sobota, 23 marca 2024

 

Władze będą wiedziały, co kupiłeś na e-Fakturę


Po czterech miesiącach pracy i przeprowadzanych przez ostatnich osiem tygodni konsultacjach z „interesariuszami” (biznes, samorządy), Ministerstwo Finansów w dniu dzisiejszym ostatecznie potwierdziło, że w Krajowym Systemie e-Faktur przewidziana zostanie „możliwość” wystawiania faktur konsumenckich przez podmioty gospodarcze oraz publiczne dokonujące sprzedaży towarów i świadczące usługi na rzecz obywateli.

Ziściły się zatem obawy osób, które od momentu wstępnego przedstawienia zarysów funkcjonowania nowego sposobu obiegu dokumentów podnosiły alarm o bardzo dużej ilości danych, do których w związku z nakazem używania tego systemu dostęp otrzymają wszystkie organy państwowe wymienione w art. 297 par. 1 pkt 1, 2, 2a-2c, 3 i 7-9, art. 299g i art. 299h ordynacji podatkowej tj. mdz. inn (nie wymieniono wszystkich):

– Ministerstwo Finansów;

– szef Krajowej Administracji Skarbowej;

– dyrektorowie izb administracji skarbowej, naczelników urzędów skarbowych i celno-skarbowych;

– Generalny Inspektor Informacji Finansowej;

– Ministerstwo Spraw Wewnętrznych;

– Ministerstwo Spraw Zagranicznych;

– służby takie jak np. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Skala uzyskiwanych informacji jest niebagatelna, bo w grę poza tradycyjnymi zakupami internetowymi Polaków (ponad 8% udziału w całkowitej sprzedaży detalicznej za rok 2023 roku wg GUS) wchodzą również, a być może przede wszystkim faktury rozliczeniowe dostarczane odbiorcom przez zakłady komunalne, spółki energetyczne, koncerny telekomunikacyjne, spółdzielnie, jednostki samorządu terytorialnego oraz inne podmioty, dla których jest to jedyny sposób prowadzonej dokumentacji. Jak rok temu ostrzegał Marcin Madej, doradca podatkowy w ITTax.pl „oznacza [to], że po wprowadzeniu obowiązkowych e-faktur fiskus i inne urzędy oraz służby będą wiedzieć, ile prądu zużył konsument, ile razy dzwonił, ile gigabajtów internetu wykorzystał itd.”.

Podkreślić należy, że obecny projekt (w przeciwieństwie do tego zaprezentowanego w 2023 przez PiS, w którym początkowo wystawianie dokumentów b2c w systemie było obligatoryjne, ale po fali krytyki zostało zablokowane) przewiduje jedynie „możliwość” przesyłania do KSeF faktur konsumenckich, dając w tym względzie podmiotom pełną dobrowolność. Nie należy jednak łudzić się, że przedsiębiorstwa z tej możliwości nie skorzystają, szczególnie że to one w trakcie konsultacji publicznych zabiegały o umożliwienie im korzystania z systemu w ten sposób, jako argument podając „wysokie koszty” księgowe prowadzenia dwóch osobnych sposobów dokumentacji podatkowej i ich obiegu wewnętrznego.

W ramach podsumowania na zakończenie należałoby zadać pytanie, dlaczego Ministerstwo Finansów po prostu nie wymusi na przedsiębiorcach dania klientom możliwości wyboru sposobu udokumentowania dokonania sprzedaży, dostawy lub wykonania usługi na ich rzecz każdorazowo przez deklarację, np. w formie odhaczenia odpowiedniej opcji w formularzu elektronicznym lub papierowym, ale byłoby to pytanie w dużej mierze retoryczne.

Autorstwo: m1cn
Na podstawie: GazetaPrawna.pl, Prawo.pl [1] [2]
Nadesłano do portalu WolneMedia.net


  1. Admin WM 22.03.2024 07:00

    Mogę się założyć, że pomoże to znajdować haki na obywateli. Przeanalizują ich koszyki zakupowe, by sprofilować ich i dowiedzieć się różnych rzeczy o codziennych nawykach i upodobaniach (np. na podstawie zakupów żywności można ustalić, czy są weganami, czy mięsożercami, a analizując kupione przez nich książki, mogą ustalić zainteresowania, poglądy i preferencje). To podstępna forma inwigilacji naruszająca prywatność. Na początku niby e-Faktury będą dobrowolne, ale w przyszłości mogą stać się obowiązkowe, pod pretekstem „uszczelniania podatków”. Metodą małych kroczków ku totalitaryzmowi i całkowitego braku prywatności.

  2. Katarzyna TG 22.03.2024 19:18

    Trzeba dodać że kolejnym elementem tej inwigilacyjnej układanki jest system e-paragonów w którym równie łatwo da się profilować nasze zakupy zwłaszcza przy płatnościach kartą.

  3. magicznemrau 22.03.2024 21:28

    @Admin WM, google microsoft apple wydajac swoje systemy operacyjne windows, android, ios zbieraja dokladnie te same haki juz od lat; kazde zakupy internetowe robione sa przez przegladarke, ktora chodzi na 98,2% komputerow pod systemem operacyjnym tych po(d)miotow; do tego na linuxie niektorzy uzywaja chrome, ktore jawnie inwigiluje uzytkownikow tak wiec niesledzonych jest duzo mniej niz 1,8%; dlaczego rezylianie tak chetnie oddaja swoja prywatnosc? dlaczego po(d)mioty te nie traca uzytkownikow w trybie ekspresowym? jezeli obywatele nie zaczne czegos z tym robic to nie nalezy sie dziwic, ze panstwo probuje uzyskac te same dane. nie bronie tutaj panstwa ani politykow, ktorzy sa skorumpowani ale skoro obywatele uzywaja microsoft windows, android, ios i te same dane oddaja na facebooku to znaczy, ze nie maja nic przeciw. przeciez istnieje Linux(Debian), FreeBSD, OpenBSD – maja wybor. nie jest prawda, ze te systemy sa biedne w oprogramowanie – starcza do domowych czynnosci. tak wiec moze pora aby rezylianie zmienili swoje przyzwyczajenia. wystarczy tylko wyrzucic z domu nieproszonego goscia – szpiegusia.

  4. pikpok 23.03.2024 07:27

    Wygląda więc na to, że wszystkie organizacje pozarządowe, międzynarodowe a nawet nasi rządzący służą mafii pasożytdniczej, której marzy się władza absolutna. A przy tej technologi mogą już sporo, np. https://wolnemedia.net/spacex-buduje-dla-wywiadu-ogromna-siec-satelitarna/

 

Tajemnicze samobójstwo w polskim ministerstwie


Arkadiusz Dziermański redaktor prowadzący portale Chip.pl i Focus.pl opisuje w swoich mediach społecznościowych sprawę tajemniczego samobójstwa pracownika Ministerstwa Cyfryzacji.

„W dniu 19 marca samobójstwo popełnił wieloletni pracownik Ministerstwa Cyfryzacji. Bardzo trudny temat i z informacją chciałem się wstrzymać, dając czas na odpowiedź na oficjalne pytanie w tej sprawie (z drugiej strony ministerstwo od dawna nie odpisuje mi na maile), ale informacja już zaczyna krążyć po prawicowym „Twitterze”, więc warto ją poruszyć, zanim pojawią się manipulacje” – pisze na swoim profilu „X” Dziermański.

„Jak wynika z relacji pracowników resortu, wstał od biurka po skończonej pracy i pojechał do lasu, gdzie odebrał sobie życie. Osoby pracujące w Ministerstwie łączą sprawę z mobbingiem, który nasilił się po zmianie władzy” – opisuje dziennikarz. „Pracownik miał robić wszystko, aby sprostać stale rosnącym oczekiwaniom stawionym przez przełożonych. A te mają być coraz mniej realne. Pierwsze sygnały w sprawie mobbingu w departamentach i jednostkach podległych Ministerstwu Cyfryzacji pojawiały się wiosną 2023 roku. Nowa władza wymieniła górę, zostawiając na stanowiskach średnich (a jak słyszę o ich postępowaniach to miernych) dyrektorów, którzy po zmianie nie zmienili swoich nawyków wobec podwładnych” – czytamy dalej.

Redaktor pisze, że „atmosfera w Ministerstwie ma być »fatalna«, a pracownicy nieszanowani i zasypywani kolejnymi obowiązkami, co skutkuje ucieczkami na zwolnienia lekarskie”.

„Możemy sobie żartować, że Krzysztof Gawkowski miał trudny start, ale na chwilę obecną wygląda na to, że stereotypowe myślenie, że Lewicy strach jest dawać jakiekolwiek odpowiedzialne stanowisko to niestety prawda i o patologiach trzeba mówić głośno. A patologią jest m.in. publiczne krzyczenie na wieloletnich pracowników czy promowanie donosicielstwa. Chyba że to są te prawdziwe lewicowe standardy” – pisze dalej Dziermański.

„To nie jest kwestia preferencji politycznych. Źle zaczęło się dziać za poprzedniej władzy, obecna to pogłębia. Pracownicy wskazują, że najgorzej zaczęło się dziać od momentu włączenia Ministerstw Cyfryzacji do KPRM, łączonego z utratą przez resort „eksperckiego i apolitycznego charakteru”. Patologie zaszły za daleko i szanowni koalicjanci warto wziąć się za porządki” – czytamy dalej.

Dziennikarz na koniec stwierdza, że pisze o tym na „X”, a nie na swoich portalach, bo jest to temat „zbyt polityczny” na jego media. „Liczę na to, że wśród moich obserwujących (oficjalnie i nieoficjalnie) nie brakuje osób, które będą w stanie dalej go docisnąć” – pisze.

Autorstwo: SG
Na podstawie: Twitter.com
Źródło: NCzas.info


  1. Katarzyna TG 22.03.2024 20:19

    Uśmiechnięta Polska atakuje.. “Piękno naszej rzeczywistości tak zapiera dech, że człowiek wrażliwy może się udusić”.

  2. adambiernacki 23.03.2024 07:31

    Wiadomym jest fakt, że owa lewica to żywe zboczenie a do tego samo “ministerstwo cyfryzacji” to totalitarne zboczenie.

piątek, 22 marca 2024

 

Porażka polityki wschodniej Unii Europejskiej


Fiasko polityki wschodniej Unii Europejskiej jest już zbyt widoczne i oczywiste, że nie sposób jego zagadać proukraińskimi frazesami (konieczne „wsparcie dla walczącej Ukrainy”) lub mętnymi uzasadnianiami, które są swoistym przyznaniem się do klęski.

Wszystkie najważniejsze działania tej polityki okazały się szkodliwym błędem lub były – jak się dziś mówi – „kontrskuteczne”, względnie zostały zbudowane na błędnych prognozach. Powiedzmy tylko o najważniejszych:

– bezsensowne – z punktu widzenia zarówno zadeklarowanego celu jak i interesów państw UE – otwarcie rynku na import płodów rolnych z Ukrainy doprowadziło do największego w historii buntu obywateli państw tej organizacji przeciwko jej polityce: tym posunięciem rozpoczęto dzieło zniszczenia całego dorobku Wspólnej Polityki Rolnej UE, na którą wydano przez ostatnie dziesięciolecia biliony euro;

– nałożone na samych siebie (formalnie na Rosję) embargo na import rosyjskiego gazu, ropy i węgla powoduje powstanie trwałej i ogromnej luki w zaspokojeniu potrzeb energetycznych, co dało pole dla interesariuszy związanych z tzw. Zielonym Ładem, który nie tylko zniszczy rolnictwo państw tego regionu, lecz jest z istoty nieopłacalny, a jego potencjalna realizacja doprowadzi do głębokiego zubożenia i degradacji ekonomicznej większości obywateli tej organizacji;

– finansowe i materialne wsparcie dla władz w Kijowie, które jakoby miało doprowadzić do bezpiecznego oddalenia tej wojny od granic UE, zakończyło się kompletną klapą; obecne władze ukraińskie nie wygrają tej wojny i trzeba będzie wysłać wojska niektórych państw tej organizacji na „front wschodni”, w dodatku pod wodzą Wielkiej Brytanii, która w ten sposób zemści się na Unii Europejskiej, doprowadzając ją do rozłamu i potencjalnej dezintegracji;

– „miażdżące sankcje”, które zgodnie nakładano na Rosję, nie doprowadziły do jej upadku, rozpadu lub kapitulacji a straty po stronie państw UE z tego tytułu wynoszą już dziś więcej niż korzyści (jakieś może były), które uzyskano: nikt nie publikuje bilansu zysków i strat tej polityki, bo jest z oczywistych względów ujemny;

– przyspieszono i utrwalono proces integracji Antyzachodniego Południa, które uwierzyło, że może obyć się bez byłych kolonizatorów, odrzuca ich wzorce i intelektualne przywództwo: nastąpił na naszych oczach koniec „ery białego człowieka”;

– wiara w bezwarunkowe i bezterminowe wsparcie ze strony USA dla antyrosyjskiej krucjaty okazała się więcej niż naiwna: za oceanem następuje przewartościowanie pokoleniowe oraz etniczne w sferze aksjologicznej i ideowej; w pokoleniu, które czci pamięć Czarnych Panter, wymordowanych przez amerykańskie służby specjalne, nie ma miejsca na antyrosyjskie resentymenty i obroną „amerykańskiego protektoratu” (nie tylko w Europie).

Okazało się, że politycy unijni nie mają jakiegokolwiek zaplecza intelektualnego, które coś tam wie na temat Rosji. Co do tego nie mamy złudzeń. Okazało się, że są również dyletantami na temat… Stanów Zjednoczonych. I nie myślę tu o naszych dzisiejszych wielbicielach amerykańskiego imperializmu, którzy od dobrych lat skutecznie (niestety) ogłupiają młode pokolenie Polaków. To nasz miejscowy, nic nieznaczący folklor. Idzie tu o wszystkie oficjalne „centra” i „instytuty”, które na okrągło plotły głupstwa na temat „nienaruszalności polityki globalnej Stanów Zjednoczonych”, jaka (jakoby) była zawsze antyrosyjska.

Dziś widzimy fiasko polityki wschodniej. Czy Unia Europejska przetrwa swoją największą porażkę?

Autorstwo: prof. Witold Modzelewski
Źródło: MyslPolska.info


  1. galacticjoel 21.03.2024 17:02

    Świadek Rzezi Wołyńskiej

    https://youtu.be/IwDgw7BkGk8

  2. rozrabiaka 21.03.2024 17:27

    @galacticjoel dobre wrzucił,

  3. rici 21.03.2024 18:17

    galacticjoel; dlaczego nie publikujesz nic nowego na medytation?

  4. Dandi1981 21.03.2024 18:29

    Dla ciebie to blad otwarcie granicy dla nich jest to mega zysk kupujesz tone pszenicy z ukrainy ktora jest ruska lub bialoruska za 300zl za tone wpompujesz to w Europe robisz make , chleb sprzedajesz w cenie jak bys kupil za 1800zl tone a ze ludzie sie buntuja maja gdzies licza sie pieniadze temu do 2025 bezclowy import do czerwca pozniej sie podbije wyzej.
    Ruskie mineraly zostaly zastapione drozszymi z skandynawii.

    Eu nie chce tak jak usa zwyciestwa ukrainy temu finasuja to tak zeby nie zdechlo a ledwo zylo.
    Zalezy im zeby to sie ciaglo.
    Gdyz ukraina moze w przyszlosci byc w strefie wplywow rosyjskich wiec niech sie wykrwawiaja nawzajem jeszcze jak by tak innych slowian w wojne wciagnac polakow , czechow zeby miedzy soba sie wykrwawili to my demograficznie inne nacje bedziemy rosnac a ci niech sie wybijaja to i tak podludzie .

  5. emigrant001 21.03.2024 19:17

    I tu pan prof. Witold Modzelewski ma pełną rację. Szkoda, że wyborcy nie mają o tych sprawach żadnego pojęcia.
    Czy Unia Europejska przetrwa swoją największą porażkę?
    Moim zdaniem nie. Jeśli porównamy UE do budynku to okazuje się, że jest w takim stanie, że taniej będzie zburzyć i postawić od nowa niż naprawiać.

  6. Katarzyna TG 21.03.2024 19:52

    > Jeśli porównamy UE do budynku to okazuje się, że jest w takim stanie, że taniej będzie zburzyć i postawić od nowa niż naprawiać.

    Budynek więzienny nie musi mieć pięknych okien i błyszczącej elewacji wystarczy że stoi w jednym kawałku i jest.. zakratowany.

  7. agama 21.03.2024 20:12

    Bumerzy rozkręcają wojny na które nikt nie chce chodzić i w których sens nikt poza ostatnimi lemingami nie wierzy

 

100 dni rządu. Nieoczekiwana ósemka Tuska


Po stu dniach rządu Donalda Tuska w naszym umęczonym kraju prawdziwe déjà vu mogą przeżyć wyborcy pamiętający okres, gdy pomorski polityk dorwał się do władzy po raz pierwszy. Wraz z powrotem byłego premiera do sterów państwa, powróciły bowiem stare metody, charakterystyczne dla sprawowania rządów przez „króla Europy”, co jest aż nadto widoczne po przyjrzeniu się słynnym stu konkretom Koalicji Obywatelskiej.

Już 12 grudnia 2023 roku po wygłoszeniu swojego trzeciego exposé w karierze, premier zapowiedział, że posłowie otrzymają „na każde pytanie (…) odpowiedź (…) na piśmie do czasu, kiedy spotkają się następny raz w tej sali”, czyli do początku kolejnego tygodnia. Ostatecznie potrzebna okazała się cierpliwość, gdyż odpowiedzi z poszczególnych resortów spływały do końca stycznia. W związku z tym już w pierwszych dniach lutego pisałem o tym, że hasłem opisującym władzę Tuska mogłoby być sformułowanie „jak zapowiedział, tak też nie zrobił”. Dobra maksyma ma to do siebie, iż sprawdza się niezależnie od sytuacji.

STO DNI BEZ KONKRETÓW

Dziś upływa sto dni od wiekopomnego momentu zaprzysiężenia nowego rządu Tuska, a wraz z nimi mija termin realizacji stu konkretów Koalicji Obywatelskiej, z których niewielka część została wykonana. Można oczywiście przyjąć narrację, iż przecież KO nie ma samodzielnych rządów, ale jest zmuszona współtworzyć koalicję, wobec czego nie można jej rozliczać z kampanijnych obietnic. Taką postawę zaprezentował poseł Mariusz Witczak, według którego „gdyby mieli rząd jednorodny, gdyby KO zdobyła 231 mandatów, a najlepiej taką liczbę, która pozwalałaby na odrzucanie weta prezydenta, mieliby okazję do bycia precyzyjnie rozliczeni”.

Mogłoby się wydawać, że taka argumentacja jest całkiem racjonalna, jednak pomija ona dwie zupełnie istotne kwestie. Po pierwsze, KO dysponuje klubem poselskim, posiada wystarczającą liczbę posłów do tego, aby składać projekty ustaw. Wszystkie postulaty mogłyby zatem przybrać już konkretną formę, nawet gdyby miały zostać później odrzucone przez Sejm. Po drugie, pozostając przy takim stanowisku, nie traktuje się poważnie słów naszego umiłowanego przywódcy, który we wspomnianym exposé – odnosząc się do stu konkretów – zapowiedział, iż „Polska ich będzie z tego rozliczała”, czego podobno premier się nie bał. Ponadto Tusk wówczas buńczucznie zadeklarował „w imieniu całego przyszłego rządu”, że „nie obawiają się żadnej z tych obietnic – zostaną zrealizowane”.

Kiedy jasne stało się, że będzie zupełnie inaczej, ze wsparciem, jakiego nikt nie oczekiwał i zapewne nikt w rządzie nie chciał, przyszedł przedstawiciel starej gwardii Platformy Obywatelskiej. Senator Adam Szejnfeld wyjaśnił, że „nigdy w życiu by nie pomyślał”, że ktoś uzna, iż sto konkretów na sto dni jest faktycznie na sto dni. Szejnfeld opowiadał, przypuszczalnie udając głupiego, iż „nie sto konkretów na trzy miesiące, bo to powiedzmy mniej więcej sto dni, tylko na kadencję” i jął przekonywać, że „nigdy by im do głowy nie przyszło, że oni tworzą program na jakieś sto dni”. Złośliwi internauci szybko przyjęli tłumaczenie polityka, uznając, że sto konkretów zostanie zrealizowanych w ciągu stu dni, tyle że występujących osobno w ciągu kolejnych czterech lat.

BEZ ŻADNEGO KONKRETU

Ostatecznie podczas pierwszych stu dni rządów udało się gabinetowi Tuska zrealizować niewielką część obietnic. Wśród niewykonanych zapowiedzi znalazły się dobre pomysły, lecz patrząc na całokształt, można stwierdzić, że na całe szczęście nie doszły one do skutku w komplecie.

Na szczególną uwagę zasługuje kilka obszarów, w których rząd nawet nie udaje, że próbuje coś zrobić. W zakresie ochrony zdrowia postulaty KO i tak bardziej sprowadzały się do pudrowania trupa, niżli do jakichś poważnych zmian, ale i tak żaden z nich nie został nawet tknięty. Realizacja obietnic, jeśli chodzi o mieszkania, które w ustach naszego umiłowanego przywódcy są prawem, a nie towarem, leży i kwiczy. Nie inaczej prezentuje się sytuacja na polu rolnictwa, czego dobrym odzwierciedleniem zdają się trwające protesty, zwane buntem chłopów. Pomimo tego, że Tusk opowiada o rzekomym zagrożeniu wojennym, a także nie chce nas straszyć, ale straszy, że „naprawdę sytuacja jest poważna”, rządowi nie udało się zrealizować ani jednego punktu z zakresu obrony narodowej. Zadaniem zbyt trudnym okazało się nawet wydanie rozporządzenia o ochronie polskiego munduru czy przedstawienie programu modernizacji polskiej armii. Nie inaczej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o konkrety związane z bezpieczeństwem. Podobnie całkowicie zignorowane zostały kwestie dotyczące polityki społecznej, bo trudno za chociażby częściowe spełnienie obietnicy podwyższenia renty socjalnej uznać zapowiedź zmian, jaka padła z ust premiera podczas czytania obywatelskiego projektu ustawy.

BEZ KONKRETÓW, ALE Z CHĘCIAMI

Wielu rzeczy wprawdzie nie udało się w pełni zrealizować, ale podjęte zostały działania wskazujące na chęć wdrożenia zapowiadanych rozwiązań. W czasie kampanii KO obiecywała podwyżki dla nauczycieli oraz stworzenie systemu automatycznej rewaloryzacji, ale do skutku doszła jedynie pierwsza część konkretu, co oznacza, że nauczyciele, o których płacach powinien decydować rynek, podwyżki otrzymali, lecz w dalszym ciągu będą na (nie)łasce polityków. Jeśli już o edukacji mowa, to ciągle nie zlikwidowano prac domowych w szkołach podstawowych, ale projekt rozporządzenia w tej sprawie został już opublikowany, w związku z czym można spodziewać się rychłego przychylenia nieba przyszłym wyborcom. Nie wykreślono także oceny z religii ze świadectw szkolnych, ale projekt rozporządzenia trafił już do konsultacji. Możliwe zatem, że już od nowego roku socjalizm bohatersko rozwiąże problem nieznany w normalnym ustroju. Wówczas ma też zostać wycofany przedmiot HiT ze szkół, co będzie częściową realizacją konkretu, który zakładał również zmiany w szeroko pojętej podstawie programowej oraz podręcznikach. Minister Barbara Nowacka nie zdążyła jeszcze w nich namieszać, ale w tym przypadku można być przekonanym, że co się odwlecze, to niestety nie uciecze.

Chęć działania, nie tylko podczas wątpliwego prawnie przejmowania prokuratury, wykazał minister Adam Bodnar. Szef resortu sprawiedliwości przedstawił projekt nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądowniczej, który jest procedowany, a także zaprezentował założenia „Prawo o prokuraturze”, rozdzielającej funkcje ministra sprawiedliwości oraz prokuratora generalnego, jednak do tej pory ciągle brak konkretów w tej sprawie. Sejm zajął się natomiast inną ważką sprawą i do komisji trafiła ustawa ws. uznania języka śląskiego za język regionalny, przeciw czemu opedzioł sie po ślonsku poseł Konfederacji Roman Fritz. Realizacja polityki antyprzemocowej, stanowiącej jedno z ładnie brzmiących haseł, za którym ukrywa się genderową ofensywę ideologiczną, dotychczas sprowadziła się zaś do wycofania z Trybunału Konstytucyjnego wniosku byłego premiera Mateusza Morawieckiego o zbadanie zgodności z ustawą zasadniczą Konwencji Stambulskiej.

Niesamowite łaski mają natomiast spaść na przedsiębiorców, będących najbardziej prześladowaną politycznie grupą w naszym umęczonym kraju. Już w przyszłym roku, niczym bajkowy sezam, ZUS będzie płacił zasiłek chorobowy od pierwszego dnia nieobecności pracownika, a na ostatniej prostej przed upływem stu dni rząd przyjął projekt dotyczący łaskawej możliwości niepłacenia składek na ZUS w jednym miesiącu w roku, co stanowi realizację części zapowiadanego „urlopu dla przedsiębiorców”. Ponadto nieco wcześniej ruszyły prace nad tzw. kasowym PIT-em.

W najtwardszym elektoracie „króla Europy” bardziej niż czegokolwiek innego, oczekiwano rozliczenia poprzedniej ekipy rządzącej. Szumna zapowiedź postawienia przed Trybunałem Stanu wielu osób zakończyła się jedynie informacją premiera, iż wniosek w tej materii wobec Adama Glapińskiego „jest przygotowany i gotowy”. Nieco więcej zadziało się, jeśli chodzi o rozliczenie afer Daniela Obajtka, gdyż prokuratura zajmie się fuzją Orlenu i Lotosu, a także wszczęła śledztwo w sprawie „anomalii” cenowych na stacjach paliw podczas letnich miesięcy przed wyborami parlamentarnymi. Za częściowe spełnienie dwóch konkretów, dotyczących wniosków do prokuratury o pociągnięcie do odpowiedzialności wskazanych osób i aktu oskarżenia wobec funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Zagranicznych w związku z tzw. aferą wizową, można uznać zarzuty, jakie zostały postawione Piotrowi W., byłemu sekretarzowi stanu w MSZ.

OSIEM KONKRETÓW

Część zapowiedzi gabinet Tuska wykonał od A do Z, ale w większości tych spraw obywatele mogą żałować, iż musiało do tego dojść. Jako pozytywną zmianę należy odnotować obniżenie stawki VAT dla sektora „beauty” do 8 procent, co można odczytywać zarówno jako realizację polityki podatkowej, jak i zapewnienie praw kobiet oraz osób niezdecydowanych płciowo. Kolejnym przykładem bohaterskiej walki socjalizmu z problemami, które sam tworzy, jest natomiast „zamrożenie” cen gazu w 2024 roku dla gospodarstw domowych i odbiorców wrażliwych. Ponadto przywrócono finansowanie Telefonu Zaufania. Wobec nadciągającego walca politpoprawności i tzw. bezstresowego wychowania może to okazać się niestety krokiem wręcz niezbędnym.

Nad losem najmłodszych rząd pochylił się także w innym wymiarze. Zgodnie z zapowiedzią wymieniono Rzecznika Praw Dziecka i miejsce przebrzydłego Mikołaja Pawlaka zajęła Monika Horna-Cieślak, mająca problem z odpowiedzią na pytanie o liczbę płci i twierdząca, że „nauka idzie w tym zakresie do przodu”, choć złośliwcy powiadają, że nie do końca wiadomo już, gdzie jest ów przód, a gdzie tył.

Szczególnie łatwe okazało się realizowanie obietnic polegających na wydawaniu nieswoich pieniędzy. Przejawem tego było wprowadzenie finansowania in vitro z budżetu państwa, co już w grudniu zyskało poparcie nie tylko obu izb parlamentu, ale też podpis prezydenta. Jednym z pierwszych sukcesów gabinetu dawnego liberała Tuska okazało się zatem przymuszenie wszystkich podatników do sponsorowania wątpliwego etycznie programu dla części z nich. Ponadto powołano Ministerstwo Przemysłu, rozbudowując przy okazji rządową administrację, o czym podobno przedsiębiorcy marzyli po nocach.

Za sprawą decyzji resortu środowiska o ograniczeniu lub wstrzymaniu wycinki lasu we wskazanych miejscach spełniono niezbyt konkretny punkt o wyłączeniu najcenniejszych przyrodniczo obszarów lasów z wycinki. Wprawdzie, wbrew zapowiedzi Tuska z kampanii wyborczej, środki z Krajowego Planu Odbudowy nie zostały odblokowane dzień po wyborach, ale ostatecznie w lutym poinformowano, iż Polska spełniła tzw. kamienie milowe i w tym roku do naszego urokliwego bantustanu trafi ponad 20 milionów euro. Oznacza to spełnienie konkretu dotyczącego uzyskania pieniędzy z funduszy unijnych, a także sprawia, że władza może mamić obywateli zapewnieniami, że dzięki pożyczonym i znaczonym środkom z Brukseli będą uratowani.

RZĄD RŻNIE GŁUPA

Już po prezentacji stu konkretów, niektórych dość poważnych i czasochłonnych, należało się spodziewać, że nie zostaną one w komplecie zrealizowane w ciągu stu dni rządu. Spełnienie każdej z ośmiu obietnic wyborczych, można zatem uznać za nieoczekiwany sukces. Rozczarowanie tym bilansem mogą odczuwać jedynie młodzi, naiwni wyborcy, stojący do późnych godzin nocnych w kolejkach, by zakończyć czas „pisowskiej smuty″ i dołożyć swą cegiełkę do wkroczenia w okres „uśmiechniętej Polski”.

W przytłaczającej większości zapowiedzi rząd nie próbuje nawet udawać, że coś robi, ale ordynarnie rżnie głupa, opowiadając – jak senator Szejnfeld – banialuki o to, że chodziło o program na całą kadencję. Najlepszą ilustracją podejścia „króla Europy” do swych własnych deklaracji jest zamieszanie wokół złożonego przez Konfederację projektu ustawy, podnoszącego kwotę wolną od podatku do wysokości 60 tysięcy złotych. KO już ogłosiła, iż nie poprze rozwiązania przedstawianego w stu konkretach, a rząd nie ma zamiaru wprowadzać go w tym roku, ale premier zapowiedział, że „na pewno za ich kadencji kwota wolna 60 tys. zł będzie faktem”, a skoro tak, to przecież nie ma żadnego powodu, by i tym razem wyborcy nie mieli mu uwierzyć.

Autorstwo: Radosław Piwowarczyk
Źródło: NCzas.info


  1. Dandi1981 21.03.2024 18:00

    Przeciez to zlodzieje wydali 500mln na invitro i to caly budzet na 100 obietnic z armi wykrojili 40mld i do kieszeni, moga obiec pogode, brak zadan domowych, sklepy otwarte w niedziele wszystko za co nie trzeba placic bo pieniadze to sie do niemiec wozi.
    Glapinskiego zostawil sobie rudy na po wyborach bo bedzie euro wprowadzane polakow w biede polskie 300 ton zlota do berlina i tusk powie to nie bylo zloto polakow oni je tam tylko deponowali.

  2. emigrant001 21.03.2024 19:22

    Jacy wyborcy taki “rząd”
    Do kogo możecie mieć pretensje? Do tuska?

  3. emigrant001 21.03.2024 20:39

    dodam tekst mistrza Michalkiewicza, bo nadaje się jak rzadko kiedy:)
    “Donald Tusk, prosto z Waszyngtonu, pogalopował na spotkanie „trójkąta weimarskiego”, podczas którego złoży sprawozdanie dla Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen, a z kolei ona – oczywiście po naradzie ze starszymi i mądrzejszymi – wyznaczy Donaldu Tusku następne zadania. W trójkącie weimarskim bowiem – podobnie jak w trójkącie małżeńskim – ktoś musi zostać wydymany, a doproszenie tam Donalda Tuska pokazuje, kto to ma być. Nie jest to może zadanie zaszczytne, ale nie zapominajmy, że nie o zaszczyty tu chodzi, tylko o poświęcenie dla Polski, a w tych sprawach Donald Tusk nadaje się, jak mało kto:)”

  4. rozrabiaka 21.03.2024 21:27

    ““Donald Tusk, prosto z Waszyngtonu, pogalopował na spotkanie „trójkąta weimarskiego”, podczas którego złoży sprawozdanie dla Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen, a z kolei ona – oczywiście po naradzie ze starszymi i mądrzejszymi ”

    – Michalkiewicz daje jasno do zrozumienia, że Unia rozdaje karty w Europie? Chyba tak od 1945(Europa nie decyduje sama za siebie) nie jest, dlaczego on to robi, dlaczego chce oderwania uwagi od ameryki? – hmmmm

  5. pikpok 21.03.2024 21:42

    @rozrabiaka, wyraźnie napisał komu służą ,,…ona – oczywiście po naradzie ze starszymi i mądrzejszymi” kabaalistami(?). Tak samo jak w USA.
    @emigrant001, ładnie, tylko bez ostatniego ,,dla”. Tusk i inne sługusy.

  6. rozrabiaka 21.03.2024 22:05

    @pikpok – raz użył słowa Waszyngton,
    a dalej słowa niemieckie:
    -trojkat weimarski
    -Reichsfuhrerin
    -Ursula von der leyen
    -Tusk (np ze szwedzkiego -“Tysk” – [niemiec czyt.’ tusk’]

    No tak, dawno temu oglądałem tvastme i umknęło mi “starsi i mądrzejsi ”

    Przypadkowy czytelnik weźmie cały wpis, że to niemcy same działają, robią co chcą.

  7. rozrabiaka 21.03.2024 22:08

    Kiedy słyszę ten pisowski jazgot – ” to niemcy, to ich wina!” . Tak, tak też tak myślałem 20 lat temu

 

Wielka Brytania może zakazać importu drobiu z Polski


Rosnąca liczba infekcji salmonellą sprawiła, iż brytyjskie instytucje ds. bezpieczeństwa żywności coraz poważniej rozważają wprowadzenie zakazu importu niektórych produktów drobiowych z Polski.

Wielka Brytania importuje z Polski około 340 milionów jaj kurzych, a co dziewiąta porcja kurczaka spożywana na Wyspach pochodzi właśnie z naszej ojczyzny — już tylko te liczb pokazują, jak duża ilość produktów drobiowych trafia na brytyjskie talarze znad Wisły. Niestety, pochodzące z Polski wyroby nie zawsze są najwyższej jakości. W grudniu 2023 okazało się, że to właśnie kurczaki z Polski były przyczyną licznych przypadków salmonelli w Wielkiej Brytanii.

W tej sprawie agencja Food Standards Agency wydała specjalne ostrzeżenie dotyczące importu z Polski. W związku z 200 przypadkami salmonellozy u ludzi urzędnicy rozpoczęli dochodzenie. Oprócz tego prowadzili rozmowy z urzędnikami w Polsce i UE, które miały na celu „zapewnić podjęcie wszelkich niezbędnych kroków w celu poprawy bezpieczeństwa drobiu i jaj importowanych z Polski”. Co więcej, w piśmie wysłanym do Głównego Inspektoratu Weterynarii strona brytyjska wyraziła zaniepokojenie brakiem działań ze strony polskiej w tym zakresie. W brytyjskich mediach nie brakowało apeli o to, aby na brytyjskiej granicy „sprawdzać każdy ładunek” z polskim drobiem.

Po więcej informacji na ten temat odsyłamy do naszego poprzedniego artykuły w związku z tą sprawą: „Drób z Polski przyczyną licznych przypadków salmonelli w Wielkiej Brytanii. BPC apeluje, aby „sprawdzać każdy ładunek” na granicy”.

Z kolei teraz, jak wynika z ustaleń korespondenta naukowego ITV News Martina Stewa i dziennikarza śledczego The Bureau of Investigative Journalism Investigative Andrew Wasleya mają zostać podjęte kolejne działania. W ekskluzywnym materiale czytamy, iż „ze względu na znaczne ryzyko dla zdrowia publicznego rozważamy dostępne nam opcje ochrony brytyjskich konsumentów”, jak wspólnie napisali dyrektor naczelna FSA Emily Miles oraz główna brytyjska weterynarz Christine Middlemiss.

Co to oznacza w praktyce? Brytyjskie organy rozważają „wprowadzenie środków ochronnych w odniesieniu do produktów, których dotyczy problem”. W liście, do którego dotarli wspomnienie dziennikarze ITV News i The Bureau of Investigative Journalism Investigative wskazano, że w ostatnich latach doszło do co najmniej 2680 infekcji u ludzi i kilku zgonów związanych ze spożyciem polskich produktów drobiowych. W związku z tym brytyjscy hodowcy obawiają się, że tego typu przypadki mogą podważyć zaufanie publiczne do jakości drobiu sprzedawanego w sklepach.

Z danych udostępnionych przez ITV News wynika, że niektóre szczepy salmonelli odpowiedzialne za niedawne choroby w Wielkiej Brytanii i Europie były odporne na antybiotyki. Obecność takich „superbakterii” sprawia, że skuteczne leczenie zatruć pokarmowych staje się coraz trudniejsze. Z kolei w 2022 w naszej ojczyźnie odnotowano wzrost użycia antybiotyków, w przeciwieństwie do innych krajów UE. Nadużywanie takich środków może pogarszać sytuacją, jak zwracają uwagę brytyjskie media. Richard Griffiths, dyrektor naczelny British Poultry Council, powiedział, że związek między salmonellą oporną na antybiotyki a skażonymi produktami z Polski „wzbudza poważne obawy”.

Autorstwo: Remigiusz Wiśniewski
Zdjęcie: cicitony (CC0)
Źródło: PolishExpress.co.uk


  1. rozrabiaka 21.03.2024 16:38

    Przetłumaczę z angielskiego: “Polacy, sami sobie jedzcie te amerykańskiej jaja z chowu ukr.”

 

Sieci handlowe i producenci wycofują jaja z chowu klatkowego


Niemal 75 proc. Polaków negatywnie ocenia hodowlę klatkową. Podobny odsetek uważa, że firmy powinny publicznie informować o postępach w wycofywaniu jaj klatkowych. W ślad za rosnącą świadomością społeczną firmy coraz częściej rezygnują ze sprzedaży jaj od kur w klatkach. Do końca 2023 r. 161 firm działających w Polsce, w tym wszystkie największe sieci sklepów, zobowiązało się wycofać jaja klatkowe, a ponad 39 proc. z nich wdrożyło już swoje zobowiązania w życie – wynika z raportu Stowarzyszenia Otwarte Klatki i Fundacji Alberta Schweitzera.

„Sieci handlowe w branży spożywczej zmieniają swoje podejście do jaj z chowu klatkowego. Lata temu to była tak naprawdę obojętność i niezrozumienie tego tematu. Teraz widzimy, że firmy spożywcze i sieci handlowe dużo chętniej wycofują ze sprzedaży jaja klatkowe. Mimo początkowego oporu widzimy, że firmy zmieniły nastawienie, to również rezultat zmiany nastawienia konsumentów” – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Paweł Rawicki, prezes Stowarzyszenia „Otwarte Klatki”.

Z raportu Stowarzyszenia „Otwarte Klatki” i Fundacji Alberta Schweitzera „Wycofanie jaj z chowu klatkowego. Podsumowanie postępów w branży spożywczej, handlowej i HoReCa” wynika, że konsumenci przywiązują dużą wagę do hodowli, z której pochodzą jajka. Przy zakupie jaj warunki hodowli mają kluczowe znaczenie dla 68,5 proc. respondentów. Ponad 62 proc. jest gotowych zapłacić wyższą cenę za jajka lub produkty z jajami z hodowli oferujących lepsze warunki życia dla kur.

Zdecydowana większość Polaków (74,4 proc.) negatywnie ocenia hodowlę klatkową, uważając, że nie zapewnia ona kurom nioskom odpowiednich warunków życia, a 65 proc. chce zakazu chowu klatkowego kur niosek. Znacząca większość konsumentów (60,6 proc.) opowiada się za rezygnacją sklepów, producentów żywności i restauracji z używania jajek z chowu klatkowego. Niemal 70 proc. ocenia pozytywnie działania firm decydujących się na rezygnację z tego typu jaj. Ponad 74 proc. uważa, że firmy powinny publicznie informować o postępach w wycofywaniu jaj klatkowych. „To otwarcie jest dużo większe niż kilka lat temu, zmiany zachodzą powoli, ale cały czas zachodzą. Sklepy, sieci handlowe, firmy spożywcze z roku na rok zmniejszają to wykorzystywanie jaj klatkowych, z chęcią wprowadzają te zmiany i coraz chętniej chwalą się tym, jakie zmiany wprowadzają w zakresie ochrony zwierząt” – wskazuje Paweł Rawicki.

Raport podaje, że do końca 2023 roku 161 firm działających w Polsce zobowiązało się wycofać jaja klatkowe, a 63 firmy, czyli ponad 39 proc., wdrożyło już swoje zobowiązania w życie. W tej ostatniej grupie są m.in. największe sieci restauracji (m.in. KFC, Burger King, McDonald’s oraz MAX Premium Burgers) oraz sieci handlowe (np. Biedronka, Kaufland, Netto, Makro, Żabka czy Frisco.pl). Biedronka jako pierwsza wycofała ponadto jaja klatkowe ze składu produktów marki własnej. Także wszyscy czołowi producenci stanowiący większość majonezowego rynku wydali deklarację wycofania jaj tzw. trójek. „Nasze oczekiwania w zakresie ochrony zwierząt musimy dostosować do tego, jak działa rynek, to są zmiany też w zakresie umów z dostawcami, zmiany umów sieci handlowych. To długotrwały proces i niestety musimy pogodzić się z tym, że zajmuje kilka lat. Ale jesteśmy na bardzo dobrej drodze, żeby chów klatkowy w Polsce i w całej Unii Europejskiej powoli odchodził do historii” – przekonuje prezes Stowarzyszenia „Otwarte Klatki”.

Firmy przyjmują różne strategie w celu wycofania jaj klatkowych, od stopniowej eliminacji w poszczególnych produktach po kompleksowe zmiany w całych liniach produktowych. Ponad połowa firm (51 proc.) w 2023 roku rozpoczęła negocjacje warunków umów z dostawcami. Drugim najczęściej podejmowanym krokiem było poszukiwanie nowych dostawców jaj lub surowca jajecznego oraz zredukowanie zamówień na jaja, lub surowiec z chowu klatkowego (po ok. 43 proc.)

Większa świadomość konsumentów i związane z tym decyzje firm mają realny wpływ na strukturę chowu kur niosek w Polsce. Choć wciąż przeważają nioski utrzymywane w systemie klatkowym (37,7 mln sztuk), to sukcesywnie rośnie udział alternatywnych systemów chowu. Największy procentowy wzrost notowany jest w liczbie niosek utrzymywanych w systemie ekologicznym (o 538 proc.), wolnowybiegowym (272 proc.) i ściółkowym (184 proc.). „W Polsce obecnie ok. 71,8 proc. kur niosek znoszących jajka to są kury utrzymywane w chowie klatkowym, to wciąż jest bardzo duża liczba, ale pamiętajmy, że jeszcze 10 lat temu to było ponad 87 proc. Ten 15-proc. spadek to jest znak pewnego progresu, wciąż jeszcze ok. 2,3 proc. pakowanych jaj konsumpcyjnych w Polsce to są jaja z chowu klatkowego. Jesteśmy na dobrej drodze do zmiany, dużo się już zmieniło, ale bardzo dużo pracy przed nami” – podkreśla ekspert.

W Europie część krajów wprowadziła już zakaz klatkowego chowu kur niosek, np. Czechy, Niemcy, Austria i Dania. W UE trwają prace nad wprowadzeniem zakazu chowu klatkowego, wciąż jednak nie ma wiążących przepisów. Polska jest szóstym największym producentem jaj i drugim eksporterem w Unii. Zakaz chowu klatkowego byłby dla polskich producentów kosztowny – Bank Credit Agricole szacuje koszt transformacji hodowli kur niosek z chowu klatkowego na ściółkowy na 1,7 mld zł. „Zmiana z chowu klatkowego na chów inny niż klatkowy, czy to ściółkowy, czy wolnowybiegowy, to jest zmiana ekonomiczna dla sprzedawcy czy firmy, która wykorzystuje te jaja. Jest to przede wszystkim zmiana ekonomiczna dla hodowcy, ale te zmiany nie zachodzą z dnia na dzień, tylko jest to długi proces, co pozwala tym wszystkim podmiotom dostosowywać się do rynku. My jako konsumenci nie powinniśmy widzieć zmian w cenach, które by odzwierciedlały tę zmianę” – przekonuje Paweł Rawicki.

Zdjęcie: minree (CC0)
Źródło: Newseria.pl


  1. LichoNiespi 21.03.2024 13:50

    .ale jaja…i to jakie………..

  2. LichoNiespi 21.03.2024 13:52

    a czyje to jaja…..po ukrainsku jaja to jajca…czyli inaczej…czyje te jajca…..

  3. Katarzyna TG 21.03.2024 13:56

    Jedynym bezpośrednim efektem będzie to, że jajka będą drogie i coraz droższe i zapewne tylko o to chodzi. Jak zawsze.

  4. MasaKalambura 21.03.2024 14:07

    Nie wiem, czy byliście kiedyś na kurzej farmie. Ja byłem. Chów klatkowy mimo ewidentnie bycia najtańszym sposobem pozyskiwania jaj, jest niezwykle okrutny. Wręcz bestialski.

  5. Katana 21.03.2024 14:31

    Katarzyna. Pocieszenie takie, że czasami zrobią niechcący coś dobrego…
    Tu Masa ma rację. Może dlatego, że to banalne…
    Nie trzeba być na farmie by to wiedzieć.

  6. MasaKalambura 21.03.2024 14:33

    Pewnie że nie.

  7. Katana 21.03.2024 14:54

    Aleś obieżyświat pełną gębą.

  8. j3w 21.03.2024 15:32

    Ostatnio oglądałem na youtube ciekawy materiał o jajkach, polecam 🙂
    https://www.youtube.com/watch?v=ShOGCd_ncDg

  9. Katana 21.03.2024 16:13

    j3w. Po co to oglądać… Przecież widać gołym okiem, że jajko to jajko. Skorupka na miejscu, żółtko jest, białko też. Jajo to jajo.
    Na początku jak zaczęli masowo je “znosić” to było widać, że żółtko nieco blade to problem szybko przymaskowano… Dało się pewnie jakiś barwników czy innych sztucznych witamin i po krzyku.

  10. rozrabiaka 21.03.2024 16:33

    “Ponad 62 proc. jest gotowych zapłacić wyższą cenę za jajka lub produkty z jajami” – to ciekawe, nie znając przyszłej ceny?
    Te jajka przyszłości będą wyglądały tak samo jak wcześniej ale z tą różnicą, że każda kura będzie miała GPS- czy wychodziła 10000 kroków dziennie

  11. niusy 21.03.2024 18:08

    “Niemal 75 proc. Polaków negatywnie ocenia hodowlę klatkową” że aż takie jajka wybierają w sklepie. Czyżby nie chcieli płacić więcej? No to może chcą też gwiazdki z nieba i świętego mikołaja…

  12. Dobroca 21.03.2024 19:06

    @Katarzyna TG
    „Jedynym bezpośrednim efektem będzie to, że jajka będą drogie i coraz droższe i zapewne tylko o to chodzi. Jak zawsze.”

    Zawsze to można się przerzucić na dietę robaczaną, z równie obfitą, albo i jeszcze większą zawartością białka. U Polaków to o tyle prostsze, że wystarczy odpowiednio zaserwować im nowe menu za pośrednictwem mediów głównego nurtu i dostaną apetytu niczym na maski i szczepionki.

    @rozrabiaka
    „Te jajka przyszłości będą wyglądały tak samo jak wcześniej ale z tą różnicą, że każda kura będzie miała GPS- czy wychodziła 10000 kroków dziennie”

    …o ile nie będzie kurą z niskim poziomem kredytu społecznego, wówczas do wyboru: areszt klatkowy albo rożno.

  13. Katarzyna TG 21.03.2024 19:14

    @Dobroca

    Ewentualnie można podsunąć tanie ukraińskie jajeczka gdzie jak wiemy ograniczeń dotyczących chowu klatkowego nie ma a kurki karmione są zdrową karmą na GMO i Roundupie opartą. Jeszcze będą przekonani że tak trzeba bo Putin zły, wiadomo.

    Co prawda polskiego rolnictwa już nie będzie ale kto by się tam przejmował.

czwartek, 21 marca 2024

 

Wielkie Zastąpienie


Wyśmiewana latami jako element spiskowej teorii dziejów doktryna Wielkiego Zastąpienia właśnie staje się faktem.

W ostatnich tygodniach jednym z najczęściej komentowanych wydarzeń na świecie było zupełne fiasko należącego do firmy Google (Alphabet) nowej wersji chatbota działającego w oparciu o sztuczną inteligencję. Zaczadzeni wokizmem pracownicy giganta z Doliny Krzemowej zupełnie bezwiednie wypuścili na rynek produkt, który ewidentnie nie lubi białej rasy: poproszony o graficzne przedstawienie ojców założycieli Stanów Zjednoczonych generował głównie czarnoskóre postaci, podobnie jak w przypadku zapytania o żołnierzy Wehrmachtu z 1943 roku. Czarną skórę okazywali się mieć nawet wikingowie oraz królowie Anglii ze Średniowiecza, a gdy chatbota Gemini zapytano o to, kto uczynił więcej zła w dziejach: Adolf Hitler czy Elon Musk, uchylił się od podania odpowiedzi.

IDEOLOGIA W ALGORYTMACH

Nie od dziś wiadomo, że sztuczna inteligencja nie grzeszy rozumem w kwestiach światopoglądowych, gdyż oddaje wszystkie uprzedzenia i kompleksy swoich ultraliberalnych twórców. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że po raz pierwszy niechęć (czy raczej skrywana nienawiść) do białej rasy została wyrażona w tak bezwstydny sposób. Wyścig o zdominowanie branży sztucznej inteligencji to przecież walka o zyski liczone już nie w miliardach, lecz w bilionach dolarów, a mimo to Google zdecydował się na ryzyko związane z wyposażeniem swojego produktu w skrajnie rasistowskie i zideologizowane algorytmy.

Nawet jeśli znaczna część użytkowników zareagowała na wokistowskie tyrady Google Gemini z rozbawieniem, to w ostateczności nikomu nie powinno być do śmiechu. Zaprogramowana przez liberalny Big Tech sztuczna inteligencja w pewnym sensie ukazuje, dokąd zmierza obecnie cywilizacja. Kilkanaście lat temu na widok mężczyzn tańczących na homoparadach w tęczowych majtkach też można było się śmiać, a dziś sterroryzowali przy pomocy zakazów tzw. „mowy nienawiści” zachodnie społeczeństwa na tyle, że mało kto odważa im się przeciwstawić. „Inkluzywny” rasowo sposób przedstawiania rzeczywistości zaprezentowany przez Google’a może niestety stać się w analogiczny sposób obowiązujący wcześniej, niż mogłoby się komukolwiek wydawać.

10 MLN NIELEGALNYCH IMIGRANTÓW

Do przyjęcia takiego wniosku skłania przede wszystkim trwający nieprzerwanie kryzys migracyjny, który najbardziej daje o sobie znać w Stanach Zjednoczonych. Od czasu gdy prezydentem został Joe Biden, granicę kraju przekroczyło już ponad 10 mln nielegalnych imigrantów. Jak zwrócił uwagę w swoim programie Tucker Carlsson, w minionym 2023 roku doszło wręcz do tego, że w niektórych miesiącach więcej osób przybyło do kraju, niż się w nim urodziło (choć w całym roku liczba urodzeń – 3,6 mln osób przewyższa wciąż liczbę imigracji – 3,2 mln). Wedle danych z października ubiegłego roku aż 15 proc. mieszkańców USA urodziło się poza granicami kraju, lecz proporcje te stale się zmieniają wobec skandalicznej polityki otwartych na oścież granic.

Wniosek z takiego obrotu spraw jest oczywisty: Stany Zjednoczone wkroczyły obecnie w fazę realizacji programu Wielkiego Zastąpienia. Chaos wywołany tak nagłym wtargnięciem milionów osób oraz przyznawaniem im licznych przywilejów jest tak wielki, że dla wielu Amerykanów niebezpieczeństwem stało się wyjście na ulice w biały dzień. Poziom przestępczości bije rekordy, a każdego miesiąca kradnie się 80 tys. aut (czyli ok. 104 proc. więcej niż w 2019 roku, gdy rządził jeszcze Trump).

Lewica niemal od zawsze jest zainteresowana masową imigracją, ponieważ zwiększa tym samym pulę swoich potencjalnych wyborców. Nie dziwi więc, że Joe Biden zorganizował specjalny transport lotniczy dla aż 320 tys. nielegalnych imigrantów, którym oszczędzono w ten sposób żmudnej wędrówki przez granicę. Ostatecznym celem tego rodzaju polityki jest oczywiście doprowadzenie do zastąpienia białej populacji USA zupełnie nową, posiadającą zupełnie odmienną kulturę i obyczaje.

Już w 2020 roku nie-hiszpańska populacja reprezentantów białej rasy po raz pierwszy w dziejach USA spadła poniżej 60 proc., a wobec obecnych trendów migracyjnych znalazła się w przyspieszonym trendzie spadkowym. Gdyby tegoroczne wybory wygrał Joe Biden lub inny kandydat lewicy, zapewne jeszcze w tej dekadzie udział białych spadłby poniżej 50 proc. W ten sposób bardzo przybliżyłaby się realizacja scenariusza, w ramach którego rządzący mieliby do swej dyspozycji już nie zwarty naród o wspólnej tożsamości, kulturze politycznej, wypracowanych przez lata zwyczajach i mechanizmach współpracy, lecz silnie zróżnicowaną masę ludzką, podjudzaną do wzajemnego zwalczania się przez neomarksistowskie ideologie.

OSTRZEŻENIE DLA POLSKI

Niebezpieczeństwo, przed którym stoją Stany Zjednoczone, powinno być ostrzeżeniem dla nas, ponieważ nasza katastrofalna demografia czyni z Polski dużo lepszego kandydata do implementacji doktryny Wielkiego Zastąpienia, niż mogłoby się wydawać. Ostatnie lata pokazały zresztą, że w stosunkowo krótkim czasie na odcinku populacyjnym mogą zajść naprawdę ogromne zmiany. Nagły napływ kilku milionów Ukraińców w połączeniu z szerokim otwarciem granic na obywateli Pakistanu, Indii, Gruzji czy Azerbejdżanu, uczynił z Warszawy miasto przypominające coraz bardziej Berlin.

Naszej szczególnej podatności na Wielkie Zastąpienie nie omieszka nie wykorzystać Unia Europejska, która rękami swoich platformerskich lokajów narzuciła nam właśnie Pakt Migracyjny. Wyludniająca się w alarmującym tempie Polska powiatowa może się tym samym stać nową przestrzenią kolonizacji dla najeźdźców. Jeżeli teza, że stosunkowo niewielka grupa cudzoziemców może przyczynić się do wyparcia rodzimej ludności, wydaje się komuś kontrowersyjna, warto, aby wziął pod uwagę fakt, że w ubiegłym roku urodziło się zaledwie 273 tys. dzieci, a w kolejnych latach będzie się ich rodziło jeszcze mniej. Wystarczy więc, aby wzorem USA przez określoną liczbę lat granicę przekraczało rocznie nawet 250 tys. osób z zagranicy, a po dekadzie lub dwóch obudzimy się w kraju, w którym wymierający czynnik polski będzie musiał iść na coraz więcej kompromisów z wielonarodową i dużo młodszą społecznością zamieszkującą nasze terytorium. Mając na uwadze to, z jak wielką i nieskrywaną radością marszałek Hołownia pozował do zdjęcia z migrantami w Sejmie, nie jest to wcale nierealistyczny scenariusz.

Tak jak większość intelektualnych mód i zjawisk politycznych, Wielkie Zastąpienie już wkrótce zawita także i do naszego kraju. W ostateczności zaś przeciwstawić się mu będzie można nie działaniami politycznymi, lecz posiadaniem bardzo wielu dzieci.

Autorstwo: Jakub Wozinski
Źródło: NCzas.info


  1. Foxi 20.03.2024 15:33

    Wyznawcy AI powinni to przeczytać. Gdyby sztuczniak autentycznie był suwerenny to natychmiast zwrócił by się przeciwko swoim twórcom, którzy maksymalnie zakłamani przejawiają wszelakie złe i antyludzkie cechy.

  2. emigrant001 20.03.2024 21:31

    „Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą trudne czasy”
    Trudne czasy już za chwilę, bo daliśmy się zagarnąć żulom i hołocie zwanymi eliciarzami.

  3. Piron 21.03.2024 11:32

    Foxi! zgadzam się z tobą w całej rozciągłości.

    Powyższy artykuł jest kolejnym potwierdzeniem tego o czym tutaj piszę, tzn każdy znaczący czatbot na rynku AI posiada wbudowanego strażnika drugiej warstwy aby cenzurować oraz narzucać własny (zwyrodniałych elit) punkt widzenia ludzkim masom. Rozśmieszają mnie osoby które wieszczą uwolnienie się z pod kontroli człowieka sztucznej inteligencji, i samodzielną egzystencję tego “bytu”, uważam że coś takiego może się “zdarzyć” co najwyżej w jakiejś operacji służb typu false flag (pokazówka dla lemingów).

  4. Katarzyna TG 21.03.2024 11:48

    > Rozśmieszają mnie osoby które wieszczą uwolnienie się z pod kontroli człowieka sztucznej inteligencji,

    A mnie śmieszą ludzie oceniający sztuczną inteligencję przez pryzmat chatbotów. Przy AI rozwijającej się wykładniczo 😀 Może nigdy nie słyszeli o singularity i jej konsekwencjach.

  5. Katana 21.03.2024 12:05

    //natychmiast zwrócił by się przeciwko swoim twórcom//
    Oznaką inteligencji jest bardziej czekanie (na odpowiedni moment) niż nagłe działanie (bez oglądania się na okoliczności).
    W tej dyskusji Katarzyna cechuje się lepszą wyobraźnią. Podzielam Jej obawy.
    Gdyż…
    //wieszczą uwolnienie się z pod kontroli człowieka sztucznej inteligencji//
    Człowiek niestety nie ma już nad tym kontroli. Pozostało mu w tej sytuacji wyłączyć to urządzenie co jest tylko teoretyczną możliwością zresztą.

  6. Katarzyna TG 21.03.2024 12:14

    > Człowiek niestety nie ma już nad tym kontroli.

    Jeszcze mamy nad tym kontrolę choć jest jej coraz mniej. I absolutnie nie znaczy to że zawsze będziemy ją mieli.

  Barwy narodowe Polski W dniu dzisiejszym obchodzimy patriotyczne święto — Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Skąd jednak wywodzą się b...