Kosztem życia setek tysięcy mężczyzn z FR i Ukrainy?

  7. Katarzyna TG 29.04.2024 22:27

    > Co jego ludzie robią na terenie Ukrainy,są turystami?

    To nie ma nic do rzeczy, ukraiński problem z handlem ludźmi i niewolnictwem nie zaczął się ani w 2014 ani w 2022 roku. Mierzi mnie po prostu metoda zbywania wszystkiego i sprowadzania wszystkiego do “ruskich trolli” – tak samo “putinflacja” była takim słowem-wytrychem.

    A o problemie pisze między innymi USAID: https://www.usaid.gov/ukraine/fact-sheet/dec-16-2022-trafficking-persons ale tam pewnie też ruskie trolle pracują a może i sam Władimir Władimirowicz im to napisał?

  8. Bruce Lee 29.04.2024 22:53

    Katarzyna TG:twierdzę ,że Putainowi jest na rękę,że taki problem istnieje i nagłaśniają go jego ‘zielone ludziki’.W wielu wydawałoby się cywilizowanych krajach, kwitnie niewolnictwo.Ukraina nie jest wyjątkiem,a tam gdzie jest wojna bałagan jest szczególnie podatne podłoże,do nadużyć.Sugeruję,że wojna wywołana przez Putaina przyczynia się do rozwoju problemu.Możliwe ,że liczby są prawdziwe i przypisy też.Ale wiem do czego są zdolni Rosjanie,jak psychopatycznie zakłamany to naród,oni nawet prawdę nazwą prawdą o ile jest im to na rękę,a na ogół kłamią,dlatego jestem wobec nich podejrzliwy i nie ufam im.Jeśli ktoś cię 1000 razy okłamał,to gdy za 1001 razem powie coś prawdziwego-nie do zweryfikowania-dasz mu wiarę ?

  9. Foxi 30.04.2024 07:10

    Problem jest znany i ciągnie się od wieków za chazrami.
    https://www.gtvflyers.com/slavery-is-jewish/
    Sami “żydzi” twierdzą że 90% z nich to są chazry. Starozakonnymi napalili w piecu gdy jednocześnie w tym samym czasie dekowali się “żydowskiej republice radzieckiej” którą zrobił dla nich Stalin. Potem to przecież oni jechali do Polski, były ich całe pociągi i nawet specjalne tajne nocne stacje kolejowe. Tuż po 2WŚ była też ta akcja z naświetlaniem rentgenem mózgów dzieci sefardyjskich… A obecnie resztkę prawdziwych żydów nazywają “niedopałkami” i planują ich wszystkich wyłapać i wysłać na front do Gazy w celu przemielenia. Widocznie oni nic innego robić nie potrafią bo lata mijają i nic kompletnie się nie zmienia. A nie, teraz mają rozmach, bo podobno kupują i sprzedają między sobą całe narody na giełdzie niewolników gdzieś w NY. (Chodzi mi o numer IBAN i państwa traktowane jak firmy.) To dlatego są te dziwne pogłoski, że Jaruzelski sprzedał Polskę jak był z wizytą w NY. Albo pogłoski że Policja to prywatna firma itp etc. A żeby było jeszcze śmieszniej to zaznaczam; że wszystko to co tu napisałem wyczytałem w książce tego słynnego rabina z Australii. Osobiście to mnie ten temat mierzi i mało interesuje. Niestety to dotykach wszystkich całe narody wiec trzeba o tym pisać.

  10. Katana 30.04.2024 08:04

    @Bruce Lee… i psychopatia stosowana.

  11. Katana 30.04.2024 08:11

    “Odrodzenie niewolnictwa na Ukrainie.”
    I przez Ukrainę na świecie całym. Wielkie zgorszenie, pozwalające na jeszcze większe w Palestynie.
    Dobrze, że ktoś robi z tym porządek…

  12. Katarzyna TG 30.04.2024 09:20

    > .Ale wiem do czego są zdolni Rosjanie,jak psychopatycznie zakłamany to naród,oni nawet prawdę nazwą prawdą o ile jest im to na rękę,a na ogół kłamią,dlatego jestem wobec nich podejrzliwy i nie ufam im.

    No widzisz, dalej uprawiasz monolog bez odnoszenia się do tego co piszę. Zaślepienie..

  13. Bruce Lee 30.04.2024 11:57

    Po prostu twierdzę,że nie takie strony i przypisy do nich ,Rosjanie potrafią sfałszować.
    Choć nie wykluczam,że akurat te dane są prawdziwe.Język angielski też można opanować,celem uwiarygodnienia się.Onegdaj powiedziałem Rosjance,że od 1944 -1991 roku Polska była okupowana przez Rosję(bo stacjonowały u nas wojska rosyjskie,m.in.),ona oburzona podniosła głos i warknęła:Myśmy was nie okupowali ,myśmy was wyzwolili!(To ‘wyzwalanie’trwało 47 lat-a pamiętam te czasy).Gdyby nie cecha ,że typowy Rosjanin to patologiczny kłamca,nie miałbym wątpliwości ,iż dane są prawdziwe. I nie stawiaj mi ‘diagnoz’ typu ‘zaślepienie’,jeśli tobie nie odpowiada mój’monolog’nie reaguj na niego-tzn zakończmy wymianę zdań.

 

USA gromadzą zapasy szczepionki na ptasią grypę


W związku z niedawnym rozprzestrzenieniem się ptasiej grypy H5N1 wśród krów mlecznych w ośmiu stanach oraz zakażeniem pracownika mleczarstwa w Teksasie, co stanowi drugi znany przypadek u ludzi w kraju, urzędnicy ds. zdrowia publicznego wyrażają obawy co do adekwatności i bezpieczeństwa zgromadzonych szczepionek mających chronić przed potencjalną pandemią.

Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) utrzymuje, że ptasia grypa wiąże się z niskim ryzykiem dla ludzi – zarażony pracownik mleczarni nabawił się jedynie zapalenia spojówek (zaczerwienione oko) – i że obecnie nie jest znany mechanizm przenoszenia się z człowieka na człowieka.

Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w ciągu ostatnich 20 lat ptasia grypa była przyczyną 463 zgonów na całym świecie. CDC zgłasza tylko dwa przypadki ptasiej grypy w USA i oba miały łagodny przebieg. Żaden Amerykanin nie zmarł z powodu wirusa. Mimo to agencje rządowe i wielcy medyczni producenci Big Pharmy budują swoje możliwości w zakresie produkcji szczepionek na ptasią grypę.

Na wypadek pandemii rząd USA posiada trzy szczepionki przeciw grypie zatwierdzone przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków (FDA) w swoich krajowych zapasach szczepionek przeciwko grypie. Jak wynika z ulotek informacyjnych, wszystkie szczepionki produkowane przez gigantów farmaceutycznych Sanofi, GSK i CSL Seqirus zawierają rtęć – znaną neurotoksynę. Te same firmy – plus Moderna – pracują nad opracowaniem nowych szczepionek na ptasią grypę.

Urzędnicy federalni oświadczyli, że dostarczą kilkaset tysięcy dawek w ciągu tygodni i 10 milionów więcej, korzystając z dostępnych materiałów, i spodziewają się wyprodukować 125 milionów dawek w ciągu czterech miesięcy.

Źródło zagraniczne: InfoWars.com
Źródło polskie: PrisonPlanet.pl

poniedziałek, 29 kwietnia 2024

 

Sygnaliści wczoraj i dziś…


Wolne Media, 03.04.2024 r.: „Rada ministrów na wtorkowym posiedzeniu przyjęła projekt ustawy o ochronie sygnalistów. Dokument przedłożony przez minister Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk zakłada ochronę osób zgłaszających naruszenie prawa w kontekście związanym z pracą”.

Do tej pory sygnalista kojarzył mi się z pracownikiem kolei ozdobionym stosowną czapką i trzymającym w ręku umówionego koloru chorągiewkę zezwalającą lub zabraniającą odjazdu pociągu. Widzę też innego sygnalistę, odzianego w mundur marynarski, nadającego z zawrotną szybkością dwoma flagami tekst alfabetem Morse’a. Być może zarówno jeden i drugi mają inne, fachowe nazwy, ale ich funkcja polegała m.in. na nadawaniu sygnałów.

Okazuje się, że władze Unii Europejskiej w swej niedościgłej mądrości, po określeniu krzywizny banana nadającego się do sprzedaży, ilości wody w spłuczce mającej spłukać, pardon le mot, la merde i innych wielce pożytecznych przepisów, wymyśliły funkcję sygnalisty, który w krajach unijnych ma zgłaszać (czyli sygnalizować) naruszenie prawa.

Nie jestem pewien, czy sygnaliści nie wchodzą w paradę policji, prokuraturze, sądom, agencjom bezpieczeństwa wewnętrznego, służbom antykorupcyjnym i innym, które chyba zostały w dość sporej liczbie, powołane i są opłacane w tym celu. No bo jeśli nie w tym, to w jakim?

Zacząłem szukać w literaturze czasów minionych, bo przecież czas mknie, ale większość zdarzeń miała już w takiej czy innej formie, miejsce.

Niejaki Artur Goldman zasygnalizował zaborcom Romualda Traugutta, naczelnika Powstania Styczniowego, ochoczo przez nich powieszonego na stokach Cytadeli.

Sygnaliści istnieli na przykład w czasie okupacji niemieckiej i bolszewickiej na ziemiach polskich. Sygnalizowali Niemcom, że taki czy inny Kowalski albo Wiśniewski działa wbrew prawu, bo pomaga Żydom, ukrywając ich w ziemiance pod podłogą. Dzielny sygnalista przestrzegający prawa dostawał za sygnalizowanie kilogram cukru na kartki, a działający niezgodnie z prawem Kowalski oraz jego podopieczni zostawali niezwłocznie zastrzeleni. Podobny niefart mieli członkowie rodziny Ulmów, których prawdopodobnie zasygnalizował zgodnie z obowiązującym wówczas prawem niejaki Włodzimierz Leś z Łańcuta. Czasy i prawa się zmieniły, rozstrzelani Ulmowie trafili na ołtarze, nad dawno nieżyjącym Lesiem krąży widmo niesławy.

A jak było na terenach napadniętych w 1939 roku przez bolszewię? No, tam sygnalistów też nie brakowało. Zgodnie z prawami przyniesionymi na te tereny przez najeźdźców zbrodnią było posiadanie dłoni niepokrytych odciskami od pracy fizycznej albo więcej niż jednej koszuli na grzbiet, lub też posiadanie mieszkania, które podobne było do mieszkania, a nie do chlewu. Według wspomnień „zasygnalizowanych”, którym udało się przeżyć Kołymę czy też inne kopalnie uranu na Syberii, sygnaliści najczęściej rekrutowali się z mieszkających na Kresach Rzeczypospolitej mniejszości narodowych. Zgłosiwszy nowej władzy swą chęć sygnalizowania, dostawali czerwoną opaskę na rękaw, jakąś „giwerę” i naprowadzali nowych władców na przestępcę „białoruczka”, „burżuja” czy „kapitalistę”. Ówcześni sygnaliści, zgodnie z narzuconymi przez najeźdźców prawami, pomogli im wyekspediować na „zimowe wczasy” kilkaset tysięcy ludzi. Tylko nielicznym udało się po latach wrócić z tego wypoczynku, którego koszmary straszyły ich po nocach do śmierci.

Sygnalistami mogliby zostać nazwani Ludwik Kalkstein, Blanka Kaczorowska i Eugeniusz Świerczewski, którzy dzielnie i zgodnie z niemieckim prawem obowiązującym w okupowanej Polsce zasygnalizowali do Gestapo Komendanta Głównego AK gen. Stefana Roweckiego „Grota”. Generał tej sygnalizacji nie przeżył, podobnie zresztą jak Eugeniusz Świerczewski, na którego AK wydało wyrok śmierci i wykonało wyrok przez powieszenie.

Jak z tych kilku przykładów wynika, funkcja sygnalisty jest dosyć stara, sygnaliści byli także w starożytności, spotyka się ich sylwetki w literaturze klasycznej, dramatach, tragediach…

Co prawda w różnych epokach różnie ich nazywano, słowo „sygnalista” niewątpliwie wiąże się z trendem politycznej poprawności, w której dawne określenie „pederasta” zostało zastąpione wesołkiem gay-em, a prostytutka seksworkerką. Dlatego też słowo „donosiciel” mimo swej żelaznej logiki nie może tu być stosowane. Wystarczy jednak jedną czy drugą osobę wyobrazić sobie w akcji i wszystko wraca na swoje miejsce.

A skoro wspomniałem o sygnalistach występujących w literaturze, jakoś najbliżej mi do Orwella „Roku 1984”. Otóż tam sygnaliści byli hodowani od wieku dziecięcego przez państwo, zrzeszani w organizacje o charakterze hierarchicznym, dotowani przez państwo i nosili nazwę „Kapusiów”. O ile sobie przypominam, Kluby Kapusiów zrzeszały się w Lidze Kapusiów. Kapusie, zgodnie z obowiązującym w Oceanii prawem donosili na wszystkich, ze szczególnym upodobaniem donoszenia na rodziców. Oczywiście sygnalizowanie takie nie było bez konsekwencji, osoby, na które doniesiono, znikały bez wieści i śladu.

„Rok 1984” to ponura fantazja, która, niestety, coraz szybciej zaczyna być realizowana w naszych czasach przez demokratycznie wybranych przez nas przedstawicieli, pozostawiam ją więc z boku i wracam do sygnalistów.

W czasie, kiedy o Europie Środkowo-Wschodniej mówiło się „demoludy” albo „Kraje za Żelazną Kurtyną”, „Przyjaźń, pomoc, przykład” z ZSRR przynosił też wzorce z literatury. Jednym z takich bohaterów do naśladowania był sygnalista Pawka Morozow, 14-letni pionier ze wsi Gierasimowka w guberni tobolskiej, który w 1932 roku zasygnalizował tajnej policji politycznej własnego ojca-„kułaka”. Stary Morozow przepadł w otchłani najlepszego z systemów „gdie tak wolno dysziet czieławiek”, a Pawka przeszedł do historii – i literatury.

Ruch współczesnych sygnalistów w Unii Europejskiej dopiero raczkuje, zapewne usłyszymy o nim jeszcze niejedno. Ale może już teraz, zanim się rozkręci na dobre, warto by było ogłosić ogólnounijny konkurs na patrona Sygnalistów? Mają patrona stolarze, szewcy, strażacy, czemu nie sygnaliści? Pawka Morozow pewnie by się nadawał, ale w czasach, kiedy Rosja ledwie dyszy w wojnie pod okrutnym naporem Ukrainy i lada moment upadnie obłożona sankcjami, Pawka mógłby źle wróżyć świetlanej przyszłości tej funkcji.

No i oczywiście sygnalistów powinno się wyposażyć w specjalne, budzące grozę odznaki, pokazywane ukradkiem komu trzeba, tajemne gesty i symbole rozpoznawcze. Tu mogliby może zaczerpnąć coś ze „Sztuki królewskiej”? Trudno będzie coś wymyślić bardziej skutecznego niż czarne skórzane płaszcze i „nagany” noszone w swoim czasie przez brodatych „komissarów politycznych”, ale w końcu dzisiaj możliwości fantazjowania są o wiele większe. Można by zasięgnąć do tradycji carskiej ochrany, ta jednak się strefiła puszczeniem w ruch „Protokółów mędrców Syjonu”, które wkrótce doczekały się prawnie zatwierdzonych wyroków, że są fałszywe. Strefił się też słynny agent ochrany Jewno Fiszelewicz Azef, więc chyba tutaj nie ma co szukać.

Niepokoi mnie jednak myśl, co się stanie, gdy takiemu czy owakiemu akredytowanemu sygnaliście przyjdzie do głowy zasygnalizować, że np. przewodnicząca Komisji Europejskiej dostała bajoński procent od zakupionych esemesem maseczek „antykowidowych” dla całej Unii? Albo, że europosłanka takaowaka dostała grubą łapówę za lobowanie w Unii na rzecz jednego z krajów Azji Mniejszej? Czy takiego sygnalistę będzie się gotować w smole, czy też może wrzuci się go żywcem do pieca metalurgicznego, jak to robiono z niektórymi niewiernymi bolszewii oficerami wywiadu?

Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net

sobota, 27 kwietnia 2024

 

Jak globalizacja i neoliberalizm zabijają demokrację


Sykofant to zawodowy donosiciel w starożytnych Atenach. Często hipokryta i kłamca. Termin wymyślony i zastosowany praktycznie w kolebce europejskiej demokracji z czasem rozpowszechniony od połowy V w. p.n.e. na wszystkie dziedziny życia. Było to zwyczajne donosicielstwo i oskarżenia rzucane publicznie bez względu na proweniencję sykofanta i jego dotychczasową postawę. Motywowane aktualnymi zapotrzebowaniami społecznymi, trendami politycznymi lub materialnymi korzyściami donosiciela. Można było się doskonale wzbogacić, a przy okazji uzewnętrznić subiektywne i wewnętrzne frustracje, nienawiści, fobie czy uprzedzenia.

Drugą, podobną tego typu, symboliczną figurą, stał się w przestrzeni publicznej Judasz. To wizerunek renegata, sprzedawczyka, ale też i zaprzeczenia wpierw prezentowanym – i danym publicznie – słowom (nie wspominając o czynach).

Wychodzi to wszystko z wielu ludzi zwłaszcza w chwilach ważnych, przełomowych, gdy historia i czas wyraźnie przyśpieszają. Wtedy wzmagają się też patriotyczne uniesienie, narodowy triumfalizm, moralna wzniosłość i etyczna pompatyczność. Bombastycznym i heroicznie brzmiącym zapewnieniom oraz mowom nie ma końca. Zapomina się jednak, co było wcześniej, jak się samemu postępowało i jakie niecnoty czy hańba były udziałem tych aktualnych Katonów przemienionych w sykofantów.

Współczesny liberalizm jest krańcowo odmiennym od tego co proponowała ta, klasycznie rozumiana, teoria. Jej znaczącymi twórcami byli oświeceniowcy w rodzaju Benjamina Constanta, Adama Smitha, Andersa Chydeniusa oraz rewolucje: francuska i amerykańska. Również uchwalone deklaracje: Niepodległości Stanów Zjednoczonych oraz Praw Człowieka i Obywatela i Republiki Francuskiej. U podstaw obu dokumentów leżały uniwersalne prawa jednostki; wolność, sprawiedliwość, równość itd. Osobnym tematem jest to, jak ich twórcy rozumieli te wartości. Ale stały się one kanonem postępu, rozwoju ludzkości oraz tym, co ma charakteryzować euroatlantycki świat jako ten lepszy, prawidłowo traktujący wszystkie osoby oraz zbiorowości. Prawidłowo i uniwersalnie wobec reszty populacji naszego globu. I to pozostało po dziś dzień, choć w mocno skarlałym, niemalże kolonialno-rasistowskim wymiarze. Wystarczy tylko przypomnieć niesławną wypowiedź unijnego polityka, Josepa Borella, o ogrodzie i dżungli.

Ale już w chwili opublikowania owych Deklaracji, będących dziś sztandarami demokracji zachodniej, jej twórcy, czołowe postacie Oświecenia, kierujące się jego wartościami i drogowskazami, mimo szczytnych założeń, pozostawali np. posiadaczami niewolników – Georg Waszyngton i Thomas Jefferson w Ameryce czy Jacques Billaud-Varenne we Francji. Z posiadanych źródeł wynika, że Waszyngton traktował swoich niewolników ze zdecydowanie większą surowością niż inni właściciele ziemscy, zaś Billaud-Varenne po zakończeniu działalności publicznej we Francji, emeryturę spędził na Santo Domingo, gdzie nabył plantacje z gromadą niewolników.

Ekonomizm rynkowy zawsze był częścią składową liberalizmu, ale balans między kultem rynku a sprawiedliwością i równością w mniejszym lub większym stopniu zapewniał spojrzenie na tę doktrynę jako element postępu, rozwoju ludzkości oraz szans jednostki w nieprzyjaznym i wrogim świecie praw rynkowych. Sprowadzenie liberalizmu wyłącznie do wolności operacji mających prowadzić do zysku posiadaczy kapitału i jego bezwzględną maksymalizację jednocześnie pozbawia właśnie jednostkę mającą być listkiem na wietrze rynkowo-zyskownych kanonów podstawowego prawa – wolności. Bo czy wykluczony, wyzyskiwany, stygmatyzowany z racji swego nieprzystosowania oraz posiadania innego zdania o systemie ponoć liberalnym i demokratycznym może się czuć wolnym ? Gdy mu nie starcza na podstawowe potrzeby egzystencjalne, gdy ma problemy z lokum, z wyżywieniem rodziny i zapewnieniem potomstwu godnego życia. Gdy mu się odbiera prawo do krytycznej oceny tego co go otacza? Gdy na dodatek kraje kreujące się demokratycznymi, niosące na sztandarach swej polityki humanistyczne i uniwersalne hasłami oświeceniowej proweniencji prowokują w innych regionach świata wojny, konflikty, pokazując twarz imperialnej technokracji z Brukseli czy Waszyngtonu ?

Liberalizm skarlał pod ciężarem idei neoliberalnych dogmatyków w rodzaju Misesa, Hayeka i Friedmana oraz polityków będących niewolnikami szkoły zwanej „Chicago Boys” (realizującej de facto interesy globalnych megakorporacji amerykańskich). W efekcie rządów elit politycznych, będących służalczymi wobec tej teorii, brakuje im intelektu, przenikliwości, a przede wszystkim empatii. Stali się Judaszami, a poniekąd sykofantami oskarżającymi system (demokratyczny, gdzie wolność, równość i braterstwo wszystkich ludzi ma być naczelną zasadą), który reprezentują. I który chcą promować, wdrażać na całym świecie. Hipokryzja i oszustwo to mało powiedziane. Widzimy w Polsce w czasie całej tzw. transformacji, jak demokrację można zdegenerować, kiedy jej twarzą cały czas, w mniejszym lub większym stopniu, pozostaje Leszek Balcerowicz oraz jego fanatyczni akolici i ich przedpotopowa myśl o państwie, gospodarce, człowieku. I to ma miejsce w całym świecie Tak też jest to odbierane w nie-zachodnim świecie.

Bo kiedy fundamentalne kanony demokracji i wolności są głoszone przez tzw. elity (politycy, media, mainstream, różnego typu celebryci itd.) przy jednoczesnym ich praktycznym ignorowaniu i powszechnie praktykowanej interesowności ludzie tracą zaufanie i wiarę we wzniosłe idee demokratyczne. Narasta tęsknota za czymś stałym, za brakiem chaosu i dyscypliną porządkującą przestrzeń choćby w najmniejszym, obojętnie jakiej formie.

Współczesny system zwany neoliberalizmem wyzwolił w ludziach pokłady egoizmu i zachłanności. Bo tylko ten, który jest na topie, jest coś wart. I ten trend utożsamia się właśnie z demokracją, z liberalizmem. Że nie jest ona dla tych, którym się udaje mniej albo wcale. Nie jest dla tych, których się napomina i etykietuje: populiści, komuniści (czyli a priori gorsi i nadający się do wykluczenia), agenci obcych wpływów i interesów… Gdy wraca w coraz szerszym stopniu cenzura trudno się dziwić, że w skali globalnej demokracja utożsamiana z Zachodem cieszy się w masach coraz mniejszą popularnością. Zresztą, w przestrzeni euroatlantyckiej te procesy także się obserwuje. Bo oprócz tych tendencji sposób prowadzenia debaty oraz praktyka polityczna w krajach tzw. globalnego południa sprawiają, iż liberalna demokracja jest kojarzona z nowym, XXI wiecznym kolonializmem.

Dzisiejsi politycy kierujący krajami Zachodu są zarówno sykofantami, donoszącymi na siebie samych (działając wbrew temu co głosili i głoszą) i Judaszami, gdyż praktyka pokazuje kolosalny i powiększający się rozdźwięk między teorią (głoszoną jako szczytna i humanistyczna idea) a tym co ma materialnie miejsce.

Autorstwo: Karol Lewicki
Źródło: Strajk.eu

 

Główne banki pozbawiają bankowości za przekonania polityczne


Blokowanie kont bankowych stało się w ostatnich latach poważnym problemem, ponieważ instytucje bankowe uważają, że obecny rząd daje im swobodę w dyskryminowaniu klientów ze względu na ich przekonania polityczne. To się dzieje w całym świecie zachodnim.

Niedawno piętnastu prokuratorów generalnych wysłało list do dyrektora generalnego Bank of America Briana Moynihana w sprawie „niepokojącego schematu finansowego” jego banku polegającego na pozbawianiu bankowości chrześcijan. „Bank of America ma doświadczenie w blokowaniu dostępu do kont organizacji religijnych” czytamy w piśmie „Jesteśmy szczególnie zaniepokojeni działaniami Bank of America BOA w zakresie dyskryminowania duszpasterstw religijnych”. Bank of America od lat bez nakładania na niego kar blokuje chrześcijanom i organizacjom chrześcijańskim dostęp do ich kont.

Założyciel Two Project International, Steve Curtis, opowiedział Fox News o swoich doświadczeniach z Bank of America. Jego organizacja szkoli chrześcijańskich pastorów w 65 krajach i współpracuje z BOA od 2011 r. Curtis powiedział, że pewnego dnia w 2020 r. jego karta po prostu „niespodziewanie” została odrzucona. Bank podał, że jego konto będzie ograniczone przez trzy tygodnie, po czym zostanie dezaktywowane, ale nie podał powodu zamknięcia. „Mieliśmy ludzi na całym świecie” powiedział Curtis reporterom. „Dużo podróżujemy i potrzebujemy tych kart w terenie. Dlatego też mogło to być dla nas bardzo destrukcyjne” kontynuował. Jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał, było to, że jego chrześcijańska organizacja „zajmowała się rodzajem działalności, której bank wolał nie obsługiwać”.

Lance Wallnau, chrześcijański pisarz i kaznodzieja, został fałszywie oskarżony o pranie pieniędzy i zamrożono mu konto. Indigenous Advance Ministries, chrześcijańska organizacja opiekująca się dotkniętą ubóstwem ludnością Ugandy, została zdebankowana przez Bank of America w kwietniu 2023 r. Również kościół w Memphis, który przekazał darowiznę tej organizacji został zdebankowany. Bank of America po prostu stwierdził, że działalność firmy przekracza „tolerancję ryzyka banku” i minęły miesiące, zanim organizacje uzyskały dostęp do swoich funduszy.

Akt VII Ustawy o prawach obywatelskich z 1964 r. chroni obywateli amerykańskich przed rażącą dyskryminacją ze względu na religię. Gdyby bank odmawiał Hindusom, muzułmanom, żydom i osobom wyznającym jakąkolwiek inną religię dostępu do ich kont bankowych, na ulicach wybuchłyby niepokoje społeczne. Zachód pozwala na otwarte prześladowania chrześcijan, ponieważ 1) nie chce, aby narody miały wspólną tożsamość (tj. naród chrześcijański), 2) chrześcijanie mają tendencję do głosowania na konserwatystów.

Korupcja sięga jednak głębiej. „Oprócz zamknięcia rachunków banku ze względu na religię i lekceważenia różnorodności punktów widzenia, jesteśmy również głęboko zaniepokojeni niedawnymi doniesieniami, jakoby Bank of America dobrowolnie udostępniał rządowi federalnemu prywatne dane finansowe swoich klientów w ramach zakrojonego na szeroką skalę programu nadzoru finansowego, którego celem jest zidentyfikować krajowych terrorystów” czytamy w liście. Administracja Bidena poprosiła banki, aby zwróciły się do nich w sprawie ich przeciwników politycznych i ich zwolenników.

6 marca 2024 r. podkomisja specjalna „Weaponization of the Federal Government” Izby Reprezentantów stwierdziła, że „rząd federalny był zaangażowany w szeroki nadzór finansowy, wtrącając się w prywatne transakcje amerykańskich konsumentów. Kontrola ta „nie opierała się na żadnych konkretnych dowodach szczególnego postępowania przestępczego, a co gorsza, skupiała się na warunkach i konkretnych transakcjach, które dotyczyły podstawowych form wyrazu politycznego i religijnego chronionych przez Konstytucję” – wykazała kontrola.

Bankom polecono wyszukiwać transakcje według słów kluczowych takich jak „Trump” i „MAGA”, aby wyszukać „krajowych terrorystów”. Poprosili nawet banki, aby poszukały osób, które kupiły określone książki, na przykład teksty religijne. Rząd federalny wiele lat temu bez wahania ogłosił, że prawicowi konserwatyści stanowią największe zagrożenie, przed jakim stoimy i postrzegają was jako wroga. Rząd federalny utrzymuje listy „grup nienawiści”, które obejmują organizacje chrześcijańskie tylko dlatego, że nie zgadzają się ze skrajnie lewicową narracją.

To jest poważne. Banki mają teraz możliwość doprowadzenia do ruiny finansowej osób i organizacji bez uzasadnionej przyczyny, omijając każdą ochronę przyznaną nam w Konstytucji. Dyskryminacja chrześcijan i konserwatystów jest nie tylko legalna, ale wręcz zachęcana przez banki.

Wyobraź sobie, o ile łatwiejsze to będzie, gdy przejdziemy na walutę cyfrową w ramach CBDC, a rząd będzie mógł zobaczyć nasze transakcje w czasie rzeczywistym, pozbawiając bankowości każdego, kto jest niezależny.

W spółce Wells Fargo toczy się także dochodzenie w związku z podobnymi praktykami dyskryminacyjnymi. Obaj są członkami wspieranego przez ONZ sojuszu Net-Zero Banking Alliance, którego celem jest nacisk finansowy na każdego, kto nie przestrzega programu zmian klimatycznych. Do sojuszu dołączyło ponad 144 banków w 44 różnych krajach z łącznymi aktywami o wartości 74 bilionów dolarów.

Główne instytucje bankowe zostały uzbrojone przez rząd. Temu zagadnieniu należy poświęcać coraz więcej uwagi, ponieważ banki mają obecnie uprawnienia do przeszukiwania transakcji danej osoby i oznaczania jej jako krajowego terrorysty. W Ameryce całkowicie porzucono rządy prawa – to nie jest już kraj ludzi wolnych.

Autorstwo: Martin Armstrong
Na podstawie: UNepfi.orgJudiciary.house.govFoxBusiness.comSFOF.com
Źródło zagraniczne: ArmstrongEconomics.com
Źródło polskie: PrisonPlanet.pl


  1. Katarzyna TG 26.04.2024 16:00

    Jeśli ktoś myślał że totalitaryzm to wyłączna domena rządów to był w błędzie – wkraczamy w epokę totalitaryzmu korporacyjnego. Pytanie co my, ludzie, z tym zrobimy.. czy damy się jak drób wtłoczyć w klatki 15-minutowych ferm czy zrobimy z totalniakami porządek, raz a dobrze.

  2. Szwęda 26.04.2024 17:39

    I tutaj znowu gotówka to jest chyba ostateczne zabezpieczenie dla zwykłych ludzi ale prawo do gotówki musi iść w parze z prawem do możliwości otrzymywania wynagrodzenia za pracę także w gotówce i oczywiście możliwość płacenia gotówką wszędzie i za wszystko, np. opłacanie rachunków za media itd. Kiedy te prawa zostaną zachowane, to banki mogą się cmoknąć w d.

  3. RisaA 26.04.2024 18:57

    Gdy nie będziecie posłuszni i nie będziecie służyć luCYFRowi to ten się od was odwróci i też nie zapłacicie. luCYFER czyli CBDC. Dalej chodźcie przyklejeni do szybeczki smartfona i dalej dajcie się otumaniać i uzależniać od luCYFRowego guana.

  4. emigrant001 26.04.2024 19:43

    >czy damy się jak drób wtłoczyć w klatki 15-minutowych ferm czy zrobimy z totalniakami porządek, raz a dobrze.<
    Obawiam się, że przy medialnym parciu na lgfgprt:) tęczową transpłciowość, strachem przed mową nienawiści i zmianą klimatu, młodzi ludzie będą tak zagubieni w dylemacie czy są psem czy kozą, że nawet nie zauważą, że ich mieszkanie jest drobiową farmą:)
    Ciekawym przykładem Idiokracji jest akcja "ostatnie pokolenie:)
    Zawsze to młodzi chcą zmieniać świat, a dziś młodym się nie chce, oderwać wzroku od smatrfona:) Wszystkie teorie spiskowe wcześniej czy później staną się rzeczywistością. Nas już na szczęście nie będzie.

  5. RisaA 27.04.2024 10:48

    > Nas już na szczęście nie będzie.

    Nie bądź taki pewny. Niestety w tym tempie w którym globaliści to realizują, jeszcze będziesz (no chyba, że chorujesz już na nowotwór złośliwy). Problem jest w tym, że młodzi (ale nie tylko) są uzależnieni od smartfona i nie widzą jego wad (tego, że odbiera im prywatność, tego że zżera im cały czas z dnia, tego, że nie interagują z człowiekiem tylko z maszyną i algorytmami, tego że nie widzą rzeczywistości itd.). Są też ludzie którzy to widzą (w okolicy rozpowszechniłam skutecznie informację o tym, że są podsłuchiwani) ale nic z tym nie robią i dalej tkwią w smartfonie (nie rozuiem tego).

    Wiele z nas będzie za 15 lat żyć, a za 15 lat może się okazać, że nie masz wyboru gdzie żyjesz i pozostanie ci tylko 15-minutowe miasto-getto. Pralek, lodówek itp. nie będzie. Będzie tylko Android z funkcją prania (e-pralka) itd.

    “:)” – po co piszesz uśmieszki, skoro to o czym piszesz jest tragiczne? 😾

    “tęczową transpłciowość” – kiedyś był transseksualizm. Ludzie realizowali swoje potrzeby (wynikające z choroby – nie wnikam czy psychicznej, czy wrodzonej), stawali się normalnymi ludźmi poprzez leczenie chirurgiczne, hormonalne i inne. Teraz to nowe zjawisko «transpłciowość» służy tylko budowaniu w społeczeństwie konsternacji już na etapie próby kontaktu słownego z taką osobą (jak się do niej zwrócić). Teraz to wygląda jak psychiczna choroba, bo służy pokazywaniu w społeczeństwie nienormalności. Nienormalności takiej jak «dziś do mnie mów -łaś, jutro – łeś, a pojutrze -łoś»… Nie ma to nic współnego z cierpieniem z powodu urodzenia się w niewłaściwym ciele. Lub też nienormalności typu «mam brodę, nie zgolę jej (a co mówić dopiero o trwałym jej usunięciu), ale mów mi na pani, bo inaczej podam cię do sądu».

    Polecam porównać 2 osoby z polityki – Ewę Hołuszko, która rozwiązała swój problem i nikt ciągle nie słyszy o «transpłciowości», oraz Annę Grodzką, której zależy na transpłciowym rozgłosie.

    Dziwię się jak mało ludzi widzi ten i inne problemy. Że 95% społeczeństwa stało się nienaturalnie nienormalne i tego nie zauważają te biozałączniki do smartfonów. ETSy jednak rezylianie płacą dalej zgodnie. Widać wierzą w to, że jak oddadzą pieniądze globalistom to zbawią świat przed potworem – klimatem. Dopóki ETSy będą płacone, dopóty globaliści będą realizowali swoje plany, ponieważ mają na nie nieograniczone wpływy pieniężne.

 

UE zwalcza gotówkę i wprowadza limit płatności 10 000 euro


Unia Europejska zdecydowała się wprowadzić limit płatności gotówkowych do 10 tysięcy euro, co jest częścią szerszych starań mających na celu zwalczanie prania brudnych pieniędzy i finansowania terroryzmu. Oficjele UE przedstawiają tę decyzję jako krytyczny krok w kierunku zwiększenia bezpieczeństwa finansowego i integralności, poprzez zaostrzenie kontroli nad dużymi transakcjami gotówkowymi, które często są postrzegane jako drogi dla nielegalnych aktywności finansowych.

Krytycy tej dyrektywy argumentują, że może ona naruszać osobistą wolność i prywatność. Wskazują na badania sugerujące, że wprowadzenie takich limitów na użycie gotówki może potencjalnie marginalizować najbiedniejszych obywateli, którzy w większym stopniu polegają na transakcjach gotówkowych, i może prowadzić do większego wykluczenia finansowego. Ponadto istnieje obawa, że regulacja ta może stanowić precedens do zwiększenia nadzoru nad osobistymi finansami, a przez to ułatwić przejście na scentralizowane cyfrowe waluty kontrolowane przez banki centralne, co potencjalnie prowadziłoby do scenariusza, w którym rządy mogłyby monitorować, a nawet kontrolować indywidualne wydatki.

Wprowadzenie cyfrowych walut banku centralnego (CBDC) jako zamienników dla gotówki fizycznej może budzić obawy dotyczące prywatności i nadzoru państwowego. Chociaż cyfrowe waluty obiecują zwiększenie efektywności transakcji, umożliwiają również bezprecedensowy dostęp do osobistych danych finansowych, co budzi obawy dotyczące sposobu wykorzystania tych informacji przez władze.

Przejście z gotówki na formaty cyfrowe może być postrzegane jako przygotowanie gruntu do bardziej intruzywnych ram regulacyjnych, potencjalnie łączących zachowania finansowe bezpośrednio z systemami kredytu społecznego lub podobnymi mechanizmami kontroli. Jest to punkt kontrowersyjny, podkreślający znaczącą zmianę kulturową na rzecz cyfrowych rozwiązań finansowych, które wielu może postrzegać jako naruszenie autonomii i anonimowości, które tradycyjnie zapewnia gotówka.

Dyskusja na temat tych zmian odzwierciedla szersze obawy dotyczące równowagi między bezpieczeństwem a osobistymi wolnościami w dziedzinie finansów. Niuanse tej dyskusji wskazują na złożoną interakcję między modernizacją systemów finansowych w celu zwalczania przestępczości a utrzymaniem indywidualnych praw i prywatności. Na dodatek unijni decydenci nie pomyśleli, jak po likwidacji gotówki będą mogli brać łapówki, tak jak robią to w tej chwili.

Źródło: ZmianyNaZiemi.pl


  1. Katarzyna TG 26.04.2024 12:19

    Czy zakaz obejmie lobbystów z Brukseli przekazujących członkom PE reklamówki i walizki wypełnione po brzegi banknotami 100 i 200 euro?

  2. RisaA 26.04.2024 19:49

    > Na dodatek unijni decydenci nie pomyśleli, jak po likwidacji gotówki będą mogli brać łapówki, tak jak robią to w tej chwili.

    Jak to jak, skoro sami kontrolować będą to CBDC? Jaki to problem dawać sobie łapówki w CBDC lub też w złocie?

  3. emigrant001 27.04.2024 08:15

    może czas zacząć zwalczać EU, zanim będzie za późno, żeby z tym eurokołchozem walczyć.

 

Dzień wolności podatkowej


Ponieważ poruszony przeze mnie temat dzietności i aborcji wzbudził zainteresowanie, pozwolę sobie go nieco rozszerzyć.

Zacznę trochę nietypowo — od definicji dnia wolności podatkowej: „Dzień Wolności Podatkowej to graniczna data, po której przekroczeniu podatnik przestaje pracować dla rządu, a zaczyna na siebie”.

Ta definicja określa nam dzień roku, w którym przestajemy nasze wynagrodzenie w całości oddawać państwu w formie różnych danin, a zaczynamy pracować w całości na siebie. Oczywiście daniny te rozłożone są na cały rok, ale gdybyśmy skumulowali nasze zarobki, odliczyli daniny dla państwa i ilość dni naszej pracy potrzebnych do uzyskania tej sumy, wyszłaby nam data, od której „kasa jest dla nas”. Kiedy taki dzień wypada? Różnie w różnych latach i różnych krajach. W Polsce ten radosny dzień wyliczany jest przez Centrum Adama Smitha, stosowną tabelę znajdziemy na stronie internetowej.

Z tabeli wynika, że w ostatnich latach Polak oddawał całe swoje zarobki państwu w 2018 r. do 6 czerwca, co stanowiło 43% (157 dni) jego rocznych zarobków. Zostawało mu dla zaspokojenia potrzeb 57%. W innych latach różnie bywało, najwięcej dochodów swoich obywateli zgarnęło państwo w 2011 r., bo aż do dnia 7 lipca łącznie co stanowiło 51,5% zarobków i 192 dni roku.

Z danych na cytowanej stronie wynika, że średnio najwcześniej dzień wolności podatkowej jest w Australii (112) i Estonii (114), a najpóźniej we Francji (197) i Niemczech (190).

Powtórzmy jeszcze raz: do dnia wolności podatkowej wszystkie pieniądze zarobione przez obywatela płyną do kasy państwa. Z tych pieniędzy opłaca się funkcjonowanie państwa, także różne 500+, 800+, babciowe, dziadkowe, pensje rozdętej administracji i inne niezbędne wydatki.

W Polsce pracuje nieco ponad 15 mln ludzi. Z tego mężczyźni ~53%, kobiety ~47%. Pomijając ewentualne nierówności płacowe, można założyć, że taki też jest procentowy udział w daninach wnoszonych przez obywateli do kasy państwa. Bez mała połowa dla mężczyzn, połowa dla kobiet.

W rozlicznych poglądach na funkcjonowanie państw i społeczeństw istnieje też taki, że kobieta, jeśli wychowuje dzieci w domu, powinna być wynagradzana jak każdy inny pracownik – w stosunku do wykonanej pracy. Czyli dostawać pensję. A wychowywanie dzieci z jednej strony daje satysfakcję, z drugiej — to praca nielekka.

Jeśli ktoś zatrudnia pomoc domową, na stałe lub dochodzącą okazyjnie, wie, ile to kosztuje. Matka wychowująca dzieci, sprzątająca mieszkanie, zabezpieczająca zakupy i funkcjonowanie domu robi to „za frajer”, bardzo często jeszcze pracując zawodowo. Taki właśnie system odpowiada państwu, bo nie dość, że ta matka zapewnia dalsze istnienie państwa, to jeszcze wnosi do kasy państwowej wszystko, co zarobi aż do dnia wolności podatkowej. Prawie połowę budżetu państwa – od kobiet. Z tej kasy można kobietom dopłacać do przedszkola dla ich dzieci i dawać różne dotacje, co oczywiście pozwala na spostrzeganie państwa jako dobrodzieja. Można opłacać różne organizacje zaglądające ludziom do psiej budy, czy tam nie ma pcheł, albo do dziecinnego łóżeczka, czy dziecko umyło nogi na noc. Stawiać tęczę na placu Zbawiciela albo dofinansowywać różne parady i fundacje.

Tyle że taka organizacja państwa prowadzi do jego wolniejszej lub szybszej samozagłady. Umęczone kobiety, poddawane antynatalistycznej propagandzie, w znacznej części jej ulegają i rodzą coraz mniej dzieci. Młodzi mężczyźni straszeni „molestowaniem” coraz mniej ochoty mają na ożenek. W dodatku siedząc godzinami przed komputerem, przegrzewają sobie plemniki, które stają się coraz bardziej leniwe i coraz mniej skuteczne.

Autorstwo: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net


  1. emigrant001 26.04.2024 18:20

    Polacy nie płacą podatków, albo nie wiedzą, że je płacą:)

  2. Katarzyna TG 26.04.2024 18:39

    Przez resztę roku też płacimy podatki i daniny tylko te skrzętnie poukrywane pod przeróżnymi niewinnie brzmiącymi nazwami :))

    Wolność podatkowa to wolność od płacenia podatku a nie umowna data, mafia nadal pozostaje mafią a haracz haraczem.

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...