niedziela, 30 czerwca 2024

 

Polemicznie o naprawie Rzeczypospolitej




Diagnoza medyczna, czy polityczna powinna mieć tę samą cechę – ma być trafna. Bez niej wyjście człowieka z choroby, czy politycznej dysfunkcji pozostaje trwale. Oprócz trafności trzeba wiedzieć, jak naprawić stan i kto podejmie się tego zadania.

Jeśli stan jest poważny, lub ciężki, wówczas wymagane jest radykalne powstrzymanie wyniszczania organizmu ludzkiego, lub państwa. Nim zdecydujemy się na operację, podejmujemy kurację silnym antybiotykiem. Tu istotna uwaga: nie prowadzimy procesu „zgodnie z procedurami”, ale zgodnie z wiedzą merytoryczną i rozsądkiem.

Niezadowolenie różnych grup społecznych z pogarszającej się dysfunkcji instytucji państwa jest duże. Nie patrzmy na pojedyncze marsze, wiece, pikniki, ale ich sumę. To są przesłanki obrazujące dla kogo i z kim miałby zaistnieć nurt społeczny, który nazwę sobie „NONO” – Nasza Ojczyzna Naszym Obowiązkiem. Kiedy komuś niegrzecznemu grozimy palcem, bo źle się zachowuje, mówimy właśnie: „no-no”.

Bez społecznego poparcia, reprezentując samych siebie, paru dzielnych gentlemanów może sobie pograć w brydża. Tu miejsce dla negocjatorów. Obieg informacji jest dziś możliwy i kusząco szybki. Dla powodzenia terapii Rzeczypospolitej pożądana byłaby jednak koordynująca rola paru osób mających wzajemne zaufanie do siebie i ustalająca zasady podejmowania decyzji. Jak silnik samolotu, auta, czy innego pomysłu ludzkiej wyobraźni, tak samo ruchy wolnościowe oparte są na zgodzie paru odważniaków, pod warunkiem że będą współpracować, a nie rywalizować gwiazdorząc, walcząc o prymat w stadzie małp. Gwiazdorstwo inspirowane jest przesłanką, że obce służby ze znaną sobie łatwością zdławią inicjatywę w zarodku (polskich służb już nie mamy, bo na swe własne życzenie potulnie rozwiązały się i wyjechały na obcy żołd). Bez kilku gotowych do dużych wyrzeczeń osób, ludzie zawsze powiedzą, że kota w worku nie kupią, a latami zwodzeni nabrali nieufności. Trudno odmówić im racji.

Amnestia dla zła jest nagrodą za szkodnictwo. Raz kłamca – kłamcą jest na resztę życia, podobnie ze złodziejstwem. Obcy wspaniałomyślnie pozwalali nam wyjeżdżać, ale sami tkwią latami przy korycie, rozdając między sobą przywileje, stanowiska, zajmując nieruchomości na własny użytek (przykładem Chobielin). Należałoby owym aliantofilom dać możność wyjazdu. Niechaj wybiorą – za ocean, czy na Bliski Wschód, bez prawa powrotu. Jeśli nie skorzystają – wyczerpują znamiona do zastosowania części szczególnej Kodeksu Karnego Rozdziału XVI o przestępstwach przeciwko pokojowi i ludzkości Art. 127 §1, § 2 i § 3.

Propozycja wymiany kadr wielu resortów jest śmiała, ale na jakie? Skąd nagle dobrać wykształconych wojskowych, prawników i.t.p.? Rzecz najpodlejsza stała się w oparciu o zapisy w Konstytucji, z których wynika, że niemal wszystko, co mówi ustawa zasadnicza, „precyzują” uchwały i rozporządzenia. Niedawno poruszony w Wolnych Mediach problem hodowli kur, który w jednym tylko temacie rejestracji ma rozporządzenie liczące 152 strony. Cały system celowo oparto na takiej drobiazgowości, by w stogu siana zabrakło miejsca na wciśnięcie szpilki. Tak wygląda kontrola totalna.

Wszyscy zatrudnieni w resortach ustawionych zgodnie z architekturą piramidy, będą wykonywać należycie swoje obowiązki, gdy tylko tę piramidę odwróci się. Takie odwrócenie jest możliwe za ogólnym porozumieniem społecznym.

Wszystko zaś lege artis. Przecież skandaliści sejmowi nie uchwalą nowego prawa oddającego podmiotowość ludowi. Wystarczy przyjąć, że zapisy konstytucyjne są zasadniczym źródłem prawa, a każda indywidualna interpretacja sędziego, policjanta i t.d. naruszająca interes społeczny lub państwowy jest niedopuszczalna i obarcza go personalnie kosztami skutków owej decyzji. Orzecznicy, eksperci biorą zatem personalną odpowiedzialność za krzywdę wynikłą z ich ideologicznej interpretacji, chociażby zjawiska niematerialnego i niemierzalnego jak „mowa nienawiści” stworzona dla zwolenników miłości wszelakiej, by zniszczyć normalność. Dziś nikt z funkcyjnych za nic nie odpowiada, więc hulaj dusza. W odwróconej piramidzie człowiek ma wpływ i jest odpowiedzialny za skutki swoich decyzji.

Przyjmując Konstytucję jako źródło prawa, widać jak przezorni politycy napytali Polsce biedy, wzorując się na zasadach państwa, które nie ma konstytucji, a zajmując cudzy obszar, rządzi się, zastępując je doraźnymi, rozporządzeniami na własne potrzeby. Efektem jest ciągła wojna.

Ergo – w kwestiach ładu prawnego Konstytucja pozostaje podstawowym źródłem prawa z unieważnieniem wszelkich narzuconych „uściśleń”. W sprawach gospodarczych – ustawa Wilczka w pierwotnej postaci. Jeszcze dyplomacja, czyli sprawy międzynarodowe.

Demokratyzacja funkcjonowania państwa wymagałaby nie tyle wyjścia z NATO czy Unii Europejskiej, ile podziękowania i wyproszenia wszelkich szczebli tych instytucji z Polski z uwagi na wieloletnie głębokie i dyktatorskie ingerowanie w sprawy gospodarcze i polityczne. Uzasadnieniem jest fakt, że obie bratnie formacje jako nader kosztowne całkowicie odebrały de facto społeczeństwu bezpieczeństwo i celowość popierania cudzych interesów destabilizując ład prawny i społeczny w Polsce.

Dzień ogłoszenia tej decyzji byłby dniem zaprzestania finansowania tychże instytucji, uznania wszelkich dotychczas narzuconych przepisów za niebyłe, gdyż jako podjęte w złej wierze i pod przymusem, bądź szantażem są nieważne z mocy prawa. Ich pracownicy dostają termin nie dłuższy niż dwa tygodnie, by opuścić teren państwa polskiego. Tym ratują się dziś kraje kolonialne. Narzucone długi przestają obowiązywać.

Dokonany bilans strat i zysków wynikających z utrzymywania przez lata obcych agencji i jednostek (w tym wojskowych), przedstawiony zostałby do uregulowania. Pozostawione przez nie mienie mogłoby stanowić składnik rozliczeniowy.

Marzenia nic nie kosztują, a chętnych do ich urzeczywistnienia nie ma i nie będzie, bo póki dowożą banany, póty spuchnięte od kukurydzianej strawy istoty nie chcą fatygować wyobraźni, czym grozi polityczne lenistwo. Tak konkretni osobnicy ustawiali powolutku system edukacji, by nie mógł owocować, pozostał jałowy, bezpłciowy i bezpotomny. Powinszować cierpliwości.

Autorstwo: Jola
Źródło: WolneMedia.net

sobota, 29 czerwca 2024

 

Czemuś głupi? Bom głupi!


Ta trawestacja przysłowia idealnie oddaje to, co media i politycy zrobili po rzekomo fałszywej depeszy o częściowej mobilizacji. Informacja ta umarłaby śmiercią naturalną w ciszy. Ale dzięki nagłośnieniu zyskała nowe życie, setki spekulacji, a nieufne społeczeństwo z niepokojem czeka na początek lipca.

31 maja, jak piorun gruchnęła wieść, że Polska Agencja Prasowa została zaatakowana przez rosyjskich hakerów, którzy zdołali wprowadzić do serwisu dwie fałszywe depesze, w których podano, że od pierwszego lipca w Polsce zacznie się częściowa mobilizacja. W początkowej fazie miała objąć dwieście tysięcy obywateli. Informacja, która przez czytelników nie zostałaby nawet zauważona, dzięki reakcji PAP i polityków zyskała popularność, a w konsekwencji grupę, która sceptycznie podchodzi do wszelkich zapewnień i zaprzeczeń władzy czy — zależnego od niej — państwowego serwisu.

Według samego PAP depesze pojawiły się w serwisie na zaledwie dwie minuty, w tym czasie jedynie większe redakcje mogły to zauważyć. Zwykły czytelnik nie miał jeszcze do nich dostępu i pewnie pozostałyby bez echa, gdyby… No właśnie, zarówno PAP jak i politycy zadbali, by informacja ta lotem błyskawicy dotarła pod strzechy. Natychmiastowe konferencje prasowe jedynie uwiarygodniły ten przekaz.

Co ludzie zapamiętali? „Jeśli premier, minister obrony narodowej czy minister cyfryzacji rozpoczynają swój apel od słów: padliśmy ofiarą ataku… częściowa mobilizacja… służby zostały postawione w stan najwyższej gotowości” — oczywiście to fragmenty ze zwołanych naprędce briefingów. Dzięki temu coś, co normalnie przeszłoby niezauważenie — zostało hitem informacyjnym i dało pożywkę do dalszych spekulacji. Większość widzów zapamiętała bowiem jedynie te cytaty, które przytoczyłem — sam musiałem obejrzeć kilka, tego rodzaju wystąpień i oświadczeń, żeby zrozumieć, o co im chodzi.

Potwierdzają, czy też nieudolnie zaprzeczają? Słowa klucze to: atak, hakerzy, służby, mobilizacja — to właśnie na początku dotarło do odbiorców.

Informację natychmiast podłapały wszystkie polskie redakcje i zaczęła się już ogólnopolska debata. Żeby było zabawniej, debatowano nie tylko o ataku hakerskim, fałszywej informacji, ale o procedurach dotyczących samej mobilizacji. Społeczeństwo dowiedziało się więc w jaki sposób się przygotować. Następnego dnia media donosiły, że służby znają już źródła, że wiedzą kto, co i jak, że włamano się na konto jednego z pracowników. Na tym skończyły się oświadczenia. Nie podano już do wiadomości czy i kogo zatrzymano, jakie są dowody itp. Wreszcie chyba doszli do wniosku, że cisza jest najlepszą obroną.

Ale za późno. Temat żył już własnym życiem, piętrząc spekulacje wśród internautów. Pod jednym z artykułów przeczytałem takie komentarze: „To był balon próbny, żeby sprawdzić reakcje społeczeństwa”. We wspomnianym artykule napisano, że pierwszym, który skasował tę informację, był likwidator Polskiej Agencji Prasowej. Natychmiast pojawił się komentarz czytelnika: „z akcentem na likwidator, czyli nie będzie mediów publicznych”.

PAP SA, Polskie Radio SA i Telewizja Polska SA faktycznie są w stanie likwidacji. Jako formalny powód podano, że minister kultury i dziedzictwa narodowego, Bartłomiej Sienkiewicz, podjął decyzję o likwidacji mediów publicznych w związku z decyzją prezydenta Andrzeja Dudy o wstrzymaniu ich finansowania. Zaznaczono jednocześnie, że nie powoduje to, że PAP, Polskie Radio czy Telewizja Polska SA kończą swoją działalność.

Tego to już nikt nie rozumiał. Likwidują, ale jednak nie kończą działalności. Wniosek: będzie prywatyzacja mediów publicznych. I chyba to jest najbardziej istotną informacją, która wreszcie dotarła i utrwaliła się w społecznej świadomości po rzekomym ataku hakerskim. Wprawdzie pisano o tym wcześniej, ale wytrawni demiurdzy nastrojów wiedzą, jak podać niewygodną informację tak, by nie została zauważona i zapamiętana. Najwyraźniej depesza agencji dotycząca mobilizacji spowodowała chaos i zamieszanie wśród wydawców i zapomniano, że ten niewygodny fragment należy omijać. Zupełnie niechcący powielono więc informację o likwidacji.

Po kilku tygodniach od rzekomego fake newsa media poinformowały o mobilizacji żołnierzy WOT. Dołączono przy tym komentarz, że to były jedynie ćwiczenia, w celu sprawdzenia mobilności i skuteczności tej formacji.

Panika związana z newsem o częściowej mobilizacji gdzieś w świadomości nadal sobie żyje, niektórzy z niepokojem czekają na początek lipca. W internecie aż huczy od głośnych nazwisk aktorów, celebrytów, którzy w panice opuścili kraj. Wiarygodność mediów głównego nurtu i polityków jest na tak niskim poziomie, że ludzie z niepokojem wyczekują pierwszych dni lipca w obawie, czy nie zapuka do nich Żandarmeria Wojskowa.

Jak będzie — zobaczymy. Też jestem daleki od ślepej wiary w deklaracje polityków i oficjalne komunikaty mediów głównego nurtu.

Autorstwo: Piotr Jastrzębski
Źródło: WolneMedia.net

Recepta na uzdrowienie Polski według nieistniejącej partii

Społeczeństwo polskie zostało sztucznie podzielone przez Nierządny Sprzedajny Związek Zdrajców Solidarnych z Ameryką, to oczywisty fakt od 35 lat i jeśli nie zajdą radykalne zmiany, Polaków i Polskę czeka zagłada, która już trwa od kilkunastu lat i z każdą nową decyzją rządową maleją szanse, by ten proces odwrócić.
Trzeba podjąć radykalne zmiany i spowodować by w maksymalnie najkrótszym czasie było Polaków 60 milionów. Tak byśmy nie musieli się bać sąsiadów. Żadni imigranci nie zastąpią rdzennej ludności a koszty społeczne i ekonomiczne, udowodniły w różnych krajach krótkowzroczność i szkodliwość takich rozwiązań. By osiągnąć te 60 milionów, musimy rozruszać gospodarkę i zbudować nowe fabryki. Tak więc likwidacja budowy elektrowni jądrowych, z których energia jest droższa niż z tradycyjnych. Co w zamian, elektrownie szczytowo-pompowe, które w dzień będą pobierały energię ze źródeł odnawialnych w celu pompowania wody do górnego zbiornika, a kiedy słońce nie świeci, a zapotrzebowanie na energię jest największe, będą oddawały energię. Odłożenie na bardzo długo budowy CPK z braku towarów do przewożenia.
Istnieje potrzeba zreformowania polityki zatrudnienia i kadr we wszelkich przedsięwzięciach. Niestety na przeszkodzie reform stoi dotychczasowa 35-letnia działalność ludzi, którzy, delikatnie mówiąc, nie służą należycie Polsce.
By to osiągnąć, należałoby:
– wymienić wszystkich dotychczasowych polityków;
– wymienić całe władze samorządowe;
– wymienić przynajmniej 75% urzędników;
– wymienić wszystkich sędziów, prokuratorów, adwokatów i radców prawnych;
– wymienić 85% pracowników służby zdrowia;
– wymienić 85% generalicji wojskowej;
– wymienić 85% pracowników Policji;
– wymienić ileś tam procent celników;
– wymienić 95% redaktorów telewizyjnych, medialnych internetowych, czasopism i radia.
Pewnie jeszcze by się coś znalazło, ale może czytelnicy dopiszą. Przecież to jest olbrzymia armia ludzi, bez których społeczeństwo i państwo nie może istnieć.
Jak to przeskoczyć?
1. Według mnie jest tylko jeden sposób, potrzeba totalnej amnestii, ale warunkowej. Chodzi o przyznanie się do popełnionych win po 1989 roku, przed otrzymaniem amnestii. Wiem, że to trudne do zaakceptowania, ale według mnie to jedyna możliwość, by szybko wyjść z impasu. W miarę szybko zmienić durne, złe, niespójne, niejasne i wykluczające się wzajemnie wszelkie przepisy. Przywrócić przepis w prawie jaki obowiązywał za komuny i pseudo komuny przed 1989 rokiem. Było w „Kodeksie karnym”, iż jeśli osoba funkcyjna wykorzystuje swoje stanowisko do bogacenia się lub różnych poczynań niezgodnych z prawem, podlega podwójnemu wymiarowi kary, jaką by otrzymał zwykły obywatel. Stanowiłoby to zabezpieczenie przed wszelkimi nadużyciami władzy.
2. Ukrócić sprzedajne zmienianie poglądów ludzi należących do partii i będących politykami lub samorządowcami, by zmiany nie wiązały się z wydawaniem funduszy na nowe wybory. Takie same reguły obowiązywałyby przy śmierci członka partii lub samorządowca. Jeśli ktoś zmienia swoje poglądy i odchodzi z jednej partii lub komitetu samorządowego do drugiej partii czy komitetu, automatycznie traci mandat społeczny ludzi, którzy go wybrali. W efekcie nie może do końca kadencji sprawować jakiegokolwiek stanowiska i nie ma prawa zasiadać w parlamencie, senacie czy być samorządowcem. Zaś na jego miejsce wchodzi automatycznie członek partii lub samorządu z tego samego ugrupowania, jakie reprezentował z największą ilością głosów.
3. Wdrożyć program dzietności społeczeństwa, ale bez jakiegokolwiek przymusu. Zagwarantować comiesięczną ratę płatność na każde dziecko w sumie 4000 zł, z możliwością zwiększania sumy ze względu na inflację. Aż do osiągnięcia pełnoletności lub skończenia studiów.
4. Zreorganizować Polski Urząd Patentowy. Tak, aby w chwili zgłaszania innowacji, automatycznie przyznawano tajny patent roboczy i nie obowiązywały absolutnie żadne opłaty. Opłata zostałaby pobrana dopiero po sprzedaży produktu.
5. Zreorganizować przepisy dotyczące wojska i zakupów uzbrojenia. Przystosować przepisy tak, żeby powstawały prywatne firmy zbrojeniowe, nie likwidując państwowych. Wdrożyć pierwszeństwo zakupów od polskich firm zbrojeniowych, ale tylko, gdy wyroby są na poziomie co najmniej europejskim.
6. Zarządzić obowiązkowe referendum w sprawie wyjścia z NATO i Unii Europejskiej, aby dowiedzieć się, co naprawdę sądzi całe społeczeństwo o tych zagadnieniach. Dla USA z wymianą handlową z Polską 0,01% nie stanowimy żadnego partnera gospodarczego, jedynie służymy za tubę propagandową i potrzebni jesteśmy jako mięso armatnie w wojnie z Rosją i ewentualnie do rozpętania III wojny światowej. Abyśmy jako państwo polskie wszczęli wojnę z Rosją, przegrali ją z kretesem, a USA miały powód pomścić nas jako sojuszników USA. Posunięcia rządów, niezależnie z jakich partii się wywodzą, świadczą, że tylko takie rozwiązanie wchodzi w rachubę. Mianowicie chodzi o obronność, która jest przez 35 lat totalnie olewana przez wszystkich polityków. A zwłaszcza przez ministrów obrony narodowej, którzy są ignorantami w dziedzinie wojska. Większość nigdy nie służyła w wojsku i nie mają serca dla wojska, nie czują z nim więzi. Swoją ignorancję i niekompetencję maskują wpinaniem sobie w klapy różnych polskich symboli, otaczaniem się polskimi flagami i buńczucznie oświadczają o swoim patriotyzmie. Ale co naprawdę myślą i mają w sercach? Bo ich czyny są haniebne. Stąd głupie, nieżyciowe, złe, niespójne, niejasne i wykluczające się wzajemnie przepisy dotyczące służby wojskowej. Kupują amerykański złom wojskowy, jako coś wyjątkowego extra, unikatowego, new generation, bo ma tylko 45 lat i wyśmienicie nadaje się do odstraszania. Lekceważą możliwość przegrania ewentualnej wojny przez swoją haniebną ignorancję. Ale co tam, najważniejsze są ciepłe posadki i niemała kaska, i jakoś to będzie, bo mamy opiekuna w postaci USA i NATO. Według mnie to skrzyżowanie pospolitego ruszenia. Artykuł 5 paktu NATO — każdy sobie swoją własną rzepkę skrobie. Artykuł 4 — nie wspiera się polskiej myśli wojskowej i polskich zakładów zbrojeniowych. Preferuje się pseudosojusze wojskowe, fałsz i ignorancję w dziedzinie obronności. Ale świat nie znosi słabych i niereagujących w porę na zagrożenia. Historia, zwłaszcza ta lekceważona, pewnego dnia może wystawić Polakom fakturę na sumę kilku milionów trupów za ignorancję. Oby nie wystawiła hurtowej faktury na wszystkich Polaków, bo jak na razie to jesteśmy na dobrze oznakowanej drodze szybkiego ruchu do samounicestwienia.
7. Wymagane referencje od kandydata na ministra obrony narodowej. Kandydat musi się wykazać przed wojskową komisją, odpowiednią wiedzą o uzbrojeniu i to nie historycznym, ale współczesnym lub nawet pracami teoretycznymi. Całe jego dotychczasowe życie musi wskazywać, że interesował się sprawami wojska. Ale nie może to być tylko historyk wojskowości, bo każda nowa wojna wnosi swoje nowe uwarunkowania i wiedza historyczna nie bardzo się przyda. Przykładowe odpowiedzi dyskwalifikujące kandydata: uzbrojenie amerykańskie lub inne jest najlepsze, 7 generacji lub new generation; posiada najnowsze rozwiązania technologiczne, ale kandydat nie potrafi powiedzieć jakie; jest moralnie przestarzałe lub coś w tym stylu; ma być tylko pośrednikiem w przekazywaniu i wskazywaniu celów dla wojska od rządu.
8. Metoda rozwiązania problemu lub zastosowanie odpowiednich środków ma leżeć wyłącznie w gestii wojskowych, aby nie było absurdalnych, niewykonalnych rozkazów. Ma być organizatorem wszelkich innowacji dotyczących uzbrojenia wojska i nie tylko. Stworzyć tajne forum dyskusyjne o sprawach wojska i nowego uzbrojenia. Przydałoby się, aby był patronem wszelkiej innowacji. Ma być organizatorem przetargów, które preferują rozwiązania polskie. Nie może być parametrów przetargów ukierunkowanych pod konkretne uzbrojenie. Uzbrojenie ma być najlepsze. Więc istnieje potrzeba budowy niedużych prywatnych wytwórni uzbrojenia, które będą nośnikiem innowacji i będą współpracować z państwowymi zakładami w celu zwiększenia wydajności produkcji. Nie może być sympatykiem (fanem) żadnej obcej nacji albo państwa, lub jakiejkolwiek wiary i nie ma prawa nosić żadnych obcych symboli gdziekolwiek. Jego serce i umysł ma być wyłącznie propolskie. Najważniejsze — nikt oprócz kolegium wojskowych nie ma prawa dymisjonować lub powoływać żadnego nowego generała, lub mianować na wyższy stopień.
9. Zakończenie waśni polsko-polskiej. Czas jałowego ględzenia o patriotyzmie i cudach niewidach dla Polaków dawno się skończył. Należy podjąć próby zorganizowania przynajmniej dwóch nowych partii politycznych, jednej będącej za skonsolidowaniem społeczeństwa, drugiej kobiecej. Przecież kobiet jest w Polsce połowa i należy zapisać to w konstytucji, że 50% miejsc w Sejmie i Senacie obowiązkowo należy się kobietom, by mogły decydować o losie swoim i Polski. Kobiety patrzą na życie trochę praktyczniej i być może przełamałoby to hegemonię PO-PiS. A tak naprawdę to myślę, że dopóki Polacy nie przyjmą do wiadomości, że największym przyjacielem Polaka może być drugi Polak, będzie się działo zło w Polsce.
Dlaczego to napisałem? Bo nadzieja umiera ostatnia.
Autorstwo: niecowidzacy
Źródło: WolneMedia.net

 

Finlandia zaczęła kampanię szczepień przeciw ptasiej grypie


Finlandia jako pierwszy kraj na świecie zaczęła szczepić ludzi przeciwko ptasiej grypie.

Szczepienia rozpoczną się już w przyszłym tygodniu. Na początek będą nimi objęci pracownicy mający kontakt ze zwierzętami. To reakcja na rzekomo rosnącą liczbę zakażeń i zgonów z powodu wirusa ptasiej grypy.

Były szef Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC), dr Robert Redfield powiedział: „Uważam, że nastąpi pandemia ptasiej grypy. To nie jest kwestia tego czy, tylko kiedy ją będziemy mieć”.

Choroba okazała się śmiertelna u połowy z 900 osób, o których wiadomo, że od 2003 r. zaraziły się szczepem wirusa H5N1. Ptasia grypa jest „bardziej niebezpieczna, niż wirusy wywołujące grypę sezonową i COVID-19”.

Najbardziej zagrożone są Stany Zjednoczone, ogniska wirusa H5N1 wykryto w 525 hrabstwach i 48 stanach USA.

Finlandia kupiła szczepionki dla 10 000 osób, każda składa się z dwóch zastrzyków. Australijski producent CSL Seqirus, który stworzył dawki, powiedział, że Finlandia będzie pierwszym krajem, który wprowadzi szczepionkę.

„Szczepionka będzie oferowana osobom w wieku 18 lat i starszym, które są narażone na zwiększone ryzyko zarażenia ptasią grypą ze względu na pracę lub inne okoliczności”, podał fiński Instytut Zdrowia i Opieki Społecznej.

Opracowanie: Andrzej Kumor
Źródło: Goniec.net

KOMENTARZ „WOLNYCH MEDIÓW”

Skoro od 2003 roku do dziś zaraziło się ptasią grypą na świecie 900 osób, a połowa zmarła, oznacza to, że ptasia grypa zabija ok. 21 osób rocznie. No, aż strach wyjść na ulicę! Ciekawe, ile osób umiera rocznie od tych szczepionek, np. w wyniku wstrząsu anafilaktycznego?


8 KOMENTARZY

  1. Katarzyna TG 28.06.2024 14:53

    “Finlandia zaczęła kampanię szczepień przeciw zbyt długiemu życiu” – tak powinien brzmieć ten tytuł.

  2. Irfy 28.06.2024 15:24

    Durne, ale bez przesady. 10 tysięcy dawek? Wygląda raczej na zwykłą, drobną korupcyjkę. W stylu – menadżerem ds. sprzedaży w firmie produkującej te dekokty jest jakaś kumpela tego Redfielda. Albo syn czy córka znajomego. Który potem odda przysługę, dzięki której został spełniony jakiś cel sprzedażowy, albo coś w tym stylu.

    Gdyby zamówili milion, to już można się martwić. Bo takie posunięcia noszą znamiona działań systemowych i na szeroką skalę. Jednak przy takiej liczbie to tylko zwykła niegospodarność. Szczepionkę wykupi garstka fanatyków, reszta się przeterminuje i wpisze w koszty, podatnicy zapłacą, bo zawsze płacą. Oto miś na miarę fińskich możliwości. I na pewno nie jest to ostatnie słowo 🙂

  3. Katarzyna TG 28.06.2024 15:38

    @Irfy

    Jutro może być milion a za pół roku 10 milionów. Tu chodzi o to że ludzie w większości pozwolili sobie odebrać autonomię cielesną i prawo do decydowania o własnym zdrowiu i życiu i nawet tego nie zauważyli. A to jest na dłuższą metę bardzo bardzo groźne.

  4. Romeo 28.06.2024 16:14

    @Katarzyna – “ludzie pozwolili sobie odebrać”- ludzie pozwolili na powstanie normatywu sytuacji, w której nikt ich nie pyta o zdanie w żadnej sprawie, poza jakimiś nazwami samolotów.
    Rzeczami, na które do niedawna przynajmniej głosowaliśmy smsami.
    “Twoja tzw. twarz brzmi doskonale nietwarzowo” czy innym nie wiadomo czym.
    Gdyby te wysyłane do nas smsami komunikaty RCB zarządzane przez AI miały możliwość prezentowania zagadnień decyzyjnych istotnych dla nas ekonomicznie, politycznie i społecznie
    – to pozwolilibyśmy jakiemuś wieśniakowi inetelktualnemu (najbardziej intelektualnemu) Pawlakowi zawierać transakcję na zakup gazu z Rosji po najwyższej na świecie cenie?
    A przecież temu przestępczemu nikomu, za to ewidentnemu matołowi, nikt z tego tytułu nawet nie postawił zarzutów. Ej, ktoś tu przed chwilą napisał “matołowi”? To pomyśl kolo, Romelolo… kto tu jest faktycznie “matołem”, zamiast narażać się na zarzuty znieważenia, gamoniu!
    To dziwić się, że po nim wjeżdżają maseczkowcy, defibrylatorowcy i każdy inny, który “nic” sprzeda za miliony, bo przecież i tak tego nikt nie kontroluje.
    A gdybyśmy tak otrzymywali komunikaty RCB z obligiem/możliwością zwrotnego kontaktu, nawet jeśli byłoby do wyboru tylko tak/nie?
    Nagle wszyscy uprawnieni do udziału w wyborach (ponad 30 mln), mogą nie ruszając się z wc, kuchni, garażu, salonu sado-akwarystycznego z karpiami, pacnąć w odpowiedzi na istotne dla nich (nas wszystkich) zagadnienie ekonomiczne (jakiekolwiek, nawet to dotyczace aborcji, religii, które nie ma znaczenia dla naszego samopoczucia przy płatnościach za utrzymanie), swoje zdanie, będące emanacją ich wolnej woli i tego, co…
    … konstytucja pozwala sobie nazywać “wolnością”, “niepodległością”?
    Nie, to CHORE, nie wolno! zapomnieć zaraz i spalić, następnie pożreć ten chory i szkodliwy swoim demokratyzmem pomysł.
    Raz-dwa.

  5. Sudoista… online 28.06.2024 19:41

    Łał. A jeszcze dwa miesiące temu oficjalnie mówiono, że ptasia grypa nigdy jeszcze nie przeniosła się na człowieka. Czyżby powstało “Ministerstwo Prawdy”?

  6. Katarzyna TG 28.06.2024 21:00

    @Romeo

    Nie chodzi o żadne plebiscyty ludowe via sms tylko o to, że państwo każe nam (grożąc retorsjami, szykanami i karami) wypinać ramiona celem wbicia tam substancji o liczących sobie 30 stron A4 drobnym drukiem skutkach ubocznych – produktu prywatnej korporacji, która wcale nie musi mieć w najlepszym interesie naszego zdrowia i życia. I co – czy ktoś zauważył czym to skutkuje?

  7. MasaKalambura 29.06.2024 00:03

    Ciekawe i straszne w ptasiej grypie jest jej tempo likwidacji wielkich skupisk ptactwa. Kurnik napadnięty tą chorobą znika w ciągu dnia. Tysiące osobników. Setki tysięcy, nawet w okolicznych.

    Kiedy zrobiono kalkulację, co byłoby, gdyby organizm ten przeskoczył gatunkowo w ludzi i zaatakował ludzki kurnik – ciasne wielomilionowe miasto, wyszło im, że tempo umierania uniemożliwiło by ucieczkę z terenu zakażonego, choćby w celu ostrzeżenia innych miast.

    Jeśli tak na to popatrzeć, to może dobrze, że to badają. Ale robienia z tego kolejnej pandemii raczej nie pochwalam. Szczególnie preparatami RNA…

  8. Venom 29.06.2024 09:34

    Mam pytanie czy ktoś się zastanowił dlaeczo wymieniają etnicznie Europę,dlaczego szepia nas ,preparatami które nie powinny w ogóle się pojawić,dlaczego sprawy Huntera bidena skazanego wyrokiem nie są nagłośnione,depopulacja Zeby mogli zastąpić nas ,dlaczego wielu naukowców uczonych ginie w dziwnych okolicznościach a inni są zamykani,ponieważ leczą ,jeszcze raz leczą naturalnie ,a niepotrzymuja przy życiu chore osoby przez korporacje,dlaczego niszczą nas od środka po przez usuwanie religli ,poprzez celebrytów którzy niechecaja do religli a popierają dewiacje,każe się osoby które budują świadomość narodowa a wywodzą na pediestal obojetne plciowo i i narodowościowo osoby ,dlaczego w największych portalach internetowych błędy Polaków są wyolbrzymiane lub jest wyśmiewane bycie Polakiem ,żebyśmy czuli obrzydzenie do słowa Polak,na koniec napisze tak:kiedyś wojny toczyły się inaczej ,także rozbiory toczyły się inaczej,dzisiaj tocza się inaczej

piątek, 28 czerwca 2024

 

Spłoniemy od żaru czy wyparujemy?


„Fala upałów nadciąga do Europy”, „W Turcji odnotowano z kolei pożary aż w siedmiu prowincjach” – takie przerażające nagłówki możemy przeczytać w „Wyborczej”. A ile w tym prawdy?

No cóż, rzeczywiście jest ciepło… Bo jest lato. A nagłówki o tytule „Fala upałów” albo podobnych możemy zobaczyć w „Wyborczej” już od 1993 roku (wystarczy sprawdzić w archiwum).

„Fala upałów nadciąga do Europy. Ekstremalna temperatura powodowała śmierć wielu osób na Cyprze i w Grecji. Władze apelują do turystów o ostrożność. Termometry wskazują ponad 40 stopni Celcjusza. W Turcji z kolei odnotowano pożary aż w siedmiu prowincjach” – to właśnie możemy przeczytać w nagłówku „Wyborczej”.

Brzmi to bardzo przerażająco, ale do pożarów dochodzi w ciepłych krajach w zasadzie co roku. Nie ma po co siać paniki – choć oczywiście należy informować. Tylko może nie w taki sposób.

„Wyborcza” jak, co roku wie, że zaraz spłoniemy. A jechać do Grecji to pewna śmierć” – skwitował doniesienia gazety Tomasz Sommer.

Autorstwo: GH
Na podstawie: „Gazeta Wyborcza”
Źródło: NCzas.info

 

Najważniejsze jest zapomniane. Czy mogę coś przypomnieć?


Uproszczę wywód do granic absurdu. Chyba „im” się coś sypie. Najpierw miała być globalna pandemia, która zabije jedną trzecią ludzkości. COVID-19 (moim zdaniem jest taki wirus, podobnie jak inne, ale został celowo zmutowany i wypuszczony) zabił w rzeczywistości kilka milionów, o ile dobrze pamiętam. Dla nich to za mało. Kiedy wywołana sztucznie – też w to nie mogłem uwierzyć, że można coś takiego zafundować ludzkości, podobnie jak jako dzieciak nie wierzyłem, że można komuś gwoździem przebić ręce i nogi – pandemia zaczęła zanikać, a szczepienia nie powiodły się tak, jak ustalono – dzięki rozpowszechnianiu informacji przez niezależne media, jak WolneMedia.net – nastąpił kolejny ruch: napad Rosji na Ukrainę. Miało pójść gładko, a Putin jako jeden z najbogatszych ludzi na Ziemi jest tylko marionetką w rękach jeszcze potężniejszych, którzy są podporządkowani jeszcze mocniejszym. Kto jest na szczycie? Na pewno nie anioł stróż.

W całej przyrodzie da się zaobserwować niemal wszystko, co się obecnie dzieje. Istnieje hierarchia – słabi giną, silni wygrywają. Czy miłosierny, dobry Bóg pozwoliłby sobie na stworzenie takiego świata? Ewolucja w twardym znaczeniu całkowicie udowadnia, że tradycyjny Bóg-Ojciec Jezusa z Nazaretu nie mógłby tak postąpić. Podobnie, jak mądrzy rodzice potrafią czasem powstrzymać się od powoływania do istnienia, które jest coraz gorsze, kolejnych potomków, czyż przed „Wielkim Wybuchem” nie było czasu, aby się zastanowić nad konsekwencjami największej decyzji w naszym kosmosie – aby „uczynić niebo i Ziemię” i „człowieka podobnego nam”. Czy wiesz, jakiego słowa brakuje w dwóch słynnych opisach stworzenia z Genesis? Pomyśl chwilę. Jak się nie domyślisz (choć to proste jak drut telegraficzny), to na końcu ci powiem. Tymczasem, aby zrozumieć, co się właściwie teraz w dniu 27 czerwca 2024 roku dzieje na świecie, nie trzeba zdolności Einsteina. Był on prawdopodobnie specjalnie wyszkolony na „amatora-geniusza” w takim starym stylu „zwariowanego naukowca”, żeby odciągnąć ludzi od tradycyjnego, czyli newtonowskiego wszechświata, który – dodajmy – rzeczywiście zieje śmiertelną, albo i piekielną nudą (ponoć największa męka człowieka, którego przeznaczeniem jest czas, który płynie, a nie stoi w miejscu albo się cofa). Trzeba więc było rozczarowanym najpierw przez Kopernika ludziom, potem przez Newtona (ponoć należał do ówczesnej elity świata, która przygotowuje plany z wyprzedzeniem tysiąca lat, a to, co się teraz dzieje zostało zaplanowane co najmniej w XVIII wieku), wreszcie i przede wszystkim przez Darwina coś rzucić w ramach nowoczesnych „igrzysk i chleba”. Znudziły się ludziom publiczne tortury i egzekucje, spowszedniała tradycyjna religia, więc…? No, właśnie, no więc, co więc?

No to ktoś wpadł na niezły pomysł, żeby zacząć jednocześnie działać odgórnie, kształcąc elity tak zwanego „Oświecenia”, jakże niewinne się ono zdawało nam w szkole i jakie słuszne! Wszak „naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką”. To wtedy, gdy narodził się Chrystus, była szansa na prawdziwe oświecenie. Co tedy poszło nie tak? Otóż zajmowałem się całą historią wszechświata i moje moralne obiekcje co do stworzenia nam co najmniej mało przyjaznego domu tu i niepewną przyszłość „gdzieś tam” zostawiamy na potem. Tym zresztą zajmuje się wybitny profesor Ziemiński, którego wykład „Dlaczego Bóg czyni zło?” (jest do dziś na „YouTube”) słuchałem jak nic dotąd, więc zajmę się tylko historią ludzkości. Załóżmy przez chwilę, że i Darwin i kreacjoniści tradycyjni się mylą. Nie ma sporu między ewolucjonizmem a kreacjonizmem. Spór toczy się między „samoorganizacją kosmosu”, a więc i mnie i mojego laptopa, a celowym, planowanym stworzeniem przez niekoniecznie „Pana Boga”, staruszka z wielką posiwiałą od zmartwień brodą. Może być trzecie wyjaśnienie. Nie leżące wcale pośrodku. Jakie? Nie wiem. W kosmitów średnio wierzę, bo powstaje kłopotliwe pytanie, kto stworzył kosmitów? Inni kosmici. Regressus ad infinitum i znowu jesteśmy na Początku. Dlatego zajmę się tylko jedną rzeczą. Jaką?

W historii ludzkości tylko chrześcijaństwo było najbardziej postępową religią. Skończyły się krwawe ofiary z ludzi i zwierząt, ludożerstwo i plemienne wojenki. Złota reguła „czyńcie ludziom to, co chcielibyście sami, aby wam czyniono” i zasada miłości nieprzyjaciół to były wtedy jak na owe czasy rewolucyjne idee i czyste herezje. Bóg judaizmu jest Bogiem dalekim i głównie sprawiedliwym, a jest to często sprawiedliwość odwetu, taka klanowo-wykluczająca. Przez pierwsze trzy wieki chrześcijanie ginęli za wiarę (jak dziś) i spotykali się potajemnie w katakumbach, aby śpiewać psalmy i dzielić się chlebem. Eucharystia bardziej przypominała oazowe agapy, czyli wspólny posiłek i dzielenie się wiarą niż skostniałą dziś zupełnie katolicką Mszę świętą, szczególnie w wydaniu trydenckim, gdzie stopień „usztywnienia” rytu jest skrajnie wysoki. Msza posoborowa miała przywrócić ludziom zrozumiałość, jaka towarzyszyła pierwszym chrześcijanom. Co poszło nie tak?

Tragicznym momentem było uznanie chrześcijaństwa za wiarę państwową, urzędową. Od tego momentu aż do wystąpienia ruchów reformatorskich w późnym średniowieczu chrześcijanie „mszczą się” za prześladowania. Najazdy z północy dzikich ludów komplikują sprawę. Palone są „pogańskie” (traditio pagana) księgi, niszczony dorobek antyku, starożytne zabytki jako „grzeszne”. Kościół zaczyna się bogacić. Kiedy oczekiwanie na przyjście rychłe Jezusa okazuje się nierealne, Kościół zaczyna się „urządzać”. Szczytem odejścia od Ewangelii są krucjaty, czyli grabież majątków, głównie żydowskich, pod pretekstem obrony świętego grobu w Jerozolimie. Krucjata dziecięca jest szczytem perwersji, podobnie jak wszechobecna symonia, nepotyzm, przekupstwa, kupowanie przebaczenia, handel odpustami, fałszowanie relikwii. Kościół z nawiązką odbija sobie pierwsze trzy wieki męczeństwa, kiedy chrześcijanie radośnie oddawali życie za wiarę w Jezusa. To, co się dzisiaj dzieje mam wrażenie jest niestety „dziejową sprawiedliwością”. Kościół w wiekach średnich oddalił się maksymalnie od Ewangelii, skupił tylko na pustej i suchej i niejasnej „Tradycji”. Kiedy Franciszek z Asyżu wystąpił, mówił niemal to samo, co chwilę potem Luter. Oczywiście, odłączenie od Kościoła było wtedy konieczne, bo stopień zepsucia nie pozwalał na pozostanie w nim i naprawianie go od środka. Obecna kampania skrajnie prawicowych, antysoborowych ruchów trydenckich to strzał w stopę i ruchy autodestrukcyjne. Albo Kościół będzie się reformował, pamiętając, że nie był nigdy idealny i nigdy takim nie będzie, albo przestanie istnieć, co rozzuchwali skrajny islam i spowoduje kryzys w Kościołach wschodnich.

Myślę, że wtedy gdy w IV wieku n.e. chrześcijaństwo stało się religią oficjalną, nastąpił początek końca. Oczekiwanie na rychłą Paruzję, czyli ponowne przyjście Jezusa – tak jak dziś – mogło spowodować kryzys ekonomiczny I tysiąclecia, szczególnie w V i VI wiekach, nazywanych przez historyków „wiekami ciemnymi”. Kiedy Jezus w 1033 roku, gdy Go oczekiwano, nie wrócił, Kościół zaczął zmieniać taktykę i okopywać się w pozycjach obronnych, jako „Kościół walczący”, oblężona twierdza. Gdyby nie liczne ruchy ewangelikalne w średniowieczu i reformacja w XVI wieku, nie mielibyśmy dziś prawdopodobnie na czym pisać naszych tekstów. Uznanie zasług Lutra przez część katolików jest faktem. W 2000 roku publicznie Jan Paweł II przeprosił na ciemne karty historii Kościoła, jak te wymienione, ale i inkwizycję, sądy kościelne, zepsucie w Watykanie (słynny „synod trupi” i inne patologie), rozpasane życie papieży, podwójne papiestwo w Awinionie.

Przyczyn zatem tego, co się dzieje dziś w chrześcijaństwie, szczególnie katolickim należy zatem między innymi (bo zmiennych jest bardzo dużo) w niefortunnym sojuszu „tronu i ołtarza”. Nastał wtedy nowy porządek świata. Wcale nie lepszy dla wszystkich ofiar Kościoła niż obecne NWO. Pod wieloma względami NWO przypomina średniowieczny porządek świata: jedna religia, jeden język (łacina), jedna kultura, kontrola umysłów przez wprowadzenie spowiedzi „na ucho”, co było taktycznie genialnym posunięciem Kościoła, bo zyskiwał on dostęp nie tylko do życia zewnętrznego, ale co ważniejsze życia intymnego, przez co mógł jeszcze bardziej kontrolować umysły wiernych. Historia Kościoła świadczy o tym, że Jezusowi się nie udało. Bardzo szybko zaczęły się kłótnie w pierwotnych wspólnotach chrześcijańskich. Dokładnie takie same, jak dziś. Tylko że wtedy nie było jeszcze broni jądrowej. I to jest ten istotny szczegół.

Obiecałem, że powiem, jakiego słowa brakuje w „Księdze rodzaju”. Otóż ani razu nie pada tam słowo „miłość”.

Autorstwo: Rafał Sulikowski
Źródło: WolneMedia.net


2 KOMENTARZE

  1. rici 28.06.2024 10:45

    Co do historii kosciola;
    Od V do IX wieku na terenie Europy byly tylko 2 diecezje kosciola rzymskokatolickiego, jedna w Rzymie, druga na Sycyli, w Irlandi i Angli byl celtycki kosciol chrzescijanski, w Europie wschodniej byl kosciol katolicki prawoslawny, katolikos po grecku to prawoslawny-prwowierny.
    W reszcie Europy byli czesciowo poganscy Slowianie i Germanie. Z tym ze wiekszosc Germanow byla Arianami. Na arianizm nawrocil Gotow biskup Wulfi, ktory byl uczniem biskupa Ariusza, a Goci rozniesli arianizm po calej Europie.
    Gdy Karol wielki obalil dynastie Merowingow, powszechnie uchodzacych za potomkow Jezusa, i przez to nie mogl zostac krolem Frankow. Zwrocil sie do biskupa Rzymu o nadanie mu tytulu cesarza, poniewaz biskup Rzymu byl w posiadaniu insygniow ostatniego cesarza rzymskiego.
    Biskup rzymski dal mu tytul i insygnia cesarskie, ale pod warunkiem ze wprowadzi w swoim panstwie religie katolicka, no i tak sie stalo.

  2. Sudoista… online 28.06.2024 11:29

    Ja w kwestii formalnej 🙂
    COVID-19 to nazwa choroby, wirus nazywa się SARS-CoV-2 (SARS+koronawirus, podejście drugie).

 

O jeden niepokój mniej


Pogoń za sensacją, czy może chęć straszenia ludzi jakąś złowieszczą nowiną, albo balon próbny sprawdzają, jak ludzkość zareaguje na podsunięte nowe rozwiązanie problemu, którego nie ma. Nowiny o cechach nadzwyczajnych skłaniają do odruchowej weryfikacji wiarygodności. Może intencje wczesnego ostrzegania są szczere i pełne życzliwości, ale…

Temat sensacyjnie brzmiący o drakońskiej karze za posiadanie choćby jednej niezarejestrowanej istoty upierzonej znoszącej jajka, zapewne zniechęciłby drobnych hodowców do trzymania, czy powiększania stadka. Wprawdzie rzeczywistość już tak często zaskakuje, że i absurdy gotowi jesteśmy brać na serio. Tym razem pomyślałam – sprawdzam. Kto nie ufa, może sam przekonać się, jakie jest pierwotne źródło pomysłu o „200 000 złotych kary od 1 lipca za choćby jedną niezarejestrowaną kurę”.

Wykonanie telefonu do powiatowego inspektoratu weterynarii wydaje się słuszne. Rzeczywiście, bez trudu uzyskane połączenie z powiatowym lekarzem weterynarii i krótka, treściwa rozmowa pozwala na przekazanie wniosku. Może i ktoś taki pomysł miał, ale jak mówi rozmówczyni: „Nawet GIS (Główny Inspektor Sanitarny) uznał za właściwe, że posiadacz stadka kurek liczącego do 80 sztuk nie ma powodów do obaw, mogąc swobodnie obdarowywać rodzinę, czy znajomych efektami swej hodowli”.

Do redakcji portalu WolneMedia.net nadszedł również e-mail od p.o. Dyrektora Biura Prasowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, który również twierdzi, że nie ma powodu do obaw. „[…] osoby, które utrzymują drób wyłącznie na własne potrzeby, nie muszą go rejestrować. Przypominamy, że aby zarejestrować hodowlę drobiu w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, najpierw trzeba uzyskać numer zatwierdzenia (Weterynaryjny Numer Identyfikacyjny) nadawany przez Powiatowego Lekarza Weterynarii. Jeżeli lekarz uzna, że hodowla nie spełnia warunków do przyznania jej numeru WNI np. jest zbyt mała, wówczas nie nada go. To oznacza, że taka hodowla nie zostanie zarejestrowana w systemie IRZ prowadzonym przez ARiMR” – napisał Paweł Wojcieszak podkreślając na wstępie listu, że jego informacje dotyczące rejestracji kur są prawdziwe.

Zatem mamy o jeden niepokój mniej. Czujności nie wykluczamy, bowiem faktem jest, że to pomysł mający źródło w dyrektywie Komisji Europejskiej. Zakłada ona jednak możliwość „odstępstwa w sytuacji nieznacznego tylko zagrożenia dla zdrowia zwierząt i ludzi”. O tej podstawie prawnej dowiadujemy się ze strony rządowej „Serwis Rzeczypospolitej Polskiej”. To drugie spostrzeżenie praktyczne, że mała skala – małe zagrożenie, ale wielkie kurniki…

Autorstwo: Jola
Zdjęcie: cicitony (CC0)
Na podstawie: Gov.pl [1] [2]
Źródło: WolneMedia.net

czwartek, 27 czerwca 2024

 

Czy w Polsce możliwa jest powszechna mobilizacja?


22 stycznia 1963 roku w następstwie „carskiej branki” wybuchło powstanie styczniowe. Branka, to nic innego jak mobilizacja. Poza tym, że interesy rządzących są sprzeczne z interesem obywateli, to nie można im zarzucić głupoty. Z pewnością pamiętają przyczyny zrywu z 1963 roku. Może nie obawiają się powszechnego buntu — bo i różnica w nastrojach społecznych, czy też klimat ówczesnych czasów, to czynniki, które sprzyjały insurekcji. Do tego ogromne zaplecze w organizacjach robotniczo patriotycznych — tzw. „czerwonych”. Mimo to nie udało się masowo zaangażować chłopów i mieszczan. Właśnie w tym historycy upatrują upadek tego powstania. Owszem, były pojedyńcze przypadki oddziałów chłopskich, jak choćby księdza Stanisława Brzóski na Podlasiu czy Jana Rudowskiego w Górach Świętokrzyskich, ale to kropla w morzu. W czynną walkę zaangażowały się jedynie dwie przeciwne sobie grupy społeczne — wspomniani już „czerwoni” oraz „biali”, czyli ziemiaństwo i burżuazja. Podobno historia uczy. Żeby jednak zbyt długo nie przynudzać tym wstępem, spróbujmy przełożyć to na współczesne realia.

Obecnie, żeby skutecznie przeprowadzić w Polsce mobilizację, władza musiałby taką informację, do samego końca, trzymać w ścisłej tajemnicy. Co byłoby, gdyby nagle okazało się, że powszechna mobilizacja jednak nie była fałszywą informacją? Czy Polacy wystąpiliby masowo przeciwko rządzącym?

Obecny przekrój społeczeństwa to niemal sami, niezrzeszeni w żadnej organizacji mieszczanie i chłopi. Kilku, których można zaliczyć do dawnego obozu „białych” – to ta setka, o której co roku pisze tygodnik Wprost i jeszcze kilkuset cwaniaków, którzy nie ujawnili majątków, nie ma też silnych i licznych organizacji patriotycznych czy robotniczych.

Polacy nie są społeczeństwem zdolnym do spontanicznego buntu, stanowczego i masowego sprzeciwu wobec rządzących. Muszą mieć wyrazistego przywódcę, aktywnie działać w ukierunkowanych organizacjach i mieć jasno sprecyzowanego, ale już osłabionego wroga. W Polsce powstania i zrywy niemal zawsze wybuchały, gdy wróg się wykrwawiał. W styczniowym Rosja była poobijana porażką po wojnie krymskiej, w wielkopolskim Niemcy po przegranej I wojny światowej, wielkopolskie z 1806 roku wybuchło na tyłach walczącej z Francją armii pruskiej i przy aktywnym wsparciu emisariuszy Napoleona, który wydał rozkaz tworzenia legii z dezerterów pruskiej armii, powstanie warszawskie wybuchło w momencie, gdy Armia Czerwona zbliżała się nad Wisłę, itp., itd.).

Owszem, będą marudzić, chodzić w marszach, protestach, palić świeczki w oknach, a w efekcie i tak zrobią to czego chcą rządzący. Tacy jesteśmy. O przełomie 1989 roku chyba rozpisywać się nie muszę, obietnice Zachodu, ogromne materialne wsparcie — można śmiało powiedzieć, że ówcześni przywódcy, to byli zawodowi, dobrze opłacani liderzy, którzy po przełomie radykalnie zmienili swój społeczno materialny status. Do tego mocno osłabiony Związek Radziecki — czyli wszystkie niezbędne w Polsce do buntu czynniki. Potem, mimo ekonomicznego ucisku początku lat dziewięćdziesiątych, licznych liderów politycznych, którzy usiłowali aktywizować społeczne niezadowolenie, i tak ogromna część naszego społeczeństwa wybrała najbardziej tragiczną formę sprzeciwu — samobójstwo.

Nie obalamy więc władzy siłą, jeśli nie mamy zagranicznego wsparcia, charyzmatycznych przywódców, a przeciwnik wcześniej się nie wykrwawił. Obecnie nie ma na polskiej scenie charyzmatycznego, antywojennego bohatera. Ludowego trybuna zdolnego poprowadzić masy. A polski rząd zakotwiczony w polityce i dyrektywach Unii Europejskiej realizuje interesy i cele rządu USA. Tym razem, w przeciwieństwie do sytuacji sprzed 1989 roku, szeroko rozumiany Zachód nie wspiera już oddolnych ruchów, bo ich interesy są rozbieżne.

Jeśli więc zaślepionym i wasalnym Ameryce politykom przyjdzie do głowy aktywne włączenie Polski do ukraińskiej rozróby, a do drzwi zapuka Żandarmeria Wojskowa z wezwaniem do służby — ci, którzy nie zdążyli uciec, lub łudzili się, że branka ich ominie, w znakomitej większość potulnie, może z lekkim oporem — wyrażonym pomrukiem niezadowolenia — pójdzie na zgotowaną im przez własny rząd rzeź. Ci, którzy faktycznie chcą walczyć, szukają przygód, z jakiś powodów nienawidzą Rosji i kochają samostijną Ukrainę już tam pojechali. I albo bardzo tego żałują, szukając wygodnej i niedrogiej protezy, albo zakładają kanały na „YouTube”, żeby trochę zarobić.

Reszta jedynie głośno wyraża swoje niezadowolenie. Ale kieruje je zarówno w stronę Rosji jak i Ukrainy, a raczej wobec przebywających w Polsce Ukraińców, Rosjan czy Białorusinów — czyli każdego, kto według przeciętnego Polaka mówi po rusku. Już wyobrażam sobie komentarze — przecież ruch oporu podczas II wojny światowej, powstania (o tym wyżej), Solidarność i upadek PRL w 1989 roku też wspomniałem. Więc jeszcze trochę historii; w całym polskim ruchu oporu podczas II wojny światowej zaangażowanych było jedynie trzy procenty społeczeństwa. Reszta — wielokrotnie spotkałem się z takimi głosami, a gdy raz się spotkałem, to szukałem dalej — dostosowała się do warunków okupacji. Niektórzy, zwłaszcza na wsiach chwalili niemiecki system, pojawiły się sklepy z towarami, których wcześniej nie sposób było dostać tzw. „syndykaty”, urzędy pracowały sprawniej — do lasu szli głównie ci, którzy nie mieli już innego wyjścia, byli poszukiwani, albo mieli charyzmatycznych i silnych przywódców. Podobnie było ze wszystkimi zakończonymi porażką powstaniami. Jedynie kilka lokalnych zrywów zakończyło się sukcesem. I teraz niektóre powtórzę, bo spełniają kolejne opisane warunki: największym udanym polskim powstaniem było powstanie wielkopolskie, ale i tutaj iskrą zapalną był przyjazd, 26 grudnia 1918 roku do Poznania Ignacego Jana Paderewskiego. A całość nie doszłaby do skutku, gdyby nie osłabienie Niemiec podczas I wojny światowej, sukcesem zakończyły się również powstanie sejneńskie z 1919 roku oraz II i III powstanie śląskie z lat 1920 i 1921. Powstanie wielkopolskie z 1806 roku, którego sukces przyczynił się do utworzenia Księstwa Warszawskiego i przyłączenia do niego większości Prus Południowych.

Spróbujmy teraz wyobrazić sobie polską armię zaraz po wprowadzonej niezapowiedzianej i nagłej powszechnej mobilizacji. Zniewieściali młodzieńcy, urzędnicy, księgowi? Kilkaset tysięcy ludzi, z których jedynie kilkanaście procent ma jakiś potencjał. Obawiam się jednak, że właśnie ci jako pierwsi wyjadą (nie używamy słowa „uciekną”, zawsze stosujemy eufemizmy) za granicę. Stamtąd będą dopingować rodaków, czyli urzędników, księgowych i zniewieściałą część niebinarnych, którzy jeszcze nie zdążyli zmienić w dowodzie swojej płci i imion na żeńskie.

Właśnie sobie to wyobraziłem, przepraszam, ze śmiechu muszę kończyć.

Autorstwo: Piotr Jastrzębski
Źródło: WolneMedia.net


2 KOMENTARZE

  1. MariuszM 27.06.2024 08:46

    Niech ci co wywołują wojnę staną w pierwszym szeregu, a nie siedzą za biurkiem. Ci, którzy powołują poborowych, niech zgarną do kamasza całą swoją rodzinę. Ci którzy strzelają, niech strzelą do swojej najbliższej rodziny.

  2. Irfy 27.06.2024 09:26

    Po pierwsze, powstanie styczniowe było w 1863. Adminie, popraw to proszę, bo w oczy kłuje.

    Po drugie, jakakolwiek “powszechna mobilizacja” jest w Polsce nierealna. Powtarzam dużymi literami NIE-RE-AL-NA. I niemożliwa do wykonania. Zgodnie z art. 136 Konstytucji RP, powszechna mobilizacja może być zarządzona przez prezydenta na wniosek premiera w przypadku bezpośredniego, zewnętrznego niebezpieczeństwa dla państwa. To przepis – furtka, skonstruowany w taki sposób po to, żeby w razie potrzeby można było mobilizować wojsko jeszcze przedtem, zanim carskie wojska znajdą się gdzieś w okolicach Siedlec. W teorii mogłoby to zadziałać, w praktyce nie ma na to żadnych szans, choćby w związku z przynależnością Polski do NATO.

    Teoretycznie mobilizacja mogłaby zostać ogłoszona w związku z naporem uzbrojonych bandziorów na naszą wschodnią granicę. Zagrożenie jest, bezpośrednie i zewnętrzne również. Tylko że wszystkie próby ogłoszenia mobilizacji z tego powodu od razu spełzłyby na niczym, gdyż zostałyby z miejsca powstrzymane przez “Zachód”. Który żywiłby słuszne obawy, że car potraktuje takie posunięcie jako próbę dokonania jakiegoś ataku wyprzedzającego ze strony “postrzelonej Polski” a tym samym uzna to za “casus belli”. W związku z powyższym, gdyby dowolny polski premier odważyłby się coś takiego ogłosić, z miejsca zostałby przywołany do porządku przez Amerykanów i Niemców. Nie mówiąc już o dzikim kwiku wszelkiej maści postępowców w stylu pani Holland i Ochojskiej, gorących orędowniczek wpuszczania do naszego kraju wszelkich dzikusów. Według klucza – im dziksi i bardziej nienawistni do naszej kultury, tym lepsi.

    Oprócz tego mobilizacja mogłaby zostać ogłoszona, gdyby zauważono koncentrację carskich armii w okolicy Brześcia i Grodna. Również w tym wypadku mobilizacja byłaby uzasadniona i być może nie byłaby nawet utrącona przez “Zachód”. Tyle tylko, że z całą pewnością nie można by jej było ogłosić tajnie, z powodów logistycznych. Trzeba by przedtem wydrukować wezwania do stawienia się dla mężczyzn (i części kobiet), wydać Poczcie Polskiej odpowiednie polecenia, zatrudnić większą liczbę doręczycieli. Olbrzymia operacja logistyczna, która na pewno zostałaby błyskawicznie zauważona. Co działoby się później, łatwo sobie wyobrazić. Co najmniej połowa, jeśli nie większość potencjalnych ofiar tej mobilizacji usiłowałaby z Polski zwiać. Zabierając też rodziny i część dobytku. Co pociągnęłoby za sobą również szerokie grono tych, którym mobilizacja wprawdzie nie grozi, ale nie mają ochoty znaleźć się pod bombami, do tego potencjalnie – atomowymi.

    Chaos, jaki powstałby w takim wypadku byłby nie do opanowania nawet przez kompetentny rząd. Ale tutaj próbowałby go opanować “rząd” polski. Ale dobrze, załóżmy, że stanie się rzecz niemożliwa. Prawie nikt nie zwieje i nie będzie bałaganu. “Rząd” spokojnie ogłasza mobilizację, nieszczęśnicy zgłaszają się do komend uzupełnień. Rodzi się pytanie – gdzie ich rozlokować? Czym i w jaki sposób żywić? Co mieliby robić? Kto miałby ich szkolić i z czego? Taka operacja wymaga perfekcyjnie zorganizowanej logistyki. Owszem, jeśli mobilizację ogłaszano by w maju, można by nieszczęśników rozlokować na jakichś prowizorycznych polach namiotowych. I modlić się, żeby nie wybuchła wśród nich jakaś epidemia. Tyle że w sezonie jesienno-zimowym (czyli siedem miesięcy w roku) coś takiego jest niewykonalne. Co wtedy? Konfiskować duże hotele? Rozlokowywać rekrutów w dużych miastach? W takim wypadku – gdzie ich szkolić? Dowozić na jakieś poligony? Czym?

    Ale to jeszcze pikuś. Przypuśćmy, że mobilizacja zostaje ogłoszona tuż po tym, kiedy pierwszy carski czołg przekroczy granicę. W takim wypadku mamy skumulowany chaos z dwóch poprzednich punktów, powiększony o powszechną panikę wynikającą z rozpoczętych bombardowań. Oznacza to, że na “Zachód” w jednym momencie ruszyłoby z 15 milionów ludzi, jeśli nie więcej. Włącznie z listonoszami, którzy powinni roznosić wezwania, urzędnikami, którzy powinni zadbać o ich drukowanie i wszelkimi innymi uczestnikami procesu. Oraz oczywiście potencjalnymi poborowymi. W ten sposób nawet te szczątki, które jakimś cudem udałoby się zgromadzić w jakichś punktach ześrodkowania z miejsca zostałyby starte z powierzchni ziemi przez carską artylerię rakietową z Królewca. I to by było na tyle w temacie szumnej “mobilizacji”.

środa, 26 czerwca 2024

 

Dzielna straż miejska rozgoniła dzieci sprzedające lemoniadę


Lokalny portal DzisiajwGliwicach.pl informuje o „spektakularnej” akcji straży miejskiej, która powstrzymała dzieci przed zarobieniem dodatkowych pieniędzy na wakacje.

Do zdarzenia doszło w Gliwicach na Śląsku. „Kolejny sukces straży miejskiej! Rozgonili dziewczynki sprzedające lemoniadę” – informuje lokalny portal. „Nalot” na nielegalny biznes dziewczynek miał miejsce przy ul. Architektów na Ostropie. Niedługo później w mediach społecznościowych pojawił się komunikat straży miejskiej. Okazuje się, że strażnicy zostali zaalarmowani przez donosiciela.

„Zgłaszający poinformował nas o dzieciach, które sprzedają lemoniadę bez odpowiednich zezwoleń. Jesteśmy zobowiązani, aby każde Wasze zgłoszenie sprawdzić. Udaliśmy się na ul. Architektów, aby wyjaśnić sprawę. Wytłumaczyliśmy dzieciom, dlaczego niestety nie mogą w tym miejscu sprzedawać lemoniady. Otrzymały od nas wskazówki na przyszłość, tak by móc z powodzeniem kontynuować swój »biznes« z terenu prywatnego ogrodu. Pamiętajcie, działamy »na podstawie i w granicach prawa«” – czytamy w komunikacie Straży Miejskiej w Gliwicach.

„Mogli od razu nasłać skarbówkę i sanepid. Porażka. Brawa dla dzieci, które uczą się przedsiębiorczości!” – piszą oburzeni mieszkańcy Gliwic.

„Wielki sukces straży miejskiej. Zlikwidowali zorganizowaną grupę przestępczą zajmującą się dystrybucją lemoniady na skalę światową, w związku z tym posypią się awanse” – dodają.

Jeszcze inni piszą, że straż miejska nie interweniuje w przypadku pijanych meneli, ale w przypadku dzieci sprzedających lemoniadę nagle strażnicy „musieli” zareagować.

Autorstwo: SG
Zdjęcie: Info Gliwice 24/7
Na podstawie: DzisiajwGliwicach.pl
Źródło: NCzas.info


2 KOMENTARZE

  1. Siberian Husky Dog 26.06.2024 12:06

    Polscy Ekolodzy

    Po naszym zgłoszeniu, w Gliwicach interweniowała Straż Miejska i zatrzymała nielegalną dystrybucję lemoniady, wyprodukowanej z upraw bez certyfikatu Rainforest Alliance. Udało się zatrzymać również dwie dilerki lemoniady w wieku 13-14 lat. Zajmie się teraz nimi sąd rodzinny.
    Sprawdzić czy nie finansowani przez Rosję, a lemoniada to tylko przykrywka i fałszywa flaga

  2. Romeo 26.06.2024 12:42

    “…a mogli zabić…”
    jakby ktoś miał wątpliwości, do czego zmierza instytucja państwa, które zajmuje się naszym “dobrem”.
    Jak pisze Henry David Thoreau w nie do przecenienia, ze względu na uniwersalnie humanistyczną treść, przypominającym czytelnikom obowiązki społeczne wynikające z przynależności gatunkowej, “Obywatelskim nieposłuszeństwie” 1849r.
    – “najlepszy rząd, to taki, który w ogóle nie rządzi”.
    I nie chodzi tu o stan apatii, zapaści, inercji czy coś-tam-coś-tam “z tym państwem nie teges”, chodzi o pozostawienie obywatelom największej swobody w samoorgnanizowaniu się społecznym.

                           Kto nas obrabuje i w jaki sposób?                                                     Węgiel kamienny to najwięks...